Jaki i Ziobro – bylejakość
Z punktu rozumienia prawa i sprawiedliwości przez PiS Patryk Jaki zachował się racjonalnie w sądzie. Niczego nieobliczalnego nie było w jego groźbach pod adresem sędzi, wszak prowadziła sprawę nie po jego myśli. Jakie osiągnięcia ma Jaki, jako prawnik i teoretyk prawa? Takie jak Bartłomiej Misiewicz dla złotego medalu zasługi, 10 lat wysługiwania się Antoniemu Macierewiczowi. Jaki zaś Ziobrze.
Jaki w procesie o pomówienie, jakiego dopuścił się w stosunku do posła Platformy Obywatelskiej Roberta Kropiwnickiego, iż w swoim mieszkaniu prowadzi zamtuz, tj. agencję towarzyską, wystąpił jako awangarda procesu reformowania systemu sądownictwa. Pomysł na tę reformę przedstawił w „Południku Wildsteina” (TVP2) jego zwierzchnik Zbigniew Ziobro. Mianowicie chce przeprowadzić reformę sądownictwa, ale by do niej doszło musi spełniony być jeden warunek. Jaki? Nie chodzi o Patryka Jakiego, tylko o jakość warunku. Mianowicie na przeszkodzie Ziobrze nie może stać prof. Andrzej Rzepliński.
I to jest jakość PiS. Wybitny prawnik ma przed sobą magistra prawa, który jako student był mizerny i który nie potrafi aplikować się. To tak jak do poety przychodzi grafoman i mówi, że też napisał wiersz. Ta grafomania Ziobry polega na tym, że przekonał się, iż przeprowadzić reformy prawa nie może, bo Trybunał uwalił mu paragraf niezgodności z Konstytucją dotyczący uchylenia immunitetu sędziego. Trybunał orzekł, iż sędzia podlega procesowi prawnemu, a nie prokuratorskim oskarżeniom, a Ziobro uważa, że jeżeli prokurator oskarży, to sędzia ma złożyć immunitet. Na tym ma polegać reforma prawa, do której najpierw trzeba zlikwidować Trybunał Konstytucyjny. Bo przecież Rzeplińskiego zastąpi ktoś inny, ale lepszy od Ziobry.
Ziobro o tych sprawach prawnych mówił językiem grafomana. Użył tylu niepotrzebnych słów, aby ukryć swoje niecne zamiary, ale przede wszystkim ukryć brak kompetencji. Analogicznie: nie odróżnia sonetu od trenu, elegii od pieśni. Tak w sądzie zachował się Jaki, który nie wie, o czym mówi, ale chce mieć rację i dlatego zastrasza, jak Ziobro, który do Rzeplińskiego ma się tak, jak grafoman do Adama Mickiewicza.
Talentu, a w przypadku Ziobry i Jakiego kompetencji, nie mają, będą więc zastraszać, tupać. Swoją bylejakością chcą zastąpić profesjonalizm. I w to zamieniana jest Polska – w jakąś imitację.
Waldemar Mystkowski
Miesięcznica smoleńska. Kaczyński: Nasi przeciwnicy mają już tylko jedną broń – starą broń komunistów
• Z tej okazji pod Pałacem Prezydenckim przemawiał prezes PiS
• Jarosław Kaczyński: „Nasi przeciwnicy przegrali. Zwyciężyliśmy”
– Zwyciężyliśmy, choć przed nami jeszcze wiele niebezpieczeństw – mówił prezes PiS. – Jesteśmy coraz bliżej dnia, w którym będziemy znali prawdę, w którym tu, po dwu stronach tego miejsca gdzie stoimy (Krakowskiego Przedmieścia – przyp. red.), będą dwa pomniki – Pomnik Smoleński i Pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nasi przeciwnicy, ci którzy przez lata wydawali się triumfować, mają dziś już tylko jedna broń – tę starą broń komunistów i ich sojuszników – prowokację. Widzimy to tutaj. Ale przegrali. Zwyciężyliśmy – podkreślił.
Dowiedz się więcej:
Co jeszcze mówił Jarosław Kaczyński?
– Zwyciężyliśmy jeszcze nie końca, przed nami jeszcze bardzo wiele niebezpieczeństw, bardzo wiele trudności. Ta droga – mówiłem tutaj o tym wielokrotnie – droga do Polski prawdziwie sprawiedliwej, wolnej, prawdziwie niepodległej, suwerennej, to jest droga trudna, to jest droga pod górę, to jest droga, na której zawsze będą przeszkody – zaznaczył lider PiS. – Musimy nasz marsz kontynuować aż do tego dnia, gdy usłyszymy komunikat prokuratury, komunikaty zespołu, który dzisiaj bada w Komisji Wypadków Lotniczych sprawę smoleńską, póki nie odsłonimy tutaj pomników – oświadczył Jarosław Kaczyński.
Co ustaliła Komisja Millera, która jako pierwsza badała katastrofę?
Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania – konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu, którą forsował Antoni Macierewicz. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.
Kto do tej pory badał przyczyny katastrofy smoleńskiej?
Do lipca 2011 r. przyczyny katastrofy badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Tragicznym lotem prezydenckiego tupolewa zajmował się też parlamentarny zespół smoleński, na którego czele stal Antoni Macierewicz. Jego raport z kwietnia 2015 r. zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce. Od lutego 2016 r. katastrofą zajmuje się podkomisja powołana przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.
Kaczyński: Już niedaleko do momentu, w którym będziemy znali prawdę i w którym będą dwa pomniki
Kaczyński: Już niedaleko do momentu, w którym będziemy znali prawdę i w którym będą dwa pomniki
Jak mówił Jarosław Kaczyński na Krakowskim Przedmieściu, w kolejną miesięcznicę katastrofy smoleńskiej:
„Już niedaleko. Już niedaleko do momentu, w którym będziemy znali prawdę i w którym tu, po dwóch stronach, będą dwa pomniki – smoleński i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nasi poprzednicy, którzy przez lata wydawali się triumfować, dziś mają tylko jedną broń, starą, komunistów i ich sojuszników: prowokację. Widzimy to tutaj, ale przegrali. Zwyciężyliśmy, chociaż pamiętajmy: zwyciężyliśmy jeszcze nie do końca. Jeszcze bardzo wiele przed nami niebezpieczeństw i trudności. Ta droga do Polski prawdziwie sprawiedliwej, wolnej, niepoległej i suwerennej, to druga trudna, pod górę, na której będą przeszkody. Ale przejdziemy tę drogę, jestem o tym przekonany i każde nasze spotkanie umacnia to przekonanie. Musimy się tutaj spotykać i kontynuować nasz marsz. Musimy aż do tego dnia, kiedy usłyszymy komunikaty prokuratury i zespołu, który dzisiaj bada sprawę smoleńską, póki nie odsłonimy pomników. Wtedy będzie można powiedzieć, że nasza misja została wypełniona. To jeszcze potrwa, choć to już niedługo”.
Petru na konwencji Nowoczesnej:Chciałbym abyśmy pokazywali że patriotyzm może łączyć, a nie dzielić
Powtarzamy od dawna, że nowoczesny patriotyzm ma 38 mln twarzy. Chciałbym abyśmy pokazywali ze patriotyzm może łączyć, a nie dzielić, że może kojarzyć się z otwartością, a nie agresja. – mówił na starcie panelu o nowoczesnym patriotyzmie Ryszard Petru. Kolejnymi panelistami są prof. Aleksander Smolar, ks. Wojciech Lemański i Krzysztof Materna.
Profesor Smolar na kongresie @Nowoczesna #LepszaPolska
Petru o Jakim: Premier Szydło powinna go wyrzucić na zbity pysk
Jak mówił na briefingu prasowym przed rozpoczęciem konwencji programowej Ryszard Petru:
„Zachowanie wiceministra Jakiego przypomina metody stalinowskie. Premier Szydło powinna tego wiceministra wyrzucić na zbity pysk i go zdymisjonować. Nie może być tak, że tego typu osoby sprawują tak ważne funkcje w państwie, chcą przyporządkować sobie cały system sądownictwa”
Konwencja programowa Nowoczesnej potrwa dwa dni. Dzisiaj zaplanowano dwa panele dyskusyjne: o nowoczesnym patriotyzmie i stanie polskiej kultury. Wieczorem posłowie spotkają się także na, zamkniętym dla mediów, pokazie filmu „Obywatelski zryw”.
Wystartowała konwencja Nowoczesnej. Petru: Nie wystarczy być antyPiS-em, trzeba pokazać perspektywę lepszej Polski
W Warszawie wystartowała konwencja programowa Nowoczesnej. Jak mówił na jej rozpoczęcie Ryszard Petru:
„Nasz program powstawał przez kilka miesięcy i był rezultatem wielokrotnych uzgodnień, ustaleń, wysłuchania ekspertów. Trzeba mieć świadomość tego, że świat się zmienia. Patriotyzm powinen łączyć, a nie dzielić. To jest fundament tego jak możemy być dumni z tego, że jesteśmy Polakami, z tego, że patriotyzm ma 38 milionów twarzy”
Jak dodawał, pytany o to, czy termin konwencji jest próbą wyprzedzenia Platformy Obywatelskiej:
„Każda partia polityczna po wyborach przedstawia program na kolejne lata. Dużo złego się w Polsce dzieje, w związku z czym prezentujemy ten program w pierwszym możliwym terminie. Uważam, że wakacje nie były właściwym momentem do prezentacji tego programu. Ja nie patrzę na to, co robi Platforma Obywatelska czy inne partie polityczne. Dla nas głównym przeciwnikiem i wrogiem jest PiS. Jesteśmy przerażeni postępującym chaosem w państwie – od edukacji przez zdrowie na sądownictwie i gospodarce kończąc. I musimy pokazać Polsce, że nie tylko jesteśmy przeciwko PiS-owi, ale co konkretnie mamy do zaproponowania, bo nie wystarczy być antyPiS-em, totalną opozycją, ale trzeba pokazać perspektywę nowej, lepszej Polski”
Konwencja programowa potrwa dwa dni i zakończy się w niedzielę przedstawieniem całościowego programu ugrupowania.
Schetyna deklaruje wsparcie dla jednolitego podatku PiS: To nasz projekt
– To nasz projekt, 1:1 przyjęty przez PiS. Jeżeli on będzie rzeczywiście zbliżony albo podobny, to deklarujemy prace nad tym pomysłem. Jeżeli będzie podobny, bo on był wyliczony, to oczywiście będziemy otwarci do rozmowy i wsparcia tego projektu – tak Grzegorz Schetyna na briefingu w Katowicach odpowiedział na pytanie o jednolity podatek.
Halicki: Determinacja HGW powinna być wsparta przez PO
Jak mówił w „Śniadaniu w Trójce” Andrzej Halicki:
„Cała propozycja pani prezydent związana jest z bardzo dogłębnym przeanalizowaniem funkcjonowania nadzoru w kilku obszarach. Myślę, że ta determinacja powinna być wsparta przez nas [PO], bo ciągle brak jest ustawy reprywatyzacyjnej”
A pytany o to, czy Grzegorz Schetyna żądał dymisji całego warszawskiego zarządu, dodawał:
„Nie, bo jeżeli mówimy o takich obszarach jak kultura czy sport, to już naprawdę nie łączmy wszystkiego. Bardzo ważne, żeby była ta skuteczna i zdeterminowana praca, jeśli chodzi o wyjaśnienie wszystkich kwestii od ostatniego tematu [nieruchomości przy Chmielnej] w mediach do tego odzyskiwania mienia warszawskiego”
Polityczny plan soboty: Nowoczesna i PO o programie, PAD na dożynkach w Spale
Rozpoczynający się weekend będzie najbardziej gorącym politycznie od kilku miesięcy. Przez dwa dni w Warszawie będzie trwała konwencja programowa Nowoczesnej. W ten sposób partia Ryszarda Petru chce ubiec swojego opozycyjnego konkurenta. Platforma Obywatelska filary swojego programu ma zaprezentować w pierwszy weekend października. Wiadomo, że Nowoczesna swoje założenia oparła na konsultacjach, które przez wakacje prowadziła w regionach. Co ciekawe, kongres Nowoczesnej będzie się odbywał przy Nowogrodzkiej 84 – w tym samym budynku, w którym swoją siedzibę ma Prawo i Sprawiedliwość.
Także w sobotę, ale w Katowicach, odbędzie się kolejna regionalna konwencja programowa PO pod hasłem: „Gospodarka – innowacyjna i zrównoważona”.
Prezydent wraz z małżonką wezmą za to udział w corocznych Dożynkach Prezydenckich w Spale. Andrzej Duda spotka się też z mieszkańcami Tomaszowa Mazowieckiego.
09:00 – konferencja Władysława Kosiniaka-Kamysza w Opolu
10:45 – briefing Grzegorza Schetyny przez konwencją programową PO w Katowicach
13:30 – briefing Ryszarda Petru na rozpoczęcie konwencji programowej Nowoczesnej
15:00 – wizyta PAD w Tomaszowie Mazowieckim
„Jeśli Kaczyński próbował nie dopuścić do premiery, to go rozumiem”. Raczek ostro o „Smoleńsku”
Tomasz Raczek (Fot. Paweł Malinowski/ Agencja Gazeta)
„Jeśli to prawda, że Jarosław Kaczyński próbował nie dopuścić do premiery „Smoleńska”, to go rozumiem. Na jego miejscu postąpiłbym tak samo” – pisze w recenzji opublikowanej na Facebooku Tomasz Raczej. I ocenia film Antoniego Krauzego na 2/10. Dlaczego?
„Rodziny tych, którzy zginęli w katastrofie samolotowej w Smoleńsku (niezależnie od tego, w którą przyczynę tej katastrofy wierzą – wypadek, czy zamach), od Barbary Nowackiej po Jarosława Kaczyńskiego, powinny czuć się głęboko zranione stopniem artystycznej nieudolności, jaką prezentuje film pt. ‚Smoleńsk'” – czytamy.
„Rodziny tych, którzy zginęli w katastrofie samolotowej w Smoleńsku (niezależnie od tego, w którą przyczynę tej katastrofy wierzą – wypadek, czy zamach), od Barbary Nowackiej po Jarosława Kaczyńskiego, powinny czuć się głęboko zranione stopniem artystycznej nieudolności, jaką prezentuje film pt. „Smoleńsk”. Równie boleśnie powinniśmy odczuwać to my wszyscy, zainteresowani losem Polski i tym, jakie ów los znajduje odbicie w kinie.
Nie umiem sobie wytłumaczyć,…
Krytyk zastanawia się, dlaczego dopuszczono do premiery „dzieło tak chrome, nieudane i nieprofesjonalnie wykonane”. „Z bólem stwierdzam, że nic tu nie wyszło” – ocenia. I wymienia „tonący w chaosie” scenariusz, „przestraszoną nadmiarem niejasności” reżyserię, „pośpieszne, niedopracowane aktorstwo” czy „niechlujną dokumentację przebiegu całej historii”.
Raczek ostro krytykuje też odtwórczynię głównej roli, aktorkę Beatę Fido. „Nie ma niestety ani talentu, ani warsztatu, które by ją uprawniały do zagrania pierwszoplanowej roli w jakimkolwiek filmie. Dwie miny, którymi dysponuje (zacięta i głupkowata), nie pozwalają na stworzenie nawet drugoplanowej postaci. Niestety, przez większość filmu to ona właśnie bryluje na ekranie” – pisze.
„Oglądałem film w piątek, pierwszego dnia, gdy pojawił się w kinach (…). Na sali byłem wraz z pięcioma innymi widzami. Nikt z nas głośno nie reagował. Nikt się nie wzruszył, ani nikt się nie śmiał. W smutnym poczuciu porażki, milcząc opuszczaliśmy kino” – kończy Raczek.
Obejrzałam „Smoleńsk”. Od pierwszych minut nie pozostawia złudzeń… [NASZA RECENZJA] >>>
Kogo wybrał pijany szofer [JACEK BOCHEŃSKI]
Premier Beata Szydło i prezes PiS Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
A może mój pijany kierowca, który przed rokiem wsiadł z okrzykiem „kurwa!” do samochodu i powiózł nas autostradą przez ruiny do wrót „dobrej zmiany”, nie był wcale szaleńcem, lecz natchnionym pionierem przyszłych, całkiem niespodziewanych zmian? Może stratedzy PiS-u, zwłaszcza Prezes, są geniuszami, choć z innego powodu, niż prawdopodobnie myślą, że są, zwłaszcza Prezes?
Rzeczywiście, w samą porę wyczuli nową, leniwie dojrzewającą wersję buntu mas i zaryzykowali tak samo jak pijany kierowca. On ich przewiezie, powiedzieli sobie, zdaje się nawet bez wielkiego przekonania, ale powiedzieli. Bo z kolei wyczuli, że w takim stanie, w jakim jest kierowca suweren, można mu wszystko obiecać, byle po jego myśli, a on chętnie we wszystko uwierzy. Bunt mas nie był w stadium rewolucyjnym, masy nie paliły się do walki na barykadach czy majdanach typu ukraińskiego. Bunt był w stadium populistycznego podrygu, narkotyczno-odlotowym, współczesnym, być może europejskim. Sam PiS też pracował nad wywołaniem buntu, choć trochę innego, ale wyszło mu to, co wyszło, i tego się chwycił.
PiS obiecał rzecz najprostszą w świecie, której nikt inny nie ośmieliłby się gołosłownie obiecywać: rozdawanie pieniędzy każdemu do ręki w niedających się nastarczyć ilościach. I wygrał wybory. Uzyskał bezwzględną większość, będąc skądinąd w mniejszości.
Cuda Morawieckiego. Kaczyński dał się nabrać
***
To nie był jeszcze przejaw geniuszu, którego się dopatruję. Po wygranej przyszło się wywiązać z obiecanego płacenia – na początek słynnego 500+ za drugie dziecko i każde następne. Znowu PiS trafnie wyczuł, że w tym stadium populistycznego rozochocenia mas nie można się uciec do powszechnie stosowanej praktyki i zaciągniętych zobowiązań wyborczych najzwyczajniej nie wykonać. Odwrotnie, stanął na uszach, by swoje pierwsze 500+ wypłacić, tym bardziej że już mu zaczął podskakiwać KOD. Ale PiS wiedział, że nie od obrońców Trybunału Konstytucyjnego i praworządności zależy los władzy w czasach populizmu, lecz od pieniędzy doraźnie rozdawanych masom. Tylko skąd je brać? Na opędzenie najpilniejszych wypłat starczyło chwilowo tych, które znalazły się w kasie. Pytanie, co dalej, zawisło w powietrzu.
Powiedziano, że pieniądze będą z „uszczelnienia” podatków i na wszystko starczą. Nie wiem, czy z problematycznego „uszczelnienia”, ale na pewno z podatków mogłyby pieniądze być, gdyby się podatki odpowiednio wysoko podniosło. Z tym niestety w populizmie jest kłopot, bo podatki, owszem, podnosić można, nawet ku uciesze mas, jednak bogatym i obcym, nie masom. A tylko powszechne podniesienie ich w masowej skali przyniosłoby zyski przynajmniej zbliżone do potrzeb w nieskończoność rosnących. PiS podjął przecież więcej zobowiązań finansowych wobec suwerena niż 500+. Otóż trudno jedną ręką pieniądze dawać, a drugą wyciągać obdarowanemu z kieszeni. Suweren nie jest już pijanym kierowcą, sądzi, że dojechał skutecznie do celu, i teraz powoli przytomnieje.
Mity budżetowe PiS, czyli dekonstrukcja 52 mld zł
Jednak PiS w poszukiwaniu pieniędzy dla niego może jeszcze zrobić pewną rzecz o fundamentalnym znaczeniu: pieniędzy poszukać w dochodach z własności państwowej. Są pierwsze oznaki, że do tego zmierza, lecz nazywa to bezpiecznie repolonizacją, bo słowo „renacjonalizacja” w ustach antykomunistów nie brzmiałoby dobrze. Ale faktyczna renacjonalizacja, ponowne upaństwowienie tego, co w toku transformacji zostało „złodziejsko” sprywatyzowane, sprzedane lub zaniedbane i doprowadzone do bankructwa, mogłaby w Polsce liczyć na przyzwolenie i nawet aplauz pokaźnej części społeczeństwa.
Poczucie, że tylko własność państwowa jest uczciwa, a prywatna, cudza oczywiście, zawsze człowiekowi nienawistna i tym gorsza, im większa, wydaje się szeroko rozpowszechnione. Państwo, myśli się z mgiełką nostalgii za PRL-owskim socjalizmem, powinno czerpać zyski z gospodarki dobrami państwowymi i łożyć z nich na obywateli.
Gdzie te wielkie zakłady przemysłowe, w których ludzie mieli bezpieczne miejsca pracy, a które zbrodniczy Balcerowicz zniszczył? Wcale nie szkodziłoby tę państwową własność przywrócić z pożytkiem dla ludzi, za to własność prywatną, szczególnie największą, odebrać „złodziejom”, i to niekoniecznie cudzoziemcom, także rodakom.
Dlatego PiS, który nie ma kapitału na wykupienie prywatnego mienia, aby z przynoszonych przez nie iluzorycznych przyszłych dochodów finansować swój program rozdawnictwa, może, przyciśnięty musem politycznym, zdecydować się na renacjonalizację metodą wywłaszczeń. Suweren to poprze, a uchwalenie wszelkich potrzebnych ustaw nie stanowi problemu.
Kaczyński odwołuje plan Balcerowicza
***
Ale to nie jest metoda na dziś. Sądzę, że przed wcieleniem jej w życie musiałyby zostać spełnione przynajmniej dwa warunki: jeden międzynarodowy, drugi krajowy.
Po pierwsze, renacjonalizacji nie można zrobić, będąc w Unii Europejskiej, jaka jest. Trzeba by Unię gruntownie zmienić, raczej właśnie przekształcić, niż rozbić czy w ogóle z niej zrezygnować i wyjść. Albowiem jakieś zaplecze międzynarodowe dla tak zasadniczej przeróbki ustroju jak renacjonalizacja w sercu Europy, nie mówiąc o zglobalizowanym świecie, wydaje się niezbędne.
Nawet zeszłowiecznym bolszewikom nie udało się zbudować ich „socjalizmu w jednym kraju”, jak początkowo chcieli. Potem już próbowali budować go w liczniejszych krajach, m.in. w Polsce, z wiadomym skutkiem. Są widoki na to, że teraz nowy socjalizm budować będzie prawica nie tylko w Polsce. Nadaje się do tego co najmniej kilka krajów byłego bloku wschodniego, a może i kilka innych, zwłaszcza na południu Europy. Kto wie, czy nowy socjalizm nie powstawałby, paradoksalnie, wspólnym, choć niezależnym wysiłkiem prawicy i radykalnej lewicy.
Tak czy owak, PiS ma szanse, jeśli kryzys Unii dostatecznie się pogłębi i wywróci ją do góry nogami. W konsekwencji Unia powinna się stać czymś na podobieństwo RWPG bez Rosji. To pierwszy warunek powodzenia dalekosiężnych przedsięwzięć, o które podejrzewam PiS.
Orban z Kaczyńskim brylują w Krynicy
Tu jednak trzeba przypomnieć, że próba socjalizmu w jego zeszłowiecznej wersji już była i pokładanych w socjalizmie nadziei nie spełniła. Można śmiało przypuścić, że i następna nie spełni. Masy, usatysfakcjonowane otrzymywanymi pieniędzmi, mogą się zrazu nie połapać w sytuacji i przez pewien czas jeszcze chwalić sobie rządy PiS-u. Ale to się skończy, gdy nowa socjalistyczna bieda zajrzy jednak w oczy. Wtedy trzeba będzie niezadowolone masy utrzymać w ryzach i na to musiałby PiS być przygotowany.
Należałoby mieć bezwzględnie dyspozycyjną, budzącą postrach policję oraz inne służby, prokuratorów i zawisłe sądy. Odnoszę wrażenie, że przezorny PiS już się właśnie o to przede wszystkim stara. Tak więc drugi, obok międzynarodowego, krajowy warunek jest już częściowo spełniany.
Ale w dalszej kolejności należałoby zlikwidować bądź ubezwłasnowolnić wszelkie instytucje i organizacje obywatelskie strzegące swobód i praw człowieka. Wszędzie na kluczowych stanowiskach należałoby rozmieścić zaufanych ludzi. To też się już robi chyba nie tylko w nagrodę dla tych osób za oddanie PiS-owi. Z grubsza biorąc, należałoby tworzyć coś takiego, co socjalizm w pierwszej wersji zwanej komunizmem nie bez powodu stworzył. Bo zapewne nie da się inaczej. Jednak taki proces wymaga czasu.
Czas to pieniądz i można powiedzieć, że PiS ma czas, póki ma pieniądze do rozdawania. Gdy ich zabraknie, musi mieć ustrój pozwalający zachować władzę w warunkach masowego ubożenia. Chodzi o to, co się stanie wcześniej: wyschnie źródło pieniędzy czy gotowy będzie potrzebny na tę chwilę ustrój.
Otóż na czym polega możliwy geniusz PiS-u: na tym, że jeśli nawet PiS nie zdąży ze swoim socjalizmem i zwyczajnie przegra wolne jeszcze wybory, jego dzieło przetrwa. Ten, kto wybory wygra, nie będzie mógł powiedzieć, że np. 500+ nie wypłaci. Przeciwnie. Żeby wygrać, będzie musiał obiecać 1000+. Stworzony został pewien automat, którego regułom zmuszone będą się podporządkować wszystkie siły polityczne albo wypadną z gry. To dzieło PiS-u jest pewnie mimowolne, jednak brzemienne w skutki. A na nim nie koniec.
Stefan Bratkowski: Psuje z PiS-u, nasi współobywatele z innej cywilizacji
***
O wiele istotniejsze byłoby inne niezamierzone dzieło, gdyby tylko nowy socjalizm powstał raz jeszcze nie w jednym kraju i zaczął zastępować kapitalizm, w którym krąży widmo populizmu, a zdaniem niektórych poważnych myśliciel i badaczy – rzeczywistej katastrofy.
Populizm jest, oczywiście, absurdem, bo jego postulatów nie da się spełnić. Ale populizm właśnie jest, zaczyna szerzyć się w świecie i wybierać według swoich absurdalnych kryteriów partie i osoby, które w poszczególnych krajach mają rządzić. Nie dopuścić do takiego wyboru i takich rządów we współczesnej, demokratycznej cywilizacji z jej wolnościami, mediami, forami społecznościowymi, telewizją i ucyrkowieniem polityki też się nie da.
Wybrane tak rządy staną przed alternatywą: albo upadną, albo przekształcą się w dyktatury czy skuteczne półdyktatury i stworzą w swoich krajach jakieś nowe systemy paratotalitarne. Powrotu do wersji zeszłowiecznych zapewne nie będzie, bo nie wstępuje się dwa razy do tej samej rzeki itd. Ale masy, chimerycznie usposobione przez postmodernistyczną już demokrację obecnego wieku, trzeba będzie jakoś ujarzmić. Może jednak nie PiS i Jarosław Kaczyński są rzeczywistymi geniuszami, lecz właśnie te masy. Bo to one wypracowały genialny mechanizm samoułudy, który je wprawdzie boleśnie zawiedzie, ale w dalszej perspektywie jest możliwym ratunkiem dla świata.
Zbuntowane na współczesną modłę masy głosują w demokratycznych, choć ucyrkowionych wyborach, powiedzmy, przeciw elitom. Wybierają w euforii tych politycznych cyrkowców, którzy im obiecują porachowanie się z elitami i najwięcej pieniędzy. Tak musi być, bo wybiera suweren.
Wybrańcy obejmują władzę, suweren się cieszy, ale wybrańcy nie mogą sprostać swoim fantastycznym zobowiązaniom. W opałach decydują się na socjalizm, skoro suweren sam się prosi, nadal zadowolony, zwłaszcza że przy okazji może ostatecznie popędzić kota elitom. A socjalizm, jak to socjalizm, funkcjonuje po swojemu i wbrew nadziei na powszechny dobrobyt prowadzi do powszechnego niedostatku. Ale w tym właśnie widzę perspektywiczną szansę świata.
Jeśli w jego bogatszej części taki nowy socjalizm szerzej się przyjmie, może być jedynym praktycznym sposobem na kapitalistyczno-demokratyczną pułapkę, w której świat się znalazł i z której nie ma jak wybrnąć. Wydaje się mianowicie, że świat, aby przeżyć, musi zbiednieć. Ściślej biorąc, zbiednieć muszą kraje rozwinięte i ośrodki koncentrujące bogactwo w świecie. Chodzi przede wszystkim o to, by coraz głębsze dysproporcje między poziomami życia na globie nie doprowadziły do napięcia, które skończy się globalnym kataklizmem.
Ktoś wyliczył, że dla zapewnienia wszystkim mieszkańcom Ziemi konsumpcji i wygód na dzisiejszym przeciętnym poziomie krajów rozwiniętych potrzeba pięciu takich planet. Zgodnie z logiką kapitalizmu ciągłe zwiększanie i napędzanie się wzajemne produkcji, konsumpcji i zysku nie jest możliwe w nieskończoność. Trzeba więc albo zginąć z czterema piątymi ludzkości w jakiejś globalnej rzezi, co rozwiązałoby radykalnie wszystkie obecne problemy, albo zbiednieć w rozwiniętej części świata, żeby ogólnie na Ziemi żyło się lepiej i żeby z braku innych planet starczyło nam na tej naszej zasobów naturalnych, wody, tlenu i źródeł energii. Ale o takie samoograniczenie mogą sobie apelować naukowcy i np. papież Franciszek. Jednak żaden suweren w żadnym rozwiniętym kraju nigdy na zbiednienie się nie zgodzi. Może się zgodzić tylko przez pomyłkę, myśląc, że zgadza się na wzbogacenie.
Zaiste, gdyby pewne hipotetyczne okoliczności ułożyły się w opisany tu sposób, byłaby to genialna pomyłka. Obietnice bez pokrycia rzucone przez PiS, a wzięte za dobrą monetę (dosłownie monetę!) przez suwerena w Polsce, okazałyby się praprzyczyną zbawczej transformacji świata dzięki jeszcze jednemu nieudanemu socjalizmowi.
Oczywiście PiS tego nie zamierzył i w ogóle o tym nie wie, a choćby się nawet jakimś cudem domyślił, nigdy by nie powiedział. Natomiast wszyscy przytomni ludzie, przerażeni tym, co się dzisiaj dzieje, mogliby powiedzieć sobie na pocieszenie, że przecież nie ma złego, które by w końcu nie wyszło na dobre.
Patrz też: http://blogii.blox.pl/html
Magazyn Świąteczny to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.
W ”Magazynie Świątecznym” czytaj:
Kogo wybrał pijany szofer [JACEK BOCHEŃSKI]
Na razie PiS rozdaje pieniądze. Gdy ich zabraknie, będzie potrzebował policji, prokuratorów i zawisłych sądów. Już się o to stara
Traktat o Januszach [ZIEMOWIT SZCZEREK]
Tak, Janusz jest często konserwatywny. Co z nim zrobicie – wyhejtujecie, że burak i ciemnogród? To pójdzie na prawicę, tam go nie wyhejtują
Klasa ziewających Einsteinów
Idziemy na wycieczkę do lasu i nie ma oddzielnie biologii, oddzielnie fizyki, matematyki, polskiego, tylko jest ciekawość. Z Marią Mach rozmawia Aleksandra Szyłło
Staruszku, ustąp miejsca. Przywileje dzisiejszych emerytów do rewizji [EDOARDO CAMPANELLA]
130 milionów ludzi, w przybliżeniu jedna czwarta populacji Unii, żyje w dostatku i zachowuje przywileje, gdy ich dzieci i wnuki zaciskają pasa, by utrzymać armię emerytów
Paulina Wilk: Dajcie nam wizję!
Żeby polityka była skuteczna i żyło nam się lepiej, potrzebujemy planowania przyszłości. Polscy politycy – od lewej do prawej – tego nie rozumieją
Bartłomiej Topa: Powinniśmy być czujniejsi
Rzeczywistość, ta ukryta, jest mroczna. Rozmowa Piotra Głuchowskiego
Bez zbędnej zwłoki w imię ludu [WIELOWIEYSKA]
Smoleńsk, obelgi, inwigilacja – to współczesne wersje gilotyny. Ludzie Jarosława naprawdę wierzą, że budują nową, silną republikę
Bartłomiej Misiewicz. Złote dziecko dusi dobrą zmianę [SKARŻYŃSKI]
Karmienie Misiewicza jest nieskończenie mniej kosztowne niż jego zdrada
Czekam na miasto idealne
Utopia najpierw nieuchronnie prowadzi do katastrofy, ale dzięki niej w końcu powstają miasta szczęśliwe. Kiedy zaczniemy wreszcie w Polsce śnić? I czy w ogóle?
Ja, robot. Czy maszyny nas wykończą?
Tak, gdy będą musiały, ale to my zaczniemy. Z powodu bardzo ludzkiej emocji: ze strachu
Uchodźcy. Żywi i martwi
Uchodźcy to choroby, terroryzm? Wasi politycy kłamią! – unosi się doktor Pietro Bartolo
Zbigniew Hołdys: Mój ruch oporu
Opozycja kwili. Nie walczy. Nikt nie wydał komunikatu: „Gdy dojdziemy do władzy, odwrócimy wszystkie nielegalnie podjęte przez PiS uchwały i ustawy, a ich autorów postawimy przed sądem. Przywrócimy prawdę, szacunek i godność sponiewieranym ludziom”
Nacjonalizm z obywatelską twarzą. Adam Michnik i Aleksiej Nawalny rozmawiają o Polsce, Rosji i Europie
Wraz z odejściem Putina, jeśli do tego dojdzie, nic się nie skończy. Pytanie brzmi raczej: co się zacznie? Co zrobi Czeczenia i jej dyktator Kadyrow? Czy gubernatorzy rozwalą kraj?
Reprywatyzacyjny Kac Wawa [MAREK GÓRLIKOWSKI]
Jestem pewien, że nowa władza w stolicy – komisarza PiS czy choćby niepokalanie poczętej Partii Razem – też prędzej czy później polegnie w boju z lobby reprywatyzacyjnym
Jaki (Patryk) minister, każdy widzi
Wypowiedziana przez wiceministra sprawiedliwości z mównicy sejmowej insynuacja pod adresem posła PO Roberta Kropiwnickiego, jakoby ten prowadził w swoim mieszkaniu agencję towarzyską, czyli zamtuz, jest sama w sobie obrzydliwa.
Cóż jednak w tym dziwnego, że zastępca Zbigniewa Ziobry, wysoki funkcjonariusz paskudnego reżimu, pławiącego się w pysze i bezczelnym nepotyzmie, okazującym każdego dnia pogardę dla prawa i cywilizacji demokratycznej, obraża jednego z posłów?
Nic. Nic też dziwnego, że obraża sędzię i chce składać wniosek o postępowanie dyscyplinarne przeciwko niej, naruszając tym samym zasadę urzędowania w demokratycznym państwie prawa, głoszącą, że ministerstwo sprawiedliwości, stojące na straży niezawisłości sądów, nie wykonuje żadnych kroków, które mogłyby zostać odebrane, jako wywieranie nacisku na sędziego. Oczekiwanie od pana Patryka przestrzegania takich standardów byłoby równie niemądre, jak spodziewanie się, że pan Antoni będzie się przejmował w rozdawaniu stanowisk i medali jakimiś tam „przepisami”, a pan Jarek nie załatwi paru posad dla swoich pociotków i kierowców.
Nie po to PiS zdobył władzę, żeby przejmować się jakimś tam „prawem”, które nie sam ustanowił. Zresztą ustanowionym przez siebie również przejmować się nie musi, skoro przecież ustanowił je samodzielnie i samodzielnie może je zmienić. Poza tym nazywa się „prawo i sprawiedliwość” i to powinno każdemu wystarczyć.
W świecie symbolicznym nazwy bardzo chętnie zastępują oznaczane przez siebie przedmioty. A jak komuś to przeszkadza, to niech sobie napisze felieton na blogu. Poza tym może nam skoczyć.
Patryk Jaki, jaki jest, taki jest, ale w tej sprawie ma rację. Jako poseł ma prawo do chamstwa, insynuacji, pomówień – a to dlatego, że my obywatele, mamy prawo wiedzieć, jaki Jaki jest naprawdę. Tak jak na imieninach u wujka można gadać bzdury, można wygadywać brednie z trybuny sejmowej. I robi się to, że aż miło!
W pierwszym przypadku chroni nas zasada prywatności, a w drugim zasada jawności życia publicznego i prawa polityczne posła. Poseł na mównicy sejmowej, wbrew opinii Sądu Okręgowego w Warszawie, ma immunitet chroniący go przed odpowiedzialnością karną i cywilną z powodu swoich wypowiedzi w sejmie. Rolę sądu cywilnego w tym zakresie pełnią organa sejmu, czyli marszałek i komisja etyki poselskiej. Miejsce sankcji sądowej zajmuje sejmowa sankcja regulaminowa. To musi być jasne.
Posłowie nie mogą czuć się ograniczeni przez groźbę procesów cywilnych, wytaczanych im przez innych posłów i polityków, a nawet postronnych obywateli. Gdyby tak miało się stać, Sejm zostałby sparaliżowany. Wykonywanie mandatu posła wiąże się z licznymi przywilejami, ale także z pewnymi ograniczeniami, takimi jak słabsza ochrona wizerunku oraz słabsza ochrona cywilnoprawna. Sądy cywilne, mówiąc w uproszczeniu, służą ludności w rozwiązywaniu sporów wynikających z umów oraz prawa do dobrego imienia.
Generalnie nie są jednak przeznaczone dla funkcjonariuszy publicznych, wykonujących czynności urzędowe bądź wynikające z mandatu. Do ochrony ich czci służą inne środki, na czele z zasadami honoru i dobrymi obyczajami w życiu publicznym, na straży których stoją najwyżsi rangą przedstawiciele władzy, tacy jak marszałek sejmu. To marszałek (obrady prowadził sam marszałek Kuchciński) powinien przywołać Jakiego do porządku, a nie sąd. Uważam, że zwycięstwo Kropiwnickiego w sporze sądowym z Jakim byłoby bardzo niebezpiecznym precedensem. Przegrana zresztą również. Po prostu tego procesu w ogóle nie powinno być.
Co do meritum zaś, to od zarzutu prowadzenia agencji towarzyskiej bardzo łatwo się uwolnić – wystarczy powiedzieć, jakie się ma mieszkania i jak są użytkowane. Wystarczy oświadczenie na konferencji prasowej, na której przy okazji można zrugać Jakiego. Tak to powinno wyglądać.
Owszem, z PiS-em trzeba walczyć przez sądami (zanim zostaną całkowicie zastraszone), ale tylko tak, gdzie sprawy są od strony prawnej jednoznaczne. Sprawa Jakiego bynajmniej taka nie jest. Jego wypowiedź, której można posłuchać tutaj. była ohydna i szczeniacka. I dobrze. Mam prawo wiedzieć, jakich ludzi wysunął do władzy nasz dziewiętnastoprocentowy suweren. Niezbywalnym prawem polityka jest kompromitować się publicznie.
Jak mówi poseł Patryk Jaki: „prawda w oczy kole”. Niechaj kole. Lepsza gineko-andrologiczna pornografia polityczna PiS niż obłudne spuszczanie ramiączka, reżyserowane przez cynicznych PR-owców i innych najmitów.
Petru ostro o wiceministrze sprawiedliwości. „Szydło powinna wywalić Jakiego na zbity pysk”
Ryszard Petru ostro wzywa do zdymisjonowania Patryka Jakiego. Zdaniem lidera Nowoczesnej, „Szydło powinna wywalić wiceministra sprawiedliwości na zbity pysk”. To komentarz do gróźb, jakie ze strony zastępcy Zbigniewa Ziobry poleciały w stronę sędzi prowadzącej jego proces.
– Przypomina to metody stalinowskie. Uważam, że pani premier Beata Szydło powinna tego wiceministra wyrzucić na zbity pysk i go zdymisjonować – tak Petru skomentował zachowanie Patryka Jakiego.
Przypomnijmy, że Jaki na swoim procesie z posłem PO Robertem Kropiwnickim zaczął grozić prowadzącej sprawę sędzi, że wytoczy jej proces dyscyplinarny. Kropiwnicki pozwał Jakiego za wypowiedź w Sejmie.
– Sytuacja jest trudna, bo poseł Kropiwnicki mówił wielokrotnie o standardach. A mieszkańcy okręgu pana posła Kropiwnickiego skarżą się, że w swoim mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską – powiedział Jaki.
Zachowanie w sądzie wzburzyło nie tylko Petru. Stanisław Tyszka z Kukiz’15 jest zdania, że to przykład na zawłaszczanie państwa przez PiS i PO.
– To nie ma nic wspólnego z interesem obywateli, natomiast ma wiele wspólnego z interesem tych partyjnych sitw – powiedział.
źródło: TVN24
Ziobro zapowiada: Naprzód TK, później zmiany uzdrawiające sądownictwo
Jak mówił Zbigniew Ziobro w programie „Południk Wildsteina” w TVP2:
„Aby reforma [sądów] była możliwa, jest jeden warunek konieczny, bez którego spełnienia nie da się w Polsce przeprowadzić. To TK, czyli sąd od prawa. byłem już ministrem sprawiedliwości i przygotowałem wówczas wstępne zmiany dot. sądownictwa. Niektóre z nich szybką ścieżką przeforsowałem, np. skrócenie czasu rozpoznawania spraw o uchylenie immunitetu sędziego wtedy, kiedy został zebrany materiał dowodowy wskazujący na bardzo ciężkie przestępstwo. O uchylaniu dalej decydowałyby niezawisłe sądy. I co zrobił TK? Wysadził w powietrze, powiedział, że to niezgodne z zasadą państwa prawa”
Jak mówił dalej:
„Jeżeli TK był w stanie zablokować takie zmiany, to Trybunał działający pod przewodnictwem Andrzeja Rzeplińskiego zablokuje wszystkie możliwe zmiany, które służą temu, aby uzdrowić polskie sądownictwo. A więc naprzód TK, a potem zmiany, które będą możliwe do przeprowadzenia, które uzdrowią polskie sądownictwo”
Ziobro wspomniał m.in. o zmianie struktury sądownictwa i jej spłaszczeniu. Z trzech szczebli sądów: rejonowych, okręgowych i apelacyjnych mają pozostać tylko dwa. Zmiany obejmą także zasady postępowania dyscyplinarnego.
Genialny fotograf. Odważny, skromny, szalenie wrażliwy. Krzysztofa Millera wspominają współpracownicy i przyjaciele
Chłopaku, ile ty masz lat?Cezary Sokołowski , fotograf Associated Press, laureat nagrody Pulitzera: – Krzyśka poznałem w pierwszym dniu posiedzenia Okrągłego Stołu. Powiedział, że robi dla „Gazety Wyborczej”, a przyszedł z aparatem Mamiya, dla amatorów. „Chłopaku, ile ty masz lat, na czym ty pracujesz?” – pytałem go. Potem spotkaliśmy się w Bukareszcie w 1989 roku. Siedzieliśmy w jednym pokoju, rewolucja za oknem, prezydent Ceausescu z małżonką sądzeni, a w telewizji pokazywali bajki Walta Disneya. Byliśmy też razem na puczu Janajewa w Moskwie, dostałem pokój w hotelu Ukraina z widokiem na Biały Dom. Całą noc siedzieliśmy na oknie z nogami na zewnątrz, a pięter było tyle, co w Pałacu Kultury. Ale my się nie baliśmy, uważaliśmy się za niezniszczalnych. Miesiąc temu spotkaliśmy się na konferencji wiceprezydenta Warszawy nad Wisłą. Wypaliliśmy cztery papierosy. Opowiadał, że sprzedał mieszkanie na Mokotowie, kupił dom w Brwinowie. Prosił o rady dotyczące wykończenia. Cieszył się. Myślałem, że wszystko jest w porządku, że już z tego wyszedł.Fotograf musi zobaczyćTomasz Tomaszewski , fotograf, twórca fotografii prasowej, współpracownik „National Geographic”: – Żeby fotografia zrobiła na kimkolwiek wrażenie, musi nieść w sobie emocje. Trzeba być jednocześnie delikatną kobietą, która boi się świata, dzieckiem, które wszystkiemu się dziwi, i mędrcem, który patrzy z dystansem. Krzysztof łączył te cechy. Nie było w nim cynizmu, tak popularnego w tym zawodzie. Powodem jego działania nie była kariera. Krzysztof był wrażliwcem. Do tego odważnym. Zwykle fotografował człowieka w krańcowej sytuacji. Zmagał się z tym. Proszę napisać coś szlachetnego, on na to zasługuje.Być jak Krzysztof MillerMaksymilian Rigamonti , fotograf „Dziennika Gazety Prawnej”: – Próbuję pozbierać myśli, jestem rozwalony. Zanim po raz pierwszy podniosłem do ręki aparat, już byłem zafascynowany jego fotografią. Z jego zdjęć czerpałem nie tylko wiedzę o warsztacie, ale też informacje. Poznawałem świat. Marzyłem, żeby być takim gościem jak on. Gdy w 2008 roku wróciłem z Afganistanu, poprosiłem Krzysia o komentarz do moich zdjęć. Przyglądał mi się, zobaczył potencjał. Aż w końcu został bliskim człowiekiem.
Krew na twarzy |
Bartosz Węglarczyk , dziennikarz, dyrektor programowy Onet.pl: – Pokazał mi, co to znaczy pisać o wojnie. Jak się zachować. Gdy razem pojechaliśmy do Naddniestrza w 1992 roku, byłem bardzo młody i niewiele wiedziałem o dziennikarstwie. To, że wyszedłem z tego cało, zawdzięczam Krzyśkowi. Mówił, że dziennikarz ma lepiej, bo może napisać coś z drugiej ręki. Fotograf musi to zobaczyć. Był odważny, ale umiał zachować rozsądek. „Jeszcze jeden kilometr, jeszcze za tamten róg, jeszcze jedną barykadę” – mówił mi i wściekał się, że się ociągam. Ale miał instynkt, wiedział, kiedy kolejne 100 metrów nie jest warte ryzyka. W pracy był opanowany, skoncentrowany, wręcz powolny. Potem sobie to odbijał, szalał. Byłem z nim w Górskim Karabachu. To był trudny wyjazd. Nie mieliśmy pieniędzy, a zaczęło się dziać. Wyrwaliśmy się stamtąd helikopterem, który przewoził rannych i zwłoki. Ciała ustawione były na noszach po dwóch stronach w poprzek. Położyć mogliśmy się jedynie pod nimi. Tak zasnęliśmy. Obudziłem się i zobaczyłem, że twarz Krzysztofa jest cała obryzgana krwią. W Mołdawii też widzieliśmy dużo śmierci: martwe dzieci, kobiety. Ale ani razu nie pokazaliśmy, że coś jest nie tak. Byliśmy twardzi. Potem, już na lotnisku, gdy czekaliśmy na samolot do Moskwy, zaczepił nas mężczyzna: „Czy będziecie jeszcze wracać za linię frontu? Bo zapomniałem psa odczepić od budy. Martwię się o niego”. Zaczęliśmy płakać. Obaj. Całą drogę powrotną myśleliśmy o tym psie.
Fotografował dyskretnie
Tadeusz Rolke, fotograf, prekursor polskiej fotografii reportażowej: – Myślałem, że on z tej choroby reportera wojennego wyszedł. On miał ogromną odwagę. Wchodził w sfery autentycznie niebezpieczne. Nie był rutynowym zawodowcem, chociaż miał świetny warsztat. Makabryczne sceny, które przed nim się rozgrywały, fotografował dyskretnie. Był szalenie wrażliwym człowiekiem. Wyróżniał się na tle kolegów.
Dłonie, które rzuciły kamień
Witold Szabłowski , reporter „Dużego Formatu”: – Pierwszy raz na materiale byliśmy w Dyiarbakir na wschodzie Turcji. Spaliśmy w hotelu w miejscu dawnego karawansaraju. Krzysiek opowiadał, że był nieśmiałym chłopakiem i że fotografem mógł zostać dzięki temu, że wcześniej ćwiczył skoki do wody (był mistrzem Polski). „Bałem się skakać. Więc sobie wymyśliłem taki patent, że na chwilę wyłączam myślenie. Jakbyś światło wyłączał. Pstryk – nie myślę, a włączam z powrotem, jak już jestem bezpieczny, w basenie. Dokładnie to samo teraz robię jako fotograf. Nie ma dla mnie stresujących sytuacji. Bo znów robię ‚pstryk’. I znów się włączam, jak już jestem bezpieczny” – mówił. Jak wielkim był geniuszem, zobaczyłem, gdy pojechaliśmy do wioski Yalim, gdzie kilka lat wcześniej ukamienowano kobietę. Krzysiek przez całą drogę zastanawiał się, co fotografować. Pytał, kombinował, kazał sobie opowiadać wciąż od nowa tę historię. Marudził, że to trudny temat. Że nie ma jak tego ugryźć. A potem, gdy wjechaliśmy, zaczął fotografować ludzkie dłonie. Tam co druga osoba chwyciła za kamień, więc na pewno miał zdjęcia dłoni zabójców. I robił te dłonie – z pieniędzmi, z papierosem, ze szklaneczką herbaty. Genialny materiał. Genialny fotograf.
Anarchista fotografii
Beata Łyżwa , fotoedytorka „Dużego Formatu”: – Był punkiem i anarchistą fotografii, zawsze niezależny, nie trzymał się reguł, kierował się tylko instynktem. Gdy trzeba było, biegł z bohaterem zdjęcia albo siedział z nim pół dnia na ławce, w deszczu, na wojnie, na plaży. Zawsze wystarczająco blisko. Skromny, schowany za swoimi zdjęciami, sprawami ludzi, których pokazywał godnie, wprost, po ludzku. Gdy patrzę na jego zdjęcia, nie tylko te wojenne, ale też te zwyczajne, codzienne, widzę, że wkładał w nie całego siebie. Jego fotografii nie można porównać do zdjęć nikogo innego. Zwyczajnie wyjątkowy.
Bartłomiej Misiewicz. Złote dziecko dusi dobrą zmianę [SKARŻYŃSKI]
Bartłomiej Misiewicz (&Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)
Więc człowiek rósł i szedł do góry,
ukończył studia bez matury,
niejedno dostał odznaczenie.
I nagle – takie zaskoczenie!
Janusz Szpotański, „TOWARZYSZ SZMACIAK”, 1977W ulotce wyborczej napisał o sobie, że pochodzi „z katolickiej, polskiej rodziny, która trwale zaszczepiła mu dewizę: Bóg, Honor, Ojczyzna„. Wobec faktów pustka tej deklaracji jest zupełnie oszałamiająca.Bartłomiej Misiewicz to złoty medalista szybkiego awansu społecznego, których przyciąga każda władza i każda okazja.Po pierwsze, przed wyborami Misiewicz nałgał Państwowej Komisji Wyborczej. W rubryce „wykształcenie” wpisał „administratywista”. Ten tytuł przysługuje tylko osobom, które mają licencjat zrobiony na wydziale prawa i administracji, a Misiewicz w TVN 24 przyznał, że licencjat dopiero kończy.
Bój o Bartłomieja Misiewicza na Wikipedii. Czy rzecznik MON jest encyklopedyczny?
Po drugie, po wyborach, wbrew prawu, został członkiem rady nadzorczej grupy Energa. Jego nominacja naruszyła ustawę, ponieważ do rad nadzorczych wolno powoływać tylko tych, którzy zdali państwowy egzamin na członka rady nadzorczej. Egzaminu Misiewicz zdawać nie mógł, bo nie ma wyższego wykształcenia. Zrezygnował po medialnej burzy, czym potwierdził słuszność zarzutów.
Po trzecie, Misiewicz nie powinien być dyrektorem gabinetu politycznego ministra, bo na tym stanowisku również potrzebne jest wyższe wykształcenie oraz siedem lat doświadczenia kierowniczego. Przed siedmioma laty mógł co najwyżej kierować samochodem – miał wówczas 19 lat.
Zupełnym szaleństwem jest to, co dzieje się wokół czwartej sprawy, czyli powołania Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Po opisaniu sprawy przez OKO.press, „Gazetę Wyborczą’, „Rzeczpospolitą” w czarodziejski sposób zmienił się statut PGZ. Nagle wyparował jeden zapis – właśnie ten stanowiący, że osoby powoływane do rady nadzorczej muszą spełniać wymagania rozporządzenia, których Misiewicz nie spełnia.
Nic ta zmiana statutu nie zmienia, bo wciąż obowiązują akty prawa, z którymi statut musi być zgodny. W dobie PiS niewykluczone jednak, że Rada Ministrów i Sejm zmienią zarówno rozporządzenia, jak i ustawę, tak by Misiewicz utrzymał stołek, a prezydent Duda to wszystko błyskawicznie podpisze.
Misiewicz bowiem jest nietykalny wcale nie dlatego, że lubi go Antoni Macierewicz, a ministra Macierewicza lubi Jarosław Kaczyński, ale dlatego, że Macierewicz jest zakładnikiem Misiewicza, tak samo jak zakładnikiem Macierewicza jest Jarosław Kaczyński.
Antysemicki „Głos” redaktora Antoniego Macierewicza
Wieloletnia współpraca oparta na kłamstwie, manipulacji i szczuciu buduje szczególną więź wspólników. Wszystkie konsekwencje wyciągnął z tego Szekspir w „Makbecie”, gdzie po pierwszej zbrodni jej sprawcy odkrywają, że wpadli w błędne koło.
Są na siebie skazani – wycofanie się oznacza przegraną, więc trzeba iść dalej, brnąć, tworzyć kolejne kompromitujące powiązania.
Jarosław Kaczyński odrabiał tę lekcję po raz pierwszy, gdy z upadającego rządu PiS odchodzili politycy, którzy rzetelnie spowiadali się opinii publicznej ze swojego udziału w praktykach lat 2005-07 – jak Janusz Kaczmarek i Konrad Kornatowski, którzy dobrze zapamiętali naradę Kaczyńskiego i Ziobry, czy zakuwać Barbarę Blidę w kajdanki, czy nie.
W przypadku Misiewicza i Macierewicza stawka jest dużo wyższa, ponieważ trzymają oni w ręku kluczowy element strategii politycznej PiS, czyli teorię spisku smoleńskiego. Nikt tak dobrze jak Macierewicz i Misiewicz nie zna kulis produkcji dyrdymałów, którymi od lat Prawo i Sprawiedliwość karmi opinię publiczną.
Porzucenie spisku smoleńskiego przez jednego z członków paktu PiS ma już za sobą – kilka lat temu od spiskowców odszedł mecenas Rafał Rogalski, który, gdy przez pewien czas był pełnomocnikiem Jarosława Kaczyńskiego, propagował teorię zamachu przez rozpylenie helu nad lotniskiem w Smoleńsku. Hel, wedle koncepcji Rogalskiego, można znaleźć w mankietach marynarek ofiar.
Mecenas Rogalski wyszedł z mgły. I stał się wrogiem PiS nr 1
Potem Rogalski pokłócił się z Macierewiczem i odszedł, a po odejściu obsmarował koncepcję zamachową tak dokładnie, że pół Polski brzuchy bolały ze śmiechu. Nie dość, że odciął się od koncepcji zamachu i obszernie opisał cynizm jej twórców, to jeszcze uzupełnił to propozycją posłania Antoniego Macierewicza do psychiatry.
„Zajmuję się naukowo kwestią opiniowania psychiatrycznego w procesie karnym i uważam, że takie wątpliwości są realne i uzasadnione” – tłumaczył w tej samej audycji Moniki Olejnik, w której jakiś czas wcześniej wykładał swoje rewelacje o zamachu.
Skoro Rogalski, który na smoleńskiej szachownicy był zaledwie pionkiem, tak zaszkodził spiskowi smoleńskiemu, to Misiewicz, który jest niewielką figurą, straty może wywołać zupełnie niewiarygodne.
Dlatego nic dziwnego, że Misiewicz nie tylko nie stracił stanowiska, ale też bronią go najważniejsi politycy PiS. Dlatego pod Misiewicza zmienia się statut spółki z 5 mld zł rocznego obrotu. Dlatego dostał złoty medal za zasługi dla obronności kraju i dlatego zajmuje kolejne intratne stanowiska.
Dlatego że karmienie go jest nadal nieskończenie mniej kosztowne niż jego zdrada.
Magazyn Świąteczny to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.
W ”Magazynie Świątecznym” czytaj:
Kogo wybrał pijany szofer [JACEK BOCHEŃSKI]
Na razie PiS rozdaje pieniądze. Gdy ich zabraknie, będzie potrzebował policji, prokuratorów i zawisłych sądów. Już się o to stara
Traktat o Januszach [ZIEMOWIT SZCZEREK]
Tak, Janusz jest często konserwatywny. Co z nim zrobicie – wyhejtujecie, że burak i ciemnogród? To pójdzie na prawicę, tam go nie wyhejtują
Klasa ziewających Einsteinów
Idziemy na wycieczkę do lasu i nie ma oddzielnie biologii, oddzielnie fizyki, matematyki, polskiego, tylko jest ciekawość. Z Marią Mach rozmawia Aleksandra Szyłło
Staruszku, ustąp miejsca. Przywileje dzisiejszych emerytów do rewizji [EDOARDO CAMPANELLA]
130 milionów ludzi, w przybliżeniu jedna czwarta populacji Unii, żyje w dostatku i zachowuje przywileje, gdy ich dzieci i wnuki zaciskają pasa, by utrzymać armię emerytów
Bartłomiej Topa: Powinniśmy być czujniejsi
Rzeczywistość, ta ukryta, jest mroczna. Rozmowa Piotra Głuchowskiego
Bez zbędnej zwłoki w imię ludu [WIELOWIEYSKA]
Smoleńsk, obelgi, inwigilacja – to współczesne wersje gilotyny. Ludzie Jarosława naprawdę wierzą, że budują nową, silną republikę
Bartłomiej Misiewicz. Złote dziecko dusi dobrą zmianę [SKARŻYŃSKI]
Karmienie Misiewicza jest nieskończenie mniej kosztowne niż jego zdrada
Czekam na miasto idealne
Utopia najpierw nieuchronnie prowadzi do katastrofy, ale dzięki niej w końcu powstają miasta szczęśliwe. Kiedy zaczniemy wreszcie w Polsce śnić? I czy w ogóle?
Ja, robot. Czy maszyny nas wykończą?
Tak, gdy będą musiały, ale to my zaczniemy. Z powodu bardzo ludzkiej emocji: ze strachu
Uchodźcy. Żywi i martwi
Uchodźcy to choroby, terroryzm? Wasi politycy kłamią! – unosi się doktor Pietro Bartolo
Zbigniew Hołdys: Mój ruch oporu
Opozycja kwili. Nie walczy. Nikt nie wydał komunikatu: „Gdy dojdziemy do władzy, odwrócimy wszystkie nielegalnie podjęte przez PiS uchwały i ustawy, a ich autorów postawimy przed sądem. Przywrócimy prawdę, szacunek i godność sponiewieranym ludziom”
Nacjonalizm z obywatelską twarzą. Adam Michnik i Aleksiej Nawalny rozmawiają o Polsce, Rosji i Europie
Wraz z odejściem Putina, jeśli do tego dojdzie, nic się nie skończy. Pytanie brzmi raczej: co się zacznie? Co zrobi Czeczenia i jej dyktator Kadyrow? Czy gubernatorzy rozwalą kraj?
Reprywatyzacyjny Kac Wawa [MAREK GÓRLIKOWSKI]
Jestem pewien, że nowa władza w stolicy – komisarza PiS czy choćby niepokalanie poczętej Partii Razem – też prędzej czy później polegnie w boju z lobby reprywatyzacyjnym
Przegraliśmy, ale Kuroń wiecznie żywy. Polskę trzeba odzyskiwać od podstaw
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Trzeba to sobie jasno powiedzieć: Polska należy do Jarosława Kaczyńskiego i jego drużyny. My, generacja roku ’80 i Okrągłego Stołu, przegraliśmy naszą Polskę. Na własne życzenie. Za mało się o nią troszczyliśmy, za słabo kochaliśmy. Po komunistycznym chronicznym niedoborze skupiliśmy się na własnym dobrobycie. Samym sobie zostawiliśmy słabszych, mało przedsiębiorczych. Gdy umarł Jacek Kuroń nie stało nikogo, kto pochyliłby się nad ich losem i prawdziwie chciał im pomóc.
Diagnoza Hołdysa jest przerażająco prawdziwa.
W piątek byłem na spotkaniu z Lechem Wałęsą na Uniwersytecie Wrocławskim. Prawie 500 osób z mojej generacji (50 plus). Wałęsa coś mówił o buncie, ale ani w nim, ani w publiczności mocy nie było. Świetnie, że Lech jeździ po Polsce i jest tak przyjaźnie przyjmowany. Należy mu się. To zasłużone antidotum na brutalną kampanię wobec niego. Ale Wałęsa drugiej „Solidarności” nie stworzy. Nigdy w historii nie zdarzyło się tak, że niegdysiejsi młodzi rewolucjoniści na starość robili drugą rewolucję. Na tym spotkaniu głos zabrał Jacek Protasiewicz, do niedawna czołowy polityk Platformy Obywatelskiej, i skonstatował, że Hołdys powiedział opozycji, co ma robić. Mój Boże, Jacku drogi, a co żeś ty w tej polityce przez lata robił, żeś na to sam nie wpadł ani twoja wielka jeszcze niedawno partia?
Przez dwie godziny, podczas których sala z Wałęsą snuła opowieść o odzyskiwaniu Polski, Jarosław Kaczyński zdobywał kolejne jej terytoria w Krynicy. Tam była moc. Tam byli ci, którzy mają realny wpływ na najbliższą przyszłość i – co ważne – większość z nich gdzieś ma ideologię. Dla nich liczy się kasa, życie. Zanim Hołdys opublikował swój tekst, zebrałem swój zespół i ustaliliśmy, że my, Wrocławski Tor Wyścigów Konnych – Partynice, nie damy się władzy PiS wyrzucić poza margines. Minister Krzysztof Jurgiel nie powołał reprezentanta gminy Wrocław do rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, a nasza obecność w tym gronie jest tak oczywista jak Polski w ONZ. Jurgiel w ogóle zlekceważył środowisko wyścigowe i radę skroił według własnego widzimisię. W reakcji na tę jego PiS-owską prywatę we Wrocławiu spotkają się wykluczeni z całej Polski i powołają alternatywne dla Polskiego Klubu Wyścigów Konnych stowarzyszenie. Dyskutując o tym, przywołaliśmy słynne hasło Jacka Kuronia: „Nie palcie komitetów, zakładajcie własne”.
To samo hasło przypomniał Zbigniew Hołdys. Polskę trzeba odzyskiwać od podstaw. Nie tylko w studiach telewizyjnych i radiowych. Posłuchajcie młodych, których na marszach KOD i spotkaniach z Wałęsą nie ma. Oni telewizji nie oglądają, gazet nie czytają. Ich ta wojna na górze – bo dla nich to taka wojna – w ogóle nie obchodzi.
Jeśli chcemy Polski na miarę naszych ambicji, to ją sobie musimy wypracować, nie wygadać.
*Jerzy Sawka, dyrektor Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych – Partynice, w latach 1990-2013 dziennikarz i redaktor „Gazety Wyborczej”
STAN GRY: Rulewski: HGW powinna się zawiesić, GW: Chaos w ratuszu, Polityk PiS o Morawieckim: Ciągle tylko opowiada o swoich planach
— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Sadurska: Zachowanie HGW można określić jako schizofreniczne
Tyszka: To co się dzieje w Warszawie to konsekwencja zawłaszczenia państwa przez partiokrację
Kosiniak-Kamysz: W listopadzie sejmik sejmików z inicjatywy PSL
Wassermann o pracach komisji Amber Gold: Nie boję się, czuję ogromną odpowiedzialność
Wassermann: Nigdy nie powiedziałam, że Donald Tusk będzie jednym z pierwszych przesłuchiwanych
Wassermann: Opozycja miała czas, żeby wyjaśnić sprawę Amber Gold
Polityczny plan soboty: Nowoczesna i PO o programie, PAD na dożynkach w Spale
http://300polityka.pl/live/2016/09/10/
— ADAM LIPIŃSKI kończy w niedzielę 60 lat.
— KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA: REŻYSER “SMOLEŃSKA” MNIE OBRAZIŁ, ZMANIPULOWAŁ MOJE SŁOWA. http://wirtualnemedia.pl/artykul/katarzyna-kolenda-zaleska-rezyser-smolenska-mnie-obrazil-zmanipulowal-moje-slowa
— WOJCIECH OLEJNICZAK DYREKTOREM W ALIOR BANKU: “ – Wojciech Olejniczak będzie dyrektorem ds. biznesu agro. Będzie odpowiedzialny za przygotowanie strategii produktów w segmencie przeznaczonym dla rolników i szeroko rozumianego agro. Jest osobą, która przyszła, aby pomóc mocniej wejść w rynek rolno-spożywczy – powiedział portalowi Trybuna.eu Julian Krzyżanowski, rzecznik prasowy Alior Banku”.
— JAN RULEWSKI W SE: PREZYDENT WARSZAWY POWINNA ZOSTAĆ ZAWIESZONA: “Z przykrością stwierdzam, że urząd warszawski nie monitorował zjawiska handlu roszczeniami. Na reprywatyzacji państwo ponosi straty i wizerunkowe, i finansowe. Trzeba to wszystko szybko wyjaśnić. Na czas audytu pani prezydent Warszawy w najgorszym przypadku powinna odpocząć i zawiesić swoją funkcję – mówi „Super Expressowi” senator Platformy Jan Rulewski”.
— W RATUSZU CHAOS, NIEPEWNOŚĆ I GROBOWA ATMOSFERA – piszą Iwona Szpala i Jarosław Osowski w Stołecznej: “Po dymisjach jej zastępców w ratuszu zapanował chaos i atmosfera niepewności. Zapowiadają się dalsze zwolnienia i przetasowania. Wśród urzędników panuje grobowa atmosfera”.
— STOŁECZNA O PLANACH WOJCIECHOWICZA: “Zaczęły krążyć różne pogłoski o politycznej zemście Wojciechowicza. Miał np. rozbić klub PO w Radzie Warszawy i stworzyć tu przyczółek partii Nowoczesna. – W 33-osobowym klubie radni nie palą się do zmian. Wojciechowicz ma jedną pewną szablę. To radna Krystyna Prońko, piosenkarka, którą zna z Wesołej – słyszymy. Były wiceprezydent powiedział nam, że siedzi w domu i nie zamierza wyciągać ludzi z Platformy”.
— WICEPREZYDENT PASZYŃSKI NIE WYKLUCZA, ŻE BĘDZIE SIĘ MUSIAŁ NAUCZYĆ DROGOWNICTWA – dalej Stołeczna: “Padło więc na wiceprezydenta Włodzimierza Paszyńskiego, któremu od dziesięciu lat podlegały sprawy społeczne, w tym szkoły i szpitale, a także zabytki. Jak sprawdzi się w drogownictwie? – Prawdopodobnie jest to rozwiązanie doraźne, na kilka dni lub tygodni, ale nie wykluczam, że będę się musiał tego wszystkiego uczyć. Nie jest to moja dziedzina – przyznał Paszyński”.
— POTOROCZYN WICEPREZYDENTEM? – jeszcze Szpala i Osowski w GW: “”Stołeczna” dowiedziała się, że największe szanse na nowego wiceprezydenta ma Paweł Potoroczyn. To wieloletni dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, który zajmuje się popularyzowaniem polskiej kultury na świecie. Posadę stracił w tym tygodniu. Zwolnił go wicepremier Piotr Gliński (PiS)”.
— URZĘDNIK Z RATUSZA ZAŁATWIŁ KAMIENICĘ RODZICOM? – SE: “Dopiero rozpoczyna się wyjaśnianie przejęcia działki w centrum stolicy wartej 160 mln zł, a tu kolejna, szokująca odsłona afery reprywatyzacyjnej w Warszawie! Okazuje się, że rodzice Jakuba Rudnickiego, byłego wicedyrektora w biurze gospodarki nieruchomościami w Ratuszu, a później on sam, przejęli w kontrowersyjny sposób kamienicę na warszawskim Mokotowie. Co ciekawe, zanim odszedł z urzędu, przez prawie pięć lat nadzorował zwroty majątków odebranych na mocy dekretu Bieruta. Sprawę wyjaśniają CBA i wrocławska prokuratura”.
http://se.pl/wiadomosci/polityka/urzednik-z-ratusza-zaatwi-kamienice-rodzicom_889495.html
— NARRACJA PO WS HGW – TOMASZ SIEMONIAK w SE: “Walki o dobre imię nie można nikomu odmówić. Teraz Hanna Gronkiewicz-Waltz musi pracować nad swoją wiarygodność wśród mieszkańców Warszawy, którzy w nią zwątpili. Ludzie widzą, ile dobrego zrobiła i jak Warszawa zmieniła się od 2006 roku. Są oczywiście źli i nie akceptują tej afery. Są głęboko zbulwersowani całą tą sytuacją. Jednak widzą całość tych 10 lat i oczekują, że Gronkiewicz-Waltz wszystko pokaże i wyjaśni. Teraz jest na początku tej drogi”.
— PAHL JAK CZYŚCICIEL Z PULP FICTION – dalej Siemoniak w SE: “Ze strony PO słyszała zachętę do tego, że ma z pełną determinacją wyjaśnić sprawę reprywatyzacji. W dawnej konfiguracji personalnej miała problemy. Każdy myślał o sobie. Nowa osoba stanowi nową jakość. Pahl spełnia wszelkie kryteria, żeby być przez 2 lata czyścicielem jak postać grana przez Harveya Keitela w „Pulp Fiction”.
— AGATA KONDZIŃSKA O AWANSIE MORAWIECKIEGO CYTUJE POLITYKA PIS – CIĄGLE TYLKO OPOWIADA O SWOICH PLANACH: “Jeszcze niedawno w PiS spekulowano, że do tej czwórki dołączą wicepremierzy Piotr Gliński i Mateusz Morawiecki. Ale los tego ostatniego jeszcze w piątek nie był przesądzony. – Gliński zasłużył się jednak dla partii, Morawiecki ciągle tylko opowiada o swoich planach, a działań brak. Wśród niektórych w partii jest opór przeciwko jego kandydaturze – mówi nam jeden z polityków. Inny dodaje, że problemem może być liczba wiceprezesów. – Bo w końcu ilu ich może być? I czy wiceprezesem nie powinna być Elżbieta Rafalska? Od lat jest z nami i z powodzeniem wprowadziła nasz sztandarowy projekt 500+. Na pewno ma większe zasługi niż Morawiecki – mówi nasz rozmówca. Niektórzy w PiS przypominają jednak, że prezes PiS wielokrotnie mocno promował go publicznie”.
— REWOLUCJONISTA ZE ZBAWIXA – RZ o Janie Śpiewaku: “Jan Śpiewak stał się twarzą protestów przeciwko reprywatyzacyjnym przekrętom w warszawskim ratuszu i głównym pogromcą Hanny Gronkiewicz-Waltz. Dla jednych jest ostatnim sprawiedliwym, który walczy o sprawy stolicy i jej mieszkańców. Według innych przypisuje sobie zbyt wiele zasług i gra tylko na siebie”.
— ROZCZAROWANIE DO POLITYKI TUSKA PRZYSZŁO PO 2010 ROKU – mówi Leszek Balcerowicz w rozmowie z Elizą Olczyk w RZ: “Do 2010 roku nie miałem zastrzeżeń do jego polityki, bo przy ówczesnym prezydencie Lechu Kaczyńskim, który reformy wetował, PO nie miała szans wiele zrobić. Rozczarowanie przyszło po 2010 roku. Wtedy PO zaczęła polemizować z tezą, czy reformy są potrzebne. To było głupie i nie mogło się podobać wyborcom PO. Wtedy też wykonano skok na OFE, co było nieracjonalne zarówno ze względów gospodarczych, jak i ze względu na ciągłość państwa i ze względu na wyborców PO. Na dodatek OFE zostały zdemonizowane w sposób, którego nie powstydziłby się Jarosław Kaczyński. On zresztą akurat te działania Tuska w pełni popierał, bo wpisywały się w jego sposób myślenia”.
— POPIERAĆ TAKĄ POLITYKĘ PIS MOŻE KTOŚ, KTO JEST OTUMANIONY LUB NIEPRZYZWOITY – Balcerowicz dalej: “PiS stara się w jak największym stopniu kontrolować państwową gospodarkę. Dlatego zamroził prywatyzację, a nawet próbuje ją cofnąć, jeżeli chodzi o banki. Ogranicza prawa własności, czego przykładem jest ustawa o obrocie gruntami. Do tego dochodzi zamach na media publiczne i atak na Trybunał Konstytucyjny, połączony z obrzydliwymi, personalnymi atakami na prof. Andrzeja Rzeplińskiego i na innych krytyków polityki PiS. Cokolwiek pani weźmie, na każdym polu się cofamy. Na dodatek jesteśmy zalewani bezprzykładną kłamliwą propagandą, która fałszuje najlepszy okres w Polsce. Popierać taką politykę PiS może ktoś, kto jest otumaniony lub nieprzyzwoity. Nie mówiąc o tym jak Polska wygląda w oczach Zachodu. To jest mistrzostwo destrukcji. Zachodnie państwa muszą się zastanawiać co to za społeczeństwo, które oddało władzę takim ludziom. I to pytanie dla Polaków”.
— OPOZYCJA KWILI, NIE WALCZY – ZBIGNIEW HOŁDYS W GW: “Opozycja kwili. Nie walczy. Nikt nie wydał komunikatu: „Opozycja kwili. Nie walczy. Nie ma programu. Nie szturmuje. Ba, nawet nie ma odpowiedzi ani utalentowanych mówców specjalistów od ripost, ani wspaniałych nośnych argumentów, które popłynęłyby samodzielnie w stronę społeczeństwa i stanowiły zasiew pod ruch oporu. Opozycja jest obijanym workiem bokserskim, w który wali byle kto, w rękawicach lub bez, a ona tylko dynda na sznurze i czasem się bujnie z wgniecionym nosem. Obita wydusza z siebie niczym wągra żałosne hasło „Zasługujecie na więcej”, po czym wyśmiana chowa je pod fartuszkiem (i słusznie, bo denne)”.
— ODWRÓCIMY UCHWAŁY PIS – DALEJ HOŁDYS: “Nikt nie wydał komunikatu: „Gdy dojdziemy do władzy, odwrócimy wszystkie nielegalnie podjęte przez PiS uchwały i ustawy, przywrócimy godność sponiewieranym ludziom. Unieważnimy podejmowane dziś decyzje, ich autorów postawimy przed sądem, przywrócimy prawdę i szacunek”.
— OPOZYCJA CHĘTNA DO ZBIERANIA PLONÓW, NIE PRACY U PODSTAW – konkluzja Hołdysa: “Dziś w Polsce indoktrynacja ruszyła pełną parą. Żadna z grup opozycyjnych nie ma swoich oddziałów szybkiego reagowania. Od kilku miesięcy jesteśmy pojeni nową historią Polski. To takie zjawisko jak przy oraniu ciężkimi pługami płytkiej gleby, gdzie pozostałości upraw, korzenie, resztki łodyg i rżyska po wywróceniu znajdują się pół metra pod ziemią, zmieszane z gliną, i przestają być naturalnym nawozem. Tak powstaje ugór. Jeśli się go nie obsieje choćby łubinem, nic z tej ziemi nie zostanie i nic na niej nie urośnie. A chętnych do orki i siania nie ma. Kreacji – zero. Trwa ślizganie się od studia do studia. Opozycja jest chętna do zebrania plonów, ale nie do pracy od podstaw”.
— JACEK BOCHEŃSKI Czas to pieniądz i można powiedzieć, że PiS ma czas, póki ma pieniądze do rozdawania. Gdy ich zabraknie, musi mieć ustrój pozwalający zachować władzę w warunkach masowego ubożenia. Chodzi o to, co się stanie wcześniej: wyschnie źródło pieniędzy czy gotowy będzie potrzebny na tę chwilę ustrój. Otóż na czym polega możliwy geniusz PiS-u: na tym, że jeśli nawet PiS nie zdąży ze swoim socjalizmem i zwyczajnie przegra wolne jeszcze wybory, jego dzieło przetrwa. Ten, kto wybory wygra, nie będzie mógł powiedzieć, że np. 500+ nie wypłaci. Przeciwnie. Żeby wygrać, będzie musiał obiecać 1000+. Stworzony został pewien automat, którego regułom zmuszone będą się podporządkować wszystkie siły polityczne albo wypadną z gry. To dzieło PiS-u jest pewnie mimowolne, jednak brzemienne w skutki. A na nim nie koniec.
— MACIEREWICZ NA DYWANIKU – w Fakcie zdjęcie Antoniego Macierewicza przybywającego na Nowogrodzką.
— ZBIJAJĄ FORTUNY NA SMOLEŃSKICH GROBACH – jedynka SE.
— JAKI TO MINISTER, KTÓRY DEPCZE SĄD – jedynka GW.
— WICEMINISTER GROZI SĘDZI – tytuł w GW.
— PIS WZIĘŁO SĘDZIÓW NA CELOWNIK – tytuł w Fakcie.
— WOZIŁEM KLIENTÓW DO MIESZKANIA POSŁA, PROSTYTUTKA BRAŁA 150 ZŁ – tytuł w SE.
— STAŁEM SIĘ CZŁOWIEKIEM RELIGIJNYM – mówi Tomasz Kalita w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RZ: “Stałem się człowiekiem religijnym, zmieniłem swoje myślenie, zupełnie inaczej podchodzę do życia, do świata. Wszystko przez pewne doświadczenie. Zjeżdżałem na pierwszą operację w swoim życiu. To było absolutnie przerażające, pierwszy raz w życiu byłem w szpitalu, a strasznie się ich bałem. No i operacja, potworny lęk. Jedyne, co mogłem zrobić, to się modlić bardzo gorliwie: “Ojcze nasz…”. I nagle poczułem rękę. To był dotyk ciepłej dłoni na piersi i głos: “Nie martw się”. To było coś niesamowitego, to mnie napełniło jakąś siłą i tak wjechałem na operację”.
— ZROZUMIAŁEM FENOMEN RADIA MARYJA I NAPRAWDĘ JE DOCENIŁEM – mówi dalej Kalita: “Rano w szpitalu słuchałem Radia Maryja. Mama kupiła mi radio, żebym mógł słuchać papieża Franciszka, kiedy był na Światowych Dniach Młodzieży, więc byłem na bieżąco. A kiedy budzisz się w szpitalu o trzeciej, czwartej rano zmęczony bólem i nie masz co ze sobą zrobić, to o tej porze zostają ci rozgłośnie nadające taką sobie muzykę i Radio Maryja. Zrozumiałem fenomen tego radia i naprawdę je doceniłem. Zwłaszcza o tej porze dzięki Radiu Maryja ludzie mogą kogoś posłuchać, mogą się wspólnie pomodlić, nie są sami, opuszczeni. To wielka rola ewangelizacyjna”.
— SPYTAŁBYM KOLEGÓW Z LEWICY, CZY NIE WIDZĄ, ŻE PIS PRZYNAJMNIEJ PRÓBUJE COŚ ZROBIĆ – jeszcze Mazurek: “ – Lewica dziś to nie zwolennicy 500+, ale ci, którzy bronią sędziego Rzeplińskiego, a prawica to ci, którzy go nie lubią.
– To też jest sprawa, do której moi koledzy z lewicy mogliby nabrać większego dystansu. Czy wy nie widzicie, że korporacyjność w Polsce – której prawnicy są uosobieniem, najlepszym przykładem – blokowała drogi awansu młodym ludziom? Nie widzicie, że w biznesie zmieniło się wszystko, w kulturze trochę, ale nie do końca, a wyższe uczelnie czy zawody prawnicze są zablokowane na dobre? Młodzi ludzie inwestują ciężkie pieniądze w swoje wykształcenie, a potem muszą uciekać z Polski, bo tu ważniejsze niż ich umiejętności są rodzinne koneksje? I spytałbym moich kolegów z lewicy, czy nie widzą, że partia Kaczyńskiego przynajmniej próbuje coś z tym zrobić. Nie jestem człowiekiem PiS, mam wiele wątpliwości co do proponowanych przez nich rozwiązań, ale z diagnozami się zgadzam”.
— ZIEMOWIT SZCZEREK W GW O JANUSZACH: “Tak, Janusz jest często konserwatywny. Co z nim zrobicie – wyhejtujecie, że burak i ciemnogród? To pójdzie na prawicę, tam go nie wyhejtują”.
— URODZINY W WEEKEND: Olga Krzyżanowska, Adam Strzembosz, Teresa Bochwic, Adam Lipiński, Stanisław Gomułka, Aleksander Łuczak, Andrzej Dera, Przemysław Żurawski vel Grajewski, Tomasz Terlikowski, Dominik Uhlig, Elżbieta Komorowska, Łukasz Gibała, Aleksandra Rybińska.
Kijowski: Pogłoski o naszej śmierci są mocno przedwczesne. 24 września zobaczymy się na marszu KOD-u
Kijowski: Pogłoski o naszej śmierci są mocno przedwczesne. 24 września zobaczymy się na marszu KOD-u
– Pogłoski o naszej śmierci są mocno przedwczesne. Jest zmiana tempa, jest naturalny proces przejścia od spontanicznego ruchu do uporządkowanej działalności organizacyjnej– mówił Mateusz Kijowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w „Piaskiem po oczach” TVN24. Jak dodał, „24 września zobaczymy się na marszu KOD-u”.
Kardynał Dziwisz o „znaku pokoju”: Katolicy włączyli się w fałszowanie nauki Kościoła
„Przekażmy sobie znak pokoju” to wspólna akcja katolików świeckich i organizacji LGBT. Jej symbolem jest tęczowy różaniec-bransoletka. Organizują ją: Kampania przeciw Homofobii, Grupa Polskich Chrześcijan „Wiara i Tęcza” i Stowarzyszenie na rzecz Osób LGBT „Tolerado”. A wspierają m.in. Halina Bortnowska, siostra Małgorzata Chmielewska czy ks. Andrzej Luter. Akcja, której celem jest walka o szacunek dla osób o nieheteronormatywnej orientacji seksualnej, nie wszystkim katolikom jednak się spodobała.
Kardynał Dziwisz: Kampania służy zamazaniu pamięci o dobru ŚDM
– Czuję się w obowiązku przypomnieć naukę Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu, ponieważ jest ona ukazywana w sposób rozmyty lub wręcz zmanipulowany – pisze w oświadczeniu kardynał Dziwisz.
– Kościół w sprawie homoseksualizmu jest cierpliwy i miłosierny dla grzeszników oraz jednoznaczny i nieprzejednany wobec grzechu. Wychowując swoich wiernych do szacunku dla każdego człowieka, jasno naucza, że nie może to nigdy prowadzić do aprobowania aktów homoseksualnych lub legalizowania związków jednopłciowych. Ta prawda moralna, zawarta w Katechizmie i w nauczaniu papieży, obowiązuje w sumieniu każdego katolika – dodaje kardynał.
Jego zdaniem kampania „Przekażmy sobie znak pokoju” nie ma na celu promowania szacunku, ale „uznania związków jednopłciowych za moralnie dobre”.
– Z ubolewaniem stwierdzam, że w fałszowanie niezmiennej nauki Kościoła włączyły się również niektóre środowiska katolickie, których wypowiedzi i publikacje odeszły od Magisterium. Powołując się wybiórczo na wypowiedzi papieża Franciszka, przemilcza się te, w których Ojciec Święty tłumaczy, że w sprawie homoseksualizmu „powtarza tylko naukę zawartą w Katechizmie” – pisze metropolita krakowski. – Obawiam się, że to celowe działanie służy zamazaniu pamięci o wielkim dobru Światowych Dni Młodzieży, które dokonało się w Krakowie i całej Polsce. Związane jest ono z wartościami płynącymi z Ewangelii, które są konkretną i wymagającą propozycją moralną dla młodego pokolenia – dodaje.
Nosowski: Nie ma w kampanii postulatu wprowadzenia małżeństw homoseksualnych
Kampania była krytykowana również przez niektórych katolickich publicystów.
– Stanowisko Kościoła jest jasne i opiera się na rozróżnieniu między grzechem a grzesznikiem, to znaczy w tym wypadku między konkretnym człowiekiem a ideologią. Każdy człowiek, który pragnie się nawrócić, ma prawo do miłosierdzia, natomiast ideologia, podobnie jak kilka innych, zagraża przyszłości cywilizacji. Stanowisko papieża Franciszka też jest w tym obszarze bardzo jednoznaczne – mówił ks. prof. Piotr Mazurkiewicz z UKSW.
Szef KAI Marcin Przeciszewski pisał z kolei, że kampania „nie stawia sobie bynajmniej za cel tylko promowania szacunku dla osób homoseksualnych, lecz zmiany obowiązującego prawa i doprowadzenia do prawnej legalizacji związków homoseksualnych. Sprawa jest poważna, gdyż oznacza, że część prominentnych polskich środowisk katolickich staje w opozycji do nauczania moralnego Kościoła”.
Dziś na wszystkie te zarzuty odpowiedział Zbigniew Nosowski z „Więzi”, której dziennikarze zaangażowali się w kampanię.
– Główne i jedyne przesłanie kampanii – dwie wyciągnięte do siebie ręce – jest wyraźnie sformułowane na płaszczyźnie relacji człowieka do człowieka, nie zaś płaszczyźnie prawnej, politycznej czy teologicznej. Nie ma w tym przesłaniu nic, co pozwalałoby widzieć w nim prawny postulat wprowadzenia tzw. małżeństw homoseksualnych czy formalizowania związków jednopłciowych. Nic – poza lękiem i podejrzeniami osób, które to właśnie widzą – pisze Nosowski.
Redaktor naczelny „Więzi” odpiera też zarzut, że katolicy współpracują z Kampanią przeciw Homofobii, której – jak twierdzi – zdarzało się działać w sposób „prowokacyjny”.
– Obecnie jednak organizacja ta, jak się zorientowałem, zmieniła nieco swoje metody działania. Jakaś nowa forma współpracy z katolikami (nie tylko homoseksualnymi) może być dla niej kolejnym krokiem ku praktycznemu zrozumieniu, że Kościół nie jest organizacją homofobiczną – tłumaczy Nosowski.
Jaki to minister, który depcze sąd
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki (Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta)
Jaki się rozgniewał, bo sędzia nie po myśli wiceministra orzekła, że można go pozwać, ponieważ w procesie cywilnym nie chroni go immunitet poselski.
Jaki wywierał presję na sąd nie tylko jako strona procesu, lecz także jako urzędujący wiceminister sprawiedliwości, bo nie zostawił tej funkcji za drzwiami sali sądowej. Polityk ma prawo nie zgadzać się z decyzją sądu. Sporne jest też to, czy posła można pozywać za słowa z sejmowej debaty. Jednak zamiast grozić sędzi, Jaki miał obowiązek poczekać na rozpatrzenie jego odwołania. Ale wolał pokazać swoją władzę i pogardę wobec niezawisłego sądu.
Po ataku na sąd Jaki nie ma prawa sprawować funkcji wiceministra sprawiedliwości.
PiS od początku pokazuje, że z władzą sądowniczą zrobi „porządek”. Na razie to tylko medialne ataki na sędziów. Ale już wkrótce władza zrobi z sędziami to samo co z prokuraturą. Będzie ich weryfikowała, część zapewne zdegraduje, a „niepokornych” może zsyłać np. do lokalnych sądów w Bieszczadach lub nękać dyscyplinarkami i śledztwami. Aż sędziowie pojmą, że mają wydawać wyroki zgodne z wolą rządzącej partii.
Takim zachowaniom jak Jakiego musi się sprzeciwiać całe społeczeństwo. Bo jeśli zabraknie niezależnych sędziów, nikt nas nie obroni przed wszechwładzą rządzących.
Prezes PiS, premier i prezydent ślą urodzinowe życzenia dla „Gazety Polskiej Codziennie”. To naprawdę ciepłe słowa
„Gazeta Polską Codziennie” wydawana jest od 2011 roku przez ekipę związaną z tygodnikiem „Gazeta Polska”. Redaktorem naczelnym jest Tomasz Sakiewicz, a „GPC” publikuje grupa prawicowych publicystów związana m.in. z TV Republika. Gazeta ta zasłynęła m.in. opowieściami nt. „zamachu” w Smoleńsku. Ostatnio m.in. publikacją o tym, że NASA chce badać katastrofę smoleńską – jak potem sprawdziliśmy, w NASA nie słyszeli o żadnych takich planach.
Piąte urodziny gazety Tomasza Sakiewicza specjalnymi życzeniami wyróżnili jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński, premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda.
„Gratuluje zarówno tego wszystkiego, co uczyniliście dla wolności Polaków i polskich mediów, jak i tego, że potrafiliście zbudować firmę wydającą gazetę, która ma własny styl i bardzo bogatą tematykę w różnych dziedzinach, szczególnie w odbudowie świadomości historycznej, i że w trudnych warunkach dla całej prasy rośniecie, jesteście mocną redutą w tym paśmie wolnych mediów, które są coraz szersze i mocniejsze. Jeszcze raz serdecznie gratuluję” – napisał Kaczyński.
„Doceniam zaangażowanie ‘Gazety Polskiej Codziennie’ w życie publiczne. To poważne medium i poważne dziennikarstwo, które dzisiaj, niestety, jest coraz częściej dobrem rzadkim. Życzę całej redakcji owocnej pracy przez następne lata, a czytelnikom inspirującej lektury” – napisał prezydent Duda.
Życzenia złożyła także premier Beata Szydło: „Już od pięciu lat ‘Gazeta Polska Codziennie’ dostarcza informacji o najważniejszych wydarzeniach z kraju i ze świata. Niejednokrotnie Państwa bezkompromisowość w dążeniu do ukazania prawdy o wydarzeniach z polskiej historii i teraźniejszości dała impuls do wyjaśniania spraw, które dotychczas były przemilczane. To praca, którą trudno przecenić. Redakcji i jej współpracownikom gratuluję profesjonalizmu i życzę powodzenia oraz satysfakcji z pracy w kolejnych latach”.
Co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku? Ustalenia komisji Millera
Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania – konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu, którą forsował Antoni Macierewicz. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.
Krzyś Miller nie żyje. To boli tak, że nie da się opowiedzieć. Wspomnienie Pawła Smoleńskiego
Dał mi Krzysiek kilka okazji, by z nim pracować. Kilka razy w Polsce, ale głównie tam, gdzie działo się źle: Kosowo, Bośnia, Irak. Zawsze miał przy sobie obiektyw 35 milimetrów, bo uważał, że jeśli nie dotknie się czegoś ręką, zdjęcie nie ma sensu. Krzyś nie tylko fotografował, ale przeżywał. Dlatego dopadł go zespół stresu bojowego, choroba żołnierzy portretowana w literaturze i w hollywoodzkich filmach. Tyle że żaden żołnierz – z szacunkiem dla żołnierzy – bez względu na to, czy pochodzi z Ameryki czy z Polski, nie widział nawet połowy tego, co Krzysiek. Po prostu był bohaterem.
Dla mnie był przede wszystkim przyjacielem. Na wszystko – czyli dobre i złe. Nigdy nie zawodził, nigdy. A kiedy było trzeba, wystawiał własną dupę, chronił. Zawsze pomagał, śmiał się, gdy potrzebowałem śmiechu, i płakał, kiedy chciało mi się płakać. W Kosowie uratował mi życie, wciskając w fotel samochodu, bym nie pchał się w oczy facetom, którzy w pobliżu zabijali, bo mieli taki humor. W irackiej Samarze pozbierał mnie, gdy mało co nie zwariowałem, oglądając ranne dzieciaki w tamtejszym szpitalu. Krzyś wielokrotnie trzymał mnie za rękę, bo był po prostu dobry i dzielny.
„Był świadkiem niemal wszystkich wojen ostatniego 25-lecia”. Fotografie Krzysztofa Millera
Siorbaliśmy zupki instant w kiepskim hotelu w Bagdadzie. Piliśmy whisky, pożyczaliśmy sobie książki, gadaliśmy o babach i o dzieciach, wygłupialiśmy się przed sobą, żeby było łatwiej. A kiedy Krzysia chcieli zabić na bagdadzkiej ulicy, akurat udało mi się gdzieś go schować. Kiedy mnie chcieli zabić w Falludży, Krzyś wciągnął mnie w bezpieczne miejsce. Taki był.
Świadkowałem mu na ślubie. To było jedyne wesele, kiedy nie tknąłem wódki, bo Krzyś wyznaczył mnie na kontrolera trzeźwości weselników.
Rozmawialiśmy o jego książce „Trzynaście wojen i jedna”, najlepszym w polskiej literaturze zapisie pracy korespondenta wojennego. I o życiu – jak zawsze. Dlatego nie uwierzę, że Krzysia nie ma. Bo jest – poprzez zdjęcia, które robił. I poprzez nadzwyczajną wrażliwość, która uczyniła jego życie trudniejszym.
Paweł Smoleński, reporter „Gazety Wyborczej”