Ciepły Łukaszenka, odgrzewanie wschodniego satrapy
Wywiad z Donaldem Tuskiem przeprowadzony przez Tomasza Lisa nie cieszył się specjalnym medialnym wzięciem. Szef Rady Europejskiej nie powiedział niczego nieobliczalnego, a tylko taki towar jest chodliwy. O wiele więcej mówiono i pisano o zdarzeniu z gruntu nieistotnym, a mianowicie o powrocie rzecznika Macierewicza niejakiego Bartłomieja Misiewicza, który niewiele potrafi, nawet nie umie posługiwać się poprawnie językiem polskim. Oczywiście jest to smutne, ale nieistotne, choć postać Macierewicza jest złowieszcza, nieobliczalna nie tylko dla życia publicznego, ale przede wszystkim bezpieczeństwa Polski. Tenże Misiewicz zagroził „Gazecie Wyborczej”, że minister obrony pozwie przed sąd dziennik za cykl artykułów śledczych Tomasza Piątka o szemranych interesach i związkach ministra. Wątpię, czy do tego dojdzie, bo wówczas wiedza o postaci Macierewicza popłynie o wiele szerszym rynsztokiem.
Tusk w wywiadzie mówił o ważnych sprawach, dla nas szczególnie, bo oddalamy się z głównego nurtu polityki europejskiej, marginalizujemy. Były premier wyraża obawy o stosunek Warszawy do Brukseli i jego osoby: ”Unia Europejska, choć nie jest rajem, to politycznie wymarzone dla Polski miejsce na ziemi. Dlatego nie jestem w stanie zaakceptować i zrozumieć tych wszystkich głosów i działań, także w Warszawie, które mogą osłabić i podważyć Unię Europejską”.
„PiS – świadomie lub nieświadomie – robi wszystko, by spełnił się czarny scenariusz, czyli rozpad Unii Europejskiej i osamotnienie Polski”. Prawda, jakie to obliczalne, rozsądne i rozumne? Te pozytywne cechy nie są w cenie. Martwimy się intencjami Jarosława Kaczyńskiego, który wywołuje zwykle negatywne emocje, bo skutecznie niszczy nasze relacje i pozycję w Unii Europejskiej.
Tak naprawdę nie wiemy, jaki jest cel partii Kaczyńskiego w stosunku do Zachodu. „Powstanie z kolan” – to jakiś okrutny żart, nie dość, że nie powstaliśmy, to leżymy, jesteśmy poobijani, kolokwialnie – zaliczyliśmy upadek na twarz, a może jeszcze bardziej: na pysk.
W tym samym czasie, gdy Tusk mówi o czarnym scenariuszu, wraca z Białorusi marszałek Senatu Stanisław Karczewski i mówi o tamtejszym satrapie Aleksandrze Łukaszence, że to „ciepły człowiek”. Nie jest to odosobniony sąd, bo podobnie mówił kilka dni temu szef dyplomacji Witold Waszczykowski i wicepremier od wielkich planów Mateusz Morawiecki.
Tusk mówi o osamotnieniu Polski w Europie i na Zachodzie, a PiS już dokonał zwrotu o 180 stopni. Bliżej tej partii do autorytaryzmu Łukaszenki, niż do demokracji zachodniej. Morawiecki wszak z „ciepłym człowiekiem” chce budować polsko-białoruską potęgę gospodarczą. Warto przypomnieć, iż Białoruś od wielu lat ma ujemny wzrost gospodarczy. Polska jeszcze konsumuje wzrost wypracowany przez poprzedni rząd, ale tempo rozwoju gospodarczego zostało znacząco zahamowane.
Czyżby Kaczyński przestawił już zwrotnicę na Wschód, acz jeszcze nie jest to mówione otwartym tekstem, bo Polacy to wciąż najbardziej prounijny naród w Europie. Ale od czego jest tradycja, aby przypomnieć o idei Międzymorza, Białoruś przecież była częścią składową I Rzeczpospolitej. Karczewski mówi o ciepłym satrapie w Mińsku i jednocześnie o Jarosławie Kaczyńskim, który go tam wysłał. Marszałek chwalił się, że godzinami rozmawia z prezesem PiS, który wg niego zna się na wszystkim – dosłownie tak powiedział. Widocznie Karczewski zna się na niewielu sprawach i z tego powodu uważa swojego zwierzchnika za alfę i omegę.
Z „ciepłym” Łukaszenką Kaczyńskiego może łączyć to, że Białorusin jest dożywotnim prezydentem. O takiej samej absolutnej władzy marzy wódz PiS także w kraju. Nie zapominajmy, iż „ciepłe” stosunki z autokratą z Mińska mogą mieć cel pragmatyczny. Janukowycz pod presją Majdanu dał nogę do Putina, a gdzie może salwować się Kaczyński ze swoim dworem? Do Budapesztu? Orban go ogra, mimo wszystko będzie się trzymał z Brukselą, a Łukaszenka to brat Słowianin. Wystarczy przypomnieć Białorusinowi, że polskim bohaterem narodowym jest Białorusin Kościuszko.
Waldemar Mystkowski
Ciepły Łukaszenka, odgrzewanie wschodniego satrapy
Wywiad z Donaldem Tuskiem przeprowadzony przez Tomasza Lisa nie cieszył specjalnym medialnym wzięciem. Szef Rady Europejskiej nie powiedział niczego nieobliczalnego, a tylko taki towar jest chodliwy. O wiele więcej mówiono i pisano o zdarzeniu z gruntu nieistotnym, a mianowicie o powrocie rzecznika Macierewicza niejakiego Barłomieja Misiewicza, który niewiele potrafi, nawet posługiwać się poprawnie językiem polskim. Oczywiście jest to smutne, ale nieistotne, choć postać Macierewicza jest złowieszcza, nieobliczalna nie tylko dla życia publicznego, ale przede wszystkim bezpieczeństwa Polski. Tenże Misiewicz zagroził „Gazecie Wyborczej”, że minister obrony pozwie ptrzed sąd dziennik za cykl artykułów śledczych Tomasza Piątka o szemranych interesach i związkach ministra. Wątpię, czy do tego dojdzie, bo wówczas wiedza o postaci Macierewicza popłynie o wiele szerszym rynsztokiem.
Tusk w wywiadzie mówił o ważnych sprawach, dla nas szczególnie, bo oddalamy się z głównego nurtu polityki europejskiej, marginalizujemy. Były premier wyraża obawy o stosunek Warszawy do Brukseli i jego osoby: ” Unia Europejska, choć nie jest rajem, to politycznie wymarzone dla Polski miejsce na ziemi. Dlatego nie jestem w stanie zaakceptować i zrozumieć tych wszystkich głosów i działań, także w Warszawie, które mogą osłabić i podważyć Unię Europejską”.
„PiS – świadomie lub nieświadomie – robi wszystko, by spełnił się czarny scenariusz”, czyli rozpad Unii Europejskiej i osamotnienie Polski”. Prawda, jakie to obliczalne, rozsądne i rozumne? Te pozytywne cechy nie są w cenie. Martwimy się intencjami Jarosława Kaczyńskiego, wywołuje zwykle negatywne emocje, bo skutecznie niszczy nasze relacje i pozcyję w Unii Europejskiej.
Tak naprawdę nie wiemy, jaki jest cel partii Kaczyńskiego w stosunku do Zachodu. „Powstanie z kolan” – to jakiś okrutny żart, nie dość, że nie powstaliśmy, to leżymy, jesteśmy poobijani, kolokwialnie – zaliczyliśmy upadek na twarz, a może jeszcze bardziej: na pysk.
W tym samym czasie, gdy Tusk mówi o czarnym scenariuszu, wraca z Białorusi marszałek Senatu Marek Karczewski i mówi o tamtejszym satrapie Aleksandrze Łukaszence, że to „ciepły człowiek”. Nie jest to odosobniony sąd, bo podobnie mówił kilka dni temu szef dyplomacji Witold Waszczyowski i wicepremier od wielkich planów Mateusz Morawiecki.
Tusk mówi o osamotnieniu Polski w Europie i na Zachodzie, a PiS już dokonał zwrotu o 180 stopni. Bliżej tej partii do autorytaryzmu Łukaszenki, niż do demokracji zachodniej. Morawiecki wszak z „ciepłym człowiekiem” chce budować polsko-białoruską potęgę gospodarczą, warto przypomnieć, iż Białoruś od wielu lat ma ujemny wzrost gospodarczy, Polska jeszcze konsumuje wzrost wypracowany przez poprzedni rząd, ale tempo rozwoju gospodarczego zostało znacząco zahamowane.
Czyżby Kaczyński przestawił już zwrotnicę na Wschód, acz jeszcze nie jest to mówione otwartym tekstem, bo Polacy to wciąż najbardziej prounijnym naród w Europie. Ale od czego jest tradycja, aby przypomnieć o idei Międzymorza, Białoruś przecież była częścią składową I Rzeczpospolitej. Karczewski mówi o ciepłym satrapie w Mińsku i jednocześnie o Jarosławie Kaczyńskim, który go tam wysłał. Marszałek chwalił się, że godzinami rozmawia z prezesem PiS, który wg niego zna się na wszystkim, dosłownie tak powiedział. Widocznie Karczewski zna się na niewielu sprawach i z tego powodu przypisuje alfę i omegę swemu zwierzchnikowi.
Z „ciepłym” Łukaszenką Kaczyńskiego może łączyć to, że Białorusin jest dożywotnim prezydentem, o takiej samej absolutnej władzy marzy wódz PiS także w kraju. Nie zapominajmy, iż „ciepłe” stosunki z autokratą z Mińska mogą mieć cel pragmatyczny. Janukowycz pod presją Majdanu dał nogę do Putina, a gdzie może salwować się Kaczyński ze swoim dworem? Do Budapesztu? Orban go ogra, mimo wszystko będzie się trzymał z Brukselą, a Łukaszenka to brat Słowianin, wystarczy przypomnieć Białorusinowi, że polskim bohaterem narodowym jest Białorusin Kościuszko.
Splinternet, czyli czas się bać 2.0 [ORLIŃSKI]
Prowokator
Dokonamy jednego cięcia, trzeba będzie usunąć z TK trzy osoby, które nie są sędziami. Borys Budka o TK, nowej Konstytucji i wspólnych listach z Nowoczesną
Borys Budka w rozmowie z 300POLITYKĄ i Radiem Koszalin zapowiada usunięcie z TK trzech dublerów, jeśli zostaną dopuszczeni do orzekania po 19 grudnia. Wiceszef PO mówi o konieczności uchwalenia nowej Konstytucji, w której być może TK zostanie zastąpiony izbą konstytucyjną Sądu Najwyższego. Budka mówi też, że wspólne listy PO i Nowoczesnej są nieuniknione i nie potrzeba przymusu nowego prawa wyborczego, by tak się stało.
Trzeba usunąć z TK trzy osoby, które nie są sędziami
Jeśli PO dojdzie do władzy, w co wierzę, to pierwszą rzeczą, którą trzeba będzie zrobić, to trzeba będzie usunąć z TK trzy osoby, które nie są sędziami. Po drugie, trzeba będzie trzeba będzie naprawić, poddać ponownemu rozstrzygnięciu te orzeczenia, w których te osoby brały udział, więc to będzie bardzo długi proces naprawy. PiS swój cel osiągnął, celem było zablokowanie TK, naprawianie będzie bardzo długie. Obywatele będą mogli podważać orzeczenia, w których brali udział ci, którzy nie są sędziami i przyjdzie państwu polskiemu płacić odszkodowania za to, co PiS wyczynia. W przeciwieństwie do hipokryzji PiS i tego, żeby Trybunałem grać, to jeśli PO dojdzie do władzy, dokonamy jednego cięcia, to będzie jedna ustawa, która w sposób jasny, czytelny i zgodny z Konstytucją uzdrowi TK.
Być może Izba konstytucyjna SN zamiast zniszczonego TK
Być może trzeba będzie szukać większości konstytucyjnej i inaczej rozwiązać te kwestie, myślę o Sądzie Najwyższym i być może jednej izbie konstytucyjnej. TK stał się symbolem polityki PiS podporządkowania wszystkiego jednej władzy.
Nowa konstytucja, która Polskę zabezpieczy przed zamachami na demokrację
Po państwie PiS trzeba będzie bardzo dużo rzeczy naprawić, być może będzie potrzebna nowa ustawa zasadnicza, która Polskę zabezpieczy przed zamachami na demokrację i zasadę trójpodziału władzy. Ale to jest kwestia tego jak mocna w przyszłości będzie reprezentacja obecnej opozycji w parlamencie. Teraz jest czas, żeby pracować, żeby zgromadzić większość która odsunie PiS od władzy.
Wspólna lista PO i Nowoczesnej? Nie będzie innego wyjścia by odsunąć PiS od władzy
Jestem przekonany, że współpraca z Nowoczesną będzie się zacieśniać. Oczywiście i u nas, i w Nowoczesnej są osoby, które mają gdzieś tam historyczne doświadczenia i po prostu z jakichś ludzkich animozji wynikają niepotrzebne uwagi i podgryzanie się, czy kopanie po kostkach. I Schetyna i Petru powtarzają, że przyjdzie taki czas, że opozycja będzie mogła się zjednoczyć. Nie będzie innego wyjścia by odsunąć PiS od władzy, przy obecnej ordynacji by już nie było innego wyjścia, a co dopiero przy tej, którą PiS nam szykuje. Mam nadzieję, że nasza dojrzałość pozwoli na jak najszerszą współpracę i wystawienie wspólnych list. Ważne, by tu w parlamencie pracować razem, bo nic nie buduje tak zaufania jak wspólna praca w parlamencie, w komisjach, wspólne projekty.
Balcerowicz o Dudzie: Żaden inny prezydent nie zaszkodził swojemu krajowi w tak strasznym stylu
– Duda jest szczególnym niszczycielem ładu konstytucyjnego w Polsce, bo na prezydenta spada szczególny obowiązek dbania o Konstytucję. Trudno sobie wyobrazić większy delikt konstytucyjny. Żaden prezydent nie zaszkodził tak swojemu krajowi w tak strasznym stylu – mówił Leszek Balcerowicz w Kropce nad I.
Im większa będzie demonstracja pokojowej niezgody na niszczenie naszego dorobku, to tym szybciej się to skończy – mówił Leszek Balcerowicz w programie Moniki Olejnik.
Balcerowicz: Retoryka Trumpa była drastyczna, ale on ją łagodzi. A z PiS mamy odwrotność
Retoryka Trumpa była ostra, drastyczna ale on ją łagodzi, teraz widzimy wycofywanie się. A tu mamy odwrotność. Łagodna retoryka w kampanii i inna praktyka. W kampanii ani pan Duda ani pani Szydło nie obiecywali ataku na TK, włącznie z jego paraliżem – mówił Balcerowicz w Kropce nad I.
Balcerowicz: Propaganda jak u nazistów i komunistów. Przykład Piotrowicza jest jaskrawym potwierdzeniem odrazy moralnej tej całej linii
Postępowanie Piotrowicza jest szokujące ale nie zaskakujące, bo całe postępowanie PiSu jest odrażające moralnie. Mamy do czynienia z bezprzykładnym psuciem ustroju, ograniczaniem wolności. Temu towarzyszy brutalna i kłamliwa propaganda, łącznie z używaniem inwektyw i insynuacji. Nikczemnością jest używanie określenia resortowe dzieci z tytułu faktycznego, lub rzekomego pochodzenia liderów opozycji. Przecież naziści mówili o pochodzeniu żydowskim, a komuniści o pochodzeniu burżuazyjnym. To są te same metody, mówię o propagandzie, nie o czynach. I przykład Piotrowicza jest jaskrawym potwierdzeniem odrazy moralnej tej całej linii. Może dzięki temu, że pokaże się jaki to jest człowiek, ludzie, którzy dotąd się tym nie interesowali, zrozumieją, że z Polską PiS robi coś bardzo złego – mówił Leszek Balcerowicz w Kropce nad I.
Pikul: Kontaktowali się ze mną sympatycy albo nawet członkowie PiS i dziękowali mi za taką postawę
– Muszę powiedzieć, że od wczoraj przez całą noc i dzisiaj przez cały dzień dostaje telefony, maile. Co ciekawe, większość tych ludzi, którzy się ze mną skontaktowała, to ludzie obcy, z całej Polski. Co ciekawe, to ludzie, którzy oficjalnie do mnie mówili, że są albo sympatykami PiS-u albo nawet członkami. Dziękowali mi za taką postawę. Ten czas jest dla mnie bardzo trudny, ale jednocześnie taka nadzieja we mnie wstąpiła, że jednak jest jakaś potrzeba przyzwoitego zachowania się w życiu każdego z nas – mówił Antoni Pikul w rozmowie z Justyną Pochanke w „Faktach po faktach” TVN24.
Pikul o Piotrowiczu: Nie może być tak, że człowiek, który był w aparacie represji, dzisiaj ustala normy moralne
– To mój gest rozpaczy. Do kogo mam się udać, żeby ta tendencja nie miała miejsca? To rechot historii. Ciężko mi się o tym mówi, bo nigdy nie studiowałem życia pana Piotrowicza, nie interesowałem się jego życiem. Mieliśmy jeden kontakt w areszcie i nigdy wcześniej ani później się nie widzieliśmy. Nie może być tak, że człowiek, który był w aparacie represji w tamtych czasach, dzisiaj ustala normy moralne i poczucia wszystkich, ze mną na czele, wmawiając mi i oczekując potwierdzenia faktu, jakoby się dla mnie poświęcał i ratował mnie przed tymże aparatem – mówił Antoni Pikul w rozmowie z Justyną Pochanke w „Faktach po faktach” TVN24. Jak dodał:
„Powtarzam: pan Piotrowicz nigdy mi nie pomagał. Jedyna działalność, jaką wtedy dokonywał, to stworzenie aktu oskarżenia w sytuacji, kiedy materiał dowodowy był tak kiepski, że sąd wojskowy umorzył sprawę z powodu braku dowodów winy”
– Pan Piotrowicz nigdy nie wykonał w moją stronę żadnego gestu pomocy – dodał Pikul.
Uderzają w najczulszy punkt Jarosława Kaczyńskiego. Jak protestują Obywatele RP
Odwracanie kota Misiewiczem. „Wyborcza” nie przestraszy się gróźb Macierewicza
„Nie jestem w stanie zrozumieć działań, także Warszawy, które osłabiają UE”. Donald Tusk w ekskluzywnym wywiadzie dla Newsweeka i Onetu [WIDEO]
– Unia Europejska, choć nie jest rajem, to politycznie wymarzone dla Polski miejsce na ziemi. Dlatego nie jestem w stanie zaakceptować i zrozumieć tych wszystkich głosów i działań, także w Warszawie, które mogą osłabić i podważyć Unię Europejską. Zobaczcie ekskluzywny wywiad, którego Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej udzielił Tomaszowi Lisowi, redaktorowi naczelnemu tygodnika „Newsweek Polska”. Tylko na Newsweek.pl i w Onecie!
– Polska polityka nie pozwala mi o sobie zapomnieć. Sercem i umysłem jestem ciągle w Warszawie, Gdańsku i Brukseli równocześnie – dodaje Donald Tusk. Zobaczcie cały wywiad!
Łukaszenko, nadzieja PiS
środa
W Brukseli rządu PiS nie chcą, to może zechcą w Mińsku. Polska młodzież nie powinna się infekować Zachodem, może zacznie po wiedzę o Europie jeździć na uczelnie kontrolowane przez Łukaszenkę. Pisowskie marzenie o silnej Polsce w silnej Europie kończy się na Białorusi pod rządami byłego dyrektora kołchozu.
Zaszczytu przyjęcia na salonach dożywotniego prezydenta dostąpił świeżo pisowski szef Senatu Stanisław Karczewski. Doznał podobnie miłych wrażeń jak jego pisowscy poprzednicy w Mińsku. Taki miły człowiek, ten Łukaszenka. A że podporządkował sobie polską mniejszość, zdławił polityczną opozycję i media, kto by w PiS się tym przejmował?
Morawiecki i Waszczykowski, też tacy mili panowie, będą budowali wspólnie z Łukaszenką polsko-białoruską potęgę gospodarczą (tempo rozwoju Białorusi od lat negatywne, PKB p.c. 5412 euro), a ministrowie pani Szydło skorzystają z bogatych doświadczeń białoruskiego reżimu (ciągle na czarnej liście UE) w budowie prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego.
Jaki jest cel tego pisowskiego poloneza z Łukaszenką? Propagandowy: jesteśmy liderem regionu, współpraca z Łukaszenką będzie miała dobry wpływ na polską gospodarkę, poprawi się położenie białoruskich Polaków, podpisujemy umowy oświatowe. Te nadzieje co prawda już nieraz umierały na naszych oczach, ale nie szkodzi. PiS ma jakiś klucz do Mińska, którego nie miały poprzednie polskie rządy.
Może być też cel ukryty przed opinią publiczną. Rząd warszawski prowadzi jakąś grę via Łukaszenka z Putinem. Może chodzić o zwrot wraku smoleńskiego, ale też o cele bardziej długofalowe. W nowej sytuacji międzynarodowej, w niepewności po Brexicie i Trumpie, w coraz większej izolacji od UE – PiS powoli przestawia zwrotnice na Moskwę. Byłby w tym element racjonalny, ale pytanie: za jaką cenę? Czy za cenę wychłodzenia stosunków z Ukrainą Poroszenki?
Opinie marszałka Senatu nie są samodzielnie, co nie znaczy, że nie są jakoś miarodajne. Sam Karczewski chwali się, że rozmawia godzinami z Kaczyńskim, który zna się na wszystkim prócz (a jednak!) medycyny. Karczewskiemu polecałbym uważną lekturę http://natemat.pl/194937,kaczynski-ma-bolszewicka-wizje-przemiany-a-wladza-to-dla-niego-przydeptac-kopnac-staniszkis-ostro-o-prezesie-pis” target=”_blank”>rozmowy z prof. Staniszkis na temat Kaczyńskiego, jego poglądów i przyszłości obozu pisowskiego.
Kto jak kto, ale Staniszkis coś wie o Kaczyńskim. Podsumowuje go tak: inteligentny, samotny, tak jak PiS nie cieszy się z wygranej, tylko boi buntu i wietrzy spiski. A ponieważ ludzie PS czują się słabi, to depcą i kopią: to dla nich jest władza.
Karczewski wykonywał taką politykę na Białorusi. W Mińsku miał kopnąć poprzednie polskie rządy. Ich politykę białoruską. Jej fragmentem była obrona praw mniejszości polskiej oraz dostarczanie Polakom i Białorusinom pod rządami Łukaszenki prawdziwej informacji przygotowywanej przez dziennikarzy białoruskich i polskich i nadawanej na Białoruś z polską pomocą.
Portal Belsat/Biełsat TV informuje dziś rzetelnie, a nie propagandowo, o wizycie Karczewskiego w Mińsku.
Opozycja białoruska jest zaniepokojona, za to dziennik telewizyjny kontrolowany przez reżim poświęcił wizycie 12 minut. Czy Polsat też dostanie kopniaka?
Antoni Pikul dla „Wyborczej”: Piotrowicz palcem w mojej sprawie nie kiwnął
Rząd PiS szczodrze wynagrodził amerykańskiego agenta w swoich szeregach…
Oko za oko czy prawo i sąd? Jak ukarać Kaczyńskiego
Sojusz ołtarza z tronem u stóp Rydzyka
Po co PiS kolejna wojna z kobietami? Jedną już przegrał
Misiewicz wraca na pierwszą linię: odzyskał ważne stanowiska w Ministerstwie Obrony
Donald Tusk w programie „Tomasz Lis.”. „PiS robi wszystko, by spełnił się czarny scenariusz”
07.12.2016
– Inaczej definiuję polskie interesy niż PiS. Uważam, że robię to lepiej i precyzyjniej – powiedział Donald Tusk w wydaniu specjalnym programu „Tomasz Lis.”. Przewodniczący Rady Europejskiej w rozmowie z redaktorem naczelnym „Newsweeka” mówi, że „PiS – świadomie lub nieświadomie – robi wszystko, by spełnił się czarny scenariusz”, czyli rozpad Unii Europejskiej i osamotnienie Polski. – Jeśli jakiś kraj ma swojego przedstawiciela na najwyższym urzędzie w Europie i grymasi z tego powodu, nie może być traktowany do końca poważnie. To jest problem – stwierdził były premier w wywiadzie dla Onetu i „Newsweeka”.
Gość Tomasza Lisa, pytany na wstępie o porównanie pracy premiera Polski i szefa Rady Europejskiej, odpowiedział: „To, co było fascynujące w pracy premiera, to nieustanna konfrontacja z brutalną czasem rzeczywistością, oponentami”. – Tu praca jest delikatniejsza, dyplomatyczna – powiedział Tusk, zaznaczając, że waga spraw bywa większa. – Mam jakiś wpływ na bieg dziejów o wymiarze globalnym – dodał.
– Dla mnie zawsze najważniejsza będzie Polska – zapewnił Tusk. Powiedział jednocześnie, że nie tęskni za adrenaliną polskiej polityki. – Polska polityka nie daje mi o sobie zapomnieć, sercem i umysłem jestem zarówno w Warszawie, Gdańsku i Brukseli – zaznaczył były premier.
Donald Tusk: początek roku zwiastował większe problemy UE
Pytany o stan Unii Europejskiej przewodniczący Rady Europejskiej powiedział, że sytuacja jest lepsza, niż moglibyśmy się tego spodziewać. – Początek roku zwiastował dużo poważniejsze dramaty – stwierdził Tusk. Liczby mówią same za siebie i są absolutnie bezwzględne – dziś między Turcją a Grecją w ciągu miesiąca przechodzi mniej ludzi niż jeszcze pół roku temu w ciągu jednego dnia – argumentował Tusk.
Były premier uważa, że jego rolą jest zadbanie, by relacje między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi były tak dobre jak wcześniej albo lepsze. – Relacje transatlantyckie muszą pozostać priorytetem – podkreślił w rozmowie z Tomaszem Lisem, odpowiadając na pytanie o współpracę z prezydentem elektem USA Donaldem Trumpem.
„Unia Europejska może nie przetrwać”
Redaktor naczelny „Newsweeka” pytał również, jaka będzie rola kanclerz Niemiec Angeli Merkel. – Rola Niemiec obiektywnie wzrośnie, Niemcy bez Wielkiej Brytanii będą „więksi” – przyznał Donald Tusk, dodając, że „ważniejsza jest trwałość instytucji tworzących ustrój liberalno-demokratyczny”, a odpowiedzialność za stabilność tego ustroju będzie spoczywała – w większym niż do tej pory stopniu – na kilku państwach”. – Nie mam szczególnych iluzji, że znajdzie się jeden heros, który będzie w stanie uchronić Unię Europejską przed niestabilnością – zaznaczył.
– Bez dobrej woli i jednoznacznej solidarności – w tym ze strony Polski – Unia Europejska może nie przetrwać. Utrzymać Unię Europejską – a to skomplikowany i delikatny mechanizm – jest trudno. Wymaga to nieustannej opieki i pieczołowitości ze strony wszystkich aktorów – ostrzegł szef Rady Europejskiej.
– Z całą pewnością Unia Europejska pozostaje dziś miejscem najlepszym na Ziemi, jeśli chodzi o standardy, dobrobyt, wewnętrzną stabilność – wyliczył Tusk.
Tusk: UE to wymarzone miejsce dla Polski
W jego opinii UE „to wymarzone miejsce polityczne dla Polski” i „trudno wyobrazić sobie inny kraj, któremu powinno bardziej zależeć na zintegrowanej i solidarnej Unii Europejskiej”.
Pytany przez Tomasza Lisa o niechęć polskiego rządu do niego jako szefa Rady Europejskiej, odpowiedział: „Na pewno mi to nie pomaga, ale zdążyłem się do niej przyzwyczaić”. – Polityka polskiego rządu budzi w różnych miejscach w Europie zdziwienie i smutek – stwierdził Tusk. Wyjaśnił jednak, że „w Europie nikt nie fascynuje się detalami wewnętrznego sporu politycznego w Polsce, mało kto rozumie też te emocje”. – Europa ma więcej problemów – zaznaczył.
– Polacy są wciąż najbardziej proeuropejskim narodem w Europie. Wejście do UE i jej wzmacnianie jest długotrwałym procesem i mam nadzieję, że dzisiejsza warszawska ekipa go nie zatrzyma – podsumował były premier.
Mury mówią….
Karczewski: To była ciepła rozmowa z Łukaszenką
Rozmowa była dobra, serdeczna. Trochę dłuższa niż planowana, bo trwała ponad godzinę. Ja odniosłem wrażenie, że to jest człowiek, któremu bardzo zależy na Białorusi. Widać, że Białoruś się rozwija. Widać, że to ciepły człowiek. Ta rozmowa była ciepła, tak mogę ją określić. To była na pewno ważna rozmowa dla Polaków, dla Białorusi. Rozmawiałem [na Białorusi] też z opozycją. Białoruś to nie tylko Łukaszenka, wbrew pozorom – mówił w „Gościu Radia ZET” Stanisław Karczewski o wizycie na Białorusi.
STAN GRY: Fotyga do MSZ, Podział w KOD, Rafalska za wypowiedzeniem konwencji antyprzemocowej, Kowal: PiS częścią elit
— 4 DNI PREZYDENT NIE WYKONUJE WYROKU TK – jedynka GW sprzed roku jak dziś.
— POMYSŁY PIS OGRANICZĄ WZROST GOSPODARCZY – RYSZARD PETRU ROK TEMU NA JEDYNCE RZ.
— FOTYGA WRACA DO MSZ – FAKT: “Pytania są jedynie takie: kiedy dymisja Waszczykowskiego i kto go zastąpi – mówi nam ważny polityk PiS. Zwłaszcza ta druga kwestia spędza sen z powiek rządzącym. Na horyzoncie nie widać kandydatów, którzy natychmiast mogliby objąć stery polskiej polityki zagranicznej. – Nie bardzo mamy kogo. Gdyby było inaczej, Waszczykowski zostałby już zdymisjonowany – ocenia polityk PiS.
Inny, mówiąc o dokonaniach szefa MSZ, opowiada historyjkę. – Podczas ostatniej wizyty w Izraelu na kolacji z premierem Netanjahu i jego żoną Waszczykowski był „osobą towarzyszącą” premier Beacie Szydło. I na tym powinna zakończyć się jego działalność – na byciu „osobą towarzyszącą” – wyzłośliwia się polityk. Kto zatem za Waszczykowskiego? Faworytką jest Anna Fotyga. Ufa jej Jarosław Kaczyński (67 l.). Fotyga ostatnio odniosła sukces w europarlamencie raportem o aktywności rosyjskich służb. Zastanawiano się też nad Konradem Szymańskim (47 l.). Ten dziś doradza w sprawach zagranicznych premier Szydło. W PiS obawiają się jednak, że może być zbyt samodzielny na stanowisku szefa MSZ”.
— RAFALSKA ZA WYPOWIEDZENIEM KONWENCJI ANTYPRZEMOCOWEJ: “- Jestem za wypowiedzeniem przez Polskę konwencji antyprzemocowej – mówi „Wyborczej” minister pracy Elżbieta Rafalska. Resort sprawiedliwości potwierdza, że „rozpoczął dyskusję na temat konwencji”. Stanowisko Rafalskiej to pierwszy w rządzie tak mocny głos w tej sprawie”.
— SĄD NAJWYŻSZY RATUJE PEDOFILA – tytuł w GPC o sprawie Polańskiego.
— ZNAK CZASÓW: KILKA OSÓB NA DEMONSTRACJI WS ZGROMADZEŃ WYSTARCZA GW ZA ZDJĘCIE NA JEDYNCE.
— HGW ROZDA 400+ – jak pisze Gazeta Stołeczna na jedynce: “Ratusz wesprze rodziców, których dzieci nie dostały się do publicznych żłobków. Od września będzie rozdawać bon żłobkowy wart 400 zł, który można będzie przeznaczyć na opłacenie prywatnego żłobka, klubu malucha lub niani. Warszawski bon żłobkowy ma zacząć działać od września. Ma być wart 400 zł miesięcznie. Otrzymają go warszawiacy, którzy mają dziecko w wieku żłobkowym”.
— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Karczewski: Jutro moje spotkanie z dziennikarzami
Schetyna: Jarosław Wałęsa to poważny kandydat na prezydenta Gdańska
Schetyna: Ci, którzy zmieniają barwy polityczne, utrudniają przyszłą współpracę opozycji
Karczewski: Wbrew pozorom, to jest większa możliwość organizowania demonstracji niż do tej pory
Schetyna o podpisie Mazguły: Wytłumaczyłem Kijowskiemu, że to był błąd
Piasecki apeluje do Karczewskiego: Zastanówcie się nad tą ustawą o zgromadzeniach
Karczewski: To była ciepła rozmowa z Łukaszenką
Budka: Na ma miejscu Piotrowicza złożyłbym mandat
Budka o podpisie Mazguły: To był błąd i to widać również w środowisku KOD-owskim
Budka: Obawiam się, że prezydent Duda nie zawetuje niczego, co pochodzi od tego parlamentu
Budka o zablokowaniu miesięcznicy smoleńskiej: Nie sięgnąłbym tak daleko
Fotyga w MSZ, admirator Tuska nie płaci ludziom, Rząd tłumaczy się jak PO: To tajne procedury, GW o rozłamie w KOD – TEMATY DNIA
Polityczny plan środy: sejmowa komisja o TK, kolejne przesłuchania przed komisją śledczą
http://300polityka.pl/live/2016/12/07/
— KUCHCIŃSKI NA JEDYNCE SE: ZA 100 TYS. UCZY URZĘDNIKÓW JAK ZAKŁADAĆ SKARPETKI: “Jaśnie panujący nad Sejmem marszałek Marek Kuchciński (61 l.) wprowadza na Wiejską powiew francuskiego sznytu. Pracownikom Kancelarii Sejmu zorganizowano bowiem szkolenia z dobrych manier. Ich uczestnicy dowiedzieli się m.in., jakie skarpetki dobierać do stroju. Nauka savoir-vivre’u słono kosztuje, bo jak wyliczył wicemarszałek Stanisław Tyszka (37 l.), szkolenia kosztowały 100 tysięcy złotych!”.
— GW O KONFLIKCIE W KOD: “Skąd taki podział? To wynik wewnętrznych tarć w KOD i tego, że część zarządu Komitetu oraz Mateusz Kijowski przez długi czas nie mogli się dogadać. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, lider KOD początkowo był przeciwny strajkowi, jednak gdy zobaczył, jak duże budzi on zainteresowanie, postanowił zorganizować drugie wydarzenie”.
— KRYSTYNA PAWŁOWICZ: POSŁOWIE CIĘŻKO PRACUJĄ, W PRZECIWIEŃSTWIE DO DZIENNIKARZY- mówi w rozmowie z SE: “Pracują bardzo ciężko. W odróżnieniu od redaktorów naczelnych niektórych gazet, np. „Super Expressu”. A „Wyborcza” to już w ogóle nie pracuje, bo tam wszyscy są na emeryturze albo pochowani za jakieś lustracyjne przewinienia. Ale posłowie, owszem, bardzo ciężko pracują i to mogę powiedzieć o sobie – minął dopiero rok tej kadencji Sejmu, a mam za sobą już ok. 300 interwencji, podjęłam bardzo wiele spraw, np. sprawę dotyczącą nieuczciwej konkurencji ze strony sklepów Kaufland, które podają się za polskiego przedsiębiorcę, zachwalając swoje towary jako „nasze, polskie”. Więc im odpowiedziałam „wasze to niemieckie”. My na razie nie jesteśmy „nasze, niemieckie” tylko „nasze, polskie”. I wiem, że UOKiK podjął interwencję. Jestem w kilku komisjach sejmowych, które właściwie nieustannie pracują – dzień i noc. Oprócz tego jeżdżę jeszcze na wykłady, choć to akurat nie ma nic wspólnego z byciem posłem. W każdym razie – ja śpię po 3 godziny!”
— PAN Z OGONKIEM – PAWŁOWICZ O KIJOWSKIM: “ – Dobrze, ale przecież w tym roku, 11 listopada, różne organizacje szły przez Warszawę i nic się nie działo. I potrzeba było waszych zmian.
– Przepraszam bardzo, a przy innych okazjach? Zresztą minister Błaszczak mówił, że trzeba było zorganizować duże siły, bo były zapowiedzi. Tylko sprawność policji nie dopuściła do prowokacji. Trzeba to uregulować raz na zawsze. Żeby taki pan z ogonkiem…
– Przepraszam, jaki pan z ogonkiem?
– Alimenciarz po prostu. Żeby taki człowiek ze swoim dworem nie zakłócał pogrzebów i innych uroczystości. Nasza ustawa niczego nie zakazuje, krzywda nikomu się nie dzieje, a stwarza odległość, żeby uniemożliwić konflikty. I tyle”.
— POLSKI GŁOS WS. TUSKA RACZEJ OSAMOTNIONY – pisze w RZ Anna Słojewska: “W tej sytuacji bardzo krytyczny polski głos jest raczej osamotniony. – Nie mają żadnej możliwości zablokowania Tuska, to nie przejdzie – przekonuje nas wysoki rangą unijny dyplomata. Przeciwko PiS działa sposób mianowania przewodniczącego. Gdy chodzi o przedłużenie kadencji, będzie się szukało zdecydowanych przeciwników Tuska, a nie jego gorących zwolenników. Wystarczy, że większość wyrazi brak zainteresowania zmianą na tym stanowisku. – Nie wierzę, żeby w środku Brexitu przywódcy zdecydowali się na zmianę i ryzykowali, że następca Tuska będzie się uczył wszystkiego od początku – mówi dyplomata jednego ze starych państw UE”.
— PRZED PREZYDENTEM DWA WAŻNE WYZWANIA – pisze w RZ Zuzanna Dąbrowska: “Ale teraz przed prezydentem dwa ważne wyzwania: reforma edukacji i nowe Prawo o zgromadzeniach. W pierwszej sprawie prezydent może się skonsultować z Pierwsza Damą, która przecież jest nauczycielką. Może będzie chciała obronić szkoły językowe, jako germanistka, i stanie po stronie opozycji zgłaszającej poprawki, odrzucone podczas prac komisji przez PiS? Jeszcze trudniejsza jest sytuacja Andrzeja Dudy w sprawie zaostrzenia prawa dotyczącego demonstracji. Nie dość że mocno dyskusyjna jest treść tej ustawy, to jeszcze prezydent będzie musiał wyjątkowo szybko się decydować. Na 10 grudnia wyznaczono przecież kontrmanifestację i zablokowanie obchodów smoleńskiej miesięcznicy…”.
— DYLETANT WALCZY Z ALIMENCIARZEM – jedynka GPC o Petru i Kijowskim.
— OPOZYCJA KŁÓCI SIĘ O 13 GRUDNIA – GPC: “Ryszardowi Petru najwyraźniej nie spodobało się środowisko, do którego dołączył, podpisując apel „Stop dewastacji Polski”. W poniedziałek na antenie TVN24 skrytykował Mateusza Kijowskiego za to, że oprócz nich i kilku celebrytów, dla których demokracja w Polsce się skończyła wraz z rządami PiS-u, znalazł się tam również płk Adam Mazguła, znany ostatnio z wychwalania stanu wojennego. Maszerowanie z ubekami nie w smak jest również działaczom Solidarności będącym dzisiaj w PO, m.in. Janowi Rulewskiemu”.
— FAKT NA JEDYNCE O JERZYM MAZGAJU, KTÓRY KIEDYŚ WYBIERAŁ GARNITURY DONALDA TUSKA: “Do redakcji Faktu napływają skargi byłych pracowników pozostawionych bez należnych pensji, odszkodowań i odpraw. A przecież sukcesem Almy przez lata chwalił się jej twórca Jerzy Mazgaj (57 l.). Gdzie jest teraz?
Jerzy Mazgaj od lat gości na liście najbogatszych Polaków. Jest właścicielem Vistuli, udziałowcem firmy jubilerskiej W.Kruk i przedstawicelem handlowym wielu luksusowych marek. Choć od 15 listopada nie jest prezesem Almy, wciąż pozostaje jej głównym udziałowcem. Mazgaj uwielbia luksus. Pytany kiedyś, co dobrego zrobił, odpowiedział, że dał pracę 6 tys. ludzi i sprawiedliwie ich traktuje. Płacił im praktycznie tyle, ile inni właściciele sieci sklepów. Twierdził jednak, że mają lepiej”.
— JERZY MAZGAJ NA SALONACH Z PO – FAKT: “To jego firma dostarczała garnitury premierowi. W 2014 r. sztab wyborczy PO mieścił się w tym samym budynku przy placu Trzech Krzyży w Warszawie, gdzie spółka Mazgaja prowadzi salon z garniturami Ermenegildo Zegna. Biznesmen był bardzo ostrym krytykiem „dobrej zmiany”. Po wygranej Andrzeja Dudy (44 l.) zarzekał się, że… wyjedzie z Polski i osiedli na stałe w swojej rezydencji w Monako. Gdy wygrało PiS, od razu uznał, że dla przedsiębiorców to fatalna wiadomość”.
— WŁADZA STRASZY AWANTURĄ 13 GRUDNIA, BO NA NIĄ LICZY – Dominika Wielowieyska w GW: “Wszystko to może podgrzać protesty 13 grudnia. Ale nikt nie zapowiada użycia przemocy. Organizatorzy demonstracji muszą się potężnie zmobilizować, by nie dopuścić do żadnej prowokacji czy agresji, bo – jak widać – władza na to liczy”.
— GW LUSTRUJE ROBERTA LUŚNIĘ: “Dotarliśmy jednak do akt sprawy lustracyjnej Roberta Luśni z lat 2003-2006. Jego obrońcą w tej sprawie był zaufany prawnik Macierewicza, Andrzej Lew-Mirski. Broniąc Luśni, adwokat twierdził, że już w 1992 r. Macierewicz prześwietlił swojego współpracownika! Zdaniem mecenasa, miałoby to znaczyć, że Luśnia jest niewinny, skoro Macierewicz uznał go za takiego. Mimo licznych dowodów winy… Co pozostało po 1992 roku w teczkach Roberta Luśni? Jak zniknęła ich część i dlaczego?”.
— GW NA JEDYNCE O TESTACH PISA: “Trzecie miejsce w UE w czytaniu, a szóste w matematyce zajęli polscy uczniowie w międzynarodowym teście PISA. – To dowód, że likwidacja gimnazjów jest złym pomysłem – komentują badacze i opozycja. Na Ministerstwie Edukacji wyniki nie zrobiły wrażenia”.
— FRASYNIUKOWI NIE PRZESZKADZA POPARCIE KOMUNISTYCZNEGO PUŁKOWNIKA – jak mówi Faktowi: “To tania sensacja. Kompletnie się tym nie przejmuję. Przecież pułkownik nie jest podejrzany o zbrodnie komunistyczne w stanie wojennym.
– Ale był oficerem i członkiem PZPR w tamtym czasie.
– A inny funkcjonariusz PZPR i prokurator, który oskarżał za działalność opozycyjną w stanie wojennym, rozmontowuje dziś z ramienia PiS Trybunał Konstytucyjny. Polskie szaleństwo. Lepiej, żeby podpisu pułkownika pod listem nie było, ale nie miałem na to wpływu.
– To kompromitacja dla KOD, żeby się wiązać z takim człowiekiem – komentuje w rozmowie z nami prof. Antoni Dudek.
– Nie wiem, co prof. Dudek robił w stanie wojennym. Nie wiem, czy przechodził ścieżki zdrowia, ale ja zaznałem ich na własnej skórze. I uznaję, że demokracja daje drugie życie. Także tym, którym wówczas zabrakło odwagi albo byli po drugiej stronie”.
— RZĄD TŁUMACZY WPADKI: TO JEST TAJNE – FAKT: “Tajne! Niejawne! Nie możemy mówić o szczegółach! – tak rząd coraz częściej tłumaczy swoje wpadki. Strategia “wiem, ale powiedzieć nie mogę” zaczyna być dominująca w sytuacji, kiedy kolejni ministrowie zaliczają wtopy”.
— OBECNE KIEROWNICTWO PIS SIĘ MYLI – mówi Paweł Kowal cytowany przez RZ: “Świat, także świat polityczny, nie lubi być skomplikowany. Zbyt wiele pytań i jeszcze więcej odpowiedzi budzi niepewność. – To się może skończyć jakimś prawicowym populizmem – ostrzega Paweł Kowal. – Obecne kierownictwo PiS wierzy, że może utrzymać w ryzach prawicowy ekstremizm. Mylą się. – Pani premier mówi z pogardą: “elity” i nie rozumie, że to ona należy do tej elity, do establishmentu – analizuje były eurodeputowany. – To, że się trochę “przebrali” i próbują kogoś imitować, niczego nie zmienia”.
— ZŁOTY TONIE PRZEZ POLITYKĘ – tytuł RZ na jedynce: “W świadomości biznesu na długo pozostaną chaotyczne,nieprzemyślane projekty, których efektem jest demolowanie wizerunku państwa. Warunkiem utrzymania dobrej opinii o Polsce i jej gospodarce jest powstrzymanie się od głoszenia pomysłów na znaczący wzrost podatków czy dopuszczanie do deficytu finansów państwa na granicy dopuszczalnych przez Brukselę limitów. W czasach, gdy na światowych rynkach szaleją burze, Polsce potrzebna jest klarowna i zrozumiała strategia gospodarcza oraz wielka ostrożność w podejmowaniu decyzji”.
Beata Tadla opisuje kulisy pracy w telewizji. ”Wyżuta się nie czuję, ale wypluta owszem”
W 1998 roku z Eski przeniosłam się do Radia Plus. To była ogólnopolska sieć, w której skład wchodziły stacje katolickie. Wśród nich także Radio Legnica – i to jego dyrektor przekonał mnie, bym znów pojawiła się na mojej rodzimej antenie. A było to możliwe, bo w Warszawie powstał centralny newsroom i to tu przygotowywaliśmy serwisy informacyjne emitowane równocześnie w lokalnych stacjach należących do rodziny Plusa. Decyzję o przeniesieniu podjęłam z sentymentu. Dziś myślę, że była cholernie głupia, i bardzo jej żałuję. O zawartości programów decydowała najbardziej zideologizowana ekipa, jaką kiedykolwiek poznałam.
Beata Tadla podczas montażu materiału do serwisu w Radiu Eska (fot. archiwum prywatne)
Oczywiście nie wszyscy byli tacy, bo większość to świetni ludzie i mam też z tamtych czasów cudowne wspomnienia oraz fantastycznych znajomych. Ci, którym zawdzięczam wspomnienia koszmarne, moimi znajomymi nie są. Szkoda, że nie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, gdy na pierwszym spotkaniu z nowym szefem zostałam zapytana o nastawienie do Mariana Krzaklewskiego… Potem od znanego redaktora z charakterystycznym „r” dowiadywałam się, jak powinnam traktować Lecha Wałęsę (źle), Erikę Steinbach (źle) czy Augusto Pinocheta (dobrze). (…)
(…) Nie zdążyłam wrzucić do serwisu informacji o porwaniu wenezuelskiego księdza w Rwandzie. Nie zdążyłam, bo pojawiła się Katolickiej Agencji Informacyjnej tuż przed moim wejściem do studia, a nie miałam w zwyczaju czytać na antenie depesz, których sama nie napisałam. Powiedziałam, że wnikliwie ją przeczytam po serwisie, opiszę i włożę do kolejnego wydania, tym bardziej że nie była to żadna pilna sprawa z ostatniej chwili. Kiedy wróciłam do newsroomu, już czekali na mnie wszyscy święci, czyli chyba całe kierownictwo. Nie dlatego, że wiadomość o księdzu była szczególnie istotna, tylko dlatego że śmiałam nie wykonać polecenia.
Wydawca – jeden ze znanych dziś „niepokornych” bliźniaków – urządził pokazówkę, wrzeszcząc na mnie przy szefach, obrażając, wmawiając, że gdyby zabili jakiegoś gangstera, to na pewno bym zdążyła włożyć to do serwisu. Krzyczał jak szalony. Łzy ciekły mi po policzkach. Przerwałam ten sabat i wyszłam. Może miałabym siłę się bronić, gdyby nie to, że byłam w dziewiątym miesiącu ciąży… Ani ciąża, ani to, że jestem starsza od krzyczącego, ani też to, że jestem kobietą, kompletnie mu nie przeszkadzało. Nie wróciłam już do tamtego Radia Plus. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie chcę mieć do czynienia z takim miejscem i ludźmi, którzy będą próbowali mnie obrażać i indoktrynować. I nigdy już nie miałam.
***
Sprawa Szymona z Będzina poruszyła największych twardzieli. Kiedy przygotowywaliśmy materiały na ten temat, widziałam łzy w oczach redakcyjnych kolegów. Historia miała straszny początek, bardzo długi i bolesny dalszy ciąg oraz koszmarne zakończenie. Rozpoczynałam codzienny dyżur w TVN24, kiedy policja poinformowała o znalezieniu ciała małego chłopca w jednym z cieszyńskich stawów.
To był 2010 rok. Wielokrotnie wcześniej i wiele razy później musiałam informować o śmierci dziecka, ale w tym wypadku okoliczności były niezwykle tajemnicze. Zazwyczaj najpierw pojawiają się doniesienia o zaginięciu, potem o poszukiwaniach, tropach, akcjach lokalnych społeczności. Jeśli uda się odnaleźć malucha całego i zdrowego, wszyscy w redakcji żyjemy tym szczęściem.
Gdy finał jest tragiczny, my też to mocno przeżywamy. A wtedy byliśmy zszokowani, bo tego dwulatka nikt nie szukał. Nie było zgłoszenia, że zaginął, ani przed znalezieniem ciała, ani po… Sprawa wstrząsnęła całą Polską. Nigdy nie zapomnę, jak policjanci przysłali nam portret chłopca. Grafik nie miał łatwego zadania, bo patrząc na martwe dziecko, musiał narysować jego twarz jak za życia, odtworzyć ją. Potem trafiła ona na plakaty, które rozklejono nie tylko w Polsce. Nie mogłam patrzeć. Płakałam. Ciężko mi było ukryć wzruszenie także w serwisach informacyjnych.
Relacjonowaliśmy każde wydarzenie związane z Szymonem (dopiero dwa lata później okazało się, że tak miał na imię) i zawsze było to bolesne doświadczenie. I wtedy, gdy dowiedzieliśmy się, że zmarł z powodu urazu brzucha, i wtedy, gdy podejrzewano, że mógł być ofiarą wypadku, którego sprawca przewiózł ciało w bagażniku i wyrzucił wiele kilometrów dalej, i wtedy, gdy szukano sklepu, w którym mogły być kupione jego ubranka, wreszcie wtedy, gdy Cieszyn zorganizował pogrzeb, a na tablicy nagrobnej napisano tylko: „Chłopczyk. Żył ok. 2 lat”.
Beata Tadla (fot. Iza Grzybowska)
***
Obserwowanie pary gości z wojujących ze sobą ugrupowań jest ciekawym doświadczeniem. Bardzo często to schemat, który wygląda tak:
Obaj panowie/panie/pan i pani miło rozmawiają ze sobą przy charakteryzacji.
Często mówią sobie po imieniu.
Wymieniają uwagi niezwiązane z tematem programu.
Uśmiechają się.
Komplementują dziennikarza.
Tuż przed startem programu przypominają sobie, że trzeba się pokłócić.
Kamera, akcja.
Wymieniają się złowrogim spojrzeniem.
Wielokrotnie powtarzają: „Ja panu/pani nie przerywałem/am”.
Wypominają fatalne działania z przeszłości: „rządziliście x lat”, „to wasza wina”, „psujecie państwo”.
Recytują przekaz dnia, czyli hasło, które musi paść bez względu na zadawane pytania.
Padają uwagi do dziennikarza: „Proszę uspokoić tego pana/tę panią!”, „mój adwersarz mówi dłużej niż ja!”, „dlaczego pani pozwala, by mnie obrażano?!”.
Mówią jednocześnie.
Dziennikarz wtrąca: „Ale proszę się nie przekrzykiwać, bo widz nic z tego nie zrozumie”.
Program się kończy.
Kurz bitewny opada.
„Wojownicy” podają sobie rękę.
Wracają do mówienia na TY.
Często komentują swoje występy w stylu: „nie przesadziłem?”, „ale pod koniec to cię poniosło” albo: „dzisiaj to byliśmy jacyś grzeczni, nie?”.
Jeden drugiego pyta, czy ma jak wrócić.
Po przepychance ani śladu.
Kurtyna.
***
Końcówka Wiadomości jest jednocześnie początkiem programu „Dziś wieczorem”. Jeszcze na antenie TVP1 pojawiają się goście i pada pierwsze pytanie, a cała rozmowa jest potem kontynuowana w TVP Info. I któregoś razu tak sobie zaczynam spotkanie z zaproszonymi europosłankami, po czym mówię: „I o tym będziemy rozmawiać już za chwilę, to jest program „Dziś wieczorem”, zapraszam państwa do TVN… yyy… do TVP Info oczywiście. „Przechodzi pani? – zapytała jedna z posłanek, ale już nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zagłuszyła mnie muzyka i przykryły napisy końcowe.
Los Angeles, 2015 rok. Beata Tadla z ekipą w trakcie realizacji materiału do Wiadomości o przygotowaniach do rozdania Oscarów (fot. archiwum prywatne)
Jak ja się tą wpadką zdenerwowałam! Kompletnie nie potrafiłam się skoncentrować na rozmowie. Nogi mi się trzęsły, a głos drżał. Przeżywałam to przez kilka tygodni. Nawet pocieszenia kolegów nie pomagały. Pomyłka nie uszła uwadze czujnych tabloidów, ale tym razem próbowały mnie usprawiedliwiać, że pracowałam w TVN i to pewnie dlatego. Owszem, pracowałam, no ale ile czasu już minęło! Będę w tym przypadku surowa dla siebie. Nie mam pojęcia, jak to się stało. I nawet nie będę próbować się tłumaczyć, bo nie mam nic na swoją obronę. Do końca programu miałam minę zbitego psa. A raczej takiego, co to sam ugryzł się w ogon.
1998 rok. Spotkanie Jerzego Buzka z polskim Zenonem Kuchciakiem. Beata Tadla pracowała wtedy w Super FM (fot. archiwum prywatne)
***
Jacka Pałasińskiego – mojego serdecznego kolegę z TVN24 – nazywaliśmy w redakcji Pałą, od nazwiska. Niespecjalnie to chyba lubił, ale musiał się pogodzić, bo tak się utarło i już. Pała to arcysympatyczny, mądry i pomocny człowiek, dziennikarz specjalizujący się w tematyce zagranicznej, korespondent, pisarz. Czasem, żeby opowiedzieć o jakimś ważnym wydarzeniu na świecie, Jacek stawał na podeście pod ogromnym telebimem i na tle map oraz zdjęć tłumaczył, co, gdzie i dlaczego się stało. I tak miał też zrobić w dniu, w którym stację odwiedziła szkolna wycieczka.
Wnętrze telewizji jest dla dzieci jak statek kosmiczny, więc słuchały przewodnika oraz oglądały studio i nas z otwartymi buziami. Czas antenowego wejścia Jacka już się zbliżał, szła ostatnia reklama, ale jego nigdzie nie było. Od paru minut powinien stać na stanowisku. Ponieważ realizator nie widział go na monitorze w reżyserce, wbiegł zdenerwowany do newsroomu i krzyknął na całe gardło: „Dlaczego Pała jeszcze nie stoi? Ma stanąć natychmiast! Za dwadzieścia sekund wchodzi!”
Dla nas komunikat był oczywisty. Kto żyw – szuka Jacka. Antena najważniejsza. Ale w tym momencie zorientowaliśmy się, że przecież nie jesteśmy sami i to, co dla nas ma jednoznaczny sens, dla naszych gości nie bardzo. Dzieci na szczęście nie zrozumiały tego wywodu, bo nadal rozglądały się zaciekawione kamerami, lampami, guziczkami i pokrętłami, jednak panie nauczycielki popatrzyły z niesmakiem i zaczęły do siebie szeptać, a potem chichotać. Jacek na szczęście zdążył przed końcem bloku reklamowego. Realizator się uspokoił, a kiedy już usiadł przed swoim suwakiem, ogłosił: „Pała stoi. Wchodzimy!”.
Beata Tadla w trakcie specjalnego wydania Wiadomości z okazji 10-lecia wejścia Polski do Unii Europejskiej (fot. Jarosław Kret)
***
Tak jak mi wróżono w TVN, telewizja publiczna „wyżuła mnie i wypluła”. Wyżuta się nie czuję, bo nauczyłam się tam tyle, ile byłam w stanie unieść w tym nowym plecaku z doświadczeniami, ale wypluta owszem. Kiedy PiS wygrał wybory parlamentarne, „sprzątanie” TVP stało się już tylko kwestią czasu. Wiedzieliśmy, że czekający w blokach startowych „niepokorni” liczą na dobrą dla siebie zmianę i już zacierają ręce, spodziewając się posadek za wieloletnią lojalność wobec tych, którzy właśnie rozpoczynali władanie Polską. W redakcji zapanowała atmosfera schyłkowa, zastanawialiśmy się, jak będą te czystki wyglądać i kto pierwszy trafi pod topór. Ponieważ to, że czeka nas „ścięcie”, było już oczywiste, oczekiwanie na wyrok przybierało różne formy. Okoliczności, szczególnie internetowe spekulacje i triumfalizm „niepokornych” środowisk, nie sprzyjały nastrojom, nadal jednak pracowaliśmy tak jak wcześniej – sumiennie i bez „odbębniania” obowiązków.
Beata Tadla na planie zwiastunu wieczoru wyborczego w 2014 roku (fot. Jarosław Kret)
Czasem pozwalaliśmy sobie na głośne żarty, bo już nam było wszystko jedno, czy ktoś je wyniesie. Wymyślaliśmy, jaką to samokrytykę przyjdzie nam składać, że może jednak przeniosą nas do redakcji dla dzieci TVP ABC albo chociaż dostaniemy programy o rolnictwie. Straszyliśmy się widmem robienia zaangażowanych ideologicznie materiałów żywcem przeniesionych z prawicowych portali i wykonywaniem poleceń nowych szefów, również żywcem przeniesionych z tychże mediów, choć oczywiście wiedzieliśmy, że jak przyjdą, to nas już nie będzie. Jakoś musieliśmy sobie wypełnić tę nerwówkę. To była próba odreagowania, bo głównie niepokoiliśmy się o przyszłość, każdy o własną, bo to zwykły, ludzki odruch myśleć o utrzymaniu rodzin i spłacie kredytów. Ale w tym wszystkim chodziło jeszcze o jedno: wiedzieliśmy, że redakcja zniknie, a zespół zostanie rozbity.
Beata Tadla w Radiu Legnica i książka „Czego oczy nie widzą” (fot. archiwum prywatne/mat. prasowe wydawnictwa Rebis)
Skróty pochodzą od redakcji.
Książka „Czego oczy nie widzą” ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.
Beata Tadla. Pochodzi z Legnicy. Karierę zaczynała w radiu – pracowała m.in. w Esce i w Radiu Plus. Potem związała się z telewizją – prowadziła „Fakty” w TVN i „Wiadomości” w TVP1. Od listopada współprowadzi serwis informacyjny „24 godziny” w Nowa TV. Prywatnie związana z Jarosławem Kretem. Z drugiego małżeństwa ma syna Jana.
Rząd wypowie konwencję o zwalczaniu przemocy wobec kobiet? Trwają prace. Minister Rafalska: „Jestem za!”
Ministrze Szczerski, Tusk mało robi dla Polski? A co załatwił Juncker dla Luksemburga?
Zima wasza, wiosna nasza. A potem lato i V Rzeczpospolita
Czarno widzę przyszłość
Sędzia Julia Przyłębska była oceniona negatywnie. Poznański sąd nie chce pokazać tej opinii
Sędzia Julia Przyłębska (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
Julia Przyłębska jest jednym z trojga sędziów wybranych do Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Wcześniej pracowała z przerwami w poznańskich sądach, orzekając w wydziale cywilnym, a potem w wydziale ubezpieczeń społecznych.
W 1998 r. zrezygnowała z pracy sędziego, ale trzy lata później postanowiła do niej wrócić. To wtedy sędzia wizytator w Poznaniu wziął pod lupę jej orzeczenia z lat 90. Ocena była negatywna. Opinię wizytatora podtrzymało potem zgromadzenie ogólne poznańskiego sądu. To blokowało Przyłębskiej powrót do pracy w sądzie. Ta przeszkoda zniknęła, gdy wkrótce potem zmieniły się przepisy.
Przyłębska ostatecznie powróciła do pracy w sądzie w 2007 r., znów do wydziału ubezpieczeń społecznych. Orzekała do końca ubiegłego roku, gdy wybrano ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Sprawą negatywnej opinii z 2001 r. zainteresował się dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego” Łukasz Cieśla. Według jednego z poznańskich sędziów, z którym rozmawiał Cieśla, treść tamtej opinii wskazuje, że Przyłębska „nie powinna znaleźć się w Trybunale Konstytucyjnym, do którego powinni trafiać wybitni prawnicy”.
Dziennikarz zwrócił się do prezesa poznańskiego sądu o udostępnienie treści opinii na temat Przyłębskiej. Powołał się na przepisy o dostępie do informacji publicznej. Ale kilka dni temu dostał odmowę.
Z uzasadnienia prezesa sądu wynika, że opinia na temat kompetencji zawodowych Przyłębskiej jest co prawda informacją publiczną, ale istnieją powody do jej utajnienia. Prezes powołał się na Prawo o ustroju sądów powszechnych, w którym zapisano, że „informacje dotyczące oceny pracy” sędziego są objęte tajemnicą i podlegają ochronie. Mogą zaś być ujawnione tylko wtedy, gdy zgodzi się na to sędzia, którego dotyczy opinia.
Dziennikarz „Głosu” skontaktował się z Przyłębską i zapytał, czy zgodzi się na ujawnienie opinii o swojej pracy. Przyłębska jednak odmówiła.
– Wiem, że mam prawo odwołać się od tej odmowy do sądu administracyjnego. Być może z niego skorzystam – mówi nam Łukasz Cieśla.
Komentarza rzecznika poznańskiego sądu we wtorek nie udało nam się uzyskać.