Rekonstrukcja rządu, 23.09.2016

 

 

 

Szydło: „W przyszłym tygodniu dojdzie do zmian w rządzie”. To panika, a nie plan
W przyszłym tygodniu dojdzie do zmian w rządzie, nie tylko personalnych, lecz także systemowych – ogłosiła Beata Szydło w Polskim Radiu. To świadectwo paniki, a nie planu.

 

Ta sama pani premier przed tygodniem wystąpiła w TVN 24, gdzie – pytana o rekonstrukcję – zasugerowała, że dojdzie do niej w okolicach pierwszej rocznicy rządu, czyli w połowie listopada. Szydło powiedziała, że wówczas przekaże informację o tym, jak radzą sobie poszczególni ministrowie.

Obecne przyspieszenie mogłoby zatem potwierdzać przypuszczenia, że premier Szydło nie jest najbardziej samodzielnym szefem gabinetu w historii najnowszej.

Ale tym razem chodzi o coś innego, chyba że i Joachim Brudziński nie ma żadnego przełożenia na działania obozu władzy. 11 września ukazał się w „Do Rzeczy” wywiad z nowym wiceprezesem PiS, w którym Brudziński z mocą zapewnił: „Żadnych rekonstrukcji w najbliższym czasie nie przewidujemy. Po co dokonywać zmian i wstrząsów? Nie zmienia się koni w trakcie gonitwy”.

Ale najwyraźniej to gonitwa się zmieniła. Od kilkunastu dni PiS stoi w narożniku bokserskiego ringu i przyjmuje ciosy od opozycji oraz mediów. Na własne życzenie zresztą, nikt PiS nie kazał lansować ludzi bez kompetencji, którzy teraz służą za worki treningowe.

Dymisja Dawida Jackiewicza może była nieunikniona, ale jej otoczka – podejrzenia praktyk jak za PO-PSL (ciężki zarzut), kontrole CBA w spółkach, wieści o konfliktach w partii – mocno zaciążyła na wizerunku partii, której hasła stają się coraz mniej kompatybilne z rzeczywistością.

Dziś jest oczywiste, że PiS kompletnie się pogubił, także w politycznym elementarzu. Dużo lepiej byłoby ogłosić tydzień temu „nowe otwarcie” w postaci głębszej rekonstrukcji rządu, niż najpierw wyrzucić Jackiewicza, ogłosić, że innej rekonstrukcji nie będzie, po czym spektakularnie skapitulować.

Ale to już problem rządzących. Co mogą zrobić teraz? Mateusz Morawiecki dostanie wreszcie zapewne swoje wymarzone narzędzia – formalną władzę nad polityką gospodarczą. Jarosław Kaczyński miesiącami zabiegał o jego wzmocnienie, Szydło miesiącami się opierała, aż uległa.

Logicznym dopełnieniem tego nowego układu byłoby odejście Pawła Szałamachy, który nie mieści się w koncepcji osłabienia resortu finansów. Nie da się wykluczyć zmian w kilku innych resortach (zdrowie? dyplomacja? rolnictwo? infrastruktura? cyfryzacja?), ale tak po prawdzie, to bez zmiany na czele rządu rekonstrukcja da niewiele. To instytucja nadpremiera się nie sprawdza, to dwuwładza skazuje rząd na stałe kłopoty. Tyle że na razie Kaczyński nie kwapi się, by zastąpić Szydło.

szydlo-zapowiada

polityka.pl

cpd0zslw8aeighs

Kaczyński nigdy się nie ożenił, bo chciał służyć Polsce. Kobiety uniknęły najgorszego
Jarosław Kaczyński ma dobro Polski „na najważniejszym miejscu”, gdyż jest wielkim patriotą.

W radiu Zet poseł PiS Marek Suski uczciwie powiedział, gdzie Jarosław Kaczyński ma dobro Polski. Otóż Jarosław Kaczyński ma dobro Polski „na najważniejszym miejscu”, gdyż jest wielkim patriotą.

Polska, powiada Suski, jest najważniejszą rzeczą w życiu prezesa PiS, któremu tak bardzo zależy na Polsce, że się z tego powodu nie ożenił.

„Nie ożenił się właśnie dlatego, że służył Polsce. Nie chciał unieszczęśliwiać jakiejś kobiety, którą by pozostawiał, służąc Polsce” –tłumaczy poseł.

Ze słów Suskiego wynika, że kobiety, które nie zostały żonami Jarosława Kaczyńskiego i którym on nigdy do niczego nie służył, uniknęły najgorszego. Niestety Polska nie uniknęła, bo to ją – zamiast żony – unieszczęśliwia dzisiaj Jarosław Kaczyński. I nic nie wskazuje na to, by miał ją w najbliższej przyszłości pozostawić.

Nie jest tajemnicą, że od roku prezes PiS usiłuje po dobroci nakłonić Polskę do współżycia. Z tym że niektórzy przewidują, że rozpalony patriotyzmem do biało-czerwoności w końcu weźmie ją siłą.

suski-wyjasnia

polityka.pl

Kontrowersyjna radna PiS odznaczona. W sali mąż zagrał dla niej utwór „Śmierć wrogom ojczyzny”

jsx, 23.09.2016

Uroczystość przyznania Krzyży Wolności i Solidarności. Dostała go także radna Anna Kołakowska znana z nienawistnych i homofobicznych wypowiedzi

Uroczystość przyznania Krzyży Wolności i Solidarności. Dostała go także radna Anna Kołakowska znana z nienawistnych i homofobicznych wypowiedzi (BARTOSZ BAŃKA)

Gdańska radna PiS Anna Kołakowska, znana z blokowania Marszy Równości, współpracy z ONR i negatywnego stosunku do osób LGBT oraz uchodźców, została odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności.

47 działaczy opozycji w czasach PRL zostało w piątek w Gdańsku odznaczonych Krzyżami Wolności i Solidarności w imieniu prezydenta RP. Krzyż dostała także Anna Kołakowska, gdańska radna PiS znana, jak pisze „Gazeta Wyborcza”, z nienawistnych i homofobicznych wypowiedzi. Polityk przedstawiająca się jako „najmłodszy więzień polityczny w PRL” w 1982 r. jako 17-latka spędziła pięć miesięcy w więzieniu. W latach 80. kolportowała podziemne gazetki na terenie Krakowa, Wrocławia, Warszawy.

Dzisiaj Kołakowska współpracuje z ONR, a jej facebookowy profil pełen jest nienawistnych komentarzy pod adresem osób LGBT, uchodźców, muzułmanów i polityków innych partii. W 2015 r. Kołakowska z rodziną próbowała zablokować Marsz Równości, kładąc się na jezdni. W tym roku zorganizowała nielegalną demonstrację na trasie Marszu, podczas której doszło do starć z policją. Zatrzymano m.in. jej córkę, Marię – w tej sprawie interweniował minister Mariusz Błaszczak.

„Śmierć wrogom ojczyzny”

W maju posłanka PO Agnieszka Pomaska podarła w Sejmie projekt uchwały autorstwa PiS. „Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso” – skomentowała to Kołakowska na Facebooku. Pomaska podała ją za to do sądu.

Jak informuje „Wyborcza” na zakończenie uroczystości wystąpił mąż Kołakowskiej, Andrzej, również działacz opozycji, uchodzący za lokalnego barda „środowisk patriotycznych”. Kołakowski zaśpiewał z gitarą cztery piosenki, w tym, jak powiedział, „ulubiony utwór żony” pt. „Śmierć wrogom ojczyzny”.

Więcej o sprawie Anny Kołakowskiej czytaj na trojmiasto.wyborcza.pl.

odznaczenia

gazeta.pl

Cała Polska świętuje zawieszenie Misiewicza w obowiązkach. Jest groźba niebezpiecznych wybuchów entuzjazmu

TOMASZ PIĄTEK, 23.09.2016

TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK

TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK (23.09.2016)

TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK.Sejm nie odrzucił projektu ustawy brzemiennego w skutki (zgwałcone dziewczynki miałyby rodzić). A równocześnie PiS płodzi nowe prawo, zgodnie z którym spacer po lesie narażałby obywatela na mandat. Żeby nikt nie podglądał, jak proboszcz z wójtem mordują sarenki.

Minister Szyszko znowu coś szykuje – i znowu jest to coś niezwykłego jak on sam. Nowe prawo łowieckie! Z projektu wynika, że każdy, kto pójdzie do lasu, może dostać mandat za przeszkadzanie w polowaniu. Nawet gdy nie wiedział, że ktoś tam poluje. Myśliwi za to będą mogli gonić za zwierzyną po cudzych prywatnych działkach. W tym przypadku ochrona własności będzie przysługiwać tylko z religijnego klucza (!). Właściciel będzie musiał udowodnić, że sprzeciwia się zabijaniu zwierząt na jego terenie z przyczyn wyznaniowych. Przewiduję masowe nawrócenia. Były na działkach drewniane budy, będą drewniane Buddy.

Na wypadek, gdyby Państwo chcieli bić Szyszkę, odradzam. Mogłoby się okazać, że bijecie całkiem już wyrosłą Sosnę. Nie, nie nabijam się z nazwisk. Staram się dostosować do nowej epoki. Bo jeśli zarodek jest człowiekiem, to żołądź jest dębem, a scenariusz – gotowym filmem. Czekam na ten moment, w którym dobra zmiana na ekranach zacznie wyświetlać maszynopisy z rzadkimi dialogami. W przypadku „Historii Roja” i „Smoleńska” byłoby to z korzyścią dla widzów. Oczywiście Państwo mi przypomną, że dwie trzecie Polaków nie czyta. No tak, ale ponad połowa tych dwóch trzecich popiera PiS. I pogna na każdy film polecany przez partię rządzącą – nawet gdyby była to transmisja z wnętrza Misiewicza (zadrżałem czemuś, gdy napisałem te ostatnie słowa).

Zresztą filmy o martwych bohaterach nie są po to, by je oglądać. Tylko po to, by nowa elita mogła fotografować się na żałobnych premierach, uśmiechnięta. Nie widzę tu dysonansu. Bo tak naprawdę to nie uśmiechy, to odwrócone podkówki smutku. Oczywiście, niska frekwencja jest pewnym obciachem – ale na filmy zawsze można posłać żołnierzy. Oni pójdą, gdzie im się każe: raz na „Smoleńsk”, raz na Donbas… A propos: władza przekonuje (dość niejasno), że komandosów z Lublińca wcale nie wysłano do Donbasu. Odnotuję tylko, że szef lublinieckiej Jednostki Wojskowej Komandosów, pułkownik Kukuła, nagle został dowódcą całej Obrony Terytorialnej (słynnej drugiej armii Macierewicza). Krótko przedtem odwołano dowódcę GROM-u, pułkownika Gąstała. I generała Patalonga z Inspektoratu Wojsk Specjalnych. Wczoraj z równą nagłością odwołano Grzegorza Małeckiego, szefa Agencji Wywiadu. Podobno ze względu na to, że ma inne plany zawodowe. Marzy o dyplomacji.

Nigdy jeszcze nie słyszałem o szefie wywiadu, który nagle sobie uświadamia, że minął się z powołaniem i ot, tak – odchodzi. Ale to znaczy, że jeszcze nie dostroiłem się całkiem do nowej epoki. Poprawię się.

Była mowa o Misiewiczu. Cała Polska świętuje jego zawieszenie w obowiązkach. Jeśli definitywnie go wyleją, może dojść do niebezpiecznych wybuchów entuzjazmu. Ale nie wątpię, że ugasi je Obrona Totalitarna, przepraszam, Terytorialna. Żeby osłodzić sobie odejście złotego chłopca, minister Macierewicz zniósł limit wydatków na cele reprezentacyjne.

No to teraz hulanki-swawole! Hulanki-smolanki. Np. uroczysta akademia smoleńska we wszystkich miastach garnizonowych, co miesiąc, każdego dziesiątego. Albo codziennie o każdej dziesiątej. Bo gdyby dwudziestą drugą również uznać za godzinę dziesiątą – to do śpiewów i recytacji można dodać efektowne wieczorne fajerwerki przedstawiające wybuchającego tupolewa.

Przepraszam rodziny ofiar. Ale to nie ja się z Was nabijam. To Macierewicz. Kazał wygłaszać apel smoleński podczas rocznicy zwycięstwa wiedeńskiego. Teraz pewnie każe przemalować „Bitwę pod Grunwaldem”, żeby było widać szczątki wraku i bomby helowej. W ramach twórczości śledczej podkomisja smoleńska chciała zderzyć tupolewa z brzozą na samochodzie lub odwrotnie. Mam pomysł, jak to zrobić taniej! Trzeba zderzyć szkic tupolewa z nasieniem brzozy na tzw. resoraku. No bo skoro zarodek to człowiek…

Nie, ja się w ogóle nie nabijam. Tak naprawdę, to jestem wstrząśnięty tym, co stało się w Sejmie. Chociaż wiedziałem, że to się stanie. I chociaż wiem, że PiS najprawdopodobniej chce, hm, zamrozić kłopotliwy projekt antyaborcyjny w komisji sejmowej. Ale mimo to nie umiem zrozumieć: jak to możliwe, że naszym kraju projekt pozwalający na wczesną aborcję się odrzuca. A pod uwagę bierze się projekt każący zgwałconym dziewczynkom rodzić.

Nie, nie zamierzam rozwodzić się nad katolicką obłudą, która rozczula się nad „śmiercią” jednej komórki. A równocześnie pozwala na wychwalanie wojny. Na popieranie kary śmierci. Na zostawianie ofiar wojny bez pomocy (co oznacza narażanie ich na śmierć). Na brutalne bicie tych ofiar (gdy uda im się dotrzeć do naszego kraju). Na zabijanie dużych, czujących, w pełni ukształtowanych zwierząt. Na błogosławienie tego zabijania podczas mszy myśliwskich i innych „Hubertusów”.

Nie zamierzam też wywodzić, że skazywanie matki na kalectwo, by uratować zygotę, jest pewną dysproporcją. Nie będę ironizował, że w takim razie należy karać również za obgryzanie skórki przy paznokciach (bo każda komórka naszego ciała zawiera zapis genetyczny osoby i dzięki technice klonowania mogłaby stać się kiedyś odrębnym człowiekiem).

Nie będę przypominał, że Biblia nic nie mówi o aborcji. No, jeśli ktoś się uprze, to za wzmiankę o niej można uznać werset 22 w 21 rozdziale Drugiej Księgi Mojżeszowej. Tam wywołanie poronienia – lub przyspieszenie porodu, bo tekst jest niejasny – podlega karze. Ale tylko wtedy, gdy dzieje się wbrew woli kobiety oraz jej męża, w wyniku pobicia. I jest karane grzywną, podczas gdy ten sam rozdział za zabójstwo ustanawia karę śmierci… Warto też dodać, że Psalm 139 określa ludzki zarodek hebrajskim słowem golem, które oznacza „zarys, nieukształtowany materiał”. Warto wreszcie zauważyć, że fundację Ordo Iuris, która forsuje antyaborcyjny projekt, trudno nazwać nie tylko chrześcijańską, ale i katolicką. Została założona przez Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Piotra Skargi. A we władzach tego Instytutu zasiada niejaki Cato Xavier da Silveira, założyciel sekciarskiej organizacji TFP – potępionej przez katolickich biskupów Brazylii.

Ale tego wszystkiego przytaczać nie będę. Bo nie o ludzkie uczucia, nie o logikę, nie o Biblię i nawet nie o katolicyzm tu chodzi.

Podoba mi się decyzja Sejmu. Jest odważna. Jest mocna. Jest krzepka. Trzeba czuć w sobie wielką siłę, żeby sprzeciwić się wszystkiemu, co ludzkie i Boże. Tylko tak ziemska władza może nadać sobie pozór świętości i wszechmocy w oczach ludzi. Gdy gwałci wszelkie zasady i ustanawia nowe – bezsensowne i okrutne. Co mówią nam PiS-owcy? Jesteśmy nieludzcy, więc boscy.

Dlatego nie potrzebują logiki. Logika jest przyziemna, a oni aspirują do nadprzyrodzonych mocy. Wszechmocny zwycięzca się nie tłumaczy. But, który miażdży ludzką twarz, nie potrzebuje żadnych argumentów. Sam w sobie jest wystarczającym argumentem.

Także wtedy, gdy jest to mokasyn wystający spod poselskich garniturowych spodni. Lub spod długiej czarnej sutanny.

Miękki, elegancki, spryskany perfumowaną wodą święconą.

Ale z kopytem zamiast podeszwy.

Zobacz także

przepraszam

wyborcza.pl

Czy Szydło wie, kogo wymieni?

Z samego rana Beata Szydło zapowiedziała rekonstrukcję rządu w „Sygnałach Dnia” w radiowej Jedynce. Premier nie podała, kto miałby iść pod topór. Które głowy spadną, dowiemy się w następnym tygodniu.

Oczywiście, chcielibyśmy wiedzieć, kogo już nie będziemy widzieć. Ministrom też drżą serca w posadach. Próżno obecnie oczekiwać od premier Szydło, aby wiedziała, kogo się pozbędzie, bo prezes Kaczyński mógł jej nie powiedzieć.

Ha! Szydło też jest zagrożona, bo Marek Suski mówił, iż „najlepsiejszym” premierem byłby Jarosław Kaczyński: „byłby najlepszym premierem w Polsce ”.

Jak rozumieć powyższe zdanie? Jest jeden premier i zawsze jest najlepszy, bo nie ma konkurencji. Lecz może kontekst więcej wyjaśni, bo Suski pochwalił się swoją rolą swatki: „Jarosław Kaczyński poświęcił się całym życiem. Nie ożenił się, bo służył Polsce i nie chciał unieszczęśliwiać jakiejś kobiety, którą by pozostawiał służąc Polsce”.

Ożeniony z Polską, taki jego ożenek. Można byłoby zapytać Suskiego, a czy rozwód wchodzi w rachubę? Bo może Kaczyński wyznaje pisowski dogmat: „Co prezes związe, ten ludzie nie rozwiążą”.

Niemniej zapowiada się ciekawie to, czego być może Szydło nie wie. W tej chwili słabe pozycje posiadają, co widać gołym nieuzbrojonym okiem, ministrowie środowiska, rolnictwa i edukacji narodowej. To ich głowy mogłyby się potoczyć.

Spaść może także głowa ministra finansów Pawła Szałamachy, który kilka razy podpadł prezesowi. Zwłaszcza, że bywalcem gabinetu przy Nowogrodzkiej jest wicepremier Mateusz Morawiecki. Poza tym jego językiem mówiła Szydło: „Czas tworzenia strategii, programów i opowiadania o nich się skończył. Pora na działania”.

Morawiecki zatem mógłby dostać poszerzone komptenecje o zakres ministra finansów. Jeżeli więc Szydło zostanie, może dojść do rządów faktycznego duumwiratu w rządzie: Szydło odpowiada za politykę, Morawiecki za gospodarkę.

Co jeszcze bardziej skomplikowałoby decyzyjność rządu po rekonstrukcji. Prezes zaś może czuć się niepocieszony, bo w sondażu TNS dla „Faktu” Polacy zakomunikowali, iż wolą Szydło jako premiera niż jego. A to wcale nie musi być pocieszeniem dla obecnej premier, gdyż nie wiemy, jak buzują kompleksy w psychice prezesa. W każdym razie weekend dla większości ministrów zapowiada się nieciekawie, mają prawo do dyskomfortu psychiczego. Drżą ich posady.

Waldemar Mystkowski

ctdsfw5wyaaqfj0

 

ctdxvmaweaapr85

 

ctdo1eqwiaesvah

 

kobiety

Prezydent prawnik

Jerzy Zajadło prawnik, 23.09.2016

rys. HANNA PYRZYŃSKA

To bardzo ważne, że prezydent dba o porządek międzynarodowy. Wydaje się jednak jeszcze ważniejsze, by zadbał także o porządek konstytucyjny w kraju.

W trakcie ostatniej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ prezydent Andrzej Duda powiedział następujące słowa: „Dziś chcę wyraźnie powtórzyć: musimy doprowadzić do przestrzegania zasady wyrażanej rzymską sentencją: Ex iniuria ius non oritur – z bezprawia nie wywodzi się prawo”. W internecie zawrzało, głównie za sprawą błędu ortograficznego, ponieważ na oficjalnej stronie Kancelarii Prezydenta zapisano cytowaną sentencję z błędem ortograficznym: „injuiria” i „jus”. Powinniśmy jednak pominąć tę przypadkową, jak sądzę, pisarską pomyłkę i skupić się raczej na głębokim sensie tych słów.

Prezydent miał wprawdzie na myśli głównie bezprawie na poziomie międzynarodowym związane z aneksją Krymu, ale jako prawnik doskonale wie, że zacytowana przez niego sentencja ma wymiar bardziej uniwersalny i dotyczy każdego prawa, w tym zwłaszcza prawa konstytucyjnego i ucieleśnionych w nim fundamentalnych wartości. Nawet więcej, zacytowana przez prezydenta łacińska sentencja prawnicza jest istotą filozofii prawa w ogóle i ściśle koresponduje z ogólną zasadą etyczną: Bonum ex malo non fit (dobro nie rodzi się ze zła).

Łacińskie sentencje prawnicy biorą dosyć poważnie, ponieważ jest w nich zakumulowana przez całe wieki wiedza i mądrość o tym, jak tworzyć, stosować, przestrzegać i interpretować prawo, jakie powinny być jego forma, treść i funkcje. Jednocześnie przynajmniej niektóre z nich stanowią pewne nienaruszalne warsztatowe i etyczne jądro prawniczego profesjonalizmu, zabezpieczające przed przekształceniem go w koniunkturalne kuglarstwo podporządkowane bieżącej polityce.

Jeśli tak jest w istocie, to mogłoby to oznaczać, że prezydent nie przestał być prawnikiem i zamierza stosować te zasady także w polityce wewnętrznej. Przepraszam, nie w polityce wewnętrznej, raczej w sprawowaniu najwyższego państwowego urzędu strażnika konstytucji. Wydaje się w związku z tym, że słowa o prawie niemogącym płynąć z bezprawia powinny znaleźć swoje zastosowanie w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Tym bardziej że sam już przywoływałem tę zasadę na tych łamach w artykule o istocie władzy sądowniczej („Władza bez sakiewki i miecza” – „Gazeta Wyborcza”, 8 stycznia).

W sporze o Trybunał padło już tyle argumentów z obu stron, że trudno je tutaj nawet z grubsza przytaczać i dodatkowo zanudzać wystarczająco już zmęczone społeczeństwo. Intuicyjnie wyczuwam wręcz, że nie chodzi o rozwiązanie tego sporu, lecz wręcz przeciwnie – o jego ciągłe podgrzewanie.

Dla mnie i wielu innych prawników (chociaż przyznaję – niestety nie wszystkich) sytuacja jest prosta i jasna. Z faktu prawnie nieuzasadnionej odmowy przyjęcia przez prezydenta przyrzeczenia od trzech prawidłowo wybranych sędziów nie płynie prawo do powołania trzech nowych na te same już obsadzone miejsca. Z faktu odmowy publikacji orzeczenia Trybunału nie płynie prawo pozbawienia go powszechnie obowiązującej mocy. Z faktu posiadania większości parlamentarnej nie płynie prawo do świadomego uchwalania ustaw sprzecznych z konstytucją i pozakonstytucyjnej zmiany porządku prawnego. Itd., itp.

Przekonanych o tym współobywateli nie muszę przekonywać, tych nieprzekonanych i tak nie przekonam – chociaż powinien ich o tym przekonywać sam prezydent, jeśli czuje się rzeczywiście prawnikiem i jeśli na poważnie bierze sens sentencji o bezprawiu i prawie. Obawiam się jednak, że to, co tak dumnie wybrzmiało z pięknej mównicy w sali Zgromadzenia Ogólnego ONZ, w kraju odgrywa jedynie rolę pustego, retorycznego ozdobnika i z bezprawia płyną pozory prawa. Szkoda.

To bardzo ważne, że prezydent dba o porządek międzynarodowy. Wydaje się jednak jeszcze ważniejsze, by zadbał także o porządek konstytucyjny w kraju.

Prof. Jerzy Zajadło – kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego

Zobacz także

slowa

wyborcza.pl

„Wołyń” to wielki film. Zło jak namalowane [SOBOLEWSKI]

Tadeusz Sobolewski, 23.09.2016

Kadr z filmu

Kadr z filmu „Wołyń” (Fot. Krzysztof Wiktor / materiały prasowe)

Chwilę po pierwszej projekcji „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego na festiwalu w Gdyni chce się powiedzieć jedno: to wielki film. Bez precedensu w polskim kinie po 1989 roku. Nie sądzi wzajemnych przewin, nie prowadzi ku żadnej politycznej tezie. Daje całościowy obraz świata, w którym zło szuka sobie ujścia i je znajduje.

„Wołyń” w najmniejszym stopniu nie potwierdza obaw, że mógłby mimowolnie przysłużyć się złej sprawie, ujawniać zbrodnie ze złą wolą, przeciwko komuś, zakłócać kruche polsko-ukraińskie pojednanie, wspierać polski nacjonalizm czy na przykład punkt widzenia Rosji – bo i takie były obawy. Ten film bez natrętnej symboliki i – wbrew pozorom – bez pustego epatowania przemocą (mimo że ukazuje prawdziwe piekło) wyraża pewną myśl, która powracała na tym festiwalu przy okazji innych, nie tak wybitnych filmów o historycznym złu, jak „Zaćma”, „Jestem mordercą” czy „Powidoki”.

Ten festiwal pokazał, że kino polskie nie jest podporządkowane niczyjej polityce historycznej. W tych filmach chodzi nie tyle o rozliczenie z przeszłością, ile o ostrzeżenie przed przyszłością oraz tym, co już jest, a czego nie możemy lub nie chcemy dostrzec. Jak u Wyspiańskiego w „Weselu”: „To, co było, może przyjść!”.

Smarzowski jak dawni malarze

W ostatniej scenie „Wołynia” kamera, w sposób charakterystyczny dla filmów Smarzowskiego, powolnym ruchem unosi się nad bezkresnym polem. Już jest po wszystkim. Rzeź się wypaliła. Zapadła cisza. Ci, którym udało się ujść cało, przekraczają most, choć trudno uwierzyć, że są jeszcze żywi. W tym jednym momencie reżyser przychyla się jakby do życzeń widza.

Kadr z filmu Fot. Krzysztof Wiktor / materiały prasowe

Podobnym spojrzeniem z góry kończyły się „Wesele”, „Dom zły”, ale tam chodziło głównie o Polskę – teraz oglądamy świat. Nawet nie samą Ukrainę, tylko bliski nam fragment Europy, w którym są Ukraińcy, Polacy, Żydzi, Niemcy, Rosjanie. Prawosławni, katolicy, unici i ci wyznania mojżeszowego. Komuniści i nacjonaliści. Z ust prawosławnego księdza padną słowa o tym, że „świat za bardzo przywiązany jest do swoich ojczyzn, narodów, do swojej własności”. Choć równocześnie inny, zdaje się, greckokatolicki ksiądz święci narzędzia zabijania.

Jak w biblijnych przypowieściach czy w ostrzegawczych mitach o zagładzie – słowa idą na wiatr, a ludzie sprowadzają na siebie zgubę. Ujawnia się cały łańcuch zła. Ukraińcy wspominają między sobą zło idące ze strony polskiego państwa: traktowanie ich jak ludzi niższej kategorii, prześladowania religijne, burzenie cerkwi etc. Film niczemu nie zaprzecza, pokazuje tylko, że ten łańcuch zła nie ma początku, sięga czasów Chmielnickiego.

Ten film nie sądzi wzajemnych przewin. „Wołyń” nie prowadzi ku żadnej politycznej tezie. Daje – jak dawni malarze – całościowy obraz świata, w którym zło, pierwotna potrzeba agresji szuka sobie ujścia i znajduje je w narastającym resentymencie, poczuciu krzywdy, przechodzącym w nienawiść i eksplodującym w akcie zabijania.

Ci, którzy mówią o wielkiej Ukrainie, w swoim zaślepieniu i niewiedzy piją zdrowie Hitlera. Ten sam ukraiński nacjonalista będzie witał kolejno wojska radzieckie i niemieckie wkraczające do wioski, w której głównie dzieje się film, będą je witać także miejscowi Żydzi. Nowa nauczycielka w sowieckiej szkole będzie uświadamiać dzieci, że „religia to zabobon”, ale wkrótce sama na oczach wioski zostanie powieszona przez hitlerowców. Żydzi pójdą do piachu.

Wołyń: przed tym nic nie ochroni

Polacy są w tym filmie nie tylko ofiarami rzezi, lecz także mścicielami. Widły i siekiery są także ich bronią. Jednak atak OUN był zaplanowanym krwawym rytuałem, wypełnieniem przysięgi znanej od dziecka: że w obronie świętej sprawy narodu nie wolno cofnąć się przed niczym. Ci natomiast, będąc niedoszłymi ofiarami, dokonują jedynie aktu bezsilnej zemsty.

Faktem jest, że zło szuka sobie ujścia. Nie chroni przed nim żadna ideologia ani religia – mówi ten film.

„Wołyń” otwiera napis w imieniu Kresowiaków mówiący o tym, że ginęli dwa razy: najpierw od siekier sąsiadów, a potem od niepamięci, milczenia na temat ich gehenny.

Kadr z filmu Fot. Krzysztof Wiktor / materiały prasowe

Jednak rachunek krzywd stojący u podstaw tego filmu ma sens uniwersalny. Kto przeżyje „Wołyń” głęboko, nawet jeżeli pójdzie na niego głównie z powodów patriotycznych, aby zapełnić jedną z największych białych plam naszej historiografii, otworzy oczy na wszelkie rodzaje przemilczanego zła.

Obraz, w którym widać, jak za żołnierzami OUN idą zabijać sąsiedzi z siekierami, tłumaczy mechanizm innych pogromów, także Jedwabnego. Ci ukraińscy „sąsiedzi” również mogli czuć się przymuszeni do zbrodni, ponieważ organizacja zabijała także tych, którzy pomagali Polakom.

Szlachetny chłód

W filmie Smarzowskiego panuje szlachetny chłód. Postawa rejestratora widoczna jest już w montażu, w krótkich, rwanych ujęciach. Jak w mozaice układa się z nich historia, ale nie mają w sobie epickiej rozlewności, nic z estetyki horroru, który pozwala widzowi nasycić się krwawym okrucieństwem.

Ten film ma dynamikę rozkręcającej się spirali zła. Nie mówi widzowi: „Idź i patrz!”. Kamera jest po stronie tych, którzy uciekają, kryją się. Film nigdy nie przejmuje spojrzenia oprawcy. Kątem oka, jak w ucieczce, rejestrujemy rzeczy najstraszniejsze, rozpętanie okrucieństwa na niebywałą skalę. Nie chcemy tego widzieć, to się nie mieści w głowie, jednak widzimy to w sekundowych ujęciach, które piętrzą się aż do obojętności, otępienia.

Wesele na Wołyniu

Film otwiera mistrzowska sekwencja wesela – ślubu Heleny i Wasyla, Polki i Ukraińca, we wsi na Wołyniu tuż przed wybuchem wojny. W tej pozornie chaotycznej scenie, jednak poddanej dyscyplinie i rytmowi, w urywkowych sytuacjach i strzępkach rozmów nakreślona jest sytuacja narodowościowa: polsko-ukraińsko-żydowskie bliskie współżycie ludzi, połączone z dystansem lub wrogością. Mimo że wrogość urośnie do monstrualnych rozmiarów, odruchy solidarności nie zanikną, będą się objawiać w nieoczekiwanych momentach.

W sekwencji weselnej wojna toczy się na razie w słowach, w męskiej rywalizacji. Ale pojawiają się w niej rekwizyty, które wkrótce pójdą w ruch. Na razie służą tylko do weselnych obrzędów: walki na cepy (w której można na razie stracić zęby), ciskania płonącymi głowniami. Ta symboliczna wojna stanowi preludium tego, co nastąpi. Symbole i rytuały sublimują i ukrywają instynkt agresji.

Jednym z tych rytuałów, być może zapamiętanych przez Stanisława Srokowskiego, pisarza, którego opowiadania stanowiły główne literackie źródło scenariusza „Wołynia”, był obrzęd „złożenia do grobu Polski, naszej ciemiężycielki”.

Zmów pacierz

Jak w klasycznej, realistycznej powieści udało się Smarzowskiemu połączyć dramat rodzinny z dramatem dziejowym w sposób skondensowany, ale równocześnie klarowny. Film rozpoczęty polsko-ukraińskim weselem, w którym buzuje już nienawiść, opowiada następnie historię drugiej siostry, wydanej wbrew woli za wdowca sołtysa. Ona również jest zakochana – choć skrycie – w ukraińskim chłopcu z sąsiedztwa.

Historia ludzka – wpisana w dużą historię. W kunsztowny sposób udało się Smarzowskiemu pogodzić te dwie perspektywy. Przypomniał polsko-ukraińską tragedię dziejową, niemal nie wychodząc poza wiejskie opłotki. To historia przychodzi do nich w postaci kolejnych nadciągających frontów. Każde z wojsk – Niemcy i Rosjanie – zaprowadza własny rodzaj sprawiedliwości. Na każdym z nich żerują ukraińskie organizacje niepodległościowe.

Kadr z filmu Fot. Krzysztof Wiktor / materiały prasowe

Polscy gospodarze, ci zamożniejsi, zasiedziali, liczą w razie niebezpieczeństwa na pomoc ukraińskich sąsiadów. Zdarza się ona jednak nie częściej niż pomoc ukrywającym się Żydom ze strony Polaków. I równie często okazuje się niemożliwa.

Identyczne sceny jak z Generalnego Gubernatorstwa dzieją się w wołyńskiej wsi, gdy młoda kobieta z dzieckiem, ratując życie, musi udawać Ukrainkę. Sprawdzianem jest zmówienie po ukraińsku pacierza.

Polacy, Ukraińcy i pierwsze spotkanie

„Wołyń” nie ma precedensu w polskim kinie po 1989 roku. Tytułem, który się w tej chwili nasuwa, jest „Europa, Europa” Agnieszki Holland, w której również mogliśmy spojrzeć z różnych perspektyw naraz. Daleką analogię można by znaleźć w wileńskiej sadze rodzinnej – „Bożej podszewce” Izabelli Cywińskiej. Tam jednak panował styl liryczny – a w filmie Smarzowskiego warstwa liryczna jest głęboko ukryta. Twardość tego filmu odbija twardość jego bohaterów, daje efekt wielkiego, powściąganego wzruszenia.

Ludzi stamtąd nigdy dotąd nie spotykaliśmy na ekranie. Odkrywamy w nich – takich, jacy są, nieidealnych, grzesznych – jakąś część siebie. Ten film wyprany z wszelkiej propagandowej demagogii oddaje w sposób przejmujący, co czuje człowiek, gdy jego kraj staje się nie jego krajem. Aby czuć się kosmopolitą, trzeba mieć ten skrawek ziemi, który nazwiemy swoim. Ci go tracą.

Gdy jedna z bohaterek idąca przez pola śmierci z małym, biegnącym przed nią chłopczykiem odruchowo szuka opieki u przechodzącego leśną drogą niemieckiego oddziału – jest w tym doznanie jakiegoś wielkiego osamotnienia.

„Wołyń” to film o polskiej samotności, który nie rozstrzyga przyczyn, ale – paradoksalnie – budzi odruch głębokiej ludzkiej solidarności.

Zobacz także

recenzja

wyborcza.pl

Kaczyński w Jachrance uczula posłów PiS: Pod koniec roku będą dramatyczne posiedzenia Sejmu, przygotujcie się psychicznie

Agata Kondzińska, 23.09.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta)

Klub Parlamentarny PiS obraduje na wyjazdowym posiedzeniu w podwarszawskiej Jachrance. Spotkanie jest zamknięte dla mediów. Według naszych informacji prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawiał godzinę. Co mówił?

Kaczyński chwalił sukcesy rządu, ale przede wszystkim koncentrował się na zagrożeniach. Przestrzegał, że PiS może się „potknąć o własne nogi”. – Może nas zabić zawrót głowy od sukcesu. To powiedzenie znane z historii Związku Sowieckiego, bo to tytuł artykułu Stalina, ale to dobry tytuł – mówił Kaczyński.

Kaczyński: „PiS, grzesząc, długo władzy nie utrzyma”

Według naszych rozmówców prezes miał mówić w tym kontekście o wydarzeniach, „które nie schodzą z łamów prasy”, a odnoszą się do nominacji w spółkach skarbu państwa. I – jak zaznaczył Kaczyński – można ich szukać też w administracji. – Prezes przypomniał, że jesteśmy partią, której wolno mniej, że PO przez osiem lat robiła wiele złego, a jednak rządziła długo. Że my takiej taryfy ulgowej nie mamy – opowiada jeden z uczestników spotkania.

Kaczyński miał przestrzegać, że PiS, grzesząc, władzy tak długo nie utrzyma. A – jak mówił – ta władza jest potrzebna Polsce. Ale PiS jest pod szczególnym nadzorem.

Tu rozróżnił nadzór zewnętrzny i wewnętrzny. Zewnętrzny to Unia Europejska, wewnętrzny – opozycja, media. Oba się wzajemnie uzupełniają. Kaczyński mówił, że trzeba bronić suwerenności Polski, że musi być krajem, któremu nie można nic narzucić.

Prezes PiS zapowiedział, że jego partia ma plany wobec Trybunału Konstytucyjnego. Nie zdradził szczegółów. Uczulał jednak posłów i senatorów, że pod koniec roku (w grudniu kończy się kadencja prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego) będą być może znów dramatyczne posiedzenia Sejmu, że posłowie muszą być psychicznie na to przygotowani, bo „zadanie będzie niełatwe”. Ale po tych dramatycznych posiedzeniach „powinno już być lepiej”. Jak mówi nasz rozmówca, prezes wspomniał tu o prezydencie Andrzeju Dudzie, z którym – jak stwierdził – powinna być dobra współpraca, bo będzie potrzebny jego podpis pod ustawą.

Kaczyński: „Do końca kadencji będziemy mieli większość w mediach”

Kaczyński wiele mówił o tym, by naprawiać błędy, że to jest sposób na zwycięstwo w kolejnych wyborach. Mówił, co jest do naprawienia: służba zdrowia, oświata, sprawiedliwość, kultura i nauka. Że trzeba się otworzyć na grupy do tej pory pomijane, bo oni pomogą wygrać wybory.

Każda zmiana ma być odczuwalna przez Polaków. Kaczyński narzekał, że PiS ciągle nie radzi sobie na froncie medialnym, że nie przebija się ze swoimi ideami. Dlatego zapowiadany na grudzień kongres będzie nie tylko oceną roku rządów PiS, ale też ma być wyzwaniem na przyszłość.

Dyscyplinował posłów, by nie odpuszczali posiedzeń Sejmu. Przypomniał, że PiS ma 234 głosy, dlatego posłowie muszą być zmobilizowani przez całą kadencję.

Sporo czasu poświęcił wyborom samorządowym w 2018 r. Powtórzył zapowiedzianą już na posiedzeniu rady politycznej budowę struktury wyborczej w każdym województwie. To mają być zadania dla posłów debiutantów. – Wspominał, że nigdy nie udało się zrealizować marzenia o biurze poselskim w każdym powiecie – opowiada jeden z polityków PiS.

Kaczyński miał przestrzegać, że media za polityków wyborów nie wygrają. Chociaż „do końca kadencji będziemy mieli większość w mediach, nawet jeżeli różne rzeczy, o których myślimy, się nie udadzą, to i tak będziemy stroną słabszą”. Dlatego to politycy PiS mają iść do ludzi, rozmawiać z nimi, bo to „Polacy cenią”. By – jak mówił prezes PiS – pokazać, że PiS nie jest incydentem, ale partią, która będzie długo rządziła.

Zobacz także

kaczynski

Wyborcza.pl

ctd6oc3wcaarzsj

 

kod-polonia

 

ctdgnzbw8aahutn

Suski sypie Kaczyńskiego

Tajemnica obrończa, to rzecz święta. Podobne zasady powinny obowiązywać przyjaciół którzy powierzają sobie tajemnice. Mimo to Suski sypnął Kaczyńskiego wyjawiając publicznie powierzony mu przez prezesa sekret, że ten nigdy się nie ożenił z jednego tylko powodu – jest patriotą i chciał całym życiem służyć Polsce, co mogłoby unieszczęśliwić kobietę, z którą by się związał. Ta wiadomość rzuca nowe światło na historię Polski. Zatem należy wybaczyć Suskiemu, choć podekscytowana opina publiczna domaga się więcej szczegółów. Póki, co Suski milczy.

 

Nie trzeba dużo wypić, by wyobrazić sobie rozmowę, w której prezes kontynuuje zwierzenia. „Wiesz, Marek, różne robiły podchody i prosiły, ale żadnej nie chciałem nawet dotknąć, bo Polska jest najważniejsza”.

 

Z nadzieją, że odważny wiceprezes wyjawi dalsze szczegóły chcielibyśmy zadać jedno pytanie prezesowi. Czy nie lepiej było unieszczęśliwić jedną kobietę niż całe społeczeństwo?

Dubois & Stępiński

suskisypie

naTemat.pl

Poseł Suski wyjaśnia, dlaczego Jarosław Kaczyński nigdy się nie ożenił. To zdecydowanie wypowiedź tygodnia

Marek Suski wyjaśnia, dlaczego Jarosław Kaczyński się nie ożenił.
Marek Suski wyjaśnia, dlaczego Jarosław Kaczyński się nie ożenił. Fot. Przemek Wierzchowski / AG

Kult wodza w Prawie i Sprawiedliwości jest największym spoidłem tej partii. Konkurencja w nadskakiwaniu Prezesowi jest spora, ale w tym tygodniu bezapelacyjnie wygrał Marek Suski, wiceszef klubu PiS. Wszystko przez sposób, w jaki wytłumaczył trwanie prezesa PiS w stanie kawalerskim.

Jarosław Kaczyński jest najlepszy. I tyle. Tak przynajmniej uważa Marek Suski, wiceszef klubu Prawa i Sprawiedliwości. Z liderem współpracuje jeszcze od czasów Porozumienia Centrum, należy więc do tzw. „zakonu”. Zna Prezesa od lat.

 

Poseł postanowił wytłumaczyć, dlaczego Prezes pozostał w stanie kawalerskim. I jest to jedna z bardziej groteskowych wypowiedzi tygodnia, choć z drugiej strony jest ona bardzo charakterystyczna dla Marka Suskiego. – Jarosław Kaczyński poświęcił się całym życiem. Nie ożenił się, bo służył Polsce i nie chciał unieszczęśliwiać jakiejś kobiety, którą by pozostawiał służąc Polsce – przekonywał odpowiadając na pytania słuchaczy w programie „Gość Radia ZET” Konrada Piaseckiego.

Ta wypowiedź była śmieszna, ale w rozmowie pojawiła się też opinia, którą trzeba uznać za ważną. Otóż Suski otwarcie stwierdził, że chciałby, by to Jarosław Kaczyński był premierem. To rzuca nowe światło na zapowiedzianą przez premier Szydło rekonstrukcję rządu. Bo wygląda na to, że rekonstruuje swój gabinety by sama nie zostać zrekonstruowana.

źródło: Radio ZET

 

naTemat.pl

PIĄTEK, 23 WRZEŚNIA 2016

Po krytyce, warszawski oddział SSP Iustitia usuwa wpis na TT porównujący Kaczyńskiego do Hitlera

14:24

Po krytyce, warszawski oddział SSP Iustitia usuwa wpis na TT porównujący Kaczyńskiego do Hitlera

Warszawski oddział Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia porównał Jarosława Kaczyńskiego na swoim profilu na Twitterze do Adolfa Hitlera. Wpis był komentarzem do dzisiejszej wypowiedzi Marka Suskiego w Radiu Zet.

Stowarzyszenie sędziów porównuje Prezesa Kaczyńskiego do Hitlera. Brawo – prawdziwa polska elita!

Po krytyce, oddział usunął wpis i tłumaczył, że porównanie miało zobrazować jedynie „absurdalność wypowiedzi” Suskiego:

Przepraszamy za tweeta dotyczacego Pana JK. Było to nienalepsze porównanie. Chodziło nam wyłącznie o wskazanie absurdalności wypowiedzi.

Do całej sprawy odniosło się kierownictwo stowarzyszenia:

Konto @Iustitia_Warsaw nie jest oficj. profilem @JudgesSspPrzepraszamy za niewłaściwy twitt, zwróciliśmy się do oddziału o wyjaśnienie.

Na naszą prośbę oddział @Iustitia_Warsaw zmienił osobę prowadzącą ich konto. Przypominamy, że nasz oficjalny profil to@JudgesSsp

Wpisy oddziału cały czas wywołują kontrowersje wśród dziennikarzy i polityków.

300polityka.pl

Konkurs na szefa TVP to w istocie konkurs na rzecznika PiS

Agnieszka Kublik, 23.09.2016

Konkurs na szefa TVP budzi coraz większe kontrowersje. A kandydatura Jacka Kurskiego jest bezapelacyjnie najsilniejsza

Konkurs na szefa TVP budzi coraz większe kontrowersje. A kandydatura Jacka Kurskiego jest bezapelacyjnie najsilniejsza (Fot. Jan Rusek / Agencja Gazeta)

Skoro telewizja publiczna to po prostu telewizja rządowa, to dlaczego konkurs na jej szefa organizuje Rada Mediów Narodowych? Wszak coś takiego jak „media narodowe” u nas nie istnieje. Nie wystarczyłby casting przed prezesem PiS na Nowogrodzkiej?

Proszę państwa oto dowód, że TVP to rządowa tuba. Zaświadcza o tym w oficjalnym dokumencie przedstawiciel tego rządu. To rekomendacja dla prezesa TVP Jacka Kurskiego, który startuje w konkursie na nowego szefa telewizji publicznej. Na ręce posła PiS Krzysztofa Czabańskiego, szefa Rady Mediów Narodowych, przesłał ją Jan Parys, szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego.

Parys chce pomóc Kurskiemu zwyciężyć w tej rywalizacji i pisze tak: „MSZ wysoko ocenia poziom i skuteczność programów informacyjnych. Zdaniem MSZ utrzymanie obecnej linii programów informacyjnych ma kluczowe znaczenie dla komunikacji rządu ze społeczeństwem”. Oczywiście, słowa Parysa to nic nowego. Są całkowicie zbieżne z credo prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że „utrzymanie zaufania społecznego, gdy się ma poparcie mediów, które go bronią i osłaniają przy każdej aferze”, to żadna sztuka. Bo za pomocą telewizji można wykreować obraz, jaki się chce, bo „społeczeństwo nie analizuje tego, co tam widzi, tylko przyjmuje jako prawdziwe”.

Rekomendacja Parysa odsłania intencje władzy: nie ma tu mowy o rzetelnym programie informacyjnym, podkreśla się jego „skuteczność”. Chodzi o skuteczność „w komunikacji rządu ze społeczeństwem”, bo dla władzy jest „kluczowa”. Kluczem – Jacek Kurski.

Jak wiadomo, w państwach demokratycznych od rządowej propagandy jest rzecznik rządu, rzecznicy ministrów i ich biura prasowe. W Polsce PiS w rządowej indoktrynacji skuteczna ma być telewizja publiczna.

Szef Rady Krzysztof Czabański, przyjmując takie rekomendacje (jeszcze Ministerstwo Sportu i Zdrowia pragnie pracować z Kurskim), potwierdza, że wie, iż TVP to rządowa stacja, i że rząd chce, by to się nie zmieniło.

Skoro zatem telewizja publiczna to po prostu telewizja rządowa, to dlaczego konkurs na jej szefa organizuje Rada Mediów Narodowych? Wszak coś takiego jak „media narodowe” u nas nie istnieje (co właśnie potwierdził rząd). Nie wystarczyłby casting przed prezesem PiS na Nowogrodzkiej? Zresztą przecież ten konkurs się do tego sprowadza.

Byłoby taniej, szybciej i uczciwiej.

Zobacz także

szef

wyborcza.pl

„Żarty się skończyły!”. Po głosowaniu Sejmu ws. aborcji, zapowiedź protestu 1 października

apa, 23.09.2016

„Ratujmy Kobiety” inicjuje kolejną demonstrację

Po odrzuceniu projektu liberalizującego ustawę antyaborcyjną inicjatywa „Ratujmy Kobiety” zwołuje manifestację pod sejmem 1 października o godzinie 13.

Sejm odrzucił dziś projekt „Ratujmy Kobiety”, który miał liberalizować obowiązującą ustawę aborcyjną i zezwalać na dokonanie aborcji do 12 tygodnia ciąży bez konieczności podania powodu. Do dalszych praw w komisji został natomiast skierowany projekt zakładający całkowity zakaz aborcji.

„Jesteśmy wkurzeni”

W odpowiedzi na decyzję Sejmu inicjatywa „Ratujmy Kobiety” planuje kolejną manifestację przed parlamentem. Demonstracja planowana jest w sobotę 1 października o godzinie 13.

ratujmy

Pod sejm zaprasza też Barbara Nowacka.

Już wcześniej trwały protesty pod hasłem „czarny protest” zainicjowane przez Razem. „Nie zgadzajmy się na życie w strachu, na cierpienie i lęk. Nie zgadzajmy się na tortury zamiast opieki, zastraszanie zamiast wsparcia. Na odbieranie nam głosu, na decydowanie o nas wbrew naszym sumieniom. To okrutne i nieludzkie prawo będzie zagrażało każdej z nas. Nie chcemy żyć w kraju, w którym przy łóżku ciężarnej kobiety czuwają policjant i prokurator, gdzie każde poronienie kończy się śledztwem, gdzie zgwałcone dziewczynki zmuszane są do rodzenia dzieci swoich gwałcicieli” – przestrzega Partia Razem.

Czarny protest zorganizowano przez sejmem wczoraj, w dniu, gdy posłowie debatowali nad zgłoszonymi projektami. Pomysł szybko przeniósł się też do internetu, gdzie przeciwnicy zaostrzenia usatawy antyaborcyjnej publikowali zdjęcia w czarnych stronach opatrzone tagiem #czarnyprotest.

Zobacz także

po

wyborcza.pl

Ustawa całkowicie zakazująca aborcji skierowana do komisji. Przepadł projekt liberalizacji zasad aborcji

past, 23.09.2016

Manifestacje przed Sejmem

Manifestacje przed Sejmem (fot. Przemek Wierzchowski/AG)

• Posłowie opowiedzieli się przeciwko odrzuceniu projektu zakazu aborcji
• Za skierowaniem go do komisji głosował cały klub PiS i posłowie Kukiz’15
• Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu projekt liberalizacji prawa aborcyjnego

 

Sejm nie przyjął wniosku od odrzucenie projektu komitetu „Stop aborcji”. Oznacza to, że ustawa całkowicie zakazująca aborcji trafi do prac w komisji. Dotychczas tak radykalne projekty zmiany prawa aborcyjnego były od razu odrzucane przez Sejm. Z kolei projekt „Ratujmy kobiety”, liberalizujący prawo aborcyjne, został odrzucony. Oznacza to, że w Sejmie pozostanie tylko projekt zakazujący aborcji. O obu projektach posłowie dyskutowali wczoraj.

powiedzieli, że chcą pracy nad oboma projektami o aborcji, a zagłosowali przeciw dalszym pracom nad projektem liberalnym

Dowiedz się więcej:

Jak posłowie głosowali w sprawie in vitro?

Za dalszymi pracami nad projektem zakazującym aborcji głosował cały klub PiS, 20 posłów Kukiz’15 oraz kilku parlamentarzystów PO i PSL. Kierownictwo klubu PiS, w tym Jarosław Kaczyński i Beata Szydło, głosowali za dalszymi pracami nad projektem liberalizacji prawa aborcyjnego. Zrobili tak, gdyż „obiecali wyborcom procedowanie projektów obywatelskich”. Jednak większość posłów PiS zagłosowała za odrzuceniem ustawy – podobnie jak po kilkunastu posłów Kukiz’15, PO i PSL – i dlatego projekt przepadł.

GłosowanieSejm.gov.pl

 Jakie założenia znajdują się w projekcie?

Projekt ustawy antyaborcyjnej przygotował komitet „Stop aborcji”. Dokument trafił do Sejmu 5 lipca; podpisało go ponad 450 tys. osób. Projekt zakłada, że za spowodowanie śmierci dziecka poczętego grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, mogą grozić mu 3 lata więzienia. Jeśli to matka działała nieumyślnie, nie poniesie konsekwencji. Kary uniknie też lekarz w sytuacji, gdy śmierć dziecka jest następstwem ratowania życia matki. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Co o projekcie mówią jego przeciwnicy?

Projekt skrytykowała m.in. Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Przedstawiciele organizacji stwierdzili, że celem projektu „jest doprowadzenie do całkowitego zakazu przerywania ciąży oraz obniżenie standardu prawnego dostępu do edukacji seksualnej”. Federacja przekonuje, że nawet w przypadku samoistnego poronienia kobieta byłaby narażona na działania w ramach procedury karnej.

Jakie są założenia projektu „Ratujmy kobiety”?

Komitet „Ratujmy kobiety” złożył w Sejmie projekt liberalizujący prawo aborcyjne. Proponowane przez niego rozwiązania przewidują prawo kobiety do przerywania ciąży do końca 12. tygodnia. Później aborcja byłaby dopuszczalna w tych samych sytuacjach, w jakich obecnie jest dozwolona: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub gdy wynika z czynu zabronionego. Z jednym wyjątkiem – jeśli jest następstwem czynu zabronionego, wtedy aborcja można by przeprowadzić do 18. tygodnia ciąży. W razie ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby, przerywanie ciąży byłoby dopuszczalne do 24. tygodnia.

Jak polskie prawo reguluje obecnie kwestię aborcji?

Obecnie aborcji można dokonywać legalnie, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Aborcji można dokonać także wtedy, gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu bądź innego czynu zabronionego.

 projekt

gazeta.pl

Ustawa „likwidująca in vitro w Polsce” trafia do komisji. „Sytuacja płodów w Polsce nie jest wyjaśniona”

past, 23.09.2016

Projekt ustawy o in vitro

Projekt ustawy o in vitro (sejm.gov.pl / Agencja Gazeta)

• Sejm skierował do prac w komisji projekt zmieniający regulacje in vitro
• Wg krytyków doprowadzi on do drastycznego ograniczenia tej metody
• Poparł go m.in. Paweł Kukiz, który mówił o „niewyjaśnionej sytuacji płodów”

Większość sejmowa była przeciwna odrzuceniu w pierwszym czytaniu projektu ustawy o „obronie życia i zdrowia nienarodzonych dzieci poczętych in vitro, nowelizacji ustawy o leczeniu niepłodności”. Oznacza to, że trafi on do dalszych prac w komisji. Projekt zakłada znaczne ograniczenie możliwości stosowania metody in vitro.

Dowiedz się więcej:

Co przed głosowaniem mówił Paweł Kukiz?

Przed głosowaniem emocjonalne wystąpienie wygłosił Paweł Kukiz, który podpisał się pod projektem. Przekonywał przemawiającego wcześniej posła Nowoczesnej, że „Sejm jest miejscem na dyskusję o różnych poglądach”, a to, że Kukiz podpisał się pod projektem „nie oznacza, że całkowicie go akceptuje”. – Sytuacja płodów w Polsce nie jest wyjaśniona. Zygoty są gdzieś tam przechowywane i pani wybiera sobie Murzynka albo Chińczyka – mówił Kukiz.

Co zakłada projekt?

Główne założenia projektu to:
1. Autorzy projektu chcą, by do artykułu określającego, w jaki sposób powinno być prowadzone leczenie niepłodności, dodać m.in.: „ze szczególnym uwzględnieniem prawnej ochrony życia”
2. Zgodnie z projektem żadne z działań podejmowanych na podstawie ustawy nie może naruszać praw i dobra „dziecka poczętego”
3. W myśl ustawy nie można będzie dokonać zapłodnienia więcej niż jednej żeńskiej komórki rozrodczej, a od zapłodnienia pozaustrojowego do umieszczenia komórki rozrodczej w ciele kobiety nie może upłynąć więcej niż 72 godziny. Obecnie przepisy zezwalają na zapłodnienie sześciu żeńskich komórek rozrodczych (w określonych przypadkach można utworzyć więcej zarodków).
CZYTAJ WIĘCEJ>>>

Co o projekcie mówią jego autorzy?

Pod projektem podpisali się pod głównie posłowie Kukiz’15, niezrzeszeni oraz poseł PO. Jak mówił w imieniu wnioskodawców Jan Klawiter, projekt ma na celu „zagwarantowanie dzieciom poczętym in vitro prawo do urodzenia, wyeliminować praktyki selekcji, przywrócić relacje pomiędzy decyzją o poczęciu życia a odpowiedzialnością za jego rozwój”.

Co o projekcie mówią jego przeciwnicy?

Ewa Kopacz oceniła, że rozwiązania zaproponowane w projekcie zmian w prawie dotyczącym in vitro, zmierzają do likwidacji tej metody w Polsce. Złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Oceniła, że rozpatrywany projekt jest wynikiem egoizmu jego autorów. Również Michał Stasiński (Nowoczesna) ocenił, że celem projektowanej ustawy jest całkowita likwidacja in vitro w Polsce. Stasiński. Jego klubowy kolega Marek Ruciński mówił do wnioskodawców, że nie mają prawa decydować, jaki sposób leczenia niepłodności wybiorą pacjenci.

ustawa

gazeta.pl

ctbx6hgwcaaorju

Jak głosowali posłowie w sprawie projektów zmieniających prawa aborcyjne?

luna, 23.09.2016

na posiedzeniu Sejmu obecni byli goście - z fundacji pro-life i nie tylko

na posiedzeniu Sejmu obecni byli goście – z fundacji pro-life i nie tylko (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

W Sejmie odbyło się głosowanie ws. odrzucenia projektu o zaostrzeniu prawa aborcyjnego. W głosowaniu wzięło udział 432 posłów. 154 było za, a 267 przeciw. 11 posłów wstrzymało się od głosu.

Jeżeli chodzi o posłów PiS, to niespodzianki nie było. Wszyscy obecni na sali posłowie – w sumie 230 – zagłosowali przeciwko wnioskowi o odrzucenie projektu.

Zobacz, jak głosowali posłowie

Spośród 133 posłów PO, którzy zasiadają w Sejmie, głosowało tylko 119. 113 z nich, zgodnie z przewidywaniami, opowiedziało się za odrzuceniem projektu. Jednak czterej posłowie, podobnie jak PiS, opowiedzieli się za dalszymi pracami nad projektem zaostrzającym prawo aborcyjne. Byli to: Janusz Cichoń, Joanna Fabisiak, Włodzimierz Karpiński i Jacek Tomczak.

Dwóch posłów PO – Marek Biernacki i Stanisław Lamczyk – wstrzymali się od głosu.

Wśród posłów Kukiz’15większość stanęła po stronie PiS. 20 posłów zagłosowało przeciw odrzuceniu projektu. Za były tylko 3 osoby – Grzegorz Długi, Norbert Kaczmarczyk i Paweł Kukiz. Sześciu posłów – Piotr Liroy-Marzec, Wojciech Bakun, Andrzej Kobylarz, Maciej Masłowski, Błażej Parda i Krzysztof Sitarski – wstrzymało się od głosu.

Niespodzianki nie sprawili za to posłowie klubu Nowoczesnej. 29 obecnych na sali posłów poparło odrzucenie projektu.
W PSL głosy się podzieliły. Za odrzuceniem projektu opowiedziały się 4 osoby – Krystian Jarubas, Andżelika Możdżanowska, Urszula Pasławska i Marek Sawicki. Przeciw było ośmiu posłów, wśród nich przewodniczący partii Władysław Kosiniak-Kamysz.

Za odrzuceniem projektu głosowali także posłowie Stanisław Huskowski, Michał Kamiński, Stefan Niesiołowski, Jacek Protasiewicz oraz Kornel Morawiecki.

 Zgodnie z wynikiem głosowania, pojekt zaostrzający prawo aborcyjne zostanie skierowany do dalszych prac.

Inny los spotkał projekt liberalizujący prawo aborcyjne złożony przez inicjatywę „Ratujmy Kobiety”. Posłowie zdecydowali o jego odrzuceniu.

Zobacz, jak głosowali posłowie

Za odrzuceniem projektu zagłosowało 176 posłów PiS, 43 było przeciw. Wcześniej Ryszard Terlecki zapowiedział, że kierownictwo klubu zagłosuje za skierowaniem projektu do dalszych prac, natomiast pozostali posłowie mogą głosować zgodnie z własnymi przekonaniami.

Przeciwko odrzuceniu projektu zagłosowali m.in. Jarosław Kaczyński, Mariusz Kaminśki, Marek Kuchciński, Ryszard Terlecki, Beata Szydło, Zbigniew Ziobro.

Wśród polityków PO za odrzuceniem projektu opowiedziało się 13 posłów – Paweł Arndt, Marek Biernacki, Joanna Fabisiak, Włodzimierz Karpiński, Tomasz Kostuś, Teresa Piotrowska, Kazimierz Plocke, Elżbieta Radziszewska, Grzegorz Raniewicz, Halina Rozpondek, Marek Sowa, Jacek Tomczak i Wojciech Wilk.

Posłowie klubu Kukiz’15 w większości opowiedzieli się za odrzuceniem projektu. Przeciw było pięć osób. – Piotr Apel, Wojciech Bakun, Barbara Chrobak, Maciej Masłowski, Agnieszka Ścigaj.

23 posłów Nowoczesnej opowiedziało się za kontynuowaniem prac nad projektem, dwóch posłów – Elżbieta Stępień i Zbigniew Ryglas – było przeciw.

W klubie PSL 11 posłów z 13 zagłosowało za odrzuceniem projektu. Nikt nie był przeciw, dwie osoby wstrzymały się od głósu.

Za dalszym procedowaniem nad projektem opowiedzieli się także posłowie: Michał Kamiński, Jacek Protasiewicz, Stefan Niesiołowski i Stanisław Husksowski.

Zobacz także

nietylko

wyborcza.pl

Brudne gacie

Monika Olejnik „Kropka nad i” TVN 24, 23.09.2016

Bartłomiej Misiewicz

Bartłomiej Misiewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Twarzą PiS stał się Bartłomiej Misiewicz, który niczym dzielny partyzant przedostał się do Państwowej Grupy Zbrojeniowej, ktoś po drodze nawet zmienił regulamin, żeby mógł bez odpowiednich kwalifikacji w niej zasiadać

Dobrze, że pan prezes Kaczyński wybrał się na Forum Ekonomiczne do Krynicy, bo zobaczył tam niebezpieczne związki lobbystów i złotych chłopców z PiS. Posypały się gromy, postanowił to przeciąć przy pomocy premier Beaty Szydło, która oznajmiła dziennikarzom, że za dobrą pracę minister skarbu Dawid Jackiewicz traci posadę.

Pan „premier” Kaczyński był wściekły, mówił do swoich ludzi, że otaczają ich cwaniaczki i brudne sieci. Powiedział, że jak ktoś na niego się powołuje, to na pewno w 99 proc. jest to nieprawda.

Kiedyś Donald Tusk grzmiał, że korupcję będzie wypalał gorącym żelazem. Teraz kowalem w PiS stał się Joachim Brudziński, który wieszczy, że będą ciąć aż do kości, bo jak nie, to ludzie im tego nie wybaczą i dostaną czerwoną kartkę. „Dziś wielu przebrało się w gacie z napisem PiS i udają ideowość, a chodzi im o własne interesy”.

Widać gacie się pobrudziły.

Działacze PiS byli wyposzczeni przez osiem lat i nic dziwnego, że ruszyli ławą do spółek skarbu państwa. Ojcowie, synowie, ciotki, znajomi Królika Bugsa, każdemu się coś należało, aptekarzowi, pielęgniarce, bo przecież byli wierni od tylu lat. Jak zwierzył się jeden z działaczy PiS „Newsweekowi”: „przez wiele miesięcy wystawaliśmy w błocie, na śniegu na Krakowskim Przedmieściu”.

Ciekawe, czy panu prezesowi chodzi tylko o to, że znajomi byłego ministra skarbu Jackiewicza dostali dobre posady, czy o coś więcej? Pan prezes też przecież umieszcza swoich ludzi, tak jak Janinę Goss w PGE, panią, od której pożyczył 200 tys. złotych na leczenie mamy.

Ale twarzą PiS stał się Bartłomiej Misiewicz, który niczym dzielny partyzant przedostał się do Państwowej Grupy Zbrojeniowej, ktoś po drodze nawet zmienił regulamin, żeby mógł bez odpowiednich kwalifikacji w niej zasiadać. Czarę goryczy przepełnił artykuł w „Newsweeku”, w którym napisano, jak to Misiewicz proponował koalicję radnym z PO za posady. MON twierdzi, że to nieprawda, ale Misiewicza już nie ma. I choć Antoni Macierewicz mówił niedawno, że jak będzie chciał, to mu da drugi medal, to chyba szybko się to nie stanie.

Zniknęła gdzieś ideowość PiS. Mówili o dobrej zmianie, o tym, że nie będą czynić tak jak PO, że wszystko będzie przejrzyste. Ciekawe, co do tej pory robił koordynator do spraw służb specjalnych Mariusz Kamiński? Dlaczego dopiero teraz chce sprawdzać to, co się dzieje w spółkach skarbu państwa, choć plotki na temat złotych chłopców krążyły od lata? Latem się mówiło, że na jesieni wezmą się do swoich, a potem do PO. Dlaczego Mariusz Kamiński reaguje dopiero wtedy, kiedy ukazują się artykuły w gazetach? Czyżby stracił instynkt łowny?

 

Zobacz także

olejnik

wyborcza.pl

ctbqrhawcaall-l

 

wszyscy

 

ctbx9unwgaab2rq

PIĄTEK, 23 WRZEŚNIA 2016

09:40
GrupinskiSejm

Grupiński o rekonstrukcji: Macierewicz i Ziobro to najwięksi szkodnicy

Jak mówił w „Sednie Sprawy” Radia Plus Rafał Grupiński:

„Pierwszą osobą, którą powinna pani premier wyrzucić, jest Antoni Macierewicz, ale premier tego nie zrobi. [Macierewicz] to jest najsłabsze ogniwo tego rządu. Jest obciążeniem dla całej partii, bo Misiewicze, apel smoleński, podkomisja smoleńska, która się skompromitowała czy kwestie funduszu reprezentacyjnego. Antoni Macierewicz to największy szkodnik. A następny powinien odejść Zbigniew Ziobro”

09:36
suski2309_2

Suski: Kaczyński byłby najlepszym premierem w Polsce. Byłbym rad, gdyby taka zmiana nastąpiła

Hm, osobiście uważam, że prezes Jarosław Kaczyński byłby najlepszym premierem w Polsce – mówił Marek Suski w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak dodał, „jeżeliby taka zmiana nastąpiła, to z pewnością będziemy mieli świetnego premiera”.

Poseł PiS mówił też: – Byłbym rad, gdyby taka zmiana nastąpiła. Bardzo cenię Beatę Szydło, ale jednak uważam, że prezes Jarosław Kaczyński jest politykiem najwyżej klasy.

09:03
szydlo

Szydło o współpracy rządu i klubu: Ta machina nie działa tak, jak powinna

Jak mówiła w Jedynce premier Beata Szydło:

„Ze spokojem przyjmuję doniesienia medialne [na temat ewentualnej zmiany premiera], spekulacje na temat tego kto, gdzie i kim miałby być, to jest rzecz naturalna w polityce. Moim zadaniem, ambicją jest to, żeby rząd PiS i klub PiS tworzyły jedną biało-czerwoną drużynę. Mam w tej chwili takie poczucie, że nie do końca ta machina działa tak, jak powinna. A powinna działać dobrze. Tak było w kampanii wyborczej, tak się umówiliśmy z Polakami. I dzisiaj trzeba wyciągać wnioski”

08:59
gowin133

Gowin: Jestem zwolennikiem dużo większej prywatyzacji. To nie jest stanowisko całego naszego obozu

Jak mówił w „Kwadransie politycznym” Jarosław Gowin:

„Państwo powinno kontrolować wielkie spółki energetyczne. To jest kwestia bezpieczeństwa Polski. Ale czy państwo powinno prowadzić hotel w Olsztynie? Bo jest taki hotel w zasobach skarbu państwa. Ja jestem zwolennikiem dużo większej prywatyzacji, niż się dokonała w ostatnich dwudziestu-paru latach. Uważam, że powinniśmy wyodrębnić grupę strategicznych spółek. To nie jest stanowisko całego naszego obozu. Moi koledzy z PiS uważają, że własność państwowa powinna być zachowana” 

08:54

Szydło: W Kaczyńskim mam największego sojusznika i sprzymierzeńca

Jak mówiła w Programie Pierwszym Polskiego Radia premier Beata szydło:

„Nie czuję się w cieniu. Jarosław Kaczyński jest szefem mojej partii, jest człowiekiem, który doprowadził do tego, że PiS i Zjednoczona Prawica dzisiaj rządzi w Polsce. Jarosław Kaczyński jest również człowiekiem, który przed wielu lat dał szansę Beacie Szydło, kiedy zaprosił mnie na listy wyborczej, a potem zaproponował mi, żebym była wiceprezesem PiS. Ja dzisiaj największego sojusznika, sprzymierzeńca mam w Jarosławie Kaczyńskim. Mam głębokie poczucie tego, że oboje jesteśmy w stanie przeprowadzić rząd PiS, samo Prawo i Sprawiedliwość przez ten okres naszych rządów w taki sposób, żeby Polacy zaufali nam ponownie na następną kadencję”

08:45

Gowin: Są sygnały, że w SSP były zawierane kontrakty różniące się od cen rynkowych. Jeśli tak, to polecą głowy prezesów 

Jak mówił w „Kwadransie politycznym” wicepremier Jarosław Gowin:

„Musimy sprawdzić wszystkie sygnały, które docierają do nas z SSP. Są to sygnały takie, że zawierane tam były jakieś kontrakty wyraźnie, rażąco różniące się od cen rynkowych. Jeśli tak się stało, polecą głowy prezesów spółek, którzy podpisywali takie porozumienia. Jeśli doszło do naruszenia prawa, to sprawy trafią do prokuratury i sądów. Pozwólmy działać ludziom Mariusza Kamińskiego. Gdy słyszę o nagrodach w EuRoPol Gaz, to mam ochotę walnąć pięścią w stół, oczekuję że osoby które pobrały nagrody za czas, gdy nie pracowały w spółce, zwrócą te nagrody.” 

08:36

Gowin: Sądzę, że w tej kadencji dojdzie do głosowania ws aborcji.  Być może zostania zakazana aborcja eugeniczna

Jak mówił w „Kwadransie politycznym” Jarosław Gowin:

„Nie sądzę, abyśmy przez trzy lata byli w stanie trzymać te projekty dotyczące spraw bardzo moralnie poruszających, wywołujących ogromne emocje w komisji. Sądzę, że w tej kadencji dojdzie do głosowania. Być może będzie tak, sam bym opowiadał się za takim rozwiązaniem, by zakazać aborcji ze względów eugenicznych. Mówiąc wprost: zakazać zabijania dzieci ze względu na zespół Downa. Wykluczam możliwość całkowitego zakazu, nie poprę tego. Wykluczam możliwość karania kobiet, to jest przejaw moralnego fanatyzmu”

08:32
szydlo1010newsletter1

Szydło o SSP: Nie wystarczy odwołać ministra, zmienić prezesa. Trzeba zmienić system

Jak mówiła w radiowej Jedynce premier Beata Szydło:

„My dokonujemy oceny sytuacji w spółkach skarbu państwa. Zmieniamy zasady funkcjonowania nadzoru właścicielskiego. To jest zmiana systemowa, o której chcę powiedzieć w przyszłym tygodniu. Nie wystarczy zmienić ministra, prezesów kilku spółek. Musi być zmieniony system, jeśli on nie działa. Po kilku dniach analizy ministra Kowalczyka mogę powiedzieć, że trzeba wzmocnić nadzór właścicielski. Przygotujemy nowy system, na którego czele stanie sprawny menadżer”

Jak dodawała:

„Dawid Jackiewicz został odwołany, bo wywiązał się z zadania. My wygaszamy Ministerstwo Skarbu Państwa, likwidujemy je. Ja podjęłam tę decyzję, żeby ten proces przyspieszyć, bo narosło zbyt wiele informacji, które budziły nasze zastrzeżenia. Nie chce ferować wyroków. Raport jest przygotowywany przez ministra Kowalczyka, z drugiej strony sprawdza to CBA. Czas złotych chłopców w spółkach skarbu państwam, jak to było za czasów koalicji PO-PSL, się skończył. Jeżeli zobowiązałam się, że będziemy rządzić inaczej, to tak właśnie będzie”

08:27

Suski o 2 mln zł nagród w EuRoPol Gazie: To powód, żeby wysłać tam kontrolę i zawiesić zarząd

To rzeczywiście jest powód do tego, żeby wysłać tam kontrolę i zawiesić rząd. To niemoralne – mówił Marek Suski w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:22

Suski: Czasem dyskutujemy na Nowogrodzkiej o spółkach Skarbu Państwa

Jak mówił Marek Suski w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet:

„Nowogrodzka jako siedziba partii PiS pewnie jest takim miejscem, w którym się dyskutuje na ten temat. Nie jest tajemnicą, że PiS wygrało wybory i że tam się spotyka Komitet Polityczny, na którym jest pani premier i ministrowie, więc dyskutujemy o sprawach Polski. O sprawach personalnych rzadziej. O spółkach Skarbu Państwa czasem też”

Rozważamy różne możliwości, co zrobić, żeby poprawić sytuację. Wpadliśmy na kilka pomysłów – dodał poseł PiS.

08:19
szydlo

Szydło zapowiada rekonstrukcję rządu: W przyszłym tygodniu poinformuję o zmianach systemowych i personalnych

Jak mówiła w Sygnałach Dnia w radiowej Jedynce premier Beata Szydło:

„Dzisiaj mogę powiedzieć, kto na pewno jest najlepszym ministrem. Są ministrowie, którzy świetnie sobie radzą, są ministrami, którzy mają wizję, ale są tacy, którzy radzą sobie gorzej, mają konserwatywne podejście do funkcjonowania resortu. Czas tworzenia strategii się skończył. Teraz potrzebne są działania i każdy z ministrów musi przejść do pracy. Są dwie osoby, które zasługują na szacunek i pochwałę: Elżbieta Rafalska i Henryk Kowalczyk. Ale o tym, jakie będą zmiany, systemowe i personalne, poinformuję w przyszłym tygodniu”

300polityka.pl

PIĄTEK, 23 WRZEŚNIA 2016

W nowej konstrukcji rządu Morawiecki z kontrolą nad Ministerstwem Finansów – analiza

Zrzut ekranu 2016-09-23 o 08.26.50

Zniecierpliwienie brakiem efektów w gospodarce może skutkować przejęciem przez Morawieckiego prawie pełnej kontroli nad gospodarką, ale nie ma ono oznaczać osłabienia urzędującej premier. Wprost przeciwnie, w PiS utrwala się poczucie, że Beata Szydło jest obecnie najlepszą z możliwych twarzą obozu rządowego i że żadna z alternatyw nie daje nadziei na nawiązanie porównywalnej więzi z wyborcami.

Jej pozycja może być zagrożona tylko jeśli nie uda się przełamać wzmagającego poczucia chaosu na zapleczu rządu i wrażenia braku kierunku. Dla prezesa PiS irytujące może też być publikowanie sondaży z których wynika, że wyborcy PiS nie widzą go na stanowisku premiera. Na Nowogrodzkiej nigdy nie wierzono w takie sondaże.

W PiS coraz silniej wzbiera frustracja, że klimat wokół spółek skarbu państwa i „Misiewiczów” przesłonił całkowicie decyzje 1000 zł minimalnej emerytury i 2000 płacy. Wzrasta też wręcz konsternacja z tego jak przygotowywana i prezentowana jest reforma edukacji, do tego stopnia, że szefowa MEN trafia na listę do rekonstrukcji. Wzrasta też przekonanie, że prace ministrów środowiska i rolnictwa przysparzają wyłącznie problemów.

Dominującą jednak frustracją obozu prawicy jest to, że niewidoczne pozostają jakiekolwiek sukcesy w polityce gospodarczej. Co prawda, pokrzepia zaskakująco dobra realizacja budżetu, ale to komunikat nie dla wyborców, a dla instytucji finansowych, a te i tak nie wierzą w zapewnienia rządu PiS. Dla wyborców, po prawie roku rządów, PiS w gospodarce nie pokazał niczego budzącego entuzjazm.

„Czas tworzenia strategii, programów i opowiadania o nich się skończył. Pora na działania” – mówiła premier w Sygnałach Dnia, jednoznacznie odwołując się do najsłynniejszego Power Pointa w Polsce – Planu Morawieckiego.

Rosnące zniecierpliwienie brakiem przełomu w gospodarce buduje coraz większą presję na wicepremierze Morawieckim. Na jego i jego zwolenników narzekania, że Morawiecki nie może realizować swojego planu, bo brakuje mu decyzyjnych mocy sprawczych ma przyjść przyznanie mu większej władzy nad finansami państwa, ma otrzymać dodatkowe kompetencje odblokowujące np MF.

Dwugłowy rząd z faktycznie dwoma premierami – polityczną i społeczną Beatą Szydło i gospodarczym – Mateuszem Morawieckim to zdaniem rozmówców 300POLITYKI najpoważniej rozważany scenariusz nowej konstrukcji rządu – uporządkowania jego prac i „szarpnięcia cuglami”. Paradoksalnie jednak nie będzie to oznaczało osłabienia Szydło, bo to właśnie jej człowiek – Henryk Kowalczyk otrzymał nadzór nad spółkami skarbu państwa i zlecenie zrobienia tam porządku, mimo, że ambicje powierzenia mu kontroli nad wygaszaniem MSP zgłaszał też Morawiecki. Ma on otrzymać nowe instrumenty tam, gdzie zidentyfikowano blokady realizacji jego planu – a więc głównie w MF.

Konsekwencją przekazania Morawieckiemu prawie pełnej władzy nad gospodarką byłoby odejście ministra finansów Pawła Szałamachy na przykład na zwalniające się 12 października stanowisko prezesa Komisji Nadzoru Finansowego, do zarządu NBP, albo na miejsce w międzynarodowej instytucji, które znajduje się w gestii banku centralnego.

Łukasz Mężyk

300polityka.pl

PIĄTEK, 23 WRZEŚNIA 2016

STAN GRY: Frasyniuk: Niech KOD nie zajmuje się strukturami, Dąbrowska: W PO Tusk pozostaje jedynym liderem z charyzmą

— 15 LAT TEMU odbyły się wybory parlamentarne, w których zwyciężyła koalicja SLD-UP.

— W NOWEJ KONSTRUKCJI POLITYCZNEJ RZĄDU, MORAWIECKI Z KONTROLĄ NAD MINISTERSTWEM FINANSÓW – piszemy na 300POLITYCE: „Zniecierpliwienie brakiem efektów w gospodarce może skutkować przejęciem przez Morawieckiego prawie pełnej kontroli nad gospodarką, ale nie ma ono oznaczać osłabienia urzędującej premier. Wprost przeciwnie, w PiS utrwala się poczucie, że Beata Szydło jest obecnie najlepszą z możliwych twarzą obozu rządowego i że żadna z alternatyw nie daje nadziei na nawiązanie porównywalnej więzi z wyborcami”.
http://300polityka.pl/news/2016/09/23/w-nowej-konstrukcji-rzadu-morawiecki-z-kontrola-nad-ministerstwem-finansow/

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Suski: Kaczyński byłby najlepszym premierem w Polsce. Byłbym rad, gdyby taka zmiana nastąpiła
Szydło o współpracy rządu i klubu: Ta machina nie działa tak, jak powinna
Gowin: Jestem zwolennikiem dużo większej prywatyzacji. To nie jest stanowisko całego naszego obozu
Szydło: W Kaczyńskim mam największego sojusznika i sprzymierzeńca
Gowin: Są sygnały, że w SSP były zawierane kontrakty różniące się od cen rynkowych. Jeśli tak, to polecą głowy prezesów
Gowin: Sądzę, że w tej kadencji dojdzie do głosowania ws aborcji. Być może zostania zakazana aborcja eugeniczna
Szydło o SSP: Nie wystarczy odwołać ministra, zmienić prezesa. Trzeba zmienić system
Suski o 2 mln zł nagród w EuRoPol Gazie: To powód, żeby wysłać tam kontrolę i zawiesić zarząd
Suski: Czasem dyskutujemy na Nowogrodzkiej o spółkach Skarbu Państwa
Szydło zapowiada rekonstrukcję rządu: W przyszłym tygodniu poinformuję o zmianach systemowych i personalnych
Polityczny plan piątku: sejmowe głosowania projektów dot. aborcji, PAD na spotkaniu z okazji 40. rocznicy KOR-u
http://300polityka.pl/live/2016/09/23/

— MNIEJ INFORMATYKI W SZKOŁACH – jedynka GW: SZKOŁA SZTYWNA NA JEDNO KOPYTO: “Po pierwsze – historia. Przedmioty przyrodnicze zepchnięte na margines. Informatyka w liceach niemal znika. Dyrektorzy coraz bardziej tracą kontrolę nad szkołami. Takie są zamierzenia edukacyjne rządu PiS. (…) Minister Zalewska rozwodzi się nad tym, że tworzy szkołę na miarę XXI wieku. Ale w jej planach tego nie widać. Skrajny przykład to informatyka. W liceach będzie tylko jedna godzina tygodniowo w pierwszej klasie. A potem zero!”

— POLACY NIE CHCĄ KACZYŃSKIEGO NA PREMIERA, WOLĄ SZYDŁO – jedynka Faktu: “Ważniejsze dla decyzji w PiS mogą być wyniki wewnątrz elektoratu tej partii – tutaj Szydło ma poparcie aż 59 proc. badanych. Morawieckiego w roli szefa rządu widzi 15,8 proc. wyborców PiS, a Kaczyńskiego… jedynie 9,2 proc”.

— SZAŁAMACHA ODCHODZI Z RZĄDU – pisze w Fakcie Magdalena Rubaj: “– To, że Szałamacha będzie musiał pożegnać się z rządem, było wiadomo. Pytanie brzmiało tylko, kiedy to dokładnie nastąpi – mówi nasz rozmówca z PiS. Ale termin już zapadł – do dymisji ma dojść za kilka tygodni. Szałamacha ma do wykonania jeszcze jedno zadanie: przygotować budżet na 2017 rok. Projekt w przyszłym tygodniu zostanie przyjęty przez rząd, zajmie się nim Sejm. Kiedy zostanie uchwalony, Szałamacha będzie musiał pożegnać się z resortem. Kto go zastąpi? Brane są pod uwagę dwa scenariusze. Pierwszy zakłada, że miejsce Szałamachy zajmie jego obecny zastępca Wiesław Janczyk (52 l.). Choć ma wysokie notowania u prezesa PiS, postrzegany jest jako człowiek Beaty Szydło (53 l.). A nowy minister finansów ma gwarantować dobrą współpracę z wicepremierem Mateuszem Morawieckim (48 l.). Jego słynny plan jest priorytetem dla rządu i prezesa Jarosława Kaczyńskiego (67l.). Jest jeszcze druga możliwość – Szałamachę zastąpi finansista”.

— WŁADYSŁAW FRASYNIUK JAK HOŁDYS – jak mówi w rozmowie z Magdaleną Jethon, który przedrukowywuje GW: “- Nie ma wyjścia. Mam świadomość i zawsze w uszach dźwięczą mi słowa Tadeusza Mazowieckiego: „Władku, jak wszyscy będziemy tak radykalni, jak wszyscy będziemy krzyczeć, to już nikt niczego nie zrozumie” – otóż ja uważam, że musi być grupa osób, która odpowiada ostro Kaczyńskiemu, i nie możemy stać się zakładnikami tak zwanej poprawności politycznej, bo Kaczyński ma to w d. i uważa to za słabość”.

— KOD SIĘ NIE POWINIEN ZAJMOWAĆ STRUKTURAMI – dalej Frasyniuk: “- Moim zdaniem tylko KOD ma zdolność do mobilizowania społeczeństwa. KOD nie powinien się aż tak bardzo przejmować swoimi strukturami, wyborami. Przypomnę, że „Solidarność” w dziewięć miesięcy stała się bardzo sprawną organizacją. KOD musi się dobrze zorganizować i podzielić kompetencje, Mateusz Kijowski ma być liderem, a nie organizatorem stowarzyszenia KOD”.

— OGRALIŚMY ROSJAN NA GAZIE – jedynka GPC: “Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zablokowało wypłatę dywidendy – blisko 200 mln dol. – dla rosyjskiego Gaz- promu ze spółki EuRoPol Gaz. Tym samym władze polskiej spółki przeszkodziły Rosji w finansowaniu budowy gazociągu Nord-Stream 2 – dowiedziała się „Gazeta Polska Codziennie”. Na te działania PGNiG miały zgodę polskiego rządu”.

— PREZES WOŹNIAK DAŁ SOBIE KILKASET TYSIĘCY NAGRODY – TAK PIS KORZYSTA Z KORYTA PLUS – SE o prezesie PGNiG.

— FRANKOWICZE DOSTANĄ OCHŁAPY, I CO Z TEGO, ŻE PREZYDENT OBIECAŁ IM POMOC – Fakt o projekcie Dudy.

— JEDYNYM ZNANYM LIDEREM Z CHARYZMĄ W PO POZOSTAJE DONALD TUSK – pisze w RZ Zuzanna Dąbrowska: “Czy PO dokona podczas konwencji jakiegoś ideowego wyboru? – Raczej nie – wyrokuje nasz rozmówca z zarządu PO. – Grzesiek użył już wyrażenia “prawicowa kotwica” i tak pewnie ten kierunek można nazwać. Ważne jest co innego: trzeba mieć spójną wizję rozwoju Polski, plan przejęcia władzy i liderów z charyzmą. A o to najciężej. Jedynym znanym liderem z charyzmą w PO pozostaje niedostępny na razie Donald Tusk. Ale jego kampania prezydencka właściwie już się rozpoczęła, i to nieoczekiwanie w wykonaniu duetu Ewa Kopacz – Grzegorz Schetyna. Oboje zgodnie twierdzą, że Tusk to kandydat optymalny dla całej opozycji i że tylko on może pokonać kandydata z PiS”.

— JEDNĄ WYPOWIEDZIĄ TCHÓRZEWSKI ZACHWIAŁ GIEŁDĄ – pisze GW: “Wczoraj minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział, że podniesie wartość nominalną państwowych spółek energetycznych o 50 mld zł. W godzinę akcje PGE, Enei, Energi i Tauronu potaniały o 5-8 proc.”.

— KONIEC TARYFY ULGOWEJ DLA NOWOCZESNEJ – pisze w komentarzu RZ Michał Szułdrzyński: “Choć Nowoczesna początkowo mocno dystansowała Platformę Obywatelską, to dziś sondaże coraz częściej pokazują, że partia Petru przegrywa wyścig z PO o pierwszeństwo po stronie opozycji. A to z kolei świadczy – w sytuacji, gdy w Platformę uderzyła afera warszawska – o dużej słabości Nowoczesnej. Petru i jego współpracownicy powinni zrozumieć, że skończyła się już taryfa ulgowa, jaką Polacy stosują wobec politycznych nowicjuszy. Jeśli tego nie pojmą, ich partia będzie zjawiskiem jednego politycznego sezonu”.

— MNIE WSPÓŁPRACA W RZĄDZIE SIĘ KLEI – mówi Anna Streżyńska w rozmowie z RZ: “ – Coraz częściej spekuluje się o rekonstrukcji rządu. W grupie osób, które mogą stracić stanowisko, wymienia się również pani nazwisko. Czy jest pani na tej liście?
– Nie wiem. Jest chyba jasne, że nie byłoby sensu zostawać na stanowisku, gdyby po drugiej stronie nie było woli partnerów. Uczestniczymy w procesach tworzenia i przyjmowania różnych dokumentów strategicznych czy ustaw. Jeśli rząd przestaje się kleić z jednym czy wieloma ministrami, to taką komórkę trzeba rozwiązać.
– Rząd przestał się kleić?
– Mnie współpraca się klei”.

— POLSKA JEST WCIĄŻ RESORTOWA – mówi dalej Streżyńska: “ – Pierwszy okres miesięcy miodowych mija, a potem następuje obudowywanie swojego gospodarstwa. Im bardziej człowiek wiąże się ze swoimi pracownikami, przejmuje ich tok myślenia, tym mniej widzi kolegów z rządu. Widać to choćby przy sporach o budżet.
– Polska resortowa pełną gębą.
– Oczywiście. Ona zawsze będzie się kłaniać. Ja jestem odpowiedzialna na makropoziomie za realizację programu całego rządu, ale w praktyce rozliczana jestem z zadań na poziomie ministerstwa. Stąd naturalna skłonność ministrów, by w jak największym stopniu tworzyć sobie możliwości sprzyjające wykonywaniu własnych zadań, a nie martwić się w pomoc przy realizacji projektu kolegi”.

— SKOK NA ENERGETYKĘ – tytuł na jedynce RZ: “Wytwórcy znaleźli się pod ścianą. Ceny hurtowe energii są niższe niż koszty stałe pracy elektrowni. Ale nie dość, że spółki energetyczne, m.in. PGE, Tauron, Energa czy Enea, tracą przychody z podstawowego biznesu, to jeszcze ich główny właściciel – Skarb Państwa (Ministerstwo Energii), wyciąga rękę po gromadzone przez nie latami kapitały. Te mogłyby iść na inwestycje. Wczoraj w Sejmie minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział, że wartość nominalna akcji nadzorowanych przez niego spółek wzrośnie o 50 mld zł. To będzie skutkować koniecznością zapłacenia ok. 10 mld zł dodatkowych podatków”.

— KONFLIKT SZEFÓW AGENCJI WYWIADU – tytuł w RZ: “Pułkownik Grzegorz Małecki skapitulował w walce z zastępcą, który jest człowiekiem Mariusza Kamińskiego”.

— ZNIKNĘŁA IDEOWOŚĆ PIS – PISZE W GW MONIKA OLEJNIK: “Zniknęła gdzieś ideowość PiS. Mówili o dobrej zmianie, o tym, że nie będą czynić tak jak PO, że wszystko będzie przejrzyste. Ciekawe, co do tej pory robił koordynator do spraw służb specjalnych Mariusz Kamiński? Dlaczego dopiero teraz chce sprawdzać to, co się dzieje w spółkach skarbu państwa, choć plotki na temat złotych chłopców krążyły od lata? Latem się mówiło, że na jesieni wezmą się do swoich, a potem do PO. Dlaczego Mariusz Kamiński reaguje dopiero wtedy, kiedy ukazują się artykuły w gazetach? Czyżby stracił instynkt łowny?”.

— ROBIENIE DZIECI TO WIELKA PRZYJEMNOŚĆ – MAREK JAKUBIAK OD KUKIZA W SE:
“- Wszyscy wiedzą, że to jest wielka przyjemność…
– Co?!
– Robienie dzieci (śmiech)! Posiadanie dziecka jest wartością samo w sobie, więc jesteśmy przeciwni kombinowaniu np. przy in vitro. Jeżeli ktoś z jakichkolwiek powodów biologicznych nie może zostać rodzicem, to jesteśmy za tym, żeby mógł zostać”.

— JAKUBIAK SOLIDARYZUJE SIĘ Z PETRU WS RABIEJA: “Nie interesuje mnie, z kim pan Rabiej śpi, w co wierzy… Jest sympatycznym człowiekiem. Tak jak pan Biedroń. Czy ja muszę się zastanawiać z kim oni śpią? Tu solidaryzuję się z panem Petru, który powiedział, żeby się z tym nie obnosić…”.

— SPRAWA ABORCJI WYBUCHA, GDY ZACZYNAJĄ SIĘ PROBLEMY GOSPODARCZE – jeszcze Jakubiak w SE: “Pamiętam, co działo się na początku lat 90., i ten kompromis, będący bardzo restrykcyjną ustawą, powinien pozostać. Sprawa aborcji zawsze wybucha, kiedy zaczynają się problemy gospodarcze”.

300polityka.pl

Z liceów prawie zniknie informatyka! A będą lekcje, na które nalega Macierewicz

JUSTYNA SUCHECKA, 23.09.2016

W liceach informatyka tylko przez godzinę tygodniowo w I klasie. A potem zero! Na zdjęciu: lekcja informatyki w III LO w Bielsku-Białej

W liceach informatyka tylko przez godzinę tygodniowo w I klasie. A potem zero! Na zdjęciu: lekcja informatyki w III LO w Bielsku-Białej (Fot. Tomasz Fritz / Agencja Gazeta)

Po pierwsze – historia. Przedmioty przyrodnicze zepchnięte na margines. Informatyka w liceach niemal znika. Dyrektorzy coraz bardziej tracą kontrolę nad szkołami. Takie są zamierzenia edukacyjne rządu PiS

Ramowe plany nauczania to mapa drogowa dla szkoły. Ustalają, ile godzin którego przedmiotu będą się uczyły dzieci na danym etapie edukacji. Z projektu, który właśnie opublikował MEN, dowiadujemy się, jakie są priorytety rządu w szkołach po likwidacji gimnazjów.

– Praktycznie nie ma godzin do dyspozycji dyrektora – zauważa były pracownik Ośrodka Rozwoju Edukacji, który układał ramówki za poprzedniego rządu. Godziny dyrektorskie szkoła może przeznaczyć na przedmioty, które chce np. rozszerzyć. Dotąd była to godzina tygodniowo, po reformie będzie ledwie pół godziny tygodniowo w klasach IV-VIII. – Dyrektorzy stracą narzędzie, by choć odrobinę profilować klasy, czymś się wyróżniać. Jedne szkoły przeznaczały to na języki obce, inne na informatykę, jeszcze inne na różne programy artystyczne – tłumaczy były urzędnik.

W liceach swobody dydaktycznej będzie jeszcze mniej. – Minister Anna Zalewska pokazała projekt, który w ogóle nie uwzględnia rozszerzonych przedmiotów w liceach – zauważa Krystyna Szumilas, była minister edukacji. – Jednak zostanie na nie bardzo mało czasu. Dziś uczeń, który marzy o medycynie, ma w tygodniu nawet osiem godzin rozszerzonej biologii, po wydłużeniu liceum z trzech do czterech lat paradoksalnie będzie miał jej mniej. Za to wszyscy będą mieli aż do matury dwie godziny historii tygodniowo, bez względu na ich zainteresowania i plany.

Historia to priorytet MEN. W szkole podstawowej od czwartej do ósmej klasy zaplanowano dziewięć godzin, czyli np. jedną godzinę w klasie czwartej i po dwie w tygodniu do końca podstawówki.

Minister Zalewska rozwodzi się nad tym, że tworzy szkołę na miarę XXI wieku. Ale w jej planach tego nie widać. Skrajny przykład to informatyka. W liceach będzie tylko jedna godzina tygodniowo w pierwszej klasie. A potem zero!

Wzrasta ranga edukacji dla bezpieczeństwa, gdzie najważniejsza była pierwsza pomoc. Ma być jej teraz dwa razy więcej. Zapewne dlatego, że musi objąć rozszerzone przysposobienie wojskowe, na które nalega minister obrony Antoni Macierewicz.

Drastycznie spadnie ranga kształcenia przyrodniczego – choćby dlatego, że zniknie egzamin z tej grupy przedmiotów na koniec szkoły. Pozostaną tylko język polski, obcy, matematyka i właśnie historia.

Zintegrowana przyroda mignie na chwilę w czwartej klasie podstawówki. Zostanie rozbita na chemię, geografię, fizykę i biologię dopiero w klasach V-VIII, ale nie wiadomo nadal, ile tych wydzielonych przedmiotów będą się uczyły dzieci przez te cztery lata. MEN przewiduje na wszystkie przedmioty z rozbitej przyrody 18 godzin tygodniowo, ale w ciągu całych czterech lat!

Zapytaliśmy ministerstwo, czy o ich rozkładzie zdecyduje dyrektor szkoły. Justyna Sedlak z biura prasowego odpowiedziała: „Kwestie te zostaną szczegółowo omówione przez ekspertów pracujących nad podstawą programową kształcenia ogólnego”.

Zespoły te mają zakończyć prace do końca listopada. Wtedy dowiemy się już nie tylko tego, ile, ale także tego, czego dzieci będą się uczyć w nowej szkole.

Ramówki MEN, mniej nauczycieli

MEN ujawniło ramowe plany nauczania w szkole po reformie PiS. – Nie będzie więcej etatów dla nauczycieli – twierdzi Krystyna Szumilas. O pracę boją się głównie nauczyciele przedmiotów przyrodniczych.

– W najgorszej sytuacji są obecni uczniowie klas 5. i 6., którzy dotąd uczyli się zintegrowanych przedmiotów, m.in. przyrody, a w nowej 7. i 8. klasie zostanie to rozbite na cztery przedmioty (biologię, chemię, fizykę i geografię) – mówi Krystyna Szumilas, była minister edukacji. – Te dzieci miały pójść do trzyletnich gimnazjów. Czy to oznacza, że teraz w dwa lata będą się uczyć tego, co było zaplanowane na trzy?

Ale wątpliwości jest więcej. – To niepoważne traktowanie, nadal nic nie wiem o przyszłości – żali się chemik z jednego z warszawskich gimnazjów. A jego sytuacja i tak jest niezła, bo w dużych miastach łatwiej będzie nauczycielom uzyskać liczbę godzin do pełnego etatu. Na wsi sytuacja przedmiotowców będzie dramatyczna. Np. w małej szkole, gdzie jest jedna klasa w roczniku, fizyk będzie miał maksymalnie dwie godziny zajęć w tygodniu! Jeśli nie ma uprawnień do nauczania innego przedmiotu, nawet praca w kilku podstawówkach naraz nie da mu pełnego etatu!

Ogłoszone wczoraj ramówki to dokument, którego domagały się nauczycielskie związki zawodowe. To na ich podstawie można określić, dla kogo będzie praca w szkołach. A ZNP szacował dotąd, że wskutek likwidacji gimnazjów bez pracy może zostać co najmniej 37 tys. nauczycieli. Czy ramówki to potwierdzają?

Dyrektor gimnazjum na Lubelszczyźnie: – Nauczycieli nie uspokoją. Pracy nie będzie więcej. Uciekają zajęcia artystyczne, techniczne. Tylko nauczyciele języków i historii nie muszą się martwić.

Będzie więcej godzin dla doradców zawodowych, co ucieszy uczniów i ich rodziców. MEN przewidziało po dziesięć godzin w roku w klasie siódmej i ósmej, a także pierwszej i drugiej liceum. Problemem może być znalezienie wykwalifikowanych osób do prowadzenia tych zajęć. Dotąd doradców zatrudniało nawet nie co dziesiąte spośród ok. 7 tys. gimnazjów.

Zobacz też: Temat dnia „Gazety Wyborczej”: Włodzimierz Paszyński: Zmiany, które czekają nas w szkolnictwie będą jak tsunami

Zobacz także

zliceow

wyborcza.pl

Polowanie na Applebaum

Bartosz T. Wieliński, 23.09.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,75968,20728662,video.html?embed=0&autoplay=1
W atakowaniu publicystki Anne Applebaum „dobra zmiana” w Polsce stosuje metody zaczerpnięte z kremlowskiej propagandy.

Niemiecki dziennikarz Boris Reitschuster przestał kolekcjonować e-maile z bluzgami, jakie dostaje od wszelkiej maści trolli. Po pierwsze, przychodzi ich za dużo. Po drugie, jest to już nudne. Znanemu niemieckiemu specjaliście od Wschodu, który opisuje, jak Władimir Putin kontroluje kraj i co robi, by wpływać na Europę, zarzuca się, że jest amerykańskim agentem, który za pieniądze oczernia Rosję i dąży do jej destabilizacji.

Reitschustera atakuje też telewizja Russia Today, międzynarodowa tuba propagandowa Kremla, czasami włącza się też rosyjska telewizja państwowa. Chodzi o to, by go zastraszyć, zdezawuować i zmusić do milczenia. A także, by skłonić innych dziennikarzy i wydawców, by przemyśleli, czy warto pisać źle o Putinie.

Z Reitschusterem spotkałem się niedawno w Berlinie. Przypomniałem sobie o nim, gdy w Polsce znów zaczęła się nagonka na Anne Applebaum, publicystkę „Washington Post”, żonę Radosława Sikorskiego. Poszło o tekst, który ukazał się 19 września w „Washington Post”, zatytułowany „In Poland, a preview of what Trump could do to America” ( „Wyborcza” przedrukowała go w środę). Applebaum pisze, że na przykładzie Polski można pokazać, jak spiskowe teorie – w tym przypadku dotyczące katastrofy smoleńskiej – mogą pomóc w zdobyciu władzy, a po jej przejęciu – w zwalczaniu prawdy.

Do walki z Applebaum ruszyła prawdziwa armia: trolle w mediach społecznościowych (grożą jej np. ogoleniem głowy, wysyłają ją do Izraela), podporządkowane PiS media prywatne (osiem artykułów tylko w portalu wPolityce.pl) i telewizja publiczna (materiał w głównym wydaniu środowych „Wiadomości”). Ofensywę wsparł minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, który w Nowym Jorku mówił TVP Info, że Applebaum z powodu artykułu straciła właśnie pracę w ważnym think tanku. Była to kolejna wpadka szefa polskiej dyplomacji, bo – jak się zaraz okazało – Applebaum nikt nie zwolnił.

Podobieństw do sprawy Reitschustera jest sporo. Obydwoje specjalizują się w demaskowaniu rosyjskiej propagandy i w Moskwie są uosobieniem „wroga zewnętrznego”, który ma dostęp do wielu wpływowych osób i może przekonać ich do wrogich posunięć.

Różnica jest taka, że kremlowskie metody znalazły podatny grunt w Polsce. Ile razy już słyszeliśmy, że krytyka rządów PiS płynąca z USA to efekt intryg Applebaum i jej męża? Ile razy – że robi to z osobistych pobudek, by w imieniu męża zemścić się na PiS? Ile razy – że to szkalowanie Polski za pieniądze?

Jest też jeszcze jedna różnica między sytuacją Applebaum a Reitschustera. Niemiecki dziennikarz nie pracuje już dla tygodnika „Focus”, którego był korespondentem w Moskwie. Applebaum mimo wysiłków „dobrej zmianie” zwolnić się nie udało.

Zobacz także

polowanie

wyborcza.pl

 

Szydło: W przyszłym tygodniu zmiany w rządzie. Czas „złotych chłopców” się skończył

PAP, mk. 23.09.2016

Beata Szydło

Beata Szydło (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• Premier zapowiedziała zmiany personalne i systemowe w rządzie
• O szczegółach ma poinformować w przyszłym tygodniu
• Najlepiej Beata Szydło ocenia Elżbietę Rafalską i Henryka Kowalczyka

Premier Beata Szydło zapowiedziała, że dojdzie do zmian w rządzie, nie tylko personalnych, ale też systemowych. – O tym, jakie będą zmiany, powiem w przyszłym tygodniu – mówiła szefowa rządu w „Sygnałach Dnia” w PR1. Beata Szydło stwierdziła też w kontekście zmian w rządzie, że „czas tworzenia strategii i programów się skończył; teraz jest czas działania”.

Dowiedz się więcej:

Kogo najlepiej ocenia Beata Szydło?

Pytana o najlepszych swoich ministrów, premier wymieniła minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbietę Rafalską i szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryka Kowalczyka. – Zastanawiałam się, czy powinnam wymieniać tutaj nazwiska, ale wymienię, bo uważam, że są dwie osoby, które zasługują naprawdę na ogromny szacunek i pochwały i są wzorem tego, jak powinny funkcjonować ministerstwa i ministrowie – powiedziała Szydło.

Kto może zostać zdymisjonowany?

– Jesteśmy zgraną drużyną, aczkolwiek potrafimy wyciągać wnioski, jeśli jakieś decyzje są niefortunne albo nietrafione. Potrafimy rewidować nasze działania w przeciwieństwie do naszych poprzedników, którzy tkwili w błędzie  – mówił rzecznik rządu Rafał Bochenek. Dziennik „Fakt” poinformował natomiast, że ze stanowiskiem ministra finansów może pożegnać się Paweł Szałamacha. Powodem miałyby być m.in. stosunek szefa resortu do programu 500+. Na początku roku ministerstwo negatywnie zaopiniowało ten pomysł.

O jakich innych zmianach mówiła premier Beata Szydło?

– Będą potrzebne zmiany w spółkach Skarbu Państwa – powiedziała szefowa rządu. – Czas „złotych chłopców” – tak jak to było za czasów PO i PSL – się skończył – stwierdziła. Beata Szydło dodała, że „ministrowie nie są kadrowymi” i muszą pamiętać, że „ponoszą odpowiedzialność za funkcjonowanie swoich resortów”. Jak powiedziała premier, „wszyscy politycy Prawa i Sprawiedliwości, Zjednoczonej Prawicy, muszą pamiętać, że standardy będą obowiązywały i będziemy bardzo intensywnie dbać o to, żeby granice nie zostały przekraczane”.

Zobacz także: Premier Szydło przemawia w Sejmie. A po tych słowach opozycja głośno: ‚Misiewicze, Misiewicze’

szydlo

gazeta.pl

MAREK JUREK DZIEŃ ZACZĄŁ OD FAŁSZYWEGO ŚWIADECTWA W SPRAWIE ABORCJI

STANISŁAW SKARŻYŃSKI, 22 WRZEŚNIA 2016

Marek Jurek jest tak przekonany o konieczności ochrony życia od chwili poczęcia, że w „Sygnałach Dnia” nie cofnął się przed mówieniem nieprawdy i powtarzaniem nieistniejących danych statystycznych


Gdyby prawo traktowano serio, mały Wiktor by nie zginął w szpitalu na Madalińskiego. Zabić dziecko można tylko w warunkach tzw. nieodwracalnego uszkodzenia płodu.

Marek Jurek, „Sygnały Dnia” Program I Polskiego Radia – 22/09/2016

fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta


FAŁSZ. PIĘCIU LEKARZY ORZEKŁO, ŻE PŁÓD JEST NIEODWRACALNIE USZKODZONY.


Afera „Wiktora” – imię w cudzysłowie, ponieważ nadała je prawdopodobnie administracja szpitala – wybuchła wiosną tego roku, gdy działacze antyaborcyjni zaalarmowali opinię publiczną, że w warszawskich szpitalu im. Świętej Rodziny przy ul. Madalińskiego doszło do morderstwa.

„Godzinę krzyczało dziecko, konające na oczach lekarzy w Szpitalu Świętej Rodziny na Madalińskiego. Tam doszło do makabrycznej zbrodni” – pisał Tomasz Terlikowski. Według relacji przeciwników aborcji w szpitalu przeprowadzono nieudaną aborcję, w wyniku której urodziło się żywe dziecko. Lekarze mieli nie udzielić mu pomocy, więc umierało przez godzinę. „Obrońcy życia” mówili, że jego krzyków nie zapomną do końca życia.

Relacja „obrońców życia” okazała się luźno związana z prawdziwym przebiegiem zdarzeń. „Nie mam zastrzeżeń do pracy lekarzy. To dziecko nie mogło zostać uratowane” – stwierdziła krajowa konsultant ds. neonatologii po zbadaniu sprawy.

Płód – poza zespołem Downa – miał niewydolne nerki i wadę serca. Pięcioosobowe konsylium lekarskie, złożone z trzech ginekologów i dwóch neonatologów zgodnie orzekło, że wady rozwojowe są nieodwracalne, więc zgodnie z prawem stanowią podstawę  do przerwania ciąży na wniosek ciężarnej.

Również przebieg zabiegu został przez prawicę zrelacjonowany w sposób daleki od prawdy. Pacjentka zgłosiła się do szpitala w 23. tygodniu ciąży z kompletem badań prenatalnych. Po wywołanym farmakologicznie porodzie dziecko urodziło się z oznakami życia – zanikającym biciem serca i próbami oddychania. Zostało umyte, ubrane i odłożone do respiratora. Zmarło po 22 minutach. Nie istniała ani szansa na to, by dziecko przeżyło, ani żaden sposób, by zmniejszyć jego cierpienie.

Lekarze zgodnie mówią też, że urodzone w 23. tygodniu ciąży dziecko nie mogło krzyczeć, ponieważ wyklucza to stan rozwoju płuc na tym etapie rozwoju.


Rzymkowski
Przeczytaj też:

„ABORCJĘ DALI POLSCE SOWIECI I NAZIŚCI”. WPADKA POSŁA RZYMKOWSKIEGO

MAGDALENA CHRZCZONOWICZ  19 WRZEŚNIA 2016


Przyczyny legalnych aborcji

Marek Jurek w „Sygnałach dnia” wypowiedział się o przyczynach aborcji. Jego zdaniem osiem na dziesięć zabiegów legalnego przerwania ciąży spowodowana jest diagnozą trisomii 21, czyli zespołu Downa. Później w programie III Polskiego Radia powtórzył to Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji.


80 procent dzieci, które się zabija w wyniku tzw. wyjątku eugenicznego to dzieci z zespołem Downa.

Marek Jurek, „Sygnały Dnia”, Program I Polskiego Radia – 22/09/2016

fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta


NIE WIADOMO, SKĄD MARSZAŁEK WZIĄŁ TE DANE. NIE MA TAKICH STATYSTYK.


Skąd politycy PiS wzięli te dane – nie wiadomo. W corocznym sprawozdaniu Rady Ministrów rozróżnione są trzy przyczyny przeprowadzania legalnych zabiegów przerywania ciąży: z powodu zagrożenia życia lub zdrowia matki, w wyniku badań prenatalnych i w wyniku czynu zabronionego. Liczba rozpoznań trisomii oraz innych uszkodzeń płodu nie jest ujęta w statystykach.

Wiadomo tylko, że 2014 roku – to ostatnie dostępne dane – przeprowadzono w Polsce 971 legalnych zabiegów aborcji. Aż 94 procent z nich to zabiegi będące wynikiem ujawnienia w badaniach prenatalnych przesłanek medycznych do zakończenia ciąży. W 48 przypadkach przyczyną było zagrożenie zdrowia lub życia matki, a w zaledwie dwóch – ciąża będąca wynikiem czynu zabronionego.

Lekarze natomiast nie mają wątpliwości, że zespół Downa jest wskazaniem do przerwania ciąży. „Zespół Downa jest ciężką, nieodwracalną, nie poddającą się leczeniu wadą płodu, wadą genetyczną. Zgodnie z ustawą podlega możliwości zakończenia ciąży. Nie powinno to budzić wątpliwości i nie ma ich nikt na całym świecie” – mówi prof. Krzysztof Sodowski, ordynator oddziału klinicznego położnictwa i ginekologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.

mateusz-kijowski

OKO.press