Odsłonięto tablicę upamiętniającą katastrofę pod Smoleńskiem. Kaczyński: Prawdę trzeba uświadamiać
Jarosław Kaczyński (KUBA ATYS)
2. To słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w Sosnowcu
3. Lider PiS uczestniczył w odsłonięciu tablicy upamiętniającej ofiary tragedii
Za tydzień minie sześć lat od katastrofy pod Smoleńskiem, w której – w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej – zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria Kaczyńska.
„Ten spór trzeba zakończyć w prawdzie”
Tablica upamiętniająca ofiary katastrofy została przytwierdzona do ściany sosnowieckiej bazyliki katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wcześniej w katedrze odprawiono mszę w intencji ofiar.
Dziękując za przygotowanie uroczystości i ufundowanie tablicy, prezes PiS podkreślił, że katastrofa smoleńska stała się przedmiotem sporu. – Przedmiotem sporu, który trzeba zakończyć; trzeba go zakończyć w prawdzie – mówił.
Działania, które już zostały podjęte
– Mój śp. brat, prezydent Lech Kaczyński, miał w przemówieniu, którego nie mógł już wygłosić, mówić m.in. o prawdzie, która jest warunkiem zgody między ludźmi, między narodami. Ta prawda jest nam potrzebna, tę prawdę trzeba uświadamiać społeczeństwu (…) – dodał szef PiS.
Jego zdaniem prawdę należy uświadamiać poprzez upamiętnianie tego, co się stało przed sześcioma laty oraz poprzez – jak mówił – „te wszystkie działania państwa, które na szczęście dzisiaj zostały już podjęte, które mają ustalić fakty, fakty, co do których cięgle nie mamy pewności”.
„Naród powinien o tym pamiętać”
– Częścią procesu prowadzącego do zgody powinna też być sprawiedliwość – dodał szef PiS. „Sprawiedliwość jest potrzebna, bez niej nie można zakończyć czegoś, co było tak tragiczne, co kosztowało życie 96 Polaków, wielu najwybitniejszej przedstawicieli naszej politycznej elity” – zaznaczył.
Jak dodał, „jest pocieszające i budzące nadzieję”, że ten proces „mimo oporów trwa” i wydaje się, że zmierza ku finałowi. Wyraził nadzieję, że już wkrótce będzie można powiedzieć, że „ta tragedia jest już za nami”.
– Ale naród powinien o niej pamiętać i powinien z niej wyciągnąć wnioski, o których tu już mówiłem: prawda, sprawiedliwość i cześć dla tych wszystkich, którzy – w ten czy inny sposób, w tych czy innych okolicznościach – oddali swoje życie dla Ojczyzny – powiedział Jarosław Kaczyński.
„W hołdzie 96 Polakom”
Inicjatorką i pomysłodawczynią stworzenia tablicy jest posłanka Prawa i Sprawiedliwości z Zagłębia Ewa Malik. Na tablicy znajduje się napis: „W hołdzie 96 Polakom, zasłużonym dla Ojczyzny, na czele z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, poległym w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, w katastrofie pod Smoleńskiem, 10 kwietnia 2010 roku. Mieszkańcy Sosnowca”.
– Oddając hołd wszystkim uczestnikom tragicznego lotu pragniemy serdecznie kolejny raz podziękować Bogu za piękny dar ich życia – za ich pracę i myśl, za ich niezliczone zasługi dla Ojczyzny – powiedziała posłanka Malik.
Oficjalne obchody 6. rocznicy katastrofy odbędą się w za tydzień w Warszawie. Tego dnia zaplanowano m.in. przemówienia prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przed Pałacem Prezydenckim, odsłonięcie tablicy poświęconej prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, a także msze i koncerty.
„Macice wyklęte”, „Moja wagina nie twoja broszka” – przed Sejmem trwa protest Razem dot. ustawy antyaborcyjnej
„Macice wyklęte”, „Moja wagina nie twoja broszka” – przed Sejmem trwa protest Razem dot. ustawy antyaborcyjnej
Ok 14:00 przed Sejmem rozpoczął się protest Partii Razem „Nie dla torturowania kobiet”. Uczestnicy – protestujący przeciwko zaostrzaniu ustawy aborcyjnej – przynieśli wieszaki dla posłów, którzy „mają za nic zdrowie kobiet”.
Jak tłumaczą organizatorzy: – Wieszak służy dziś do wieszania ubrań. Kiedyś zdesperowane i pozbawione praw kobiety sięgały po niego, aby przerwać ciążę. Nie pozwólmy, by to okrutne i barbarzyńskie prawo wróciło!
Podobne demonstracje odbywają się także w innych miastach.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114871,19858865.html#Czolka3Img
Aborcja na demokracji?
Szanowni Państwo! Mówi się dzisiaj wiele o światopoglądach, moralności, etyce, ochronie życia, religii, polityce rozdziału państwa od kościoła i demokracji jako takiej. A czas jest szczególny, bo obchodzimy właśnie urodziny Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Konstytucji, która ma bronić praw każdej obywatelki i każdego obywatela RP. Każdego, kto w Polsce mieszka i kto podlega polskiemu prawu.
Wypada zatem ustalić sobie pewne podstawowe definicje i określić warunki brzegowe. Zanim jednak przystąpię do tego, pozwolę sobie zacytować fragment pewnego kazania z lat osiemdziesiątych (miejsce – gdzieś w PRL). — Nie jest rolą kościoła wypowiadać się o polityce. Kościół zajmuje się moralnością. No więc, po pierwsze, chodzenie na wybory jest niemoralne.— To ważne, żeby wypowiadać się na tematy w których się ma kompetencje (formalne i merytoryczne), oraz żeby wypowiadać się na temat. Pozwolę sobie zatem w tym samym trybie stwierdzić — Próba wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji przez większość parlamentarną, na którą głosowało niecałe 19% uprawnionych do głosowania, jako realizacja oczekiwań jednego z kościołów funkcjonujących w państwie, z wyłączeniem jakiejkolwiek debaty i z pominięciem zdania osób, których ta regulacja ma dotyczyć, jest złe, głupie i podłe.
To, co napisałem poniżej, mocno się rozrosło. Więc dla tych, którzy nie dadzą rady dotrzeć do końca, pozwolę sobie tutaj zamieścić podsumowanie. A argumenty nieco dalej.
1. Odmawianie prawa do aborcji ofiarom gwałtu, kobietom, których życie lub zdrowie może być zagrożone, lub w przypadku, kiedy płód jest uszkodzony, jest nieludzkie, sprzeczne z nauką Chrystusa i głęboko niemoralne.
2. Podejmowanie jakichkolwiek poważnych decyzji bez konsultacji z najbardziej zainteresowanymi, jest złamaniem podstawowych zasad demokracji i dobrego obyczaju. Władza, która w ten sposób postępuje, staje się najeźdźcą i okupantem we własnym kraju. Zabija demokrację i odbiera wolność obywatelom.
3. Wprowadzanie prawa moralnego do prawa państwowego szkodzi moralności i szkodzi państwu. Kto tak robi pokazuje, że nie wie co to moralność i co to prawo.
A teraz kilka refleksji, z których wywodzę powyższe stwierdzenia. Można je traktować jako uzasadnienie.
1. Nie spotkałem dotąd nikogo przy zdrowych zmysłach kto twierdziłby, że aborcja jest dobrem. Trzeba zatem stanowczo podkreślić, że dyskusja może się toczyć wokół prawa do aborcji jako prawa człowieka oraz wokół tego, czy to prawo można z jakichś powodów ograniczyć, nie zaś wokół tego, czy aborcja jest dobra czy zła.
2. Projekt całkowitego zakazu aborcji, który został wstępnie zaproponowany przez władzę, jest sprzeczny z nauką Chrystusa. Każdy, kto próbuje siłą narzucać własne przekonania, łamie podstawową dla chrześcijaństwa zasadę wolnej woli i kierowania się własnym sumieniem. Nie da się w logiczny sposób z religii chrześcijańskiej wyprowadzić uzasadnienia dla siłowego narzucania innym swoich zasad moralnych oraz własnych osądów.
3. Polacy są szczególnie wyczuleni na takie formy zinstytucjonalizowanego „ewangelizowania” co najmniej od czasów krzyżackich wojen, a 15 lipca 1410 roku po raz pierwszy skutecznie i masowo dali im odpór. Czy dzisiaj konieczna będzie kolejna Bitwa Pod Grunwaldem, żeby powstrzymać polityczne aspiracje „najeźdźców” podszywane pseudoreligijnym pretekstem?
4. Demokracja to system, którego celem jest obrona wolności każdego człowieka. Najwyższą wartością jest człowiek i jego wolność, zaś system wprowadza zasady, które tego człowieka mają chronić. Chronić przed siłą większości, chronić przed innymi. Demokracja opiera się na prawie.Prawo ma rację bytu tylko wtedy, kiedy gwarantuje wolności i rozstrzyga zasadnicze spory pomiędzy wolnością jednostki a grupy, wolnościami wielu grup, prawami podstawowymi różnych jednostek.
5. Na styku praw jednostek dochodzi czasem do sytuacji, których nie da się rozstrzygnąć zasadami ogólnymi. Etyka to w dużej mierze nauka o rozstrzyganiu takich właśnie konfliktów praw różnych podmiotów. Wszelkie twarde odgórne rozstrzygnięcia są w tych sytuacjach błędne, zanim jeszcze zostaną wypowiedziane. Nie można rozstrzygać konfliktu bez poznania racji wszystkich stron.
6. Kiedy w demokratycznym państwie stanowione jest prawo, to podstawową zasadą jest dialog. W rozmowie, przy wysłuchaniu wszystkich zainteresowanych i poznaniu wszystkich stanowisk, można szukać rozwiązań akceptowalnych dla wielu. W ostatecznym rozrachunku nie chodzi nam przecież o to, kto postawi na swoim, ale czy będziemy mieli dobre prawo, czy złe.
7. Na koniec trochę o logice. Pojawia się w debacie na temat aborcji wiele argumentów, którymi ideolodzy starają się nadać swoim tezom pozory obiektywizmu. Oczywiście nie można się do nich wszystkich odnieść, ale najważniejsze warto chyba na poziomie logicznym przeanalizować lub zestawić jedne z drugimi.
— Mówi się często, że decyzja o aborcji dotyczy nie tylko kobiety, ale i jej dziecka. Pytanie zatem, kto ma prawo podejmować decyzje w imieniu dziecka? Kiedy „obrońcy życia i rodziny” walczyli z konwencją antyprzemocową, zdecydowanie sprzeciwiali się wkraczaniu państwa w obszar zastrzeżony dla rodziny. Warto być konsekwentnym.
— Kiedy „obrońcy życia” mówią, że chcą bronić nienarodzonych dzieci, nie patrzą na życie dzieci, ale własne czyste ręce. Statystyki nie mogą się ograniczać do tego, co oficjalne. Muszą pokazywać całą rzeczywistość. Pytanie zatem, czy walczymy o to, żeby było jak najmniej aborcji, czy o poparcie u tych, którzy domagają się rozwiązań ideologicznych zamiast praktycznych? Kto myśli o ratowaniu życia, niech pomyśli o rzetelnej edukacji seksualnej, o powszechnej dostępności środków antykoncepcyjnych, o szybkim i łatwym dostępie do tabletki „dzień po” – o wsparciu i szukaniu rozwiązań, zamiast koncentracji na karaniu.
— Kiedy „obrońcy życia” próbują tworzyć na potrzeby swojej ideologii pseudonaukowe pojęcia i interpretacje, które nie mają żadnego uzasadnienia ani w świetle aktualnej wiedzy medycznej czy biologicznej, ani nawet w powszechnym doświadczeniu, to pokazują, że ignorują postęp i nie szanują rozumu.
Wanat: Ustawa antyaborcyjna nie przejdzie, Kaczyński zarządzi kompromis. To taktyka Millera
Wanat: Ustawa antyaborcyjna nie przejdzie, Kaczyński zarządzi kompromis. To taktyka Millera
– Afera z ustawą antyaborcyjną jest wydmuszką. Jarosław Kaczyński doprowadzi do maksymalnego nakręcenia spirali wściekłości i sprzeciwu, po czym zarządzi kompromis, i ta ustawa nie przejdzie – pisze na Facebooku Ewa Wanat.
Według byłej naczelnej TOK FM i RDC, to taktyka, którą w Polsce świetnie przetestował Leszek Miller, gdy był premierem: – SLD wrzucało różne takie widmowe projekty ustaw jako straszaki, społeczeństwo dostawało piany, Miller się niby wycofywał, wtedy pojawiało się westchnienie ulgi „Uff, nie są tacy źli”.
– Chyba byłabym w stanie się założyć, że tym razem będzie tak samo. Taka socjotechnika. Miller i Kaczyński są bardzo do siebie podobni – dodaje Wanat.
TOK FM, 03.04.3016
Zbigniew Ziobro osobiście zbada sprawę padnięcia klaczy w Janowie? Tego chce minister rolnictwa
Charlie Watts w Janowie Podlaskim (Fot. Rafał Michałowski / Agencja Gazeta)
2. O nadzór nad sprawą do prokuratora zwrócił się minister rolnictwa
3. „Zależy mi na drobiazgowym przeprowadzeniu śledztwa” – mówi minister
„Na wniosek prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych i Dyrekcji stadniny w Janowie Podlaskim skierowałem do Prokuratora Generalnego prośbę o objęcie tej bulwersującej sprawy osobistym nadzorem. Zależy mi na drobiazgowym i rzetelnym przeprowadzeniu śledztwa oraz wykryciu sprawców bądź sprawcy zgonów klaczy” – napisał w swoim oświadczeniu minister Jurgiel.
Prokurator Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie powiedziała, że sprawa klaczy Amry została dołączona do śledztwa prowadzonego przez tę prokuraturę, dotyczącego przestępstwa niegospodarności.
Według dotychczasowych ustaleń, klacz została przewieziona do kliniki koni SGGW w Warszawie, tam poddana została operacji, ale nie udało się jej uratować. Prawdopodobną przyczyną śmierci była martwica jelit. – Dokładne przyczyny wyjaśni sekcja zwłok – zaznaczyła Kępka.
Teraz Amra, wcześniej Preria
Wcześniej Amra urodziła ogiera. „Amra od momentu porodu była pod stałym nadzorem. Obecnie trwa postępowanie, mające na celu wyjaśnienie okoliczności zgonu klaczy” – napisano w oświadczeniu ANR.
W podobnych okolicznościach i z podobnych powodów 17 marca padła klacz Preria, która w ramach dzierżawy przebywała w Stadninie Koni Janów Podlaski. Jak informowała wtedy Agencja Nieruchomości Rolnych, stało się to „w wyniku nagłego zachorowania” i „pomimo natychmiastowej pomocy weterynaryjnej oraz niezwłocznego transportu do specjalistycznej kliniki”.
Jakie konsekwencje?
Obie klacze – Preria i Amra – należały do stadniny koni Halsdon Arabians, której właścicielką jest stała bywalczyni dorocznej aukcji koni arabskich Pride of Poland w Janowie Podlaskim Shirley Watts, żona perkusisty zespołu Rolling Stones. Oba konie zostały niegdyś kupione przez Watts właśnie na aukcjach w Janowie.
Członek zarządu stadniny Mateusz Leniewicz-Jaworski podczas konferencji prasowej po śmierci klaczy Preria tłumaczył, że została ona wydzierżawiona „w grupie klaczy, aby Janów Podlaski dochował się od niej potomstwa”. Nie ujawnił, jakie konsekwencje przewiduje umowa dzierżawy w przypadku śmierci konia. – To jest tajemnica handlowa – zaznaczył Leniewicz-Jaworski.
Odwołani prezesi
Prezesi stadnin koni arabskich: Marek Trela z Janowa Podlaskiego i Jerzy Białobok z Michałowa oraz inspektor ds. hodowli koni Anna Stojanowska zostali zdymisjonowali przez prezesa ANR 19 lutego. Decyzja ta spotkała się z oburzeniem środowiska w kraju i za granicą, wiele krytycznych głosów padło ze strony polityków opozycji i mediów.
Obrazy tygodnia. Alfabet prezesa
Jarosław Kaczyński. PiS wygrywa (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)
Animalny element – „najgorsza część społeczeństwa, element najbardziej zdemoralizowany, podły, animalny, ta część społeczeństwa nie może być nigdy traktowana jako [jego] całość. Nasi wrogowie bardzo często próbują sprowadzić Polaków do tego. Ta podła część społeczeństwa to taki margines. Próbuje się ich przedstawiać jako jakby reprezentację społeczeństwa, jako grupę reprezentatywną”*.
Elity w wielkim cudzysłowie – to ci, którzy „zachęcają” do działania przeciwko PiS.
Non est – wyroki Trybunału Konstytucyjnego, którego nie akceptuje PiS. „Korzystne czy niekorzystne opinie przyjmowane przez to grono sędziów będą traktowane jako non est, nieistniejące”.
Pewne czynniki, pewne kręgi – politycy i dziennikarze zagraniczni niechętni „dobrej zmianie”. „Nie ma co ukrywać, że sytuacja kraju podporządkowanego i bezczelnie eksploatowanego dla pewnych czynników byłaby bardzo wygodna. Jest też kwestia ideologii. Dziś Polską rządzą ludzie w większości wierzący, praktykujący katolicy. To budzi niechęć w pewnych wpływowych kręgach na Zachodzie”.
Quasi-okupacyjny system – system panujący w PRL i przeniesiony do III RP. „Typowy dla quasi-okupacyjnego systemu mechanizm doboru kadr jest w nowym systemie w dużej mierze kontynuowany. Ludzie o negatywnych cechach społecznych w poprzednim systemie awansowali. Jeśli dziś na szczytach polskiej hierarchii zamożności są ludzie, którzy zdaje się w 80 proc. byli współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, czyli mieli wyjątkowo złe cechy, to właśnie to ma negatywny wpływ na kształt naszego życia gospodarczego”.
Spętanie – stan, do którego źli ludzie chcieliby doprowadzić rząd PiS. „Jest wielki atak na nasz rząd, wielki atak na naszą władzę, są próby jej spętania, doprowadzenia do tego, żeby nie mogła nic zdziałać”.
Zbrodnia Tuska – nierozliczona dotąd krzywda, którą Tusk wyrządził Polsce. „Nie jest moją winą, że podczas trwającej od 2005 r. zimnej wojny wywołanej przez Platformę zaufanie zostało zburzone – to wielka zbrodnia Donalda Tuska”.
*Cytaty z wywiadów Jarosława Kaczyńskiego dla Polsatu, „Rzeczpospolitej”, Polskiego Radia i Superstacji oraz z jego publicznych wystąpień
Czy Andrzej Duda może uciec do przodu?
Andrzej Duda (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)
Poza krótkim epizodem w roli rzecznika Prawa i Sprawiedliwości nie sprawował żadnego eksponowanego stanowiska i zawsze mówił to, co reszta jego partii. Z jego wpisów na Twitterze – płaskich, prostych, partyjnych komunikatów, które wyciągnęli w kampanii sztabowcy PO – nie przebijało nic, co mogło świadczyć o tym, że pisze to samodzielny polityk, który będzie się ubiegał o najwyższe stanowisko w państwie.
Andrzej Duda nie został kandydatem na prezydenta ze względu na swoje zalety, ale właśnie ze względu na ich brak. Jarosław Kaczyński dostrzegł w nim człowieka o unikalnym zestawie cech: zdolnego do pokonania Bronisława Komorowskiego, ale niezdolnego do prowadzenia samodzielnej polityki w obszarze rozpościerającym się między PiS a Platformą Obywatelską.
W tym sensie nie zawiódł prezesa, czego nie mogą mu wybaczyć ci, którzy oczekiwali, że obejmując urząd, zacznie prowadzić samodzielną politykę państwowca, która dziś oznaczałaby niezwykle trudne lawirowanie między wymogami przysięgi na konstytucję a lojalnością wobec porządku ustrojowego Jarosława Kaczyńskiego. Opowiedział się jednoznacznie za PiS, a III RP, której jest prezydentem, najczęściej obraża, w kraju i za granicą.
Istnieje jednak możliwość, że przestrzeni dla swojej samodzielności politycznej może upatrywać nie między obowiązującą konstytucją a Kaczyńskim, ale na polu, które powstanie po PiS i PO. Innymi słowy – rozważyć można możliwość, że Andrzej Duda jest politykiem bardziej radykalnym niż Jarosław Kaczyński i obejmując prezydenturę, rozpoczął budowę samodzielnej pozycji na scenie politycznej, która nie będzie już obejmować Kaczyńskiego.
Jako polityka posiadającego władzę nad własnym językiem po raz pierwszy usłyszeliśmy Dudę w Otwocku: „Nasze państwo jest wykorzystywane, a my jesteśmy traktowani jako ludzie drugiej kategorii. Czas najwyższy, abyśmy powiedzieli, że tu, w Polsce, to my jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii. My! I że nasze interesy przede wszystkim muszą tu być realizowane, a my mamy prawo do realizowania naszych interesów na arenie międzynarodowej. Mamy prawo sami decydować o tym, co jest dla nas dobre, a co jest dla nas złe. Kto jest dla nas gościem, a kto jest dla nas wrogiem. Mamy prawo głośno o tym mówić, nie kierując się pseudoeuropejską poprawnością polityczną, która wiedzie na manowce i do staczania się cywilizacyjnego, a nie do rozwoju” – mówił wówczas prezydent.
Porównanie tej wypowiedzi ze słowami Kaczyńskiego – w celu wychwycenia różnic, a nie podobieństw – pozwala zobaczyć, że w porównaniu z prezesem PiS Andrzej Duda dużo ostrzej niż jego niedawny szef diagnozuje charakter konfliktu w Polsce i jego uwarunkowania zewnętrzne.
U prezesa był „gorszy sort”; u Dudy jest to podział na ludzi pierwszej i drugiej kategorii. Prezes europejskich polityków opisuje najczęściej jako użytecznych głupców na usługach polskiej klasy dominującej; Duda Unii Europejskiej zarzuca wprost, że jej zasady są przyczyną „staczania się cywilizacyjnego” Polski. Kaczyński uchodźców nie chce, ale w swojej retoryce najdalej wypuścił się, mówiąc o chorobach i pasożytach, które mogą przynieść. Duda, sięgając po słowo „wróg” – „mamy prawo sami decydować, kto jest dla nas gościem, a kto wrogiem” – idzie wyraźnie o krok dalej.
Prezydenta traktowano dotąd tylko jako jedno z politycznych wcieleń PiS, echo prezesa. Mowa otwocka pozwoliła mu wybić się do roli pierwszoplanowej. W tygodniku „Polityka” Jerzy Baczyński Dudę pozycjonuje na tym samym poziomie co prezesa, Jacek Żakowski i Janina Paradowska swoje teksty otwierają cytatami z wystąpienia w Otwocku. Po raz pierwszy Kaczyński zepchnięty zostaje na drugi plan.
Do prezydenta Dudy: Uwierzyłem Panu, a Pan mnie zawiódł!
Idy marcowe
Ci, którzy analizowali wypowiedzi prezesa i prezydenta, powoływali się najczęściej na Carla Schmitta, niemieckiego filozofa polityki i teoretyka państwowości, który stawiał wolę polityczną ponad prawem; sens polityki widział nie w kompromisie, ale w siłowym przełamaniu konsensu – zdefiniowaniu „egzystencjalnego wroga” i ustanowieniu stanu wyjątkowego.
Wypowiedzi Kaczyńskiego i Dudy pachną tym właśnie sposobem myślenia; to „zapach” uchylenia drzwi przemocy politycznej przez potraktowanie porządku instytucjonalnego państwa jako narzędzia do uniemożliwienia skutecznego politycznego oporu. Aleksander Hall w „Wyborczej” powołał się na Schmitta, by napisać, że „powiedzieć, że prezes PiS nie szanuje III Rzeczypospolitej, to nic nie powiedzieć. On to państwo rzeczywiście traktuje jak niemiecko-rosyjskie kondominium i nie poczuwa się do lojalności wobec jego konstytucji i instytucji”.
Problem w tym, że proste odniesienie do Schmitta nie pozwala dostrzec tego, co przyniosła mowa otwocka. Z punktu widzenia pojęcia legalności, któremu przeciwstawiany jest Schmittowski decyzjonizm, Duda i Kaczyński grają do jednej bramki. Schmitt umożliwia dostrzeżenie i opis środowiska politycznego, które (świadomie lub nie) sięgnęło po myśli tego wyrodnego dziecięcia europejskiej filozofii politycznej, by realizować swoje cele, ale demaskując rewolucję, Schmitt równocześnie zasłania niespójności obozu rewolucyjnego
Innymi słowy – co, jeśli drwiąc z klienckiej postawy Andrzeja Dudy wobec prezesa Kaczyńskiego, nie dostrzegamy, że prezydent może być nie posłusznym sługą, ale jeszcze większym radykałem czekającym na swoją szansę?
Taki opis umożliwia teoria rewolucji.
Wszyscy, wrogowie Kaczyńskiego
Ostrożnie z życzeniami
„Ja tylko czekam, kiedy rewolucja zeżre własne dzieci” – mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz u Moniki Olejnik w Radiu ZET, komentując działania PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego. Rzeczywiście – rewolucje mają tendencję do zapadania się pod własnym ciężarem, ponieważ niszczenie instytucji państwa, które jest niejako sensem rewolucji, jest równocześnie cięciem gałęzi, na której siedzą rewolucjoniści – zdemolowane instytucje uniemożliwiają sprawowanie władzy, otwierając drzwi do (prędzej lub później) syntezy nowego ze starym. W tym sensie prezydent Warszawy wyraziła nadzieję, że ludzie, którzy dali Jarosławowi Kaczyńskiemu władzę, postanowią mu ją odebrać. Wiele osób podziela te nastroje i liczy na to, że niezadowolenie, które wyniosło PiS do władzy, zwróci się przeciwko niemu.
O rewolucjach wiemy jednak również co innego – że jest w nie wbudowany mechanizm radykalizacji. Jak niewinnie potrafi to w praktyce wyglądać i do jak doniosłych skutków prowadzić, pokazał w „Lokomotywach historii” Martin Malia, brytyjski historyk, który przekonująco opisał pokrewieństwo łączące rewolucje cywilizacji zachodniej – od na poły średniowiecznych wojen religijnych husytów i niemieckich reformatorów, przez oświeceniowe przewroty polityczne w Wielkiej Brytanii, Francji i Stanach Zjednoczonych, po rosyjską rewoltę lat 1905-1917.
Sięganie po książkę Malii do opisania PiS przypomina nieco polowanie na komara z tomem encyklopedii w dłoni; to nie ten kaliber. Warto jednak ją przypomnieć, by wokół jednego pojęcia – radykalizacji – zbudować opis dylematu, przed którym staną stronnicy Jarosława Kaczyńskiego, gdy prezes uzna, że doszedł do ściany. Jako politycy nie będą mieć przyszłości, bo w przestrzeni państwa prawa mogą spodziewać się tylko Trybunału Stanu. Jako obywatele państwa polskiego coraz częściej wymieniani są jako kandydaci na ławę oskarżonych. Zostaje im jedna droga – ucieczki do przodu, w głąb otchłani.
Pierwszym elementem modelu rewolucji Malii jest nieprzejednany reprezentant dotychczasowego modelu ustrojowego, strukturalnie niezdolny do kompromisu z frakcją rewolucyjną, która z kolei jest gotowa „sięgnąć po środki pozaprawne i użyć fizycznej przemocy, by osiągnąć swoje cele”. Model uzupełnia istotny podział frakcji rewolucyjnej na „umiarkowanych” i „radykalnych”.
Rewolucja nabiera rozpędu w efekcie rozpadu środowiska umiarkowanych rewolucjonistów – między młotem radykalizmu reprezentantów „ludu” a kowadłem nieustępliwej władzy królewskiej zmiażdżeni zostali angielscy zwolennicy porozumienia parlamentu z Karolem I, co doprowadziło do wojny 1641 r., kolejne wcielenia francuskich rewolucjonistów i frakcja mienszewików w Rosji roku 1917.
„Wielka tajemnica rewolucji: skąd na sam koniec narastająca fala obłędu?” – pyta Malia. Przyczyn upatruje w nagromadzeniu problemów społecznych. „Kiedy od dawna spiętrzający się zator wreszcie pęknie, następuje powódź – niepohamowana radykalizacja. Ta surowa hydrodynamika była jednym z powodów, dla których unicestwiła ona tak wiele istnień i poczyniła tak wielkie zniszczenia”.
Nabór na radykałów
Model rewolucji Martina Malii pozwala wrócić do Carla Schmitta i zobaczyć, że jego filozofia jest nie wyjaśnieniem, ale elementem modelu. W rzeczywistości bowiem ta hołubiona przez polską prawicę filozofia jest mutantem doktryny rewolucyjnej. Schmitt pozwala umieścić „zamknięty system legalności paraliżujący prawo do oporu” w tym miejscu, w którym Martin Malia widział władzę królewską.
PiS natomiast w tym miejscu widzi Trybunał Konstytucyjny. To profesorowie prawa znaleźli się dziś w roli tego elementu rewolucyjnego układu ciśnień, którego niewzruszenie powoduje, że z czasem rewolucjoniści zaczynają tworzyć frakcje. Dziesiątkami można przytaczać tu wypowiedzi prof. Andrzeja Rzeplińskiego, który powołując się na konstytucję, raz po raz odmawia rewolucyjnemu parlamentowi prawa do wtrącania się w sprawy, w które wtrącać się nie powinien – dokładnie tak samo, jak prawa tego odmawiali parlamentom królowie powołujący się na bożą łaskę. „Sędzia konstytucyjny podlega wyłącznie konstytucji, a ta nie została zmieniona” („Kropka nad i”, TVN 24, 28 grudnia). „Publikacji orzeczenia wprost domaga się konstytucja i tu nie ma dyskusji. Akurat w tym przypadku nawet nie ma na milimetr miejsca na kompromis” (Radio ZET, 16 marca).
Rzepliński doskonale wywiązuje się z roli nieustępliwego monarchy absolutnego odbitej w strukturze państwa prawa. PiS tymczasem ma legalność i państwo prawa w nosie. I słusznie – bo inaczej jego politycy nie byliby żadnymi rewolucjonistami, ale elementem systemu. A ten chcą przecież obalić.
Dotąd jednak PiS był monolitem, a głos Kaczyńskiego był jedynym głosem rewolty. W modelu rewolucji jednak ten stan nie może trwać, więc PiS poddane jest teraz olbrzymiej presji, której celem jest wytworzenie nowego bieguna, czyli nowej jakości rewolucyjnej zdolnej pójść o krok dalej, niż byłby zdolny Jarosław Kaczyński. Tak jak nie pierwszy parlament ścinał królów Wielkiej Brytanii i Francji, tak pierwszy prezes może być niezdolny do dekapitacji Trybunału Konstytucyjnego.
Andrzej Duda wydaje się jedynym politykiem, który (świadomie lub nie) podejmuje próbę takiej ucieczki z prawicowego peletonu. Jego mowa w Otwocku powinna zostać przez Kaczyńskiego odebrana jako sygnał, że prezydent może zacząć korzystać z politycznej, finansowej i instytucjonalnej niezależności, którą gwarantuje mu jego urząd. Nie po to jednak, aby podporządkować się konstytucji RP, o co daremnie apelują prawnicy i opinia międzynarodowa, a wręcz przeciwnie – samodzielność prezydenta może oznaczać, że sięgnie on po ostrzejsze słowa i radykalniejsze czyny, by wynieść dzieło zapoczątkowane przez prezesa na kolejny poziom.
* Stanisław Skarżyński – ur. w 1984 r., socjolog, dziennikarz. Doktorant w ISNS UW, członek zespołu „Res Publiki Nowej”. Współpracuje z Radiem ZET.
Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.
W Magazynie Świątecznym:
Mój syn fajtłapa. Rozmowa z Józefem Kaczkowskim, ojcem zmarłego kilka dni temu księdza Jana
W szkole koledzy mówili na Janka „Skaner”, bo czytał z kartką przytkniętą do oczu. Można było się spodziewać, że z niczym sobie nie poradzi, że każda trudna sytuacja go złamie. A nie złamało go nic
Michał Boni: Byliśmy głusi
Donald wziął udział w jednej z debat o raporcie „Młodzi 2011”, ale zaraz padły głosy od jego bliskich kolegów, żeby się puknął w głowę i na to nie chodził. Bo to dla nas zbyt krytyczne. Z Michałem Bonim rozmawia Grzegorz Sroczyński
Stany Zjednoczone burzą graniczny mur
Spacer po Hawanie i kilka figur w tangu w Buenos Aires to małe kroki dla prezydenta, ale wielkie dla obu Ameryk. Po stu latach interwencji Północy i goryczy Południa „gringos” i Latynosi podają sobie ręce
Kamerę z dachu zdjąć! Głos „dobrej zmiany” w TVP Info
Dyrektor Rachoń zapowiada, że za chwilę na antenie filmik, na którym Schetyna uderzy dziennikarza. Pada rozkaz: „Dajcie w zwolnionym tempie, żeby było widać”
Po nas tylko Bóg albo potop. Teoria i praktyka dżihadu
Naloty na Syrię, zasiłki dla paryskich przedmieść i mury na granicy z Macedonią nic wam nie pomogą. Jeśli dżihad zgaśnie w Brukseli i w Rakce, to wybuchnie gdzie indziej. Bo Bóg jest wielki, a nasz porządek musi ostatecznie zwyciężyć
Belgia, zgniłe serce Europy
W każdym dużym mieście są dzielnice takie jak Molenbeek, a w nich komórki świętej wojny. Nie tworzą ich agenci PI. Po prostu młodzi ludzie bez perspektyw znaleźli je w handlu bronią, religii i staroświeckiej wspólnocie
Witajcie w królestwie wirtualnej rzeczywistości!
W ciągu kilku dni poddaję się aborcji, jestem świadkiem wybuchu na ulicach Syrii, kieruję statkiem kosmicznym, a na koniec zażywam LSD w towarzystwie hipisów
Peter Pomerancew: Tak działa kremlowska propaganda
Tu agenci i tam agenci, tu kradną i tam kradną, a w Guantanamo biją po pysku gorzej niż nasza milicja. Zdezorientowany rosyjski widz ma siedzieć w domu, wypić kielicha i w nic się nie mieszać
Walijskie Soplicowo. Osiedle wesołej starości
Proszę zapakować Kindle’a, wsiąść do pociągu w Birmingham, przeciąć park narodowy, minąć Llwyngwril, Llandanwg, Penrhyndaudraeth i granitowy krzyż, pod którym śpi „Dyonizy Lukszys obrońca Lwowa”, aż dotrą państwo do białego domku wśród jabłoni za jedyne 768 funtów miesięcznie. Witamy w małej Polsce nad walijską plażą