Szybka decyzja Dudy, mimo nierozwianych wątpliwości. Ustawa o zgromadzeniach już podpisana
Prezydent RP Andrzej Duda (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)
• W czwartek jej zgodność z Konstytucją orzekł TK
• Opozycja i eksperci podważają legalność wydanego wyroku
Jak zwraca uwagę w komunikacie Kancelaria Prezydenta Andrzej Duda nie mógł odmówić podpisania ustawy, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za zgodną z Konstytucją. Dyrektor biura prasowego prezydenckiej kancelarii Marek Magierowski powiedział po wyroku, że prezydent podtrzymuje swe wątpliwości dotyczące nowelizacji ustawy o zgromadzeniach, ale szanuje wyrok. W grudniu Andrzej Duda zaskarżył przepisy nowelizacji bo jego zdaniem sprzeczny z Konstytucją był m.in. przepis noweli wprowadzający zgromadzenia cykliczne.
Dowiedz się więcej:
Czy sędziowie TK byli jednomyślni w swojej decyzji?
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska odczytała w czwartek wyrok TK ws. nowelizacji Prawa o zgromadzeniach. Sędziowie większością głosów uznali nowelizację za zgodną z Konstytucją. Zdanie odrębne zgłosiło czterech sędziów: Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski, Małgorzata Pyziak-Szafnicka i Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz. To pierwszy wyrok od wielu miesięcy, który Trybunał orzekł w pełnym składzie. Wyrok podważa opozycja i eksperci. Ich wątpliwości budzi skład sędziowski dopuszczony do orzekania przy ustawie.
Na jakiej podstawie prezydent skierował ustawę do TK?
Prezydent Andrzej Duda skierował do TK wniosek o zbadanie, czy ustawa o zgromadzeniach jest zgodna z Konstytucją. Prezydent ma zastrzeżenia do wprowadzenia tzw. zgromadzeń cyklicznych oraz do faktu, że według nowej ustawy nie można zaskarżyć decyzji wojewody o zakazie zgromadzeń. „Według Prezydenta Andrzeja Dudy wolność zgromadzeń stanowi konieczny element demokracji i warunkuje korzystanie z innych wolności i praw człowieka” – czytamy w komunikacie na stronie prezydenta.
Co wprowadza nowelizacja ustawy o zgromadzeniach?
Nowela ustawy przewiduje m.in. możliwość otrzymania na trzy lata zgody na cykliczne organizowanie zgromadzeń i brak możliwości organizacji konkurencyjnego zgromadzenia w tym samym miejscu. Przewiduje ona też, że odległość między zgromadzeniami nie może być mniejsza niż 100 metrów. Zgodnie z nowelą wojewoda będzie mógł wydać zgodę na cykliczne organizowanie zgromadzeń publicznych w tym samym miejscu przez trzy lata z rzędu. W myśl nowych przepisów, organ gminy będzie wydawał decyzję o zakazie zgromadzenia, jeżeli ma ono odbyć się w miejscu i czasie, w którym odbywa się zgromadzenie cykliczne.
Jakie jeszcze kontrowersje wzbudzał projekt ustawy?
Duży sprzeciw wywołał zapis, zgodnie z którym organom władzy publicznej, kościołom i związkom wyznaniowym przysługiwałoby pierwszeństwo w wyborze miejsca i czasu zgromadzenia przed innymi. Poprawkę, odrzucającą ten zapis, zgłosiły PiS i PO, poparło w głosowaniu 85 senatorów. Druga przyjęta poprawka wprowadza 14-dniowe vacatio legis. Sejm zaproponował, aby nowela weszła w życie z dniem jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.
Kto protestował przeciwko tej ustawie?
Sąd Najwyższy uznał projekt ustawy za niekonstytucyjny i sprzeczny z zasadami prawa międzynarodowego. Ostro skrytykowała go też Fundacja Helsińska. Projekt „jest bardzo wątpliwy z punktu widzenia Konstytucji RP”, ogranicza wolność pokojowego manifestowania i stanowi „poważny krok wstecz” – napisała. Ustawę skrytykował także Rzecznik Praw Obywatelskich, który podzielił wątpliwości dotyczące zgodności projektu z Konstytucją.
Prezes TK do dziennikarzy: Dziwię się, że nie mają państwo żadnych pytań merytorycznych
Gowinowi nie podobają się odwołania wykładów Kiessling
Pisaliśmy już o odwołaniu przez władze Uniwersytetów Warszawskiego i Jagiellońskiego wykładów amerykańskiej działaczki antyaborcyjnej Rebeki Kiessling. Przyleciała ona do Polski na zaproszenie instytutu Ordo Iuris, który wsławił się walką o całkowity zakaz aborcji. Na swojej stronie na Facebooku napisała wprost, jaki jest cel jest wizyty: zmiana prawa, tak by gwałt nie był legalną przesłanką do aborcji. Kiessling miała wystąpić na kilku uczelniach: na Uniwersytecie Warszawskim, Jagiellońskim, KUL, Wrocławskim i UMK w Toruniu.
Działające na nich koła naukowe związane bądź sympatyzujące z Ordo Iuris, wystąpiły o udostępnienie sal na te spotkania. Na Uniwersytecie Wrocławskim studenci wykorzystali nawet logo uczelni na zaproszeniach. Jak się później okazało, starając się o salę, posłużyli się fortelem: nie poinformowali dziekana o charakterze wydarzenia. Sala miała być rzekomo udostępniona na spotkanie wewnętrzne, a nie na kontrowersyjny wykład.
Na wszystkich uczelniach, poza KUL, wykład został odwołany. Co więcej, w piątek opublikowano wspólne oświadczenie profesorów Marcina Pałysa i Jana Nowaka, rektorów uniwersytetów Jagiellońskiego i Warszawskiego w sprawie odwołania spotkań z antyaborcyjną działaczką z USA. „Czyniąc właściwy użytek z niezbędnej Uniwersytetom autonomii, oddzielamy oparte o naukową metodę ścieranie się stanowisk od nieakceptowalnej w murach uczelni propagandy” – napisali.
Oświadczenie w sprawie odwoływania spotkań z amerykańską działaczką wydał sam minister nauki Jarosław Gowin. Czytamy w nim m.in. „Z niepokojem i smutkiem przyjąłem informację, że władze kilku polskich uniwersytetów wydały zakaz zorganizowania w swoich murach wykładu Pani Rebeki Kiessling – amerykańskiej prawniczki i działaczki ruchu pro-life. Misją uniwersytetu jest dążenie do prawdy. Droga zaś do niej to dialog, ścieranie się przeciwstawnych, racjonalnie uzasadnionych stanowisk, szacunek dla wolności myśli i pluralizmu. Z przykrością muszę stwierdzić, że decyzję władz wspomnianych uniwersytetów odbieram jako zaprzeczenie tych wartości. Konstytucyjna zasada autonomii uczelni służy poszerzaniu wolności badań naukowych oraz wolności słowa. Powinna być gwarancją dla szerokich swobód, a nie narzędziem do ich ograniczania” – stwierdził zasmucony minister nauki.
Minister w swojej argumentacji poszedł dalej: „W polskich uczelniach zdarzają się wykłady, konferencje czy pokazy artystyczne, które przekraczają najbardziej elementarne tabu zachodniej cywilizacji, a w istocie uderzają w ogólnoludzkie wartości. Niezależnie od tego, na jak ciężką próbę wystawia to moje poczucie smaku i zmysł prawdy, konsekwentnie wstrzymywałem się od interwencji – w duchu szacunku dla autonomii uczelni i wolności akademickiej. Trudno jednak, bym milczał, gdy zasadom tym sprzeniewierzają się – w mojej ocenie – ci, którzy powołani są do roli ich strażników. Jest to dla mnie tym bardziej nie do zaakceptowania, że w przypadku wykładu Pani Kiessling mamy do czynienia nie z prezentacją argumentów na rzecz któregoś ze stanowisk skrajnych, lecz z obroną najprostszej wartości: ludzkiego życia. Z poglądami Pani Kiessling można się zgadzać lub nie, lecz zabranianie ich artykułowania jest niczym innym jak cenzurą”.
Powróćmy do oświadczenia rektorów. Napisali w nim również: „Przypuszczamy, że Pan Premier nie znał okoliczności oraz motywów wizyty Pani Rebeki Kiessling w Polsce. Nie została ona zaproszona na nasze uczelnie przez organizacje studenckie i nie miała brać udziału w debatach o charakterze akademickim, podczas których doszłoby do wymiany różnorodnych argumentów. Pani Kiessling na swojej stronie internetowej otwarcie informuje, że odwiedza Polskę na zaproszenie Instytutu na rzecz Kultury Prawnej ‘Ordo Iuris’, po to aby swoimi wystąpieniami wesprzeć ten Instytut w dążeniach do wykreślenia z ustawy uchwalonej w 1993 roku możliwości legalnego przerwania ciąży w przypadku, gdy jest ona wynikiem gwałtu”. Na zakończenie rektorzy uznali za „nieuzasadniony” i „publicystyczny” osąd słowa ministra o wydarzeniach organizowanych na uczelniach, które „przekraczają najbardziej elementarne tabu zachodniej cywilizacji, a w istocie uderzają w ogólnoludzkie wartości”. Rektor UW prof. Marcin Pałys zasugerował również organizatorom, że spotkanie mogłoby się odbyć w sobotę, gdyby zmieniono jego formułę. Zaproponował debatę. Najwyraźniej jednak pomysł nie przydał Ordo Iuris do gustu. Po pierwszej odmowie środowisk akademickich, przedstawiciele fundacji ponownie poprosili władze UW o zorganizowanie… wykładu z możliwością zadawania pytań. „Ta propozycja spotkała się także z odmową UW” – czytamy na ich facebookowym profilu. Nic dziwnego. Uniwersytet nie powinien być miejscem politycznej agitacji.
Co na to studenci? Protestowali, żądając odwołania spotkań z Rebeką Kiessling. Ordo Iuris protestujących w Krakowie straszył… pozwami i horrendalnymi odszkodowaniami. Nic dziwnego, że reakcja rektorów bardzo studentów ucieszyła. „Jesteśmy zwolennikami naukowej debaty i wolności do wyrażania naukowo argumentowanych poglądów. Jednak podkreślamy, że Uniwersytet nie jest miejscem politycznej agitacji. Jego misją jest stworzenie przestrzeni do ścierania się racjonalnie uzasadnionych stanowisk, tj. takich, które są oparte na faktach i badaniach, a nie tylko i wyłącznie na przekonaniach ideologicznych” – czytamy na Facebooku inicjatywy Uniwersytet Zaangażowany. – „Jesteśmy dumni, że nasz Uniwersytet dołączył do zaszczytnego grona uczelni, które nie bały się powiedzieć ‘NIE’ w odpowiednim momencie” – kończą studenci.
Wracając do samej Kiessling, Amerykanka twierdzi, że sama jest dzieckiem poczętym w wyniku gwałtu. Została adoptowana przez żydowską rodzinę. Swoją biologiczną matkę poznała w wieku 19 lat. Wtedy miała się dowiedzieć, że jej biologicznym ojcem jest seryjny gwałciciel. To wyznanie – jak opowiada na licznych spotkaniach Rebeka Kiessling – odmieniło jej życie. Została chrześcijanką i antyaborcyjną działaczką.
mpm
Źródło: wyborcza.pl, onet.pl
„Zastanawiałem się, jak św. Józef wychował Jezusa”. Kuriozalne wystąpienie ojca prezydenta Dudy
Jan Tadeusz Duda 15 marca był gościem specjalnym spotkania Mężczyzn św. Józefa. To „sieć mężczyzn, którzy pragną w swoim życiu duchowym czegoś więcej”. Ojciec prezydenta podczas zgromadzenia w Krakowie wygłosił prawie 100-minutową prelekcję ph. „Kształtowanie mężczyzny”, wpisującą się w temat przewodni mityngu. Zaczął od pochwalenia idei takich spotkań, których celem jest odbudowa etosu mężczyzny, który zdaniem ojca prezydenta – został zdegradowany. – Ja jestem wykładowcą i obserwuję, jak do swoich obowiązków podchodzą panowie, a jak panie. I muszę z przykrością stwierdzić, że panowie są chyba do tyłu. To jest po prostu jakiś kryzys męskości, mężczyzny. Zresztą chyba panowie o tym wiecie, bo się tu spotykacie – mówił na spotkaniu Jan Tadeusz Duda.
Przekonywał zebranych, że każde dziecko jest indywidualnością, ale na rodzicach spoczywa obowiązek wyboru tego, co wartościowe. Wymienił także szkołę, Kościół i podwórko, jako czynniki kształtujące młodego człowieka. Od tego momentu spotkania motyw wiary i religii powtarzał bardzo często. – Uważam, że wiara jest wartością nadrzędną, bo wiara spaja wszystkie wartości w jeden system. Bez wiary, wyznawanie wartości staje się kaprysem – głosił. Po czym przeszedł do przykładów i opowiedział, czym kierował się podczas wychowania swojej trójki dzieci, m.in. Andrzeja, dziś prezydenta RP.
– Kiedy zaczynałem być ojcem, to zastanawiałem się, jak św. Józef wychował Pana Jezusa. To był dla mnie taki szczególny wzorzec. Teraz św. Józef jest dla mnie także szczególnym patronem, bo to patron dzieci adoptowanych [jedno z dzieci Dudów jest adoptowane – przyp. red.). I ja się już wtedy zastanawiałem, jak św. Józef to zrobił, że wychował człowieka tej klasy – mówił
Potem prof. Jan Tadeusz Duda, na co dzień wykładowca na Wydziale Informatyki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, zaczął naukowo analizować różnice między mężczyznami i kobietami. Nie zabrakło seksistowskich uwag.
– Chłopcy lubią się bawić rzeczami twardymi, które trzeba poskładać albo rozebrać, a dziewczynki lubią się bawić rzeczami miękkimi, które trzeba przytulić. I to jest tak oczywista różnica. Mężczyzna w ogóle ewolucyjnie został tak ukształtowany, żeby zajmował się sprawami strategicznymi. Ponadto mężczyźni dużo racjonalniej myślą – i to nie jest dyskryminujące – tak jest po prostu – przekonywał zebranych.
W kolejnych słowach Duda jeszcze mocniej nakreślał swoje poglądy na temat funkcji kobiety i mężczyzny w dzisiejszym społeczeństwie. – W małżeństwie mężczyzna pracuje, bo musi, bo on odpowiada za stronę materialną. Natomiast kobieta pracuje dlatego, żeby się lepiej czuć. Ona ma prawo do pracy, a my mamy obowiązek. I taka postawa powinna być kształtowana u chłopców.
Wypełniona po brzegi mężczyznami sala w skupieniu słuchała także opowieści o dorastaniu obecnego prezydenta RP – Andrzeja Dudy. – Jak Andrzej chodził do drugiej klasy, myśmy się przenieśli z miasteczka akademickiego na Biały Prądnik. On został w szkole przy AGH. I w pewnym momencie nie byłem w stanie go odwozić – powiedziałem musisz jeździć autobusem, trudno, dwie przesiadki. Ale pamiętaj – odpowiadasz za siebie. Ja nie będę cię kontrolował, ale co jakiś czas sprawdzę. I jak sprawdzę, a nie wyjdzie, to będzie bardzo trudno. Taką miałem szkołę – opowiadał ojciec prezydenta.
Zgromadzonym wskazał, że cech prawdziwego mężczyzny winni szukać w… westernach. – Prawdziwy facet jest sprawny, uczciwy, sprawiedliwy i odważny. I jeszcze nie jest drobiazgowy – wymieniał Duda. Prelekcję „Kształtowanie mężczyzny” uzupełnił kościelną anegdotą:
– Kiedyś bardzo ważna osoba – biskup opowiedział mi, jak siostrzeniec troszkę chory był i grymasił, kaprysił i dokuczał wszystkim, więc on go tak – pach – w rękę uderzył. A ten mówi: tylko mama może bić Adasia. Dziecko czuje kto za nie odpowiada i ten ktoś ma dużo większe uprawnienia również ze stosowania sankcji. Jeżeli chcemy utrzymać autorytet, dziecko musi czuć, kto za niego odpowiada.
Na koniec Jan Tadeusz Duda opowiadał zebranym, że nie wolno przed dzieckiem idealizować małżeństwa. – Miałem takiego kolegę, który rok może był w małżeństwie, nie wytrzymał. Bo się okazało, że on sobie to tak wyidealizował rodzinę, że potem nie był w stanie tolerować tego, że żonie nie chce się ugotować obiadu – głosił. W kolejnych stwierdzeniach szedł jeszcze dalej. – Nie możemy tworzyć utopii, musimy dzieciom przedstawiać twarde realia. I wtedy nie będzie zaskoczeniem, że okazuje się, że ksiądz zachowuje się niewłaściwie. No nie będzie zaskoczeniem dla dziecka. Bo on wie, że takie jest życie. Ksiądz też nie jest święty, bo byśmy mieli cały kalendarz przepełniony świętymi, gdyby każdy ksiądz był święty, a tak jakoś nie ma. Każdy jest grzeszny.
Zebranie zakończyło kilka pytań. Jan Duda poradził mężczyznom, jak dobrze wychować synów: – Chłopcy powinni być zmuszani do odprawiania pierwszych piątków. Bo nie ma lepszego kursu na chłopca niż częsta spowiedź. Taka jest prawda. On musi tam wyznać tam swoje winy dziecięce. To jest dobry sposób – trzymać kurs przez spowiedź. Dobrą szkołą dla chłopców jest też ministrantura. To jest szkoła życia. Ona daje kilka rzeczy: porządne środowisko, kontakt stały z praktykami religijnymi i obycie z kuchnią Kościoła. Radzę pchać dzieci na ministrantów.
Stanowisko rektorów UW i UJ | Uniwersytet Warszawski http://www.uw.edu.pl/stanowisko-rektorow/ …
List do dziennikarzy i opinii publicznej Niemiec. „Budowana od lat przyjaźń polsko-niemiecka jest dziś zagrożona przez falę kłamliwej propagandy”
Waszczykowski: Pan Bóg miał siedem dni, ja tylko trzy
Pan Bóg miał siedem dni, by stworzyć świat, a ja miałem trzy, by wypromować kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego – narzekał szef MSZ Witold Waszczykowski.
Waszczykowski stwierdził w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”, że podczas głosowania w sprawie szefa Rady Europejskiej wobec dwóch kandydatów – dwóch Polaków – zastosowano „całkowicie odmienne procedury”.
Na zarzut, że Polska podczas głosowania na szefa RE poniosła porażkę 27:1, Waszczykowski odpowiedział: – Nie było żadnej porażki 27:1. Proszę zobaczyć jak wyglądało rzekome głosowanie. Zadano jedynie pytanie, kto jest przeciw.
– Zgłoszonego przez premier Szydło kandydata w ogóle nie dopuszczono do głosu – zauważa Waszczykowski.
Szef MSZ sprzeciwia się twierdzeniu, że w świetle sporu personalnego związanego z Donaldem Tuskiem, polskie propozycje reformy UE w ogóle nie zostały zauważone przez europejskie media. Zdaniem Waszczykowskiego nie jest to zgodne z prawdą, bo uwagi Warszawy rozpoczęły dyskusję, „tylko, niestety, część mediów nie chce tego dostrzec”.
Waszczykowski przyznaje, że nie udało się zastąpić Donalda Tuska lepsza kandydaturą, ale stało się tak dlatego, że Saryusz-Wolski dopiero w sobotę przed odbywającym się w czwartek głosowaniem zgodził się kandydować.
– Pan Bóg miał siedem dni, by stworzyć świat, a ja miałem trzy, by wypromować kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego. To mało, żeby zorganizować poparcie dla tego typu decyzji – mówił szef MSZ. Dodał też, że „takie sprawy” leżą nie w gestii ministrów, tylko premierów, a Polska właśnie ze względu na zbyt krótki czas na przedstawienie kandydatury Saryusza-Wolskiego starała się o przełożenie głosowania.
Minister Waszczykowski nie składa jednak broni. – Przegraliśmy etap, ale to długi wyścig. Do jego końca daleko – mówi.
Wywiad z ministrem Witoldem Waszczykowskim w „Dzienniku Zachodnim”
Jarosław Kaczyński: Prawo i Sprawiedliwość będzie rządzić długo
Mateusz Morawiecki sądząc, że PiS będzie rządzić do 2031 roku, jest defetystą – uważa prezes PiS Jarosław Kaczyński.
– Będziemy rządzić długo – zapewnia prezes PiS w drugiej części wywiadu udzielonego Onetowi. Reaguje tak na sugestię, że rząd PiS tworzy takie przepisy, które kolejna władza może wykorzystać przeciwko Prawu i Sprawiedliwości.
Prezes PiS stanowczo twierdzi, że w Polsce konieczna jest personalna i strukturalna przebudowa sądownictwa. Jak twierdzi, wie o tym, że wielu sędziów dokonuje nadużyć, a sądownictwo jest „zdegenerowane do dna i wymaga radykalnych zmian”.
Kaczyński zapewnia, że wprowadzenie do KRS sędziów popieranych przez PiS jest elementem, który „doprowadzi do zmiany w sądownictwie”.
„TK miał sypać piach w tryby rządu PiS”
Zmiany, które PiS przeprowadziło wobec trybunału Konstytucyjnego, były, według Kaczyńskiego, nie tylko prawem jego ugrupowania, ale wręcz obowiązkiem. Prezes PiS tłumaczył, że działania poprzednich rządów miały doprowadzić do zmiany ustroju z „demokratycznego na trybunalski”.
– Po naszej wygranej TK miał sypać piach w tryby rządu, żeby nie udała nam się przebudowa kraju – mówił Kaczyński.
„Pseudoelity z antypaństwowym nastawieniem”
Kaczyński twierdzi, że zbudowanie „państwa prawdziwego” z „państwa teoretycznego” zabierze 8-12 lat. Zasadniczym, jego zdaniem, problemem, jest to, że „po upadku komunizmu państwo nie zostało zbudowane całkowicie od nowa”. A do tego było potrzebne odsuniecie od władzy ludzi starego systemu i zbudowanie nowej hierarchii społecznej.
Prezes PiS podkreślał, ze nie jest winą obecnie rządzących, iż państwo przez 20 lat się rozsypywało, a „pseudoelity tego nie rozumiały i się tym nie zajmowały”.
– To „państwo teoretyczne” zabezpieczono na wiele sposobów, poprzez regulacje prawne. A znoszenie tych przepisów powoduje duży opór i zarzuty, że łamiemy konstytucję. A nie da się demokracji i wolnego rynku zbudować na szkielecie państwa komunistycznego. Trzeba zbudować całkiem nowe państwo. I my to robimy – mówił Kaczyński.
„Zdecydowałem, że miesięcznice będą”
Kaczyński przyznał, że po wygranych przez Andrzeja Dudę wyborach prezydenckich główna organizatorka miesięcznic, Anita Czerwińska, zaproponowała, żeby z nich zrezygnować.
Decyzję o tym, by zwyczaj obchodzenia miesięcznic katastrofy smoleńskiej podtrzymać, podjął sam Jarosław Kaczyński.
– Skończymy dopiero, kiedy będą pomniki i kiedy będą konkluzje, przynajmniej wstępne, dotyczące śledztw smoleńskich – mówi.
Przyznaje też, że już w 2010 roku „wydał zalecenie”, aby na miesięcznicach pojawiali się wyłącznie ci politycy, którzy byli zaprzyjaźnieni z jego bratem. Chciał bowiem, by uroczystość miała charakter „rodzinny”. Teraz, jak twierdzi Kaczyński, jej charakter staje się polityczny ze względu na protesty opozycji.
„Pani Gersdorf nie ma prawa badać legalności wyboru pani Przyłębskiej”…
… A pani Przyłębska ma prawo badać wybór pani Gersdorf. Na tym polega ta zasadnicza różnica prawna – tak Kaczyński podsumował złożenie przez grupę posłów PiS wniosku o zbadanie legalności wyboru I prezes Sądu Najwyższego.
Jego zdaniem, Gersdorf „idzie drogą” byłego prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego. – Zresztą ich dobre relacje są powszechnie znane – mówi prezes PiS.
„Różnie oceniam ministrów”
Kaczyński nie jest przekonany co do rekonstrukcji rządu przed wyborami samorządowymi. Uważa, że krytykowani wcześniej ministrowie rządu Beaty Szydło, określani jako „tabor maruderów”, podciągnęli się.
– Tabory się podciągnęły, ale inni zostali z tyłu. Zostawię dla siebie ocenę którzy… – mówił.
Ze szczególnym uznaniem Kaczyński wypowiadał się o ministrze Mateuszu Morawieckim: – Cieszę się, że w młodszym od mojego pokoleniu są tacy ludzie, bardzo kompetentni i jednocześnie patriotyczni.
Prof. Zoll: Wyrok Trybunału jest nieważny
Prezydent nie powinien podpisywać ustawy o zgromadzeniach, bo czwartkowy wyrok Trybunału jest nieważny, dlatego że skład był niewłaściwy. W tym składzie zasiadały 3 osoby, które nie są sędziami TK – mówi nam były prezes TK, konstytucjonalista, prof. Andrzej Zoll. Pytamy też o rozproszoną kontrolę konstytucyjną, którą już zapowiadają niektórzy sędziowie.
Justyna Koć: Komentarze po czwartkowym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego są na ogół jasne: wyrok jest nieważny i może być kwestionowany. Dlaczego?
prof. Andrzej Zoll: Dlatego że skład był niewłaściwy. W tym składzie zasiadały 3 osoby, które nie są sędziami TK, co zostało stwierdzone w sposób definitywny w wyroku Trybunału z 3 grudnia 2015 roku. Wyrok został opublikowany i wyraźnie było w nim stwierdzone, że te osoby zostały wybrane na miejsca już zajęte. Wobec tego ten wybór był obciąży bardzo poważną wadą i był nieważny. Te osoby nie mogły zasiadać w składzie Trybunału podczas rozpatrywania tej sprawy, a zasiadały, zaś 4 osoby, które powinny, nie mogły. Zostały bezpodstawnie wyłączone. Trzech sędziów, co do których już w styczniu minister Ziobro wystąpił z wnioskiem o zbadanie, czy ich wybór w 2010 roku był zgodny z konstytucją. Zaznaczam, że Trybunał nie jest w ogóle właściwy do rozpoznania tego typu wniosków, a po drugie, stan faktyczny wskazuje na to, że wniosek został złożony niezupełnie w dobrej wierze. Ze stenogramów wynika, że zarzut, który stawia prokurator generalny, nie ma podstaw w stanie faktycznym.
W tym składzie zasiadały 3 osoby, które nie są sędziami TK, co zostało stwierdzone w sposób definitywny w wyroku Trybunału z 3 grudnia 2015 roku. Wyrok został opublikowany i wyraźnie było w nim stwierdzone, że te osoby zostały wybrane na miejsca już zajęte. Wobec tego ten wybór był obciąży bardzo poważną wadą i był nieważny.
Niedopuszczony został również wiceprzewodniczący Trybunału, sędzia Stanisław Biernat, który jest na jakimś dziwnym przymusowym urlopie. Pamiętam, że gdy byłem sędzią Trybunału Konstytucyjnego i miałem wykłady za granicą, to przyjeżdżałem na posiedzenia Trybunału, nie korzystałem z urlopu.
Panie profesorze, jakie to rodzi konsekwencje?
Prezydent nie powinien podpisywać ustawy, nie dostał odpowiedzi na postawione przez siebie wątpliwości od organu, który do tego był uprawniony. Uprawniony do udzielenia odpowiedzi prezydentowi jest pełny skład Trybunału, oczywiście ten skład, czyli osoby, które są sędziami. W tym przypadku to nie miało miejsca, więc twierdzę, że nie było wyroku.
Druga spraw – patrząc na to już od strony czysto merytorycznej, odpowiedź dana prezydentowi jest niekompletna. Rację miał sędzia Pszczółkowski, który w zdaniu odrębnym powiedział, że szczególnie jeżeli chodzi o kontrolę prewencyjną, a z taką mieliśmy do czynienia, nie można umorzyć postępowania w oparciu o to, że wniosek, zdaniem większości, był źle skonstruowany. Prezydent musi otrzymać odpowiedź na postawione przez siebie wątpliwości.
Prezydent nie powinien podpisywać ustawy, nie dostał odpowiedzi na postawione przez siebie wątpliwości od organu, który do tego był uprawniony.
Po trzecie, tam, gdzie uznano, że nie ma naruszenia konstytucji – ja absolutnie się z takim stanowiskiem nie zgadzam. Uważam, że te 3 zdania odrębne, które zostały wyrażone przez sędziego Kieresa, panią sędzię Pyziak-Szafnicką i panią sędzię Wronkowską-Jaśkiewicz, są w pełni uzasadnione.
To, co dzieje się w TK, zaczyna przypominać cyrk i może nawet byłoby śmieszne, gdyby nie było tak straszne. M.in. sędzia Waldemar Żurek mówi wprost, że dla niego to orzeczenie jest nieistniejące i że on będzie stosować w tym przypadku wprost konstytucję. Zaczynamy mieć w praktyce rozproszoną kontrolę konstytucyjną?
Zgadza się, taki był zresztą kierunek ustaleń spotkania sędziów i środowisk prawniczych w Katowicach. Ja również byłem tam obecny. W takim kierunku szło rozumowanie, że ponieważ sparaliżowany jest działalnością polityczną Trybunał Konstytucyjny, to konieczność ochrony leży po stronie sądu. Chcę podkreślić, że sparaliżowanie Trybunału spowodowało, że wolności i prawa obywateli nie są chronione. Tu mamy przykład tego, chodzi o wolność zgromadzeń, jedno z podstawowych praw obywatelskich, i to prawo nie dostało rzeczywistej ochrony. Tę ochronę muszą przejąć sądy. Daje temu podstawę konstytucja, artykuł 8 konstytucji w ustępie 2 mówi, że konstytucję stosuje się bezpośrednio, chyba że sama konstytucja mówi inaczej.
Sparaliżowanie Trybunału spowodowało, że wolności i prawa obywateli nie są chronione.
Konstytucja mówi, że sąd podlega konstytucji ustawą, ale jeżeli sędzia dojdzie do wniosku, że ustawa jest sprzeczna z konstytucją, może stosować ją, przechodząc do porządku dziennego nad ustawą. Oczywiście to niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo chaosu, bo może być wiele interpretacji konstytucji przez sądy. Tym większa teraz rola Sądu Najwyższego, który powinien doprowadzić do ujednolicenia orzecznictwa w tym zakresie.
Prezydent już powiedział, że podpisze ustawę, chociaż ma wątpliwości. Czy prezydent mógłby w ogóle nie podpisać ustawy w tej sytuacji?
Moim zdaniem, mógłby jej nie podpisać, dlatego że to nie jest wyrok. Gdyby to był wyrok, to prezydent byłby zobowiązany do podpisania. Może oczywiście podpisać tylko na tej zasadzie, jakby w ogóle nie występował do TK, jakby zrezygnował z tej kontroli. Tak to należy rozumieć, że prezydent zrezygnował z kontroli konstytucyjnej.
Może nie podpisywać ze względu na sędziów dublerów, którzy wydali wyrok, co w konsekwencji powoduje, że wyrok jest nieważny?
Tak, jednak wówczas sam prezydent przyznałby się do pewnego naruszenia konstytucji, którego sam dokonał, przyjmując ślubowanie od tych osób, czyli sędziów dublerów, jak się mówi o nich w mediach.
Kaczyński zaczyna walkę o samorządy. Pomóc w wygranej ma młodzież
Nu, Paliak, nu pagadi. Co wolno Waszczykowskiemu bez Unii
Ta scena przejdzie do historii stosunków Europy i Ameryki. Chemii między Donaldem Trumpem i Angelą Merkel nie było
Pół godziny w cztery oczy. Merkel namawiała Trumpa na powrót do rozmów o wolnym handlu
• Rozmowy dotyczyły m.in. umowy o wolnym handlu, stosunków w Rosją i imigracji
To było pierwsze spotkanie Trumpa z szefową rządu Niemiec, odkąd objął on urząd prezydencki 20 stycznia. Półgodzinna rozmowa polityków dotyczyła m.in. walki z terroryzmem i polityki imigracyjnej. Na wspólnej konferencji prasowej po rozmowach kanclerz Niemiec i Donald Trump zapewniali o „mocnym zaangażowaniu” USA na rzecz Sojuszu Północnoatlantyckiego, jednocześnie podkreślając, że inne kraje muszą wywiązywać się z własnych zobowiązań wobec tej organizacji. Amerykański prezydent mówił również o handlu międzynarodowym i imigracji. Zadeklarował, że nie wierzy w izolacjonizm, ale uważa, że polityka handlowa powinna być sprawiedliwa. O imigracji powiedział, że to „przywilej, nie prawo”, a priorytetem jest bezpieczeństwo obywateli.
Dowiedz się więcej:
Co Merkel i Trump mówili na temat konfliktu w Donbasie?
Sytuacja na wschodzie Ukrainy i na granicy z Rosją była jednym z głównych tematów rozmów. Merkel i Trump podkreślili, że Niemcy i USA chcą współpracować w celu realizacji porozumień mających doprowadzić do pokojowego rozwiązania konfliktu w Donbasie. – Chodzi z jednej strony o bezpieczną i suwerenną Ukrainę, a z drugiej, gdy tamte problemy zostaną rozwiązane, o możliwość poprawienia relacji z Rosją – podkreśliła kanclerz Niemiec. Nie ujawniła, czy podczas spotkania z Trumpem poruszona została kwestia ewentualnego zniesienia sankcji nałożonych na Rosję za jej rolę w ukraińskim konflikcie oraz aneksję Krymu.
Co dalej ze strefą wolnego handlu?
Niemcy liczą na to, że UE i Stany Zjednoczone wznowią zamrożone obecnie negocjacje w sprawie porozumienia o wspólnej strefie wolnego handlu (TTIP). Merkel przypomniała, że obowiązujące porozumienia handlowe z Unią Europejską przyczyniały się do tworzenia miejsc pracy po obu stronach. Jednocześnie wykluczyła dwustronne rokowania między USA i Niemcami. Trump podkreślił z kolei, że w kwestiach gospodarczych nie jest izolacjonistą, oraz określił siebie jako zwolennika „sprawiedliwego handlu”.