Prezes, 04.05.2016

 

 

ChmwlTKXEAERS8C

Zbigniew Herbert – Dałem słowo

A to z tym wierszem mierzyli się dziś maturzyści. więcej:

ChmkJRCU4AAdi1D

 

szymonKarpe

ChmcFhfUYAQ4-Is

Opozycja czeka na swojego Mojżesza

Renata Grochal, 04.05.2016

Miasteczko KOD przed KPRM. (od lewej) Adam Jarubas - PSL, Władysław Kosiniak - Kamysz - PSL , Grzegorz Schetyna - PO , Mateusz Kijowski - KOD , Ryszard Petru - Nowoczesna i Barbara Nowacka - Twój Ruch

Miasteczko KOD przed KPRM. (od lewej) Adam Jarubas – PSL, Władysław Kosiniak – Kamysz – PSL , Grzegorz Schetyna – PO , Mateusz Kijowski – KOD , Ryszard Petru – Nowoczesna i Barbara Nowacka – Twój Ruch (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

W sobotę z okazji święta Europy Komitet Obrony Demokracji, PO, Nowoczesna, lewica oraz związkowcy z ZNP przejdą ulicami Warszawy pod hasłem „Jesteśmy i będziemy w Europie”. To ma być nie tylko manifestacja poparcia dla obecności Polski w UE, ale także wyraz protestu przeciwko rządom PiS i łamaniu konstytucji.
 

Dla opozycji to będzie test na to, czy potrafi zmobilizować Polaków. PO ambitnie deklaruje, że w manifestacji weźmie udział 100 tys. osób. Gdyby to się udało, to byłby wielki sukces. Tak dużą frekwencję miał w ostatnich latach tylko jeden marsz – w obronie Telewizji Trwam, organizowany przez PiS i ojca Rydzyka.

Jarosław Kaczyński, który – zanim powstał KOD – miał monopol na ulicę, robi, co może, by obniżyć przed 7 maja temperaturę politycznego sporu, a tym samym frekwencję na marszu. Stąd propozycja nowej, „kompromisowej” ustawy w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, a także poniedziałkowe zapewnienia, że PiS „traktuje naszą przynależność do UE jako trwałą i potrzebną, a ci, którzy twierdzą inaczej, są awanturnikami”. Czyżby prezes miał na myśli eurodeputowanego PiS Zdzisława Krasnodębskiego, bo to on mówił, że „jeśli unijni politycy nadal będą działać z takim taktem politycznym (…), to i w Polsce staniemy przed koniecznością referendum”?

Mobilizacja obozu liberalno-demokratycznego jest PiS nie na rękę, bo partia ta wygrywa nie dlatego, że pozyskuje wielkie grupy nowych wyborców, ale dzięki demobilizacji po drugiej stronie.

Jednak na razie prezes nie musi się obawiać. Mimo że większość Polaków krytycznie ocenia deptanie konstytucji przez PiS, to partia Kaczyńskiego wciąż prowadzi w sondażach. To efekt nie tylko programu 500+, który podoba się większości Polaków, ale także słabości opozycji. Opozycja nie ma żadnego lidera, który – jak niegdyś Donald Tusk – byłby przeciwwagą dla Kaczyńskiego.

Lider PO Grzegorz Schetyna tłumów nie porywa, a na dodatek popełnił kilka błędów, które ciągną jego partię w dół. Nie odciął się od ośmiu lat rządów PO i zamiast skupić się na odbudowie wiarygodności Platformy oraz walce z PiS, zaczął od eliminowania partyjnych przeciwników.

Nie lepiej jest w Nowoczesnej, która nie ma na siebie pomysłu. Ryszard Petru, który dobrze się zapowiadał, zajął się bratobójczą walką z PO i przejmuje jej działaczy w terenie. To zrozumiałe, że PO i Nowoczesna, które walczą o podobny elektorat, jakoś muszą ze sobą rywalizować. Ale jeśli granice przyzwoitości zostaną przekroczone (a do tego już niedaleko), to może być tak jak z Millerem i Palikotem. Zdążą się wykrwawić, zanim dojdzie do jakiejkolwiek współpracy.

Opozycji brakuje nie tylko lidera, ale także odpowiedzi na pytanie, co po PiS. Nie ma żadnej wizji Polski, która byłaby interesująca dla Polaków. I – zdaje się – nie bardzo rozumie, że powrotu do tego, co było przed wyborami, już nie ma.

Tylko zjednoczona opozycja z ciekawym pomysłem na Polskę może za trzy i pół roku odsunąć PiS od władzy. Mało prawdopodobne, by zjednoczył ją Donald Tusk, który – na co liczy część Platformy – wróci do kraju, gdyż PiS nie poprze go w staraniach o przedłużenie kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Dla PiS Tusk w Warszawie jest groźny, dlatego prezes raczej zrobi wszystko, by pozostał on na unijnym stanowisku.

Być może twarzą opozycji powinien zostać ktoś zupełnie nowy, kto się wyłoni np. z KOD, nieobciążony udziałem w rządzeniu, nieskażony partyjną polityką. Taki lider mógłby przyciągnąć zupełnie nowych wyborców, także tych, którzy w ogóle nie chodzą na wybory.

Dzisiejsza opozycja, podzielona i bez wyrazistego lidera, gra na drugą kadencję PiS.

opozycja

wyborcza.pl

Marek Jakubiak: kluczyk do Kukiza

Jacek Harłukowicz, 04.05.2016

Paweł Kukiz (po lewej) i Marek Jakubiak

Paweł Kukiz (po lewej) i Marek Jakubiak (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Za skierowane do Dariusza Michalczewskiego słowa o „mamusi z fujarką” przeprosił. Ale to dzięki nim się wypromował. Dziś jest drugi po Kukizie.
 

Marek Jakubiak. Wiek: 57 lat. Zawód wykonywany: były żołnierz, właściciel browarów i poseł na Sejm. Nacjonalista ocierający się o szowinizm, choć do ideału prawicowca sporo mu brakuje. Bo niewierzący. I rozwiedziony – z małżeństwa z Beatą ma dwójkę dorosłych dzieci. Oboje pracują dziś w biznesach ojca: syn Maciej jest wiceprezesem Browarów Regionalnych Jakubiak (BRJ), córka Aneta menedżerem w pubie Ciechan na Foksal w centrum Warszawy. Najmłodszy syn Mieszko to owoc trwającego ponad dekadę związku posła z młodszą o 17 lat Irminą Ochenkowską. To partnerka Jakubiaka nie tylko w życiu, ale też w interesach. Jest drugim obok syna wiceprezesem w BRJ.

Choć w Sejmie nie pełni żadnej oficjalnej funkcji, a pracowitością też się nie wyróżnia, i tak należy do najbarwniejszych i najbardziej rozpoznawalnych posłów obecnej kadencji. Nie z powodu bujnego wąsa, charakterystycznej fryzury rozpoczynającej się gdzieś w połowie głowy i charakterystycznych apaszek, które z lubością wiąże pod szyją. Głównie z powodu piwa – Marek Jakubiak jest twórcą i właścicielem spółki kontrolującej browary: Ciechan, Lwówek, Bojanowo, Tenczynek, Biskupiec, i jest liderem na rynku piw rzemieślniczych.

Jeszcze kilka lat temu przekonywał, że polityka go nie interesuje. Bo to nic, tylko „niepotrzebny dym, zawracanie głowy i odwracanie uwagi od najważniejszych rzeczy” (naTemat.pl). Dziś jest wiceszefem klubu parlamentarnego i najbliższym w Sejmie człowiekiem Pawła Kukiza.

– Nie odstępuje Pawła na krok, to jego Kukiz wysyła do telewizyjnych programów, choć mamy w klubie bardziej kompetentnych posłów. On ma jakiś sekretny kluczyk do Pawła – opowiada jeden z posłów Kukiz’15.

Lans na Michalczewskim

Gdy we wrześniu 2014 roku umieszcza na swoim Facebooku adresowany do stającego w obronie osób LGBT Dariusza Michalczewskiego post: „Życzę ci mamusi z fujarką zamiast piersi. Będziesz miał co ssać”, produkowany przez niego Ciechan jest już rozpoznawalną marką. O samym Jakubiaku słyszało jednak niewielu. Wybucha skandal. Za swoje słowa szybko przeprasza („Żałuję tego wpisu, nie potępiam homoseksualistów” – oświadcza już dwa dni później w TVP Info). Michalczewski macha na sprawę ręką. „To jakiś bełkot, nawet bym nie zauważył, gdyby do mnie nie dzwonili” – mówi wówczas „Wyborczej”. Sprawa jednak żyje już swoim życiem. Internet huczy od głosów potępienia, a lokal Wrzenie Świata prowadzony przez fundację Instytut Reportażu organizuje głośną akcję wylewania Ciechana – nie chcą sprzedawać trunku browarnika homofoba. Sam Jakubiak akcję bagatelizuje, twierdzi, że go nie rusza. Ale inicjatorów podaje do sądu. Dwa miesiące temu wygrał w pierwszej instancji – fundacja ma przeprosić i zapłacić 5 tys. zł na cel społeczny. Będzie jednak apelacja.

– Chyba nie spodziewał się, jak ta cała akcja z Michalczewskim się rozwinie, ale rozegrał to po mistrzowsku. Nie wiem tylko, czy sam na to wpadł. Bo Marek lubi korzystać z rad speców od PR – mówi jeden z jego znajomych spoza polityki.

Po skandalu o Jakubiaku mówią wszyscy. I nie wyłącznie źle. Dla niektórych staje się wyrazicielem „normalnych” poglądów. Człowiekiem, który nie boi się kwestionować zasad politycznej poprawności. Tak rodzi się Jakubiak polityk. Choć na imprezach powstającego Ruchu Narodowego bywał już wcześniej, teraz witany jest na nich jako symbol. Zawiera pierwsze poważne polityczne znajomości. A w mediach co rusz powtarza, że jest narodowcem i wcale się tego nie wstydzi.

Jako dziecko grał na akordeonie, chodził do szkoły muzycznej. Marzył, by zostać pilotem. Marzenia weryfikują lekarze ze szkoły pilotów w Dęblinie. Diagnoza: wada kręgosłupa uniemożliwiająca latanie. Są lata 70., zostaje w wojsku jako żołnierz zawodowy. Na studia nie starcza już czasu. Naukę kończy na szkole chorążych (1980) i policealnym studium z organizacji pracy kulturalno-oświatowej (1987).

Mundur zrzuca w 1991 roku. Zaraz potem zakłada firmę montującą telewizję kablową. Sprzedaje ją potem potentatowi na warszawskim rynku – firmie Porion należącej do Marka Czajkowskiego, ale pracę zachowuje. I tak zaczyna się jego przygoda z browarnictwem. Też trochę przez przypadek.

Siemoniak: On jest z komisji obrony?

Bo gdy Czajkowski jakiś czas później sprzedaje Poriona, pieniądze inwestuje w browar w Krotoszynie. Jakubiaka zdążył polubić, więc proponuje mu współpracę. W 1996 roku dzisiejszy poseł wchodzi najpierw do rady nadzorczej browaru, a potem do jego zarządu. To właśnie z niewielkiego Krotoszyna (spółka zmieniała nazwę kilkukrotnie – dziś jest w upadłości, po rozejściu się biznesowych dróg posła i jego ówczesnych partnerów) wywodzi się dzisiejszy Jakubiak browarnik.

Nie zawsze jednak było łatwo. We wrześniu 2014 r. „Newsweek” w tekście „Dygotki husarza” pisze, że firma dzisiejszego posła przetrwała tylko dlatego, że swoimi pieniędzmi wsparli ją ludzie związani ze światem przestępczym. Tekst się Markowi Jakubiakowi nie podoba. Należąca do niego spółka BRJ w procesie karnym pozwała autora – dziennikarza Wojciecha Cieślę, a w procesie cywilnym – redaktora naczelnego tygodnika Tomasza Lisa, żądając przeprosin i 100 tys. zł zadośćuczynienia.

W styczniu tego roku sąd pierwszej instancji uniewinnia Cieślę, uznając, że nie naruszył niczyich dóbr osobistych. Ale spółka BRJ złożyła apelację. A sam Jakubiak dorzucił własny pozew cywilny przeciwko „Newsweekowi”.

Choć wchodzi do polityki z przytupem, w Sejmie nie daje się poznać jako wielki mówca. Nie należy też do najbardziej aktywnych. Przez pół roku pracy nie dorobił się ani jednej interpelacji. Głos z mównicy zabiera 27 razy, głównie w sprawach gospodarczych i podatkowych.

– Z racji swojego doświadczenia osoby, która odniosła spory sukces w biznesie, jest naszym gospodarczym ekspertem – mówi „Wyborczej” Piotr Apel z prezydium klubu Kukiz’15. – Z tego też wynika jego wysoka pozycja w klubie. Merytoryczny, lubiany, świetny mówca. Choć czasem potrafi wybuchnąć.

Wybucha na przykład, gdy kilkanaście dni temu klub radzi, co zrobić z głosującymi na cztery ręce Kornelem Morawieckim i Małgorzatą Zwiercan. – Jak Paweł zaczął krzyczeć do Kornela: „Pier… się”, parę osób zaczęło protestować, że jak to, że starszy pan i w ogóle. A Marek wrzasnął: „Zamknąć mordy”, i od razu jak makiem zasiał – opowiada członek klubu Kukiz’15.

Choć kreuje się na znawcę broni i historii polskiego oręża (ma bzika na punkcie husarii – jej historii, uzbrojenia, zabiegał, by przed Pałacem Prezydenckim wystawiana była husarska warta), to na posiedzeniach komisji obrony narodowej, której jest nawet wiceprzewodniczącym, nie błyszczy. Gdy o jego udział w posiedzeniach pytam byłego ministra Tomasza Siemoniaka, ten jest wyraźnie zaskoczony: – On w ogóle jest członkiem naszej komisji? Naprawdę? Nie przypominam sobie, żeby choć raz zabierał głos.

Członek tej samej komisji Przemysław Czarnecki (PiS): – Faktycznie, zdanie kukizowców referuje zwykle Anna Siarkowska, ale, jak sądzę, fotel wiceprzewodniczącego to wyraz uznania dla Jakubiaka i potwierdzenie jego pozycji przy Kukizie. Sympatyczny facet, uśmiechnięty. Wbrew powszechnym opiniom wcale nie jest taki skrajny.

Anonimowy członek komisji: – Przecież on się na obronności nie zna. W wojsku był za komuny.

Narodowiec, a gada Piłsudskim

Marek Jakubiak nie chce rozmawiać. Na przesłane dwa tygodnie temu pytania – m.in. o poglądy i wartości, jak np. stosunek do aborcji, o majątek i artykuł z „Newsweeka” – nie odpowiedział.

Już w Sejmie, tak jak Kukiz, atakuje i opozycję, i rząd. Platformę za to, że nie jest „opozycją konstruktywną”, PiS przede wszystkim za to, że „zajmuje się ideologiami, a nie gospodarką”, przy okazji wytykając partii skok na spółki skarbu państwa.

Przed wyborami prezydenckimi nie mógł się jeszcze zdecydować, kogo poprzeć. Dlatego tego samego dnia po 10 tys. zł wpłaca na fundusze wyborcze Kukiza i Mariana Kowalskiego z Ruchu Narodowego.

Postawił na nich, nie na PiS, bo zdawał sobie sprawę, że do ucha prezesa ciężej będzie mu dotrzeć. Tam kolejność dziobania jest ustalona, a jego nigdy nie interesowało miejsce w trzecim szeregu – w Sejmie siedzi formalnie w drugim rzędzie, ale przed sobą ma tylko mównicę. Po lewej Kukiz, po prawej Ryszard Petru z Nowoczesnej.

Przed wyborami parlamentarnymi wymyśla sobie, że będzie zwornikiem środowisk na prawo od PiS. To w jego mieszkaniu na warszawskim Powiślu o wspólnym starcie rozmawiają Korwin, Kukiz i prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki.

Winnicki też nie chce rozmawiać (o Jakubiaku). Choć kiedyś browarnik uchodził za jego patrona wśród kukizowców, dziś się do siebie nie odzywają. Gdy o to pytam, Winnicki nie potwierdza i nie zaprzecza. Inny związany z Ruchem Narodowym poseł Sylwester Chruszcz rzuca tylko: – Merytoryczny, sprawny i zawsze uśmiechnięty. Nic więcej nie powiem.

– Dziwna postać. Niby taki radykalny i antykomunistyczny, a w radzie nadzorczej swojej spółki ma generała Ludowego Wojska Polskiego po kursach w Moskwie i z kontaktami w byłym WSI – mówi narodowiec z Sejmu, proszący o anonimowość. Chodzi o byłego zastępcę szefa sztabu generalnego WP, gen. Leona Komornickiego, który zasiada w radzie Browarów Regionalnych.

Inny sejmowy kolega Jakubiaka: – Niby taki z niego narodowiec, a w co drugim zdaniu odwołuje się do socjalisty Piłsudskiego. Do tego rozwiedziony i niewierzący. Na początku myślał, że podporządkuje sobie Ruch Narodowy i będzie jego kolejnym kandydatem na prezydenta. Gdy zobaczył, że to nie takie proste, zaczął grać na jego rozbicie. Ale wie, że Paweł nie będzie popularny wiecznie. Dlatego myśli już o tym, co „po Kukizie”. Jest w stałym kontakcie z Wiplerem i Korwinem.

Przemysław Wipler potwierdza: – W ugrupowaniu Pawła Kukiza Marek Jakubiak gra rolę tego dobrego policjanta, który deklaruje, że chce z nami współpracować. On zresztą od początku był zwolennikiem naszego wspólnego startu w wyborach. I o ile wiem, do dziś nie zmienił swojego zdania. Mówił mi niedawno, że gdyby tak się stało, PiS nie mógłby dziś rządzić samodzielnie. Myślę, że po tym jak spełnił się w biznesie, postanowił mieć wpływ na dużo większy kawałek rzeczywistości niż tylko jego własna firma.

 

wyborcza.pl

Kiedy rusza tegoroczna edycja konkursu pt. „Banał roku wygłoszony z takim nadęciem, że aż w oczy szczypie”?

ChjoJb-W0AEuY87

 

Chll8EvWEAEE7a7

ŚRODA, 4 MAJA 2016

Grupiński: Zdenerwowała mnie wypowiedź prezydenta Dudy. Czy on rozumie, w jakim czasie żyje?

08:37
Grupinski-640x424

Grupiński: Zdenerwowała mnie wypowiedź prezydenta Dudy. Czy on rozumie, w jakim czasie żyje?

Jak mówił w „Salonie politycznym Trójki” Rafał Grupiński:

” Powiem to wprost, mnie bardzo zdenerwowała wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, który mówi, że to konstytucja z 1997 r. konstytucja okresu przejściowego. Jeśli ktoś z trudem – dzięki Solidarności – odzyskaną niepodległość nazywa okresem przejściowym, to ja zaczynam się denerwować i zastanawiam się, czy prezydent rozumie, w jakim czasie żyje. I jaką funkcję pełni? Czy on tego kompletnie nie rozumie i chce zupełnie innego ustroju? To brzmi, jakby niepodległość była okresem przejściowym”

Grupiński podkreślił też, że rozmowy o zmianie konstytucji można rozpocząć tylko po rozwiązaniu obecnego sporu o TK – po wydrukowananiu wyroku i po przyjęciu ślubowania.

08:37
Screenshot 2016-05-04 at 08.02.39

Magierowski: Konstytucja z 1997 r. nie przystaje do obecnych warunków politycznych, gospodarczych, społecznych

– Konstytucja z 1997 r. nie przystaje do obecnych warunków politycznych i geopolitycznych, gospodarczych, społecznych; w 1997 r. nie byliśmy ani członkami NATO, ani UE. Ten 20-letni okres to dobry moment, żeby zastanowić się przynajmniej nad zmianami lub nad tym, czy napisać Konstytucję na nowo. Dziś niektóre przepisy Konstytucji są właściwie martwe – mówił dziś w Radiu Zet Marek Magierowski.

08:30

HGW: Schetyna musi uważać na swój wizerunek. Ma taki, że może się mścić

– W skali 1-10 Grzegorzowi Schetynie dałabym ocenę między 7 a 8 – przyznała Hanna Gronkiewicz-Waltz w rozmowie z Konradem Piaseckim w Kontrwywiadzie RMF. Jak mówiła:

„Rządzenie Platformą nie jest proste. Schetyna powinien uważać, żeby nie było takiego wizerunku [że sterują nim czystki i osobiste porachunki], chociaż nie da się ukryć, że ci, którzy odeszli na Dolnym Śląsku, to rzeczywiście były osoby zaproponowane przez Rafała Dutkiewicza. Musi pewną dyscyplinę trzymać, ale musi uważać na swój wizerunek. Wizerunek ma taki, że może się mścić, chociaż w wielu przypadkach w regionach nie działo się dobrze”

08:21

HGW: Kaczyński wyznanie zrobił słodkie, że na pewno nie wyjdziemy z UE. Ale za chwilę pewnie doda, że UE powinna być taka i taka

Jak mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz w rozmowie z Konradem Piaseckim w Kontrwywiadzie RMF:

„Zastanawiam się, jak można rozmawiać o czymkolwiek z kimś, do kogo nie ma się zaufania? Z grupą czy też z liderami, którzy ciągle oszukują, mówią, że nie będą się mścić, a się mszczą. Wolałabym, żeby Jarosław Kaczyński nie mówił, że nie wyjdziemy z UE, bo już się boję, że wtedy wyjdziemy. Zaufanie jest podstawą, przekroczono już granice łamania tego zaufania, w związku z tym żadnych rozmów [o zmianie Konstytucji]. Jakby PiS zaprzysiągł sędziów i ogłosił wyrok, to można powoli odbudowywać zaufanie”

Kaczyński wyznanie zrobił słodkie – mówiła dalej prezydent Warszawy:

„Myślę, że jednak Jarosław Kaczyński obawia się demonstracji i manifestacji, jej zakresu. Wyznanie zrobil słodkie. Słodkość polega na tym, że na pewno nie wyjdziemy z UE. Ale za chwilę pewnie doda: UE powinna być taka i taka. Jeżeli nie będzie taka, jak my sobie życzymy, to wtedy jest to kwestia dyskusyjna”

 

07:54
Kukiz

Kukiz: Obóz platformiano-nowoczesno-kodowski jak obóz Branickiego, Merkel jak caryca Katarzyna

– Zmiana Konstytucji będzie możliwa wtedy, gdy w następnej kadencji 2-3 opcje polityczne, nazwijmy to obozem patriotycznym, którym leży na sercu dobro Polski, będą posiadały większość konstytucyjną – przekonywał dziś w „Jeden na Jeden” Paweł Kukiz.

Jak mówił – na co Bogdan Rymanowski stwierdził, że Kukiz „ostro jedzie”:

„Jest dużo analogii do Konstytucji 3 maja. Ten obóz platformiano-nowoczesno-kodowski przypomia obóz Branickiego. A caryca Katarzyna kojarzy mi się z Angelą Merkel. Braniecki też jeździł do carycy. A siły patriotyczne to wszystkie te, które nie są tymi, o których wspomniałem”

Kukiz przyznał, iż jest umówiony na rozmowy z czołowymi politykami zjednoczonej prawicy na temat ewentualnych zmian w Konstytucji. Stwierdził też, iż będzie jeździł po Polsce, by tłumaczyć ludziom, jak istotna jest zmiana ustawy zasadniczej i na czym miałaby ona polegać.

300polityka.pl

PiS chciałby Polski bezmyślnej i bez refleksji

Katarzyna Kolenda-Zaleska („Fakty” TVN), 04.05.2016

Jarosław Kaczyński i Beata Szydło

Jarosław Kaczyński i Beata Szydło (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Każdy ma inny sposób radzenia sobie z krytyką. Niektórych mobilizuje. Inni zamykają się w sobie, z zachwianym poczuciem własnej wartości. Rządzący i ich poplecznicy znaleźli nowy sposób na krytykę. Atak, obrażanie, lekceważenie, niewyobrażalna arogancja.
 

Gdy pojawił się apel byłych prezydentów, ministrów spraw zagranicznych i opozycjonistów, reakcja była do przewidzenia. Tęsknią za utraconą władzą, nie przyjmują wyników wyborów. „Ci panowie”. Ten lekceważący zwrot pojawił się we wszystkich wypowiedziach, więc musiał być ustalony odgórnie, żeby zdeprecjonować, obrazić, umniejszyć. „Ci panowie”. Tak potraktowano ludzi o niekwestionowanym dorobku. Nawet jeśli nie jest nam z nimi po drodze, szacunek dla ich dokonań jest fundamentem współżycia w społeczeństwie.

Rządzący dali hasło do niszczenia wszystkich o odmiennych poglądach, w tym w szczególności do niszczenia autorytetów. Te są groźne, bo zachowały zdolność samodzielnego myślenia i wolność w formułowaniu opinii, a to nie może się rządzącym podobać.

Gdy grupa wybitnych prawników – Zoll, Łętowska, Strzembosz, Stępień, Safian – apeluje o respektowanie orzeczeń TK, są obrażani i wyszydzani, a ich dorobek jest podważany. O wysłuchaniu nie ma mowy.

Gdy Sąd Najwyższy zapowiada respektowanie orzeczeń TK – okazuje się, że jest to zespół kolesi.

Gdy grupa amerykańskich senatorów – w tym legendarny John McCain – pisze list do premier Szydło zatroskana sytuacją w Polsce, w odpowiedzi otrzymuje reprymendę. „Diagnoza sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego jest obarczona błędami i daleką nieznajomością faktów” – czytają w oficjalnej odpowiedzi premier polskiego rządu. No jasne. „Ci panowie” nic nie wiedzą, na niczym się nie znają, są źle poinformowani.

„Ci panowie”- i panie – z Parlamentu Europejskiego w liczbie ponad 500 głosujący za rezolucją w sprawie Polski też oczywiście nic nie wiedzą i się nie znają.

Gdy Komisja Wenecka wydaje miażdżącą opinię o ustawie naprawczej w sprawie Trybunału, reakcja mieści się w przyjętej normie. Niedoinformowani. Nic nie rozumieją.

Gdy krytycznie o Polsce pisze zagraniczna prasa – słyszy to samo.

Gdy BBC wypuszcza krytyczny reportaż o Polsce, reaguje rzecznik MSZ, zarzucając dziennikarzom brak obiektywizmu i sięgając po argumenty ad personam. (Teraz rzecznik awansował na szefa PAP).

Gdy agencja Standard and Poor’s obniża Polsce rating – to według pisowskiej propagandy oznacza polityczną decyzję. I oczywiście ta sama mantra – mylą się, nie znają się, muszą się wycofać. No cóż. Nie wycofali się. Co więcej, za kilkanaście dni decyzję o utrzymaniu lub nie wysokiego ratingu Polski ma podjąć agencja Moody’s. Też się nie zna?

Gdy spada złoty – wiadomo – odpowiada za to nieobliczalna opozycja. To premier Szydło, która używa już słowa pucz, co wydaje się jednak mimo wszystko wyrazem bezradności.

Zadziwiający jest ten całkowity brak refleksji. Rozumiem, że rząd nie może się ugiąć pod naporem krytyki, z trudem rządzącym przychodzi przyznawanie się do błędów. Ale czy ta krytyka nie powinna jednak dać im choć trochę do myślenia? Czy koniecznie trzeba klepać bezmyślnie te wyuczone przekazy dnia, obraźliwe, pozbawione jakichkolwiek racji merytorycznych. Na argumenty nie padają argumenty. Padają slogany bez treści i myśli. Bo ile można słuchać o tym, że ktoś wygrał wybory i ma prawo rządzić. No ma prawo rządzić, ale wygrane wybory nie gwarantują jednak, że ma się rację we wszystkim.

PiS chciałby Polski bezmyślnej i bez refleksji. To się wydaje równie groźnie jak zapędy do przejęcia wszystkich przyczółków władzy.

Zobacz także

wyborcza.pl

 

http://web.archive.org/

Audyt czy szukanie haków? Minister Ziobro ściąga do Warszawy akta umorzonych głośnych spraw

Mariusz Jałoszewski, 04.05.2016

Były szef CBA Mariusz Kamiński i były agent CBA Tomasz Kaczmarek w Sejmie, 5 grudnia 2012 r.

Były szef CBA Mariusz Kamiński i były agent CBA Tomasz Kaczmarek w Sejmie, 5 grudnia 2012 r. (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Do Prokuratury Krajowej ściągane są akta głośnych w poprzednich latach spraw. Czy po to, by kierowana przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura mogła znaleźć materiał na opozycję i sędziów?
 

Ponowną ocenę umorzonych wcześniej spraw lub tych, w których odmówiono wszczęcia śledztwa, zapowiadał Zbigniew Ziobro jeszcze przed przejęciem w marcu kontroli nad niezależną wcześniej prokuraturą.

Śledztwo smoleńskie

Trwa już wielki audyt śledztwa smoleńskiego i jego różnych wątków, tzw. śledztwo po śledztwie. Mówił o nim na konferencji prasowej zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek. To on ma teraz nadzór nad tą sprawą. Zapowiedział, że śledztwo smoleńskie będzie oceniane pod kątem ewentualnych zaniedbań prokuratorów i urzędników.

Ponownie będzie badany również cywilny wątek dotyczący organizacji tragicznego lotu do Smoleńska. Wątek został trzy razy umorzony przez prokuraturę i musiałyby pojawić się nowe dowody, by było ponowne śledztwo.

W tej sprawie trwa karny proces Tomasza Arabskiego i kilku urzędników. Wytoczyły go rodziny smoleńskie – gdy prokuratura ostatecznie umorzyła śledztwo, złożyły subsydiarny akt oskarżenia.

Sprawa dr. G.

Z naszych informacji wynika, że nowe kierownictwo prokuratury wraca też do sprawy kardiochirurga doktora G. To była jedna z głośniejszych spraw za rządu PiS w latach 2005-07. To wtedy Ziobro wypowiedział zdanie: „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”.

Prokuratura wycofała się potem z zarzutu zabójstwa pacjenta. Został wątek ewentualnych błędów medycznych (jeden proces zakończył się uniewinnieniem, drugi się toczy) oraz przyjmowania od pacjentów kopert z pieniędzmi (za część tych czynów został skazany, w pozostałych trwa ponowny proces). Dr G. został też uniewinniony z zarzutu mobbingu i wykorzystania seksualnego pacjentki.

Był jeszcze wątek, który wypączkował z tej sprawy. Chodzi o operację „Bazalt”, która miała skompromitować szpital MSWiA – w którym pracował dr G. – rzekomym handlem organami. Śledztwo przez lata toczyło się niemrawo, prokuratura czekała na zagraniczną ekspertyzę. Przed jesiennymi wyborami prokurator prowadzący był gotowy umarzać kolejne wątki. Według naszych informacji teraz śledztwo odżyło.

Czy dlatego, że sprawa doktora G. dla Ziobry jest „honorowa”?

Podsłuchy i Falenta

Wraca się także do umorzonych wcześniej wątków afery podsłuchowej, która uderzyła w rząd Tuska. Potwierdził to w TVN 24 prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Sprawdzana jest główna sprawa, która zakończyła się aktem oskarżenia Marka Falenty, jego współpracownika i dwóch kelnerów. Ich proces zacznie się w połowie maja.

Jak podał TVN 24, audyt objął także inne, sprawdzane jeszcze za niezależnej prokuratury, poboczne wątki. Prokuratorzy sprawdzali, o czym mówili podsłuchani biznesmeni, urzędnicy i politycy. – Do Prokuratury Krajowej ściągnięto wszystkie tzw. sprawy podsłuchowe – mówi nam jeden z prokuratorów.

CBA i Sąd Najwyższy

Wraca się też do sprawy powoływania się na wpływy w Sądzie Najwyższym. Pod koniec marca do Prokuratury Krajowej ściągnięto jej akta. To jedna ze słynnych akcji CBA z czasów, gdy jej szefem był Mariusz Kamiński, dziś koordynator służb specjalnych. CBA przez podstawioną osobę i przez łańcuszek prawników testowało, czy za łapówkę da się załatwić korzystny wyrok w sądach we Wrocławiu i w Sądzie Najwyższym.

Prokuratura Apelacyjna w Krakowie, a potem w Gdańsku umorzyły jednak śledztwo, stwierdzając, że podobnie jak w aferze gruntowej wymierzonej w Andrzeja Leppera CBA nadużyło władzy. Prokuratura w Krakowie wręcz porównała metody Biura do „pozaprawnego zastawiania sieci” i stwierdziła, że agenci wykreowali przestępstwo.

Ta sprawa dla PiS też jest „honorowa”, bo podaje ją jako przykład zepsucia wymiaru sprawiedliwości. Idealnie nadaje się do uderzenia nie tylko w SN, ale także we wszystkie sądy. PiS może wykorzystać ją jako argument do przeprowadzenia czystki wśród sędziów. W ubiegłym tygodniu taśmami z tej akcji CBA zagrały przeciwko Sądowi Najwyższemu „Wiadomości” TVP, gdy ten wydał uchwałę, że będzie stosował wyroki Trybunału Konstytucyjnego.

Owoce zatrutego drzewa

Sprawa SN i wątki afery podsłuchowej oparte na nielegalnych nagraniach polityków mają nowy wymiar z jeszcze jednego powodu. Teraz prokuratura będzie mogła bez przeszkód wykorzystać zarówno nielegalne nagrania kelnerów, jak i materiały zgromadzone przez Biuro w operacjach prowadzonych z pogwałceniem procedur. Do tej pory były to tzw. owoce zatrutego drzewa i nie można było ich wykorzystać w sądzie.

Jednak w marcu weszła w życie nowelizacja przepisów karnych, którą przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Teraz takie „skażone dowody” będą mogły być podstawą do stawiania zarzutów.

Z naszych informacji wynika także, że do Prokuratury Regionalnej w Warszawie trafiła sprawa dotycząca Mariusza Kamińskiego. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga chciała mu postawić zarzuty za operację CBA wymierzoną w byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i Weronikę Marczuk. Zarzutów nie postawiono, bo Sejm odmówił uchylenia immunitetu Kamińskiemu. Oskarżono jedynie agenta Tomka, który czeka na proces.

Zobacz także

zwykły

wyborcza.pl

 

KONSTYTUCJA, CZYLI HISTORIA PEWNEJ BEZRADNOŚCI

MICHAŁ SUTOWSKI, 03.05.2016

Jakby komuś się marzył felieton o rządach PiS w historycznym kostiumie, u schyłku XVIII wieku materiału znajdzie w bród.

„Pierwsza w Europie, a druga na świecie” czy jakoś tak; dzielni reformatorzy, zdradzieccy magnaci i przekupna hołota szlachecka, wyzwolenie mieszczan, chłopi pod opieką prawa, zła Katarzyna w tle – tyle mniej więcej pamiętam ze szkolnej akademii na rocznicę Konstytucji 3 Maja w koszalińskiej podstawówce. Załapałem się na to już w nowej Polsce, ale jeszcze sprzed czasów kultu żołnierzy wiadomo których, więc trochę to wszystko w duchu „postępowe tradycje narodu polskiego” po lekkim liftingu. Ogólne przesłanie było proste: powinniśmy być dumni, że ktoś tu kiedyś myślał o nowoczesnym państwie, żeby był rząd a nie nierząd, szkoda że za późno no i szkoda, że ci Ruscy… (o Prusakach nic nie pamiętam, ale to było ponad 20 lat temu). Na szczęście mamy już demokrację i wolno nam świętować. Tyle dygresji osobistej.

 

Pisząc słuszną i pokrzepiającą w zamyśle, rocznicową politgramotę o trzeciomajowej jutrzence swobody, odświeżyłem sobie dawną lekturę – Stanisława Augusta pióra Cata-Mackiewicza. Książka przypomniała mi, że to właśnie kresowy reakcjonista był największym pisarzem politycznym Polski – ale to najmniej bolesny aspekt lektury.

 

Historia przyjęcia pierwszej polskiej konstytucji jest bowiem tyleż pouczająca, ile dla sił jakkolwiek postępowych przygnębiająca.

 

Przypomnienie schyłku I RP i daremnych prób jej reform pozwala oczywiście pokrzepić antyprawicowe serduszka, o ile moralne zwycięstwa i prawo do nieśmiertelnego „a nie mówiłem” jeszcze kogoś w XXI wieku pokrzepiają. Jakby komuś się marzył felieton o rządach PiS w historycznym kostiumie, erystycznych figur i złośliwych metafor znajdzie u schyłku XVIII wieku w bród. Poczciwi durnie-tradycjonaliści i cyniczni szermierze patriotycznego frazesu okazują się mniej czy bardziej bezwiednymi narzędziami wrogiego mocarstwa, które sprytnie gra nie na konkretną „partię rosyjską” w Polsce, tylko na polityczny chaos i kotłowanie bez sensu. Ci oskarżani o chwiejność, uległość i zdradę okazują się i tak najwytrawniejszymi dyplomatami, co mierzą zamiary podług sił i jeśli nie zwyciężają, to przynajmniej rozumieją, dlaczego musieli przegrać; w lepszym momentach potrafią przekuwać porażki i upokorzenia w impuls do sensownego działania.

 

Frakcja „dwóch ojczyzn, dwóch patriotyzmów” może poczuć satysfakcję, że oto pomnik polskiego prawodawstwa, ambitnej myśli ustrojowej, niewątpliwie dalekowzroczny, zapewne najlepszy z realistycznych wówczas – nie był żadnym dziełem „całego narodu polskiego” ani nawet jego „politycznej” części (tj. szlachty i w ograniczonym stopniu mieszczan), ale jedynie jego światłej frakcji, która zdołała rzecz przepchnąć fortelem i mocą zbawiennej niewiedzy (np. o tym, że Anglia jednak nie wypowie Rosji wojny). Tradycjonaliści w 1791 roku stali tam, gdzie było ZOMO (czyt. carskie regimenty), a entuzjazm (głównie miejskiego) ludu zgasili ostatecznie, sprowadzając obce wojska.  To ówczesna „lewica” (masoni, deiści, liberałowie, sfrancuziali oświeceniowcy) napisała nam pierwszą polską konstytucję – późniejsza lewica wywalczyła Polsce niepodległość (Legiony), pisała program społeczny Armii Krajowej, to lewica (to prawda, że do spółki nawróconym z guevaryzmu prawicowcem i jego drużyną harcerską) tworzyła KOR…

 

Robi się cieplej na skołatanym, sponiewieranym pedagogiką wstydu, a potem hurrapatriotyczną reakcją sercu? Mnie się robi. Tylko że to wszystko jest bez znaczenia.

 

Marks mawiał, że ludzie sami tworzą swój świat, ale nie w wybranych przez siebie warunkach. Mój dziadek mówił, że z gówna gwiazdki nie ukręcisz. Tak jak polski Napoleon nie wygrałby kampanii wrześniowej, a polski Metternich nie wynegocjował w Teheranie przesunięcia żelaznej kurtyny na Bug, tak Stanisław August Poniatowski – bo to on był inspiratorem i spiritus movens reform i samej Konstytucji – prawdopodobnie nie mógł uratować Rzeczpospolitej przed rozbiorami ani pchnąć kraju na tory, za przeproszeniem, cywilizowanego rozwoju. Historia Konstytucji 3 Maja to historia bezradności oświeconych elit, które czasem naprawdę chcą zrobić ludziom dobrze, nieraz nawet wiedzą jak – tylko nijak nie mają po temu siły.

 

Dwadzieścia lat publicystyki „Monitora” (XVIII-wieczna hybryda „Gazety Wyborczej”, „Wiadomości Literackich” i „Krytyki Politycznej”) mogło nieco zmienić atmosferę moralną polskiego sejmu, ale i tak do wprowadzenia bardzo umiarkowanej, bynajmniej nie jakobińskiej konstytucji potrzebny był faktyczny zamach stanu. Co więcej, o niepowodzeniu szlachetnego przedsięwzięcia przesądziła nie tyle nawet zdrada (Targowica), ile raczej koniunktura (fortuna, los, duch dziejów, niepotrzebne skreślić). Na pewno ta międzynarodowa (odwołana wojna Anglii z Rosją niezmiernie ułatwiła Katarzynie interwencję), ale przede wszystkim zadecydował historyczny timing społeczeństwa.

 

Konstytucja społecznie była dość zachowawcza, bo w ówczesnych warunkach o swoje walczyć mógł lud wyłącznie miejski. Mieszczanie korzystne dla siebie zapisy wykupili i wydemonstrowali; chłopom pozostały ogólne deklaracje z pańskiej oświeconej łaski. Niewiele późniejszy Uniwersał połaniecki Kościuszki, piękna legenda kosynierów i Naczelnika w chłopskiej sukmanie nie zmieniają smutnego faktu, że wieś w swej masie była zdolna i gotowa walczyć pod sztandarem narodu politycznego dopiero w roku 1920. Mimo najlepszych chęci, sporych talentów politycznych i postępowych poglądów konstytucyjni spiskowcy z 1791 roku nie mogli tego stanu rzeczy zmienić, bo pełne uwolnienie chłopów (o uwłaszczeniu nie mówiąc) mieściło się wówczas w naprawdę nielicznych głowach.

 

Słabość zaplecza politycznego dla reform i sił gotowych ich bronić była typowym przypadkiem błędnego koła: nie było siły przypominającej francuski stan trzeci, która byłaby gotowa wymusić przystosowanie ustroju do społecznych realiów, bo to sam ustrój dotychczasowy rozwój tych sił blokował. Gamechangerem mogło być oświecone państwo narzucające odgórną modernizację, ale na jego budowę było za późno ze względu na otoczenie międzynarodowe; na modernizację wymuszoną „od dołu” było za wcześnie ze względu na strukturę społeczną.

 

Konstytucja 3 Maja nie była żadnym cudem świata; była wyrazem umiarkowanego nurtu ówczesnego oświecenia, choć na warunki lokalne dokumentem rewolucyjnym.

 

Do prawdziwej emancypacji większości mieszkańców ziem Rzeczpospolitej było jej bardzo daleko, stwarzała ona jednak szansę na zdefiniowanie w Polsce nowoczesnego konfliktu politycznego. Wdrożenie jej reform oznaczałoby uznanie faktu, że świat nie dzieli się na patriotów i zdrajców, tylko na różne odcienie lewicy i prawicy: tradycjonalistów, konserwatystów, reformatorów i radykałów, wolnościowców, równościowców i tych, dla których jedno jest warunkiem drugiego. Klęska wojny obronnej z Rosją, a potem powstania kościuszkowskiego sprawiły, że te zdrowe, nowoczesne kategorie polityki na niemal sto lat wywietrzały nam z głowy. A może na dłużej?

 konstytucjaCzyli

**Dziennik Opinii nr 124/2016 (1274)

Bryk konstytucyjny

Pewnie nie każdemu chciało się przeczytać Konstytucję 3 Maja z 1791 roku. Nic nie szkodzi – ja to uczyniłem i w wielkim skrócie istotę tejże przedstawiam, artykuł za artykułem:

1. Religią panującą jest katolicyzm, lecz inne wyznania będą tolerowane.

2. Szlachta ma pierwszeństwo we wszystkim, zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej. Wszelkie przywileje szlachty zostają potwierdzone.

3. Prawa mieszczan zostają potwierdzone jako chroniące swobody szlachty. Miasta są wolne, a mieszczanie równi sobie. Żaden mieszczanin (podobnie jak szlachcic) nie może być więziony bez sądu. Dziedzice mają prawo zakładać nowe miasta, również wyzwalając w tym celu rolników. Każdy wolny człowiek może zostać obywatelem miasta. Przyjęcie obywatelstwa miasta przez szlachcica nie zmienia jego statusu szlacheckiego. Urząd burmistrza, magistrat i inne urzędy będą wybieralne. Prawa wyborcze przysługują właścicielom posesji na terenie miasta. Urzędów miejskich nie wolno łączyć z ziemskimi i rządowymi. Mieszczenie wybierać będą swoich przedstawicieli do Sejmu i komisji sejmowych, a także do władz wojewódzkich. Po dwóch latach przedstawiciele miast w Sejmie (plenipotenci) otrzymają szlachectwo. Nobilitacja przysługuje również mieszczanom nabywającym wsie za sumę ponad dwóch tysięcy zł. Nobilitacja będzie możliwa także w innych przypadkach, zwłaszcza zaś za zasługi wojskowe bądź w przypadku awansu na wysokie stanowisko w administracji rządowej. Gdańsk i Toruń uzyskują prawo wnoszenia próśb do Sejmu. W mieście obowiązuje wyłącznie jurysdykcja wedle prawa miejskiego, z zastrzeżeniem apelacji do sądów miejskich wyższej instancji, a następnie sądów królewskich (zadwornych) w przypadku poważniejszych spraw. Obowiązek podatkowy na rzecz miasta jest powszechny i nie przewiduje zwolnień.

4. Umowy pomiędzy szlachtą a rolnikami (włościanami), określające ich wzajemne powinności, zarówno zawarte osobiście, jak i zbiorowo, muszą być przestrzegane, zachowując ważność w kolejnych pokoleniach, i mogą być zmienione lub rozwiązane wyłącznie w trybie, który jest w nich samych przewidziany. Jednocześnie gwarantuje się wolność osobistą (poruszania się, zatrudnienia i nabywania własności) dla repatriantów i imigrantówprzybywających do Polski.

5. Władza bierze swój początek z woli narodu. Zabezpieczenie wolności obywatelskich i ładu w państwie wymaga równowagi trzech władz: prawodawczej, wykonawczej (król i rząd) oraz sądowniczej.

6. Sejm (Stany zgromadzone) składa się z Izby poselskiej i Izby senatorskiej (pod przewodem króla). Posłowie i senatorowie są reprezentantami całego narodu. Decyzje w obu Izbach zapadają większością głosów. W Senacie zasiadają biskupi, wojewodowie, kasztelani i ministrowie. Senat potwierdza każde prawo uchwalone przez Sejm. Senat ma prawo wstrzymywać ustawy sejmowe aż do następnego zwyczajnego posiedzenia Sejmu (raz na dwa lata), gdzie jednakże mogą zostać raz jeszcze potwierdzone. Pierwszeństwo w procedowaniu mają propozycje ustaw wychodzące od króla i dotyczące kwestii konstytucyjnych, cywilnoprawnych, karnoprawnych i podatkowych. Liczbę posłów i senatorów określi prawo niższej rangi.

7. Władza wykonawcza należy do Straży Praw (rządu). Tron królewski należy – aż do wygaśnięcia dynastii – do elektora saskiego [tj. księcia o randze uprawniającej do wybierania cesarza], to jest obecnie do Fryderyka Augusta i jego zstępnych, a w szczególności przechodzi na jego najstarszego syna lub (z braku męskiego potomstwa) zięcia (za zgodą Sejmu) i wnuka. Powierzenie tronu polskiego elektorom saskim zabezpieczy Polskę przed wpływami mocarstw zagranicznych oraz ambicjami możnych Polaków. Po wygaśnięciu dynastii elektorów saskich Sejm wybierze kolejny dom panujący (elekcja przez familię). Straż Praw, czyli rząd powołany na dwa lata przez króla i obradujący pod przewodem króla, składać się będzie z prymasa (będącego jednocześnie prezesem komisji edukacyjnej), pięciu ministrów: policji, administracji (pieczęci), wojny, skarbu, spraw zagranicznych oraz dwóch sekretarzy (bez prawa głosu).Uprawnienia króla określa umowa elekcyjna (pacta conventa). W szczególności król bije monetę oraz mianuje urzędników, biskupów i dowódców wojskowych. W posiedzeniach Straży (rządu) może brać udział następca tronu oraz marszałek Sejmu. Rezolucje rządu wymagają podpisu króla i właściwego ministra. Spory powstałe na tym tle rozstrzyga Sejm. Większością dwóch trzecich głosów, w tajnym głosowaniu, połączone Izby mogą odwołać członka Straży, zobowiązując króla do natychmiastowego powołania innej osoby na to miejsce. Jurysdykcją dla członków Straży jest Sejm. Rządowi podlegają komisje: edukacji, policji, wojska i skarbu oraz komisje porządkowe w województwach. Komisarzy wybiera Sejm.

8. Władza sądownicza nie może być wykonywana ani przez króla, ani przez władzę wykonawczą. Sędziowie sądów pierwszej instancji i drugiej instancji (w województwach i powiatach) wybierani są przez sejmiki. Sądy te służyć będą szlachcie. Mieszczanom służą sądy miejskie. Wolni włościanie podlegać będą jurysdykcji sądów referendalnych. Komisje wykonawcze będą miały sądy w sprawach im podległych (tj. administracyjnych). Sądem najwyższym ustanawia się sąd sejmowy, wybierany na każdym posiedzeniu (co dwa lata), orzekający w sprawach występków przeciwko narodowi i królowi.

9. W przypadku małoletniości króla, choroby psychicznej króla bądź uwięzienia króla na wojnie ustanawia się regencję. Regencję sprawuje królowa bądź prymas. Niepoczytalność króla stwierdzić mogą połączone Izby trzema czwartymi głosów.

10. Komisja edukacyjna czuwa nad edukacją synów króla. Sejm wysłuchuje sprawozdań na temat postępów królewiczów w nauce. Zadaniem wychowania następców tronu jest wpojenie im religii, miłości cnoty, ojczyzny, wolności i konstytucji.

11. Wszyscy obywatele zobowiązani są do obrony ojczyzny. Wojsko podlega królowi i władzy wykonawczej, składając przysięgę na wierność narodowi i królowi oraz „na obronę konstytucji narodowej”. Wojsko może zostać użyte w celu obrony terytorium kraju lub „na pomoc prawu, gdyby kto egzekucji jego nie był posłusznym”.

Niech się święci 3 Maja!

założenia

hartman.,blog.polityka.pl

Wierni Konstytucji 3 Maja

Dziedzictwem Konstytucji Trzeciego Maja jest zakorzeniona w europejskich wartościach Polska nowoczesna i obywatelska. Dziś, jak słusznie zauważył lider rządzącej partii, obecność w Europie oznacza członkostwo w Unii Europejskiej. Pytanie, jak długo można należeć do Unii, nie przynależąc do europejskiego świata wartości?

Konstytucja Trzeciego Maja była próbą wyrwania Polski z historycznego przekleństwa peryferyjności. Jednak zamiast naprawy destruktywnego ustroju i społecznej modernizacji – przyniosła utratę niepodległości. Świeżo uchwalona konstytucja wraz z Rzeczpospolitą została obalona przez ościenne mocarstwa. Dziś zagrożenie dla konstytucji przychodzi z wewnątrz, nie w postaci opłacanych przez zagranicznych wrogów Targowiczan, ale sejmowej większości, dla której konstytucja chroniąca prawa i wolności obywateli stanowi nieznośne ograniczenie samowoli decydowania o ich życiu.

Podzielona, pozbawiona niepodległości Polska w kluczowym momencie dziejowym początków Rewolucji Przemysłowej straciła szansę na podmiotowe uczestniczenie w nowoczesności. Świadomi otwierającej się historycznej szansy, od 27 lat konsekwentnie – obywatele i elity – dokonaliśmy wyboru integracji z Zachodem, jedynej szansy na wyrwanie się z peryferii, na zapewnienie sobie bezpieczeństwa i rozwoju. Dziś, po raz pierwszy w krótkiej historii III RP, do władzy doszła formacja, która ten cywilizacyjny wybór podważa, nie przedstawiając jednak żadnej sensownej alternatywy. Takiej alternatywy – o ile komuś nie marzy się w Polsce wariacja na temat skorumpowanego i zależnego od Rosji reżimu Janukowycza – zwyczajnie nie ma.

Wczorajsza deklaracja szefa tej antynowoczesnej formacji, o tym, że Polska jest i będzie częścią Unii Europejskiej, oraz wysunięcie tematu konsultacyjnego referendum konstytucyjnego, ma na celu odsunięcie oskarżeń o to, że PiS Polskę z Unii Europejskiej wyprowadza. PiS zdaje sobie sprawę, że jeśli wybory staną się swoistym referendum o za czy przeciw byciu w Unii, to starcie zostanie przez siły antyeuropejskie sromotnie przegrane. Stąd nazwanie tych (ze Zdzisławem Krasnodębskim, europosłem PiS na czele), którzy rozważają referendum dotyczące polskiej obecności w UE „szkodnikami”.

Jednak proeuropejskie deklaracje Kaczyńskiego to czeki bez pokrycia. Wieszanie flagi unijnej obok polskiej nic nie da, skoro Polska de facto przestaje spełniać kryteria członkostwa w UE (łamiąc zasady państwa prawa i trójpodziału władz), jeśli znajdujemy się w Europie w kompletnej izolacji, licząc na wsparcie marginalnych Węgier i znajdującej się na krawędzi wyjścia z UE Wielkiej Brytanii.

Możemy oczywiście uważać, że polska demokracja nie musi szanować praw jednostki, zasad praworządności, poczuwać się do europejskiej solidarności, a jednocześnie mnożyć roszczenia i korzystać ze wszystkich beneficjów przynależności do największego i najbogatszego bloku państw na świecie. Ale to fikcja. Jeśli w tak podstawowych sprawach nie będzie zgodności pomiędzy krajami tworzącymi Unię Europejską, albo się ona rozpadnie lub, co bardziej prawdopodobne, realna integracja będzie następować gdzie indziej.

Międzymorze, które jest geopolityczną mrzonką, powoli staje się niestety realnością w sferze kulturowej. Polsce pod rządami PiS jest coraz dalej do obozu zachodniego, w tym lidera tego obozu, czyli Stanów Zjednoczonych, a coraz bliżej do nieokreślonego amalgamatu znajdującego się gdzieś między austriacką Galicją, Bałkanami, Rosją i Ukrainą, fikcyjnej i egzotycznej „Zubrowki” z Grand Budapest Hotel Wesa Andersona.

Jeśli dziś, nie ze względu na rozbiory czy radziecką okupację, ale ze względu na własny wybór, przestaniemy przynależeć do wspólnoty Zachodu, trafimy tam, skąd przyszliśmy – na peryferia, z ich przeklętą historią i geografią. Skąd z taką determinacją, tracąc co rusz niepodległość, przynajmniej od czasów Konstytucji Trzeciego Maja, próbowaliśmy się wyrwać.

proeuropejskie

jazdzewski.blog.polityka.pl

ChjjIGAXIAAbQMa

 

ChjsEJzU4AAzWcx

Joanna Konieczna:

wara

Konstytucja III RP została przyjęta w 1997 roku. U jej podłoża leży wielki zryw Solidarności, której ludzie łamali sobie życiorysy w więzieniach, tracili zdrowie, najbliższych, a to wszystko po to, żebyśmy żyli w normalnej Polsce. Byłam wtedy dzieckiem, kiedy wprowadzano stan wojenny moim sporym zmartwieniem był brak Teleranka, a w piątkowe wieczory brakowało Listy Przebojów Trójki. Kiedy podrosłam, zbierałam podpisy na prezydenta Mazowieckiego, który przegrał z kretesem na rzecz mitu Wałęsy. I kto się wtedy kręcił koło nowo wybranego? Jarosław Kaczyński ze świtą, czyli umoczone nie raz w przekrętach Porozumienie Centrum. Teraz pluje na byłego przywódcę ruchu, który i jego wywindował, bo jakoś te ciężkie lata, zamiast w więzieniu, przesiedział z mamą w ciepłym domu. Pewnego upojnego wieczoru, jako dziewczę durne i chmurne nabluzgałam prezesowi w kawiarni na Nowym Świecie. Dziś pewnie zrobiłabym to znowu, tyle że zmądrzałam. Dlatego założyłam stronę Nie zgadzam się na zmianę Konstytucji. Obywatele RP i proszę Was, zbierzmy podpisy pod listem do prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu, wyślijmy razem tę petycję. W niecałe 3 godziny strona zebrała ponad 200 fanów, a liczba ta cały czas rośnie. Cieszę się.
Jeżeli nie chcecie, aby w najważniejszym państwowym dokumencie, stało iż Chrystus jest Królem, Maryja dziewicą, a Kaczyński dzieciątkiem, podpisujcie.

naTemat.pl

Zagadka rozwiązana

zagadkaRozwiązana