Sufit ze szkła hartowanego w głowie pana pełnomocnika rządu ds. równego traktowania
Wojciech Kaczmarczyk (Fot. KPRM)
Poinformował je, że „jego obecność na Kongresie jest oczywistym dowodem szacunku rządu polskiego dla wszystkich polskich kobiet”.
Nie został zrozumiany. Został wybuczany.
Pan pełnomocnik i ma rację, i się myli, gdy mówi, że „szklane sufity są przede wszystkim w głowach samych kobiet”. Faktycznie „szklany sufit” to zjawisko socjologiczne, więc fizycznie nie istnieje, jest tylko stanem umysłu. Myli się, że to „wytwór wyobraźni kobiet”. Bo tę niewidzialną barierę nad naszymi głowami trzymają mężczyźni. To stan ich umysłów jest granicą naszych szans. W gospodarce, polityce, kulturze, nauce. Wszędzie.
Szklany sufit zatem istnieje w głowach panów. A już z pewnością w głowie pana pełnomocnika. Na pewno nie przezroczysty, bo kompletnie panu pełnomocnikowi przesłonił fakty. Jakie fakty? Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń (przeprowadzone przez firmę Sedlak&Sedlak) pokazuje, że w 2015 r. kobiety zarabiały średnio miesięcznie 3,4 tys. zł, o 800 zł mniej niż mężczyźni. Luka między zarobkami kobiety i mężczyzny wynosi 19 proc. I istnieje na wszystkich szczeblach zarządzania, niezależnie od stażu pracy. Największa na stanowiskach dyrektorskich. Portal Pracuj.pl podał, że np. kobiety ze stażem pracy od 6 do 8 lat na stanowiskach dyrektorskich zarabiały średnio 6450 zł – 68 proc. tego, co mężczyźni na takim samym dyrektorskim fotelu i z identycznym stażem pracy.
Największe różnice w płacach są w sektorze finansowym – tu luka to aż 45 proc.! W budownictwie i architekturze – 28 proc., w ubezpieczeniach majątkowych – 27 proc.
Największe dysproporcje między zarobkami są w Gdańsku i Katowicach (różnice sięgają aż 1400 zł) i w Warszawie (1348 zł). Najmniejsze w Lublinie (525 zł).
Niedawno brytyjski „The Guardian”, powołując się na dane Międzynarodowej Organizacji Pracy, zauważył, że jeśli w dotychczasowym tempie będą wyrównywane luki płacowe, to kobiety i mężczyźni będą zarabiać mniej więcej tyle samo za 70 lat.
Być tak ślepym jak pan pełnomocnik to spory problem jak na rządowego urzędnika, który choćby teoretycznie zajmuje się równym traktowaniem obywateli i obywatelek.
Zastanawiam się, po co w ogóle pan pełnomocnik odwiedził Kongres Kobiet? Nie sądził chyba, że kobiety mu uwierzą, np. gdy je pouczał, że „system prawa w Polsce jest tak skonstruowany, że gwarantuje pełną ochronę praw kobiet i umożliwia im wszechstronny rozwój”?
Może chciał zaistnieć? Wreszcie zaistnieć, bo funkcję pełnomocnika pełni od stycznia, a o jego działaniach cisza.
No to pokazał, że sam ma w głowie szklany sufit. I to chyba ze szkła hartowanego. Nie do przebicia. A potłuc się można dotkliwie i głośno. Co było widać podczas Kongresu Kobiet.
Co gorsza, taki sufit może panu pełnomocnikowi ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania przysłaniać ponad połowę społeczeństwa. Wg GUS obywatelki stanowią 51,6 proc. wszystkich polskich obywateli.
Polska Obywatelska 2.0 – PO zapowiada nowy program partii. „Odbudujemy Polskę po rządach PiS”
Polska Obywatelska 2.0 – PO zapowiada nowy program partii. „Odbudujemy Polskę po rządach PiS”
Członkowie Rady Programowej Platformy zapowiedzieli dziś powstanie nowego programu partii „Polska Obywatelska 2.0”. – Nie robimy tego na rzecz kampanii, ten program jest realnym pomysłem na Polskę obywatelską. Będziemy realizować aspiracje Polaków, obywateli Europy. To będzie ciężka praca, a nie puste teczki – mówił Grzegorz Schetyna. – Zorganizujemy wiele spotkań [m.in. 16 konwencji regionalnych], przeprowadzimy wiele otwartych rozmów, zwieńczeniem będzie Konwencja Krajowa pod koniec września, kiedy to program zostanie przyjęty – dodawał przewodniczący PO.
– Zaproponujemy rozwiązania oparte o wolność, decentralizację, państwo przyjazne dla obywateli (…) Odbudujemy Polskę po rządach PiS – mówił odpowiedzialny za powstanie programu Tomasz Siemoniak.
Kopacz apeluje do Szydło o zdymisjonowanie pełnomocnika rządu. “Niech pokaże, że nie jest papierowym premierem”
Kopacz apeluje do Szydło o zdymisjonowanie pełnomocnika rządu. “Niech pokaże, że nie jest papierowym premierem”
– Mam dzisiaj moralne prawo do tego, żeby zaapelować do Beaty Szydło, aby jednak zrezygnowała z usług swojego ministra – mówiła Ewa Kopacz w swoim wystąpieniu na Kongresie Kobiet. W ten sposób potwierdzają się informacje 300POLITYKI. Była premier wzywała Beatę Szydło, by pokazała, że nie jest papierowym premierem.
“To, czego byłyście świadkami tu wczoraj, a ja miałam okazję oglądać tylko przez telewizor, nie jest jakimś odosobnionym wybrykiem gościa z kosmosu. Tu, na tej sali, wysokiej rangi urzędnik obrażał wiele milionów Polek (…) Jestem przekonana, że panie widzicie, co się dzieje. Na naszych oczach, obok poważnej antydemokratycznej rewolucji, dzieje się równie poważna ideologiczna kontrrewolucja. Kiedy w kampanii wyborczej mówiłam o powrocie do średniowiecza, to pamiętam wtedy reakcje, mówili do mnie komentatorzy, ale też moi koledzy polityczni: to taka retoryka polityczna. Ale wierzcie mi, kiedy wczoraj widziałam pana ministra, to byłam przekonana, że powiało średniowieczem.
Stąd mój apel do pani Beaty Szydło. Może mam prawo może apelować z jednego powodu. Byłam przez rok premierem, a w moim rządzie pełnomocnikiem była wyjątkowa osoba – Małgosia Fuszara. Dlatego mam dzisiaj moralne prawo do tego, żeby zaapelować do Beaty Szydło, aby jednak zrezygnowała z usług swojego ministra. Niech pokaże, że nie jest papierowym premierem. Nie wierzę pani Beato, że pani zgadza się z jego poglądami”
Kukiz: Pójdziemy na oba spotkania ws. TK. Pod warunkiem, że będą kamery i transmisja negocjacji
Kukiz: Pójdziemy na oba spotkania ws. TK. Pod warunkiem, że będą kamery i transmisja negocjacji
Paweł Kukiz stawia warunki przed przyszłotygodniowymi spotkaniami ws. TK. Jak pisze na FB:
„Pójdziemy na oba spotkania. Ale pod jednym warunkiem- na jednym i drugim MUSZĄ być kamery. Musi być bezpośrednia transmisja z negocjacji. Bo sprawa TK bezpośrednio dotyczy OBYWATELI. Nie partyjnych klanów a wszystkich Polaków. Jeśli tych kamer nie będzie to róbta co chceta kodo-pisy. Ale bez nas”
Lider Kukiz ’15 krytykuje też marszałka Kuchcińskiego za nieustalenie konkretnego terminu spotkania:
„Gdyby Kuchciński ustalił KONKRETNY termin spotkania, jego datę, to KOD-owcy nie mieliby okazji by zwoływać jakieś spotkania w sprawie TK pod swoim patronatem. Proste. Banał. A może to nie błąd? Może kalkulują? Bo w rezultacie będą dwa spotkania w sprawie TK. Jedno „kodowskie” a drugie „pisowskie”. Efektem tego będzie dalsze robienie ludziom wody z mózgu, eskalacja konfliktu wokół TK i zero rozwiązania problemu. I O TO CHODZI! Jednym i drugim. O temat zastepczy, o krwawe igrzyska dla tłuszczy pod przykryciem których można walczyć o koryto dla swoich”
Szef BBN: Niech audyty – w udoskonalonej formie – będą praktykowane przez następne rządy. To też zobowiązanie dla rządu PiS
Szef BBN: Niech audyty – w udoskonalonej formie – będą praktykowane przez następne rządy. To też zobowiązanie dla rządu PiS
Jak mówił o audycie rządu PO-PSL w „Woronicza 17” szef BBN Paweł Soloch:
„Trudno nawet w ciągu 10 godzin pokazać całość i wejść w szczegóły. Nie zgadzam się z tym, że miało to charakter przede wszystkim emocjonalny, choć taka jest specyfika Sejmu, dlatego nie zabrakło wątków anegdotycznych czy publicystycznych. Ale jeśli chodzi o meritum, materiały, zostały pokazane twarde fakty, choć nie wszystkie (…) Mocne zarzuty stawiał premier Morawiecki. To były bardzo silne oskarżenia, które wymagają rozwinięcia. Generalny wniosek jest taki, że dobrze, iż mieliśmy do czynienia z audytem, bo to będzie zobowiązaniem również dla tego rządu, i niech to będzie praktykowane – może w udoskonalonej formie – przez następne rządy”
Kukiz do wyborców: „Tego wam jeszcze nie mówiłem…”. A dalej ostro o PiS: „To już wolę ku*** rzucać”
Paweł Kukiz (Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
2. „Wara od moich prywatnych rozmów” – komentuje Paweł Kukiz
3. I proponuje: „Może panowie zajmą się swoimi janczarami na Facebooku”
Paweł Kukiz postanowił podzielić się ze swoimi wyborcami sytuacją, do której miało dojść po ostatnim Konwencie Seniorów. „Nie mówiłem wam jeszcze o zdarzeniu z moim udziałem” – rozpoczyna swój wpis lider Kukiz’15.
I opisuje: „Otóż po zamknięciu spotkania marszałek Kuchciński poprosił – o ile tak można nazwać coś na kształt polecenia – mnie i marszałka Staszka Tyszkę o pozostanie. W obecności marszałka Brudzińskiego zostałem poinformowany, że PiSkonsultuje ze swoimi prawnikami sprawę ujawnionych, potajemnie nagranych moich prywatnych rozmów, tzw. taśm Kukiza, gdzie – jak twierdził Kuchciński – zostało obrażone Prawo i Sprawiedliwość”.
Taśma Kukiza. O „k*** z PiS-u” i „pacyfikowaniu psychopatów z lewej i prawej strony”
Ten pomysł wyraźnie nie spodobał się Kukizowi. „Wara od moich prywatnych rozmów. (…) Zostały nagrane blisko rok temu” – napisał, przyznając jednocześnie, że faktycznie „pełne są bluzgów”.
Dalej jest tylko mocniej. „Skoro tak bardzo nowych Panów narodu polskiego oburza moja rock’n’rollowa retoryka z czasów jeszcze ‚nieparlamentarnych’, to może zajmą się Panowie swoimi janczarami, wypisującymi na moim FB bluzgi godne poziomu ich wyboru” – proponuje Kukiz.
I dodaje: „Może Panowie zajmą się swoimi fanami piszącymi ‚komentarze’ w ‚zacnych’, prawych i sprawiedliwych portalach w rodzaju niezależna czy wpolityce?”. „To ja już wolę ku*** rzucać, marszałkowie wielebni, niż mieć takich jak Wy wyborców” – kończy swój wpis lider Kukiz’15.
A TERAZ ZOBACZ: Szydło podsumowała rządy PO, ale to reakcję Kaczyńskiego trzeba zobaczyć
http://wpolityce.pl/polityka/292941-kukiz-domaga-sie-obecnosci-mediow-na-spotkaniu-ws-tk-jesli-kamer-nie-bedzie-to-robta-co-chceta-kodo-pisy-ale-bez-nas
My ich imitujemy, a oni nas kiwają. Budapeszt traktuje Warszawę instrumentalnie
Spotkanie Beaty Szydło i Vikora Orbana w Budapeszcie, 08.02.2016 (ATTILA KISBENEDEK / AFP/EAST NEWS)
Węgrzy chcieli pokazać, kto przejął przywództwo Grupy Wyszehradzkiej. Nie Czechy, które jej dziś przewodniczą, ani Polska, kraj czterokrotnie większy od Węgier, która prezydencję obejmie. Bo po kilku miesiącach rządów PiS nie nadajemy polityce zagranicznej nowego biegu, lecz jedynie naśladujemy Budapeszt. I Węgrzy dobrze o tym wiedzą.
A Węgrzy to partner nieprzewidywalny. – Jesteśmy w stanie nawiązać współpracę z każdym państwem w ramach obowiązującego prawa. Poparliśmy sankcje wobec Rosji, ale nie zamykamy się na współpracę z nią. Wy tego nie rozumiecie, bo jesteście dużym krajem. My jako mały kraj jesteśmy zdani na innych i nie chcemy stawać po żadnej ze stron – mówił do polskich dziennikarzy Levente Magyar, sekretarz stanu w MSZ. Zapewniał przy tym dyplomatycznie, że państwa Grupy Wyszehradzkiej to „bliski sojusznik Węgier”.
Znana melodia. Węgrzy nieraz deklarowali chęć uniezależnienia Europy od energii z Rosji. Równocześnie jednak za 10 mld euro rozbudowują elektrownię atomową w Paks dzięki rosyjskiemu kredytowi. Rosjanie, którzy uczestniczą w budowie, zagwarantowali sobie dziesięcioletni monopol na dostawę paliwa do tamtejszych reaktorów. A więc przez te dziesięć lat Rosja będzie całkowicie kontrolować jedną trzecią energii potrzebnej Węgrom.
Węgrzy uważają to za pragmatyzm – nikt im taniej elektrowni nie rozbuduje. Szczególny „pragmatyzm” widać też w ich polityce wschodniej. Oficjalnie chcą „Ukrainy jako silnego partnera”, tylko jak – w środku rozpętanej przez Rosję wojny – tłumaczyć słowa premiera Orbána, że na zamieszkanej przez mniejszość węgierską ukraińskiej Rusi Zakarpackiej należy zorganizować referendum w sprawie autonomii?
– Węgrzy mają prawo i obowiązek troszczyć się o swoich obywateli poza granicami kraju – mówi wiceminister Magyar. A co z jednością Ukrainy? – Przecież 127-tysięczna mniejszość węgierska nie rozsadzi 45-milionowego państwa, w którym żyje 15 mln Rosjan – twierdzi Magyar, co można interpretować wieloznacznie.
Skoro „bratankowie” nie podzielają polskiego punktu widzenia na sprawy Wschodu, to może chociaż będą naszym sojusznikiem na Zachodzie? Może dołączą do Warszawy w zwalczaniu hegemonii Niemiec, które zdaniem PiS trzymają pod butem pół Europy? Magyar: – Mimo różnicy zdań w sprawie kryzysu migracyjnego Niemcy pozostają jednym z naszych najważniejszych sojuszników. Ma to związek z obecnością wielu ich inwestorów.
PiS-owska propaganda wyborcza głosiła, że Polska za poprzedniego rządu stała się „montownią niemieckich koncernów”. Jednak skala niemieckiego zaangażowania w Polsce jest niczym w porównaniu z sytuacją na Węgrzech. Według tamtejszego ministerstwa gospodarki udział niemieckich koncernów motoryzacyjnych w eksporcie wynosi 23 proc. – To dla nas ogromna korzyść, ale i niebezpieczeństwo. Za bardzo jesteśmy zależni od tej branży – przyznaje Ágnes Hornung, wiceminister gospodarki.
Odwracanie tego trendu idzie im kiepsko – inwestycje zagraniczne są na poziomie z roku 2008, kiedy zaczął się kryzys gospodarczy. Zagraniczne firmy nie kwapią się inwestować w państwie, którego przepisy są zawiłe i sprzyjają korupcji. W rankingu Banku Światowego w tym roku Węgry spadły pod względem atrakcyjności dla przedsiębiorców z 40. miejsca na 42. Polska jest 25. (awans o trzy pozycje).
Hornung przyznaje, że w ubiegłych latach rząd „koncentrował się na reformach dotyczących inwestorów krajowych”. Chodziło o nacjonalizację wielu zachodnich firm, które jednak ostatecznie trafiły w ręce oligarchów i biznesu powiązanego z rządzącą partią Fidesz. Są mało konkurencyjne. Kraj polega więc bardziej na funduszach unijnych.
Postępująca oligarchizacja gospodarki zapewne sprawia, że Węgrzy nie krytykują Chin ani Rosji. – Nie zamierzamy tym krajom mówić, jak mają układać swoje sprawy. Nie chcemy też, by inni ingerowali w to, jak my rządzimy – mówi wiceprzewodniczący parlamentu Gergely Gulyás z Fideszu.
Węgrzy stworzyli półoligarchiczne państwo z własną polityką zagraniczną, nie oglądając się na partnerów z UE. Polska w tym „układaniu węgierskich spraw” odgrywa rolę instrumentalną.
A jednak się kręci bączek, z którym nie wiedział, co począć minister Waszczykowski
W środę szef MSZ Witold Waszczykowski przemawiając w Sejmie w ramach ‚audytu’ poprzedniego rządu kpił, że ‚bączek po prostu nie działa’. I próbował go puścić na mównicy. Jego zdaniem ma on tak usadowiony środek ciężkości, że nie da go się puścić. Ten bączek miał być symbolem polskiej polityki zagranicznej z czasów koalicji PO- PSL.
Może to jednak minister Waszczykowski nie potrafi puścić bączka?Oto ‚unijny’ bączek – a jednak się kręci.
Sasin: Polacy z województw wschodnich mieli zostać oddani bez jednego wystrzału?
Sasin: Polacy z województw wschodnich mieli zostać oddani bez jednego wystrzału?
Jacek Sasin mówił w Radiu Zet: Jaka to była polityka taktyczna, skoro jednostki były lokowane na Zachodzie, a Polacy z województw wschodnich mieliby zostać oddani bez jednego wystrzału?
Magierowski: Instytucje finansowe sprzeczne ws oceny polskiej gospodarki
Jak mówił Marek Magierowski w Radiu Zet:
Dobra wiadomość, że nie obniżono ratingu. Mieliśmy sygnały z kilku instytucji międzynarodowych zajmujących się finansami. Były to sygnały sprzeczne. Bank Światowy prognozuje silny wzrost dzięki programowi 500+. Tymczasem w uzasadnieniu agencji ratingowej słyszymy co innego. Jest kilka krajów, które wydawało się, że mają silną gospodarkę jak Brazylia czy Chiny, które dostały negatywne oceny, ale często decydują nie fundamenty gospodarki, a sytuacja polityczna, która moim zdaniem ma na sytuację polskiej gospodarki ograniczony wpływ.
Radio Maryja traci słuchaczy. Wyprzedziło je TOK FM
Nie taką „dobrą zmianę” wyobrażał sobie PiS. Według ostatnich badań popularności stacji radiowych liderem jest wciąż RMF FM, a Radio Maryja zostało wyprzedzone przez TOK FM.
Z wynikiem prawie 25 proc. rynku w okresie od lutego do kwietnia tego roku liderem wśród polskich rozgłośni radiowych pozostało radio RMF FM – podał Millward Brown SMG/KRC. Na drugim miejscu plasuje się Radio ZET z wynikiem 13,6 proc., a na trzecim Program Pierwszy Polskiego Radia z ponad ośmioprocentowym udziałem w rynku. To najgorszy wynik Jedynki w całej historii badania. Poza podium znalazła się Trójka, ale w przypadku tej stacji słuchalność wzrosła o 0,7 proc.
Duży awans zanotowało za to TOK FM (1,8 proc.), które po raz pierwszy wyprzedziło Radio Maryja (1,7 proc.). – Tak dobre wyniki TOK FM i jednocześnie słabe wyniki Programu Pierwszego i Radia Maryja pokazują, gdzie Polacy szukają rzetelnych informacji i dobrej publicystyki – mówi cytowany przez portal gazeta.pl Adam Fijałkowski, wiceprezes Grupy Radiowej Agory. I dodaje: – Udział w słuchalności na poziomie ok. 2 proc. jest bardzo dobry i dla nas satysfakcjonujący. Teraz będziemy się starać utrzymać ten wynik.
W pierwszej dziesiątce najchętniej słuchanych stacji radiowych w kraju znalazły się jeszcze RMF Classic, Dwójka i Czwórka.
Zródło: gazeta.pl
Czytaj także: „Gdyby Jezus przyszedł na ziemię, ojciec Tadeusz Rydzyk kazałby go zbojkotować” [WYWIAD]
Kronika dobrej zmiany – w Polsce jak w bajce
W tym tygodniu „Kronika dobrej zmiany” powinna się zaczynać jak każda bajka: „Za górami, za lasami…”
Bajkowo było już od poprzedniego weekendu, począwszy od skali marszu KOD i opozycji – dla przeciwników „dobrej zmiany” bajeczna, dla rządu i jego propagandystów – wydarzenie też jak z baśni, ale ponurej, z książek braci Grimm. Warszawski ratusz hurraoptymistycznie podał informacje o 240 tys. uczestników. Policja – o 45 tys. Jedno i drugie odbiegało od rzeczywistości, ale 100-150 tys. z pewnością przeszło od Placu na Rozdrożu do Placu Piłsudskiego.
Wiadomości TVP liczą marsz
Skalę zgromadzenia najłatwiej było odczytać po stopniu rozdrażnienia przedstawicieli władz i ich akolitów. Im więcej zdjęć z marszu pojawiało się w sieci i w telewizji, tym bardziej kipiało od drwin w prawicowej części internetu. Kropkę nad „i” postanowiły postawić Wiadomości – przed monitorem posadzono człowieka z długopisami, który przez cały dzień liczył kolejnych uczestników marszu z nagrania. To nie żart z AszDziennika. Flagowy program informacyjny TVP zrobił nawet z tego materiał. Rachmistrz z długopisami doliczył się 45200 osób. Szczególarz.
Wiadomości TVP liczą oglądalność
Ale to nie był koniec matematycznej inwencji telewizji publicznej. Kolejne doniesienia o spadającej na łeb na szyję oglądalności (same Wiadomości straciły rok do roku 750 tys. widzów i palmę pierwszeństwa w programach informacyjnych) sprawiły, że prezes TVP Jacek Kurski postanowił wyleczyć gorączkę tłukąc termometr. Publicznie podważył wiarygodność badań telemetrycznych Nielsena i zaproponował własne rozwiązanie: sondaż telefoniczny na 800 osobach. Z sondażu wyszło, że Wiadomości ogląda prawie 1,5 mln osób więcej niż u Nielsena. A że nie ma to nic wspólnego z badawczą rzetelnością? Ciemny lud to kupił. A rzetelnych badaczy Wiadomości już zaczęły u siebie lustrować, zaczynając od szefowej Nielsena.
Audyt oralny
O skali marszu KOD najlepiej świadczy również to, że zaraz po weekendzie pojawiła się informacja, że w środę w Sejmie odbędzie się „audyt” 8 lat rządów poprzedniej koalicji. Szybko okazało się, że to bajki z mchu i paproci, bo wystąpienia ministrów nie miały nawet formy pisemnej, z którą można by się zapoznać. W mediach społecznościowych rząd szybko zaczął używać hashtagu #raPOrt, który najlepiej podsumowuje, o co chodziło w tej sejmowej hecy. Można by oczywiście roztrząsać przypadek „złotego mercedesa”, który okazał się oliwkowy, czy wyssanych z palca obliczeń strat (wyszło 340 mld zł), ale to tak jakby dyskutować z bajką babci na dobranoc: wiadomo, że baba Jaga nie istnieje, a kot nie chodzi w butach.
Po kilkunastogodzinnej młócce opozycja dostała godzinę na odpowiedzi. Z tym że tego już publiczna TVP Info nie pokazała na żywo. W nocy zaś Sejm przegłosował informację o „audycie”, którego nigdy nie było na piśmie.
Waszczykowski nie dotarł do Berlina
„Audyt oralny” miał jeszcze jeden śmieszno-straszny skutek: szef MSZ Witold Waszczykowski po nocnym głosowaniu nie raczył wstać, by przelecieć się do Berlina. Uznał, że wspólne obchody 25-lecia traktatu o dobrym sąsiedztwie z Niemcami nie są tego warte. I tak szef niemieckiego MSZ, a nawet sama kanclerz Merkel musieli bawić się we własnym towarzystwie. Ciekawe czy to właśnie miał na myśli minister Waszczykowski zapewniając dzień wcześniej, że „dobra zmiana” odbudowała prestiż i skuteczność polskiej dyplomacji?
Rating i wyniki gospodarki
Pierwsza połowa maja upłynęła w cieniu zbliżającej się aktualizacji ratingu Polski przez agencję Moody’s. Na początku maja minister Szałamacha upominał w liście prezesa Trybunału Konstytucyjnego, by nie zabierał głosu i nie psuł Polsce opinii. Prezes Rzepliński zdumiony najpierw próbował się spotkać z Szałamachą, a kiedy nie doczekał się spotkania, list ujawnił. Zdaniem ekspertów PiS chciał w ten sposób zrobić z niego kozła ofiarnego na wypadek obniżki ratingu. Kolejnym kozłem ofiarnym miała być poprzednia koalicja, którą przemaglowano „audytem”. Sęk w tym, że Moody’s najbardziej niepokoją naciski na Trybunał Konstytucyjny, nie sam stan polskiej gospodarki.
Najbardziej ironiczną pointą były podane w piątek szacunkowe dane o polskim PKB w I kwartale. Spodziewano się wzrostu o 3,5 proc., a okazało się, że poszło w górę tylko o 3 proc. To jeszcze nie tragedia, ale żółte światło ostrzegawcze dla rządu. Jeśli i tego komuś mało, to warto zapoznać się z szacunkami Bloomberga, który w pierwszym roku prezydentury Andrzeja Dudy ocenił odpływ kapitału z polskiej giełdy na 50 mld dolarów. To realna cena „dobrej zmiany”.
Okruchy tygodnia
Prezydent Duda odwiedził Kanadę. Właściwie to polskiego ambasadora, bo na jego zaproszenie pojechał. Przy okazji spotkał się z Polonią, położył kilka kwiatów pod pomnikami i w przelocie uścisnął rękę premiera Kanady. Ważna wizyta zagraniczna? Odhaczone.
Minister środowiska Jan Szyszko postanowił wymienić niemal całą Radę Ochrony Przyrody. W to że przyroda na tej zmianie skorzysta mogą wierzyć tylko największe łosie.
Na festiwal w Cannes mieli pojechać Grażyna Szapołowska i Mirosław Baka. Z okazji 20. rocznicy śmierci Krzysztofa Kieślowskiego w Cannes pokazano odświeżone cyfrowo wersje „Krótkiego filmu o miłości” i „Krótkiego filmu o zabijaniu”, z głównymi rolami Szapołowskiej i Baki właśnie. Dla aktorów miejsca zabrakło, główną rolę w canneńskiej delegacji odegrał za nich ktoś z zarządu TVP. I tak mieli szczęście, współscenarzysta obu filmów Krzysztof Piesiewicz nie miał w ogóle pojęcia, że TVP organizuje taki pokaz.
Minister kultury Piotr Gliński wziął udział – jako świadek – w rekonstrukcji ślubu rotmistrza Pileckiego w Ostrowi Mazowieckiej. Wydarzenie było tak absurdalne, że nawet samo ministerstwo szybko skasowało tę informację z profilu na Facebooku, ale rozeszła się jak pożar w suchym buszu. Zaprotestowała nawet rodzina Pileckiego. Ale to na pewno nie koniec dzieł rekonstrukcyjnych. Wystarczy puścić wodze wyobraźni
Czytaj także: Propaganda zamiast audytu
FOR wyjaśnia, jak rozumieć decyzję Moody’s w sprawie ratingu. Ludzie Balcerowicza nie wróżą z tego nic dobrego
W komentarzach do decyzji agencji ratingowej Moody’s o utrzymaniu dotychczasowej oceny wiarygodności kredytowej Polski na poziomie A2/P-1 i zmianie perspektywy ze stabilnej na negatywną dominuje dość dużo optymizmu. W ten sposób do najnowszych danych ratingowych podchodzą przede wszystkim przedstawiciele rządu. Kierowana przez Leszka Balcerowicza Fundacja Obywatelskiego Rozwoju w wydanym w sobotę oświadczeniu zwraca jednak uwagę, że tak naprawdę Polacy otrzymali od Moody’s bardzo wyraźne ostrzeżenie.
Zmiana perspektywy ratingu Polski na negatywną jest tylko kolejnym sygnałem ostrzegawczym dla rządu. Od wygranych przez Andrzeja Dudę wyborów prezydenckich w maju 2015 inwestorzy zaczęli liczyć się z realizacją niebezpiecznych dla gospodarki postulatów PiS. Skutki rosnącego od tego czasu niepokoju są widoczne m.in. w:
słabszych notowaniach złotego w porównaniu do innych walut regionu,
słabych wynikach polskiej giełdy na tle pozostałych giełd europejskich,
rosnących kosztach ubezpieczenia polskiego długu będącego pochodną wzrostu prawdopodobieństwa bankructwa rządu,
obniżeniu ratingu Polski przez S&P w styczniu 2016 r.
Think-tank Leszka Balcerowicza ocenia, że „polityka rządu Prawa i Sprawiedliwości osłabia dotychczasowe mocne strony naszej gospodarki, jednocześnie pogłębiając wcześniej istniejące problemy”. „W obliczu starzejącego się społeczeństwa, niskich inwestycji oraz słabnącego tempa wzrostu produktywności, Polska, by dalej zmniejszać dystans do najbogatszych państw Europy Zachodniej, potrzebuje dalszych reform. Niestety działania rządu idą w przeciwną stronę” – czytamy w sobotnim komentarzu FOR.
Władze Polskiego Radia wydają oświadczenie ws. wywiadu Tomasza Zimocha
Tomasz Zimoch (Fot. Kuba Atys)
„Opinie nt. sytuacji w mediach publicznych, jakie przedstawił popularny komentator sportowy, bardzo krzywdzące, grające na skrajnych emocjach, nie mają żadnego odbicia w rzeczywistości, co gorzej, angażują Polskie Radio w polityczny spór, którego bardzo chcemy unikać” – czytamy w oświadczeniu .
Jest to reakcja władz Polskiego Radia na wywiad, którego dziennikarz sportowy Tomasz Zimoch udzielił „Dziennikowi Gazecie Prawnej”. W rozmowie z Magdaleną Rigamnoti Zimoch bronił prawa do wypowiadania się pracowników mediów na tematy polityczne. – Dlaczego dziennikarz taki jak ja nie ma prawa powiedzieć, co myśli, kiedy instytucje prawa są poniżane, dyskredytowane? – pytał Zimoch. W ostrych słowach skomentował „weryfikowanie” dziennikarzy przez nową władzę: – Jest gorzej niż w stanie wojennym, gorzej niż za komuny. To jest poniżanie dziennikarzy, wydawców. Ludzie są upokorzeni, zmęczeni. Co ja mam pokazać – transmisje, audycje, depesze? – mówił.
W dzisiejszym oświadczeniu zarząd Polskiego Radia stwierdził, że obecne kierownictwo Radia „wielokrotnie publicznie deklarowało chęć spluralizowania mocno jednostronnego w ostatnich latach przekazu płynącego z publicznego medium”.
„Nie wiadomo, jaką wojnę ma na myśli red. Zimoch, który na co dzień jest jednym z najlepiej wynagradzanych dziennikarzy, któremu Radio idzie na rękę w wielu obszarach, np. wyrażając zgodę na podejmowanie współpracy z zewnętrznymi podmiotami. Jedyna batalia, jaką nowy zarząd obecnie prowadzi, dotyczy sytuacji, gdy dziennikarze wykorzystują publiczną antenę dla własnych celów zarobkowych. Swoistej prywatyzacji anten przez niektórych pracowników radia” – czytamy w oświadczeniu.
Władze Polskiego Radia podkreślają też, że jedyna weryfikacja, jaka odbywa się w Polskim Radiu, dotyczy profesjonalizmu i rzetelności dziennikarskiej. „Żaden pracownik Polskiego Radia w okresie pełnienia obowiązków przez obecny zarząd nie był i nie będzie w przyszłości pytany o światopogląd ani zapatrywania polityczne. Jedyne kryteria oceny, to bezstronność i dążenie do prawdy w pracy dziennikarskiej” – zaznaczono.
Wypowiedzi Zimocha nazwano „mocno jednostronnymi i nieobiektywnymi”. „Wypowiedzi red. Zimocha naruszają etykę zawodową, są niegodne dziennikarza i łamią zasady, jakimi chce się kierować Polskie Radio. Jak można interpretować ilustrujący wywiad gest red. Zimocha, gest który podczas olimpiady w Moskwie miał swój ciężar gatunkowy, natomiast obecnie jest po prostu wulgarny? W czyją stronę jest skierowany? Redaktor Zimoch swoimi wypowiedziami, jak i gestem, być może chce sprowokować wojnę, której w Polskim Radiu nie ma” – stwierdzono w oświadczeniu.
Byli szefowie MON: „Antoni Macierewicz nie powinien dłużej sprawować urzędu ministra obrony narodowej ” [LIST OTWARTY]
Podpisani pod listem: Janusz Onyszkiewicz, Bogdan Klich, Janusz Zemke, Tomasz Siemoniak, Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski (Agencja Gazeta)
Ćwierć wieku temu Polska z przeciwnika Zachodu stała się jego sojusznikiem, a potem również członkiem NATO. Osiągnęliśmy sukces, o jakim przed 1989 rokiem nawet nam się nie śniło. To był wspólny sukces wszystkich rządów III RP, możliwy dzięki temu, że w sprawach polityki zagranicznej i bezpieczeństwa przez całe ćwierćwiecze panowała niemal pełna jednomyślność. Dzięki temu Polska zdobyła silną pozycję w strukturach NATO i była uważana za kraj stabilny, przewidywalny i zasługujący na zaufanie.
Była, bo rząd PiS w ciągu kilku miesięcy podważył pozycję Polski w strukturach europejskich i atlantyckich. Co więcej, minister Antoni Macierewicz ogłosił z sejmowej mównicy, że jesienią 2015 roku polskie siły zbrojne nie posiadały zdolności do zapewnienie bezpieczeństwa ani terytorium Polski, ani obszaru powietrznego, ani kluczowych obiektów dla kierowania państwem.
Aż trudno uwierzyć, że polityk na tak odpowiedzialnym stanowisku może z taką łatwością dyskredytować potencjał polskiej armii. Zwłaszcza że opinia ta nie odpowiada prawdzie i stoi w sprzeczności z ocenami naszych sojuszników. Co więcej, podważa pozycję Polski w Sojuszu i zachęca naszych przeciwników do agresywnych działań wobec naszego kraju.
Każdy minister obrony dobrze wie, ile wysiłku trzeba włożyć w budowanie zaufania społecznego wobec armii. Wie także, jak łatwo to zaufanie podważyć. Obecny szef MON niszczy to zaufanie wypracowane przez naszych dowódców i żołnierzy w kraju oraz podczas misji w Bośni, Kosowie, Iraku, Czadzie i Afganistanie.
Zarzuty ministra Macierewicza wymierzone są nie tylko w 8 lat rządów PO-PSL, ale w dokonania wszystkich rządów ostatniego ćwierćwiecza. Nie są one poparte żadnymi dowodami, a Antoni Macierewicz nawet nie próbuje zachować w tych sprawach elementarnej logiki i konsekwencji. Bo w marcu tego roku powiedział, że Polska została wybrana na gospodarza szczytu NATO jako kraj bezpieczny i jest jedynym krajem w Europie Środkowej zdolnym do przeprowadzenia ewentualnej kontry wobec Rosji.
Co jest powodem, że ministerialne oceny stanu polskiej armii zmieniają się jak w kalejdoskopie? Czy nie jest to przejaw propagandowej manipulacji? Czy jest jakiekolwiek usprawiedliwienie dla takiego podejścia do naszego bezpieczeństwa narodowego?
Nawet najostrzejsza walka polityczna nie może odbywać się kosztem dobra całej Polski. Z tego też powodu wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec takich metod i takiego postępowania. Uważamy też, że Antoni Macierewicz nie powinien dłużej sprawować urzędu ministra obrony narodowej.
Jednocześnie ufamy w zbiorową mądrość Polaków i wierzymy, że do opinii publicznej przebije się prawdziwy obraz polskiej armii.
* List podpisali:
– Janusz Onyszkiewicz – szef MON w latach 1992-1993 i 1997-2000
– Bronisław Komorowski – szef MON w latach 2000-2001, prezydent Polski w latach 2010-2015
– Janusz Zemke – wiceszef MON w latach 2001-2005
– Radosław Sikorski – szef MON w latach 2005-2007, szef MSZ w latach 2007-2014
– Bogdan Klich– szef MON w latach 2007-2011
– Tomasz Siemoniak – szef MON w latach 2011-2015