Lasek, 25.01.2017

 

 

 

Oficjalny kult Jarosława K.

Oficjalny kult Jarosława K.

Jarosław Kaczyński dostał nagrodę „Człowieka Wolności”. Tytuł nagrody jest dziwny, jak sama uroczystość zorganizowana przez tygodnik „wSieci”.

Zacznijmy od oprawy zewnętrznej. Uroczystość odbywała się w Filharmonii Narodowej, który to budynek był otoczony taką ilością policjantów, iż żadna mysz nie mogła przecisnąć się na teren wolności, na którym nagradzany był człowiek wolności.

Można mniemać, iż policjanci bronili wolności przed KOD, Obywatelami RP i opozycją polityczną, Platformą Obywatelską i Nowoczesną. Policja broniąca człowieka wolności i wyznawców tego człowieka (bo tak należy nazwać osoby wygłaszające laudację, w tym Beatę Szydło, na cześć człowieka wolności) – to powinno skłaniać do refleksji, iż to jest człowiek wybitnie policyjny, esencja policyjności, czyli człowiek wyniesiony na sam szczyt przez zniewolonych przez niego, człowiek oddzielony kordonem policji od KOD i opozycji politycznej.

Zdarzenie półtora godziny wcześniej przed tym ogromnym spektaklem w Filharmonii mówi, co też to za forma wolności i jaka jest jej jakość. Otóż kilka limuzyn rządowych spowodowało karambol wyjeżdżając z Torunia, gdzie przebywała jedna osoba na prywatnym wypadzie. Antoni Macierewicz był u o. Tadeusza Rydzyka. Do karambolu doszło z winy kierujących samochodami rządowymi, którzy nie przestrzegali przepisów drogowych – limuzyny jechały na sygnale i z prędkością przeszło stu kilometrów na godzinę. Pobieżny opis świadków wypadku wskazuje, iż winę ponosi kawalkada rządowych pojazdów. Wracający z wyprawy prywatnej Macierewicz nie zatrzymał się do wyjaśnienia wypadku, rozbite zostały auta, a dwie osoby zostały ranne i wylądowały w szpitalu. Minister zaś przesiadł się do innego auta i udał się z takim samym naruszeniem przepisów drogowych do Filharmonii Narodowej na uroczystość.

Śledztwo prowadzone przez policję po kilku godzinach zostało przejęte przez Żandarmerię Wojskową, bo „w jednym z aut był szef MON” – takie jest oficjalne uzasadnienie. Jak zauważył dziennikarz „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz: „Wyobraźmy sobie, że to np. T. Siemoniak pędził na prywatna imprezę, dochodzi do karambolu, są poszkodowani… Zostałby zjedzony przez PiS.”. Indagowany były minister obrony rządu PO/PSL Tomasz Siemoniak do tweetu dziennikarza dopisuje swój: „Albo gdybym spotkał się z lobbystą w USA, nakłamał w Sejmie o mistralach, dał certyfikat „rosyjskiemu łącznikowi” i trzymał „rzecznika”…”

W tych klimatach znalazła się wolność w Filharmonii Narodowej. Spicz Beaty Szydło na temat Człowieka Wolności bije wszelkie wyżyny retoryki, bije w nos, w dziób (rodzaj części ciała do wyboru). Nazywa się to w mowie i piśmie inaczej niż retoryka, bo to logorea i grafomania. Oto próbka „grafomanii oralnej” premier rządu polskiego: „Do Polski przyjeżdżają ludzie z całego świata i mówią: to piękny, bezpieczny kraj, a Polacy to wspaniali ludzie. To jest wolność”.

Wystarczy? Pewnie, że tak, ale jeszcze dorzucę, wszak to premier: „To, że dzisiaj Polska nie musi kłaniać się na zagranicznych salonach, ale to Polska jest państwem, z którym muszą liczyć się inni – to jest wolność”. Litości – krzyczy we mnie – umiar, złoty środek zachowania rozumu. W wolności nie ma jednak litości, bo pani Szydło uczyniła z Filharmonii Narodowej – Narodowy Magiel: „Chcę podziękować premierowi Kaczyńskiemu za to, że mam zaszczyt razem z nim pracować i że nauczyłam się od niego, co to znaczy wolność”.

Lecz Szydło w swej logorei jest mała w porównaniu z profesjonalistami grafomanii. Zacytuję tylko jednego, bo więcej nie zdzierżę. Jacek Karnowski, szef tygodnika, który przywalił tą nagrodą Człowieka Wolności: „Dziś, dzięki wolnemu wyborowi Polaków, Polska jest krajem wyjątkowej wolności. To jest wielki dorobek Jarosława Kaczyńskiego. Wolnego wyboru, którego nie byłoby bez jego działalności”.

W otoczonej policjantami Filharmonii mieliśmy uroczystość Kultu Jednostki, jakim jest otoczony Jarosław Kaczyński. Ta ilość hymnów pochwalnych, grafomanii oralnej, wazeliny, do tej pory nie dostała takiej wielkości. Od 25 stycznia 2017 roku rozpoczął się w Polsce oficjalny kult Jarosława Kaczyńskiego po mylącym pozorem wręczenia mu nagrody Człowieka Wolności.

Kaczyński został wyzłocony, jak wyzłocone wcześniej były postaci kultu Baala, Buddy, prezes PiS wyzłocony został laudacją wyznawców, wyzłocony światłem jupiterów i wreszcie miejscem, którego pilnował kordon policji, policjant przy policjancie, iż nawet żadna złota mysz nie przecisnęła się na teren złotego miejsca wolności.

Sam wyniesiony i wyzłocony Budda otoczony Kultem Jednostki, nazwany Człowiekiem Wolności, wygłosił mowę, która też przejdzie do historii polskiej retoryki politycznej. Z grafomanii oralnej wyzłoconego Kaczyńskiego da się wysupłać definicję wolności, otóż dzisiaj Polska jest wyspą wolności w Unii Europejskiej, na Zachód od Warszawy wolności nie ma, istnieje tylko poprawność polityczna. Polska pod wodzą Człowieka Wolności wyrwała się z tego zniewolenia i jest wolna.

Przy okazji Budda ogłosił oficjalną ideologię państwa rządzonego przez PiS, będziemy dążyć do wolnego „państwa narodowego”, czyli nacjonalizmu (to ostatnie określenie nie padło, ale to oczywista oczywistość logiczna). Takiej wielkości pompatyczności dotychczas oficjalnie w kraju nie było. W Unii Europejskiej jesteśmy ewenementem, czymś tak kuriozalnym, iż UE będzie długo, ale to długo przecierać oczy ze zdumienia. Wazelina, tani blichtr, grafomania oralna, bezwstyd bez zarumienienia, itd. Polska to w tej chwili kraj operetkowy, republika bananowa.

Waldemar Mystkowski

oficjalny

koduj.24.pl

Oficjalny kult Jarosława Kaczyńskiego

Jarosław Kaczyński dostał nagrodę „Człowieka Wolności”. Tytuł nagrody jest dziwny, jak sama uroczystość zorganizowana przez tygodnik „wSieci”.

Zacznijmy od oprawy zewnętrznej. Uroczystość odbywała się w Filharmonii Narodowej, który to budynek był otoczony taką ilością policjantów, iż żadna mysz nie mogła przecisnąć się na teren wolności, na którym nagradzany był człowiek wolności.

Można mniemać, iż policjanci bronili wolności przed KOD, Obywatelami RP i opozycją polityczną, Platformą Obywatelską i Nowoczesną. Policja broniąca człowieka wolności i wyznawców tego człowieka (bo tak należy nazwać osoby wygłaszające laudację, w tym Beatę Szydło, na cześć człowieka wolności) – to powinno skłaniać do refleksji, iż to jest człowiek wybitnie policyjny, esencja policyjności, czyli człowiek wyniesiony na sam szczyt przez zniewolonych przez niego, człowiek odddzielony kordonem policji od KOD i opozycji politycznej.

Zdarzenie półtora godziny wcześniej przed tym ogromnym spektaklem w Filharmonii mówi, co też to za forma wolności i jaka jest jej jakość. Otóż kilka limuzyn rządowych spowodowało karambol wyjeżdżając z Torunia, gdzie przebywała jedna osoba na prywatnym wypadzie. Antoni Macierewicz był u o. Tadeusza Rydzyka. Do karambolu doszło z winy kierujących samochodami rządowymi, którzy nie przestrzegali przepisów drogowych – lizmuzyny jechały na sygnale i z predkością przeszło stu kilometrów na godzinę. Pobieżny opis świadków wypadku wskazuje, iż winę ponosi kawalkada rządowych pojazdów. Wracający z wyprawy prywatnej Macierewicz nie zatrzymał się do wyjaśnienia wypadku, rozbite zostały auta, a dwie osoby zostały ranne i wylądowały w szpitalu. Minister zaś przesiadł się do innego auta i udał się z takim samym naruszeniem przepisów drogowych do Filharmonii Narodowej na uroczystość.

Śledztwo prowadzone przez policję po kilku godzinach zostało przejęte przez Żandarmerię Wojskową, bo „w jednym z aut był szef MON” – takie jest oficjalne uzasadnienie. Jak zauważył dziennikarz „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz: „Wyobraźmy sobie, że to np. T. Siemoniak pędził na prywatna imprezę, dochodzi do karambolu, są poszkodowani… Zostałby zjedzony przez PiS.”. Indagowany były minister obrony rządu PO/PSL Tomasz Siemoniak do tweetu dziennikarza dopisuje swój: „Albo gdybym spotkał się z lobbystą w USA, nakłamał w Sejmie o mistralach, dał certyfikat „rosyjskiemu łącznikowi” i trzymał „rzecznika”…”

W tych klimatach znalazła się wolność w Filharmonii Narodowej. Spicz Beaty Szydło na temat Człowieka Wolności bije wszelkie wyżyny retoryki, bije w nos, w dziób (rodzaj części ciała do wyboru). Nazywa się to w mowie i piśmie inaczej niż retoryka, bo to logorea i grafomania. Oto próbka „grafomanii oralnej” premier rządu polskiego: „Do Polski przyjeżdżają ludzie z całego świata i mówią: to piękny, bezpieczny kraj, a Polacy to wspaniali ludzie. To jest wolność”.

Wystarczy? Pewnie, że tak, ale jeszcze dorzucę, wszak to premier: „To, że dzisiaj Polska nie musi kłaniać się na zagranicznych salonach, ale to Polska jest państwem, z którym muszą liczyć się inni – to jest wolność”. Litości – krzyczy we mnie – umiar, złoty środek zachowania rozumu. W wolności nie ma jednak litości, bo pani Szydło uczyniła z Filharmonii Narodowej – Narodowy Magiel: „Chcę podziękować premierowi Kaczyńskiemu za to, że mam zaszczyt razem z nim pracować i że nauczyłam się od niego, co to znaczy wolność”.

Lecz Szydło w swej logorei jest mała w porównaniu z profesjonalistami grafomanii. Zacytuję tylko jednego, bo więcej nie zdzierżę. Jacek Karnowski, szef tygodnika, który przywalił tą nagrodą Człowieka Wolności: „Dziś, dzięki wolnemu wyborowi Polaków, Polska jest krajem wyjątkowej wolności. To jest wielki dorobek Jarosława Kaczyńskiego. Wolnego wyboru, którego nie byłoby bez jego działalności”.

W otoczonej policjantami Filharmonii mieliśmy uroczystość Kultu Jednostki, jakim jest otoczony Jarosław Kaczyński. Ta ilość hymnów pochwalnych, grafomanii oralnej, wazeliny, do tej pory nie dostała takiej wielkości. Od 25 stycznia 2017 roku rozpoczął się w Polsce oficjalny kult Jarosława Kaczyńskiego po mylącym pozorem wręczenia mu nagrody Człowieka Wolności.

Kaczyński został wyzłocony, jak wyzłocone wcześniej były postaci kultu Baala, Buddy, prezes PiS wyzłocony został laudacją wyznawców, wyzłocony światłem jupiterów i wreszcie miejscem, którego pilnował kordon policji, policjant przy policjancie, iż nawet żadna złota mysz nie przecisnęła się na teren złotego miejsca wolności.

Sam wyniesiony i wyzłocony Budda otoczony Kultem Jednostki, nazwany Człowiekiem Wolności, wygłosił mowę, która też przejdzie do historii polskiej retoryki politycznej. Z grafomanii oralnej wyzłoconego Kaczyńskiego da się wysupłać definicję wolności, otóż dzisiaj Polska jest wyspą wolności w Unii Europejskiej, na Zachód od Warszawy wolności nie ma, istnieje tylko poprawność polityczna. Polska pod wodzą Człowieka Wolności wyrwała się z tego zniewolenia i jest wolna.

Przy okazji Budda ogłosił oficjalną ideologię państwa rządzonego przez PiS, będziemy dążyć do wolnego „państwa narodowego”, czyli nacjonalizmu (to ostatnie okreslenie nie padło, ale to oczywista oczywistość logiczna). Takiej wielkości pompatyczności dotychczas oficjalnie w kraju nie było. W Unii Europejskiej jesteśmy ewenementem, czymś tak kuriozalnym, iż UE będzie długo, ale to długo przecierać oczy ze zdumienia. Wazelina, tani blichtr, grafomania oralna, bezwstyd bez zarumienienia, itd. Polska to w tej chwili kraj operetkowy, republika bananowa.

Więcej >>>

 

Gala tygodnika „wSieci” z Kaczyńskim w roli głównej to kuriozum. Obejrzeliśmy ją, żebyście wy nie musieli

lulu, PAP, 25.01.2017
Na gali tygodnika „wSieci” nagrodę „Człowieka Wolności” dostał Jarosław Kaczyński. W swoich przemówieniach goście dosłownie prześcigali się w komplementach pod adresem Kaczyńskiego.

Uroczysta gala odbyła się w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Na sali zgromadzili się przedstawiciele rządu, m.in. Beata Szydło czy Antoni Macierewicz, którego limuzyna niedługo wcześniej uczestniczyła w wypadku drogowym, a także marszałkowie Sejmu i Senatu Marek Kuchciński oraz Stanisław Karczewski.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński całe swoje życie poświęcił wolności Polaków i Polski

– mówiła premier Beata Szydło. Zaznaczyła, że słowo „wolność” najlepiej streszcza to, co „niezwykły człowiek Jarosław Kaczyński” realizował i realizuje nadal.

Według premier dzisiaj Polacy mogą czuć się wolni „dzięki premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, jego bratu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu” i ludziom, w których oni zaszczepili swoje idee.

– To dzięki postawie premiera Kaczyńskiego, jego empatii, zdolnościom analitycznym, wyczuciu politycznym, społecznym powstał program PiS, który dzisiaj jest realizowany w Polsce – zauważyła szefowa rządu. – Ta wolność, którą możemy przez program PiS, polskiego rządu dzisiaj budować razem wszyscy, wspólnie dla nas, przyszłych pokoleń, dla naszych pokoleń – to jest wolność – mówiła dalej premier.

Wymieniała, że „rodziny mogą czuć się bezpieczne”, że „matki nie muszą się martwić” o pieniądze, że „pracownicy nie muszą pracować za marne pensje, tylko mogą żyć godnie” i możemy z „dumą mówić o polskiej armii”.

To, że nie musimy się bać, że nasze dzieci, nasza młodzież będą poddawane ideologiom, których Polacy nie chcą – to jest wolność

Do Polski przyjeżdżają ludzie z całego świata i mówią: to piękny, bezpieczny kraj, a Polacy to wspaniali ludzie. To jest wolność

To, że dzisiaj Polska nie musi kłaniać się na zagranicznych salonach, ale to Polska jest państwem, z którym musza liczyć się inni – to jest wolność

Chcę podziękować premierowi Kaczyńskiemu (…) za to, że mam zaszczyt razem z nim pracować i że nauczyłam się od niego, co to znaczy wolność

– powiedziała Szydło.

Następnie prowadzący galę Michał Adamczyk (prezenter „Wiadomości”) stwierdził, że „wolne media w Polsce wymagały wiele pracy” i dodał:

Nie moglibyśmy mówić o wolnych mediach, gdyby nie przyjaciele wolnego słowa i tradycyjnych wartości

Jacek Karnowski, naczelny „wSieci” mówił z kolei, że Jarosław Kaczyński „od ponad 40 lat walczy o wolność”.

Nie zadowolił się ułomną, często byle jaką III RP, miał ambicję prowadzić Polskę ku wielkości, ku lepszym czasom

 Dziś, dzięki wolnemu wyborowi Polaków, Polska jest krajem wyjątkowej wolności. To jest wielki dorobek Jarosława Kaczyńskiego. Wolnego wyboru, którego nie byłoby bez jego działalności

Nie byłoby tej wolnej Polski, gdyby nie Jarosław Kaczyński

– podkreślał Karnowski.

Następnie wystąpił Piotr Zaremba, wiceszef tygodnika, który odczytał laudację.

Mogę tylko panu Jarosławowi Kaczyńskiemu w imieniu tygodnika „wSieci”, portalu „wPolityce.pl”, naszego małego medialnego ośrodka, podziękować. Za to, że dał prawdziwy wybór Polakom. Że przełamał ileś tam determinizmów, rozbił ileś mitów, pokonał ileś tam polskich niemożności i włączył nas w grę o zmianę świata. Że dał nadzieję na świat i bardziej skomplikowany i lepszy

– mówił Zaremba.

Następnie głos zabrał Jarosław Kaczyński. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

W czasie gali zbierane były datki na budowę pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej.

A TERAZ ZOBACZ: Duda: „Notariusz dobrej zmiany” nie jest określeniem, które mnie obraża

 

gazeta.pl

Kaczyński zapowiedział budowę „państwa narodowego”. A dalej o ludziach ze „skłonnościami do zachowań patologicznych”

lulu, 25.01.2017

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta)

Jarosław Kaczyński został Człowiekiem Wolności Tygodnika „wSieci” w 2016 r. Na gali w Warszawie wygłosił przemówienie na temat wolności. Nie ma wolności bez państwa narodowego – stwierdził.

 – Nie ma nic ważniejszego i nic bardziej polskiego niż wolność – zaczął prezes PiS. – Jesteśmy świadkami tego, co wolności się przeciwstawia. Spójrzmy chociażby na wschód. Wolności trzeba bronić – mówił.

Nawet ta wolność najbardziej podstawowa, wolność słowa, wolność sumienia, jest dzisiaj zagrożona. Z bólem trzeba powiedzieć, że wolność w Europie, szczególnie na zachód od naszych granic, jest w odwrocie. Poprawność polityczna stosowała tak zwaną represję rozproszoną, ale od dobrych paru lat przeszła do stosowania represji twardej, represji państwowej

– perorował Kaczyński. – Można odpowiadać karnie, a także administracyjne za to, że złamie się różne narzucane reguły. I była taka próba, żeby tego rodzaju ograniczenia wprowadzać także w naszym kraju. To była próba podjęta niedawno, w drugiej części rządów PO. Ta próba się nie udała, ale trzeba do niej pamiętać, jako o ostrzeżeniu, że to może przyjść także do nas – kontynuował.

Jarosław : wierzymy, że przyjdzie taki czas, w którym będzie można powiedzieć o Polsce, że jest krajem pełnej wolności

Jego zdaniem Polska może zostać niedługo „wyspą wolności”. Podkreślił, że „nie ma wolności bez silnego państwa”.

Strefę wolności może stworzyć wyłącznie państwo narodowe. Nie może być demokracji bez państwa narodowego

– nauczał prezes PiS.

– I stąd potrzeba odrzucenia tego, co można spotkać także w naszej ojczyźnie: postawy antypaństwowej, która znajduje uzasadnienie w odwoływaniu się do wolności. To nie jest tak, że wolność to anarchia – stwierdził i dodał, że w „dobrze rządzonym, demokratycznym państwie wolności może być bardzo dużo”.

Ludzie, którzy nie mają skłonności do jakichś gwałtownych zachowań, czy zgoła zachowań patologicznych, mogą się czuć w takim państwie ludźmi wolnymi, we wszystkich dziedzinach

– mówił prezes. I podsumował:

Nasz naród, Polacy jest szczególnie predystynowany, żeby takie państwo stworzyć i żeby w tym państwie doprowadzić do wielkiego wybuchu, w sferze kultury, ekonomii, we wszystkich ważnych sferach społecznych. Wierzymy, że przyjdzie taki czas. Dziękuję.

Nagroda Człowieka Wolności

Człowiekiem Wolności tygodnika „wSieci” w roku 2015 został wybrany Prezydent Andrzej Duda. W poprzednich latach tytułem Człowieka Wolności Tygodnika wSieci zostali uhonorowani prof. Krzysztof Szwagrzyk, historyk IPN kierujący pracami archeologicznymi na warszawskiej Łączce oraz poeta i pisarz Jarosław Marek Rymkiewicz.

A TERAZ ZOBACZ: Duda: „Notariusz dobrej zmiany nie jest określeniem, które mnie obraża”

kaczynski

gazeta.pl

Studenci wyszli na ulice przeciwko władzy

Michał Wilgocki, jaha, sk, tko, akw, 25 stycznia 2017

Protest studentów

Protest studentów (Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta /)

W 11 polskich miastach i Brukseli na ulice wyszli w środę studenci. Protestowali przeciwko rządom PiS. W sumie w manifestacjach wzięło udział ok. 2 tys. osób.

Studenci protest ogłosili na początku stycznia. Zwoływali się na portalach społecznościowych. Akces zgłosiło 11 najważniejszych ośrodków uniwersyteckich, m.in. Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań i Lublin.

Inicjatywa była oddolna. – Nie jesteśmy związani z żadną partią. Nasz protest jest apolityczny. Prosimy, żeby nie było na nim żadnych emblematów partyjnych. Nie jesteśmy przybudówką Komitetu Obrony Demokracji, jak niektórzy sugerują – tłumaczyła Martyna Równiak, studentka medycyny na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, jedna z organizatorek protestu.

Studenci protestują w całej Polsce! „Kopnijmy władzę w kaczy kuper”

Studenci przedstawili 11 postulatów. Każdy zaczyna się od słów: „Chcemy żyć w państwie, w którym…”. Dotyczą m.in. przestrzegania konstytucji, wolności zgromadzeń, tolerancji i ochrony przyrody.

W Warszawie przy pomniku Kopernika demonstrowało kilkaset osób. Ze sceny przemawiali studenci, którzy opowiadali o każdym z kolejnych postulatów. W przerwach słuchali piosenek m.in. Kultu i zespołu Big Cyc. W organizacji pomagała straż KOD, była też wielka biało-czerwona flaga, którą niosło kilkadziesiąt osób. Oprócz studentów na demonstrację przyszło także wiele osób starszych. Niektóre z nich trzymały tablice układające się w hasło „Uniwersytet trzeciego wieku”.

Wrocławscy studenci wyszli na ulice. Protest przeciwko rządowi

We Wrocławiu protestowało ok. 200 osób. Zebrały się przed domami studenckimi Kredka i Ołówek. To właśnie na Dolnym Śląsku zrodził się pomysł ogólnopolskiego protestu. Wpadły na niego dwie studentki: Mary Iwanicka i Natalia Kwaśnicka.

– Doszłyśmy do wniosku, że głos młodych ludzi nie przebija się w debacie publicznej. A my też mamy swoje postulaty i żądania – mówi Kwaśnicka. Studenci nieśli transparenty: „Coście sku… uczynili z tą krainą”, „Partyjny bełkot to nie informacja”, „Mamy prawo mieć własny głos”.

Zakłócana studencka demonstracja w Krakowie

W Poznaniu kilkuset studentów miało m.in. transparent: „Nie jesteśmy wnukami oderwanych od koryta esbeków. Jesteśmy wkurzeni!”. Z kolei napis: „Studenci specjalnej troski” nawiązywał do niedawnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, że na antyrządowych manifestacjach widać osoby specjalnej troski. Studenci skandowali: „Rząd nie zdaje egzaminu” i „Stop łamaniu konstytucji”.

W Lublinie na manifestację przyszło kilkadziesiąt osób.

– Walczymy przeciwko łamaniu prawa przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, nie zgadzamy się na przepychanie ustaw bez brania pod uwagę głosów, które nie są po stronie rządu – mówili podczas demonstracji studenci.

nie-zgadzamy

wyborcza.pl

 

ŚRODA, 25 STYCZNIA 2017

Kaczyński: Strefę wolności może stworzyć tylko i wyłącznie państwo narodowe

21:35

Kaczyński: Strefę wolności może stworzyć tylko i wyłącznie państwo narodowe

Jak powiedział Jarosław Kaczyński po przyznaniu mu nagrody „Człowieka Wolności 2016 (cytaty za wPolityce.pl):

Mam pewność, że w naszym kraju są potężne siły, które potrafiły wolność w wielkiej mierze obronić, choć były momenty jej ograniczenia, i potrafią ją rozszerzać. Trzeba tutaj podziękować tym wszystkim, którzy na tym froncie – froncie walki o wolność – uczynili bardzo wiele. Którzy potrafili się narazić, iść przeciw głównemu nurtowi. I być przy tym skuteczni. Tacy ludzie stoją tutaj obok mnie. Takim człowiekiem jest też Piotr Zaremba, który był łaskaw potraktować mnie w sposób, po którym przychodzi mi się cieszyć i trochę wstydzić.

Jak dodał:

Ale jest też druga strona, o której przenikliwie mówił Piotr Zaremba. Nie ma wolności, w tym tej narodowej, bez silnego państwa. Musicie państwo pamiętać, że strefę wolności może stworzyć tylko i wyłącznie państwo narodowe. Strefę wolności i demokracji. Że wszystkie doświadczenia to potwierdzają. Że inne próby rozwiązania tego inaczej nie przynoszą efektu. Że nie może być państwa narodowego bez demokracji i odwrotnie.

Laudację na cześć laureata wygłosił Piotr Zaremba.

20:41

Kwaśniewski: Nie sprawdził się marszałek, który stał się nie rozwiązaniem problemu, ale problemem

Nie sprawdził się marszałek, który powinien lać oliwę na wzburzone fale, a on stał się nie rozwiązaniem problemu, ale problemem. Natomiast sama akcja opozycji jest dyskusyjna, bo umówmy się, że okupowanie sali sejmowej prowadzi do destrukcji parlamentaryzmu – mówił Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24.

20:08

Szydło: Chcę podziękować premierowi Kaczyńskiemu za to, że nauczyłam się od niego, co to znaczy wolność

Do Polski przyjeżdżają ludzie z całego świata i mówią: to piękny, bezpieczny kraj, a Polacy to wspaniali ludzie. To jest wolność. Wolność, którą możemy poprzez program PiS budować. Razem, wszyscy, wspólnie – dla nas, dla przyszłych pokoleń i dla naszej ojczyzny. To jest wolność. To, że dzisiaj Polska nie musi kłaniać się na zagranicznych salonach. To Polska jest tym państwem, z którym liczą się inni. To jest wolność – mówiła premier Beata Szydło na gali przyznania Jarosławowi Kaczyńskiemu nagrody Człowieka Wolności 2016 tygodnika „wSieci”. Jak dodała:

„Chcę podziękować premierowi Kaczyńskiemu za jego pracę. Również osobiście – za to, że mam zaszczyt razem z nim pracować i że nauczyłam się od niego, co to znaczy wolność. Ten program – program PiS, program Jarosława Kaczyńskiego – będzie realizowany nadal. To dobry program – program wolności. Nigdy z niego nie zrezygnujemy. Dziękuję”

19:55

Schetyna o zmianie regulaminu Sejmu: Na pewno był zapowiadany i jeżeli go nie ma, to znaczy, że został wycofany

– Jeżeli wycofają projekt zaostrzenia regulaminu, to być może oznaczać, że ktoś wyciąga wnioski. Na pewno był zapowiadany i jeżeli go nie ma, to znaczy, że został wycofany – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Dorotą Gawryluk w „Gościu wydarzeń” Polsat News. Jak mówił dalej:

„Polacy oczekują od nas, ci, którzy nie akceptują państwa PiS, żebyśmy skutecznie doprowadzili do  jak najszybszych wyborów i je wygrali. To oczywiste. Z drugiej strony PO to takie ugrupowanie, której wyborcy nie oczekują od nas gwałtownych ataków na sejmową mównicę. Zdaje sobie z tego sprawę, ale czasami tak bywa, że sytuacja wybucha i trzeba dawać świadectwo prawdzie i zasadom. Tak było wtedy”

300polityka.pl

c3ccbclxgaie_-j

 

czlowiek-wolnosci

 

c3cdyhzxgaetmm7

Znalezione w sieci.

c3cmmxdweaajhzz

Czyli wygląda że BOR(?) wiozący Antka spowodował karambol, w wyniku którego 7 samochodów się zderzyło, a 2 osoby zostały ranne.

. Będą konsekwencje czy elita PiS jest ponad prawem? via

Jeśli potwierdzą się relacje świadków to kolumna AM uderzyła w samochody, czekające na czerw.świetle. Gnali z AM od o.Rydzyka do JK. Pieknie

c3cp_s7xaaeu9qq

 

c3cq_buxuawqw5t

http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/macierewicz-mial-wypadek-zdjecie_940125.html

„Na trasie trochę wilgotno, trochę ślisko”. Znamy szczegóły wypadku z udziałem Macierewicza

mako, 25.01.2017

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta, Google Maps)

Siedem pojazdów, 2 osoby ranne, pojazdy żandarmerii wojskowej. Znamy szczegóły karambolu, w którym uczestniczył Antoni Macierewicz.

Ok. godz. 17.40 na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 10 z ul. Grębocką w kierunku Warszawy doszło do karambolu, w którym uczestniczyły dwa pojazdy żandarmerii wojskowej. W jednym z nich znajdował się minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Polityk wyszedł z wypadku bez szwanku i innym pojazdem udał się na galę tygodnika „wSieci”.

joachim-brudzinski

Siedem aut, dwie osoby w szpitalu

W kolizji uczestniczyło siedem pojazdów: dwa samochody marki BMW, dwa marki Renault, Toyota, Audi i laweta – poinformowała portal Gazeta.pl podinsp. Wioletta Dąbrowska z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. – Dwie osoby trafiły do szpitala. Nie znamy ich obrażeń – podała Dąbrowska. Policja ustala jak doszło do wypadku. – Na tej trasie było trochę wilgotno, trochę ślisko, ale nie wiem, czy możemy mówić o trudnych warunkach pogodowych – dodała funkcjonariuszka.

Jak podało TVN24, samochód, którym jechał minister doznał poważnych uszkodzeń. – W samochodzie wystrzeliły wszystkie poduszki powietrzne – powiedział reporter. Drugie rządowe BMW jest zgniecione z tyłu, ponieważ wjechała w nie limuzyna z Macierewiczem i z przodu, ponieważ samo wjechało w kolejny pojazd. Niektórzy świadkowie mieli poinformować, że auta żandarmerii nie zdążyły wyhamować, kiedy samochody przed nimi zatrzymały się na czerwonym. Jeden z uczestników kolizji twierdził nawet w rozmowie z reporterem TVN24, że jechały z prędkością 130 km/h.

Na miejscu był radny PiS Karol Wojtasik. W rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 opowiedział, jak wyglądała sytuacja po wypadku. – Stałem w korku na wiadukcie nad autostradą i zapytałem się kierowców, co się stało. I powiedziano mi, że była kolizja z udziałem BOR-u. Wiedziałem już, że to nie jest BOR, tylko Żandarmeria Wojskowa – mówił Wojtasik.

– Wykonałem telefon i dowiedziałem się, że z ministrem Macierewiczem jest wszystko w porządku, on przesiadł się do drugiego samochodu i odjechał. Zadzwoniłem na policję, poprosiłem, żeby wysłano parę patroli na wiadukt. Bo była samowolka kierowców, którzy nie wiedzieli, czy mają stać w tym korku i zaczęli się wycofywać pod prąd – dodał radny PiS.

Jak poinformował Wojtasik, na odcinku, na którym doszło do kolizji obowiązuje, w zależności od kierunku jazdy, prędkość 90 km/h lub 70 km/h. Nie wiadomo, czy w chwili kolizji doszło do przekroczenia prędkości przez któregoś z jej uczestników.

A TERAZ ZOBACZ: Polska jest jednym wielkim „czarnym punktem” Europy. Na naszych drogach ginie najwięcej pieszych 

gazeta.pl

Straż Marszałkowska pobiła manifestanta przed Sejmem?

Straż Marszałkowska pobiła manifestanta przed Sejmem?

Jak poinformowali  Obywatele RP, Tomasz Wilkowski uczestniczący w środę w proteście na terenie kompleksu budynków Sejmu został ciężko pobity przez Straż Marszałkowską, po czym zasłabł i został odtransportowany do szpitala. „To cofa nas do najczarniejszych czasów stanu wojennego” – komentują członkowie organizacji. Protest dotyczył wolności zgromadzeń, ale także dostępu mediów do budynków sejmowych. Czterem osobom pikietującym przed budynkiem Sejmu zarzuca się naruszenie miru domowego. W związku z tym reprezentujący oskarżonych mecenasi wnieśli o przesłuchanie w sprawie 460 posłów i 100 senatorów, by ustalić, czy również ich dobra naruszono „wtargnięciem”.

„Obywatele RP, podejmując akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego są gotowi ponieść odpowiedzialność prawną za swoje czyny. Ciężkie pobicie manifestanta cofa nas jednak do najczarniejszych czasów stanu wojennego. Obywatele RP podejmą w tej sprawie zdecydowanie kroki prawne” – czytamy w przesłanym Onetowi oświadczeniu.
„Ta władza przekroczyła kolejną granicę. Nie tylko wprowadza absurdalne zakazy, ale także bije osoby świadomie łamiące je w akcie nieposłuszeństwa obywatelskiego. Brutalnie zaatakowano osoby, które nie wykazały nawet śladu agresji słownej, nie wspominając o fizycznej” – komentuje Paweł Kasprzak z Obywateli RP.

„PiS uzasadnia zaostrzenia względami bezpieczeństwa, ale Straż Marszałkowska reaguje przecież nie na widok broni, ale na widok kawałka materiału – celem jej ataków są nawet nie tylko transparenty, ale również narodowa flaga. Jeżeli bijąc pokojowo manifestujących obywateli i traktując ich jak stosujących przemoc terrorystów PiS myśli, że zniechęci nas do protestów, to się myli. Natomiast na pewno staje po tej samej stronie co ZOMO” – dodaje Paweł Kasprzak.
/j/
Źródło: Onet

to-cofa

koduj24.pl

Ochroniarz Kaczyńskiego buszuje po kuluarach Sejmu

Ochroniarz Kaczyńskiego buszuje po kuluarach Sejmu

Poseł Sławomir Nitras z PO spotkał w kuluarach sejmowych prywatnego ochroniarza Jarosława Kaczyńskiego. Próbował dowiedzieć się, na jakiej podstawie ten tam przebywa, jednak mężczyzna odmawiał wyjaśnień i mówił jedynie, że „ma upoważnienie”, nie chciał się też przedstawić. Nitras pytał o szczegóły i zaznaczał, że do kuluarów wstęp mają tylko posłowie, Straż Marszałkowska i upoważnione osoby. Poseł pytał też strażników, ale ci najpierw ignorowali pytania, a potem stwierdzili, że nie mają obowiązku udzielenia informacji. W końcu na miejscu pojawił się „sprawca” zamieszania, Jarosław Kaczyński, przed którym ochroniarz otworzył drzwi na klatkę schodową. Jedyna reakcja, na jaką się zdobył prezes PiS, było kuriozalne pytanie skierowane do posła: – „Czy aby pan jest o zdrowych zmysłach?”.

Nie tylko rzeczone pytanie, ale całe zdarzenie zasługuje na komentarz. I nie dlatego, że osobisty ochroniarz Jarosława Kaczyńskiego ma za sobą epizod aktorski – zagrał… ochroniarza Lecha Kaczyńskiego w filmie „Smoleńsk”. To drobny, acz zabawny szczegół. Jednak warto zauważyć, co się kryje za faktem, że uzasadnione poselskie pytanie bez żadnego skrępowania traktowane jest jako przejaw deficytów psychicznych. Wynika to z poczucia bezkarności. Przypomnijmy, że po Sejmie przedstawicielom mediów poruszać się jest coraz trudniej – wbrew publicznym deklaracjom rządzących – co odbiega od standardów demokratycznego państwa prawa. Teraz do kuluarów sali plenarnej Sejmu dziennikarze nie mogą wejść, ale osobisty ochroniarz Jarosława Kaczyńskiego już tak.

Na koniec kolejny incydencik, doskonale ilustrujący powyższe tezy. Otóż dziś na korytarzu prowadzącym m.in. do biura prasowego PiS w Sejmie pojawili się funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej. Do tej pory dziennikarze mieli jeszcze swobodny dostęp do tej części Sejmu. Obecnie, jak tłumaczą strażnicy, by wejść na korytarz konieczne jest zaproszenie od posła. Chyba że wchodzą bez sprzętu, jak wyjaśniał jeden z nich dziennikarce TVN24 Agacie Adamek.
(Źródło: tokfm.pl; tvn24.pl)

posel-pyta

koduj24.pl

Misiewicz już wcześnie pokazał „klasę”. Jechał do McDonald’s na sygnale, bo nie chciało mu się stać na czerwonym świetle

25.012.2017

Samochód, którym podróżował rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz, na sygnale jechał po jedzenie z restauracji McDonald’s w Elblągu. Kierowca włączył sygnalizator, gdy przyszło mu stać na czerwonym świetle. Taką wersję wydarzeń (z kwietnia ubiegłego roku) przypomina portal expresselblag.pl.

Pisaliśmy już o tym, jak Bartłomiej Misiewicz bawił się na dyskotece w Białymstoku. Tam, według relacji „Faktu”, miał nagabywać studentki, przechwalać się, stawiać wszystkim „kolejki”. Poza tym, choć do hotelu miał kilkaset metrów, trasę do klubu pokonał limuzyną.

Okazuje się jednak, że to nie wszystko, a Misiewicz już wcześniej w podobny sposób „błyszczał”. Portal expresselblag.pl przypomniał sytuację z ubiegłego roku, która miała miejsce na ulicach Elbląga. „Do Elbląga od strony Warszawy wjechała rządowa skoda, o początkowych numerach rejestracyjnych WN. Samochód ulicami naszego miasta jechał spokojnie, bez przekraczania dozwolonej prędkości, z jaką poruszać się można w terenie zabudowanym” – opisują dziennikarze.

 

„Gdy pojazd dojechał do skrzyżowania, stały przed nim dwa inne samochody. Sygnalizator wskazywał czerwone światło. Kierowca rządowego pojazdu, po krótkiej chwili doszedł do wniosku, że na czerwonym świetle stał nie będzie. Włączył więc sygnalizację dźwiękową, taką jaka używana jest w radiowozach policji, a także sygnały świetlne i… nie spiesząc się, ominął pojazdy i wjechał w ulicę Lotniczą” – czytamy.

Pracownicy portalu twierdza, że w samochodzie był właśnie rzecznik MON. Gdzie się tak śpieszył? „Tuż za skrzyżowaniem zgasły sygnały świetlne i dźwiękowe, a skoda skręciła do… Mc Donald’s. Tam, jak gdyby nigdy nic, kierowca podjechał do tzw. Mc Drive aby złożyć zamówienie jedzenia” – brzmi fragment relacji.

To tylko dopełnienie obrazu, który swoim zachowaniem kreuje Misiewicz. Widać, że podwładny Macierewicza, który wcześniej pracował w aptece, jest zachwycony przywilejami, jakie wiążą się z piastowaniem funkcji rzecznika MON.

Źródło: expresselblag.pl

bartlomiej-misiewicz

naTemat.pl

Akta zastrzeżone IPN zawiodły spiskowców. Miały być „korzenie III RP”, jest muzeum służb

Wojciech Czuchnowski, 25 stycznia 2017

Akta IPN

Akta IPN (Fot. Adam Kozak / AG)

Akta kilkuset tajnych współpracowników, instrukcje, jak kłamać na przesłuchaniu, i materiały na temat starych technik szyfrowania. W ujawnionych przez IPN fragmentach zbioru zastrzeżonych nie ma sensacyjnych informacji.

Odtajnienie zbioru zastrzeżonego IPN miało być przełomem, który wydobędzie na światło dzienne ukrywane tajemnice komunistycznej bezpieki oraz informacje o „prawdziwych korzeniach III RP”. Zbiór stanowiły akta sprzed 1990 roku, dotąd strzeżone przed naukowcami i dziennikarzami zajmującymi się badaniem historii najnowszej. Utajniając część dawnych dokumentów, służby specjalne III RP tłumaczyły, że chronią agenturę, którą wykorzystywano po upadku komunizmu, tajne operacje kontynuowane w latach 90. oraz informacje z zakresu kuchni wywiadu i kontrwywiadu.

Zwolennicy ujawnienia zbioru uważali, że jest on pretekstem do ukrycia w nim niewygodnych tajemnic i nazwisk osób, które dzięki dawnym układom zrobiły karierę i pieniądze w wolnej Polsce. Ale prezes IPN Jarosław Szarek wypowiadał się ostrożnie. Udostępnienie materiałów ze zbioru przedstawił jako symboliczny koniec PRL, ale w rozmowie z portalem wPolityce.pl powiedział: – Myślę, że ten zbiór został trochę zmistyfikowany. Nie wiemy oczywiście, co jeszcze w nim się znajdzie, ale oczekiwanie opinii publicznej było takie, że pojawią się nazwiska z pierwszych stron gazet.

Z analizy ok. 2 tys. ujawnionych zapisów wynika, że w zbiorze nie ma rewelacji, a część chronionych materiałów nadaje się dziś do izby pamięci służb specjalnych.

Stare sprawy: Zelnik, Piechucki…

Zbiór ujawnia dane kilkuset osób zarejestrowanych przez SB jako tajni współpracownicy. Tym, którzy stwierdzą, że w wykazie znaleźli się niesłusznie, pozostaje odwołanie się do sądu lustracyjnego, który zbada, na czym naprawdę polegała ich współpraca. Z przeglądu nazwisk wynika, że nie ma tam znanych osób występujących publicznie, pełniących ważne stanowiska czy znajdujących się w gronie najbogatszych Polaków.

Jest teczka Jerzego Zelnika, aktora sympatyzującego dziś z PiS, który miał krótki i nieznaczący epizod współpracy. Nikomu nie zaszkodził, a sprawa jego relacji z SB została opisana już ponad rok temu. Jest też teczka oficera wywiadu płk. Bolesława Piechuckiego, który w PRL zakładał Ośrodek Szkolenia Wywiadu w Kiejkutach, a po 1990 roku odniósł spory sukces w biznesie opartym m.in na relacjach z służbami specjalnymi państw NATO. Ale to też znana sprawa.

Ujawnione „aktywa” wywiadu

Kolejna kategoria spraw to akta operacji dotyczących cudzoziemców oraz placówek dyplomatycznych funkcjonujących w Polsce. Są klasyczne rozpracowania, np. „pracownika Referatu Prawno-Konsularnego Ambasady RFN w Warszawie” (kryptonim „Krogulec 75″) czy „kontrwywiadowczego zabezpieczenia pracowników ambasady Chin”. Są też dokumenty pokazujące, że każda placówka, konsulat czy przedstawicielstwo handlowe miało założoną „sprawę obiektową”, czyli teczkę z dokładnymi planami i danymi personelu zagranicznego oraz polskiego. Wobec tych osób służby prowadziły inwigilację i akcję werbunkową.

W zbiorze znajdują się też dane operacji wywiadowczych za granicą, nazwiska oficerów, którzy pracowali poza krajem pod fałszywą tożsamością (tzw. nielegałów) oraz agentów zwerbowanych spośród cudzoziemców. IPN podkreśla, że według służb ujawnienie tych informacji nie wyrządzi szkody interesom Polski lub konkretnych osób. Ale nie ma takiej pewności, zaś upublicznianie tego rodzaju „aktywów” zawsze osłabia skuteczność i utrudnia pracę oficerom, którzy dziś działają za granicą.

Instrukcja, jak kłamać…

Osobny katalog tworzą informacje z „muzeum służb”. A więc wykazy nieaktualnych lokali kontaktowych i stałych punktów obserwacyjnych (mieściły się m.in. w pobliżu ambasad, mieszkań opozycjonistów itp.), instrukcja „wytwarzania papieru do tajnych wiadomości”, „album wyposażenia wywiadowczego” agenta wysyłanego za granicę, „zbiór zagranicznych dokumentów tożsamości – książeczki wojskowe i świadectwa zatrudnienia” potrzebnych do legalizacji agentury, opis „zasad łączności tajnopisowej” etc.

Nie wiadomo, dlaczego w zbiorze zastrzeżonym znalazła się „Instrukcja nr 1 Dyrektora Departamentu Finansów MSW z dnia 07.01.1977 r. w sprawie gospodarki finansowej oraz ewidencji księgowej w gospodarstwach rolno-hodowlanych, kasynach i bufetach oraz brygadach remontowo-budowlanych resortu spraw wewnętrznych”

Odtajniono też instrukcje szkoleniowe. Wśród nich dwie z lat 80. Pierwsza to opracowanie pt. „Zachowanie się oficera wywiadu w przypadku: zatrzymania, tymczasowego aresztowania, śledztwa, rozprawy sądowej, odbywania kary pozbawienia wolności, wymiany”. Druga to praca dyplomowa pt. „Sposoby obrony pracownika i współpracownika wywiadu przed środkami i metodami wykrywania świadomego kłamstwa”.

akta

wyborcza.pl

PiS szykuje nowy abonament RTV. Płacić go będą wszyscy, a ściągać urzędy skarbowe

Piotr Miączyński, 25 stycznia 2017

Jacek Kurski, prezes TVP

Jacek Kurski, prezes TVP (ADAM STĘPIEŃ)

PiS kończy prace nad ustawą w tej sprawie. W Sejmie pojawi się w ciągu kilku tygodni.

System płacenia na media publiczne ma być uszczelniony. Dziś abonament ściąga Poczta Polska, ale nie jest w tym zbyt skuteczna.

Na 2017 r. stawki abonamentu RTV są takie same jak za rok bieżący. Abonament RTV wynosi więc 245,15 zł rocznie za telewizor albo telewizor i radio. A jeśli ktoś ma tylko radio, to powinien zapłacić za rok 75,60 zł.

Mało kto płaci abonament RTV

Powinien, ale wiadomo, że w większości przypadków i tak tego nie robi. Obecnie płaci terminowo niewiele ponad milion gospodarstw domowych. W sumie na 13,5 mln gospodarstw domowych w Polsce zarejestrowane odbiorniki ma 6,5 mln, z czego połowa jest zwolniona z tej opłaty (bo np. ma ponad 75 lat). Tymczasem według Głównego Urzędu Statystycznego niemal 98 proc. gospodarstw domowych posiada odbiornik telewizyjny.

– Jeżeli nie Poczta, to kto może być skutecznym nadzorcą? Urzędy skarbowe. Urząd skarbowy ma w sobie pewną powagę, którą każdy szanuje. To rozwiązanie jawi się jako najlepsze – mówił w środę w Radiu ZET szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański.

Jego zdaniem najlepiej by było, gdyby abonament był połączony z PIT bądź rachunkiem za opłatę energetyczną. W projekcie przyjęto założenie, że każdy obywatel kraju ma telewizor, płacić musieliby więc wszyscy.

Zobacz też: W TVP i „śmieszno” i „straszno”, fatalny poziom etyczno-zawodowy – w 3×3 o manipulacjach telewizji publicznej

Kiedy można się spodziewać projektu?

Nowy projekt będzie gotowy bardzo szybko. Sytuacja finansowa TVP jest bardzo słaba. Bez ekstra pieniędzy grozi jej utrata płynności finansowej. Prezes TVP Jacek Kurski twierdzi, że „doszliśmy do ściany”.

PiS rusza mu na ratunek. W poniedziałek Jarosław Kaczyński mówił w TVP Wrocław, że Sejm zajmie się pracami nad nową ustawą abonamentową w ciągu kilku tygodni. – Nowa ustawa abonamentowa pozwoli na zwiększenie ściągalności abonamentu przez nową metodę ściągania. Przy czym, z tego co w tej chwili wiem, ten abonament będzie niższy – przekonywał.

O ile niższy? Czabański twierdzi, że dwukrotnie niższy.

To koniec opłaty audiowizualnej

Od wielu lat jest mnóstwo pomysłów, co zrobić z abonamentem. W 2008 r. Donald Tusk o abonamencie mówił tak: „Chciałbym powiedzieć, że nie spoczniemy dopóty, dopóki nie zmienimy tego wyjątkowo obłudnego systemu narzucania haraczu Polakom, szczególnie niezamożnym, po to, by nieliczna grupa ludzi mogła korzystać z tego materialnie w sposób nieuzasadniony, poza jakąkolwiek kontrolą i żeby niektórzy najbardziej ambitni politycy wykorzystywali te media publiczne we własnym interesie”.

Platforma Obywatelska nic jednak z abonamentem nie zrobiła. Co prawda trzy lata temu resort kultury zaczął prace nad tzw. opłatą audiowizualną – liczoną od adresu albo doliczaną do prądu. Ale PO bała się wprowadzić ją w życie przed wyborami.

Ten sam pomysł z opłatą audiowizualną lansował przez ostatnie miesiące rząd PiS. W jego wersji opłata – 15 zł miesięcznie – miała być dołączana do rachunku za prąd. I byłaby naliczana nie za posiadanie odbiornika – jak ma to miejsce obecnie – ale za możliwość oglądania telewizji czy słuchania radia. W dzisiejszych czasach można to przecież robić nie tylko na telewizorze, ale również na smartfonie czy komputerze.

Opłata miała wejść w życie od 1 stycznia 2017 r. Nie weszła, bo PiS nie wziął pod uwagę, że podobne zapisy musi notyfikować Komisja Europejska. PiS musiałby na to czekać, jak pokazuje praktyka, od ośmiu do osiemnastu miesięcy. Albo i dłużej. Pomysł z opłatą audiowizualną wylądował więc w sejmowej zamrażarce.

pis-szykuje

wyborcza.pl

Straż marszałkowska wypycha dziennikarzy z „korytarza opozycji”. Ciuciubabka z mediami?

Justyna Dpbrosz-Oracz; Zdjęcia i montaż: Miłosz Więckowski, 25.01.2017

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21289565,video.html?embed=0&autoplay=1

Władze Sejmu wielokrotnie zapewniały, że dziennikarze wracają do budynku na starych zasadach. Tymczasem rano odcięto ekipom dostęp do korytarza, gdzie jest biuro prasowe PiS i klubowe pomieszczenie PO. Po awanturze wpuszczani są tylko ci dziennikarze, którzy wcześniej umówili się z konkretnym posłem. To nie koniec. Jak się przekonaliśmy na własnej skórze straż marszałkowska próbuje zabronić filmowania w korytarzu, w którym zwykle nagrywani są posłowie opozycji.

straz

wyborcza.pl

Adopcje już tylko po katolicku. Ośrodek diecezjalny przyznaje: Nie mamy pojęcia, czemu wybrano akurat nas

Paweł Kośmiński, 25 stycznia 2017

Adopcje w ośrodku diecezjalnym w Sosnowcu odbywają się tylko w Polsce. Dyrektorka nie wie, czemu skierowano ich do adopcji zagranicznych

Adopcje w ośrodku diecezjalnym w Sosnowcu odbywają się tylko w Polsce. Dyrektorka nie wie, czemu skierowano ich do adopcji zagranicznych (Fot. Łukasz Giza / Agencja Gazeta)

– Nie mamy pojęcia, dlaczego akurat my zostaliśmy wybrani, by zająć się adopcjami zagranicznymi – mówi Elżbieta Dziubaty, dyrektorka diecezjalnego ośrodka adopcyjnego w Sosnowcu. Docelowo obowiązki trzech ośrodków przejmie jeden ośrodek katolicki z Warszawy.

Dotychczas adopcjami zagranicznymi dzieci, dla których nie udało się znaleźć rodziny w Polsce, zajmował się państwowy ośrodek wojewódzki w Warszawie oraz dwie placówki niepubliczne – istniejący ponad 20 lat Krajowy Ośrodek Adopcyjny Towarzystwa Przyjaciół Dzieci i Katolicki Ośrodek Adopcyjny.

W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej poinformowało je, że na mocy rozporządzenia od teraz to zadanie przejmują dwie placówki: oprócz Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego będzie to jeszcze diecezjalny ośrodek w Sosnowcu, który dotąd nie prowadził programu zagranicznych adopcji.

– Gdy o tym usłyszeliśmy, zapadła cisza. To był szok – relacjonowała „Wyborczej” spotkanie z wiceministrem Bartoszem Marczukiem nowa dyrektorka KOA TPD Izabela Rutkowska.

Decyzja ministerstwa była zaskoczeniem również dla istniejącego od 2008 r. diecezjalnego ośrodka w Sosnowcu. – Zostało nam powierzone zadanie i musimy się z niego wywiązać najlepiej, jak potrafimy. Nie mamy pojęcia, dlaczego akurat to my zostaliśmy wybrani przez ministerstwo – przyznaje w rozmowie z „Wyborczą” dyrektorka Elżbieta Dziubaty.

Sosnowiecki ośrodek ma przejąć osiem spraw prowadzonych właśnie przez Krajowy Ośrodek Adopcyjny TPD i mazowiecki ośrodek wojewódzki. Elżbieta Dziubaty zapowiada, że ośrodek w Sosnowcu sam nie zamierza prowadzić kolejnych adopcji zagranicznych i dalej zajmował się będzie jedynie adopcjami krajowymi. – Nie zabiegaliśmy o to i nie wiemy, z jakich powodów zostaliśmy o to poproszeni – mówi Dziubaty.

Docelowo obowiązki wszystkich trzech ośrodków przejmie więc jeden Katolicki Ośrodek Adopcyjny z Warszawy. Informację tę potwierdził w rozmowie z PAP wiceszef resortu rodziny Bartosz Marczuk, zapewniając, że o wyborze zadecydowały względy merytoryczne.

Obecnie za granicę trafia poprzez adopcję ok. 300 dzieci rocznie. Ministerstwo chce, by ta liczba była mniejsza. – Argumentów, żeby zmniejszyć ten strumień, jest bardzo wiele. Nie mówimy, że nie będzie takiej możliwości w indywidualnych przypadkach, kiedy przemawia za tym dobro dziecka, np. przy łączeniu rodzeństw, czy naprawdę żadnych szansach na adopcję w Polsce – zastrzega Marczuk.

Uzasadniając pomysł ograniczenia adopcji zagranicznych, wiceminister przywołuje przykład źle przeprowadzonej adopcji, w której pośredniczyła zagraniczna agencja. Straciła za to akredytację.

Jak wyjaśnia w rozmowie z „Wyborczą” Rutkowska, chodzi o przypadek z USA, gdy dwie polskie siostry zostały przekazane jednej rodzinie, po czym niedługo później je rozdzielono. Rodzice, którzy przyjęli dzieci z Polski, zrzekli się bowiem praw rodzicielskich wobec jednego z nich. Dziewczynkę adoptowała inna amerykańska rodzina. – Siostry rozdzielono zgodnie z prawem, po wydaniu postanowienia sądu amerykańskiego. My nie zawiniliśmy. Ale jak chcesz uderzyć psa, to kij zawsze znajdziesz – podkreśla Rutkowska.

Z zagraniczną agencją, która prowadziła sprawę sióstr, współpracował nie tylko Krajowy Ośrodek Adopcyjny TPD i wojewódzki ośrodek, które decyzją ministerstwa dłużej nie będą już zajmować się adopcjami zagranicznymi, ale również Katolicki Ośrodek Adopcyjny, któremu uprawnień nie ograniczono.

 

wyborcza.pl

Sędzia Andrzej Wróbel odchodzi z Trybunału Konstytucyjnego. PiS obsadzi kolejne miejsce

Ewa Siedlecka, 25 stycznia 2017

Trybunał Konstytucyjny, Andrzej Wróbel

Trybunał Konstytucyjny, Andrzej Wróbel (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta .)

Sędzia Andrzej Wróbel zrezygnował z orzekania w Trybunale Konstytucyjnym i przeniósł się do Sądu Najwyższego.

Sędzia Wróbel został wybrany do Trybunału w maju 2011 roku, na miejsce po prof. Ewie Łętowskiej. Zgłosiło go SLD, a rekomendował Komitet Nauk Prawnych PAN. Od wiosny ub. roku mówiło się, że wobec trudnej sytuacji w Trybunale Konstytucyjnym sędzia Wróbel myśli o rezygnacji i powrocie do Sądu Najwyższego, gdzie orzekał do 2011 roku. W grudniu zeszłego roku złożył wniosek do Krajowej Rady Sadownictwa o przedstawienie jego kandydatury do SN. KRS 11 stycznia wyraziła zgodę. We wtorek prezydent Andrzej Duda wręczył mu nominację i zaprzysiągł.

„Starzy” sędziowie TK mają czas do końca stycznia na rezygnację z orzekania w Trybunale, bez utraty prawa do stanu spoczynku. Taką możliwość dał im PiS w nowych przepisach o TK. Motywował to tym, że sędziom zmieniają się warunki pracy (np. ujawnione zostaną ich oświadczenia majątkowe).

Miejsce po sędzim Wróblu obsadzi PiS. W uchwalonych przez tę partię nowych ustawach dotyczących Trybunału nie ma przepisów o wyborze sędziów do TK, więc wybór odbędzie się jedynie na podstawie Regulaminu Sejmu. Art. 30 Regulaminu daje grupie co najmniej 50 posłów lub Prezydium Sejmu 21 dni od wygaśnięcia mandatu sędziego na zgłoszenie kandydatur. Wybór może się odbyć co najmniej siedem dni od udostępnienia posłom druków sejmowych z kandydaturami. Wcześniej musi je zaopiniować Sejmowa Komisja Sprawiedliwości.

W tej chwili w Trybunale orzeka czterech sędziów wybranych przez PiS i trzech dublerów sędziów, wybranych przez PiS na prawomocnie zajęte miejsca. Razem z miejscem po sędzim Wróblu będzie to ośmiu na piętnastu sędziów Trybunału. Jednak z siedmiu sędziów wybranych przez poprzednie parlamenty, czterech jest odsuniętych od orzekania. Wiceprezes TK Stanisław Biernat, któremu kadencja kończy się w czerwcu, został wysłany na przymusowy zaległy urlop – do maja. Prawo do orzekania trzech innych sędziów: Stanisława Rymara, Piotra Tulei i Marka Zubika, zakwestionował prokurator generalny Zbigniew Ziobro dwa tygodnie temu. Uznał, że zostali wybrani w 2010 r. z naruszeniem prawa bo, choć głosowano nad nimi osobno, to w Dzienniku Ustaw ukazała się jedna, zbiorcza uchwała o ich powołaniu (nie byłą to jednak sytuacja wyjątkowa: w taki sam sposób wybiera się do Trybunału sędziów od 1997 r.)

Sprawę powołania tych sędziów mają osądzić Julia Przyłębska, Mariusz Muszyński i Michał Warciński (wszyscy wybrani przez PiS). Ale nie ma żadnego terminu na osądzenie tej sprawy: mogą ją osadzić teraz, lub tuż przed końcem kadencji tych sędziów, która upływa w grudniu 2019 r. Do czasu zapadnięcia decyzji w ich sprawie prawdopodobnie nie będą orzekać.

Od wejścia w szycie nowych przepisów Trybunał nie wydał żadnego wyroku. W zeszłym tygodniu odwołano dwie rozprawy, które miały się odbyć z udziałem zakwestionowanych przez prokuratora generalnego sędziów. Następna sprawa wyznaczona jest dopiero na 28 lutego, ale nie wiadomo, czy się odbędzie, bo w składzie jest zakwestionowany sędzia Zubik. Być może prezes Przyłębska wyznaczy na jego miejsce innego sędziego. Trzy tygodnie temu, tuż przed wejściem na rozprawę, w zamian za siebie wyznaczyła sędziego-dublera, Mariusza Muszyńskiego. Trybunał nie wydał wyroku, bo powstała wątpliwość, czy wyrok wydany z udziałem dublera sędziego będzie ważny.

Zobacz też: W tym roku PiS przeprowadzi zamach na niezawisłość sędziowską – Borys Budka w 3×3

sedzia

wyborcza.pl

 

 

Zaufanie do polityków. Tracą Petru i Kuchciński, zyskuje Kosiniak-Kamysz. Liderami Duda i Szydło

Michał Wilgocki, 25 stycznia 2017

Ryszard Petru

Ryszard Petru (Alik Keplicz (AP Photo/Alik Keplicz))

Grudniowy kryzys parlamentarny sprawił, że w dół poleciały notowania Ryszarda Petru i Marka Kuchcińskiego. Zyskali za to Władysław Kosiniak-Kamysz i marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Najwięcej Polaków niezmiennie ufa prezydentowi Andrzejowi Dudzie – wynika z najnowszego sondażu CBOS.

Prezydent cieszy się zaufaniem 59 proc. respondentów, a nieufność do niego deklaruje 28 proc. (spadek o 1 pkt proc. w porównaniu do grudnia). Na drugim miejscu z lepszym niż miesiąc temu wynikiem 53 proc. zaufania i 31 proc. nieufności jest premier Beata Szydło. Podium zamyka Paweł Kukiz (49 proc. zaufania i 23 proc. nieufności – to najniższy poziom nieufności wśród najbardziej rozpoznawalnych polityków).

Za nimi są Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński, ale obaj – oprócz dość wysokiego wskaźnika zaufania, mają też bardzo wielu przeciwników. Ziobro odnotował wynik 41 proc. zaufania i 39 proc. nieufności, a prezes PiS – 37 proc. zaufania (wzrost o 3 pkt) i 50 proc. nieufności. Gorszy wynik – 51 proc. nieufności – zanotował tylko Antoni Macierewicz. Korzystnie prezentuje się też wynik minister pracy Elżbiety Rafalskiej (30 proc. zaufania i tylko 14 nieufności) ale jej nazwiska nie potrafiło rozpoznać aż 39 proc. ankietowanych.

Sondaż pokazuje również, jak po sejmowym kryzysie zmieniały się notowania liderów opozycji. W przypadku Grzegorza Schetyny zmiana jest nieznaczna, ale wynik kiepski – 26 proc. zaufania i 41 proc. nieufności. Oba wskaźniki od grudnia wzrosły o dwa punkty. Dużo gorzej wypada Ryszard Petru – stracił 6 punktów proc. zaufania i zyskał 10 nieufności, przez co niemal zrównał się wynikami z szefem PO. Obecnie Petru ma 25 proc. zaufania i 41 nieufności.

Najwięcej zyskał natomiast lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz. Liderowi PSL ufa 36 proc. respondentów (wzrost aż o 9 punktów proc.) a nie ufa zaledwie 10 proc. (spadek o 3). Prezesa ludowców nie rozpoznaje jednak co trzeci ankietowany.

zaufanie

Na kryzysie zyskał również marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Choć rozpoznaje go najmniej ankietowanych (44 proc. deklaruje, że go nie zna) to marszałek ma 23 proc. zaufania (wzrost o 8) i 16 proc. nieufności (wzrost o 3).

Dużo gorzej wygląda natomiast wynik marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Choć zaufanie do niego nieznacznie wzrosło (do 23 proc.) to przybyło mu przeciwników (30 proc., wzrost aż o 9 pkt proc.).

Badanie przeprowadzono metodą wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo 7–15 stycznia 2017 roku na liczącej 1045 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.

petru-na-leb

gazeta.pl

Poseł PO nagrał ochroniarza Kaczyńskiego, który buszował po kuluarach Sejmu. Wtedy wszedł prezes…

WB, 25.01.2017

Jarosław Kaczyński z ochroniarzem

Jarosław Kaczyński z ochroniarzem (facebook.com/pg/SlawomirNitras)

Do kuluarów sali plenarnej Sejmu nie mogą wejść dziennikarze, ale osobisty ochroniarz Jarosława Kaczyńskiego już tak. – Czy aby pan jest o zdrowych zmysłach? – pytał prezes PiS posła, który nagrywał tajemniczego mężczyznę.

 

Poseł Sławomir Nitras z PO spotkał w kuluarach sejmowych prywatnego ochroniarza Jarosława Kaczyńskiego. Próbował dowiedzieć się, na jakiej podstawie ten tam przebywa, jednak mężczyzna odmawiał wyjaśnień i mówił jedynie, że „ma upoważnienie”, nie chciał się też przedstawić.

Nitras pytał o szczegóły i zaznaczał, że do kuluarów wstęp mają tylko posłowie, Straż Marszałkowska i upoważnione osoby. Poseł pytał też strażników, ale ci najpierw ignorowali pytania, a potem stwierdzili, że nie mają obowiązku udzielenie informacji.

W końcu na miejscu pojawił się „sprawca” zamieszania – Jarosław Kaczyński, przed którym ochroniarz otworzył drzwi na klatkę schodową.

– Czy aby pan jest o zdrowych zmysłach? – zapytał Nitrasa prezes PiS.

– Tu nie mogą wejść dziennikarze, ale może wejść prywatny ochroniarz prezesa – podsumował Nitras, który całą rozmowę w kuluarach transmitował na Facebooku.

Co ciekawe, osobisty ochroniarz Jarosława Kaczyńskiego ma za sobą epizod aktorski – zagrał ochroniarza Lecha Kaczyńskiego w filmie „Smoleńsk”.

sdm

Ochronę nad prezesem PiS sprawuje firma GROM Group założona przez byłych komandosów. W 2013 r. „Newsweek” ujawnił, że za tę usługę partia płaci ponad milion złotych rocznie. PiS ma być najważniejszym klientem grupy.

posel-po

gazeta.pl

Pierwsze posiedzenie Sejmu od wydarzeń z 16 grudnia. A w całej Polsce protesty studentów [NA ŻYWO]

25.01.2017

Poseł Sławomir Nitras z PO spotkał w kuluarach sejmowych prywatnego ochroniarza Jarosława Kaczyńskiego. Próbował dowiedzieć się, na jakiej podstawie ten tam przebywa, jednak mężczyzna odmawiał wyjaśnień i mówił jedynie, że „ma upoważnienie”. Nitras pytał o szczegóły i zaznaczał, że do kuluarów wstęp mają tylko posłowie, Straż Marszałkowska i upoważnione osoby. Od poprzedniej kadencji Sejmu nie wolno tam wchodzić dziennikarzom. Nitras transmitował rozmowę na Facebooku. Poseł przypomina też, że ochroniarz grał w filmie „Smoleńsk”.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114871,21288526.html#BoxNewsImgZ21

Maciej Lasek zmiażdżył Komisję Smoleńską. „Przeproście i zakończcie tę tragifarsę”

Jakub Panek, 25.01.2017

Katastrofa smoleńska. Maciej Lasek rozliczył na Twitterze działania Komisji Smoleńskiej

Katastrofa smoleńska. Maciej Lasek rozliczył na Twitterze działania Komisji Smoleńskiej (Fot. Agencja Gazeta / twitter.com/LasekMaciej)

Były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek na Twitterze rozliczył Komisję Smoleńską z dotychczasowych „osiągnięć”. Wytknął brak skutecznych działań i co ważniejsze efektów.

 

Kilka wpisów na Twitterze wystarczyło Maciejowi Laskowi, żeby pokazać, że powołana przez Antoniego Macierewicza, szefa Ministerstwa Obrony Narodowej – Komisja Smoleńska nie zrobiła żadnych postępów ws. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej z 2010 roku. Lasek zrewidował głośne deklaracje KS. I w punktach wymienił dotychczasowe osiągnięcia.

Maciej Lasek punktuje ekspertów Macierewicza

Przypomniał m.in., że mimo deklaracji Macierewicza z lutego 2016 roku nie złożono doniesienia do prokuratury ws. zniszczenia dokumentów dot. katastrofy. Chodzi o Dziennik Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych obejmujący 10 kwietnia 2010 roku. 400-stronicowy protokół sporządzono z polecenia szefa Centrum Zarządzania Kryzysowego w lutym 2012 roku. Lasek odniósł się też do słów Witolda Waszczykowskiego, szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który na wtorkowej konferencji – ku zaskoczeniu wszystkich – zadeklarował, że szanse na odzyskanie wraku są „coraz mniejsze”.

maciej-lasek-1

Wśród kilku wpisów Macieja Laska obnażających nieudolność działań Komisji Smoleńskiej znalazł się też ten emocjonalny. Były szef PKBWL i tzw. zespołu Laska, który miał za zadanie przekazywać rzetelną, specjalistyczną wiedzę o katastrofie – w reakcji na teorie spiskowe, napisał:

maciej-lasek-2

Maciej Lasek jest inżynierem specjalistą od mechaniki lotu, po katastrofie smoleńskiej brał udział w pracach tzw. komisji Millera, która analizowała tragedię. Finalnie ustalono, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania – konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu, którą forsował Antoni Macierewicz. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.

Katastrofa zbadana i wciąż badana

Do lipca 2011 r. przyczyny katastrofy badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Tragicznym lotem prezydenckiego tupolewa zajmował się też parlamentarny zespół smoleński, na którego czele stal Antoni Macierewicz. Jego raport z kwietnia 2015 r. zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce. Od lutego 2016 r. katastrofą zajmuje się podkomisja powołana przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.

A TERAZ ZOBACZ: Rok temu byście w to nie uwierzyli. Absurdy PiS-u

maciej-lasek

gazeta.pl