Suski: Budowa pomników smoleńskich może kosztować 2-3 mln złotych
– To będzie wynikało z tego, jaki projekt zostanie przyjęty. Zakładamy, że będzie to kwota dość pokaźna. Chcemy, żeby te pomniki były solidne. Ich budowa może kosztować nawet 2-3 mln złotych – mówił Marek Suski na konferencji, pytany o koszty budowy pomników prezydenta Kaczyńskiego oraz ofiar tragedii smoleńskiej.
PiS rozpoczyna zbiórkę pieniędzy na pomniki prezydenta Kaczyńskiego oraz ofiar tragedii smoleńskiej
– Jutro o 8:00 przed kościołem, w okolicach Pałacu Prezydenckiego rozpoczyna się zbiórka publiczna pieniędzy na pomniki prezydenta Kaczyńskiego oraz ofiar tragedii smoleńskiej – poinformowali na konferencji parlamentarzyści PiS.
Jak tłumaczył Jacek Sasin, zbiórka mogła być zainicjowana od 1 sierpnia, ale zdecydowano, że rozpocznie się w dniu związanym bezpośrednio z katastrofą smoleńską.
Pieniądze będą zbierane w całej Polsce, nie tylko w Warszawie. Pomniki mają zostać wybudowane – prawdopodobnie na Krakowskim Przedmieściu – do 2018 roku, na 8. rocznicę katastrofy. W najbliższym czasie zostanie ogłoszony konkurs na budowę pomników.
Ojciec Rydzyk: Tak człowiek ciągle żebrze i żebrze…
Świątynia nazywana w Toruniu po prostu kościołem ojca Rydzyka została z pompą konsekrowana w maju br. Na uroczystości stawili się niemal w komplecie członkowie rządu z premier Beatą Szydło na czele. Był też szef PiS Jarosław Kaczyński. Budowla ma 50 m wysokości. Jej kopułę wieńczy korona w kolorze złota z czterometrowym krzyżem. Kopuła waży ok. 320 ton. Ile kosztowała w sumie cała budowa, wie tylko inwestor. Samo wzniesienie murów pochłonęło kilkadziesiąt milionów złotych. Położenie dachu kosztowało zaś 4 mln zł.
Tu znajdziesz przewodnik po świątyni o. Rydzyka
Świątynia wygląda imponująco zarówno w środku, jak i na zewnątrz, ale o. Rydzyk w Telewizji Trwam prosił wiernych o kolejne datki na wykończenie kościoła.
Ten da parę groszy, ten parę groszy…
– Oczywiście polecamy się dalej, bo chcemy ją wykończyć. Ten da parę groszy, ten parę groszy i powstaje. Jeszcze jest przynajmniej rok pracy. Mam nadzieję, że w maju będą już organy. Jeszcze witraże, ogrodzenie stacje drogi maryjnej, stacje historii Polski. To tylko niektóre rzeczy – mówił o. Rydzyk.
I narzekał, że ciągle musi prosić wiernych o datki, a mógłby w życiu robić coś zupełnie innego i mieć mnóstwo pieniędzy bez proszenia się o nie. – A utrzymać telewizję? To jest wielki problem. Nie myślcie, że to jest tak łatwo prosić o te pieniądze. Tak człowiek ciągle żebrze i żebrze. Tak sobie myślę, że gdybym te lata studiów w seminarium poświęcił na specjalizację, na medycynę… Jaka kasa by była. Żyłbym sobie swobodnie! A tak to co, żebrze człowiek.
PiS wspiera duchownego
Tymczasem oprócz datków wiernych, do Torunia płyną też pieniądze od rządu PiS, z którym o. Rydzyk jest w świetnej komitywie. Duchowny dostał już ponad 27 mln zł, z czego lwia część to środki z ugody między Fundacją Lux Veritatis a Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Fundacja założona przez toruńskiego redemptorystę od lat procesowała się z Funduszem o – w jej odczuciu bezprawne – zerwanie umowy o dotację na odwierty geotermalne. Przed paroma miesiącami zawarła z nowym kierownictwem NFOŚiGW ugodę, na mocy której należy się jej 26,5 mln zł odszkodowania. Zatwierdził ją sąd.
O fenomenie o. Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja przeczytaj w reportażu „W rodzinie ojca mego” >>
Spółka Syssitia, czyli „niepokorni”, i senator PiS robią wspólne interesy w mediach
Grzegorz Bierecki, Jacek Kurski, Michał Karnowski (fot. SŁAWOMIR KAMIŃSKI, ADAM STĘPIEŃ, WOJCIECH OLKUŚNIK)
Pewnie długo byśmy o tej spółce nie wiedzieli, gdyby nie medialna wojna w rodzinie PiS. Rozgorzała na dobre przed tygodniem, kiedy Rada Mediów Narodowych głosami posłów PiS – Krzysztofa Czabańskiego, Joanny Lichockiej i Elżbiety Kruk – odwołała szefa TVP Jacka Kurskiego. Jak się szybko okazało, odwołała nieskutecznie, bo po kilku godzinach Rada – na rozkaz prezesa Jarosława Kaczyńskiego – odwołała swoją decyzję o usunięciu Kurskiego. Oświadczyła, że Kurski zostaje do połowy października, kiedy ma zostać rozstrzygnięty konkurs na nowego prezesa Telewizji Publicznej.
Grudzień kluczowy dla telewizji
I tak od tygodnia dziennikarze walczących ze sobą o media PiS obozów – środowiska „Gazety Polskiej” i braci Karnowskich – ujawniają o sobie nowe fakty. Najpierw naczelny „GP” Tomasz Sakiewicz sugerował, że Karnowscy bronią Kurskiego, bo mają lub mają mieć w telewizji publicznej jakieś intratne kontrakty, a teraz konkrety ujawnił Jerzy Targalski, były wiceprezes Polskiego Radia za czasów poprzednich rządów PiS, dziś prorządowy publicysta.
Publicznie zadał takie pytanie: „Czy Karnowski mógłby wyjaśnić, w jakim celu i przez kogo została powołana spółka Syssitia, spółka producencka? Czy celem powołania tej spółki 15 grudnia zeszłego roku były plany produkowania przez nią filmów i audycji telewizji kierowanej przez Jacka Kurskiego?”.
Grudzień 2015 r. był kluczowy dla mediów publicznych, bo PiS szykował wtedy nową ustawę medialną. W Sejmie pojawiła się pod koniec grudnia i błyskawicznie została przepchnięta przez parlament. Oddała media publiczne rządowi – to minister skarbu powoływał i odwoływał, kiedy chce, prezesów TVP i Polskiego Radia. I 8 stycznia Jacek Kurski z nominacji rządu PiS został prezesem TVP.
Współtwórca SKOK wchodzi w media
Według Krajowego Rejestru Sądowego w radzie nadzorczej Syssitii („syssitia” w starożytnej Sparcie oznaczała wspólny posiłek wojowników) zasiadają Michał Karnowski, senator PiS Grzegorz Bierecki (współtwórca SKOK i przez blisko dwie dekady szef Kasy Krajowej SKOK, dziś członek klubu PiS i przewodniczący senackiej komisji budżetu i finansów publicznych) i Zuzanna Kosecka, a prezesem jest Henryk Uzdrowski.
Syssitia to zaś spółka córka spółki Fratria zarejestrowanej w 2012 r. Fratria to wydawca m.in. tygodnika „wSieci” i „Gazety Bankowej”, portali wPolityce.pl, wNas.pl czy wGospodarce.pl.
Ciekawi są udziałowcy Fratrii. To przede wszystkim Spółdzielczy Instytut Naukowy G. Bierecki Spółka Jawna (28 000 udziałów o łącznej wartości 2,8 mln zł), a także Apella Spółka Akcyjna (15 606 udziałów o łącznej wartości 1,56 mln zł) i Jacek Karnowski (brat Michała; 9050 udziałów o łącznej wartości 905 tys. zł).
Michał Karnowski jest we Fratrii członkiem zarządu (obok Tomasza Przybeka), a szef rady nadzorczej to Romuald Orzeł, za poprzednich rządów PiS prezes TVP. W radzie nadzorczej Fratrii zasiadają Zuzanna Kosecka i Jan Karnowski. Z kolei zarząd Apelli (wcześniej Media SKOK Sp. z o.o.) założonej przez SKOK Holding S.a.r.l. z siedzibą w Luksemburgu to Orzeł, Kosecka i Magdalena Cybula.
Wg KRS działalność Syssitii to m.in.: dzierżawa własności intelektualnej i podobnych produktów z wyłączeniem prac chronionych prawem autorskim, poligrafia i reprodukcja zapisanych nośników informacji, handel hurtowy, z wyłączeniem handlu pojazdami samochodowymi, handel detaliczny, z wyłączeniem handlu detalicznego pojazdami samochodowymi, działalność wydawnicza, działalność związana z produkcją filmów, nagrań wideo, programów telewizyjnych, nagrań dźwiękowych i muzycznych, działalność usługowa w zakresie informacji, stosunki międzyludzkie (public relations) i komunikacja, dzierżawa własności intelektualnej i podobnych produktów, z wyłączeniem prac chronionych prawem autorskim, reklama, badanie rynku i opinii publicznej.
Pytania do TVP
W poniedziałek Targalski stwierdził: „Ja rozumiem, że każdy chce mieć pieniądze, ale istotą reform, jakie miały nastąpić, miała być likwidacja systemu producenckiego, czyli że telewizja jest przepompownią pieniędzy do spółek prywatnych, znajomych królika, a nawet pracowników telewizji. Telewizja ma sama produkować swoje programy. Koniec, kropka. A jeśli istnieje system producencki, to jest to system dojenia telewizji, okradania jej systematycznego i niszczenia od strony finansowej. I dlatego byłbym ciekaw, jakie były plany związane z powołaniem spółki Syssitia, i czy to nie jest ta przyczyna takiego konfliktu z Radą Mediów Narodowych”.
Zapytaliśmy TVP o spółkę Syssitia. Czy już podpisała z Telewizją Publiczną umowy na produkcję jakiegoś programu? A jeśli nie, to czy są takie plany? Czy może nikt w TVP nie planował i nie planuje podpisania umowy z tą spółką? Odpowiedzi nie dostaliśmy.
Kaczyński na Węgrzech rozmawia z Orbanem o przyszłości Europy i relacjach PiS – Fidesz
• W spotkaniu biorą udział: marszałek Kuchciński, Terlecki i Brudziński
Prezes PiS Jarosław Kaczyński spotkał się na Węgrzech z premierem tego kraju Viktorem Orbanem. Rozmowa obu partyjnych liderów ma dotyczyć przyszłości UE po Brexicie i współpracy PiS z partią Fidesz.
Jarosławowi Kaczyńskiemu podczas wizyty na Węgrzech towarzyszą marszałek Sejmu Marek Kuchciński i wicemarszałkowie Ryszard Terlecki i Joachim Brudziński.
Rewizyta prezesa PiS
Rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek wyjaśniła, że spotkanie na Węgrzech jest rewizytą.
Prezes PiS z szefem węgierskiego FIDESZ-u, premierem Węgier spotkali się w styczniu b.r. w Niedzicy w Małopolsce.
Grupa Wyszehradzka zaproponuje zmiany w UE
W drugiej połowie lipca w Warszawie odbyło się spotkanie szefów rządów Grupy Wyszehradzkiej, na którym ustalono, że V4 we wrześniu na szczycie UE w Bratysławie złoży wspólną propozycję dotyczącą reformy Unii. Na przełomie sierpnia i września, ma dojść do spotkania V4 w Krynicy, które ma posłużyć wypracowaniu ostatecznych propozycji. Polska w lipcu objęła przewodnictwo w Grupie Wyszehradzkiej.
Premier Wielkiej Brytanii Theresa May pod koniec lipca spotkała się w Warszawie z premier Beatą Szydło. Szefowe rządów zgodziły się wówczas, że po Brexicie sytuacja obywateli UE mieszkających na Wyspach będzie uregulowana na zasadzie wzajemności, będzie ona dokładnie taka jak Brytyjczyków mieszkających w Unii.
16 września w Bratysławie odbędzie się nieformalny szczyt unijny bez udziału Wielkiej Brytanii poświęcony strategii UE na przyszłość.
23 czerwca większość Brytyjczyków opowiedziała się w referendum za opuszczeniem przez kraj UE. Dla May, która kieruje brytyjskim rządem od 13 lipca, jednym z głównych zadań jest negocjacja z państwami UE warunków i terminu wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE, a także ukształtowanie na nowo relacji Londynu ze Wspólnotą już po Brexicie.
http://www.radiomaryja.pl/informacje/o-dr-t-rydzyk-cssr-mlodzi-sluzcie-polsce/
Kijowski: Być może trzeba będzie rozszerzyć działalność KOD na inne państwa Europy. Rozmawiamy o tym
Kijowski: Być może trzeba będzie rozszerzyć działalność KOD na inne państwa Europy. Rozmawiamy o tym
– Rozmawiamy o tym, że być może trzeba by rozszerzyć działalność KOD na inne państwa Europy. Może tak się zdarzyć, bo mamy coraz więcej głosów ze strony polityków europejskich, że problemy z demokracja nie są wyłącznie polską domeną i być może należy się zająć na nieco szerszym forum, zdefiniowania od nowa pewnych standardów demokratycznych – mówił Mateusz Kijowski w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w programie #RZECZoPOLITYCE na Rp.pl.
Kijowski: 24 września w Warszawie duże wydarzenie KOD. Będzie się działo
Jak mówił Mateusz Kijowski w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w programie #RZECZoPOLITYCE na Rp.pl:
„Na przełomie sierpnia i września będziemy organizować pewne wydarzenia uliczne, a pretekstem będą Porozumienia Sierpniowe, natomiast na duże wydarzenie można już rezerwować czas 24 września. Nie mogę jeszcze zdradzać szczegółów, ale na pewno będzie się działo. Zapewne wyłącznie w Warszawie, chociaż trwają pewne negocjacje. Nie mogę zdradzić szczegółów. Jeżeli się uda, to będzie to duże wydarzenie w Warszawie, jeżeli się okaże, że wyjdzie nieco inny wynik negocjacji, to wtedy będziemy robili wiele wydarzeń w Polsce, ale raczej stawiamy na jedno centralne wydarzenie”
Kijowski poinformował, że najprawdopodobniej w październiku odbędzie się wyborczy kongres KOD.
Kijowski: Nie do końca rozumiem Schetynę. Być może on sam do końca nie wie, o co mu chodzi
– Chyba nie do końca rozumiem Grzegorza Schetynę, ale też nie muszę. Być może i sam Schetyna nie do końca wie, o co mu chodzi. Od dłuższego czasu mówię, że Platforma musi się wewnętrznie uporządkować. Nie zamierzam robić porządków w Platformie. Niespecjalnie chętnie komentuję, bo to nie moja sprawa. Albo im się uda odzyskać jakąś opozycję, albo skręcą tak, że się zakręcą, znikną. Być może Schetyna ma jakiś ukryty plan i w cudowny sposób odzyska pozycję dla siebie i swojej partii. Na razie tego nie widzę – mówił Mateusz Kijowski w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w programie #RZECZoPOLITYCE na Rp.pl.
Czy Schetyna zdradzi „liberalne lemingi”?
Wywiad w „Do Rzeczy” wygląda tak, jakby lider PO postanowił zostać kolejnym delfinem Kaczyńskiego.
W tygodniku „Do Rzeczy” ukazał się ciekawy i jednocześnie mocno niepokojący wywiad z Grzegorzem Schetyną. Wywiad jest ciekawy dzięki Markowi Migalskiemu, który ten wywiad prowadził i nowy „prawicowy” głos Schetynie bez trudu ustawił. Migalski sam jest polską prawicą mocno już rozczarowany, jednak jako sprawny PR-owiec wykonał pracę dla Pawła Lisickiego i bez trudu zagonił Schetynę do prawicowej zagrody. Schetyna mówi zatem – i autoryzuje to co powiedział – „jestem zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy… koniec z lewicowym eksperymentem, bo lewicowy elektorat socjalny zameldował się w PiS”. Z pogardą wypowiada się o „elektoracie LTGB”, mimo że tolerancja i emancypacja – wcale nie radykalna, choćby minimalna – jest jednym z elementów tożsamości polskiego liberalnego mieszczaństwa, które było wyjściowym elektoratem Platformy. W świeckiej (wcale nie antyklerykalnej czy antyreligijnej), liberalnej i centrowej Unii Europejskiej nawrócony na prawicowość Schetyna także zauważa i pochwala „skręt na prawo” oraz „powrót do chrześcijańskiego modelu”. Aby ostatecznie zdystansować się do pogardzanych przez prawicę wielkomiejskich liberalnych „lemingów” Schetyna dodaje: „Mówiłem wielokrotnie Ryszardowi (Petru), że wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie”.
Polityczne błądzenie Platformy
Łatwość tego zabiegu zapędzenia Schetyny do prawicowej zagrody przypomina nam o największym problemie Platformy i jej nowego lidera. To znaczy o kompletnym braku własnego języka i własnej tożsamości. Mówiąc do prawicowców w „Do Rzeczy” Schetyna jest prawicowy, mówiąc do liberałów w „Gazecie Wyborczej” próbuje być liberalny, a najbliższy współpracownik Schetyny Andrzej Halicki potrafi jeszcze powiedzieć, że Platforma Obywatelska powinna także obsługiwać „wrażliwość lewicową”, co razem nie robi już sensu w ogóle.
Donald Tusk także odrzucał „wizje” i wyraziste ideologiczne stanowiska, ale robił to bardziej świadomie, niż dzisiaj Schetyna. Bardziej kontrolował swój język. Uważał, że Platforma powinna być sięgającą jak najszerzej partią władzy, zatem jego strategia nie bardzo nadaje się na czasy, kiedy PO już nie rządzi i nie gwarantuje kariery w państwowych urzędach czy spółkach skarbu państwa. Organizowane przez Tuska transfery polityków prawicy i lewicy do PO nie miały służyć poszerzeniu ideowego spektrum Platformy, ale wyłącznie zniszczeniu lub choćby zablokowaniu rozwoju prawicowych i lewicowych konkurentów tej partii. Rozwoju PiS-u czy Kukiza i narodowców Tusk w ten sposób jednak nie zablokował. A polując na Kamińskiego, Giertycha, Arłukowicza, Rosatiego, Dorna, Borowskiego… rozluźnił kontakt z własnym liberalnym elektoratem Platformy. Kompletnie przespał pojawienie się ruchów miejskich, które powinny były stać się zapleczem Platformy w młodszym pokoleniu polskiego liberalnego mieszczaństwa (to udało się wyłącznie w Poznaniu i dało Platformie władzę w tym mieście, kiedy w całym kraju już władzę traciła). Także elektorat i działacze, a szczególnie działaczki Nowoczesnej, to był potencjalny elektorat i potencjalne działaczki, które powinny były zasilić Platformę w walce z PiS-em i antyliberalną prawicą. Co jednak wymagałoby minimalnego choćby zainteresowania nowym liberalnym polskim mieszczaństwem, którego w Platformie i u Tuska zaczęło brakować.
Schetyna kontynuuje największy błąd „późnego Tuska”, a nawet zaczyna ten błąd pogłębiać i radykalizować. Zamiast odbudowywać społeczne zaplecze polityki liberalnej w Polsce, szuka tego zaplecza w Kościele i w elektoracie PiS. Jednak te środowiska są na Platformę zamknięte. Nawet prawicowi chłopcy z „Do Rzeczy” – Lisicki, Gmyz, Semka – są zachwyceni wywiadem Migalskiego ze Schetyną tylko dlatego, że prowadzi on do jeszcze głębszego odcięcia Platformy od liberalnego mieszczaństwa. A jutro i tak przedstawią Schetynę i całą Platformę jako bezideowych cyników, którzy tylko udają prawicowość, ponieważ prawdziwie prawicowy jest tylko Jarosław Kaczyński (dający dziś „Do Rzeczy” reklamowe pieniądze ze spółek skarbu państwa, nawet jeśli mniejsze, niż daje „Gazecie Polskiej” czy „W sieci”) albo narodowcy, Kukiz, Marek Jurek, nawet Gowin. W ten sposób Schetyna liberalne centrum straci, a prawicy nigdy nie zdobędzie. Nigdy nie stanie się kolejnym prawicowym delfinem Kaczyńskiego, choćby naprawdę się starał.
Może zatem – Panie Grzegorzu – czas wrócić do korzeni? I zacząć odbudowywać kontakt liberalnej PO z liberalnym polskim mieszczaństwem, które kiedyś dało wam władzę, a dziś nie potrzebuje waszego umizgiwania się do antyliberalnej prawicy, ale skutecznej obrony przed jej pogłębiającym się szaleństwem?
Kto obroni polskie mieszczaństwo?
Wyborczy nokaut, jaki w 2015 roku zaliczyła Platforma Obywatelska w pojedynku z PiS-em przesłonił wielu oportunistom fakt, że układ sił społecznych w kluczowym dla Polski po roku 1989 podziale – na zwolenników i przeciwników transformacji; na „Polskę liberalną”, orientującą się na Zachód, oraz na antyliberalną i w dużej części antyzachodnią prawicę – pozostał bez zmian.
W kolejnych sondażach partyjnego poparcia reprezentacja polityczna Polski liberalnej, nawet tak podzielona i nieskuteczna jak dziś, wciąż wygrywa z Prawem i Sprawiedliwością we wszystkich segmentach rzeczywistej społecznej elity. „Rzeczywistej”, czyli zbudowanej nie na partyjnym awansie czy fantazjowaniu o szlacheckich przodkach, ale na realnym dorobku, talencie i pracy. Zwolennicy PO i Nowoczesnej, a także częściowo pokrywający się z podziałem partyjnym, a częściowo go przekraczający zbiór sympatyków KOD-u, wciąż deklasują zwolenników PiS-u, nieraz w stosunku dwa do jednego, wśród ludzi z wykształceniem średnim i wyższym, wśród przedsiębiorców, przedstawicieli wolnych zawodów, „specjalistów”, a także wśród mieszkańców miast.
Dlaczego zatem Platforma nie walczy o swój elektorat? Dlaczego od roku nie ma programu, a jedyne informacje jakie z niej docierają, to nie nowe pomysły, nie nowy język odświeżający kontakt partii z jej społecznym zapleczem, ale nowe informacje o odejściach i czystkach? Dlaczego ostatni ciekawy projekt programowy – ogłoszony w ostatnich dniach kampanii parlamentarnej PO przez Lewandowskiego i Szczurka projekt ujednolicenia podatków i składek w sensownie skonstruowanym podatku PIT – zamiast być przedmiotem prac programowych PO stał się kolejnym tematem obietnic PIS-u?
Zamiast umizgiwać się do elektoratu PiS czy do „Kościoła łagiewnickiego”, którego prawie już nie ma, Platforma powinna odbudować kontakt z polskim liberalnym mieszczaństwem, które do tej pory nie zdradziło III RP. W liberalizmie mieści się nie tylko wolność gospodarcza, nie tylko niskie podatki, ale także emancypacja, świeckość (nie antyklerykalizm, ale zrozumienie wartości państwa i prawa wolnego od wyznaniowego dyktatu) i minimalny choćby solidaryzm. Liberalizm to nie tylko „thatcheryzm”, o czym moje pokolenie wychowane na micie Margaret Thatcher zapomina nawet w czasach, kiedy zupełnie już zdegenerowany thatcheryzm Farage’a i Borysa Johnsona nawet w Wielkiej Brytanii wydał z siebie prawicowy populizm i Brexit.
Mam nadzieję, że wywiad Grzegorza Schetyny dla tygodnika Pawła Lisickiego był tylko wizerunkowym potknięciem Schetyny, a nie jawną deklaracją porzucenie Polski liberalnej. Jednak nawet jeśli ten wywiad był tylko PR-owym potknięciem, jest to błąd, który może Platformę kosztować dalsze rozluźnienie związków z jej rdzennym elektoratem – liberalnym mieszczaństwem. Oddanie go w całości Nowoczesnej i KOD-owi, które być może politycznie jeszcze nie potrafią go zagospodarować. Nawet „błyskotliwe” stwierdzenie Schetyny, że „wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie” wpisuje się w trwający co najmniej od czasu Smoleńska atak prawicy na liberalne i prozachodnie „lemingi z wielkich miast”. Ale bez Wilanowa, Warszawy, Poznania, Gdańska, Wrocławia, Krakowa, Bydgoszczy czy Torunia Platforma Obywatelska także nie wygra żadnych wyborów. Podczas gdy „w Końskich” PO nie wygrywa wyborów już od dawna i nic nie wskazuje na to, aby Schetyna – szczególnie bez programu i bez skonsolidowanej partii – potrafił zdetronizować panujący tam dzisiaj PiS.
Schetyna chce zarzucić konserwatywną kotwicę. Porównaliśmy tę deklarację z tym, co mówił podczas rządów PO
Grzegorz Schetyna deklaruje, że Platforma Obywatelska będzie przede wszystkim partią chadecką, reprezentującą idee konserwatywne. Sprawdziliśmy, na ile konserwatywny Schetyna był do tej pory.
Po lekturze najnowszego wywiadu z Grzegorzem Schetyną w pamięci zostają dwie rzeczy. Po pierwsze, PO nie liczy na poparcie lewicowego elektoratu, bo ten jest zachwycony programem 500+. Po drugie, Platforma Schetyny będzie partią tak konserwatywną, jak tylko się da.
„Jestem zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy. Chcę powrotu do źródeł Platformy, czyli jej liberalno-konserwatywnego charakteru. Chcę też, by była w swoim przekazie chadecka” – czytamy na łamach „Do Rzeczy”.
Krótko mówiąc: konserwatywne społeczeństwo, liberalna gospodarka i chadecki przekaz. Sprawdziliśmy jak do tej pory Schetyna zapatrywał się na kluczowe kwestie światopoglądowe i gospodarcze.
Aborcja
Wydawałoby się, że to jeden z tych tematów, które od razu dzielą świat na prawo i lewo. W Polsce prawica niemal jednogłośnie odrzuca możliwość przerywania ciąży, ale np. w Wielkiej Brytanii za legalizacją aborcji opowiadała się Margaret Thatcher. Co na ten temat myśli Schetyna?
W tym przypadku konserwatywna kotwica jest… kompromisowa. Chociaż polityk nigdy nie opowiedział się za liberalizacją przepisów, wyraźnie podkreślał, że PO nie chce dopuścić do ich zaostrzenia.
.@SchetynadlaPO Uchwała będzie skierowana do wszystkich środowisk. Jej przyjęcie będzie gwarancją,że Sejm nie zaostrzy przepisów ws. aborcji
– Uważam, że im dłużej będzie trwał, tym lepiej dla nas wszystkich. Rozpoczynanie wojny wokół tych spraw będzie kolejną turą destabilizacji i wprowadzanie następnych bardzo emocjonalnych, gwałtownych i złych relacji nie tylko w parlamencie, ale w ogóle w naszym kraju – mówił.
In vitro
Kwestia in vitro podzieliła kiedyś Platformę na pół. Powstały dwa projekty ustaw: liberalny Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i alternatywny Jarosława Gowina, który pozwalał na zapłodnienie ustrojowe tylko dwóch komórek jajowych i to wyłącznie w przypadku małżeństw. Sam Schetyna opowiedział się za pierwszym projektem.
W 2015 roku, kiedy Senat postanowił odrzucić projekt, Schetyna podkreślał, że „ustawa jest dobra”.
Mniejszości seksualne i związki partnerskie
W wywiadzie z „Do Rzeczy” Schetyna podzielił lewicowy elektorat socjalny na tych, którzy poparli PiS, Partię razem i środowiska LGBT. Ciężko powiedzieć, czy polityk nie widzi miejsca dla homoseksualistów na prawicy, ale jego doświadczenia z tym środowiskiem nie należą do ciepłych. Co prawda deklarował się jako zwolennik związków partnerskich, ale nie należał do zwolenników adopcji dzieci przez osoby tej samej płci.
W 2008 roku powiedział: „Jestem typowym wyborcą PO: konserwatywnym liberałem. Jestem przeciwnikiem legalizacji aborcji, przeciwnikiem małżeństw homoseksualnych, bo za tym szedłby postulat adopcji przez takie pary dzieci, a na to nigdy nie mógłbym się zgodzić. Obyczajowo jestem dosyć konserwatywny“. Po tych słowach znalazł się na „czarnej liście” Homopedii (na marginesie, na liście towarzyszą mu inni członkowie PO i sam Donald Tusk).
Uchodźcy i sytuacja na Bliskim Wschodzie
Schetyna był zwolennikiem przyjęcia uchodźców z Bliskiego Wschodu, zgodnie z planem zatwierdzonym przez rząd Ewy Kopacz (7 tys. osób). Jego zdaniem łączenie kwestii zamachów z uciekinierami jest nieprzyzwoite. Podkreślał jednak, że przyjmowane miałyby być tylko zidentyfikowane osoby. W tym roku skrytykował pomysł, by KE karała państwa nie przyjmujące migrantów.
Jako szef MSZ, zapewniał także o konieczności aktywnego udziału Polski w walce z ISIS.
„Zagrożenie ze strony fundamentalistów muzułmańskich nie ma wyłącznie charakteru zewnętrznego, ale w coraz większym stopniu dotyczy również bezpieczeństwa wewnętrznego Unii Europejskiej. Spośród 20 tysięcy zagranicznych ochotników, walczących w szeregach dżihadystów w Syrii i Iraku, 4 tysiące pochodzi z krajów zachodnich. I choć ekspansja ekstremistów nie stanowi dziś bezpośredniego zagrożenia dla Polski, w imię obrony zachodnich wartości, w imię obrony południowych rubieży Europy przed destabilizacją włączamy się w działania międzynarodowej Globalnej Koalicji walczącej z tzw. Państwem Islamskim” – mówił w 2015 r.
Unia Europejska
Schetyna konsekwentnie popiera członkostwo Polski w UE. W czerwcu zapewniał o zaangażowaniu partii w ochronę integralności wspólnoty. Proponował także, aby ewentualnego „Polexitu” zabraniała konstytucja. Przy okazji stwierdził wtedy też, że pozostanie w UE jest niezbędne dla zachowania bezpieczeństwa, ponieważ tego, zdaniem schetyny, nie zapewni tylko członkostwo w NATO.
Kościół i religia
Podczas ślubowania w 2011 r. Schetyna użył frazy „Ślubuję. Tak mi dopomóż Bóg”. Do Boga odnosił się także w 2012 r. przy okazji… europejskich mistrzostw piłkarskich. – W losowaniu Bóg był po naszej stronie –stwierdził.
W ostatnim czasie kwestia religii w wypowiedziach Schetyny pojawia się coraz częściej. Zapewniał o powrocie do dialogu z Kościołem i przyznał, że PO nie była rozpieszczana przez hierarchów.
– Niewybaczalnym jest, że Kościół mieliśmy przeciwko sobie, wracamy do centrum, na pozycje chadeckie. Odbudujemy dobre relacje z biskupami, nie damy się zepchnąć na pozycje lewackie, jak chciałby PiS – grzmiał podczas jednego ze spotkań z wyborcami.
Gospodarka i podatki
Rządy PO pamiętane są z podnoszenia podatków. Sam Schetyna w mediach przedstawiał siebie jako wolnorynkowca. W 2007 roku zapewniał, że PO zadba o podatki „płaskie, niskie i prorodzinne”.
Kiedy w 2010 r. ówczesny minister Michał Boni zapowiedział możliwość podniesienia podatków, Schetyna będący wtedy marszałkiem Sejmu rozpoczął małą rebelię. – To pomysł kosmiczny, ostateczny. Ja mówię twarde nie. Dla nas podniesienie podatków jest zaprzeczeniem naszego jestestwa i zaprzeczeniem naszej obecności w polityce. Zrobimy więc wszystko, żeby tak się nie stało – powiedział.
Wielokrotnie Schetyna powtarzał, że podniesienie podatków to ostateczność. Mówił tak m.in. w sytuacji, kiedy te podatki… podnoszono. W ten sposób zapowiedział niesławną podwyżkę VAT, zastrzegając, że to „tylko na dwa-trzy lata”. Stosunkowo pozytywnie wypowiadał się także na temat podatku bankowego.
Islamskie teorie Zbigniewa Ziobry
Alergicznie zareagowali politycy PO na najnowszą tezę Zbigniewa Ziobry. Padła kilka dni po pielgrzymce papieża Franciszka, który apelował by nie zamykać oczu na dramat imigrantów. ‚Gdyby w Polsce był inny wynik wyborów to byłyby tworzone dzielnice islamskie’. Tak stwierdził minister sprawiedliwości. Na czym opiera swoje kontrowersyjne teorie? I co chce ugrać? W materiale.
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.
Temat dnia „Gazety Wyborczej”: Przeżywamy bolesną lekcję edukacji obywatelskiej
Polacy muszą nauczyć się tego, jak działa państwo, a politycy będą się inaczej sprawowali po wyborach, jeśli zobaczą, że rozliczamy ich z tego, co opowiadali – mówi w ‚Temacie Dnia Gazety Wyborczej’ Katarzyna Batko-Tołuć z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Jej zdaniem, to, co w tej chwili dzieje się w naszym kraju jest ‚bolesną lekcją edukacji obywatelskiej’. Ale w skali 1 do 10 poziom obywatelskiej świadomości rozmówczyni portalu Wyborcza.pl określa na 4.
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.
Zemsta Macierewicza? Komendant Garnizonu Poznań odwołany: ,,stracił zaufanie”
Na początku czerwca napisaliśmy o tym, że minister obrony narodowej Antoni Macierewicz postawił miastu warunek. Zapowiedział, że wojskowa asysta pojawi się w czasie obchodów rocznicy Czerwca ’56, jeśli podczas apelu zostaną odczytane nazwiska ofiar katastrofy smoleńskiej. Ta informacja wywołała burzę.
– To polecenie ministra obrony narodowej, które obowiązuje w całym kraju. Treść apelu musimy uzgadniać z odpowiednim departamentem w MON. Bez nazwisk ofiar katastrofy smoleńskiej nie zostanie zaakceptowany – mówił wtedy „Wyborczej” mjr Wojciech Nawrocki, komendant Garnizonu Poznań.
To również on poinformował o tym poznański Urząd Miasta. Dlaczego? Bo to właśnie garnizon zapewnia honorową asystę podczas uroczystości państwowych i wojskowych.
Ale prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak nie zgodził się na warunki ministra. Podczas apelu nie odczytano nazwisk ofiar katastrofy smoleńskiej. Weteranka Czerwca i bohaterska pielęgniarka Aleksandra Banasiak, która udzielała w 1956 roku pomocy rannym na ulicach Poznania, wraz z harcerzami, przeczytała nazwiska ofiar Czerwca ’56.
Wiadomo jednak, że negocjacje w tej sprawie trwały do ostatniej chwili. Politycy PiS naciskali, by prezydent Jacek Jaśkowiak wpuścił na plac Mickiewicza wojskową orkiestrę i żołnierzy.
Krótko po uroczystościach – jak mówią nasi rozmówcy – minister Antoni Macierewicz „stracił zaufanie” do komendanta Garnizonu Poznań Wojciecha Nawrockiego. Nawrockiego poinformowano, że nie ma czego szukać w wojsku. Szefem poznańskiego garnizonu był przez osiem ostatnich lat.
Taki rozkaz
Teraz obowiązki komendanta Garnizonu Poznań pełni – w zastępstwie Nawrockiego – por. Grzegorz Kurowski.
– Taki rozkaz wydał dyrektor departamentu kadr MON. Zmiana na stanowisku komendanta Garnizonu Poznań nastąpiła 1 sierpnia – wyjaśnia por. Grzegorz Kurowski. Ale o powodach tej decyzji nie chce rozmawiać. I odsyła nas do MON. Jego rzecznik Bartłomiej Misiewicz nie odpowiedział nam w poniedziałek, dlaczego Nawrockiego wyrzucono z garnizonu.
Tymczasem sam Nawrocki zdążył się już pożegnać ze środowiskiem poznańskich kombatantów. „Proszę przyjąć serdeczne podziękowania za pomoc, życzliwość oraz wyrozumiałość okazywane mi podczas naszej współpracy. Będę miło wspominał wasze zaangażowanie i wspólne działanie na rzecz kreowania dobrego wizerunku polskich sił zbrojnych” – czytamy w liście, który trafił właśnie do poznańskich weteranów. Pismo datowane jest na 31 lipca br.
– Spotykaliśmy się podczas różnych uroczystości, które organizował Wojciech Nawrocki – mówi mjr Ludwik Misiek z wielkopolskiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. I dodaje: – Niestety, z tego pisma nie wynika, dlaczego Nawrocki przestał pełnić dotychczasową funkcję. Mogę tylko powiedzieć, że współpraca z nim układała się idealnie. Mam nadzieję, że to nie będzie zmiana na gorsze.
Jacek Jaśkowiak: bardzo nad tym ubolewam
Tuż przed obchodami rocznicy Poznańskiego Czerwca prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak apelował do szefa MON Antoniego Macierewicza, by odstąpił od pomysłu odczytania podczas apelu nazwisk ofiar katastrofy smoleńskiej. Przekonywał jednocześnie, że zależy mu na obecności podczas uroczystości wojskowej asysty.
– Wojsko nie powinno być angażowane do celów politycznych. Wojsko to nie tylko sprzęt, to również kadra dowódcza. Wszystkie decyzje personalne powinny być podejmowane w oparciu o kompetencje. Czy tak było w tym przypadku? Odnoszę wrażenie, że nie. Bardzo nad tym ubolewam. Odwoływanie ludzi z funkcji wojskowych z powodów innych niż merytoryczne uważam za niewłaściwe – mówi „Wyborczej” prezydent Jacek Jaśkowiak.
Z mjr. Nawrockim nie udało nam się skontaktować.
Wielkopolska na igrzyskach – historyczne medale i nadzieje w Rio
PiS chce uciszyć „Wyborczą”. Pozew za krytyczny komentarz
Redakcja Gazety Wyborczej Trójmiasto (fot. Roman Jocher / AG)
Przed stołecznym sądem okręgowym zakończył się wczoraj niecodzienny proces cywilny, w którym rządząca partia pozwała o ochronę dóbr osobistych Agorę i dziennikarza „Wyborczej” Wojciecha Czuchnowskiego. PiS domaga się przeprosin na pierwszej stronie „Wyborczej”, na portalu Wyborcza.pl oraz w tradycyjnym liście wysłanym do siedziby partii za komentarz z ubiegłego roku. Czuchnowski ocenił w nim bezprecedensową decyzję prezydenta Andrzeja Dudy, który przerwał trwający proces sądowy i ułaskawił skazanego nieprawomocnie na więzienie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Dziennikarz skomentował wtedy, że PiS wywiera naciski na wymiar sprawiedliwości, bo nigdy nie zaakceptował wyroku na byłego szefa CBA.
O decyzji prezydenta Dudy pisał tak: „Stawia ponad prawem siebie, kolegów i działaczy swojej partii”. PiS przyczepił się do ostatniego zdania komentarza: „Tak nie działa państwo demokratyczne. Tak działa państwo mafijne” oraz do tytułu komentarza w internecie „Mafijne państwo PiS”.
Wczoraj sąd przesłuchał Czuchnowskiego. Dziennikarz wygłosił też mowę końcową zamykającą proces, podobnie jak pełnomocnicy Agory i PiS. – Ułaskawienie Kamińskiego skazanego nieprawomocnie za łamanie prawa było bezprecedensową decyzją. Uznałem, że to decyzja niebezpieczna, bo pozostawia bezkarnymi funkcjonariuszy, którzy dokonali nadużyć na stanowisku państwowym [w czasie prowokacji CBA wymierzonej w Andrzeja Leppera] i że to decyzja zagrażająca porządkowi prawnemu. Andrzej Duda wkroczył we władzę sądowniczą i według wielu opinii dopuścił się deliktu konstytucyjnego – stwierdził Czuchnowski, tłumacząc, jak powstał komentarz. Dodał, że do dziś Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziała na jego pytania dotyczące tego, czy Mariusz Kamiński sam złożył wniosek o ułaskawienie, czy też była to inicjatywa prezydenta.
Czuchnowski podkreślał, że jego komentarz bronił demokratycznego państwa, którego ustrój w pozakonstytucyjny sposób chce teraz zmienić PiS.
Pełnomocnik Agory mec. Piotr Rogowski wytknął, że PiS, który dostaje z budżetu państwa subwencje, pozywa krytyczną wobec władzy prasę. I że celem pozwu nie jest obrona dobrego imienia partii, tylko wysłanie sygnału ostrzegawczego do innych dziennikarzy. – Ten proces to próbnik: „Nie krytykujcie nas, bo będziemy pozywać”. Pozew ma prowadzić do autocenzury dziennikarzy – dowodził Rogowski.
Zaznaczył, że komentarz nie dotyczył PiS, tylko działań prezydenta i instytucji państwowych. I że nie zareagowała na niego żadna instytucja i prezydent, tylko PiS. – Niepytany przez nikogo woła: „Hola, hola, nie jesteśmy mafią” – mówił Rogowski. Dodał, że w komentarzu dziennikarz ma prawo wyrażać własne opinie. Pełnomocnik PiS z kolei przekonywał, że zwrot „mafijne państwo” to nadużycie.
Sąd odroczył wydanie wyroku do 22 sierpnia.