Kuźniar, top10, 12.04.2016

 

WTOREK, 12 KWIETNIA 2016

Szymański w RDC o rezolucji PE: Wybiórczy tekst. Wybrano tylko te fakty, które pasują do politycznej melodii

Konrad-Szymanski-700x342

Wybiórcza rezolucja PE o Polsce dostarczy opozycji paliwa, ale na krótko – mówi w RDC wiceminister Konrad Szymański. Jak wspomina, rezolucja w jej obecnym kształcie to regres wobec opinii Komisji Weneckiej.

— REZOLUCJA JEST WYBIÓRCZA, TO REGRES WOBEC OPINII KOMISJI WENECKIEJ:„Jedno jest pewne, od grudnia czołowi politycy PO zapowiadają, że w związku z tym, że nie zyskują gruntu politycznego w kraju, będą próbowali promować tą kwestię na forum europejskim. Są zadowoleni, że rezolucja o Polsce – dość wybiórcza i niekompletna, dość konfrontacyjna, zostanie przyjęta przez parlament. Z punktu widzenia wąskich celów PO, pewnie to dobra wiadomość, będą mogli się tą rezolucją podpierać, z punktu widzenia interesów kraju, to nie jest najszczęśliwsze. Ta rezolucja jest niepełna, to rodzaj regresu wobec opinii Komisji Weneckiej. Dobiera sobie fakty, by można było powtórzyć możliwie spektakularnie powtórzyć krytykę działań większości parlamentarnej ws. TK. To jest wybiórczy tekst. On nie pokazuje całości perspektywy tego co się działo od czerwca”.

— POLITYCY OPOZYCJI NIE SĄ PRZYGOTOWANI DO POWAŻNEGO PODEJŚCIA DO KOMPROMISU: „Jeszcze większa grupa polityków opozycji uwierzy, że sprawę można rozwiązać przy pomocy instrumentów brukselskich. Odnoszę wrażenie, że politycy opozycji nie są przygotowani do tego, by na poważnie podejść do kwestii kompromisu ws. TK. Odnoszę wrażenie, że duża grupa polityków opozycji jest przekonana, że za pomocą rezolucji PE można coś zmienić. Tej odpowiedzialności z polskich polityków nikt nie zdejmie”.

— TO SĄ GESTY POLITYCZNE: „To są gesty polityczne, które w danym tygodniu dają paliwo jednej ze stron sporu. Powstaje pytanie o wiarygodność PE, mamy tam niekompletny obraz sytuacji w Polsce, wyraźnie niekompletny wobec opinii Komisji Weneckiej. Niedawno przedstawiciele KE odnotowali że po stronie rządu jest gotowość do kompromisu. W rezolucji PE nie ma śladu po tym. Wybrali sobie tylko te fakty, które im pasują do pewnej politycznej melodii. I ona jest nieprawdziwa”.

— O WIZYCIE JUNCKERA: CHCEMY BY MIAŁA SENSOWNY KSZTAŁT: „My jesteśmy od dłuższego czasu w kontakcie, jaką tą wizytę ukształtować, różne elementy jej agendy. Toczą się ważne dyskusje o prawie unijnym, budżecie, delegowaniu pracowników. Kluczowe jest to, czy ta wizyta będzie miała sensowną treść, to jest ważniejsze niż sam fakt. Termin zależy od ukształtowania programu”

— O NOMINACJI MARKA PRAWDY: NIE ODBIERAM TEGO JAKO AKT KONFRONTACYJNY:„Transfer nie jest typowy o tyle, że do tej pory na czele przedstawicielstwa KE były osoby o urzędniczym charakterze. Marek Prawda jest osobą wyższej rangi. Ja nie odbieram tego akt konfrontacyjny”

— O REALIZACJI UMOWY UE-TURCJA: „Z punktu widzenia naszego głównego celu, radykalnego ograniczenia nielegalnej migracji na Morzu Egejskim, to ta nielegalna migracja radykalnie spadła, dziś ta umowa przynosi efekty. Oczywiście to nie jest jedyny aspekt umowy, jest wywiązywanie się z różnych zobowiązań po stronach UE i Turcji. To będzie można zmierzyć w dłuższej perspektywie czasowej”.

— O PRZYJMOWANIU UCHODŹCÓW NA PODST. DECYZJI POPRZEDNIEGO RZĄDU: NIE DZIEJE SIĘ W TEJ SPRAWIE NIC: „My mamy najlepszą wolę, ale nie pozwolimy sobie na to, by to zobowiązanie wykonywać na czas, z pominięciem oczekiwań w zakresie bezpieczeństwa powszechnych w polskim społeczeństwie. Dziś widać wyraźnie, że nas system uchodźczy nie jest do tego przygotowany. Opinia publiczna ma wątpliwości, czy ten proces można kontrolować i dlatego nie dzieje się w tej sprawie nic, Polska nie jest jedynym krajem, który ma wątpliwości. To jest trudny proces, cały czas spływają do nas informacje o braku rejestracji tych osób, o braku dowodów tożsamości, o zaginięciu tych osób na masową skalę. Dlatego nikt nie powinien od Polski oczekiwać jakiegokolwiek przyspieszenia w tej sprawie. Ta decyzja jest martwa w skali UE”.

szymański

300polityka.pl

Paetz o swoim udziale w mszy na 1050-lecie chrztu Polski: „A czemu nie? Ja tutaj jestem u siebie”

WB, 12.04.2016

Abp Juliusz Paetz

Abp Juliusz Paetz (Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta)

1. Abp Juliusz Paetz ma koncelebrować mszę na 1050. rocznicę chrztu Polski
2. „A czemu nie? I to nie jako gość. Ja tu jestem u siebie” – mówił w TVN24
3. Po sprawie o molestowanie Paetz ma zakaz przewodniczenia uroczystościom

 

Antybohater najgłośniejszego seksskandalu w polskim Kościele abp Julisz Paetz potwierdził reporterowi TVN24, że będzie koncelebrował mszę z okazji obchodzów 1050. rocznicy przyjęcia chrztu przez Polskę. Początkowo duchowny nie chciał rozmawiać, tłumacząc, że ma gości. Pytany o udział w piątkowych uroczystości odparł jednak: – A czemu nie? I to nie jako gość. Ja tutaj jestem u siebie”.

Reporter stacji dopytywał o kontrowersje, jakie budzi jego obecność, Paetz poradził mu jednak krótko: – Niech piszą do Ojca Świętego.

„Znany z kuszenia kleryków”

Jako pierwsza o możliwym udziale arcybiskupa Paetza w uroczystej mszy świętej z okazji obchodów 1050. rocznicy przyjęcia chrztu przez Polskę poinformowała Monika Olejnik. Dziennikarka napisała, że „podobno na mszy będzie obecny znany z kuszenia kleryków abp Juliusz Paetz. Niewykluczone, że będzie koncelebrował mszę”.
Czytaj więcej >>>

Interwencja Watykanu

Problemy abp Paetza zaczęły się po tym, jak w 2002 roku oskarżono go o seksualne molestowanie młodych poznańskich kleryków. Duchowny zaprzeczał, ale jednocześnie zrezygnował z pełnienia funkcji metropolity poznańskiego. Ostatecznie sprawa trafiła przed najwyższą kościelną instancję.

Sprawujący wówczas władzę w Stolicy Apostolskiej Jan Paweł II zlecił szczegółowe zbadanie kwestii Paetza. Po tym śledztwie Watykan wydał mu zakaz udzielania sakramentów święceń i bierzmowania, głoszenia kazań, konsekrowania kościołów i ołtarzy, a także przewodniczenia publicznym uroczystościom.

antybohater

gazeta.pl

 

WTOREK, 12 KWIETNIA 2016

Kuchciński do dziennikarki w Sejmie: Niech mnie pani na ulicy nie pyta! Państwo zmuszają mnie, żebym robił porządki [zapis]

Kuchciński do dziennikarki w Sejmie: Niech mnie pani na ulicy nie pyta! Państwo zmuszają mnie, żebym robił porządki [zapis]

Marszałkowi Sejmu wyraźnie nie spodobało się pytanie Agaty Adamek z TVN24, kiedy poznamy efekty prac komisji ekspertów. Spotkany w Sali Kolumnowej, Marek Kuchciński stwierdził:

„Proszę pani, niech mnie pani na ulicy nie pyta. Dla mediów to bardzo niezręczna sytuacja, bo państwo w ten sposób zmuszają mnie, żebym robił jakieś inne porządki… Nie można w taki sposób pytać o poważne sprawy”

Na stwierdzenie, że innej okazji nie ma, bo marszałek nie rozmawia z mediami, Kuchciński odpowiedział:

„Nie, są momenty, w których może mnie zapytać. Proszę oficjalnie zwrócić się do Biura Prasowego. Biuro Prasowe pani odpowie”

300polityka.pl

12.04.2016, 11:25

Petru: Ostatnie światełko nadziei zgasło. Mamy do czynienia z konfrontacją, Kaczyński okłamał Polaków

Jak mówił Ryszard Petru na briefingu w Sejmie:

„Ostatnie światełko nadziei zgasło. Termin minął, mamy do czynienia z konfrontacją. Posiedzenie Komisji Sprawiedliwości pokazało, że nie dość, że to konfrontacja, to tam nawet nie było dialogu. Nie rozumiem, jak można mieć sytuację w państwie demokratycznym, w którym kandydat na sędziego mówi, że nie odpowie na 40 pytań. Po to idzie na komisje, żeby na pytania odpowiadać. Posłowie są przedstawicielem narodu i mają prawo zadawać pytania, było ich tylko 40. Agresywna forma wypowiedzi i brak odpowiedzi świadczą o tym, żę nie ma otwartości na dialog”

– Dzisiaj, 12 kwietnia widać, że Jarosław Kaczyński okłamał Polaków, mówiąc o kompromisie, bo brnie w chaos i konfrontację (…) To tak naprawdę oznacza zerwanie jakichkolwiek rozmów. Nie widzę sensu kontynuacji rozmów z Jarosławem Kaczyńskim o TK, bo to się nie da rozmawiać. To blef i oszustwo – dodał lider Nowoczesnej.

Petru mówił, że za skandaliczne uważa zachowanie poseł Pawłowicz, która – jak stwierdził – zaatakowała w sposób karygodny poseł Gasiuk-Pihowicz, która chciała się dowiedzieć od kandydata na sędziego TK o jego poglądy.

To smutny dzień, bo Polska od dzisiaj jeszcze bardziej pogrąża się w chaosie. Ten chaos będzie polegał, że będą dwa porządki prawne. Jeden PiS-owski, drugi pozostałej część Polski. I z każdym dniem sytuacja niejasności będzie narastała. Szkoda, była możliwość wyjścia na prostą, Jarosław Kaczyński jednostronnie zerwał te rozmowy i pokazał, że nie ma otwartości na kompromis – stwierdził Petru.

11:09

Prof. Jędrzejowski z pozytywną rekomendacją Komisji Sprawiedliwości

16:11 – takim wynikiem zakończyło się głosowanie na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości, która pozytywnie zaopiniowała kandydaturę prof. Jędrzejowskiego na sędziego TK.

11:03
Gasiuk

Gasiuk-Pihowicz odpowiada Pawłowicz: Agresywnie zachowuje się słoń agresor, a nie myszka agresorka!

Kamila Gasiuk-Pihowicz – nazwana przez Krystynę Pawłowicz na Komisji Sprawiedliwości „myszką agresorką” – odpowiedziała posłance PiS:

„To, co się tutaj dzieje, to karczemna awantura. Gdzie jest godność, gdzie przyzwoitość, która powinna cechować Sejm? Jestem upoważniona do zadawania pytań, bo po to jest ta Komisja. Ja nie kwestionuję wiedzy prawniczej pana profesora, chcę poznać jego poglądy na fundamentalne kwestie związane z porządkiem prawnym. Agresywnie zachowuje się tutaj słoń agresor, a nie myszka agresorka!”

10:53
018

Pawłowicz do Gasiuk-Pihowicz: „Pani tu wylewa swoje lewackie frustracje”

Po serii pytań na Komisji Sprawiedliwości zadanych przez posłankę Nowoczesnej Gasiuk-Pihowicz do prof. Jędrzejowskiego (kandydata PiS do TK) – m.in. o podejście do aborcji – głos zabrała prof. Krystyna Pawłowicz z PiS. Jak mówiła:

„Rozumiem, że jak opozycja nie ma pomysłów, to musi postawić pod ścianą i politycznie zastrzelić kandydata. Niech pani [do Gasiuk-Pihowicz] chociaż raz zajrzy do konstytucji. Jedyne kryterium – to kryterium wyróżniającej się wiedzy. Pani tu przytacza tylko kazusy światopoglądowe. Myśli pani, że pani prof. Jędrzejowskiego postawi pod ścianą. To śmieszne, kompromitujecie się”

Jak Pawłowicz powiedziała dalej:

„Ja nie wierzę, że pani kończyła prawo. Proszę zajrzeć do konstytucji, art 57. Nikt nie może być przez organy władzy publicznej zmuszony do wyjawiania swoich poglądów. Pani nie ma prawa tu swoich lewackich frustracji wylewać, pani myszko-agresorko!”

300polityka.pl

Sejm opiniuje kolejnego kandydata do TK. Pawłowicz do posłanki Nowoczesnej: Pani myszko, teraz ja mówię!

kospa, 12.04.2016

Posłanka Pihowicz i posłanka Pawłowicz starły się słownie podczas posiedzenia komisji sprawiedliwości i praw człowieka

Posłanka Pihowicz i posłanka Pawłowicz starły się słownie podczas posiedzenia komisji sprawiedliwości i praw człowieka (Agencja Gazeta)

– Pani nie ma prawa swoich frustracji lewackich tutaj wylewać na pana kandydata z naszej strony! – krzyczała do Kamili Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej Krystyna Pawłowicz. Posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, podczas którego przesłuchiwano kolejnego kandydata PiS do TK, zakończyło się awanturą. Ale PiS i tak przegłosował jego rekomendację.
 

Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka przesłuchuje dziś nowego kandydata na sędziego Trybunału Konstytucyjnego prof. UW Zbigniewa Jędrzejewskiego. PiS zgłosiło go w miejsce sędziego prof. Mirosława Granata, którego kadencja kończy się 27 kwietnia.

Opozycja nie zgłosiła żadnych kandydatów, bo jak podkreśla, w kolejce czekają już zarówno sędziowie wybrani przez poprzedni parlament, których nie zaprzysiągł jeszcze prezydent, jak i wskazani przez PiS. Zarówno PO, jak i Nowoczesna wskazuje, że zgłoszenie przez PiS kolejnej kandydatury to dowód na to, że PiS wcale nie szuka kompromisu.

– Zarówno wykształcenie, jak i bogate doświadczenie zawodowe wskazują, ze jest bardzo dobrym kandydatem na sędziego – mówił o prof. Jedrzejewskim przedstawiciel wnioskodawców Włodzimierz Bernacki (PiS).

Posłowie opozycji – m.in. Borys Budka, Kamila Gasiuk-Pihowicz, Barbara Dolniak, Arkadiusz Myrcha – chcieli dowiedzieć się, m.in.: czy zdaniem kandydata na sędziego TK rząd może odmówić publikacji wyroku Trybunału, czy przyjęta przez parlament bez vacatio legis ustawa o likwidacji TK bez korzystałaby z domniemania konstytucyjności i TK nie miałby możliwości jej zbadania, czy prezydent może nie przyjmować przysięgi od sędziów TK.

Gasiuk-Pihowicz pytała też, czy był za przyjętą uchwałą Wydziału Prawa UW wzywającej do publikacji wyroku. Kandydat PiS przyznał, że nie, bo był wtedy chory. Ale zaznaczył: – Przeczytałem ją. Pewnie był głosował przeciw.

Prof. Jędrzejewski uchylał się od odpowiedzi. Pytany o ostatni wyrok TK, w którym Trybunał orzekł o niezgodności z konstytucją PiS-owskiej ustawy o TK, stwierdził, że trudno przebrnąć przez ten gąszcz orzeczeń.

W końcu głos zabrał: poseł wnioskodawca zabrał. – Przepraszam pana profesora za sposób traktowania prze moich kolegów posłów, polityków, którzy, chcąc sprawdzić wiedzę stawiają się ponad radę wydziału prawa UW – mówił. Oburzał się, że kandydatowi do TK zadaje się pytania z pierwszego roku prawa.

– Trzy razy byłam kandydatem PiS, w czasach kiedy PiS miało mniejszość i spotykałam się z podobnym traktowaniem – zabrała w końcu głos Krystyna Pawłowicz. – Niech pani zajrzy do konstytucji, jeśli pani kończyła prawo. Niech raz pani chociaż zajrzy przed swoim wystąpieniem gdziekolwiek. Niech pani zobaczy, że jedynym kryterium, jakie jest, to jest kryterium wyróżniającej się wiedzy prawniczej. Jakie pani ma kompetencje do oceny wyróżniającej się wiedzy prawniczej?

– Kompromitujecie się! – podnosiła głos Pawłowicz. – Jeśli pani mówi, że kończyła prawo, ja w to nie wierze osobiście!

– Pani nie ma prawa swoich frustracji lewackich tutaj wylewać na pana kandydata z naszej strony!

– Co za język, panie przewodniczący, proszę reagować! To jest jakaś karczemna awantura! – zwróciła się Gasiuk-Pihowicz do Stanisława Piotrowicza.

– Proszę się nie odzywać, teraz ja mówię! Proszę, pani myszko, teraz ja mówię! – przerywała Pawłowicz.

Ale Piotrowicz nie reagował, sugerując jedynie, że Gasiuk-Pihowicz nie udzielał głosu. Posłanka Nowoczesnej komentowała więc: – Ale to jest karczemna awantura, to się nadaje do komisji etyki! Wrzaski, krzyki, epitety! Co państwo robią z Sejmu? Gdzie jest przyzwoitość? Proszę się tego pod tym nie podpisywać! Gdzie godność tego miejsca?

Zobacz także

piSwybiera

wyborcza.pl

 

12.04.2016

topTOKFM12.04.2016

Czy grozi nam noc kryształowa

Roman Kuźniar, 12.04.2016

Trzeba będzie powoli ten gorszy sort, element animalny i zdemoralizowany usuwać z życia publicznego, aby nie wkładał szprych w koła historii, aby nie przeszkadzał w budowie silnej Polski dla lepszych Polaków

Trzeba będzie powoli ten gorszy sort, element animalny i zdemoralizowany usuwać z życia publicznego, aby nie wkładał szprych w koła historii, aby nie przeszkadzał w budowie silnej Polski dla lepszych Polaków (rys. ZYGMUNT JANUSZEWSKI)

To, co widzimy w Polsce od kilku miesięcy, niepokojąco przypomina początki zrealizowanych kiedyś czarnych snów. Na nic udawane święte oburzenie, na nic niezrównany cynizm utalentowanych propagandystów obozu rządzącego. To tak właśnie wygląda – pisze prof. Roman Kuźniar z Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, b. doradca prezydenta Komorowskiego ds. międzynarodowych
 

Obóz rządzący w Polsce zachowuje się tak, jakby nie było historii, doświadczeń i lekcji, z których każdy odpowiedzialny polityk wyciąga wnioski dla swego programu i sposobu działania. Po to aby unikać błędów i katastrof znanych z przeszłości. Jedyną „historią” dla obecnie rządzących jest polityka historyczna, czyli wszystko to, co można wybiórczo i utylitarnie spożytkować w walce o władzę. A przy tym wydaje im się, że mogą „przechytrzyć historię”.

Dlatego Jarosław Kaczyński, realizując za Leninem „cała władza w ręce rad” (czytaj: w ręce PiS), wierzy, że można uniknąć losu bolszewickiego eksperymentu, że tym razem „się uda”. Chodzi oczywiście o zrealizowanie zrodzonego w jego głowie porządku przy pomocy silnej władzy. Jak u Lenina, wszechmocna władza ma być instrumentem budowy lepszego świata nad Wisłą.

Ostatecznie porządek z głów wodzów nie jest możliwy, więc zostaje tylko silna władza dla władzy, destrukcyjna dla społeczeństwa i wreszcie dla samej siebie. W tej logice konieczne było najpierw zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego, w zachodniej demokracji jednego z filarów demokratycznego państwa prawa. To było łatwe dzięki większości w parlamencie i posłusznemu woli prezesa prezydentowi.

Poważniejszą przeszkodą w realizacji wizji prezesa i jego obozu okazał się „naród”. Z jednej strony cały czas powołują się oni na mandat narodu („suwerena”), z drugiej – na ulice polskich miast wychodzą niezliczone tysiące Polaków protestujących przeciwko demolowaniu demokracji przez rządzących. Kłopot tym większy, że „naród” Kaczyńskiego to niespełna 19 proc. uprawnionych do głosowania. Trzeba się zatem rozprawić z narodem, który nie chce iść za przywódcą owych 19 proc.

Polityka strachu

Systemy autorytarne mają dwie mocne strony – aparat przemocy i propagandę. I właśnie w tych dwóch sferach widzimy największą aktywność i osiągnięcia obozu rządzącego Polską od jesieni ubiegłego roku. Z pomocą tych instrumentów będzie zmniejszana wola oporu większości społeczeństwa i stopniowe formowanie milczącej, bo spacyfikowanej większości. W sytuacji braku realnego zagrożenia musi zdumiewać błyskawiczny rozwój uprawnień prokuratury, służb specjalnych, zdolności do inwigilacji, szybkiego stawiania przed sądem itp. Szybko rozszerzają się zdolności kontrolne państwa i przejmowanie władzy nad obszarami dotąd należącymi do instytucji społeczeństwa obywatelskiego. Rządzący posługują się tu typową dla władz autorytarnych polityką strachu.

Media publiczne stały się na mocy nocnych ustaw Sejmu mediami partyjnym jak nigdy po 1989 r. A szybki desant ludzi z dotychczasowego medialnego zaplecza PiS upodobnił je programowo do mediów z czasów PRL. Media niezależne kwalifikuje się jako wrogie, każda niezależność jest podejrzana. Z demokracji liberalnej Polska szybko zmienia się w kraj demokracji totalitarnej. Jeszcze demokracji

Towarzyszy temu nadzwyczajne natężenie propagandy zniesławiającej opozycję polityczną i wszelkie formy sprzeciwu wobec niszczenia lub dezawuowania osiągnięć ćwierćwiecza polskiej wolności. Tutaj pojawia się kolejny problem z historią. Ilekroć pojawiają się porównania kampanii propagandowej obozu rządzącego, jego medialnej machiny oraz zmierzanie ku rządom „twardej ręki” do PRL lub rządów autorytarnych z innych czasów i miejsc, tylekroć prorządowi publicyści i sam prezes reagują protekcjonalnym szyderstwem lub świętym oburzeniem.

W takich sytuacjach odpowiedź powinna brzmieć: ile czasu potrzebowali naziści od objęcia władzy w styczniu 1933 r. do nocy kryształowej, czyli pogromu swych żydowskich współobywateli? Niemal sześć lat. Więc to nie stało się z miesiąca na miesiąc, lecz pojawiło się z czasem jako efekt logiki ich władzy. Wydarzenia z listopada 1938 r. zostały poprzedzone przez systematyczne zohydzanie przez propagandę Trzeciej Rzeszy tych, których naziści uważali za przeszkodę dla realizacji swych planów. Przede wszystkim Żydów, ale także pozostałych nie-Aryjczyków i untermenschów.

Dehumanizacja

W obecnej Polsce taki podział, choć nie według etnicznego kryterium, właśnie się dokonuje. Mamy już Aryjczyków, czyli tych, którzy popierają wizję prezesa i obóz rządzący.

Mamy także w propagandowej terminologii prezesa gorszy sort, czyli komunistów, złodziei, gestapo, a ostatnio także ludzi podłych, animalnych, zdemoralizowanych. To wszyscy ci, którzy sprzeciwiają się woli „narodu” uosabianej przez prezesa. Prezes wie, co mówi.

Przeciwnik musi być zdehumanizowany i odczłowieczony, bo tylko wtedy w jego zwalczaniu można sobie pozwolić na więcej. W tę haniebną narrację włączył się ostatnio wysoki przedstawiciel Kościoła abp Józef Michalik ze słowami o targowicy. To słowa nie tylko – jak na wysokiego duchownego – moralnie haniebne, ale obraźliwe dla Polaków i groźne dla Polski. Co robiono z targowiczanami? Wieszano.

Czy znalazł się w obozie rządzącym ktoś, kto się zdystansował od słów prezesa? Choć jeden sprawiedliwy? Czy znalazł się choć jeden biskup, który zdystansował się od swego przemyskiego kolegi? Jeden sprawiedliwy? Język pogardy i nienawiści tam nie hańbi.

Trzeba zatem będzie powoli ten gorszy sort, element animalny i zdemoralizowany, usuwać z życia publicznego, aby nie wkładał szprych w koła historii, aby nie przeszkadzał w budowie silnej Polski dla lepszych Polaków.

Mam świadomość, że porównanie do nocy kryształowej może wydać się zbyt ostre. Jesteśmy w innej epoce i kraju słowiańskim bez specjalnej tradycji brutalności i radykalizmów. Jeśli obecny kurs obozu rządzącego będzie kontynuowany, „uciszanie” tych, którzy krytykują i przeszkadzają, będzie mieć miejsce w wersji soft. Instrumentarium już niemal gotowe, machina propagandowa pracuje pełną parą.

Jeszcze przez parę miesięcy parasolem ochronnym nad Polską i Polakami dla PiS „nie–Aryjczykami” będzie lipcowy szczyt NATO w Warszawie oraz wizyta papieża. Stąd niedawna rzekoma gałązka oliwna prezesa. W istocie chodzi o powstrzymanie rosnącego zainteresowania zagranicy tym, co dzieje się w Polsce.

Stąd apele, aby nie wynosić problemów wewnętrznych na zewnątrz. Trochę jak mąż, który bije żonę i dzieci, ale sąsiadom nic do tego. Argumentem suwerenności i „niewynoszenia na zewnątrz” posługiwały się zawsze władze niedemokratyczne i naruszające poważnie prawa człowieka, w ONZ na przykład Rosja (wcześniej ZSRR), Chiny czy państwa afrykańskie. Biskup w swym silnie partyjnym wystąpieniu mógł o tym nie wiedzieć, ale rządzący Polską mają obowiązek wiedzieć, co wynika z naszego dobrowolnego uczestnictwa w UE czy Radzie Europy.

Niektórzy z pewnością wiedzą, ale chodzi przecież o to, aby mieć wolne ręce w urządzaniu Polski na wzór Cháveza czy Łukaszenki.

Wersja soft rozprawy z elementem podłym i gorszym przybierze formy nękania psychicznego, finansowego, sądowego – od czegóż aparat oddany w ręce panów Ziobry i Kamińskiego? – z czasem zastraszania fizycznego, gróźb czy pobicia przez nieznanych sprawców. Nawet gdyby sprawcy stali się znani, to sądy będą ich rozgrzeszać, bo przecież wyrażali gniew ludu wobec tych, którzy przeszkadzają w budowie ładu opartego na prawie i sprawiedliwości, czyli autorytarnego nacjonalizmu.

Czarny sen

To będzie narastać zwłaszcza w obliczu perspektywy przegrania wyborów i oddania władzy. Strach rządzących będzie ich wtedy popychać do inspirowania bardziej aktywnych form zastraszania drugiej strony. Wszak, jak twierdzili komuniści, walka klasowa nasila się w miarę zbliżania się do komunizmu.

Przypomnijmy, noc kryształową przeprowadzili zwykli Niemcy przygotowani wcześniej przez nazistowską propagandę i z niewielką tylko pomocą służb Rzeszy. Nie może w tej sytuacji dziwić przejęcie kontroli przez MON nad istniejącymi dotąd spontanicznie formacjami paramilitarnymi. To „wojsko” będzie używane do celów wewnątrzpolitycznych.

To przecież także w tym celu na obrzeżach partii rządzącej hołubi się element silnie nacjonalistyczny, którego demonstracje siły i „polskości” już budzą lęk mieszkańców polskich miast. Prezes i jego media będą wskazywać cele, resztą zajmie się Ziobro, jego koledzy oraz najbardziej oddani sprawie polscy „Aryjczycy”.

Temu służy starannie budowana przez prezesa atmosfera terroru moralnego i domaganie się wymierzania sprawiedliwości poza tym, co można osiągnąć przez sądy i kodeks karny. Kolejnym przykładem tej taktyki było jego niedzielne przemówienie w 6. rocznicę smoleńskiego dramatu. Skoro wola ludu ma stać ponad prawem, to i sprawiedliwość ludowa nie może sobie prawem rąk krępować.

To wygląda jak czarny sen. Historia jest jednak od tego, aby czarne sny się nie spełniały. To, co widzimy w Polsce od kilku miesięcy, niepokojąco przypomina początki zrealizowanych kiedyś czarnych snów. Na nic udawane święte oburzenie, na nic niezrównany cynizm utalentowanych propagandystów obozu rządzącego. To tak właśnie wygląda, a historycznych przykładów, które to potwierdzają, jest wiele. Jeśli obóz rządzący nie wie, ku czemu zmierza, trzeba mu to uświadomić. Jest jeszcze czas, aby się zatrzymał.

Jeśli jednak właśnie ku temu zmierza, jeśli gotów jest dla władzy absolutnej zaryzykować taki scenariusz, trzeba, aby o tym wiedzieli Polacy.

Zobacz także

gorszySort

wyborcza.pl