Szydło, 15.02.2017

 

 

 

, 15 LUTEGO 2017

Kaczyński na morzu ideologicznych złudzeń. Czyli polityka europejska PiS

kaczynski-na-morzu

Unia ma być słaba, by się nie wtrącała, ale ma być silna, najlepiej z bronią atomową, by Polskę obroniła. Nikt takich „pomysłów” PiS nie słucha. Polska jest osamotniona, możliwości oddziaływania nikłe, toteż nie chcąc otwierać nowych frontów walki, na forum UE premier Szydło i ministrowie zgadzają się niemal na wszystko

Politykę zagraniczną PiS cechuje chaos i kreatywna zmienność – przestają mieć znaczenia niedawno wypowiadane tezy, silne tylko mocą przekonań ich autorów. Szczególnie Jarosława Kaczyńskiego.

Jeden choćby ważny przykład: zniknął postulat rozmieszczenia stałych baz amerykańskich czy NATO-owskich. Kaczyński nagle zgłasza potrzebę … wejścia Polski do atomowego systemu bezpieczeństwa poprzez rozmieszczenie u nas broni jądrowej [w wywiadach dla „DoRzeczy”, „Gazety Polskiej” i dla niemieckiego FAZ].

Stałym punktem odniesienia pozostają więc wizje Jarosława Kaczyńskiego. Wizje kompletnie nie przystające do rzeczywistości. Jak np. oczekiwanie, że z jednej strony Unia Europejska sprowadzi się tylko do wspólnego rynku ze słabą Komisją Europejską i silnymi państwami narodowymi, a z drugiej będzie mocarstwem światowym z silnym, wieloletnim prezydentem i własną armią uzbrojoną w broń atomową… Do tego postuluje potrzebę zmiany traktatu unijnego.

Exposé ministra sprawa zagranicznych w Sejmie 9 lutego sugerowało, że min. Witold Waszczykowski przeprosił się z rzeczywistością.

Wielka Brytania nie zasłużyła już na miano najbliższego sojusznika, a pogłębianie integracji regionalnej jako źródła umocnienia polskich wpływów w Europie zostało potraktowane niemal zdawkowo, bez wcześniejszej pasji. Węgry Orbana, najbliższy sojusznik ideologiczny PiS, nie zostały w ogóle wspomniane.

Niemcy nie są już zaledwie głównym partnerem handlowym (jak w exposé z 2016 r.), ale są „naszym głównym partnerem w Unii Europejskiej, priorytetowym partnerem gospodarczym i ważnym sojusznikiem w ramach NATO”.


Przeczytaj też:

Koncert pobożnych życzeń Waszczykowskiego. Nie wiemy nawet, co sprawdzać

SZYMON GRELA  9 LUTEGO 2017


Niby-realizm osamotnionej Polski

Można by wyrażać zadowolenie z tego nowo nabytego niby-realizmu, gdyby nie świadomość, że PiS-owska polityka zagraniczna w ciągu zaledwie roku wyrządziła ogromne szkody: w Europie przeważa brak zaufania do Polski, toteż nie widzi się w nas partnera do omawiania najważniejszych problemów przyszłości UE.

Nie tylko ze względu na atak PiS-u na Trybunał Konstytucyjny, stan sędziowski, media niegdyś publiczne, organizacje pozarządowe itp. Również ze względu na głoszoną politykę europejską.

Głoszoną, choć nie realizowaną: bo nie ma armat, nie ma sojuszników, także w regionie, gdzie jedynie sprzeciw wobec do projektu alokacji uchodźców skleja Grupę Wyszehradzką.

Polska jest osamotniona, możliwości oddziaływania naszej dyplomacji nikłe, toteż mimo buńczucznych deklaracji, nie chcąc zapewne otwierać nowych frontów walki, na forum UE premier Szydło i ministrowie zgadzają się niemal na wszystko.

Wyjątkiem zdaje się problem płacy i warunków pracy tzw. „pracowników delegowanych”, co uderza w firmy wysyłające do innych państw UE polskich kierowców i budowlańców, oraz niepewna przyszłość Unii Energetycznej w świetle budowy przez Rosję i Niemcy z udziałem kilku koncernów zachodnioeuropejskich gazociągu Nord Stream 2.

Uporanie się z tymi ważnymi dla Polski kwestiami wymaga sojuszników …

Podczas rutynowych podróży zagranicznych prezydent, premier czy ministrowie prezentują swoje projekty, po czym spotykają się z kurtuazyjną i pozbawioną następstw reakcją, że jest to bardzo interesujące. A ponadto muszą nasłuchać się upomnień co do polityki wewnętrznej, jak np. podczas wizyty prezydenta Dudy w Szwecji w grudniu 2016 r.

Premier Stefan Loefven oświadczył:

„Bliscy przyjaciele mogą ze sobą rozmawiać bez niedomówień i rząd szwedzki uważnie przygląda się dialogowi, jaki Polska prowadzi z UE w ramach procedury kontroli przestrzegania zasad państwa prawa. …
Ogromnie ważne jest, aby wszystkie państwa członkowskie stały na straży wartości, które niosą ze sobą demokracja, konstytucja i praworządność, ponieważ to one stanowią fundament praw człowieka i wzajemnego zaufania oraz naszej współpracy”.

Już po wizycie prezydenta Dudy premier Szwecji poparł publicznie wymierzoną w rząd PiS procedurę kontroli przestrzegania zasad państwa prawa.


Przeczytaj też:

Przygotujcie się na nową Europę. Wiatr wieje dzisiaj w przeciwną stronę

PIOTR BURAS  6 LUTEGO 2017


Nikt nie chce zmiany traktatu

Nie ma choćby jednego państwa, które deklaruje wsparcie dla propozycji zmiany traktatu UE. Wszyscy zdają sobie bowiem doskonale sprawę, że nie w zmianach traktatowych należy poszukiwać drogi do uporania się Unii Europejskiej z jej problemami.

Traktat Lizboński jest bowiem wystarczająco elastyczny, by móc przeprowadzić niemal każde rozwiązanie – gospodarcze, finansowe, w zakresie ochrony granic zewnętrznych czy wspólnej obrony.

Problemem nie jest traktat, lecz problemy wewnętrzne w poszczególnych państwach członkowskich, a tych nie rozwiąże się na poziomie unijnym, takie jak dynamika rozwoju gospodarczego czy wysokie bezrobocie, szczególnie wśród młodzieży na południu Europy, co jest prawdziwą beczką prochu.

Unia Europejska jest w niewielkim stopniu źródłem kryzysów Europy, niemniej może paść ofiarą braku atrakcyjnej oferty politycznej partii środka, gdy ich pragmatyczne propozycje przegrywają z równie radykalnymi, co prostymi, nacechowanymi nacjonalizmem receptami.

Problemem są europejskie centrolewicowe i centroprawicowe partie, które nie są w stanie skutecznie przeciwstawić się bliskim PiS-owi ideowo populistyczno-prawicowym ugrupowaniom, które posługują się atrakcyjnymi hasłami wymierzonymi w uchodźców/imigrantów i w Unię Europejską. Głoszą takie same suwerenistyczne slogany, którymi posługuje się PiS, no, z wyjątkiem sympatii do Rosji Putina…

Europejczycy z jednej strony boją się przyszłości, a z drugiej są znużeni (znudzeni?) własnymi politykami oraz niezmiennością prowadzonej przez nich od dekad polityki.

Z tego też powodu nasi partnerzy odrzucają propozycje zmian traktatowych – wymagałyby bowiem przeprowadzenia w co najmniej kilku państwach referendów, które stałyby się plebiscytami nie za lub przeciw UE, lecz za lub przeciw rządom w poszczególnych krajach członkowskich.

Unia Europejska by tylko na tym straciła. Za przykład mogą posłużyć kolejne referenda w Irlandii, a w roku ubiegłym w Holandii nad ratyfikacją Umowy Stowarzyszeniowej z Ukrainą.

Propozycję zmian traktatowych w UE odrzuciła więc także kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas niedawnego pobytu w Warszawie.


Przeczytaj też:

„USA sprzedały Polskę”. Historia dyplomacji posła Czarneckiego

EUGENIUSZ SMOLAR  31 LIPCA 2016


Wydawać by się mogło, że jeśli nie PiS-ideolodzy i propagandyści, to dyplomaci winni wyciągnąć z tego wnioski, i skupić się na tym, co rzeczywiście jest obecnie najważniejsze.

Można by tego oczekiwać od kompetentnego wiceministra spraw zagranicznych Konrada Szymańskiego, który jednak powtarza za Jarosławem Kaczyńskim, że zmiana traktatów i zwiększenie roli parlamentów narodowych zwiększy zaufanie obywateli do UE: „Nie wykluczamy, iż na fundamencie czterech swobód trzeba będzie zbudować nową Unię w oparciu o nowy traktat europejski”.

Ideologiczna fikcja

Tajemnicą Kaczyńskiego, Waszczykowskiego i Szymańskiego pozostaje, jak połączyć deklarowane wzmocnienie UE z silnym, wieloletnim prezydentem, własną armią i bronią jądrową, z rosnącą rolą parlamentów narodowych, co w sposób oczywisty będzie wzmagać partykularyzmy.

Szymański utrzymuje, że „te zmiany przywrócą krajom członkowskim, parlamentom tych krajów, ale też obywatelom poczucie wpływu na proces integracji”.  Jest to ideologiczna fikcja, mająca na celu sprowadzenie UE do wymiaru wyłącznie gospodarczego (Waszczykowski niegdyś wręcz mówił o powrocie do EWG sprzed dekad), z osłabionym centrum decyzyjnym, do Unii odartej z narzędzi negocjowania sprzecznych interesów państw członkowskich.

Jest to recepta na osłabienie, a nie na wzmocnienie UE.

Nie mówiąc już o tym, że w Polsce instytucje unijne cieszą się większym zaufaniem obywateli niż instytucje polskie. (Zaufanie społeczne, CBOS, luty 2016, s. 14.)

Ponad połowa Polaków (53 proc.) ma zaufanie do UE, a tylko 38 proc. do polskiego rządu i 30 proc. do Sejmu i Senatu.

Trafiony – zatopiony.

 

OKO.press

Niemiecka TV prześwietla Cezarego Gmyza. Jest o trotylu, tupolewie i o dziadku w Wehrmachcie

 15.02.2017
Krytycy nazywają go żołnierzem rządu Kaczyńskiego. On uważa się za ambasadora interesów Polski w Niemczech – tak opisuje Cezarego Gmyza brandenburska telewizja RBB. – Zadaniem korespondenta jest przedstawienie punktu widzenia społeczeństwa, mediów i polityków w kraju, w którym mieszka – komentuje medioznawca, dr Tomasz Płudowski.

„Chcieliśmy zrozumieć, jak nowy korespondent polskiej telewizji pojmuje swoje zadanie w Niemczech jako dziennikarz” – zaczyna swój materiał niemiecka telewizja RBB. To nadawca oglądany w landzie Brandenburgia i w stolicy – Berlinie, będący częścią potężnego koncernu medialnego ARD.

Cezary Gmyz, bo o nim mowa, kładzie w rozmowie z RBB nacisk na status Polaków w Niemczech. Podkreśla, że „byłby zadowolony”, gdyby udało się przywrócić stan sprzed wojny – czyli by Polacy odzyskali status mniejszości narodowej. Gmyz stwierdza też, że „w kręgach konserwatywnych”, których on sam jest reprezentantem, kanclerz Niemiec Angela Merkel jest oceniana krytycznie, natomiast on sam, obserwując jej politykę z Berlina, jest „pod wrażeniem”. Wskazuje także na niejasne źródła wsparcia kontrowersyjnej prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec i jej prorosyjskie sympatie.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel (fot. Markus Schreiber/AP)Kanclerz Niemiec Angela Merkel (fot. Markus Schreiber/AP)

Niemiecka telewizja przypomina, jak Gmyz zarzucał na Twitterze swojemu poprzednikowi – Marcinowi Antosiewiczowi – rzekome „przyjmowanie perspektywy niemieckiej zamiast polskiej” i dodaje, że korespondent polskiej TV „zamierza przekazywać informacje z konsekwentnie polskiego punktu widzenia”. Krytycy nazywają go żołnierzem rządu Kaczyńskiego. On uważa się za ambasadora interesów Polski w Niemczech” – komentuje stacja.

– Korespondent może być uznany za „ambasadora” w takim rozumieniu, jak każdy Polak za granicą jest ambasadorem kultury polskiej. Powinien dobrze reprezentować swój kraj. Natomiast w sensie zawodowym jego obowiązkiem jest przedstawianie niemieckiego punktu widzenia widzom w Polsce. Bycie jak najbardziej obiektywnym, pokazywanie i tłumaczenie, co myślą Niemcy, jeden do jednego, bezstronnie – mówi dr. Tomasz Płudowski, medioznawca, dr socjologii polityki i kultury.

– Oczywiście media zawsze mają jakąś linię – czy to liberalną, czy konserwatywną. Akurat Alternatywa dla Niemiec rzeczywiście nie ma dobrej opinii, jednak korespondent nie jest od opinii i ocen, a od rzetelnego relacjonowania tego, co myślą ludzie w kraju, w którym jest – dodaje dr Płudowski. I podsumowuje:

– Jeżeli [Cezary Gmyz] przedstawia siebie i wskazuje środowisko, z którego pochodzi, to jest to uczciwe.  Ale raczej nietypowe jak na zachodnie standardy dziennikarstwa – dodaje.

Cezary Gmyz (fot. Przemek Wierzchowski/AG)Cezary Gmyz (fot. Przemek Wierzchowski/AG)

Niemcy przypominają trotyl na wraku tupolewa

Dziennikarze RBB przypominają też najbardziej znany artykuł Cezarego Gmyza – o rzekomym odnalezieniu śladów trotylu na wraku prezydenckiego Tu-154 M. Przypomnijmy, Gmyz musiał odejść z „Rzeczpospolitej” po publikacji tekstu, w którym dowodził, że na szczątkach rozbitej w Smoleńsku maszyny, która przewoziła śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, są ślady materiałów wybuchowych – trotylu i nitrogliceryny. Jeszcze tego samego dnia gazeta wydała oświadczenie ze zdaniem: „Nie można jednoznacznie stwierdzić obecności trotylu i nitrogliceryny”. W czerwcu 2013 r. prokuratura wojskowa oświadczyła, że według przeprowadzonych badań na wraku nie było pozostałości materiałów wybuchowych ani efektów ich degradacji. Nie było też śladów materiałów, których można by użyć do budowy np. bomby termobarycznej. W wyniku publikacji pracę stracił nie tylko  Gmyz, ale również ówczesny naczelny „Rzeczpospolitej” Tomasz Wróblewski. Sam Gmyz nigdy nie wycofał się z twierdzeń zawartych w tekście. Także w rozmowie z RBB.

„Dla brata-bliźniaka prezydenta był to zamach, a ślady trotylu mogły być mocnym dowodem, podczas gdy dotychczasowe wyniki śledztwa wskazywały jednoznacznie na wypadek. Swoim tekstem Gmyz wzmocnił zwolenników teorii zamachu” – kwituje RBB. A sam Cezary Gmyz komentuje: Zbyt wiele czynników wskazuje, że w to, co stało się 10.04.2010 r., mogły być zaangażowane osoby trzecie. Ta sprawa nie jest zamknięta. Może to trwać tak długo, jak długo na Kremlu rządzi Władimir Putin.

Miejsce katastrofy smoleńskiej (fot. Filip Klimaszewski/AG)Miejsce katastrofy smoleńskiej (fot. Filip Klimaszewski/AG)

„Ja się pasjonuję Niemcami. Ale…”

RBB przypomina związki Gmyza z Niemcami – m.in. udział w wielu programach wymiany. W rozmowie z RBB Gmyz wspomina, że sam ma 1/8 niemieckiej krwi i wspomina o swoim dziadku Karolu, Ślązaku – przymusowo wcielonym do Wehrmachtu. „O tym nie mówi chętnie w Polsce” – komentuje telewizja RBB.

Mimo to Gmyz zaznacza, że pogłoski o tym, jakoby Niemców nie lubił, nie są prawdą. „Ja się pasjonuję Niemcami. Ale mam z nimi pewien problem. Mówi się często, że Niemcy są myślicielami i ludowymi poetami. A ja dodaję do tego, że czasem jeszcze – niestety – katami. I to jest polski problem.

– To jest uogólnienie, rozciągnięte na cały naród. A przecież właściwie w każdym narodzie znajdują się przestępcy, złodzieje, większość krajów kiedyś najechała na inny kraj, choć skala niemieckiego ludobójstwa w trakcie II wojny światowej rzeczywiście była ogromna. Nie było to zbyt dyplomatyczne ujęcie problemu – komentuje dr Płudowski. I raz jeszcze podkreśla: – Zadaniem korespondenta jest przedstawienie punktu widzenia społeczeństwa, mediów i polityków w kraju, w którym mieszka. Pełne, obiektywne i bezstronne.

„Niemieckie zbrodnie czasów narodowego socjalizmu są punktem odniesienia wielu materiałów przygotowywanych przez Cezarego Gmyza” – kwituje RBB. – Polacy, inaczej niż Niemcy, są zanurzeni w historii. Historia nie jest dla nas tylko przeszłością – odpowiada korespondent TVP Info w Berlinie, który już za kilka miesięcy zrelacjonuje Polakom wybory u naszego sąsiada.

Michał Gostkiewicz. Dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl. Wcześniej dziennikarz newsowy Gazeta.pl, dziennikarz działu zagranicznego „Dziennika” i działu społecznego „Newsweeka”. Stypendysta Murrow Program for Journalists (IVLP) Departamentu Stanu USA. Pisze bloga Realpolitik, bywa na Twitterze.

trotyl

weekend.gazeta.pl

 

radio

http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,102433,21377345,staniszkis-dla-kaczynskiego-idealnie-byloby-wiecej-czytac-i.html

„Ucho Prezesa” 5. Nowy odcinek już w sieci. A w nim prezes spotyka Jolantę i ogląda… „Ucho Prezesa”

Paulina Domagalska, 15 lutego 2017

Ucho prezesa

Ucho prezesa (kadr z You Tube /Ucho prezesa)

„Ucho Prezesa” powróciło – na razie na nowej platformie Showmax. Piąty odcinek to niewidziani dotąd przy Nowogrodzkiej goście. Chaos w gabinecie wprowadza zwłaszcza dawna znajoma Jolanta.

„Ucho Prezesa”, serial stworzony przez Roberta Górskiego z Kabaretu Moralnego Niepokoju, miał premierę 9 stycznia. Cztery pierwsze odcinki na YouTubie odtworzono ponad 20 mln razy.

Po trzytygodniowej przerwie „Ucho Prezesa” wróciło. Co środę nowy odcinek można obejrzeć na płatnej platformie internetowej Showmax, a od poniedziałku, już bez opłat, na YouTubie. Twórcy zapowiadają dziesięć odcinków.

Co tu zrobić z tą satyrą

W scenie otwierającej najnowszy odcinek Mariusz, asystent prezesa, pokazuje szefowi na mapie Polski (rozciągniętej na pół globusa) miejsca, w których doszło do ataków na bary z kebabami. I radzi: agresję trzeba potępić, ale jednocześnie pokazać zrozumienie dla patriotycznej postawy młodych, wrażliwych ludzi.

To aluzja do sylwestrowych wydarzeń w Ełku, gdzie doszło do zabójstwa 21-letniego mężczyzny. Bohaterami odcinka zatytułowanego „Człowiek Wolności” (taki tytuł otrzymał Jarosław Kaczyński od tygodnika „wSieci”) jest jednak trójka niespodziewanych gości. A główne pytanie, które chodzi po głowie współpracowników prezesa, brzmi: jak poradzić sobie z satyrą polityczną?

>>Robert Górski o „Uchu Prezesa”: „Trudno wyobrazić sobie kogoś bardziej wyrazistego niż Jarosław Kaczyński [ROZMOWA] 

Widać, że Górski uważnie śledził dyskusję, jaką „Ucho Prezesa” wywołało w mediach. W odcinku „Człowiek Wolności” słychać zwłaszcza echo rozważań na temat tego, czy serial ociepla wizerunek Jarosława Kaczyńskiego.

W centralnej scenie odcinka pojawia się nieobecna w poprzednich odcinkach „rzecznik rządu”. Razem z prezesem, asystentem oraz prezesem pewnej telewizji publicznej ogląda… „Ucho Prezesa”. Cała czwórka, z nietęgimi minami na twarzach, zastanawia się, jak powinni zareagować na satyryczny serial o nich samych.

Bo kot nie pije mleka

W gabinecie zjawia się też inny wcześniej niewidziany dotąd na Nowogrodzkiej gość – niejaki Adam – odchudzony i przebrany za zwolennika Komitetu Obrony Demokracji. Mężczyzna odszedł z polityki do PR-u – życiorys bliźniaczo podobny do losów Adama Hofmana.

Adam inspiruje tzw. przekaz dnia: zwolennicy prezesa mają opowiadać, że serial jest w porządku, ale pełen przekłamanych detali. Na przykład? Serialowi bohaterowie próbują obłaskawić prezesa, przynosząc prezenty dla kota. Wśród darów znalazło się mleko, a dorosłe koty przecież mleka nie piją (Jarosław Kaczyński rzeczywiście, jak opowiadał Adam Bielan, miał zwrócić na to uwagę).

Rocznica spaceru z Jolantą

Prezent wręcza też prezesowi była pielęgniarka Jolanta (drugą ręką przykłada stetoskop do jego piersi). Mariusz próbuje dać dawnym bliskim znajomym trochę prywatności, ale prezes go powstrzymuje.

Jolanta – przypominająca oczywiście posłankę Jolantę Szczypińską, rzekomo niegdyś bliską Kaczyńskiemu – pyta prezesa z nadzieją, czy ten pamięta o rocznicy pewnego spaceru. Na twarzy prezesa pojawia się grymas niechęci. Jednak z czasem zaczyna mięknąć…

Cały odcinek można zobaczyć w serwisie Showmax.

Brutalna walka o dostęp do ucha prezesa – sam Prezes gościem „Kublikacji”

ucho-prezesa

wyborcza.pl

ŚRODA, 15 LUTEGO 2017

Petru o odwołaniu Błaszczaka: To ma być wniosek ponadpartyjny

15:06

Petru o odwołaniu Błaszczaka: To ma być wniosek ponadpartyjny

Mogę powiedzieć, że ten wniosek jest wnioskiem bez naszego logotypu. To ma być wniosek ponadpartyjny, a nie jednego klubu – mówił Ryszard Petru w Wielkopolsce, pytany o wniosek o wotum nieufności wobec ministra Błaszczaka. Lider Nowoczesnej przypomniał, że teraz nie ma posiedzenia Sejmu. Podpisy mają być zbierane w przyszłym tygodniu.

15:00

Petru: Z przerażeniem patrzę na to, co się dzieje wokół wypadku

Z przerażeniem patrzę na to, co się dzieje wokół tego wypadku. Miały miejsce dwa zderzenia. Zderzenie seicento z kolumną rządową i zderzenie młodego człowieka z machiną propagandową państwa. Ta machina chce zrobić wszystko, żeby zrobić z niego kozła ofiarnego. To przerażające i skandaliczne. Nasz poseł Marek Sowa zrobił bardzo dobrze. Matka Sebastiana zwróciła się do niego z prośbą o pomoc i teraz są pretensje, ze pomaga ludziom – mówił Ryszard Petru na briefingu w Wielkopolsce.

14:54

Sowa cytuje SMS od ojca Sebastiana: Bardzo mi przykro, że na ludzi którzy niosą pomoc wylewane są pomyje

Poseł Marek Sowa upublicznił SMS od ojca Sebastiana, kierowcy seicento. Jak pisze: „Dlaczego nikt z PiS, czy z Kancelarii Premiera nie zaoferował nam pomocy? A teraz mają pretensje do państwa”.

14:01

Szczerski dla 300 i RDC: Dymisja Flynna to wstrząs dla administracji Trumpa

To było zaskoczenie. To jest wstrząs dla samej administracji amerykańskiej. NSC to centrum polityki amerykańskiej. Jeśli jeden z trzech najważniejszych postaci w Białym Domu zostaje zdymisjonowany, to obniża na starcie punkt wyjścia prezydenta Trumpa w sprawach międzynarodowych. I to [dymisja] dotycząca funkcji gen. Flynna, a nie spraw pobocznych. Był jasny komunikat dla sojuszników: jeśli z kimś rozmawiać, to z gen. Flynne. Dwa dni przed dymisja on rozmawiał z Mogherini. To jest wstrząs dla USA jako państwa uczestniczącego w polityce międzynarodowej. To obniża stabilność rozmów z Ameryką. – powiedział w audycji „Polityka w samo południe” Krzysztof Szczerski.

13:28

Schetyna: Politycy PiS uważają, że mogą wszystko. My chcemy powiedzieć: nie możecie wszystkiego

– Chcieliśmy zacząć naszą obecność od konferencji w tym mieście. Jesteśmy tu też dlatego, by pokazać solidarność z tymi, którzy patrzą na to, co wydarzyło się w Oświęcimiu. Z tymi wszystkimi, którzy zderzyli się z omnipotencją państwa PiS. Z tym, co wydarzyło się w piątek, z brakiem szacunku dla prawa, z tym co pamiętamy z lat 70-tych i 80-tych, co wydawało się, że już odeszło w niepamięć. PO zawsze będzie stała po stronie praworządności. Nie pozwolimy na to, by państwo PiS bezkarnie łamało prawo. By tak postępowano postępowanie, jak prowadzono w piątek i później. Dziś, gdy PiS rządzi, politycy PiS uważają, że mogą wszystko. My chcemy powiedzieć: nie możecie wszystkiego. Będziemy stać na straży prawa – powiedział na konferencji prasowej w Oświęcimiu Grzegorz Schetyna.

13:21

Olszewski: Otrzymałem status pokrzywdzonego w związku z napaścią przez posłów PiS

Właśnie otrzymałem status pokrzywdzonego w związku z napaścią przez posłów PiS Marka Suskiego oraz Ryszarda Terleckiego – poinformował na Twitterze poseł PO Paweł Olszewski.

Właśnie otrzymałem status pokrzywdzonego w związku z napaścią przez posłów PiS @mareksuski oraz @RyszardTerlecki

13:16

Budka odpowiada Terleckiemu: Ze strony PiS jest duży strach przed tym, by rzetelnie wyjaśnić sprawę

Staram się nie odnosić do rzeczy absurdalnych i idiotycznych. Ze strony PiS istnieje duży strach przed tym, by rzetelnie wyjaśnić tę sprawę. W przeciwieństwie do polityków z PiS ja miałem okazję rozmawiać z panem Sebastianem i jego mamy. Oni chcieli równości wobec państwa PiS. Radziłbym, aby zanim Terlecki i Błaszczak porozmawiali z tymi ludźmi, zanim zaczną ferować wyroki. Mina tego młodego człowieka i jego mamy na długo zostanie mi w pamięci. Zderzono ich z wielką machiną propagandy i obłudy, zero ludzkiego współczucia. – powiedział na konferencji prasowej w Oświęcimiu Borys Budka.

12:38

Szczerski dla 300 i RDC: Na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa spotkanie prezydenta Dudy z sen. McCainem

Po panelu dyskusyjnym z udziałem prezydenta Dudy i senatora McCaina na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa prezydent Duda spotka się z senatorem Johnem McCainem. On tworzy siatkę bezpieczeństwa dla nowej administracji w Kongresie. To być może będzie najważniejsza rozmowa [na konferencji] w kontekście amerykańskim. – powiedział w audycji „Polityka w samo południe” Krzysztof Szczerski.

300polityka.pl

krzysztof-brejza

Wypadek Antoniego Macierewicza. Dlaczego kierowca ministra odjechał, nie czekając na policję?

Michał Wilgocki, 15 lutego 2017

Karambol z udziałem dwóch limuzyn rządowych. W jednej z nich (BMW terenowe) podróżował Antoni Macierewicz

Karambol z udziałem dwóch limuzyn rządowych. W jednej z nich (BMW terenowe) podróżował Antoni Macierewicz (Paweł Skraba/REPORTER)

– Policjanci nie zastali kierowcy szefa MON na miejscu zdarzenia. Nie prowadzili czynności zmierzających do ustalenia, dlaczego kierowca, który uczestniczył w wypadku, nie pozostał na miejscu – tak policja odpowiada na interwencję posła Krzysztofa Brejzy z PO dotyczącą wypadku Antoniego Macierewicza pod Toruniem.

Auto, którym 25 stycznia Antoni Macierewicz jechał z Torunia do Warszawy, miało wypadek w Lubiczu Dolnym. Uczestniczyło w nim siedem samochodów i laweta, w tym dwa auta z kolumny Żandarmerii Wojskowej. W jednym z nich siedział szef MON. Część samochodów zatrzymała się na skrzyżowaniu na czerwonym świetle, a pędzące pojazdy Żandarmerii Wojskowej nie zdążyły wyhamować.

Lokalny radny PiS Karol Wojtasik mówił wówczas, że po wypadku minister „przesiadł się do innego samochodu i odjechał”. Dziś tę wersję wydarzeń potwierdza Komenda Główna Policji w odpowiedzi na interwencję posła PO Krzysztofa Brejzy.

Policja wyjaśnia, że nie podejmowała czynności w związku z ucieczką kierowcy z miejsca zdarzenia, bo jest on funkcjonariuszem Żandarmerii Wojskowej i to właśnie w gestii Żandarmerii jest prowadzenie postępowania.

Limuzynę z ministrem prowadził Kazimierz Bartosik, dzisiaj funkcjonariusz Służby Kontrwywiadu Wojskowego, przywrócony tam w 2015 r. na polecenie samego Macierewicza.

Prowadził brawurowo – jak ustaliliśmy, z Warszawy na wykład na uczelni ojca Tadeusza Rydzyka w Toruniu dojechał w godzinę i 40 minut. A drogę powrotną – na galę tygodnika „wSieci”, podczas której Jarosław Kaczyński został „Człowiekiem Wolności” – pokonał w maksymalnie 2 godz. i 25 minut – i to z „przerwą” na wypadek.

Poseł Brejza nie kryje oburzenia: – Wobec pana Kazimierza zastosowano taryfę ulgową. To pokazuje, że są równi i równiejsi. Kierowca z Oświęcimia najpierw przez kilka godzin był trzymany na mrozie, potem przesłuchiwany przez policję, ma zarzuty, grozi mu wyrok. A znajomy Antoniego Macierewicza mógł bezkarnie odjechać z miejsca wypadku – mówi „Wyborczej”.

wypadek

wyborcza.pl

 

Krytykowałeś lub wyśmiewałeś wypadek Szydło? No to dostaniesz za swoje. PiS grozi, że cię namierzy i ukarze

15.02.2017

Chorym powinno się współczuć, życzyć powrotu do zdrowia i trzymać ich z rękę. Wszystko to prawda, ale w realiach dzisiejszego internetu nie od każdego można się spodziewać odruchów miłosierdzia. Dlatego też zaraz po kolejnym wypadku rządowej kolumny sieć zalała fala krytyki, ale także ordynarnego hejtu. Autorzy takich wpisów mogą mieć powody do obaw. Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że powinny być ukarane.

Na kolejny rządowy wypadek, tym razem z udziałem Beaty Szydło, internet zareagował błyskawicznie. Część osób krytykowała brak procedur bezpieczeństwa w rządzie, część oddała się niewybrednemu hejtowi – np. wątpliwej jakości „dowcipniś” stworzył na Facebooku wydarzenie o nazwie „pogrzeb Beaty Szydło”.

– Fala nienawiści, która przelała się przez internet po wypadku premier Beaty Szydło, to jest coś, z czym się jeszcze nie spotkaliśmy – zareagował wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik i dodał że osoby, które szerzą mowę nienawiści, mogą być szybko namierzone i ukarane.

wypadek to wypadek.Panie Błaszczak,my nie hejtujemy PiS jako ludzi,tylko wasza nieudolność,waszą zachłanność i wasze chamstwo.AMEN.

Wójcik podkreśla, że w przypadku atakowania polityków wchodzą w grę przepisy z kodeksu karnego, które mówią o poniżaniu organów Rzeczpospolitej Polskiej (…) oraz atakowaniu osób, na przykład ze względu na przekonania polityczne. – Bardzo szybko można kogoś namierzyć przez GIODO czy też przez prokuraturę – mówił. Dopytywany przez dziennikarzy, czy to zapowiedz takich działań, odparł, że pochyli się nad tym w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Politycy nadużywają pojęcia „mowa nienawiści”. Walka polityczna czy chamstwo to NIE JEST „mową nienawiści”. Ta dotyczy specyficznych grup

Wprawdzie wiele osób uważa, że to nadinterpretacja, bo internetowe wpisy najczęściej objawem chamstwa, ale politycy PiS wiedzą swoje, czego najlepszym przykładem jest wniosek do sejmowej komisji etyki o ukaranie posłów Marka Sowy z Nowoczesnej i Borysa Budki z PO, po tym, jak przedstawili wątpliwości dotyczące zdarzenia.

Źródło: dziennik.pl

krytykowales

naTemat.pl

„Żeby takie zdarzenia miały charakter nieprzypadkowy”. Tą teorią Kaczyński bije w opozycję

TS, PAP, 15.02.2017

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (TVN24/x-news)

• Kaczyński skrytykował opozycję za udzielenie pomocy 21-letniemu kierowcy
• Jego zdaniem, takie działania PO i Nowoczesnej mogą mieć zgubny efekt
• „To może być wezwanie, żeby takie zdarzenia miały charakter nieprzypadkowy”

– Swego rodzaju wsparcie opozycji dla młodego człowieka, który przyczynił się do tego wydarzenia (wypadku z udziałem premier Szydło – red.) jest już czymś, co przekracza rozmiary zwykłego nadużycia – twierdzi w wywiadzie dla TVP 3 Bydgoszcz prezes PiS. Według Jarosława Kaczyńskiego, „to może być traktowane jako wręcz wezwanie do tego, żeby tego rodzaju zdarzenia miały charakter nieprzypadkowy”. Kaczyński dodaje, że wypadek był spowodowany „pewną ilością przypadków”. Mimo to zapowiada zmiany w BOR. – Trzeba być może wcielić w życie program, który mieliśmy już dawno na początku tego rządu, a właściwie jeszcze wcześniej – mówi szef PiS.

Dowiedz się więcej:

Co się wydarzyło w Oświęcimiu?

W piątek wieczorem kolumna rządowa wyprzedzała fiata seicento, którego kierowca w pewnym momencie skręcił w lewo, nie przepuszczając limuzyny Beaty Szydło. Wówczas kierowca kolumny, chcąc uniknąć zderzenia, próbował zjechać na pobocze i uderzył w drzewo. W wyniku wypadku do szpitala trafiła premier i dwóch funkcjonariuszy BOR. Jeden z nich doznał poważniejszych obrażeń nóg i miednicy.

Jak opozycja zareagowała po wypadku z Szydło?

Po wypadku z udziałem Beaty Szydło posłowie PO i Nowoczesnej stawili się za 21-letnim kierowcą, który brał udział w zdarzeniu. – Ten młody człowiek został przesłuchany bez adwokata i mówi, że absolutnie nie przyznał się do winy – mówił na miejscu w Oświęcimiu poseł PO Borys Budka. Posłowie zadeklarowali również pomoc prawną dla kierowcy – W ciągu kilkudziesięciu minut stawia się zarzuty młodemu człowiekowi. A minister Błaszczak ma czelność wiązać to z wydarzeniami politycznymi? – burzyli się posłowie. Czytaj więcej>>>

gazeta.pl

 

c4r-dhxwyac9l7p

Kaczyński: Wsparcie dla kierowcy seicento to wezwanie do tego, by takie zdarzenia nie były przypadkowe

Maciej Orłowski, 15 lutego 2017

Prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że wsparcie dla kierowcy seicento to wezwanie do ataków na rząd.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że wsparcie dla kierowcy seicento to wezwanie do ataków na rząd. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Ta próba swego rodzaju wsparcia dla młodego człowieka, który przyczynił się do tego wydarzenia, jest już czymś, co przekracza miarę zwykłego nadużycia. To może być traktowane wręcz jako wezwanie do tego, żeby tego rodzaju zdarzenia miały już charakter nieprzypadkowy – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla TVP 3 Bydgoszcz, komentując wypadek premier Szydło w Oświęcimiu.

 

kaczynski-wsparcie

wyborcza.pl

Aleksander Gurgul

Wypadek premier. Cztery pytania, trzy sprzeczności

15 lutego 2017

MICHAŁ ŁEPECKI

W sprawie Sebastiana K., który w piątek wieczorem zderzył się swoim seicento z rządową kolumną, jedno pozostaje niezmienne: wymiar kary, która mu grozi – do trzech lat więzienia. 21-latek jest jedynym podejrzanym o spowodowanie wypadku.

Po czterech dniach nadal jest jednak więcej niewiadomych niż odpowiedzi na pytania o to, co się wtedy stało. Zmieniło się też zeznanie „młodocianego kierowcy”, który najpierw w komisariacie, zaraz po wypadku, miał się przyznać do winy. Tak w sobotę ogłosiła policja i prokuratura. Jednak we wtorek podczas przesłuchania w krakowskiej prokuraturze Sebastian K. powiedział, że się nie przyznaje.

Prokuratura ma już zapis z dziesięciu kamer monitoringu. Różnej jakości i z różnych miejsc na trasie przejazdu kolumny. Śledczy nie są jednak w stanie w dalszym ciągu odpowiedzieć na wiele pytań.

Z jaką prędkością poruszały się rządowe samochody (zbadają to jeszcze eksperci)?

W jakiej dokładnie odległości od siebie jechały auta rządowej kolumny? Według niektórych świadków za seicento jechały jeszcze dwa auta „cywilne”, ale BOR-owcy pozwolili im odjechać, bo „BOR nie jest od tego, żeby zabezpieczać ślady”. Prokuratura ich nadal szuka, zachęca, by się zgłosili lub by ktoś ich zgłosił.

Dlaczego kierowcy seicento nie pozwolono skontaktować się z rodziną i adwokatem w tamten feralny wieczór?

Dlaczego wówczas nie zbadał go lekarz?

Na to wszystko nakładają się sprzeczności w zeznaniach.

K. twierdzi, że nie słyszał sygnału dźwiękowego samochodów uprzywilejowanych. Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu – na podstawie ich zeznań postawiono mu zarzut – utrzymują, że sygnał włączyli. Jeśli kolumna nie używała dźwięku, to nie była uprzywilejowana, a więc nie wolno jej było wyprzedzać na podwójnej linii ciągłej, bo powinna przestrzegać zasad ruchu drogowego. Jeśli dźwięk był, to mogła zasady ruchu drogowego „nadwerężyć”, ale z zachowaniem ostrożności.

Jeszcze w sobotę w prokuraturze słyszeliśmy, że 21-latek słuchał muzyki podczas jazdy i dlatego mógł nie słyszeć nadjeżdżającej kolumny. We wtorek prokuratorzy odcięli się od tych stwierdzeń. Sebastian miał bowiem zeznać, że panel od radia ukryty był w schowku. Mało tego, jechał z opuszczoną kilka centymetrów szybą (to „Wyborcza” ustaliła nieoficjalnie). Gdyby więc BOR-owcy dali sygnał dźwiękowy, kierowca seicento by go usłyszał.

Prokuratura przesłuchała świadków, którzy twierdzili, że sygnału dźwiękowego nie słyszeli. Uważa jednak, że ich zeznania nie są dostatecznie wiarygodne, bo jeden mężczyzna akurat oglądał mecz, a kobieta była w pracy na stacji benzynowej.

Funkcjonariusze BOR utrzymują, że kierowca seicento nie włączył lewego kierunkowskazu. On jednak upiera się, że przed skrętem „wrzucił kierunkowskaz”.

Nadal nie wiemy, czy BOR udostępni rejestratory z rządowych samochodów. Poprosili o to zarówno śledczy, jak i obrońca Sebastiana. Rejestratory nagrywają w zasadzie wszystko, co się dzieje między samochodami w kolumnie, rozmowy BOR-owców, prędkość itp. Ale nie wiadomo, czy ich wówczas używano.

Przesłuchanie Sebastiana trwało prawie 2,5 godziny. Jego matka ze łzami w oczach czekała na niego na korytarzu przed drzwiami sali 108.

Trudno się dziwić jej rozpaczy. Szef MSWiA już zdążył w mediach ogłosić, że to jej syn spowodował wypadek. Teraz matka boi się, że państwo uruchomi cały swój aparat, żeby udowodnić to, co powiedział minister.

Zobacz też: „Pawlak zrezygnował z ochrony – może dlatego żyje”. Poseł PSL ostro o bezpieczeństwie najważniejszych osób w państwie

 

wypadek

wyborcza.pl