Tag Archives: Mariusz Błaszczak

Przewodów – kompromitacja rządu

Rakieta, która uderzyła w terytorium Polski, została wystrzelona przez siły ukraińskie w nadlatujący rosyjski pocisk – podała agencja Associated Press, powołując się na informacje przekazane przez trzech amerykańskich urzędników. Nie wyklucza się to z wcześniejszymi informacjami – polskie władze wcześniej potwierdziły jedynie, że rakieta była produkcji rosyjskiej.

Samolot NATO, przelatujący we wtorek w polskiej przestrzeni powietrznej, namierzył rakietę, która uderzyła w Przewodowie. Taką informację podaje CNN. Amerykańska stacja powołuje się na przedstawiciela wojskowego Sojuszu.

GUS podał najnowsze dane o inflacji – w październiku wyniosła ona aż 17,9%. To kolejny niechlubny rekord. To najwyższa inflacja od grudnia 1996 roku.

Założona przez Michała Dworczyka Fundacja “Wolność i Demokracja” świętowała w 2021 r. 15-lecie istnienia. Za czasów “dobrej zmiany” płynie do niej rzeka rządowych pieniędzy: z ministerstw i Kancelarii Premiera co roku otrzymuje ona po kilkanaście milionów.

Więcej o dziesiątkach pastwowych milionów, które przywłaszcza sobie Dworczyk >>>

– To absolutna patologia, która nosi znamiona płatnej protekcji – powiedział Tomasz Siemoniak, komentując ustalenia dziennikarzy TVN24 dotyczące finansowania kampanii europosła PiS Joachima Brudzińskiego przez ludzi z państwowych spółek i instytucji. – W normalnych warunkach służby antykorupcyjne nigdy nie powinny na coś takiego pozwolić – dodał polityk KO.

Więcej o Brudzińskim, który pieniędzmi z państwowych spółek robi sobie kampanię wyborczą >>>

 

Szweja Błaszczak

Kmicic z chesterfieldem

Przewodniczący PO Donald Tusk nie ma wątpliwości, że kapitulacja Kaczyńskiego przed Ziobrą ws. likwidacji Izby Dyscyplinarnej szkodzi interesom Polaków.

W obliczu wojny i napływu uchodźców, nasz kraj potrzebuje środków z UE jak chyba nigdy wcześniej.

Więcej o nazwaniu przez Tuska pisowskiej władzy >>>

Dzisiaj cały świat i jednak duża część Polaków zobaczyła, że Orbán jest V kolumną Putina w Europie, a nastroje społeczne w Polsce w stosunku do Rosjan są diametralnie inne, niż na Węgrzech. Jeżeli PiS zostanie zidentyfikowany jako przyjaciel przyjaciela Putina, a nie da się inaczej powiedzieć o Orbánie, to PiS za to zapłaci – mówi nam prof. Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. I dodaje: – Widać, że nie można na to liczyć, a jeżeli Orbán odnawia swój mandat po raz czwarty, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby PiS odnowiło mandat po raz trzeci. To oznacza, że zwycięstwo samo nie wpadnie w ręce, a trzeba o…

 

View original post 24 słowa więcej

 

Wygibasy herszta

Kmicic z chesterfieldem

Po Konferencji prasowej #PorozumienieDlaPraworzadności oświadczenie z 5 punktami postulatów legislacyjnych PdP

Na szalecie miejskim w Toruniu przez kilka dni wisiała tabliczka, która została ucharakteryzowana w taki sposób, by “upamiętnić” ważne wydarzenie, jakim miała być wizyta Jarosława Kaczyńskiego w tym regionie. Po wczytaniu się w treść można jednak wywnioskować, że ktoś powiesił ją po to, by zakpić z prezesa PiS. W końcu zareagowały też władze Torunia.

Więcej o Wielkim Szaletowym Kaczyńskim >>>

List Szwejgierta do ministra (kryminalisty) Mariusza Kamińskiego ws. Pegasusa >>>

 

View original post

 

Kacyk Kaczyński i jego handlarze paciorków

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Ta władza przez 3 lata niczego konkretnego nie stworzyła, podpisuje się pod dziełami innych.

PiS chce opowiedzieć światu historię Polski. Tak zapowiedział Mateusz Morawiecki podczas wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Muzeum Historii Polski. Oby nie było z tym kamieniem jak ze stępką pod prom w Szczecinie. Stępka zardzewiała, może ją ktoś już podkosił, złomiarze wywieźli na złom, zaś kamień węgielny zamieni się w proch, w piasek.

Morawiecki lubi wmurowywać, otwierać istniejące obiekty, lubi wstęgi przecinać. Ta władza przez 3 lata niczego konkretnego nie stworzyła, podpisuje się pod dziełami innych. Morawiecki też gra w narracji wymyślonej przez kogoś innego. Teraz przez wynajętych pijarowców, którzy podpowiadają mu, co ma robić. Wcześniej podpowiadali mu właściciele Santander.

Morawiecki jest od paciorków, które chce sprzedać światu i wyborcom. Blada Twarz liczy, że inni nie znają wartości historii Polski, więc jak w BZ WBK liczy na to, że „ludzie są tacy głupi, że to działa”.

Na taśmie z podsłuchu Morawiecki niechcący sypnął się z metodologią swojej kariery. Kolokwialnie nazywa się to kitem. Nie należy być zdziwionym, że wcześniej te paciorki sprzedawał, będąc doradcą Donalda Tuska, teraz jako premier używa paciorków hurtowo.

Oto co powiedział Morawiecki o historii Polski, gdy wmurowywał kamień węgielny: – „Będziemy potrafili w końcu zacząć opowiadać naszą wspaniałą historię o samych sobie. Polska jak żaden naród na świecie nie ma się czego wstydzić”. Nie wyjmuję tej retoryki z kontekstu. Morawiecki tak mówi, w literaturze nazywa się to grafomanią, podobnie w retoryce, grafomanią oralną, którą cytują media.

Otóż, panie Morawiecki, Polacy się wstydzą takich jak pan, jak pan prezes Kaczyński, którzy w przeszłości doprowadzali kraj do blamażu, do niszczenia naszego znaczenia, do upadłości, czyli utraty suwerenności. Dzisiaj mamy się też czego wstydzić. Jesteśmy wypychani z najnowocześniejszego projektu cywilizacyjnego – z Unii Europejskiej. Na świecie postrzega się nas jako niedojrzały naród.

Wstyd Polsce przynoszą tacy Kaczyńscy, Dudowie i Morawieccy, którzy mają tylko do zaoferowania paciorki – zarówno światu, jak i narodowi („ludzie są tacy głupi”). I to muzeum winno nazywać się: Muzeum Historii Paciorków, bo takie podobnie wstydliwe postaci, jak wymienieni politycy PiS, doprowadzili nas do wstydu, handlowali paciorkami. Niestety byli i są tacy, którzy na takie świecidełka dają się nabierać.

Morawiecki lubi oprócz tego „poezję” iście grafomańską. Według niego, owo muzeum ma opowiadać „taką prawdziwą historię, gdzie byliśmy trubadurami wolności Europy”. Wicie-rozumicie, towarzysze, rzekł specjalista od paciorków Morawiecki. Otóż trubadurem wolności był i jest Lech Wałęsa. A nie inny handlarz od paciorków Jarosław Kaczyński ani jego brat, trzeciorzędna postać „naszej wspaniałej historii”.

I taka trzeciorzędna postać – odpowiedzialna za katastrofę smoleńską – nagrodzona zostanie pomnikiem. W Radiu Plus poinformował o tym podsekretarz stanu z kancelarii Dudy Wojciech Kolarski. W rozmowie z Jackiem Prusinowskim w audycji „Sedno Sprawy” doszło do absurdalnego dialogu. – „11 listopada w programie nie ma odsłonięcia pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego” – mówił urzędnik Dudy. Dziennikarz dopytywał: – „10 listopada?” I usłyszał odpowiedź: – „Taki jest plan, taką informację otrzymałem”.

Na Święto Niepodległości i 100-lecie odzyskania niepodległości pomnik brata prezesa będzie już stał. Takie są paciorki pamięci PiS, sprzedać kit, „bo ludzie są tacy głupi”.

Polska pisowska nie mieści się w żadnym standardzie krajów demokracji zachodniej.

Przyzwyczajamy się do naszej republiki bananowej, która ma już swój rytm, rytuały, repertuar zachowań i gestów akolitów oraz jednego kacyka. Do najważniejszego wydarzenia z punktu działania mechanizmów operetkowej republiki doszło przy placu Piłsudskiego.

Prezes Kaczyński złożył kwiaty pod pomnikiem ze schodami, bo dzisiaj 10 dzień miesiąca. Już nie ma deptania do prawdy na Krakowskim Przedmieściu, bo ta została koncertowo wygaszona. Kaczyński zrobił w swojej limuzynie krótką żołnierską odprawę dla Mateusza Morawieckiego i Mariusza Błaszczaka. W ciągu 13 minut złożyli raporty i otrzymali instrukcje.

Na zewnątrz liczba funkcjonariuszy ze Służby Ochrony Państwa większa niż dostają dla swego bezpieczeństwa prezydenci USA. Tak się nosi Kaczyński, tak działa państwo polskie – w limuzynach, karne w stosunku do kacyka i z dala od szarych ludzi.

Zresztą prezes się nie szczypie. Nie stawia się do pracy, choć jeździ po mieście i po Polsce na różne konwencje i mityngi wyborcze w otoczeniu bizantyjskiej ochrony. Od marca – czyli w ciągu pół roku – stawił się dwa razy do pracy, a z 9 posiedzeń Sejmu obecny był tylko na jednym. Za to wszystko zainkasował 110 tysięcy zł.

On i jego akolici noszą się z pańska. Morawiecki obywateli traktuje tak, jak w rozmowie na taśmie z podsłuchu (nowe nagranie opublikowane przez Onet), gdy o reklamie banku BZ WBK z Chuckiem Norrisem w roli głównej mówi, że jej propaganda działa rewelacyjnie: – „Ludzie są tacy głupi, że to działa! Niesamowite!”.

Morawiecki nie jest tak sprawny fizycznie jak strażnik Teksasu ani jak Donald Tusk, który harata w gałę.  Ma jednak talenty Janosika, czym się chwalił po spotkaniu z gazdami i bacami w Zakopanem. Lecz Janosik musi się liczyć z tym, co spotkało jego poprzednika, został powieszony za żebro, niektórzy uwspółcześniają – za Ziobrę.

Janosik ma dla „głupich ludzi” miskę ryżu, która jest kolejnym symbolem władzy PiS. Premier przekonał się o tym, gdy na spotkaniu w Augustowie mieszkańcy przynieśli ryż, ale po spotkaniu zostali spisani przez policję. To następna nowa świecka tradycja.

Andrzej Duda, któremu uszy już puchną od okrzyków „Konstytucja”, powołał nowych 27 sędziów Sądu Najwyższego wbrew uchwale Sądu Najwyższego i wyrokowi Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także wbrew planowanemu za kilka dni wydaniu zabezpieczenia przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Wieść o przyjętym przez Dudę ślubowaniu nowych sędziów dotarła natychmiast do Luksemburga, siedziby TSUE. Unijni prawnicy uznali, że Duda zdecydował się rozpocząć otwartą wojnę z tą unijną instytucją. Postępowanie Dudy zostało nawet nazwane wprost: – „Jest okolicznością obciążającą w postępowaniu przed Trybunałem Sprawiedliwości UE”. Co brzmi jak zarzut z Kodeksu karnego.

Polska pisowska łamie we współpracy z instytucjami unijnymi „zasadę lojalnej współpracy”, to znaczy stawia się na pozycji wroga. No, ale republika bananowa nie mieści się w żadnym standardzie krajów demokracji zachodniej.

Prezydent powoła kolejnych sędziów Sądu Najwyższego, co oznacza złamanie zawieszeń przepisów nałożonych na procedurę powołania przez Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny.

Nic nie wiedziałem o pewnych zdolnościach Andrzeja Dudy. Znałem jego dziwne uśmieszki, gdy nie wiedział, jak się ma zachować. Wstyd mi było za niego, gdy stał, a powinien mieć pod czterema literami krzesło, bo tak nakazuje godność sprawowanego urzędu – prezydenta RP. Dla odmiany klęczał, gdy na horyzoncie zobaczył klechę. Znam więc Dudę surrealnego, by nie napisać dadaistycznego. Duda dada.

Piszę „dada”, bo Duda to taka polityczna sztanca, został wciśnięty na siłę na urząd, do którego się nie nadaje i jest marionetką w rękach wiadomo kogo. Duda dada, cokolwiek mu wypadnie, jak rzut kostką, powtórzy mechanicznie (za prezesem): dada. Poznałem jego nową zdolność wcielania się, dawania twarzy powszechnie znanym powiedzeniom, przysłowiom, aforyzmom.

W rankingu praworządności opracowanym przez ekspertów Fundacji Bertelsmanna Polska pod władzą PiS zaliczyła spadek o 29 pozycji i na 41 krajów Unii Europejskiej i OECD znajdujemy się na 37. miejscu. Czyli 5 pozycji powyżej dna.

Widocznie nie spodobało się to Dudzie, bo oto jutro (10.10.) ma powołać kolejnych sędziów Sądu Najwyższego. To znaczy, że przyjęcie ślubowania będzie złamaniem zabezpieczeń nałożonych na procedurę powołania przez Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny.

W sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyda orzeczenie o jej zgodności z unijnym prawem. Wiemy już, kto poprowadzi sprawę – wiceprezes TSUE Hiszpanka Rosario Silva de Lapuerta. Jest ona znana pisowskim „reformatorom sądownictwa”. Już wydała orzeczenie, gdy irlandzki sąd pytał o niezawisłość sądownictwa i wstrzymywał ekstradycję Polaka. Rosario wydała werdykt: irlandzki sąd ma prawo oceniać ryzyko dla praworządności i rzetelnego procesu w innym państwie członkowskim, czyli w Polsce.

Duda zatem uwzględnił możliwość bliską pewności, iż Hiszpanka uzna niezgodność pisowskiej ustawy z prawem unijnym i unieważni wybór sędziów. A to z kolei skutkuje tym, że w rankingu praworządności spadniemy na dno.

Gdy władza PiS i dadaistyczna pacynka Duda nie zastosują się do wyroku TSUE, dojdzie do realizacji aforyzmu Stanisława Jerzego Leca. Duda będzie mógł powiedzieć o praworządności w Polsce, do upadku której walnie się przyczynił: „Sięgnąłem dna i usłyszałem pukanie od dołu”.

Duda jak echo, będzie mógł następnie zapytać i odpowiedzieć sobie: – „Kto od dołu puka? Ja, Duda”. Taki z niego aforysta prosto z pogłębionego Leca.

Duda z botów powstał, w bota się obróci

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Andrzej Duda tak marzył, aby zostać prezydentem Polaków, iż zrealizowało mu się choć częściowo to pragnienie. Został prezydentem wszystkich botów. „Gazeta Wyborcza” ujawniła tylko jedną umowę z kampanii sztabu wyborczego Dudy ze spółką tworzącą fałszywa konta w internecie.

Mamy wiedzę o jednym tylko rachunku, dotyczącym krótkiego odcinka czasu. A zatem można powiedzieć, że to wierzchołek góry lodowej. Jak się to ma do moralności chrześcijańskiej? Jak wszyscy wiemy, Duda to katolik na pokaz. Jak widzi sutannę, to pada na kolana i całuje w pierścień. Wartości chrześcijańskie Dudy mają się tak do botów, jak kleru do pedofilii. Gwałt – kleru na dzieciach, Dudy na prawie. Brud – i tyle.

Ktoś powie, że boty nie głosują. Boty jednak sieją propagandę taką, z jaką mieliśmy do czynienia w Czechach. Niedawno w ojczyźnie moich ukochanych pisarzy Hrabala i Kundery poparcie dla Unii Europejskiej było rzędu 70 proc. Po propagandzie antyunijnej spadło do 30 proc. Można mniemać, iż w Polsce z 80 proc. sympatii do UE spadnie po pisowskim obrzydzaniu Brukseli do 40 proc.

Wynajęcie botów jest bezprawne, wbrew kodeksowi wyborczemu. Powinno być zaskarżone. Dzięki temu Duda wygrał. W spółce, która przyjęła zlecenie sztabu Dudy Elchupacabra sp. z o.o., prezesami są byli asystenci Adam Bielana, spin doctora PiS.

Wszystko się domyka. Duda poza tym jedzie do Donalda Trumpa i będzie mógł z nim przybić sztamę. Unia Europejska jest be („wyimaginowana wspólnota”), te same brudne chwyty stosowały ich sztaby w internecie. Trumpa wspomagały rosyjskie boty. Trump weźmie go za swojaka, a jak jeszcze Duda zagada do niego po rosyjsku, to małodiec zostanie nagrodzony niedźwiadkiem.

Możliwe, że Duda nie musi się martwić wynikami wyborów prezydenckich. Mamy pierwsze jaskółki, jak będą wyglądały komisje wyborcze. Dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej” Tomasz Żółciak podaje skład 9-osobowej komisji wyborczej w Redzie – 7 członków to reprezentanci PiS, jedna osoba jest z PSL i jedna wskazana przez komisarza wyborczego.

Przepraszam! Jak w takim wypadku można przegrać! Aż ręka świerzbi, aby zespół wespół dosypać potrzebnych głosów do wygranej kandydata PiS. Przecież nikt nie nakryje, nie wyda – sami swoi. Duda więc może odetchnąć, boty nie będą już potrzebne, aparat partyjny wie, co i jak zrobić, aby „zasłużenie” wygrać!

Partia Jarosława Kaczyńskiego wywołuje coraz powszechniejsze przeświadczenie za granicą, że kraje Europy wschodniej nie nadają się do integracji, solidarności między narodami.

PiS naprawdę nie ma kadr. Wynika to przede wszystkim z podstawowej przyczyny – ktoś posiadający fach, mający pojęcie o jakiejś dyscyplinie i potrafiący kreować, nie będzie się garnął do nieudaczników, do partii specjalnej troski, w której lider musi zakłamywać swoją przeszłość opozycyjną w PRL-u, a bratu dorabiać legendę, bo w rzeczywistości byli postaciami siedmiorzędnymi, których nikt nie zapamiętał.

Nieszczęście dla kraju polega na tym, że ten przypadkowy zbiór polityków powinien zostać marginesem, folklorem politycznym. Nie powinniśmy sobie zaprzątać nimi głowy ani zastanawiać się, dlaczego nieudacznik nazywa innych gorszym sortem, elementem animalnym. Wszak takich z niedostatkiem rozumu można spotkać na każdym kroku, wystarczy wyjść z domu.

Partia bez kadr może promować tylko takie postaci, jak Sabina Zalewska, która chciała zostać Rzecznikiem Praw Dziecka i pewnie by się jej udało, bo przeszła kwalifikacje partyjne, w których trafnie odpowiedziała na pytania ideologicznie, iż życie zaczyna się od poczęcia, in vitro jakoby narusza prawo dziecka do tożsamości, a gender jest brzydkie, bo kler tak twierdzi. Zostałaby ta osoba funkcjonariuszem państwowym, ale traf chciał, że nie potrafi skonstruować myśli własnych i ucieka się do plagiatu, kradnie własność intelektualną. Wykrył to „Tygodnik Powszechny”, a przecież mogło się tak nie stać. I mielibyśmy to, co w PiS jest normą, iż „nikt nam nie powie, że białe jest białe” i Rzecznik Praw Dziecka byłby faktycznym Rzecznikiem Obrony Rodziców przed Dzieckiem.

Inna kabaretowa postać Mariusz Błaszczak modernizuje armię w ten sposób, że tworzy nową dywizję Wojsk Lądowych. Kreowanie znów polega na tym, że jest ono markowane – mianowicie dywizja powstaje z dwóch istniejących brygad i trzeciej nieistniejącej. Generałowie łapią się za głowy, co też ten Szwejk Błaszczak wymyślił, a do tego umieszcza ją w Siedlcach, w miejscu, gdzie łatwo jest ją obejść w tzw. manewrze Paskiewicza, z którym sobie poradził Józef Piłsudski w 1920 roku. Generał Mirosław Różański zwraca uwagę: – „Już dwa razy usiłowaliśmy pod Siedlcami powstrzymać ofensywę ze wschodu – raz w czasie powstania kościuszkowskiego, potem podczas powstania listopadowego. Bez rezultatu”.

Szwejki PiS kompromitują nas na zewnątrz. W walce ze społeczeństwem obywatelskim padła Ludmiła Kozłowska, szefowa Fundacji Otwarty Dialog. Została przez służby podległe Mariuszowi Kamińskiemu (przypominam: zasądzono mu trzy lata odsiadki, ułaskawiony został przez Dudę, ale taka łaska na pstrym koniu jeździ) wydalona z Polski i ze strefy Schengen na podstawie arbitralnej decyzji.

W tym przypadku (ale dotyczy to także Błaszczaka) można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, iż mamy do czynienia ze spełnieniem życzeń Rosji. Działania Kremla w decyzjach PiS są widoczne aż nadto. Niemcy musieli odblokować status persony non grata dla Kozłowskiej, dzięki temu wystąpiła w Bundestagu w najsłynniejszym obecnie t-shircie „KONSTYTUCJA”.

Mamy wiedzę, że Moskwa maczała swoje palce na korzyść PiS w aferze podsłuchowej. Były szef ABW Krzysztof Bondaryk twierdzi nawet, że z taśmami to jeszcze nie koniec. Marek Falenta i jego kelnerzy więcej ich wyprodukowali: – „Polska jest celem pierwszoplanowym dla działań rosyjskich służb specjalnych”. A taśmy: „jeśli są, to będą wykorzystane”.

Więc nie bądźmy zdziwieni, że PiS działa z życzenia Kremla, skłóca nas w Unii Europejskiej i z niej wyprowadza. Najlepsi do tego są Szwejkowie, nieudacznicy, jak wyżej wspomniani i nieukrywający swoich sympatii prorosyjskich tatuś Mateusza Morawieckiego, Kornel.

PiS spełnia coraz powszechniejsze w Europie przeświadczenie, że kraje Europy wschodniej nie nadają się do integracji, solidarności między narodami, nie są w stanie wypełnić minimum standardów demokratycznych. Łatka „chory człowiek Europy” znowu jest aktualna dla Polski pod rządami PiS.

Jak nazwać kogoś i to, czego on się dopuszcza, gdy neguje istnienie Polski we wspólnocie krajów Unii Europejskiej?

Gdy podważa historyczne, wręcz epokowe osiągnięcie pokoleń Polaków, którzy wreszcie stali się członkami najbardziej nowoczesnego przedsięwzięcia społeczno-politycznego w dziejach? Gdy osłabia Polskę na arenie międzynarodowej i przygotowuje PolExit? Czy taki osobnik kwalifikuje się do miana zdrajcy, a jego czyn do zdrady stanu? Prezydent Andrzej Duda we wtorek w Leżajsku Unię Europejską nazwał „wyimaginowaną wspólnotą, z której dla nas niewiele wynika”.

To nie jest żaden lapsus językowy, pypeć retoryczny bądź błąd – to konsekwentne wyprowadzanie Polski z UE, bo do tego zalicza się zniszczenie trójpodziału władzy, demolka Sądu Najwyższego i zapowiedź, iż nie będzie przyjęty do wiadomości wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie sądownictwa, gdy nie spodoba się władzom PiS.

Nie wchodzę w kwalifikacje intelektualne i kondycję psychiczną Dudy, który nie potrafi ocenić sytuacji politycznej tuż po wojnie, oskarżając Wspólnotę Europejską o pozostawienie Polski w 1945 roku na pastwę Stalina. Czyżby i w tym wypadku odezwał się w Dudzie sentyment do przelewania krwi, bo tylko tak mogła skończyć się interwencja Zachodu, doszłoby do III wojny światowej. Duda już raz wykazał się umiłowaniem do krwi rodaków, gdy ogłosił swoje pretensje ws. kompromisu Okrągłego Stołu w 1989 roku, który pozwolił Polsce uzyskać suwerenność, lecz Duda wolałby, aby kompromis utopiono w polskiej krwi.

Krew u Dudy na razie płynie w sentymentalnej retoryce, która go wzburza podczas przemówień. Widać pewne predylekcje prezydenta do napędzania się własnymi słowami, do wkręcania się w coraz wyższe emocje, ale to także praca pijarowa pracowników Kancelarii Prezydenta. Minister prezydencki Krzysztof Szczerski wręcz jak sufler potwierdził, że Duda dobrze powiedział: „to głos słuszny”.

Nie jest usprawiedliwieniem dla Dudy, iż jest marnej kondycji intelektualnej, psychicznie niestabilny, choć słowa Dudy też można odczytywać w kontekście jego wizyty w Białym Domu, do której dojdzie w przyszłym tygodniu. Donald Trump jest na wojennej ścieżce z Unią Europejską, życzy jej upadku, więc Duda może liczyć na to, że nowa ambasador USA Georgette Mosbacher w poczcie dyplomatycznej zareklamuje Dudę, że to równy gość, także walczy z Brukselą. Duda więc może liczyć na to, iż Trump mianuje go dowódcą V kolumny w Unii Europejskiej, z którą już zimną wojnę hybrydową toczy Władimir Putin.

Pointując trochę lżej. Duda ogłosił listę 25 Polaków, którzy w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości zostaną odznaczeni Orderem Orła Białego, wśród nich Maria Skłodowska-Curie i pisarze Reymont, Makuszyński oraz Żeromski. A ja pytam, dlaczego nie dostaną Virtuti Militari, wszak walczyli z Ciemnogrodem, z takimi jego reprezentantami jak Duda?

Duda bawi się w Australii

4 teksty Waldemara Mystkowskiego.

W sile 60 chłopa, nie licząc wszak prezydentowej, poleciała do Australii delegacja prezydencko-rządowa, aby nie nabyć fregat rakietowych Adelaide, a jedynie podpisać list intencyjny, bo już raczej wiadomo, że do zakupu nie dojdzie. Tak zadecydował – jak media relacjonują – premier Mateusz Morawiecki, który nie kiwnie palcem w bucie, gdy mu na to nie pozwoli prezes Jarosław Kaczyński.

Jeszcze wczoraj szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch zarzekał się, że ten 30-letni pływający złom jest OK: „fregaty obronią nas na Bałtyku”, zaś szef kancelarii Andrzeja Dudy Krzysztof Szczerski wycierając pot z czoła zapewniał: „to „polsko-australijsko-amerykańskie porozumienie wojskowe”. Za to nic na ten temat nie mówił minister obrony Mariusz Błaszczak, bo był zajęty lekturą, co też prasa na świecie pisze o nim jako ekspercie od sodomitów.

Prezes Kaczyński mógł dojść do skądinąd słusznych uczuć patriotycznych, po kiego wyrzucać w błoto miliardy na złom australijski, kiedy za darmo jest rdzewiejąca stępka pod prom w Szczecinie.

Do pisowskiego wariatkowa przyzwyczailiśmy się, a nawet jesteśmy na takie newsy gruboskórni, impregnowani, nie wyzwala się w nas już większe oburzenie. Ot, kolejna głupawka rządzących. Australijczycy też mogą podobnie odczuwać, choć negocjacje były długie i wyczerpujące. Ale ambasadę mają przy Nowogrodzkiej, więc z tym klimatem absurdu są aż nadto zaznajomieni.

Prezydent Duda i tak nie miał w planach spotkania na antypodach z kimś ważnym, bodaj tylko z gubernatorem jednego ze stanów. Przynajmniej Agata Kornhauser-Duda będzie mogła zaprezentować kreację koktajlową. Jest problem, czym Duda ze swymi kompanami wypełnią czas, choć w dzień prezydent może poszusować na nartach wodnych. Mogę mu ponadto podpowiedzieć, by wybrał się na koncert Boba Dylana w Sydney, który jeszcze dziś i jutro koncertuje. Rozumiem, że Dylan to nie Doda i zadkiem nie zakręci.

Inny walor antypodów jest jeszcze taki, że na trasie kawalkady Dudy nie pojawią się protestujący z t-shirtami Konstytucja, ani nie będą w nie ubierać pomniki. Choć kto wie. Przy całej niezłomności Dudy można rzec, iż wybrał dobry kierunek rozwoju osobistego: coraz mniej w nim polityka, a więcej celebryty.

„Nie sądzę by weto było ustawką, ale – de facto – Duda już drugi raz pomaga wetem PiS-owi.”

Andrzej Duda w sezonie ogórkowym niektórym podnosi ciśnienie. Generał amerykański Richard J. Hayes przy dekorowaniu Krzyżem Komandorskim musiał wysłuchać nowej wersji ustaleń IPN bądź doradców Dudy. Wg Dudy Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski przybyli do Stanów Zjednoczonych przed ogłoszeniem deklaracji niepodległości, co się nie zgadza z podręcznikami.

Możliwe, że nad nową wersją historii USA już pracują w IPN, dali radę z powstaniem „Solidarności”, w której ważniejszym jest Lech Kaczyński niż Lech Wałęsa, tym bardziej poradzą sobie z historią Jankesów. Ile podskoczyło ciśnienie gen. Hayesowi, nie wiem, bo nie było przy nim nikogo z ciśnieniomierzem, gdy swoje bzdury ex cathedra wygłaszał Duda.

Wszystkim Polakom może podskoczyć ciśnienie, gdy Duda sprowadzi aż 3 wraki z Australii. Nie będą to tupolewy, lecz adelaidy, nie będzie to wrak ze Smoleńska, lecz z antypodów. Jak w tym dowcipie o radiu Erewań: „Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną.”

Wrak to wrak i aż trzy, a nie jeden obiecany. I mówią, że politycy PiS nie wywiązują się z obietnic – wywiązują po trzykroć. Jak św. Piotr, który się trzykrotnie zaparł.

Dudzie podskoczyło ciśnienie, gdy ogłosił weto ustawy dotyczącej ordynacji do Parlamentu Europejskiego. Duda wydziwiał miny na swej twarzy, jakby zrobił na złość choremu Kaczyńskiemu. Ale ta ustawa spełniła swoje zadanie, ustanawiała próg wyborczy na poziomie 16 proc. Czyli postraszyła Rydzyka i Macierewicza by nie myśleli o nowej partii na prawo od PiS. Chory prezes dogadał się z chorym Macierewiczem, że ten zrezygnuje, a w nagrodę przeprowadzi inspekcję Wojska Polskiego, ponadto dostał od Błaszczaka święto Wojsk Obrony Terytorialnej.

Zresztą ordynacja i tak by przepadła, gdyż wyniki wyborcze do Parlamentu Europejskiego nie zostałyby uznane przez Brukselę, ordynacja jest napisana wbrew prawu europejskiemu.

Przy tej okazji wyszło szydło z PiS, iż pracują nad zdecydowanie ważniejszą dla polityki krajowej ordynacją do Sejmu. I tę Duda podpisze, bo jest tylko wtedy odważny, gdy prezes pozwala mu na odwagę. Śmiać się chce, gdy czytam u tzw. dziennikarzy symetrystów, iż weto nie było ustawką. Oto cytat z jednego takich żurnalistów (nie podaję nazwiska, gdyż dialektyka ich jest zawsze tak samo pokrętna): „Nie sądzę by weto było ustawką, ale – de facto – Duda już drugi raz pomaga wetem PiS-owi.” Jeszcze inny dziennikarz orzekł, iż Duda jest szczęśliwy, gdy robi Kaczyńskiemu wbrew.

Jak pogodzić: pomaga i robi wbrew? Nie wiem, ale symetryści potrafią. Duda w ten czas ogórkowy sam w sobie jest newsem. Taki z niego ogórek. Cieszyć się należy, że w walce o prezydenturę nie wygrała z nim kandydatka SLD Magdalena Ogórek, bo jak nazywalibyśmy sezon ogórkowy? Sezon na dudki?

Defilujący rekonstruktorzy nie byli jedynymi, gdyż na honorowej trybunie też stała grupa rekonstrukcyjna… władz PRL, acz zabrakło pierwszego sekretarza

Największa defilada wojskowa po 1989 roku miała do spełnienia w istocie jeden cel – propagandowy. Czy został osiągnięty? W mniemaniu władzy propagującej swoją wielkość – na pewno. Jak reagowała publiczność? Raczej bawiła się w czas wakacji, refleksje pozostawiając na później bądź fachowcom. Właśnie – co z fachowcami? Czy dadzą się oszukać? Albo inaczej postawmy pytanie – czy fachowca można orżnąć?

Kilka twardych danych. W Defiladzie Niepodległości pokazanych zostało 200 wojskowych maszyn, 100 samolotów, a Wisłostradą przemaszerowało około tysiąca żołnierzy i 900 rekonstruktorów. MON ponadto podał informację, iż paradę oglądało 120 tys. osób, znając tę władzę należy zakładać, że podana liczba jest bardzo zawyżona.

Zwraca uwagę duża grupa rekonstruktorów, która nie powinna brać udziału w czymś tak poważnym, lecz nie powinna dziwić, bo jej rolą jest zaciemnianie rzeczywistych problemów. Defilujący rekonstruktorzy nie byli jedynymi, gdyż na honorowej trybunie też stała grupa rekonstrukcyjna… władz PRL, acz zabrakło pierwszego sekretarza, prezesa. Przepowiadałem, że może jak Breżniew, prezes Kaczyński zechce pomachać rączką do publiki, lecz jego stan zdrowia nie pozwolił na tę rekonstrukcję.

Obserwujący defiladę attaché wojskowi znają się na uzbrojeniu, więc część sprzętu musiała wzbudzić uśmiechy politowania, gdyż niektóre wyposażenia wojska polskiego nadaje się tylko do muzeum bądź do sprzedaży krajom Trzeciego Świata, co zresztą zamierzał uczynić poprzedni rząd.

Fachowcy przede wszystkim nie zobaczyli żadnego nowego sprzętu, który podnosiłby zdolności obronne kraju. Tak naprawdę Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak rozbrajali i rozbrajają polską armię, czyniąc ją coraz bardziej bezsilną. A prezydent Andrzej Duda nie potrafi się temu przeciwstawić, jest bezwolny.

Jedyny zaprezentowany nowy sprzęt na defiladzie to samoloty dla VIP-ów. Czy w ten sposób władza chce powiedzieć – trawestując Jerzego Urbana – my się obronimy. Zamontują działka na pokładzie gulfstreama, czy boeinga, wezmą słuszny kurs ucieczki na Zaleszczyki – którymi dzisiaj może być Budapeszt Viktora Orbana, a ten i tak ich wyda, gdy agresorem okaże się Putin, bo kto inny.

Ta defilada wojskowa jest proweniencji wschodniej, bizantyjskiej. Lecz do moskiewskich defilad ma się nijak, bo pod Kremlem zawsze jest prezentowany nowy sprzęt, a wśród publiki odbywa się parada szpiegów, którzy zlatują się do Moskwy z całego świata, aby zobaczyć, co Kreml chowa pod plandekami.

Na Wisłostradzie oglądaliśmy defiladę rozbrojonej armii, a głównym rekonstruktorem był Mariusz Błaszczak, który w związku z nową ksywką Sodomita jest bohaterem rodem z commedii dell’arte. O defiladzie nie napiszą na świecie, ale o sodomicie owszem.

W przeddzień Święta Wojska Polskiego Komisja Europejska przeszła do kolejnego postępowania przeciwko naruszeniu praworządności przez Polskę. Władze PiS dostały miesiąc na podjęcie „niezbędnych środków w celu zastosowania się do uzasadnionej opinii”. A ta opinia brzmi w komunikacie KE: – „Komisja Europejska podtrzymuje stanowisko, że polska ustawa o Sądzie Najwyższym jest niezgodna z prawem UE, ponieważ podważa zasadę niezawisłości sędziowskiej, w tym nieusuwalność sędziów, a tym samym Polska nie wypełnia swoich zobowiązań wynikających z art. 19 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej w związku z artykułem 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej”. Po stronie PiS cisza, są zajęci oswajaniem się z kompromitacją, której nam Polakom przysparzają i bałaganem codziennie przez nich powiększanym.

Mariusz Błaszczak przebił się na czołówki najznamienitszych dzienników i portali. „Washington Post” zauważa, iż Błaszczak, nazywając sodomitami uczestników Parady Równości w Poznaniu, używa mowy nienawiści: – „Narażenie na mowę nienawiści płynącą od rządzących jest katastrofą: czyni nienawiść normatywną”.

Do normy wyzwisk się przyzwyczailiśmy, choć nie jesteśmy psychicznymi masochistami. Inni nie mogą pojąć plugastwa, które jest normą w ustach Błaszczaka, Brudzińskiego czy też Kaczyńskiego. Nie wspominając o pomniejszych, ci są bowiem echem tuzów partyjnych, jak Pawłowicz, Czarnecki czy Tarczyński.

Defilada w rocznicę zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej 1920 roku będzie największą tego typu imprezą po 1989 roku, ale faktycznie najsmutniejszą. Potrzebna jest do celebry pisowskich politycznych Szwejków, którym „polityka narodowej dumy służy wyłączeniu racjonalnego myślenia, a odgłos paradnego kroku i grzechot gąsienic mają zagłuszyć rzeczywistość po trzech latach rządów PiS” (Paweł Wroński).

Przez 3 lata rządów jedyny nowy sprzęt do obrony ojczyzny to zakup samolotów Gulfstream i Boeing – dla VIP-ów. Mizeria jest taka, iż nie starcza na buty dla żołnierzy, a z magazynów wyciągnięto stare stalowe hełmy.

No, ale nie dziwmy się, państwowy gigant Polska Grupa Zbrojeniowa znalazła się w trudnej sytuacji z powodu gwałtownego wzrostu zatrudnienia, bo wśród nowych menedżerów są krewni i znajomi polityków PiS. Na pensje przeznaczono 1,08 mld złotych, czyli o ponad 120 mln złotych więcej niż rok wcześniej. Dojenie w spółkach państwowych idzie na całego.

Bizantyjska defilada w dniu Święta Wojska Polskiego nie przysłoni prawdziwego obrazu polskiej armii. Nie ma śmigłowców dla wojska, flota nie istnieje, a obronny holding PZG jest na skraju upadku. Błaszczak zajmuje się sodomitami, nie mając pojęcia, co to słowo znaczy. Na powrót zaś szykuje się Antoni Macierewicz, bodaj największy szkodnik w historii polskiej obronności, który może zechcieć Wojsko Polskie w całości posłać do demobilu, aby jego miejsce zajęły osławione Wojska Obrony Terytorialnej, które mogą być li tylko mięsem armatnim w razie wojny hybrydowej.

Podczas defilady zobaczymy hybrydowe możliwości polskiej obronności, nienowoczesną armię Szwejków, którzy z zazdrością będą patrzeć na nowe samoloty VIP-ów.

Macierewicz, Błaszczak, Rokita i faszyzm

3 razy Waldemar Mystkowski.

Tematy w polityce są iście ogórkowe. Tygodnik „Wprost” kontynuuje wątek węża boa, który nie spłynął Wisłą do Bałtyku i nie rozmienił się na drobne – w sinice, ale przeistoczył się w Antoniego Macierewicza. Były minister obrony zdusił modernizację Wojska Polskiego, generałów fachowców wysłał na trawkę i emeryturę, a oficerowie NATO i Jankesi nie chcieli widzieć jego podejrzanej fizjonomii wśród siebie. Jednak chory Jarosław Kaczyński wysłuchał go przy łóżku. Czy Macierewicz groził, że mu powyrywa wenflony ze spływającymi lekarstwami do organizmu, nie wiemy. W każdym razie „Wprost” donosi, że prezes zlecił Macierewiczowi specjalne zadanie: ma on dokonać kompleksowej oceny obecnego stanu polskiej armii.

Czyli armia jakoś przeżyła, więc mamy sequel „Boa 2”. Będzie dalszy ciąg duszenia polskiej zdolności obronnej. Nie jestem przekonany do tego, aby Tomasz Piątek miał pisać drugą część „Macierewicza i jego tajemnic”, bo jeszcze bardziej aktualne są wnioski, które nieodparcie nasuwają się po lekturze – gdy mówisz „Macierewicz” i myślisz… Co myślimy? Tak, o najgorszym. O Targowicy.

Orzeł intelektu Mariusz Błaszczak w te upały wzbił się „na wyżyny” i stwierdził, iż Marsz Równości w Poznaniu był „paradą sodomitów, którzy próbują narzucić swoją interpretację praw i obowiązków obywatelskich na innych”. Nie ma w tym stwierdzeniu ładu i składu, ale tak z takimi pożal się boże orłami bywa, iż wzbija się do góry i okazuje się nielotem, bo wyrżnął łbem o byle przeszkodę. Na szczęście Safona, Heraklit, Archimedes, Platon czy Sokrates – że zacznę od starożytnych Greków – nie byli Błaszczakami i wszelkie przeszkody intelektualne zamieniali w pył.

Innym nielotem politycznym okazał się Jan Rokita, który wysłał zbyt szybko Nelli Rokitę do PiS, aby zaszkodziła Platformie i Donaldowi Tuskowi. Nelli zaszkodziła raczej nazwisku Rokity, które stało się synonimem głupawki. Czy nie mógł Rokita poczekać do dzisiaj i wysłać Nelli do PiS? Z Markiem Suskim utworzyliby polityczną parę, jak Beata Mazurek z Ryszardem Terleckim.

Wobec tego, że Rokita się pospieszył, pozostała mu rola Suskiego. Jan upodobnił się do Nelli, tak to bywa w małżeństwach, a nawet w kontaktach ze zwierzętami, gdy właściciel buldoga upodabnia się do psa. Otóż Rokita bystry jak Suski rzecze o Tusku w rozmowie z dziennikarzem „Wprost”, że „Tusk zawsze swojej partii nie cierpiał”, czyli Platformy. Rokicie raczej nie zaszkodziły upały. Uszczerbek na umyśle dopadł go dużo wcześniej, gdy markę Rokita reprezentowała Nelli i wówczas umysłowo do niej się upodobnił.

I jeszcze jeden michałek z gumna PiS, która to partia nie zważa na porę roku i podrzuca soczyste dowody swej pokraczności. Były sekretarz KC PZPR Marek Król, który aktualnie ma się całkiem dobrze na garnuszku PiS, w pisowskim radiu rzekł, iż „dla zdrowia przyszłych pokoleń trzeba przeprowadzić redukcję tych, którzy profitowali w PRL…”. Jakoś szybko zapomniał, że zasiadał w… KC PZPR, więc niech zacznie od zredukowania samego siebie.

Tematy w polityce są iście ogórkowe. Tygodnik „Wprost” kontynuuje wątek węża boa, który nie spłynął Wisłą do Bałtyku i nie rozmienił się na drobne – w sinice, ale przeistoczył się w Antoniego Macierewicza. Były minister obrony zdusił modernizację Wojska Polskiego, generałów fachowców wysłał na trawkę i emeryturę, a oficerowie NATO i Jankesi nie chcieli widzieć jego podejrzanej fizjonomii wśród siebie. Jednak chory Jarosław Kaczyński wysłuchał go przy łóżku. Czy Macierewicz groził, że mu powyrywa wenflony ze spływającymi lekarstwami do organizmu, nie wiemy. W każdym razie „Wprost” donosi, że prezes zlecił Macierewiczowi specjalne zadanie: ma on dokonać kompleksowej oceny obecnego stanu polskiej armii.

Czyli armia jakoś przeżyła, więc mamy sequel „Boa 2”. Będzie dalszy ciąg duszenia polskiej zdolności obronnej. Nie jestem przekonany do tego, aby Tomasz Piątek miał pisać drugą część „Macierewicza i jego tajemnic”, bo jeszcze bardziej aktualne są wnioski, które nieodparcie nasuwają się po lekturze – gdy mówisz „Macierewicz” i myślisz… Co myślimy? Tak, o najgorszym. O Targowicy.

Orzeł intelektu Mariusz Błaszczak w te upały wzbił się „na wyżyny” i stwierdził, iż Marsz Równości w Poznaniu był „paradą sodomitów, którzy próbują narzucić swoją interpretację praw i obowiązków obywatelskich na innych”. Nie ma w tym stwierdzeniu ładu i składu, ale tak z takimi pożal się boże orłami bywa, iż wzbija się do góry i okazuje się nielotem, bo wyrżnął łbem o byle przeszkodę. Na szczęście Safona, Heraklit, Archimedes, Platon czy Sokrates – że zacznę od starożytnych Greków – nie byli Błaszczakami i wszelkie przeszkody intelektualne zamieniali w pył.

Innym nielotem politycznym okazał się Jan Rokita, który wysłał zbyt szybko Nelli Rokitę do PiS, aby zaszkodziła Platformie i Donaldowi Tuskowi. Nelli zaszkodziła raczej nazwisku Rokity, które stało się synonimem głupawki. Czy nie mógł Rokita poczekać do dzisiaj i wysłać Nelli do PiS? Z Markiem Suskim utworzyliby polityczną parę, jak Beata Mazurek z Ryszardem Terleckim.

Wobec tego, że Rokita się pospieszył, pozostała mu rola Suskiego. Jan upodobnił się do Nelli, tak to bywa w małżeństwach, a nawet w kontaktach ze zwierzętami, gdy właściciel buldoga upodabnia się do psa. Otóż Rokita bystry jak Suski rzecze o Tusku w rozmowie z dziennikarzem „Wprost”, że „Tusk zawsze swojej partii nie cierpiał”, czyli Platformy. Rokicie raczej nie zaszkodziły upały. Uszczerbek na umyśle dopadł go dużo wcześniej, gdy markę Rokita reprezentowała Nelli i wówczas umysłowo do niej się upodobnił.

I jeszcze jeden michałek z gumna PiS, która to partia nie zważa na porę roku i podrzuca soczyste dowody swej pokraczności. Były sekretarz KC PZPR Marek Król, który aktualnie ma się całkiem dobrze na garnuszku PiS, w pisowskim radiu rzekł, iż „dla zdrowia przyszłych pokoleń trzeba przeprowadzić redukcję tych, którzy profitowali w PRL…”. Jakoś szybko zapomniał, że zasiadał w… KC PZPR, więc niech zacznie od zredukowania samego siebie.

Niemiecki periodyk „Osteuropa” należy do tych renomowanych publikacji politologicznych, które wyznaczają spojrzenie elit politycznych Europy na nasz region, pismo wychodzi od czasu Republiki Weimarskiej, od 1925 roku. Najnowszy numer – istna przeszło 500-stronicowa cegła – zajmuje się dwoma państwami UE – Polską i Węgrami. Pisze w nim 33 autorów, w tym taka znamienita postać nauki, jak prof. Anna Wolff-Powęska, była szefowa Instytutu Zachodniego w Poznaniu.

Zawarta w periodyku ocena pisowskiej Polski nie zaskakuje nas, ale ciągle i wciąż uświadamia, jakie szkody cywilizacyjne ponosimy wskutek rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. I tak prezes rządzącej partii jest postrzegany jako ten, który faktycznie nieliberalnie – autokratycznie – rządzi w naszym kraju, a jest opisywany jako „charyzmatyczny przywódca bez charyzmy”. Co zresztą mnie nie dziwi, gdyż Kaczyński jest charyzmatyczny dla pisowskich elit zorientowanych grabieżco w stosunku do budżetu i dobra wspólnego.

Prezes PiS dla swoich jest raczej odnośnikiem ich interesowności, a nie charyzmy. Zaś dla nas sytuujących się w opozycji do jego niedemokratycznych ciągot, pozostanie już na zawsze osobą odstręczającą, która działa na szkodę państwa i społeczeństwa. Autorzy „Osteuropy” twierdzą, że Polska i Węgry dzisiaj nie uzyskałyby członkostwa Unii Europejskiej, gdyż nie spełniają kryteriów kopenhaskich (kryteria te w największym skrócie: instytucje gwarantujące stabilność demokracji, rządy prawa, poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości).

Jeżeli dzisiaj nie spełniamy kryteriów członkowskich, wobec tego zasadne jest pytanie, jaka czeka przyszłość Polskę rządzoną przez PiS w Unii Europejskiej? Raczej ta przyszłość sytuuje nas poza Unią, a w dalszej perspektywie w ramionach Kremla, które dla naszej suwerenności będą mniej więcej takie, jak uścisk niedźwiedzia (przeżyją tylko ci z przetrąconym kręgosłupem). To raczej nie przeszkadza Węgrom Orbana, bo wydaje się, że taka już zapadła decyzja w kraju nad Balatonem, a czy na to wyrażą zgodę Polacy? Śmiem twierdzić – ze względu na naszą przetrąconą historię – iż nie będzie zgody Polaków na kuratelę Moskwy.

Autorzy niemieckiego periodyku zauważają, iż władze PiS postrzegają jako wrogów nie tylko instytucje UE i Niemców, ale wrogami jest ta większa część obywateli, która wyznaje wartości otwartego społeczeństwa i liberalnego państwa konstytucyjnego.

Wspomniana historyk Wolff-Powęska pisze, że sytuacja Polski jest podobna do weimarskich Niemiec lat 30-tych ubiegłego stulecia, których rewolucyjny konserwatyzm spowodował to, iż tolerowani przez nich faszyści przejęli władzę. Gdy widzimy jak dzisiaj u nas dowartościowane są faszystowskie marsze w pisowskiej retoryce, jak odpowiedzialny za policję minister Brudziński niczego złego nie postrzega w marszach ONR, zaś funkcjonariuszy nasyła na tych, którzy propagują Konstytucję, to możemy rzec, iż PiS jest akuszerem faszyzmu. Brunatno przedstawia się nasza przyszłość.

Państwo policyjne. Oficjalnie PiS będzie śledziło opozycję

Jak PiS będzie zwalczało opozycję?

Będzie ją „ochraniało”.

Inwigilowało.

Czysty Bareja.

Macierewicz ma już prywatne wojsko. Błaszczak – ten koleś, który obudził się po 30 latach i ogłosił, że tydzień temu upadła komuna – dostanie prywatną policję do śledzenia opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej.

Państwo policyjne.

Pisze o tym dziennikarka „Polityki” Ewa Siedlecka.

Na biurku prezydenta Andrzeja Dudy czeka na podpisanie ustawa, dzięki której – bez zgody sądu – specjalnie do tego utworzona Służba Ochrony Państwa będzie mogła inwigilować opozycję – parlamentarną i pozaparlamentarną.

SOP będzie prywatną służbą ministra spraw wewnętrznych, wyłączoną spod nadzoru koordynatora służb specjalnych, a więc premiera. Ma swoje prywatne wojsko (obrona cywilna) minister Antoni Macierewicz, będzie miał swoje i minister Mariusz Błaszczak. Z tym że wojsko Błaszczaka podlegać będzie kontroli prezesa PiS.

Ustawa może być reakcją na ujawnienie latem tego roku faktu śledzenia przez służby specjalne Obywateli RP i ówczesnego szefa Nowoczesnej Ryszarda Petru. Krytykowano wtedy służby za nadużycie władzy. To teraz nadużycia nie będzie: Służba Ochrony Państwa może opozycję inwigilować legalnie. I to nie tylko – jak ujawniono latem – „chodząc” za konkretnymi osobami, ale też stosując wszelkie inne techniki operacyjne, włącznie z inwigilacją telefonów i korespondencji, także elektronicznej. Nie mówiąc o śledzeniu poruszania się i ustalaniu sieci kontaktów za pomocą „billingowania”, co służby robią już od lat, sięgając, bez konieczności uzyskania zgody sądu, po dane od operatorów teleinformatycznych. I werbowaniu agentów.

(…)

Jest też w ustawie o SOP ubezwłasnowolnienie „ochranianego”, które można wykorzystać przeciwko opozycji. Z ochrony SOP można zrezygnować. Ale tylko z ochrony „fizycznej”, czyli chodzenia za osobą i zasłaniania jej – w razie potrzeby – własną piersią. Ale nie można zrezygnować z ochrony polegającej na inwigilacji, jeśli jej celem jest „pozyskanie informacji dotyczących bezpośrednich zagrożeń względem osób objętych ochroną”. Na przykład taka Kinga Kamińska, Obywatelka RP, która razem z czternastoma innymi paniami usiadła w środku Marszu Niepodległości, a wcześniej wielokrotnie protestowała przeciw demonstracjom „narodowców”, idącym pod nienawistnymi, ksenofobicznymi hasłami. Otóż jest ona stale zagrożona i atakowana, także fizycznie i poza demonstracjami. I to może być doskonałe uzasadnienie dla utrzymania wobec niej „ochrony” operacyjnej. Zresztą inni Obywatele RP, a także aktywiści KOD, działaczki Czarnego Protestu itd. stale otrzymują groźby i bywają atakowani fizycznie. Powodów do „ochrony” nie zabraknie.

Do tego SOP będzie mógł paraliżować komunikację telefoniczną czy internetową np. podczas obywatelskich protestów. Art. art. 39 stanowi: „Komendant SOP (…) może zarządzić zastosowanie urządzeń uniemożliwiających telekomunikację na określonym obszarze przez czas niezbędny do wykonywania czynności przez SOP”.

Ale z drugiej strony, nie ma co narzekać. W PRL opozycję zwalczano, w Polsce PiS będzie się ją „ochraniać”.

Macierewicz jest psychiczny. A Błaszczak to lepszy?

Prawicowa blogerka uważa Macierewicza za psychicznego.

A Błaszczak to lepszy od Macierewicza?

Czy polityk może być pieskiem?

Może! Błaszczak! O czym pisze Joanna Szczepkowska.

PiS będzie odpowiedzialny za przekroczenie cienkiej czerwonej linii, która lada moment zostanie przekroczona

Cienka czerwona linia niedługo zostanie przekroczona, tzn. pojele się krew.

PiS szczuje, toleruje faszystów z ONR – jak w Katowicach, gdzie wystąpili z wizerunkami europosłów PO na szubienicy, jest to pdżeganie do mordu – biedni ciemni ludzie (ten sławetny elektorat PiS) czują, że mogą bezkarnie bić, a potem już mordować.

To tacy dopuścili się mordu w Jedwabnem.

W tramwaju w Warszawie został pobity 66-letni mężczyzna. Zaatakowany słownie i fizycznie przez współpasażerów. Bo czytał „Gazetę Wyborczą”. Komuś się nie spodobało. Reszta dołączyła. Uderzony łokciem, targany za włosy, kazano mu zdjąć okulary. Coraz więcej nienawiści w państwie rządzonym przez PiS.

Prezes od „kanalii i mord zdradziecki” będzie miał krew na rękach.

Oto jeden z piesków prezesa.

Błaszczak choć jest intelektualnym mamrotem, to jest przede wszystkim szczujem. To wiemy w kraju, widzi to cały świat.

Dziennik nr 1 na globie pisze o rodzącym się faszyźmie w Polsce, za który odpowiedzialny jest rząd PiS.

„Pictures of six Polish politicians were strung from a makeshift gallows in a public square in the southern city of Katowice.”(>>>)

„Zdjęcia sześciu polskich polityków były zaczepione na prowizorycznej szubienicy na publicznym placu na południu w mieście Katowice.”