Kurski, 08.08.2016

 

top08.08.2016

 

Premier z kodem kreskowym

Premier z kodem kreskowym

W podsumowaniu roku prezydentury Andrzeja Dudy zabrakło najważniejszego głosu. Czy ktoś to zauważył? Jarosław Kaczyński wszak mógł poczekać ten jeden dzień po uratowaniu stołka Jacka Kurskiego i podnieść na duchu swój Długopis, jak nazywany jest prezydent posłusznie podpisujący dekrety PiS, pardon: ustawy sejmowe.

Dla pisowców ważniejsze są wakacje prezesa, niż zawracanie głowy „osiągnięciami” Dudy. „wSieci” wprost piszą: „Jarosław Kaczyński wyjeżdża na urlop, co oznacza wstrzymanie w państwie poważniejszych decyzji”. Złośliwiec Tomasz Lis musiał zaraz wysnuć porównanie feudalne: „Czyli mamy Ludwika XIV w wersji nadwiślańskiej. Z  tym, że tamten był królem, a nasz zwykłym posłem”.

Poseł Słońca, a dla Dudy i Beaty Szydło (do której wrócę) prezes Słońce, który był wyjechać (a może Mariusz Błaszczak podrzucił go policyjnym Sikorsky’m) do heimatu swojej damy do towarzystwa, Joachima Brudzińskiego, który za mojej pamięci zawsze trzyma za rękę w czasie kanikuły swoje Słońce.

Brudziński nie omieszkał pochwalić się na Twitterze, opublikował serię zdjęć, jakby chciał odkląć słowa Tomasza Lisa o królu Słońce. Bowiem prezes pływa jachtem na Pomorzu Zachodnim po Zalewie Szczecińskim.

Nie mam pojęcia (a jeżeli mam, to na razie się nie przyznaję), jakie aluzje kulturowe miała na myśli dama do towarzystwa prezesa (kiedyś ten zawód wymagał wysokiego wykształcenia), może z prezesa Słońce, w tym wypadku prezesa El Sol, uczynić chciała Santiago ze „Starego człowieka i morze”.

Może. W każdym razie zobaczyliśmy na zdjęciach Kaczyńskiego zmagającego się z naturą morza w otoczeniu swojego wiernego dworu, prezes więc swoją mocą „wstrzymał w państwie poważniejsze decyzje”.

Są tacy, którzy zdjęcia Brudzińskiego z prezesem na jachcie widzą w porównaniu z „Rejsem” Marka Piwowskiego. Prezes jak Maklakiewicz, a Brudziński jak Himilsbach. Albo odwrotnie. Ze dwa zdjęcia jednak można śmiało uznać, iż to ustawka i to nieprzypadkowa, mianowicie bardzo podobni są bohaterowie zdjęć Brudzińskiego i postaci z arcydzieła filmowego: McMurphy i jego koledzy pacjenci uciekli od „poważniejszych decyzji” i udają się w rejs. Tak, tak – „Lot nad kukułczym gniazdem” Formana. Poważnie!

Duda więc nie doczekał słów aprobaty prezesa, jak Jacek Kurski, więc do szturmu na media ruszyli urzędnicy jego kancelarii. Krzysztof Szczerski, jak zwykle nadaje z jakiejś orbity kosmicznej, bo wg niego „Prezydent swoimi działaniami podniósł poziom międzynarodowego bezpieczeństwa”.
Przyglądając się uważnie powyższym słowom, to jednak… jednak Szczerski skromnie ocenił prezydenta, wszak mógł Duda podnieść poziom globalnego bezpieczeństwa, ale Szczerski jest kuty na cztery łapy, wie, iż wszedłby w kolizję z prezesem Słońce. Ta orbita zarezerwowane tylko dla tego Jedynego.

Fajnie! Duda przyćmiony przez prezesa Słońce, a co z premier, która wykonuje dyrektywy prezesa, jak choćby tę z niepublikowaniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego. I znalazłem Beatę Szydło! W „Fakcie” na samym dole w lewym rogu, obok kodu kreskowego: „Cicho sza! Premier Szydło czyta w głuszy”. Tak została złapana przez papparazzich, których podesłał troll internetowy na etacie w jej kancelarii Szefernaker. Można się domyślać – bo to przewidywalny troll do bólu – że premier czyta bestseller patriotyczny „Hardą” Elżbiety Cherezińskiej.

Niestety, tabloid niechcący uchwycił istotę problemu polskiej polityki, nie mamy ustroju prezesowskiego, ani prezydenckiego, ale premierowski, a Szydło jest premierem z kodem kreskowym. Cicho sza! Premier z kodem, ale nie z KOD-em.

Waldemar Mystkowski

premier

Koduj24.pl

PONIEDZIAŁEK, 8 SIERPNIA 2016

Ziobro: Mam informacje, że były plany, aby w Polsce utworzyć obozy dla uchodźców

19:58

Ziobro: Mam informacje, że były plany, aby w Polsce utworzyć obozy dla uchodźców

Jak mówił Zbigniew Ziobro w „Faktach po faktach” TVN24:

„Na 7 tys. [uchodźców] Ewa Kopacz zgodziła się pod presją, w finale kampanii. Na to, na co zgodziłaby się po wyborach, to byłyby zupełnie inne liczby, bo nie tego oczekiwała kanclerz Merkel. Jestem człowiekiem, który ma pewną wiedzę i doświadczenie życiowe i polityczne. Rozumiem mechanizmy polityczne i wiem, czego oczekiwały Niemcy i Francja. Wiem, co mówiła kanclerz Merkel w PE. Wiem, czego domagali się liderzy grup. To byłoby dużo więcej. Np. 70 tys. Wiem, że były plany – bo dotarła do mnie taka informacja od polityków brukselskich – żeby w Polsce utworzyć obozy na terenach dawnych baz Związku Radzieckiego, po tych wojskach”

19:51

Ziobro: Konsekwencją zwycięstwa PO, Polska stałaby się elementem układanki, o której marzą brukselscy politycy na czele z Tuskiem

Jak mówił Zbigniew Ziobro w „Faktach po faktach” TVN24, pytany o swoje wczorajsze słowa dot. islamskich dzielnic:

„Nie mam wątpliwości, że konsekwencją zwycięstwa Platformy, czy koalicji, w której wiodącą rolę odegrywałaby ta partia – uległa, wobec polityki narzucanej przez Brukselę i panią Merkel – Polska stałaby się elementem układanki, o której marzą brukselscy politycy, na czele z Donaldem Tuskiem i forsują przecież rozwiązanie pozwalające na dyslokację dużej ilości uchodźców z krajów bogatych do krajów biedniejszych. Przyniosłem dokument wysłany do wojewodów wszystkich gmin w Polsce. Z niego wynikało, że na polecenie rządu PO wojewodowie gmin pytali, ilu są gotowi przyjąć uchodźców. Platforma zafundowałaby nam ten problem, z którym borykają się najbogatsze kraje UE, które otworzyły się szeroko na uchodźców”

300polityka.pl

Klaudiusz Pobudzin już nie jest reporterem „Wiadomości”. Teraz stanie na czele „Teleexpressu”

knysz, apa, 08.08.2016

Klaudiusz Pobudzin do TVP trafił z Telewizji Trwam

Klaudiusz Pobudzin do TVP trafił z Telewizji Trwam (Stefan Maszewski/REPORTER / REPORTER)

Zarząd Telewizji Polskiej odwołał Marka Walencika ze stanowiska kierownika redakcji „Teleexpressu”. Nowym szefem został Klaudiusz Pobudzin – podaje serwis Wirtualnemedia.pl.

Zarząd TVP odwołał Marka Walencika, który kierował redakcją „Teleexpressu” od lutego. Na stanowisku zastąpi go Klaudiusz Pobudzin, znany z materiałów reporterskich przygotowywanych dla „Wiadomości” – informuje serwis wirtualnemedia.pl.

Od Trwam do Wiadomości

Klaudiusz Pobudzin dołączył do zespołu „Wiadomości” w styczniu. Ma 41 lat, jest najbardziej znanym absolwentem uczelni o. Tadeusza Rydzyka, czyli Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. W TV Trwam w 2003 r. rozpoczynał dziennikarską karierę, był reporterem, a także prowadził program publicystyczny „Polski punkt widzenia”.

Zadebiutował w TVP materiałem na temat konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego i od razu zdobył poklask posłanki Krystyny Pawłowicz, która uwielbia na Facebooku komentować pracę dziennikarzy. „Tylko informowali” – chwaliła Pobudzina i Krzysztofa Ziemca w styczniu tego roku.

Od tamtego czasu Pobudzin stał się najbardziej znanym reporterem politycznym „Wiadomości”. Jest autorem wielu propagandowych materiałów dziennika TVP 1.

To on przygotował materiał, za który Krajowa Rada Radiofonii i Telewizja skarciła TVP Kurskiego. Chodzi o materiał 7 lipca „Polska droga do NATO”. KRRiT zarzuciła mu nierzetelność w prezentowaniu wydarzeń związanych z przystąpieniem Polski do NATO: pominięcie w nich roli m.in. prof. Bronisława Geremka i prezydentów Lecha Wałęsy oraz Aleksandra Kwaśniewskiego. Zdaniem Rady „autor, ignorując fakty historyczne, w sposób wybiórczy i jednostronny zaprezentował wydarzenia związane z dążeniem Polski do członkostwa w NATO, ukazując wyłącznie w negatywnym kontekście udział polityków związanych ze środowiskiem Unii Wolności i środowiskami lewicowymi” i że świadczy to „nie tylko o nieznajomości faktów historycznych, ale stanowi też potwierdzenie niskiego poziomu dziennikarstwa i poważnych braków warsztatowych”.

PRZECZYTAJ TEKST AGNIESZKI KUBLIK: „Wiadomości” czyszczą historię Polski. Fałsz przekroczył wszelkie granice. Składam skargę do KRRiT

Inne zmiany personalne w TVP to dwa nowe programy: Anity Gargas i Bronisława Wildsteina.

Zobacz także

pobudzin

wyborcza.pl

 

Co8wGxlWEAA8m2P

 

andrzej stasiuk

PONIEDZIAŁEK, 8 SIERPNIA 2016

Kamiński: Szerokiej drogi na prawo, panie Grzegorzu. To droga donikąd

18:27

Kamiński: Szerokiej drogi na prawo, panie Grzegorzu. To droga donikąd

Jak mówił Michał Kamiński w rozmowie z Andrzejem Morozowskim w „Tak jest” TVN24

„Nie wiem, co Grzegorz Schetyna uważa za lewicowy eksperyment. Poparcie dla in vitro? Mogę powiedzieć tak: szerokiej drogi na prawo, panie Grzegorzu. To droga donikąd. Nawet badania, które pokazują, że polskie społeczeństwo jest podzielona pół na pół, pokazują, jaki jest profil zwolenników obecnego rządu – z grubsza mówiąc – a jaki jest profil tych, którzy są w opozycji. Próba wymyślenia PiS-u bis i obchodzenia z PiS-u z prawnej strony jest próbą, która jest niedobra dla Polski, a po drugie będzie nieskuteczna”

Schetyna chce walczyć o czytelników, którzy kupili tę gazetę z okładką, na której jest Angela Merkel i Donald Tusk z napisem „Oni są winni wszystkiemu” po arabsku. Gazeta, która odwołuje się do najbardziej antyemigranckich, nacjonalistycznych fobii. Nic dziwnego, że zostałem wyrzucony. Do takiej polityki kompletnie nie pasuję. Nie pasuję do skrętu na prawo, bo cała moja ewolucja zaprowadziła mnie w stronę centrum – dodał Kamiński.

18:17

Kamiński: Na jesieni zakładamy koło poselskie. Będziemy głosem centrowej, ale twardej opozycji wobec PiS-u

– Na jesieni będziemy zakładali koło poselskie. Zobaczymy. Nie chcemy podejmować pochopnych decyzji. Przed nami 3 lata kadencji i zwłaszcza wobec tego, co się dzieje w PO, wobec zadeklarowanego skrętu w prawo… Będziemy m.in. po to, żeby być głosem racjonalnej, centrowej, ale twardej opozycji wobec PiS-u, która odrzuca konszachty z PiS, które pan Schetyna prowadził na Dolnym Śląskim jeszcze paręnaście dni temu – mówił Michał Kamiński w rozmowie z Andrzejem Morozowskim w „Tak jest” TVN24.

300polityka.pl

08.08.2016, 17:25

Nowacka reaguje na słowa Schetyny o konserwatywnej kotwicy i chadeckiej Platformie

– Przynajmniej szczerze, po latach mamienia wyborców lewicowych i liberalnych że będą reprezentować ich interesy – tak Barbara Nowacka komentuje na FB słowa Grzegorza Schetyny dla „Do Rzeczy”, który zapowiedział, że jest zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy.

barbara nowacka

300polityka.pl

 

OFF Festival 2016: gwiazdy odwołują występy, dziwne dyskusje… Co dalej z festiwalem?

Jacek Świąder, 08.08.2016

OFF Festival 2016. Jambinai

OFF Festival 2016. Jambinai (DAWID CHALIMONIUK)

Odwołaniem koncertu największej gwiazdy trzy i pół godziny przed startem zakończył się 11. OFF Festival w Katowicach. Anohni uciekła w ostatniej chwili, ale od lat nie było tak roztańczonego i dobrego OFF-u.

11. edycja OFF Festivalu była rzeczywiście offowa, różna od tego, do czego przyzwyczaili się słuchacze. Festiwal bez megagwiazd przyciągnął nie mniej uczestników niż zwykle, niższa dotacja z Ministerstwa Kultury nie spowodowała odwrotu słuchaczy. Nie było tym razem żadnych imprez dodatkowych dzień przed właściwym festiwalem, nie było nawet książeczki z opisami muzyków, wyłącznie ulotka, a lista spotkań w Kawiarni Literackiej odzwierciedlała to, jak wakacyjne rozmowy o literaturze wyobrażają sobie władze Instytutu Książki, który finansuje Kawiarnię (niezbyt udane spotkania o „żołnierzach wyklętych”, o chrzcie Mieszka I czy esbeckich teczkach pisarzy obok rozmów o kryminałach i śląskiej poezji).

Na liście wykonawców muzycznych zabrakło tej miary artystów, co grający w Katowicach w ostatnich latach Patti Smith, My Bloody Valentine, Iggy Pop czy The Smashing Pumpkins. Przy i tak niemałym budżecie OFF-u udało się jednak skonstruować program zróżnicowany i atrakcyjny, z koncertami wykonawców tuż po wydaniu świetnej płyty (Anohni), tuż przed oczekiwanym od dawna albumem (Devendra Banhart) albo z kategorii „wracający po latach” (Lush). Przegląd polskich artystów też był w porządku, od Lotto i duetu Zimpel – Ziołek po Mgłę i Brodkę.

Publiczności festiwalu, równie licznej jak w poprzednich latach, nie zraził wieczorny chłód ani deszcz. Zdawało się, że jest zadowolona z bardziej elektronicznego, tanecznego festiwalu. OFF doszedł do punktu, w którym program bez weteranów wychodzi mu na dobre, wielu słuchaczy na tyle ufa dyrektorowi festiwalu Arturowi Rojkowi, że przyjeżdża do Katowic w ciemno, bez zgłębiania twórczości wszystkich zaproszonych artystów. Tym bardziej szkoda, że dobrą relację z fanami trzeba będzie po tym roku odbudować.

Gwiazdy uciekają

Tuż przed festiwalem i w jego trakcie koncerty odwołało kilkoro artystów, w tym dwie z trzech gwiazd festiwalu – duet The Kills oraz Anohni. Trudno przypomnieć sobie podobnie okrojoną imprezę tej rangi. Do anegdoty przejdzie historia z raperem GZA, który wycofał się dwa dni przed występem, miał go zastąpić ściągnięty awaryjnie i przypisany do największej sceny Brytyjczyk Wiley, ale… też zdążył zrezygnować. Doszło do tego, że drugi raz tego samego dnia wystąpili Egipcjanie z Islam Chipsy.

Jeden muzyk może mieć grypę, drugiego boli głowa, a inny przeżywa kryzys osobowości. Jednak w czasie koncertu Kiasmos słuchacze dowiedzieli się ze sceny, że jeden z muzyków gra ze złamaniem żeber. Duet odwołał całą trasę oprócz koncertu w Polsce, na którym szczególnie mu zależało.

Najsmutniejsze było odwołanie występu Anohni. Organizatorzy OFF-u ogłosili je o godz. 21 w niedzielę, równe 3,5 godziny przed występem, wklejając na profil festiwalu na Facebooku taką grafikę:

Czy Anohni zachowała się ładnie, czy brzydko? Czy organizatorzy mogli dać znać wcześniej? Na takich imprezach normą jest, że część fanów przyjeżdża na jeden dzień, tylko dla jednego ulubionego artysty, kupując jednodniowy bilet na miejscu. Oni nie dostaną żadnej rekompensaty.

Co z zaufaniem?

OFF jest postrzegany jako impreza, na której słuchacze odkrywają coś nowego, doceniają zespoły, które dotąd lekceważyli… Tak jak tłumaczył fanom ze sceny w sobotę dyrektor OFF-u Artur Rojek. Większość uczestników festiwalu nie przyjeżdża do Katowic dla koncertów gwiazd i wspiera OFF tak czy owak. Tyle że niezapowiedziane zmiany podważają zaufanie słuchaczy do organizatorów, a w dodatku zbiegły się z podwyższeniem cen karnetów o kilkadziesiąt złotych w stosunku do zeszłego roku – trzy dni festiwalu kosztowały 340 złotych, jeden dzień 170. Tylko trochę sytuację poprawia możliwość kupienia z dużym wyprzedzeniem, jeszcze zimą, karnetu niemal za pół ceny. Od tej edycji wolno żartować, że w styczniu o liście artystów wiadomo tyle samo, co tydzień przed koncertami.

OFF z biegiem lat stał się tak profesjonalny – punktualny, aktualny, różnorodny i drogi – że zaczął przypominać supermarket, a uczestnictwo w nim transakcję. Dobrze i słusznie jest się tu pokazać, spotkać podobnych sobie i zobaczyć ważne zespoły. Zachwianie tej ustalonej formuły przez tak prozaiczne kwestie, jak skromniejszy program czy długa ulewa pierwszego dnia, a na koniec odwołane występy gwiazd – dobrze zrobiły OFF-owi. Dobitnie zostało udowodnione, że muzyka jest ważna. Z drugiej strony słuchacze przekonali na wielu koncertach, że w tym off-mainstreamie chcą tłumnie zgłębiać takie kierunki jak polski folk, brytyjskie techno, afrykański house, japoński noise.

OFF ma solidną selekcję, a polska muzyka niezależna jest w rozkwicie. Słuchacze często nie mają czasu ani możliwości chodzić na koncerty klubowe w ciągu roku. OFF stał się dla nich tego rodzaju sklepem z kulturą, do którego nie wstyd wybrać się na duże zakupy. Z tej kryzysowej edycji organizatorzy wyszli obronną ręką także dzięki słuchaczom, którzy w Dolinie Trzech Stawów mają swoje coroczne wakacje, stworzyli tam wspólnotę odkrywców i (tfu!) hipsterów. Oni uznali, że przeżyją nudne rozmowy mające mało wspólnego z książkami, i przeżyli fochy Anohni, GZA i The Kills. Bawili się dobrze przy Kiasmos, Islam Chipsy czy nawet Powellu i Synach.

Nie miałbym nic przeciw temu, żeby OFF stał się trochę lżejszy i tańszy. Najwyraźniej to nie są czasy na wielkie sceniczne widowiska, takie, jakie szykowała Anohni. Gwiazdy muzyki niezależnej, nie przyjeżdżając, zepchnęły OFF w stronę offu. Teraz wnioski powinni wyciągnąć organizatorzy.

wyborcza.pl

Arletty: cesarzowa przedmieść. Historia francuska

Jacek Szczerba, 08.08.2016

Naga Arletty w

Naga Arletty w „Brzasku” (1939). (Fot. EAST NEWS)

„Moje serce jest francuskie, ale moja dupa jest międzynarodowa” – powiedziała słynna aktorka Arletty, gdy po wyzwoleniu Francji członkowie Les forces françaises de l’intérieur (Francuskich Krajowych Sił Zbrojnych) zarzucili jej, że w czasie okupacji romansowała z porucznikiem Luftwaffe Hansem-Jürgenem Soehringiem.

Tę błyskotliwą ripostę podobno podpowiedział jej Henri Jeanson, autor dialogów filmowych m.in. do „Fanfana Tulipana” (1952). Jednak Arletty miała też własne poczucie humoru. Pewnemu wojskowemu piętnującemu jej stosunek do Niemców odpowiedziała: „Nie spałabym z nimi, gdybyście ich nie wpuścili do Francji”.

W autobiografii „La Défense” (1971), czyli „Obrona”, o Soehringu napisała: Hans S. w typie aktora Conrada Veidta, chociaż przystojny Veidt, znany choćby z „Casablanki” (1942), był akurat antynazistą. Arletty pokpiwała też z niemieckości Soehringa: Urodzony w Konstantynopolu, gdzie jego ojciec był attaché kulturalnym niemieckiej ambasady, młodość spędził w Ameryce Południowej, a prawo studiował w Grenoble. A do znanych aktorek – Michele Alfa i Mireille Balin – również romansujących z Niemcami powiedziała: „Powinnyśmy stworzyć syndykat”.

W 2015 r. Arnaud Sélignac nakręcił film „Arletty, une passion coupable”, o romansie Arletty (Laetitia Casta) i Soehringa (Ken Duken) i równoczesnym związku biseksualnej aktorki z Antoinette Gérard (Marie-Josée Croze), żoną księcia d’Harcourt.

Z Niemcami Arletty nie tylko sypiała. Gdy w październiku 1943 r. literat i reżyser Sacha Guitry powiedział jej, że znany pisarz żydowskiego pochodzenia Tristan Bernard oraz jego żona zostali aresztowani i przewiezieni do obozu w Drancy, skąd francuskich Żydów wysyłano do Auschwitz, Arletty i Guitry poprosili o pomoc Rudolfa Schleiera, niemieckiego konsula generalnego w Paryżu. Trzy dni później Bernardów zwolniono.

W styczniu 1948 r. Schleier poprosił z kolei Arletty, by potwierdziła, że ich uratował, bo to pomoże mu w procesie denazyfikacji. Potwierdziła.

Ostatni zapis o Soehringu w „Obronie” brzmi: S., zostawszy ambasadorem Niemiec w Leopoldville, utopił się w rzece Kongo. 20 lat minęło.

Trzy lata czyśćca

Wyjątkowości Arletty (1898-1992) nikt nigdy nie kwestionował. Atrakcyjna, niezależna i kategoryczna w sądach. Pochodziła ze środowiska robotniczego, ale wyróżniała się naturalną elegancją gestu i szlachetnymi rysami twarzy. Rozsadzała ją werwa, czasem ocierająca się o wulgarność, więc nazywano ją „cesarzową przedmieść”.

O roku 1942 w „Obronie” napisała: Trzy ładne aktorki francuskie zostały przyjęte przez Hitlera. Kroniki filmowe i prasa pokazują je nam, uśmiechnięte. Damską ciekawość zawsze można przecież jakoś wytłumaczyć. Po Wyzwoleniu tę ich wizytę jakby objęto immunitetem, kręcą teraz film za filmem.

Gdy kręciła w Berlinie „La guerre des valses” (1933), z kolegą Armandem Dranemem rzucili monetą: orzeł – iść na sztukę z niemieckim gwiazdorem Hansem Albersem, reszka – zobaczyć przemawiającego Hitlera. Wypadł orzeł. Dlatego nigdy nie widziałam Hitlera – wyznała w autobiografii.

Arletty nie wystąpiła w żadnym filmie działającego w czasie wojny we Francji niemieckiego studia Continental-Films. Ról nie odrzuciła z pobudek patriotycznych, po prostu się jej nie podobały. Gdy razem z wielkim aktorem Raimu została zaocznie skazana na śmierć przez trybunał w Algierze, a pewien reporter zapytał ją, jak przyjęła tę wiadomość, odpowiedziała: „Ani ciepło, ani zimno”.

W sierpniu 1944 r., zaraz po wyzwoleniu, znów rzuciła monetą: uciekać za granicę, jak Coco Chanel, która zwiała do Szwajcarii, czy zostać w Paryżu. Wypadła reszka: zostać.

Jako kolaborantka trafiła na tydzień do obozu w Drancy, potem do więzienia we Fresnes, a od grudnia 1944 r. na 75 tygodni została osadzona w zamku La Houssaye-en-Brie. W czasach napoleońskich mieszkała w nim madame Sans-Gene, żona słynnego generała François Lefebvre’a, którą Arletty zagrała w 1941 r. Odwiedził ją tam Guitry, proponując małżeństwo. – Pod warunkiem że ślub da nam papież – odpowiedziała. Pozostali przyjaciółmi.

W 1946 r. za kolaborację zakazano jej występów przez trzy lata. Gdy przetrwała ten okres, producent Maurice Yvain zaproponował jej numer musicalowy: „Wchodzisz na wielkie schody. Na szczycie obracasz się i mówisz: – Nieźle się podźwignęłam, co?”.

Sama nie mogła później zrozumieć, dlaczego odrzuciła „ten uduchowiony i gorący pomysł”.

A kogo to będzie obchodziło za sto lat? Rozważania o żywotności skandalu

Ateistka w zajezdni tramwajowej

Naprawdę nazywała się Léonie Bathiat i pochodziła z podparyskiego Courbevoie. Jej matka Marie Dautreix była praczką, a ojciec Michel górnikiem w Owernii, a potem monterem sieci tramwajowej w Paryżu. Léonie miewała ataki nerwowe, więc lekarz zalecił zmianę klimatu. Wysłano ją do wujka, duchownego, do Clermont-Ferrand, gdzie w szkole zakonnej nauczyła się czytać. Jednak gdy słysząc, że Bóg jest twórcą wszechrzeczy, spytała: „A kto stworzył Boga?”, wymierzono jej policzek. To był początek Arletty ateistki.

Potem przeniosła się do babci, z którą wróciła do rodziców, mieszkających już wtedy w Paryżu, tuż obok zajezdni tramwajowej. Ojciec miał psa imieniem Diogenes, który nie odstępował go na krok. 2 grudnia 1916 r. na moście Neuilly Michel Bathiat został śmiertelnie potrącony przez tramwaj. Po jego pogrzebie Diogenes zniknął. Czyżby popełnił samobójstwo? – zastanawiała się w pamiętnikach Arletty.

Podczas I wojny światowej Léonie i jej matka znalazły zatrudnienie z fabryce pocisków. Arletty wytrzymała tam tylko trzy miesiące.

Mroczna historia paryskiego Ritza, najsłynniejszego hotelu świata. Coco Chanel, Göring, Hemingway…

„Nierozszyfrowywalna”

Pierwszego narzeczonego Léonie nazywała „Niebo” z powodu intensywnie niebieskich oczu. Gdy zginął na froncie, postanowiła: „Nigdy nie wyjdę za mąż, nie będę miała dzieci, nie zostanę ani wojenną wdową, ani matką żołnierza”.

Jednak mężczyzn potrzebowała nieustannie, najchętniej bogatych. Uwiódł ją (a może ona jego?) młody bankier Jacques-Georges Lévy. Przeciwna temu związkowi matka zastrzegła: „Jeśli się ode mnie wyprowadzisz, to na zawsze”. Léonie przeczytała całą znakomicie wyposażoną bibliotekę kochanka i nabrała nawyku czytania przed snem. Zamiast brać lekcje fortepianu, poprosiła nauczycielkę, by jej grała i opowiadała o kompozytorach – tak stała się melomanką.

W latach 1929-40 żyła z zamożnym Jeanem-Pierre’em Dubostem, który zafundował jej ekskluzywną limuzynę Voisin z kierowcą, ale gdy nastąpił krach na giełdzie, z uśmiechem na ustach powróciła do komunikacji miejskiej. Za gaże filmowe w 1935 r. kupiła sobie lancię, a cztery lata później kabriolet Packard. W 1940 r. zostawiła go w Lyonie, by pięć lat później zobaczyć w kronice filmowej, jak jadą nim mer tego miasta, przedwojenny premier Édouard Herriot i radziecki szef dyplomacji Wiaczesław Mołotow.

W latach 30. brała narkotyki, w pamiętnikach napisała, że u pewnego młodego miliardera z alei du Bois sól i pieprz na stole zostały zastąpione przez „koko” i „herę”. Po pół roku ćpania zobaczyła w lustrze, że przybyło jej dziesięć lat. Odstawiła narkotyki.

Dubost, z którym pozostała w przyjaźni aż do jego śmierci w 1966 r., mówił: „Im dłużej cię znam, tym mniej cię znam”. Nazywał ją „nierozszyfrowywalną”.

Bourvil i de Funes: gamoń i piekielnik

Akt leżący, akt stojący

Léonie Bathiat uczyła się stenografii, dorabiała jako maszynistka, ale w 1918 r. została modelką. Wysoka, długie, zgrabne nogi, drobny biust, jak dzisiejsze modelki. Przyjęła pseudonim Arlette, od postaci z powieści Guy de Maupassanta „Mont-Oriol” (1887). Jej „47 kg” – jak o osobie mówiła – przypadło do gustu królowi mody Paulowi Poiretowi (1879-1944), ale ku jego zdumieniu od wyjazdu w światową trasę wolała wypad do znajomych do nadmorskiego Deauville.

Od razu zwróciła uwagę malarzy. Mojżesz Kisling namalował jej akt leżący, nago pozowała również Jeanowi-Gabrielowi Domergue, na pastelowo ujęła ją Marie Laurencin, którą uważała za najinteligentniejszą, obok pisarki Colette, kobietę, jaką poznała. Zachowało się zdjęcie z 1930 r., na którym w sukni i w peruce godnej metresy Ludwika XV pozuje Keesowi van Dongenowi w jego atelier.

Latem 1919 r. na bulwarach zaczepił ją mężczyzna: 30 lat, okrągła twarz, oczy niebieskie. Przedstawił się: – Paul Guillaume, amator sztuki. Léonie wybuchnęła śmiechem. Guillaume dał jej dwie wizytówki z rekomendacją – jedną do Armanda Bertheza, dyrektora teatru Capucines, drugą do Paula Gavaulta, dyrektora teatru Odéon. „Do rychłego, Pigmalionie” – pożegnała go.

Guillaume został jej kochankiem, po Lévym i przed Dubostem. Gdy parę dni po spotkaniu przypadkiem dotarła pod Capucines, przypomniała sobie o wizytówkach. Poprosiła o spotkanie z Berthezem i trafiła do rewii, która – jak stwierdziła w autobiografii – „była doskonale kretyńska”.

Berthez spytał ją, jak chciałaby się nazywać na scenie. „Victoire de la Marne (czyli Zwycięstwo nad Marną)” – odpowiedziała. „Bądźmy poważni” – on na to. „W takim razie zdaję się na pańską wyobraźnię”. Powiedział: „Arletty”, co zabrzmiało jak jej pseudonim Arlette przeczytany po angielsku.

Grała w kiepskim repertuarze, ale uczyła się, czytając recenzje wybitnych krytyków. Do końca kariery analiza każdej sztuki, w której grała, stała się jej pasją.

Co zapamiętała z tych czasów? Bogaty sponsor zabrał ją na kolację i poprosił: „Zakryj nazwy potraw w menu i wybierz najdroższą”. Piosenkarka Mistinguett radziła: „Nigdy nie noś płaskich butów. To obniża tyłek”.

Często zmieniała kolor włosów. Któregoś popołudnia z albinoski przeobraziła się w czarnego kruka, ale gdy rano zobaczyła na głowie bezładną czarną kulę, założyła turban. Tak przyczyniła się do wylansowania nowej mody. W styczniu 1921 r. wezwano ją do matki. W pokoju, w którym się rozstały, Marie Dautreix Bathiat powiedziała do córki: „Nigdy nie przestałam cię kochać”, i umarła.

Jak ja ciebie nienawidzę. Historie hollywoodzkie

Genialna to mało powiedziane

W kinie zadebiutowała w 1930 r., w epizodach. W „Perłach korony” (1937) Sachy Guitry zagrała królową Sabę – pomalowana na czarno i z owiniętym wokół szyi żywym pytonem. Gdy domagała się, by się ruszał, Guitry umierał ze strachu.

Przełom nastąpił za sprawą „Hotel du Nord” (1938) Marcela Carné według powieści Eugene’a Dabit. Ubrana w boa prostytutka Raymonde, jedna z lokatorek tytułowego hotelu, to również tylko epizod, ale – jak twierdziła – „wart 1500 wersów roli Cyrana de Bergerac”.

Henri Jeanson napisał słynny dialog Raymonde z jej sutenerem i kochankiem, granym przez Louisa Jouveta. Na moście nad kanałem Saint-Martin Jouvet mówi, że musi zmienić atmosferę, a wściekła Arletty odpowiada: „Atmosphere, atmosphere. Est-ce que j’ai une gueule d’atmosphere?” (Atmosfera, atmosfera. Czy ja mam gębę robiącą atmosferę?). Zdanie przeszło do potocznej francuszczyzny.

Dowcipny dramaturg Marcel Achard napisał w „Paris-Soir”, wówczas największym dzienniku: Arletty jest genialna, po prostu. Genialna. A to i tak mało powiedziane.

Natomiast ona zanotowała później: Po premierze przyrzekłam sobie, że nie będę nigdy powtarzać tej kwestii. Poza jednym wyjątkiem, co roku, w rocznicę śmierci Jouveta w teatrze Odéon. Wtedy podchodzą do mnie różni goście, prosząc, żebym powiedziała to znowu. Zawsze odmawiam.

Po „Hotel du Nord” została muzą Carné, choć był on homoseksualistą. W jego „Brzasku” (1939) zagrała Clarę, asystentkę podłego tresera psów (Jules Berry), którego zabił robotnik François (Jean Gabin). Na początku filmu François, ukrywający się w domu otoczonym przez policję, przypomina sobie, co doprowadziło go do takiej sytuacji – m.in. romans z Clarą. W jednej ze scen, wróciwszy do domu, Gabin zastał nagą Arletty pod prysznicem. Trzymała w dłoni wielką gąbkę zastępującą jej listek figowy.

Diabelska piękność

Mówiono, że uroda Arletty jest diabelska, więc w „Wieczornych gościach” (1942) zagrała Dominique, wysłanniczkę Diabła (Jules Berry), który deleguje na ziemię dwoje posłańców (Arletty i Alain Cuny). Przybywają na zamek barona Huguesa, wydającego za mąż swą córkę Anne (Marie Déa), z zadaniem uwiedzenia obojga narzeczonych. Dominique uwodzi też samego barona, ale Anne i wysłannik Diabła zakochują się naprawdę. Finał, w którym kochankowie zostają zaklęci przez Diabła w kamień, ale ich serca nadal biją, odebrano jako metaforę Francji pod niemiecką okupacją.

Scenariusz Jacques’a Préverta do „Komediantów” (1945) Arletty czytała całą noc. Oddając go Carné, powiedziała: „Jeśli to spieprzymy, to jesteśmy idiotami”.

Nie spieprzyli. W 1995 r., na stulecie kina, „Komedianci” zostali uznani za najlepszy francuski film. To historia miłości mima Baptiste Deburau (Jean-Louis Barrault) i pięknej kurtyzany Garance (Arletty), czyli Marzanny, mająca za tło paryski teatr bulwarowy Funambules z ulicy Złoczyńców. Deburau najpierw ratuje Garance przed posądzeniem o kradzież, odgrywając scenkę mimiczną wskazującą prawdziwego złodzieja, a ona daje mu w podzięce kwiatek. Potem on się żeni, a ona ma trzech kochanków. W finale, gdy wydaje się, że Deburau i Garance będą wreszcie razem, ona znika w karnawałowym tłumie. Kręcenie ich kilkusekundowego pocałunku zajęło półtora dnia. A po nim padły słynne słowa Garance: „To takie proste kochać”.

Niektóre kwestie Garance idealnie pasują do Arletty: „Jestem, jaka jestem. Lubię się podobać tym, którzy mi się podobają. To wszystko. Kiedy mam ochotę powiedzieć tak, nie mówię nie„.

„Literatka” pośród literatów

Arletty tworzyła zdania zapadające w pamięć. W jej autobiografii są ozdobione kwiatkiem: „Nie jestem ani za, ani przeciw. Ja kocham albo nie kocham”, „Najlepszy krem na urodę: dobre samopoczucie”, „Nie żałuje się tych, których się kochało, tylko tych, którzy nas kochali” albo „Teatr to mój luksus, kino to moje kieszonkowe”.

Nie chciała poznać Marcela Prousta, bo jej nie interesował, a także Louisa-Ferdinanda Céline’a, ale to on przyszedł do niej. Uwielbiała go. Tak jak nie broniła się przed zarzutami o kolaborację, tak zaklinała się, że Céline, oskarżany o antysemityzm, nie był zdolny do kolaboranckiej podłości. Gdy leżał na łożu śmierci, wezwał ją do siebie, ale akurat wyjechała na wakacje. Wróciwszy do domu, zastała telegram z informacją o jego śmierci. Wyrzucała to sobie do końca życia.

Jedyną osobą, którą poprosiła o autograf, był Walt Disney. Stało się to na festiwalu w Cannes. On jej nie rozpoznał, ona się nie przedstawiła.

Śniadanie z Kleopatrą

Gdy w 1949 r. znów mogła występować, Simone Berriau z Teatru Edwarda VII dała jej do czytania „Tramwaj zwany pożądaniem” (1947) Tennessee Williamsa z prośbą o opinię, czy to wystawiać. „Oczywiście – odpowiedziała – ja chcę zagrać Blanche”. Berriau nie wyobrażała sobie Arletty w roli tak dramatycznej, ale reżyser Raymond Rouleau – tak. Odniosła wielki sukces, choć na pierwszej próbie chciała uciec ze sceny.

Posypały się też role filmowe. Wspomnijmy o dwóch. Film „Zdarzyło się w Paryżu” (1954) Carné traktuje o trenerze (Gabin), który szkoli młodego boksera (Roland Lesaffre), a ten wpada w oko jego żonie (Arletty). W „Przy drzwiach zamkniętych” (1954) Jacqueline Audry wg Jeana-Paula Sartre’a Arletty gra lesbijkę, która przyznaje się do skłócenia męża z kochanką, w wyniku czego popełnił samobójstwo.

Podczas realizacji „Tempo di Roma” (1963) Denysa de La Patelliere – w którym zagrała markizę, a Charles Aznavour Francuza, który zostaje przewodnikiem po Rzymie – w kantynie w Cinecitta na śniadanie zaprosiła Elizabeth Taylor i Richarda Burtona pracujących nad „Kleopatrą”.

Dziedzictwo Edypa

Miała chore oczy, którym zaszkodziła farba do włosów. Najpierw operowano jej lewe oko, a w lipcu 1962 r. krople dla lewego pomyłkowo wpuściła do prawego i odwrotnie. Ledwo ją odratowano. „Boję się cierpienia, nie boję się śmierci – powiedziała wtedy. – Czekam, aż przyjdzie wziąć mnie za rękę. Ona i ja będziemy ubrane na biało”.

Jej szkła kontaktowe zainfekowały jakieś drobnoustroje. 10 listopada 1966 r. przed zaśnięciem czytała „Życie Szekspira”, rano już nic nie widziała. 12 listopada przeszła 20-godzinną operację. Kończyny miała po niej już całkiem sine, ale cudem ją reanimowano. 13 listopada 1966 r. uznała za nowe urodziny. „Oczy, szlachetny ból, w spadku po Edypie. Mój los jest tragiczny” – powiedziała.

Niewidoma była prawie 26 lat: „Ktoś, kto nie śpi i nie widzi, żyje z radiem. Śpiewam, imituję aktorów, polityków, o czwartej godzinie na tym kanale jest ten typ, a o piątej na tamtym inny”.

W małym mieszkaniu na ul. Rémusat 14 w 16. dzielnicy Paryża słuchała stacji francuskich, angielskich, niemieckich i włoskich. Sporo podróżowała, nawet do Ameryki, oczywiście z opiekunką. 23 lipca 1992 r. nie chciała zjeść śniadania, o 16 zapadła w śpiączkę, o 17.30 zmarła.

Na jej grobie w rodzinnym w Courbevoie zgodnie z jej wolą napisano tylko: „Léonie Bathiat”. Kondukt zatrzymał się na chwilę przed Hotel du Nord, który przetrwał nienaruszony od czasu jej filmu z 1938 r.

Wideo „Ale Historia” to najciekawsze fakty, ciekawostki i intrygujące smaczki minionych wieków i lat. To opowieść o naszych przodkach, a więc i o nas samych, która pozwala lepiej zrozumieć świat, jego kulturę i naszą własną mentalność. Zafascynuj się przeszłością, by lepiej zrozumieć teraźniejszość!

W ”Ale Historia” czytaj też:

Złote triumfy Haliny Konopackiej
Poczułam, jak dysk wymyka się moim palcom, płynąc, nie wiedząc skąd, wchodzi w długi lot. Byłam z nim w tym jego locie… Długo… Nie miałam siły cieszyć się zwycięstwem – wspominała Halina Konopacka, która 31 lipca 1928 r. w Amsterdamie zdobyła pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski

Święte klejnoty Asturii. Wakacje z historią cz. 8
Tysiące wiernych co roku pielgrzymuje do Oviedo, gdzie przechowywane są jedne z najważniejszych relikwii katolików, m.in. „święta arka” zawierająca chustę z grobu Chrystusa i „krzyż zwycięstwa” wizygockiego księcia, który w VIII w. pobił Arabów w wąwozie Covadonga. Żelaznym punktem pielgrzymek jest też bazylika w León, z uwagi na unikatowe freski zwana romańską Kaplicą Sykstyńską

Arletty: cesarzowa przedmieść. Historia francuska
„Moje serce jest francuskie, ale moja dupa jest międzynarodowa” – powiedziała słynna aktorka Arletty, gdy po wyzwoleniu Francji członkowie Les forces françaises de l’intérieur (Francuskich Krajowych Sił Zbrojnych) zarzucili jej, że w czasie okupacji romansowała z porucznikiem Luftwaffe Hansem-Jürgenem Soehringiem

Triumf Gagarina, czyli największa feta Polski Ludowej. Historia z PRL-U
„Jest! Jest! Jedzie! Zwykły, prosty radziecki człowiek, który swoją wytrwałością i odwagą utorował człowiekowi drogę do kosmosu” – entuzjazmował się spiker Polskiej Kroniki Filmowej. Gdy trzy miesiące po swym locie w kosmos Jurij Gagarin odwiedził Polskę, na samym tylko Górnym Śląsku fetowało go przeszło milion ludzi

Alger Hiss: szpieg z elity. Wielcy zdrajcy cz. 14
Przesłuchania prawnika i dyplomaty Algera Hissa przed Komisją ds. Działalności Anty-amerykańskiej Kongresu rozpoczęły tropienie komunistów w amerykańskich mediach i polityce. Hiss trafił do więzienia, ale do końca życia zaprzeczał, że zdradził Amerykę

Piorunochron Benjamina Franklina. Historia przedmiotu
Gdy zaczynało grzmieć, księża kazali bić w dzwony. Tymczasem pioruny najchętniej waliły w kościelne wieże. Tylko w ciągu 33 lat XVIII w. w Niemczech zniszczyły ich aż 386 i zabiły 103 dzwonników

moje

wyborcza.pl

 

CpWT7aWWYAE71U5

 

KURSKI ZDJĄŁ MASKĘ. TELEWIZJA JEST RZETELNA, BO PIS PROWADZI W SONDAŻACH

STANISŁAW SKARŻYŃSKI 8 SIERPNIA 2016

Jacek Kurski jest oburzony „puczem”, czyli próbą odwołania go ze stanowiska prezesa TVP. Według niego dowodem na to, że dobrze prowadzi telewizję publiczną jest… poprawa wyników PiS w sondażach poparcia


Kiedy zostawałem prezesem TVP, Nowoczesna remisowała z PiS 27-29. Dziś, po przywróceniu elementarnego pluralizmu, jest 40-15. Ta kotwica pluralizmu i normalnego przekazu ma ogromny wpływ na stabilność polityczną i ład demokratyczny w kraju.

Jacek Kurski, wSieci – 08/08/2016

fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta


MIERZENIE WYNIKÓW TELEWIZJI POPARCIEM DLA WŁADZY TO POMYSŁ Z BIAŁORUSI.


To nie jest lapsus ani marginalna uwaga. Jacek Kurski doskonale wie, co mówi, ponieważ w innej częsci wywiadu przestrzegł Prawo i Sprawiedliwość przed kolejnymi próbami odwołania go ze stanowiska. „Gdyby udało się rozchwiać TVP, poparcie dla obozu zmian spadłoby o kilkanaście procent” – zagroził partii władzy szef telewizji publicznej.

Ta wypowiedź Kurskiego prawdopodobnie przejdzie do historii „dobrej zmiany”. Rolą mediów publicznych nie jest dbałość o wyniki partii rządzącej, ale – zgodnie z ustawą – „rzetelne ukazywanie całej różnorodności wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą oraz sprzyjanie swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej”.

Naruszenie tego celu zarzucała TVP Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która pod koniec lipca – w odpowiedzi na szereg skarg dotyczących programów publicystycznych i „Wiadomości” – pisała: „KRRiT (…) nie może nie zareagować na tak jaskrawe przejawy zagrożenia prawa opinii publicznej do rzetelnej informacji w programie publicznego nadawcy. Powyższe działania stanowią naruszenie ustawy”.


fotomontaż S.Skarżyński / fot. Agencja Gazeta
Przeczytaj też:

PIONEK PREZESA. ROCZNICA ZAPRZYSIĘŻENIA ANDRZEJA DUDY

STANISŁAW SKARŻYŃSKI  6 SIERPNIA 2016


TVP traci również w liczbach. Po zmianie władzy – dokonanej przy pomocy tzw. małej ustawy medialnej, dzięki której skrócono kadencje prezesów państwowych spółek medialnych, a minister skarbu powołał m.in. Jacka Kurskiego na stanowisko TVP – telewizja publiczna zaczęła wyraźnie tracić widownię.

W pierwszych dwóch kwartałach 2016 r. dwa główne kanały TVP straciły ponad 2 proc. widzów. Wyniki w dół ciągnie przede wszystkim informacja i publicystyka. Według badań Nielsen Audience Measurement (NAM) w porównaniu do lipca ubiegłego roku „Wiadomości” TVP1 straciły w ubiegłym miesiącu niespełna 10 procent widowni, „Panorama” TVP2 – 17,5 proc., a „Tele Express” ponad 25 proc. Dzięki temu na pozycję lidera wysunęły się „Fakty” TVN.

Jacek Kurski ignoruje te dane – i nic dziwnego, skoro rozlicza się w słupkach poparcia dla PiS.

W rozmowie z braćmi Karnowskimi prezes TVP ponownie oskarżył NAM o prowadzenie nierzetelnych badań. Jego zdaniem analiza Nielsen nie jest reprezentatywna „geograficznie i społecznie”, ponieważ „pomniejsza znaczenie tych obszarów Polski, które są mniej konserwatywne”.

Nie ma żadnych dowodów na poparcie tezy Kurskiego – panel NAM jest od wielu lat podstawowym narzędziem planowania i rozliczeń telewizji. Korzystają z niego nie tylko kierownictwa mediów, ale również reklamodawcy.


Sejm_433
Przeczytaj też:

„TRYBUNAŁ TO TRZECIA IZBA PARLAMENTU”. PRZYDAŁABY SIĘ IZBA OTRZEŹWIEŃ

FILIP KONOPCZYŃSKI  5 SIERPNIA 2016

Stanisław Skarżyński

https://oko.press/kurski-zdjal-maske-telewizja-rzetelna-pis-prowadzi-sondazach/

oko

http://wpolityce.pl/polityka/270779-waszczykowski-o-sprowadzeniu-wraku-tupolewa-nie-wymaga-to-wojny-z-rosja-ale-aktywnosci-na-polu-miedzynarodowym

 

wPolityce

Co chce odbudować prezes Kurski?

Jacek Kurski chce odbudować telewizję publiczną. I najwyraźniej chodzi mu o tę telewizję rodem z PRL, gdy żadne nieprawomyślne wypowiedzi nie zakłócały spokoju widza.

Odpowiadam za realne zmiany w TVP, odbudowę telewizji publicznej z prawdziwego zdarzenia. Lepiej czy gorzej, to jednak to robię – oznajmił w wywiadzie dla tygodnika „W Sieci” Jacek Kurski. Nie chcę się czepiać słów prezesa, ale nie mogę jednak przejść obojętnie nad słowem „odbudowuję”. Co ono bowiem oznacza? Warunkiem koniecznym do odbudowy jest coś co kiedyś było, a następnie zostało zniszczone. Jak to jest w przypadku TVP?
Którą telewizję chce prezes Kurski odbudować? Tę z czasów prezesa Bronisława Wildsteina? A może z czasów prezesa Andrzeja Urbańskiego? Wedle mojej wiedzy żaden z nich nie miał wystarczająco dużo czasu, by coś stworzyć. I żaden nigdy nie twierdził, że zbudował nowoczesną i wspaniałą telewizję. Obaj ograniczyli się do wielkich planów. Chyba więc prezes Kurski inną telewizję chce odbudować. Patrząc na program TVP, ja stawiałabym na tę rodem z PRL. I w zasadzie trzeba przyznać, że odbudowa idzie pełną parą. Zaczęła się w lutym, gdy parę razy spadł z programu „Ojciec Mateusz”. Raz na jego miejsce wszedł reportaż szkalujący Lecha Wałęsę, a innym razem reportaż o rozmowach w Magdalence. Natychmiast przypomniałam sobie, gdy nastolatką będą czekałam na „Kobrę”, a zamiast tego telewizja puszczała przemówienie Edwarda Gierka. Potem na studiach dziennikarskich dowiedziałam się, że zjawisko to nazywa się publicznością dziedziczoną. Politycy przejmują publiczność czekającą np. na dobry kryminał. Po 89 roku wydawało się, że ta metoda jest już całkowicie zapomniana. A tu, proszę! Prezes Kurski ja odbudował!
Sztandarowy program informacyjny też w zasadzie już odbudowano. „Wiadomości” mają nowoczesny rys, ale trzon to stabilna konstrukcja „Dziennika Telewizyjnego”. Poziom rzetelnego, wiarygodności i obiektywizmu dziennikarskiego z grubsza ten sam. No może różnice są takie, że wtedy, żeby dostać mikrofon do ręki i stanąć przed kamerą, trzeba było wyraźnie mówić, a teraz co poniektórzy reporterzy seplenią i mamroczą. Mają za odpowiedni kręgosłup polityczny.
Na wirtualnychmediach.pl czytam dziś, że od 3 września w soboty w samo południe będzie program Bronisława Wildsteina. Zamiast komedii, która do tej pory był w tym paśmie. I nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Szczęśliwie jest pilot i pewnie z setka innych programów do wyboru. Nie rozwiewa to jednak mojego lęku przed dalszą odbudową.
Iwona Leończuk

co chce

naTemat.pl

 

Kaczyński jako maczuga w sporach w PiS

Agnieszka Kublik, 08.08.2016

Jacek Kurski, Jarosław Kaczyński, Krzysztof Czabański

Jacek Kurski, Jarosław Kaczyński, Krzysztof Czabański (fot. KUBA ATYS, PATRYK OGORZAŁEK, PRZEMEK WIERZCHOWSKI)

Wojna na prawicy na całego. Propisowskie media ujawniają, jak Kaczyński ręcznie steruje mediami publicznymi. Na razie górą Kurski, ale Czabański nie odpuszcza.

Związane z PiS poniedziałkowe tygodniki ujawniły okoliczności odwołania Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa TVP w ubiegły wtorek przez Radę Mediów Narodowych i wycofanie się po kilku godzinach z tej decyzji po interwencji prezesa PiS.

– Próba odwołania Kurskiego to atak na Jarosława Kaczyńskiego – tak widzi to tygodnik „wSieci” i bracia Karnowscy, którzy razem z Kurskim stanowią jeden front walki. Publikują wywiad, w którym Kurski tłumaczy, dlaczego Krzysztof Czabański, prezes Narodowej Rady Mediów, dokonał przeciwko niemu „puczu”.

Czabański, wspierające go „Do Rzeczy” oraz media Tomasza Sakiewicza to drugi front tej walki.

Kurski: bez TVP poparcie dla PiS spadnie

Kurski opowiada Karnowskim, że „haruje jak wół i daje radę”, że robi telewizję, która „daje Polakom prawdziwy obraz sytuacji”, „dostarcza Polakom prawdziwych wiadomości i pokazuje pełen obraz wydarzeń”, że „wprowadza nowe formaty”, np. „W tyle wizji”, że „Fakty” TVN są błahym tabloidem a Wiadomości TVP poważnym dziennikiem”.

No i najważniejszy fragment wywiadu: gdyby nie propaganda TVP Kurskiego, „poparcie dla obozu zmian w Polsce szybko spadłoby w sondażach o kilkanaście procent”. Dlatego prezes TVP „nie ma najmniejszych wątpliwości, że te smutne wypadki wydarzyły się poza wiedzą i wolą miarodajnego ośrodka decyzyjnego”, czyli Kaczyńskiego.

Sam o swojej błyskawicznej interwencji u prezesa PiS nie wspomina słowem, ale stronę dalej znajdujemy fascynujący opis, jak zabiegał w jego gabinecie o pozostanie na Woronicza.

„Kurski, po bezskutecznych próbach dodzwonienia się do Jarosława Kaczyńskiego, jedzie do siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Ma dużo szczęścia, bo szef partii rządzącej miał już być na urlopie, ale jakieś sprawy zatrzymują go na kilka godzin dłużej w stolicy – opisuje ‚wSieci'”.

Kurski relacjonuje więc Kaczyńskiemu swoje sukcesy i atakuje Czabańskiego za brak nowej ustawy abonamentowej, która miała dać TVP wysokie finansowanie oraz za brak tzw. dużej ustawy medialnej, która miała pozwolić na opcję zerową w TVP.

Wzburzony prezes PiS wzywa do siebie Czabańskiego i Joannę Lichocką, członkinię RMN, i przeprowadza konfrontację obu stron – wygrywa ją (przynajmniej na razie) Kurski.

Czabański: Komu te miliony, komu

Czabański wycofał się z natychmiastowej dymisji Kurskiego, ale nie z miażdżącej krytyki prezesa TVP. Tygodnik „DoRzeczy” opublikował w poniedziałek wywiad z Czabańskim pod tytułem „Kurski zawiódł”. Mówi tam wprost, że „Kurski jest złym prezesem” i że w tej wojnie o TVP chodzi o „ogromne interesy, które żerują na pieniądzu publicznym albo mają nadzieję na nim żerować”.

Wcześniej naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz, który walczy w grupie Czabańskiego, pisał, że „zanim [bracia Karnowscy] zaczną rozdzierać szaty w obronie „świetnego prezesa”, powinni ujawnić, ilu z nich ostatnio podpisało lub podpisuje kontrakty w telewizji”.

Faktycznie, problem pieniędzy pojawia się w kolejnych komentarzach od wtorku. Czabański puentuje: „gra toczy się o wielkie pieniądze, więc opory przed zmianami są kolosalne”.

Poza tym, Czabański zarzuca Kurskiemu, że „wciąż brakuje oferty programowej o charakterze misyjnym”, „nie otwarto drzwi dla ludzi wypchniętych na samozatrudnienie, do Leasing Team”.

Czabański wypomina Kurskiemu, że „więcej czasu poświęca lansowaniu siebie niż lansowaniu polskiej telewizji”.

Szef RMN nie przyznaje, że to Kaczyński wymógł zmianę decyzji. Mówi o „głosach z naszego zaplecza politycznego, których nie mogliśmy i nie chcieliśmy lekceważyć”. – Byłbym niepoważny, gdybym teraz zupełnie nie brał pod uwagę opinii tej formacji, odwrócił się do niej plecami – przyznaje tylko.

Zobacz także

wojna

wyborcza.pl

PONIEDZIAŁEK, 8 SIERPNIA 2016

Sadurska o podpisie małej ustawie reprywatyzacyjnej: Na razie jest tylko wyrok TK. Kolejna rzecz to publikacja

13:04

Sadurska o podpisie małej ustawie reprywatyzacyjnej: Na razie jest tylko wyrok TK. Kolejna rzecz to publikacja

Na razie jest to tylko – z tego, co się orientuje – wyrok Trybunału i to dopiero pierwszy krok, który jest zrobiony. Kolejna rzecz to publikacja. Na razie jest tylko orzeczenie – tak minister Sadurska odpowiedziała na konferencji na pytanie, kiedy PAD podpisze tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną.

Dla przypomnienia: pod koniec lipca uznał, że mała ustawa reprywatyzacyjna jest zgodna z Konstytucją.

12:38

Sadurska: Możemy powiedzieć, że główne punkty programu PAD zostały zrealizowane

Jak mówiła Małgorzata Sadurska na konferencji:

„Pierwszy rok to również działalność w zakresie wypełniania deklaracji. Wiem, żę wszyscy są zainteresowani głownie wypełnianiem deklaracji i rok traktują tak, jakby to było 5-letnia kadencja, ale w tym momencie, biorąc pod uwagę główne punkty programy PAD, możemy powiedzieć, że zostały one zrealizowane. Czy to program 500+, czy zniesienie obowiązku szkolnego dla 6-latków, czy ustawa o ochronie ziemi, czy złożenie projektu ustawy obniżającej wiek emerytalny. Cieszymy się, że rząd dał pozytywne stanowisko. WIerzymy, że po wakacjach prace nad tą ustawa zostaną przyspieszone. To projekt ustawy dot. kwoty wolnej. To wszystkie deklaracje, które padały w kampanii wyborczej i które w ciągu tego roku zostały zrealizowane”

12:30

Sadurska: Pierwszy rok prezydenta Dudy to rok aktywności, obecności i otwartości

Jak mówiła Małgorzata Sadurska na konferencji:

„Rok prezydentury to blisko 30 wyjazdów zagranicznych, ale też bardzo duża aktywność w polityce krajowej. Cały czas realizacja tego, o czym mówił prezydent, że chce być blisko z ludźmi. I to, w jaki sposób możemy scharakteryzować pierwszy rok prezydenta Dudy to rok aktywności, obecności i otwartości. Tymi słowami można scharakteryzować to, co przez pierwszy rok prezydent robił. Prezydent dalej kontynuuje to, co zapowiedział w kampanii, że chce odwiedzić wszystkie polskie powiaty”

300polityka.pl

 

prezydent

 

mateusz kijowski

Ten wywiad Jacka Kurskiego pokazuje, że wciąż jest politykiem. Chwali się, że dzięki niemu poparcie dla PiS nie spadło

Jacek Kurski walczy o władzę w TVP. Pomagają mu w tym bracia Karnowscy.
Jacek Kurski walczy o władzę w TVP. Pomagają mu w tym bracia Karnowscy. Fot. „w Sieci”

Jacek Kurski intensywnie walczy o utrzymanie się na stanowisku prezesa TVP. Jedną z form tych zabiegów jest wywiad dla zaprzyjaźnionego tygodnika braci Karnowskich. To szokująca lektura, bo pokazuje jak bardzo Kurski czuje się politykiem. Jego wypowiedzi to modelowy przykład walki o zaufanie Prezesa, która może przystoi politykom PiS, ale nie szefowi TVP.

Oni już nawet nie udają. Przed wyborami tyle było zapewnień o apolitycznych mediach. Już styczniowa nominacja Jacka Kurskiego na szefa TVP pokazała, że to było zwykłe wyborcze kłamstwo. Z reguły jednak politycy starają się stwarzać pozory. Ale nie Jacek Kurski. W wywiadzie dla „w Sieci”bez skrępowania pokazuje, że jest zwykłym uczestnikiem życia politycznego, a nie apolitycznym menadżerem.

Gdyby Ojciec Święty skrytykował Kościół w Polsce, gdyby szczypnął rząd albo prezydenta, gdyby kazał nam przyjmować muzułmańskich osiedleńców z Bliskiego Wschodu, największe media liberalne urządziłyby nam tu wielotygodniowe rekolekcje. Ale nic takiego się nie zdarzyło. Wręcz przeciwnie. Może dlatego tak mało podsumowań tej wizyty?

Papież ostentacyjnie ciepło odnosił się do polskich władz — do prezydenta Dudy, do premier Szydło, do marszałków Sejmu i Senatu. Znalazł nawet czas na rozmowę z szefami mediów publicznych.

Wielokrotnie w jednoznacznych, serdecznych słowach chwalił nas, Polaków. Powiedział nam, że jesteśmy wspaniali. I że mimo ciężkich doświadczeń umiemy przełamywać zło oraz wybierać dobro. A także, że pamiętamy o naszych korzeniach, co jest niezbędnym warunkiem dobrej przyszłości.

On, który tak rzadko odnosi się do poszczególnych narodów, który raczej wymaga, niż chwali, nam nie żałował najpiękniejszych słów. Włącznie ze sformułowaniem „szlachetny naród polski”, które każdy powinien przechować w sercu. Włącznie z oceną, że „Polska jest piękna i specjalna”.

Nawet w sprawie imigrantów nie tylko zastrzegł, że pomagać można w różny sposób, lecz wręcz stwierdził tak jednoznacznie, jak to tylko możliwe: „Ilu i jak? Nie można dać odpowiedzi uniwersalnej, ponieważ gościnność zależy od sytuacji każdego kraju, a także kultury”. W tym kontekście zalecał modlitwę.

Do tego sprzeciw wobec neobolszewickiej ideologii gender, którą nazwał „kolonizacją ideologiczną”.

Naprawdę nie doceniamy tego, co się wydarzyło. Nie widzimy, że papież powiedział nam jasno: idźcie kursem, którym idziecie. Jako Koś- ciół w Polsce, jako naród, również jako państwo. Powiedział to tu, wśród nas, więc nie da się tego przesłonić żadną manipulacją, np. przywoływaniem słów wypowiedzianych w innym kontekście.

To całkowita odwrotność tego, co proponują nam, często podpierając się właśnie Franciszkiem, lewicowo- -liberalne media. Tak jak portret wspaniałych Polaków naszkicowany przez papieża jest pełną odwrotnością karykatury serwowanej nam przez mainstream.

Papież chce wiele zmienić. Ale nie w Polsce. Bo w Polsce — co my wiemy od dawna, a co dostrzegł też on — są i wiara, i moc.

Jacek Karnowski

Zdjęcie użytkownika W Sieci.
 

Dlatego jak otwarta kpina brzmi „nie jestem już politykiem, tylko menadżerem”. Zapewne dlatego chwali się, że to dzięki zmianom przez niego zaprowadzonym poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości jest wciąż wysokie, a partia Jarosława Kaczyńskiego wygrywa z Nowoczesną.

JACEK KURSKI

prezes TVP

Kiedy zostawałem prezesem TVP po miesiącach nalotu dywanowego we wszystkich telewizjach – w sondażach Nowoczesna remisowała z PiS (27-29). Dziś, po przywróceniu elementarnego pluralizmu, jest 40-15.

źródło: „w Sieci”

Nawet prowadzący wywiad bracia Karnowscy zwracają mu uwagę, że „troska o poparcie dla którejkolwiek partii” nie jest zadaniem prezesa TVP. Ale Kurski ma świadomość, że to od Jarosława Kaczyńskiego zależy jego przyszłość. Pewnie dlatego zadbał, aby na zdjęciu do wywiadu było widać portret Lecha Kaczyńskiego.

Kurski opowiadając o próbie jego odwołania nie pozostawia wątpliwości, że to była klasyczna wojna polityczna. I że ostatnią instancją w sporze jest Jarosław Kaczyński. Tak wyglądają „apolityczne media” w państwie PiS.
źródło: „w Sieci”

przeczytałem

naTemat.pl

 

PONIEDZIAŁEK, 8 SIERPNIA 2016

Prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła nową ustawę o TK

11:17
tk

Prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła nową ustawę o TK

Nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym została w piątek po południu zaskarżona przez Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf. Nie wiadomo jednak, czy TK dołączy ten wniosek do sprawy. Wyrok ma zostać ogłoszony już w najbliższy czwartek, 11 sierpnia.

pierwsza

09:48
maxresdefault

Lubnauer: Pomysł z liberalizacją dostępu do aborcji to w obecnej sytuacji porywanie się z motyką na słońce

Jak powiedziała w TOK FM Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej:

„Mamy określony układ w parlamencie. Jest możliwość tylko zaostrzenia tej restrykcyjnej ustawy. W tej sytuacji pomysł z liberalizacją, to trochę porywanie się z motyką na słońce. Ja nie mam wątpliwości, że ustawa [obecnie obowiązująca] jest zbyt restrykcyjna. Część posłów i posłanek Nowoczesnej [już] zadeklarowała, że zagłosuje za liberalizacją, chociaż to się nie uda. Ja też tą ustawę poprę. Dla opozycji priorytetem powinna być obrona ustawy z 1993, zadbanie o to, by ta ustawa funkcjonowała. Bo ona tak naprawdę – jak na Podkarpaciu – ta ustawa nie funkcjonuje. Trzeba też zadbać o edukację seksualną i dostęp do antykoncepcji”

09:44

Tyszkiewicz o kolejnych wyrzuceniach z PO: Nie przewiduję, aby w najbliższym czasie było więcej trudnych decyzji

Taką rolą liderów partii jest, że powinni – zwłaszcza wtedy, kiedy partia musi wypełniać swoją twardą rolę najbardziej wyrazistej formacji opozycyjnej – konsolidować swoje szeregi. Czasami to wymaga trudnych decyzji. Nie przewiduję, aby tych decyzji było w najbliższym czasie więcej – mówił Robert Tyszkiewicz, pytany przez Michała Szułdrzyńskiego w programie #RZECZoPOLITYCE na Rp.pl, czy przewiduje kolejne wyrzucenia z Platformy.

09:38

Tyszkiewicz: Słowa Schetyny nie powinny być zaskoczeniem. PO powinna wyraziściej podkreślić swoje centro-prawicowe korzenie

Jak mówił Robert Tyszkiewicz w rozmowie z Michałem Szułdrzyńskim w programie #RZECZoPOLITYCE na Rp.pl:

„Słowa Grzegorza Schetyny nie powinny być zaskoczeniem. Korzenie Platformy są centro-prawicowe, od początku reprezentujemy polską scenę polityczną w EPL, czyli w gronie europejskich, chrześcijańskich demokratów i to jest źródło naszych inspiracji politycznych. Praktyka polityczna każe podejmować decyzje, które raz bardziej sytuują je po prawej stronie, raz po lewej, ale partia centro-prawicowa, jak mawia jeden z klasyków, to trochę angielski ogród, a nie francuski. Bardziej zróżnicowany, w którym powinni pomieścić się ludzie od centrum na lewo i od centrum na prawo. PO powinna wyraziściej podkreślić swoje centro-prawicowe korzenie”

09:12
gowin1

Gowin: Trzeba uważnie obserwować ten eksperyment, jakim jest RMN

Jak mówił Jarosław Gowin w „Politycznym Graffiti” PN o próbie odwołania Jacka Kurskiego:

„Nie doszukuję się w próbie odwołania prezesa Kurskiego żadnego podłoża politycznego, tym bardziej próbie podważenia przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. To była nieprzemyślana inicjatywa trójki członków RMN wyłonionych przez nasz obóz. Od początku miałem wątpliwości, czy ta instytucja jest potrzebna. Czy nie lepiej rozszerzy kompetencje KRRiTV. Przedstawiałem taki pogląd na forum rozmów koalicyjnych. Trzeba ten eksperyment, jakim jest RMN, uważnie obserwować. Ta pierwsza decyzja nie sprzyja budowaniu autorytetu tej instytucji. To [że zasiadają w niej czynni politycy], to też sprawa dyskusyjna. Na to też zwracałem uwagę”

Jak dodał:

„Mamy głęboki kryzys nie tylko europejski, ale i światowy. W takim okresie podstawową wartością obozu zjednocznej prawicy jest jej jedność. I mimo że miałem wątpliwości co do RMN, to ja i posłowie Polski Razem zagłosowaliśmy za. Trzeba unikać wszelkich zadrażnień. Tę myśl dedykuje też publicystom identyfikującym się z programem naszego rządu”

08:45

Siemoniak: 11 sierpnia to ważny dzień. Zawsze wspieramy KOD, ale jako partia mamy trochę inne pole działania

Jak mówił w Sygnałach Dnia Tomasz Siemoniak o manifestacji KOD 11 sierpnia pod TK:

„Na pewno będzie tam wielu członków PO, tak jak w każdym innym przedsięwzięciu KOD, ale każdy pracuje na swoim polu. My działamy w parlamencie. KOD stara się manifestacjami ulicznymi pokazywać swój sprzeciw. Na pewno 11 to ważny dzień. Można się spodziewać, że ten głos będzie mocniejszy. Ale wydaje się, że KOD jest dostatecznie mocny, by taki ruch prowadzić. My zawsze [KOD] wspieramy, mamy dobre relacje. Ale jesteśmy partią polityczną, mamy trochę inne pole działania”

08:33
Siemo

Siemoniak: Dobry rozpęd uzyskany przez PO zmniejsza tendencje odśrodkowe

Jak mówił w Sygnałach Dnia Tomasz Siemoniak:

„Bardzo potrzeba PO dyskusji tożsamościowej, kim jesteśmy. 8 lat rządzenia to była wieczność [w polityce], nikt tak długo nie rządził. Brakowało czasu na to, po co się jest w polityce, jaki jest wymiar ideowy [bycia w niej]. Ta dyskusja, która przyniesie też ideowe wskazówki przed 1 października na tym też się koncentruje. To nie są rzeczy błahe, nie tylko dla członków istotne, ale też dla wyborców. Uważam, że ten dobry rozpęd PO, uzyskany przez kluby obywatelskie, konwencje programowe, wyraźne drugie miejsce w sondażach, on zmniejsza tendencje odśrodkowe. Wszyscy widzą, że praca przynosi rezultaty, że warto się starać by PO była jak najmocniejsza. I że te inne możliwości w polityce nie są dostatecznie atrakcyjne. Ja sądzę, że to nie działania kierownictwa czy przewodniczącego Schetyny, ale rosnąca siła PO będzie sprawiała, że tych tendencji odśrodkowych będzie mniej, bo one się wiążą zawsze ze słabością, nigdy z siłą”

08:25

Magierowski: PAD mówił, że kredyty mogłyby być przewalutowane. Nikt nie wyklucza takiej sytuacji

Jak mówił Marek Magierowski w TOK FM:

„Wokół wypowiedzi kandydata Andrzeja Dudy narosło wiele mitów. Proszę zwrócić uwagę na sformułowania, których użył Duda: „kredyty mogłyby być przewalutowane”, „banki powinny odpowiedzieć za swoje nieuczciwe działania”. Nikt nie wyklucza sytuacji, w której banki będą przewalutowywać kredyty swoim klientom. Niezależnie od tego, jak jest ocena pani czy słuchaczy projekty ustawy, chciałbym podkreślić: to pierwszy etap rozwiązania problemu frankowiczów. Będą kolejne etapy, m.in. działania regulacyjne, które mają doprowadzić do tego, że banki same będą się dogadywały ze swoimi klientami i przewalutowały te kredyty. To będą szerokie działania, proponowane przez NBP”

08:09

Magierowski: Jesienią przyspieszą prace nad ustawą PAD dot. obniżenia wieku emerytalnego

Myślę, że od września, jesienią te prace przyspieszą, szczególnie nad tą ustawą, na którą czeka tak wielu Polaków, czyli obniżającą wiek emerytalny i te projekty – zapowiadane zarówno przez prezydenta, jak i obecną premier – zostaną zrealizowane – mówił Marek Magierowski w TOK FM.

Dyrektor biura prasowego KPRP przypomniał, że niedawno rząd dał zielone światło do dalszych prac nad tą ustawą.

300polityka.pl

 

PONIEDZIAŁEK, 8 SIERPNIA 2016

STAN GRY: GPC: Wypalony KOD, Fakt: Przerzedzony KOD, Szydło czyta o silnej kobiecie, Protasiewicz: Ws. in vitro PO jak PiS

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Tyszkiewicz o kolejnych wyrzuceniach z PO: Nie przewiduję, aby w najbliższym czasie było więcej trudnych decyzji
Tyszkiewicz: Słowa Schetyny nie powinny być zaskoczeniem. PO powinna wyraziściej podkreślić swoje centro-prawicowe korzenie
Gowin: Dziś rozstrzygniemy, czy we wtorek odbędzie się posiedzenie rządu
Gowin: Trzeba uważnie obserwować ten eksperyment, jakim jest RMN
Siemoniak: 11 sierpnia to ważny dzień. Zawsze wspieramy KOD, ale jako partia mamy trochę inne pole działania
Siemoniak: Dobry rozpęd uzyskany przez PO zmniejsza tendencje odśrodkowe
Magierowski: PAD mówił, że kredyty mogłyby być przewalutowane. Nikt nie wyklucza takiej sytuacji
Magierowski: Jesienią przyspieszą prace nad ustawą PAD dot. obniżenia wieku emerytalnego
Dzisiaj konferencja Sadurskiej i Szczerskiego
http://300polityka.pl/live/2016/08/08/

— TVP STRACI NA IGRZYSKACH? – jak pisze GW: “Telewizja Polska za prawa do transmisji igrzysk olimpijskich w Brazylii zapłaciła ok. 40 mln zł. Wpływy reklamowe mogą wynieść jedynie połowę tej kwoty – wynika z szacunków domów mediowych”.

— PRZERZEDZONY KOD ŻĄDA DYMISJI DUDY – tytuł w Fakcie.

— WYPALONY KOD – pisze GPC: “Jedynie 800 osób zebrało się na pikiecie przeciwko prezydentowi Andrzejowi Dudzie, którą w rocznicę jego zaprzysiężenia zorganizował Komitet Obrony Demokracji. – Widać, że formuła Komitetu Obrony Demokracji już się wyczerpała. Koniec jest niewesoły, jak zakończenie bajki o „Dziewczynce z zapałkami” Jana Christiana Andersena – ocenia dr Wojciech Jabłoński”.

— STERNIK W CZAPCE Z DASZKIEM – JAROSŁAW KACZYŃSKI NA JACHCIE z Joachimem Brudzińskim na jedynce SE.

— KOLEDZY ZABRALI PREZESA NA RYBY – Fakt.

— PREMIER SZYDŁO CZYTA W GŁUSZY – jedynka Faktu: “Wiemy tylko, że szefowa rządu odpoczywa w południowo-wschodniej Polsce, w samym środku lasu. Jak widać na zdjęciach, które przysłał do Faktu nasz Czytelnik, premier realizuje plan, który zapowiedziała w rozmowie z nami pod koniec lipca: rower, książka i dużo świeżego powietrza. A co czyta Beata Szydło na wakacjach? – Odkładałam od dawna lekturę „Hardej” Elżbiety Cherezińskiej (44 l.) i zamierzam to nadrobić – mówiła nam przed wyjazdem”.

— PREMIER CZYTA O SILNEJ KOBIECIE – jak relacjonuje Fakt: “Co to za książka? To opowieść o Świętosławie, siostrze Bolesława Chrobrego, która chciała zostać królową. I cel osiąg­nęła, choć nie w Polsce, tylko w Szwecji, Danii i Norwegii! Potem została matką króla Anglii! Po drodze jednak jej przyjaciele stali się wrogami. Opowieść o silnej kobiecie, która wbrew mężczyznom osiąg­nęła swój cel, wakacyjną lekturą premier Szydło? To może być ważna lektura, bo po kilkudniowym odpoczynku Beaty Szydło celów do realizacji dla jej rządu nie zabraknie – naprawy wymaga np. sytuacja w służbie zdrowia. Jeśli ministrowie myślą, że premier wróci łagodniejsza, to się raczej rozczarują”.

— MARSZAŁKOWIE ODPOCZYWAJĄ OD LASEK – w SE biegający marszałek Karczewski.

— ELDORADO W TRYBUNALE – “PiS szykuje cios w luksusy strażników konstytucji”.

— SCHETYNA ZA UTRZYMANIEM KONSERWATYWNEJ KOTWICY PO – mówi w rozmowie z Markiem Migalskim w tygodniku Do Rzeczy: “Jestem zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy. Chcę powrotu do źródeł Platformy, czyli jej liberalno-konserwatywnego charakteru. Chcę też, by była w swoim przekazie chadecka”. http://300polityka.pl/live/2016/08/07/schetyna-w-rozmowie-z-migalskim-jestem-zwolennikiem-utrzymania-przez-po-konserwatywnej-kotwicy/

— PLATFORMA ODPOWIADAJĄCA ZA PASOŻYTOWANIE NA PAŃSTWIE MA WYRAŹNE KŁOPOTY Z ODŚWIEŻENIEM OFERTY PROGRAMOWEJ – pisze były ambasador i poseł Unii Pracy Piotr Marciniak w GW: “Platforma, niosąca na sobie odpowiedzialność za wytracenie politycznej energii w rządzeniu i pasożytowanie na państwie, ma wyraźne kłopoty z odświeżeniem oferty programowej i dostosowaniem jej do nowych wyzwań. Nowoczesna ma chyba zbyt mały potencjał, by z niewielkiej ideowej partii liberalnej stać się zalążkiem dużego obozu liberalno-lewicowego (choć niewątpliwy instynkt polityczny Ryszarda Petru pcha go w tę stronę). Z kolei amorficzny z natury Komitet Obrony Demokracji ma nikłą szansę na wykreowanie programowo- organizacyjnych przesłanek dużego ruchu politycznego”.

— PROTASIEWICZ: WS IN VITRO PO ZACHOWUJE SIĘ JAK PIS – jak mówi Jacek Protasiewicz dolnośląskiej GW: “Pod rządami Schetyny PO upodabnia się do PiS. Podjęta kilka dni temu decyzja władz Warszawy, by nie finansować programu in vitro, jest tylko smutnym tego potwierdzeniem”.

— ZA JAROSA ODPOWIADAM JAK SCHETYNA ZA AFERĘ HAZARDOWĄ- dalej Protasiewicz: “Argument, że odpowiadam za przejście posła Jarosa ma taką samą wagę jak ten, że Schetyna odpowiada za aferę hazardową, bo z Ryszardem Sobiesiakiem zasiadał w Radzie Nadzorczej Śląska Wrocław. Przyznam, że już dostałem niejedną propozycję, ale na ponad trzy lata przed końcem kadencji nie ma sensu i potrzeby wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Do przyszłych wyborów parlamentarnych trzeba będzie zbudować szeroką koalicję ugrupowań opozycyjnych i wierzę, że nasze koło, dzięki swojej aktywności, będzie ważnym elementem tego porozumienia”.

— TYM RAZEM NA SPORZE O TK PARTIA KACZYŃSKIEGO MOŻE WIELE PRZEGRAĆ – pisze w RZ Andrzej Gajcy: “Trybunał Konstytucyjny w czwartek wyda orzeczenie w sprawie przyjętej w lipcu przez Sejm kolejnej tzw. naprawczej noweli autorstwa PiS. Trudno spodziewać się, że wyrok ten zakończy toczący się od miesięcy spór o Trybunał. Tym bardziej że może stać się on poważnym kłopotem dla partii rządzącej i to na długie lata. Prawo i Sprawiedliwość, mając tego świadomość, już publicznie odgraża się sędziom, zapowiadając m.in. ukrócenie ich przywilejów, czego TK zakwestionować nie będzie już w stanie”.

— WE WRZEŚNIU PRZEDSTAWIĘ MODEL AGENCJI, KTÓRA PRZEJMIE NADZÓR NAD MAJĄTKIEM PAŃSTWOWYM – mówi Dawid Jackiewicz w rozmowie z RZ: “We wrześniu przedstawię szczegółowy projekt scenariusza powstawania oraz modelu tej instytucji. Mamy w tym zakresie kilka możliwości: np. agencja rządowa działająca w formie spółki akcyjnej albo agencja rządowa o charakterze urzędu. Ostateczny kształt podmiotu nie jest jeszcze przesądzony. Przedstawimy klika wariantów, którymi zajmie się najpierw Komitet Rozwoju. Potem wybrany wariant trafi na posiedzenie rządu”.

— SZEF DZIAŁU OPINIE SE O DUDZIE – jak pisze Tomasz Walczak: “

— ANDRZEJ DUDA STANIE PRZED TRYBUNAŁEM STANU – mówi Krzysztof Brejza w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “ – Andrzej Duda wbrew temu, co zapowiadał, nie jest ani człowiekiem niezłomnym, ani strażnikiem Konstytucji. Co najwyżej jest strażnikiem statutu PiS.
– Według PO prezydent Duda w przyszłości stanie przed Trybunałem Stanu?
– Tak. Andrzej Duda wielokrotnie złamał prawo w związku z sytuacją wokół Trybunału Konstytucyjnego. Nie da się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób, dlaczego nie odebrał ślubowania od trzech legalnie wybranych sędziów”.

— PIS STAŁ SIĘ GORSZĄ SAMOOBRONĄ – mówi dalej Brejza: “Poseł Kaczyński ma na celu wyeliminowanie TK i myślę, że jest mu obojętne, czy zrobi to w ten sposób, że zniweczy jego autorytet, czy też przez chaos prawny uniemożliwi jego praktyczne funkcjonowanie. Ze smutkiem obserwuję, że dzisiejszy PiS stał się drugą, jeszcze gorszą Samoobroną”.

— CHŁOŃ-DOMIŃCZAK PRZECIW 500+ – jak mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak w rozmowie z Renatą Grochal i Sebastianem Klauzińskim w GW: “Podpisałaby się pani pod programem 500+?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo te pieniądze można by wydać inaczej, także wspierając rodziny. Przede wszystkim zainwestować je w system opieki nad dziećmi małymi, zwłaszcza do 3. roku życia, w rozwój sieci żłobków. Rodzice, którzy decydują się na dzieci, muszą mieć świadomość, że gdy będą wracać do pracy, ich dzieci będą miały miejsce w żłobku czy przedszkolu.
– Nie wierzy pani, że 500+ zachęci do rodzenia dzieci?
– Zachęcanie do posiadania dzieci jest trudną i skomplikowaną polityką, która wymaga różnego rodzaju zachęt, nie tylko prostych transferów. 500+ ma tę zaletę, że zmniejsza ubóstwo rodzin wielodzietnych. Tutaj te pieniądze są dobrze ukierunkowane”.

— DOMIŃCZAK JEDNAK ŁAGODZI SWOJE OBAWY: “- Warto obserwować wdrażanie tego programu i jego skutki – te związane z sytuacją finansową, na rynku pracy oraz dzietnością. Jeżeli się okaże, że te obawy, które bardzo wiele osób wyraża, się nie potwierdziły, to będzie oznaczało, że faktycznie 500+ było potrzebne”.

— PRZEZ BŁASZCZAKA PÓJDZIEMY Z TORBAMI – sklepikarze spod granicy w Fakcie.

— OTWARTA DROGA DO ODWOŁANIA PREZYDENTA BIAŁEGOSTOKU – jak pisze Kurier Poranny na jedynce: “W piątek Regionalna Izba Obrachunkowa nie stwierdziła nieważności uchwały rady miasta o nieudzieleniu prezydentowi Białegostoku absolutorium. – Długo na ten temat dyskutowaliśmy. Zdania były podzielone. Ostatecznie stwierdziliśmy, że ze strony radnych nie doszło do istotnego naruszenia prawa. Tylko w takim przypadku moglibyśmy unieważnić uchwałę – mówi Dariusz Renczyński, zastępca prezesa RIO. Takie rozstrzygnięcie izby oznacza, że droga do ogłoszenia referendum w sprawie odwołania Tadeusz Truskolaskiego jest otwarta”.

— EWA SIEDLECKA O ZIOBRZE – pisze w GW: “Po deklaracji min. Ziobry, że będzie ścigał za indolencję i lenistwo, oczekuję, że będzie też ścigał za nadużycia władzy. Takie jak areszty wydobywcze, spektakularne zatrzymania, zastraszanie czy szantażowanie świadków, fabrykowanie dowodów, ukrywanie dowodów przemawiających za niewinnością, działanie na polityczne zamówienie. Przypomnę tylko najbardziej znane sprawy, w których sam sąd stwierdzał nadużycia władzy ze strony prokuratury (tyle że w wyroku w sprawie jej ofiar), jak sprawa „doktora G.” czy b. wiceministra i posła Jana Widackiego, b. głównego konserwatora zabytków Krzysztofa Brody”.

— JACEK ŻAKOWSKI ODPOWIADA WITOLDOWI GADOMSKIEMU w GW: “O przyczynie „lepperyzacji” zachodniej polityki Gadomskiemu trudno jest mówić, bo musiałby wskazać siebie i swą libertariańską wiarę, której polskim prymasem jest Leszek Balcerowicz. Że libertariańskiej, ultrarynkowej idei nie da się pogodzić z demokracją, lewica ostrzegała od dawna. Dziś mówi to też prorynkowa, demokratyczna prawica od Angeli Merkel po Theresę May”.

— GW NA JEDYNCE – NASZE SŁABE DZIECI – o tym, że dzieci osiągają gorsze wyniki w testach sportowych niż 1989.

— GOTÓWKOWY SZAŁ MIESZKANIOWY – tytuł na jedynce RZ: “Nowe lokale idą jak woda. To może być rekordowy rok. Mieszkania stały się atrakcyjną inwestycją”.

— POLSKA PRZYCIĄGA INWESTORÓW – pisze GPC: “Powstanie nowoczesna fabryka klejów oraz innowacyjny zakład drukowania 3D – tym razem w naszym kraju zainwestują Tajwańczycy oraz Belgowie. Polska to wciąż bardzo atrakcyjne miejsce dla przedsiębiorców z całego świata”.

 

300polityka.pl

Płyną skargi na nową ustawę o TK. Właśnie dołączyła do nich szczególnie ważna

lulu, PAP, 08.08.2016

Malgorzata Gersdorf i Jarosław Kaczyński

Malgorzata Gersdorf i Jarosław Kaczyński (Sławomir Kamiński,Adam Stępień/ Agencja Gazeta)

• I prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła do TK nową ustawę o Trybunale
• Wcześniej skargi złożyli RPO oraz posłowie PO, Nowoczesnej i PSL
• Konstytucyjność nowego prawa Trybunał ma zbadać w czwartek

 

Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf zaskarżyła nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym do TK. Wcześniej do Trybunału wpłynęły trzy skargi na tę ustawę: autorstwa posłów PO, Nowoczesnej i PSL oraz RPO Adama Bodnara, które Trybunał rozpatrzy łącznie, 11 sierpnia, na posiedzeniu niejawnym. Nie wiadomo, czy dołączy do nich wniosek I prezes SN. Zdaniem PiS nowa ustawa ma być odpowiedzią na kryzys, jaki od wielu miesięcy trwa wokół TK. Według opozycji część zapisów jest niekonstytucyjna i nie uwzględnia zaleceń Komisji Weneckiej. Wg RPO, ustawa prowadzi do dalszego paraliżu TK.

Dowiedz się więcej:

Co jest w nowej ustawie o TK?

Zgodnie z nową ustawą, opartą o propozycje PiS, pełny skład Trybunału to co najmniej 11 sędziów. Ma orzekać m.in. w sprawach o szczególnej zawiłości, ma też badać: weta prezydenta do ustaw, ustawę o TK, spory kompetencyjne między organami państwa, przeszkodę w sprawowaniu urzędu prezydenta, zgodność z konstytucją działalności partii politycznych. Konstytucyjność ustaw mają badać składy pięcioosobowe. Zgodnie z ustawą sprawy mają być badane przez Trybunał zgodnie z kolejnością wpływu z wyjątkiem m.in. wniosków o zbadanie zgodności z konstytucją ustawy o TK.

Jakie są sporne punkty w nowej ustawie o TK?

Sprawy mają być badane przez Trybunał zgodnie z kolejnością wpływu. Część ekspertów uważa, że to może sparaliżować TK. Prezes TK kierowałby wniosek o ogłoszenie wyroku do premiera (dziś ogłoszenie orzeczeń zarządza sam). 4 sędziów będzie mogło odsuwać orzeczenie, zgłaszając w trakcie narady sprzeciw wobec proponowanego rozstrzygnięcia. Wtedy naradę odraczałoby się o 3 miesiące. Ten manewr można by powtórzyć. 3 sędziowie, wybrani przez PiS i niedopuszczeni do orzekania przez prezesa Rzeplińskiego, mogliby zacząć pracę.

ZOBACZ TEŻ: Wspólna konferencja prezydentów Polski i USA. Obama wyraża zaniepokojenie sytuacją wokół Trybunału

płyną

gazeta.pl

PiS boi się sejmu seniorów? Obawa przed… „niekontrolowanym wystąpieniem antyrządowym”

As, 08.08.2016

 Warszawa. 28 czerwca 2014 r. Parada Seniorów. Już dziś osoby powyżej 65. roku życia stanowią 22 proc. mieszkańców Warszawy

Warszawa. 28 czerwca 2014 r. Parada Seniorów. Już dziś osoby powyżej 65. roku życia stanowią 22 proc. mieszkańców Warszawy (PRZEMEK WIERZCHOWSKI)

Pod znakiem zapytania stoi drugie posiedzenie Obywatelskiego Parlamentu Seniorów. Powołanie gremium nakazał PE, ale PiS niechętnie patrzy na obrady. Na razie szefowa Komisja Polityki Senioralnej robi wszystko, by zmienić ustalenia. Jak informuje „Rz”, chce m.in., by posłów-seniorów wybierali wojewodowie. A to osoby mianowane przez rząd PiS.

Do tej pory było tak, że delegaci na warszawskie posiedzenie pochodzili z: Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów, gminnych rad seniorów, Uniwersytetów Trzeciego Wielu i innych organizacji senioralnych.

Jak informuje „Rzeczpospolita”, szefowa komisji Małgorzata Zwiercan, która zasłynęła głosowaniem za nieobecnego na sali Kornela Morawieckiego, uznała, że wybory delegatów są niedemokratyczne.

 

Ale to nie procedury są solą w oku rządzących.

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości, z którymi rozmawiała „Rz”, mówią wprost: „PiS obawia się, że w październiku może pojawić się niekontrolowane wystąpienie antyrządowe”. Tak jak było to podczas obrad dziecięcego sejmu.

Podczas czerwcowego posiedzenie młodzi delegaci atakowali nie tylko rząd PiS. Było też, przypomnijmy, kilka bulwersujących wystąpień młodych posłów-narodowców.

1 października, kiedy mają się odbyć obrady sejmu seniorów, przypada ustanowiony przez ONZ Międzynarodowych Dzień Osób Starszych.

Zobacz także

pis

TOK FM

Nawrócenie Zbigniewa Ziobry

Ewa Siedlecka, 08.08.2016

Zbigniew Ziobro - minister sprawiedliwości, prokurator generalny

Zbigniew Ziobro – minister sprawiedliwości, prokurator generalny (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Zbigniew Ziobro stał się wrażliwy na prawa podejrzanych. Skoro tak, jest nadzieja, że nawrócenie będzie postępować i obejmie także prokuratorskie nadużycia władzy.

Minister-prokurator generalny Zbigniew Ziobro interweniuje znowu. Tym razem posyła prokuratorów do warszawskiej komendy policji, żeby wyciągnęli dwie osoby, które dopuściły się profanacji grobu, pisząc na nagrobku Bolesława Bieruta „kat”. Rzeczywiście: zatrzymanie na 48 godzin, jeśli trzeba było tylko odebrać od zatrzymanych zeznania, wydaje się przesadne. Tyle że nie wiemy, czy policja rzeczywiście zamierzała trzymać ich przez cały maksymalnie dozwolony prawem okres. Sąd stwierdził, że zatrzymanie było zasadne, ale nie wypowiadał się co do jego trwania.

To budujące, że Ziobro nawrócił się na europejski standard. O jego przestrzeganie w Polsce od lat walczą organizacje broniące praw człowieka, a Trybunał w Strasburgu potwierdza w dziesiątkach orzeczeń: że więzienie człowieka przed wydaniem prawomocnego wyroku powinno być wyjątkiem, trwać tyle, ile to niezbędne dla zebrania dowodów, a nieudolność czy opieszałość organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości nie może być dla niego uzasadnieniem. Do tej pory PiS i Ziobro forsowali zasadę, że każdy podejrzany powinien siedzieć. Lech Kaczyński jako minister sprawiedliwości wydał nawet okólnik, w którym nakazywał prokuratorom wnioskowanie o areszt zawsze, gdy chce tego policja, i tłumaczenie się z każdego przypadku, gdy postąpią inaczej. To w krótkim czasie zapełniło polskie więzienia ponad ich pojemność.

Na razie wrażliwość Ziobry uruchamia się, gdy przedmiotem zainteresowania policji czy prokuratury są młodzi określający się jako patrioci i Polacy. By przypomnieć wstrzymanie wykonania wyroku pół roku więzienia dla narodowca Marcina Falkowskiego – za kopanie policjanta. Ziobro twierdzi, że wina Falkowskiego nie jest oczywista, ale chyba sam w to nie wierzy, bo nie wniósł kasacji od wyroku. Trudno mi sobie wyobrazić, że tak samo zareagowałby np. na napisanie „kat” na grobie pochowanego niedawno z honorami na Powązkach płk „Łupaszki”.

Prokurator generalny Andrzej Seremet interweniował, gdy prokuratura migała się od ścigania „prawdziwych Polaków”, którzy np. uchodźców z Czeczenii nazywali „ścierwem”.

Ziobro ma inne priorytety. Jednym z nich jest ściganie sędziów i prokuratorów. Dlatego utworzył w Prokuraturze Krajowej specwydział. Ogłosił, że polecił wszcząć śledztwo w sprawie prokuratorów, którzy cztery lata temu umorzyli sprawę śmierci kilkuletniego chłopca w rodzinie zastępczej. Niedługo potem życie straciła jego siostra i okazało się, że powodem było pobicie przez rodziców zastępczych. Ziobro ogłosił też, że wniósł w tej sprawie kasację od uniewinniającego wyroku prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego.

Trudno, nie znając akt, oceniać, czy prokuratorzy po łebkach przeprowadzili śledztwo. Ale to dobrze, że Ziobro chce egzekwować od prokuratorów odpowiedzialność, bo do tej pory mieli licencję na nieodpowiedzialność.

Po deklaracji min. Ziobry, że będzie ścigał za indolencję i lenistwo, oczekuję, że będzie też ścigał za nadużycia władzy. Takie jak areszty wydobywcze, spektakularne zatrzymania, zastraszanie czy szantażowanie świadków, fabrykowanie dowodów, ukrywanie dowodów przemawiających za niewinnością, działanie na polityczne zamówienie. Przypomnę tylko najbardziej znane sprawy, w których sam sąd stwierdzał nadużycia władzy ze strony prokuratury (tyle że w wyroku w sprawie jej ofiar), jak sprawa „doktora G.” czy b. wiceministra i posła Jana Widackiego, b. głównego konserwatora zabytków Krzysztofa Brody.

Na razie jako minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przyszykował prawny grunt pod nadużycia prokuratury. Podporządkował ją politycznie, dał sobie prawo sterowania każdym śledztwem, uwolnił prokuratorów od odpowiedzialności dyscyplinarnej, jeśli złamią prawo „w interesie społecznym”. Sąd będzie musiał uwzględnić dowody zdobyte z naruszeniem prawa, a więc np. nielegalne podsłuchy, wymuszanie zeznań biciem, groźbami czy wydobywanie ich przy użyciu środków zmieniających świadomość. Wykluczone będą tylko dowody uzyskane przez funkcjonariusza w wyniku zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub bezprawnego uwięzienia. Z inicjatywy Ziobry uchwalono, że przestępstwem jest nieumyślne wydanie fałszywej opinii. Tak więc biegłemu, który wyda opinię nie po myśli prokuratury, grozi proces. Teraz minister szykuje przepisy na przedsiębiorców. Przewidują m.in., że wystarczy doniesienie o przestępstwie, by prokurator mógł wyznaczyć kuratora dla przedsiębiorstwa, który je faktycznie przejmie. Nie ma limitu czasu, na jak długo.

Ale skoro Zbigniew Ziobro stał się wrażliwy na prawa podejrzanych, jest nadzieja, że nawrócenie będzie postępować i obejmie także prokuratorskie nadużycia władzy.

Zobacz także

ziobro

wyborcza.pl

Bronisław Wildstein wraca do TVP. Poprowadzi autorski program publicystyczny

kospa, 08.08.2016

Bronisław Wildstein wraca do TVP. Poprowadzi autorski program publicystyczny

Bronisław Wildstein wraca do TVP. Poprowadzi autorski program publicystyczny (Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)

Od września Bronisław Wildstein poprowadzi w telewizyjnej Dwójce program „Południk Wildsteina” – podaje serwis Wirtualne Media. W latach 2006-2007 prawicowy publicysta był już prezesem TVP.

W autorskim programie „Południk Wildsteina” dziennikarz będzie rozmawiał z zaproszonymi gośćmi. – Punktem wyjścia do dyskusji będą aktualne wydarzenia polityczne, społeczne i kulturalne w Polsce i na świecie. Moim celem jest przedstawienie ich w szerszym aspekcie – mówi portalowi Wrtualnemedia.pl.

Program publicystyczny Wildsteina ma być emitowany na antenie telewizyjnej Dwójki od 3 września.

Wildstein był już prezesem TVP

To powrót Wildsteina do TVP, w której dziennikarz pracował już za poprzednich rządów PiS. W latach 2006-2007 był prezesem telewizji publicznej, ale po kilku miesiącach zastąpił go na tym stanowisku Andrzej Urbański. Później w Jedynce prowadził autorski program „Bronisław Wildstein przedstawia”.

Następnie prezesował Telewizji Republika, pisywał w „Do Rzeczy”, by w końcu związać się z tygodnikiem „wSieci” braci Karnowskich. W sporze o odwołanie obecnego prezesa TVP Jacka Kurskiego Karnowscy opowiedzieli się po stronie Kurskiego. Michał Karnowski pisał nawet, że za swoje „dokonania” prezes TVP powinien „otrzymać nagrodę, a nie dymisję”.

To kolejny transfer z mediów prawicowych i propisowskich do telewizji publicznej. Z początkiem września do TVP – po sześciu latach przerwy – powróci również Anita Gargas, dziennikarka, autorka filmów o katastrofie smoleńskiej, zwolenniczka tezy o zamachu. Przed laty prowadziła w TVP program „Misja Specjalna”. Również Wildstein pisał przed kilkoma miesiącami na łamach „wSieci”, że „przy obecnym stanie wiedzy innej interpretacji niż zamach nie ma”. Zresztą wszedł również w skład rady fundacji Smoleńsk 2010 mającej pomóc w realizacji filmu Antoniego Krauzego „Smoleńsk”.

TVP. Masowe zwolnienia

W wywiadzie udzielonym „Dziennikowi” w listopadzie ubiegłego roku Wildstein wyrażał „nadzieję, że media publiczne zostaną radykalnie zmienione”. – Połowę ludzi by pan wyrzucił? – pytała dziennikarka. – Nie liczyłem, może i 3/4. A może i zdecydowanie mniej – odpowiedział.

Masowe zwolnienia w mediach publicznych umożliwiła przyjęta przez PiS pospiesznie tuż pod koniec ubiegłego roku tzw. mała ustawa medialna. Zresztą już przed wyborami odpowiedzialny za PiS-owską reformę mediów publicznych Krzysztof Czabański obiecywał pozbycie się niewygodnych dziennikarzy. W ich miejsce zatrudniono dziennikarzy z przychylnych PiS mediów. Szefem publicystyki w TVP Info został Dawid Wildstein – syn Bronisława.

Towarzystwo Dziennikarskie przygotowało listę dziennikarzy TVP i Polskiego Radia, który albo zostali zwolnieni, albo odeszli na znak protestu. To obecnie ponad 180 osób. Podczas pierwszego posiedzenia Rady Mediów Narodowych Kurski miał zapowiedzieć zwolnienie 300 pracowników telewizji publicznej.

Zobacz także

wildstein

wyborcza.pl

Chłoń-Domińczak: Program 500+ ograniczy kobietom wybór. A do rodzenia nie zachęci

Renata Grochal, Sebastian Klauziński, 08.08.2016

W Polsce na opiekę w żłobkach może liczyć niewiele ponad 7 proc. najmłodszych dzieci. To sytuuje nas na końcu listy państw UE. Na zdjęciu: żłobek w Lublinie

W Polsce na opiekę w żłobkach może liczyć niewiele ponad 7 proc. najmłodszych dzieci. To sytuuje nas na końcu listy państw UE. Na zdjęciu: żłobek w Lublinie (JAKUB ORZECHOWSKI)

Przygotowanie działań zachęcających do posiadania dzieci wymaga zrozumienia, dlaczego rodziny nie chcą mieć ich więcej. Główna przyczyna to brak poczucia stabilności.

RENATA GROCHAL, SEBASTIAN KLAUZIŃSKI: Podpisałaby się pani pod programem 500+?

DR AGNIESZKA CHŁOŃ-DOMIŃCZAK*: Nie.

Dlaczego?

– Bo te pieniądze można by wydać inaczej, także wspierając rodziny. Przede wszystkim zainwestować je w system opieki nad dziećmi małymi, zwłaszcza do 3. roku życia, w rozwój sieci żłobków. Rodzice, którzy decydują się na dzieci, muszą mieć świadomość, że gdy będą wracać do pracy, ich dzieci będą miały miejsce w żłobku czy przedszkolu.

Nie wierzy pani, że 500+ zachęci do rodzenia dzieci?

– Zachęcanie do posiadania dzieci jest trudną i skomplikowaną polityką, która wymaga różnego rodzaju zachęt, nie tylko prostych transferów. 500+ ma tę zaletę, że zmniejsza ubóstwo rodzin wielodzietnych. Tutaj te pieniądze są dobrze ukierunkowane.

Czy 500+ „przywraca godność Polakom”?

– Nie. Przywracanie godności to jest pokazywanie wkładu rodzin w rozwój społeczeństwa i zrozumienie potrzeb ich funkcjonowania.

Jednak z danych GUS wynika, że połowy polskich rodzin nie stać na nieoczekiwany wydatek 1050 zł. Czy nie jest przywracaniem godności, jeżeli teraz rodzina będzie mogła kupić szkolną wyprawkę albo przestać kupować na zeszyt?

– Dobrze, ale gdyby mama w tej rodzinie poszła do pracy i zarobiła 2 tys. zł miesięcznie? I te przychody nie skończyłyby się, gdy dziecko skończy 18 lat.

Czyli to program socjalny?

– Tak. Przygotowanie działań zachęcających do posiadania dzieci wymaga zrozumienia, dlaczego rodziny nie chcą mieć więcej dzieci. Z badań wynika, że główna przyczyna to brak poczucia stabilności. Nie chodzi tylko o dochody, ale też o sytuację mieszkaniową czy sytuację na rynku pracy, brak możliwości opieki nad dzieckiem.

Partia Razem mówi, że 500+ jest dobre, ale jako zwieńczenie polityki rodzinnej. Że najpierw potrzebne są żłobki, ulgi np. mieszkaniowa.

– Zgadzam się. Najpierw trzeba pomagać rodzinom w godzeniu pracy i wychowania dzieci, żeby mogły sobie pomóc same. To podstawowa zasada subsydiarności w polityce społecznej: pomóż człowiekowi, żeby on sam mógł funkcjonować.

Czyli PiS zaczął budować politykę rodzinną od dachu?

– PiS dokłada do działań w ramach polityki rodzinnej, która w Polsce jest budowana już od co najmniej dekady. To nie jest idealny system, ale wiele rzeczy się zadziało: ustawa żłobkowa, obniżenie kosztów przedszkoli, roczne urlopy rodzicielskie, urlopy ojcowskie, karta dużej rodziny. Są też świadczenia rodzinne. 500+ to dodatkowy komponent, który ten system komplikuje i nie wiem, czy rozwiązuje jego problemy.

A co będzie z kobietami? Gdy świadczenie się skończy, matki będą mieć po 40 lat i będzie im trudno wrócić do pracy, a w przyszłości nie będą mieć emerytur.

– Jeżeli ktoś nie pracuje przez 20 lat, to jasne, że będzie miał problem ze znalezieniem pracy. Mamy sygnały, że kobiety, które szukały pracy, przestają jej szukać albo z niej rezygnują. Szczególnie tam, gdzie pensje są niskie. Już dzisiaj wiele młodych kobiet ani nie jest aktywnych na rynku pracy, ani się nie uczy. Część z nich to młode matki, które nie mają możliwości podjęcia pracy, bo nie mają jak zapewnić opieki swoim dzieciom. Po kilku latach takiej sytuacji powrót na rynek pracy jest trudny.

Może właśnie o to chodzi konserwatywnemu PiS – by kobiety zostały w domu?

– To było nawet wprost powiedziane. Jeden z parlamentarzystów PiS mówił: „Ja bym dał nawet po 600 zł na dziecko, byleby kobieta siedziała w domu”. Uważam, że każdy powinien mieć wybór, dokonywany świadomie i z pełnymi konsekwencjami. Program 500+ ograniczy kobietom wybory, bo mniej będzie środków na takie działania, które dają realny wybór, np. tworzenie żłobków czy przedszkoli.

Ale może – używając argumentów prawicy – to dobrze, że kobiety zostaną w domu, bo rodzina jest zadbana, a kobieta sprawdza się w swojej „naturalnej roli”?

– Jeżeli popatrzymy na kraje OECD, to od kilku dekad zarysowuje się zależność: tam, gdzie kobiety pracują, rodzi się najwięcej dzieci, a tam, gdzie nie pracują, dzieci rodzi się mniej. Warto o tym pamiętać.

Może efektem ubocznym 500+ będzie to, że pracodawcy podwyższą pensje?

– Trudno powiedzieć. Pracodawcy mają dziś w ogóle kłopot z tym, żeby znaleźć pracowników na gorzej płatne stanowiska albo nawet na te dobrze płatne. Rąk do pracy w Polsce jest i będzie coraz mniej. Dlatego korzystniejsze byłoby wprowadzenie rozwiązań dających kobietom możliwość pracy, także opłacania składek emerytalnych, by mogły liczyć na emeryturę w przyszłości. To jest bardzo ważne dla poczucia stabilności – że cokolwiek się stanie, będą miały perspektywę dochodów, która nie kończy się w momencie, gdy najmłodsze czy drugie dziecko skończy 18 lat. Należy pamiętać, że wówczas jeszcze wiele lat pozostaje do emerytury.

Wyobraża pani sobie, że kolejny rząd zrezygnuje z 500+?

– Wszystko będzie zależało od tego, jaka będzie sytuacja gospodarcza. Program 500+ bardzo obciąża budżet. Jeżeli się okaże, że jest w nim taki deficyt, który trudno będzie sfinansować, to na pewno trzeba będzie ograniczać wydatki.

Już dziś opozycja mówi, że nikt nie jest politycznym samobójcą…

– Może być tak, że zostanie 500+, a inne rzeczy, np. pieniądze na żłobki czy przedszkola, będą obcinane, bo ktoś dojdzie do wniosku, że to nie są najważniejsze wydatki w modelu prawicowo-konserwatywnym.

Jakie pani zrobiłaby korekty w 500+?

– Nie chciałabym być w butach przyszłego rządu. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się wprowadzenie progu dochodowego. Ale to nie przyniesie istotnych oszczędności. Potrzebna będzie bardzo szeroka refleksja, jak polityka społeczna wygląda dzisiaj i w jaki sposób można lepiej zaprojektować różne rozwiązania, by wydając te same lub mniejsze środki, wspierać polskie rodziny lepiej. Dobrze byłoby lepiej zintegrować program 500+ z systemem świadczeń rodzinnych – przez wprowadzenie dodatku rodzinnego, który byłby wypłacany bez względu na dochody przy jednoczesnym zwiększeniu świadczeń uzależnionych od dochodów. To poprawiłoby sytuację rodzin wielodzietnych, szczególnie ubogich.

A może ten program się sprawdzi i rzeczywiście będzie się rodzić w Polsce więcej dzieci?

– Warto obserwować wdrażanie tego programu i jego skutki – te związane z sytuacją finansową, na rynku pracy oraz dzietnością. Jeżeli się okaże, że te obawy, które bardzo wiele osób wyraża, się nie potwierdziły, to będzie oznaczało, że faktycznie 500+ było potrzebne.

DR AGNIESZKA CHŁOŃ-DOMIŃCZAK: ekonomistka, adiunkt w Instytucie Statystyki i Demografii SGH, była wiceminister pracy w rządzie PO-PSL

Zobacz także

sens

wyborcza.pl

Kurskiego i Czabańskiego misja mać

Kurskiego i Czabańskiego misja mać

Na „dzień dzisiejszy” poseł Czabański przegrywa z Kurskim. Po drugiej stronie barykady znajduje się Tomasz Sakiewicz ze swoją czeredą. Miały dostać się jemu miliony, na razie wpadają one do gąbek Karnowskich.

Odpolityczniona Rada Mediów Narodowych – trzech posłów PiS na pięciu członków – dokonała historycznego ewenementu, odwołała odwołanie Jacka Kurskiego z prezesa TVP (dlaczego TVP nazywa się TVP, a nie TVN, tj. Telewizja Narodowa?). Tajemnicą poliszynela jest, że odwołał odwołanie Kurskiego „odpolityczniony” prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Platforma Obywatelska zapowiedziała złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości przestępstwa, argumentując, iż „odpolityczniony” prezes ingerował w „niezależną” Radę Mediów Narodowych. Jakoś cicho w tej sprawie, acz mam świadomość, iż zająłby się śledztwem „odpolityczniony” prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

Kurski ma czas do października, kiedy odbędzie się konkurs na szefa TVP, sam może też wystartować, ale nie on będzie decydował, czy wystartuje, bo od tego jest odpolityczniony specjalista od odwołań odwołania prezes z Nowogrodzkiej.

Kurski do tego czasu jest barykadą, bo trwa w najlepsze wojna medialna wewnątrz niepokornych. Strony konfliktu od początku są znane, walka będzie bezpardonowa, gdyż idzie o wielkie miliony.

Najnowszy numer „wSieci” bierze stronę Kurskiego, bo to ich człowiek, na okładce stawia retoryczne pytanie (bez znaku zapytania): „Kto chce zniszczyć Kurskiego”. Odpowiada na nie sam zainteresowany w rozmowie z braćmi Karnowskimi. Kurski precyzuje najważniejszy dla jego sytuacji temat: oczywiście, pieniądze. Zaciągnął ogromną pożyczkę, oglądalność spada, a zasadnicza ustawa o mediach narodowych ugrzęzła w imposybilizmie prawnym dotyczącym ściągalności z Polaków podatku na media narodowe.

Kurski mówi Karnowskim: „Ja odpowiadam za realne zmiany w TVP, odbudowę telewizji publicznej z prawdziwego zdarzenia. Lepiej czy gorzej, to jednak to robię. Pan poseł Krzysztof Czabański odpowiadał za zabezpieczenia finansowe dla mediów publicznych i przygotowanie ustawy, która pozwoliłaby na głębokie zmiany kadrowe. Wciąż na to czekamy”.

Zauważmy polski „dobry obyczaj” nakazuje wroga, który niedawno był serdecznym przyjacielem, nazywać „panem”. Kurski nazywa Czabańskiego do tego „panem posłem”.

Gdyby każdy dom polski przymusowo miesięcznie zrzucił się po kilka złotych (może nawet po 15 zł), to Kurski nie musiałby się martwić o spłatę ogromnej pożyczki na wysokie pensje dla niepokornych i milionowe dochody dla patriotycznych producentów, Kurski martwiłby się misją narodową (pisowską), nawet gdyby oglądalność TVP dorównała TV Trwam.

Gdy to piszę, treść wywiadu z Kurskim znana jest z opublikowanej w Internecie okładki tygodnika i niewielkiej zajawki, a mimo to druga strona, czyli Krzysztof Czabański, pobiegła do prywatnej telewizji narodowej, do TV Republika. Czabański zaczął odginać słowa Kurskiego w drugą stronę:

Nie będę komentował słów Jacka Kurskiego („wSieci” – przyp. mój). Nie chcę podrzucać do ognia sporu, tylko proponowałbym, żeby każdy się zajął swoim poletkiem, a prezes Kurski ma jedno zadanie: ma naprawić telewizję i przygotować realistyczny program tej naprawy na dzień dzisiejszy i rozwoju na przyszłość. Jak to zrobi, ocenimy w konkursie”.

Na „dzień dzisiejszy” poseł Czabański przegrywa z Kurskim. Można być niemal pewnym, że udzieli konkurencyjnego wywiadu dla „Gazety Polskiej”, bo po drugiej stronie barykady znajduje się Tomasz Sakiewicz ze swoją czeredą. Miały dostać się jemu miliony (m.in. z pożyczek zaciągniętych przez Kurskiego), na razie wpadają one do gąbek Karnowskich.

Za tym sporem mediów niepokornych stoi prezes Kaczyński, który na taki łomot zaciera ręce, bo rezultat będzie taki, iż konkurujące strony do pieniędzy z budżetu państwa i naszych kieszeni będą się ścigać, która lepiej będzie wychwalała geniusz prezesa.

Po to się biją Kurski z Czabańskim, Sakiewicz z Karnowskimi, aby prezesowi rosło IQ. Jeszcze większa wojna będzie wówczas, gdy zasilimy ten łomot przymusowym podatkiem z naszych portfeli. Taka ich misja mać.

Waldemar Mystkowski

kurskiego

Koduj24.pl