Ziobro, 21.03.2017

 

 

WTOREK, 21 MARCA 2017

Prof. Zoll: Z punktu widzenia Konstytucji, pani Przyłębska nie jest prezesem TK

20:54

Prof. Zoll: Z punktu widzenia konstytucji, pani Przyłębska nie jest prezesem TK

-To nie jest na pewno organ, którego podstawy funkcjonowania zostały opisane w Konstytucji. Można powiedzieć, że w jakimś stopniu opiera się na ustawach z listopada z zeszłego roku, ale nie jest to już ten Trybunał Konstytucyjny o którym jest mowa w Konstytucji. Także pani Przyłębska, z punktu widzenia Konstytucji, nie jest prezesem TK – mówił prof. Andrzej Zoll w rozmowie z Moniką Olejnik w “Kropce nad i”

Macierewicz ma kolejną teorię ws. katastrofy. Piloci „chcieli uratować polską delegację z zasadzki”

dafa,PAP, 21.03.2017

olską delegację z zasadzki”

dafa,PAP, 21.03.2017

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

W Smoleńsku musiało się stać coś, co uniemożliwiło realizację decyzji kapitana Tu-154M o odejściu na drugi krąg – mówi w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” Antoni Macierewicz.

W rozmowie z gazetą szef MON stwierdził, że załoga TU-154 na właściwej wysokości i we właściwym miejscu podjęła decyzję, że nie będzie lądować i odleci na drugi krąg.

Udało im się to w ostatniej chwili po dramatycznych sekundach obserwowania, jak samolot wbrew ich woli schodzi coraz niżej. Dla każdego pilota jest oczywiste, że stało się tam coś strasznego. Gdy kapitan wydaje decyzję „odchodzimy”, wszyscy w kokpicie działają jednomyślnie i nie ma miejsca na dyskusję, sprawny samolot odchodzi więc na drugie zajście, odlatuje. Jeśli dzieje się inaczej, to znaczy, że musiało się stać coś, co uniemożliwiło realizację decyzji kapitana – stwierdził Macierewicz.

Na pytanie, czy można to już z pewnością stwierdzić, szef MON odpowiedział, że „zostały przeprowadzone bardzo dokładne analizy porównawcze i nie ma cienia wątpliwości, że polscy lotnicy zrobili wszystko, co mogli zrobić w tej sytuacji”.

„Chcieli uratować polską delegację z zasadzki, w jakiej się wszyscy znaleźli. I mimo tej wspaniałej postawy to właśnie piloci są oskarżani” – dodał.

Ustalenie przyczyn jest, jak podkreślił, zadaniem komisji badającej katastrofę. Zapytany, czego można się spodziewać po jej pracach, Macierewicz powiedział, że raportu, „który wskaże przyczyny katastrofy smoleńskiej od strony działania służb nawigacyjnych oraz innych czynników, które wpłynęły na tę straszliwą tragedię”.

Na razie powołana w lutym ubiegłego roku komisja wydała na swoje funkcjonowanie blisko 1 500 000 zł. Jej członkowie początkowo zapoznawali się z dostępnymi dokumentami w sprawie katastrofy m.in. materiałami komisji Millera, która wcześniej badała jej przyczyny. Obejrzeli też w bazie lotniczej w Mińsku Mazowieckim drugi z polskich Tu-154M, bliźniaczy do tego, który rozbił się pod Smoleńskiem. Potem zaczęli zgłaszać własne pomysły, a w połowie ubiegłego roku, na jedynej jak dotąd konferencji zaprezentowali wyniki swoich prac. Konsekwentnie też unikają kontaktów z mediami.

A TERAZ ZOBACZ: Kaczyński w Sejmie: ” Wy kompromitujecie Polskę!”

gazeta.pl

Alimenty sędziego Żurka. Rzecznik KRS odpowiada na atak „Super Expressu”

Łukasz Woźnicki, 21 marca 2017

Rzecznik KRS Waldemar Żurek

Rzecznik KRS Waldemar Żurek (Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta)

– Twarz KRS, sędzia Waldemar Żurek jest kolejnym liderem opozycji, który ma problemy z alimentami. Żądam jego dymisji – ogłosił wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. „Politycy wykorzystują fałszywe informacje, aby naruszyć moje dobre imię. Publicznie powinni przeprosić” – komentuje Żurek.

„Szok! Sędzia pozwał córkę, żeby oddała mu alimenty. Waldemar Żurek reprezentuje środowisko sędziowskie” – to nagłówek z wtorkowej okładki „Super Expressu”. W ten sposób tabloid reklamował tekst o alimentach rzecznika KRS, będącego twarzą oporu sędziów przeciw reformie sądownictwa forsowanej przez ministra Zbigniewa Ziobrę. „Zarówno tytuł, jak i podane w tekście informacje nie odpowiadają prawdzie” – napisał w oświadczeniu sędzia.

Sędziowska etyka według tabloidu

„SE” opisał skargę, którą w lutym złożyła w KRS była żona sędziego. Kobieta domaga się, aby Żurek został ukarany dyscyplinarnie, ale ani prezes jego krakowskiego sądu, ani KRS nie znalazły podstaw do wszczęcia postępowania.

Chodzi o alimenty, które sędzia spłaca na dwie córki z pierwszego małżeństwa. Para rozstała się w 2009 r.

„Sędzia zadeklarował, że zarabia 8 tys. zł. Mimo to sąd obszedł się z nim łaskawie – wyznaczył po 500 zł na każdą z córek” – opisywał „SE”. Była żona wniosła sprawę o podwyższenie alimentów. W pierwszej instancji wygrała – sąd podwyższył alimenty na młodszą córkę do 1,4 tys. zł, a na starszą – do 1,9 tys. zł. „Żurek od wyroku się odwołał i sąd przyznał mu rację. Okazało się, że podczas sądowej batalii ożenił się i został trzeci raz ojcem. Dla sądu był to argument, że nie może płacić więcej niż po 500 zł” – opisuje „SE”.

„Efekt? Żurek wystąpił o zwrot nadpłaconych alimentów. Była żona oddała mu prawie 6 tys. zł, które dostała na młodszą z córek. Do starszej, już pełnoletniej, ojciec wysłał wezwanie do zwrotu ponad 20 tys. zł. Zagroził, że pozwie ją do sądu. Sam bronił się, że wezwanie było związane z taktyką procesową i córka nigdy nie zwróciła pieniędzy” – napisał SE.

„Zdaniem byłej żony sędziego zachowanie Żurka nie ma nic wspólnego z sędziowską etyką, na którą tak chętnie się powołuje” – skwitował tabloid.

Tekst „SE” szybko wykorzystał wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. – Twarzą KRS jest sędzia Żurek i wszyscy dzisiaj usłyszeliśmy, że to kolejny lider opozycji [po Mateuszu Kijowskim z KOD], który ma problemy z alimentami. Żądam dymisji sędziego Żurka. Niech KRS zachowa się przyzwoicie – powiedział w TVN 24.

Zobacz też: Nie będę orzekał na podstawie wczorajszego orzeczenia TK, zastosuję wprost konstytucję – sędzia Żurek w „3×3”

Kredyt na dom i kontakt w córkami – wersja sędziego

„Nie będę komentował ataków niektórych polityków, którzy, wykorzystując fałszywe informacje, naruszają moje dobre imię. Mam nadzieję, że publicznie przeproszą za swoje słowa” – napisał w oświadczeniu sędzia. „Od wielu lat płacę alimenty na starsze córki, po 1,2 tys. zł miesięcznie na każdą. Wspieram je i staram się pomagać w każdy możliwy sposób” – dodał.

W rozmowie z „Wyborczą” sędzia przedstawia swoją wersję zdarzeń. Zastrzega, że nie chce przy tym atakować byłej żony.

– Gdy dzieliliśmy majątek, żona chciała dom o powierzchni 250 m kw. Zgodziłem się i wziąłem na siebie kredyt, który razem na ten dom zaciągnęliśmy. Dlatego przed sądem poprosiliśmy o wpisanie 500 zł alimentów. Jednocześnie na piśmie umówiliśmy się, że nie będę ich płacić, bo spłacam o wiele większy kredyt – opowiada.

– Ale po roku była żona postanowiła przeprowadzić egzekucję rzekomo zaległych alimentów. Na palcach stanąłem, aby je spłacić, ale ona wystąpiła do sądu o ich podwyższenie. Od ponad ośmiu lat płacę 1,2 tys. zł na każdą córkę, plus kredyt. Ale żona znów wystąpiła o podwyższenie alimentów – dodaje sędzia.

Żurek przyznaje, że sąd pierwszej instancji nakazał mu płacić 1,4 tys. zł na pierwszą i 1,9 tys. zł na drugą córkę. Ale sąd drugiej instancji uwzględnił kredyt i obniżył alimenty do 1,2 tys. zł. – Adwokat doradził mi, abyśmy wezwali do zwrotu nadpłaconych alimentów. Żona zwróciła dobrowolnie za pierwszą córkę. Druga była pełnoletnia i poszło do niej pismo od pełnomocnika. Ale nigdy jej nie pozwałem – mówi sędzia. – Po niedługim czasie powiedziałem córce, że nie chcę tych pieniędzy, że chcę z nią kontaktu. Dziś z dwiema córkami mam dobry kontakt – mówi sędzia.

– Osoby, które czytały tekst w „SE”, komentują w sieci, że występowanie o zwrot pieniędzy od córki było nieprzyzwoite. Nie żałuje pan tego? – pytamy sędziego Żurka.

– To było jedno pismo, na które namówił mnie profesjonalny pełnomocnik. Wtedy czułem, że to może nie być dobry ruch. Ale dziś mam bardzo dobre kontakty z córką, która zrozumiała, że mi nie chodzi o pieniądze. Dlatego nie żałuję – mówi Żurek.

wyborcza.pl

„Nie ma gwarancji, że nowy traktat będzie lepszy”. PiS robi w tył zwrot? Zobacz, jak Ryszardowi Czarneckiemu puściły nerwy

Justyna Dobrosz-Oracz; Realizacja: Maciej Czajkowski, Marcin Urban; Montaż: Katarzyna Szczepańska, 21.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,155168,21529726,video.html?embed=0&autoplay=1

‚Z nowym traktatem jest jak z nożem. Można nożem kroić chleb. Można też zabić. Nie mam gwarancji, że ten nowy traktat będzie lepszy, niż to co jest’. Te słowa europosła PiS zaskakują. Zaraz po Brexicie prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział wielką ofensywę na rzecz nowego unijnego traktatu. Czy PiS boi się drugiej porażki? Jakie pytanie Justyny Dobrosz-Oracz wyprowadziło Ryszarda Czarneckiego z równowagi? Czy to prawda, że jest ojciec chrzestnym manewru, który się zakończył klapą? Zobacz ‚I kto tu rządzi?’.

wyborcza.pl

Organizacje pozarządowe: Trybunał Konstytucyjny przestał pełnić funkcję gwaranta ochrony naszych praw i wolności

Michał Wilgocki, 21 marca 2017

Trybunał Konstytucyjny

Trybunał Konstytucyjny (Maciej Bednarek)

Trzynaście organizacji pozarządowych, w tym m.in. Amnesty International, Helsińska Fundacja Praw Człowieka czy Panoptykon, wydało stanowisko w sprawie ustawy o zgromadzeniach. Trybunał Konstytucyjny uznał ją za zgodną z konstytucją. NGO-sy piszą, że przejęty przez PiS sąd konstytucyjny pogłębia chaos prawny.

Ustawa o zgromadzeniach publicznych była pierwszą, jaką prezydent skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał uznał, że jest zgodna z konstytucją, przed kilkoma dniami podpisał ją prezydent.

Przewiduje ona m.in., że zgromadzenia musi dzielić co najmniej 100 metrów. Ustawa wprowadza też tzw. zgromadzenia cykliczne, które pozwalają zarezerwować konkretne miejsca na co najmniej trzy lata. W takim miejscu nie będzie się mogła odbyć żadna inna demonstracja. To uprzywilejowuje np. miesięcznice smoleńskie organizowane na Krakowskim Przedmieściu.

NGO-sy przypominają, że przeciwko ograniczeniu swobód obywatelskich protestowało blisko 200 organizacji pozarządowych, prosząc prezydenta o jej zawetowanie. Przepisy krytykowały także: Sąd Najwyższy, Rzecznik Praw Obywatelskich, przedstawiciele Rady Europy i OBWE.

„Dotychczasowa praktyka korzystania obywateli z wywalczonych w latach 80. XX w. wolności wyrażania poglądów w miejscach publicznych nie daje podstaw do specjalnego traktowania określonych rodzajów zgromadzeń. Nie daje też podstaw do twierdzenia, iż z uwagi na bezpieczeństwo konieczne jest ograniczenie ich swobody” – czytamy w oświadczeniu. NGO-sy przypominają, że wyrok w sprawie ustawy wydawali sędziowie, którzy zostali wybrani do TK przez PiS bez podstawy prawnej na stanowiska obsadzone.

„Wydanie wyroku przez Trybunał Konstytucyjny w składzie pozbawionym podstawy prawnej pogłębia chaos prawny i każe nam stwierdzić, że Trybunał Konstytucyjny w swoim obecnym kształcie przestał pełnić funkcję gwaranta ochrony naszych praw i wolności” – czytamy w oświadczeniu.

 

wyborcza.pl

W Opolu topiono dziś PiSiannę

21.03.2017

Około setki opolan przyglądało się dzisiaj topieniu PiSianny – akcji protestacyjnej przeciwko poczynaniom rządu. Razem z nią do Młynówki wrzucono m.in. długopis Andrzeja Dudy oraz ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, zgromadzeniach, czy wycince drzew.

 

Idzie wiosna, zima odchodzi, a wraz z nią chcemy, by odeszła również ta władza, władza która szkodzi krajowi – mówi Janusz Maksym, jeden z organizatorów dzisiejszego happeningu w Opolu. – Robimy to ponadpartyjnie, ponadstowarzyszeniowo, jesteśmy po prostu niezadowolonymi przedstawicielami suwerena, nawet jeśli gorszego sortu. Dlatego są dziś z nami przedstawiciele różnych partii politycznych: Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej oraz Komitetu Obrony Demokracji, ale także mieszkańcy nigdzie niezrzeszeni.

 

Około setki osób wraz z niesioną na czele pochodu kukłą – PiSianną, przeszli z placu Wolności w okolice zielonego mostku na Młynówce. Tam wraz z kukłą utopili również długopis prezydenta Andrzeja Dudy, który podpisuje wszystkie ustawy przygotowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, a także niektóre ustawy: m.in.: o Trybunale Konstytucyjnym, o zgromadzeniach, wycince drzew tzw. Lex Szyszko czy w sprawie likwidacji gimnazjów. Oprócz tego na Młynówkę protestujący zwodowali kaczki z podobiznami czołowych polityków PiS-u. Happeningowi przyglądała się grupka opolan. Byli tam również zwolennicy obecnej władzy. – To niesmaczne co tu się dzieje – mówiła Anna Wacławczyk z Opola. – Ta władza, ten rząd zrobili naprawdę wiele dobrego dla ludzi. Trzeba być ślepym, by tego nie zauważać. Z tłumu słychać też było skandowanie: „komuniści, komuniści”.

nto.pl

WTOREK, 21 MARCA 2017

Prof. Zoll: Wracamy do tego, co było na gruncie Konstytucji z 1952 r. Nie ma podziału władzy, jest jednolita władza państwowa

20:43

Prof. Zoll: Wracamy do tego, co było na gruncie Konstytucji z 1952 r. Nie ma podziału władzy, jest jednolita władza państwowa

– Stało się to, że pan Kaczyński chce mieć pełnie władzy. W związku z tym, opanował TK, chce opanować sądownictwo, następnie w kolejce stoi samorząd terytorialny, również i prasa, wolność słowa. To wszystko ma być w rękach jednolitej władzy państwowej. Wracamy do tego, co było na gruncie konstytucji z 1952 roku. Nie ma podziału władzy, jest jednolita władza państwowa (…) Dzisiejszy ustrój Polski nie jest tym ustrojem, który powstał w 1997 roku na gruncie konstytucji, no i który było można nazwać demokratycznym państwem prawa. Dzisiaj ciężko użyć tego określenia, wobec ustroju panującego w Polsce – stwierdził prof. Andrzej Zoll w “Kropce nad i”.

20:42

Prof. Zoll: Wybieranie sędziów do KRS przez Sejm jest niezgodne z konstytucją. To jest zmiana ustroju

– Krajowa Rada Sądownictwa, zgodnie z konstytucją, jest gwarantem, stoi na straży niezależności sądów, niezawisłości sędziów. W związku z tym, musi być organem absolutnie apolitycznym, zgodnie zresztą z Konstytucją, odrębnym od władzy ustawodawczej jak i wykonawczej. Wybieranie sędziów do KRS przez Sejm jest przede wszystkim niezgodne z konstytucją (…) To jest zmiana ustroju. To jest rozwiązanie, które w konstytucji nie jest przewidziane i prowadzi do podporządkowania jednak politycznego – mówił profesor Andrzej Zoll w “Kropce nad i”.

19:48

PEK: Zaczęło się polowanie na Tuska

[Czy zaczęło się polowanie na Donalda Tuska?] Bezwzględnie tak. Tylko nie biorą pod uwagę jednej rzeczy. Dzisiaj im gorzej będą mówić, im bardziej będą Tuskowi dokuczać, wskazywać jako winnego wszystko – do tego opinia publiczna przywykła, nawet to, że kiedyś pogoda była kiepska… Jestem przekonana, że dzisiaj dla Tuska to pewnego rodzaju tarcza obronna. Im bardziej będą go atakować, tym bardziej jednak mimo wszystko opinia publiczna będzie stawać po jego stronie – mówiła Ewa Kopacz w rozmowie z Beatą Lubecką w „Gościu Wydarzeń” Polsat News.

Kaczyński po raz kolejny przegrał z Tuskiem, chociażby w sprawie wyboru szefa RE, a on takich rzeczy nie zapomina. W związku z tym dzisiaj trzeba mu podać lekarstwo, które jego frustrację, zły humor, poczucie porażki złagodzi. Z związku z tym trzeba po raz kolejny uderzyć w Tuska – dodała była premier.

19:40

PEK: Pomysł z wotum nieufności, który padał 3-4 miesiące temu, był moim pomysłem, zgłaszanym na zarządzie krajowym

– Tak [kibicuję Grzegorzowi Schetynie]. Dla mnie Platforma to szmat mojego życia. Jestem w tej partii od 16 lat. Zakładałam tę partię. Jestem i będę w stosunku do niej bardzo lojalna (…) Relacje między Schetyną a mną są jak najlepsze. Współpracujemy ze sobą i w ramach gabinetu cieni i na zarządzie krajowym. Uważam, że te wszystkie pomysły, które są realizowane, są wypracowywane wspólnie, więc nie czuję się niedowartościowywana – mówiła Ewa Kopacz w rozmowie z Beatą Lubecką w „Gościu Wydarzeń” Polsat News.

Pomysł z wotum nieufności, który padał 3-4 miesiące temu, był moim pomysłem, zgłaszanym na zarządzie krajowym. Omawialiśmy różne wersje, został sfinalizowany teraz – dodała.

300polityka.pl

Za to ze dzieki Europie weszla w swoj zloty wiek i ze jeszcze nigdy w historii Polakom lepiej sie nie zylo.

Wielka szkoda, że dziś opinia o ONR nie jest tak światła, jak 1 V 1937 r.

„Macierewicz, jak małe dziecko, próbuje młotkiem rozbijać ze złości kolejne zabawki”

Były szef MON Tomasz Siemoniak złożenie zawiadomienia do prokuratury określił jako „niepoważne, zupełnie absurdalne, polityczne”. „To wszystko jest ucieczką przed kompromitacją podkomisji smoleńskiej, która przez rok niczego nie ustaliła” – dodał.

 

Pytany, czy to zawiadomienie ma związek z wyborem Donalda Tuska na przewodniczącego RE, Siemoniak oświadczył: „Oczywiście, że tak. Antoni Macierewicz, jak małe dziecko, próbuje młotkiem rozbijać ze złości kolejne zabawki. (…) To wszystko jest absurdalne, Polacy to widzą, Polacy to oceniają.”

 

Siemoniak był również pytany przez dziennikarzy o pisma, które Andrzej Duda skierował do Antoniego Macierewicza. Oświadczył, że w obliczu „czystki w armii” dziwi się, „że prezydent Andrzej Duda pisze list akurat w sprawie braku attaché i problemów z wielonarodową dywizją”.

 

W opinii Siemoniaka, list Dudy do Macierewicza to reakcja na „ogromną krytykę prezydenta, na jego kompletną bierność, na +siedem razy na nartach+ zamiast zajmowania się wojskiem”. B. szef MON przypomniał, że prezydent „jest w końcu zwierzchnikiem sił zbrojnych”.

 

Dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski powiedział w poniedziałek PAP, że prezydent Andrzej Duda napisał do szefa MON Antoniego Macierewicza dwa listy, w których domaga się „podjęcia stosownych działań” ws. obsady stanowisk attaché obrony m.in. w USA i Wielkiej Brytanii oraz informacji o tworzeniu wielonarodowego dowództwa dywizji w Elblągu.

 

Ministerstwo Obrony Narodowej w poniedziałek późnym wieczorem poinformowało w komunikacie, że odpowiedzi na pytania Andrzeja Dudy zostały tego dnia przesłane do prezydenta. We wtorek dyrektor Magierowski podał, że odpowiedzi z MON wpłynęły do Kancelarii Prezydenta i dziś Andrzej Duda „zapozna się z ich treścią”.

 

Według portalu Onet.pl, ministerstwo odpisało, że attaché zostali już wyznaczeni, a prace nad utworzeniem Wielonarodowego Dowództwa Dywizji Północ-Wschód w Elblągu przebiegają zgodnie z planem. Z informacji portalu wynika, że attaché obrony zostali wyznaczeni jeszcze zanim zwierzchnik sił zbrojnych wysłał listy do MON, a na placówkę w Waszyngtonie został wysłany gen. bryg. pil. Cezary Wiśniewski.

 

We wtorek w Warszawie ul. Raszyńskiej, w pobliżu siedziby PiS oraz gmachu ministerstwa środowiska politycy i samorządowcy PO zainicjowali ogólnopolską akcję sadzenia drzew. Po konferencji prasowej zgromadzenie skontrolował patrol policji, który został zawiadomiony – jak zrelacjonował po rozmowie z funkcjonariuszami rzecznik PO Jan Grabiec – że „pod siedzibą PiS odbywa się manifestacja”.

superstacja.tv

IMO, będzie kolejny spektakl: „Smoleńsk” Nie wypalił przekaz o podłym Tusku, UE i „wygranej” PiS 1:27, więc wrócą pomówienia o spisek smoleński

Zdrada dyplomatyczna Tuska? „Absurdalne i komiczne”

MARZEC 21, 2017, KAMILA TERPIAŁ

Zdrada dyplomatyczna Tuska? "Absurdalne i komiczne"

Do akcji znowu wkracza Antoni Macierewicz. Szef MON zarzuca Donaldowi Tuskowi zdradę dyplomatyczną. Złożył w tej sprawie zawiadomienie do Prokuratury Krajowej. Sprawa ma dotyczyć rzekomych zaniechań związanych z katastrofą smoleńską. – Antoni Macierewicz nie ma żadnych dowodów. To czysta i absurdalna polityka – komentuje wiceprzewodniczący PO, były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Według polityków Platformy, Macierewicz chce odreagować ostatnią wygraną Donalda Tuska i ukryć to, że powołana przez niego podkomisja smoleńska nie jest w stanie nic ustalić.

Macierewicz szuka gdzie i jak może

– Premier Donald Tusk zawarł z Władimirem Putinem nielegalną umowę na szkodę Polski i za to powinien odpowiadać karnie – tak Antoni Macierewicz mówił w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”.

Na czym, według ministra obrony, zdrada dyplomatyczna Tuska miałaby polegać? Na wyrażeniu zgody na zastosowanie do badania katastrofy smoleńskiej załącznika nr 13 konwencji chicagowskiej, co – zdaniem szefa MON – uniemożliwiło pełny udział strony polskiej w badaniu przyczyn. Kolejny zarzut dotyczy zaniechania podjęcia czynności zmierzających do wyegzekwowania zwrotu Polsce wraku samolotu Tu-154M. To miało narazić na szwank „polski interes polityczny związany z pozycją i wiarygodnością w stosunkach międzynarodowych”.

„Podejrzenie popełnienia przestępstwa jest uzasadnione. Prezes Rady Ministrów jest osobą upoważnioną do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa, w tym przypadku z Federacją Rosyjską (…) Jednak w tym przypadku skutki szkodliwej dla interesów Rzeczypospolitej Polskiej umowy zawartej przez premiera RP były ewidentne już w trakcie prowadzenia badania…” – czytamy w uzasadnieniu wniosku, który pojawił się we wtorek w Prokuraturze Krajowej.

Zawiadomienie, podpisane przez ministra obrony narodowej, dotyczy art. 129, przewidującego karę do 10 lat więzienia dla osoby, która w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej. Pan minister chyba zapomniał, że wątek domniemanej zdrady dyplomatycznej jest już badany przez zespół śledczy Prokuratury Krajowej wyjaśniający okoliczności katastrofy smoleńskiej.

Absurdalne, nieporadne, skandaliczne działanie

– To absurdalne i komiczne, niech Antoni Macierewicz codziennie składa jakiś wniosek na Donalda Tuska, to notowania PiS-u będą spadały. (…) Sugerowanie, że obecny szef Rady Europejskiej dokonał jakiejś zdrady dyplomatycznej jest skandaliczne i ośmiesza Macierewicza – komentuje wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak.

Według byłego szefa MON, to z jednej strony „niepoważna, nieporadna, grubymi nićmi szyta próba odreagowania zwycięstwa Donalda Tuska w Brukseli”. Dlatego jeszcze możemy się spodziewać rożnych „dziwnych” działań. Ale z drugiej strony, to też próba ukrycia tego, że powołana przez Macierewicza podkomisja smoleńska nie była w stanie nic ustalić.

Podkomisja smoleńska to wielkie kłamstwo

– Podkomisja smoleńska to jest jedno wielkie kłamstwo, nic nie robi, zajmuje się tylko drenowaniem publicznych pieniędzy – mówi w rozmowie z wiadomo.co poseł PO Marcin Kierwiński, szef zespołu ds. odkłamywania smoleńskich kłamstw Antoniego Macierewicza.

Zapowiedzi szefa MON, że podkomisja przedstawi niebawem ważne ustalenia, polityk PO traktuje tylko jako kolejne kłamstwo. – Po raz kolejny będziemy świadkami marnego przedstawienia. Zobaczymy jakiś dokument, który będzie przedstawiony w typowej dla Macierewicza narracji, czyli szokujące nowe fakty, a po dokładnej analizie okaże się, że żadnych faktów nie ma – tłumaczy Kierwiński.

Przypomnijmy, już raz podkomisja miała pokazać szokujący i tajny film, który okazał się filmem wrzuconym do Internetu już kilka dni po katastrofie smoleńskiej. Odnalezienie go na YouTube nie było żadnym problemem. Zresztą to ten film miał być, według ministra Macierewicza, dowodem na zdradę dyplomatyczną Donalda Tuska, bo takie oskarżenie pojawiło się wtedy po raz pierwszy…

Element walki w PiS-ie?

– To jest element walki o pozycję w PiS-ie, bo widać, że jest w sporze z Jarosławem Kaczyńskim, chociażby o Bartłomieja Misiewicza – tłumaczy Kierwiński. Jak chce się postawić prezesowi, to musi pokazać swoim „wyznawcom”, że jego działania mają sens.

Polityk PO nie ma jednak wątpliwości, że to działanie szefa MON zakończy się znowu pełną kompromitacją: – Antoni Macierewicz cały czas stara się podsycać ogień pod kłamstwem smoleńskim, czując, że on dogasa. Wszyscy widzą, że to, co zrobił przez rok, to jedna wielka kompromitacja. Tylko temu należy przypisywać jego nadzwyczajną aktywność.

wiadomo.co

Pierwszy tak publiczny spór Andrzeja Dudy z członkiem rządu PiS. „Prezydent nie jest usatysfakcjonowany odpowiedziami Macierewicza”

Agata Kondzińska, Agnieszka Kublik, 21 marca 2017

Antoni Macierewicz i Andrzej Duda

Antoni Macierewicz i Andrzej Duda (RAFA SLIFKA/AG)

Andrzej Duda, zwierzchnik sił zbrojnych, jest zaniepokojony niektórymi działaniami szefa MON Antoniego Macierewicza. Chce się z nim spotkać. I już zapowiada kolejne listy do ministra.

– Prezydent nie jest usatysfakcjonowany odpowiedziami pana ministra Antoniego Macierewicza. Tym samym nosi się z zamiarem kontynuowania tej korespondencji – stwierdził we wtorek dyrektor biura prasowego prezydenta Marek Magierowski. I dlatego będą kolejne pisma oraz zaproszenie dla Macierewicza na spotkanie z prezydentem. W przyszłym tygodniu wyśle je szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch.

Prezydent Andrzej Duda napisał w ubiegłym tygodniu do Macierewicza dwa listy (poinformowały o tym „Fakty” TVN).W pierwszym prezydent upomina się o obsadę ataszatów wojskowych w ważnych państwach sojuszniczych – m.in. w USA i Wielkiej Brytanii. A PAP cytowała inny fragment: „Ponadto z podobną sytuacją mamy do czynienia m.in. w Szwecji, Bułgarii, a nawet na Ukrainie, której wspieranie w przeciwstawieniu się rosyjskiej agresji leży w polskim interesie narodowym”.

W drugim liście Duda zażądał wyczerpującej informacji na temat tworzenia wielonarodowego dowództwa dywizji w Elblągu. Zgodnie z ubiegłorocznymi ustaleniami NATO dowództwo dywizji w Elblągu ma w przyszłości odpowiadać za koordynację czterech batalionowych grup bojowych, które Sojusz wysyła obecnie do Polski i państw bałtyckich. – Polska podjęła się wyznaczyć dowódcę oraz oficerów, którzy będą w nim służyć. Sprawne utworzenie dowództwa dywizji, obok wysiłku sojuszników, wymaga zaangażowania Polski. Jest to zadanie tym bardziej pilne – gdyż zgodnie z przyjętym harmonogramem dowództwo ma osiągnąć wstępne zdolności do końca czerwca 2017 r., a pełną gotowość – do końca 2018 r. – cytuje list prezydenta PAP.

Na oba listy odpowiedział już resort obrony narodowej. Szef MON zapewnił Dudę, że „kandydaci na wojskowych attaché już zostali wskazani i przechodzą obecnie weryfikację przez SKW”. I wyliczył, że procedury sprawdzające przeszli już wskazani na attaché: gen. bryg. Cezary Wiśniewski (USA), ppłk Zdzisław Śliwa (Szwecja) i ppłk Marek Warmiński (Bułgaria). Macierewicz przekonuje też, że „chwilowy brak wyznaczenia attaché spowodowany jest koniecznością dokonania wyboru żołnierzy, którzy w maksymalnie wysokim stopniu będą reprezentować polskie interesy”.

Macierewicz wyjaśnia, że na bieżąco o stanie obsady attaché był informowany szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch.

Według MON sprawy dotyczące utworzenia wielonarodowego dowództwa dywizji w Elblągu też są w toku i cel „dotyczący wstępnej gotowości dowództwa zostanie osiągnięty terminowo lub z niewielkim przesunięciem czasowym niemającym wpływu na powodzenie całego projektu”.

Co ciekawe, w tej korespondencji nie ma w ogóle mowy o bezprecedensowych zmianach w wojsku. Według samego ministerstwa w 90 proc. został zmieniony skład osobowy Sztabu Generalnego WP. Wymienieni zostali szefowie wszystkich zarządów, niektórzy kilkukrotnie. Podobnie wygląda sytuacja z Dowództwem Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych – zmieniono 82 proc. kadry. Oprócz dowódcy generalnego odeszli niemal wszyscy inspektorzy sił zbrojnych.

MON informował, że „Macierewicz przeprowadził szeroką wymianę kadr na najwyższych stanowiskach w jednostkach operacyjnych, każdorazowo zastępując oficerów dobranych przez PO oficerami o dużym doświadczeniu bojowym w Iraku i Afganistanie i przeszkolonych we współpracy z wojskami NATO”.

W ostatnich miesiącach sami odeszli: szef sztabu Mieczysław Gocuł, dowódca generalny sił zbrojnych Mirosław Różański, dowódca operacyjny Marek Tomaszycki, szef inspektoratu uzbrojenia Adam Duda, dowódca w siłach specjalnych gen. Jerzy Gut. I blisko 30 innych generałów.

Jak pisaliśmy wcześniej, napięcie między zwierzchnikiem sił zbrojnych a ministrem obrony istnieje od dawna. Macierewicz miał nawet wydać ustny zakaz kontaktów z prezydentem szefowi sztabu, dowódcy generalnemu i dowódcy operacyjnemu sił zbrojnych. Macierewiczowi zależy, by Duda o sytuacji w armii wiedział jak najmniej. Bo generałowie dopominali się m.in., by interweniował w przypadku niektórych nominacji. Szef MON nie chciał też, by ktokolwiek wpływał na Dudę przy personalnych decyzjach w wojsku.

wyborcza.pl

„Proszę się kontaktować nie wiem z kim, ale nie ze mną”. Aura tajemnicy wokół podkomisji smoleńskiej

Marcin Kozłowski, 16.03.2017

Podkomisja smoleńska

Podkomisja smoleńska (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Nie mogę udzielić informacji – tak na nasze pytania o podkomisję smoleńską odpowiadają jej członkowie. Od kilku miesięcy o jej pracach wiadomo niewiele. Przewodniczący zapowiada, że poinformuje nasz portal o szczegółach, ale dopiero 10 kwietnia.

Powołana w lutym ub. r. podkomisja smoleńska od kilku miesięcy milczy. A to wydaje się dość zastanawiające, biorąc pod uwagę szumne zapowiedzi szefa MON Antoniego Macierewicza. Zapewnia, że podkomisja wskaże przyczyny, a nie winnych, katastrofy prezydenckiego tupolewa.

Ostatnia oficjalna informacja dotycząca działalności podkomisji pochodzi z 21 października – wtedy członkowie mówią o swoich ustaleniach na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej. Minister Macierewicz zastrzega wówczas, że to podkomisja wybiera termin, kiedy badania są na tyle ukończone, że można je zaprezentować opinii publicznej.

„Dostaliśmy wytyczne, by z mediami nie rozmawiać”

Zamierzam sprawdzić, czym obecnie zajmują się członkowie podkomisji i na jakim etapie są prace. Czy jeszcze w tym roku poznamy rezultaty i szczegółowy raport? Podkomisja liczy 23 osoby, niektóre mieszkające poza Polską, do tego trzech ekspertów – obcokrajowców. „Posiadają odpowiednie wykształcenie wyższe oraz udokumentowaną kilkuletnią praktykę w danej dziedzinie. (…) Dwóch członków badało wcześniej katastrofy lotnicze” – tłumaczy w październiku ub.r. wiceszef MON Bartosz Kownacki.

Konferencja prasowa przedstawicieli podkomisji, 15.09.2016 r.Konferencja prasowa przedstawicieli podkomisji, 15.09.2016 r. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Zaczynam od samej „góry”: piszę do Ministerstwa Obrony Narodowej z prośbą, by przedstawiono mi szczegółowe, bieżące informacje na temat podkomisji. Pytam o koszty, a także o to, ile odbyło się posiedzeń, jakie przeprowadzono badania i czy MON uważa działania podkomisji za satysfakcjonujące. Klikam „wyślij” i czekam.

Nie czekam jednak bezczynnie. Piszę też do samego przewodniczącego, dr. inż. Wacława Berczyńskiego, zadając podobne pytania. A ponieważ chcę zwiększyć szansę na odpowiedź, próbuję się skontaktować także za pośrednictwem Wojskowych Zakładów Lotniczych Nr 1, w których dr Berczyński jest przewodniczącym rady nadzorczej. „Pan Wacław Berczyński nie posiada służbowego adresu mailowego, jak i również służbowego telefonu” – informuje biuro prasowe WZL. Nie będzie łatwo.

Przewodniczący podkomisji dr inż. Wacław BerczyńskiPrzewodniczący podkomisji dr inż. Wacław Berczyński Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Idę dalej: piszę do zastępców przewodniczącego: dr. inż. Kazimierza Nowaczyka i prof. Wiesława Biniendy. Doktor Nowaczyk milczy, za to szybko odpowiada prof. Binienda, który w kulturalnym, acz krótkim mailu prosi o zwrócenie się do przewodniczącego podkomisji lub rzecznika MON. Dzwonię też do sekretarza podkomisji – prof. dr. hab. inż. Jana Obrębskiego. – Dostaliśmy wytyczne, by z mediami nie rozmawiać i ja się tego trzymam – słyszę w słuchawce.

Dr Berczyński: Odpowiedzi udzielimy 10 kwietnia

Po kilku dniach dostaję pismo od dr. Berczyńskiego. Czytam w nim, że odpowiedź na swoje pytania otrzymam 10 kwietnia, mimo, że prośbę składałem na początku lutego. Moje pytania zdaniem dr. Berczyńskiego należy poddać „szerszej analizie, czy odpowiedź na któreś z nich nie będzie naruszać zasad badania wypadku lotniczego”.

Dr Berczyński obawia się też, że udzielenie odpowiedzi zbyt pochopnie i bez zastanowienia może naruszyć bezpieczeństwo, prywatność i swobodę osób związanych z podkomisją.

Takie wątpliwości nie przeszkadzają przewodniczącemu jednak kilka dni później w przekazaniu Polskiej Agencji Prasowej wyliczeń dotyczących kosztów działalności podkomisji (w 2016 r. – 1,4 mln zł, 2017 r. – 2 mln zł).

 „Dlaczego pan do mnie dzwoni?”

Nie pozostaje mi nic innego, jak kontaktować się z innymi członkami. Dotarcie do większości osób jest zaskakująco łatwe – w internecie są dostępne numery telefonów, czasem są to numery stacjonarne na biurko, e-maile. – Chciałbym dowiedzieć się, na jakim etapie są prace podkomisji smoleńskiej – informuję moich rozmówców.

– Wszystko przekazuję doktorowi Berczyńskiemu, on się kontaktuje z prasą – tłumaczy dr Wojciech Fabianowski, chemik. – Ode mnie się pan niczego nie dowie – ucina prof. Zdzisław Gosiewski, specjalista ds. mechaniki i automatyki.  – Takie mamy zobowiązanie, za wszelkie kontakty z prasą odpowiada dyrekcja. Reszta to są szarzy członkowie – żartuje dr Andrzej Ziółkowski z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN.

Konferencja prasowa przedstawicieli podkomisji smoleńskiej, 15.09.2016 r.Konferencja prasowa przedstawicieli podkomisji smoleńskiej, 15.09.2016 r. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Niektórzy wydają się zaniepokojeni moim telefonem. – Dlaczego pan do mnie dzwoni? – pyta psycholog Beata Majczyna, którą „łapię” w Departamencie Wojskowej Służby Zdrowia. – Jak to „dlaczego”? Przecież jest pani członkiem podkomisji smoleńskiej – mówię. Psycholog nie chce jednak kontynuować rozmowy i odsyła do swoich zwierzchników.

„Jest pan członkiem podkomisji? – Być może”

Są i tacy eksperci, którzy wprost nie ułatwiają mi zadania. – Jest pan członkiem podkomisji smoleńskiej, zgadza się? – pytam przez telefon patomorfologa ppłk. Szczepana Cierniaka. – Być może – odpowiada podpułkownik.

Odpowiedź dość nietypowa, zważywszy na to, że członkiem podkomisji się jest lub nie jest, co więcej, nazwisko eksperta widnieje na oficjalnej stronie smoleńskiej podkomisji. Nie daję się jednak zbić z tropu. Gdy pytam o najświeższe ustalenia podkomisji, Cierniak ucina: „Proszę pana, proszę się skontaktować nie wiem z kim, ale na pewno nie ze mną”.

Dzwonię też do architekta mgr inż. Marka Dąbrowskiego. Jestem niemal pewien, że dzwonię pod właściwy numer. A ponieważ architektów o tym imieniu i nazwisku może być w Polsce co najmniej kilku, chcę zyskać pewność stuprocentową, czy osoba, z którą rozmawiam, jest rzeczywiście tą samą, która widnieje w spisie członków podkomisji. – Takich informacji nie będę podawał, czy jestem czy nie jestem – słyszę w słuchawce.

Rosyjski ekspert: Nie jestem członkiem podkomisji

Uderzam także do ekspertów, z którymi współpracuje podkomisja. To (według oficjalnych informacji) – prof. Michael Baden (amerykański ekspert medycyny sądowej), Frank Taylor (brytyjski badacz katastrof lotniczych) i Andrej Nikołajewicz Iłarionow (rosyjski ekonomista, doradca Władimira Putina).  Mail Franka Taylora w domenie Uniwersytetu Cranfield, z którym współpracował i na który się powoływał, jest nieaktywny. MON mimo mojej prośby nie podaje aktualnego kontaktu.

Konferencja przedstawicieli podkomisji smoleńskiej, 15.09.2016 r.Konferencja przedstawicieli podkomisji smoleńskiej, 15.09.2016 r. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Na e-maila odpowiada jedynie Andrej Iłarionow. „Nie jestem członkiem tej podkomisji” – podkreśla. Czy to oznacza, że dystansuje się od jej działań? Tego niestety nie mogę się już dowiedzieć. Iłarionow nie odpisuje, gdy przypominam, że figuruje na liście ekspertów. W sprawie podkomisji brak odzewu także ze strony rosyjskiego MSZ i Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), które nie chciały wyrazić swojego zdania na temat kontaktów z polskimi badaczami.

Dr Wacław Berczyński wspomniał na konferencji prasowej, że z podkomisją współpracują eksperci z MSWiA. To okazuje się jednak fałszywym tropem. Biuro prasowe ministerstwa informuje mnie, „pracownicy MSWiA nie uczestniczyli w żaden sposób w pracach podkomisji”.

„Nikt nie będzie miał wątpliwości co do przebiegu katastrofy”

Nadal wiem niewiele. Światełko w tunelu pojawia się, gdy jako jedyny spoza prezydium podkomisji odpisuje mi dr Grzegorz Szuladziński, ekspert mechaniki struktur. Nadzieja szybko gaśnie, gdy czytam, że przekazuje mi to, co mówią wszyscy – od kontaktów z mediami jest dr Berczyński.

Na koniec jednak pozwala sobie na krótki komentarz. „Zapewniam Pana, że po zakończeniu prac Komisji nikt zainteresowany nie będzie miał wątpliwości co do przebiegu katastrofy”. Mało konkretne, choć, przyznam, krzepiące. Na razie musi mi to wystarczyć.

Jakie były dotychczasowe działania i wnioski podkomisji smoleńskiej? Zobacz nasze podsumowanie>>>

Zobacz także: Macierewicz: Podkomisja smoleńska wkrótce przedstawi swoje ustalenia

gazeta.pl

Prezydent dostał odpowiedź od Macierewicza. I jest reakcja. „Nie jest usatysfakcjonowany”

tps, 21.03.2017

Andrzej Duda i Antoni Macierewicz

Andrzej Duda i Antoni Macierewicz (Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta)

Andrzej Duda zapoznał się z wyjaśnieniami szefa MON, które były odpowiedzią na wcześniejsze pisma od prezydenta. Po południu rzecznik głowy państwa oświadczył, że Duda „nie jest usatysfakcjonowany” tym, co otrzymał.

Dyrektor prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski powiedział, że prezydent oczekuje ze strony MON „bardziej precyzyjnych i szczegółowych odpowiedzi oraz danych” dotyczących dwóch zagadnień, o które pytał Macierewicza.

Pan prezydent nie jest usatysfakcjonowany odpowiedziami pana ministra Antoniego Macierewicza. Tym samym nosi się z zamiarem kontynuowania tej korespondencji

– oświadczył Magierowski. Zapowiedział przy tym, że prezydenta i szefa MON czeka w przyszłym tygodniu spotkanie.

 W przyszłym tygodniu Biuro Bezpieczeństwa Narodowego w imieniu pana prezydenta Andrzeja Dudy skieruje oficjalne zaproszenie do pana ministra Macierewicza, by pan prezydent mógł osobiście z panem ministrem porozmawiać

– mówił prezydencki rzecznik.

Jakie wątpliwości ma prezydent?

Andrzej Duda skierował w zeszły czwartek do szefa MON dwa pisma. W pierwszym z nich oczekiwał „niezwłocznego podjęcia stosownych działań” w związku z brakiem obsady ataszatów wojskowych w ważnych państwach sojuszniczych, m.in. w USA i Wielkiej Brytanii. W drugim, prezydent prosił o informacje na temat tworzenia wielonarodowego dowództwa dywizji w Elblągu. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Co odpowiedział szef MON?

We wszystkich miejscach kandydaci na wojskowych attaché zostali wskazani i przechodzą weryfikację przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego – zapewnił Antoni Macierewicz. Zabrał też głos w drugiej ze spraw. „Panie Prezydencie oceniam, iż założony cel dotyczący Wstępnej Gotowości dowództwa zostanie osiągnięty terminowo lub z niewielkim przesunięciem czasowym niemającym wpływu na powodzenie całego projektu” – ocenił szef MON. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

A TERAZ ZOBACZ: Celna riposta Węglarczyka w TVP

gazeta.pl

Spotkanie na szczycie w siedzibie PiS. Premier i szef MON zbywają dziennikarzy

tps, 21.03.2017

Pilna narada z udziałem premier i prezesa PiS

Pilna narada z udziałem premier i prezesa PiS (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Tuż przed wtorkowym posiedzeniem rządu w warszawskiej siedzibie PiS doszło do spotkania najważniejszych polityków partii. Na miejscu była m.in. premier Beata Szydło oraz szef MON.

Spotkanie Komitetu Politycznego PiS w budynku przy ul. Nowogrodzkiej zakończyło się krótko przed godziną 11. Żaden z polityków nie chciał jednak zdradzić dziennikarzom, czego dotyczyła narada.

– Ślicznie pani dzisiaj wygląda – tak jednej z reporterek odpowiedział szef MON Antoni Macierewicz.

Pozostali uczestnicy spotkania byli równie tajemniczy, premier Beata Szydło nie udzieliła żadnego komentarza. Na miejscu byli również m.in. marszałek Senatu Stanisław Karczewski, wicepremier i minister kultury Piotr Gliński oraz minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński.

– To rutynowe spotkanie, które odbywa się co tydzień – mówił po spotkaniu wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński.

gazeta.pl

Rząd Beaty Szydło poparł wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę. Wielu szczegółów wciąż jednak nie znamy

Piotr Miączyński, 21 marca 2017

SEBASTIAN ADAMUS

We wszystkie niedziele sklepy powinny być zamknięte – mówił na konferencji prasowej we wtorek wiceminister ds. rozwoju Jerzy Kwieciński. Ma to nas zbliżyć do Niemiec, Austrii, Francji czy Wielkiej Brytanii. Rząd rekomenduje jednak wprowadzenie zakazu w etapach

– Chcemy dać ludziom prawo wyboru, kto chce, niech robi zakupy w niedzielę. Kto, jak ja, nie chce, niech nie robi – mówiła w rozmowie z „Wyborczą” wiceminister pracy Elżbieta Rafalska.

Był grudzień 2006 r. Krajem rządziła koalicja PiS, Liga Polskich Rodzin oraz Samoobrona. Pomysł zamknięcia sklepów tego dnia zgłosił LPR.

Kiedyś: zakaz handlu szkodliwy

Rząd go jednak wtedy odrzucił. – Zakaz handlu w niedziele spowoduje zagrożenie utraty pracy dla 50-70 tys. osób – mówiła  Rafalska. Jej zdaniem wprowadzenie zakazu kosztowałoby państwo ponad miliard złotych rocznie. Na tę kwotę składały się: wyższe wydatki na zasiłki dla bezrobotnych – 420-590 mln zł; mniejsze wpływy budżetowe z podatków – 545-764 mln zł.

Rząd oszacował też, że nastąpiłoby również zmniejszenie przychodów Narodowego Funduszy Zdrowia (mniej ludzi będzie płacić składkę zdrowotną) o 83-116 mln zł. Z kolei 100 proc. dodatku za pracę w niedziele miało być zbyt dużym obciążeniem dla pracodawcy.

– Uważamy, że najwcześniej tego typu regulacje mogłyby pojawić się w Polsce po roku 2011. Prognozy makroekonomiczne zakładają, że dopiero wtedy bezrobocie nie będzie już podstawowym problemem polskich rodzin i polskiej gospodarki” – napisała Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” (dziś Konfederacja Lewiatan).

Zamiast zakazu pracy w niedziele wprowadzono kompromis – zakaz pracy w święta.

Elżbieta Rafalska dziś jest ministrem rodziny, pracy i polityki społecznej. To jej resort opracował stanowisko rządu w sprawie zakazu handlu w niedzielę. I jest on zgoła inny.

Teraz: rząd chce zamknąć sklepy w niedziele

We wtorek rada ministrów zarekomendowała prowadzenie dalszych prac w sprawie leżącego w Sejmie zakazu handlu autorstwa „Solidarności”.

– We wszystkie niedziele sklepy powinny być zamknięte – mówił na konferencji prasowej we wtorek wiceminister ds. rozwoju Jerzy Kwieciński.

Później jednak rzecznik rządu Rafał Bochenek prostował, że nie ma decyzji, ile niedziel będzie objętych zakazem handlu.

– Ograniczenie handlu w niedziele jest ważnym społecznie zagadnieniem. Ograniczenie może prowadzić do wzmocnienia więzi społecznych, szczególnie rodzinnych. Wśród osób zatrudnionych w handlu szczególnie dużo jest matek, a niedziela to często najbardziej dogodny moment (mając na uwadze obowiązki szkolne) na spędzenie czasu z dziećmi i rodziną. Warto też zauważyć, że w Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Szwajcarii, Belgii, Grecji, Danii i we Francji istnieje całkowity zakaz handlu w niedziele lub jest on ograniczony w zależności od regionu, pory roku czy wielkości sklepu – czytamy w stanowisku rządu.

Naprawianie bubla

Gabinet Beaty Szydło chce jednak zmian w projekcie. Chodzi tak naprawdę o drobiazgi, które „Solidarność” już zapowiedziała, że poprawi.

Rada Ministrów nie chce kary więzienia za złamanie zakazu. Według rządu spod zakazu handlu w niedzielę powinni być wyłączeni m.in. operatorzy pocztowi oraz wszystkie podmioty uczestniczące w żegludze śródlądowej, a także takie gałęzie gospodarki morskiej jak rybactwo śródlądowe, rybołówstwo morskie czy przetwórstwo produktów rybnych (przede wszystkim centra pierwszej sprzedaży ryb).

Zdaniem rządu zbyt szeroko zdefiniowane jest w projekcie pojęcie „centrum logistyczne”. Jego konsekwencją może być np. wstrzymanie pracy portu morskiego. Niezrozumiałe jest także pozbawianie pasażerów podróżujących np. pociągami możliwości zakupu posiłku w przypadku, gdy podróż przypada w niedzielę. Spod zakazu handlu należałoby więc wyłączyć wszystkie obiekty handlowe znajdujące się na terenie punktów obsługi pasażerów, tj. lotnisk, portów morskich, dworców kolejowych i autobusowych, bez względu na ich powierzchnię handlową.

– Rząd dostrzega także m.in. negatywne skutki społeczne objęcia ustawą takich placówek jak zakłady pogrzebowe i kwiaciarnie. Istnieją również niejasności odnośnie zakupów online w niedziele. Projektowane przepisy powinny być tak przeredagowane, aby wprost i całkowicie wyłączały handel w internecie spod wprowadzanego zakazu – pisze w swoim stanowisku rada ministrów.

Jedyny prawdziwy konkret to deklaracja, że „w ocenie rządu podczas dalszych prac legislacyjnych w Sejmie warto rozważyć ewentualne etapowe wprowadzanie proponowanych zmian. Umożliwiłoby to bieżącą analizę skutków społecznych i ekonomicznych nowych rozwiązań”.

PiS nabiera wody w usta

Co to tak naprawdę jednak znaczy? Nie wiadomo. Na to pytanie nikt z PiS nie chce teraz odpowiedzieć. Owe etapy mają być uzgodnione w trakcie dalszych prac w parlamencie.

Wcześniej zarówno wśród posłów PiS, jak i w samym rządzie (głównie resorcie pracy) pojawiły się głosy, że na wszelki wypadek zakaz powinien być wprowadzany stopniowo. Na przykład w pierwszym roku przez dwie niedziele w miesiącu, w drugim przez trzy, a w trzecim przez cztery. Chodzi o to, żeby przetestować, czy zamknięcie sklepów spowoduje większe bezrobocie i spadek PKB. Gdyby tak było, zakaz wprowadzano by stopniowo, ograniczając godziny otwarcia sklepów w niedziele.

Skutki ekonomiczne zakazu pozostają tak naprawdę nieznane.

Owszem wicepremier Mateusz Morawiecki przekonywał w ubiegłym roku, że zakaz nie będzie miał żadnych negatywnych konsekwencji dla gospodarki, bo przecież, „można kupić chleb w sobotę, a nie w niedzielę, a buty w piątek”.

Ale z drugiej strony FOR Leszka Balcerowicza pokazuje, że w tych krajach, które wprowadziły zakaz handlu w niedzielę, spadek zatrudnienia jednak nastąpił. Tak było w Holandii czy Kanadzie. W tej ostatniej od 5 do 12 proc. Firma doradcza PwC wyliczyła, że po wprowadzeniu zakazu pracę w branży handlowej straci 36 tys. osób, obroty sklepów zmniejszą się prawie o 10 mld zł, a budżet straci 1,8 mld zł.

W te prognozy PiS wierzy umiarkowanie, bo sam raport PwC powstał na zlecenie centrów handlowych. Ale negatywnego wpływu przepisów wykluczyć nie można. A jeśli zamknięcie sklepów w niedziele odbije się na jednym, ciągle świetnie działającym silniku naszej gospodarki, czyli konsumpcji?

Zakaz to też problem polityczny

Politycy PiS zastanawiają się przede wszystkim, czy zakaz się opłaci. Na Węgrzech wycofano go po roku ze względu na protesty społeczne. Kapitał polityczny PiS ostatnio zaczął jednak topnieć. Rząd się zużywa. Zakaz zantagonizuje społeczeństwo, które już i w tym momencie jest podzielone.

Czas działa tu na niekorzyść związku. Im dłużej będą trwać prace nad ustawą, tym bliżej będzie do kampanii wyborczej do parlamentu.

Ze zdecydowanej większości sondaży wynika, że Polacy są jednak zakazowi przeciwni.

Zarówno „Solidarność”, jak i rząd mogą za to liczyć na wsparcie Kościoła katolickiego. W połowie marca Konferencja Episkopatu Polski wydała oświadczenie w tej sprawie. – Zachowując w pamięci próby zawłaszczenia niedzieli i zredukowania jej do zwykłego dnia pracy w czasach PRL-u, opowiadamy się – zgodnie z projektem ustawy – za zachowaniem wszystkich niedziel w miesiącu jako dni wolnych od pracy w handlu – napisali biskupi.

– Nie mamy wątpliwości, że ciągle stoimy przed nową szansą przeżywania niedzieli w całej wspólnocie naszego społeczeństwa jako dnia wzmocnienia sił i odpoczynku, odrodzenia zagubionych więzi rodzinnych i społecznych. Ponadto niedziela może znów stać się gwarantem emocjonalnego wyciszenia, a także budowania wspólnoty rodzinnej, religijnej i narodowej – przekonują przedstawiciele Kościoła.

Co jest w projekcie „Solidarności”?

Handel w niedzielę co do zasady byłby zakazany. Występowałyby jednak pewne wyjątki. Zgodnie z projektem bez przeszkód nadal można byłoby handlować w siedem niedziel w roku. Sklepy mogłyby być otwarte w dwie niedziele przed Bożym Narodzeniem, tydzień przed Wielkanocą, jedną w trakcie zimowych wyprzedaży, dwie w czasie letnich wyprzedaży oraz ostatnią w sierpniu (przed początkiem roku szkolnego).

Czy w niedziele będzie można robić zakupy na stacjach benzynowych?

Projekt pod tym względem dzieli stacje na lepsze i gorsze. Handel w niedziele mogłyby prowadzić tylko stacje benzynowe o powierzchni sprzedaży do 80 m kw.

Małe placówki prowadzone przez drobnych kupców również mogłyby być otwarte w niedziele, pod warunkiem jednak, że za ladą stałby właściciel, nikt więcej.

I tu jest kolejny warunek – chodzi o sklepy niezrzeszone w żadnych sieciach (franczyzowych czy ajencyjnych). Wynika z tego, że Żabki byłyby w niedzielę zamknięte.

Czynne mają być piekarnie i ciastkarnie, ale tylko te, przy których jest zakład produkcyjny, i tylko do godz. 13. To gest wobec ludzi, którzy chcą kupić w niedzielę świeże pieczywo.

W niedziele pracować mogłyby także apteki i kioski z prasą

Dziewięć faktów o zakazie handlu w niedziele, które powinieneś znać

wyborcza.pl

Katarzyna Kolenda-Zaleska, Fakty TVN

Patrioci płacą w euro

20 marca 2017

Monety euro

Monety euro (Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta)

Złotówka to po prostu nazwa pieniądza. Równie dobrze ten pieniądz może nazywać się euro i dawać jeszcze więcej korzyści ze wspólnej gry z największymi państwami Europy.

Rzeczywistość jest coraz bardziej dojmująca. Chciałoby się za klasykiem powtórzyć, że skrzeczy. I nawet pierwszy dzień wiosny (to dziś!) nie odpędza przygnębienia i przeczucia jakiejś bliskiej katastrofy.

Generałowie odchodzą z armii, a ich zwierzchnik woła do żołnierzy, żeby czytali konstytucję. Trybunał Konstytucyjny nie działa od miesięcy, ale dopiero ostatnio można było zobaczyć, jak funkcjonuje i kto nim teraz rządzi – prezes chichocząca nerwowo i niefrasobliwie odrzucająca wszelkie próby rozmowy.

Instytucja Misiewiczów rozrasta się w najlepsze na wszystkich poziomach. Propaganda wylewa z mediów przychylnych rządowi bez szczypty refleksji, aż staje się tak mdła, że nie do zniesienia. Prezydent kompletnie abdykował. W polityce zagranicznej nagle okazało się, że naszym największym wrogiem są sąsiedzkie Niemcy, które rządzą w mediach, rządzą Europą, wybrały Tuska, a inni muszą im ulegać. Nie wiadomo, na co jeszcze władza podniesie rękę. Sądy i Sąd Najwyższy najwyraźniej są na celowniku w pierwszej kolejności.

Polsce i Polakom potrzebny jest nowy cel, który otworzy drzwi i przewietrzy to duszne pomieszczenie, jakim stał się kraj. Tym bardziej że rządzący zaczynają kontestować coś, co było naszym celem – którego nie podważały żadne siły polityczne – od początku niepodległości, czyli wejście do NATO, potem do Unii Europejskiej. Jedno i drugie uznawaliśmy za powrót do świata wolnych obywateli, tymczasem grozi nam, że znajdziemy się w przedsionku Europy – europejskie rozważania nad Unią dwóch prędkości to dzwonek alarmowy.

Naszym nowym celem powinno być wejście do strefy euro. Tak, wiem i pamiętam z kampanii wyborczej, jak obecni rządzący straszyli podwyżką cen. To najprostszy i najbardziej prymitywny straszak. Do tego dochodzi jeszcze obrona złotówki, tożsama z obroną naszej tożsamości. Ale jakoś Włosi czy Hiszpanie, przechodząc na euro, nic nie stracili ze swojego ducha, swojej odmienności. Cervantes czy Dante nie przestali z dnia na dzień definiować tego, kim są ich potomni. Złotówka to po prostu nazwa pieniądza i nie trzeba dorabiać do tego żadnej ideologii. Może nazywać się polski złoty i łechtać narodową dumę – a może nazywać się euro i dawać jeszcze więcej korzyści ze wspólnej gry z największymi państwami Europy.

To dobry moment dla opozycji, by zaczęła objaśniać, co tak naprawdę oznacza zmiana waluty. Żeby odrzuciła słuszne ogólniki i jasno pokazywała korzyści, a nie wyłącznie działające na wyobraźnię negatywy, w czym specjalizuje się rząd.

Postawienie euro na sztandarach wymaga odwagi – pewne jak w banku, że rządzący wytoczą wszystkie armaty – i wysiłku intelektualnego, bo temat na pierwszy rzut oka jest trudny i mało wdzięczny. Trudno. Nikt nie mówił, że polityka nie wymaga odwagi i pomysłowości. Asekuranci tylko tracą.

Dziś, gdy centralnym punktem debaty politycznej i rozmów każdego z nas stał się Polexit, nie wierzę, że rząd jest do tego zdolny, ale jestem pewna, że będzie nam Wspólnotę obrzydzał i celowo rozluźniał z nią kontakty – opozycja niech pójdzie dalej niż słuszne potwierdzanie naszego członkostwa. Niech pokaże nowy kierunek. To nam pomoże wyrwać się z duchoty i poczuć nadzieję, że będzie lepiej. I że zostaniemy w Europie.

wyborcza.pl

CBOS: Połowa Polaków źle ocenia rozwój sytuacji w kraju

Edyta Bryła, PAP, 21 marca 2017

02.01.2016 Poznań , Plac Wolności . Manifestacja w obronie demokracji organizowana przez partie polityczna Nowoczesna . Czerwona kartka dla rządzących za działania podjęte w mijającym 2016 roku .

02.01.2016 Poznań , Plac Wolności . Manifestacja w obronie demokracji organizowana przez partie polityczna Nowoczesna . Czerwona kartka dla rządzących za działania podjęte w mijającym 2016 roku . (Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta /)

Rośnie liczba Polaków, którzy uważają, że sytuacja w Polsce zmierza w złym kierunku. Jest ich już 50 proc. Ponad jedna trzecia (34 proc.) uważa, że sytuacja zmierza w dobrym kierunku. Zdania nie ma 16 proc. ankietowanych – wynika z marcowego sondażu CBOS.

Przed miesiącem odsetek ten wynosił odpowiednio – 47, 38 i 15 proc. „Obecne pogorszenie prawdopodobnie można wiązać z demonstracjami kobiet i sytuacją związaną z wystawieniem przez polski rząd kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, podczas gdy o reelekcję ubiegał się Donald Tusk” – wskazuje CBOS w komentarzu do najnowszego badania.

Gorzej w polityce

Jak podkreślono, pogorszyły się także oceny sytuacji politycznej w Polsce. Obecnie 46 proc. badanych uważa ją za złą (od lutego wzrost o 3 pkt proc.), a tylko 16 proc. ocenia pozytywnie (spadek o 3 pkt). Co trzeci pytany sądzi, że sytuacja polityczna w kraju jest przeciętna – ani dobra, ani zła (34 proc., wzrost o 2 pkt).

Oceny sytuacji politycznej także wiążą się z deklarowanymi poglądami politycznymi. Najbardziej podzielone są opinie badanych identyfikujących się z prawą stroną sceny politycznej – 36 proc. ocenia ją dobrze, 28 proc. źle, a co trzeci (33 proc.) ambiwalentnie.

Wśród osób o poglądach lewicowych oraz utożsamiających się z politycznym centrum dominują oceny negatywne (odpowiednio 70 i 55 proc.). Badani niepotrafiący określić swoich poglądów na osi lewica-centrum-prawica równie często mówią, że sytuacja polityczna w kraju jest zła, co oceniają ją ambiwalentnie – po 39 proc.

Zobacz: Świadomość młodych wyborców bardzo się zmieniła. Jak? Wyjaśnia prof. Ireneusz Krzemiński

Gospodarka przeciętna

Jak podkreśla CBOS, oceny sytuacji gospodarczej w Polsce od wielu miesięcy utrzymują się na niezmienionym poziomie. Największa grupa badanych wyraża opinię, iż stan gospodarki jest przeciętny – ani dobry, ani zły (43 proc.). Sytuację gospodarczą za dobrą uważa 31 proc. respondentów, natomiast za złą – 19 proc.

Od lutego niemal nie zmieniły się oceny poziomu życia badanych i ich rodzin. Większość uznaje go za dobry – 55 proc. (o 1 pkt proc. więcej niż w lutym). Jako zły określa swój poziom życia 7 proc. respondentów (spadek o 1 pkt), a 38 proc. (bez zmian) twierdzi, że żyje im się przeciętnie – ani dobrze, ani źle.

W porównaniu z poprzednim miesiącem poprawiły się natomiast oceny warunków materialnych gospodarstw domowych. Nadal jednak są one niższe niż na przełomie roku 2016 i 2017. W marcu ponad połowa badanych (53 proc., od lutego wzrost o 5 pkt proc.) dobrze ocenia warunki materialne swojego gospodarstwa domowego, dwie piąte (40 proc., spadek o 2 pkt) określa swoją sytuację materialną jako przeciętną, a 7 proc. (spadek o 3 pkt) uważa ją za złą.

Stabilizacja w domu

Od lutego nie zmieniły się oceny sytuacji w zakładach pracy. Tak jak poprzednio 61 proc. zatrudnionych uznaje ją za dobrą, a 11 proc. określa jako złą. Nieco ponad jedna czwarta pracujących (26 proc., spadek o 1 pkt proc.) uważa, że jest ona przeciętna.

„O pozytywnych ocenach można natomiast mówić w odniesieniu do prywatnej sfery życia Polaków. Większość twierdzi, że żyje im się dobrze, dobrze ocenia materialne warunki własnych gospodarstw domowych, a w ciągu najbliższego roku spodziewa się stabilizacji w tym zakresie. Pracujący zawodowo na ogół dobrze oceniają sytuację w swoich zakładach pracy, a w najbliższych dwunastu miesiącach prognozują stabilizację” – podkreślono w podsumowaniu sondażu.

Badanie „Aktualne problemy i wydarzenia” przeprowadzono w dniach 2-9 marca 2017 r. na liczącej 1020 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.

wyborcza.pl

Tom Hardy o „Tabu”: Buzowały mi w głowie wątki kanibalizmu, kazirodztwa, przemocy

WYWIAD
Kalina Mróz, Marta Górna

17 marca 2017

Tom Hardy jako James Keziah Delaney w serialu 'Tabu'

Tom Hardy jako James Keziah Delaney w serialu ‚Tabu’ (Fot. HBO)

Tom Hardy jest na fali. Nie tylko gra, także pisze. I pisze nieźle. Do spółki z ojcem stworzył scenariusz genialnego serialu „Tabu”

Tabu – serial kostiumowy, Wielka Brytania 2017, reż. Kristoffer Nyholm, Anders Engström, prod. Ridley Scott,
pomysł i scenariusz: Tom Hardy, Edward „Chips” Hardy, Steve Knight,
wyk. Tom Hardy, Oona Chaplin, Jessie Buckley, Jonathan Pryce, Tom Hollander, Franka Potente, David Hayman, Mark Gatiss
Odc. 1./8
Piątek (17.03) 20:10, HBO
powt. w niedzielę w HBO 3 o 22:00
serial w całości w serwisie HBO GO

Rok 1814. James Keziah Delaney (znakomity Tom Hardy), typowy syn marnotrawny, uznany za zmarłego, nagle po 10 latach w Afryce, pojawia się w kościele na pogrzebie ojca, lorda Delaneya. Dla wszystkich to szok. Zwłaszcza dla członków Kompanii Wschodnioindyjskiej, bo James jest jedynym spadkobiercą majątku, który chcieli przejąć. A należą do niego m.in. firma przewozowa i przesmyk Nootka – ważny strategicznie kawałek ziemi w USA. Tak ważny, że kilka osób zapłaci za niego życiem. Między Wielką Brytanią a nowo powstałymi Stanami Zjednoczonymi Ameryki wciąż trwa bowiem wojna. Delaney schedy po ojcu nie zamierza oddać. Rozpoczyna niebezpieczną grę nie tylko z Kompanią, ale też z rządami brytyjskim i amerykańskim. Wydawałoby się, że jest bez szans.

Koprodukcja BBC i stacji FX ma wszystko, z czego słyną brytyjskie seriale kostiumowe. I wszystko, na co BBC nie mogłoby sobie pozwolić samodzielnie: mrok, krew i brud. Ten realizm współgra z opowieścią o zemście, jaką jest „Tabu”.

>> Kompania Wschodnioindyjska: Pierwsza korporacja świata

Żadnego z bohaterów, nawet Jamesa, nie da się lubić. Choć Hardy zrobił wszystko, abyśmy jego postać szanowali. I podziwiali za spokój, z jakim walczy z wiatrakami. Nie można go przekupić ani zastraszyć. Jest jak duch zemsty, opętany tylko jednym: wyrównać rachunki. Ale przez osiem odcinków nie tylko tym będzie się zajmował.

„Tabu” pomimo lejącej się z ekranu makabry jest na wskroś dickensowskie: jest uosobienie wszelkiego zła, z którym zmierzy się główny bohater, jest tajemnica sprzed lat, sporo groteski i karykaturalne postaci.

Karol Dickens nie mógłby jednak w nocy zasnąć po obejrzeniu „Tabu”. W jego książkach XIX-wieczny Londyn był straszny, ale najsłynniejszy pisarz swoich czasów dawał czytelnikom nadzieję. W „Tabu” tej nadziei nie ma.

Tytuł serialu to nie przypadek. „The Telegraph” interpretuje go jako obalanie tabu, którym przez lata była prawda o Kompanii Wschodnioindyjskiej. Wielka Brytania dzięki niej stała się imperium. Ale według twórców serialu była XIX-wiecznym połączeniem CIA z NSA i najbardziej zepsutą korporacją świata. (Marta Górna)

Z Tomem Hardym o serialu „Tabu”, jego pierwszym autorskim projekcie, rozmawia Kalina Mróz

Uwaga!!! Aktor w rozmowie zdradza niektóre wątki z 6. odcinka serialu.

„Tabu” to dla ciebie osobista sprawa? Pracowałeś przy scenariuszu ze swoim ojcem.

Tak. Minęło sporo czasu, zanim mogliśmy sami coś stworzyć, nie tylko pracować na bazie cudzych pomysłów. Przeszliśmy całą drogę, od pomysłu do emisji. Dla mnie to wielki sukces. Spełniliśmy marzenie. Z pasją podchodzę też do samego serialu, jego treści, nie tylko do pracy nad nim.

Kojarzy mi się z „Hrabią Monte Christo” i horrorami Wesa Cravena jednocześnie. Jak ci się udało namówić producentów do takiego tworu?

To przebiegało w trzech etapach. Najpierw zwróciłem się do ojca z pierwszym pomysłem. Wymyśliłem głównego bohatera i typ świata, w jakim chciałem go umiejscowić. Buzowały mi w głowie wątki kanibalizmu, kazirodztwa, przemocy. Mieszanina naprawdę mrocznych opowieści. Ale zawartych w dramacie historycznym, odnoszącym się do klasycznych, XIX-wiecznych powieści.

Tata zajął się realizmem epoki, językiem, zachowaniem bohaterów pasującym do czasów, w których żyją. Spisaliśmy całość. Chcieliśmy współpracować nad projektem z Ridleyem Scottem [ostatnio zajął się serialami na poważnie, spod swoich skrzydeł wypuścił też m.in. „Człowieka z Wysokiego Zamku”]. Zgodził się i wspólnie szukaliśmy scenarzystów. Padło na Steve’a Knighta, twórcę „Peaky Blinders”, reżysera i scenarzystę filmu „Locke”. Grałem w obu tych rzeczach.

Knight coś zmieniał w pierwotnym pomyśle?

Czas akcji, z 1860 roku na rok 1814. Przekonał nas, że świat był wtedy trochę inny, oparty na zasadach bardziej pasujących do opowieści. Nie miałem nic przeciwko, tak długo, jak poruszaliśmy się w obrębie XIX w. Nie chciałem, żeby „Tabu” działo się wcześniej. Zależało mi na architekturze, kostiumach, klimacie konkretnej epoki.

Początek XIX wieku w Anglii to czas mało eksploatowany w filmie i telewizji. Epoka wiktoriańska jest bardziej popularna.

Początek XIX w. jest brudniejszy, pełen namiętności. Ludzie odnosili się do siebie z większą szczerością niż później. Z czasem w ich relacje wkradł się fałsz związany z etykietą, konwenansem sprzecznym z ludzką naturą. Nadmiar uprzejmości przykrył to, że ludzie wciąż robili brzydkie rzeczy. Po prostu nie chcieli być na nich przyłapani.

A w czasach, o których opowiadamy, było więcej otwartości w kontaktach między biedotą a arystokracją. Pozwoliliśmy naszym bohaterom zachowywać się swobodniej niż zwykle w filmach kostiumowych. W „Tabu” jest więc miejsce na orgie, narkotyki, mieszaninę nędzarzy i bogaczy. A to dobrze wygląda w telewizji!

Ty też dobrze wyglądasz jako Delaney, który realizuje medialny wizerunek Toma Hardy’ego – szalonego twardziela. Masz z nim coś wspólnego?

Mam coś wspólnego z każdym granym bohaterem, bo każdego z nich po części tworzę. To nie było tak, że poszedłem do producentów i powiedziałem, że chcę zagrać mrocznego typa w cylindrze. Pracowaliśmy nad Jamesem i całym scenariuszem we trzech. Lubię mieć pełny obraz bohatera, zanim przystąpię do zdjęć. On był w pewnym sensie łatwy do zagrania, bo jest centralnym punktem opowieści. Miałem wpływ na jego wygląd, charakteryzację, kostiumy.

Ostatecznie James to kombinacja wielu postaci, w których się zakochałem. Jest trochę Faustem, trochę Mefistofelesem, Marlowem z „Jądra ciemności”, Hannibalem Lecterem, Kubą Rozpruwaczem, Heathcliffem… Ma elementy wielu mrocznych, antyromantycznych, pragmatycznych postaci i jest barwny. Nie mówi wiele, ale działa, steruje akcją. Cieszę się, że mogłem zagrać rolę charakterystyczną, bo teraz często pisze się głównych bohaterów w taki nudny sposób, że niewiele od nich zależy. Są bierni.

James ma dziwną relację ze swoją przyrodnią siostrą.

Dlaczego dziwną? Ha, ha!

No, kazirodczą! Czyj to był pomysł?

Na początku mój. Co nie oznaczało, że znajdzie się w scenariuszu. Ja, mój tata i reszta ludzi zaangażowanych w scenariusz długo się zastanawialiśmy, w jakim kierunku poprowadzić ten wątek. Generalnie to sprawa nawiązująca do kompleksu Edypa… Ile odcinków widziałaś?

Do tej pory sześć.

Hm, czy mogę ci rzucić spoiler?

Dawaj.

Jamesa prześladuje myśl o sypianiu z własną siostrą. Podświadomie chce ukarać ojca za to, co zrobił matce. Ale uświadamiamy to sobie dopiero w szóstym odcinku. James nie ma mistycznych mocy, miewa wizje pod wpływem afrykańskich specyfików. Jego siostra jest niezwykle podobna do matki, która ich nie wychowywała. Ba, nawet próbowała syna utopić. To było jego pierwsze traumatyczne doświadczenie, jeszcze zanim zaczął mówić. Więc nie umiał tego doświadczenia zwerbalizować. Miewał tylko wizje, jak wspomnienie chrztu, które tak naprawdę było reminiscencją tego, jak matka próbuje go zabić. Ona po powrocie z Afryki do Anglii zdała sobie sprawę, że czeka ich tylko życie w przemocy i kłamstwie, więc lepiej uciec z tego świata.

Właściwie była najbardziej rozsądną osobą z rodziny. Ale Delaney nie zdawał sobie z tego sprawy, wychowywał się bez niej, a z ojcem miał słaby kontakt. Więc żył w bliskiej przyjaźni z siostrą. Z czasem ta relacja zmieniła się w namiętność. W tamtych czasach nie było psychoanalizy, nikt nie mógł im pomóc i wytłumaczyć, co się z nimi dzieje. To smutna historia, ale przemyślana.

Skoro James nie ma magicznych mocy, to nie nawiedzał jej w snach?

Nie, odprawiał po prostu rytuały. Nie przemawiał do niej dosłownie. Wyobraź sobie, że masz na czyimś punkcie prawdziwą obsesję i kładziesz się spać. To oczywiste, że myślisz o tej osobie przed zaśnięciem. Oboje myśleli o sobie w tym samym czasie. Więc sfilmowaliśmy to tak, jakby byli magicznie połączeni, ale tak naprawdę nie byli.

Czy po finale zrozumiemy, o co w tej historii w ogóle chodzi?

Poznamy wiele sekretów, zwłaszcza rodzinnych. Ale na pewno jest jeszcze wiele wątków do pogłębienia w kolejnych seriach.

O, więc będą następne?

Na to się zanosi. Dostaliśmy z ojcem propozycję pracy nad kolejną, więc jestem dobrej myśli. Na początku marzyliśmy tylko, żeby „Tabu” zostało wyemitowane przez BBC, ale jestem przeszczęśliwy, bo projekt się bardzo rozrósł.

Napisaliśmy ten serial tak, żeby można go było rozbudowywać i analizować. Bohaterowie mieli być na tyle interesujący, żeby można ich było zabrać w podróż dookoła świata. James myśli o Ameryce. Wtedy to było idealne miejsce dla ludzi zmęczonych Europą i do tego chowających trupy w szafie. Nowy, lepszy świat. Więc tak, mamy przed sobą przyszłość, mam nadzieję.

***

James Keziah Delaney, Tom Hardy

Sprawia wrażenie brutala, ale dzikusem jest tylko pozornie: to wykształcony arystokrata, były kadet, awanturnik. Jako chłopak uciekł do Afryki.

Tom Hardy w 2015 r. przejął pałeczkę po Melu Gibsonie w „Mad Maxie”, w 2016 r. był nominowany do Oscara za drugoplanową rolę w „Zjawie”. Jego James w „Tabu” nawiązuje do wcześniejszych ról kostiumowych, był m.in. Heathcliffem w „Wichrowych wzgórzach” (2009) i Billem w „Oliverze Twiście” (2007). Zagrał też w 2. i 3. sezonie „Peaky Blinders” (2013).

***

Wiadomość z ostatniej chwili! Gdy rozmawialiśmy z Tomem Hardym w Sztokholmie 15 lutego, jeszcze nie był pewny, czy 2. sezon „Tabu” powstanie. Teraz wiemy na pewno, że będzie.

 

wyborcza.pl

 

http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1028834,katastrofa-smolenska-tupolew-wrak-rosja-ocampo.html?utm_source=dlvr.it&utm_medium=twitter

http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/podkomisja-smolenska-badanie-katastrofy-w,120,0,2282872.html

WTOREK, 21 MARCA 2017

Mazurek o liście Dekana: Rzeczniczka Axel Springer potwierdziła, że to nie jest nic nadzwyczajnego. Dla nas to patologia

11:18

Mazurek o liście Dekana: Rzeczniczka Axel Springer potwierdziła, że to nie jest nic nadzwyczajnego. Dla nas to patologia

– Rzeczniczka Axel Springer potwierdziła, że to nie jest nic nadzwyczajnego. Dla nas to patologia – powiedziała na konferencji prasowej w Sejmie Beata Mazurek.

– Zapraszam jutro na godzinę 11:00, będziemy rozmawiać z przedstawicielem MSZ, z przedstawicielem Ministerstwa Kultury o tym, jak wyjść z tej sytuacji. Wiemy, że były spotkania w urzędzie kanclerskim, w niemieckim MSZ o tym, jak szkalować Polskę – powiedziała Elżbieta Kruk. Jarosław Sellin powiedział, że przyspieszą prace nad projektem dekoncentrującym media po ujawnieniu listu Marka Dekana. Jak dodał, prace powinny zakończyć się do połowy roku.

09:26

Szydło: W środę mam rozmawiać z Morawieckim. Chcemy wprowadzić zasadę, że rząd będzie wcześniej pracował nad budżetem

– Umówiliśmy się, że nie będziemy wychodzić z pomysłami, zanim nie zostaną dopracowane. Ten pomysł – który pojawił się za wcześnie [jednolitego podatku] narobił więcej szkody niż pożytku. Ja jestem umówiona w środę na dłuższą rozmowę z Mateuszem Morawieckim na dłuższą rozmowę o gospodarce. Chcemy również wprowadzić zasadę, że rząd będzie wcześniej przygotowywał projekt budżetu – powiedziała w „Politycznym Graffiti” Polsat News premier Beata Szydło.

09:17

Szydło o debacie ws. wotum nieufności: Będę chciała porozmawiać o tym, co zrobiła w tym czasie opozycja

– Ja też będę chciała porozmawiać o tym, co zrobiła w tym czasie opozycja. To jest inspirująca rozmowa. Warto też będzie podsumować pracy opozycji. Opozycja ma dwa wyjścia: debata może być merytoryczna, poważna. Albo zrobią happening, tak jak zrobili 16 grudnia. Ale chyba nie o to chodzi – powiedziała w „Politycznym Graffiti” Polsat News premier Beata Szydło.

09:13

Szydło: Rozumiem, że Misiewicz stał się symbolem zjawiska, które nie powinno mieć miejsca

– Rozmawiałam z ministrem Macierewiczem. Ja jestem zwolennikiem rozmów. Ja nie jestem nadawcą ani adresatem tego listu. Ja bardziej to postrzegam [zainteresowanie prezydenta] jako troskę o sytuację w armii. Myślę, że nic nadzwyczajnego się tu nie dzieje. Jest dużo zmian, polska armia ma do zrealizowania ważne cele. Rozmawiałam w piątek z Macierewiczem. Najczęściej rozmawiam z nim o tym, o czym powinien rozmawiać premier z ministrem: o planach resortu. Polityka kadrowa każdego ministerstwa jest w rękach każdego Z ministrów. Rozumiem, że Misiewicz stał się symbolem zjawiska, które nie powinno mieć miejsca. Misiewicz nie pełni już tych funkcji, które pełnił. Było dementi, że Misiewicz jest szefem gabinetu w MON – powiedziała w „Politycznym Graffiti” premier Beata Szydło.

09:08

Szydło o sondażach: W rządzie mamy świadomość, że władza zużywa

– Ja czytając te sondaże – partyjny i zaufania – przypominałem sobie historię z początku kampanii Dudy, gdy pokazał się sondaż w którym Duda miał 10%. Oczywiście, że trzeba się zastanawiać nad sondażami. I trzeba wyciągać wnioski. Ja wyciągam taki wniosek: Są one w mojej ocenie mało wiarygodne. My wszyscy w rządzie mamy świadomość, że władza zużywa. I że nie może być tak, że jak się ma władzę, to można spokojnie czekać na koniec kadencji. My mamy taką świadomość. Debata przy wotum nieufności będzie też dobrym momentem na podsumowanie tego, co udało się zrobić – rodzina 500+, mieszkanie 500+, ŚDM, wzmocnienie polskiej armii, doskonałe wyniki gospodarcze. To są fakty, które stoją po naszej stronie – powiedziała w Politycznym Graffiti premier Beata Szydło.

08:54

Schetyna: Nie chciałem się chować. Dyskutowaliśmy kilka dni i decyzja była taka, że to ja będę kandydatem na premiera

Mogłem się kimś zasłaniać i udawać. Nie chciałem się chować. Dyskutowaliśmy kilka dni i decyzja była taka, że to ja będę kandydatem na premiera – mówił Grzegorz Schetyna w Radiu Zet.

Dopytywany przez Konrada Piaseckiego o to, dlaczego jego partia nie zgłosiła kandydata na premiera technicznego, odpowiedział: – Nie chciałbym kompromitować się tak, jak zrobił to Kaczyński, pokazując tablet.

Odpowiedzią na tablet z trybuny, jest przewodniczący największej partii opozycyjnej. Jeżeli jest lider partii, to musi wziąć na siebie polityczną odpowiedzialność. Będę symbolem przejrzystości i pokazania, że traktujemy Polaków poważnie – dodał Schetyna.

Zdaniem przewodniczącego PO, wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu to „najpoważniejszy oręż w batalii opozycji w stosunku do partii rządzącej”.

08:43

Schetyna: Jeżeli Petru zagłosuje przeciwko wnioskowi o wotum, tzn. że będzie głosował za PiS

Zobaczymy. Są posłowie. Jeżeli [Ryszard Petru] podejmie taką decyzję, żeby głosować przeciwko wnioskowi o wotum nieufności to znaczy, że będzie głosował za PiS-em. Czy zaakceptują to posłowie Nowoczesnej, czy też Polacy, którzy na nią głosowali – nie mam takiego wrażenia i uważam, żę będzie miał z tym kłopot – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:29

Kruk: Czy na pewno niemieckie media mają kontrolować polski rząd?

Media są do kontroli rządzących i to jest bardzo dobrze i tak powinno być. Jeśli właściwie sprawują tę kontrolę, zarówno jak opozycja, w państwie dzieje się dobrze. Ale czy na pewno, mają być to obce media? Czy na pewno niemieckie media mają kontrolować polski rząd i oceniać? – pytała Elżbieta Kruk w rozmowie z Janem Wróblem w “Poranku TOK FM”.

08:17

Kruk: Niemcy wykorzystują media do realizacji swojej polityki. Akurat tego nie krytykuję

Niemcy wykorzystują – co ja akurat tego nie krytykuję – media do realizacji swojej polityki. Tamte media niemieckie godzą się zresztą z tym. Spotykają się rządzącymi, ustalają, gdzie jest interes niemiecki taki, że nie można go naruszy. Tam chodzi o interes państwa i w tym zakresie porozumienia mają miejsce. Jeśli nie nie było w interesie państwa pisanie o tym, co się działo w Kolonii pewnego Sylwestra, to media nie pisały, pouczone przez rządzących (…) W Polsce do pewnego momentu też pewne rzeczy były oczywiste, co do których należy się porozumieć. Tutaj chodziło o politykę zagraniczną. Dzisiaj ta wojna wszystkich ze wszystkimi sprawiła, że przestaliśmy rozumieć i zauważać nasz interes, a kiedyś to rozumieliśmy – mówiła Elżbieta Kruk w “Poranku TOK FM”.

07:56

Jaki: Żądam dymisji sędziego Żurka

– Twarzą KRS jest sędzia Żurek i wszyscy dzisiaj usłyszeliśmy, że to kolejny lider opozycji, który ma problemy z alimentami. Żądam dymisji sędziego Żurka. Niech KRS zachowa się przyzwoicie. KRS to miejsce, które decyduje również o karierze sędziów rodzinnych. Wyobraźcie sobie państwo, że osoba, która ma problemy z alimentami, będzie decydowała o przyszłości innych Polaków – mówił Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24, odnosząc się do publikacji „Super Expressu”. Jak dodał, „dla mnie osoby, które nie płacą alimentów na własne dzieci, są obrzydliwe”.

07:53

Jaki: Środowisko sędziowskie zawiodło obywateli

– Dyskusja o polskim sądownictwie to wręcz dyskusja o zasadach. To, co się wydarzyło wczoraj, wczoraj dowiedzieliśmy się, że środowisko sędziowie po raz kolejny broni w sposób haniebny swojego człowieka, najważniejszego sędziego w Małopolsce, który jest podejrzany o udział w grupie przestępczej i wyłudzenie 17 mln zł – mówił Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

Jak mówił dalej, środowisko sędziowskie zawiodło obywateli i trzeba w końcu powiedzieć dość. – Oni są skoncentrowani na tym, aby bronić swoich przywilejów korporacyjnych, a my mówimy, że

07:47

Jaki o liście PAD do Macierewicza: U nas też potrafi się toczyć ciekawa dyskusja

Często się nam zarzuca, że jesteśmy takim środowiskiem bardzo jednolitym, natomiast okazuje się, że u nas też potrafi toczyć się taka powiedziałbym ciekawa dyskusja. Mam nadzieję, że ten problem zostanie rozwiązany w gabinetach. Nie ma też żadnych wątpliwości, ze Polska będzie silniejsza, jeżeli żywa debata nt. polskiej armii w wielu wymiarach będzie toczyła się również we własnym środowisku – mówił Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24, komentując list prezydenta Dudy do ministra Macierewicza. Jak dodał, „czasem różnice nawet we własnym środowisku są państwotwórcze”.

07:22

Sellin: Przygotowujemy w MKiDN projekt ustawy dekoncentrującej media. Analizujemy rozwiązania francuskie i niemieckie

– Przygotowujemy w MKiDN projekt ustawy dekoncentrującej media. W żadnym kraju UE taka sytuacja [jak w Polsce] nie występuje. Rozwiązania francuskie są bardziej surowe, niemieckie nie są aż tak twarde. Ja przyznaje, że ze szczególnie analizujemy rozwiązania z tych dwóch krajów. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu do przygotowania tych analiz i napisania tej ustawy –
powiedział w „Sygnałach Dnia” PR1 Jarosław Sellin.

Jak dodał: Hasło „nacjonalizacja” to niepotrzebne wzbudzanie emocji. Raczej będziemy oczekiwali sytuacji, w której biznes prywatny będzie się sprzedawał biznesowi prywatnemu. My mamy w tej komisji eksperckiej przedstawicieli KKRiTV i UOKiK.

300polityka.pl

WTOREK, 21 MARCA 2017

STAN GRY: DGP: Jest decyzja o limicie 2 kadencji, RZ: Załamanie notowań Szydło i Dudy, Kolenda: Euro nowym celem polityki

— WYCINKA PREZYDENTÓW – na jedynce DGP Tomasz Żółciak: “To już pewne – w najbliższych wyborach prawie dwie trzecie obecnych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast nie będzie mogło kandydować. W PiS zapadła decyzja, na jakich zasadach wdrożyć zasadę maksimum dwóch kadencji w fotelu szefa samorządu. – Zdecydowano, że zmiana wchodzi w życie od razu. Do wakacji zostaną przygotowane projekty dotyczące zmian w ordynacji wyborczej oraz w sprawie metropolii warszawskiej – potwierdza Grzegorz Adam Woźniak (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/545429,samorzad-wybory-samorzadowe-pis-prezydent-burmistrz-wojt-dwie-kadencje.html

— ZAŁAMANIE NOTOWAŃ SZYDŁO I DUDY W SONDAŻU DLA RZ: “Teraz poziom złych ocen jest najwyższy od początku urzędowania szefowej rządu. Prezydentowi Dudzie też pogorszył się wizerunek, negatywnie ocenia go teraz 56.5 proc. badanych. Ten wynik współgra z badaniami preferencji, który publikowaliśmy w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej”: notowania PiS spadły o 5 pkt proc. Czy pogorszenie się notowań partyjnych i ocen szefowej rządu to wyraźny sygnał ostrzegawczy dla PiS? “ http://www.rp.pl/Polityka/303209895-Pogorszenie-notowan-Beaty-Szydlo.html

— Z KAPITAŁU ZAUFANIA SZYDŁO I DUDY NIE ZOSTAŁO WIELE – Michał Szułdrzyński w RZ: “Komunikowała głównie dobre wiadomości albo obsztorcowywała ministrów, gdy ich zachowanie przysparzało rządowi kłopotów. Choć w rządzie różnie mówiono o zdolnościach Szydło do podejmowania decyzji, bez wątpienia od strony wizerunkowej była ona jednym z najcenniejszych atutów PiS. Wydaje się, że dziś z kapitału zaufania do Szydło i Dudy nie zostało już wiele. Pytanie tylko, czy PiS ma jakiś plan B na wypadek, gdyby urok premier Beaty Szydło przestał działać na prawicowych wyborców. Więcej atutów w rękach Jarosława Kaczyńskiego na razie nie widać”.
http://www.rp.pl/Polityka/303209885-Szuldrzynski-Urok-Szydlo-przestal-dzialac.html

— PIS STRACIŁ PRZEZ POKAZANIE KACZYŃSKIEGO – dr Wojciech Jabłoński w SE: “. Jarosław Kaczyński miał nóż w ręku, który spektakularnie wbił sobie w brzuch. To on, nie zasłaniając się prezydentem Andrzejem Dudą czy premier Beatą Szydło, wyszedł na pierwszy plan i jako sukces ocenił koszmarną klęskę 1:27 w Brukseli. Udzielił szokujących wywiadów w kilku tytułach. Tymczasem Polacy szarżę prezesa ocenili jako atak nie na Tuska, bo to by wybaczyli, ale na pozycję Polski w Unii. Ponowne wyjście prezesa na pierwszy plan jest powodem kilkuprocentowego spadku poparcia dla partii rządzącej”.
http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/dr-wojciech-jablonski-ocenia-pis-traci-bo-pokaza-prezesa_969086.html

— SCHETYNA BYŁBY POWAŻNYM KANDYDATEM, GDYBY ROZPOCZĄŁ OD BUDOWANIA POROZUMIENIA – Ryszard Petru w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ:
“- Czy Grzegorz Schetyna jest dobrym kandydatem na premiera?
– Mógłby być poważnym kandydatem, jeśliby rozpoczął od budowania porozumienia.
– A czy Nowoczesna traktuje kandydaturę Schetyny na premiera poważnie?
– Nie, bo gdyby był poważny, to wcześniej doszłoby do uzgodnień PO z innymi ugrupowaniami i tworzenie wspólnego expose. Wariant: zapowiadamy wniosek, zgłaszamy kandydata na premiera i czekamy aż go poprzecie, jest złym prognostykiem na przyszłość”.

— TRUDNO LICZYĆ NA NASZE POPARCIE JEŚLI BĘDZIE PROPOZYCJA KOLEJNEGO SKOKU NA OFE – Petru w rozmowie z Nizinkiewiczem: “Jeśli w expose Schetyny znajdzie się np. propozycja kolejnego skoku na OFE, by sfinansować nowe obietnice wyborcze, to trudno liczyć na nasze poparcie. Na pewno nie poprzemy PO bezwarunkowo”.

— ZAPRASZAMY SCHETYNĘ, BĘDZIE MUCHA I THUN – dalej Petru w RZ: “Prawdziwy lider to taki, dla którego ludzie sami przyjeżdżają, a nie są zwożeni autokarami na siłę. Grzegorza Schetynę zapraszamy na manifestację w sobotę. Będzie Joanna Mucha i Róża Thun. Byłoby dziwne, gdyby Schetyna nie wziął z nami udziału w prounijnym marszu w sobotę.
http://www.rp.pl/Polityka/303209865-Ryszard-Petru-Nie-traktuje-Schetyny-powaznie.html

— WITOLD GADOMSKI O RETORYCE ANTYNIEMIECKIEJ – Witold Gadomski w GW: “Dziś antyniemiecka kampania PiS nie spotyka się z jakąkolwiek reakcją polskich hierarchów. A przecież od słynnego listu relacje między episkopatami polskim i niemieckim były znakomite. Karol Wojtyła został papieżem dzięki poparciu biskupów niemieckich i austriackich (Jarosław Kaczyński zapewne powiedziałby, że był „kandydatem niemieckim”). Niemiecki Kościół pomagał w PRL polskim organizacjom katolików świeckich. Ba, w Niemczech spędził kilka lat Tadeusz Rydzyk. O ile w latach 60. XX w. retoryka antyniemiecka wynikała, przynajmniej częściowo, z autentycznych obaw wobec zachodniego sąsiada, o tyle retoryka PiS służy wyłącznie mobilizacji własnego najbardziej skrajnego elektoratu. Jest szkodliwa dla polskiej racji stanu i może przynieść dla Polski dramatyczne skutki”. http://wyborcza.pl/7,75968,21524364,cichy-kosciol-glosna-fobia.html

— NOWYM CELEM POWINNO BYĆ WEJŚCIE DO STREFY EURO – Katarzyna Kolenda-Zaleska w GW: “Naszym nowym celem powinno być wejście do strefy euro. Tak, wiem i pamiętam z kampanii wyborczej, jak obecni rządzący straszyli podwyżką cen. To najprostszy i najbardziej prymitywny straszak. Do tego dochodzi jeszcze obrona złotówki, tożsama z obroną naszej tożsamości. Ale jakoś Włosi czy Hiszpanie, przechodząc na euro, nic nie stracili ze swojego ducha, swojej odmienności. Cervantes czy Dante nie przestali z dnia na dzień definiować tego, kim są ich potomni. Złotówka to po prostu nazwa pieniądza i nie trzeba dorabiać do tego żadnej ideologii. Może nazywać się polski złoty i łechtać narodową dumę – a może nazywać się euro i dawać jeszcze więcej korzyści ze wspólnej gry z największymi państwami Europy”.

— ASEKURANCI TYLKO TRACĄ – dalej Kolenda: “Postawienie euro na sztandarach wymaga odwagi – pewne jak w banku, że rządzący wytoczą wszystkie armaty – i wysiłku intelektualnego, bo temat na pierwszy rzut oka jest trudny i mało wdzięczny. Trudno. Nikt nie mówił, że polityka nie wymaga odwagi i pomysłowości. Asekuranci tylko tracą”. http://wyborcza.pl/7,75968,21522556,patrioci-placa-w-euro.html

— SĘDZIA ŻUREK POZWAŁ CÓRKĘ O ALIMENTY – jedynka SE: “Waldemar Żurek (51 l.), rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa i sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, zażądał zwrotu alimentów, jakie zapłacił córkom. Starszej zagroził pozwem, jeśli nie odda mu 20 tys. zł. Była żona nie wytrzymała i złożyła na niego skargę. – Pismo traktuję jako donos na moją osobę, mam bardzo dobre relacje z córkami – broni się Żurek”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/sedzia-pozwa-corke-do-sadu-zeby-oddaa-alimenty-skandal-w-krakowie_969098.html

— KONIEC PTASIEJ GRYPY? – Krystyna Naszkowska w GW: “Jest szansa, że w Polsce kończy się ptasia grypa, od tygodnia nie wykryto żadnego nowego ogniska choroby. Jeśli tak się stanie, to za trzy miesiące możemy wznowić zablokowany eksport”. http://wyborcza.pl/7,155287,21507215,ptasia-grypa-powoli-odpuszcza-drobiarze-maja-nadzieje-ze-szybko.html

— KONIEC TANICH KSIĄŻEK – Piotr Mączyński w GW: “Księgarnie internetowe oraz część małych wydawnictw protestują przeciwko propozycji ustawy o stałej cenie książki. Namawiają czytelników do protestów. Koniec tanich książek z internetu?”
http://wyborcza.pl/7,155287,21523435,koniec-tanich-ksiazek-z-sieci-i-dyskontu-e-ksiegarnie-namawiaja.html

— MUSIMY PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA NOWE PODWYŻKI OC – jedynka GW: “Mimo drastycznego skoku cen obowiązkowego ubezpieczenia OC dla kierowców i autocasco, towarzystwa ubezpieczeniowe straciły w ubiegłym roku ponad miliard złotych na sprzedaży polis samochodowych. Dlatego musimy się przygotować na nowe podwyżki”. http://wyborcza.pl/7,155287,21524145,kierowcy-dostana-po-kieszeni-ubezpieczalnie-maja-miliard-strat.html

— 300LIVE:
Schetyna: Jeżeli Petru zagłosuje przeciwko wnioskowi o wotum, tzn. że będzie głosował za PiS
Kruk: Czy na pewno niemieckie media mają kontrolować polski rząd?
Jaki o liście PAD do Macierewicza: U nas też potrafi się toczyć ciekawa dyskusja
Sellin: Przygotowujemy w MKiDN projekt ustawy dekoncentrującej media. Analizujemy rozwiązania francuskie i niemieckie
Polityczny plan wtorku: Rząd o Brexicie i handlu w niedzielę, opozycja o lasach i wycince
http://300polityka.pl/live/2017/03/21/

300polityka.pl

 

Przekazy dnia w PiS

21.03.2017

Skąd posłowie PiS wiedzą, co mówić w mediach? Oto instrukcje

Co się stało w Brukseli? „Pokazaliśmy, że Polska jest dumnym państwem!”. Opozycja? „Totalna, znajduje się w stanie histerii”. Rząd? „Przez rok zrobił to, czego poprzednicy nie potrafili przez 8 lat”. To fragmenty propagandowych instrukcji, które PiS wysyła do swoich polityków , którzy wypowiadają się w mediach. „Newsweek” dotarł do tych materiałów.

  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
  • Przekazy dnia w PiS
mcia

newsweek.pl

„Newsweek Opinie”: Sejm uczci objawienia fatimskie? Santorski: Do katolicyzmu doczepiła się cała masa sekciarstwa

Minister Witold Waszczykowski spotyka się z doradcą Donalda Trumpa ds. religii, a poseł Jacek Żalek przekonuje, że objawienia fatimskie zasługują na uczczenie przez Sejm Rzeczpospolitej. Czy Polacy zgodzą się na połączenie państwa i Kościoła, czy świeckość nie jest już nam potrzebna?

„Bez przerwy objawienia i koronacje Matki Boskiej. Sejmowa komisja kultury nie zajmuje się żadną kulturą, tylko ciągle czci jakichś świętych” – irytowała się posłanka PO, Iwona Śledzińska-Katarasińska. Do Sejmu trafił projekt uchwały dotyczący uczczenia objawień fatimskich. Pomysłodawczynią jest związana z działalnością o. Tadeusza Rydzyka, posłanka PiS. Anna Sobecka. Zdaniem części posłów Prawa i Sprawiedliwości, projekt poparło 55 posłów, „przekonanych o szczególnym znaczeniu objawień fatimskich”, wydarzenie to powinno zostać uczczone w setną rocznicę jako że w obecnej sytuacji politycznej „nabrało ono szczególnego znaczenia”.

– Oficjalnie wprowadzając rok objawień fatimskich katolicy łamią pakt ze wszystkimi innymi obywatelami, narzucając w sferze publicznej swój światopogląd. Jestem ewangelikiem, wiem że dla chrześcijanina jedynym objawieniem jest Pismo Święte, wszystkie inne duszki, dziwne istoty muszą być efektem halucynacji lub czegoś gorszego, diabelstwem. Uważam, taką inicjatywę za satanistyczna, nie tylko niedemokratyczną – podkreślił publicysta, Tomasz Piątek.

Wielu Polaków chętnie poświęciłoby ten rok na myślenie o tym czy objawienia w Fatimie były faktem – zauważyła Renata Kim. – Części może to odpowiadać. Każde urojenie jest faktem, bo wierzę, że to się stało. Ale pytanie czy mamy się cofać do religijności z okresu, gdy wierzono, że ziemia jest płaska czy mamy mieć jednak religijność XXI wieku – zauważył Jacek Santorski, psycholog i psychoterapeuta. Stwierdził, że jest pełen uznania dla rządzących. – Władzy należy się uznanie, gdy inni się szarpią oni zapowiedzieli, że zbudują państwo narodowe, socjalistyczne i wyznaniowe – i budują bardzo konsekwentnie – podkreśla psycholog.

 

– Część katolików być może wierzy, tak jak poseł Żalek, że stworzenia na wzgórzach to objawienie Boże. Ale jak mówi Pismo Święte „wiara bałwochwalcy jest niezywkle śmieszna, bo sam sobie tworzy chimerę, urojenie, bałwana rzeźbi z drewna, a potem błaga „ratuj mnie Boże”. Trudno mi nadstawić drugi policzek mówiąc: „tak, katolicy, ustanawiajcie nam nad głowami swoje objawienia’, bo nadstawiałbym nie tylko swój policzek, ale i innych niekatolików. To jest przykre też dla katolików, którzy chcą wierzyć w Boga, a nie w dziwne stworzenia latające w Portugalii

Czytaj także: „Repolonizacja”? Bartosz Węglarczyk rozprawia się z tezami prawicowych mediów w TVP Info

newsweek.pl

„Tusk przed sąd”. Macierewicz ujawnia, że prokuratura ma już doniesienie na byłego premiera, chodzi o „rosyjski trop”

21.03.2017

o prokuratury złożono już doniesienie na Donalda Tuska – ujawnia to Antoni Macierewicz w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”. Śledczy sprawdzają, czy były premier przymykał oko na współprace polskiego kontrwywiadu z rosyjskimi agentami.

Fragment wywiadu przedstawia portal niezalezna.pl już w tytule zaznaczając: „Tusk pod sąd”. Minister Obrony Narodowej ujawnia bowiem, że już złożono doniesienie do prokuratury na byłego premiera. Podkreśla, że to nie jest żadna zemsta. Antoniego Macierewicza boli zachowanie Donalda Tuska po katastrofie smoleńskiej, ale nie tylko…

 

– Moim zdaniem nie chodzi o zaniedbania, ale o przestępstwo. Premier Donald Tusk zawarł z Władimirem Putinem nielegalną umowę na szkodę Polski i za to powinien odpowiadać karnie – przekonuje Antoni Macierewicz.

Główny tropiciel zamachu na TU-154 dodał również, że prokuratura wyjaśnia jak to możliwe, aby za rządów Tuska szefowie polskiego Służby Kontrwywiadu Wojskowego współpracowali rosyjską Federalną Służba Bezpieczeństwa. No i w jakim zakresie były premier ponosi za to odpowiedzialność. Dla Antoniego Macierewicza jasne jest, że Donald Tusk powinien stanąć przed sądem. Szef MON ma jednoznaczną opinię, chociażby o przetargu na remont samolotu, który rozbił się później pod Smoleńskiem.

ANTONI MACIEREWICZ

minister obrony narodowej

Sprawa była od początku do końca ustawiona i przyjaciel Władimira Putina – Oleg Deripaska z góry wiedział, że to jego firma będzie remontowała samolot, którym lata polski prezydent.

niezalezna.pl

Na początku marca Prokuratura Okręgowa w Warszawie wezwała Donalda Tuska na przesłuchanie w charakterze świadka w sprawie szefów SKW. Przewodniczący Rady Europejskiej nie stawił się 15 marca, poinformował, że ma inne obowiązki. Wśród osób z zarzutami przekroczenia swoich uprawnień i współpracy z FSB jest w tym śledztwie Piotr Pytel. Niedawno generał Pytel ujawnił rozmowę z szefem MON. Macierewicz miał mu powiedzieć: „wiem, że jest pan inteligentnym człowiekiem i doskonale pan wie, że zamach smoleński to tylko narzędzie polityczne”. Były szef SKW skomentował słowa ministra: „Widać było, że to tylko cyniczna gra”.

Źródło: niezalezna.pl

naTemat.pl

„Kaczyński jak Gomułka gra kartą antyniemiecką”

red. As, 21.03.2017

Jarosław Kaczyński podczas miesięcznicy katastrofy smoleńskiej

Jarosław Kaczyński podczas miesięcznicy katastrofy smoleńskiej (Źródło: Agencja Gazeta)

„Intryga uknuta przeciw Unii walnęła jak bumerang w notowania PiS” – pisze na blogu Adam Szostkiewicz. I krytykuje Jarosława Kaczyńskiego za ostrą antyniemiecką retorykę.

Adam Szostkiewicz nie ma wątpliwości, że spadek poparcia dla PiS to pokłosie antyunijnej awantury rozpętanej przy okazji reelekcji Donalda Tuska. Praktycznie od czasu wyborów w 2015 roku PiS nie miało tak niskiego poparcia. Wg badania IBRIS dla „Rzeczpospolitej”, na partię Jarosława Kaczyńskiego chce głosować 29 proc. wyborców. Na PO – 27 proc.

„Intryga uknuta przeciw Unii walnęła jak bumerang w notowania PiS” – pisze Adam Szostkiewicz na blogu w serwisie Polityka.pl.

Jak Gomułka

Publicysta zwraca uwagę, że antyniemiecka retoryka, na której Prawo i Sprawiedliwość zbudowało fundamenty taktyki, która miała zatrzymać reelekcję Tuska, ma też poważne znaczenie w kontekście tegorocznych wyborów w Niemczech.

Angela Merkel walczy o czwartą kadencję na fotelu kanclerza z byłym szefem PE Martinem Schulzem. „Dla rządów Kaczyńskiego wygrana Merkel jest lepszym scenariuszem niż wygrana socjaldemokratów Schulza. Mimo tej oczywistej oczywistości Kaczyński jak Gomułka gra kartą antyniemiecką” – komentuje na blogu Szostkiewicz.

I przypomina, że w Niemczech żyje duża grupa Polaków, którzy tam „pracują na swoje rodziny pozostające w Polsce”. „Teraz te setki tysięcy ludzi słuchają o Tusku jako kandydacie niemieckim itd. I zaczynają to odnosić do swojego bytu” – ocenia publicysta „Polityki”.

„Na plażach Trójmorza buduje swoje zamki na pisaku” – prof. Kuźniar krytycznie o prezydenturze Andrzeja Dudy

TOK FM

Ojciec Rydzyk chce ocieplić Toruń. Wszedł w spór z Francuzami

Tomasz Ciechoński, Toruń, 21 marca 2017

Tadeusz Rydzyk

Tadeusz Rydzyk (Fot. Wojciech Kardas / AG)

O. Tadeusz Rydzyk wciela w życie plany toruńskiej geotermii. Na drodze stanęła mu francuska firma EDF, właściciel sieci ciepłowniczej w Toruniu

Twórca potęgi Radia Maryja w gorące źródła postanowił zainwestować ponad 10 lat temu. Teraz chce wreszcie zacząć je wykorzystywać. Załatwia zgody na budowę term do zdrowotnych kąpieli, ciepłowni i ciepłociągu, który przeniesie energię z odwiertu do miejskiej sieci grzewczej.

6 marca w Sejmie, na konferencji „Geotermia impulsem rozwoju polskiej gospodarki”, mówił o tym o. Jan Król, współpracownik o. Rydzyka oraz prezes spółki Geotermia Toruń.

– Możemy zaspokoić zapotrzebowanie mieszkańców Torunia na ciepłą wodę w okresie, kiedy nie trzeba ogrzewać mieszkań. 20 proc. energii cieplnej możemy dostarczyć do systemu, gdy mieszkania trzeba grzać – referował. – Problem jest tylko jeden: francuski koncern EDF, właściciel ciepłowni i sieci w Toruniu.

EDF (Électricité de France) to firma kontrolowana przez francuski rząd. W Polsce ma elektrownię w Rybniku oraz przedsiębiorstwa energetyczne w kilku miastach. W skład EDF Toruń wchodzi sieć ciepłociągów oraz ciepłownie węglowe, niebawem zastąpi je nowa elektrociepłownia na gaz.

Na konferencji wystąpili też inni współpracownicy o. Rydzyka: Lidia Kochanowicz-Mańk i dr inż. Piotr Długosz. Twierdzili, że Francuzi blokują podłączenie do sieci geotermii, by nie robić konkurencji dla swojej elektrociepłowni. Tymczasem mają ustawowy obowiązek podłączyć nowe źródło czystego ciepła.

– Teoretycznie w ustawie jest obowiązek, ale w rozporządzeniu już go nie ma. Z firmą EDF bawimy się od 2014 r. – referowała Kochanowicz–Mańk.

Francuzi oczekują m.in. analizy wpływu geotermii na sieć. Strona o. Rydzyka twierdzi, że nie otrzymała materiałów niezbędnych do takiego opracowania. Rzeczniczka EDF Toruń Julita Karpińska odpowiada, że mapy i niezbędne dane przekazano już w styczniu.

Drugi punkt sporu dotyczy temperatury gorącej wody. W odwiercie ma 62 st. C. To wystarczy, by ogrzać najbliższe obiekty. Nieco dalsze wymagają 90 st. C, geotermia ma być więc wzmacniana pompami ciepła i wymiennikami. Miejska sieć potrzebuje jeszcze cieplejszej wody, zwłaszcza w mroźne dni.

Elektrociepłownia gazowa EDF będzie miała moc 356 MW, z możliwością zwiększenia do 416 MW. To wystarczy, by ogrzać wszystkich przyłączanych do sieci. Geotermia da zaś niecałe 25 MW. Może więc być co najwyżej wzmocnieniem systemu.

Aktywa EDF w Polsce są wystawione na sprzedaż. PiS widzi w tym szansę na repolonizację majątku. Jedną z ofert kupna złożyło konsorcjum państwowych firm energetycznych.

wyborcza.pl

Sędziowie chcą zdążyć przed Ziobrą. Wzywają do utworzenia „nowego samorządu sędziowskiego”

Łukasz Woźnicki, , dan, 20 marca 2017

Sędzia Sądu Najwyższego, prof. Małgorzata Gersdorf podczas konferencji 'Sędzia a Konstytucja' w Katowicach

Sędzia Sądu Najwyższego, prof. Małgorzata Gersdorf podczas konferencji ‚Sędzia a Konstytucja’ w Katowicach (Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)

To obrona przed reformą planowaną przez PiS. Sędziowie apelują też o „przestrzeganie konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy”.

„Zwracamy się do stowarzyszeń sędziowskich o utworzenie forum współpracy samorządu sędziowskiego” – napisali w uchwałach sędziowie. I dalej: „Zwracamy się do prezesów sądów o zwołanie zebrań sędziów i wybór przedstawicieli do forum”.

Takie uchwały przyjęli w poniedziałek przedstawiciele dwóch zgromadzeń tworzących samorząd sędziowski: sędziów okręgów oraz sędziów apelacji. 300 sędziów spotkało się w Warszawie na dwóch nadzwyczajnych zebraniach. Były poświęcone reformie sądownictwa przygotowywanej przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. „Ostatnie projekty resortu zmierzają do upolitycznienia sądów” – uznali w uchwale sędziowie.

Co planuje Zbigniew Ziobro

Najważniejszym elementem reformy Ziobry jest nowelizacja ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Przyjęty przez rząd projekt został skierowany do Sejmu. Przerwie kadencję KRS, która według konstytucji stoi na straży niezależności sądownictwa i decyduje o nominacjach i awansach sędziowskich. Zasiada w niej 25 osób: prezesi Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, politycy i 15 sędziów. PiS chce wygasić mandaty tej piętnastki. Ich następców wybiorą już nie zgromadzenia sędziowskie, ale posłowie. W ten sposób PiS uzyska wpływ na kształt Rady. Sąd Najwyższy, Rzecznik Praw Obywatelskich i KRS ostrzegają, że projekt jest niekonstytucyjny i narusza zasadę trójpodziału władz.

– Jeśli wejdzie ustawa o KRS, zgromadzenia sędziów właściwie przestaną funkcjonować. Stracą najważniejszą kompetencję – wybór członków KRS. Nie wiemy, jak nowi sędziowie w KRS – nominanci polityczni – podejdą do zagrożeń niezawisłości sędziów. Nie mamy nawet pewności, czy KRS w nowym składzie zwoła zebrania przedstawicieli zgromadzeń. Chcemy się zabezpieczyć, ale mamy jeszcze cichą nadzieję, że politycy się zreflektują – mówi sędzia Waldemar Żurek, członek KRS i uczestnik poniedziałkowego spotkania.

– Stąd propozycja forum – ma być reprezentacją sędziów, która zastąpi zgromadzenia. Aby zapewnić reprezentatywność, chcemy, by z każdego sądu była odpowiednia delegacja – dodaje Żurek. Według pomysłu samorządu sędziowskiego zgromadzenia w każdym sądzie wybiorą 20 kwietnia swoich przedstawicieli. W sądzie rejonowym – jednego. W sądzie okręgowym – dwóch, a w apelacyjnym – trzech. W ten sposób sędziowie będą mogli dalej współpracować bez względu na sytuację w KRS.

– Jesteśmy gotowi podjąć się tworzenia takiego forum – mówi sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. To największa organizacja sędziów w kraju, zrzesza ich ponad 3,5 tys. – Mamy zamiar odgrywać rolę zwornika łączącego przedstawicieli stowarzyszeń i sędziów niezrzeszonych. Uważamy, że powstanie takiej platformy współpracy jest cenne, bo sposób wyłaniania przedstawicieli zgromadzeń nie był do końca reprezentatywny – dodaje.

Zobacz też: Małgorzata Gersdorf: Nie boję się, że sędziowie będą ulegli

Apelujemy o solidarność

Samorząd sędziowski wezwał w poniedziałek wszystkich sędziów do „szczególnej dbałości o przestrzeganie konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy”. „Apelujemy o nieuczestniczenie w działaniach zmierzających do łamania Konstytucji RP w jakimkolwiek obszarze. Działania takie stanowią jawne sprzeniewierzenie się złożonej przysiędze sędziowskiej” – napisali sędziowie w kolejnej uchwale.

To słowa skierowane do sędziów zatrudnionych w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jest ich ponad 150. „Apelujemy o jedność środowiska sędziowskiego oraz o powrót do pracy orzeczniczej sędziów delegowanych do ministerstwa” – wzywa ich samorząd.

– Sędziowie pracują w resorcie, gdzie powstał niekonstytucyjny projekt ustawy o KRS. To oznacza, że go firmują. Możliwe, że PiS będzie chciał wybrać spośród nich nowych sędziów do KRS. Zwracamy uwagę tym sędziom, że ta procedura będzie sprzeczna z konstytucją i ktoś kiedyś może to rozliczyć. To koleżeńska przestroga – mówi sędzia Żurek.

Sędziowie w poniedziałek wyrazili również „stanowczą dezaprobatę wobec kwestionowania prawidłowości wyboru I prezes Sądu Najwyższego”. Ta uchwała dotyczyła prof. Małgorzaty Gersdorf, pierwszej prezes Sądu Najwyższego. Na początku marca 50 posłów PiS wystąpiło do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie przepisów, na podstawie których wybrano Gersdorf. Chcą też, aby dotychczasowe decyzje pierwszej prezes SN zostały uznane za nieważne.

„Wniosek prowadzi do podważenia autorytetu I prezes SN. Działanie to pozostaje w bezpośrednim związku z publicznymi wypowiedziami I prezes w obronie prawa każdego obywatela do niezależnych sądów i niezawisłych sędziów” – uznali w uchwale sędziowie.

Sędziowie pod ostrzałem mediów publicznych

Od kilkunastu dni grunt pod zaprojektowaną przez Zbigniewa Ziobrę reformę polskiego sądownictwa przygotowują media publiczne. „Wiadomości” ukazują sędziów jako uprzywilejowaną, żądną pieniędzy kastę, która zamieszana jest w wielkie korupcyjne układy, ale nie pogardzi również drobnymi kradzieżami.

Na przykład w wydaniu dziennika TVP z 14 marca reporter z pełną powagą poinformował widzów, że „wciąż trwa seria kradzieży dokonywanych przez sędziów”. Jako dowód posłużyła mu sprawa sędziego z Żyrardowa, który rzekomo miał ukraść staruszce 50 zł na stacji benzynowej. Materiał wieńczył cały segment poświęcony różnym przewinom pracowników wymiaru sprawiedliwości.

Odbiorcy „Wiadomości” dowiedzieli się więc również, że prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf „stoi na pierwszej linii walki z rządem”, ponieważ sprzeciwia się reformom rządu PiS. Jak mówił komentator, Gersdorf „nie może się przyzwyczaić do tego, ze wybryki kasty sędziowskiej przestają być tabu”. Do tego „Wiadomości” poinformowały jeszcze o akcji CBA dotyczącej „korupcyjnego układu” w krakowskim sądzie apelacyjnym (w poniedziałek sąd dyscyplinarny zgodził się na uchylenie prezesowi krakowskiej apelacji immunitetu sędziowskiego) i o łapówkarskim spisku między adwokatami i prokuratorami w Koszalinie.

wyborcza.pl