Niemiecka prasa reaguje na wywiad z Kaczyńskim. I oskarża: Prezes PiS mówi nieprawdę
Dwie opiniotwórcze niemieckie gazety ostro zareagowały na wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, który ukazał się w bulwarówce „Bild”. I odpowiadają prezesowi PiS.
Kaczyński ukazał w wywiadzie dla „Bilda” „cechę swojego charakteru, którą dotychczas ukrywał – radość z zabawy” – ironizuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ). Autor artykułu, Konrad Schuller, przytacza w tym kontekście fragment wywiadu, w którym polski polityk mówi, że procedura sprawdzania praworządności, którą uruchomiła Bruksela, nie jest niczym innym jak „radosną twórczością Komisji Europejskiej i jej urzędników”, która go wprawdzie „nie cieszy, ale bawi”.
FAZ pisze też, że Jarosław Kaczyński w odpowiedzi na pytanie o odmowę Polski przyjmowania uchodźców przemilczał, że wspomniany przez niego „milion Ukraińców”, których Polska przyjęła w ostatnich latach, nie są uchodźcami, lecz „normalnymi migrantami zarobkowymi, którzy od wielu lat grzecznie płacą podatki”.
Bild: „Czy jest Pan polskim władca ciemności panie Kaczyński?” Czytaj pod http://bit.ly/2ajmYz6
Na inny fragment wywiadu zwraca uwagę w swoim komentarzu „Sueddeutsche Zeitung” (SZ). W rozmowie z „Bildem” polski polityk stwierdził, że uruchamiając procedurę sprawdzania praworządności Bruksela „porusza się poza traktatami unijnymi”. „To nieprawda. Faktycznie Unia Europejska – i Rada Europy – stosują zapisy traktatowe, które przyjęła także Polska” – pisze autor komentarza Florian Hassel. Podobnie widzi to „FAZ”, precyzując, że procedura sprawdzania praworządności oparta jest o artykuł 7 obowiązującego traktatu UE.
„SZ” jest przekonana, że „Kaczyński doskonale o tym wie”. Jednak po tym, jak nie tylko Komisja Europejska, ale i prezydent USA Barack Obama „udzielił na początku lipca Polsce publicznej reprymendy z powodu działań przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu” Kaczyński winny jest swojemu elektoratowi wyjaśnienia.
„Jak dotąd przewodniczący rządzącej Polską partii zapewnia sobie poparcie swojego twardego elektoratu w polskich regionach przede wszystkim za pomocą dwóch środków: kontroli nad publiczną telewizją i hojnymi świadczeniami socjalnymi jak program 500 +. Kaczyński uważa, że nie musi przejmować się krytyką z Brukseli. To zmieniłoby się, gdyby do Polski popłynęło mniej unijnych miliardów. Ale na to się nie zanosi” – twierdzi „Sueddeutsche Zeitung”.
Morawiecki: Konstytucja dla biznesu będzie gotowa w IV kwartale tego roku
Morawiecki: Konstytucja dla biznesu będzie gotowa w IV kwartale tego roku
Jak mówił Mateusz Morawiecki w TVP Olsztyn:
„Jeżeli chodzi o pakiet 100 zmian [dla polskich firm], to już złożyliśmy go do Sejmu, czyli po stronie ministerstwa wykonaliśmy ogromną pracę, żeby one zostały odpowiednio ubrane w proces legislacyjny. Jak Sejm przystąpi do pracy po sierpniowej przerwie, to mam nadzieję, że większość tych zmian zostanie uchwalona we wrześniu i październiku. W kontekście Konstytucji dla biznesu, ona będzie gotowa w IV kwartale tego roku i kodeks budowlany – nad którym pracuje Ministerstwo Infrastruktury – również w IV kwartale tego roku”
Wicepremier Morawiecki przebywał dzisiaj z wizytą w Olsztynie, gdzie prezentował swój Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Spotkał się m.in. z samorządowcami oraz mieszkańcami Olsztyna.
#PlanRozwojuPL spotkał się z dużym zainteresowaniem lokalnej społeczności
Prawicowe propisowskie media mają kłopot z wizytą Franciszka
Wizyta papieża Franciszka w Polsce to kłopot dla mediów prawicowych (Fot. Michal Lepecki / Agencja Gazeta)
Dlatego Łukasz Warzecha w portalu wpolityce.pl tłumaczy, że nauczanie nieomylne papieża dotyczy tylko wiary, a od reszty wara. Warzecha pozwala więc sobie na uwagę, że „południowoamerykański papież bywa jakby lekko oderwany od rzeczywistości” a także że swoimi ekologicznymi apelami „wspiera po prostu interesy określonej grupy biznesowej”. Nic dziwnego, że także jego kazania to totalna klapa: „Brakowało ostrego i stanowczego potępienia bestialstwa, jakiego fanatycy islamscy dopuszczają się na chrześcijanach na Bliskim Wschodzie; brakowało ostrzeżenia przed niebezpieczeństwami niekontrolowanej imigracji”.
Piotr Skwieciński jest bardziej wyrozumiały. „Papież nie wstąpił do KOD” – zauważa z subtelną ironią. „Franciszek nie tylko nie przekroczył, ale nawet nie zbliżył się do granicy sugestii, jakoby obecna polska władza na jakiejkolwiek płaszczyźnie wzbudzała jego sprzeciw. Wniosek – relacje polskiego rządu ze Stolicą Świętą pozostają normalne” – orzeka Skwieciński.
Myślałabym nawet, że to prawie pochwała, a jednak papież wyraźnie uwiera prawicę. „Gazeta Polska Codziennie” postanowiła papieża cenzurować. Najpierw, w czwartek, nie ukazał się w niej fragment kazania o pamięci negatywnej, która „spojrzenie umysłu i serca obsesyjnie koncentruje na złu, zwłaszcza popełnionym przez innych”. W piątek „GPC” ocenzurowała przemówienie papieża z Częstochowy, publikując je bez fragmentu: „Wasz naród pokonał na swej drodze wiele trudnych chwil w jedności. Niech Matka, mężna u stóp krzyża i wytrwała w modlitwie z uczniami w oczekiwaniu na Ducha Świętego, zaszczepi pragnienie wyjścia ponad krzywdy i rany przeszłości i stworzenia komunii ze wszystkimi, nigdy nie ulegając pokusie izolowania się i narzucania swej woli”.
Zabawne, bo właśnie te słowa komentował Jarosław Kaczyński: – To brzmi jak dydaktyka „Gazety Wyborczej” – mówił na tyle głośno, że usłyszeli to siedzący obok niego politycy.
Zaległości nadrabia „Nasz Dziennik”: Wydrukował w całości dwa przemówienia Franciszka, także to z pierwszego dnia. Pewnie organ o. Rydzyka zauważył, że jedyną gazetą, która od początku drukuje papieskie przemówienia w całości jest „Gazeta Wyborcza”. Słusznie, zawsze warto dobre wzorce powielać.
Ale wpolityce.pl papież kitu nie wciśnie. Portal próbuje szukać ucieczki od Franciszka u… watykańskiego rzecznika: „Co teraz powiedzą krytycy rządu Beaty Szydło? Rzecznik Watykanu apeluje o ostrożną ocenę polskiej polityki migracyjnej” – krzyczy nagłówek. Tymczasem, ks. Federico Lombardi mówił w Radiu Watykańskim tylko tyle, że „Polska to inny kraj niż Włochy. A zatem inne są też problemy związane z migracją niż na przykład na Lampedusie”.
Pochylmy się w dniach pielgrzymki także nad prezydentem, który męczy się udowadniając, że w świetle papieskich słów o konieczności pomocy uchodźcom Polska nie wypada tak źle. Po spotkaniu z Franciszkiem Andrzej Duda przekonywał, że jest wręcz przeciwnie – wcale nie musimy się starać, by dorosnąć do wymagań papieskich, Polska PiS już taka jest: „My jesteśmy krajem, który jest oparty na wartościach i nie odmawiamy pomocy nikomu, natomiast nie zgadzamy się na to, aby siłą sprowadzano ludzi do Polski”.
Zdarzają się jednak papieskie cuda. Tomasz Terlikowski, który za uchodźcami nie przepada, odkrył inną lepszą stronę papieża: „Muszę powiedzieć, że zachwycają mnie jego słowa. Papież nie tylko jest »zamordystą « w kwestii pro-life, ale też zdecydowanym antygenderystą”. Tak uznał Terlikowski po kazaniu Franciszka o Maryi, w którym nie padło ani jedno słowo o gender. Mam nadzieję, że papież zostanie poinformowany, iż został ułaskawiony przynajmniej przez jeden prawicowy portal w Polsce.
Dość-powiatowa- Katoliczko -Modli się pod figurą a kłamstwa ma za skórą !
Szułdrzyński: Prezes PiS nie rozumie Zachodu. Wywiadem dla „Bilda” zaszkodził sobie i Polsce
Dziennikarz uważa, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie udało się przekonać do swoich racji czytelników niemieckiej bulwarówki. Jak przyznaje Michał Szułdrzyński, trudno się domyślić, „jaki cel chciał osiągnąć lider PiS”. A wywiad dla najpopularniejszej gazety dawała mu szansę „ocieplenia swojego wizerunku”.
„Udzielanie wywiadu zagranicznej prasie jest elementem dyplomacji. A dyplomacja nie polega na tym, że się mówi to, co się uważa, zupełnie nie zwracając uwagi na kontekst ani na to, jak może zostać odebrana wypowiedź w innym kraju. Bo Jarosław Kaczyński mówił jak do Polaków. Ale dla Niemców i czytelników z Zachodu Kaczyński bawiący się polityczną poprawnością będzie się jawił jako ekscentryczny starszy pan, który głosi poglądy na granicy radykalizmu. Lider PiS udowodnił tą rozmową, że zupełnie nie rozumie Zachodu ani obaw, które budzi jego partia” – pisze w komentarzu dziennikarz „Rzeczpospolitej”.
Szułdrzyński nie ma wątpliwości, że prezes Prawa i Sprawiedliwości wywiadem dla niemieckiej bulwarówki ”
Niemców nie przekonał, a zaszkodził sobie”. A to oznacza, że „zaszkodził też Polsce”.
Prezes nie jest „władcą”
W wywiadzie dla „Bilda” Jarosław Kaczyński przekonywał Niemców, że demokracja w Polsce nie jest zagrożona, a on nie jest „władcą” kraju. Choć jak stwierdził, „trochę władzy pozostaje też dla szefa partii”.
Kaczyński ocenił też, że wdrożona przez Komisję Europejską procedura ochrony praworządności „porusza się całkowicie poza unijnymi traktatami”. – To nic innego jak radosna twórczość ku uciesze KE i jej urzędników – ocenił. – Nasze stanowisko jest jasne: Polska jest suwerennym krajem. Chcemy mieć takie same prawa jak wszystkie inne kraje UE – nie większe, ale i nie mniejsze – podkreślił prezes PiS w wywiadzie dla niemieckiej bulwarówki.
Szewko dla 300 i RDC: Mamy do czynienia z początkami kalifatu 2.0
Szewko dla 300 i RDC: Mamy do czynienia z początkami kalifatu 2.0
To, z czym mamy obecnie do czynienia, moglibyśmy nazwać terroryzmem franczyzowym. Państwo Islamskie wytworzyło pewne standardy, a poszczególne osoby, które w jakiś sposób nawiązały z nim kontakt, pod tym logo będą dokonywały licznych zamachów. Jest to element bardzo przemyślanej taktyki Państwa Islamskiego. Al Adnani, rzecznik i główny ideolog IS, w 2014 roku postulował, żeby każdy muzułmanin był postrzegany jako terrorysta. Wojna totalna z Iraku i Syrii ma zostać przeniesiona do Europy – mówił dla 300 i RDC dr Wojciech Szewko.
Jak dodał:
„W tej chwili mamy do czynienia z początkami kalifatu 2.0„. – Przed ramadanem al Adnani przygotowywał zwolenników na to, że IS będzie tracić terytorium, ale kalifat będzie nadal trwał. Stąd właśnie liczne rozproszone ataki i zmiana taktyki zamachów”
Jak podkreślił, ISIS liczy na rozkręcanei się anty-islamskich nastrojów w takich krajach jak Francja czy Niemcy:
[Grupy antyislamskie] miałyby przeprowadzać ataki na ludność cywilną. Będzie to potem powodowało, że muzułmanie zaczną uciekać przed prześladowaniem i zasilać organizacje skrajne na Bliskim Wschodzie albo pozostaną na miejscu i będą się radykalizować. To kwestia roku, by nakręcić tę spiralę”
Cała rozmowa na serwisie RDC.
KRS zwraca się do PAD o skierowanie ustawy o Trybunale do TK
Krajowa Rada Sądownictwa w przyjętym dzisiaj stanowisku zwraca się do prezydenta Dudy o rozważenie możliwości zaskarżenia do Trybunału Konstytucyjnego nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym w trybie prewencyjnym.
Ale po co Trybunał miałby oceniać ustawę oświadczeniem, podjętym przez grupę kolesiów przy kawie i ciasteczkach?
„Polskie prawa to nasza sprawa” – KOD uruchamia nową akcję, odlicza 3 miesiące i zapowiada petycję do polskich władz
KOD będzie odliczać 3 miesiące, czyli czas, jaki dała nam Komisja Europejska na wprowadzenie zmian w sprawie TK. Akcję „Polskie prawa to nasza sprawa” zainaugurował Mateusz Kijowski na konferencji prasowej przed KPRM. Jak mówił:
„Co niezwykle istotne i należy to podkreślić, nikt nie próbuje nam narzucić własnego prawa. Nikt nie domaga się wprowadzenia prawa europejskiego czy amerykańskiego. KE, administracja USA domagają się od polskiego rządu, żeby zaczął przestrzegać polskie prawo. „Polskie prawa to nasza sprawa” – tak nazywa się nasza akcja, którą dzisiaj otwieramy. Domagamy się – razem z KE, wspólnotą międzynarodową – żeby rząd przestrzegał polskiego prawa. Mamy 3 miesiące, postanowiliśmy ten czas również odliczać. Będziemy codziennie obcinać jedną liczbę z tego centrymetra”
Pierwsze dwa dni z centrymetra wyciął Kijowski wraz z Jarosławem Kurskim.
– Zamierzamy również przygotować petycję do władz polskich o to, aby zaczęły przestrzegać prawa. Będziemy prawdopodobnie zbierali – mam nadzieję, że z różnymi organizacjami, partiami politycznymi – podpisy pod tą petycją. Liczymy na to, że w ciągu 90 dni Polska wróci na ścieżkę przestrzegania prawa – dodał Kijowski.
Jurek: Rząd nie może się zdecydować, czy aspiruje do udziału w głównym nurcie, czy chce prowadzić spór z UE
Jak mówił Marek Jurek w „Salonie politycznym Trójki”:
„My nie ponosimy odpowiedzialności ani za działania jednej, ani drugiej strony. Kryzys jest, trzeba go rozwiązać. Natomiast jest wymiar międzynarodowy. Niezależnie od tego, jakie mamy stanowisko w sprawach krajowych, działania KE są całkowicie nielegalne od pewnego momentu”
– Mam wrażenie, że rząd nie może się zdecydować, czy aspiruje do udziału w głównym nurcie, czy chce prowadzić spór z UE. Najważniejsze jest to, że chce prowadzić spór krajowy. Czasem w ogóle należy stwierdzić, że skoro KE nie wie, co się dzieje w Polsce i zadała pytania, dostała odpowiedzi i my nie powinniśmy prowadzić żadnej wymiany opinii – dodał Jurek.
Pierwsza Dama na odległość. „Polityka”: Agata Duda nie wprowadziła się do Pałacu Prezydenckiego, mieszka w Krakowie
Agata Duda jest u boku swojego męża przez całą wizytę papieża Franciszka w Polsce, ale poza tym rzadko pokazuje się publicznie. Być może po części odpowiada za to fakt, że Pierwsza Dama wciąż mieszka w Krakowie. Agata Duda nie przeprowadziła się na stałe do Pałacu Prezydenckiego – donosi najnowsza „Polityka”.
Niedługo minie rok od zaprzysiężenia Andrzeja Dudy, a więc i rok sprawowania przez jego żonę obowiązków Pierwszej Damy. Ale Agata Duda nie była zbyt aktywna, towarzyszyła mężowi podczas części wizyt zagranicznych, pojawiała się też na oddziałach dziecięcych szpitali czy w domach dziecka.
To był jeden z argumentów przeciwników przyznania Pierwszej Damie pensji. Inni z kolei zauważali, że gdyby żona prezydenta dostawała wynagrodzenie, można by od niej wymagać i tak niska aktywność, jak w przypadku Agaty Dudy nie byłaby możliwa. Jakie są jej powody? Wskazówką może być fragment tekstu z najnowszej „Polityki”.
– Nadal mieszka w Krakowie, nie wprowadziła się na stałe do pałacu. Wyraźnie ogranicza aktywność do wizyt oficjalnych, głównie zagranicznych – pisze Joanna Solska. Dodaje, że Pierwsza Dama nadal, choć w tajemnicy, prowadzi lekcje niemieckiego. Już nie w szkole, ale prywatnie. Widać, że to jest prawdziwa pasja Agaty Dudy, a nie pełnienie obowiązków u boku męża.
źródło: „Polityka”
Czy żyjemy w krainie DZ
Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / AG)
Jarosław Kaczyński kilka lat temu w swojej książce wypowiedział słynne zdanie: „Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności, nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politykom i historykom”.
Czy żyjemy w krainie DZ, w której chyba dzięki wizycie papieża Franciszka już nie ma nienawiści, tylko wszyscy się kochają?
Politycy chłoną słowa papieża, który mówi na Wawelu: „Potrzebna jest gotowość przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu”. Siedzą, słuchają Franciszka, a jeszcze niedawno mówili przecież, że jeżeli przyjmować, to tylko chrześcijan, a nie muzułmanów.
Minister Błaszczak mówił jeszcze niedawno, że „niepotrzebni są rozbeczani politycy, a wszystkiemu, co się dzieje na Zachodzie, winne jest multikulti i LGBT”. Okazuje się, że PiS jest naszym zbawicielem, bo uchronił nas przed 7 tys. uchodźców, których zapewne przyjąłby poprzedni rząd.
Czarnoksiężnik z krainy DZ Jarosław Kaczyński ogłasza w tym samym wywiadzie, że nie będzie żadnych aresztowań i prześladowań za poglądy, że to bzdura. To zapewne tylko nocne koszmary Hanny Gronkiewicz-Waltz, która o tym mówiła, i Kazimierza Marcinkiewicza.
Żyjemy w kraju, który przyjmuje papieża Franciszka, a jednocześnie knebluje opozycję, rozwala Trybunał Konstytucyjny, chce zniszczyć niezależność sędziów i mediów, nie oszczędza się nawet powstańców warszawskich.
Żyjemy w kraju, gdzie morderstwa, okrutne zbrodnie, są dokonywane nie w imię „Allah Akbar”, tylko z powodu nienawiści, chciwości, okrucieństwa. Ostatnio 14-letni chłopiec próbował poderżnąć gardło taksówkarzowi i jakoś to nie wstrząsnęło prawicą.
Żyjemy w krainie DZ, gdzie Episkopat przed przyjazdem papieża mówi: „Polski Kościół jest zawsze z Franciszkiem”. Nie przypominam sobie takich deklaracji, kiedy do Polski przyjeżdżał Jan Paweł II albo Benedykt XVI.
Żyjemy w kraju, gdzie, jak twierdzą politycy prawicy, to my jesteśmy w stanie uratować chrześcijaństwo przed Eurazją, a nawet mamy zawarty pakt z Janem Pawłem II w sprawach bezpieczeństwa, jak zapewnia uroczo min. Beata Kempa, bo tak naprawdę większość polskich katolików nie przyjęła do wiadomości, że papieżem jest Franciszek, a nie Jan Paweł II. Polska prawica przyjmuje z hołdami papieża, ale nie słyszałam polityka z rządzącej formacji, który skrytykowałby ataki radykałów na Franciszka, czego przykładem jest choćby Marian Kowalski, który napisał do papieża: „Skończ waść, wstydu oszczędź”.
Zresztą papież Franciszek jest dużym kłopotem nie tylko dla polityków, ale także dla dziennikarzy prawicowych.
Na razie nasz kraj lewituje, cieszy się, bo oto przybył do nas papież Franciszek.
Co się wydarzy po tej wizycie z małą Dorotką?
PS. Nie pomyliłam krainy DZ – Dobrej Zmiany – z krainą OZ.
Ks. Rafał Pastwa: Papież Franciszek przerwał długą tradycję. Oklaskiwania bez słuchania
Papież Franciszek przemawia na krakowskich błoniach podczas Światowych Dni Młodzieży (KACPER PEMPEL / REUTERS / REUTERS)
Michał Wilgocki: Czy papież na Jasnej Górze zaskoczył?
Ks. dr Rafał Pastwa– Niektórzy zarzucają, że papież nam nie pomaga w rozwiązywaniu naszych sporów, że mówi zbyt ogólnie. Ja się z tym nie zgadzam. Ta homilia była bardzo precyzyjna jeśli chodzi o dobór do miejsca, czasu i odbiorców.
Papież miał bardzo klarowny przekaz – że Jezus w Kanie Galiliejskiej jako Bóg objawił się prostym ludziom. Nie tym obsesyjnie skoncentrowanym na władzy, nie w środku wydarzeń politycznych, ale na uboczu. I tam zaczął nauczać i czynić cuda.
To przesłanie dla Kościoła, żeby naśladował misję i styl Chrystusa. To klarowne przesłanie do rządzących, którzy się powołują na Ewangelię. To także świetnie współbrzmi z tym, co Franciszek powiedział w środę, a co nie do końca zostało zauważone – o współpracy różnych środowisk. Jedna i druga strona o tym zapominają, przerzucając się nawzajem tym czy innym cytatem z papieża. To niedobrze.
Jak mamy mówić o przyszłych pokoleniach, nadziei, jeżeli nie współpracujemy?
W Częstochowie papież mówił, że Jezus nie wykonywał spektakularnych cudów przed tłumem, tylko na prowincji, na uboczu.
– Słyszę w tym coś, czego wielokrotnie słuchałem już przed laty. O tym samym mówił arcybiskup Józef Życiński. Jezus dokonuje cudów, które są widoczne tylko oczami niewielu wierzących. Mógłby pójść na całość i obalić okupanta rzymskiego, wyzwolić Izrael z niewoli politycznej.
Ale zamiast tego dokonuje cudu w zwykłej rodzinie, na weselu. U ludzi, których nie znamy z imienia i nazwiska. Papież mówi o tym również w kontekście krzywdy, która dzieje się tym najmniejszym – na wojnie, podczas zamachów terrorystycznych. Także na Bliskim Wschodzie i w Afryce.
Niektórzy częstochowską homilię odczytują też inaczej – papież pokazał, że na ambonie nie ma miejsca na politykę.
– Żadnych treści politycznych, tylko Ewangelia – to jest oczywiste. Tak powinno być w każdym kościele w każdym kraju.
Papież posługuje się też gestami, robi to w sposób subtelny. Nie mówi prezydentowi, pani premier, ministrom, co mają robić. Nie przyniósł projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, ani poprawek do innych ustaw jakby chcieli niektórzy. Nie od tego jest papież.
Jeszcze jedno – nie wiem na jakiej podstawie, ale do tej pory różni komentatorzy mówili, że Franciszek jest słabszym teologiem niż Wojtyła czy Ratzinger. Częstochowska homilia pokazała, jak jest świetnym teologiem.
Słowa Franciszka z okna o zmarłym wolontariuszu…
… wbiły mnie w kanapę. Papież przerwał bardzo długą tradycję oklaskiwania bez słuchania. Była chyba jedna albo dwie okazje, dostał brawa tylko na koniec i na początek.
Franciszek przyjechał do ludzi młodych , którzy za kilka lat, może za kilka miesięcy staną się odpowiedzialni za Kościół, za społeczeństwo, być może za politykę. I powiedział im, że nie ma tylko kolorowego świata, że życie to nie tylko oklaski.
Papież przyjechał głosić dobrą nowinę – że jest młodość, że może pojawić się nieuleczalna choroba, że umarł ich rówieśnik, że nie doczekał świętowania. I że jest perspektywa wiary i modlitwa i życie wieczne.
Czy ksiądz zgadza się z arcybiskupem Stanisławem Budzikiem, który Franciszka nazywa prorokiem?
– Jest Piotrem naszych czasów, przewodnikiem wiary, pierwszym pośród równych. I prorokiem także. Dlaczego? W sposób odważny mówi prawdę o człowieku. Upomina się o najbardziej ubogich, wykluczonych. Nie zbiera samych braw i pochwał. Ma bardzo duży sprzeciw, nawet w środowiskach katolickich. Tak, to zdecydowanie jest prorok.
PiS uaktywnia w społeczeństwie „ciemną stronę”. Z wojennej ścieżki trudno będzie zejść [SOBOLEWSKI]
Obraz Stanisława Koziełło-Wolskiego „Hołd smoleński” (mat.prasowe)
Wojny wszędzie dziś pełno. Wsiadam do autobusu – tam „reklama” powstania warszawskiego. Słyszę: „Są takie ulice, gdzie bez rozlewu krwi nie mogłoby narodzić się piękno”. Obrzydliwość. Oczywiście nie chodzi o naszą krew, tylko tych innych, bohaterów, którzy ją za nas „rozlewają”.
A wokół spadają, jak bomby, wiadomości o terrorze. Co dzień nowe. Siekiera w pociągu. Maczeta w barze. Strzały w centrum handlowym. Nóż w kościele. Nakładają się różne odmiany terroru, nie tylko islamistów: nie zapominajmy o Breiviku, o niemieckim pilocie samobójcy, o atakach w Ameryce. Powstaje wrażenie, że jak świat długi i szeroki, wszyscy skaczą sobie do gardła.
Do głównego frontu wojny wypowiedzianej Zachodowi 11 września 2001 r. zaczynają dołączać inni, zarażeni wirusem zabijania. Są jak zombi, nieprzewidywalni. Niektórzy o nic nie walczą, dokonują na naszych oczach tzw. rozszerzonego samobójstwa. Chcąc się samemu zabić, zabijają najpierw innych. Obojętne kogo. Pierwszą ofiarą kierowcy ciężarówki z Nicei była muzułmanka. Jak odróżnić tych, co są w depresji, od tych, którzy chcą zabić jak najwięcej?
Jakie to odległe od terroryzmu niepodległościowego z XIX wieku. Postać takiego romantycznego terrorysty „o czystym sercu” opisał kiedyś w powieści „Ikar” Jan Józef Szczepański. Agnieszka Holland w dawnym filmie „Gorączka” według „Dziejów jednego pocisku” Andrzeja Struga pokazała upadek rewolucji 1905 roku, w której polscy anarchiści chcieli „zabić zło bombą”. Podobnie myśli bohater „Ikara” Antoni Berezowski. Strzelał w Paryżu do cara Aleksandra II: Nie trafił. Zesłano go na Nową Kaledonię. Myślał: „Chciałem zabić diabła… Ale diabeł jest nieśmiertelny”. Był „przejęty trwogą, świadom swojej małości, zuchwalstwa, z jakim wmieszał się w ten spór”.
Dziś już nie stawia się takich pytań. Wszystkie odpowiedzi są gotowe. Celem jest chaos, rozhuśtanie lęku i agresji, przygotowanie gruntu pod dalsze zło.
Rozmawiam o tym z psychoanalitykiem. Jego nic nie jest w stanie zdziwić. Freud uczy o dwoistości ludzkiej natury, o ciemnej stronie człowieka, o naszej skłonności do autodestrukcji i o „zasadzie śmierci”, która się ujawnia, jeśli nie zostaje poddana sublimacji w kulturze czy religii. To jest ten Conradowski „horror” z „Jądra ciemności” i z „Czasu apokalipsy”, który trzeba wydobyć na światło dzienne, przeżyć jako katharsis.
Nasz prezydent, nasz papież
Jesteśmy od tego coraz dalsi. W kulturze, którą dziś wspiera u nas państwo, nie ma miejsca na podobną sublimację, egzorcyzmowanie demona. Nie może być na to miejsca tam, gdzie następuje brutalne zagarnianie władzy na wszelkich poziomach: politycznym, sądowniczym, historycznym, kulturowym, religijnym. Doświadczenia XX-wiecznego totalitaryzmu ostrzegają: gdzie dziś wolno publicznie nienawidzić, tam jutro będzie wolno bezkarnie zabijać.
W Polsce przygrywką do nienawiści jest tworzenie aury obcości, budowanie murów i podziałów „my” i „oni”. Według promowanego przez pisowską władzę projektu kultury demonem są zawsze inni, obcy. My znajdujemy się wyłącznie na pozycji prześladowanych.
Władza, dla której niepodległość oznacza nieufność wobec świata zewnętrznego – osobliwie wobec Zachodu – wspiera typ kultury ukształtowanej w niewoli, pod okupacją, wyrastającej z lęku, obstawionej totemicznymi wizerunkami naszego papieża i naszego prezydenta, naszych powstańców i „żołnierzy wyklętych”. W charakterystyczny sposób to poczucie słabości łączy się z prężeniem muskułów, z wyciągniętą z XIX-wiecznego lamusa, sto lat temu uchodzącą za „nowoczesną”, endecką wizją świata jako dżungli narodów, w której trzeba brać przykład z najbardziej drapieżnych.
Ten melanż kompleksu i narodowej buty łączy nas, chcąc nie chcąc, na zasadzie naczyń połączonych, z zalewającą Europę falą nacjonalizmów, od Anglii Farage’a, przez Francję Le Pen, Austrię Hofera, aż po Turcję Erdogana, z przepastnym cieniem Putina w tle. Na zasadzie paradoksalnej logiki napór dżihadu uaktywnia i wspiera ten nowy trend – podobieństwa przyciągają się, nawet jeżeli są ze sobą w stanie wojny. PiS wpisuje się w ten nurt swoją wizją Polaka zamkniętego w sobie, odwróconego do świata plecami, zamiatającego własne śmieci pod dywan.
Unia Europejska przedstawiana jest właściwie wyłącznie jako źródło kłopotów i błędów – z reakcji premier Szydło czy ministra Błaszczaka na akty terroru we Francji wynikało, że Europa jest sama sobie winna z powodu dążenia do „wielokulturowości”. Wartości integrujące Europę „legły w gruzach” – stwierdziła kategorycznie polska premier po zamachu w Brukseli.
Niepokojące w propagandzie PiS jest to uparte posługiwanie się kategoriami wojennymi. Zostajemy w ten sposób podwójnie ukąszeni: lękiem płynącym z zewnątrz i sztucznie wywoływanym poczuciem obcości od wewnątrz.
Polacy bez skazy
W komunizmie władza miała ambicje panowania nad językiem, co jednak nie mogło się udać, bo sztuka odebrała jej język. Obecna władza staje się niewolnicą własnego języka, który coraz bardziej odkleja się od rzeczywistości. Można powiedzieć, język jej się plącze. Największy kłopot mają z założycielskim dla tej formacji mitem smoleńskim. Prezes Kaczyński i wicepremier Gliński zaczynają wprawdzie używać słowa „katastrofa”, ale równocześnie toczy się walka o słowo „polegli”. Towarzyszącą temu tajemniczą okolicznością jest cisza wokół filmu „Smoleńsk” Antoniego Krauzego, w którym przyjęto teorię zamachu, choć nie wiadomo do końca, kto miałby być tym zamachowcem.
Za pomocą językowej manipulacji usiłuje się ukryć sprawców polskich zbrodni na Żydach, cofając o dekady powojenny proces pojednania. W Jedwabnem – według pisowskich historyków – zrobili to Niemcy, posługując się „grupką Polaków”. W Kielcach pogromu dokonali nie po prostu Polacy, tylko „antysemici”. Możliwa była prowokacja milicji lub bezpieki, z czego wynikałoby, że ani milicjanci, ani antysemici nie mogą być Polakami, bo ci z założenia pozostają bez skazy. W podobny sposób Radio Maryja nieustannie odgranicza tych, którzy są katolikami nieprawdziwymi. Żeby być dobrym katolikiem, trzeba nienawidzić, choć nienawiść ta jest ukryta pod płaszczykiem „modlitwy” za tych, co nie są tacy jak my – jak w ewangelicznej przypowieści o fałszywej modlitwie faryzeusza: „Panie, dzięki Ci, że nie jestem jak tamci”.
Wojenna mentalność ogarnia instytucje państwowe, urzędników i przywódców. Władza ustami swoich publicystów – do niedawna szczycących się niepokornością, dziś skrępowanych partyjną linią – dokonuje nieustannej selekcji i podmiany autorytetów. Na obelgi mogą sobie zasłużyć takie postaci jak Bartoszewski, można wykreślać pamięć o Geremku podpisującym traktat unijny, można próbować wykreślić Wałęsę. Władza ocenia dziennikarzy, funkcjonariuszy publicznych i artystów na podstawie ich (domniemanego) stosunku do polityki rządu i partii. Z tej wojennej ścieżki trudno będzie zejść.
Najgorsze, że PiS jakby nie zdawał sobie sprawy, że opierając politykę wewnętrzną na cynicznym budzeniu wzajemnej obcości, uaktywnia w społeczeństwie „ciemną stronę”, budzi demona. Stracą na tym również oni sami, ale razem z nimi – my wszyscy. Pytanie tylko, jak wiele.
Prezes Szarek wyrzuca Krzysztofa Persaka i Jedwabne z IPN
Dr Krzysztof Persak (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)
Równocześnie na stanowisko wiceprezesa IPN zatrudniono dr. Mateusza Szpytmę, twórcę muzeum Ulmów w Markowej – placówki poświęconej polskiej rodzinie zamordowanej za ukrywanie Żydów w 1944 r.
Dr Krzysztof Persak jest autorem książki „Sprawa Henryka Hollanda”, drobiazgowej i cenionej przez specjalistów analizy samobójstwa popełnionego przez znanego dziennikarza i działacza komunistycznego Henryka Hollanda 21 grudnia 1961 r. Książka uzyskała prestiżową Nagrodę Historyczną tygodnika „Polityka” w 2006 r.
Dr Persak był także współautorem (razem z prof. Pawłem Machcewiczem) wydanego przez IPN w 2003 r. dwutomowego zbioru dokumentów o zbrodni w Jedwabnem. Prawicowe media krytykowały go ostro za to, że był także konsultantem naukowym filmu „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego, pokazującego współudział Polaków w zagładzie. Historyk był także najbliższym współpracownikiem byłego prezesa IPN, dr. Łukasza Kamińskiego i miał w IPN dyrektorskie stanowisko.
– Zwolniono mnie tego samego dnia, kiedy prezes Szarek przejął oficjalnie obowiązki – mówi dr Persak. – Powiedziałem, że oddaję się do dyspozycji prezesa i moja rola kierownicza kończy się wraz z odejściem prezesa Kamińskiego. Poprosiłem o umożliwienie mi pracy w pionie naukowym IPN, uzasadniając to tym, że pracowałem tam przez 10 lat i mam odpowiednie kompetencje, doświadczenie i dorobek. Jestem autorem wielu książek wydanych przez IPN. To jest moje zadanie i moje powołanie. Bycie dyrektorem traktowałem jako pewien epizod. Usłyszałem: „Bardzo mi przykro, ale nie skorzystamy z pana oferty”. Nie usłyszałem żadnego uzasadnienia, dlaczego.
Formalnym uzasadnieniem wypowiedzenia był „brak zaufania” oraz „brak możliwości współpracy z nowym kierownictwem”, a także „nadchodzące zmiany organizacyjne”.
Dr Persak zamierza odwoływać się do sądu pracy. – W świetle dotychczasowego orzecznictwa takie uzasadnienie nie może się ostać – twierdzi dr Persak.
Nowym zastępcą prezesa IPN został dr Mateusz Szpytma, współtwórca i dyrektor Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II Wojny Światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, a zarazem były asystent prezesa IPN Janusza Kurtyki, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
We wsi Markowa nieopodal Łańcuta na Podkarpaciu 24 marca 1944 r. niemieccy żandarmi zamordowali ośmioro Żydów oraz ukrywającą ich polską rodzinę Ulmów. Nowy prezes IPN napisał wspólnie z dr. Szpytmą popularną książeczkę o ich bohaterstwie. Historia Ulmów była przywoływana przez polityków PiS jako przeciwwaga dla mordu na Żydach w Jedwabnem dokonanego przez Polaków.