Gliński, 22.07.2016

 

top22.07.2016

 

WSJ: Rosja zbombardowała bazę sił specjalnych USA i UK w Syrii

look, 22.07.2016
Zbombardowana przez Rosjan baza sił USA i Wielkiej Brytanii

Zbombardowana przez Rosjan baza sił USA i Wielkiej Brytanii (REUTERS TV / REUTERS / REUTERS)

Założona przez CIA i wykorzystywana przez siły specjalne baza przy granicy z Jordanią została zbombardowana przez Rosjan w ubiegłym miesiącu – ujawnił „Wall Street Journal”.
„Gdy rosyjskie lotnictwo zbombardowało garnizon At-Tanf w południowo-wschodniej Syrii, sygnały alarmowe zabrzmiały zarówno w Pentagonie, jak i w londyńskim ministerstwie obrony” – opisuje WSJ. W piątkowym wydaniu amerykański dziennik ujawnił przebieg wydarzeń z 16 czerwca, które zaogniły i tak już napięte stosunki na linii USA-Rosja. Tego dnia rosyjskie samoloty zaatakowały założoną przez CIA bazę zlokalizowaną w Syrii 15 km od granicy z Jordanią. Korzystali z niej żołnierze sił specjalnych USA i Wielkiej Brytanii.

Co tam robili? „Pomagali Jordanii”

Oficjalnie ani USA, ani Wielka Brytania nie prowadzą działań militarnych na ziemi syryjskiej. Pozycje Państwa Islamskiego są atakowane wyłącznie z powietrza. Ale w ubiegłym roku prezydent Barack Obama zapowiedział, że wyśle do Syrii niewielką grupę sił specjalnych, która zajmie się treningiem syryjskich rebeliantów. Wygląda na to, że żołnierze dostali też inne zadania.

– Amerykańskie i brytyjskie jednostki specjalne przekroczyły granicę pomiędzy Jordanią a Syrią, aby pomóc ustanowić nieoficjalną strefę buforową i zabezpieczyć Jordanię przed atakami Państwa Islamskiego – mówią anonimowo WSJ urzędnicy amerykańskiej administracji.

Żołnierze spotkali się w bazie At-Tanf z przedstawicielami syryjskich rebeliantów. Ze względów bezpieczeństwa nie spędzali nocy na miejscu. Urzędnicy USA nie mówią nic o Amerykanach, którzy korzystali z bazy. Więcej wiadomo o Brytyjczykach.

„Przestańcie bombardować naszą bazę”

– Kontyngent ok. 20 brytyjskich żołnierzy opuścił ośrodek na mniej niż 24 godziny przed tym, gdy USA namierzyły rosyjskie lotnictwo zmierzające w stronę At-Tanf. Samoloty zrzuciły na bazę bomby kasetowe – mówią WSJ urzędnicy amerykańskiego wywiadu i armii.

Chwilę po ataku rozdzwoniły się telefony. Oficerowie Centralnego Dowództwa operacji lotniczych USA w Syrii dzwonili ze swojej bazy w Katarze do sztabu operacji Rosjan w syryjskiej Latakji. Poinformowali Rosjan, że baza działa w ramach amerykańskiej kampanii przeciw Państwu Islamskiemu i nie mogą jej atakować.

Ale ok. 1,5 godziny po wystosowaniu ostrzeżenia lotnictwo USA zaobserwowało drugie bombardowanie tej samej bazy. Pilot amerykańskiego samolotu próbował powstrzymać Rosjan. Kontaktował się z nimi na częstotliwości, którą oba kraje wykorzystują w sytuacjach wyjątkowych. Ale rosyjscy piloci nie zareagowali na wezwania.

Rosja: Nie wskazaliście, czego nie bombardować

W ataku zginęło czterech przedstawicieli syryjskich rebeliantów. Pentagon zażądał wyjaśnień od Moskwy. Rosjanie odpowiedzieli, że zaatakowali bazę, bo byli przekonani, że należy do Państwa Islamskiego. Pentagon nie uwierzył. Był przekonany, że rosyjscy piloci musieli rozpoznać, do kogo należy baza. Ufortyfikowano ją w sposób typowy dla baz wojsk USA i Wielkiej Brytanii w regionie.

Rosjanie tłumaczyli dalej. Przekonywali, że dostali zgodę na atak od Jordanii, ale władze tego kraju zaprzeczyły. Mówili także, że dowódcy nie mogli odwołać drugiego ataku, bo Amerykanie nie podali im dokładnej lokalizacji garnizonu.

Według źródeł WSJ w wywiadzie i armii USA Rosjanie wiedzieli, czyją bazę bombardują. W ten sposób próbowali wywrzeć presję na prezydencie Baracku Obamie, aby zgodził się na bliższą współpracę z Rosją na syryjskim niebie.

Pentagon i CIA: Rosji nie można ufać

Atak Rosjan podzielił urzędników Pentagonu, wywiadu i prezydenckiej administracji. Groźba śmierci amerykańskich i brytyjskich żołnierzy zaostrzyła podejście do Kremla w CIA i Pentagonie. Ale Biały Dom i Departament Stanu obawiały się eskalacji konfliktu w Syrii. Dlatego prezydent Obama zdecydował się na kompromis.

W ubiegłym tygodniu sekretarz stanu USA John Kerry udał się do Moskwy i zawarł porozumienie z Rosjanami. Plan Kerry’ego zakłada utworzenie wspólnej grupy, która „zapewni lepszą koordynację działań w Syrii”, wspólne ataki na syryjską komórkę Al-Kaidy – Front an-Nusra, a nawet dzielenie się informacjami wywiadowczymi i operacyjnymi.

Porozumienie ma w USA wielu przeciwników. Według amerykańskich mediów departament obrony zażądał gwarancji, że Rosja będzie wypełniać warunki porozumienia.

„Krytycy umowy z Pentagonu i CIA mówią, że Biały Dom dał się zastraszyć Rosjanom i wątpią, że Rosja będzie przestrzegać umowy. Ich zdaniem USA powinny być bardziej stanowcze. Ale urzędnicy Białego Domu i Departamentu Stanu obawiają się, że kosztowny konflikt w Syrii jeszcze się nasili, co skończy się eskalacją przemocy” – opisuje WSJ.

Zobacz także

wyborcza.pl

Gest Pyzika, czyli poszerzanie repertuaru PiS

Gest Pyzika, czyli poszerzanie repertuaru PiS

Nawet w prostych gestach posłowie PiS wolą wybrać wulgarny „fuck” niż patriotyczny „gest Kozakiewicza”. Piotr Pyzik jest posłem drugą kadencję, a dopiero teraz dał się poznać. Co zresztą bardzo ucieszyło dużo bardziej znaną postać z partii Kaczyńskiego, Joachima Brudzińskiego, który w trakcie wakacji robi za damę do towarzystwa prezesa i dlatego otrzymał fotel wicemarszałka Sejmu. „Dama” prezesa wsparła Pyzika, gdy zachowanie tego ostatniego relacjonował poseł PO Tomasz Cimoszewicz. Wsparcie polegało na syczeniu w stronę posła opozycji: – Zjeżdżaj. I wcale ta scena nie odbyła się za kulisami, ale na sali sejmowej.

Repertuar gestów PiS został poszerzony, co należy zapisać w didaskaliach „dobrej zmiany”. „Fuck” Pyzika może być charakterystyczny dla jego charakteru, bo na własnej stronie internetowej zakrywa prawdę o swojej osobie dewocyjnym obrazkiem Chrystusa z podpisem „Jezu ufam Tobie!” (ortografia posła PiS).

Pyzik – Pyzikiem, a może przyjmie się jego nazwisko na oznaczenie robienia narodu w bambuko. Tak suwerena traktuje Jarosław Kaczyński, który gesty Pyzika wykonuje nagminnie. Prezes składa się z samych gestów Pyzika. Jest podniesiony do potęgi Pyzika.

Jednym wielkim gestem Pyzika jest I tom autobiografii prezesa  „Porozumienie przeciw monowładzy”. Czytelnicy po tej lekturze otworzą twarz na całą szerokość zdumienia: – Ależ nasz oszukiwano tym, że historię współczesną robił Wałęsa z Mazowieckim, Michnikiem, Geremkiem i innymi. Nie! Historię tworzył Jarosław Kaczyński z bratem Lechem, oni obalili reżim komuszy. Tak buzię otwiera się po lekturze wyznań Kaczyńskiego. I można w tym wypadku postąpić, jak relacjonował Cimoszewicz gesty Pyzika: – Środkowy palec pokazał do reszty posłów panie marszałku. Do buzi go włożył.

Właśnie Kaczyński włożył ten palec środkowy do buzi suwerena, bo znaczenie prezesa PiS w latach klasycznej „Solidarności” sprawdził Janusz Kubacki-Gorwecki, o czym napisał na Facebooku: –Jestem szczęśliwym posiadaczem wszystkich 37 numerów „Tygodnika Solidarność” wydanych od 3 kwietnia do 11 grudnia 1981. Usiadłem sobie i je przeglądałem, przywoływałem wspomnienia (bo byłem wtedy, jako młody chłopak członkiem NSZZ Solidarność.) Usiłowałem znaleźć chociaż strzęp informacji o bohaterskich wyczynach posła Jarosława Kaczyńskiego i jego obecnych przybocznych z tego okresu. I co? I nic! Ciągle tylko jacyś Wałęsa, Mazowiecki, Kuroń, Michnik, Geremek, Bartoszewski, Frasyniuk… A o Jarosławie Kaczyńskim ani słowa. Był przez lata tak skromny, że aż zapomniał, że był twórcą i działaczem pierwszej Solidarności? Ciekawe, kto mu o tym fakcie przypomniał? Gdzie o tym przeczytał?

Wszystko wskazuje, że już wówczas Jarosław Kaczyński wraz ze Stanisławem Piotrowiczem żyli w konspirze. Dlatego o prezesie ani mru mru. PiS codziennie w naszą stronę śle takie gesty Pyzika. Prezes robi nas w Pyzika.

Waldemar Mystkowski

gest

koduj24.pl

Apel smoleński 1 sierpnia? [SONDAŻ]

22-07-2016

Antoni Macierewicz smoleńsk katastrofa

 fot. Wiktor Dąbkowski, Sergei Chirikov  /  źródło: PAP

Blisko trzy czwarte Polaków jest przeciw temu, by podczas obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego powinien odbyć się również apel smoleński – pokazał sondaż SW Research dla „Newsweeka”.

– Wraz z poziomem wykształcenia rośnie odsetek osób, które są przeciwne apelowi smoleńskiego podczas uroczystości rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego– zwraca uwagę Piotr Zimolzak z agencji badawczej SW Research.

– Apel Poległych nie powinien obejmować osób, które nie poległy w walce, tylko poniosły śmierć np. w katastrofie. Pierwszego Sierpnia chcemy wspominać tylko tych, którzy walczyli w dniach Powstania i w czasie tych alk zginęli. To jest jedyna data w roku, kiedy wspominamy poległych Powstańców – komentuje w rozmowie z „Newsweekiem” prof. Leszek Żukowski, prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Czy podczas

http://e.infogr.am/ed661b2f-31dc-4c8d-96d9-83fa5f80e1ff?src=embed

Bardzo podobne były wyniki sondażu przeprowadzonego przez FAKTY TVN.  Według badania Millward Brown dla „Faktów” aż 70 proc. ankietowanych opowiada się przeciwko odczytaniu wspomnienia ofiar katastrofy Tupolewa  podczas obchodów rocznicy powstania warszawskiego. „Ja także należę do tych 71 procent” – stwierdził na antenie TVN24 Kornel Morawiecki. Według Morawieckiego cała sprawa dotyczy „naszych głębokich takich jakby uczuć patriotycznych, niemalże narodowo-religijnych”. Jak stwierdził, spór pomiędzy szefem MON a powstańcami jest „niszczący”. Dodał także, iż wierzy, że Antoni Macierewicz wycofa się z tego pomysłu.

Innego zdania był goszczący w tym samym programie poseł PO, Stefan Niesiołowski. Według niego szef resortu obrony nie zrezygnuje z apelu smoleńskiego: – „przyśle tam wojsko albo siłą, albo wojska nie będzie” – powiedział poseł Platformy. Ocenił także, że dopisanie do apelu poległych wspomnienia ofiar katastrofy smoleńskiej to „uprawianie PiS-owskiej propagandy politycznej”.

Powstańcy: „Jeśli zmuszą nas do odczytania apelu smoleńskiego, zrezygnujemy z asysty wojska”

Wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich, Halina Jędrzejewska nie chce  zmiany w treści apelu poległych. – Kombatanci „nie potrafią zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi” – mówi.

Przypomnijmy , że rząd chce by na każdej uroczystości z udziałem wojska był odczytywano apel smoleński. I nic to, że ofiary katastrofy nie mają nic wspólnego z tragedią powstańczej Warszawy, czy wydarzeniami w Poznaniu w 1956 r. e Weterani walk o stolicę w 1944 r. dają  jednak odpór Antoniemu Macierewiczowi. Czy znów skazani są na tragiczną walkę?

sondaż

newsweek.pl

Autobiografia Kaczyńskiego: Katalog uraz i metoda uwodzenia

Jakub Majmurek, 22-07-2016

Jarosław Kaczyński

 źródło: PAP

W swojej autobiografii Kaczyński czyni się „obrońcą praw katolików”, od lat 70. jedynym sprawiedliwym rozpoznającym wyłaniające się zło postkomunistycznego układu; politykiem konsekwentnie prowadzącym Polskę ku Unii Europejskiej i NATO. Przy okazji ujawnia metodę uwodzenia swoich zwolenników. Pokazujemy ją w czterech krokach.

Autobiografia Jarosława Kaczyńskiego „Porozumienie przeciw monowładzy: Z dziejów PC” obejmuje lata 1968- 2001. Kaczyński pisze swój życiorys tak, by wszystko prowadziło w nim do obecnego punktu triumfu, by rozwiać wszelkie wątpliwości, że od zawsze głosił tezy i diagnozy – które jak sądzi –potwierdza obecnie jego sukces.

Metoda Kaczyńskiego: Cztery kroki

Książka pełna jest też dwuznacznych aluzji, zamilknięć, niejasnych sugestii i niedopowiedzeń, insynuacji, o których nie wiadomo w ogóle, czy są insynuacjami. Najlepiej schemat ten pokazuje fragment o generale Jaruzelskim:

„Prezentował maniery, można tak rzec, ziemiańskie, aż do granic naturalności. Nie wierzę, że Jaruzelski to matrioszka, czyli osoba podstawiona w miejsce nieżyjącego już J., jak niektórzy sugerują. Jednak pewne przesłanki by na to wskazywały. Jego ziemiańskie maniery były odrobinę przerysowane, przesunięte o jeden most za daleko. Również pozrywanie wszelkich stosunków z bliską rodziną nie wydaje mi się konieczne dla kariery. […] Z jednej strony w bezpośrednim zetknięciu robił dobre wrażenie, z drugiej – trochę dziwne.” (s. 120).

W tej krótkiej wypowiedzi, mamy cztery ważne kroki:

1. Przywołujemy absurdalną tezę (Jaruzelski-matrioszka)
2. Dezawuujemy ją jako faktycznie bezpodstawną
3. Po czym dodajemy, że są jednak istotne przesłanki każące zastanowić się „jak było naprawdę”,
4. Na koniec milczymy znacząco, sugerując, że być może znamy prawdę, ale – jeszcze – nie możemy jej ujawnić.

Czy dokładnie ten sam schemat nie pojawia się dziś w wypowiedziach PiS i jego prezesa na temat Smoleńska?

Uwodzenie paranoją

W autobiografii widać, że podstawową techniką uwodzenia zwolenników przez Jarosława Kaczyńskiego jest paranoja. W dyskursie paranoicznym wszystko coś znaczy, wszystko ze wszystkim się łączy, nic nie jest przypadkowe, prawda jest tuż, tuż, ale nie może zostać do końca odkryta. Być może każde uwodzenie opiera się na odrobinę paranoicznej konstrukcji.

Uwodziciel zawsze mówi „mam coś, czego pragniesz, ale dam ci to, pokażę wszystko, nie teraz, odsłonię tylko rąbek tego, resztę otrzymasz wtedy, gdy za mną podążysz”. Rzucając aluzje, insynuacje, półprawdy i półsłówka na temat „układu”, czy Smoleńska, PiS od lat w ten sposób uwodzi swoich zwolenników.

Nie na wszystkich jednak to działa, osoby do prezesa już nieprzekonane mogą poczuć się raczej takim sposobem mówienia o rzeczywistości i politycznych przeciwnikach zniechęcone. Rzucane przez Kaczyńskiego aluzję sprawiają, że trudno poważnie traktować nawet celnie zgłaszane przez niego pretensje do polskiej rzeczywistości po roku ’89.

Prezes PiS słusznie krytykuje elity w roku ’89 za to, że z trudem gotowe były na budowę wielopartyjnej demokracji, opartej na jakiejś formie instytucjonalizacji realnych społecznych podziałów i konfliktów. Trudno jednak podążać za jego krytyką, gdy insynuuje, iż wynikało to z tego, że środowisko „Michnika i Geremka” nigdy nie wyzwoliło się „z tradycji Komunistycznej Partii Polski” i „luksemburgizmu”, że nie chciało normalnego podziału na lewicę i prawicę, gdyż było „wyobcowane z polskiej tradycji politycznej”, a jej wskrzeszenie stanowiło dla niego „zagrożenie”.

Jedyny sprawiedliwy

W swojej autobiograficznej narracji jest więc Kaczyński „obrońcą praw katolików” – już od lat 70., gdy organizuje pierwsze protesty w sprawie ich „dyskryminacji”. Jedynym sprawiedliwym rozpoznającym wyłaniające się zło postkomunistycznego układu; politykiem konsekwentnie prowadzącym Polskę ku Unii Europejskiej i NATO, wbrew kunktatorstwu obozu Wałęsy i środowisk „Gazety Wyborczej” i Unii Demokratycznej, w horyzontach których mieściła się co najwyżej finlandyzacja Polski; szeryfem walczącym ze wzrastającą falą przestępczości, ignorowaną przez polityków o „adwokackiej mentalności”; wreszcie bojownikiem o prawdziwą demokrację przeciw kolejnym środowiskom próbującym zastąpić ją własny monopolem władzy – w III RP głównie przeciw grupie Adama Michnika.

W potokach gadulstwa, w zwierciadle obsesji

Być może każdy polityk ma na podorędziu kilka życiorysów, w zależności od politycznej koniunktury, trudno też znaleźć takiego, który nie podkreślał by swoich zasługi i tych sytuacji, gdy – jak uważa – miał rację. Niestety, w „Porozumieniu” to „wyprojektowanie” Jarosława Kaczyńskiego z 2016 roku na lata 80. i 90. znacznie zubaża narrację książki.

W „Porozumieniu” znajdziemy niewiele interesujących diagnoz lat 90., nie mówiąc już o jakiejś próbie bardziej systematycznego ich przepracowania. Wszystko ginie w powodzi strasznego gadulstwa autora – wyraźnie zabrakło redaktora. Gadulstwo to straszne jest nie tylko w wymiarze ilościowym, ale i jakościowym.

Katalog urazów

Całe pasaże książki to katalog urazów, jakich od różnych postaci doznał Kaczyński, osobistych przytyków do nielubianych osób, nieistotnych anegdot, relacji sporów o władzę w zmierzającym do politycznej śmierci PC toczonych z politykami, o których nie pamięta już nikt. Może tylko poza osobami badającymi pozaparlamentarną prawicę lat 90., co najmniej na poziomie doktoratu.

Krzywe zwierciadło

Obraz pierwszej dekady III RP i Jarosława Kaczyńskiego z tego okresu ulega przy tym w „Porozumieniu” deformacji w zwierciadle współczesnych obsesji prezesa PiS. Daje to źródło interesującym pęknięciom w książkowej narracji. Z jednej strony widzimy w niej Jarosława Kaczyńskiego – konsekwentnie proeuropejsko i proatlantycko nastawionego polityka, dążącego do osadzenia Polski w strukturach Zachodu i budowy w Polsce nowoczesnej, europejskiej chadecji; z drugiej co i rusz pojawiają się urazy, kompleksy i obsesje wobec zachodnich sojuszników, zwłaszcza Niemiec. Autor opisuje np. spotkanie z Helmutem Kohlem, na którym miał naciskać, by kanclerz rozwiał „obawy Polaków” związane z własnością na ziemiach odzyskanych. Deklaracji takiej nie uzyskał, a „Kohl utrudniał […] sytuację naszego kraju. Albo ogarnęły go jakieś imperialistyczne marzenia albo robił to dla doraźnego interesu”. Zresztą zdaniem Kaczyńskiego „[…] całe zachowanie Niemiec wobec Polski było po 1989 roku było w moim przekonaniu i tak jest do dziś w najwyższym stopniu niewłaściwe”. (s. 166).

Hołd Rydzykowi

To zniekształcenie obrazu przeszłości w zwierciadle współczesności najlepiej widać w książce w swoistym wstecznym hołdzie lennym, jaki Kaczyński składa w niej ojcowi Rydzykowi. Przyznaje z jednej strony, że w latach 90. krytykował ojca dyrektora za dziwne prorosyjskie i antyzachodnie sentymenty obecne na antenie radia, z drugiej zaś strony tłumaczy je tym, iż w ten sposób Radio Maryja dbało o to, by ludzie wychowani w i przywiązani do PRL nie wypadło z kręgu tradycyjnych, katolickich wartości. Poza tym Rydzyk „zdawał sobie [już w latach 90. – JM] lepiej niż ja sprawę z sytuacji na Zachodzie, z siły antychrześcijańskiej krucjaty, którą dostrzegałem, ale nie doceniałem jej zasięgu i rozmiarów” (s. 334) – kończy prezes PiS swój adres do toruńskiego zakonnika, wyraźnie pisany pod kątem współczesnych politycznych kalkulacji.

Frustracja i stracona dekada

W ciągu ostatnich dziesięciu lat Jarosław Kaczyński stał się centralną postacią polskiej polityki. Niezależnie od tego, czy był w rządzie, czy w opozycji, to on polaryzował opinię publiczną, narzucał tematy i język debaty, budził podziw jednych i strach drugich. W lekturze „Porozumienia” fascynujący jest zupełnie inny obraz Kaczyńskiego: polityka na marginesie, walczącego o utrzymanie się przy politycznym życiu.

W latach 80. nigdy nie udaje mu się wyrwać z drugiego garnituru działaczy opozycji demokratycznej – i widać to w książce, mimo prób podkreślania przez autora swojego znaczenia w podziemiu. Także lata 90. to w zasadzie dla Kaczyńskiego stracona dekada. Znów widać to w książce, gdzie dominującym tonem jest jednak polityczna frustracja.

Lata 90. zaczynają się dla Kaczyńskiego świetnie: z niczego zakłada partię Porozumienie Centrum, buduje środowisko, wynosi Wałęsę do władzy, tworzy zaplecze dla rządu Jana Olszewskiego. Ale bardzo szybko zaplecze to się rozpada, na długo przed ujawnieniem listy Macierewicza rząd Olszewskiego skazany jest na upadek. Od jego upadku w czerwcu 1992 roku Jarosław Kaczyński i jego środowisko pogrąża się w coraz głębszej marginalizacji. W 1993 roku PC nie wchodzi do parlamentu. W 1995 Lech Kaczyński wycofuje się z wyborów prezydenckich i ceduje poparcie na Jana Olszewskiego. Opis tych wyborów jest zresztą jednym z ciekawszych fragmentów autobiografii. Choć Jarosław Kaczyński głosował w drugiej turze na Wałęsę, choć PC do końca głosiło, iż „nie można dopuścić do zwycięstwa postkomunistów”, to autor przyznaje, że to druga kadencja Wałęsy byłaby w 1995 roku katastrofą i – między wierszami – że kamień spadł mu z serca, gdy wygrał jednak Kwaśniewski.

Wreszcie w wyborach 1997 PC faktycznie się dzieli. Część działaczy startuje do Sejmu z list AWS, sam Jarosław Kaczyński z list Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Wpływ jego środowiska na rząd Buzka jest śladowy, wszystko wskazuje na to, że podąża ono w stronę politycznego niebytu. Wyciąga go z niego przypadek – nominacja Lecha Kaczyńskiego na ministra sprawiedliwości. Podchwycona przez media retoryka walki z „frontem obrony przestępców” wywindowała Lecha na szczyt listy polityków obdarzanych przez opinię publiczność największym zaufaniem. Na tym kapitale buduje się PiS, w wyborach w 2001 roku wprowadza do Sejmu 44 posłów. Czytając tę historię trudno nie pokusić się o spekulację: co byłoby gdyby decyzja Buzka była inna?

Gulasz i wodzianka

W „Porozumieniu” Jarosław Kaczyński często daje wyraz swej miłości do rozkoszy stołu, pokuśmy się więc i my na koniec o kulinarną metaforę, sięgając po kuchnię sojuszniczych Węgier. Diagnoza rzeczywistości Kaczyńskiego – czy to w PC, czy PiS – zawsze przypominała mi gulasz, w którym soczyste i treściwe kawałki mięsa (celne diagnozy dotyczące np. opieszałości sądów, problemów z praworządnością, czy nierównościami) pływały w zupełnie niestrawnej zupie (w kuchni węgierskiej gulasz to zupa, nie mięso w sosie), pełnej nadpsutych wyraźnie warzyw (insynuacje, teorie spiskowe, nacjonalizm, autorytaryzm, klerykalizm nieodróżniający państwa od Kościoła itd.). Od czasów Smoleńska zupa stawała się nawet nie tyle niesmaczna, co po prostu toksyczna. Tu widać, jak współczesne toksyny przedostają się do lat 90., do czasów, gdy wydawać się mogło, że z kuchni Kaczyńskich wyjdzie jeszcze coś strawnego.

Gulasz z Nowogrodzkiej

Nie można nie zadać sobie pytania: czemu po gulasz Kaczyńskich ustawiają się takie kolejki? Czy nie dlatego, że konkurencja ma do zaoferowania zbyt często tylko pozbawioną treści wodziankę? Ciepłą wodę w kranie? Kaczyński zawsze był bowiem silny słabością swoich przeciwników. Gdy dostrzegał rzeczy, o których oni nie mówili (problemy pierwszego etapu transformacji), gdy zauważył, że państwo nie może być tylko zbiorem reguł, ale musi być też spajającą jednostki we wspólnotę narrację, pewną wspólnotą moralną – o czym wielokrotnie pisze na łamach swojej biografii. Wspólnota moralna oferowana dziś przez PiS jest autorytarna, antyliberalna, niechętna swobodnej ekspresji jednostki, coraz bardziej szowinistyczna i wroga wobec wszystkiego, co nie jest nią samą. Ale dopóki nie-prawicowa strona nie przedstawi własnej pozytywnej wizji, ludzie będą dalej stali w kolejce po toksyczny gulasz z kuchni na Nowogrodzkiej.

Czytaj też: Skąd Kaczyński wziął swoich pretorian?

autobiografia

newsweek.pl

 

Listy hańby

Janusz Rolicki publicysta, reporter, 22.07.2016

Na

Na „listach hańby” powinny być zamieszczane nazwiska i opisane czyny współobywateli szczególnie aktywnych w niszczeniu demokracji (123rf.com)

Paleta protestów powinna zostać rozszerzona o stworzenie „list hańby”. Na nich, z krótką motywacją: za co i dlaczego, powinny być zamieszczane nazwiska i opisane czyny współobywateli szczególnie aktywnych w niszczeniu demokracji

Od przeszło pół roku za sprawą „dobrej zmiany” większość z nas jest w szoku. Ponieważ prawo w Polsce, jak zresztą w całej Unii, opiera się na takich pojęciach jak: poczucie przyzwoitości, poszanowanie partnerów i szacunek do zasad, Kaczyński po wygranych wyborach uznał, że jest to uciążliwy balast i można go odrzucić w imię walki z tzw. imposybilizmem. Zastąpiono go nagą siłą 236 mandatów sejmowych pozwalających, jego zdaniem, robić w parlamencie i kraju, co się chce.

Pomimo że konstytucja określa, co wolno władzy i jak ma wyglądać porządek prawny, rząd nie respektuje ustawy zasadniczej – prawem kaduka dowolnie ją zmieniając. W rezultacie od pół roku PiS niszczy Trybunał Konstytucyjny i wymiar sprawiedliwości, ogranicza swobody obywatelskie i podporządkowuje sobie media publiczne – wspierając się na stanowionym ad hoc prawie sprzecznym z konstytucją.

Politycy PiS wiedzą, że to łobuzerka, ale Jarosław Kaczyński ma to w nosie, a nawet zezwala na swoistą rywalizację wewnętrzną w swych szeregach, kto mocniej i bardziej podle obrazi opozycję. W wyścigu o tę palmę pierwszeństwa przewodzą posłanka Pawłowicz z posłem Piotrowiczem, a sekunduje im marszałek Kuchciński nawiązujący sposobem procedowania w Sejmie do najmroczniejszych kart historii.

Zalew świadomego chamstwa i bezczelności rodzi niebezpieczne dla społeczeństwa poczucie beznadziei. Coraz częściej zaczynamy się serio obawiać, że wobec objawionej przez PiS, rząd i prezydenta arogancji wspartej sprytem po następnych wyborach demokrację zastąpi demokratura tej samej partii używająca opacznie – podobnie jak w PRL – sztafażu pojęć demokratycznych.

W tej sytuacji nie jest pewne, czy Komitet Obrony Demokracji wywołujący autentyczny strach Kaczyńskiego, a przez to opluwany zawzięcie przez władzę i jej akolitów, zdoła nas w pełni uwolnić od spotykanego w czasach każdego kryzysu społecznego syndromu ucieczki od wolności. Przed osiemdziesięcioma laty te lęki skryte w podświadomości niemieckiej, a opisane przez Ericha Fromma, sprawiły, że Niemcy uznali, iż nazizm jest lepszy od Republiki Weimarskiej. Mam jednak nadzieję, że społeczeństwo obywatelskie, systematycznie zaganiane przez Kaczyńskiego do oślej ławy, nie zgodzi się na zalew autorytaryzmu.

Uważam, że KOD powinien rozszerzyć formy walki z dzisiejszą władzą, która, łamiąc konstytucję, praktycznie straciła tytuł moralny do jej sprawowania. Demonstracje i wiece to stanowczo za mało, aby skruszyć bastiony.

Paleta dzisiejszych protestów powinna zostać rozszerzona choćby o stworzenie „list hańby”. Na nich, z krótką motywacją: za co i dlaczego, powinny być zamieszczane nazwiska i opisane czyny współobywateli szczególnie aktywnych w niszczeniu demokracji. Chodzi o opisanie i skrupulatne wymienienie nazwisk osób, które dla kariery politycznej bądź finansowej są skłonne przehandlować naszą wolność i doprowadzić do ograniczenia swobód demokratycznych. Listy te powinny pojawić się w internecie, w ulotkach, prasie, a także ogłoszeniach miejskich i gminnych. Winny stać się sygnałem, że bezprawie w Polsce nie przejdzie i że jest czas, aby szkodnicy się opamiętali, bo czyny ich będą zapamiętane.

Pamiętajmy, skuteczną obroną jest tylko obrona aktywna. Natomiast Jarosław Kaczyński – tak czuły na poklask i pochlebstwa, wierzący w docenienie go przez historię – powinien zrozumieć, że na jej kartach jego pycha, arogancja i kompleksy zostaną wnikliwie opisane. Z pewnością zostanie on uznany za jednego z największych szkodników w polskich dziejach nowożytnych.

Zobacz także

trzebaStworzyć

wyborcza.pl

 

Cn9rtQ7XYAAbAyd

Prezydent Kenii…ładnie to ujął…

Cn-DVWQWIAEmaF6

Staniszkis: PiS w formule „demokratyczne rządy prawa” kładzie nacisk na „demokratyczne”. Nie prawo, ale uprawnienia większości

jsx, 22.07.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,20436978,video.html?embed=0&autoplay=1
– W tej chwili wdrukowuje się ostry konflikt – mówiła Jadwiga Staniszkis w Popołudniu Radia TOK FM. – Wtedy trudno jest „pisiakom” zmienić strony. To sprzyja reprodukcji tego obozu – stwierdziła.

– Co się stało z Jarosławem Kaczyńskim, który, nienawidząc komunizmu, usiłuje nam go teraz reaktywować? – pytała Karolina Lewicka w Popołudniu Radia TOK FM. – Pani mówi o bolszewizmie – dodała.

– To jest coś głębszego niż komunizm – oceniła socjolog Jadwiga Staniszkis. – Ewidentnie w imię władzy niszczy się państwo – zaznaczyła. – Oni w formule „demokratyczne rządy prawa” kładą nacisk na „demokratyczne”. Nie prawo, ale uprawnienia większości – wyjaśniała profesor UW.

– Ludzie pamiętają moment manipulowania strachem i antyelitaryzmem, wydobywania z ludzi z niższych pięter pokrętnej satysfakcji, że hierarchie sa łamane, autorytety niszczone, takie złe emocje – mówiła Staniszkis. Pojawiają się, jej zdaniem, „obietnice awansu, tworzenie klasy politycznej, obietnica stworzenia własnej elity”. – To jest śmieszne, elity nie można nominować, to jest efekt wewnętrznej wartości, ale też ciężkiej pracy – podkreśliła socjolog.

– W tej chwili wdrukowuje się ostry konflikt, wtedy trudno jest „pisiakom” zmienić strony i to sprzyja reprodukcji tego obozu – stwierdziła Staniszkis. Jak dodała, to „wyobraźnia bolszewicka, która nie ma nic wspólnego z komunizmem, tylko z mechanizmem kontroli”. – I to jest skuteczne – zaznaczyła.

http://audycje.tokfm.pl/widget/39575

Zobacz także

staniszkis

 

staniszkisPiS

TOK FM

 

„Obrzydliwe”. Strzelanina w Monachium, a Ziemkiewicz daje upust swoim emocjom

TS, 22.07.2016

Strzelanina w Monachium

Strzelanina w Monachium (AP / AP)

• W jednym z centrów handlowych w Monachium doszło do strzelaniny
• Policja potwierdziła wstępne doniesienia: Są ofiary śmiertelne i ranni
• „Dla Niemców szok. Zawsze to oni mordowali innych” – komentuje Ziemkiewicz

Dla Niemców szok. Zawsze to oni mordowali innych, odwrotnej sytuacji nie mają przećwiczonej” – to słowa, jakie na swoim profilu na Twitterze postanowił zamieścić Rafał Ziemkiewicz.

dla

Dla Niemców szok. Zawsze to oni mordowali innych, odwrotnej sytuacji nie mają przećwiczonej

Dziennikarz „Do rzeczy” właśnie w ten sposób skomentował sytuację, do której doszło dziś po godz. 18 w centrum Monachium, gdzie doszło do strzelaniny.

W jej wyniku, co potwierdza policja, można mówić o „kilku ofiarach”. Śledź relację na żywo>>>

skandaliczny

gazeta.pl

propaganda
Cn92tOIXYAAqAFB
PIĄTEK, 22 LIPCA 2016
14:24
rzecznik
Maz

Rzecznik klubu PiS broni Pyzika za obraźliwe gesty: Do jego zachowania sprowokowało go chamstwo PO

Rzecznik klubu PiS tłumaczyła dziś w rozmowie z dziennikarzami zachowanie posła Piotra Pyzika, który pokazywał wczoraj podczas nocnego posiedzenia Sejmu środkowy palec politykom PO. Jak stwierdziła Beata Mazurek:

„Dopóki my żyjemy, mamy emocje. Zachowanie mojego kolegi, być może dla niektórych niestosowne, było efektem tego, co działo się na sali plenarnej. Poziom agresji, nietolerancji, chamstwa, ze strony PO, skutkowało tym, że człowiek, który dotychczas był i z pewnością jest człowiekiem niesłychanie spokojnym i kulturalnym, zachował się tak, jak się zachował. Każdemu puszczają nerwy. Ale opozycja nie jest nieskalana. Nie zawsze wszystko kamery wyłapują, wczoraj akurat padło na Piotra Pyzika”

PiS deputy Piotr Pyzik contributes to last night’s proceedings in parliament. Very cultured.

pis

300polityka.pl

 

gorąco

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114871,20435719.html#BoxNewsLink#BoxNewsImg

 

Cn98UkLXYAAz9j1

 

Cn9_lCiWIAAiwhA

„Wygrała ta partia, więc morda w kubeł”. Nadal wierzycie w obiektywizm w TVP? Przeczytajcie TO

WB, 22.07.2016

Marcin Wolski

Marcin Wolski (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta .)

„Wygrała ta partia, więc trzeba się pogodzić i morda w kubeł” – tłumaczy Marcin Wolski w rozmowie z „DGP”. Wybraliśmy siedem cytatów z wywiadu.

Marcin Wolski, dawniej satyryk, a dziś dyrektor telewizyjnej Dwójki, udzielił wywiadu„Dziennikowi Gazecie Prawnej”. Rozmowa jest pełna kontrowersyjnych wypowiedzi Wolskiego. Oto kilka z nich.

 O wykluczeniu w czasach rządów PO:

Całkowita blokada. Byłem przekonany, że pewnie gdybym wpadł pod tramwaj, umarł, to słowem by o mnie nie wspomniano (…) poprzednia epoka, jeśli idzie o wykluczanie inaczej myślących, nie była porównywalna z żadną inną, włącznie z czasami dziadka Gomułki (…) Naprawdę czułem się Żydem w III Rzeszy.

O tych, którzy nie zgadzają się z polityką PiS:

Zasady są proste: były wybory, wygrała ta partia, więc trzeba się pogodzić i morda w kubeł.

O ekipie rządzącej:

Podejrzewam, że mamy najlepszą ekipę rządzącą od czasów Stefana Batorego, lepszą niż Piłsudskiego. A o dlatego, że Jarosław Kaczyński jest jedynym politykiem w tym cywilizowanym świecie, który ma wizję, co więcej – wizję niedogmatyczną.

O możliwości zatrudnieniu Jacka Federowicza:

Miałbym jedną wątpliwość optyczną (…) troszeczkę się zestarzał. Źle wygląda, po prostu.

O słowach ‚Owsiaki i inne glisty ludzkie’:

Miało być owsiki. Korekta zmieniła (…) Jednak nawet nazwanie kogoś owsikiem i inną glistą ludzką jest czym innym niż plucie na groby, niż tekst ‚wypatroszyć Kaczora’ czy żart w rodzaju, że ‚Jarosław żyje z mamusią’.

O usłużności wobec władzy:

Ja jestem lojalny wobec idei, którą reprezentuje obecna władza. Nie uważam się za człowieka partyjnego, tylko za człowieka idei. I tak się składa, że ta ekipa jest najbliższa moim ideom, które kształtowały się wiele lat.

 O ideologicznej telewizji:

Dwójka powinna spełniać nie rolę ideologiczną, bo od tego ewentualnie jest TVP Info lecz rolę kulturotwórczą.

 wygrała

gazeta.pl

Pan Janusz przejrzał wszystkie numery „Solidarności”. Szukał „strzępów informacji” o Kaczyńskim

past, 22.07.2016

Jarosław Kaczyński i Lech Wałęsa w 1990 roku

Jarosław Kaczyński i Lech Wałęsa w 1990 roku (TOMASZ WIERZEJSKI / Agencja Gazeta | facebook.com/janusz.kubackigorwecki)

• Członek NSZZ „Solidarność” przejrzał niezależny tygodnik z 1981 roku
• Usiłował „znaleźć strzęp informacji o wyczynach J. Kaczyńskiego”
• ” I co? I nic! Tylko jacyś Wałęsa, Mazowiecki…” – napisał na Facebooku

Podczas niedawnej promocji swojej autobiografii prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że jego brat Lech Kaczyński był kluczową postacią „Solidarności”. – Zastępcą Lecha Wałęsy w Solidarności, potężną postacią faktycznie kierującą związkiem był mój brat – powiedział i dodał, że „bez tego nie zostałby naczelnym Tygodnika Solidarność”.

Do tego odniósł się już m.in. Lech Wałęsa. Tymczasem pan Janusz, który jak sam pisze „jako młody chłopak był członkiem NSZZ Solidarność” posiada wszystkie 37 numerów „Tygodnika Solidarność” w 1981 roku.

„Usiłowałem znaleźć chociaż strzęp informacji o bohaterskich wyczynach posła Jarosława Kaczyńskiego i jego obecnych przybocznych z tego okresu. I co? I nic!” – napisał na Facebooku.

„Ciągle tylko jacyś Wałęsa, Mazowiecki, Kuroń, Michnik, Geremek, Bartoszewski, Frasyniuk… A o Jarosławie Kaczyńskim ani słowa. Był przez lata tak skromny że aż zapomniał że był twórcą i działaczem pierwszej Solidarności? ” – stwierdził. Post „polubiło” i udostępniło w sumie kilka tysięcy osób.

jestem

jestem1

Pan Janusz wszedł w dyskusję z niektórymi z komentujących. „Kilka razy powtórzone kłamstwo staje się prawdą. Wmówią , może nie nam, ale tym młodszym że Kaczyński był bohaterem stanu wojennego” – napisał w odpowiedzi na jeden z komentarzy.

janusz

Czytaj też: Wałęsa i Kaczyński byli bliskimi współpracownikami. Dlaczego teraz się nie znoszą?

 panJanusz

gazeta.pl

 

CZWARTEK, 21 LIPCA 2016

Gasiuk-Pihowicz w debacie o TK: To jest wasza wojna. Waszym wzorem jest Rosja Putina i Turcja Erdogana

23:54
gasiuk1

Gasiuk-Pihowicz w debacie o TK: To jest wasza wojna. Waszym wzorem jest Rosja Putina i Turcja Erdogana

Jak mówiła w Sejmie Kamila Gasiuk-Pihowicz:

„Nie udawajmy, że toczy się tu jakikolwiek spór prawny. To jest wasza wojna, wojna o to aby przejąć absolutną kontrolę nad całą Polską i decydować o losie Polaków. Waszym wzorem nie są zachodnie demokracje, waszym wzorem jest Rosja Putina i Turcja Erdogana. Jutro obudzimy się w państwie, w którym nie obowiązuje konstytucja. Od jutra każda ustawa, która zamarzy się posłowi Kaczyńskiemu będzie obowiązywać i nikt nie będzie mógł jej zaskarżyć. Ta ustawa to kolejny krok budowy antydemokratycznego państwa. Polacy nie zaufali wam na tyle, aby zmieniać konstytucję. Ale robicie to przez działania faktyczne”

W debacie nie przewidziano pytań od posłów. Po 3-minutowych oświadczeniach klubów Sejm przystąpił do obrad nad następnym punktem.

23:33

Rozpoczęła się debata o nowej ustawie o TK w Sejmie. Budka: TK nie potrzebuje naprawy, wasza mentalność jej potrzebuje

O 23:20 – pół godziny wcześniej niż planowano – rozpoczęła się debata w Sejmie nad senackimi poprawkami do ustawy o TK. Jak mówił poseł Borys Budka:

„Kolejny wstyd, kolejna hańba, kolejny skandal w wykonaniu PiS. Przy pustej sali w nocy obradujemy nad nową ustawą, która ma jeden cel: udowodnić, że dla waszej formacji ustrój konstytucyjny to jest nic. Dla waszego środowiska jedynym celem jest zablokowanie TK”.

Jak dodał:

„Od 3 grudnia ubiegłego roku ponosicie wyłączną odpowiedzialność za to co dzieje się z TK. Od 3 grudnia prezydent jest współodpowiedzialny za TK. Trybunał nie potrzebuje naprawy, jedyne co potrzebuje naprawy to wasza mentalność, wasze pojmowanie demokracji”.

20:06
218731d0-fe9e-4170-a712-7506bcc2820d

Petru: Następuje olbrzymi proces destrukcji w PO. W normalnym świecie ludzie rozmawiają, w PO są listy

Jak mówił w FPF Ryszard Petru:

„Nie ciesze się, że PO ma takie wewnętrzne problemy. Przyznam że trochę mnie zaskoczyły odwołania dwóch posłów z Wrocławia. Huskowski pisał w liście do Schetyny by ten nie zawierał koalicji z PiS w sejmiku. To mi się wydaje oczywiste, ze taka koalicja byłaby niewłaściwa. Albo jest się totalną opozycją, albo zabiera się koalicje z PiS. Dziwi mnie ze ktoś za wskazanie takich błędów strategicznych jest wyrzucany w PO. Mam nadzieje, że PiS probuje nas wyprowadzić z UE. Tu opozycja powinna być zjednoczona, a nawet Platforma nie jest wewnętrznie zjednoczona. Następuje jakiś olbrzymi proces destrukcji”

Jak dodał:

„Uważam, że jak się tworzy partię, zespół, to potrzebny jest ferment intelektualny. To, że ktoś powie: mylisz się. Być może w PO nie ma takiej dyskusji debaty. To prowadzi do tego, że w PO pisze się listy, w normalnym świecie ludzie rozmawiają”

19:55

Petru: Na pewno Schetyna wyjdzie z tego poobijany

Jak mówił w FpF Ryszard Petru:

„Nie wiem czy Kopacz będzie w Platformie czy poza. Nos mówi mi, że trzeba bardzo istotnie pracować na zmianę oferty PiS na na naszą ofertę. Jest to proces wewnętrzny, samoistny w PO. To jest ostre starcie wewnętrzne. Na pewno Schetyna wyjdzie z tego poobijany”.

Jak podkreślił:

„Jak widzę, że 30 posłów w PO się podpisuje, to widzę jak te decyzje nie są zrozumiałe. Jak rozumiem [oni] zostali skarceni za to, że nie do końca mieli zawsze to samo zdanie co Schetyna. To nie jest dobre z punktu widzenia przywództwa, bo przywództwo to jest osoba, która słucha innych i później podejmuje decyzje”

19:43

Petru: Lepiej mi się współpracuje z Ewą Kopacz. Ona jest alternatywą

Jak mówił w FpF Ryszard Petru:

„Przyznam że Schetyna to jest trudny partner do wpółpracy. Lepiej mi się dogaduje z Ewą Kopacz. To nie jest sygnał, że widziałbym ją w fotelu szefowej Platformy. Ja widzę, że okładają się łopatkami w sąsiedniej piaskownicy. Ja nie chciałbym w to wchodzić. Z zewnątrz jak ja na to patrzę, to ona jest potencjalną alternatywą. Ale nie chciałbym w to wchodzić kogo powinna wybierać PO”

 

300polityka.pl

Awantura w Sejmie. Znów w nocy. „Zjeżdżaj”, „środkowy palec pokazał do reszty posłów”

past, PAP, 22.07.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,114884,20435412,video.html?embed=0&autoplay=1
• Na wieczornym posiedzeniu Sejmu dot. TK doszło do awantury
• Wg opozycji poseł PiS pokazywał „środkowy palec” innym posłom
• Wicemarszałek Terlecki miał powiedzieć do posła opozycji „zjeżdżaj”

PiS zapowiedziało w sejmowej debacie w nocy z czwartku na piątek poparcie prawie wszystkich poprawek Senatu do nowej ustawy o TK.

Senat zgłosił 27 poprawek do ustawy o TK. Dotyczą one m.in. tego, by prezydent nie mógł wnosić o rozpatrzenie sprawy w TK poza kolejnością wpływu; by skreślić wymóg zgody prezydenta na usunięcie sędziego z TK, jeśli tak orzekł sąd dyscyplinarny TK; by prezydent powoływał prezesa TK spośród trzech kandydatów, a nie „co najmniej trzech”.

– Uważamy, że także poprawki przyjęte przez Senat i pozytywnie zaopiniowane przez komisję mają charakter kompromisowy – powiedział w nocnej debacie Bartłomiej Wróblewski z PiS.

 Poseł PO Borys Budka stwierdził natomiast, że ustawa to „kolejny wstyd, hipokryzja i hańba”. – Przy pustej sali, w nocy, obradujemy nad ustawą ustrojową, która ma jeden cel – po raz kolejny udowodnić, że dla waszej formacji ustrój konstytucyjny, zasada trójpodziału władzy oraz przede wszystkim to, że to naród decyduje, kto w Polsce kontroluje konstytucję, to jest nic – mówił poseł PO.

 „To jest pakiet demokratyczny: dzwoneczek i zjeżdżaj”

 Emocje wzbudził też wniosek posła PO Krzysztofa Brejzy zgłoszony już po zamknięciu dyskusji, o głosowanie imienne nad poprawkami Senatu. Reagując na głosy z prawej strony sali sejmowej, Brejza stwierdził m.in., że posłowie PiS nie mają pojęcia, czym jest głosowanie imienne.

Wicemarszałek Brudziński, by uspokoić emocje na sali sejmowej, użył dzwonka. Poseł Brejza powiedział też, że marszałek zwrócił się do jednego z posłów opozycji słowem „zjeżdżaj”.

-To są standardy PiS wobec opozycji, to jest ten pakiet demokratyczny: dzwoneczek, „zjeżdżaj”, ale te same słowa padały w kierunku prezesa Rzeplińskiego – powiedział Brejza. Później, w kolejnym burzliwym momencie, wicemarszałek Brudziński powiedział: „zwracam się z gorąca prośbą do kolegów i koleżanek z klubu PiS, aby nie zmuszali mnie do tego, abym irytował pana posła Brejzę używając dzwoneczka”.

„Środkowy palec pokazał do reszty posłów”

Do sytuacji wokół TK i zmian w prawie dotyczącym Trybunału posłowie nawiązywali także w następnych punktach nocnych obrad, m.in. tego, który dotyczył ustawy o wspieraniu zrównoważonego rozwoju sektora rybackiego.

– Dyskusja na temat rybołówstwa, jest doskonałą okazją, by odnieść się do farsy jaką państwo uprawiacie w Sejmie, gdyż ryba psuje się od głowy, a wy od góry psujecie i drenujecie państwo polskie. Dyskusja na temat Trybunału… – mówił do posłów PiS poseł PO Arkadiusz Myrcha.

– My o rybach mówimy panie pośle – zwróciła się do Myrchy jedna z posłanek PiS. – Przygotowujecie ustawę tymczasową, wiedząc, że jesienią będziecie fundowali Polakom kolejną ustawę o Trybunale – kontynuował Myrcha. Wywołało to kolejne komentarze i protesty z ław PiS.

W tym czasie poseł PO Tomasz Cimoszewicz stojąc na sali sejmowej mówił, że jeden z posłów PiS wykonał obraźliwy gest. – Środkowy palec pokazał do reszty posłów panie marszałku. Do buzi go włożył – zwrócił się Brudzińskiego. Na zdjęciach portalu fakt.pl widać wyraźnie, jak poseł PiS Piotr Pyzika pokazuje obraźliwy gest.

Wicemarszałek kilkakrotnie zwracał się do Cimoszewicza, żeby zajął miejsce w ławach poselskich. W końcu ten usiadł, prawdopodobnie uderzając tabletem o ławę (nie widać tego na nagraniu z Sejmu).

– Pan niszczy mienie Sejmu, panie pośle, pan się uspokoi. Proszę, żeby nie rzucał tabletem sejmowym o ławę sejmową, bo i tabletu szkoda, i ławy szkoda” – powiedział Brudziński.

Podczas dyskusji o TK poseł PiS na sali sejmowej pokazuje posłom opozycji środkowy palec… a koledzy klaszczą!

Pan poseł Pyzik z PiS-u pokazał środkowy palec posłom opozycji. Słowa już nie wystarczą. Teraz gesty. Potem czyny.

awantura

gazeta.pl

Gościnne występy. W piątek – Olejnik. Dojna zmiana

Monika Olejnik „Kropka nad i” TVN 24, „Gość Radia ZET”, 22.07.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Media, politycy utarli nos partii rządzącej. Dosadnie to nazwał Paweł Kukiz: „chcieli sobie zrobić koryto plus”. Może władza się przestraszyła, że już teraz suweren będzie myślał nie „dobra zmiana”, ale „dojna zmiana”.

Pisochciejstwo ogarnęło partię rządzącą. Historyczne i finansowe.

Panie posłanki i posłowie pomyśleli sobie, skoro daliśmy obywatelom 500 plus, to dlaczego nie dać sobie kilka tysięcy plus. Chcieli zadbać o brzuchy posłów, senatorów, rządu, prezydenta i prezydentowej. To już nie byłyby ośmiorniczki, tylko homary. Jak widać, poprzednicy zostawili państwo nie aż w takiej strasznej ruinie, można je trochę jeszcze wydoić.

Ale jak donosi „Fakt”, prezes się wkurzył, bo to nie było z nim uzgodnione. Zagrzmiał, pokazały się pioruny, premier zmarszczyła nos, nie przyznając się do tego, że chce 7 tys. podwyżki, no i piękny projekt poleciał do kosza.

Media, politycy utarli nos partii rządzącej. Dosadnie to nazwał Paweł Kukiz: „chcieli sobie zrobić koryto plus”. Może władza się przestraszyła, że już teraz suweren będzie myślał nie „dobra zmiana”, ale „dojna zmiana”.

Szkoda, że pan prezes nie potrafi się wściec, gdy Antoni Macierewicz zmusza powstańców warszawskich, żeby zgodzili się na „apel smoleński”.

Jaką władzę nad prezesem ma Antoni Macierewicz?

Protestuje nawet Marta Kaczyńska, pisząc w tygodniku „wSieci”: „bohaterowie każdych ważnych dat zasługują na to, by mieć własne święto, z uwagi na swoją godność i troskę o dobrą pamięć poległych”. Marta Kaczyńska przypomina o miesięcznicach, kiedy się czci tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. A pan prezes milczy.

Pan prezes milczy również, gdy prokuratura zapowiada ekshumacje ofiar 10 kwietnia.

Pan prezes milczy, kiedy w Polsce zmienia się historię Jedwabnego.

Pani minister Zalewska udaje, że nie wie, kto spalił Żydów w stodole. Przebił ją jednak kandydat, a obecnie już nowy szef IPN, który mówi bezczelnie: „zabili Niemcy”. I taki człowiek został wybrany przez PiS i partię Pawła Kukiza na szefa IPN!

Jarosław Szarek jest rzeczywiście hołdem dla Lecha Kaczyńskiego, który tyle zrobił w relacjach polsko-żydowskich.

Prezes Kaczyński chce coraz więcej pomników brata, ale skutecznie niweczy to, co robił Lech Kaczyński jako prezydent i minister sprawiedliwości.

Co się z panem porobiło, panie prezesie!?

Zobacz także

olejnki

wyborcza.pl

Instytut Propagandy Nacjonalistycznej

Instytut Propagandy Nacjonalistycznej

Prawda historyczna w Polsce skonała. Może nawet czeka nas powrót do tajnych kompletów i latających uniwersytetów. Taki nasz los; jak nie Niemiec, komuch, to wewnętrzny liszaj. Na szefa IPN został wybrany dr Jarosław Szarek, który twierdzi, że mord na 340 Żydach w Jedwabnem w lipcu 1941 roku wykonali Niemcy. Należało się spodziewać takiego wyboru, gdyż wcześniej minister edukacji Anna Zalewska o tej zbrodni Polaków powiedziała, że jest „tendencyjna i pełna kłamstw”.

IPN zamienia się więc w Instytut Propagandy Nacjonalistycznej, a nawet w Instytut Niepamięci Narodowej. Wszak to wykładnia „pedagogiki wstydu” Jarosława Kaczyńskiego, z którą należy walczyć. W tej walce skonała prawda. Mogę tylko współczuć Andrzejowi Dudzie, do którego zwróciły się władze waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu – oczekują od prezydenta RP reakcji na słowa szefowej MEN A. Zalewskiej. Władze muzeum w USA przypomniały Dudzie, że „podczas obchodów pogromu kieleckiego stwierdził, że w Polsce nie ma miejsca na antysemityzm”.

A bo to pierwszy raz Duda będzie się kręcił wokół swoich słów, jak bączek. Miał być niezłomny – okazał się złamany przez prezesa. Miał zespolić wspólnotę wszystkich Polaków – jeszcze bardziej dzieli. Miał strzec Konstytucji – co rusz ją łamie.

Polska zamienia się w cmentarzysko prawdy. Wszędzie, gdzie zainstalowana jest władza PiS, bez poczucia nadużycia można stawiać pomnik z inskrypcją „Tu pochowano prawdę”. Takie pomniki mogą stanąć przed kancelariami Dudy, premier Szydło i w wielu miejscach w Polsce, zaś na Nowogrodzkiej w Warszawie winien stanąć pomnik Katastrofy Prawdy.

Waldemar Mystkowski

instytut

koduj24.pl

Gliński w TVP Kultura. Nie padły najważniejsze pytania [PAWŁOWSKI]

Roman Pawłowski, 21.07.2016

Minister Piotr Gliński ogłosił, że pracownicy Muzeum Narodowego w Krakowie dostaną podwyżki

Minister Piotr Gliński ogłosił, że pracownicy Muzeum Narodowego w Krakowie dostaną podwyżki (ŁUKASZ KRAJEWSKI)

Kultura stała się najgorętszym frontem „dobrej zmiany”, jej twórcy i odbiorcy są nieustannie zaskakiwani niezrozumiałymi decyzjami i koncepcjami PiS. W wywiadzie, jakiego Gliński udzielił TVP Kultura minister skupił się jednak jak zwykle na przeszłości.

Dyskusje i protesty wzbudziły ostatnio pomysły połączenia tworzonego od 8 lat Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku z istniejącym zaledwie kilka miesięcy Muzeum Westerplatte oraz Narodowego Instytutu Audiowizualnego z Filmoteką Narodową, a także zmiany w priorytetach promocji polskiej kultury zagranicą polegające na zastąpieniu współczesnego teatru, sztuki, filmu – promocją „dziedzictwa politycznego Lecha Kaczyńskiego”.

Spodziewałem się, że te bulwersujące kwestie będą jednym z tematów wywiadu, jakiego udzielił TVP Kultura wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Niestety, w nadanej we czwartek rozmowie szef resortu skupił się jak zwykle na przeszłości. Szeroko rozwodził się o planach budowy nowych placówek, takich jak Muzeum Historii Polski, Muzeum Sybiru, Muzeum Żołnierzy Wyklętych, które mają stworzyć „nową siatkę muzealną”. Rozmowa o muzeach byłaby świetnym pretekstem do postawienia pytania o zamówione przez ministra recenzje programu Muzeum II Wojny Światowej, których autorzy, prawicowi historycy i publicyści zarzucili tworzonej wystawie zbytnią uniwersalność i brak prezentacji „cech pozytywnych wojny”. Byłbym ciekaw, jakie pozytywne cechy dostrzega w wojnie min. Gliński i czy wystawa, przygotowana przez zespół wybitnych historyków z kraju i zagranicy zostanie w ogóle zrealizowana. Niestety, takie pytanie nie padło, a wicepremier ograniczył się do stwierdzenia, że „żadna krzywda Muzeum II Wojny Światowej się nie dzieje”.

W rozmowie nie pojawiła się także kwestia promocji polskiej kultury zagranicą. Zabrakło pytania, dlaczego PiS od początku kwestionuje osiągnięcia Instytutu Adama Mickiewicza i Instytutów Polskich w tej dziedzinie, choć to dzięki działaniom dyplomacji kulturalnej Polska znalazła się na 20 miejscu w rankingu najbardziej wartościowych marek narodowych. Dlaczego eksperci z IAM nie wzięli udziału w tworzeniu koncepcji powołanej ostatnio Polskiej Fundacji Narodowej, która ma się zająć promowaniem Polski, także poprzez kulturę? Czy nowa fundacja nie będzie dublować zadań IAM? Kto będzie następcą Pawła Potoroczyna? Te pytania także nie padły.

Zamiast odpowiadać na trudne pytania i wyjaśniać swoje działania, minister Gliński składał obietnice finansowe: obiecał zwiększenie nakładów na kulturę do 1 proc. PKB od przyszłego roku (obecnie jest to 0,88 procenta) oraz zainwestowanie „dużych środków” w produkcję filmu historycznego. Zapowiedział także, że ministerstwo kultury od przyszłego roku będzie współprowadzić osiem instytucji samorządowych, m.in. Teatr Polski w Warszawie, Warszawską Operę Kameralną, Zespoły Pieśni i Tańca Śląsk i Mazowsze. Dodatkowe środki z ministerstwa będą przeznaczone na produkcje artystyczne.

To bardzo ładnie, że rząd dba o ważne dla polskiej kultury instytucje, szkoda, że minister Gliński nie został w tym kontekście zapytany o sytuację we współprowadzonym przez resort wrocławskim Teatrze Polskim, któremu ministerstwo kultury konsekwentnie odmawia dotacji celowych na produkcje (ostatnio odmówiono wsparcia nowego spektaklu Krystiana Lupy). Pytanie, czy odmowa przyznania dodatkowych środków ma związek z aferą wokół spektaklu „Śmierć i dziewczyna”, któremu min. Gliński zarzucał szerzenie pornografii, oczywiście także nie padło.

Na pożegnanie z telewidzami minister Gliński skrytykował inicjatywę zwołania w październiku Kongresu Kultury, z którą wystąpili niedawno Obywatele Kultury, nieformalny ruch reprezentujący twórców, animatorów i odbiorców kultury. Zarzucił Obywatelom Kultury, że ich inicjatywa „ma kontekst polityczny” oraz że są finansowani są ze środków, przyznanych przez minister Małgorzatę Omilanowską tuż przed jej odejściem z urzędu, „To urocze, że zostali ci ludzie wyposażeni w jakieś środki publiczne do działania krytycznego wobec władzy” – stwierdził minister, sugerując, że Obywatele Kultury nie recenzowali poprzedniej władzy tak intensywnie, jak obecnej.

To kolejne potknięcie ministra, wynikające albo z niedoinformowania, albo ze złej woli: Obywatele Kultury nie otrzymali od państwa ani złotówki, to nieformalny ruch, który nie ma nawet osobowości prawnej. Beata Chmiel z Obywateli Kultury wyjaśnia, że rezygnacja z państwowych dotacji wynika z założeń ideowych: – Świadomie i konsekwentnie od 2009 roku jesteśmy w opozycji do każdego ministra kultury. Dlatego podpisaliśmy Pakt dla Kultury z premierem jako stroną, a nie ministrem kultury, wykonawcą polityki kulturalnej.

Jak mówi Beata Chmiel, jesienny Kongres Kultury będzie finansowany w części ze środków, przyznanych przez Radę Warszawy (dotacja miasta posłuży na pokrycie kosztów logistyki, wynajmu przestrzeni i obsługi technicznej). Pozostałe środki mają pochodzić ze zbiórki publicznej.

Niewykluczone, że ministrowi pomylił Kongres Obywateli Kultury z Kongresem Kultury dla Dzieci, ten ostatni miał być rzeczywiście finansowany z budżetu ministerstwa za pośrednictwem Narodowego Centrum Kultury, ale nowe władze NCK wycofały swoje wsparcie. Tak czy inaczej minister Gliński wyznacza nowy pułap w niedoinformowaniu i arogancji.

Zobacz także

gliński

wyborcza.pl

„Powstańcy są psychicznie torturowani przez Macierewicza”. Dawny kolega prosi: Jarku…

lulu, 21.07.2016

Antoni Macierewicz i Wojciech Sadurski

Antoni Macierewicz i Wojciech Sadurski (TOMASZ SZAMBELAN/KUBA ATYS/AGENCJA GAZETA)

• Prof. Sadurski: „Powstańcy są psychicznie torturowani przez szefa MON”
• Tak skomentował apel smoleński na rocznicy Powstania Warszawskiego
• „Jarku, zrób coś!” – zaapelował do Kaczyńskiego, którego zna osobiście

 

– Dzieło życia Lecha Kaczyńskiego to Muzeum Powstania Warszawskiego. Teraz ci powstańcy są psychicznie torturowani przez szefa MON Antoniego Macierewicza – mówił prof. Wojciech Sadurski, prawnik i politolog z Uniwersytetu w Sydney w „Faktach po Faktach” TVN24. Odniósł się w ten sposób do pomysłu, by na 72. rocznicy Powstania Warszawskiego odczytać apel smoleński. Ocenił, że „jedno słowo Jarosława Kaczyńskiego ukróciłoby te działania”. – Jarku, zrób coś z tym i nie pozwól, żeby pamięć o twoim bracie była w ten sposób szargana przez tego politycznego szaleńca – zaapelował dodając, że prezes PiS to jego dawny kolega.

Dowiedz się więcej:

Czym jest „apel smoleński”?

Decyzją Antoniego Macierewicza apel smoleński będzie odczytywany w czasie uroczystości z udziałem wojska. To przywołanie ofiar tragedii smoleńskiej w każdym apelu pamięci z udziałem kompanii honorowej. Apel pamięci przeprowadza się z okazji świąt państwowych i wojskowych oraz rocznic historycznych wydarzeń – w jego treści wspominane są osoby związane z wydarzeniem historycznym, które poległy w boju.

Czy apel smoleński będzie odczytany w czasie rocznicy Powstania Warszawskiego?

Nie jest to przesądzone. Na godz. 10 w poniedziałek MON i Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych zaprosiły powstańców na spotkanie ws. apelu poległych na uroczystościach z okazji 72. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Powstańcy nie chcą apelu smoleńskiego na tych uroczystościach.

ZOBACZ TEŻ: Kraśko mocno o apelu smoleńskim

 powstańcy