Solidarność, 31.08.2106

 

top31.08.2016

 

ŚRODA, 31 SIERPNIA 2016

GW o tajemniczej śmierci żołnierza GROM w Gdańsku. „W jednostce był PAD i król Jordanii”

22:29
klip1

GW o tajemniczej śmierci żołnierza GROM w Gdańsku. „W jednostce był PAD i król Jordanii”

To niemal na pewno będzie nowy temat polityczny na starcie jesiennego sezonu. Trójmiejska „Gazeta Wyborcza” informuje o tajemniczej śmierci żołnierza GROM w Gdańsku w niedzielę. Sprawa dotyczy Kancelarii Prezydenta i nie tylko. Jak czytamy w tekście:

„W niedzielę w Gdańsku doszło do tragicznego wypadku. Podczas realizacji „zadania szkoleniowego” na Westerplatte zginął żołnierz GROM. Nie były to jednak zwykłe ćwiczenia. Tego dnia w jednostce byli prezydent RP Andrzej Duda i król Jordanii Abdullah II”.

Jak pisze GW, prezydent Duda nie złożył kondolencji rodzinie żołnierza: ‚Kancelarię Prezydenta zapytaliśmy też o to, o której prezydent dowiedział się o wypadku i czy np. wysłał kondolencje do rodziny żołnierza. Magierowski odpowiedział: „Prezydent dowiedział się o wypadku tego samego dnia w godzinach popołudniowych. Nie było reakcji o charakterze oficjalnym ze strony Prezydenta”.

Temat już podchwyciła PO:

Historia może być szczególnie trudna dla KPRM 1 września – gdy zwykle istotny jest przekaz o bezpieczeństwie. Co więcej, jest dostępny klip pokazujący całe wydarzenie.

20:41
Petrrrr9

Petru: Mówi się, że PiS chce wymienić sędziów sądów rejonowych

Jak mówił w trakcie dyskusji po pokazie filmu „Obywatelski zryw” o protestach KOD:

„Mówi się na mieście, że PiS chce wymienić wszystkich sędziów sądów rejonowych na tych, którzy będą bardziej po linii nowej władzy. Tak samo ma być z szefami urzędów skarbowych, na takich którzy będą wiedzieć, kto ma jakie podatki tracić. To jest wszystko sowieckie. Ale jestem przekonany, że im [PiS] to wszystko ugrzęźnie. My to musimy ludziom tłumaczyć. Takich zawłaszczeń państwa będzie więcej”

Film – trwający ponad 40 minut – ma być pokazywany na eventach Nowoczesnej w całej Polsce.

20:29

Gowin: Politycznie dla naszego obozu na dłuższą metę spór o TK może okazać się nawet korzystny

Jarosław Gowin był pytany przez Monikę Olejnik w „Kropce nad i” TVN24 o słowa Ryszarda Terleckiego, który stwierdził, że tych sędziów, którzy utrudniają pracę TK, należy usunąć:

„Nie rozumiem tych słów, bo ich nie znam. Nie mówię, że nie padły, ale słyszę je po raz pierwszy. Mogę powiedzieć, że nie jest to stanowisku rządu. Rząd nie zamierza w tej sprawie być stroną. To parlament wypracuje ostateczne rozwiązania”

Chce przypomnieć, że miałem już okazję powiedzieć, że gdybym się znalazł na miejscu tego prokuratora, to nie wszczynałbym tego postępowania, bo wiadomo, że prof. Rzeplińskiego chroni immunitet sędziowski – stwierdził wicepremier. Jak dodał:

„Spór o TK jest szkodliwy dla Polski. Politycznie dla naszego obozu na dłuższą metę może się okazać nawet korzystny, ale nie liczą się korzyści partykularne, poszczególnych partii czy obozów, ale interes państwa. Ten interes państwa wymaga, aby w duchu jakiegoś kompromisu zakończyć jak najszybciej”

20:16

Gowin: Jestem wdzięczny Wałęsie, że w trudnych latach 80. nie dał się złamać. Osobna sprawa to jest to, co robił w latach 70.

Dla mnie wtedy Lech Wałęsa był moim przywódcą. Jestem do dzisiaj głęboko mu wdzięczny, że w tych trudnych latach 80. nie dał się złamać. Osobno sprawa to jest to, co robił w latach 70. i to, co robił po wyborze na prezydenta – mówił Jarosław Gowin w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24.

20:06

Gowin do Olejnik: Postanowiliście epatować Polaków zachowaniami marginalnej garstki ludzi

I pani premier i minister Błaszczak powiedzieli dokładnie to, co myślę. Oczywiście, że tak uważam. I od mojej wypowiedzi i mojego poglądu bardzo daleko do stwierdzenia, które pani zaczęła, że my przyzwalamy na jakąkolwiek agresje. To dwie rzeczy, o których trzeba mówić osobno. Nie ma przyzwolenia dla jakiejkolwiek agresji – mówił Jarosław Gowin w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24.

Po pokazaniu krótkiego filmu KOD Pomorze – na którym widać zajścia na pogrzebie „Inki” – wicepremier stwierdził:

„Widzę, że państwo postanowiliście epatować Polaków takimi zachowaniami marginalnej garstki ludzi, których nie usprawiedliwiam w żaden sposób”

19:42
20160831_192704

Jacek Protasiewicz na pokazie filmu „Obywatelski zryw” Nowoczesnej

Były poseł PO Jacek Protasiewicz jest jednym z gości na pokazie filmu „Obywatelski zryw” Nowoczesnej. W kinie Elektronik na Zoliborzu są też – poza Ryszardem Petru i politykami jego partii – m.in Mateusz Kijowski.

300polityka.pl

Mówił Duda do obrazu

Mówił Duda do obrazu

Stalin miał zwyczaj wycinać postaci ze zdjęć, Andrzej Duda zaś wprowadza metafizykę pisowską. Patrzy na zdjęcia, do których mówi. Właśnie Duda przemówił do obrazu (acz mówi się: „mówił dziad do obrazu) – „Polska się zmieniła dzięki państwu, którzy jesteście tu na sali, także dzięki Lechowi Wałęsie, którego na sali nie ma, a który jest na zdjęciu”. A to wszystko dzięki słynnej sali BHP Stoczni Gdańskiej, w której dokonują się polskie cuda. Odwdzięczę się Dudzie: „Polska się zmieniła dzięki państwu PiS i dzięki Dudzie, którego nie ma w moim pokoju, ale jest na zdjęciach w internecie”. Na świecie mówiono o najsłynniejszym Polaku „Walesa”, teraz zaczyna się mówić o najsłynniejszym polityku odmawiającym Polakom praw demokratycznych „Dada”.

To jedno dzięki, a drugie – dziękuję Dudzie za KOD, który nocnymi podpisami pod ustawami PiS i bezprawnym zaprzysiężeniem sędziów Trybunału Konstytucyjnego spowodował, że Polska się zmienia i staje wspólnotą dla dużej części Polaków w ramach KOD, jak Solidarność w latach 80. ubiegłego stulecia.

Trzecie podziękowania Dudzie za jego wcześniejsze przemówienie w gdańskiej bazylice podczas pogrzebu „Inki” i Zagończyka”. Duda miał Wałęsę żywego, a nie na zdjęciu, lecz tak przemówił, że najsłynniejszy Polak powstał i wyszedł z przybytku kultu. Słowa Dudy rozniosły poza nawę kościelną do tego stopnia, że faszyści z ONR krzyczeli za żywym Wałęsą, a nie obrazem: „Śmierć wrogom ojczyzny”. Ale nie tylko za nim, bo ci sami faszyści krzyczeli za Radomirem Szumełdą i Mateuszem Kijowskim.

Takie to polskie cuda. Wystarczy przemówić do obrazu. Kiedyś tak mówili komuniści, dzisiaj Duda i jego koledzy politycy z PiS. Tak dokonują się polskie cuda. Kiedyś powstała w ten sposób ”Solidarność”, dzisiaj KOD. Dzisiaj to wszystko dzieje się dzięki Dudzie, który przemówił do obrazu, tj. do zdjęcia.

Waldemar Mystkowski

mówił

Koduj24.pl

Lech Wałęsa na obchodach Sierpnia ’80. Jarosławowi Kaczyńskiemu wybaczy, ale pod jednym warunkiem…

Anna Dobiegała, 31.08.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,35636,20623619,video.html?embed=0&autoplay=1
– Nie mogę autoryzować wspólnych uroczystości, kiedy łamią konstytucję, niszczą polskie zwycięstwo. Na to zgodzić się nie mogę – odpowiedział Lech Wałęsa na pytanie, czy będzie uczestniczył we wspólnych uroczystościach z okazji rocznicy Sierpnia ’80.

W środę, w 36. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych, były prezydent Lech Wałęsa wspólnie z Radomirem Szumełdą, przewodniczącym Komitetu Obrony Demokracji Pomorze, złożyli wieńce pod pomnikiem Poległych Stoczniowców na pl. Solidarności w Gdańsku. Towarzyszyli im posłowie i senatorowie Platformy Obywatelskiej oraz prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Po złożeniu kwiatów uczestnicy uroczystości odśpiewali hymn Polski.

Lech Wałęsa: To nie jest to, o co ja walczyłem

– Szanowni państwo, jak zauważacie, nawet z tego spotkania jest trochę chaosu. Taki chaos jest i w kraju. Na pierwszym moim spotkaniu razem z wami w grudniu mówiłem, że będziemy się spotykać, jak będzie trudno, by mówić o sytuacji w Polsce i szukać rozwiązań. Dzisiaj zauważyliśmy, że jest taka potrzeba – tymi słowami Lech Wałęsa rozpoczął swoje przemówienie pod bramą Stoczni Gdańskiej, gdzie udał się spod pomnika.

– Jeśli będzie tak jak teraz, musimy następne spotkanie zrobić bardziej zorganizowane i z przesłaniem, co robić dalej – kontynuował były prezydent. – Dzisiaj jesteśmy na czuwaniu. Dziś wierzymy, że demokracja taka, jaka jest, ma szansę być dobrą demokracją. Ale jeśli nie zacznie być właściwą demokracją, o jaką walczyliśmy, to będziemy się musieli zdecydowanie włączyć w to, żeby ją poprawić, postawić na właściwe tory. Ja teraz jeżdżę po Polsce i staram się zrozumieć, co myślą inni, aby wyciągnąć wnioski i razem dokonać właściwych wyborów. W niedługim czasie będę już wiedział, kiedy was wysłucham, będę wiedział, jakie są sugestie, jakie są możliwości, będę proponował rozwiązania.

Na zakończenie powiedział: – Ja się z tym, co się dzieje teraz, nie zgadzam. To nie jest to, o co ja walczyłem, my walczyliśmy. Trzeba polską demokrację naprawić, trzeba wrócić do systemu, który wówczas zaproponowaliśmy, a system składał się z trzech elementów, nie może jeden z elementów zabijać innego. W związku z tym musimy interweniować, musimy się zorganizować. Tego wymaga od nas historia.

– Nie żałuje pan Sierpnia ’80, widząc, co dzieje się teraz w kraju? – zapytała go dziennikarka Radia Gdańsk.

– Demokracja jest piękna, ale kiedy przestrzega się praw, a u nas nie ma przestrzegania prawa, wręcz jest łamanie, dlatego ta demokracja tak kiepsko wygląda – odpowiedział Wałęsa. – Piękna rzecz nam się udała, ale cały czas musimy nad nią czuwać, czuwać, żeby ta demokracja się właściwie ułożyła. Do naszego zwycięstwa dołączyły wszystkie demoludy, zjednoczyły się Niemcy, znieśliśmy granice, to nam utrudniło reformowanie Polski. Za duże zwycięstwo odnieśliśmy, nie panujemy nad nim.

Co by zrobił inaczej?

– Codziennie dwóch ministrów siedzi na otwartym mikrofonie i pyta się: rodacy, co wam się nie podoba, i wyjaśnia: rodacy, dlatego tak zrobiliśmy. Tłumaczy się narodowi, żeby nie dać pożywki opozycji, która opowiadała głupoty. Naród to przyjął jako prawdę, bo druga strona nie pytała i nie wyjaśniała. To bym poprawił – odpowiedział.

Lech Wałęsa: Jestem gotów po chrześcijańsku wybaczyć, ale pod jednym warunkiem…

Zapytany o to, czy jest szansa, że poda rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu, stwierdził: – Oczywiście, jeśli się nawróci, jeśli zrozumie, że fundamentem naszego zwycięstwa były trzy nogi – władza wykonawcza, ustawodawcza i sądownicza, i żadna z tych nóg nie może zostać umniejszona. Nikt, nawet demokratycznie wybrane siły, nie ma prawa zmieniać systemu. Na tej samej zasadzie mogą nam wprowadzić komunizm. Można dokonywać zmian, ale na innych zasadach. Naród musi się zgodzić na zmianę systemu. Oni próbują zmienić system, a do tego nie mają prawa. Łamią konstytucję, łamią prawo i my się na to nie możemy zgodzić. Jestem gotów po chrześcijańsku wybaczyć, ale pod jednym warunkiem – wrócić do systemu, który zbudowaliśmy.

Na pytanie, czy będzie uczestniczył we wspólnych uroczystościach, Lech Wałęsa odpowiedział: – Nie mogę autoryzować wspólnych uroczystości, kiedy łamią konstytucję, niszczą polskie zwycięstwo. Na to się zgodzić nie mogę.

Głos zabrał również Grzegorz Schetyna, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej: – Jesteśmy tu jako delegacja Platformy Obywatelskiej, są posłowie, senatorowie, samorządowcy. Jesteśmy razem z prezydentem Wałęsą. To jest szczególne miejsce, symboliczne dla całej Polski, dla historii Europy, dla historii świata. Nie byłoby wolnej Polski, nie byłoby wolności Europy Środkowej, gdyby nie Lech Wałęsa, gdyby nie strajk, gdyby nie 31 sierpnia. Za to dzisiaj dziękujemy i pamiętamy, i zawsze będziemy tutaj razem, każdego 31 sierpnia, bo taka jest potrzeba, potrzeba pamięci, szacunku do historii.

lechWałęsa

trojmiasto.wyborcza.pl

CrNh-wrWcAE-MyD

 

CrMkm8FXgAA4fVb

Po czyjej stronie stoi państwo? Weto krzykacza

Wojciech Sadurski*, 31.08.2016

7Konferencja prasowa ONR pod Sadem Okregowym w Warszawie

7Konferencja prasowa ONR pod Sadem Okregowym w Warszawie (%Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Obrazy pokazujące policjantów wyprowadzających Mateusza Kijowskiego z uroczystości pogrzebowych „Inki” i „Zagończyka”, w obliczu agresywnej ONR-owskiej chuliganerii, naocznie pokazują, po której stronie stoi PiS-owskie państwo.

Nie, nie chodzi tu o podział ideologiczny: liberalny KOD przeciwko radykalnej prawicy, nawiązującej otwarcie (choćby w nazwie, ale też w metodach) do faszyzujących przedwojennych bojówek. Chodzi o linię podziału między obywatelami, pokojowo realizującymi swe obywatelskie uprawnienia, a napastnikami, uniemożliwiającymi im korzystanie ze swobód, choćby tak elementarnych, by po prostu być tam, gdzie chcą, na polskim terytorium, w miejscach publicznie dostępnych. Rwące się do bicia osiłki i buzujący nienawiścią „prawdziwi Polacy” mają po swojej stronie policję, nawet jeśli subiektywnym uzasadnieniem interwencji była ochrona samego Kijowskiego. W obliczu napaści siła państwa powinna być skierowana przeciwko napastnikom, a nie ich ofiarom.

W amerykańskiej doktrynie prawniczej znane jest pojęcie „weto krzykacza”. W taki obrazowy sposób sąd najwyższy USA ujął sytuację, w której miałoby się zabronić komuś normalnego, zgodnego z prawem postępowania dlatego, że agresywnemu obserwatorowi to się nie podoba i grozi on przemocą. Krzykacz nie może mieć prawa weta wobec realizacji przez innych ich praw obywatelskich i osobistych.

Maksyma ta z większą jeszcze mocą odnosi się do tych, którzy nie ograniczają się do krzyku, ale przechodzą do rękoczynów. Prawo nie może pozwolić, by to oni decydowali o tym, kto nie może gdzieś przebywać i czegoś robić, jeśli jest to zgodne z prawem.

Zasada ta ma najlepsze zastosowanie do wolności zgromadzeń. W utrwalonym od lat orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka mówi się: „Uczestnicy demonstracji mają prawo do przeprowadzenia jej bez obawy o zagrożenie swego bezpieczeństwa fizycznego przez oponentów: taka obawa może zniechęcić organizacje do wyrażania swych opinii na kontrowersyjne tematy społeczne” (orzeczenie z 1988 r.). A w przełomowym orzeczeniu z 18 stycznia 2006 r. polski Trybunał Konstytucyjny uznał, że „ewentualność kontrdemonstracji przy użyciu przemocy lub przyłączenia się skłonnych do agresji ekstremistów nie może prowadzić do pozbawienia tego prawa nawet wtedy, gdy istnieje realne niebezpieczeństwo, że zgromadzenie publiczne spowoduje naruszenie porządku publicznego przez wydarzenia, na które organizatorzy zgromadzenia nie mają wpływu, a władza publiczna uchyla się od podjęcia skutecznych działań w celu zagwarantowania realizacji wolności zgłoszonego zgromadzenia”. Trybunał dodał też: „niedostateczna reakcja władzy publicznej tworzyłaby sytuację, w której wolność zgromadzeń byłaby uzależniona od reakcji przeciwników zgromadzenia i stanowiłaby zachętę dla agresywnych działań publicznych”.

Oczywiście gdański przypadek Mateusza Kijowskiego i innych członków KOD nie dotyczył demonstracji ani zgromadzenia, ale generalna zasada odnosi się do niego z tym większą mocą: nikt nie może być pozbawiony swych uprawnień tylko dlatego, że agresywnym krzykaczom to się nie podoba. Rolą policji jest ochrona porządku publicznego przez powstrzymanie „skłonnych do agresji ekstremistów”. W Gdańsku policja postąpiła dokładnie na odwrót, dając napastnikom „prawo weta” wobec swobód innych ludzi i stwarzając im zachętę do podobnych aktów agresji w przyszłości.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że kilkadziesiąt metrów od tego incydentu przebywali najważniejsi ludzie PiS-owskiego państwa: Andrzej Duda, Beata Szydło i ich przełożony Jarosław Kaczyński. Beata Szydło jest zwierzchniczką policjantów, którzy wyprowadzali Kijowskiego. A Andrzej Duda, który niezłomnie perorował o polskich bohaterach i zdrajcach, miał świetną okazję, by nawiązać do swych wyborczych haseł o „wspólnocie” i powiedzieć, że każdy polski obywatel ma prawo pokłonić się przed trumnami bohaterów zamordowanych przez UB. I że każdy Polak może korzystać ze swych praw obywatelskich, bez względu na przekonania. I że ci, którzy mu tego odmawiają, zdradzają konstytucję.

Tak byłoby, gdyby Polska miała prezydenta, a nie Andrzeja Dudę. I tym bardziej tak byłoby, gdyby Prezydentem był dobry, uczciwy prawnik.

Nie można pomarzyć?

*Wojciech Sadurski jest profesorem filozofii prawa na Uniwersytecie Sydnejskim i profesorem w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego

MARIUSZ BŁASZCZAK, szef MSW z PiS w TVN 24:


Policja zachowała się prawidłowo, policja zapobiegła eskalacji konfliktu. Stronami konfliktu były KOD i ONR. Policja skutecznie doprowadziła do tego, że ten konflikt został zażegnany. W naszej kulturze cywilizacji chrześcijańskiej jesteśmy tak ukształtowani, że nie zakłócamy uroczystości, a ci, którzy przyszli z KOD-u, mieli – wszystko na to wskazuje – intencje takie, żeby zakłócić uroczystość pogrzebu „Inki” i „Zagończyka”.

Proszę zauważyć, że to tak jest w naszym kraju, że są zwolennicy Bieruta i Jaruzelskiego i są zwolennicy ofiar tych ludzi. „Inka”, 17-letnia sanitariuszka, została bestialsko zamordowana, a Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, chociaż mógł.

Moim zdaniem jest to prowokacja polityczna. Tak samo jest w przypadku miesięcznic katastrofy smoleńskiej, kiedy to przychodzą z KOD-u demonstranci nie po to, by się pomodlić, tak jak ci ludzie, którzy każdego dziesiątego przychodzą na Krakowskie Przedmieście, ale by zakłócać tę procesję i modlitwę.

Działacze KOD, którzy czują się pokrzywdzeni, powinni złożyć skargę. Wczoraj w godzinach popołudniowych było oświadczenie policji, że taka skarga nie wpłynęła. Więc o co w tym wszystkim chodzi? Moim zdaniem chodzi o awanturę polityczną.

Zobacz także

takByłoby

wyborcza.pl

Andrzej Duda: „Polska zmieniła się także dzięki Wałęsie”.

mo, pap, 31.08.2016

Andrzej Duda i Lech Wałęsa przekazują sobie znak pokoju

Andrzej Duda i Lech Wałęsa przekazują sobie znak pokoju (Fot. Kancelaria Prezydenta RP)

– Polska się zmieniła dzięki państwu, którzy jesteście tu na sali, także dzięki Lechowi Wałęsie, którego na sali nie ma, a który jest na zdjęciu – mówił dziś w Gdańsku prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 36. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Zaapelował o zgodę narodową. Wieczorem on i Lech Wałęsa uścisnęli sobie dłonie.

Do uścisku dłoni doszło podczas wieczornej mszy w bazylice św. Brygidy. Prezydent Duda przekazał Lechowi Wałęsie znak pokoju, co zgromadzeni nagrodzili brawami.

kancelaria

31 sierpnia 1980 r. Lech Wałęsa, wówczas przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, i Mieczysław Jagielski, wicepremier rządu PRL, podpisali kończące strajki Porozumienia Sierpniowe. Ten dzień uznawany jest za początek polskiej drogi do wolności i jest świętem państwowym.

W historycznej sali BHP Stoczni Gdańskiej, gdzie podpisano porozumienia, swoje obchody zorganizował związek zawodowy „Solidarność”. Biorą w nich udział m.in. szef NSZZ „S” Piotr Duda, premier Beata Szydło czy prezydent Andrzej Duda.Udziału nie wziął w nich były prezydent i były szef „Solidarności” Lech Wałęsa, tłumacząc, że „nie może autoryzować wspólnych uroczystości, kiedy łamią konstytucję i niszczą polskie zwycięstwo”.

Andrzej Duda: Podziały są standardem demokracji

Długie przemówienie wygłosił prezydent Andrzej Duda. Przyznał, że Polska zmieniła się dzięki zgromadzonym na sali oraz „także Lechowi Wałęsie”. – Chylę czoła przed wszystkimi bohaterami tamtych czasów, bo wycierpieliście bardzo wiele. Niektórzy zginęli, a niektórzy po prostu siedzieli w więzieniu. Patrzę na pana Andrzeja Kołodzieja, na pana Bogdana Borusewicza, na pana Andrzeja Gwiazdę i panią Joannę Gwiazdę, na państwa, i dziękuję, że możemy się spotkać w radości w rocznicę „Solidarności” – powiedział. I zaapelował o zgodę narodową:

– Ja wiem, że potem drogi polityczne potoczyły się różnie. Dzisiaj dalej się toczą, ale toczą się w wolnej Polsce w ramach demokracji […]. Cieszę się, że w tę rocznicę jesteśmy razem. Dzisiaj mówią: „Nie da się w Polsce budować wspólnoty, bo są ogromne podziały polityczne”. Są i będą, bo podziały polityczne są standardem demokracji. Są kraje, gdzie są znacznie głębsze niż u nas. Jak ktoś chce, niech sobie zobaczy na sprawozdania z obrad brytyjskiego parlamentu. Ale ważne, żebyśmy mieli punkty wspólne, powszechnie szanowane. To jest ten wspólny punkt: ta sala, to miejsce, to zdjęcie, ten znak – stwierdził Duda.

Przemówienie prezydenta było znacznie łagodniejsze niż wygłoszone jeszcze trzy dni temu w Gdańsku, na pogrzebie zamordowanych przez UB żołnierzy podziemia „Inki” i „Zagończyka”. Oskarżył tam poprzednie władze o zacieranie pamięci pochowanych żołnierzach podziemia (mimo że to w 2012 r. IPN rozpoczął planowe poszukiwania szczątków zamordowanych po wojnie patriotów) i powiedział, że „teoretycznie” od 1989 r. nie było już ustroju komunistycznego.

Jarosław Kaczyński: „Nie żyjemy w Polsce naszych marzeń”

Swój list na obchody przesłał także prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem od lat obchodom towarzyszy smutne pytanie o to, co stało się z ideowym i moralnym dziedzictwem Sierpnia i jak Polacy wykorzystali wywalczoną przez Solidarność wolność.

„Najkrótsza na nie odpowiedź brzmi: nie żyjemy w Polsce naszych marzeń, bo etos Solidarności uległ doktrynom postkomunizmu i neoliberalizmu. Stąd dzisiejsza Rzeczpospolita jest dla wielu ludzi Solidarności państwem zawiedzionych nadziei, rozbitych szklanych domów, zdradzonych ideałów. Staramy się to zmienić. Rząd PiS realizuje to, co swego czasu nazwaliśmy programem Polski solidarnej” – zaznaczył prezes PiS.

Beata Szydło: „Anna Walentynowicz symbolem tamtych dni”

Swoje przemówienie wygłosiła także premier Beata Szydło. Zwróciła uwagę na legendarną działaczkę „Solidarności” Annę Walentynowicz, którą nazwała „Anną Solidarność”. – Całe życie poświęciła walce o godne życie, wolność i solidarność. To właśnie ona jest symbolem tamtych dni. Ta prosta kobieta, robotnica miała wystarczającą siłę, odwagę, determinację, by wtedy, gdy przychodziły chwile zwątpienia, zagrzać do walki i do dalszego protestu swoich kolegów – powiedziała Szydło.

– Anna Solidarność – wspaniała kobieta, wspaniała Polka, matka, powinna być dla nas wszystkich wzorem. Dzisiaj oddajemy jej cześć i dzisiaj mówimy o tym, że te ideały, za które walczyła Anna Solidarność, które jej zawsze przyświecały, są naszymi ideałami – zaznaczyła Szydło.

Premier podziękował wnuk Anny Walentynowicz Piotr Walentynowicz. – Najwyższy szacunek dla pani i rządu za to, co robicie, za to, że nie pozwalacie, aby zapomniano o ludziach, których zasługi dla Polski są niekwestionowalne, a mimo to przez długie dziesięciolecia ludzi ci byli zagrzebywani w obrzydliwym dole niepamięci – powiedział.

Zaznaczył, że postać Anny Walentynowicz „usuwano z przestrzeni publicznej za to, że była uczciwa, nie dała się nigdy przekupić i pozostała wierna wartościom i ideałom, z których wywodzi się Solidarność”. Dodał, że jego babcia „miała odwagę zdrajcę nazwać zdrajcą, a mordercę mordercą”.

Zobacz także

dudaIwałęsa

Wyborcza.pl

CrNQ2lsWAAAAnvn

ŚRODA, 31 SIERPNIA 2016, 18:05

Kukiz do PiS i „S”: Z obchodów rocznicowych naszej, obywatelskiej „Solidarności” zrobiliście PiS-owski piknik

– Powtarzam – pisowski piknik, Święto zawłaszczone przez partię i ich „związkowych” popleczników czyhających na synekury w spółkach skarbu państwa. Dno – pisze na FB Paweł Kukiz.

https://www.facebook.com >>>

paweł kukiz
16:33
petru21sierp

Petru zapowiada na 24 września marsz w Warszawie. „Potrzebny jest mocny sprzeciw społeczny”

Ryszard Petru na konferencji prasowej przed Pałacem Prezydenckim zapowiedział na 24 września marsz – sprzeciwu wobec działań obecnej władzy. Jak podkreślił:

„36 lat temu podpisano Porozumienia Sierpniowe. To był ważny, przełomowy moment w historii naszego kraju. Ale dziś mam wrażenie, że musimy walczyć o podstawowe prawa obywateli. O wolność, o to żeby nie psuto gospodarki, o to, żeby człowiek był szanowany. O to żeby nie dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Żeby policja stawała w obronie tych, którzy są słabsi, a nie tych, którzy są znajomymi partii rządzącej. Dzisiaj niestety 36 lat później nie możemy się dogadać z obecnie panującą władzą.

Jak dodał:

„Potrzebny jest mocny sprzeciw społeczny wobec tego typu zachowań. Apelujemy z tego miejsca o to, aby pamiętając o tamtych wydarzeniach. 24 września w Warszawie odbędzie się marsz. Marsz sprzeciwu wobec tego co dzieje się w polskiej edukacji, co dzieje się w oświacie, ochronie zdrowia. Ważne jest aby w tego typu proteście uczestniczyli, bo dzisiaj niestety jest tak z obecnie panującą władzą nie ma kontaktu, nie ma rozmowy. Władza mówi, że po wydarzeniach w Gdańsku, ktoś kto ma inne poglądy prowokował swoją osobą całą tą uroczystość. Tak nigdy nie było w ostatnich 25 latach, aby wykluczać kogoś z uroczystości patriotycznych. Sprzeciwiamy się temu, nie zgadzamy się na to. Żądamy decyzji ze strony tych, którzy są za to odpowiedzialni. Nie może być tak, że Ci którzy łamią prawo jeśli chodzi o sędziów TK nawołują aby tych sędziów odwoływać. Jesteśmy tu przed Pałacem Prezydenckim nieprzypadkowo – tutaj łamane jest prawo”

Nowoczesna zaprezentowała 21 postulatów na 2016.

domagamy się1

domagamy się2

domagamy się3

300polityka.pl

Andrzej Duda na rocznicy Porozumień Sierpniowych: „Polska zmieniła się także dzięki Wałęsie”

mo, pap, 31.08.2016

Prezydent Andrzej Duda przemawia podczas uroczystych obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych

Prezydent Andrzej Duda przemawia podczas uroczystych obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych (Fot. TVP Info)

– Polska się zmieniła dzięki państwu, którzy jesteście tu na sali, także dzięki Lechowi Wałęsie, którego na sali nie ma, a który jest na zdjęciu – mówił dziś w Gdańsku prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 36. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Zaapelował o zgodę narodową.

31 sierpnia 1980 r. Lech Wałęsa, wówczas przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, i Mieczysław Jagielski, wicepremier rządu PRL, podpisali kończące strajki Porozumienia Sierpniowe. Ten dzień uznawany jest za początek polskiej drogi do wolności i jest świętem państwowym.

W historycznej sali BHP Stoczni Gdańskiej, gdzie podpisano porozumienia, swoje obchody zorganizował związek zawodowy „Solidarność”. Biorą w nich udział m.in. szef NSZZ „S” Piotr Duda, premier Beata Szydło czy prezydent Andrzej Duda.Udziału nie wziął w nich były prezydent i były szef „Solidarności” Lech Wałęsa, tłumacząc, że „nie może autoryzować wspólnych uroczystości, kiedy łamią konstytucję i niszczą polskie zwycięstwo”.

Andrzej Duda: Podziały są standardem demokracji

Długie przemówienie wygłosił prezydent Andrzej Duda. Przyznał, że Polska zmieniła się dzięki zgromadzonym na sali oraz „także Lechowi Wałęsie”. – Chylę czoła przed wszystkimi bohaterami tamtych czasów, bo wycierpieliście bardzo wiele. Niektórzy zginęli, a niektórzy po prostu siedzieli w więzieniu. Patrzę na pana Andrzeja Kołodzieja, na pana Bogdana Borusewicza, na pana Andrzeja Gwiazdę i panią Joannę Gwiazdę, na państwa, i dziękuję, że możemy się spotkać w radości w rocznicę „Solidarności” – powiedział. I zaapelował o zgodę narodową:

– Ja wiem, że potem drogi polityczne potoczyły się różnie. Dzisiaj dalej się toczą, ale toczą się w wolnej Polsce w ramach demokracji […]. Cieszę się, że w tę rocznicę jesteśmy razem. Dzisiaj mówią: „Nie da się w Polsce budować wspólnoty, bo są ogromne podziały polityczne”. Są i będą, bo podziały polityczne są standardem demokracji. Są kraje, gdzie są znacznie głębsze niż u nas. Jak ktoś chce, niech sobie zobaczy na sprawozdania z obrad brytyjskiego parlamentu. Ale ważne, żebyśmy mieli punkty wspólne, powszechnie szanowane. To jest ten wspólny punkt: ta sala, to miejsce, to zdjęcie, ten znak – stwierdził Duda.

Przemówienie prezydenta było znacznie łagodniejsze niż wygłoszone jeszcze trzy dni temu w Gdańsku, na pogrzebie zamordowanych przez UB żołnierzy podziemia „Inki” i „Zagończyka”. Oskarżył tam poprzednie władze o zacieranie pamięci pochowanych żołnierzach podziemia (mimo że to w 2012 r. IPN rozpoczął planowe poszukiwania szczątków zamordowanych po wojnie patriotów) i powiedział, że „teoretycznie” od 1989 r. nie było już ustroju komunistycznego.

Jarosław Kaczyński: „Nie żyjemy w Polsce naszych marzeń”

Swój list na obchody przesłał także prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem od lat obchodom towarzyszy smutne pytanie o to, co stało się z ideowym i moralnym dziedzictwem Sierpnia i jak Polacy wykorzystali wywalczoną przez Solidarność wolność.

„Najkrótsza na nie odpowiedź brzmi: nie żyjemy w Polsce naszych marzeń, bo etos Solidarności uległ doktrynom postkomunizmu i neoliberalizmu. Stąd dzisiejsza Rzeczpospolita jest dla wielu ludzi Solidarności państwem zawiedzionych nadziei, rozbitych szklanych domów, zdradzonych ideałów. Staramy się to zmienić. Rząd PiS realizuje to, co swego czasu nazwaliśmy programem Polski solidarnej” – zaznaczył prezes PiS.

Beata Szydło: „Anna Walentynowicz symbolem tamtych dni”

Swoje przemówienie wygłosiła także premier Beata Szydło. Zwróciła uwagę na legendarną działaczkę „Solidarności” Annę Walentynowicz, którą nazwała „Anną Solidarność”. – Całe życie poświęciła walce o godne życie, wolność i solidarność. To właśnie ona jest symbolem tamtych dni. Ta prosta kobieta, robotnica miała wystarczającą siłę, odwagę, determinację, by wtedy, gdy przychodziły chwile zwątpienia, zagrzać do walki i do dalszego protestu swoich kolegów – powiedziała Szydło.

– Anna Solidarność – wspaniała kobieta, wspaniała Polka, matka, powinna być dla nas wszystkich wzorem. Dzisiaj oddajemy jej cześć i dzisiaj mówimy o tym, że te ideały, za które walczyła Anna Solidarność, które jej zawsze przyświecały, są naszymi ideałami – zaznaczyła Szydło.

Premier podziękował wnuk Anny Walentynowicz Piotr Walentynowicz. – Najwyższy szacunek dla pani i rządu za to, co robicie, za to, że nie pozwalacie, aby zapomniano o ludziach, których zasługi dla Polski są niekwestionowalne, a mimo to przez długie dziesięciolecia ludzi ci byli zagrzebywani w obrzydliwym dole niepamięci – powiedział.

Zaznaczył, że postać Anny Walentynowicz „usuwano z przestrzeni publicznej za to, że była uczciwa, nie dała się nigdy przekupić i pozostała wierna wartościom i ideałom, z których wywodzi się Solidarność”. Dodał, że jego babcia „miała odwagę zdrajcę nazwać zdrajcą, a mordercę mordercą”.

Zobacz także

andrzej duda

wyborcza.pl

ŚRODA, 31 SIERPNIA 2016, 15:32
duda1Stocznia

Duda: Polska się zmieniła dzięki państwu na tej sali i dzięki Lechowi Wałęsie, który jest tu na tym historycznym zdjęciu

– Dla mnie Solidarność to legenda, wielka legenda dążenia do sprawiedliwości, normalności– mówił prezydent Duda w sali BHP w Stoczni Gdańskiej. Jak dodał:

„Młodzież zawdzięcza to, że Polska się zmieniła państwu którzy jesteście na tej sali, zawdzięcza to również Lechowi Wałęsie, którego na sali wprawdzie nie ma, ale jest na historycznym zdjęciu. To zdjęcie i te postulaty , które były postulatami w dużym stopniu nie tylko wolności, ale przede wszystkim postulaty godnego życia. O godne życie również chodziło”

300polityka.pl

 

CrImAVmWIAAgHQ5

 

CrLwc3mWgAAq9iU

CrLx-6KXEAA-hgY

Lech Wałęsa: „Nie o to walczyłem. Wybaczę Kaczyńskiemu”. Ale stawia warunek

bc, PAP, 31.08.2016

Lech Wałęsa pod bramą Stoczni Gdańskiej 31 sierpnia 2016

Lech Wałęsa pod bramą Stoczni Gdańskiej 31 sierpnia 2016 (Platforma Obywatelska/Twitter.com)

• Lech Wałęsa złożył kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców
• „Trzeba naprawić demokrację” – powiedział w przemówieniu
• Zadeklarował, że wybaczy Kaczyńskiemu, ale postawił warunek

 

Dzisiaj rano były prezydent Lech Wałęsa w towarzystwie polityków PO złożył kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku z okazji 36. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. – Nie zgadzam z tym, co się dzieje. To nie jest to, o co walczyłem. Trzeba polską demokrację naprawić, wrócić do systemu, jaki wtedy zaproponowaliśmy – powiedział w krótkim przemówieniu.

Jest chaos

Wałęsa stwierdził, że w Polsce jest chaos, dlatego trzeba spotykać się, by mówić o sytuacji w kraju i szukać rozwiązań. – Dziś jesteśmy na czuwaniu. Wierzymy, że demokracja, taka jaka jest, ma szansę być dobrą demokracją, ale jeśli nie zacznie (…) to będziemy musieli się włączyć zdecydowanie, by ją poprawić, by ją postawić na właściwe tory – dodał.

Powiedział, że jeździ teraz po Polsce, by zrozumieć to, co myślą inni, „wyciągnąć wnioski i razem dokonać właściwych wyborów”. – W niedługim czasie, kiedy was wysłucham, będę wiedział, jakie są sugestie, jakie są możliwości. Będę proponował rozwiązania – zapowiedział.

Zobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na Twitterze

Z delegacją PO i Lechem Wałęsą złożyłem kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców i bramą stoczni.

„Władza łamie prawo”

Były prezydent przypomniał, że polski system demokratyczny składał się z trzech filarów – władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. – Jeden element nie może zabijać drugiego. W związku z tym musimy interweniować, zorganizować się i poprawić to, tego wymaga od nas historia – powiedział Wałęsa.

Jego zdaniem nawet demokratycznie wybrane siły polityczne nie mają prawa zmieniać tego systemu. W ten sposób – jak mówił – można by wprowadzić komunizm. W ocenie Wałęsy obecna władza łamie konstytucję i prawo. – Ja na to się nie zgadzam – podkreślił.

„Wybaczę, ale…”

Dziennikarze zapytali Lecha Wałęsę, czy poda rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu. „Oczywiście, jeśli się nawróci, jeśli zrozumie, że fundamentem naszego zwycięstwa były trzy nogi – władza wykonawcza, ustawodawcza i sądownicza, i żadna z tych nóg nie może zostać umniejszona (…) Jestem gotów po chrześcijańsku wybaczyć, ale pod jednym warunkiem – wrócić do systemu, który zbudowaliśmy.” – odpowiedział, jak relacjonuje trójmiejska „Gazeta Wyborcza”.

31 sierpnia przed bramą Stoczni Gdańskiej: Lech Wałęsa i Grzegorz Schetyna

Uroczystości bez Wałęsy

Wałęsa pytany przez dziennikarzy, dlaczego nie będzie brał udziału w oficjalnych uroczystościach rocznicowych, stwierdził: – Ja nie mogę ich autoryzować, gdy łamią konstytucję, łamią zasady, gdy niszczą zwycięstwo Polski, próbowali zniszczyć mój autorytet. Dlatego na to się zgodzić nie można – podkreślił.

W czasie składania kwiatów pod pomnikiem zjawiło się kilkudziesięciu przedstawicieli pomorskiego KOD, którzy skandowali „Lech Wałęsa”. W odpowiedzi na hasła KOD Wałęsa odparł: – Dziękuję, nie zawiodę, spokojnie.

wałęsa

 

lech wałęsa

gazeta.pl

Terlecki zapowiada „odsuwanie sędziów TK”. Psy szczekają, ale Trybunał działa

Ewa Siedlecka, 31.08.2016

Ryszard Terlecki

Ryszard Terlecki (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Mamy kolejne pomysły na rozwiązanie sporu wokół Trybunału – mówi wicemarszałek Sejmu i przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki w środę w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Brzmi to tak, jakby mówił: „Opracowaliśmy nowe metody tortur”. Czy też, by zachować język politycznej poprawności, „specjalnych metod”, dzięki którym poddani im osobnicy zaczną się zachowywać zgodnie z naszą wolą.

Wicemarszałek-przewodniczący zapowiada, że „trzeba będzie znaleźć takie rozwiązanie” by sędziów, którzy „nie zamierzają stosować się do uchwalonego przez Sejm prawa (…), odsunąć od dalszego szkodzenia instytucji Trybunału”.

Nie precyzuje, na czym „odsuwanie” będzie polegać, ale ponieważ PiS-u, w jego własnym przekonaniu, konstytucja nie obowiązuje, może sobie uchwalić dowolne prawo do „usuwania” sędziów. Np. specjalną komisję sejmową, która zweryfikuje sędziów Trybunału i zarekomenduje Sejmowi, by uchwałami unieważnił ich – dokonany kiedyś tam – wybór. Już raz – w listopadzie zeszłego roku – „unieważnił” uchwały o wyborze trzech sędziów, więc może kontynuować tę obiecującą praktykę. Dla uzasadnienia takich uchwał prokuratura może wytoczyć sędziom, którzy „nie stosują się do uchwalonego przez Sejm prawa” postępowania karne o „niedopełnienie obowiązków”. Już to ćwiczy w sprawie prezesa TK: w sprawie o wyciek projektu wyroku w sprawie ustawy o TK z 9 marca (na polecenie prokuratora-ministra Zbigniewa Ziobry, który widzi w tym „korupcję sądowo-polityczną) i w sprawie niedopuszczania do orzekania trzech dublerów wybranych przez PiS na obsadzone już miejsca w Trybunale.

Takiego Trybunału Polska PiS potrzebuje

Marszałek przewodniczący Terlecki, na dowód, że niepisowscy sędziowie Trybunału muszą odejść, mówi że „odrzucają wszelkie próby osiągnięcia kompromisu.” Czyli: Trybunał zanim oceni zgodność z konstytucją prawa uchwalonego przez większość parlamentarną, powinien negocjować z rządzącymi, jaki ma być wyrok. Choć ideałem byłoby zapewne, by nie negocjował, a odczytywał intencje rządzących, i od razu orzekał, jak trzeba. Takiego Trybunału Polska PiS potrzebuje i do takiego ideału dąży.

A sędziowie TK, którzy stają okoniem, „dbają jedynie o swój interes” – ocenia przewodniczący Terlecki. Ciekawe spostrzeżenie, zważywszy, że w ramach „dbania o własny interes” sędziowie, zamiast, chroniąc własne tyłki, ustępować władzy politycznej, narażają się od dziesięciu miesięcy na szykany, poniżanie, ryzykują utratę stanu spoczynku, postępowania karne i Bóg wie, co jeszcze PiS wymyśli.

„Trybunał właściwie doprowadził do sytuacji, w której trudno dalej poważnie traktować tę instytucję” – mówi marszałek-przewodniczący partii, która od miesięcy stara się doprowadzić do utraty autorytetu przez Trybunał. Taktyka, w myśl której to złodziej krzyczy: „Łapać złodzieja!”, nie okazała się mądra. Pokazały to wyniki badania opinii publicznej, opublikowane dwa tygodnie temu przez tę samą „Rzeczpospolitą”, w której ukazał się teraz wywiad z marszałkiem przewodniczącym: nawet elektorat PiS w większości nie kupił tej antytrybunałowej propagandy.

Marszałek przewodniczący przypomina, że PiS szykuje nową ustawę o Trybunale. Zapowiedział ją jeszcze przed wyrokiem Trybunału na ustawę o TK z 22 lipca prezes Jarosław Kaczyński. Ma to być ustawa, która „ostatecznie” rozwiąże problem. „Ostatecznie” problem może rozwiązać tylko rozwiązanie Trybunału. Co już zresztą PiS planuje w stosunku do Krajowej Rady Sądownictwa. I kto wie, być może w stosunku do Sądu Najwyższego, gdzie można np. przywrócić obowiązującą tam za PRL-u kadencyjność, dzięki czemu będzie można „wymienić kadry”.

Jeśli PiS rozwiąże Trybunał i powoła własny…

…będzie to, co prawda, koniec kontroli konstytucyjności prawa w Polsce, ale może uratować autorytet samej instytucji na przyszłość. Bo dla wszystkich będzie jasne, że PiS-owski Trybunał nie jest sądem konstytucyjnym, ale jego atrapą. Tak, jak atrapą demokracji był, przez większość historii PRL – Sejm wybierany w wyborach, które były atrapą wyborów.

Ale na razie przed nami wybory kandydata na prezesa Trybunału. I PiS robi ostrzał artyleryjski sędziów, by skłonić ich do zaproponowania jednego z trójki sędziów umieszczonych w Trybunale przez PiS. Sędziowie już dostali ostrzeżenie, że jak nie – grozi im utrata stanu spoczynku czyli sędziowskiej emerytury. Teraz marszałek przewodniczący Terlecki dorzuca „odsuwanie”. Pewnie nie będziemy długo czekać na następne propozycje.

Na razie, psy szczekają, a Trybunał przygotowuje się do następnych wyroków. Jak wiadomo, dzięki ujawnieniu przez rządową telewizję korespondencji mailowej sędziów, będą to „ustrojowe” ustawy PiS: o prokuraturze, służbie cywilnej, medialna, antyterrorystyczna, podsłuchowa i o ziemi.

Zobacz także

terlecki

wyborcza.pl

 

niestety

http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2016-08-31/blaszczak-niestety-tak-jest-ze-w-polsce-sa-ludzie-o-roznych-przekonaniach/

 

http://hartman.blog.polityka.pl/2016/08/31/blaszczak-i-kod-rzeczy-nazwane-po-imieniu/

delegacja PO

ŚRODA, 31 SIERPNIA 2016

Szydło: Anna Walentynowicz nigdy nie wyrzekła się tych ideałów, o które walczyła w 1980 roku

11:21

Szydło: Anna Walentynowicz nigdy nie wyrzekła się tych ideałów, o które walczyła w 1980 roku

Premier Szydło złożyła w Gdańsku wieniec pod pomnikiem Anny Walentynowicz. Jak mówiła:

„Przyszliśmy pod pomnik pani Anny, żeby pokłonić się jej, podziękować za jej walkę, za to, że zawsze stała po stronie słabszych, że zawsze myślała o innych, że broniła godnego życia każdego. Anna Solidarność jest symbolem tamtych sierpniowych dni, ale też dzisiaj musimy mówić bardzo głośno o tym, że Sierpień 1980 roku to był ten czas, kiedy Polacy poczuli się wolni, kiedy dzięki determinacji, zaangażowaniu tych wszystkich, którzy tutaj, w stoczni potrafili sprzeciwić się władzy, upomnieć się o prawa pracownicze, o godność, dzięki ich determinacji, tym porozumieniom, które zostało podpisane w Gdańsku, zrobiono pierwszy krok ku wolności. Dzisiaj oddajemy hołd bohaterom Sierpnia 1980 roku. Jedną z nich była właśnie Anna Walentynowicz”

„Walentynowicz nigdy nie wyrzekła się tych ideałów, o które walczyła w 1980 roku”

„Całe życie poświęciła walce o godne życie, o wolność i o solidarność. Zaangażowana w pomoc innym, sama stała się Anną Solidarnością. To właśnie ona jest symbolem tamtych dni. To o nią upomnieli się pracownicy w stoczni, jej koledzy, ale to też ona, prosta kobieta miała wystarczającą siłę, odwagę, determinację, by wtedy, kiedy przychodziły chwile zwątpienia, zagrzać do walki i do dalszego protestu swoich kolegów. Można by dzisiaj powiedzieć tak, że ta zwykła, prosta kobieta, robotnica, która potrafiła w swoim życiu odnaleźć innego człowieka, nad każdym się pochylić, upomnieć powinna być wzorem do naśladowania i również potem, kiedy minęły sierpniowe dni, nigdy nie wyrzekła się tych ideałów, o które walczyła w 1980 roku, ideału solidarności, budowania wspólnoty i pomocy innym”

Dzisiaj naszym obowiązkiem, nas wszystkich – a szczególnie biorących odpowiedzialność za polskie państwo i obywateli – jest sprawić, by każda Polka i każdy Polak, którzy poświęcili tak wiele ze swojego życia, żeby nam dać wolność i możliwość tego, że dzisiaj możemy cieszyć się państwem demokratycznym i wolnym, możemy mówić o budowaniu wspólnoty, nie tylko w kategoriach przyszłości, ale realnie wcielać to w życie, żeby tym wszystkim oddać nie tylko hołd i cześć, ale by o tych wszystkich zadbać i wydobyć ich z niepamięci i tym wszystkim, którzy dzisiaj zapomnieni, przywrócić godne życie – dodała szefowa rządu.

10:04

Schetyna: Nie byłoby wolnej Polski i naszej wolności, gdyby nie Lech Wałęsa

Jak mówił Grzegorz Schetyna w Gdańsku:

„Jesteśmy tutaj jako delegacja PO, są posłowie, senatorowie, samorządowcy. Jesteśmy razem z prezydentem Wałęsą. To szczególne, symboliczne miejsce dla całej Polski, dla historii Europy i świata. Sala BHP, ta brama, Stocznia Gdańska, Gdańsk i prezydent Lech Wałęsa. Nie byłoby wolnej Polski, naszej wolności i wolności Europy Środkowej, gdyby nie Lech Wałęsa, strajk i 31 sierpnia. Za to dzisiaj dziękujemy i pamiętamy. Zawsze będziemy tutaj razem, każdego 31 sierpnia, bo taka jest potrzeba”

Wcześniej delegacja PO złożyła kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców 1970.

10:01
millerSejm1

Miller: PiS nie będzie się śpieszył. Tzw. „grillowanie” HGW jest PiS na rękę

Prezydent Warszawy powinna złożyć dymisję, ale ponieważ w Polsce to się rzadko zdarza, więc będzie walczyła do końca. Oznacza to pytanie o wsparcie PO. Jeśli PO będzie bronić HGW do ostatniej kropli krwi, to będziemy świadkami przeciągania się tego upadku – mówił w „Salonie politycznym Trójki” Leszek Miller. Jak dodał:

„Jeśli prawdziwa jest wersja, kiedy prezydent mówi że nic nie wiedziało występkach swoich urzędników, to niedobrze bo nie wypełniała podstawowej funkcji nadzorczej. Jeśli natomiast wiedziała, a nie uczyniła niczego, aby tych procedur ukrócić, to również jest źle, ponieważ nie dopełniła swoich obowiązków. W jednym i drugim przypadku odpowiedzialność polityczna jest ewidentna”

Jak podkreślił:

„Sądzę, że PiS nie będzie się śpieszył, dlatego, że tak zwane „grillowanie” pani prezydent Waltz jest na rękę PiS-owi. Niech to trwa – tak sobie wyobrażam [myślenie] strategów [PiS]. Niech to trwa, niech opinia publiczna się utrwali, że to jest jakaś mafia”

09:47

Zarząd PO zajmie się HGW i sytuacją w Warszawie

Nie ma jeszcze terminu posiedzenia Zarządu Krajowego PO, ale myślę, że tak – będziemy na zarządzie na ten temat rozmawiać, bo to ważny temat dla PO. To z jednej strony oś ataku PiS na Platformę, bo przecież Jarosław Kaczyński mówił, że Warszawa jest kolejnym celem PiS, ale też nie ukrywajmy, że problemu reprywatyzacji nie ma. Te sprawy muszą być wyjaśnione – mówił Marcin Kierwiński w „Sygnałach dnia” PR1.

Wcześniej Andrzej Halicki mówił „Gazecie Polskiej Codziennie” o posiedzeniu zarządu, który odbędzie się w najbliższych dniach: – Sądzę, że w najbliższych dniach odbędzie się posiedzenie zarządu Platformy, gdzie zapewne pojawi się punkt poświęcony sprawom w Warszawie.

09:21
blaszcz9

Błaszczak o incydencie w Gdańsku: KOD traci paliwo polityczne. Brakuje im motywu działania, to znajdują go w agresji

Jak mówił w „Politycznym Graffiti” Polsat News Mariusz Błaszczak:

„Nie bez przyczyny KOD pojawia się każdego 10 w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu. Nie po to by się pomodlić, tylko po to by krzyczeć i manifestować. W Gdańsku to też była prowokacja. Oni tracą paliwo polityczne i próbują w ten sposób działać. To widać bardzo wyraźnie. Brakuje im jakiegoś motywu działania, znajdują ten motyw w agresji, w próbach rozbijania uroczystości”

08:24

Kaczyński: Podział Polski będzie pewnie długo istniał, ale mam nadzieję, że stanie się podziałem bardziej cywilizowanym

Jarosław Kaczyński po pogrzebie Anny Kurskiej był pytany o kwestie, które pojawiły się w mowach pogrzebowych synów – Jacka i Jarosława Kurskich:

„Podział Polski jest faktem i nie ma w nim nic takiego strasznie złego, gdyby nie to, że on tak przebiega, jak przebiega. Podziały w państwach demokratycznych są normalnością, tylko one powinny być ujęte w pewne ramy. Te ramy zostały już bardzo dawno przekroczone. Decydujący był rok 2005, 2006, 2007, a później już doszło do rzeczy zupełnie niemożliwych do przyjęcia, po katastrofie smoleńskiej i w tej chwili jest tak, jak jest. Ale mam nadzieję, że ten proces w pewnym momencie zacznie się cofać, że pójdziemy w drugą stronę, że podział, który będzie pewnie jeszcze długo istniał, ale stanie się podziałem – można to tak nazwać – bardziej cywilizowanym”

08:05
grupiTOK

Grupiński o przemówieniu PAD w Gdańsku: Sugestia prezydenta to nadużycie, którego nie można tolerować

Jak mówił w TOK FM Rafał Grupiński:

„Odpowiedziałem krótko na FB. Byłem bardzo zaskoczony tego rodzaju reakcją [Marka Magierowskiego]. Żadne z moich słów nie mogło obrazić uczestników pogrzebu, odnosiłem się tylko do słów prezydenta. Sugestia, że Polską w ostatnich 27 latach rządzili ludzie – używając języka PiS – tego samego sortu, co mordercy „Inki” i „Zagończyka” to jest nadużycie, którego nie można tolerować, które mówi głowa państwa. Milczenie jest zgodą na tego rodzaju fałsz, kłamstwo. Jak to jest możliwe w ogóle? Dopiero po 26 latach odnaleziono ich szczątki, nie można było ich wcześniej pochować”

Marek Magierowski stwierdził we wtorek, że wcześniejsza wypowiedź Grupińskiego „jest obraźliwa dla głowy państwa, a także dla osób, które uczestniczyły w uroczystościach pogrzebowych „Inki” i „Zagończyka”.

07:58

Błaszczak: Oni mówili swego czasu, że polskość to nienormalność. Oni chcieli stworzyć nowego człowieka

Poprzednik prezydenta Dudy był na pogrzebie dyktatora, ostatniego dyktatora Jaruzelskiego, a ten dyktator nie został osądzony za swoje zbrodnie. Cała sprawa przywrócenia pamięci Żołnierzom Wyklętym to zasługa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uważam, że prezydentura Komorowskiego to był stracony czas dla Polski. To było ewidentne nawiązanie do tego, za czym się opowiadał KOD – miałoby być tak, jak przez te ostatnie 8 lat. Nie wiadomo, kto jest zdrajcą, kto bohaterem, bo i zdrajca może miał jakieś pozytywny elementy działalności. To nieprawda. Trzeba budować wspólnotę, na fundamencie naszego kodu kulturowego – mówił Mariusz Błaszczak w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

Trzeba pokazywać, o co chodzi tym wszystkim, którzy chcą, żeby było tak, jak przez ostatnie 8 lat. Żeby było pomieszanie wartości. To nawet coś więcej, swoista inżynieria społeczna. Oni mówili swego czasu, że polskość to nienormalność. Oni chcieli stworzyć nowego człowieka. To ruchy na miarę totalitaryzmów niemieckiego czy rosyjskiego – dodał Błaszczak.

07:45

Błaszczak: Demonstracje KOD to prowokacje polityczne, w celu zakłócenia uroczystości

Jak mówił Mariusz Błaszczak w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24:

„To jest tak, że w naszej kulturze cywilizacji chrześcijańskiej jesteśmy tak ukształtowani, że nie zakłócamy uroczystości., a ci, którzy przyszli z KOD-u, mieli – wszystko na to wskazuje – intencje takie, żeby zakłócić uroczystość pogrzebu Inki i Zagończyka. To tak jest w naszym kraju, że są zwolennicy Bieruta i Jaruzelskiego i są zwolennicy ofiar tych ludzi. Inka została bestialsko zamordowana, a Bierut nie skorzystał z prawa łaski, chociaż mógł. Być może doszło do nagłego nawrócenia Mateusza Kijowskiego i całej tej grupy, ponieważ są wypowiedzi, którzy mówią, że jest daleko od Kościoła. Moim zdaniem to prowokacja polityczna, bo tak samo jest w przypadku miesięcznic katastrofy smoleńskiej, kiedy przychodzą z demonstranci z KOD-u – nie po to, żeby się pomodlić, tylko po to, żeby zakłócać procesję i modlitwę”

Policja zachowała się prawidłowo, dlatego, że policja zapobiegła eskalacji konfliktu. Stronami konfliktu byli KOD i ONR i policja skutecznie doprowadziła do tego, że konflikt został zażegnany – dodał szef MSWiA.

300polityka.pl

PWPW knebluje i straszy media. Państwowa spółka żąda, aby sąd zakazał „Wyborczej” pisania o niej

Łukasz Woźnicki, 31.08.2016

Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych

Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych (Fot. Wikipedia / Creative Commons)

Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych wystąpiła do sądu z wnioskiem o zakazanie „Gazecie Wyborczej” i innym mediom Agory pisania o niej przez rok. Próba blokowania publikacji jest reakcją na niewygodne pytania

„Wnosimy o zabezpieczenie powództwa przez zakazanie Agorze S.A. wszelkich publikacji na temat PWPW w zarządzanych przez nią mediach na okres jednego roku” – taki wniosek wpłynął w ostatnich dniach do Sądu Okręgowego w Warszawie. PWPW jest jedną z 22 państwowych spółek o strategicznym znaczeniu dla gospodarki państwa. Zatrudnia 1,8 tys. pracowników. Zajmuje się drukowaniem banknotów, znaczków pocztowych, blankietów dokumentów tożsamości czy książeczek paszportowych.

Pod wnioskiem widnieją podpisy prezesa Piotra Woyciechowskiego i wiceprezesa Roberta Malickiego. Pierwszy jest bliskim współpracownikiem Antoniego Macierewicza – wcześniej był wiceszefem komisji likwidacyjnej WSI, za poprzednich rządów PiS zasiadał w państwowych spółkach paliwowych. Drugi był wtedy szefem gabinetu politycznego ministra transportu. W styczniu minister skarbu powołał obu do zarządu Wytwórni. Teraz starają się uniemożliwić „Wyborczej” pisanie o spółce. „Koniecznym jest, aby nie dopuścić do kolejnego ataku ze strony Agory” – przekonują sąd.

Zarząd Wytwórni uzasadnia wniosek zaskakująco – publikacją „Newsweeka”, z którą „Wyborcza” nie ma nic wspólnego. W lipcu tygodnik opublikował tekst „Wielki strach w fabryce dokumentów” Michała Krzymowskiego. Opisał w nim m.in. wyrzucanie z pracy wieloletnich pracowników. Przed publikacją, po lekturze pytań skierowanych przez dziennikarza, PWPW zawiesiła współpracę z mediami wydawcy Ringier Axel Springer i zapowiedziała skargę do Rady Etyki Mediów. Oburzyło ją pytanie o uczestnictwo członków zarządu w mszach świętych, chociaż zarząd sam organizuje nabożeństwa i zaprasza pracowników do udziału w nich. Zarząd odebrał je jednak jako inwigilację i naruszenie prywatności. Po publikacji prezes Woyciechowski zapowiedział pozwy o ochronę dóbr osobistych, które mają trafić do „Newsweeka”, i zawiadomienia do prokuratury ws. ujawnienia tajemnic przedsiębiorstwa.

Kto stoi za publikacjami o Wytwórni?

Wtorkowa „Gazeta Polska Codziennie” odpowiedziała już na pytanie, kto naprawdę stoi za publikacjami o Wytwórni. „Ujawniamy: obcy wywiad uderza w PWPW. Służby mieszają w drukarni pieniędzy” – czytamy w tekście Piotra Nisztora. Obcy wywiad miał zaatakować Wytwórnię za pomocą tekstu w „Newsweeku” i usiłować zaszkodzić PWPW w negocjacjach ze stroną armeńską w sprawie kontraktu na produkcję banknotów. Nisztor wskazuje na Rosjan. Dowody? Raport przygotowany na zlecenie prezesa PWPW.

– Zleciłem dwóm ekspertom pracującym w przeszłości dla służb specjalnych dokonanie analizy kontrwywiadowczej publikacji w „Newsweeku” – poinformował Woyciechowski. Eksperci zaś orzekli: „Nie można wykluczyć aspektu wywiadowczego realizowanego świadomie lub nieświadomie przez Krzymowskiego”. Ma o tym świadczyć wysłanie przez dziennikarza pytań w kilka dni po powrocie przedstawicieli PWPW z Armenii. Wytwórnia przekazała swoje „ustalenia” ABW, a ta według Nisztora już bada sprawę.

PWPW we wniosku do sądu przekonuje, że tygodnik i „Gazeta Wyborcza” są w zmowie. Skierowanie do Wytwórni pytań o podobne sprawy ma być dowodem na „istniejące pomiędzy dziennikarzami lub redakcjami obu czasopism ścisłe porozumienie obejmujące uzgodnione zaatakowanie PWPW i stworzenie wyjątkowo negatywnego obrazu medialnego spółki, a także wymienianie się materiałami”.

Taka współpraca – ani nawet jakiekolwiek kontakty ws. PWPW – pomiędzy redakcjami nigdy nie miała miejsca. Ale Wytwórnia stara się zakazać „Wyborczej” publikacji, uzasadniając przed sądem: „Jak się zdaje, PWPW jest przedmiotem skoordynowanej napaści mającej na celu skonfigurowanie wyjątkowo negatywnego obrazu spółki i osób nią kierujących”. Zapowiada również, że będzie dążyć do orzeczenia zakazu publikacji w „Wyborczej” na cały czas trwania procesu.

O co pytała „Wyborcza”?

Wniosek do sądu jest reakcją na prośbę o udzielenie informacji, którą w połowie sierpnia skierowaliśmy do Wytwórni. W ostatnich miesiącach do „Wyborczej” zgłosili się byli i obecni pracownicy PWPW. Odpowiadali o zmianach wprowadzanych przez nowy zarząd. Aby rzecz zweryfikować i umożliwić PWPW komentarz, w połowie sierpnia wysłaliśmy do spółki 34 pytania.

Pytaliśmy m.in. o politykę kadrową zarządu, z którą nie zgadzają się działające w spółce związki zawodowe. O przeprowadzoną przez zarząd zmianę planu działań sponsoringowych i dofinansowanie przedsięwzięć tygodnika „Do Rzeczy” i Frondy. O 2 mln zł, które zarząd zdecydował się przeznaczyć na fundusz założycielski Reduty PWPW – Fundacji na rzecz Obrony Pamięci Historii Polski, którą niedawno powołała spółka.

Działalność Wytwórni jest związana z publicznym mieniem i finansowana także przez podatników, co zezwala na wnikliwe i krytyczne analizowanie tej działalności w każdym jej aspekcie.

Po dziesięciu dniach szefowa działu komunikacji i promocji spółki odpowiedziała na dziesięć pytań. Bez odpowiedzi pozostawiła wiele ważnych kwestii – np. ile osób zatrudniono od początku roku, czy to prawda, że otrzymały wynagrodzenie „z górnych widełek”, skąd aż 2 mln zł na nową fundację oraz czy to prawda, że pracownikom proponuje się badanie wariografem.

Jednocześnie zarząd przysłał nam kolejne pismo – od prawników. Za tekst, którego jeszcze nie opublikowaliśmy, prawniczka PWPW zagroziła „Wyborczej” pozwem i w konsekwencji „dodatkowymi kosztami, co może uczynić Agorę najbardziej szczodrym donatorem jednej z instytucji pożytku publicznego o charakterze patriotycznym”.

Nowy zarząd PWPW pozwał już „Wyborczą” za tekst z marca o mszy zorganizowanej przez prezesa w intencji zarządu i pracowników PWPW. Pracownik Wytwórni, który zgłosił się do „Wyborczej”, odebrał zaproszenie jako przymuszanie do praktyk religijnych, które będzie się wiązać z ujawnieniem przekonań religijnych. Zarząd kwestionuje istnienie tego pracownika. Zarzucił też Agorze, że nie wystąpiła do PWPW o komentarz, co jest kłamstwem.

Uważa, że publikacja z marca naruszyła jego dobra osobiste. Sprawę tę rozstrzygnie sąd. Teraz pojawiły się w niej nowe okoliczności – PWPW próbuje uniemożliwić „Wyborczej” publikowanie jakichkolwiek tekstów na swój temat.

HFPC: „Kuriozalny wniosek PWPW”

– Wniosek PWPW o zabezpieczenie powództwa jest kuriozalny – ocenia Dominika Bychawska-Siniarska, dyrektorka „Obserwatorium wolności mediów” Helsińskiej Fundacja Praw Człowieka. – Trudno mówić o jakimkolwiek naruszeniu w sytuacji, gdy jeszcze nie doszło do publikacji. Tym bardziej że weryfikacja informacji przez dziennikarzy „u źródła” czy prośba o odniesienie się do określonych sytuacji lub zarzutów jest jednym z podstawowych elementów rzetelności dziennikarskiej – komentuje.

Prawniczka HFPC podkreśla, że gromadzenie informacji jest kluczowym elementem pracy dziennikarskiej, który znajduje się pod szczególną ochroną prawa prasowego. – Aby rzetelnie wykonywać swoją pracę, dziennikarz nie może się obawiać, że próba uzyskania takiej informacji może narazić go na negatywne konsekwencje – mówi prawniczka HFPC.

– Z punktu widzenia prawa prasowego wszelkiego rodzaju utrudnianie gromadzenia informacji przez dziennikarzy, zwłaszcza gdy dotyczą kwestii mających istotne publiczne znaczenie, ingeruje w swobodę wypowiedzi dziennikarzy i może narazić osobę dopuszczającą się takiego działania nawet na zarzut utrudniania krytyki prasowej – dodaje.

– Warto się zastanowić, czy spółka skarbu państwa (funkcjonująca ze środków publicznych) posiada „dobra osobiste” i powinna mieć możliwość wytaczania powództw o ich ochronę. Moim zdaniem jest to podmiot, który ze względu na publiczny charakter powinien tolerować więcej krytyki i patrzenia na ręce. Europejski Trybunał Praw Człowieka wskazał, że państwa powinny się zastanowić, czy utrzymywać możliwość wszczynania postępowań o zniesławienie/ochronę dóbr osobistych. Niektóre państwa, jak Wielka Brytania, zniosły taką możliwość – dodaje.

Cenzura prewencyjna jest konstytucyjnie zakazana

Wniosek PWPW przekazaliśmy Izbie Wydawców Prasy, która reprezentuje ponad 120 wydawców gazet. „IWP konsekwentnie sprzeciwia się wszelkim próbom ograniczania wolności prasy i swobody wypowiedzi, zwłaszcza gdy chodzi o debatę w ważnych sprawach publicznych, która odbywa się na łamach prasy. Z tego też powodu Izba zdecydowanie sprzeciwia się jakimkolwiek formom zabezpieczania powództw o ochronę dóbr osobistych, które w efekcie sprowadzają się do tzw. prewencyjnego aresztu publikacji” – napisał w oświadczeniu Maciej Hoffman, dyrektor generalny IWP.

„Wniosek spółki skarbu państwa zmierzający do sądowego zakazania na okres roku publikowania jakichkolwiek informacji na jej temat ma skandaliczny charakter i jest bezprawnym naruszeniem wolności słowa. Razi on wyjątkową represyjnością i całkowitą nieproporcjonalnością w zderzeniu z jednostkowym materiałem prasowym. Tak szeroki charakter zakazu i na maksymalnie długi okres pozbawia możliwości debaty na temat działalności spółki skarbu państwa, która to działalność musi być wyjątkowo transparentna i musi podlegać stałej kontroli ze strony opinii publicznej, a więc mediów. De facto mamy wręcz do czynienia z cenzurą prewencyjną, która jest konstytucyjnie zakazana” – dodaje.

„IWP wyraża nadzieję, że zarówno w tej sprawie, jak i w każdej innej sprawie prasowej sądy nie będą uwzględniać tego typu wniosków, których jedynym celem jest wywołanie efektu ‚zmrożenia’ prasy i całkowicie bezzasadne wyłączenie spod jakiejkolwiek kontroli społecznej działalności państwowego podmiotu” – dodaje.

Zobacz także

pwpw

wyborcza.pl

Dziwna polityka aresztów ws. Dubienieckiego. Była żona Boruca siedzi już od roku

Dominika Maciejasz, Piotr Machajski, 31.08.2016

Katarzyna Boruc (Modrzewska) z mężem Arturem. Zdjęcie z 2006 r.

Katarzyna Boruc (Modrzewska) z mężem Arturem. Zdjęcie z 2006 r. (EAST NEWS)

Sprawa Dubienieckiego: Katarzyna Modrzewska, była żona bramkarza Artura Boruca, od roku siedzi w areszcie. Inna podejrzana z niemal takimi samymi zarzutami jest na wolności.

Chodzi o głośną sprawę wyłudzenia 13 mln zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Głównym podejrzanym jest w tym śledztwie Marcin Dubieniecki – trójmiejski adwokat, zięć Lecha Kaczyńskiego i mąż Marty Kaczyńskiej (są w trakcie rozwodu).

Marcin Dubieniecki został zatrzymany w sierpniu ubiegłego roku wraz z kuzynem Wiktorem D., Beatą M.W. (szefową firm, które występują w śledztwie) oraz niewidomym Grzegorzem D. Listę podejrzanych do niedawna zamykała właśnie Katarzyna Modrzewska. W lipcu prokuratura postawiła jednak zarzuty kolejnym osobom: Dorocie G.T., księgowej Dubienieckiego, oraz Ewie D. i Marzenie D. – córkom niewidomego Grzegorza D.

W połowie sierpnia krakowski sąd przedłużył podejrzanym areszt. Ale tylko tej piątce, która została zatrzymana przed rokiem. Dorota G.T. oraz Ewa D. i Marzena D. wyszły na wolność po postawieniu zarzutów. Prokuratura nawet nie wystąpiła do sądu o areszt. Pierwsza zapłaciła 15 tys. zł kaucji, siostry D. – po 7,5 tys. zł.

Tymczasem obrońcy pozostałych podejrzanych od początku walczą o zwolnienie ich klientów z aresztu i oferują wysokie poręczenia. Marek Dubieniecki, ojciec Marcina, deklarował wpłatę aż 600 tys. zł. Kilkaset tysięcy złotych była gotowa zapłacić także Katarzyna Modrzewska, matka 8-letniego dziecka.

– Katarzyna Modrzewska powinna w sprawie odpowiadać z wolnej stopy i mieć prawo bronić się przed stawianymi jej zarzutami, pozostając na wolności – uważa mec. Bogumił Zygmont, jeden z adwokatów Modrzewskiej.

Śledczy są jednak nieugięci. Ich zdanie podziela sąd, przedłużając areszty. Powodem jest obawa matactwa i grożąca im wysoka kara.

Zapytaliśmy Prokuraturę Regionalną w Krakowie, dlaczego księgowa Dorota G.T., która nie przyznaje się do zarzutu i odmawia składania wyjaśnień, wychodzi na wolność za niewielką kaucją, a Katarzyna Modrzewska, która ma niemal identyczne zarzuty, ale współpracuje z prokuraturą (choć też nie przyznaje się do winy), pozostaje za kratkami. Nie dostaliśmy odpowiedzi.

W całej sprawie jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Krakowski sąd zawiadomił prokuraturę, że na kilkudziesięciu dokumentach znajdujących się w aktach sprawy mogą być sfałszowane podpisy Katarzyny Modrzewskiej. Poinformowała o tym sama podejrzana. Prokuratura zleciła ekspertyzę grafologiczną i podejrzenia się potwierdziły.

Tak więc w tym samym śledztwie Katarzyna Modrzewska jest jednocześnie podejrzaną i pokrzywdzoną, co zdaniem jej obrońców jest niezgodne z prawem.

W śledztwie, które prokuratura prowadzi już od ponad trzech lat, chodzi o działalność dwóch spółek – warszawskiej Global Partners i krakowskiej Finance Brothers. Te firmy (część podejrzanych miała udziały i zasiadała w ich władzach) w latach 2012-14 dostawały pieniądze z PFRON na zatrudnienie niewidomych i niedowidzących. Global Partners dla 133 niepełnosprawnych, a Finance Brothers dla 115. Obie firmy dostały 13 mln zł na dofinansowanie pensji. Deklarowały, że świadczą usługi finansowe, a zatrudniani przez nich niewidomi są zatrudnieni w trybie telepracy przy proponowaniu kredytów, kart kredytowych itd.

Według prokuratury praca ta była fikcyjna. Global Partners i Finance Brothers przelewały na konta niepełnosprawnych pensje, a ci oddawali im gros wynagrodzenia pod pozorem zwracania pieniędzy za użyczenie sprzętu czy udział w szkoleniach.

Dziś Sąd Apelacyjny w Krakowie rozpatrzy zażalenia obrońców na przedłużenie aresztów w sprawie PFRON. Krakowska prokuratura chce, by podejrzani pozostali za kratami do czasu sporządzenia aktu oskarżenia. Kiedy to nastąpi, nie wiadomo, bo śledczy czekają na pomoc prawną z Cypru i Seszeli oraz na ekspertyzy z zakresu rachunkowości.

Zobacz także

dziwna

wyborcza.pl

Stadion, siłownia, kościół. Po co szkoła?

Magdalena Środa*, 31.08.2016

Stadion, siłownia, kościół. Po co szkoła?

Stadion, siłownia, kościół. Po co szkoła? (123rf.com)

Stadion, siłownia, kościół i ulica – oto świat ludzi, których chce wychowywać rządząca partia

Z okazji zbliżającego się rozpoczęcia roku szkolnego chciałam ponarzekać trochę na upadek autorytetu szkoły, ale właściwie po co młodzieży taki autorytet, gdy ma tak wspaniałe wzorce w politykach? Oto prezydent naszego kraju wygłasza płomienną mowę w kościele (!), gdzie na ten kraj pluje, wychwalając jednocześnie kiboli, którzy przed tym kościołem, odziani w patriotyczne i faszystowskie (czy raczej „naszystowskie”) gadżety, biją ludzi? Czy jakakolwiek szkoła, nawet wymyślona w nieprofesjonalnej głowie pani minister Zalewskiej, komukolwiek może zaszkodzić, jeśli dzięki pierwszej głowie w państwie młodzież wie, że najważniejsze jest kibicowanie, pakowanie, pranie tych, co tego nie robią, i kilka tatuaży z motywem orła, kotwicy i Smoleńska? Ale wracając do szkoły. Aby przeżyć ten rok, trzeba przeczytać mądry „list do uczniów” Jana Hartmana na jego blogu. A ja tylko rzewnie przytoczę parę tez, które beznadziejnie powtarzam od lat, myśląc i pisząc o szkole moich marzeń. Po pierwsze, wiedza. Nie chodzi o to, ile jej trzeba wkuć, ale jak ją nabywać i gromadzić. Mniej ważne są informacje, znacznie ważniejsza jest metoda ich selekcji, umiejętność analizy i syntezy. Uczeń nie może być jak komoda z szufladami, gdzie skrywane są niepowiązane ze sobą i nieużyteczne informacje. Musi być jak inteligentna wyszukiwarka. Choć trzeba pamiętać, że zdobywanie i gromadzenie nawet zbędnych informacji jest gimnastyką mózgu, której nie tylko mięśnie potrzebują.

Po drugie, ważna jest wiedza, której uczniowie w ogóle w szkole nie mają, czyli edukacja seksualna, zdrowotna, ekologiczna, bo młody człowiek powinien znać swoje ciało, jego potrzeby, wiedzieć, kim jest, jak żyć z innymi. Powinien również znać swoje obowiązki wobec planety i przyszłych pokoleń.

Po trzecie, wychowanie obywatelskie. Nie chodzi o wiedzę, lecz o umiejętności. Polityka to wspólny świat, który należy aktywnie i odpowiedzialnie kształtować. Trzeba umieć dokonywać politycznych wyborów i znać ich konsekwencje (można tego nauczać za pomocą gier komputerowych). Szkoła powinna też uczyć kompetencji komunikacyjnych i umiejętności uczestniczenia w debatach, bo sercem demokracji jest mowa. Tak przynaj-mniej twierdzili jej fundatorzy, Grecy, według których to właśnie umiejętność przekonywania różniła nas od barbarzyńców znających tylko przemoc.

Po czwarte, etyka. Jej lekcje mogłyby pomóc młodym ludziom w rozumieniu świata wartości, norm, uzasadnień moralnych. Jest wiele systemów etyki normatywnej, każdy z nich pragnie prowadzić do największego dobra. Nie jest prawdą, że znajomość etyki zmusza do rezygnacji z wiary lub że uznanie innego systemu norm niż etyka chrześcijańska prowadzi do nihilizmu. Znam wielu pobożnych i złych ludzi oraz wielu prawych ateistów.

Po piąte wreszcie, myślenie, krytycyzm, twórczość. Szkoła powinna tego nauczać. Najlepiej na zajęciach z filozofii. Tylko właściwie po co? Stadion, siłownia, kościół i ulica – oto świat ludzi, których chce wychowywać rządząca partia.

*Prof. Magdalena Środa – filozof, etyk, publicystka. Była pełnomocnikiem rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki

Zobacz także

stadion

wyborcza.pl

tomaszWaldczak

Wiceminister kultury wybuczana na uroczystym zakończeniu festiwalu „Chopin i jego Europa”

wah, 30.08.2016

Wanda Zwinogrodzka

Wanda Zwinogrodzka (youtube.com)

Zakończenie 12. edycji festiwalu „Chopin i jego Europa” w budynku Filharmonii Narodowej w Warszawie miało nieoczekiwany finał. Publiczność wybuczała wiceminister kultury Wandę Zwinogrodzką.

Zwinogrodzka to wiceminister kultury w rządzie PiS. Podczas gali zakończenia 12. edycji festiwalu „Chopin i jego Europa” wyszła na scenę, a następnie odczytała list w imieniu ministra kultury i wicepremiera Piotra Glińskiego. W liście padały m.in. słowa o „wartościach narodowych muzyki Chopina”.

Jak mówi obecna na miejscu dziennikarka „Wyborczej”, gdy wiceminister skończyła czytać, z sali dobiegły odgłosy dezaprobaty i buczenie. Zwinogrodzka podziękowała publiczności, ale znów zagłuszyło ją buczenie.

Widownia w Filharmonii była podzielona. Część osób buczała, ale część wyrażała dezaprobatę wobec takich gestów. Gdy Artur Szklener Dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina podziękował ministerstwu kultury, które jest patronem Festiwalu, rozległy się oklaski „części przeciwnej buczeniu”.

Oklaski ze wszystkich natomiast stron padły gdy Szklener wymienił nazwisko Stanisława Leszczyńskiego, dyrektora artystycznego Festiwalu i spiritus movens całego przedsięwzięcia.

Na początku koncertu sala ciągle była poruszona. Zewsząd dobiegały szmery i głosy skonfliktowanych słuchaczy. Wzburzone nastroje okiełznała jednak wspaniała młoda włoska pianistka Beatrice Rana, która brawurowo wykonała arcytrudny i rzadko grywany II koncert fortepianowy g-moll op. 16 Sergiusza Prokofiewa (z towarzyszeniem Orkiestry Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Jacka Kasprzyka), a na bis jedną z etiud Rachmaninowa i preludium Chopina.

W przerwie doszło do kolejnego incydentu. Jeden z widzów zaczął szarpać za ramię profesora orientalistyki UW Piotra Balcerowicza, znanego melomana (od 1981 roku niemal stale obecnego w Filharmonii), który należał do „grupy buczących”. – Ja mam prawo buczeć, pan ma prawo klaskać – odpowiedział mu profesor.

Natomiast po koncercie tłumaczył nam: – Nie jestem przyzwyczajony, by w Filharmonii odczytywano listy o wydźwięku politycznym. Niech sobie robią wiece polityczne gdzie indziej, niech zostawią Filharmonię muzyce. Dobra sztuka obroni się sama.

Wybuczany Gliński

Minister kultury Piotr Gliński także w przeszłości był wybuczany przez publikę m.in. na inauguracji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena w Filharmonii Narodowej, a także na otwarciu Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu.

Od początku urzędowania zaskakuje kontrowersyjnymi decyzjami. Ostatnio wyraził niezadowolenie z powodu niezakwalifikowania filmu Jerzego Zalewskiego „Historia Roja” do konkursu Festiwalu w Gdyni. „Ze zdumieniem i rozczarowaniem przyjąłem informację o niedopuszczeniu filmu Jerzego Zalewskiego ‚Historia Roja’ do konkursu w ramach 41. edycji Festiwalu Filmowego w Gdyni” – napisał minister w oświadczeniu opublikowanym na stronie MKiDN.

Na słowa ministra Glińskiego zareagował Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny Festiwalu Filmowego w Gdyni. „Słowa Pana Premiera Piotra Glińskiego dotyczące nieprzyjęcia do Konkursu Głównego 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni filmu Jerzego Zalewskiego pt. ‚Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać’ przyjąłem ze zdziwieniem i smutkiem. (…) Moje zasmucenie wywołał przede wszystkim fakt, że Premier Gliński sugeruje w swoim komentarzu, jakoby film ‚Historia Roja’ nie przeszedł selekcji z powodów innych niż merytoryczna ocena artystyczna” – pisał Oleszczyk.

Minister planuje też także, by powstające w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej połączyć z Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 r., głównie dlatego, że jego pomysłodawcą i orędownikiem był były premier Donald Tusk. Oficjalne zarzuty są jednak inne: wystawa jest za mało polska, a zbyt międzynarodowa. Protestują przeciwko temu historycy, ludzie kultury, środowiska kombatanckie.

Zobacz także

wiceminister

wyborcza.pl

CrI08BlXgAAuENr

Z orzełkiem na piersi, Tomasz Walczak, wiceprzewodniczący Rady Miasta Starogardu Gdańskiego z ramienia PiS. Milusi.