KOD, 28.09.2016

 

Klasztor na utrzymaniu zbrojeniówki

klasztor

Związki PiS z Kościołem katolickim są oczywiste. Obecnie jest to związek tronu i ołtarza. W czasie kampanii wyborczych ambona była trybuną polityczną PiS, dzisiaj kler korzysta na wzajemności i podłączony został do kasy państwowej, jak samochód do dystrybutora paliwa.

Najbieglejszy w te klocki jest o. Tadeusz Rydzyk. Nie wszystko jednak przecieka do opinii publicznej. Wydawałoby się, że dziwny jest związek ministerstwa obrony narodowej i ministerialnych agend z Kościołem, ale po namyśle przestaje być dziwnym. Kiedy media publiczne nie były jeszcze narodowymi, za media narodowe robiły media Rydzyka i w nich przesiadywał Antoni Macierewicz. Co się Macierewicz napluł na poprzedni rząd, wie tylko jego szczęka i prowadzący programy ojcowie redemptoryści. Dzisiaj Macierewicz też się odpłaca, choćby tym, że przewiezie pomnik Chrystusa do Poznania w asyście wojska, bo mogliby na niego napaść zbójcy ateiści.

Zastanawiam się, dlaczego Macierewicz jeszcze nie wpadł na pomysł, aby na mszach czytany był apel smoleński. Jeżeli tym artykulikiem zainspiruję ministra obrony, to chciałbym, aby copyright należał do mnie, acz nie będę upominać się o tantiemy.

Zupełnym dla mnie zaskoczeniem jest bogactwo Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Czyżby handel uzbrojeniem i karabinami tak dobrze szedł, iż na utrzymaniu tego konglomeratu był Bartłomiej Misiewicz (zrezygnować musiał, bo nie chciał się uczyć), a doradzał inny misiu, syn europosła PiS Ryszarda Czarneckiego, młodzieniec w wieku Misiewicza i też błyskotliwy, jak on. PGZ tak przelewa się szmal, że będzie sponsorować Klasztor Ojców Oblatów na Świętym Krzyżu. A oblaci to zakon misyjny, którego członkowie rozjeżdżają się po świecie i nawracają niewiernych, barbarzyńców, tudzież pogan i ateistów na świętą wiarę katolicką. Tych Misiewiczów w habitach będzie finansować zbrojeniówka podległa Macierewiczowi.

Czyżby minister nie zadowalał się Obroną Terytorialną Kraju i liczył na wsparcie hufców niebieskich z archaniołem Michałem na czele, wywijającym mieczem świetlnym jak Jedi Luke Skywalker. To też może być pomysł na nasz handel bronią, a może nawet do użycia w wojnie hybrydowej z Putinem. Już to widzę, jak nasze Szwejki wywijają mieczami świetlnymi, a Ruskie barykadują się na Kremlu. Macierewiczowi może się udać to, co nie wyszło Napoleonowi Bonaparte. Od tych mieczy wziąłbym prowizję. Och!

Źródło: 
http://koduj24.pl/klasztor-na-utrzymaniu-zbrojeniowki/

I po rekonstrukcji… Z rządu wylatuje Paweł Szałamacha, Mateusza Morawieckiego uczyniono „superministrem”

Beata Szydło dokonała zmian w rządzie PiS
Beata Szydło dokonała zmian w rządzie PiS Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– Realizujemy zmiany w administracji, które zapowiadaliśmy. Obejmuje to również rząd – oznajmiła premier Beata Szydło na wtorkowej konferencji prasowej w sprawie rekonstrukcji rządu. – To jest ten moment, w którym zmianie musi ulec struktura Rady Ministrów, by skutecznie wprowadzać Plan Odpowiedzialnego Rozwoju – dodała. I poinformowała, że z rządem żegna się minister finansów Paweł Szałamacha, a jego obowiązku przejmuje wicepremier Mateusz Morawiecki.

Morawiecki bierze wszystko
Od dziś Morawiecki staje się więc „superministrem”, któremu de facto podlegać będą wszystkie sprawy dotyczące polskiej gospodarki. Będzie on zarazem szefem Ministerstwa Rozwoju, jak i Ministerstwa Finansów, które nie ulegają połączeniu. Mateusz Morawiecki staje na czele powołanego właśnie Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, którego zadaniem ma być wprowadzenie Planu Odpowiedzialnego Rozwoju.

Nowe zadania ma mieć tymczasem Paweł Szałamacha. – W najbliższym czasie przejdzie do innych bardzo odpowiedzialnych działań – stwierdziła premier Beata Szydło. Szefowa rządu nie chciała jednak zdradzić, gdzie zamierza skierować odwołanego przed chwilą ministra finansów.

Jak pisaliśmy w naTemat, Paweł Szałamacha od dłuższego czasu był murowanym kandydatem do dymisji. O wymianie Szałamachy mogła przesądzić porażka w sprawie podatku handlowego. Komisja Europejska go zakwestionowała, więc co najmniej do końca tego roku nie będzie pobierany.

Rekonstrukcja pełnomocników
Ta „rekonstrukcja” objęła też kilka mniej medialnych stanowisk. Wojciech Kaczmarczyk został odwołany ze stanowiska pełnomocnika rządu ds. równego traktowania. Zastąpi go wieloletni bliski przyjaciel prezesa Jarosława Kaczyńskiego, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Adam Lipiński.

Zlikwidowano też stanowisko pełnomocnika rządu ds. organizacji Światowych Dni Młodzieży, które zajmował Paweł Majewski. Został on skierowany do pracy w Ministerstwie Cyfryzacji.

Nietykalni
Wbrew społecznym oczekiwaniom, z rządem nie rozstali się najgorzej oceniani ministrowie, tacy jak szef MON Antoni Macierewicz, minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, czy kierująca MEN Anna Zalewska.

ipo

naTemat.pl

Mają zajmować się obronnością, a będą finansować klasztor. Polska Grupa Zbrojeniowa wesprze ojców oblatów

W maju w sanktuarium na Świętym Krzyżu gościli posłowie PiS, w tym minister Jan Szyszko. Teraz zwiedzali szefowie firmy odpowiedzialnej za obronność Polski. Podjęli decyzję o wsparciu finansowym klasztoru.
W maju w sanktuarium na Świętym Krzyżu gościli posłowie PiS, w tym minister Jan Szyszko. Teraz zwiedzali szefowie firmy odpowiedzialnej za obronność Polski. Podjęli decyzję o wsparciu finansowym klasztoru. Fot. Michał Walczak/Agencja Gazeta

Czy Polska Grupa Zbrojeniowa chce zapewnić parasol ochronny na krajem u samej „góry”? Zarząd grupy odpowiedzialnej za obronność kraju postanowił otoczyć opieką finansową klasztor na Świętym Krzyżu.

Niedawno prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Arkadiusz Siwko wraz z jej wiceprezesem Maciejem Lew Mirskim zwiedzali klasztor na Łysej Górze. Było to przy okazji XXIV Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach. Na wystawie zbrojeniówki gościł szef MON-u Antoni Macierewicz, który znany jest również ze wspierania inicjatyw „boskich”, jak chociażby w Poznaniu, przy okazji poświecenia figury Chrystusa.

 

Tym razem szefowie PZG pochwalili się na stronie internetowej Grupy, że postanowili przywrócić dawny blask sanktuarium ojców oblatów w Świętym Krzyżu. Dodają, że to świętokrzyskie sanktuarium miało wielki wpływ na naszą historię. Lubią je też posłowie PiS, którzy w maju gościli w Świętym Krzyżu.

Trudno podejrzewać, aby na decyzję zarządu PZG wpłynęła prawa ręka Antoniego Macierewicza, czyli Bartłomiej Misiewicz. Był tam krótko. Po ujawnieniu informacji, że zasiada w jej władzach zrezygnował ze stanowiska i nie pobiera wynagrodzenia.

Celem PZG, jak czytamy na jego stronie jest: – Przeprowadzenie konsolidacji polskiego przemysłu obronnego z udziałem sektora publicznego i prywatnego oraz realizacja strategii, która skoordynuje działania biznesowe przejętych firm, zagwarantuje im szybki rozwój, unowocześni je i zwiększy ich konkurencyjność na międzynarodowym rynku zbrojeniowym.

Jak widać nie tylko.

źródło: pgzsa.pl

naTemat.pl

 

POLSKA GRUPA ZBROJENIOWA ZACZĘŁA FINANSOWAĆ KLASZTOR!

28 września 2016

f690a3 main

Zarząd PZG (Polskiej Grupy Zbrojeniowej) zdecydował się wspomagać finansowo Klasztor Ojców Oblatów na Świętym Krzyżu!

apgz

W okresie panowania dynastii Jagiellonów Święty Krzyż był najważniejszym sanktuarium w Polsce. Nim doszło do rozbiorów Rzeczypospolitej, do tego pięknego miejsca pielgrzymowali królowie polscy. Jestem zaszczycony, że mogliśmy odwiedzić to słynne na świecie sanktuarium i bardzo dziękuję Superiorowi Klasztoru Ojcu Zygfrydowi Wiecha za staropolską gościnę. By sanktuarium w pełni odzyskało swój dawny blask Zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej podjął decyzję o wsparciu finansowym dla tego ważnego dla naszej historii i Polski miejsca. Już niebawem wspólnie z Zarządem MESKO S.A. rozpoczniemy stosowne działania w tym zakresie – mówi Arkadiusz Siwko (Prezes Zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej).

 

polityczek.pl

Poprzeczka autokompromitacji

Marcin Kącki, 28.09.2016

„Przyczyną tragedii Żydów było ich frajerstwo, bo ci frajerzy odrzucili mistrza i nauczyciela”; „trzeba być czujnym, bo nacjonaliści też będą otumaniani żydowską biernością”; „zero tolerancji dla żydowskiego tchórzostwa”. Ksiądz Jacek Międlar wygłasza kazanie podczas mszy w… (MARCIN ONUFRYJUK)

Pół roku temu opisaliśmy dzień, w którym nacjonaliści z ONR wzięli katedrę białostocką i ulice tego miasta, a rektor białostockiej uczelni nakazał zagranicznym studentom pozostanie dla bezpieczeństwa w akademiku.

Za przyzwoleniem proboszcza ONR-owcy machali w katedrze falangami (symbol polskiego faszyzmu okresu międzywojennego) i poszli w miasto, krzycząc: „A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści!”. Pobudził ich kazaniem Jacek Międlar, młody ksiądz, który co rusz wypływa na powierzchnię faszystowskiego szamba. W Białymstoku wypłynął zza ołtarza, mówiąc: „Przyczyną tragedii Żydów było ich frajerstwo, bo ci frajerzy odrzucili mistrza i nauczyciela”; „trzeba być czujnym, bo nacjonaliści też będą otumaniani żydowską biernością”; „zero tolerancji dla żydowskiego tchórzostwa”.

Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita i posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej poskarżyli się prokuraturze białostockiej, że kazanie Międlara to co najmniej mowa nienawiści.

Białostocka prokuratura już trzy lata temu wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę autokompromitacji, gdy uznała, że swastyka to „hinduski symbol szczęścia”. Tym razem próbuje dzielnie do własnego rekordu doskoczyć. Hasła Międlara uznała za część „treści historycznych i Biblii”, bo ksiądz „wskazywał negatywne przykłady zachowania przedstawicieli społeczności żydowskiej z czasów niewoli egipskiej”. Odniósł je co prawda do czasów współczesnych, ale – jak pisze prokuratura białostocka – „bez piętnowania konkretnych narodowości oraz wywodząc na tej podstawie wzory postępowania”. To też dezaprobata – dodaje prokuratura – a „nie każde wyrażanie dezaprobaty jest wzywaniem do nienawiści”.

P. Międlar dziękuje biblistom z białostockiej prokuratury za wsparcie w śledztwie o nawoływanie do nienawiści. Dziękuje po rzymsku

Z tego logicznego zawijasa najbardziej ucieszył się ksiądz Międlar. Na Twitter wrzucił przedwojenne zdjęcie hajlującej grupy i napisał: „Białostockie postępowanie umorzone! Zero tolerancji dla » żydowskiego tchórzostwa «! Salut!”.

Zobacz także

prokuratura

wyborcza.pl

Medycy negocjują z ministrem. Grożą strajkiem

Anita Karwowska, 28.09.2016

Minister zdrowia podczas sobotniego spotkania z protestującymi w Warszawie pracownikami służby zdrowia

Minister zdrowia podczas sobotniego spotkania z protestującymi w Warszawie pracownikami służby zdrowia (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta)

Po nieudanym spotkaniu z Porozumieniem Zawodów Medycznych minister zdrowia Konstanty Radziwiłł próbuje podzielić związkowców, którzy wspólnie negocjują z nim podwyżki.

– Minister potraktował nas jak dzieci. Jakbyśmy urwali się z choinki, nie znali się na ochronie zdrowia i negocjacjach – mówi o wczorajszym, trwającym ponad dwie godziny spotkaniu z Konstantym Radziwiłłem Jarosław Biliński, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.

Lekarz wchodzi w skład Porozumienia Zawodów Medycznych, czyli koalicji dziewięciu związków zawodowych reprezentujących ok. 600 tys. pracowników, m.in. lekarzy (w tym rezydentów), ratowników medycznych, diagnostów, pielęgniarek i techników medycznych. Związkowcy wspólnie zabiegają o zwiększenie nakładów na opiekę zdrowotną z 4,38 proc. do 6,8 proc. oraz o wzrost wynagrodzeń. Przed spotkaniem przewertowali archiwalne wywiady, felietony i publiczne wystąpienia obecnego ministra z czasów, gdy PiS był w opozycji. Do Centrum Terapii „Dialog”, gdzie minister zaprosił ich na rozmowy, przynieśli m.in. jego wypowiedź sprzed kilku lat, w której mówił, że bez szybkiego zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB system padnie. – Pytaliśmy, czy od tego czasu zmienił zdanie – mówi Biliński.

Dotychczasowa propozycja rządu zakładała symboliczne podwyżki rozłożone na lata. Medycy mają swój obywatelski projekt. Proponują m.in. 6 tys. zł dla pielęgniarek, ratowników i techników medycznych (dziś to 2-3 tys. zł brutto), 8 tys. zł dla lekarzy rezydentów (dziś średnio 3170 zł brutto) i 12 tys. zł dla specjalistów (obecnie średnio 6-7 tys. zł).

Na spotkaniu zadeklarowali, że są gotowi przystać na rozłożenie podwyżek na trzy lata. – To kwoty nie- realne. Tak jak nierealny jest nagły wzrost nakładów na leczenie – mówił po spotkaniu Konstanty Radziwiłł. Podtrzymał deklarację sprzed kilku miesięcy o corocznym wzroście nakładów na zdrowie o 0,2 proc. PKB od 2018 do 2025 r. – W pierwszym roku to 8 mld zł – wyliczał. I krytykował lekarzy, że zdominowali podczas rozmów inne zawody. – A jest tyle tematów do omówienia z ratownikami, z diagnostami, z dietetykami – wyliczał. Miał sugerować innym związkowcom, by rozmawiali z resortem bez lekarzy. – To starania na nic. Walczymy razem – mówi Biliński.

Medycy wezmą teraz udział w konsultacjach społecznych nowej wersji ustawy o płacy minimalnej. Wyślą też do resortu swój projekt. Chcą się spotkać z premier Beatą Szydło i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.

Dziś o rządowej propozycji podwyżek dla służby zdrowia rozmawiać będzie Rada Dialogu Społecznego. Porozumienie Zawodów Medycznych nie wyklucza strajku. – Nastroje w naszym środowisku są już tak złe, że może to być jedyne wyjście – twierdzi Biliński.

Zobacz także

medycy

wyborcza.pl

 

ctbtsj7weaap8un

Kurski: Abonament nie jest dla TVP przywilejem. Polacy jakoś płacą po 50 zł pakiety stacji komercyjnych…

opr. dżek, 28.09.2016

Jacek Kurski, prezes TVP

Jacek Kurski, prezes TVP (KUBA ATYS)

To, że zapłacimy abonament radiowo-telewizyjny wydaje się bardziej niż pewne. Zdaniem Jacka Kurskiego nie ma się co oburzać na 10 zł dla mediów publicznych, skoro wielu Polaków płaci o wiele więcej za pakiety telewizji komercyjnych.

– Konieczne jest wprowadzenie opłaty abonamentowej – mówi w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”Jacek Kurski. – Obecnie Telewizja Polska jest upośledzona w stosunku do telewizji komercyjnych. Nie dajmy sobie wmówić, że opłata abonamentowa jest dla TVP przywilejem. Ma ona wynosić 10-12 zł miesięcznie, a tymczasem ok. 10 mln Polaków korzysta z usług Cyfrowego Polastu i nc+ płacąc średnio 50 zł komercyjnego abonamentu miesięcznie – mówi Jacek Kurski w wywiadzie dla „GP”.

Wczoraj pojawiły się doniesienia, że forsowany przez długi czas pomysł na powszechną opłatę audiowizualną upadł, a wszyscy właściciele telewizora lub radia mają płacić nowy abonament.

TVP naprawdę polska

Prezes Kurski roztacza wizję „swojej” telewizji. Jeśli wygra konkurs na prezesa TVP spodziewać możemy się stacji, która „reprezentuje polski punkt widzenia i łączy Polaków wobec narodowych celów. Ma to być telewizja z „pluralistyczną informacją” i „uczciwą debatą”.

Jeszcze więcej konkretów? Kurskiemu marzy się polska wersja „Wspaniałego stulecia”(superprodukcja z Turcji o czasach panowania sułtana – red.) oraz – i to nowość – „infotainment” w „Teleexpressie” – „Co się dzieje” ma ruszyć od stycznia 2017 i zawierać lifestyleowy komentarz do bieżących wydarzeń.

Oglądalność? Jest super

„Wiadomości” – sztandarowy program informacyjny TVP – zaliczyły serię spektakularnych spadków oglądalności, choć ostatnio wróciły na pozycję lidera.

Prezes Kurski wdał się w kuriozalny spór z ośrodkiem badawczym. Teraz wyjaśnia, że Nielsen badania przeprowadza w dużych miastach, więc badania nie oddają do końca prawdy. A prawda jest taka, że – jak mówi prezes Kurski – „Wiadomości” miażdżąco wygrywają z „Faktami”.

Zobacz także

kurski

tok FM

Baczyński: Plan Morawieckiego to tylko kolejne dzieło polskiej literatury romantycznej

jsx, 28.09.2016

Jerzy Baczyński

Jerzy Baczyński (MICHAŁ MUTOR/AG)

PiS albo wywróci się „na własnych sznurowadłach”, albo będzie rządził przez lata – uważa Jerzy Baczyński. Gospodarka ucierpi, dla ludzi „urządzi się igrzyska polityczne w szukaniu zdrajców i sabotażystów, a potem jak ktoś podniesie głowę, to w nią dostanie; być może rękami narodowców” – pisze w „Polityce”.

 

Jak długo potrwają rządy PiS? „Są wśród aktywu niepisowskiego dwie wyraźne opcje” – pisze w nowej „Polityce” jej naczelny Jerzy Baczyński. Jedna jest taka, że „wywrócą się na własnych sznurowadłach”.

„Plan Morawieckiego, nawet jeśli jest tam wiele dobrych chęci, to tylko kolejne dzieło polskiej literatury romantycznej. PiS destabilizuje właściwie wszystkie systemy państwa, wprowadza chaos, niepewność, których gospodarka nie cierpi” – uważa Baczyński.

„Jak ktoś podniesie głowę, to w nią dostanie”

Druga opcja? „PiS będzie rządził przez lata. Zagarną na ‚rympał’ wszystkie możliwe stanowiska i wprowadzą system nomenklaturowo-oligarchiczny jak na Węgrzech. Nie zrobisz w kraju żadnego interesu ani kariery, jeśli nie dogadasz się z partią” – pisze publicysta.

„Gospodarka będzie trzeszczeć” – przewiduje Baczyński. Jego zdaniem ludzie tego nie zauważą, „uśpieni rozrzucaniem pieniędzy na koszt przyszłych pokoleń”. „A jeśli będą narzekać, najpierw urządzi się dla nich igrzyska polityczne w szukaniu zdrajców i sabotażystów, a potem jak ktoś podniesie głowę, to w nią dostanie; być może rękami narodowców” – zaznacza Baczyński.

Cały tekst w nowym numerze „Polityki”.

TOK FM

 

ŚRODA, 28 WRZEŚNIA 2016, 07:57

Błaszczak: KOD to Komitet Obrony Dotychczasowości. Jest niebezpieczeństwo, że 11 listopada sięgną po prowokacje

Jak mówił Mariusz Błaszczak w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24:

„Możecie spokojnie demonstrować, niezależnie od poglądów. Policja będzie strzegła swobód obywatelskich. Tego, żeby każdy mógł wyrażać swoje poglądy. Problem na czym innym polega – na konfrontacji ze strony środowisk KOD-u, czyli Komitetu Obrony Dotychczasowości, która widać, że stracili paliwo. Na te manifestacje przychodzi coraz mniej ludzi i te ich odezwy, jakie ostatnio można było przeczytać w internecie czy na portach społecznościowych, one nawiązują do konfrontacji. Na tym polega zagrożenie, że może dojść do rozróby”

Oni już próbowali, w Gdańsku, podczas pogrzebu Inki i Zagończyka. Już próbowali wywołać awanturę. Proszę poczytać wpisy Hołdysa na Twitterze. To wszystko zmierza do draki. Przeczytałem, że w KOD są problemy z demokracją, bo w czterech województwach unieważniono czy zawieszono wybory – dodał szef MSWiA.

Jak stwierdził dalej: – Prowokacja w Gdańsku pokazuje pewien mechanizm. Pokazuje to, że coraz mniej ludzi przychodzi na manifestacje, więc jest niebezpieczeństwo, że sięgną po prowokacje 11 listopada, że będą dążyli do konfrontacji.

300polityka.pl

 

Lewicowy prezydent Częstochowy pisze:

ctbhvboxgaezrrh

Tzw rzetelne i bezstronne „badanie katastrofy” – ciąg dalszy farsy Macierewicza

cta6qe2xgaea-mb

Blady strach. Felieton Andermana z cyklu: A poza tym

Janusz Anderman, 28.09.2016

Jarosław Kaczyński, Joachim Brudziński

Jarosław Kaczyński, Joachim Brudziński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Należy ze zdumieniem odnotować, że historyczna decyzja rady politycznej PiS (w skrócie: decyzja prezesa) o wyborze na wiceprezesa partii Joachima Brudzińskiego w zasadzie przeszła w świecie bez echa. To niepojęte.

Wybór Brudzińskiego zaskakuje, bo jego ostatnie nieodpowiedzialne wyczyny mogły się skończyć niewyobrażalną tragedią. Jak czytamy na portalu „Faktu”, Brudziński „dostąpił zaszczytu spędzenia części wakacji z Kaczyńskim. To była prawdziwie męska przygoda! Prezes i jego pretorianin pływali łódką i łowili ryby. Na otwartej wodzie miała jednak miejsce także mrożąca krew w żyłach sytuacja”.

Oddajmy głos samemu autorowi fatalnego pomysłu, by podstępnie zwabić na łódkę prezesa, który opowiada tygodnikowi „wSieci” o szczegółach. Gdy wypłynęli na Zalew Szczeciński, rozpętało się piekło. „Mój serdeczny przyjaciel Przemysław klął jak szewc, że narażam lidera PiS (…).

Z dalszej niefrasobliwej paplaniny Brudzińskiego wynika, że nie ma on, tak jak prezes, żadnego pojęcia o sterowaniu w sytuacji, gdy bałwany z furią napierają. „Okazuje się, że w tym dramatycznym momencie sam prezes PiS usiadł za sterem i zamiast płynąć bokiem do fali, poszedł na zwarcie. Poszliśmy dziobem na falę, a potem wyszła tęcza”. Pomińmy raczej niewczesny wtręt na temat tęczy. Ale jak to możliwe, by wiceprezesem PiS został ktoś, kto – w przeciwieństwie do arcysternika – nie wie, że gdy szaleją żywioły, w żadnym razie nie wolno się do nich ustawiać burtą, czyli słabizną, lecz dziobem? Przecież gdyby prezes w ostatniej chwili nie odepchnął Brudzińskiego i nie pochwycił mocarną dłonią steru, skończyłby jak bohater pieśni Macieja Zembatego: „Na dnie płetwonurek/ Co ma długą rurę/ Ładnie szura, ładnie/ długą rurą po dnie”. Po prostu groza.

Od tych strasznych chwil minęło trochę czasu i być może prezes już się otrząsnął z traumy. Ale nowy wiceprezes nie przewidział jednak, po jak kruchym ślizga się lodzie, i boryka się teraz z innym problemem: kilkakrotnie był pytany, czy już czuje się delfinem, a więc następcą prezesa. Takie pytania wpędzają go w zrozumiałą panikę. Tym bardziej że były poseł PiS Girzyński w programie „WP rozmowa” wypowiedział nad wyraz złowieszcze słowa: „Delfiny najczęściej źle kończą, i to nie tylko w PiS. W żadnej partii generalnie nikt nie lubi, jak ktoś się za jego plecami czai”. Mimo to Brudziński instynktownie reaguje tak, jak reagować trzeba. W rozmowie z „Newsweekiem” błaga więc, by go nie nazywać delfinem, i jednocześnie udaje, że słowo „delfin” nie kojarzy mu się ani z następcą tronu, ani nawet z ssakiem, lecz z ościstą rybą. „Jednego polityka (…) już kiedyś obwołano delfinem i co? Skończył jak leszcz”. I żeby prezes nie miał wątpliwości, na wszelki wypadek złożył uroczystą przysięgę i hołd zarazem: „Daję słowo honoru, że do niczego nie aspiruję i nigdzie się nie wybieram. (.) Przywództwo może sprawować tylko ktoś, kto ma charyzmę, a tu sprawa jest jasna: Jarosław Kaczyński ją ma, a Joachim Brudziński nie”.

Tylko czy są to słowa szczere? Czy nie nastąpił zawrót głowy od sukcesów, skoro już na początku drogi Brudziński z dostojeństwem mówi o samym sobie „Brudziński”?

Miejmy nadzieję, że nie, bo na razie Brudziński przytomnie potakuje. Gdy prezes uczula, że wokół PiS kręcą się różne cwaniaczki i – stosując terminologię rybacką – zauważa „brudne sieci” zarzucane wokół partii, Brudziński natychmiast czujnie podchwytuje: „Dziś wielu poubierało, przepraszam za słowo, gacie z napisem » Prawo i Sprawiedliwość «”. Święta racja, z tym że po polsku nie mówi się: „ubrać gacie”. Bardziej poprawnie byłoby, gdyby Brudziński użył słów: „ubrać swetr”.

Zobacz także

wybor

wyborcza.pl

Macierewicz omija prawo. Podkomisja smoleńska stała się komisją

Agnieszka Kublik, 28.09.2016

15 września, konferencja podkomisji smoleńskiej. Na zdjęciu jej przewodniczący Wacław Berczyński i minister Antoni Macierewicz

15 września, konferencja podkomisji smoleńskiej. Na zdjęciu jej przewodniczący Wacław Berczyński i minister Antoni Macierewicz (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Szef MON Antoni Macierewicz po cichu zlikwidował podkomisję smoleńską. Jej członków uczynił pełnoprawnymi członkami nowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. To ominięcie prawa lotniczego.

O decyzji Macierewicza z 31 sierpnia dowiedzieliśmy się dopiero wczoraj, bo MON na swojej stronie internetowej o tym nie informował. Decyzja szefa MON ma numer 273 i dotyczy powołania nowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (nie mylić z Państwową Komisją Badania Wypadków Lotniczych przy Ministerstwie Transportu, na której czele do zeszłego piątku stał Maciej Lasek). Macierewicz przywołuje art. 140 prawa lotniczego, który mówi, że KBWLLP co roku powołuje szef MON w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych.

I tak też zrobił Macierewicz, ale na liście członków nowej KBWLLP widnieją nazwiska członków podkomisji Wacława Berczyńskiego. Tą jedną decyzją Macierewicz zlikwidował podkomisję smoleńską, a jej członków uczynił członkami nowej KBWLLP.

Żeby zrozumieć, o co chodzi, trzeba przypomnieć, że Macierewicz powołał podkomisję, by obejść prawo. Bo według prawa lotniczego w skład Komisji Badającej Wypadki Lotnicze powinni wchodzić „specjaliści z zakresu: szkolenia lotniczego, techniki lotniczej, nawigacji, ruchu lotniczego, ratownictwa lotniczego, meteorologii, łączności, prawa lotniczego oraz medycyny”. Ustawa precyzuje nawet, że „za specjalistów w danym zakresie uważa się osoby posiadające odpowiednie wykształcenie wyższe oraz udokumentowaną minimum pięcioletnią praktykę w danej dziedzinie, a w przypadku lekarzy – udokumentowaną specjalizację”. Macierewicz miał kłopoty ze skompletowaniem nowej komisji, która potwierdziłaby zamach. Eksperci lotniczy – cywile i wojskowi – odmawiali. Więc wymyślił utworzenie w ramach KBWLLP podkomisji.

Członkowie podkomisji Berczyńskiego wymienionych warunków nie spełniali. Utworzenie podkomisji pozwoliło ich powołać w skład KBWLLP. Podkomisja miała tu status ciała niezależnego od szefa komisji, nie mógł on ingerować w przebieg jej prac. Była zależna tylko od Macierewicza, to on wybierał jej skład.

Teraz jej członkowie też są zależni od Macierewicza, ale zmiana ich statusu ma poważne konsekwencje. Bo podkomisja nie miała żadnego prawnego statusu, nie mogła unieważnić ustaleń rządowej komisji Jerzego Millera. Teraz będzie mogła.

W skład nowej komisji Macierewicz powołał wszystkich członków podkomisji, w tym m.in. Berczyńskiego, prof. Wiesława Biniendę, prof. Jana Obrębskiego, dr. Grzegorza Szuladzińskiego, prof. Piotra Witakowskiego, Kazimierza Nowaczyka i Marcina Gugulskiego. A także Glenna Arthura Jorgensena, który był ekspertem, a nie członkiem podkomisji.

Wszyscy oni publicznie twierdzili, że 10 kwietnia 2010 r. prezydencki tupolew jeszcze nad ziemią został rozerwany w wyniku wybuchów.

W sumie na ponad 50 członków nowej KBWLLP jest tylko trzech żołnierzy, którzy zasiadali w starej komisji.

Zobacz także

macierewicz

wyborcza.pl

Prestiżowa nagroda dla KOD od europarlamentu. Uzasadnienie może napawać dumą protestujących

TS, PAP; 28.09.2016

Mateusz Kijowski

Mateusz Kijowski (JACEK MARCZEWSKI)

• Za „nieustępliwe dążenie do kształtowania postaw demokratycznych”
• To uzasadnienie wręczenia Nagrody Obywatelskiej PE dla KOD
• Mateuszowi Kijowskiemu nagrodę wręczyła posłanka do PE Róża Thun

 

Komitet Obrony Demokracji został wyróżniony przez Parlament Europejski Nagrodą Obywatelską. Mateusz Kijowski odebrał ją z rąk europosłanki Róży Thun. To właśnie Thun nominowała KOD do nagrody, uzasadniając jej przyznanie mówiła, że Komitet „skupia rzesze obywateli wokół wspólnych wartości europejskich”. – Zaledwie w 5 miesięcy stał się rozpoznawalny w Polsce oraz w innych państwach członkowskich przez swoje nieustępliwe dążenie do kształtowania postaw demokratycznych. Jest to największy ruch obywatelski, od kiedy Polska odzyskała niepodległość w 1989 r. – mówiła.

Dowiedz się więcej

Jak nominację do Nagrody Obywatelskiej dla KOD uzasadniała Róża Thun?

Thun argumentowała, że KOD „w pokojowy, otwarty i niedyskryminujący sposób jednoczy ludzi w Polsce i w innych miastach Europy”. – Jest to niespotykana wcześniej na tak masową skalę organizacja, która krzewi przywiązanie do wartości, symboli i instytucji europejskich – podkreśliła. Jednocześnie Thun oceniła, że w Polsce nastały „trudne czasy”. Kijowski odbierając nagrodę podkreślał, że KOD „walczy o najważniejsze wartości”. – O to, co najdroższego możemy mieć jako naród, jako społeczeństwo. Walczymy o to z uśmiechem dlatego, że jesteśmy razem i że jest nas tak wielu, i dlatego, że to nam daje nadzieję. Nadzieję na to, że zwycięstwo przyjdzie niedługo – mówił.

Kto może zostać laureatem Nagrody Obywatelskiej PE?

Uhonorowani mogą zostać „obywatele, grupy, stowarzyszenia oraz organizacje”, a każdy deputowany PE ma prawo do nominowania jednego kandydata. Nagrodę przyznaje się za: promowanie lepszego wzajemnego zrozumienia i ściślejszej integracji między obywatelami a państwami członkowskimi; ułatwianie transgranicznej lub ponadnarodowej współpracy w ramach UE; codzienną aktywność dającą konkretny wyraz wartościom wynikających z Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej.

Zobacz też WIDEO: Kijowski o frekwencji na marszach KOD: Na jednego prawdziwego Polaka przypada pięciu „gorszego sortu”

kodznagroda

gazeta.pl