Kaczyński, SB, 11.03.2016

 

PIĄTEK, 11 MARCA 2016

JKM: Niech wojsko wprowadzi stan wojenny w PL – bez strzelaniny. Choć może dojść do rozlewu krwi

10:48
Korwin

JKM: Niech wojsko wprowadzi stan wojenny w PL – bez strzelaniny. Choć może dojść do rozlewu krwi

Jak przyznał dziś w Sejmie Janusz Korwin-Mikke, przedstawiając swój pomysł na rozwiązanie kryzysu konstytucyjnego w Polsce:

„Mamy w tej chwili dwa porządki prawne. Połowa Polski uważa, że prawem jest jedno, a druga, że prawo jest drugie. To musi doprowadzić do wojny domowej – musi, powtarzam. Albo PiS zawiesi konstytucję i powstanie VI RP – co byłoby normalne, to można zrobić, ale mi by się to nie podobało, choć to logiczne – albo niech wojsko jak najszybciej przejmie władzę i wprowadzi stan wojenny, zaprowadzi porządek. Ale bez strzelaniny. I tak uspokójmy sytuację i zacznijmy od nowa. Innego rozwiązania nie widzę (…) Tych polityków na kilka tygodni trzeba wprowadzić do internatu, żeby sobie pogadali, a nie robili bunt. Trzeba zaprowadzić porządek”

Korwin przyznał, iż może dojść do rozlewu krwi.

Jak dodawał:

„Fakt, że nie można opublikować wyroku sądu konstytucyjnego, w Ameryce by się w głowie nie mieściło”

08:29

Kijowski: Szkoda, że Zandberg nie chce się do końca włączyć w ogólnonarodowy ruch obrony demokracji

Jak mówił Mateusz Kijowski w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet:

„Wszyscy się nawzajem potrzebujemy. Kiedy państwo jest zagrożone, to trzeba wziąć wszystkie ręce na pokład, współpracować – obywatele muszą współpracować z politykami, politycy z obywatelami. Ważne, żeby w tej współpracy zachować odpowiednie relacje”

Dalej Kijowski odniósł się do wypowiedzi Adriana Zandberga, że Partia Razem nie potrzebuje polityków na ich protestach:

„Partia Razem jest jedną z partii i rozumiem, że broni swojej odrębności. Szkoda, że nie chce się do końca włączyć w ogólnonarodowy ruch obrony demokracji, ale myślę, że też nie stawiałbym tego w taki ostry sposób, bo wielu przedstawicieli tej samej partii stara się nawiązać współpracę, przychodzą na nasze marsze. Wczoraj było wiele życzliwości, witaliśmy się z państwem z partii Razem. Nie sądzę, żeby to był jakiś problem”

Kijowski stwierdził też, że KOD nie zamierza ubiegać się o władzę – Nie będziemy wystawiać list i startować w wyborach – dodał.

08:17

Kijowski: Zbliżamy się w stronę dyktatury

Jak mówił Mateusz Kijowski w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet:

„Zbliżamy się w stronę dyktatury. Na razie to dyktatura większości parlamentarnej, ale to już bardzo bliziutko do zwykłej dyktatury”

300polityka.pl

Stany Zjednoczone „zaniepokojone” sytuacją w Polsce. Błaszczak: Może to nieporozumienie

kospa, 11.03.2016

Mariusz Błaszczak

Mariusz Błaszczak (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Przekazaliśmy nasze zaniepokojenie tym, co się dzieje, gdy idzie o przestrzeganie zasad państwa prawa w Polsce – powiedział „Rzeczpospolitej” rzecznik Departamentu Stanu USA. – Może te słowa wynikają z nieporozumienia – odpowiedział dziś w TVN24 minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak.
 

Powodem zaniepokojenia Stanów Zjednoczonych jest sytuacja związana z Trybunałem Konstytucyjnym. PiS przyjął nowelizację ustawy, którą w środę TK ocenił jako sprzeczną z konstytucją, paraliżującą działanie TK. Ale Beata Szydło już zapowiedziała, że wyroku, który PiS z uporem nazywa jedynie „komunikatem” (który „nie ma żadnej mocy prawnej, nie jest wiążący”) nie opublikuje. Rozprawę nazywa jedynie „spotkaniem sędziów”.

PiS nie przejmuje się zanadto i opinią Komisji Weneckiej, która jak wynika z opublikowanego przez nas jej projektu, może być dla PiS bardzo krytyczna. Mówiąc o niej, rządzący podkreślają jej „niewiążący” charakter. I oburzają się, jak jej projekt mógł „wyciec”, a co gorsza – zostać opublikowany na łamach „Wyborczej”.

USA zaniepokojone sytuacją w Polsce. Błaszczak: Nieporozumienie

– Przekazaliśmy nasze zaniepokojenie tym, co się dzieje, gdy idzie o przestrzeganie zasad państwa prawa w Polsce. Mamy nadzieję, że zostanie znalezione takie rozwiązanie obecnego sporu, które jest zgodne z polską konstytucją, utrzymuje demokratyczną równowagę i kontrolę między instytucjami (check and balance) i spełnia najwyższe międzynarodowe standardy – powiedział „Rzeczpospolitej” rzecznik Departamentu Stanu USA John Kirby.

Takie stanowisko miał już przekazać przywódcom PiS ambasador USA w Polsce Paul W. Jones.

Pytany o to w TVN24 szef MSW Mariusz Błaszczak powiedział: – Może one wynikają z nieporozumienia. Kiedy spojrzymy w obowiązującą konstytucję, polską konstytucję, to wniosek sam się nasuwa, że pan prezes Rzepliński i TK łamie prawo, które w Polsce obowiązuje.

I dodał: – To, co przyjęto kilka dni temu, to nie jest orzeczenie Trybunału, to jest stanowisko części sędziów TK.

Amerykanie oczekują od Polski wdrożenia zaleceń Komisji Weneckiej

Jednak wbrew temu, co twierdzi szef MSZ, słowa rzecznika amerykańskiego MSZ nie wydają się być przypadkiem. Amerykanie już w lutym naciskali na respektowanie opinii Komisji Weneckiej. Sekretarz stanu USA John Kerry mówił wtedy: – Przyjmujemy z zadowoleniem, że Polska zdecydowała się zasięgnąć opinii KW w kwestii TK.

Dziennik „Wall Street Journal” napisał przed kilkoma dniami, że podczas wizyty w Warszawie amerykańscy dyplomaci powiedzieli przedstawicielom polskich władz, że oczekują wprowadzenia w życie zaleceń Komisji Weneckiej. Gazeta zasugerowała również, że „amerykańsko- polski spór może podkopać ambicje warszawy co do zwiększenia obecności NATO w Polsce”.

Po środowym wyroku amerykańska prasa pisała, że kryzys konstytucyjny w Polsce wkroczy w nową, niebezpieczną fazę, co z kolei martwi sojuszników Polski.

W projekcie opinii Komisja Wenecka stwierdziła, że TK został zablokowany, a to narusza podstawowe wartości demokracji, że Sejm powinien wycofać się z uchwał naruszających wyrok Trybunału (chodzi o wybór nowych sędziów na miejsca wcześniej obsadzone już zgodnie z prawem), że rząd nie może nie stosować się do wyroków TK.

Zobacz także

USA

wyborcza.pl

 

Pawłowicz odpowiada „obrońcom emerytowanej staruszki”: Jesteście trollami. Jak ona!

kospa, 11.03.2016

Pawłowicz odpowiada

Pawłowicz odpowiada „obrońcom emerytowanej staruszki”: Jesteście trollami. Jak ona! (fot. Sławomir Kamiński, facebook)

„Obrońcy ’emerytowanej staruszki’, jesteście takimi samymi trollami jak ta ‚staruszka’. Jak traktujecie swych rodziców? Takimi samymi bluzgami, jakie tu wylewacie na mnie zastępczo za przegraną w ostatnich wyborach?” – odpowiada tym, których oburzyły jej wcześniejsze słowa skierowane do internautki, która poskarżyła się na niskie świadczenia.
 
obrońcy

Pod wpisem o przecieku Czesław pisze: „Ponad sto komentarzy, z tego 90 proc. to trolle”. „Damy radę trollom. Pana pozdrawiam” – odpowiada Pawłowicz. Dagmara więc pyta: „Ktoś, kto ma odmienne zdanie, to troll? Nowa pisowska definicja?”. Odpowiedzi się nie doczekuje.

Wpisu pani Zofii na profilu Pawłowicz nie można już znaleźć. Internauci wprawdzie pytają, czy to posłanka go usunęła, ale ta nie odpowiada. Ktoś podsumowuje, że uwaga „była nie związana z tematem, więc go nie ma temacie, to proste”.

Zobacz także

pawłowicz

wyborcza.pl

obejrzałem

Ręczne sterowanie obrotem ziemią rolną. Opozycja nie zostawia suchej nitki na rządowym projekcie

Marek Wielgo, pap, 11.03.2016

Pole rolne.

Pole rolne. (Wyborcza.biz)

PiS wchodzi z butami w gospodarstwa polskich rolników i pokazuje im po wyborach gest Kozakiewicza – mówił w Sejmie lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Ustawa, która reguluje prywatny obrót gruntami rolnymi, ma wejść w życie 30 kwietnia.
 

Pomysły rządu trafią do dalszej obróbki w sejmowej komisji rolnictwa, bo PiS ma w Sejmie wystarczającą większość, by odrzucić w piątkowych głosowaniach wniosek PSL, PO i Nowoczesnej o wyrzucenie tego projektu do kosza już na tym etapie prac legislacyjnych.

Wiele wskazuje jednak na to, że PiS zostanie zmuszony do ustępstw. „Dobre zmiany” w obrocie gruntami rolnymi, które mają je chronić przed niekontrolowanym wykupem przez krajowych i zagranicznych spekulantów, skrytykował bowiem nie tylko rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, ale także Rada Legislacyjna przy premierze. Rządowi prawnicy ostrzegają, że niektóre forsowane przez rząd Beaty Szydło rozwiązania najpewniej zostaną uznane za niekonstytucyjne, a PO i Nowoczesna już zapowiedziały w tej sprawie wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Z kolei MSZ przyznaje, że rząd naraża nasz kraj na zarzut łamania prawa Unii Europejskiej, w której „obrót nieruchomościami rolnymi stanowi jeden z istotnych aspektów swobody przepływu kapitału”.

W czasie sejmowej debaty wiceminister Zbigniew Babalski zapewniał, że według rządu nie ma takiego zagrożenia i że w tym przypadku nadrzędna jest konstytucyjna wartość, jaką jest zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego kraju. Zwrócił także uwagę na zeszłoroczną opinię Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, który bije na alarm, bo gospodarstwom rodzinnym w całej Europie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony potężnych funduszy inwestycyjnych oraz koncernów rolnych. Komitet ostrzega, że skutkiem uprzemysłowienia rolnictwa jest degradacja gleb, spadek jakości żywności oraz wzrost bezrobocia na wsi.

Posłów opozycji to jednak nie przekonało. – Cel nie uświęca środków. Nie do zaakceptowania dla nas jest wizja ręcznego sterowania obrotem ziemią rolną – mówiła Paulina Hennig-Kloska z Nowoczesnej. W rządowym projekcie największe emocje wzbudzają poprawki do ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego, bo dotyczą one prywatnego obrotu ziemią rolną. – To wielkie oszustwo nas, rolników wsi polskiej – mówił poseł Zbigniew Ajchler z PO, który jest też rolnikiem gospodarującym na 288 ha. – Tego nawet komuniści nie wymyślili! – mówił na zwołanej przez PO przed debatą konferencji prasowej.

Co tak wzburzyło posła rolnika? Otóż PiS chce, aby grunty rolne, bez względu na ich powierzchnię, czyli także małe działki na wsi, mogli kupować wyłącznie rolnicy indywidualni, którzy gospodarstwo rolne prowadzą osobiście i mieszkają na miejscu od co najmniej pięciu lat. To nie wszystko. Kupionych gruntów nie będzie wolno takiemu rolnikowi sprzedać lub wydzierżawić przez co najmniej dziesięć lat. Tylko w przypadkach losowych sąd mógłby się zgodzić na wcześniejsze zbycie. Kolejny warunek – rolnicy będą mogli kupować ziemię rolną tylko do momentu, aż w ich rękach znajdzie się 300 ha. Potem każda transakcja zostanie uznana za nielegalną. Ci, którzy już mają więcej, po prostu nie będą mogli dokupić.

– PiS wchodzi z butami w gospodarstwa polskich rolników i pokazuje im po wyborach gest Kozakiewicza – skwitował lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Zwrócił uwagę, że projekt w obecnym kształcie nie pozwala na osiedlanie się na wsi tym, którzy chcieliby się wyprowadzić z miasta.

Przedstawiciele klubów opozycyjnych przedstawili bardzo długą listę zarzutów. Wiceprzewodnicząca sejmowej komisji rolnictwa Dorota Niedziela z PO przekonywała, że rząd nie tylko ogranicza prawo własności rolników. lecz także daje ogromną władzę urzędnikom Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR), która będzie mogła na szeroką skalę korzystać z prawa pierwokupu i wykupu. – Tę agencję powinno się nazywać agencją nacjonalizacji rolnej – stwierdziła posłanka Niedziela.

Z kolei Paulina Hennig-Kloska z Nowoczesnej wskazała na niebezpieczeństwo korupcji politycznej, bo minister rolnictwa miałby decydować po uważaniu o tym, komu ANR może sprzedać państwowe grunty rolne w okresie pięciu lat obowiązywania zakazu ich sprzedaży. Dodajmy, że w tym czasie na rynek mają trafiać wyłącznie grunty inwestycyjne, np. pod budowę obiektów przemysłowych, magazynów czy osiedli mieszkaniowych.

Zdaniem tej posłanki niedopuszczalne jest również ingerowanie we własność spółek posiadających grunty rolne. Chodzi o to, że np. w przypadku spółek osobowych ANR będzie mogła odkupić nieruchomość rolną, gdyby zmienił się wspólnik lub doszedł nowy. Paulina Hennig-Kloska zauważa, że syn przejmujący udziały po ojcu będzie ryzykował utratę nieruchomości należącej do spółki.

W PO i Nowoczesnej obawiają się również drastycznego spadku cen gruntów rolnych. Wtedy w trudnej sytuacji znajdą się rolnicy, którzy wzięli kredyt na ich zakup, bo banki zażądają dodatkowego zabezpieczenia. – Przecież ta ustawa traktuje polskich rolników jak obcokrajowców – skwitował Władysław Kosiniak-Kamysz.

Nawet posłowie klubu Kukiz’15 przyznali, że choć rządowi przyświecają dobre intencje, to proponowane przez niego rozwiązania „mogą zrujnować polskie rolnictwo”. Bartosz Józwiak z tego ugrupowania zapowiedział poprawki, które miałyby „ucywilizować ustawę”, np. spod jej działania miałyby być wyłączone wszystkie grunty rolne w miastach, a na wsi – działki do 0,3 ha.

Z kolei min. Babalski zarzucił posłom opozycji, że wielu z nich krytykuje rządowy projekt, choć nie raczyło go nawet przeczytać. – Nie straszcie rolników, że ojcowizna jest zagrożona – apelował min. Babalski z mównicy sejmowej. Kilka dni temu to samo tłumaczył senatorom z komisji rolnictwa. – Dziedzic może być choćby kosmonautą. Dziedziczeniu podlegać będzie cały majątek bez względu na powierzchnię – zapewniał min. Babalski. Przypomnijmy jednak, że rząd wycofał się z majstrowania przy dziedziczeniu ziemi rolnej dopiero pod wpływem krytyki w mediach. Pierwotny pomysł Ministerstwa Rolnictwa był taki, aby w przypadku np. dziedziczenia gospodarstwa przez dziecko, które nie pracuje na roli, Agencja Nieruchomości Rolnych mogła skorzystać z prawa odkupu.

Zobacz także

pisPokazu

wyborcza.biz

 

Dziady marcowe

Monika Olejnik, 11.03.2016

Marsz Niepodległości 2015

Marsz Niepodległości 2015 (KUBA ATYS)

Jakaś pani krzyczy do mikrofonu o aferach grubymi nićmi szytych, o działalności reakcjonistów, rewizjonistów i bankrutów politycznych.
 

Słucham o fałszywych prorokach, którzy zakłócają pracę i życie młodzieży, a publika krzyczy: „Wiesław, Wiesław!”. A on mówi o tym, że w 1944 r. mogli wygrać zamiast ciemniaków jaśnie oświeceni i wtedy Polska zależna byłaby od Niemiec, i stałaby się pionkiem.

Słucham tego pana, a on krzyczy o nielegalnych demonstracjach, o elementach chuligańskich, o inspiratorach, wichrzycielach, mącicielach. Wygraża palcem i patrzy, gdzie oni są.

Marzec 1968 r.

A marzec 2016 r. – słucham pana, który mówi: „Ludzie, którzy tworzą KOD, idą pod biało-czerwonym sztandarem, ale gardzą Polską, chcą być kimś innym”. „Sami będziemy rozwiązywać polskie spory, wiem, jak to zrobić. Zrobimy to, ale bez obcej interwencji”.

Tamten mówił: „Nikt nikomu nie jest w stanie narzucić narodowości”.

A ten mówi: „Oni nie działają bezinteresownie, stoją za nimi obce siły”.

Czy to, co się dzieje dzisiaj w Polsce, to początek szaleństwa? Czy mając wszystko, można gardzić tymi, którzy nie godzą się na łamanie prawa?

Są autorytety prawne, którym należy wierzyć. To nie jest walka z projektami nowej władzy. To jest walka o państwo demokratyczne, które przestrzega zasad.

W jakim kraju orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego nazywa się komunikatami albo zewnętrznymi pozorami wyroku, albo opinią sędziów? Czy będziemy żyć w takim chaosie jeszcze przez wiele tygodni? Czy chodzi o to, żeby sparaliżować Trybunał i zniszczyć trójpodział władzy? Czy jest ktoś, kto jest w stanie zatrzymać to, co się dzieje?

To przecież nie kto inny, tylko ten rząd zwrócił się do Komisji Weneckiej o pomoc. Teraz zapewne żałuje, ale stało się.

TK stwierdził, że ustawa tzw. naprawcza jest niekonstytucyjna, ale Sejm nie chce przyjąć tego do wiadomości.

Czy będziemy żyli w dwóch rzeczywistościach – Trybunał sobie, a Sejm sobie?

W 1968 r. były demonstracje nielegalne, teraz demonstracje są legalne, ale przeszkadzają. Znalazł się nawet wiceminister spraw wewnętrznych, który chce sprawdzić, w jaki sposób werbowani są ludzie do KOD. To naprawdę zgroza!

Na pomoc rządzącym idą pokorni, zależni dziennikarze, na jednym z portali na pomoc wzywa się Mariana Kowalskiego, narodowca, niedawnego kandydata na urząd prezydenta. Ten zaś mówi: „Trybunał jest narzędziem w grze politycznej, dąży do sparaliżowania prac obecnego parlamentu. Jest niewiarygodny upartyjniony, agenturalny. Wszyscy ci sędziowie powinni wylecieć na zbity pysk, działają na szkodę Polski i tyle. Gdybym ja był prezydentem, dawno by już siedzieli w więzieniu. Nie można pobłażać wrogom ojczyzny, mamy agenturalną robotę. Żadnego przemilczania, z nimi trzeba na ostro. Nie ma amnestii i wybaczenia dla wrogów ojczyzny, to jest obca agentura”. Ręce i nogi się uginają, a mamy rok 2016.

Zobacz także

słucham

wyborcza.pl

Nieinternowanie Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego SB dała mu spokój?

Adam Leszczyński, 11.03.2016

Lech i Jarosław Kaczyńscy w Sejmie, 25-26 października 1990 r.

Lech i Jarosław Kaczyńscy w Sejmie, 25-26 października 1990 r. (SŁAWOMIR SIERZPUTOWSKI)

„Od samego początku rozmowy był przekonany, że będzie internowany. Obruszył się, gdy stwierdziłem, że pozycja jego brata Lecha w ‚Solidarności’ jest znacznie wyższa” – pisał o Jarosławie Kaczyńskim esbek, który zdecydował się go nie internować w grudniu 1981 r.
 

„W dokumencie z 16 października 1980 r. Służba Bezpieczeństwa typowała Jarosława Kaczyńskiego do internowania. Nie stało się tak z powodu przypadku” – pisze Piotr Zaremba w ostatnim numerze tygodnika „wSieci”. Tę legendę działalności Jarosława Kaczyńskiego wytrwale budują prawicowe media.

Przeczą jej jednak dokumenty SB. Pokazują jasno, że Jarosław Kaczyński był dla nich w opozycji lat 70. postacią z drugiego szeregu (w odróżnieniu od brata, późniejszego prezydenta). Wystarczy zacytować te opinie esbeków, które Piotr Zaremba pomija.

Kaczyński pojawia się w dokumentach SB w notatce z 2 czerwca 1978 r. SB ustaliła wtedy, że kontaktował się telefonicznie z Jackiem Kuroniem – główną postacią Komitetu Obrony Robotników – w sprawie niewymienionego z nazwiska człowieka z Drawska, który popadł tam w konflikt z lokalną „kliką” i zwrócił się o pomoc do KOR.

SB dowiedziała się wtedy, że Jarosław Kaczyński jest „kurierem” Biura Interwencyjnego KOR, co oznacza, że jest współpracownikiem, który jeździ w teren, np. wożąc pomoc dla osób poszkodowanych przez reżim. To wymagało odwagi, ale z pewnością nie był przywódcą. Esbek pisał: „Prawdopodobnie pracuje na Uniwersytecie Warszawskim jako asystent na Wydziale Prawa. Wstępne ustalenia wykazały, że zamieszkuje wraz z rodzicami i bratem bliźniakiem”.

W późniejszej notatce SB pisze, że Jarosław Kaczyński „był obecny w czasie zjazdu » Solidarności «” w Gdańsku w 1980 r. „Utrzymywał bliskie kontakty z Macierewiczem, który traktuje go jako swojego kolegę” – pisał oficer w krótkiej notatce.

Odmówił podpisania lojalki

Na początku 1980 r. SB założyła Jarosławowi Kaczyńskiemu „sprawę operacyjnego sprawdzenia krypt. » Prawnik «”. W odręcznej notatce z 4 stycznia 1982 r. podsumowujący jego sprawę oficer SB pisał: „Powodem założenia sprawy był udział J. Kaczyńskiego w zebraniu aktywu KSS-KOR w mieszkaniu J. Kuronia, gdzie też po rozwiązaniu zebrania został zatrzymany i przewieziony do KSMO [Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej]”. W trakcie przesłuchania Kaczyński oświadczył, że zatrzymano go bezprawnie, i odmówił wszystkich wyjaśnień zgodnie ze strategią, którą KOR zalecał swoim członkom i współpracownikom.

W notatce ze stycznia 1982 r. pisano, że w latach 1976-78 Kaczyńskim interesowała się SB w Płocku, gdzie jeździł jako współpracownik KOR. 30 sierpnia 1980 r. został przypadkiem zatrzymany w mieszkaniu działacza opozycji podczas przeszukania. Cytowano pochlebne opinie o nim ze studiów i z okresu pracy na uczelni: „W latach 1967-71 studiował w UW na Wydziale Prawa i Administracji. W okresie studiów dał się poznać jako zdolny student. Bardzo wnikliwie interesował się zagadnieniami politycznymi, wykazywał się dobrą znajomością zagadnień poszczególnych plenów KC PZPR. Wypowiadane przez niego opinie zawsze zawierały elementy krytycyzmu. (…) Utrzymywał kontakty towarzyskie z S. Blumsztajnem, A. Michnikiem, J. Kuroniem i innymi b. komandosami”.

W aktach zachowało się też odręcznie napisane oświadczenie Kaczyńskiego z 17 grudnia 1981 r., w którym odmawiał podpisania lojalki po stanie wojennym: „Odmawiam podpisania przedłożonego mi oświadczenia ze względu na jego szkodliwy ze względów moralnych charakter. Jednocześnie stwierdzam, że nie istnieją podstawy prawne zobowiązujące obywateli PRL do składania tego rodzaju deklaracji”.

SB lekceważyła Jarosława K.

Najciekawszym dokumentem jest jednak notatka SB z 21 grudnia 1981 r. z „rozmowy” z Kaczyńskim przeprowadzonej w ramach operacji „Klon” (rozmów ostrzegawczych z osobami podejrzewanymi o sympatie opozycyjne).

Już w samym tytule pomylono braci – SB mylnie napisała, że chodzi o Lecha Kaczyńskiego, a nie o Jarosława, chociaż z biogramu zamieszczonego w notatce i z treści wynika jednoznacznie, że jej autor rozmawiał z Jarosławem. Na dalszych stronach dokumentu imię już zapisano prawidłowo.

Według relacji SB Kaczyński „sytuację kraju po wprowadzeniu stanu wojennego uważa za bardzo poważną, skomplikowaną. Jest świadomy doznanej przez związek porażki. Uważa, że związek ze względów geopolitycznych nie dążył do przejęcia władzy i że w tej kwestii władza jest przewrażliwiona i niepotrzebnie podjęła tak ostre środki”.

Po krótkiej rozmowie o Żydach – w której Kaczyński nie odpowiadał na antysemickie sugestie esbeka – doszło do sprawy internowania. Oficer SB notował: „Kaczyński od samego początku rozmowy był przekonany, że będzie internowany. Wielokrotnie podkreślał, że siedzieć nie chce. (…) Dodał przy tym, że nie zgodzi się też na żadną z nami współpracę i wybrałby raczej samobójstwo jako alternatywę. (…) Zapytałem się, czy współpracę ktoś mu uprzednio proponował, bo ja nie. Odpowiedział, że nikt. (…) Ustnie zobowiązał się do przestrzegania przepisów wynikających ze stanu wojennego”.

Na koniec rozmowy oficer SB stwierdził, że nie traktuje go jako „aktywnego, I kategorii ekstremisty” i odstąpił od internowania Kaczyńskiego. Umówił się z nim także na spotkanie w kawiarni po zakończeniu stanu wojennego.

We „wnioskach” esbek zanotował swoje wrażenia o Jarosławie Kaczyńskim: „Jego wygląd jest niedbały. Twierdził, że nie interesują go sprawy materialne, kobiety, np. nie zależy mu w przyszłości na posiadaniu rodziny. Ma flegmatyczne usposobienie, wygląd » książkowego mola «. Pozuje na myśliciela » Solidarności «. Mimo pewnej demonstracyjnej rezygnacji z życia, kariery stwierdzam, że jest osobą raczej ambitną. Obruszył się, gdy stwierdziłem, że pozycja jego brata Lecha w » Solidarności «jest znacznie wyższa. (…) Nie przypadły mu też do gustu uwagi typu, że np. na taką pozycję, rolę w środowiskach inteligenckich, jaką mają np. Michnik, Macierewicz czy Geremek, to trzeba zapracować, zasłużyć”.

Pod notatką podpisał się kpt. M. Spitalniak.

SB interesowała się później udziałem Kaczyńskiego w Klubach Służby Niepodległości – organizacji podziemnej, która miała charakter klubu dyskusyjnego. Szybko jednak znów uznano go za osobę bez znaczenia. W sierpniu 1982 r. SB zanotowała: „W wyniku domowej kontroli w okresie od 20 stycznia 1982 do 20 lutego 1982 w ramach milicyjnego kwestionariusza oraz spr.[awy] oper.[acyjnej] rozpracowania krypt. LIGA nr rej. 69056 nie stwierdzono, aby wymieniony prowadził wrogą działalność. W związku z powyższym sprawę zakończono i złożono w archiwum”.

Zobacz także

coNapisał

wyborcza.pl