Sikorski, 07.07.2016

 

top07.07.2016b

 

top07.07.2016

 

Sędziowie o nowej ustawie o Trybunale. „To, co zrobiła władza, będzie zapamiętane”

W, 07.07.2016

Trybunał Konstytucyjny

Trybunał Konstytucyjny (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wiele zależy teraz od zachowania prezydenta Andrzeja Dudy. Gdyby chciał, mógłby pokazać niezależność, powagę pełnionego urzędu i skierować tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, zamiast ją podpisywać – twierdzi Jerzy Stępień.

Posłowie przyjęli w środę nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Wcześniej PiS odrzucił wszystkie poprawki zgłoszone przez opozycję.

Prof. Adam Strzembosz, były prezes Sądu Najwyższego

To duży krok w kierunku Republiki Białoruskiej, Białoruś też nie ma Trybunału, a jeśli nawet ma, to jest on atrapą. To, co obecna władza zrobiła z Trybunałem Konstytucyjnym, będzie zapamiętane. Opozycja oczywiście zaskarży tę ustawę, a Trybunał, opierając się na dalej obowiązujących przepisach, uzna, że w wielu punktach narusza ona konstytucję. Tyle że władza nie uzna tego wyroku, znowu stwierdzi, że jest to „zdanie panów, którzy usiedli razem przy kawie”, nie opublikuje go i znów będzie klincz.

W rezultacie Trybunał będzie zablokowany i przecież o to w tym od początku chodzi. Na prezydenta w tej sytuacji nie liczę. Już raz się do niego odwoływałem, ale on się tym nie przejął. Szkoda, bo miałby szansę przywrócić szacunek do swojej osoby.

Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego

Wiele zależy teraz od zachowania prezydenta Andrzeja Dudy. Gdyby chciał, mógłby pokazać niezależność, powagę pełnionego urzędu i skierować tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, zamiast ją podpisywać. Uratowałby resztki swojego honoru. Ale nie sądzę, by to było możliwe, bo na razie prezydent robi to, co chce PiS, łącznie z tym, że w uwłaczających godności sędziów warunkach odbiera od nich ślubowanie o godz. 1 w nocy.

Brak mi słów. Ta ustawa jest jeszcze gorsza od krytykowanego projektu PiS z 22 grudnia. Zakłada rzeczy tak kuriozalne, jak np. możliwość blokowania wyroków przez czterech sędziów w trakcie procesu. Skandaliczne jest też to, żeby ustawą regulować ogłaszanie wyroków i decydować, które z nich będą uznane, a które nie.

Mówi się, że wszystko to jest robione po to, by pokazać naszym partnerom zagranicznym, w tym prezydentowi Obamie, że sprawa TK jest w Polsce załatwiona. Ale jeśli tak jest, to jest to zagrywka żenująco prymitywna. Liczenie na to, że Zachód się na coś takiego nabierze, ma cechy gierki drobnych oszustów. Jestem w szoku, że to wszystko dzieje się w naszym państwie.

Prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego

Ta ustawa oznacza ostateczne sparaliżowanie Trybunału. Właściwie lepiej, żeby Trybunału Konstytucyjnego nie było, niż żeby był taką atrapą, która teraz będzie legitymizowała wszelkie poczynania legislacyjne władzy ustawodawczej.

Od tego momentu nad władzą ustawodawczą nie będzie żadnej kontroli ze strony władzy sądowniczej. A to oznacza, że mamy do czynienia z końcem ustroju, który można określić mianem demokratycznego państwa prawa.

Odczuwam to, co się stało, bardzo osobiście. To jest smutny dzień dla wszystkich, którzy budowali porządek konstytucyjny w Polsce.

Zobacz także

sędziowie

wyborcza.pl

Koniec Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa o TK autorstwa PiS przyjęta

psz, 07-07-2016

Krystyna Pawłowicz Sejm

 fot. Jacek Turczyk  /  źródło: PAP

PiS w przyspieszonym tempie pracowało nad ustawą o TK, by móc stwierdzić w rozmowie z przedstawicielami NATO, że prace są zakończone, a kryzysu wokół TK w Polsce nie ma.

1. PiS przepchnęło właśnie przez Sejm swoją ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, która w praktyce paraliżuje TK i całkowicie podporządkowuje go władzy. Poprawki opozycji były kolejno odrzucane, PiS przyjmowane.

2. Opozycja zadawała PiS pytania, ale nie uzyskiwała na nie odpowiedzi.

3. PO zapowiedziało, że zaskarży nową ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.

Zgodnie z nową ustawą autorstwa PiS pełny skład Trybunału to co najmniej 11 sędziów. Ma on orzekać m.in. w sprawach o szczególnej zawiłości. Pełny skład ma też badać: weta prezydenta do ustaw; ustawę o TK, spory kompetencyjne między organami państwa, przeszkodę w sprawowaniu urzędu Prezydenta RP; zgodność z konstytucją działalności partii politycznych. Konstytucyjność ustaw mają badać składy 5-osobowe.

PO zaskarży ustawę PiS-u

Borys Budka skomentował przyjęcie nowej ustawy, mówiąc, że TK, to „ostatni wróg” Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego, przed „osiągnięciem przez prezesa PiS władzy totalnej”. Podkreślił też, że „TK broni obywateli przed każdą władzą, przed każdą większością, by nie naruszała konstytucji”.

Czytaj także: Tych 6 punktów pokazuje, jak PiS przejął kontrolę nad TK

Budka: TK to ostatni wróg Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego, przed osiągnięciem przez prezesa PiS władzy totalnej

Dlatego jak zapewnił były minister sprawiedliwości, niezwłocznie po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę nowej ustawy, PO zwróci się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie jej konstytucyjności. Według Budki uchwalona przez Sejm ustawa prowadzi do paraliżu prac Trybunału.

koniec

newsweek.pl

Amerykańskie czołowe dzienniki przed szczytem NATO: Kaczyński jak Putin i Orbán
7 lipca 2016
„New York Times” przypomina światowym przywódcom, że Polska dryfuje w złą stronę i namawia Obamę, żeby postawił do pionu prezesa Kaczyńskiego.

 

„Polskiemu rządowi należy przypomnieć , że sojusz od którego Polacy domagają się ochrony, polega nie tylko na obronie terytorium, ale również na obronie wspólnych wartości” – czytamy w New York Timesie.

Zanim jesienią zeszłego roku PIS przejął władzę w Polsce nasz kraj był wzorem transformacji – można przeczytać w dzienniku. Prymus kwitnącej demokracji i liberalnej ekonomii. Pewnie dlatego m.in. dwa lata temu na kolejne, po walijskim Newport, miejsce szczytu wybrano właśnie Warszawę, czyli stolicę największego państwa NATO na wschodniej flance, wówczas lojalnego i prowadzącego twardą politykę wobec Rosji sojusznika.

Jednak po kilku miesiącach rządów PiS widać, że padają kolejne bastiony. Niszczone są niezależne sądy, media i służby bezpieczeństwa. A rządząca partia za nic ma płynące z Zachodu głosy krytyki. „New York Times” przypomina o negatywnej ocenie Polski ze strony Komisji Europejskiej, o kagańcu, jaki nałożyła na media rządząca partia i zwolnieniach w państwowej telewizji. Opisuje też apel zaniepokojonych sytuacją w Polsce amerykańskich senatorów, którym minister Macierewicz odpowiedział, że „ludzie, którzy budowali swoje państwo dopiero w XVIII wieku, nie mają prawa mówić Polakom, co to jest demokracja.

Teraz Polska wzywa NATO do solidarności i oczekuje, że ze Szczytu w Warszawie popłynie w kierunku Rosji sygnał, że Sojusz jest silny i zjednoczony. Amerykański dziennik nie podważa tej potrzeby, szczególnie w chwili, gdy Unia Europejska jest osłabiona brytyjskim referendum, jednak przypomina, że w stosunkach między sojusznikami powinna panować wzajemność.

Nie można tylko brać, trzeba też dawać coś od siebie. Tymczasem – jak pisze NYT – nowy polski rząd zdaje się tego nie zauważać, a prezes Kaczyński coraz częściej zachowuje się jak klon Putina, co nie pozwala sojuszowi działać jako całość.

Do krytyki prezesa Kaczyńskiego i sytuacji w Polsce kilka tygodni temu wzywał Obamę również „Washington Post”, który także przypominał działania rządowe w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, służb specjalnych i mediów publicznych, opisywał też o próby przejęcia kontroli nad różnymi instytucjami. I konkludował, że działania prezesa Kaczyńskiego pchają Polskę podobną autorytarna drogą, co Węgry pod rządami premiera Viktora Orbána.

A „New York Times” w innym artykule szczegółowo opisał również sytuację w polskich mediach publicznych. Czytamy o zwolnieniu 163 dziennikarzy, rządowej wizji mediów, ustawianiu wiadomości i manipulowaniu nimi. „Telewizja stała się areną rozgrywek między polskimi władzami a instytucjami europejskimi, zaniepokojonymi stanem liczącej ćwierć wieku demokracji w państwie, które przez dłuższy czas przewodziło walce z radzieckim komunizmem” – czytamy w gazecie.

Zachodnie media upominają się o polską demokracje już od miesięcy. Tuż przed szczytem NATO zainteresowanie naszym krajem jest oczywiście wzmożone. Czytamy o przestrogach, że szczyt NATO w Warszawie, zamiast podkreślić jedność Sojuszu wobec zagrożenia ze strony Rosji, może zmienić się w debatę na temat demokracji i rządów prawa w Polsce. Trzeba jednak pamiętać, że spotkania takie jak szczyt NATO, scenariusz już dawno mają napisany.

Biały Dom z powodu wszystkich tych medialnych doniesień raczej nie wycofa się z planu wzmocnienia bezpieczeństwa wschodniej flanki Paktu Północnoatlantyckiego. Publicznie prezydent Obama co najwyżej głośno zapyta o sytuację w Polsce, potem wyrazi zaniepokojenie. A do ostrzejszej wymiany zdań może dojść podczas rozmów w cztery oczy. Warto jednak pamiętać, że milczenie na forum publicznym wcale nie oznacza przyzwolenia.

 

polityka.pl

Tusk: czasami, tak po ludzku, mam ochotę przyjechać i powiedzieć „kłamiecie”

lulu, 07.07.2016

Donald Tusk

Donald Tusk (Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta)

• „Jestem przedmiotem kłamstw” – mówił w wywiadzie dla TVN24 Tusk
• „Po ludzku, mam ochotę przyjechać i powiedzieć: kłamiecie” – stwierdził
• Odniósł się w ten sposób do pytania o komisję śledczą ws. Amber Gold

 

Donald Tusk był gościem „Faktów po faktach” TVN24. W rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską odpowiadał m.in. na pytanie o komisję śledczą ws. Amber Gold, którą chce powołać PiS.

– Czytam komentarze i opinie. Chyba jest w nich dużo prawdy, że komisja powstała po to, by ściągnąć mnie do Polski i mi podokuczać – stwierdził Donald Tusk. – Jestem gotów do debaty (…). Bez żadnej obawy. Niech się obawiają ci, którzy wzywają – dodał.

– Kiedy słyszę, jak często kłamstwo jest używane jako podstawowe narzędzie w polityce, a uważam, że tak dzisiaj jest, jeśli chodzi o liderów zwycięskiego obozu, jestem przedmiotem tych kłamstw, to czasami tak po ludzku, mam ochotę przyjechać i powiedzieć: kłamiecie, prawda wygląda zupełnie inaczej – stwierdził przewodniczący Rady Europejskiej.

– To czemu pan nie przyjeżdża i nie mówi? – zapytała Kolenda-Zaleska. Tusk po chwili wahania odparł: – Przyjechałem i mówię.

Na pytanie, czy chce stanąć do walki o prezydenturę z Jarosławem Kaczyńskim albo z Andrzejem Dudą odpowiedział: – Nie myślę o tym w tej chwili. (…) Nie wykluczam, że przyszłość w polityce należy do innej generacji.

tuskCzasami

gazeta.pl

Afera Amber SKOK Gold

Dominika Wielowieyska, 07.07.2016

Siedziba Amber Gold na ul. Staromiejskiej w Katowicach

Siedziba Amber Gold na ul. Staromiejskiej w Katowicach (Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)

Komisja śledcza w sprawie Amber Gold została powołana, by ścigać Donalda Tuska – bo mógłby wrócić do polskiej polityki.

Mieliśmy już obnoszenie po studiach telewizyjnych zdjęć Bronisława Komorowskiego z dwiema podejrzanymi postaciami, które ustawiły się koło prezydenta na premierze jakiegoś filmu. Jednak to, że Komorowski nie miał z nimi nic wspólnego, polityków PiS nie interesowało. Teraz pora na Tuska.

Sprawa Amber Gold dla nikogo nie jest powodem do dumy. Ale w ciągu kilku ostatnich lat powstały szczegółowe analizy Komitetu Stabilności Finansowej i innych instytucji wyjaśniające, dlaczego do tej afery doszło i jak w przyszłości zapobiegać podobnym sprawom.

Dlaczego w 2009 r. ludzie skuszeni obietnicą wielkich zysków złożyli tam pieniądze, a potem je stracili? Komisja Nadzoru Finansowego publicznie przestrzegała przed Amber Gold. Błędy jednak były. KNF złożyła doniesienie do prokuratury, która odmówiła wszczęcia śledztwa. W 2012 r. bank BGŻ zawiadomił ABW o podejrzeniu „prania pieniędzy”. Agencja przekazała to Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku. I znów nic. Sprawę Amber Gold były prokurator naczelny Andrzej Seremet uznał za porażkę instytucji, którą kierował. W 2012 r. odwołał szefową Prokuratury Rejonowej Gdańsk–Wrzeszcz. A ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin poinformował, że nadzór gdańskiego sądu okręgowego nad sprawą Amber Gold był zły. Posadę stracił prezes sądu w Gdańsku.

Prokuratura była wówczas niezależna od rządu. Tusk nie miał wpływu na pracę prokuratorów, a tym bardziej sędziów. Konto rządu obciąża jedynie decyzja Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który reklamy lokat w Amber Gold uznał za uczciwe.

PiS od dawna chce ścigać Tuska i dlatego już dwa lata temu złożył zawiadomienie do prokuratury, że były premier nie dopełnił obowiązków w sprawie Amber Gold. Wtedy prokuratura była poza zasięgiem ministra sprawiedliwości, teraz jest w rękach Zbigniewa Ziobry, więc sprawa pewnie nabierze rumieńców. Ale to widać za mało. Potrzebny jest emocjonujący spektakl z przesłuchiwanym byłym premierem. Wyciągnie mu się syna Michała, który kiedyś współpracował z liniami lotniczymi OLT Express należącymi do właściciela Amber Gold, choć nie ma związku między tymi sprawami. Jeden z tabloidów – po wyroku sądu – musiał przepraszać Tuska juniora za kłamstwa w tej sprawie.

Komisji śledczej wymaga natomiast afera SKOK-ów.

Po pierwsze, o ile w sprawie Amber Gold straty 18 tys. obywateli sięgają 850 mln zł, o tyle w przypadku SKOK-ów likwidacji lub przejęcia przez banki doczekały się już kasy, w których 450 tys. członków trzymało w sumie 5,5 mld zł. Bankowy Fundusz Gwarancyjny tylko w przypadku SKOK Wołomin i SKOK Wspólnota musiał oszczędzającym tam Polakom wypłacić ponad 3 mld zł.

A po drugie – tu powiązania polityków PiS z biznesem są widoczne gołym okiem. To politycy otworzyli parasol ochronny nad parabankowym przedsięwzięciem konkretnego przedsiębiorcy. PiS w kampanii zrzucał winę na Platformę Obywatelską za upadek niektórych SKOK-ów.

Skoro ponoć winna temu jest PO, to skąd obawa partii rządzącej przed komisją śledczą w sprawie SKOK-ów? Czyżby PiS nie chciał poznać prawdy?

Zobacz także

komisja

wyborcza.pl

CZWARTEK, 7 LIPCA 2016
17:36

Tusk radzi opozycji: Trzeba zrozumieć, co się stało z głosami, które trafiły do PiS-u, żeby odegrać jakąś rolę za 3 lata

Jak mówił Donald Tusk w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w „Faktach po faktach” TVN24:

„Jest raptem pół roku po wyborach. Mimo bardzo masywnych decyzji – myślę tu przede wszystkim o 500+ – bardzo kosztownych i w tym sensie ryzykownych, chociaż przez ludzi bardzo dobrze przyjęte, bo każdy by chciał otrzymać tego typu pomoc finansową – ale nawet te decyzje nie spowodowały jakieś radykalnej zmiany na polskiej scenie politycznej. To ciągle jest tak, że PiS ma wynik z wyborów i demokratyczne centrum – dzisiaj jest to PO i Nowoczesna – została na mniej więcej podobnym poziomie, jak w przegranych wyborach. To 6 miesięcy (…) Doradzałbym wszystkim rządzącym więcej rozwagi, a opozycji odrobinę cierpliwości, bo są poranieni po przegranych wyborach. Też byłem kiedyś w takiej sytuacji, nie można rozdzierać szat, histeryzować i nie można tego faktu zmienić w kilka miesięcy. Trzeba się dobrze przygotować, lepiej zrozumieć, co się stało, także z głosami, które trafiły do PiS-u, żeby odegrać jakąś rolę za 3 lata, bez panicznego pośpiechu. Ale absolutnie nie występuje w roli doradcy opozycji, a nawet lepiej bym wiedział lepiej, co poradzić PiS-owi, żeby lepiej rządzić. Ale to nie moja rola”

Tusk: Nie myślę w tej chwili o wyborach prezydenckich. Nie wykluczam, że przyszłość w polityce należy do innej generacji

17:14
FullSizeRender

Tusk: Nie myślę w tej chwili o wyborach prezydenckich. Nie wykluczam, że przyszłość w polityce należy do innej generacji

Jak mówił Donald Tusk w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w TVN24:

„Nie myślę o tym w tej chwili [o starcie w wyborach prezydenckich] i naprawdę nie wykluczam, że to głębsza refleksja, niż tylko kalkulacja polityczna, że przyszłość – nie tylko w polskiej polityce, ale także tej europejskiej, o czym rozmawialiśmy – być może należy do innej generacji. Nie dlatego, że zawsze trzeba mówić: dajcie młodym szanse, ale dzisiaj w rozmowie z red. Baczyńskim spontanicznie użyłem takiego porównania, że jestem z generacji, która matematyki uczyniła się na liczydłach w szkole podstawowej. Pani nie pamięta liczydeł, jak sadzę, ale dla mnie to był… Nie wykluczam, że ktoś, kto zbliża się do 60-tki – niestety, tak jest w moim przypadku – być może nie powinien wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo może jest tak, że my coraz mniej rozumiemy. Może nie z tego, który jest, ale tego, który za chwilę zastaniemy. Ta polityka ciągle jest trochę tradycyjna. Wszędzie na świecie potężnieje nurt na rzecz wywrócenia tradycyjnej polityki. Może to wyzwanie dla młodszych”

17:06

Tusk o komisji śledczej: Jestem gotów do debaty. Czasami mam ochotę przyjechać i powiedzieć: „kłamiecie”

Jak mówił Donald Tusk w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w TVN24:

„Czytam komentarze i opinie. Chyba jest w nich dużo prawdy, że komisja [śledcza] powstała po to, by ściągnąć mnie do Polski i mi podokuczać. Nie mam co do tego też wątpliwości. Znam swoje obowiązki i oczywiście jestem gotów do debaty. Nawet, jak pani pewnie pamięta, mam swoje doświadczenia z komisjami śledczymi i bez żadnej obawy, nawet mi trochę tego brakowało przez ostatnie lata, jak nikt z PiS-u nie chciał ze mną stanąć do debaty, to może to będzie taka zastępcza i niech się obawiają ci, którzy wzywają”

Kiedy słyszę, jak często kłamstwo jest używane jako podstawowe narzędzie w polityce, a uważam, że tak dzisiaj jest, jeśli chodzi o liderów zwycięskiego obozu, jestem przedmiotem tych kłamstw, to tak, czasami po ludzku, mam ochotę przyjechać i powiedzieć: kłamiecie, prawda wygląda zupełnie inaczej – dodał przewodniczący Rady Europejskiej.

16:58
FullSizeRender (1)

Tusk: Jest mi przykro, że jedyną stolicą, która mówi o mojej dymisji, jest stolica mojej Ojczyzny

Jak mówił dziś w wywiadzie dla Katarzyny Kolendy-Zalewskiej w TVN24 Donald Tusk:

„Jedyną stolicą, która mówi o mojej dymisji jako szefa Rady Europejskiej, właściwie codziennie, jest Warszawa. Wypowiedź Ryszarda Terleckiego nie jest pierwszą. Przykro mi, że jedyną stolicą, która tak mówi, jest stolica mojej ojczyzny. Strzelają sobie w stopę. Kaczyński może mnie nie lubić, ale powinien myśleć w kategoriach interesu Polski”

Były premier podkreślał:

„Jeśli będzie pozytywna decyzja na drugą kadencję – tak, ale liczę się z możliwością, że nie będzie drugiej kadencji, bo moja kadencja kończy się za niespełna rok, z końcem maja i to już będzie w rękach tych, którzy podejmują decyzję”

16:48
FullSizeRender

Tusk uderza w PiS, mówi o „rewolucyjnej sytuacji” w Polsce i przyznaje: Nie jestem neutralny, gdy chodzi o emocje

Przewodniczący Rady Europejskiej udzielił dziś ekskluzywnego wywiadu dla Katarzyny Kolendy-Zalewskiej z „Faktów”. Były premier krytykował rządy PiS. Jak mówił:

„Sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana (…) Sytuacja w Polsce zmieniła się w sposób zasadniczy, niemal w sposób rewolucyjny. Sytuacja pewnego napięcia dotyczy także Polski, ze względu już nie tylko na znaki zapytania, tylko jednoznaczne analizy dotyczące działań nowego rządu i większości parlamentarnej. Sytuacja dotycząca ochrony praw człowieka, praworządności, etc. To jest kontekst dostrzegany i dyskutowany nie tylko w Polsce, dowodów mamy aż nadto”

Tusk opisywał też sytuację wokół TK:

„Ciągłe zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, ograniczane jest znaczenie TK, co dla bardzo wielu polityków na świecie, liderów NATO i UE, jest znakiem odchodzenia od klasycznej wersji liberalnej demokracji w Polsce. Mamy do czynienia z paroksyzmami demokracji i kwestionowaniem podstawowych zasad. Z punktu widzenia NATO i UE, to odchodzenie od klasycznej wersji demokracji jest trochę wbrew temu, co zapisaliśmy w aktach założycielskich i NATO, i UE. Najkrótszym podsumowaniem są słowa w artykule w „The New York Times”. Ten sygnał był wysyłany wielokrotnie, nie tylko przez komentatorów, ale i przez polityków, instytucje międzynarodowe; pytanie, jakie wnioski wyciągną polskie władze, ale na to już nie mam wpływu. Ja nie jestem odpowiedzialny za bieg spraw w Polsce, ale nie będę udawał, że jestem neutralny, jeśli chodzi o emocje i wiedzę”

Szef RE mówił o „dwóch światach”, gdy idzie o pojmowanie demokracji:

„W naszym świecie liberalnej demokracji zakładamy, że władza ma pewne ograniczenia, wynikające z Konstytucji, z obyczajów, z przepisów prawa. W tym drugim, innym świecie zakłada się, że ograniczeń nie ma, że dostaje się mandat na wszystko. PiS nie zgadza się z liberalną demokracją, co deklarowali dość otwarcie, władza w Polsce myśli, że skoro tę władzę ma, to może robić, co się żywnie podoba. To jest odczuwalne również przez gości z NATO i UE, którzy będą w Warszawie jutro”

300polityka.pl

07.07.2016

Wystawa „Prawda i Pamieć” nt. katastrofy smoleńskiej była już wcześniej prezentowana w Parlamencie Europejskim i polskim Sejmie. Teraz, tuż przed rozpoczęciem szczytu, MON zainstalował wystawę na Stadionie Narodowym, gdzie odbędą się główne wydarzenia szczytu. Radio ZET podawało, że wystawa nie była konsultowana z NATO, jednak MON temu zaprzecza.

To prawdopodobnie te zdjęcia zobaczą delegaci na szczycie NATO: (całą wystawę można zobaczyć tutaj>>> )

Jak podaje Polsat News, wystawa smoleńska na Stadionie będzie składać się z ok. 20 plansz. Znajdą się na nich m.in. lista ofiar katastrofy, zdjęcia sprzed pałacu prezydenckiego, z pogrzebów oraz z trumnami ofiar. Wystawa nosi tytuł „Prawda i pamięć”. Wystawa znajduje się w takim miejscu, że będą mijać ją wchodzący na Stadion delegaci.

Z kolei WP.PL podaje, że jest to wystawa, która wcześniej była prezentowana w Parlamencie Europejskim.

wystawa

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114871,20363587.html?entry=1822191#MT2

CZWARTEK, 7 LIPCA 2016

Schetyna wyrzuci posła PO z partii? „Jeśli ktoś pisze listy otwarte, stawia się poza Platformą”

15:02
schet

Schetyna wyrzuci posła PO z partii? „Jeśli ktoś pisze listy otwarte, stawia się poza Platformą”

Grzegorz Schetyna, pytany dziś na konferencji w Sejmie o krytyczny wobec niego list autorstwa dolnośląskiego posła PO Stanisława Huskowskiego, stwierdził:

„List jak list, ja nie muszę szukać opozycji [wewnętrznej], tak jak prezes Kaczyński. Znamy się od lat ze Stanisławem Huskowskim. Kwestie wewnętrzne, partyjne, powinny być najpierw wyjaśnianie w gremiach zamkniętych, żeby spróbować znaleźć wyjście z sytuacji. Jeśli ktoś pisze listy otwarte, stawia się poza Platformą Obywatelską. Szkoda”

“Próba zamiecenia tej sprawy pod dywan kompromituje Grzegorza Schetynę jako lidera opozycji i w moim przekonaniu odbiera mu moralne prawo do kierowana Platformą” – napisał o planach stworzenia w dolnośląskim sejmiku koalicji z PiS Huskowski, były prezydent Wrocławia, dziś parlamentarzysta.

14:01
Screenshot 2016-07-07 at 15.10.26

Kurski z Macierewiczem zapowiadają „dni NATO” w całej Polsce. Kurski: „Jesteśmy bezpieczni dzięki dobrej polityce władzy”

Jak mówił dziś Antoni Macierewicz we wspólnym oświadczeniu z prezesem TVP Jackiem Kurskim:

„Chcemy, by w tym wielkim przedsięwzięciu geopolitycznym brali nie tylko przywódcy państw, nie tylko elity, ale wszyscy Polacy. By wszyscy Polacy mogli zobaczyć, mogli odczuć, co naprawdę się dzieje, jak się dzieje, i jak wielkie konsekwencje ma to dla Narodu polskiego. Stąd idea – prezes Kurski nam w tym bardzo pomaga – żeby odbyły się dni NATO we wszystkich miastach wojewódzkich, które nie będą polegały tylko na prezentacji sprzętu wojskowego, żołnierzy, ćwiczeń, ale także także by polegały na bezpośredniej transmisji z tego wielkiego wydarzenia. Tak, by każdy mógł w tym uczestniczyć. Czeka nas szereg bardzo ważnych imprez”

Kurski dodawał:

„Wszyscy czujemy, że dzieje się historia. Spełnia się sen pokoleń. Niepodległa Polska zyskuje gwarancje instytucjonalnej obecności NATO w Polsce. Jesteśmy bezpieczni – dzięki dobrej polityce władz państwowych. TVP jest telewizją Polską i ma obowiązki polskie. Obowiązkiem polskim jest być z Narodem. A skoro telewizja z Narodem i wojsko z Narodem, to i wojsko z telewizją”

Prezes TVP przyznał, iż w piątek i sobotę odbędzie się 16 pikników w miastach wojewódzkich, które – jak wyraził się Kurski – mają być „telemostem z Warszawą”. – To będzie zbiorowy udział w komunii z Narodem, żeby ludzie „na dole” mogli uczestniczyć w tym historycznym wydarzeniu – mówił prezes.

13:10

Sejm przyjął projekt nowej ustawy o TK

„Za” przyjęciem projektu nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym głosowało 238 posłów, przeciw było 173 posłów, nikt się nie wstrzymał. Projekt poparł klub PiS, 2 posłów niezrzeszonych i 3 posłów z WiS. Teraz ustawa trafi do Senatu, który może się nią zająć nawet dzisiaj.

12:46
Pasted image at 2016_07_07 13_05

Rosa: Pycha i pogarda mają dziś 233 twarze – twarze posłów PiS. Sankcjonujecie bezprawie

– Pycha, pogarda, arogancja, mają dzisiaj 233 twarze – twarze posłów PiS. W artykule 92. nowelizacji ustawy, chcą państwo usankcjonować wybór 3 bezprawnie wybranych sędziów. Chcecie przepisami w ustawie usankcjonować bezprawie. Czy naprawdę chcecie łamać wszelkie reguły demokracji, dobrych obyczajów, żeby złożyć laurkę w postaci ustawy o TK prezydentowi Obamie? Proszę państwa, czy to jest suwerenność? – pytała dziś posłów PiS Monika Rosa z Nowoczesnej.

12:01
PZPR1

Okrzyki: „Precz z komuną, precz z komuną”. Piotrowicz: „Gdybym był takim, jak wy krzyczycie, to byłbym w PO”

Jak mówił w Sejmie Stanisław Piotrowicz:

„Nie jest tak, jak państwo rysujecie. Przykre jest to, że państwo, realizując swój cel polityczny, zasłaniacie się prawami i wolnościami obywateli. Większej hipokryzji nie słyszałem. Co państwo myślicie o obywatelach, powiedzieli prominentni politycy PO gdy myśleli, że ich obywatele nie słyszą. Wy macie dziś czelność powoływać się na prawa i wolności obywatelskie?”

Gdy politycy PO zaczęli krzyczeć „Precz z komuną”, Piotrowicz odpowiedział:

„Gdybym był takim, jak wy krzyczycie, to byłbym w PO. Niestety nie jestem”

11:40

Kopacz do Kuchcińskiego: Coś się panu porobiło. Skoro pan się tak morduje, niech pan poprosi Kidawę, która godnie pana zastąpi

Jak mówiła Ewa Kopacz w Sejmie, w trakcie głosowania nad poprawkami do projektu ustawy o TK:

„Z wielką troską i wielką sympatią do pana osoby kieruje te słowa do pana. Coś się panu porobiło. Chłopie, był pan w poprzedniej kadencji marszałkiem, który oprócz znajomości regulaminu, demonstrował przede wszystkim kulturę osobistą. Dzisiaj pan się zachowuje, jakby ta sala była pana własnością. Pan komentuje wypowiedzi posłów, zapominając, ze polskie prawo zakazuje cenzury, nawet prewencyjnej. Pan zna dziś tylko jeden artykuł – 175, którym pan tu potrząsa, mówiąc, że za chwilę ukarze pan finansowo posła, który ma prawo do tego, by zabrać głos. Apeluję: skoro pan się tak morduje na tym stanowisku, to niech pan poprosi marszałek Kidawę-Błońską, która godnie pana zastąpi i będzie szanować ludzi, którzy są tu z suwerennego wyboru”

Była premier wniosła też o zmianę sposobu prowadzenia obrad.

11:34
stasinski1

Stasiński z Nowoczesnej: Osoby z obsługi Sejmu pracują na umowach śmieciowych nawet 8 lat. To skandal

Jak mówił w trakcie debaty o ustawie o TK poseł Nowoczesnej Michał Stasiński:

„Padło tu pytanie o przestrzeganie praw pracowniczych osób z obsługi sejmowej, pracę do 3:30 w nocy. Żadne prawa pracownicze nie są naruszane – z prostej przyczyny. Te osoby nie mają żadnych praw – tu, w tym Sejmie te wszystkie osoby są zatrudnione na umowach śmieciowych. Wzywam minister Rafalską o interwencję we władzach sejmowych. Najdłużej w tym Sejmie osoby pracują na umowach śmieciowych 8 lat. To jest skandal”

10:02

Sejm przyjął projekt ustawy o minimalnej stawce godzinowej

W porannym bloku głosowań, posłowie przyjęli projekt nowelizacji ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, wprowadzający tzw. minimalną stawkę godzinową. To jedna z zapowiedzi premier Szydło z expose.

Rządową propozycję poparła opozycja: zdecydowana większość PO, PSL oraz 3 posłów Kukiz ’15 i jeden z posłów Nowoczesnej.

09:57
Slack for iOS Upload

Rafalska do posłów .N: Chcecie utrwalać patologię. To nie przedsiębiorcy wiążą z trudem koniec z końcem, a polscy pracownicy!

Po tym, jak Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej mocno stanęła po stronie przedsiębiorców, mówiąc m.in. podczas debaty w Sejmie, iż ci z trudem „wiążą koniec z końcem”, posłance formacji Ryszarda Petru odpowiedziała minister pracy. Jak mówiła Elżbieta Rafalska, zwracając się do posłów N.:

„Słucham bredni o tym, jak polscy przedsiębiorcy z trudem wiążą koniec z końcem. Z trudem koniec z końcem wiążą polskie rodziny! I polscy pracownicy! To ci, którzy dziś mają świetne pomysły na to, jak podnieść stawkę godzinową, albo jak pomóc polskim przedsiębiorcom, przez całe lata pozwalali na utrwalanie się patologii, przez które polski pracownik jest wynagradzany na poziomie 3-4 zł za godzinę. Na to pozwoliliście przez te wszystkie lata!”

Minister dodawała:

„W UE zatrudnienie naumowach nietrwałych wynosi średnio 14%. Ale nie w Polsce. U nas – 28%. To nie daje godnego wynagrodzenia, a wy chcecie dzisiaj utrwalać ten patologiczny porządek. Nie pozwolimy na to!”

09:11
szczerski1

Szczerski: Poinformujemy Obamę o stanie spraw związanych z TK

Jak mówił w Politycznym Graffiti Krzysztof Szczerski:

„Tematem rozmowy będzie bezpieczeństwo, gospodarka. Zdziwiłbym się, gdyby nie było [TK]. Każdy, kto dostaje prasówki z Polski, wie że to jest gorący temat. My poinformujemy prezydenta Obamę o stanie spraw związanych z TK. Nie mi oceniać estetykę prac parlamentarnych. Ważne, że te prace idą w kierunku, który konsumują zapisy opinii Komisji Weneckiej. To będzie pełna gama relacji polsko-amerykańskich”

Jak dodał

„Sprawa TK w żadnej mierze nie położy się cieniem na szczycie NATO. Sprawa bezpieczeństwa jest ponad spory wewnętrzne państw. Chyba że, opozycja próbuje umiędzynarodowić problem”

08:48
Screenshot 2016-07-07 at 08.36.00

Schetyna odpowiada posłowi PO: On nie rozumie polityki. Oczywiście, że nie paktuję z PiS-em

– Oczywiście, że nie paktuję z PiS-em. Są środowiska, które źle życzą Platformie, wynosząc konflikt. Ci, którzy pikietowali pod Biurem Krajowym PO, są ludźmi chcącymi PO zaszkodzić, nie mam co do tego wątpliwości – w ten sposób Grzegorz Schetyna odniósł się do wczorajszej mini-demonstracji na Wiejskiej w czasie, gdy zebrał się zarząd PO, a o czym pisaliśmy na 300.

O liście posła PO Stanisława Huskowskiego, który skrytykował publicznie Schetynę, szef PO mówił:

„To zła diagnoza. Szanuję życiorys posła Huskowskiego, ale on nie rozumie polityki. Nie zna faktów, przeinacza je (…) Pokazywanie, że w PO jest wojna, nie szkodzi mi, ale Platformie jako całości. Myślę, że poseł Huskowski zbyt emocjonalnie przyjmuje pewne rzeczy, do polityki trzeba mieć dystans. Nie można się w politykę angażować bez racjonalności”

– Pytanie jest proste: rozmawiał pan z panem Adamem Lipińskim o zmianie marszałka w województwie dolnośląskim? – zapytał Schetynę dziś w TVN24 Bogdan Rymanowski. Lider PO odpowiedział pytaniem: – A jakie to ma znaczenie? Proszę być poważnym.

300polityka.pl

pod

Po tym jak Ewa Stankiewicz groziła Tuskowi śmiercią, MSZ przyznało jej skromne 175 tys. dofinansowania na projekt

CmwoKF9WgAEH5tf

 

Kazimierz Marcinkiewicz: Zakochałem się i maszeruję z KOD-em

Małgorzata I. Niemczyńska, 07.07.2016

Kazimierz Marcinkiewicz

Kazimierz Marcinkiewicz (Fot. Marcin Stępień/ Agencja Gazeta)

Niemczyńska pyta: Co pan teraz robi?

Od ośmiu lat prowadzę działalność gospodarczą – mówi mi były premier Kazimierz Marcinkiewicz. – Jestem doradcą i wspomagam firmy w różnych zadaniach: organizuję finansowanie dla inwestycji, szukam partnerów strategicznych, uczestniczę w rozmowach z bankami, kojarzę firmy między sobą, ułatwiam im wejście na rynki zagraniczne.

– I co? Kręci to pana? – pytam.

– Absolutnie! Sukces przynosi satysfakcję. Dawniej byłem pracoholikiem: zasuwałem na wiele etatów, od rana do nocy, zaniedbując inne obowiązki. Teraz sam sobie dobieram godziny. Czasem tylko robi to klient, bo moja praca polega na dziesiątkach czy nawet setkach spotkań miesięcznie, ale cieszę się większą wolnością. Robię też analizy polityczne i makroekonomiczne dotyczące Polski i Europy Środkowej dla banków i funduszy. Muszę mieć stały kontakt z rynkiem. Bywam w Londynie, ale i w Mongolii czy Kazachstanie.

– A niedawno w Łodzi – miał pan tam spotkanie w Komitecie Obrony Demokracji.

– To już niezawodowo. Cały czas interesuję się polityką, a także analizą sytuacji na świecie, w Europie i w Polsce. Wielu naszych polityków zamyka się w domu: patrzą na polskie sprawy tylko z perspektywy polskiej. Przez to umykają im rzeczy, bez których trudno rozumieć, co tak naprawdę się dzieje. Za mało rozmawiamy na te tematy. Miałem kilka zaproszeń, ale Łódź jest blisko i termin był dogodny, bo nie było żadnych meczów na Euro.

– Ale ponoć chodzi pan też na marsze KOD-u?

– To kapitalny ruch. KOD robi dobrą atmosferę. Gdy organizuje marsz przeciwko łamaniu konstytucji, jest to marsz radosny. Ludzie są uśmiechnięci, podchodzą do siebie życzliwie, a tego w Polsce brakuje. Jesteśmy dramatycznie skłóconym narodem i nieustannie przez polityków skłócanym. Od grudnia powtarzam, że będą w Polsce więźniowie polityczni. I obawiam się, że jak jest tyle nienawiści, to ona wybuchnie. Może polać się krew. Na ostatnim marszu zatrzymały mnie panie z Gdańska i mówią: „Panie premierze, niech pan tak strasznie nie opowiada w tej telewizji, bo wszystko, co pan powie o tym rządzie, się sprawdza”.

– A nie bierze pan teraz rewanżu na środowisku, w którym się panu – summa summarum – jednak nie powiodło?

– Pani redaktor, mało komu się w tym środowisku powiodło jak mnie! Ja bardzo przepraszam, ale byłem premierem rządu Prawa i Sprawiedliwości. Tylko przez dziewięć miesięcy, ale jednak premierem. Odniosłem wiele sukcesów. Mówię o zaufaniu społecznym, wzroście gospodarczym, największej liczbie inwestycji zagranicznych ever, reformie energetyki itd. Nie mam się za co rewanżować, ale może lepiej niż inni rozumiem mechanizmy zachodzące w partii rządzącej. To, że stamtąd wyszedłem, nie znaczy, że muszę milczeć, gdy widzę, że obrany przez nią kierunek jest zły.

– Może więc pan wróci do polityki?

– To nie wchodzi w rachubę. Zakochałem się w funkcji komentatora, bo dopiero teraz mogę się wypowiadać zupełnie swobodnie. Nie ogranicza mnie lojalność partyjna. Za moich czasów ograniczała, a dziś to już nie jest ograniczenie, tylko totalny brak wolności. Oni wszyscy mówią tym samym głosem, tym samym językiem i mówią dokładnie to samo.

Wideo „Dużego Formatu”, czyli prawdziwi bohaterowie i prawdziwe historie, Polska i świat bez fikcji. Wejdź w intrygującą materię reportażu, poznaj niezwykłe opowieści ludzi – takich jak Ty i zupełnie innych.

W ”Dużym Formacie” czytaj też:

Pociąg młodych do Wrześni [FOTOREPORTAŻ]
Wszyscy się tutaj znają. Chodzą na pogaduchy. Morsują, bawią się. Młodzi z Wrześni nie wyjeżdżają. Z Adamem Lachem rozmawia Łukasz Pilip

Jak Kraków przygotowuje się na przybycie Franciszka?
Do Argentyńczyka zapukali policjanci i wypytywali o sąsiada: Turka. Czy jest spokojny. Tymczasem MON zapowiedział rekonstrukcję rzezi Turków

Brexit. Szkot Unii nie opuści
Gdy rano dowiedzieliśmy się, jaki jest wynik, mama była zdruzgotana. Siedziała przy stole, zasłaniała twarz rękami i powtarzała tylko: „O mój Boże! Co my zrobiliśmy?”. Poprzedniego dnia głosowała za Brexitem

Anarchista, który siedzi w więzieniu za blokadę eksmisji: Wszystkich nas nie zamkniecie
– W jaki sposób Łukasz, delikatny poeta, miałby uszkodzić któregoś z tych rosłych policjantów, w ochraniaczach, hełmach, kuloodpornych kamizelkach?

W leśnym przedszkolu fajnie jest
Przedszkolaki czekają na deszcz. Kąpiele błotne to największy hit

Marek Dutkiewicz: Czasy ponure, chrońmy kulturę
„Jolka, Jolka, pamiętasz” trwa prawie 7 minut. Dziś żadna stacja by jej nie przygarnęła. Maksymalny czas piosenki to teraz 3 minuty 15 sekund

Czyja jest bramka, która zabiła 11-letniego Igora?
Gdy skaleczy się papież, robimy relikwie z kropelki jego krwi. A mnie wnuczek zginął na stadionie i znicza tam postawić nie mogę?

kazimierzMarcinkiewicz

wyborcza.pl

Ojciec Rydzyk dostanie pieniądze z MSZ. Na… promowanie polskiej dyplomacji

AB, 07.07.2016

Ojciec Tadeusz Rydzyk w czasie mszy św.

Ojciec Tadeusz Rydzyk w czasie mszy św. (MICHAŁ ŁEPECKI)

• „Rz”: Toruńska uczelnia o. Rydzyka dostanie pieniądze z MSZ
• Środki mają być przeznaczone na promowanie polskiej dyplomacji
• Pieniądze trafią także do stowarzyszeń bliskich PiS

 

MSZ rozstrzygnęło właśnie dwa konkursy dotyczące promocji polskiej polityki zagranicznej – podaje „Rzeczpospolita”. I wymienia: na liście zwycięzców znalazły się m.in. Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz sympatyzujące z PiS stowarzyszenia: Solidarni 2010 i Ruch Kontroli Wyborów. WSKSiM na realizację swoich projektów dostanie ponad 800 tys. zł, RKW – ponad 1,5 mln, a Solidarni – 175 tys. zł.

Całość czytaj w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” >>>

Dowiedz się więcej:

Dlaczego rząd wypłaci pieniądze uczelni o. Rydzyka?

Jak opisuje gazeta, pierwszy konkurs w 2012 roku rozpisano jeszcze za rządów PO. Resort dyplomacji chciał zorganizować w największych miastach sieci regionalnych ośrodków debaty międzynarodowej – miały się tam odbywać dyskusje na temat polskiej polityki zagranicznej. Uczelnia o. Rydzyka dostała na tej cel ponad 700 tys. zł, choć wcześniej nie zajmowała się kwestiami polityki międzynarodowej. Szkoła dostanie też 105 tys. zł na projekt „Śmierć za kromkę chleba. Przywracanie pamięci na arenie międzynarodowej o polskiej pomocy Żydom w czasie II wojny światowej”. Ani MSZ, ani uczelnia nie chciały rozmawiać o dotacjach z „Rzeczpospolitą”.

Czy o. Rydzyk dostał pieniądze z ministerstwa już wcześniej?

Tak, chociażby w marcu tego roku. Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało wtedy wyniki konkursu „Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2016”. Największą dotację, 200 tys. zł, dostała wówczas Fundacja Lux Veritatis ojca Rydzyka. W lutym Lux Veritatis dostało też od skarbu państwa ponad 26 mln złotych. To efekt ugody, którą zawarto między NFOŚiGW a fundacją – chodzi o rekompensatę za wcześniejsze cofnięcie dofinansowania projektu geotermii toruńskiej. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Co o. Rydzyk ma wspólnego z termami w Toruniu?

Ojciec Tadeusz Rydzyk zaplanował budowę w Toruniu parku wodnego o powierzchni 1700 metrów kwadratowych, z saunami i basenami, centrum odnowy biologicznej oraz hotelem ze 101 pokojami. Do ogrzania wody w aquaparku postanowił wykorzystać gorące źródła. Ciepło z podziemnych wód mogłoby popłynąć nie tylko do basenów, ale i do domów mieszkańców Torunia. Poszukiwania wód geotermalnych, zakończone powodzeniem, prowadziła fundacja Lux Veritatis, której prezesem jest ojciec Tadeusz Rydzyk.

O co chodzi w procesie wytoczonym przez fundację o. Rydzyka?

W 2007 r. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przyznał fundacji Lux Veritatis ojca Rydzyka 27 mln zł dotacji na poszukiwania wód geotermalnych. W połowie 2008 r. – po wyborach wygranych przez PO – Fundusz wypowiedział jednak umowę, wskazując wątpliwości dotyczące jej prawidłowej realizacji. Lux Veritatis wytoczyła Funduszowi proces cywilny, żądając 27 mln zł odszkodowania za wypowiedzenie umowy. Po wygraniu wyborów przez PiS, w lutym 2016 roku Narodowy Fundusz, już z nowym szefem, i Lux Veritatis zawarły ugodę, na podstawie której fundacja otrzyma ponad 26 mln zł odszkodowania. W związku z zawarciem ugody, sąd umorzył proces w tej sprawie.

ojciec

gazeta.pl

 

 

Pilny jak Prezes. W Sejmie awantura o Trybunał, a Jarosław Kaczyński siedzi i czyta swoją autobiografię

Jarosław Kaczyński w Sejmie czytał swoją autobiografię
Jarosław Kaczyński w Sejmie czytał swoją autobiografię Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

W środowy wieczór przez Sejm po raz kolejny przetoczyła się burza pod tytułem „dyskusja o Trybunale”. Spokojnie było tylko w oku tego cyklonu, czyli w ławie Jarosława Kaczyńskiego. Prezes jakby nigdy nic siedział i czytał książkę. A dokładnie swoją autobiografię. Swoją drogą to świetne lokowanie produktu.

Jedną z podstawowych cech, którymi muszą się odznaczać politycy jest przekonanie o swojej wielkości i umiłowanie własnego talentu. Po raz kolejny udowodnił to Jarosław Kaczyński, który publicznie, w Sejmie, czytał swoją autobiografię.

I to w dodatku podczas ważnej dyskusji o Trybunale Konstytucyjnym. Kiedy posłowie opozycji wojowali z prowadzącym obrady marszałkiem prezes PiS tylko uśmiechał się pod nosem. Był zajęty lekturą. To niezbyt uprzejme, a w dodatku daje złe świadectwo pracowitości.

Ale z drugiej strony trzeba dostrzec talent marketingowy Kaczyńskiego. Bo wyciągnięcie książki w Sejmie, przed obiektywami kamer i aparatów to nic innego jak klasyczne lokowanie produktu. A do tego próba marketingu wirusowego.

pilny

naTemat.pl

W szkołach będą uczyć o katastrofie smoleńskiej? Chce tego minister edukacji

Minister edukacji Anna Zalewska chce, by w szkołach uczono o katastrofie smoleńskiej.
Minister edukacji Anna Zalewska chce, by w szkołach uczono o katastrofie smoleńskiej. Fot. Wojciech Kardas / AG

Wkrótce na lekcjach historii uczniowie będą dyskutować o katastrofie smoleńskiej. Taką wolę wyraziła minister edukacji Anna Zalewska. – Tylko jest jeden warunek: nie może być manipulacji z żadnej ze stron, muszą być fakty – zastrzegała. Nie powiedziała tylko, czy fakty to to, co mówi Antoni Macierewicz, czy to, co mówią naukowcy.

Prawo i Sprawiedliwość robi wiele, by utrwalić kult Lecha Kaczyńskiego i innych polityków PiS, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Do budowy kolejnych pomników i poprzedzaniu uroczystości państwowych apelem smoleńskich może dołączyć promowanie jedynej słusznej wersji w szkołach.

Pojawienia się tej tematyki na lekcjach historii chce Minister Edukacji Narodowej Anna Zalewska. – Sama katastrofa nie jest kontrowersyjna. Ona wydarzyła się i należy podać fakty – mówiła, pytana o tę kwestię przez Agnieszkę Burzyńską. – Mam nadzieję, że kiedy będą młodzi ludzie dyskutować, będzie im dostarczona taka, a nie inna wiedza. Ja nie jestem historykiem, nie piszę podstaw programowych – tłumaczyła.

– Ale chciałaby pani, żeby to się znalazło też? Takie dyskusje? – dopytywała prowadząca „Burzy politycznej”. – Tak, oczywiście – mówiła minister. – Uczestniczenie w bardzo trudnych dyskusjach bardzo rozwija. Tylko jest jeden warunek: nie może być manipulacji z żadnej ze stron, muszą być fakty. A młodzi ludzie muszą być uczeni żeby ze sobą dyskutować. Nawet bardzo emocjonalnie – stwierdziła Anna Zalewska w rozmowie z Fakt24.pl.

Władzy trudno jednak będzie uniknąć pokusy, by te fakty jednak sugerowały wersję zamachu, a nie wypadku. Bo PiS dlaczego miałoby odpuścić szkoły, skoro powołuje specjalną komisję, wprowadza zmiany w prokuratorskich śledztwach…

Źródło: Fakt24.pl

naTemat.pl

 

 

CmwC3kaXgAAyckU

„New York Times” pisze o sytuacji w Polsce. Kempa: Pouczanie i łajanie jest, krótko mówiąc, nie na miejscu

kospa, 07.07.2016

Beata Kempa

Beata Kempa (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– To jest powód do tego, żeby kulturalnie powiedzieć, że pouczanie i łajanie – i jeszcze używanie tego typu języka – jest, krótko mówiąc, nie na miejscu. Od jutra wielkie wydarzenie w Polsce – szczyt NATO. I tego żaden „New York Times” nie zmieni, ani wszyscy inni, którzy źle życzą Polsce i pewnie źle życzą NATO – stwierdziła w TOK FM Beata Kempa. To odpowiedź na publikację w amerykańskim dzienniku.

W ostrym komentarzu „New York Times” wezwał prezydenta Baracka Obamę, by upomniał Jarosława Kaczyńskiego, który „zachowuje się jak klon Putina”.

„NYT” o Polsce. Kempa odpowiada: Pouczanie i łajanie jest nie na miejscu

We środowym wydaniu gazety czytamy: „Istotnie, jest to potrzebne, szczególnie teraz, kiedy przegłosowane w brytyjskim referendum wyjście z Unii Europejskiej pogrążyło Europę w chaosie. Ale z tej przyczyny również jest konieczne, żeby przywódcy krajów NATO z prezydentem Obamą na czele dali do zrozumienia Kaczyńskiemu, że kiedy zachowuje się jak klon Putina, to nie jest to najbardziej przekonująca demonstracja jedności”.

I dalej: „Polskiemu rządowi należy przypomnieć, że sojusz, od którego Polacy domagają się ochrony, polega nie tylko na obronie terytorium, ale również – co zapewne jest ważniejsze – na obronie wspólnych wartości”. Tekst jednego z najważniejszych amerykańskich dzienników ukazał się tuż przed odbywającym się w Warszawie szczytem NATO.

– To jest powód do tego, żeby kulturalnie powiedzieć, że pouczanie i łajanie – i jeszcze używanie tego typu języka – jest, krótko mówiąc, nie na miejscu. Od jutra odbywa się wielkie wydarzenie w Polsce – szczyt NATO. I tego żaden „NYT” nie zmieni, ani wszyscy inni, którzy źle życzą Polsce i pewnie źle życzą NATO – odpowiedziała w czwartek w Radiu TOK FM Beata Kempa.

– „NYT” źle życzy Polsce? Przecież to oni walczyli, żeby Polskę przyjęto do NATO. Nie pamięta pani? – zwrócił uwagę prowadzący Jacek Żakowski.

– I dobrze się stało. Nie tylko oni walczyli, ale jak pan wie, było to w wyniku zabiegów wielu możnych tego świata. Ale w szczególności Polski. To jest zasługa Polski. Na to zwracajmy uwagę – odpowiedziała szefowa kancelarii premier Beaty Szydło.

Kempa: Trzeba być wyjątkowo nieprzychylnym własnemu krajowi, by…

Żakowski pytał o nierealizowane obietnice, np. ustawę frankową. Kempa odpowiedziała, że przygotowywane rozwiązania wymagają przedyskutowania. – Bo powrócił dialog społeczny, panie redaktorze. Nie wiem, czy pan wie? – stwierdziła.

– Nie zauważyłem. Zauważyłem imitację dialogu, np. w sprawie reformy oświaty – odpowiedział prowadzący. Ale Kempa stwierdziła, że „nikt nie odmówi pani minister Zalewskiej tego, że nie rozmawia”. – Wręcz przeciwnie, rozmawia z bardzo wieloma środowiskami, sporo też podróżuje po Polsce – podkreśliła.

Prowadzący pytał też, jak Kempa wyobraża sobie moment oddawania władzy przez PiS, kiedy kolejna większość parlamentarna przejmuje metody działania obecnej. – A co takiego robimy strasznego? – dziwiła się szefowa kancelarii premier Szydło.

Kempa stwierdziła, że „Trybunał Konstytucyjny sam się unieszkodliwił”, „pan prezes Rzepliński tak naprawdę zapomniał, że Sejm RP i posłowie wybrani z woli narodu stanowią prawo”. – Wszyscy inni – również ja, oczywiście, jako minister konstytucyjny – stosują to prawo – zaznaczyła.

Jednak choć zgodnie z konstytucją wyroki TK są ostateczne i rząd zobligowany jest do ich publikacji, kancelaria premier Szydło nie publikuje ich od 9 marca. Wtedy Trybunał orzekł, że poprzednia ustawa o TK autorstwa PiS jest niezgodna z konstytucją. O tym, że kolejna ustawa PiS sparaliżuje Trybunał, na łamach „Wyborczej” już pisaliśmy. Krytykują ją konstytucjonaliści i opozycja. Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar mówił przed kilkoma dniami w TOK FM: – Jest źle? Nie, jest bardzo źle.

Na powtarzane bezustannie przez PiS zarzuty, że opozycja nie może pogodzić się z utratą władzy, odpowiedział dzisiaj poseł Po Borys Budka: – PiS ma pełną legitymację do sprawowania władzy – nikt tego nie podważa – ale nie ma większości do łamania konstytucji.

– Trzeba być wyjątkowo nieprzychylnym – generalnie swojemu własnemu krajowi – żeby nie widzieć tych [rządu PiS – red.] sukcesów – stwierdziła dzisiaj Kempa.

Zobacz także

nyt

wyborcza.pl

Czwartkowe występy. Maziarski. Wystąpienie zawierało lokowanie produktu

Wojciech Maziarski Gazeta Wyborcza, 07.07.2016

Beata Szydło

Beata Szydło (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Próbowałem z kolegami policzyć, ile by to wyszło, gdybyśmy chcieli w prime timie wykupić reklamę „Wyborczej” w tylu kanałach naraz, i to z powtórkami i cytatami w dziennikach telewizyjnych. W głowie się kręci od zer, nawet jeśli po rabatach byłoby to mniej niż według cenników.

Szanowna i Kochana Pani Beatko, wyszło super. Jest Pani naprawdę kochana i boska! Wszyscy się tu cieszymy. Jak to teraz nowomodnie mawiają po angielsku: „You have made our day”. Dzięki, dzięki, dzięki!

Mam nadzieję, że nikt się nie zorientuje. Bo jednak troszkę pojechała pani po bandzie, to było ryzykowne. Jak ktoś ma odrobinę pomyślunku i doświadczenia w sprawach piaru i reklamy, to zauważy, że pani wystąpienie zawierało lokowanie produktu.

Chyba byśmy nie chcieli, żeby CBA zaczęło się nami interesować, prawda? Wszyscy moglibyśmy mieć kłopoty, bo w grę wchodzą poważne sumy. Nawet nie wiem dokładnie jakie, ale na pewno ogromne. Próbowałem z kolegami policzyć, ile by to wyszło, gdybyśmy chcieli w prime timie wykupić reklamę „Wyborczej” w tylu kanałach naraz, i to z powtórkami i cytatami w dziennikach telewizyjnych, a potem jeszcze w portalach internetowych, stacjach radiowych i gazetach. W głowie się kręci od zer, nawet jeśli po rabatach byłoby to mniej niż według cenników.

A już o tym, że moglibyśmy się zareklamować z sejmowej mównicy, nawet nie śmiałem marzyć. Na taką usługę w ogóle nie ma cennika (ale oczywiście jakoś się dogadamy, na pewno będzie pani zadowolona, konkrety ustalimy po przeanalizowaniu wyników sprzedaży „Gazety Wyborczej” w tygodniu po pani wystąpieniu).

Całe szczęście, że dla niepoznaki sypnęła pani tymi epitetami: kłamcy, zdrajcy, ludzie bez honoru itp. Zachowała się pani przytomnie, bo to odwraca od nas podejrzenia. Ciemny target będzie myśleć, że chciała nam pani zaszkodzić, a przecież dobrze wiemy, że jest odwrotnie: nieważne, jak o nas mówią, dobrze czy źle, ważne, żeby mówili dużo i głośno. A pani mówiła bardzo głośno, za co też dziękujemy.

Tylko jeden drobiazg: uważny target mógł zauważyć, że za pierwszym razem nazwała pani pana Antka „Maciarewiczem”, a przecież on jest Macierewicz, przez „e”. Trzeba uważać na takie rzeczy, bo mogą zdradzić. Jak się kogoś uznaje za ideał, to dziwne jest nie znać jego nazwiska. Ktoś mógł nabrać podejrzeń, że w istocie nie chodziło o pana Antka, lecz o lokowanie produktu.

Przekazuję też ukłony od Tomka Piątka. Udaje, że jest strasznie na panią obrażony, ale znam gadzinę i wiem, że w skrytości ducha aż podskakuje z radości. Nie dziwota. Każdy autor by się cieszył, gdyby mu premier z sejmowej mównicy reklamował jego dzieło.

A propos. Wydałem niedawno powieść. Nie ulokowałaby jej pani w kolejnym wystąpieniu? A może Andrzej Duda też byłby zainteresowany współpracą? Np. na szczycie NATO mógłby powiedzieć, że Maziarski – kłamca, zdrajca, człowiek pozbawiony honoru – napisał oburzającą książkę najgorszego sortu. Bardzo by mi to pomogło. Zapyta go pani?

Pozostaję z szacunkiem i nadzieją na dalszą owocną współpracę.

Wojciech Maziarski

PS Bardzo ładna broszka.

Zobacz także

wystąpienie

wyborcza.pl

Biały Dom oficjalnie o spotkaniu Obamy z Dudą: Rozmowa m.in. o sporze wokół TK

jagor, PAP, 07.07.2016
• Prezydent Obama spotka się w W-wie m.in. z szefem NATO i Tuskiem
• W planach jest też spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą
• Rozmowa ma dotyczyć relacji dwustronnych oraz sporu o Trybunał

– Szczyt w Warszawie będzie dalszym ciągiem spotkania przywódców sojuszu w Walii w 2014 r., gdzie NATO podjęło kroki w kierunku postawienia większej części swoich sił w stan podwyższonej gotowości bojowej – powiedział w czasie telekonferencji z Białego Domu ambasador USA w NATO, Doug E.Lute.

– Po raz pierwszy w historii NATO mamy 13-tysięczne siły, stacjonujące obecnie w Hiszpanii, które gotowe są do przemieszczenia gdziekolwiek na terytorium Sojuszu w ciągu zaledwie kilku dni – dodał. Lute miał na myśli tzw. siły natychmiastowego reagowania NATO (VJTF), zwane potocznie „szpicą”, powołane w 2015 r. na mocy decyzji szczytu w Walii w obliczu agresji Rosji na wschodniej Ukrainie.

Rotacyjne rozmieszenie czterech batalionów i brygady pancernej

Na szczycie w Warszawie zatwierdzi się – poinformował ambasador – utworzenie czterech międzynarodowych batalionów sojuszu do rotacyjnego rozmieszczenia w Estonii, na Litwie, Łotwie i w Polsce. Będą nimi dowodzić dowódcy z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Kanady. – Uzupełnieniem tej obecności wojskowej będzie, na mocy decyzji podjętej przez prezydenta w tym roku, wzmocnienie amerykańskich wojsk w Europie. Z początkiem przyszłego roku będziemy mieli brygadę wojsk pancernych stacjonującą w USA, ale wysyłaną do Europy co dziewięć miesięcy, na zasadzie rotacji – powiedział ambasador.

Lute i dyrektor ds. Europy w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, Charles Kupchan, podkreślili, że Stanom Zjednoczonym zależy na zwiększeniu nakładów na obronę przez kraje NATO. Z 28 państw członkowskich tylko pięć – USA, Turcja, Grecja, Estonia i Polska – przeznacza na ten cel co najmniej 2 procent PKB. Pozostałe wydają mniej.

Doradcy Obamy przyznali, że trend w kierunku redukcji budżetów wojskowych w NATO został po szczycie w Walii powstrzymany, ale zaznaczyli, że w oczach Ameryki jej sojusznicy wciąż za mało łożą na wspólną obronę. – Prezydent jest zdecydowany naciskać na to do końca swojej kadencji – oświadczył Kupchan.

Kryzys uchodźczy i walka z islamistami z IS

Tematem szczytu w Warszawie – jak poinformowali Lute, Kupchan i doradca prezydenta ds. łączności strategicznej Ben Rhodes – będą również plany pomocy NATO dla Unii Europejskiej w sprawie fali uchodźców napływających do Europy w wyniku wojen domowych w Libii, Syrii i innych krajach Bliskiego Wschodu. – W ostatnich dwóch latach, z powodu kryzysu z IS (tzw. Państwem Islamskim) i kryzysem z uchodźcami, prezydentowi bardzo zależy, żeby bardziej zaangażować się na obszarach leżących na południe od terytorium państw NATO – powiedział Kupchan.

Spotkania prezydenta Obamy i rozmowa z Andrzejem Dudą

W piątek, w pierwszym dniu szczytu w Warszawie, Obama odbędzie kilka spotkań bilateralnych, m.in. z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem i prezydentem RP Andrzejem Dudą. – Spotkanie prezydenta Obamy z prezydentem Dudą będzie się koncentrować na stosunkach dwustronnych między USA a Polską, na ważnych inwestycjach, które obie strony poczyniły w tych stosunkach, oraz na innych problemach, włącznie z naszą troską w sprawie toczącego się w Polsce sporu na temat Trybunału Konstytucyjnego – powiedział Kupchan.

biały

gazeta.pl

Wieczorne głosowania, a Jarosław Kaczyński… Nie zgadniecie, co prezes czyta w Sejmie

AB, 07.07.2016

Jarosław Kaczyński podczas posiedzenia Sejmu 6.07.2016

Jarosław Kaczyński podczas posiedzenia Sejmu 6.07.2016 (Fot . Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Podczas wieczornego posiedzenia Sejmu fotograf Agencji Gazeta uchwycił prezesa PiS, który przeglądał swoją autobiografię. I wyglądał przy tym na bardzo zadowolonego.

W środę wieczorem posłowie decydowali m.in. o przyszłości rządowego projektu ustawy o ochronie zdrowia czy podatku o sprzedaży detalicznej. Później Sejm opustoszał, a na sali zostali niemal wyłącznie członkowie Nowoczesnej. To wtedy zaczęło się drugie czytanie projektu PiS ws. Trybunału Konstytucyjnego. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

W trakcie bloku głosowań fotograf Agencji Gazeta, Sławomir Kamiński, uchwycił prezesa PiS, gdy ten przeglądał swoją autobiografię. „Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC” to książka, w której Jarosław Kaczyński opisuje swoją polityczną drogę do 2001 r. – a więc do chwili, gdy powstało Prawo i Sprawiedliwość. Pierwszy tom biografii prezesa miała swoją premierę pod koniec czerwca; wydawcą książki jest Zysk i S-ka.

– Szykujemy książkę niespodziankę – biografię według mnie najwybitniejszego polskiego żyjącego polityka – zapowiadał na początku roku założyciel wydawnictwa, Tadeusz Zysk.

Czego jeszcze możemy się spodziewać po książce? W autobiografii Kaczyński wspomina m.in. swoje zaangażowanie w działalność opozycyjną i działania „Solidarności”. Pokazuje też, jak „środowiska związane z szeroko rozumianą lewicą próbowały pod szyldem „S” stworzyć monopartyjny system władzy w Polsce, jak z nowych rządów chciano wykluczyć tych, którzy nie podzielali poglądów władzy lub mieli „niesłuszne rodowody”” – zapowiadał tygodnik „wSieci”.

wieczorne

gazeta.pl

 

Urban IV RP i szczyt NATO

Czasem mi nawet trochę żal rzecznika prezydenckiego, Marka Magierowskiego – ale tylko trochę, bo wiedział co brał.

Raz go kilka lat temu spotkałem– nawet dość inteligentny; żaden geniusz, broń Boże, ale znajomością świata i języków pozytywnie wyróżniał się na tle innych „niepokornych” dziennikarzy. Dziś musi uzasadniać najbardziej haniebne postępki swojego pryncypała – krętacza, nagminnie łamiącego prawo, w służbie lidera populistycznej partii. Pełni w tym Magierowski rolę analogiczną do roli Urbana jako rzecznika władz stanu wojennego.

Oto najnowsze osiągnięcie Magierowskiego: uzasadnić prezydencką odmowę powołania 10 (z 13) sędziów, o których powołanie wnioskuje KRS. Prezydent nie podaje przyczyn, co Magierowski uzasadnia tak: „Pan prezydent także nie może opiniować sędziów i nie będą podane powody, dla których ci sędziowie nie zostali powołani”. A zatem: Prezydentowi nie wolno mieć oficjalnej, urzędowej opinii na temat określonych sędziów, ale mimo to może odmówić ich powołania. To tak jakby ktoś powiedział: „Nie wolno mi ocenić pana pracy, ale wolno mi pana zwolnić”. Tak można – choć nie wypada – powiedzieć w prywatnym warsztacie samochodowym, ale nie na linii Prezydent – sędziowie. Wypowiedź Magierowskiego potwierdza, że decyzja prezydencka jest stuprocentowo arbitralna, gdyż pozbawiona podstaw, jakie dałoby się oficjalnie przedstawić i uzasadnić.

Wrażenie pełnej arbitralności postępowania Prezydenta – w stylu: „Robię bo tak mi się podoba i co mi zrobicie?” – pogłębia ciąg dalszy wypowiedzi rzecznika: „To jest prerogatywa osobista pana prezydenta, nie musi podawać powodów takiej decyzji”. Nieprawda, choć ciekawe, że urzędnik prezydencki w to wierzy. Nie ma czegoś takiego, jak zapisane w Konstytucji prerogatywy „osobiste”. Prerogatywą „osobistą” jest decyzja prezydenta, czy chce na kolację kaszankę czy krewetki. No ewentualnie, ale tu już miałbym wątpliwości, Prezydent, jako jednoosobowa Kapituła w składzie: Andrzej Duda, może nadać orderek orzełka białego (bo do takiej miary skurczył się ten piękny order) grafomanowi Wildsteinowi, o czym tu niedawno pisałem. Ale w poważnych kwestiach związanych ze swym urzędem, określonych w Konstytucji, Prezydent musi działać wyłącznie w granicach prawa. A to oznacza, że wszystkie jego decyzje muszą być uzasadnione w sposób, zgodny z demokratycznym państwem prawa.

Gdyby przyjąć teorię Magierowskiego, to trzeba by uznać, że w ramach swej prerogatywy „osobistej” Prezydent może odmówić powołania sędziów (albo profesorów, albo ministrów itp.) na tej podstawie, że jeden jest za wysoki a drugi za niski, albo że mu się nie podoba czyjeś ubranie, albo bo nie chce powołać kobiety, albo bo rzucił monetę i wyszła mu reszka. Nie tak zbudowany był system konstytucyjny III ROP, obecnie rozmontowywany przez Kaczyńskiego, Dudę i resztę tego towarzystwa.

Wypowiedzi Magierowskiego warto słuchać– bo jasno pokazują one, jak swoją rolę polityczną widzą elity IV RP. Magierowski jednoznacznie choć bezwiednie– bo jako się rzekło, geniusz to jednak nie jest – pokazuje butę obecnych władców Polski, nieskrępowanych ani literą ani duchem Konstytucji. Ostatnie działania Andrzeja Dudy nakładają się na wiele miesięcy pospiesznego budowania państwa autorytarnego, działającego wyłącznie na podstawie woli Wodza (a nie jest nim Prezydent!) i z pełną pogardą dla Konstytucji.

I warto, by liderzy państw demokratycznych, przyjeżdżający właśnie na szczyt NATO, zdawali sobie doskonale sprawę z tego, z kim mają do czynienia.

urban

naTemat.pl

KATASTROFA SMOLEŃSKA. 24 TEORIE SPISKOWE

Przedstawiamy 24 teorie, które mają wyjaśnić, dlaczego 10 kwietnia 2010 roku rozbił sie prezydencki tupolew. Nie tworzą spójnej całości, czasem sobie zaprzeczają. Łączy je jedno. To nie był wypadek. Ktoś za tym stał

05.11.2012 WARSZAWA , SEJM . PRZEWODNICZACY ANTONI MACIEREWICZ (L) I POSEL PIS STANISLAW PIOTROWICZ (P) PODCZAS KONFERENCJI PRASOWEJ PARLAMENTARNEGO ZESPOLU DO ZBADANIA PRZYCZYN KATASTROFY SAMOLOTU TU - 154 M , KTORA MIALA MIEJSCE 10 KWIETNIA 2010 POD SMOLENSKIEM . FOT. SLAWOMIR KAMINSKI / AGENCJA GAZETA
Antoni Macierewicz i Stanisław Piotrowicz / fot. Sławomir Kamiński / AgencjaGazeta

Największe zasługi w wytworzeniu, tropieniu i propagowaniu teorii spiskowych ma bezsprzecznie Antoni Macierewicz. Od pięciu lat szuka odpowiedniego wyjaśnienia tragedii, najpierw na czele Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU 154M, a obecnie – już jako minister – powołując podkomisję w swoim resorcie obrony. Ma ona wreszcie dojść do całej prawdy, jest już blisko.

Poprzednia ekipa – tłumaczy dziś Macierewicz – zdradziła smoleńskie ofiary: „Jak ich porzucili, jak się z nich naśmiewali, jak się za nimi nie ujęli oddając śledztwo z tym związane w obce ręce. Skala zaniechań była olbrzymia i uniemożliwiała dojście do prawdy”.

Przekonanie o spisku rodziło się jednak powoli. W kampanii prezydenckiej – od końca kwietnia do początku lipca 2010 – Jarosław Kaczyński o zamachu nie mówił i nikogo o nic nie oskarżał.

W spocie wyborczym zwracał się „do przyjaciół Rosjan” i dziękował im za „odruchy współczucia i sympatii, za każdą łzę, za każdy znicz”. Politycy PiS zaczęli mówić o „zamachu” dopiero po przegranej Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.

Z jednym wyjątkiem. Poseł Artur Górski (wcześniej znany z sejmowej wypowiedzi o „końcu kultury białego człowieka” po wyborze Baracka Obamy na prezydenta USA) o zamachu na prezydenta Polski mówił już w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” opublikowanym 12 kwietnia. Zmarły w kwietniu 2016 r. poseł Górski jest przez niektórych zwolenników teorii spiskowych,  uznawany za „polskiego Litwinienkę” – miał zachorować na białaczkę, ponieważ został otruty przez Rosjan.

W kolejnych latach teorie zamachu rosły w siłę i liczbę. Prawicowe media, przede wszystkim  „Gazeta Polska”, na „zamachu” zbudowały politykę redakcyjną, relacjonując numer w numer kolejne sensacje o przyczynach katastrofy.


Antoni Słonimski / rys. Karolina Skrzyniarz


Co i jak analizowaliśmy?

Tworząc zapis teorii spiskowych katastrofy smoleńskiej, „Oko” obficie korzystało z raportu z prac komisji Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M. Tzw. zespół Macierewicza został powołany 8 listopada 2011 (a nie w lipcu 2010 r. , jak podaje Wikipedia, a za nią wiele mediów!) i obradował od 14 grudnia 2011 do 10 kwietnia 2015.

Wybraliśmy wątki pojawiające się najczęściej, najbardziej nagłośnione przez takie media jak „Nasz Dziennik”, „Gazeta Polska” czy portal wPolityce.pl. Staraliśmy się wychwytywać odrębne, czasem szczegółowe teorie, nie dbając o to, że zwykle występują w mieszankach.

Ogół teorii spiskowych nie tworzy spójnej opowieści. Poszczególne elementy nie pasują do siebie, a czasem sobie zaprzeczają. Łączy je jednak odrzucenie pozaspiskowych wyjaśnień katastrofy (błędy ludzkie, warunki atmosferyczne, stan przyrządów, niedostateczne kompetencje, naciski na pilotów itp.), a także odrzucanie ustaleń dotychczasowych śledztw. Porządkują obraz świata (tragicznego wypadku), nadając mu spójność etyczną, emocjonalną i aksjologiczną, której wyrazem jest szukanie winnych zamachu. Trudno ocenić, ile w teoriach spiskowych jest politycznej kalkulacji, a ile autentycznej potrzeby zrozumienia tragedii o takich rozmiarach i przywrócenia ładu moralnego naruszonego przez bezsensowną śmierć tylu osób z samych szczytów władzy, w tym prezydenta. Znalezienie sprawcy i symboliczne choćby ukaranie go, wydaje się wyznawcom teorii spiskowych lepszym rozwiązaniem niż zgoda na wyjaśnienia banalne, niewspółmierne do tragedii. Nie ma większego znaczenia, czy stoi za tym osobiste przekonanie, czy polityczna kalkulacja.

„Oko” postanowiło nie dekonstruować mitów, które omawia. Tylko dwukrotnie (w sprawie brzozy pancernej i ofiar, które przeżyły wypadek) przedstawiamy korektę spiskowych ujęć tematu. Ufamy w zdrowy rozsądek naszych Czytelników i Czytelniczek.

FOT. ROBERT KOWALEWSKI / AGENCJA GAZETA
Władimir Putin i Donald Tusk w Katyniu, 7 kwietnia 2010 / fot. Robert Kowalewski / AgencjaGazeta

1. Spisek Tuska i Putina na sopockim molo

Zamach na życie prezydenta Lecha Kaczyńskiego mieli wspólnie przygotować ówczesny premier Polski Donald Tusk i Rosji Władimir Putin. Jako dowód przedstawia się m.in. zdjęcie ze Smoleńska, które pojawiło się na okładce tygodnika „w Sieci”. Obaj politycy robią na nim wrażenie zadowolonych. „Straszne zdjęcie mówi wszystko o tym, co się stało. Oni się zgadzają, że coś było tej strasznej nocy, co ich ucieszyło. Dowiemy się co. Naród polski, jeśli nie dokona ujawnienia sprawców tej tragedii, nie zdoła się podnieść. To jest naszym obowiązkiem. Zdjęcie nad szczątkami, cieszą się, podają sobie piąstki. Co ich tak rozśmieszyło?” – komentował tę okładkę „w Sieci” Antoni Macierewicz.

Tusk i Putin mieli zaplanować zamach z siedmiomiesięcznym wyprzedzeniem podczas spotkania na sopockim molo w 2009 r. Premier Rosji odwiedził Polskę w ramach obchodów  wybuchu II wojny światowej na Westerplatte.

Potem Putin miał „ograć” Tuska. Według tej teorii po katastrofie samolotu polski premier żył w strachu przed możliwym „wyciekiem” od służb rosyjskich ich wspólnego planu  – pisał o tym m.in. portal wPolityce.pl. Tusk miał być wręcz zrozpaczony. Najbliższych współpracowników pytał: „No i co? Mamy im wypowiedzieć wojnę?”. Dowodem na tę teorię ma być ucieczka Tuska do Brukseli – nie wytrzymał napięcia i postanowił przyjąć stanowisko szefa Rady Europejskiej (w połowie 2014 r.).

We wprowadzeniu do raportu „28 miesięcy po Smoleńsku” z sierpnia 2012 r. Antoni Macierewicz pisze: „nie ma wątpliwości, że od spotkania premiera Tuska i premiera Putina 1 września 2009 r. na molo w Sopocie, ci dwaj politycy rozpoczęli brutalną walkę z Prezydentem Rzeczpospolitej. Tragedia smoleńska była skutkiem tej walki. Dokumenty śledztwa w tzw. wątku cywilnym są wstrząsającym świadectwem gry, jaką Donald Tusk prowadził wraz z przedstawicielami Rosji przeciwko własnemu Prezydentowi”.

W tym samym tekście Macierewicz stwierdza, że po zamachu współpraca była kontynuowana w celu zatarcia śladów.

Dziennikarze, którzy wyznają teorię zamachu, wzywają do postawienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu lub nawet skazania go na karę śmierci (której nie przewiduje polskie prawo). Marszałek Senatu Stanisław Karczewski 11 kwietnia 2015 stwierdził, żejest przeciw karze śmierci dla Tuska. Jednak jako „zwolennik rzetelności, prawdy i rozliczenia [uznaje, że] jeśli ktoś popełnił błąd, to powinien ponieść karę bezwzględnego i ciężkiego więzienia”. Karczewski: „Powiedziałem, że jest zdrajcą pana prezydenta, i to podtrzymuję. Zdradził pana prezydenta, z całą pewnością”.

We wstępie do raportu z 2015 r.  „Kto odpowie za Smoleńsk” Macierewicz pisze: „rozumiemy stanowisko władców Federacji Rosyjskiej, którzy przecież byli głównymi strategami i wykonawcami tej zbrodni”. W tym raporcie rola polskiego premiera zostaje umniejszona. To Rosjanie przygotowali i wykonali zamach na prezydencki samolot.

2. Teoria dwóch wizyt

Kluczowe znaczenie ma tu rozdzielenie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego. „Gdyby nie rozdzielono wizyt, do tragedii by nie doszło” – mówił wielokrotnie Jarosław Kaczyński. Wizyta Donalda Tuska, który lądował na tym samym lotnisku 7 kwietnia 2010 r., miała być lepiej przygotowana i zabezpieczona od wizyty Lecha Kaczyńskiego. Raport z 2015 r. stwierdza, że „od połowy 2009 r. Rada Ministrów RP prowadziła grę ze stroną rosyjską zmierzającą do wyeliminowania Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z udziału w katyńskich uroczystościach rocznicowych w kwietniu 2010 roku. Po wizycie we wrześniu 2009 r. premiera Federacji Rosyjskiej Władimira Putina w Polsce rozpoczęto przygotowania do spotkania w Katyniu premierów Polski i Rosji połączone ze wspólnym oświadczeniem w sprawie 70. rocznicy zbrodni w Katyniu. Była to część ofensywy dyplomatycznej Kremla. Przedstawiciele Rady Ministrów RP przystali na scenariusz rosyjski w celu dyskredytacji Prezydenta RP. Rząd Donalda Tuska zdawał sobie sprawę z faktu, że Rosja będzie chciała wykorzystać uroczystości katyńskie do własnej gry politycznej i rozgrywki z Prezydentem RP. Na możliwość rozgrywania przez Rosję najwyższych władz państwowych RP wskazywała Kancelaria Prezydenta RP.”

3. Teoria zlekceważonych sygnałów

Raport „Kto odpowie za Smoleńsk” (2015) stwierdza, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych kierowane przez Radosława Sikorskiego było świadome, że wizyta Kaczyńskiego będzie gorzej zabezpieczona. Takie informacje miały być przekazywane przez Rosjan stronie polskiej. BOR i służby specjalne dostawały nawet sygnały o potencjalnym zamachu, jednak wstrzymały się od działań. Te informacje miały dotyczyć m.in. planowania przez „pewną grupę” uprowadzenia samolotu czołowego polityka jednego z państw Unii Europejskiej. Autorzy raportu komentują: „W opisanej sytuacji trzeba rozważyć, czy mieliśmy do czynienia jedynie z błędami, niechlujstwem i rywalizacją polityczną czy też, być może, warunki te zostały wykorzystane przez obce służby do działań terrorystycznych wymierzonych w Państwo Polskie a bezpośrednio zmierzających do zamordowania Prezydenta RP i podróżującej z nim elity Państwa”.

4. Zamach w Gruzji

Początkiem działań, które doprowadziły do „zamachu smoleńskiego” było ostrzelanie konwoju Lecha  Kaczyńskiego w Gruzji w 2008 r. Prezydenci Polski i Gruzji pojechali w kierunku Osetii, aby Lech Kaczyński zobaczył, że Rosjanie stacjonują również w miejscach, w których zgodnie z porozumieniem pokojowym stacjonować nie powinni. Raport „28 miesięcy po katastrofie” stwierdza: „Sprawa gruzińska pokazała, że nawet w sytuacji zagrożenia życia prezydenta, politycy PO, ABW oraz główne media gotowi są oskarżać Prezydenta i zrzucać na niego odpowiedzialność za sytuację, której stał się ofiarą, oraz bronić polityki rosyjskiej. Ten sam sposób działania zastosowano po 10 kwietnia 2010”.

fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

5. Teoria gazu łupkowego

Skoro był zamach, musiał być i motyw. I motywy są. Jeden z nich nawet ekonomiczny:gaz łupkowy. Lech Kaczyński, jako zwolennik wydobycia gazu łupkowego w Polsce, stanowił wielkie zagrożenie dla rynku zbytu rosyjskiego gazu.

6. Prezydent Kaczyński jako zapora

Ważniejszy był motyw polityczny. Dowodem na to, jak niewygodny był Lech Kaczyński dla Putina są słynne słowa polskiego prezydenta „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może Polska”. We wstępie raportu „Kto odpowie za Smoleńsk?” Antoni Macierewicz pisze: „Materiał dowodowy jest jednoznaczny: nikt bardziej niż władcy Federacji Rosyjskiej nie skorzystał na śmierci Prezydenta Rzeczpospolitej i na eliminacji elity stanowiącej fundament niepodległościowej polityki Polski. Nie ulega przecież wątpliwości, że obecna ekspansja Rosji na Zachód nie byłaby możliwa gdyby żył Prezydent Kaczyński i gdyby kontynuowana była Jego linia polityczna”.

W odróżnieniu od Lecha Kaczyńskiego, Zachód miał się z rosyjskim dyktatem pogodzić. Wskazywać ma na to m.in. fakt, że NATO i UE nie włączyły się w wyjaśnianie przyczyn katastrofy.

Teorie wybuchu

Antoni Macierewicz, jeszcze jako szef Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M pisał:

(…) jedyną hipotezą wyjaśniającą przebieg wydarzeń jest to, że do rozpadu samolotu doszło na skutek eksplozji w powietrzu i działań osób trzecich.

Oznacza to, że na pokładzie tupolewa znajdowały się ładunki wybuchowe. Portal wPolityce.pl i „Gazeta Polska” na wiele sposobów dowodziły, że doszło do wybuchu,pisały o rozpadzie samolotu „na 30 tys. elementów”, podawały relacje świadków, którzy widzieli wybuch na własne oczy.

Ale to nie jest jedna teoria wybuchu. Jest ich kilka.

7. Teoria wybuchu wewnętrznego Szuladzińskiego i dowód parówki

Jeden z ekspertów Macierewicza, dr Grzegorz Szuladziński, doszedł do wniosku, że pokładzie TU-154M nastąpił „wybuch wewnętrzny”. Jego zdaniem świadczy o tym brak pożaru oraz rodzaj pęknięcia kadłuba. Gdyby materiał wybuchowy znajdował się na zewnątrz samolotu, skutki byłyby inne.

Dr Andrzej Ziółkowski z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN poparł ten argument, używając jako ilustracji parówek. Podłużne pęknięcie kadłuba musiało być wynikiem gwałtownego wzrostu ciśnienie na skutek eksplozji wewnątrz samolotu. „Coś takiego widzimy, gdy gotujemy sobie kiełbaski na śniadanie” – mówił i pokazał zdjęcie dwóch parówek pękniętych na całej długości.

8. Teoria urwanego skrzydła Biniendy

Inny zwolennik teorii wybuchu, prof. Wiesław Binienda, stwierdził na konferencjizorganizowanej w Politechnice Poznańskiej, że ładunek wybuchowy został umieszczony na zewnątrz Tupolewa. „Samolot Tu-154 był wyżej niż 50 metrów nad ziemią w chwili utraty skrzydła. To niemożliwe, by zderzył się z brzozą. Sądzimy, że na skrzydle umieszczono liniowy ładunek wybuchowy” – precyzował  w rozmowie z „Polską The Times”.

9. Teoria wybuchu wielopunktowego

Prof. Jan Obrębski (Politechnika Warszawska) jest zdania, że rozbicie tupolewa na wiele części „nie jest możliwe w wyniku zwykłego upadku”. Gdyby to był zwykły upadek, samolot zachowałby się jak „puszka cienkościenna uderzona drewnianym młotkiem” – co  ilustrował zgniecioną puszka po napoju energetycznym. Twierdzi, że doszło wielopunktowej eksplozji.

fot. ReflectedSerendipity/ Flickr
fot. ReflectedSerendipity/ Flickr

10. Gmyza ślad trotylu

Dziennikarz Cezary Gmyz w tekście „Trotyl na wraku tupolewa” w „Rzeczpospolitej” twierdził, że ślady materiałów wybuchowych, które pozostały na samolocie, świadczą o wybuchu i działaniu osób trzecich (w konsekwencji tej publikacji stracił pracę, co przez zwolenników mitologii smoleńskiej zostało uznane za dodatkowy dowód, że miał rację).

11. Teoria bomby termobarycznej

Zwolennicy tej teorii twierdzą, że eksplozja nastąpiła nie w powietrzu, lecz już po wylądowania samolotu w Smoleńsku. To była bomba termobaryczna: najpierw mały wybuch spowodował rozpylenie wewnątrz samolotu cieczy w postaci aerozolu, a następnie zapalnik spowodował jej zapalenie i wybuch. Podstawą tej teorii jest obecność śladowych ilości cyrkonu, które miały być znalezione w glebie na miejscu katastrofy a są wykorzystywane w tego typu bombach.

12. Teoria helu na lotnisku

Na lotnisku Sewernyj wypuszczono hel, w wyniku którego zmniejszyła się siła nośna samolotu i dlatego opadał za szybko. Wysunięta m.in. przez Rafała Rogalskiego, pełnomocnika rodzin części ofiar katastrofy smoleńskiej, teoria helu jest nadal popularna na forach internetowych.

13. Teoria sztucznej mgły

Podobna jest teoria sztucznej mgły. Miała być rozpylona przez Rosjan. Antoni Macierewicz mówił w 2011 r. „Nagle wyszła mgła, mówią świadkowie. Nie wiemy skąd, nie było jej przecież w żadnej prognozie, nic jej nie zapowiadało, a nagle wszystko zostało zasłonięte”. Sztuczna mgła obok brzozy jest jednym z symboli spiskowego wyjaśniania katastrofy smoleńskiej.

14. Bromskiego teoria ataku terrorystycznego

Inny ekspert Macierewicza, Stefan Bromski, przedstawił rozbudowaną koncepcję „ataku terrorystycznego”. Terroryści rozpylili nad Smoleńskiem „sztuczny smog”, a następnie sygnałem radiowym uruchomili bombę w powietrzu.

15. Teoria wady fabrycznej

Przyczyną katastrofy miała być wada fabryczna Tupolewa. Nie wiadomo jednak, na czym ta wada miała polegać. Nie została naprawiona, ponieważ prezydencki samolot przed lotem do Smoleńska został oddany do serwisu prowadzonego przez firmę współpracującą z rosyjskimi służbami. Dalej idącą wersja tej teorii zakłada celowe uszkodzenie samolotu przez rosyjską firmę serwisującą Tupolewa.

16. Teoria dezinformacji

Rosyjscy nawigatorzy intencjonalnie zmylili polskich pilotów, podając błędne dane uniemożliwiające bezpieczne lądowanie. Przypomina to ustalenie komisji Jerzego Millera  (ministra spraw wewnętrznych), która w raporcie z września 2011 zarzuciła kierownikowi strefy lądowania lotniska w Smoleńsku, że podawał błędne komendy załodze samolotu. W teorii spiskowej kluczowe jest jednak przekonanie, że to było działanie celowe.

17. Teoria trucizny

Pasażerowie TU-154M zostali otruci podczas lotu. Teoria jest popularna szczególnie na forach internetowych. Nie została jednak doprecyzowana. Czy piloci też zostali otruci i dlatego się rozbili? Czy wszyscy pasażerowie tupolewa zostali otruci? W jaki sposób?

18. Teoria samolotu-bliźniaka

Wrak, który leży w lesie pod Smoleńskiem, to nie samolot, który wystartował 10 kwietnia z Warszawy. Prezydencki Tupolew został zestrzelony dużo wcześniej, a lądował inny. Skąd się w nim wzięły szczątki pasażerów? Ta teoria także wymagałaby uzupełnienia.

19. Teoria brzozy nieistotnej

Nieduże drzewo, które rosło 855 metrów przed początkiem pasa do lądowania, nazywane jest ironicznie „brzozą pancerną”. Brzoza była przedmiotem wielu dyskusji podczas spotkań zespołu Macierewicza czy słynnych konferencji smoleńskich. Komunikat zwolenników smoleńskiego spisku był jeden – jest niemożliwe, aby brzoza spowodowała katastrofę tupolewa. A twierdzenia poprzedniej władzy i jej ekspertów, że tak było, mają na celu ukrycie prawdy. W ten sposób brzoza stała się symbolem „kłamstwa smoleńskiego”.

[W tym jednym miejscu „Oko” przypomina, że komisja Millera nie przypisywała brzozie aż takiego znaczenia: „Przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych, które uniemożliwiały zobaczenie ziemi oraz spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Obie te przyczyny doprowadziły do zderzenia z drzewem, oderwania fragmentu lewego skrzydła, co doprowadziło do utraty sterowności i zderzenia z ziemią” – tłumaczył członek komisji Maciej Lasek].

„Brzoza nie ma związku z przyczynami tej tragedii. Niestety… Wiele czasu poświęciłem na jej badanie. Myślałem, że może zasadzę ją sobie w ogrodzie w ramach ochrony przed samolotami. Jednak okazuje się, że nie jest ona dobrą ochroną. Lepsza jest rakieta ziemia-powietrze. Brzoza okazuje się fałszywym tropem” – ironizował na portalu wPolityce.pl prof. Wiesław Binienda.

„Gazeta Polska” również przytaczała ekspertyzy, zgodnie z którymi tupolew nawet nie zetknął się z brzozą.

Jeszcze dalej poszedł prof. Chris Cieszewski, ekspert komisji Macierewicza. Twierdził, że drzewo zostało ścięte przed 5 kwietnia 2010.

Jeszcze dalej – Antoni Macierewicz. Powołując się na rosyjskie dokumenty, oświadczył, że brzoza nigdy nie istniała.

Dziś brzozy faktycznie już nie ma – część, z którą zderzył się tupolew, została ścięta i zabezpieczona przez polskich śledczych. Reszta została wykarczowana w ramach budowy innego obiektu w pobliżu lotniska Sieviernyj. „To kolejny etap likwidacji dowodów, które mają znaczenie dla wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej” – powiedziałw 2013 r. Andrzej Duda, wówczas poseł PiS.

20. Teoria dobijania rannych

9 kwietnia 2013, dzień przed trzecią rocznicą katastrofy smoleńskiej, Antoni Macierewicz na spotkaniu z wyborcami stwierdził, że


(…) po latach badań mogę powiedzieć z olbrzymią dozą pewności i prawdopodobieństwa, że relacje o tym, że trzy osoby przeżyły, są wiarygodne.

Antoni Macierewicz, Spotkanie z wyborcami w Kielcach – 09/04/2013

fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta


JUŻ ROK WCZEŚNIEJ NAWET „GAZETA POLSKA” PISAŁA, ŻE TO NIEPRAWDA.


Jakub Opara, były pracownik kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zeznał podczas posiedzenia zespołu Macierewicza, że Tomasz Turowski, pracownik ambasady RP w Moskwie powiedział mu, że prawdopodobnie trzy osoby przeżyły katastrofę i zostały zabrane karetkami.

Według doniesień „Gazety Polskiej Codziennie” Turowski miał zeznać w prokuraturze, że widział „oznaki życia” u trojga pasażerów Tupolewa [okazało się, że miał na myśli tzw. drgawki pośmiertne].

Gazeta Polska” i „Nasz Dziennik” donosiły, że oficer BOR, który był na pokładzie samolotu dzwonił do żony już po katastrofie. Jacek Surówka miał powiedzieć żonie, że jest ciężko ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne”. Żona oficera – Krystyna Łuczak Surówka – zdementowała te doniesienia na antenie TVN24.

Podobne doniesienia pojawiły się na stronie internetowej tygodnika „Wprost”. Tym razem to poseł PSL Leszek Deptuła miał zadzwonić do swojej żony. “Asia, Asia” – wołał panią Joannę Krasowską-Deptułę godzinę po katastrofie. Okazało się, że to nie zmarły poseł dzwonił do swojej żony, a połączenie zostało wykonane z terytorium Polski.

Jarosław Kaczyński twierdzi, że MSZ tuż po katastrofie powiadomiło go, że ktoś mógł przeżyć: „Jest faktem, że takie informacje były. Mnie to też mówiono. To było może o godzinie 10, może po 10 rano. Tworzono mi nadzieję, że może wśród tych trzech osób jest też mój brat. Tego jestem zupełnie pewien”.

Te słowa prezesa PiS stoją w sprzeczności z wywiadem, jakiego udzielił Superstacji tuż przed szóstą rocznicą katastrofy: „Sikorski (ówczesny szef MSZ – red.) powiadomił mnie o katastrofie. Powiedziałem mu wtedy: «To wasza wina». Potem dzwonił do mnie i mówił, że nikt nie przeżył (…) Skąd mógł wiedzieć, że to błąd pilotów, że wszyscy zginęli, skąd mógł wiedzieć po tak krótkim czasie?”.

21. Teoria dobijania

Dowodów na tę teorię dostarczają filmiki krążące po sieci, na których widać szczątki samolotu, a z oddali słychać strzały i głosy (po rosyjsku) zachęcające do strzelania.

W łagodniejszej wersji podważane są tylko intencje i kompetencje interwencji rosyjskich służb medycznych. W raporcie „Kto odpowie za Smoleńsk” czytamy: „Rosyjskie zespoły szybkiego reagowania przybyły na miejsce katastrofy, odległe od pasa startowego o 400 metrów w kierunku południowo-wschodnim, dopiero w 17 minut po odebraniu sygnału; ratownicy medyczni byli opóźnieni o dodatkowych 12 minut. Rosyjskie władze złożyły deklarację, że nikt nie przeżył w niecałą godzinę od katastrofy, zanim odnaleziono wszystkie ciała pasażerów i załogi. Dane w kolejnych sprawozdaniach z autopsji odzwierciedlają drastyczne odejście od medycznych standardów, czego jednym z przykładów jest skrócone określenie przyczyny zgonu jednakowe dla wszystkich ofiar”.

22. Sabotaż śledczych

Silnym dowodem na zamach w Smoleńsku oraz spisek przeciwko prezydentowi Kaczyńskiemu ma być sposób prowadzenia śledztwa przez komisję Millera. Zarzuty obejmują brak oględzin w miejscu wypadku, niezbadanie wraku tupolewa a także współpracę z rosyjskim MAK – komisją, która jako pierwsza opracowała raport z katastrofy.

Sabotaż polegał też na wykorzystaniu w wyjaśnianiu wypadku Konwencji Chicagowskiej, na mocy której śledztwo główne prowadzą organy kraju, gdzie do niego doszło. Brak odpowiedniego zabezpieczenia wraku i nieściągnięcie go do Polski są kolejnymi dowodami na spisek rządu Donalda Tuska przeciwko prezydentowi.

Macierewicz pisał: „Obowiązek wyjaśnienia sprawy spada na polską prokuraturę i odpowiednie instytucje państwa. Rzecz w tym, że dotychczasowe działanie tych instytucji, ich systematyczne kłamstwa i fałszowanie materiału dowodowego a także jawne i bezpardonowe wsparcie dla najbardziej brutalnych zachowań rosyjskich nie daje żadnych gwarancji dochodzenia do prawdy”.

Macierewicz zarzucał rządowi PO, że ten „włożył tyle wysiłku, żeby zrobić wszystko, żeby prawda nie została wyjaśniona. Musi kłamać, oddał całe śledztwo Rosji. Tak kłamie, bo się czegoś panicznie boi” – mówił o Donaldzie Tusku.

23. Teoria zhańbienia zwłok

Dowodem na chęć ukrycia prawdy, był paniczny wręcz pośpiech przy identyfikacji zwłok ofiar. Dzień po katastrofie na miejsce przyleciała Ewa Kopacz – wówczas Marszałek Sejmu – z wykształcenia lekarz. W internecie jest wiele filmów pokazujących, jak Kopacz zmieniała relacje o tym, jak wyglądały oględziny zwłok i jaka była rola polskich patomorfologów na miejscu katastrofy. [Faktycznie doszło do błędów, m.in. zamiany zwłok Anny Walentynowicz].

24. Teoria tajemnicy ciał

Ciała ofiar, pośpiesznie identyfikowane, niedbale pochowane, mogą kryć tajemnicę, która odsłoni korzenie czy sposób przeprowadzenia zamachu. Dlatego prowadząca śledztwo prokuratura 21 czerwca 2016 zdecydowała o ekshumacji wszystkich zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, które nie zostały skremowane. Wola rodziny nie ma tu znaczenia.

Co dalej?

Rząd PiS zamknął stronę internetową z materiałami ze śledztwa komisji Millera (są do odnalezienia w sieci, m.in. na stronach „Gazety Wyborczej”). Pracuje specjalna komisja (formalnie podkomisja), którą powołał w swoim resorcie Antoni Macierewicz, zaraz po nominacji na ministra obrony narodowej.

Jej ustaleń jeszcze nie znamy i nie wiadomo, kiedy wreszcie dowiemy się, jak było naprawdę.

katastrofa

https://oko.press/katastrofa-smolenska-24-teorie-spiskowe/

Radosław Sikorski przed szczytem NATO: Nasza siła odstraszania rośnie

Rozmawiał Bartosz T. Wieliński, 06.07.2016

Radosław Sikorski

Radosław Sikorski (MATEUSZ SKWARCZEK)

– Najbardziej mnie niepokoi swobodny sposób mówienia w Rosji o użyciu broni jądrowej. Rosja ma oficjalną doktrynę, która to przewiduje, i ćwiczy te scenariusze. Zachód nie myśli o możliwym konflikcie, a użycie broni atomowej jest dla polityków tematem tabu – mówi w rozmowie z „Wyborczą” Radosław Sikorski, były szef MON, MSZ i marszałek Sejmu, obecnie wykładowca Uniwersytetu Harvarda. BĄDŹ PIERWSZY – PRZECZYTAJ TEN TEKST ZANIM UKAŻE SIĘ W GAZECIE. TYLKO DLA PRENUMERATORÓW CYFROWEJ WYBORCZEJ!

Szczyt NATO – najnowsze informacje, analizy, komentarze >>>

BARTOSZ T. WIELIŃSKI: Czy Brexit osłabi NATO?

RADOSŁAW SIKORSKI: Bezpośredniego związku nie widzę. Spodziewałbym się nawet większej aktywności Brytyjczyków w NATO. Londyn będzie chciał podkreślać, że pozostaje członkiem demokratycznej wspólnoty Zachodu, by kompensować sobie wyjście z Unii i pokazać, że trzeba się z nim liczyć. Ale nie ma żadnych wątpliwości – po referendum Wielka Brytania stała się mniej wpływowym krajem.

A gdyby w wyniku Brexitu Zjednoczone Królestwo się rozpadło? W Szkocji brytyjska armia ma przecież bazy, porty, lotniska.

– Wtedy pomniejszone Zjednoczone Królestwo będzie musiało się zajmować aż dwiema sprawami rozwodowymi naraz. Każda będzie je paraliżować. Podział sił zbrojnych z pewnością nie następowałby w podobny sposób jak po rozpadzie Związku Radzieckiego – czyli że Szkoci przejęliby jednostki stacjonujące na ich terytorium i stali się dzięki temu mocarstwem jądrowym.

Czy Wielka Brytania po rozwodzie z UE pozostanie wysoko na liście sojuszników USA?

– Wysoko, ale niżej niż dotychczas. Prezydent Obama przed referendum przestrzegał, że Wielka Brytania poza UE będzie sojusznikiem mniej użytecznym. Polska jest użytecznym sojusznikiem USA, bo może w unijnych gremiach głosować za regulacjami, które są korzystne lub nie dla amerykańskich firm. Londyn po referendum nie ma już komisarza, nie jest zapraszany na spotkania szerpów przed szczytami ani na niektóre spotkania Rady Europejskiej. Siła Brytyjczyków zmalała.

Ci spośród moich znajomych, którzy głosowali za Brexitem, twierdzili, że Wielka Brytania to piąta gospodarka świata i reszta Unii będzie musiała się do niej dostosować. I że realia wymiany handlowej zmuszą Unię do przyznania Wielkiej Brytanii korzystnego układu handlowego. Ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że nawet niektórzy z najbardziej prominentnych zwolenników Brexitu nie rozumieją różnicy między strefą wolnocłową a dostępem do unijnego jednolitego rynku. Aby Londyn mógł eksportować usługi finansowe, potrzebuje tego drugiego. A unijne zasady są nieubłagane. Szwajcarzy i Norwegowie przestrzegali o tym Brytyjczyków przed referendum.

Brexit to niejedyny problem NATO. Stosunki Turcji z Europą są coraz gorsze.

– Ankara, zamiast do Europy się zbliżać, coraz bardziej się od niej oddala. Zarówno co do standardów demokratycznych, poszanowania wolności słowa i mediów, jak i laickości państwa. Powinna to być przestroga dla Polski. Jeśli dąży się do cywilizacyjnej obcości z resztą Europy, to Europejczycy tracą chęć bycia solidarnym. Także w kwestiach bezpieczeństwa.

Turcja deklarowała politykę „zero problemów z sąsiadami”, a dziś ma problemy z każdym z nich, w tym z Unią Europejską. Uważa też, że nie dostaje wystarczającego wsparcia w konflikcie na granicy z Syrią. Ale NATO to sojusz obronny, nie wspiera członków w ofensywnej polityce wobec sąsiadów.

Prezydent Erdogan przeprosił za zestrzelenie rosyjskiego samolotu szturmowego. Ma się spotkać z prezydentem Putinem. Przeciwnicy Europy zwierają szeregi?

– Nie dziwi mnie, że Turcja przeprosiła. Zestrzelenie rosyjskiego samolotu było aktem porywczości, który ją naraził na olbrzymie straty gospodarcze. Cała sytuacja pokazuje skutki jedynowładztwa. Podejmuje się pochopne decyzje, a potem państwo musi w upokarzający sposób przepraszać.

Problem jednoczenia się wrogów zjednoczonej Europy wokół Rosji jest jednak szerszy. Dla Nigela Farage’a, który właśnie ustąpił z przywództwa UKIP, Putin to bohater. Marine Le Pen, przywódczyni Frontu Narodowego, nie tylko go podziwia, ale też bierze od niego pieniądze. Donald Trump chciałby tego, o czym Putin marzy – Jałty 2.0, handlowania z Rosją różnymi częściami świata.

Koniunktura polityczna dla krajów takich jak Polska, znajdujących się na flance, które nie są w stanie do końca same zapewnić sobie bezpieczeństwa, jest kiepska. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy pomagamy utrzymać solidarność Zachodu, czy dokładamy do pieca narodowego populizmu. Ta druga opcja to dla nas największe niebezpieczeństwo.

Rosja gra na czas? Czeka, aż Europa załamie się pod swoim ciężarem?

– Ująłbym to bardziej dramatycznie. Trwa wyścig, kto rozpadnie się pierwszy: Rosja czy Unia. Rosja rywalizuje z nami i robi, co może, by ten rozpad przyspieszyć. Europa, niestety, nie ma nawet świadomości, że trwa jakaś rywalizacja. W konflikcie ukraińskim Europa była jakieś pół roku do tyłu. Rosja ma nad nami tę przewagę, że ma jedność dowództwa. Swoje słabe karty rozgrywa szybciej, brutalniej, skuteczniej.

Polska prawica powtarza, że dzięki szczytowi NATO wzmocnimy nasze bezpieczeństwo, a Brexit to dla nas szansa na zmianę Unii i np. na przygarnięcie banków, które opuszczą Londyn.

– Chciałbym to zobaczyć. Brexit mógłby być dla Polski szansą, gdybyśmy byli do tego przygotowani. Kiedyś Unią rządziła trójka brytyjsko-francusko-niemiecka. Dziś można by sobie wyobrazić, że ton w Unii nadawałaby oś Berlin – Paryż – Warszawa. Polska w tym układzie byłaby słabszym krajem, ale reprezentowałaby region, który trzeba brać pod uwagę. W tej grupie jeszcze niedawno działaliśmy. W 2012 r. to w Warszawie swoje konkluzje ogłaszała grupa refleksyjna ministrów spraw zagranicznych UE. Europa uznała, że Polska proponuje ciekawe rozwiązania.

No ale jeśli rząd sam się zdefiniował jako hamulcowy integracji europejskiej, ba, wygraża Brukseli piąstką suwerenności, to mamy to, co mamy. Efekt będzie taki, że rozwiązania po Brexicie zostaną wymyślone w tzw. starej Europie, a nas postawi się przed wyborem: albo je przyjąć, albo odrzucić.

Wpływ na decyzje Unii, czy chodzi o traktat, czy o dyrektywę, ma się na wstępnym etapie, gdy stanowiska są niedookreślone i można na nie twórczo wpływać. Sukces naszych negocjacji w sprawie budżetu UE wziął się stąd, że pięć lat wcześniej znaliśmy zasady jego konstruowania i przewidzieliśmy skutki konkretnych decyzji dla nas. Byliśmy krok, dwa przed innymi i gdy przyszło do końcowego liczenia, nie można było przyjąć budżetu, który nie byłby dla nas dobry. Teraz składki do budżetu zapewne trzeba będzie przeliczyć ponownie, bo Wielkiej Brytanii, ważnego płatnika netto, zabraknie. Kolejny wieloletni budżet może być zupełnie inny. Nie widzę jednak dziś nikogo, kto by planował do przodu.

Minister Waszczykowski to właśnie robi. Dwa dni po ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum zorganizował spotkanie ministrów spraw zagranicznych w Warszawie.

– Z tego, co wiem, zaproszono 22 ministrów. Przyjechało czterech.

Jaka przed szczytem NATO jest międzynarodowa pozycja Polski?

– Jeśli ogłasza się jakiś kraj strategicznym sojusznikiem w UE, a pół roku później ten kraj decyduje się z UE wyjść, a więc wartość sojuszu spada do zera i zarazem porzucamy sojusz z tymi, którzy rozdawali i będą rozdawali karty w Unii, to jest to najbardziej klarowny dowód na klęskę polityki zagranicznej, jaki można sobie wyobrazić. No może z wyjątkiem przegrania wojny i utraty państwa. Dzięki Bogu jest jeszcze czas na otrzeźwienie i zwrot przez rufę.

Jako szef polskiej dyplomacji podczas wojny na Ukrainie domagał się pan natowskich dwóch ciężkich brygad na wschodniej flance NATO. Będą tylko cztery bataliony. Jest pan rozczarowany?

– To dobry początek. NATO zaznaczyło swój teren i wysłało Rosji jasny komunikat, by się od wschodniej flanki trzymała z daleka. Mam wrażenie, że prezydent Putin zrozumiał przekaz. Oczywiście, że chcielibyśmy więcej. Ale cztery bataliony to efekt kompromisu. Kiedy każdy z członków NATO ma prawo weta, szuka się najmniejszego wspólnego mianownika. A swoją drogą ta sytuacja powinna wywołać refleksję, że zasada jednomyślności nie zawsze jest dla nas korzystna. Nie my jedni możemy za pomocą weta blokować rozsądne decyzje.

Cztery bataliony nas przed Rosją nie obronią. Amerykanie podczas zimnej wojny mieli w zachodnich Niemczech dwa korpusy.

– Ale ZSRR miał wówczas 3,5 mln żołnierzy pod bronią, a do tego siły członków Układu Warszawskiego, w tym 400 tys. żołnierzy Wojska Polskiego. Dziś jednak Polska, nawet walcząc samotnie, zadałaby poważne straty każdemu agresorowi. Mamy 2,6 tys. nowoczesnych pocisków przeciwpancernych Spike, które niszczą każdy rosyjski czołg.

Co mnie najbardziej niepokoi, to swobodny sposób mówienia w Rosji o możliwym użyciu broni jądrowej. Jako minister obrony w rządzie PiS odtajniłem plany ćwiczebne Układu Warszawskiego z lat 70., które pokazywały, że ZSRR zamierzał używać głowic jądrowych od pierwszego dnia wojny. A dziś Rosja ma oficjalną doktrynę, która to przewiduje, i ćwiczy te scenariusze. Zachód nie myśli o możliwym konflikcie, a użycie broni atomowej jest dla polityków tematem tabu. To niby dobrze o nas świadczy, ale z drugiej strony oznacza, że elity Zachodu mogłyby sobie nie poradzić z szantażem atomowym Rosji. Nikt nie uczy, jak w takich sytuacjach reagować. Zachodni politycy myślą kategoriami handlowymi i prawnymi, a nie strategicznymi, nie są w stanie brać odpowiedzialności za tak dramatyczne decyzje.

Rosyjski dysydent Siergiej Kowaliow idzie jeszcze dalej. Jego zdaniem Zachód będzie się bał odpowiedzieć, nawet gdyby Rosja odpaliła rakietę z głowicą jądrową na średniej wielkości polskie miasto.

– To będzie zależało od tego, kto będzie urzędował w Białym Domu. Znam Hillary Clinton, jest twarda, nie ma złudzeń co do putinizmu. Rosja o tym wie. Ale jak zachowałby się Donald Trump, drugi Berlusconi? Równie dobrze mógłby zareagować obłaskawianiem co agresją ponad miarę.

Czy Polska powinna się domagać włączenia do programu „nuclear sharing”, dzięki czemu nasze lotnictwo w razie wojny mogłoby zostać uzbrojone w amerykańskie taktyczne bomby atomowe?

– Ale co by to dało? Decyzja o użyciu tej broni nie będzie zapadać w Warszawie. Nie łudźmy się, że ktoś nas zaprosi do klubu mocarstw atomowych. Dopóki szefem MON jest Antoni Macierewicz, to lepiej dla świata, aby Polska nie miała dostępu do głowic atomowych.

Rosja ostatnio obwieściła światu, że bierze nas na atomowy celownik.

– Gdy Rosja Polsce grozi – ja jej wierzę. Sądzę, że każda większa polska instalacja wojskowa jest dla Rosji potencjalnym celem. Ale może coś zaczyna się zmieniać. Putin podczas wizyty w Finlandii dziwił się, że Finowie się Rosji boją. Może wreszcie zrozumiał, że to prężenie muskułów, które od dekady uprawiał, doprowadziło do konsolidacji Zachodu, wcale dla Rosji niekorzystnej? Uruchomił wyścig zbrojeń, którego Rosja, tak jak ZSRR, wygrać nie może.

Mimo to nie zdołaliśmy wytargować od NATO stałych baz.

– Wolałbym, by bazy powstały. Ale w Norwegii są w jaskiniach magazyny, w których przechowuje się sprzęt dla brygady amerykańskiej piechoty morskiej. Podobne magazyny powstaną w Polsce. Takie rozwiązanie minimalizuje koszty. Żołnierzy w razie kryzysu można szybko dowieźć na miejsce. Konflikt nie wybuchnie przecież z dnia na dzień. Będzie narastał raczej miesiącami niż tygodniami. Rosjanie nie są zdolni zaatakować NATO z marszu, bez mobilizacji. Prezydent Barack Obama zgodził się w 2010 r., by spisano plany na wypadek ataku, teraz wypełnia je treścią, a nasza siła odstraszania rośnie. Życzyłbym sobie ustanowienia stanu równowagi. Takiej obecności NATO na wschodniej flance, która da nam poczucie bezpieczeństwa, a Rosjan odstraszy, ale nie takiej, która mogłaby dla niej stanowić realne zagrożenie. Bo w naszym interesie nie jest pogłębianie rosyjskich lęków.

Ale jak to Rosjanom wytłumaczyć?

– Ja mówię publicznie, że kilkoma brygadami nie da się dokonać inwazji na Rosję. Napoleon miał pod rozkazami 600 tys. żołnierzy, Hitler – 100 dywizji. Rosjanie nie mają więc powodu czuć się zagrożeni naszymi wielokroć mniejszymi siłami.

Podtrzymuje pan swoje słowa, że Rosja mogłaby zostać członkiem NATO?

– Hipotetycznie tak. Rosja jako kandydat do Sojuszu byłaby lepsza dla Polski niż jako wróg NATO. Bo jako kandydat musiałaby zrobić to, co wszystkie inne kraje kandydujące: ustanowić demokrację, cywilną kontrolę nad wojskiem i rozwiązać konflikty z sąsiadami. Mam nadzieję, że przyszła demokratyczna Rosja taki scenariusz rozważy. Dla Polski lepiej być otoczonym sojusznikami, niż być potencjalnym polem bitwy.

W NATO rolę hamulcowych odgrywają Niemcy. Protestowali w sprawie baz, a teraz szef dyplomacji Frank-Walter Steinmeier uważa, że manewry w krajach bałtyckich to wymachiwanie szabelką.

– Wielokrotnie o tym z nim rozmawiałem, bo tego typu stanowisko Niemcy prezentują od dawna. To kwestia definicji, w jakim punkcie historii jesteśmy. My uważamy, że sytuacja jest podobna do lat 30. XX wieku. Po drugiej stronie jest dyktator i jak mu się nie postawi tamy, to się go zachęci do napaści. Steinmeier uważa, że grozi nam scenariusz z 1914 r., gdy wielkie mocarstwa poprzez serię ruchów, których konsekwencji nie rozumiały, wpakowały się w konflikt, zakończony katastrofą. I że Niemcom nie wolno dopuścić do powtórki.

Doceńmy to, że Niemcy i tak zmieniły stanowisko. Wcześniej nie chciały wzmacniać wschodniej flanki, o tego typu decyzjach, jakie ma podjąć szczyt NATO, nie było mowy. Teraz Berlin po raz pierwszy od ćwierćwiecza zwiększa swój budżet obronny. Skłoniła go do tego właśnie niebezpieczna polityka Rosji.

Nie obawia się pan, że w momencie, gdy międzynarodowa pozycja Polski słabnie, Zachód, w tym Niemcy, szybciej przejdzie do porządku dziennego nad sytuacją na Ukrainie, zniesie sankcję, wróci do robienia z Rosją interesów?

– To, że staliśmy się w Europie dziwadłem, już ma konsekwencje. Dla Ukrainy przestaliśmy być wzorem do naśladowania, a sami straciliśmy zdolność wspierania jej w negocjacjach z UE. Gdyby nie silna pozycja Polski trzy lata temu, Zachód nie dałby się skłonić do przeciągania Kijowa na naszą stronę. To był efekt zaufania do Polski jako kraju, który jest ekspertem od spraw wschodnich. Gdy pozycja Polski słabnie, tym łatwiej Zachodowi dogadywać się z Rosją nad naszymi głowami. Działanie wbrew europejskim wartościom osłabia nasze wpływy i nasze bezpieczeństwo.

Warto było jednak przeciągać Ukrainę na stronę Zachodu?

– Dziś Ukraina na 93 proc. swojego terytorium jest demokratyczna, wolna i powoli się reformuje. Są wolne media, prawdziwa rywalizacja polityczna, wdrażana jest umowa stowarzyszeniowa z Unią. Jest jeszcze wiele do zrobienia, ale w ciągu dwóch lat Ukraina przeprowadziła więcej reform niż przez ostatnie 20 lat. I Ukraina definiuje się jako kraj europejski, a nie zawieszony między Rosją a Zachodem. A swój patriotyzm definiuje w opozycji do Rosji, a nie Polski. Nie zepsujmy tego.

Zobacz także

sikorski

wyborcza.pl