Joanna Scheuring-Wielgus, 27.01.2017

 

 

 

Demolowanie wielkości Polaków przez Sralina i jego sralinków

Długo czekaliśmy na taką władzę, jak PiS, której zdolności destrukcyjne w pełni do tej pory nie zdążyliśmy poznać. Doceniam zdemolowanie Trybunału Konstytucyjnego, mediów publicznych, kolejne przymiarki – do sądownictwa, samorządów i ordynacji wyborczej.

Doceniam. Na ich miejsce nic nie powstanie, zapewniam. Bo niczym jest nieautentyczność, bezprawie, marnotrawstwo. Będzie doskwierać, będziemy płacić coraz większą cenę. Jednej rzeczy nie można zdemolować: pamięci. Wiedział o tym Stalin, dlatego do pamięci dobrał się w ten sposób, że likwidował ludzi z pamięcią. Hitler był jeszcze lepszy, bo likwidował ludzi i ich dzieła pamięci – książki.

Z historii wiemy, iż wystarczy, aby przetrwała jedna pozycja z Biblioteki Aleksandryjskiej przepisana przez jakiegoś benedyktyna, pamięć zostaje ocalona.

U nas jeszcze nie posunęła się obecna władza do „czynów” Stalina i jego prawicowego odpowiednika, Hitlera. Kaczyński et consortes starają się przeskoczyć ten etap likwidacji i od razu przejść do nieautentyczności, bezprawia, marnotrwawstwa.

Dwa ostatnie medialne zdarzenia dobrze to pokazują: pustka intelektualna i duchowa na gali Człowieka Wolności w Filharmonii Narodowej i wykład Antoniego Macierewicza na „uczelni” Rydzyka o dumie narodowej, a następnie dumne skasowanie w wypadku drogowym dwóch limuzyn rządowych wartych przeszło 2 mln zł.

Chętnie Kaczyński wszedłby w buty dwóch największych satrapów w dziejach, ale nie może z różnych powodów, acz wypatruje okoliczności dziejowych, aby te lśniące oficerki nałożyć. Dlatego tę niemożność nazywam od słynnej literówki z lat 50. ubiegłego stulecia, gdy jakiś zecer, aby wyrazić swój bunt wobec systemu mógł tylko zmienić nazwisko Stalina na Sralin.

Taką niedoróbką satrapy jest Kaczyński, Sralin z Nowogrodzkiej, Sralin z Żoliborza. Doceniam Sralina za demolkę, bo wiem, że wielkość przeciwną mu, tę wielkość autentyczną, buduje się pokoleniami i to nie jest pewne, czy wynik będzie oczekiwany.

Aby Mickiewicz mógł napisać „Pana Tadeusza” przed nim równie zdolni poeci i pisarze musieli się zmagać z materią języka polskiego, aby on mógł wykuć takie cudowne frazy trznastozgłoskowca, jak w „ostatnim zajeździe na Litwie”. Tak samo Gombrowicz jest pokłosiem Żeromskiego, Sienkiewicza i Kaden-Bandrowskiego, bez nich Gombrowicz nie byłby Gombrowiczem.

Przez 27 lat po 1989 roku budowaliśmy ze znojem swoją Polskę, swoją dumę kraju średniego z niekoniecznie wybitnymi elitami politycznymi. I coś udało nam się zbudować, bodaj po raz pierwszy w historii „Polak to brzmiało dumnie”. Indywidualnie Polacy osiągali sukcesy nad którymi nie tylko oni pracowali, bo to była także pamięć poprzedników – często przegrańców. Zespoły Polaków dochodziły do osiągnięć porównywalnych z najlepszymi.

Właśnie jeden z przypadków dziejących się tu i teraz pokazuje, z jaką nikczemną, małą, nieautentyczną władzą mamy do czynienia. Myślę o Muzeum II Wojny Światowej, które jest na ukończeniu, a które ma podlegać podobnemu procesowi rozpadu jak Trybunał Konstytucyjny.

Prof. Pawłowi Machcewiczowi udało się osiągnąć autentyczność, bo był otwarty. A te dwie cechy czynią nas wielkimi. Nareszcie Polak i jego historia mogli być zrozumiani przez świat. Muzeum zachwycony jest wybitny i bodaj najlepszy obecnie na globie znawca historii naszego regionu profesor z Yale Timothy Snyder, który nawet nazwał pracę Machcewicza i jego kolegów historyków „cywilizacyjnym osiągnięciem”. Czytałem opisy, jak wygląda przedstawienie II wojny światowej i jak wygląda na tym tle nasza historii. Nareszcie doszliśmy do wielkości przedstawiania siebie, bo zrobiono to z otwartością i autentycznie.

Tylko tak dochodzi się do prawdy o sobie, czyli wielkości. Niestety, wicepremier i minister kultury Piotr Gliński 1 lutego wprowadza swoje władze do muzeum, które podporządkują wymowę wystawy bohaterszczyźnie Polaków w czasie II wojny światowej, czyli będzie prowincjonalnie, w odpowiednim zapaszku zakłamania i prężenie zwiotczałych muskułów. Będzie to, co aż nadto znamy z naszej historii i jej przedstawiania. W istocie jest to demolowanie naszej historii, jak zdemolowano Trybunał Konstytucyjny.

Taki jest wkład obecnej władzy Sralina et consortes, czyli jego sralinków. Oczywiście, że przegrają. Jakim jednak kosztem? Bo ten koszt my ponosimy i poniesiemy. My.

Więcej >>>

 

ADAM LESZCZYŃSKI, 26 STYCZNIA 2017

Inwazja PiS na Muzeum II Wojny Światowej. Będzie prowincjonalna wystawa o bohaterszczyźnie?

Polscy politycy i naukowcy często skarżą się, że świat ich nie rozumie. Jeśli tak faktycznie jest, to wystawa w Muzeum II Wojny jest dla nich szansą, żeby w końcu zostać zrozumianym. Każda zmiana w niej będzie skutkować zniszczeniem spójnej narracji” – ostrzega wybitny historyk Timothy Snyder. Ale wygląda na to, że PiS nie zamierza się cofnąć

We wtorek 24 stycznia sąd administracyjny zezwolił ministrowi kultury Piotrowi Glińskiemu na połączenie Muzeum II Wojny Światowej z praktycznie nieistniejącym Muzeum Westerplatte.

Dzień wcześniej wystawa główna – przygotowana przez twórców Muzeum z prof. Pawłem Machcewiczem na czele – została przedstawiona po raz pierwszy historykom i dziennikarzom. Prof. Machcewicz specjalista od historii PRL, m.in. autor monografii „poznańskiego czerwca” 1956 r. oraz Radia Wolna Europa, mówił, że chce pokazać wynik ośmiu lat pracy swego zespołu wspieranego przez wybitnych historyków z kraju i świata, zanim zostanie  przerobiona po przejęciu Muzeum przez PiS.

Już 1 lutego może do muzeum wejść pełnomocnik wicepremiera Glińskiego prof. Zbigniew Wawer. Czy zwolni obecną dyrekcję z prof. Pawłem Machcewiczem na czele, czy zamknie muzeum, by zmienić wystawę,  która od początku nie podoba się PiS?

„PiS działa według strategii spalonej ziemi, tak jakby od ich rządów zegar zaczął bić od nowa. To bolszewizm kulturalny” – komentował sytuację prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

Wśród gości pokazu 23 stycznia 2016 r. byli światowej sławy uczeni – m.in. specjalista od dziejów naszego regionu, profesor Uniwersytetu Yale Timothy Snyder.

Wystawa była ukończona w 75 proc., ale i tak zrobiła na zwiedzających ogromne wrażenie.

„Muzeów opowiadających o II wojnie światowej jest wiele, ale narracja wystawy w Gdańsku zupełnie zmienia sposób postrzegania wojny, takie muzeum to osiągnięcie cywilizacyjne” – mówił Snyder.

„Wystawa jest bardzo uniwersalna, ponieważ opowiada o losach ludności cywilnej na całym świecie, lecz równocześnie jest też bardzo polska, bo nie brakuje w niej żadnych najważniejszych wydarzeń związanych z wojenną historią Polski. Polscy politycy i naukowcy często skarżą się, że świat ich nie rozumie. Jeśli tak faktycznie jest, to wystawa w Muzeum II Wojny jest dla nich szansą, żeby w końcu zostać zrozumianym. Każda zmiana w niej będzie skutkować zniszczeniem spójnej narracji. Muzeum II Wojny nie może być ani bardziej militarne, ani opowiadać więcej o wojnie w 1939 r., ani skupiać się bardziej na losach Polaków. Dzięki temu, że wystawa ujmuje wojnę w sposób globalny, stawia Polskę i Gdańsk w centrum debaty o historii II wojny światowej” – ocenił Snyder.

W „Wyborczej” Roman Pawłowski pisał:

Wystawę otwiera i zamyka obraz ulicy. Tej z 1939 r., tuż przed wybuchem działań wojennych, z otwartymi jeszcze sklepami pełnymi towarów i tej z 1945 r., spalonej i opustoszałej, z radzieckim czołgiem stojącym na gruzach. (…) Stopiona wybuchem bomby atomowej porcelana z Hiroszimy, blaszany dziecięcy samochód wydobyty z ruin domu w Kaliszu zbombardowanego we wrześniu 1939, resztki dziecięcego wózka wydobyte z ruin warszawskiego getta, klucze, które Żydzi z Jedwabnego, zamordowani przez polskich sąsiadów, zabrali ze sobą w ostatnią drogę, dzwon ze statku „Wilhelm Gustloff” zatopionego przez radziecką łódź podwodną podczas ewakuacji Niemców. Na wystawie eksponatów jest 1,5 tys., a to tylko część z liczących 35 tys. obiektów zbiorów.

Gliński chce zamknąć Muzeum

Teraz wystawa i jej twórcy czekają na ruch ministra kultury. Jak na razie, nie widać by chciał się cofnąć przed wrogim przejęciem Muzeum. Resort Glińskiego w komunikacie napisał:

1 lutego 2017 roku zostanie utworzona państwowa instytucja kultury – Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Połączenie obu gdańskich placówek o zbliżonym profilu działalności pozwoli zoptymalizować koszty przeznaczane z budżetu państwa na ich funkcjonowanie oraz zwiększyć ich potencjał rozwojowy, a tym samym wzmocnić ich pozycję na muzealnej mapie Polski i świata.

Przypomnijmy, że dyrekcja muzeum polemizowała wielokrotnie z tą argumentacją: w momencie decyzji o połączeniu w marcu 2016 r. Muzeum Westerplatte nie miało nawet siedziby i zatrudniało kilka osób, a Muzeum II Wojny Światowej było już dużą placówką, której budowa była na ukończeniu.

Prof. Machcewicz: Będę bronił kształtu wystawy

Prof. Paweł Machcewicz w rozmowie z OKO.press opowiedział co zamierza.

  • – Kierownictwo muzeum nie dostało do tej pory żadnych informacji od Ministerstwa Kultury. „Nie wiemy, jak się to wszystko będzie odbywało”.
  • – Dotychczasowe Muzeum przestaje istnieć, powstaje nowa instytucja kultury. Żeby to się stało, minister musi powołać nowego dyrektora i nadać placówce nowy statut. Nic nie wiadomo.
  • – Pełnomocnik ministra Glińskiego prof. Zbigniew Wawer zażądał w grudniu, aby dyrekcja muzeum przekazała wszystkim pracownikom pismo, zapowiadające zmianę warunków pracy po przejściu do nowej instytucji. „Odmówiłem wykonania tego polecenia” – mówi prof. Machcewicz.
    Według niego byłoby to łamanie kodeksu pracy, który w przypadku łączenia instytucji gwarantuje pracownikom przechodzenie do nowej na dotychczasowych zasadach. Muzeum zawiadomiło o sprawie Państwową Inspekcję Pracy.
  • – W najbliższą sobotę blisko 2 tys. ludzi zobaczy wystawę – muzeum zorganizowało dzień otwarty.
  • – Wystawa jest cały czas montowana, niemal dzień i noc. Do 31 stycznia do północy prace będą trwały. Prawie wszystko będzie gotowe, może brakować pojedynczych podpisów i eksponatów.
  • – Muzeum będzie mogło być otwarte na przełomie lutego i marca.
  • – Prof. Machcewicz będzie bronił na podstawie praw autorskich kształtu wystawy. Można wjechać z buldożerami i zniszczyć wystawę za 50 mln. To jest prawo ministra. Ale nie ma prawa zmienić 20 proc. wystawy, które się nie podobają rządzącym.

Jak widać, dyrekcja muzeum się nie poddaje i zamierza utrudnić wicepremierowi Glińskiemu i jego podwładnym wprowadzanie zmian w wystawie.

Taki jest zapewne cel: politycy PiS wielokrotnie zarzucali muzeum „zbyt mało narodowy” punkt widzenia na wojnę (takie zarzuty pojawiły się np. w recenzji prof. Jana Żaryna, historyka i senatora PiS, z projektu wystawy).

Prof. Gliński walczył z dyrekcją Muzeum niemal od początku objęcia urzędu po wyborach 2015 r. Argumentacja ministerstwa ulegała też ewolucji. Politycy PiS najpierw mówili, że wizja historii muzeum nie jest zgodna z ich polityką historyczną (chociaż żaden z nich muzeum nie widział – nikt z rządzących nie przyszedł także 23 stycznia, chociaż byli zaproszeni).

Nie mogli po prostu zmienić dyrekcji muzeum, bo o tym decydowała Rada Powiernicza (złożona m.in. z wybitnych historyków), która murem stała za prof. Machcewiczem. Wtedy pojawiły się zarzuty o niegospodarność i zbyt wysokie koszty budowy (według ministerstwa o 90 mln złotych), a wicepremier Gliński zaczął przysyłać na teren budowy kolejne kontrole.

Kierownictwo muzeum broniło się umiejętnie, skarżąc decyzję ministra w sądzie i powołując się na wyniki kontroli NIK z grudnia 2015 r., która nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Wicepremiera Glińskiego zirytowało to tak dalece, że na posiedzeniu Komisji Kultury w Senacie 26 października 2016 r. zarzucił NIK, że działała na polityczne zamówienie poprzedniego rządu.

Najprawdopodobniej więc 1 lutego do muzeum wkroczy pełnomocnik ministra, prof. Zbigniew Wawer z zespołem. Sprawa w sądzie będzie się toczyć dalej. Batalia o kształt wystawy dopiero się jednak rozpocznie.

31 stycznia demonstracje przed Muzeum organizuje pomorski KOD. –  Po raz kolejny sprzeciwimy się jego likwidacji  – mówi Maja Augustynek z KOD. – Sprzeciwiamy się cenzurze i wywieraniu nacisków politycznych na ludzi kultury i nauki.

 

oko.press

Misiewicz wydaje oświadczenie ws. pana Kazimierza, kierowcy Macierewicza

Wojciech Czuchnowski, 27 stycznia 2017

Przywitanie wojsk USA przez premier Beatę Szydło i Antoniego Maciarewicza w Żaganiu. Zaznaczony - tajemniczy pan Kazimierz

Przywitanie wojsk USA przez premier Beatę Szydło i Antoniego Maciarewicza w Żaganiu. Zaznaczony – tajemniczy pan Kazimierz (Fot. Anna Krasko/Agencja Gazeta / AGENCJA GAZETA)

„Gazeta Wyborcza” chce „pozbawienia ministra obrony narodowej skutecznej i profesjonalnej ochrony” czytamy w komunikacie MON opublikowanym przez Bartłomieja Misiewicza. A jak jest naprawdę?

Późnym popołudniem rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz wydał oświadczenie, mające prostować „dezinformacje ‚Gazety Wyborczej’”, w sprawie osobistego kierowcy Antoniego Macierewicza. Oświadczenie nie jest jasne. Czytamy w nim, że „nie jest prawdą, by kierujący samochodem kapitan Kazimierz Bartosik był funkcjonariuszem WSW, BOR przed 1989 r. i Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych”.

>> Tajemnice pana Kazimierza. Kierowcą Macierewicza jest były funkcjonariusz WSW

MON przyznaje zatem, że to Bartosik kierował samochodem Macierewicza i że tak jak pisaliśmy, został w ostatnich miesiącach awansowany na oficera. Nie zaprzecza też, że jest on obecnie funkcjonariuszem Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Misiewicz nie odnosi się do naszej informacji, że Bartosik jako kierowca woził w stanie wojennym gen. Michała Janiszewskiego, szefa gabinetu gen. Wojciecha Jaruzelskiego. W jakiej służbie wtedy pracował? MON nie podaje.

Jak pisze Misiewicz, „kpt. Kazimierz Bartosik jako żołnierz zawodowy – kierowca samochodowy przez 4 miesiące służył w Mińsku Mazowieckim, a następnie do roku 1990 pełnił służbę jako kierowca w jednostce samochodowej przy ul. Dolnej w Warszawie”.

Misiewicz nie precyzuje, jaka jednostka samochodowa mieściła się w czasach PRL przy ul. Dolnej ani gdzie służył Bartosik od końca lat 70.

Tymczasem była to specjalna jednostka wojskowa, która obsługiwała ścisłe kierownictwo ówczesnego MON – generałów Jaruzelskiego, Janiszewskiego, Floriana Siwickiego i innych. Jednostka ta została wydzielona z 10. Pułku Samochodowego MON, który stacjonował przy ul. Podchorążych. I najważniejsze: znajdowała się pod ścisłym nadzorem Wojskowej Służby Wewnętrznej. Pracowali w niej najbardziej zaufani kierowcy. Druga baza jednostki z Dolnej mieściła się przy ul. Filtrowej.

W dalszej części komunikatu Misiewicz skupia się na ogólnym stwierdzeniu, że „to dzięki profesjonalizmowi i poświęceniu kpt. K. Bartosika, który wziął na siebie skutki uderzenia w kierowany przez siebie samochód, minister obrony narodowej nie poniósł żadnych obrażeń podczas wypadku spowodowanego przez inny samochód. Zdaniem Misiewicza „dezinformacyjne materiały ‚Gazety Wyborczej’” skierowane przeciw kpt. K. Bartosikowi i innym osobom ochraniającym ministra mają charakter świadomego działania zmierzającego do pozbawienia ministra obrony narodowej skutecznej i profesjonalnej ochrony”.

misiewicz

wyborcza.pl

Fundacja Rydzyka sądzi się o ponad 30 mln zł. Ze spółką należącą w większości do Skarbu Państwa

MF/PAP, 27.01.2017

Ojciec Tadeusz Rydzyk podczas obrad Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej

Ojciec Tadeusz Rydzyk podczas obrad Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Ponad 30 mln zł odszkodowania oczekuje fundacja Lux Veritatis, należąca m.in. do ojca Tadeusza Rydzyka, od spółki Exalo Drilling. Chodzi o odwierty, które w opinii fundacji zostały wykonane nienależycie. Lux Veritatis przegrało w 2015 r. rozprawę w sądzie pierwszej instancji, w piątek miały się odbyć przesłuchania przed sądem apelacyjnym. Jednak nie doszło do nich.

 

Zdaniem przedstawicieli Lux Veritatis, firma Poszukiwania Nafty i Gazu Jasło (dziś już nieistniejąca, jej następcą prawnym jest spółka Exalo Drilling, należąca do PGNiG, kontrolowanego przez Skarb Państwa) dopuściła się błędów w trakcie prac odwiertowych związanych z poszukiwaniami wód geotermalnych w Toruniu. Fundacja oskarża też firmę o opóźnienie startu projektu. – Firma, która jest własnością skarbu państwa, tak nam nogi podkładała, że to było dramatyczne – mówił o. Rydzyk.

Co ciekawe, zlecone innej firmie prace naprawcze po PNiG Jasło kosztowały 3 mln euro. Skąd więc oczekiwanie odszkodowania sięgającego aż 30 mln zł? – Chodziło o korzyści, jakie można by odnieść, gdyby projekt został uruchomiony w terminie – tłumaczy PAP Benedykt Fiutowski, radca prawny reprezentujący fundację.

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Toruniu. Jako, że wykonawca prac był ubezpieczony, do procesu przystąpili także (w charakterze interwenientów) ubezpieczyciele firmy, m.in. PZU, którego głównym akcjonariuszem jest Skarb Państwa.

W listopadzie 2015 r. sąd oddalił powództwo Lux Veritatis uznając, że doszło do przedawnienia roszczeń. Fundacja odwołała się do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. – Jednym z zarzutów apelacji był zarzut, że sąd okręgowy nie przesłuchał stron, co jest niezbędne do ustalenia, jaka była intencja stron przy zawieraniu porozumienia – aneksu do umowy i podpisywaniu odpowiednich dokumentów, w tym protokołu – komentuje PAP mecenas Fiutowski.

W piątek miało się odbyć przesłuchanie przedstawicieli Lux Veritatis i Exalo Drilling, na którym sąd miał zapoznać się z interpretacjami zapisów w umowach. Jednak przedstawiciel firmy nie stawił się (nie odebrał wezwania).

Czytaj też: 26 mln dla ojca Rydzyka. Dlaczego rząd da pieniądze jego fundacji?

Zobacz także WIDEO: „Nie udało się oficjalnie dać 20 banieczek Rydzykowi – uda się nieoficjalnie”

fundacja

next.gazeta.pl

Niebywałe.c3mynfvvyaalrep

Nowi właściciele Polski ponad prawem?

c3l2f2swyamgwq9

Misiewicz nie powinien matury zdobyć, skoro ma takie problemy z językiem ojczystym.

Czytam, czytam, czytam. I wciąż oczom nie wierzę

c3mqzwtwcaebvj7

 Onet

MON kupiło 30 limuzyn za prawie 35 milionów złotych. Dwie z nich rozbiły się pod Toruniem

Edyta ŻemłaWspółpracowniczka Onetu

Zakup 30 luksusowych limuzyn za prawie 35 milionów złotych resort obrony przeprowadził z wolnej ręki bez przetargu i kalkulacji kosztów. Pozwalał mu na to tzw. specustawa przyjęta przed szczytem NATO.

27.01.2017
MON kupiło 30 limuzyn za prawie 35 milionów złotych. Dwie z nich rozbiły się pod Toruniem
Foto: Tytus Żmijewski / PAPMON kupiło 30 limuzyn za prawie 35 milionów złotych. Dwie z nich rozbiły się pod Toruniem
  • Zamawiano najkosztowniejsze i najbardziej luksusowe wersje samochodów
  • Jak to możliwe, że MON bez przetargu kupił aż tyle tak drogich aut, które w dodatku nie służą wojsku tylko urzędnikom?
  • Luksusowymi autami jeżdżą też wiceministrowie obrony oraz niektórzy niżsi rangą urzędnicy resortu, m.in. Bartłomiej Misiewicz

Wśród nowo nabytych aut są trzy luksusowo wyposażone samochody marki BMW7 i osiemnaście BMW X5. Kupiono też jedenaście samochodów marki Audi Q7. Ceny tych limuzyn wahają się w granicach miliona złotych za sztukę. Zwłaszcza, że – jak wynika z naszych informacji – resort przy ich zakupie nie oszczędzał na wyposażeniu. Zamawiano najkosztowniejsze i najbardziej luksusowe wersje samochodów. Droższe są tylko auta S-klasy w wersji Maybach.

– Te samochody są też wyposażone w specjalną łączność oraz zabudowaną sygnalizację świetlną i dźwiękową dla pojazdów uprzywilejowanych – mówi Mateusz Multarzyński, redaktor naczelny magazynu „Special Ops”. Wozy nie są jednak opancerzone. To typowe luksusowe i bardzo komfortowe limuzyny do przewozu VIP-ów.

Karambole i skandale

Cała flota najnowszych samochodów MON-u znajduje się obecnie na stanie Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej z Warszawy, który chroni ministra obrony Antoniego Macierewicza.

Z naszych informacji wynika, że luksusowymi autami jeżdżą też wiceministrowie obrony oraz niektórzy niżsi rangą urzędnicy resortu, m.in. Bartłomiej Misiewicz, rzecznik prasowy i dyrektor biura politycznego MON. Jedną z tych właśnie limuzyn podjechał w Białymstoku pod klub nocny. O sprawie było głośno kilka dni temu.

Sprawa aut ministerstwa obrony powróciła, gdy dwa z nich rozbiły się pod Toruniem. Do karambolu doszło w środę przed godz. 18 na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym. W nieoznakowanym BMW X5 Żandarmerii Wojskowej podróżowali urzędnicy resortu obrony, w tym szef MON Antoni Macierewicz. Część samochodów zatrzymała się na czerwonym świetle, a samochody ŻW nie zdążyły wyhamować. W zderzeniu zostało poszkodowanych kilka osób.

Minister wracał z Torunia, gdzie brał udział w sympozjum „Oblicza dumy Polaków” w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka. Jechał do Warszawy na galę w Filharmonii Narodowej, podczas której tygodnik „wSieci” uhonorował Jarosława Kaczyńskiego tytułem Człowieka Wolności 2016 r.

Pod przykrywką szczytu NATO

Jak to możliwe, że MON bez przetargu kupił aż trzydzieści luksusowych aut, w dodatku takich, które nie służą wojsku tylko urzędnikom? Zabieg był prosty. Wykorzystano tzw. specustawę przygotowaną przed szczytem NATO, który odbył się w lipcu ubiegłego roku w Warszawie.

Wówczas przyjęto zasadę, że zakupy, które są związane z organizacją tej imprezy, zostaną wyłączone z trybu przetargowego. „Mając na względzie sprawne przygotowanie tego wydarzenia oraz zapewnienie bezpieczeństwa jego uczestników, uważa się za niezbędne wprowadzenie rozwiązania, zgodnie z którym udzielanie zamówień publicznych związanych z organizacją szczytu NATO zostanie wyłączone ze stosowania ustawy Prawo zamówień publicznych, przy zachowaniu podstawowych standardów udzielania zamówień” – argumentowali autorzy projektu.

W dodatku zamawiający mógł ograniczyć dostęp do informacji związanych z tymi zakupami. „Ze względu na rangę i charakter spotkania, jakim jest szczyt NATO, ujawnienie informacji związanych z organizacją szczytu NATO np. może spowodować istotne zagrożenie dla podstawowych interesów Rzeczypospolitej Polskiej jak i państw biorących udział w szczycie NATO w Warszawie w 2016 r. oraz zagrozić sojuszom i pozycji międzynarodowej naszego kraju” – napisano w uzasadnieniu projektu.

Urzędnicy się wożą, a wojsko ma przestarzały sprzęt

– Koszty szczytu NATO budziły bardzo dużo wątpliwości. A informacje o zakupie samochodów pokazały, że te wątpliwości okazały się zasadne. Zakup takiej ilości limuzyn tylko na dwa dni szczytu jest skandalem. Na podobnych spotkaniach, w jakich uczestniczyłem w Wali i w Chicago delegacje jeździły wynajętymi samochodami. Tam nikomu nie przysporzyłoby do głowy, by z budżetów resortów obrony wydawać bajońskie sumy na samochody, które będą służyły przez dwa dni. To jest niemoralne. Jak wojsko może się czuć, gdy widzi nawet niższych rangą urzędników w limuzynach, a żołnierze jeżdżą starym sprzętem – komentuje sprawę Tomasz Siemoniak poseł PO, były minister obrony narodowej.

Czy zakup luksusowych aut mógł był rzeczywiście potrzebny i służy bezpieczeństwu państwa? MON nie zamieścił na ten temat nawet informacji na stronie BIP-u, choć miał taki obowiązek.

Nie udało nam się nawet zapytać o sprawę zakupu luksusowych limuzyn rzecznika resortu. Bartłomiej Misiewicz mimo kilku prób skontaktowania się z nim nie odbierał dziś telefonu. Od rzecznika Żandarmerii Wojskowej dostaliśmy jedynie sms, z którego dowiedzieliśmy się, że na pytania dziennikarzy odpowiada od poniedziałku do piątku w godzinach od 7.30 do 15.30.

tomasz-siemoniak

onet.pl

Marta Frey

c3movubxuaa5h6o

Ewa Siedlecka

Partia z sędziami, sędziowie z Partią

27 stycznia 2017

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Trybunał Konstytucyjny zdobyty. Teraz PiS przejmuje Krajową Radę Sądownictwa. Dąży do powrotu władzy jednolitej, więc musi przejąć sądowniczą.

By sądy orzekały jak trzeba, muszą zasiadać w nich ludzie, którzy nie zawiodą zaufania Partii.

O tym, kto orzeka, decyduje KRS. Nowy projekt PiS dotyczący KRS przewiduje, że politycy przejmą nad Radą całkowitą kontrolę. Obsadzą w niej wszystkie miejsca oprócz dwóch zarezerwowanych przez konstytucję dla prezesów Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Pozostałych sędziów do KRS wybierze Sejm. PiS argumentuje, że tak się przecież wybiera Trybunał Konstytucyjny. Tyle że sędziowie Trybunału dalej już nie byli zależni od polityków. A „zwykli” sędziowie – owszem, co pokazał prezydent Andrzej Duda, odmawiając nominacji sędziom. I minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odwołując z delegacji w sądzie wyższej instancji sędzię, której wyrok w jego własnej sprawie Ziobrze się nie spodobał.

PiS w uzasadnieniu ustawy pisze, że dotychczasowy wybór sędziów do KRS (przez sędziów) był „niedemokratyczny”, bo tylko dwa razy wybrany został sędzia rejonowy. I obiecuje sędziom rejonowym, że to ich posłowie będą wybierać. Kto chce, niech wierzy. Choć to akurat prawdopodobne, bo im mniejszy dana osoba ma autorytet w środowisku, tym łatwiej nią kierować. Przykładem jest obecna prezes TK Julia Przyłębska, której decyzje wyglądają jak wypełnianie planu PiS. Przyjeżdża nawet na rozmowy do marszałka Sejmu, a ostatnio widziany był u niej minister-koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński (na moje pytanie o cel wizyt nie odpowiedziały ani kancelaria premiera, ani Trybunał).

Kadry decydują o wszystkim. Do tej pory o kadrach decydowała – jak to określa PiS – „korporacja sędziowska”. Teraz przechodzimy na wyższy poziom demokracji: decydować o nich będą „wybrańcy narodu”. Nie wszyscy. Tylko Partia. Pozostali „wybrańcy” mogą sobie zgłaszać kandydatów. O tym, czy Sejm nad nimi w ogóle zagłosuje, zdecyduje marszałek Sejmu.

Szerokim frontem wprowadzi się do orzekania asesorów zależnych od Partii: mianowani będą na pięć lat, a Partia zdecyduje, czy zostaną sędziami. Wcześniej przejdą przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury, którą PiS właśnie reformuje, by na wzór Centralnej Szkoły Prawniczej im. Teodora Duracza była kuźnią kadr Partii. Zagadnienia sędziowskiej niezawisłości prawdopodobnie nie będą w programie eksponowane.

Stara, „korporacyjna” Krajowa Rada Sądownictwa zostanie rozwiązana. Przerywanie kadencji konstytucyjnego organu stojącego na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów jest wątpliwe. Ale Trybunał Konstytucyjny już jest „swój”.

Tak oto – trawestując Eliota – kończy się demokratyczne państwo prawne. Nie hukiem, ale skomleniem.

tk-zdobyty

wyborcza.pl

Gen. Gocuł odchodzi. Wojsko bez pierwszego żołnierza

Paweł Wroński, 27 stycznia 2017

Gen. Mieczysław Gocuł

Gen. Mieczysław Gocuł (Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Szef sztabu generalnego gen. Mieczysław Gocuł we wtorek odchodzi ze stanowiska i ze służby wojskowej. Kto będzie jego następcą, jeszcze nie wiadomo.

Wczoraj gen. Gocuł opublikował list pożegnalny do żołnierzy i weteranów. Podziękował za wspólną służbę, dodając: „Wojsko Polskie tworzą ludzie. W mojej służbie zawsze kierowałem się przekonaniem, że oni są najważniejsi”. Generał zamierza zdjąć mundur, choć liczy sobie zaledwie 54 lata i jest najmłodszym czterogwiazdkowym generałem po 1989 roku.

Według wstępnych informacji ceremonia pożegnania gen. Mieczysława Gocuła ma się odbyć w poniedziałek. Nie jest to jednak pewne, bo prezydent, który wedle konstytucji odwołuje i powołuje szefa sztabu na trzyletnią kadencję, jedzie na poligon do Żagania, by obserwować wspólne polsko-amerykańskie ćwiczenia.

Gen. Mieczysław Gocuł został ponownie mianowany szefem sztabu generalnego przez prezydenta Andrzeja Dudę, mimo iż po przejęciu obowiązków przez ministra Antoniego Macierewicza zasygnalizował chęć dymisji. Prezydentowi chodziło jednak o to, aby generał mający świetne notowania w NATO uczestniczył w lipcowym szczycie w Warszawie. Ostatecznie jego ponowną prośbę o dymisję prezydent przyjął.

To kolejny wysokiej rangi wojskowy, który w ostatnich tygodniach odchodzi ze stanowiska. Wcześniej do dymisji podał się dowódca generalny gen. Mirosław Różański, a dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. Marek Tomaszycki po zakończeniu kadencji został zastąpiony przez gen. bryg. Sławomira Wojciechowskiego.

Kto zastąpi gen. Gocuła? Na razie nie wiadomo, choć zwykle decyzja zapadała w kręgu „trzygwiazdkowych” generałów.

Szefa sztabu – pierwszego żołnierza RP – nominuje prezydent, ale kandydaturę przedstawia minister obrony. Faworytem prezydenta jest gen. Tomaszycki, doświadczony dowódca z Iraku i Afganistanu, który organizował m.in. ćwiczenia Anakonda16. Ma jednak zbyt wysoką pozycję i jest zbyt niezależny jak na wytrzymałość ministra obrony Antoniego Macierewicza. Według nieoficjalnych informacji możliwym kandydatem szefa MON jest gen. Lech Surawski, który pełni stanowisko p.o. dowódcy generalnego po dymisji gen. Różańskiego, albo gen. Michał Sikora, który w lipcu ubiegłego roku został przez Antoniego Macierewicza mianowany na stanowisko pierwszego zastępcy Szefa Sztabu.

Jednak ostatnio coraz więcej mówi się o kandydaturze „kompromisowej”, być może kogoś spośród wyższych oficerów z Kwatery Głównej NATO.

najwazniejszy

wyborcza.pl

 

Prof. Jerzy Zajadło

Opozycjo, dobieraj właściwe argumenty w walce o ordynację

27 stycznia 2017

Konferencja prasowa Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

Konferencja prasowa Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Pisowskie hasło ograniczenia liczby kadencji w wyborach samorządowych jest wprawdzie merytorycznie przynajmniej częściowo fałszywe i politycznie bałamutne, ale społecznie nośne – rozbijamy lokalne układy i zasiedziałe na urzędach kliki.

Analitycy taktycznych i strategicznych działań Jarosława Kaczyńskiego często wyrażają zdziwienie, że otwiera on tyle nowych frontów walki i że wchodzi na coraz to nowe pola konfrontacji ze swoimi politycznymi przeciwnikami. Jeśli przyjrzeć się bliżej temu fenomenowi, to można by to jednak skwitować popularnym stwierdzeniem – w tym szaleństwie jest metoda i to całkiem skuteczna. Przeciwnik traci już bowiem orientację, na czym ma się tak naprawdę skoncentrować, czego bronić i jakich użyć kontrargumentów.

Widać to najlepiej na przykładzie ostatnich propozycji w zakresie zmian w ordynacji wyborczej w najbliższych wyborach do samorządu terytorialnego. Nie ma w niej na razie żadnych rozwiązań systemowych, jest zaledwie parę sondujących problem haseł, a zwłaszcza jedno – ograniczenie liczby kadencji do dwóch i to nie za cztery czy osiem lat, lecz od zaraz, czyli za niecałe dwa lata.

Hasło jest wprawdzie merytorycznie przynajmniej częściowo fałszywe i politycznie bałamutne, ale społecznie nośne – rozbijamy lokalne układy i zasiedziałe na urzędach kliki. Nie poddaję tej tezy głębszej analizie politologicznej, ponieważ się na tym nie znam, ale już na pierwszy rzut oka cel wydaje się czytelny i oczywisty – odsunąć od startu w wyborach popularnych w niektórych lokalnych społecznościach prezydentów, burmistrzów i wójtów, z którymi kandydaci PiS nie mają szans na zwycięstwo, i przejąć kontrolę nad samorządem. Tak to przynajmniej wygląda z perspektywy mojego miejsca zamieszkania, czyli Trójmiasta, i prezydentów Gdańska, Gdyni oraz Sopotu. Skupmy się więc na stronie prawnej.

Na poziomie prawnym po stronie opozycji, a nawet przewrotnie niektórych członków obozu władzy (np. minister Jarosław Gowin i przedstawiciel Kancelarii PrezydentaAndrzej Dera), pojawił się natychmiast jeden powtarzany jak mantra kontrargument – ta propozycja jest sprzeczna z konstytucją, ponieważ narusza starą rzymską i bezwzględną zasadę lex retro non agit (prawo nie działa wstecz).

W innym miejscu (portal http://www.konstytucyjny.pl – Mit zakazu retroaktywności prawa) starałem się parę dni temu pokazać, że ten argument jest chybiony, ponieważ ta zasada nie jest ani taka bezwzględna, ani taka stara i rzymska, ani wreszcie taka wprost wynikająca z konstytucji. Propozycja ograniczenia liczby kadencji organów samorządowych od najbliższych wyborów rodzi niepokój nie z powodu rzekomego działania wstecz, lecz z zupełnie innej świadomie ukrytej przyczyny – biorąc pod uwagę szereg wydarzeń z ostatnich kilkunastu miesięcy można niestety podejrzewać istnienie w tej sprawie „drugiego dna” polegającego na budowaniu ordynacji wyborczej „pod siebie” i tym samym na sterowaniu wynikiem przyszłych wyborów.

Jeśli jednak przeciwnicy koncentrują się głównie na argumencie ze wstecznego działania proponowanego rozwiązania ordynacji wyborczej, to na miejscu Jarosława Kaczyńskiego też zacierałbym ręce z zadowolenia. Gdyby bowiem tak skonstruowany przepis został w przyszłości poddany kontroli jego konstytucyjności wyłącznie w perspektywie retroakcji, to normalnie działający Trybunał Konstytucyjny w składzie gwarantujących obiektywizm oceny nie miałby, moim zdaniem, specjalnych trudności z odrzuceniem takiego wniosku.

Wyobraźmy to sobie na pewnym hipotetycznym przykładzie – zmieniona ordynacja wyborcza zawierałaby przepis zakazujący kandydowania w wyborach np. wszystkim osobom ukaranym mandatami za wykroczenia drogowe. Czy komuś przyszedłby do głowy zarzut niekonstytucyjności z powodu działania prawa wstecz? Zdecydowanie nie, podnosiłby raczej problem niekonstytucyjności takiego rozwiązania poprzez naruszenie zasady proporcjonalności.

W tej sprawie jest bardzo podobnie. Propozycja Jarosława Kaczyńskiego budzi wątpliwości konstytucyjne nie dlatego, że jest kompletnie nieracjonalna co do samej zasady ograniczenia liczby kadencji (bo nie jest w sposób bezwzględny) i działa wstecz (bo wprost nie działa), lecz dlatego, że być może narusza inne standardy demokratycznego państwa prawa (np. nieuzasadnione ograniczenie biernego prawa wyborczego, proporcjonalność, pewność i bezpieczeństwo prawne, w jakimś sensie ograniczenie swobody wyrażenia woli przez lokalnych wyborców etc.).

Tak więc przedstawiciele opozycji (do przedstawicieli Kancelarii Prezydenta nie apeluję, bo i tak nie trafi) – zmieńcie argumentacyjną retorykę przynajmniej na poziomie prawnym, ponieważ ta obecna może się okazać kontrproduktywna.

A już na marginesie także inny postulat pod adresem polityków –  dajcie już Państwo spokój z odwoływaniem się do łacińskich sentencji prawniczych, ponieważ najczęściej przekształcacie je w wyświechtane i wprowadzające w błąd slogany. Tak jak to się dzieje np. z sentencją dura lex, sed lex (twarde prawo, ale prawo), którą zamiast pełnić swoją podstawową funkcję, służy za usprawiedliwienie post factum waszej nieracjonalnej, a czasami wręcz głupiej legislacji.

Prof. Jerzy Zajadło – kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego

propozycja

wyborcza.pl

Ziemkiewicz chamsko atakuje szefa MON za Bartłomieja Misiewicza. „Zaczynam Macierewicza podejrzewać o pederastię”

27.01.2017

Rafał Ziemkiewicz na Twitterze pisze o tym, że Antoniego Macierewicza czas zacząć podejrzewać o pederastię.
Rafał Ziemkiewicz na Twitterze pisze o tym, że Antoniego Macierewicza czas zacząć podejrzewać o pederastię. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Rafał Ziemkiewicz znany jest z tego, że nie przebiera w słowach. Tym razem na Twitterze w typowy dla siebie sposób podejmuje temat relacji szefa MON Antoniego Macierewicza i jego młodego ulubieńca, rzecznika resortu Bartłomieja Misiewicza. W niezwykle chamski sposób popularny prawicowy publicysta rzuca na obu polityków podejrzenie o kontakty homoseksualne.

„Fatalne zauroczenie” – tak dodatkowo Rafał Ziemkiewicz określa stosunek ministra obrony narodowej do swojego rzecznika. Bartłomiej Misiewicz pod okiem Antoniego Macierewicza faktycznie robi oszałamiającą karierę i wiele uchodzi mu na sucho. Generałowie mu salutują, jeździ rządową limuzyną na sygnale do restauracji McDonald lub bryluje na dyskotece. Na tej podstaie Ziemkiewicz sugeruje Macierewiczowi pederastię.

rafal-ziemkiewicz

Ziemkiewicz nie raz już udowodnił, że potrafi ranić słowem. Publikowaliśmy w naTemat list niepełnosprawnej czytelniczki, która czuła się upokorzona jedną z jego innych kontrowersyjnych wypowiedzi. Natomiast nasza redakcyjna koleżanka Anna Dryjańska pozwała go do sądu za niewybredny atak personalny. Trudno powiedzieć, jak dalej potoczy się sprawa ataku na Antoniego Macierewicza, ale można podejrzewać, że to dopiero początek kolejnej historii, która skończy się w sądzie…

ziemkiewicz

naTemat.pl

 

Tomasz Piątek

Do Człowieka Wolności śmigał Człowiek Szybkości! Mieliśmy kiedyś wodza naczelnego, który nazywał się Śmigły-Rydz. Teraz jest Śmigły-Rydzyk

27 stycznia 2017

Jarosław Kaczyński został Człowiekiem Wolności Roku 2016 tygodnika 'wSieci'

Jarosław Kaczyński został Człowiekiem Wolności Roku 2016 tygodnika ‚wSieci’ (RAFAŁ OLEKSIEWICZ/REPORTER/EN)

PiS chce przejąć władzę nad sądami poprzez Krajową Radę Sądownictwa. O macicach też pamięta. Po Sejmie znów krąży embrion ustawy, tej ustawy (2 lata więzienia za antykoncepcję). Dziennikarze krążą mniej, bo strażnicy wyrywają im przepustki. Kto rządzi tym wszystkim? Człowiek Wolności.

Ten zaszczytny tytuł przyznał Jarosławowi Kaczyńskiemu tygodnik „wSieci”. Przy tej okazji redaktor Piotr Zaremba wygłosił Mowę o Prezesie, w której zawarł 53 komplementy. Na moim facebookowym profilu znajdą Państwo dokładne wyliczenie (trzeba tylko zjechać trochę w dół, bo wrzuciłem to-to wczoraj). Tu zacytuję tylko komplementy nr 2, 3, 4, 5, 6, 11, 18, 23, 29, 31, 32, 45, 51, 52 i 53. Proszę zapiąć pasy:

„Poszerzył zakres mojej osobistej wolności / dowcipny autoironiczny sympatyczny / kop w głowę, strumień myśli, informacji, diagnoz, pytań, analiz / i to się nazywa charyzma, utkana z potęgi myśli / na studiach mówił z wielką pewnością w głosie / jeżeli to nie jest droga do wolności, to co nią jest? / jedyny polski lider, który ma pogląd na wszystko / Jarosław Kaczyński to bezwarunkowy autorytet / gwarant tego, że sprawy idą w dobrym kierunku / jego koncepcje nie są mgłą / metapolityczną wojnę z Adamem Michnikiem chyba pan na naszych oczach wygrywa / włączył nas w grę o zmianę świata / zapewnił komfort wyboru mnie osobiście / dał nadzieję na świat i bardziej skomplikowany, i lepszy”.

W epoce postprawdy prawda przemawia półgębkiem. Zgadzam się z pierwszą połową ostatniego komplementu: świat z Kaczyńskim jest bardziej skomplikowany. Aczkolwiek nie wiem, co w tym zdaniu robi słowo „nadzieja”. Całość wystąpienia mogą przeczytać Państwo tutaj

Warto odnotować, że w poświęconej Kaczyńskiemu mowie Zaremba 4 razy wymienił Michnika. Co do komplementów, to łącznie liczą sobie 3193 znaki (litery ze spacjami i interpunkcją). Cała mowa redaktora Zaremby ma 7316 znaków, więc ok. 43,65 proc. jej zawartości stanowi czysta wazelina. Reszta to wazelina z domieszką wody. W związku z tym przyznaję redaktorowi Zarembie zaszczytny tytuł: Czopek Wolności.

Nad tytułem dla Marcina Wolskiego muszę jeszcze pomyśleć. Szef telewizyjnej Dwójki został zaskarżony do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przez gminę żydowską, bo wygłosił wierszyk o posłach opozycji jedzących macę zamiast opłatka. Więc chyba i on zasłużył sobie na jakąś zarembistą mowę: „Na łamach komunistycznej prasy zwalczał Żydów już w 1968 r. / kop w głowę, strumień potężnych rymów, rytmów i aluzji / w 2003 r. wydał powieść ‘Alterland’, gdzie opisał kwitnącą Polskę, w której Hitler nie zburzył Warszawy, ale szczęśliwie zdążył wymordować Żydów / konsekwentnie antysemicki, a zarazem realistycznie elastyczny / pozytywnie państwowotwórczy i władzoprzyjazny od komuny przez Wałęsę po dobrą zmianę”.

Co ciekawe, 200 lat temu był w Polsce podobny poeta, który nazywał się niemal identycznie: Marcin Molski. Pisał równie dużo i równie elastycznie, aż w końcu sam został opisany w wierszu:

Jakikolwiek jest los Polski
Zawsze wiersze pisze Molski
Idzie Molski, w ręku oda
Dla Jezusa, dla Heroda
A za pasem wierszy trzysta
Dla przyszłego Antychrysta

Wolski jak Molski – i pewnie nie da się go lepiej podsumować (dziękuję Wojciechowi Wajdzie, który przypomniał mi o tej poetycko-historycznej zbieżności dwóch Marcinów). Ale jeśli Państwu przyjdzie do głowy jakieś lepsze podsumowanie, to proponuję przesłać je na ten adres:
Szanowny Pan Marcin Wolski, Vista Nova, ul. Nowowiśniowa 18, 04-505 Warszawa.

Oczywiście pod warunkiem, że swoje podsumowanie Wolskiego sformułują Państwo w sposób legalny i cywilizowany (np. wierszowany?). Czym jest Vista Nova? To prywatna firma poety-dyrektora. Jej adres jest upubliczniony w sieci. Rozpowszechnianie go nie stanowi pogwałcenia ochrony danych osobowych. Kilka lat temu Vista Nova nazywała się jeszcze piękniej: Gejzer Film. Wolski musiał jednak uznać, że brzmi to zbyt genderowo.

Od poety-dyrektora przejdźmy do ministra-rajdowca. Państwo zapewne wiedzą, że jestem macierewistą. Macierewista jak mediewista: ten drugi zgłębia Ciemne Wieki, ten pierwszy zgłębia Ciemną Głębię. „Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas”, ostrzegał Nietzsche. Dlatego postanowiłem dać sobie mały urlop od Macierewicza. Jednak ten tydzień był prawdziwą radością macierewisty. Dużo się wydarzyło w sprawie pana Antoniego i trzeba odnotować najważniejsze wypadki.

Najpierw rzecznik pana ministra, słynny Misiewicz, w białostockim klubie nocnym obmacywał dziewczyny i omawiał sprawy MON. „Nie chciałbym ruszać w tej sprawie Putina” – mówił o katastrofie smoleńskiej. Putin odetchnął z ulgą. Aż Kreml podskoczył.

Potem sam pan minister pokazał całej Polsce, że pędzi jak myśliwiec i taranuje jak czołg. Niestety, na szosie. Po wypadku wykazał się wielką troską o ofiary: wsiadł w inny samochód i pojechał dalej. Fajnie, że tak się martwi o Polaków człowiek odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polaków.

Ale nie sugeruję, że pan Antoni nie ma serca dla ludzi. Wręcz przeciwnie: śpieszył się właśnie dlatego, że chciał kultywować więzi interpersonalne (dbał o swoją siatkę, przepraszam, sieć znajomości). Komu kadzi kamikadze? Najpierw Rydzykowi, u którego wystąpił w Toruniu. A potem Kaczyńskiemu, którego Zaremba miał właśnie uroczyście namaścić wazeliną. Do Człowieka Wolności śmigał Człowiek Szybkości! Mieliśmy kiedyś wodza naczelnego, który nazywał się Śmigły-Rydz. Teraz jest Śmigły-Rydzyk.

Dla mnie szczególnie interesujący był pan Kazimierz, kierowca ministra. Macierewicz publicznie pochwalił go przed Rydzykiem za szybką jazdę. O kierowcach pana Antoniego krążą różne legendy. Mówi się, że jest wśród nich człowiek z doświadczeniem wieloletnim i wielostronnym, bardzo zaprzyjaźniony z ministrem. Mówi się, że ten człowiek w ministerialnej hierarchii uzyskuje różne wysokie awanse – zaskakujące ze względu na jego zawodową specjalność kierowcy.

Ale nie musi się w tym kryć nic podejrzanego. Pan Antoni lubi szybką jazdę. I temu, kto mu ją zapewnia, nieba by przychylił. A że do nieba można przy tym wyprawić innych użytkowników szosy? Ryzyko jest smakiem życia! Rydzyko-ryzyko.

Niestety, sieć znajomości pana ministra doznała uszczerbku przy innej okazji. Pamiętają Państwo Jacka Kotasa? Pisaliśmy o nim parę razy. Jest to szef organizacji NCSS, z której Macierewicz rekrutuje swoich „NATO-sceptycznych” i proputinowskich współpracowników w ministerstwie (np. Grzegorz Kwaśniak i Krzysztof Gaj). Sam Kotas kilkanaście lat z przerwami przepracował w spółkach Grupy Radius, której udziałowcy byli oskarżani o powiązania z rosyjską mafią. W 2007 r. Kotas uzyskał dostęp do tajnych dokumentów polskiej armii właśnie od Macierewicza, który pełnił wtedy funkcję szefa kontrwywiadu wojskowego.

W związku z tym wszystkim warszawski aktywista Jan Śpiewak nazwał Kotasa „rosyjskim łącznikiem”. Kotas go pozwał. Ale przegrał. W pierwszej instancji sąd uznał, że użycie takiego określenia jest zasadne. Kotas zapowiada apelację. Na jego miejscu poczekałbym, aż PiS przejmie władzę nad Krajową Radą Sądownictwa. Być może wtedy nastaną sądy łaskawsze dla „rosyjskich łączników”.

Jeśli o mnie chodzi, to dawno temu, 9 stycznia – zanim jeszcze podjąłem decyzję o urlopie od macierewistyki – wysłałem maila do rzecznika TVP. Chodziło o inną sprawę, którą warto przypomnieć.

Proszę Państwa, Antoni Macierewicz przez 33 lata bardzo blisko współpracował z dawnym płatnym konfidentem SB, Robertem Jerzym Luśnią, na różne sposoby powiązanym z Rosją. Od pierwszej połowy lat 90. Macierewicz musiał wiedzieć o jego esbeckiej przeszłości. Tak wynika z akt sprawy lustracyjnej Luśni, a przede wszystkim z zeznań świadka Piotra Ogińskiego. Pytałem o to Ogińskiego. Odmówił odpowiedzi.

Równocześnie z wiarygodnego źródła dostałem informację, że Ogiński został mianowany na względnie wysokie stanowisko w TVP. Jak się to ma do jego milczenia?

Zapytałem rzecznika TVP, czy Ogiński jest tam zatrudniony. Przez dwa tygodnie nie dostałem odpowiedzi. Napisałem znowu (dołączając poprzednio wysłany mail wraz z adresem, na który został wysłany – żeby rzecznik wiedział, że naprawdę go wysłałem). We wtorek dostałem odpowiedź, że mój poprzedni mail nie dotarł do rzecznika. I poproszono o… dosłanie tego pierwszego maila jeszcze raz włącznie z adresem, na który został wysłany. Chociaż już zrobiłem to w mailu, na który mi właśnie odpisano!

Odpowiedzi na pytanie, czy Ogiński jest zatrudniony w TVP, oczywiście nie dostałem. Napisałem do rzecznika po raz kolejny. Ze względu na dotychczasową zwłokę poprosiłem o odpowiedź do godziny 11 dzisiejszego dnia.

Odpowiedzi nie było.

do-czlowieka

wyborcza.pl

 

c3lpekfweaesc0g

Służby specjalne inwigilowały organizacje pozarządowe? Przypadkiem zdradził to wiceminister rządu Beaty Szydło

27-01-2017

Podczas debaty dotyczącej przekopu Mierzei Wiślanej wiceminister gospodarki morskiej Paweł Brzezicki zasugerował, że polskie służby wzięły pod lupę organizacje pozarządowe. Prawdopodobnie chodziło o te NGO-sy, które krytykowały pomysł przekopu. Jest wśród nich między innymi Greenpeace Polska.

 

Służby miały sprawdzać, czy organizacje działające w Polsce nie są przykrywką dla obcych służb – podaje Radio Zet. Po pytaniach posłów opozycji dot. krytycznych opinii ekologów w sprawie przekopu Mierzei Wiślanej wiceminister gospodarki morskiej Paweł Brzezicki poinformował, że jest w posiadaniu informacji, które – jak pisze Radio Zet – rzucają nowe światło na sprawę.

– Jestem po lekturze dokumentów dotyczących pewnego rodzaju niebezpieczeństw związanych z działaniami obcych państw w tym kierunku. Są to w dużej mierze dokumenty niepokojące. Wynika z nich, że polskie służby podjęły się pracy wywiadowczej i kontrwywiadowczej, aby określić niebezpieczeństwa ze strony niektórych podmiotów – mówił. – Pod przykrywką instytucji ekonomicznej lub organizacji pozarządowej, mogły one działać w służbie innego państwa – dodał.

Krytycznie do pomysłu przekopu odnosił się m.in. Greenpeace Polska. – Najgorzej, jeśli takie sformułowania padają ze strony polityków pod adresem organizacji ekologicznych i pozostają bez wyjaśnienia. To sugerowanie, że środowisko ekologiczne działa na rzecz obcych interesów. Tymczasem, nasze działania są jak najbardziej propaństwowe – mówił w rozmowie z Radiem Zet dyrektor Greenpeace Polska Robert Cygalicki.

Cygalicki przyznał jednak, że były takie sytuacje, w których „podpytywano osoby z ruchu ekologicznego” lub „nachodzono je w pracy”. Według niego mieli to robić pracownicy ABW.

Źródło: Radio Zet

Zobacz także: Czy polski węgiel truje mniej niż niepolski? Sprawdzamy

sluzby-specjalne

Newsweek.pl

 

Wskaźnik Demokracji 2016: najgorsze miejsce Polski od początku istnienia rankingu

2017-01-26

Tygodnik „The Economist” opublikował raport Wskaźnik Demokracji podsumowujący rok 2016. Według prestiżowego, corocznego badania, Polska spadła o cztery pozycje, plasując się na 52. miejscu. Oznacza to, że nasz kraj zajął najgorsze jak dotąd miejsce w publikowanym od 2006 roku rankingu. Wyprzedzają nas takie kraje, jak: Filipiny, Indonezja, Jamajka, Timor Wschodni czy Trynidad i Tobago.

eiu.com

Indeks Demokracji tygodnika to coroczny raport na temat stanu demokracji na świecie. Badanie, które od 2006 roku opracowuje dla tygodnika zespół specjalistów, opiera się na kilkudziesięciu wskaźnikach pogrupowanych w pięciu różnych kategoriach. Są to m.in.: swobody obywatelskie, proces wyborczy i pluralizm, a także kultura polityczna oraz funkcjonowanie administracji publicznej.

 

We Wskaźniku Demokracji za 2015 rok, Polska znalazła się na 48. miejscu, będąc w gronie krajów o „wadliwej demokracji”. Był to spadek o aż osiem pozycji w stosunku do badania za 2014 rok. W tegorocznym zestawieniu „The Economist” Polska, będąc na 52. pozycji, plasuje się niewiele wyżej od Surinamu, Ghany, Salwadoru czy Węgier.

 

„Nie udało się ustanowić demokratycznej kultury politycznej”

 

W tegorocznym notowaniu niską pozycję Polski tłumaczy się m.in. „hurtową wymianą kierownictwa mediów publicznych”. „The Economist” zwraca także uwagę na kontrolę finansowania organizacji pozarządowych oraz próby ograniczenia prawa do protestu.

 

Twórcy raportu zauważają, że żadne z państw Europy Wschodniej – do której zaliczana jest w rankingu Polska – nie osiągnęło statusu „pełnej demokracji”. „The Economist” wskazuje, że nawet w najbardziej rozwiniętych politycznie krajach regionu (Polska, Węgry, Czechy i Słowenia – red.), „nie udało się ustanowić demokratycznej kultury politycznej”. Twórcy zauważają także, że w tych krajach wciąż brakuje szerszego udziału obywateli w życiu publicznym.

 

Wśród państw regionu Polska znajduje się na 8. miejscu. Wyprzedzają ją (licząc od najwyżej notowanych): Estonia, Czechy, Słowenia, Litwa, Łotwa, Słowenia i Bułgaria.

 

Wynik Polski to także czwarty najgorszy wynik wśród państw Unii Europejskiej. Niżej znajdują się jeszcze Chorwacja, wspomniane wcześniej Węgry i Rumunia, która będąc na 61. miejscu, zajęła tę samą pozycję co Mongolia.

 

Norwegia najsilniejszą demokracją

 

Bez zmian w porównaniu z rokiem ubiegłym wygląda czołówka rankingu. Ponownie za najsilniejszą demokrację uznano Norwegię. Kolejne miejsca zajęły Islandia, Szwecja, Nowa Zelandia i Dania. Kanada przesunęła się o jedną pozycję w górę, będąc ex-equo na 6. miejscu z notującą spory awans Irlandią. Miejsca 8-10 przypadły natomiast Szwajcarii, Finlandii oraz Australii.

 

Z pierwszej dziesiątki wypadła Holandia, plasując się w tym roku na 12. miejscu. Bez zmian, na 13. miejscu, znajdują się Niemcy.

 

Stany Zjednoczone „wadliwą demokracją”

 

Ostatnie kraje, które zdobyły średnią powyżej 8.0 i zakwalifikowane zostały tym samym jako „pełne demokracje” to Hiszpania, Mauritius i Urugwaj (miejsca 17-19.). Stany Zjednoczone spadły co prawda tylko o jedną pozycję, ale uzyskały średnią 7.98 i określone zostały jako „wadliwa demokracja”.

 

Spory spadek zanotowała Belgia. Kraj ten z 26. miejsce sprzed roku trafił na 35. pozycję. Najniższe miejsce wśród państw europejskich przypadło natomiast Rosji. Największy kraj na świecie zajął w tegorocznym notowaniu 134. miejsce.

 

Na samym końcu rankingu obejmującego 167 państw znalazły się: Gwinea Równikowa, Republika Środkowoafrykańska, Czad, Syria i Korea Północna, która jest uważana za najmniej demokratyczny kraj na świecie.

 

polsatnews.pl

 

Walczą z esbecją komuchami złodziejami a w swoich szeregach takie smaczki.

polska-w-ruinie

 

c3lfiy9waaand15

Terlecki: „W ogóle zlikwidujemy wybory i będzie spokój”. Wisielczy humor wicemarszałka z PiS…

Justyna Dobrosz-Oracz; zdjęcia i montaż: Miłosz Więckowski, 27.01.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21299471,video.html?embed=0&autoplay=1

Czy PiS planuje zmianę ordynacji w eurowyborach? Próbowaliśmy się dowiedzieć od wicemarszałka Ryszarda Terleckiego. Odpowiedź wprawia w zdumienie.

wisielczy

wyborcza.pl

PIĄTEK, 27 STYCZNIA 2017
Terlecki żartuje: W ogóle zlikwidujemy wybory i będzie spokój

Terlecki żartuje: W ogóle zlikwidujemy wybory i będzie spokój

Będą wybory jeszcze w ogóle? Po co? Nie, w ogóle wybory zlikwidujemy i będzie spokój – żartował Ryszard Terlecki w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, pytany przez Justynę Dobrosz-Oracz czy to prawda, że PiS pracuje także nad zmianą ordynacji w wyborach do PE, czyli wprowadzeniu list krajowych.

10:29

„Nie ma żadnych klik”. Samorządowcy z ROPS apelują do Kaczyńskiego o zaprzestanie demontażu polskich samorządów

Nie jestem złodziejem. Nie ma żadnych klik. Jeśli by były jakieś układy, to już dawno nie byłbym burmistrzem – mówił burmistrz Mszczonowa Józef Kurek z PiS na sejmowej konferencji Ruchu Odbudowy Polskiej Samorządności.

Samorządowcy z ROPS apelują do prezesa PiS o „zaprzestanie demontażu polskich samorządów”. Mowa o odbieraniu kolejnych kompetencji, ale i o ostatnim pomyśle PiS – wprowadzeniu dwukadencyjności w samorządach. – Chodzi o pozbycie się konkurencji, z którą nie ma się szansy wygrać w uczciwych wyborach – mówił Adam Struzik, prezes ruchu. – To czysta demagogia i próba wyeliminowania blisko 70 proc. najlepszych samorządowców w kraju – dodał.

Dziś samorządowcy złożyli w Sejmie list otwarty do Jarosława Kaczyńskiego. Sprzeciwiają się w nim antysamorządowej polityce rządu. – O tym, kto rządzi w lokalnych wspólnotach powinni decydować Obywatele, a nie politycy z Warszawy – podkreślał Władysław Kosiniak Kamysz. – Polskie Stronnictwo Ludowe będzie stało murem za samorządowcami, niezależnie od ich poglądów politycznych. Wartością nadrzędną jest idea samorządności, czyli władzy blisko ludzi, a nie polityków – zaznaczył.

09:20

Petru: Kotarka jest żenująca. To świadczy o tym, że boją się dziennikarzy

Kotarka jest żenująca. Jest śmieszna w tym sensie, że to wygląda jak w teatrze, jakby marszałek chciał się od kogoś odciąć. Kolejny korytarz moim zdaniem jest zbędny, bo tam już można było się spokojnie poruszać. To świadczy o tym, że boją się dziennikarzy. Mamy moment, kiedy są łamane zasady. Nie jest tak, że są takie same zasady dostępu dziennikarzy, jak były wcześniej. Była specjalna sala, gdzie można było odbywać konferencje z nagłośnieniem, ona była tuż obok sali plenarnej, tej sali teraz nie ma – mówił Ryszard Petru w rozmowie z Dariuszem Ociepą w „Politycznym Graffiti” Polsat News. Jak dodał:

„[Wtedy wrócimy do protestu], kiedy będzie ograniczony dostęp do dziennikarzy, zarówno nas, jak i dziennikarzy i to będzie istotnie utrudniało pracę. Nie chciałbym definiować, co się ma wydarzyć, ale wystarczy, żeby marszałek zabronił dziennikarzom być na pierwszym piętrze – dodał lider Nowoczesnej”

09:08

Petru: Większość klubu uważa, że lepiej by było, gdyby rzecznikiem była osoba, która jest posłem

Jak mówił Ryszard Petru w rozmowie z Dariuszem Ociepą w „Politycznym Graffiti” Polsat News:

„Paweł Rabiej podał się do dymisji czy oddał się do dyspozycji zarządu. Taka była jego decyzja, żeby zająć się innymi rzeczami. Rzecznik partii to olbrzymia robota, a dwa, wszyscy uznali, że rzecznik powinien być posłem, ponieważ bardzo dużo dzieje się w Sejmie i siłą rzeczy trzeba być na bieżąco, co widać było w ostatnich tygodniach i miesiącach, że dynamika prac sejmowych jest taka, że co chwilę oczekuje się od partii i rzecznika komentarza w sprawach, które mają miejsce”

Większość klubu uważa, że lepiej by było, gdyby rzecznikiem była osoba, która jest posłem– dodał lider Nowoczesnej.

Posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer została wybrana rzecznikiem prasowym partii. Zastąpiła na tej funkcji Pawła Rabieja.

09:02

Samorządowiec PiS wystąpi na konferencji PSL przeciwko propozycjom PiS

Burmistrz Mszczonowa Józef Kurek z PiS weźmie udział w dzisiejszej konferencji przedstawicieli Ruchu Obrony Polskiej Samorządności. Briefing z udziałem prezesa ROPS Adama Struzika, posła Piotra Zgorzelskiego oraz bezpartyjnych samorządowców odbędzie się w Sejmie o 9:30. PSL ma zaprezentować list do Jarosława Kaczyńskiego ws. demontażu samorządów.

08:45

Brudziński: Jeśli będzie porozumienie z opozycją, to PiS w ramach abolicji przystąpi do nowego rozdania

Jak mówił w „Salonie politycznym Trójki” Joachim Brudziński:

„Co do tego, że regulamin Sejmu wymaga korekty, to myślę, że nie ma posła z opozycji, czy z partii rządowej, który ma pod tym względem wątpliwości. Powinny to być zmiany takie, które uniemożliwią parlamentarzystom nie tylko złamania regulaminu, ale i kodeksu karnego – za to uważam blokowanie stołu prezydialnego. Uważam za oczywiste i koniecznie porozumienie między wszystkimi siłami politycznymi zasiadającymi w parlamencie: opisane, spisane i potwierdzone przez wszystkich liderów – przede wszystkim opozycji. Że nie powinno być zgody i akceptacji dla takich zachowań, jak miały miejsca 16 grudnia i później. Jeżeli takie porozumienie udałoby nam się osiągnąć, jeżeli byśmy wspólnie powiedzieli przed opinią publiczną, że to byłą swoista zbrodnia na polskim parlamentaryzmie, że wszystkie odpowiedzialne siły polityczne zakładają i deklrarują, że nie będzie już powtórki z tych awantur, jakie miały miejsce wokół fotela marszałka, to wtedy jako PiS będziemy gotowi nie tylko nie kierować tych spraw do prokuratury, ale w ramach abolicji zastosować zasadę, że przystępujemy do nowego rozdania. To nie jest tak, że albo-albo. Na pewno nie pozwolimy na to, by anarchia zdominowała pracę parlamentu. Byłoby najlepszym rozwiązaniem, by po tej deklaracji byśmy wypracowali takie zapisy w regulaminie, by dały nowe możliwości wyrażania opozycji, ale by też dały marszałkowi w jakiejś mierze dużo skuteczniejsze dyscyplinowanie posłów”

08:41

Nitras: 7 miesięcy temu Gowin proponował mi stanowisko ministra sportu. To chyba była inicjatywa indywidualna

Jak mówił Sławomir Nitras w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet:

„To absolutna prawda. Jarosław Gowin proponował mi, sondował stanowisko ministra sportu. Odpowiedziałem mu, lekko żartobliwie: Jarek, nie gniewaj się, ale nawet ja nie wiem, jak można mnie przekupić. To było jakieś 7 miesięcy temu. Powiedziałem to red. Rigamonti. On mi tak zaproponował. O ile znam się na polityce, wydaje mi się, że to była taka inicjatywa indywidualna, który w tamtym czasie próbował rozszczelnić trochę Platformę, wyciągnąć i zyskać swoją przestrzeń”

Nie mówiłbym tego, gdyby on nie nazywał mnie radykalną opozycją – dodał poseł PO.

08:36

Nitras do Piaseckiego: Rozmawiamy prawie 10 minut i jeszcze ani razu nie zapytał mnie pan o PiS, tylko pyta pan o PO

– Ja się nie dystansuję [od demokratycznych decyzji Platformy]. Rozmawiamy prawie 10 minut i pan jeszcze ani razu nie zapytał mnie o PiS, o rząd, o to, jak rządzić w Polsce, tylko pyta mnie pan o Platformę albo o film. Chciałbym, żebyśmy rozmawiali o poważnych problemach – mówił Sławomir Nitras w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak dodał:

„Nie uważam tak [że Platforma zrobiła błąd, wychodząc z sali sejmowej]. To się już stało. Dużo o tym mówiłem i myślę, że to jest dla wszystkich jasne. Nikt nie oczekiwał, że będziemy siedzieć dłużej, ja też nie oczekiwałem. Można było go w międzyczasie trochę przycisnąć mocniej [Jarosława Kaczyńskiego]”

08:31

Nitras: Mamy realne problemy i gdybym widział pod Toruniem, jak jeździł Macierewicz, to bym to filmował

Za dużo rozmawiamy o mnie i moich relacjach z Grzegorzem Schetyną, a za mało o problemach. Mamy ministra obrony, który zasuwa 140 km, taranuje 8 aut, który wyrzucił 20% generałów, a pan mnie pyta o film w kuluarach. Tego człowieka trzeba natychmiast odwołać, on jest niebezpieczny. Chcę panu wskazać to, że mamy realne problemy i gdybym widział pod Toruniem, jak jeździł Macierewicz samochodem, to bym to filmował. Żałuję, że nie ma tego momentu pokazanego, jak korzysta z samochodów służbowych i wprowadza niebezpieczeństwo – mówił Sławomir Nitras w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

07:36

Macierewicz, Macierewicz, Macierewicz – TEMATY DNIA

GDYBY ZAPYTAĆ OPINIĘ PUBLICZNĄ KTO JEST WIĘKSZYM WARIATEM, JA CZY POSEŁ KACZYŃSKI, TO JESTEM PEWIEN, ŻE NIE JA BYŁBYM FAWORYTEM W TAKIEJ SONDZIE – Sławomir Nitras w rozmowie z Magdaleną Rigamonti w DGP.

300POLITYKA RANO OBSERWUJE:
8:02 Sławomir Nitras – Gość Radia Zet
8:02 Robert Górski – Poranna rozmowa RMF FM
8:10 Małgorzata Kidawa-Błońska – Kwadrans polityczny TVP1
8:13 Joachim Brudziński – Salon Polityczny Trójki

ORSZAK MACIEREWICZA ROZBIJAŁ LUDZIOM AUTA – JEDYNKA FAKTU.

CUD, ŻE NIKT NIE ZGINĄŁ – Fakt o rajdzie Macierewicza.

AUTA MACIEREWICZA WJECHAŁY W NAS NA CZERWONYM – Fakt.

PĘDZIŁ DO RYDZYKA I NA GALĘ Z PREZESEM – Fakt.

JEŻDŻĄ JAK WARIACI – SE na jedynce o Macierewiczu.

TUPOLEWIZM NA KOŁACH – Paweł Wroński w GW.

OD OJCA DO PREZESA W 2 GODZ 25 MIN – GW.

LUDOWCÓW BÓJ OSTATNI? – PSL WALCZY O PRZETRWANIE – Krystyna Naszkowska w GW.

WITOLD GADOMSKI O GUS – W GW: GŁÓWNY URZĄD SŁUŻĄCY (WICEPREMIEROWI).

HOSSA DZIĘKI TRUMPOWI – jedynka RZ.

PODWYŻKA ZA PODWYŻKĄ NA BIURA POSŁÓW – RZ.

POLITYCZNY PLAN PIĄTKU: PSL o samorządach, Szydło weźmie udział w uroczystościach 72. rocznicy wyzwolenia Auschwitz http://300polityka.pl/live/2017/01/27/polityczny-plan-piatku-psl-o-samorzadach-po-o-reformie-edukacji/

300polityka.pl

PIĄTEK, 27 STYCZNIA 2017

STAN GRY: Nitras do Rigamonti: Gowin sondował czy nie zostałbym ministrem sportu, Naszkowska: Ludowcy bliscy końca?

— ELDORADO TO NIE JEST ALE NA CZAS PŁACIMY ZA RACHUNKI – TOMASZ SAKIEWICZ O REKLAMACH W GAZECIE POLSKIEJ – pisze w GPC: “Bardzo ucieszyło mnie, że po ośmiu latach rządów PO zakończył się bojkot reklam w „Gazecie Polskiej”. Eldorado to nie jest, ale przynajmniej płacimy na czas pensje i rachunki”.

— PRĄD W OPOLU POZOSTANIE POLSKI – tytuł w GPC: “Władze miasta zablokowały przejęcie energetycznej spółki przez niemiecki E.ON”.

— AUSCHWITZ – WINA NIEMCÓW – 2 strony Faktu o niemieckich obozach zagłady.

— MACIEREWICZ NA JEDYNKACH TABLOIDÓW.

— MAGDALENA RIGAMONTI DO SŁAWOMIRA NITRASA: JESTEŚCIE Z TUSKIEM PODOBNI NAWET FIZYCZNIE – fragment rozmowy Magdaleny Rigamonti w DGP: |
“- Jesteście, panowie, trochę podobni, również fizycznie.
– Donald Tusk jest trochę bardziej uładzony, a ja jestem nieuczesany, krnąbrny czasem. On, ze względu na własny wizerunek, pewnie nie latałby z kamerą po Sejmie. Myślę, że jest spokojniejszy.
– A pan krewki.
– Raczej uparty i gotowy ponosić konsekwencje dwóch decyzji, nawet jeśli oznacza to zapłacenie osobistej ceny. W 2014 r. był taki moment, że byłem praktycznie poza polityką. Myślałem, że skoro nie mogę kandydować w wyborach do europarlamentu, potem samorządowych, to muszę zająć się czymś innym zawodowo niż polityka. Mam rodzinę, dzieci, za które jestem odpowiedzialny, również finansowo”.

— NIGDY NIE TWIERDZIŁEM, ŻE ZA PO SĄDY I PROKURATURA DOBRZE DZIAŁAŁY – Nitras mówi Rigamonti: “Teraz stoję na barykadzie i bronię sądów i prokuratury przed PiS, ale nigdy nie twierdziłem, że za rządów PO sądy i prokuratura dobrze funkcjonowały. Tylko wiem, że naprawa jest skomplikowanym i trudnym procesem. A Kaczyński uważa, że weźmie od Mariusza kombinerki i jednym ruchem wszystko wyreguluje. Polska wymaga reform jak dom, który wymaga wielu unowocześnień. Jednak teraz nikt tego domu nie urządza, tylko burzy ściany i rozbiera fundamenty i nie wiadomo, czy postawi nowe”.

— NITRAS O PROPOZYCJI OD GOWINA: “Teraz, w 2015 r. po wyborach, też się odzywał. Razem z Jarkiem Gowinem. Gowin sondował, czybym nie został ministrem sportu.
– Co oni w panu widzą?
– Nie wiem, musi pani ich pytać. Mam przecież swoje poglądy, zupełnie inne niż PiS.
– Jakoś by się przytemperowało.
– Nie, nie. Zresztą myślę, że to była propozycja Gowina bez wiedzy Jarosława Kaczyńskiego. Gowin próbował się rozpychać wewnątrz PiS, potrzebował ludzi, potrzebował sukcesu, szukał ministra sportu.
– A pan jest wysportowany, dobrze pan wygląda.
– Interesuję się sportem, na sporcie się znam i wszyscy, którzy mnie znają, o tym wiedzą. Gowinowi odpowiedziałem żartem, ale serio: stary, nawet ja nie wiem, jak mnie można przekupić”.
http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/541155,slawomir-nitras-rigamonti-po.html

— ZDJĘCIE WEEKENDU – MAKSYMILIAN RIGAMONTI: https://www.facebook.com/plugins/post.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fphoto.php%3Ffbid%3D1582033771812276%26set%3Da.521667214515609.136145.100000170063775%26type%3D3&width=500

— ZDJĘCIE TYGODNIA: https://www.facebook.com/plugins/post.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fphoto.php%3Ffbid%3D10212890119714240%26set%3Da.10201230771157813.1073741827.1427320746%26type%3D3&width=500

–TUPOLEWIZM W POLSCE KWITNIE – Paweł Wroński w GW: “Środowe zdarzenie pokazuje, że tupolewizm w Polsce kwitnie. Dzięki czemu w najbliższym czasie możemy oczekiwać kolejnych zastępów bohaterów w niebiosach. Rozumiem, że minister Macierewicz bardzo chce się dopisać do „apelu poległych” wygłaszanego przy każdej uroczystości wojskowej. Tylko dlaczego usiłuje uczynić bohaterami także osoby postronne?”
http://wyborcza.pl/7,75968,21297445,tupolewizm-na-kolach.html

— LUDOWCY NIGDY NIE BYLI TAK BLISKO KOŃCA JAK DZIŚ – Krystyna Naszkowska w GW: “Niewiadomą jest to, co mówią księża we wsiach i w małych miasteczkach. To, co wierni słyszą od lokalnego duszpasterza, przesądza na wsi o decyzji wyborczej. W ostatnich wyborach do parlamentu ten lokalny Kościół gremialnie poparł polityków PiS-u. Otóż, jak twierdzą działacze PSL-u, coraz wyraźniej widać zakłopotanie wśród lokalnych księży, kiedy rozmowa schodzi na politykę rządu. To jeszcze nie jest odwrót od PiS-u, ale wahanie jest. Tyle razy już przepowiadano koniec PSL-u, że jego politycy już się na te proroctwa znieczulili. Tyle że nigdy nie byli tak blisko końca jak dziś”.
http://wyborcza.pl/7,75968,21297164,boj-to-jest-nasz-ostatni-psl-walczy-o-przetrwanie.html

— LIVEBLOG 300POLITYKI:

Brudziński: Jeśli będzie porozumienie z opozycją, to PiS w ramach abolicji przystąpi do nowego rozdania
Nitras: 7 miesięcy temu Gowin proponował mi stanowisko ministra sportu. To chyba była inicjatywa indywidualna
Nitras do Piaseckiego: Rozmawiamy prawie 10 minut i jeszcze ani razu nie zapytał mnie pan o PiS, tylko pyta pan o PO
Nitras: Mamy realne problemy i gdybym widział pod Toruniem, jak jeździł Macierewicz, to bym to filmował
Polityczny plan piątku: PSL o samorządach, Szydło weźmie udział w uroczystościach 72. rocznicy wyzwolenia Auschwitz
Macierewicz, Macierewicz, Macierewicz – TEMATY DNIA
http://300polityka.pl/live/2017/01/27/

— REGION JEST BEZPIECZNIEJSZY – AMBASADOR USA W RZ: “Jestem przekonany, że ten region jest bezpieczniejszy. Oczywiście to pewne ryzyko, gdy Rosja instaluje kolejne rodzaje broni w Kaliningradzie”.

— AMBASADOR USA W POLSCE NA PYTANIE RZ CZY BĘDZIE DRUGA JAŁTA: “- Teraz są zupełnie inne okoliczności. Sytuacja jest zupełnie inna. Polska jest członkiem NATO i Unii Europejskiej i tu się nic nie zmieni”.
http://www.rp.pl/Dyplomacja/301269885-Ambasador-USA-w-Polsce-Paul-W-Jones-Nowa-wladza-otwiera-mozliwosci.html

— CZŁOWIEK WOLNOŚCI O DZIAŁANIU PRAWA WSTECZ – Monika Olejnik w GW: “Kiedy Kaczyński mówi o zmianie ordynacji wyborczej i wprowadzeniu kadencyjności, to należy się z tym zgodzić. Ale pan prezes chce to zrobić wstecz, bo przecież prezes, człowiek wolności, zna się na prawie i wie, że nie działa ono wstecz, ale akurat w tym przypadku może.

— NIEPOKORNI STAJĄ SIĘ POKORNI – JESZCZE OLEJNIK: “Z przyjemnością obserwowałam, jak na gali niepokorni stają się pokorni – wobec prezesa. Jakie to urocze”. http://wyborcza.pl/7,75968,21297326,czlowiek-wsieci-wolnosci.html

— PIS PRZECIW DUŻEJ USTAWIE REPRYWATYZACYJNEJ – GW: “- Projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej jest wyrywkowy. Dotyczy tylko Warszawy, a powinien objąć cały kraj. A poza tym zgłosiła go Platforma, która już rządziła – tak poseł PiS Arkadiusz Mularczyk uzasadnił wniosek o jego odrzucenie”. http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,21297434,pis-przeciw-duzej-ustawie-reprywatyzacyjnej.html

— PKB Z POPRZEDNICH LAT BĘDZIE ZREWIDOWANY – tytuł w GPC.

— GŁÓWNY URZĄD SŁUŻĄCY WICEPREMIEROWI – Witold Gadomski w GW: “Wicepremier obsadził kilka stanowisk w państwowych agencjach swoimi ludźmi, którzy wcześniej byli menedżerami średniego szczebla w jego banku. Stamtąd wywodzi się też nowa prezes Banku Gospodarstwa Krajowego – instytucji finansowej obsługującej sektor państwowy.
Nie zdziwię się, jeśli zaproponuje na stanowisko szefa GUS swojego człowieka. Prezesa na pięcioletnią kadencję mianuje premier. Obecny dopiero zaczął urzędowanie – dr Dominik Rozkrut, wcześniej kierujący urzędem statystycznym w Szczecinie, szefuje GUS od czerwca”.
http://wyborcza.pl/7,75968,21294312,gus-glowny-urzad-sluzacy-wicepremierowi.html

300polityka.pl

„Macierewicz czmychnął z miejsca wypadku!”. PO kieruje sprawę do prokuratury i pyta „kim jest pan Kazimierz?”

Magda Kożyczkowska, 27.01.2017

Kolizja z udziałem samochodu Antoniego Macierewicza

Kolizja z udziałem samochodu Antoniego Macierewicza (PAP/Tytus Żmijewski)

W środę pod Toruniem auto Antoniego Macierewicza uczestniczyło w karambolu. Padły głosy, że pojazd ministra jechał za szybko. PO kieruje sprawę do prokuratury.

W środę ok. godz. 17.40 osiem samochodów zderzyło się na drodze krajowej nr 10. Wśród nich znalazły się dwa bmw Żandarmerii Wojskowej, w jednym z nich był szef MON Antoni Macierewicz. Jechał z Torunia do stolicy na galę tygodnika „wSieci”. Zaraz po karambolu minister przesiadł się do innego pojazdu i pojechał na imprezę. Od wczoraj przebieg zdarzenia bada Żandarmeria Wojskowa pod nadzorem prokuratury.

„Szukacie sensacji tam, gdzie jej nie ma”

 Z relacji świadków wynika, że limuzyna Macierewicza znacznie przekroczyła prędkość. – Ci panowie z górki lecieli ponad 130 km/h, na nic nie zważali. Nawet straż i pogotowie zwalnia na czerwonym, a ci nie zwalniali – jeszcze w środę opowiadał TVN24 jeden ze świadków zdarzenia. Zdaniem opozycji nieprawidłowości w czasie powrotu ministra z Torunia do Warszawy było znacznie więcej. Wg posłów PO limuzynę mogła prowadzić nieuprawniona osoba.

– Limuzyna nie była kierowana przez funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej, tylko przez „pana Kazimierza” – mówił dzisiaj dziennikarzom poseł PO Krzysztof Brejza – Czy pan Kazimierz dysponował stosownymi przeszkoleniami, orzeczeniami lekarskimi i zezwoleniami? Kim jest pan Kazimierz? – pytał.

Wiceszef MON Bartosz Kownacki uważa jednak, że wszystkie zarzuty są nieuprawnione. – Wiem, że wszyscy kierowcy ministra Macierewicza mają pełne uprawnienia, żeby prowadzić pojazdami rządowymi. Proszę nie szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma – odpowiedział poseł PiS. Zaznaczył też, że Macierewicz jechał z odpowiednią prędkością. – [Prędkość była] taka jaka była dopuszczalna w danych warunkach, taka jaka była potrzebna –  podkreślił Kownacki.

„Państwo równych i równiejszych”

Posłowie PO zapowiedzieli, że złożą w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

Nie ma zgody PO na państwo równych i równiejszych. Równi pozostali na światłach, dostosowali się do prawa ruchu drogowego, równiejsi w sposób skandaliczny próbowali przeskoczyć prawo, narażając zdrowie i życie Polaków – mówił Krzysztof Brejza.

Polityk Platformy wyliczył szereg nieprawidłowości, które – jego zdaniem – wystąpiły w dniu kolizji. Brejza zauważył, że kolumna ministra nie spełniła formalnych wymogów. – Kolumna powinna być zaopatrzona w sygnały dźwiękowe i przemienno-świetlne. Na nagraniach widzimy, że to nie była kolumna – twierdzi poseł.

Brejza uważa też, że Macierewicz złamał prawo opuszczając miejsce zdarzenia na długo przed przybyciem śledczych. – Dlaczego pan Macierewicz czmychnął z miejsca wypadku, a świadkowie musieli przez kilka godzin czekać na prokuratora? – pyta poseł. – Immunitet nie zwalnia go z obowiązku pozostania na miejscu zdarzenia – dodał.

krzysztof-brejza

Również fakt, że sprawę bada Żandarmeria Wojskowa wydaje się opozycji podejrzana. – Poszkodowani zostali cywile, zwykli śmiertelnicy. Tę sprawę powinna prowadzić policja. Czy tam jest coś ukryte? Domagamy się publikacji czarnych skrzynek z tego pojazdu – mówił dziennikarzom Krzysztof Brejza.

Platforma Obywatelska chce, żeby te kwestie zbadała prokuratura. Zaapelowała też do premier Beaty Szydło, żeby „nie pozwoliła Macierewiczowi zamieść sprawę pod dywan”. Szczególnie, że sama Szydło mówiła w czwartek, że „jeżeli chodzi o poruszanie się w kolumnie, wszystkich obowiązują te same zasady i przepisy, które są do takich pojazdów dostosowane i obowiązują nas wszystkich”.

A TERAZ ZOBACZ: Polska jest jednym wielkim „czarnym punktem” Europy. Na naszych drogach ginie najwięcej pieszych

 macierewicz

gazeta.pl

Zdjęcie z epoznan.pl

c3ljg9gwmaeuoln

Tajemnice pana Kazimierza. Kierowcą Antoniego Macierewicza jest były funkcjonariusz WSW

Wojciech Czuchnowski, 27 stycznia 2017

Przywitanie wojsk USA przez premier Beatę Szydło i Antoniego Maciarewicza w Żaganiu. Zaznaczony - tajemniczy pan Kazimierz

Przywitanie wojsk USA przez premier Beatę Szydło i Antoniego Maciarewicza w Żaganiu. Zaznaczony – tajemniczy pan Kazimierz (Fot. Anna Krasko/Agencja Gazeta / AGENCJA GAZETA)

Pan Kazimierz, którego Antoni Macierewicz wychwalał za rajdową jazdę z Warszawy do szkoły o. Rydzyka w Toruniu, to szara eminencja w MON i jeden z najbardziej zaufanych ludzi ministra. Karierę zaczynał jako kierowca ekipy stanu wojennego i funkcjonariusz Wojskowej Służby Wewnętrznej, którą ustawa o IPN zalicza do komunistycznej bezpieki.

Szczupłą sylwetkę siwego starszego mężczyzny widać na wielu zdjęciach z oficjalnych uroczystości, w których uczestniczy Macierewicz. Przy ministrze był też w środę podczas wyprawy szefa MON do Torunia. Trasę pokonał w godzinę i 40 minut. – Oklaski dla pana Kazimierza i całej ochrony, która jechała tak wspaniale – chwalił go Macierewicz. W drodze powrotnej BMW 7 z ministrem na pokładzie spowodowało poważną kolizję.

Limuzynę z ministrem prowadził Kazimierz Bartosik, dzisiaj funkcjonariusz Służby Kontrwywiadu Wojskowego, przywrócony tam w 2015 r. na polecenie samego Macierewicza. – Kiedy Macierewicz obejmował MON, Bartosik był już poza służbą, złożył raport odejścia. Jedną z pierwszych decyzji ministra było ściągnięcie Bartosika do SKW – wspomina wysoki rangą oficer tej służby.

Ze źródeł w BOR, SKW, MON oraz IPN udało nam się odtworzyć przebieg służby pana Kazimierza. Jak ustaliliśmy, jest on jednym z najstarszych stażem (jeśli nie najstarszym ) funkcjonariuszem służb specjalnych w Polsce. Pracę w nich zaczynał pod koniec lat 70. w WSW. W stanie wojennym był osobistym kierowcą gen. dywizji Michała Janiszewskiego, członka Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i szefa gabinetu gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

Pod koniec lat 80. przeszedł do Nadwiślańskich Jednostek MSW, kadrowej formacji która w PRL była pierwszym zbrojnym odwodem władzy.

Kiedy Macierewicz został szefem MSW w rządzie Jana Olszewskiego (grudzień 1991 r. – czerwiec 1992 r.), Bartosik po raz pierwszy pracował jako jego osobisty kierowca. Wtedy zdobył zaufanie Macierewicza, który 4 czerwca 1992 r. podjął nieudolną próbę zmobilizowania Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych oraz GROM do obrony rządu. Planował wtedy najpewniej m.in. internować Lecha Wałęsę. 

W 2002 r. NJW zostały rozwiązane. Wcześniej Bartosik, tak jak wielu żołnierzy tej formacji, przeszedł do Biura Ochrony Rządu. Jako starszy chorąży (najwyższy stopień podoficerski) był kierowcą w grupie obsługującej delegacje zagraniczne.

Z Macierewiczem spotkał się ponownie w czasie pierwszych rządów PiS (lata 2005-07). Po raz kolejny był jego kierowcą, ale już na etacie w kontrwywiadzie wojskowym, który Macierewicz zakładał. – Mówiło się, że bardzo pomagał też przy likwidacji WSI – wspomina nasz rozmówca z BOR.

Po upadku rządu PiS, Kazimierz Bartosik został w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. – Daliśmy mu etat cywilny, czasem woził nawet szefów. Nikt nie miał do niego żadnych zastrzeżeń, choć wiedzieliśmy, że to człowiek Macierewicza – słyszymy od informatora z kontrwywiadu.

Obecnie Kazimierz Bartosik przeżywa swój najlepszy czas. W SKW awansował na oficera. A w MON uważają go za osobę wpływową i mogącą „wszystko” u ministra. Jest też przez SKW chroniony – dziennikarze jednej ze stacji telewizyjnych próbując ustalić szczegóły jego biografii odkryli, że z archiwum wojskowego w Mińsku Mazowieckim przeniesiono jego teczkę personalną do wyłącznej dyspozycji szefa MON. – Misiewicz to przy nim pikuś – twierdzi jeden z urzędników resortu. Jego zdaniem to dzięki zabiegom Bartosika Nadwiślańskie Jednostki Wojskowe nie znalazły się na liście formacji „państwa totalitarnego”, które objęła „ustawa dezubekizacyjna” przeforsowana w ubiegłym roku przez PiS.

Sam Bartosik – mimo, że służył w organach bezpieczeństwa PRL – chwali się znajomym, że „dezubekizacja” obniżająca emerytury nawet za jeden dzień przepracowany w bezpiece jego osobiście nie obejmie. – Ma obiecane, że zastosuje się wobec niego przepis mówiący, że funkcjonariuszom, którzy udowodnią swoje szczególne zasługi, nie stanie się krzywda – twierdzi cytowane już źródło w MON.

Do biura prasowego MON wysłaliśmy prośbę o podanie informacji na temat przebiegu służby Bartosika w formacjach MON, MSW i SKW od czasów PRL do dzisiaj. Na razie nie dostaliśmy odpowiedzi.

Kto prowadził samochód Macierewicza? Kownacki: Rozumiem, że pytanie jest w kategorii żartu

 

wiemy

wyborcza.pl

Winnicki chce ukarania Scheuring-Wielgus za X LO

PAP, tod, 26 stycznia 2017

Spotkanie o żołnierzach wyklętych, prowadzone przez Młodzież Wszechpolską w X LO w Toruniu. Na spotkanie przyszła m.in posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus

Spotkanie o żołnierzach wyklętych, prowadzone przez Młodzież Wszechpolską w X LO w Toruniu. Na spotkanie przyszła m.in posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus (ROBERT GÓRECKI)

Poseł Robert Winnicki (niezrz.) zapowiedział, że zwróci się do komisji etyki poselskiej o ukaranie posłanki Nowoczesnej Joanny Scheuring-Wielgus. Chodzi o spotkanie o Żołnierzach Wyklętych, które w toruńskim X LO zorganizowała Młodzież Wszechpolska.

Winnicki stwierdził na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie, że Scheuring-Wielgus „23 stycznia dokonała najścia na wykład, sprowadzając ze sobą grupę anarchistycznych bojówkarzy, którzy zakłócili prelekcję, a sama zajmowała się dokumentowaniem i promocją tego zakłócania”. Jak mówił wykład był poświęcony „wzorcom, jakim są Żołnierze Wyklęci”, a jego tematyka była umówiona z dyrekcją szkoły i samorządem uczniowskim.

Według Winnickiego, protestujący wielokrotnie przerywali prelekcję oraz wystąpienie zaproszonego przez organizatorów toruńskiego radnego PiS Karola Wojtasika, a do klasy wniesiono m.in. transparent z hasłem „Faszyzm nie, rasizm nie, nacjonalizm nie”. Zapowiedział, że złoży wniosek do sejmowej komisji etyki o ukaranie posłanki Nowoczesnej „najwyższą możliwie karą”, czyli naganą. – To kara symboliczna, ale to dla nas istotne, by taka kara ją spotkała – podkreślił. – Oczekujemy, że poseł Scheuring-Wielgus, która ku naszemu zdziwieniu zasiada w komisji, choć jest znana z bardzo niewybrednego języka, obrażającego różne grupy społecznego i niektórych posłów, zostanie wyłączona z oceniania swojej własnej sprawy.

„To wyglądało zupełnie inaczej”

– W przeciwieństwie do posła Winnickiego byłam na tym spotkaniu (…) i wiem, że wydarzenia wyglądały zupełnie inaczej. To było spotkanie otwarte, na które przyszli, oprócz uczniów tej klasy, m.in. grupa rodziców zaniepokojonych tym, że Młodzież Wszechpolska jest bez konsultacji z nimi zapraszana do szkoły. To zaproszenie nie wyszło od uczniów, tylko od dyrektora szkoły – powiedziała Scheuring-Wielgus.

Mówiła, że na spotkanie przyszła sama i w jego trakcie nie robiła nic innego poza nagrywaniem przebiegu wydarzeń po to, by później nagranie pokazać w internecie. – Nazywanie zaniepokojonych ludzi, którzy przyszli na to spotkanie, anarchistami, jest nadużyciem – oceniła.

Przekonywała, że nikt nie przeszkadzał w prelekcji, natomiast zadawano różne pytania dyrektorowi szkoły, który – jak relacjonowała – nie chciał na nie odpowiadać.

Scheuring-Wielgus dodała, że rozmawiała po spotkaniu z uczniami i dowiedziała się, że w samorządzie uczniowskim jest dwadzieścia osób, z których tylko dwie były za organizacją spotkania. – To miała być pogadanka na tematy historyczne i nie mam nic przeciwko temu. Powinny być jednak spełnione pewne warunki m.in. obecność naukowców zajmujących się określoną tematyką, którzy reprezentują różne stanowiska. Te warunki nie zostały spełnione – podkreśliła.

„Zmanipulowany materiał TVP”

Według Scheuring-Wielgus wniosek Winnickiego to pokłosie „zmanipulowanego materiału wyemitowanego przez TVP” na temat sprawy. Posłanka zapowiedziała, że złoży skargę do KRRiT na TVP oraz wystosuje pismo prośbą o sprostowanie materiału do dyrekcji liceum, a także pismo do urzędu miejskiego w Toruniu z prośbą o „zmitygowanie” radnego Karola Wojtasika, który jej zdaniem „agitował politycznie w szkole”.

Scheuring-Wielgus dodała, że gdy wniosek o ukaranie jej naganą zostanie złożony, nie będzie brała udziału w pracach komisji etyki.

 

wyborcza.pl