Macierewicz, 29.09.2016

 

Błaszczak jako podręczny i inne pomazańce

Błaszczak jako podręczny i inne pomazańce

Mariusz Błaszczak dał się poznać tym, że nie dał się poznać. Jego postać od kilkunastu lat jest widziana obok prezesa Jarosława Kaczyńskiego jako podręczny. I tyle. Usta otwierał, ale nic z ich produkcji było godne zapamiętania. Kiedyś trafnie nazwał go Marek Migalski – niewidzialny. Przechodzisz koło Błaszczaka i go nie zauważasz. Jakby poruszał się w czapce niewidce.

Szary, nijaki. Niezbyt bystry? Chyba tak, acz nie lubię ludziom odejmować. W każdym razie Błaszczakowi niczego nie można dodać. Kiedyś w jakiejś audycji Moniki Olejnik w trakcie emisji uciekł, niemal płacząc. Ten ktoś jest ministrem spraw wewnętrznych, resortu siłowego, któremu podlega porządek w kraju. Chciałoby się napisać, iż taki porządkowy powinien mieć porządnie poukładane w głowie. Nie ma to być jakiś intelektualista czy pisarz, ale przynajmniej podchodzący do tematów w zasięgu jego kompetencji – rzetelnie. I mający w sprawach porządku w kraju odpowiednie kompetencje.

Oto Błaszczak – mający pod sobą policję – o marszach 11 listopada w Święto Niepodległości był łaskaw się wyrazić o KOD-zie. Nie o ONR, które winno być pod szczególną troską  policji i Błaszczaka, bo to organizacja znana z faszyzującego emploi. Nie! Błaszczak o KOD, któremu prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz ma tak ułożyć marszrutę, aby spotkał się z faszyzującym ONR: „To ona, jako prezydent Warszawy, ma wpływ na trasy przemarszu. Spodziewam się tego, że pani Gronkiewicz-Waltz nic nie zrobi, a może nawet gorzej, będzie starała się doprowadzić do konfrontacji”.

Zrozumiała na takie dictum jest wypowiedź Mateusza Kijowskiego: „Nie ma takiej możliwości, żeby dwa marsze się przecięły i to już nawet nie wynika z naszych intencji, ale z przepisów prawa. Szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji powinien to wiedzieć”.

Z powyższego należy mniemać, iż minister Błaszczak nie jest kumaty w przedmiocie, który powinien znać. Nie ma kompetencji do sprawowania tak ważnego urzędu w państwie. Prezydent Warszawy nie może doprowadzić do spotkania się dwóch marszów KOD i ONR, gdyż złamałaby przepisy prawa, a konkretnie art. 12 ustawy prawo o zgromadzeniach.
To nie politycy PO czy opozycji są posądzani o łamanie prawa i konstytucji. Posunę się do konkluzji, bo Błaszczak i jego koledzy dają podstawy mniemaniu, iż szykują – albo zachęcają – do jakiejś prowokacji. Raz byłem takiej prowokacji świadkiem, gdy mimo ochrony policji podczas obchodów Czerwca ’56 w Poznaniu, między KOD-owców w środku imprezy wpuszczeni zostali ogoleni chłopcy. Nie wiem, czy byli z ONR, ale zachowywali się prowokacyjnie. Na szczęście KOD nie dał się nabrać na takie sztuczki, acz jedna starsza KOD-owiczka złamała parasol, gdy była przez takiego ogolonego nazbyt indagowana. Minister Błaszczak więc powinien znać prawo, nie podgrzewać atmosfery przed Świętem Niepodległości, a przede wszystkim milczeć. W jego wypadku milczenie byłoby złotem.

Nie pisałem o „rekonstrukcji rządu”, bo to był humbug. Acz premier Szydło ma nad sobą nadpremiera wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Na konferencji prasowej  o sobie i nadpremierze powiedziała, iż „oboje z Mateuszem jesteśmy pomazańcami Jarosława Kaczyńskiego”. Nie wiem, czy z tego śmiać się, czy rechotać. Premier Szydło nie potrafi się poruszać w znaczeniach języka polskiego, bo do takiego nie zaliczam tego magla oratorskiego.

Waldemar Mystkowski

blaszczak

koduj24.pl

Szacki o rekonstrukcji: Niezdarna akcja. Premier rzuciła ministrów na grilla i pozwoliła im się przypiekać przez długie 6 dni

jsx, 29.09.2016

Wojciech Szacki

Wojciech Szacki (Fot. AG)

„Premier raz jeszcze dowiodła, że nie ma żadnej władzy” – pisze na swoim blogu Wojciech Szacki. „Kolejnej rekonstrukcji w tym roku podobno nie będzie, ale premier robi się coraz bardziej malowana” – podkreśla.

„Rzadko kiedy mamy okazję oglądać tak niezdarne akcje jak rekonstrukcja rządu w wykonaniu Beaty Szydło” – pisze na blogu Wojciech Szacki. „Pani premier rzuciła swoich ministrów na grilla w zeszły piątek i pozwoliła im się przypiekać przez długie sześć dni” – twierdzi publicysta. W dodatku, środowa konferencja opóźniała się, a „ministrowie skwierczeli”.

Według Szackiego najważniejszą zmianą jest oddanie polityki gospodarczej wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który został szefem nowego komitetu ekonomicznego Rady Ministrów. „To jemu będą podlegali ministrowie gospodarczy, co czyni z niego swoistego półpremiera” – uważa dziennikarz.

„Premier robi się coraz bardziej malowana”

„Szydło doskonale wiedziała, czym pachnie ta zmiana” – pisze Szacki. Dlatego premier próbowała ją zablokować, jednak w ostatecznym rozrachunku ustąpiła. „Nie dość, że Morawiecki awansował, to jeszcze ona ma gorsze relacje z Nowogrodzką” – zaznacza publicysta.

„Premier raz jeszcze dowiodła, że nie ma żadnej władzy” – tytułuje swój tekst Szacki. Kolejnej rekonstrukcji w tym roku podobno nie będzie, ale premier robi się coraz bardziej malowana” – kończy. Cały tekst można przeczytać tutaj.

szacki

TOK FM

 

„SZEF MSW POWINIEN TO WIEDZIEĆ”. KIJOWSKI OŚMIESZYŁ BŁASZCZAKA

STANISŁAW SKARŻYŃSKI, 28 WRZEŚNIA 2016

Minister spraw wewnętrznych wymyślił, że Hanna Gronkiewicz-Waltz tak poukłada marsze 11 listopada, że narodowcy spotkają się z ewentualną demonstracją Komitetu Obrony Demokracji. W odpowiedzi szef KOD celnie wytknął mu braki w znajomości przepisów o organizacji zgromadzeń

O swojej koncepcji minister Błaszczak opowiadał w TVP Info, komentując plany organizacji marszu KOD 11 listopada w Warszawie. – To ona, jako prezydent Warszawy, ma wpływ na trasy przemarszu. Spodziewam się tego, że pani Gronkiewicz-Waltz nic nie zrobi, a może nawet gorzej, będzie starała się doprowadzić do konfrontacji – spiskował minister.


Nie ma takiej możliwości, żeby dwa marsze się przecięły i to już nawet nie wynika z naszych intencji, ale z przepisów prawa. Szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji powinien to wiedzieć.

Mateusz Kijowski, Onet.pl – 28/09/2016

fot. Lukasz Antczak / Agencja Gazeta


PRAWDA. MINISTER SPRAW WEWNĘTRZNYCH NIE ZNA PRAWA O ZGROMADZENIACH.


Mateusz Kijowski ma rację – gdyby Hanna Gronkiewicz-Waltz zdecydowała o takiej organizacji marszów, że Marsz Niepodległości spotkałby się z manifestacją KOD, złamałaby art. 12 ustawy prawo o zgromadzeniach.

Jeżeli wniesiono zawiadomienia o zamiarze zorganizowania dwóch lub większej liczby zgromadzeń, które mają zostać zorganizowane chociażby częściowo w tym samym miejscu i czasie, i nie jest możliwe ich odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach, o pierwszeństwie wyboru miejsca i czasu zgromadzenia decyduje kolejność wniesienia zawiadomień.

Mateusz Kijowski ma rację również w tym, że prawo o zgromadzeniach to ustawa, którą minister spraw wewnętrznych powinien znać. To akt prawny, regulujący organizację i przebieg zgromadzeń publicznych oraz współpracę służb porządkowych z ich organizatorami.

Błaszczak powinien ją znać również dlatego, że nowelizację ustawy o zgromadzeniach podpisał już prezydent Andrzej Duda – więc minister powinien zapoznać się ze zmianami w prawie, które dotyczą jego obszaru odpowiedzialności.

szef

oko.press

CZWARTEK, 29 WRZEŚNIA 2016, 12:31
IMG_0700

Szydło: Oboje z Mateuszem jesteśmy pomazańcami Jarosława Kaczyńskiego

Jak mówiła premier Beata Szydło:

„Oboje z Mateuszem jesteśmy pomazańcami Jarosława Kaczyńskiego. Jarosław Kaczyński mnie zaproponował na premiera i zaproponował Mateuszowi Morawieckiemu, żeby był wicepremierem odpowiedzialnym za sprawy gospodarcze. Jeżeli opozycja nie ma nic do powiedzenia na temat bardzo nowoczesnej i dobrej zmiany, która nastąpiła w rządzie, zmiany strukturalnej, która ma doprowadzić do tego, że gospodarka, proces rozwoju, stały się najważniejszymi elementami, które będą ogniskowały prace rządu i zaplecza parlamentarnego. I robimy to nie dlatego, że zależy na tym Beacie Szydło czy Mateuszowi Morawieckiemu, tylko dlatego, że chcemy, żeby Polska szybciej się rozwijała, żeby była państwem Nowoczesnym. Tworzymy w rządzie duet, który dostał ambitne zadanie”

300polityka.pl

Deresz pyta prok. Pasionka: „Czego szuka Pan w grobie mojej Żony?”

Agnieszka Kublik, 29.09.2016

Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej

Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej (&Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta)

Paweł Deresz w liście otwartym do zastępcy prokuratora generalnego Marka Pasionka protestuje przeciwko ekshumacji żony, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.

Ekshumacje wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, i to bez zgody najbliższych, prok. Pasionek zapowiedział już wiosną tego roku.

Prokuratura się przy nich tak upiera, bo wśród dziewięciu dotychczas ekshumowanych szczątków sześć ciał było pomylonych. Bo po katastrofie nie przeprowadzono sekcji zwłok wszystkich ofiar. I wreszcie dla śledczych wydobyte z grobów ciała mają być najważniejszym dowodem, gdy wrak tupolewa nadal jest w Rosji.

Pierwszą ekshumację przeprowadzono w 2011 r. – Zbigniewa Wassermanna; wiosną 2012 r. – Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki. Do kolejnych doszło, gdy prokuratorzy (wtedy jeszcze wojskowi, bo to minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro zlikwidował wojskową prokuraturę i smoleńskie dochodzenie przekazał cywilnym śledczym) wykryli błędy w rosyjskiej dokumentacji medycznej. Trafili na nie dopiero, gdy latem 2012 r. Rosja przekazała pełną dokumentację (w tym wyniki badań DNA). We wrześniu 2012 r. w Warszawie i Gdańsku ekshumowano ciała Anny Walentynowicz i wiceprzewodniczącej fundacji Golgota Wschodu Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Ich ciała były zamienione.

Teraz śledczy chcą dokopać się do kolejnych pomyłek, by wykazać, że polskie śledztwo było niechluje, a więc jego wyniki są nierzetelne.

Deresz pyta prok. Pasionka: „Czego szuka Pan w grobie mojej Żony poza ewentualnym potwierdzeniem znanych uchybień? Można odnieść wrażenie, że jest Pan zwolennikiem obłędnej teorii dotyczącej zamachu na pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jeśli tak, to jakimi dowodami Pan dysponuje?”.

I przypomina, że „przeprowadzone dotychczas ekshumacje potwierdziły wiele nieprawidłowości powstałych po katastrofie lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 r. Nie mają one jednak żadnego znaczenia dla wyjaśniania przyczyn katastrofy”.

I stawia kolejne pytania: „Czy próba znalezienia kolejnych uchybień podczas składania zwłok do trumien jest celowa i potrzebna? Proszę z nami zacząć rzeczowo rozmawiać, w innym przypadku uznam, że zarządzone przez Pana ekshumacje służą wyłącznie grze politycznej”.

I na koniec stanowczo protestuje przeciwko rozkopywaniu grobu jego żony: „Poszukiwanie w grobie mojej żony dowodów na wyimaginowany zamach uważam, ja i cała moja rodzina, za zbędne, nieludzkie i zdecydowanie protestuję przeciwko decyzji o ekshumacji”.

Ale zgodnie z polskim prawem ekshumacja to decyzja prokuratora, który może odmowę rodziny uszanować, ale nie musi. Na ekshumację nie godzi się też Izabella Sariusz-Skąpska, córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Andrzeja Sariusza-Skąpskiego.

– Będziemy apelować do ducha prawa, zachowując resztki przekonania, że prokuratorzy też znają to pojęcie. Wciąż wierzę, że są po tamtej stronie ludzie, którzy wykażą się elementarną przyzwoitością – mówiła kilka dni temu w wywiadzie w „Gazecie Wyborczej”. – Wierzę, że Kościół katolicki nie zostawi nas samych. W którymś momencie musi dotrzeć do hierarchów, jak straszliwy kryje się w tych ekshumacjach precedens. Pogrzeb odbywa się raz. Z całym majestatem, powagą i przewidzianym przez liturgię pochyleniem się nad osobą. To nie jest spektakl teatralny. To jest święty rytuał, którego należy bronić.

Na ekshumację nie godzi się i Cerkiew prawosławna, która uznała, że ekshumowanie szczątków biskupa Mirona (zginął w tej katastrofie) będzie zbezczeszczeniem jego zwłok.

Według przepisów sanitarnych ekshumację można przeprowadzać tylko od 16 października do 15 kwietnia.

Zobacz także

pawel-deresz

wyborcza.pl

Maziarski: Nie żądamy kar dla episkopatu [CZWARTKOWE WYSTĘPY]

Wojciech Maziarski Gazeta Wyborcza, 29.09.2016

Biskupi na Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski

Biskupi na Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wystarczy przyjrzeć się temu, co działo się w przeszłości w tych krajach katolickich, w których Kościół też sprzymierzył się z autorytarną władzą i cieszył się podobnymi przywilejami politycznymi i finansowymi, a po upadku reżimu został z tego rozliczony i pociągnięty do odpowiedzialności.

Nie opowiadamy się za karaniem kobiet, które dopuściły się aborcji – oświadczył Episkopat, popierając zarazem drakońską, średniowieczną ustawę antyaborcyjną. To cudownie. Zaiste, wielkie jest serce biskupów i niezmierzona ich łaskawość. Wszyscy mają powód do radości, nie tylko polskie kobiety, ale i my, mężczyźni. Dla nas to naprawdę dobra nowina, że Episkopat nie pozamyka nam matek, żon, kochanek do więzień.

Wypada więc głośno wyrazić naszą wdzięczność i jakoś się zrewanżować, np. oświadczając na zasadzie wzajemności, że my też nie będziemy się domagać posadzenia Episkopatu do więzienia, gdy przyjdzie czas rozliczania tzw. dobrej zmiany. Biskupi mogą spać spokojnie, osobiście nic im nie grozi.

Co oczywiście nie oznacza, że Kościół jako instytucja nie zapłaci za obecną postawę hierarchów. Niestety, zapłaci. Mówię „niestety”, bo mam wśród znajomych sporo katolików, a nawet duchownych, których lubię, szanuję i którym naprawdę życzę jak najlepiej. W pogańsko-nacjonalistyczno-autorytarnej sekcie, w jaką przekształcił się polski Kościół, stanowią mniejszość, ale wciąż się nie poddają i próbują walczyć o nawrócenie pozostałych – tych, którzy odprawiają msze dla wszechpolaków i ONR-u, zapraszają Jarosława Kaczyńskiego do wygłaszania kazań z murów Częstochowy i modlą się: chwała prezesowi na wysokości, błogosławimy go, wielbimy go, dzięki mu składamy, bo pełne są niebiosa i ziemia chwały jego.

Kara za to wszystko nie ominie całego polskiego Kościoła i dość łatwo przewidzieć, na czym będzie polegać. Wystarczy przyjrzeć się temu, co działo się w przeszłości w tych krajach katolickich, w których Kościół też sprzymierzył się z autorytarną władzą i cieszył się podobnymi przywilejami politycznymi i finansowymi, a po upadku reżimu został z tego rozliczony i pociągnięty do odpowiedzialności. Przykładem choćby Hiszpania. Albo Meksyk.

Prognozuję więc, że za najbliższym zakrętem politycznym czeka nas w Polsce usunięcie religii z programów nauczania i katechetów z rad pedagogicznych, wyniesienie krzyży z urzędów państwowych (z salą sejmową na czele), wprowadzenie zakazu łączenia uroczystości państwowych z ceremoniami religijnymi. Może też ustanowienie podatku kościelnego płaconego przez wiernych.

Ktoś powie, że nie da się tego wszystkiego zrobić bez zmiany konkordatu. A cóż to za problem? Po doświadczeniach ostatnich lat, a zwłaszcza miesięcy, postulat wypowiedzenia konkordatu może liczyć na masowe poparcie wyborców i zapewne niejedna partia będzie chciała wypisać to hasło na swoich sztandarach. Obstawiam, że jako pierwsza zrobi to Partia Razem. Za nią pójdą kolejne.

Zwłaszcza że obserwując wypowiedzi i czyny papieża Franciszka, mam dziwne przeczucie, że Watykan nie będzie się kładł Rejtanem w obronie porozumienia gwarantującego przywileje i polityczną potęgę polskiego Episkopatu. Coś mi się wydaje, że Franciszkowi bliżej jest do garstki chrześcijan, która przetrwała jeszcze na marginesie polskiego Kościoła.

Zobacz także

wielkie

wyborcza.pl

 

Moje bardzo poważne pytania do ministra Macierewicza

Mariusz Zawadzki, Waszyngton, 28.09.2016

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Panie Ministrze, chciałem poniższe pytania zadać Panu osobiście, podczas panelu think tanku CEPA w Waszyngtonie, na który Pan nie dotarł, ale wysłał Pan do jego uczestników list. Zadaję je teraz. Czekam na odpowiedź ze spokojem i ufnością.

Napisał Pan w liście, cytuję: „Prawda nas wyzwoli, nawet jeśli jest bolesna. To dlatego z taką determinacją próbujemy ustalić prawdziwe przyczyny tragicznej katastrofy w Smoleńsku w 2010 roku. Jest coraz więcej i więcej dowodów, że rosyjska wersja wydarzeń jest fałszywa. Biorąc pod uwagę rosyjską agresję w Gruzji w 2008 roku i to, co dzieje się na Ukrainie od 2014roku, trzeba sobie postawić pytanie: czy to, co stało się w Smoleńsku, nie było aby częścią długiego procesu?”.

Pana list odczytano w jednym w poważnych think tanków w Waszyngtonie w obecności wielu poważnych gości, reprezentujących naszych sojuszników z NATO. W liście sugeruje Pan, że jest coraz więcej dowodów, że katastrofa w Smoleńsku nie była wypadkiem, jak twierdzą Rosjanie, tylko udanym rosyjskim zamachem na polskiego prezydenta, jego żonę i wielu polskich polityków, dygnitarzy, posłów, weteranów itd.

W związku z tym moje pytania: co będzie, kiedy przedstawi Pan światu swoje dowody? Jaka powinna być odpowiedź Polski na masowe morderstwo popełnione sześć lat temu przez Rosjan? Czego będziemy oczekiwać od naszych sojuszników z NATO?

Zabójstwo przywódcy kraju członkowskiego NATO klasyfikuje się, przyzna Pan z pewnością, jako akt agresji przeciwko członkowi NATO. Będzie zatem miał zastosowanie artykuł 5 Paktu Północnoatlantyckiego – sojusznicy powinni nam przyjść z pomocą. Jakiej pomocy oczekujemy?

Czy NATO powinno wypowiedzieć Rosji wojnę? Czy próbować zestrzelić samolot z Władimirem Putinem? Czy zerwać stosunki dyplomatyczne i gospodarcze z Rosją?

Zakładam, że ma Pan przygotowany scenariusz na taką ewentualność, skoro mówi Pan o niej na ważnym forum publicznym w Waszyngtonie, stolicy kraju, który jest naszym najważniejszym sojusznikiem. W końcu pełni Pan bardzo poważną funkcję i musi Pan sobie zdawać sprawę, że Pana słowa mają bardzo poważne konsekwencje.

Nie wyobrażam sobie, że przedstawimy dowody zamachu – o których Pan wspomina w liście – ale Polska ani NATO nie zrobią nic. To byłoby demoralizujące i de facto byłoby świadectwem całkowitej klęski i bezradności NATO.

Nie dopuszczam też myśli, że napisał Pan swój list, nie mając dowodów zamachu, bo to byłaby skrajna nieodpowiedzialność, która naraziłaby Polskę na śmieszność i wywołałaby ciężkie zakłopotanie naszych sojuszników.

Dlatego ze spokojem i ufnością czekam na Pana odpowiedź.

Zobacz także

wazne

wyborcza.pl