PiS, 04.07.2016

 

CmiSpYYWIAEqfGQ

 

CmiO-pTXgAQXpDI

 

CmirgLnWcAAoMaw

Znalazłem, poseł którego narzeczoną jest partia. Zachowywał sie jak na prochach. Darł sie niemiłosiernie. KOD 03.16

Cmi9dU1XEAAFE0Z

PiS wyjdzie z sali, gdy na mównicę wejdzie Niesiołowski? „Znany jest ze swego grubiaństwa wobec PiS”

Agata Kondzińska, 04.07.2016

Poseł Stefan Niesiołowski

Poseł Stefan Niesiołowski (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Jutro PiS podejmie decyzję, czy posłowie tej partii wyjdą z sali obrad, gdy PO będzie przedstawiać wniosek o odwołanie ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Powód? Wniosek ma uzasadnić poseł Stefan Niesiołowski.

We wtorek o godz. 8 zbierze się sejmowa komisja obrony narodowej, by zaopiniować wniosek PO o odwołanie ministra obrony narodowej. Godzinę później w Sejmie zacznie się debata nad wnioskiem. W imieniu Platformy Obywatelskiej, która chce dymisji Antoniego Macierewicza, ma go uzasadniać Stefan Niesiołowski. W poniedziałek wieczorem na posiedzeniu klubu PiS jego szef i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki powiedział parlamentarzystom, że jest pomysł, by posłowie wyszli z sali obrad.

Jak mówią nasi rozmówcy, Terlecki tłumaczył, że „Niesiołowski znany jest ze swoich grubiańskich zachowań i ataków na PiS”.

– Ostateczna decyzja zapadanie jutro. Terlecki zapowiedział, żeby patrzeć jak on, Marek Suski i inni liderzy będą się zachowywać. Jak wyjdą, też wychodzimy – opowiada nam jeden z polityków PiS. Terlecki mówił też, że wniosek jest niezasadny, a termin złożenia go absurdalny – tuż przed szczytem NATO w Warszawie.

PO chce odwołania Macierewicza po tekście „Gazety Wyborczej”, w której opisaliśmy związki szefa MON z Robertem Luśnią, współpracownikiem służb PRL. Platforma zarzuca też Macierewiczowi brak debaty publicznej przed decyzją o wysłaniu polskich żołnierzy do Kuwejtu i Iraku.

Na posiedzeniu klubu Terlecki mówił posłom PiS, że to będzie ciężkie i skomplikowane posiedzenie wymagające od posłów PiS uwagi, czujności i obecności.

I zapowiedział, że jeszcze na tym posiedzeniu PiS powoła komisję śledczą ds. afery Amber Gold.

Zobacz także

piSmówi

wyborcza.pl

CmivBdTXEAIeA8d

Posłanka Nowoczesnej pokazuje skandaliczny anonim. „Nie znasz dnia ni godziny” – grozi „Snajper”

OK, 04.07.2016

Nowoczesna dostała anonim z pogróżkami

Nowoczesna dostała anonim z pogróżkami (Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta/Joanna Scheuring-Wielgus/ Twitter)

• Joanna Scheuring-Wielgus pokazała na Twitterze anonim z pogróżkami
• Prawdopodobnie był skierowany do Ryszarda Petru
• „Nie znasz dnia ni godziny” – straszy w swoim liście „Snajper”

Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus opublikowała na swoim profilu na Twitterze anonim z pogróżkami, który dotarł do Nowoczesnej. Osoba, która podpisała się jako „Snajper” napisała w nim:

„Ptaka, który sra w swoje gniazdo, trzeba zastrzelić. Nie znasz dnia ni godziny, żydowski skur***”.

dziś

Dziś zorganizowaliśmy konferencję na temat mowy nienawiści. Drogi Snajperze, NIE z czasownikami piszemy oddzielnie.

Posłanka napisała, że list był adresowany do RP (prawdopodobnie chodzi o Ryszarda Petru). Wytłumaczyła też, że takich anonimów Nowoczesna dostaje dziesiątki. Skomentowała też, że Nowoczesna zorganizowała dziś konferencję na temat mowy nienawiści.

Komentujący: Jak debil zostaje posłem?

Pod postem posłanki pojawiło się sporo obraźliwych wpisów. „A może konferencja na temat: Jak debil zostaje posłem” – napisał użytkownik o nicku Stańczyk.

„Jestem ciekaw, kiedy zorientujecie się, że budzicie nienawiść otwierając swoje zakłamane, zdradzieckie ryje” – wtórował mu Jacek Jarecki.

dziśZorganizowaliśmy

Dziś zorganizowaliśmy konferencję na temat mowy nienawiści. Drogi Snajperze, NIE z czasownikami piszemy oddzielnie.pic.twitter.com/wRBncq9FDm

@JoankaSW @michaljadczak Jestem ciekaw, kiedy zorientujecie się, że budzicie nienawiść, otwierając swoje zakłamane, zdradzieckie ryje. I,co?

Scheuring-Wielgus nie odpowiedziała na obraźliwe komentarze.

nieZnasz

gazeta.pl

Swietłana Aleksijewicz: „Najgorzej do Żydów odnosili się Polacy”

Andrzej Poczobut, 04.07.2016

Swietłana Aleksijewicz

Swietłana Aleksijewicz (FABRIZIO BENSCH/REUTERS)

Swietłana Aleksijewicz, wybitna pisarka i reportażystka, ubiegłoroczna noblistka w dziedzinie literatury, oskarżyła Polaków o współudział w Zagładzie. Polski MSZ już nazwał słowa Aleksijewicz głęboko niesprawiedliwymi i krzywdzącymi.

„Kolaboranci, którzy działali na terenie Białorusi, oni wszyscy byli z Ukrainy. Powiem więcej, nie tylko na Litwie i Łotwie niszczono Żydów, jeszcze zanim przyszli tam Niemcy. To miało miejsce również na Ukrainie. A najgorzej odnosili się do Żydów Polacy. Bywało, że księża wprost na kazaniach mówili: ‚Zabij Żyda'” – ta wypowiedź Aleksijewicz pochodzi z jej spotkania z czytelnikami w publicznej bibliotece w nowojorskim Brooklynie. Odbyło się ono 12 czerwca.

Głośno o tych słowach zrobiło się dopiero, gdy fragment wypowiedzi mieszkającej na Białorusi pisarki dotyczący współudziału Polaków, Litwinów, Łotyszy i Ukraińców w Holokauście został upubliczniony przez białoruską witrynę pieramoha.org, która jest powiązana z wieloletnim krytykiem Aleksijewicz, emigracyjnym białoruskim politykiem Zianonem Paźniakiem.

Winna sowiecka edukacja?

– Aleksijewicz zademonstrowała brak historycznej wiedzy – uważa białoruski pisarz i publicysta Siawiaryn Kwiatkouski. Jego zdaniem pisarka chciała się wypowiedzieć o złu, które budzi się w człowieku w ekstremalnej sytuacji, ale w rezultacie wyszło jej oskarżenie całych narodów. – Stwierdzenie, że wszyscy kolaboranci pochodzili z Ukrainy, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Białorusini też kolaborowali z nazistami. Jej punkt widzenia jest skutkiem sowieckiej edukacji, w której o zbrodniach wojennych mówiło się, kładąc akcent na udział sąsiednich narodów – uważa Kwiatkouski.

Głos w sprawie zabrał polski MSZ. W oświadczeniu czytamy:

„Tego rodzaju stwierdzenia nie mają pokrycia w faktach i są wybitnie niesprawiedliwe oraz krzywdzące dla Narodu Polskiego. Podczas II wojny światowej karą wymierzaną przez okupacyjne władze niemieckie dla tysięcy Polaków, w tym wielu polskich bohaterskich duchownych ratujących Żydów, była kara śmierci”.

Ukraina też krytykuje

– Aleksijewicz skrytykował m.in. szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowicz – mówi dziennikarz ukraińskiego radia Wiesti Paweł Szeremiet. – Ale na Ukrainie jest teraz zbyt wiele innych problemów, by szerzej zajmować się takimi wystąpieniami – dodaje.

Wczoraj nie udało się nam uzyskać komentarza od pisarki.

68-letnia Swietłana Aleksijewicz to autorka głośnych książek „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, „Cynkowi chłopcy” czy „Czasy secondhand”, za które w ubiegłym roku została laureatką literackiego Nobla.

Zobacz także

noblistka

wyborcza.pl

Europarlament zajmie się Polską. Cztery sprawy budzą szczególny niepokój

lulu, PAP, 04.07.2016

Mateusz Morawiecki i premier Beata Szydło

Mateusz Morawiecki i premier Beata Szydło (GRZEGORZ CELEJEWSKI)

• Parlament Europejski we wrześniu przyjmie rezolucję dot. Polski
• Przeprowadzi też debatę dotyczącą sytuacji w naszym kraju
• Część deputowanych wnioskowała, by zająć się Polską już w lipcu

Parlament Europejski nie zgodził się na wniosek grup Socjalistów oraz Zjednoczonej Lewicy Europejskiej, by jeszcze w tym tygodniu przeprowadzić debatę i przyjąć rezolucję o sytuacji w Polsce. Większość zdecydowała, że PE zajmie się kwestią praworządności w Polsce we wrześniu.

Dowiedz się więcej:

Jakimi sprawami ma zająć się europarlament?

Według wcześniejszych informacji debata w PE o Polsce miała dotyczyć sprawy TK, ustawy o policji i sytuacji w mediach. Jak informowało Polskie Radio, lewica chciała dodać do listy rozmowę o prawie aborcyjnym. Byłaby to już druga debata i rezolucja o Polsce. Pierwszą, dotyczącą TK, europarlament przyjął 13 kwietnia. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Kto był przeciwny kolejnej debacie o Polsce w PE?

Przeciwko debatowaniu w tym tygodniu opowiedziała się m.in. Europejska Partia Ludowa, do której należy PO, oraz Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, w skład których wychodzi PiS, byli w ogóle przeciwko zajmowaniu się Polską przez europarlament. Jak uzasadniał Ryszard Czarnecki (PiS), w naszym kraju nie dzieje się nic takiego, co mogłoby być powodem przyjmowania po raz drugi przez PE rezolucji o Polsce.

Czy rezolucje Parlamentu Europejskiego odnoszą skutek?

Rezolucja ma głównie znaczenie polityczne. Służy wywarciu presji na kraje, tak aby podjęły działania zgodne z życzeniami Europarlamentu. W praktyce często rezolucje nie odnoszą żadnych skutków. Na przykład rezolucja wzywająca do podziału uchodźców nie przyniosła pożądanego rezultatu – wiele europejskich rządów było przeciwnych temu pomysłowi. Podobnie w przypadku rezolucji dotyczącej Kosowa – Hiszpania i Słowacja wciąż nie chcą uznać jego niepodległości.

europarlament

gazeta.pl

Trener koni nie przyjął nagrody prezydenta. W ramach protestu przeciwko „dobrej zmianie”

AB, 04.07.2016

Adam Wyrzyk odmawia przyjęcia Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

Adam Wyrzyk odmawia przyjęcia Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej (Fot. Viodaracing via https://www.youtube.com/watch?v=LB3V_sjTzrg)

• Adam Wyrzyk w niedzielę wygrał prestiżową gonitwę na Służewcu
• Trener koni odmówił jednak przyjęcia nagrody prezydenta Dudy
• To protest przeciw „dobrej zmianie” w stadninach w Janowie i Michałowie

Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, Adam Wyrzyk wygrał najważniejszą gonitwę sezonu – warszawskie Derby. Trener koni wyścigowych nie przyjął jednak Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. – Zrobiłem to w proteście przeciwko „dobrej zmianie” w stadninach koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie. Powiedziałem, że rząd Beaty Szydło, odwołując Marka Trelę, Jerzego Białoboka i Annę Stojanowską, znacząco zaszkodził polskiej marce hodowli koni arabskich – powiedział w rozmowie z „GW”. W uroczystości wręczenia nagród brał udział m.in. wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki.

Dowiedz się więcej:

Co się dzieje w Janowie Podlaskim?

W ostatnich miesiącach w Janowie Podlaskim padły już trzy klacze, w tym dwie należące do Shirley Watts, żony perkusisty Rolling Stones. Watts postanowiła zabrać pozostałe w stadninie konie.Wcześniej prezesi stadnin koni arabskich – Marek Trela z Janowa Podlaskiego i Jerzy Białobok z Michałowa, oraz inspektor ds. hodowli koni Anna Stojanowska – zostali zdymisjonowali przez prezesa ANR. Decyzja spotkała się z oburzeniem środowiska w kraju i za granicą, wiele krytycznych głosów padło także ze strony polityków opozycji i mediów. Tym bardziej, że nowy prezes – Marek Skoromowski – mówił wprost, że nie ma doświadczenia z końmi. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Kim jest nowy prezes stadniny w Janowie?

Nowy szef stadniny w Janowie Podlaskim, prof. Sławomir Pietrzak, został wybrany na  prezesa w połowie czerwca. Pietrzak jest kierownikiem katedry Hodowli i Użytkowania Koni Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Zajmuje się użytkowaniem koni sportowych i doskonaleniem metod ich oceny, a także analizą chodów konia i interakcjami między jeźdźcem a koniem. Jest również prezesem Lubelskiego Klubu Jeździeckiego, międzynarodowym sędzią w ujeżdżaniu oraz trenerem jeździectwa. Pietrzak jest też członkiem Rady ds. hodowli koni przy ministrze rolnictwa oraz szefem zespołu ds. rozrodu i opieki weterynaryjnej. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Kto kupuje konie w Janowie Podlaskim?

Słynna na całym świecie stadnina w Janowie Podlaskim za rok będzie obchodziła 200-lecie istnienia. W 2015 roku sprzedano tu 24 konie za prawie 4 mln euro. Wtedy też padł rekord aukcji, anonimowy nabywca ze Szwajcarii zapłacił 1,4 mln euro za klacz Pepita. Klienci stadnin pochodzą z całego świata, m.in. z Arabii Saudyjskiej, Kataru,USA, Rosji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Cztery konie za 575 tys. euro wylicytowała w 2014 r. żona perkusisty zespołu Rolling Stones.

 

gazeta.pl

PiS zabierze resztę majątku z OFE, bo „prawie” nic się nie stanie. Nasze emerytury spadną zaledwie o kilkaset złotych

Kaczyński i Morawiecki – o dwóch takich, co dobili OFE.
Kaczyński i Morawiecki – o dwóch takich, co dobili OFE. fot. Łukasz Krajewski

Jeszcze w sobotę podczas kongresu PiS Jarosław Kaczyński mówił, że 140 mld złotych zgromadzonych w OFE będzie prezentem dla Polaków. Wypowiedź odebrano jako pomysł nacjonalizacji funduszy zdeponowanych w OFE. Już w poniedziałek okazało się, że prezent będzie warty o kilka miliardów mniej, bo inwestorzy z Giełdy Papierów Wartościowych prędziutko zaczęli wyprzedawać akcje.

Funduszy w OFE nie da się łatwo zamienić na gotówkę. Większość ze 140 mld to pieniądze ulokowane w akcjach spółek notowanych na GPW. Ich wycena zależy od kondycji samych firm, ale też podaży i popytu na akcje. – Jeśli więc rząd znacjonalizowałby te fundusze, a potem chciał sprzedać akcje, to przy wielkiej wyprzedaży cała giełda zostanie zaorana. Szacuję, że z akcji udałoby się wyciągnąć nie więcej jak 100 mld w gotówce. Z Polski uciekliby pozostali inwestorzy – mówi Maciej Bitner, ekonomista WISE.

Każdy możne wyliczyć sobie efekt „dobrej zmiany” w emeryturach. Wystarczy wejść na kalkulator emerytalny Komisji Nadzoru Finansowego i obliczyć emeryturę bez składek w OFE, a tylko z państwowym systemie z ZUS-em w roli głównej. W przypadku 30–latka zarabiającego średnią krajową 4000 zł brutto emerytura po kolejnych 37 latach pracy wyniesie 2750 zł. Jeśli nie będzie odkładał w OFE, będzie niższa o 228 złotych. Wynika to stąd, że ZUS waloryzując składki daje niższy procent niż stopa zysków, jakie do tej pory osiągały OFE.

Dlaczego PiS połasił się na OFE?
Dzięki pomysłom gospodarczym PiS wartość zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych aktywów w ciągu roku spadła o kilkanaście miliardów. Po „reformie systemu” w czasie rządów PO-PSL na oszczędzanie w OFE zapisało się zaledwie ok. 2,5 mln Polaków. I tak odprowadzają tam mizerną, niespełna 3-procentową składkę od własnego wynagrodzenia. Przy takich kwotach znaczenie emerytury z OFE, szczególnie dla młodych osób, byłoby już niewielkie. Z biegiem lat OFE otrzymywałoby coraz mniej wpłat od pracujących, a musiałoby coraz więcej oddawać ZUS-owi do wypłat emerytom. Politycy doszli do przekonania, że trzeba szybciej wykonać wyrok na dogorywających funduszach.

JAROSŁAW KACZYŃSKI, O REFORMIE OFE

Wykorzystać w ten sposób, żeby każdy z tej sumy, każda rodzina, każde gospodarstwo domowe, 16 mln ludzi dostało jakąś sumę. Jedni mniej, ci którzy zbierają pieniądze krócej, inni więcej, ale te pieniądze będą dla nich. Nie do wyjęcia, do oszczędzania

Wicepremier Mateusz Morawiecki powiedział w poniedziałek, że pieniądze z OFE mają zostać przekazane do III filaru oraz do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Dokładniej: 105 miliardów ma być rozdzielone pomiędzy osoby odkładające dziś na emeryturę. Każdemu z 16,3 mln osób na osobne Indywidualne Konto Emerytalne. To niby prezent, o którym mówił Kaczyński. Jednak warto zauważyć, że okazji „reformy” 35 mld zł znika w Funduszu Rezerwy Demograficznej. Tam miliardy mają być pomnażane, zaprzęgnięte do pracy przy budowie zamożności Polaków. Jak? Konkretnie nie wiadomo. Będą to „nowe, ważne przedsięwzięcia, które będą budowały siłę naszej polityki gospodarczej”.

Państwowy fundusz przejmie emerytury
– Nikt nie wytłumaczył, dlaczego reforma odbędzie się ze stratą dla przyszłych emerytów. Przecież na kontach w OFE mieli 140 mld, a po podziale środków na IKE 105 mld – komentuje Maciej Bitner.

To jednak szczegół, którym rządzący nie zaprzątają sobie głowy, bo w ciągu roku odbędą się szybkie konsultacje społeczne, a ustawy zostaną napisane, przegłosowane, podpisane przez prezydenta, a Trybunał Konstytucyjny ich nie zakwestionuje. Kiedy będzie już pozamiatane po OFE, Morawiecki proponuje, aby każdy zaczął oszczędzać na emeryturę we własnym zakresie.

Na przykład w ramach Pracowniczych Programów Kapitałowych oraz Indywidualnych Planów Kapitałowych. Wszyscy pracujący zostaną do nich zapisani automatycznie – najpóźniej w 2018 roku. Co ciekawe, aby zachęcić do udziału w oszczędzaniu na emeryturę, Morawiecki sięgnął po starą sztuczkę, jeszcze z czasów, kiedy pracował w BZ WBK. Na początek każdy dostanie w prezencie 250 złotych – tak jak kiedyś bank dawał „stówę” za otwarcie konta bankowego. Długoterminowe oszczędności emerytalne nie będą obłożone drakońskim 19-procentowym „podatkiem Belki”, a jedynie skromnym 10-procentowym podatkiem. To dobre rozwiązanie, podobnie jak i ulgi podatkowe oraz dofinansowanie przez Fundusz Pracy składek przekazywanych do III filara emerytalnego.

Najwięcej wątpliwości budzi fakt, że przez dwa lata początkowego okresu tworzenia Pracowniczych Planów Kapitałowych pieniędzmi będzie zarządzał państwowy Polski Fundusz Rozwoju (czyli jednak nacjonalizacja). Mimo zmiany nazwy i prezesów to ta sama instytucja, która – jak wiemy z nagrań afery podsłuchowej – po kilku latach działalności stworzyła jedynie „ch… d… i kamieni kupę”.

piS

naTemat.pl

 

Tych 7 punktów podsumowuje, dokąd zmierza Kaczyński. Co wiemy po kongresie PiS?

tm, 04-07-2016

Kaczyński czarnoksiężnik

 fot. Thinkstock, Leszek Szymański, Jacek Turczyk/PAP

Zmiana konstytucji, przejęcie oszczędności z OFE i walka na śmierć i życie z Trybunałem Konstytucyjnym – co wiemy o Polsce PiS po sobotnim wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego?

1. Zmiana konstytucji

– Podjęliśmy już działania w kierunku nowej konstytucji, praca już się zaczyna – powiedziałJarosław Kaczyński podczas sobotniego kongresu PiS, na którym wybrano nowego-starego prezesa. Jego zdaniem obecna ustawa zasadnicza nie przystaje do rzeczywistości, co pokazał kryzys związany z Trybunałem Konstytucyjnym.

Jaka ma być nowa konstytucja według prezesa PiS? Przede wszystkim ma kłaść nacisk na relacje z Unią jako wspólnotą narodów, nie federacją państw. Ma więc blokować głębszą polityczną integrację z Zachodem.

Kaczyński jest przy tym świadomy, że w tej kadencji plan może mu się nie powieść. Dlatego, jak powiedział, PiS projekt opracuje i przekona nim Polaków do kolejnej kadencji – „dla budowy takiego społeczeństwa i takiej Polski jakiej chcemy”.

2. Unijne homonto

– Prawo i Sprawiedliwość wbrew zarzutom krytyków jest partią prounijną, ale chce Unii Europejskiej, która jest wspólnotą narodów – powiedział Kaczyński.

Co to oznacza? Kierując się deklaracjami prezesa PiS, można stwierdzić, że Polexitu (czyli polskiego WyPiS-u) nie będzie, ale nie pójdziemy też w kierunku głębszej integracji z UE, w której „działają inni, silniejsi”. Szansa na reintegrację Wspólnoty, według Kaczyńskiego, istnieje jednak tylko wtedy, jeśli Unia się zmieni, a więc Bruksela przestanie wtrącać się w sprawy Polski.

A jeśli nie przestanie? O tym prezes nie mówił.

3. Trybunał Konstytucyjny? A po co nam on?

W nowej konstytucji może nie być miejsca dla TK, a na pewno nie w takiej formie, jaką instytucja ma w tej chwili. W końcu w Holandii Trybunał nie istnieje, a kraj jakoś sobie radzi, jak przypomniał Kaczyński podczas Kongresu.

 

Powód? Oczywiście, prezes Andrzej Rzepliński, który od grudnia psuje humor Kaczyńskiemu. – Jest przeciwnikiem demokracji, zasady zwierzchności ludu, zasady trójpodziału władz i ich równowagi, zasady legalizmu, po prostu łamie konstytucję, a próbuje się przedstawić jako obrońca konstytucji – powiedział prezes PiS.

Dlatego też, według niego, „prezydent nie tylko miał prawo, ale i obowiązek odmówić zaprzysiężenia tych sędziów”. Kaczyński zapowiedział tym samym, że z TK będzie walczył do końca. Jak pokazał przykład Węgier, gdzie instytucja jest całkowicie podporządkowana rządowi – walka się opłaca.

3. Nacjonalizacja pieniędzy w OFE?

A są one potrzebne na realizację gospodarczego „planu Morawieckiego”. W końcu to tak, jakby leżały na ziemi i wystarczyło się po nie jedynie schylić – jak powtarzała Beata Szydło w kampanii.

Okazuje się jednak, że bez pochylania nad OFE się nie obejdzie: giełda nie napawa optymizmem, Europejczycy wstrzymują się z inwestycjami w Polsce, złotówka spada, a wszelkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że i Unia przykręci kurek z dostawą euro w ramach polityki spójności. A na „plan Morawieckiego” – alternatywę wobec pomysłów „szkodnika Balcerowicza” – potrzeba aż biliona złotych.

Czy oznacza to nacjonalizację OFE i definitywne rozprawienie się z funduszami, których demontaż rozpoczęła PO? Wicepremier Morawiecki precyzuje: – Plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom – powiedział w poniedziałek.

OFE miałyby jedną czwartą kapitału (35 mld zł) oddać w formie gotówki do funduszu rezerwy demograficznej. Natomiast 75 proc. aktywów, ulokowanych w akcjach, miałoby trafić jako papiery wartościowe do III filara. Trzonem długoterminowych oszczędności emerytalnych zostaną Pracownicze Programy Kapitałowe, do których pracownicy będą zapisywani automatycznie. Będą mogli z nich jednak wystąpić.

4. Socjalizm

Jak zaznaczył Kaczyński na kongresie, celem PiS jest m.in. przebudowa życia społecznego „w kierunku nowej redystrybucji dóbr”. – To jest wreszcie ostateczne odrzucenie Balcerowicza, nowy porządek gospodarczy. A ten nowy porządek gospodarczy to jest dzisiaj plan Morawieckiego. Musimy go zrealizować – powiedział.

Kaczyński podczas przemówienia wielokrotnie odnosił się do skutków transformacji, która doprowadziła do rozwarstwienia społecznego. Rząd będzie więc zmierzał w kierunku wyrównania poziomu.

Konkretnych informacji, jak będzie wyglądała nowa gospodarka, w tym podatki, jednak nie podał.

5. Dyplomacja do wymiany

To jeden z procesów, który zdaniem Kaczyńskiego postępuje zbyt wolno. – W tej chwili [aparat dyplomatyczny] jest jeszcze w niemałej części, w bardzo dużej części po prostu stary – powiedział prezes PiS. Był to przytyk w kierunku ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego. Spodziewać się więc możemy rewolucji w tym zakresie.

6. Służba zdrowia się opiera

Zawoalowane słowa krytyki padły na kongresie także pod adresem ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. – Idziemy we właściwy kierunku, ale kolumna nam się rozciągnęła, jest czołówka, ale są też tabory – powiedział Kaczyński, który zasugerował, że reformy przebiegają zbyt wolno, a kolejki do lekarzy się nie zmniejszają. Zmotywuje to Radziwiłła do rewolucji?

7. Uszczelnianie podatków

Również z przebiegu tych reform Kaczyński wydawał się niezadowolony. Minister finansów Paweł Szałamacha znalazł się bowiem w „rozciągniętej kolumnie”. – Co tam jest, otóż: uszczelnienie systemu podatkowego, superważna dla nas sprawa, ostateczne rozstrzygnięcie tego, by istniało kompetentne kierownictwo gospodarcze, które zawiaduje całością spraw – powiedział Kaczyński, odnosząc się do kontrowersyjnych wyborów prezesów spółek Skarbu Państwa.

Niektóre z decyzji zostały uznane nawet za „błędy”, które muszą zostać naprawione. – Zasada jest jedna i fundamentalna: kompetencje i uczciwość, uczciwość i kompetencje – podkreślał Kaczyński. Pytanie, czy pierwszy przymiot pasuje do Maksa Kraczkowskiego – posła PiS, który całe życie uprawiał jedynie politykę, a kilka dni temu został wiceprezesem PKO BP.

Czytaj także: Polexit to mrzonka. Żeby zostać w Unii, Polacy są gotowi nawet przyjąć euro

tych7

newsweek.pl

Papież, gość kłopotliwy

Katarzyna Wiśniewska, 04.07.2016

Papież Franciszek

Papież Franciszek (TONY GENTILE / REUTERS / REUTERS)

Katolik, który w jedną z ostatnich niedziel uważnie słuchał podczas mszy ogłoszeń duszpasterskich, mógł się trochę zdziwić. W kościołach w całej Polsce odczytano „Zaproszenie do udziału w Światowych Dniach Młodzieży skierowane przez biskupów do polskiej młodzieży”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby o czymś nie zapomnieli.

Hierarchowie pominęli milczeniem, że najważniejszym punktem wielkiego zjazdu młodych będzie spotkanie z papieżem Franciszkiem. A i o samym papieżu Franciszku nie ma nawet wzmianki. Biskupi nie zapomnieli za to powołać się na papieża Jana Pawła II. Jego imię w tym niedługim, kilkuakapitowym liście do wiernych występuje aż trzykrotnie!

Dlaczego „zgubiono” Franciszka? Kiedy próbowałam to ustalić w biurze prasowym Episkopatu, rzecznik Konferencji Episkopatu ks. Paweł Rytel-Andrianik odpowiedział, że „kiedy jest mowa o ŚDM, to jest mowa o papieżu Franciszku”.

Rzecznik Episkopatu gafy w zaproszeniu nie widzi, a ja widzę coś więcej niż niezręczność: to metafora mizernej obecności papieża i jego nauki w polskim Kościele. Przed pierwszą wizytą Franciszka w Polsce, która rozpocznie się za kilka tygodni, to słaby prognostyk.

500+ dla papieża

Oto w Polsce – kraju „papieskim” – mamy sytuację dość nietypową: na papieża nikt tutaj specjalnie nie czeka.

Można sobie wyobrazić, że czas do wizyty Franciszka z niepokojem odliczają politycy partii rządzącej i otoczenie prezydenta. Kiedy premier Beata Szydło pielgrzymowała do Watykanu, niosąc Franciszkowi w darze program 500+, chciała zapewne nieco oswoić tego dziwnego papieża: może pokiwa z uznaniem nad polityką prorodzinną polskiego rządu i kiedy przyjedzie do Polski, nie będzie zadawał niewygodnych pytań: o uchodźców i politykę rządu w tej sprawie.

Współpracownicy premier Szydło i prezydenta Dudy, z którymi rozmawiała Renata Grochal („Wyborcza”, 30 kwietnia), próbują zaklinać rzeczywistość, niby to mówiąc, że papież nie poruszy tematu uchodźców, a rozmowy politycznych liderów z głową Kościoła ograniczą się do kwestii Światowych Dni Młodzieży i ogólnej kondycji chrześcijaństwa w Europie. Te nadzieje są raczej płonne i PiS dobrze o tym wie.

Obawiam się, że taki nastrój, daleki od radosnych przygotowań do zbliżającego się święta – jakim w Polsce zawsze były papieskie pielgrzymki – nie dotyczy wyłącznie strony państwowej. Bo także w polskim Kościele Franciszek nie zdobył wielkiej popularności. Ten argentyński papież nazbyt różni się od wielu polskich hierarchów w swoim pojmowaniu katolicyzmu i jego roli we współczesnym świecie, a patrząc węziej – roli, jaką ma dzisiaj do odegrania na kontynencie europejskim.

Papież europejski

Wiele analiz poświęcono temu, jak bardzo PiS odsuwa nas od Europy. Ale niemal równolegle od Kościoła europejskiego coraz większym murem odgradzają się polscy biskupi. Wystarczy wspomnieć zgrzyt, do którego doszło między Episkopatem Polski a biskupami europejskimi w sprawie – krytycznego wobec rządów PiS – artykułu Henryka Woźniakowskiego zamieszczonego w „Europe Infos”, oficjalnym miesięczniku Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE). Polscy biskupi posunęli się wręcz do szantażu, że wystąpią z COMECE, jeśli eurobiskupi nie usuną artykułu ze swojej strony internetowej.

Episkopat zły na eurobiskupów. Za krytykę PiS w „Europe Infos”

Relacje między polskimi a europejskimi biskupami, jak nieoficjalnie się dowiedziałam, są od czasu awantury z „Europe Infos” bardzo chłodne. Tymczasem za pontyfikatu Franciszka Watykan – jak nigdy dotąd – podkreśla wagę unijnych instytucji i europejskiej solidarności, zwłaszcza w kontekście kryzysu imigracyjnego.

Papież szanuje Europę, a Europa docenia papieża, dając mu Nagrodę Karola Wielkiego przyznawaną za zasługi dla pokoju i jedności w Europie. Jak na ironię w ceremonii wręczenia nagrody w Watykanie uczestniczyli przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk – cała trójka znienawidzona przez partię rządzącą. Ale nie tylko przez nią: polscy biskupi nieraz ostatnio używali sobie na Martinie Schulzu. Wystarczy przypomnieć groteskowy list bp. Wiesława Meringa, w którym pouczał Schulza i naśmiewał się z unijnych wartości. Nikt z polskiego Episkopatu nie odciął się od Meringa po tym liście.

Tymczasem odbierając nagrodę, papież apelował o „głęboką kulturową integrację”, która „w solidarności odnajdzie sposób tworzenia historii”, do tego, by „dostrzegać w ludziach z odmiennych kultur osoby godne wysłuchania.”

Hejt w ojczyźnie Jana Pawła II

Papież otwarty na uchodźców to dla skrajnej prawicy persona non grata. W Polsce stała się rzecz bez precedensu: w internecie Franciszek jest nie tylko krytykowany, ale wręcz mieszany z błotem. Falę największego hejtu przeciwko papieżowi wywołał Marian Kowalski, lider Ruchu Narodowego, pogardliwie zwracając się do papieża na Facebooku („Kończ waść, wstydu oszczędź”). Kowalski zacytował rzekome zalecenie Franciszka: „Europejki muszą rozmnażać się z muzułmańskimi imigrantami, by przeciwdziałać spadkowi przyrostu naturalnego”

Jedna zmanipulowana wypowiedź głowy Kościoła z francuskiego dziennika „La Croix” wystarczyła, by pod wpisem Kowalskiego ukazały się dziesiątki wulgarnych komentarzy.

Episkopat zabrał głos dopiero na moją wyraźną prośbę o reakcję i tylko ustami rzecznika. Milczenie biskupów w tej bulwersującej sprawie pokazało bezradność Kościoła wobec prawicowych ataków na papieża. I kompletną nieumiejętność krzewienia papieskiej nauki. Episkopat powinien się obawiać nie tylko pustek na polskich ulicach podczas przejazdu papieża, ale wręcz nienawistnych gestów wobec niego. Jeśli do tak jawnego afrontu dojdzie w „ojczyźnie Jana Pawła II”, polski Kościół długo nie podniesie się po takiej wizerunkowej klęsce.

Dobrze, że niektórzy biskupi mają świadomość problemów. Kard. Nycz pytany przez Vatican Insider, portal dziennika „La Stampa”, czy to prawda, że „niektóre z apeli papieża Franciszka nie są dobrze przyjmowane w Kościele w Polsce”, wcale nie zaprzeczył. „Myślę, że generalnie tak nie jest” – odparł. Ale dodał, że „papież jest inaczej przyjmowany przez katolików świeckich, a inaczej przez księży”.

A ja obawiam się, że wbrew słowom kard. Nycza papież ma równie wielu przeciwników zarówno wśród duchowieństwa, jak i wśród zwykłych katolików, którzy mają dystans wobec jego nauk – zwłaszcza wypowiedzi o uchodźcach. Według ostatnich sondaży CBOS niechęć Polaków do przyjmowania uchodźców jest duża (ok. 70 proc. przeciwników).

Do tej grupy ludzi raczej nie przemówią mocne słowa Franciszka z niedawnego wywiadu dla „La Croix”: „Koegzystencja chrześcijan i muzułmanów jest możliwa. Pochodzę z kraju, który współzamieszkują w zażyłości”.

Paradoksalnie może się okazać, że z entuzjazmem powitają papieża ludzie – niekoniecznie związani z Kościołem – którzy widzą w nim to, czego nie dostrzegają synowie i córki Kościoła. Krakowskie stowarzyszenie Fundacja im. Zygmunta Starego (stojące za inicjatywą „Powietrze dla Krakowa”) wykupiło reklamę we włoskim dzienniku „La Repubblica”, w której zamieściło niecodzienny apel: „Papieżu Franciszku! Pomóż nam! Smog zabija nas codziennie! Twój głos może uratować tysiące mieszkańców Krakowa”.

Na papieża czekają też pewnie grupy katolickich intelektualistów, czytelników „Znaku”, „Więzi” i „Tygodnika Powszechnego”. Ale mam wrażenie, że w Kościele to dziś raczej nisza.

Biskupi otwarci, ale „roztropni”

Watykanista Andrea Tornielli postawił jakiś czas temu w Vatican Insider ostrą diagnozę polskiego Kościoła. „Biskupi i teolodzy czerpią pełnymi garściami z dokumentów świętego Jana Pawła II na temat rodziny, ale jest duża część nauczania, która popadła w zapomnienie, przede wszystkim w jego ojczyźnie” – napisał. Tornielli zarzucił polskiemu Kościołowi, że zapomniał o apelach Jana Pawła II o zwalczanie ksenofobii, rasizmu. Opinia Torniellego jest nieco przejaskrawiona – przecież dopiero co ostre komunikaty piętnujące nacjonalistyczne ekscesy wydali przewodniczący Episkopatu i wszyscy biskupi diecezjalni.

Wielokrotnie też hierarchowie apelowali o pomoc dla uchodźców. Zwłaszcza w ostatnich tygodniach w Episkopacie widać coraz większe zaangażowanie w sprawę uchodźców. Razem z Caritasem biskupi chcieliby zorganizować tzw. korytarze humanitarne, dzięki którym grupy potrzebujących można przetransportować w bezpieczne miejsce. Jak nieoficjalnie usłyszałam, ma to także związek ze zbliżającą się pielgrzymką papieża Franciszka.

Problem w tym, że te inicjatywy są przetykane dziwnymi woltami: szef Episkopatu jednego dnia w oficjalnym dokumencie apeluje o zaangażowanie na rzecz uchodźców, a nie tak dawno ostrzegał, żeby w Polsce nie było „jak w Jordanii”, gdzie uchodźców przyjmowano z otwartymi ramionami, co doprowadziło – jak to ujął abp Gądecki – „do paraliżu działalności duszpasterskiej”.

Kiedy się słyszy takie słowa, trudno się oprzeć wrażeniu, że biskupi, głosząc troskę o uchodźców, robią to bardziej po to, by być w zgodzie z obecną polityką Watykanu – choć jej radykalizm chyba nieco ich uwiera – niż z głębokiego przekonania. Dlatego na pytanie naszego dziennikarza podczas jednego z ostatnich zebrań Episkopatu: „Czy Episkopat podtrzymuje wezwanie papieża Franciszka, że każda parafia powinna przyjąć przynajmniej jedną rodzinę uchodźców?”, wiceprzewodniczący KEP abp Marek Jędraszewski zasłaniał się ogólnikami. „Nikt z nas nie mówi: » Nie przyjmiemy «, ale niedobrze, kiedy tworzy się atmosferę budowaną na samych hasłach. Musimy być otwarci, ale roztropni i odpowiedzialni” – odparł.

Papież Franciszek, który przyjął do siebie kilka muzułmańskich rodzin, a w Wielki Czwartek (katolickie święto!) obmył nogi uchodźcom, postępuje nader nieroztropnie. Jak tu takiego papieża czcić, cytować w kazaniach?

Nic dziwnego, że polski Kościół nie jest w stanie zarazić ludzi entuzjazmem do papieża Franciszka, skoro brakuje go wśród wielu biskupów i księży.

Bergoglio to także pierwszy w historii papież, którego prawicowi publicyści mieniący się katolikami nie wahają się krytykować, a nawet wyśmiewać. Na portalu ultrakatolickiej Frondy jest nazywany „rewolucjonistą”, który „robi zamęt”.

Gesty papieża dowodzące jego skromności (podróż autokarem zamiast limuzyną) pewien redaktor nazwał „prymitywnymi zagrywkami pod publiczkę”. Co na to Kościół? Nic. Przy wielu okazjach biskupi lubią pouczać publicystów, na czym polega rzetelne dziennikarstwo, jednak nie tym razem.

W lipcu zapewne usłyszymy od kościelnych i państwowych dygnitarzy deklaracje w stylu: „Polska zawsze przy Tobie, Ojcze Święty”. Nie zabrzmią przekonująco.

Zobacz także

czemu

wyborcza.pl

 

Wojna o II wojnę. Jak muzeum broni się przed PiS

Adam Leszczyński, 04.07.2016

Wizualizacja powstającego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

Wizualizacja powstającego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku (fot. mat. prasowe)

W toczącej się od miesięcy wojnie podjazdowej wicepremiera Piotra Glińskiego z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i jego dyrektorem prof. Pawłem Machcewiczem doszło do kolejnego starcia. W poniedziałek 27 czerwca minister przysłał na budowę kontrolę – pięciu urzędników z Warszawy.

Jest to już trzecia taka wizytacja ze stolicy: pod koniec zeszłego roku inwestycję badała Naczelna Izba Kontroli, która nie miała zastrzeżeń, a niedługo później minister przysłał swojego rzeczoznawcę, by ocenił realizację kosztującej blisko pół miliarda złotych inwestycji. Rzeczoznawca, jak widać, też nie miał zastrzeżeń, bo przysłano kolejną kontrolę, tym razem pracowników Ministerstwa Kultury.

Kontrole będą prowadzone do skutku – aż odkryją w końcu coś obciążającego dyrekcję.

Muzeum się broni. W czwartek 29 czerwca w Gdańsku zebrało się jego kolegium programowe. Należą do niego wybitni historycy z Polski (m.in. Jerzy Borejsza, Włodzimierz Borodziej, Tomasz Szarota, Andrzej Chwalba) oraz z zagranicy (Norman Davies, Timothy Snyder, Elie Barnavi oraz Urlich Herbert). „Kolegium programowe wyraża wspólną i jednomyślną opinię, iż Muzeum II Wojny Światowej stanowi bezprecedensowe osiągnięcie. Wyznacza ono nowe standardy w muzealnictwie i na niespotykaną wcześniej skalę udostępni historię wojny społeczeństwu Polski i całemu światu”.

Kolegium programowe poparło „doskonałą pracę dyrektora muzeum i jego zespołu” oraz „nie widzi żadnego powodu do zmiany wystawy ani do łączenia muzeum z inną instytucją”.

Przypomnijmy, że taki jest właśnie pomysł Ministerstwa Kultury – będące już na ukończeniu Muzeum II Wojny Światowej miało zostać połączone z Muzeum Westerplatte, istniejącym jak dotąd głównie na papierze. Oznaczałoby to likwidację muzeum jako osobnej instytucji, wymianę dyrektora i władz oraz powołanie nowej placówki – która mogłaby się nazywać tak samo, ale byłaby z formalnego punktu widzenia nową instytucją.

Po co im muzeum?

Intencje polityków PiS są jasne od początku: zmierzają do wymiany kierownictwa muzeum i podporządkowania go swojej polityce historycznej. Na posiedzeniu sejmowej komisji kultury i środków przekazu poświęconemu muzeum (8 czerwca) poseł Dariusz Piontkowski (PiS) mówił: „Mamy prawo do tego, aby muzea budowane w Polsce przedstawiały polski punkt widzenia. Jeżeli mielibyśmy budować kolejne muzeum, które będzie opowiadało tylko i wyłącznie taką kosmopolityczną narrację historyczną, to tak naprawdę kogo tutaj ściągniemy”? Według posła Piontkowskiego spór toczy się o to, „czy muzeum ma być takim muzeum kosmopolitycznym, gdzie historycy brytyjscy, amerykańscy będą nam opowiadali, jak my, Polacy, mamy wyobrażać sobie II wojnę światową”. Wystawa przygotowywana w muzeum jest według posła Piontkowskiego „częściowo oderwana od zapotrzebowań Polaków”.

Polecam każdemu lekturę stenogramu z posiedzenia komisji sejmowej – roi się tam od zarzutów o to, że muzeum prezentuje „niepolski punkt widzenia”. Jest to o tyle ciekawe, że posłowie nie mogli widzieć wystawy, ponieważ nie jest jeszcze gotowa (dopiero w czwartek 29 czerwca muzeum pokazało katalog, na podstawie którego można się lepiej zorientować, co się znajdzie na wystawie).

Minister podobno ma cztery recenzje napisane przez zawodowych historyków, które są krytyczne wobec projektu wystawy, ale nie chce ich pokazać ani ujawnić nazwisk ich autorów.

„Wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec wszelkich inicjatyw zmierzających do zmiany lub likwidacji muzeum. Uważamy z całą stanowczością, że muzeum i jego wystawa stała powinny być ukończone zgodnie z dotychczasową koncepcją” – pisze kolegium programowe w uchwale z 29 czerwca.

Co dalej? Wątpliwe, aby przekonało to polityków PiS. Ich wizja historii oparta jest na podkreślaniu wyjątkowości polskiego doświadczenia dziejowego oraz naszej martyrologii i bohaterstwa. Muzeum, które pokazuje to wszystko na tle innych narodów – a niektóre mogły być równie bohaterskie albo równie umęczone – jest dla niego nie do przyjęcia. Skomplikowane względy prawne nakazują ministrowi wstrzymanie się z decyzją do początku sierpnia. Podejrzewam, że decyzje są już gotowe i tylko czekają na podpis.

Zobacz także

wojna

wyborcza.pl

PONIEDZIAŁEK, 4 LIPCA 2016

Petru: PiS dokonuje drugiego, ostatecznego rozbioru OFE. Z czego będą wypłacane nasze emerytury?

12:12

Petru: PiS dokonuje drugiego, ostatecznego rozbioru OFE. Z czego będą wypłacane nasze emerytury?

Mam pretensje do PO za to, że utorowała drogę PiS-owi. Mam świadomość, że PO przejęła obligacje, ale to też 140 mld złotych, a teraz PiS dokonuje drugiego, ostatecznego rozbioru oszczędności. Pamiętajmy, że powstaje pytanie, z czego będą wypłacane nasze emerytury. Mamy olbrzymią dziurę w ZUS, która – wszyscy wiemy – rośnie. PiS zabiera nam nasze marzenia. W wyniku tego, co zostało ogłoszone w tym genialnym planie, z giełdy wyparowało 14 mld zł, w ciąg paru godzin. To prawie tyle, co w PiS wydaje w tym roku na 500+ – mówił Ryszard Petru na briefingu we Wrocławiu.

Jak dodał lider Nowoczesnej, „następuje nacjonalizacja w stylu bolszewickim”, bo „to nie jest żadna reforma – to wprost zabieranie pieniędzy”. – Jarosław Kaczyński ma 67 lat, jego nie interesuje, co będzie za 10-20 lat. Dzisiejsza propozycja jest skrajnie niepoważna – dodał.

10:12
Screenshot 2016-07-04 at 10.00.21

Szefernaker: Na 5 dni przed szczytem NATO w Warszawie PO chce atakować głównych architektów tego szczytu

– Opozycja zapowiada przemówienie [w Sejmie] pana Stefana Niesiołowskiego. Na 5 dni przed szczytem NATO w Warszawie PO chce atakować głównych architektów tego szczytu. Organizatorów. Gratuluję – mówił dziś w TVP Info Paweł Szefernaker.

10:05
Screenshot 2016-07-04 at 09.42.46

Szefernaker: W przemówieniu Schetyny objawiła się jego fobia. Prezes Kaczyński jest jego największą obsesją

– Żaden rząd nie miał takiej komunikacji jak tej. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – mówił dziś w Gościu Poranka TVP Info Paweł Szefernaker. Jak przekonywał:

„Żaden rząd nie zrealizował tyle, ile PiS, zapowiadając konkretne rzeczy w kampanii. A patrząc na opozycję, która chce być totalna, można stwierdzić: to totalna ściema. W przemówieniu Schetyny objawiła się fobia, obsesja. W każdym zdaniu było PiS. Jarosław Kaczyński jest największą fobią PO i Schetyny, bo jest architektem największego, bezprecedensowego zwycięstwa, jest liderem dobrej zmiany. A opozycja totalnie odjechała”

– Zwycięskiego składu się nie zmienia, ale są nowe wyzwania, nowe możliwości, więc wybór nowego Komitetu Politycznego będzie dostosowany do potrzeb – mówił minister w KPRM, pytany o sytuację wewnątrz PiS.

300polityka.pl

 

„Pomysły PiS na gospodarkę są napompowane megalomanią prezesa i hurrapatriotyzmem Morawieckiego”

jsx, 04.07.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,20346639,video.html?embed=0&autoplay=1
– To nie jest tak, jak Kaczyński myśli, że gdzieś leżą pieniądze w szufladkach – mówiła w Poranku Radia TOK FM Izabela Leszczyna z PO. – Te pieniądze są już zainwestowane, przecież OFE w naszym niejako imieniu je kupiły – argumentowała.

Według zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na sobotnim kongresie PiS, państwowy fundusz ma przejąć pieniądze z Otwartych Funduszów Emerytalnych. Środki mają posłużyć do stworzenia III filaru dobrowolnych oszczędności na emerytury i wspierania państwowych inwestycji. Pisze o tym poniedziałkowa„Gazeta Wyborcza”.

– Mówimy o żywym organizmie, to znaczy o gospodarce – ciągnęła Leszczyna. – Akcje spółki mają określoną wartość, niestety ona spada. Tu prezes Kaczyński ma rację, tylko nie zauważył, że spada dokładnie od roku, a więc od momentu kiedy prezydent Duda wygrał wybory i z giełdy odpłynęła 1/4 jej aktywów – stwierdziła polityk.

 

– Ale przyczyny tego były bardzo różne – protestowała Wielowieyska. – To, że wygrał, to była zapowiedź określonych nastrojów społecznych i tego, że prawdopodobnie PiS przekona Polaków do swoich pomysłów, które brzmią na pierwszy rzut oka fajnie, natomiast są bardzo niebezpieczne dla Polski i dla gospodarki – oceniła posłanka. – Akcje to nie są obligacje. Obligacje to dług, który można było umorzyć, akcje to są żywe przedsiębiorstwa, żywa gospodarka – podkreśliła.

„Prezes powiedział wyraźnie, kto rządzi w Polsce”

– Morawiecki musi powiedzieć coś, co uspokoi inwestorów. Myślę, że całą sobotę i niedzielę się zastanawiał, bo tutaj nic dobrego powiedzieć nie można – dodała. – Co może uspokoić inwestorów w tej sytuacji? – pytała dziennikarka.

– To jest pytanie do Morawieckiego. Prezes powiedział wyraźnie w sobotę, kto rządzi w Polsce – mówiła Leszczyna. – On czuje się tym, który odpowiada za wielką zmianę i jej dokonał, że wybrał Szydło na stanowisko premiera, bo ma talent medialny, że wskazał Andrzeja Dudę, bo też wydawało się, że społeczeństwo go kupi – ciągnęła.

– W końcu powiedział, że najważniejszy jest plan Morawieckiego. A co to takiego? Jest niczym innym jak Polskimi Inwestycjami Rozwojowymi, czyli pomysłem PO, tyle że napompowanym przez megalomanię prezesa i hurrapatriotyzm Morawieckiego – oceniała posłanka.

„Wychodzi coś groźnego – radykalizm narodowy”

Jak to weźmiemy razem, to niestety wychodzi coś groźnego – taki radykalizm narodowy. Efektem tego w głowach Morawieckiego i Kaczyńskiego będzie wielka Polska, wielkie fundusze inwestycyjne, tylko nie mają pieniędzy. I co mówią? Zabierzemy pieniądze z realnej gospodarki, bo akcje w OFE to jest realna gospodarka – zaznaczyła.

– Ale oni chcą je przeznaczyć na inwestycje: drogowe, w mieszkalnictwo – stwierdziła Wielowieyska. – To nie jest tak, jak Kaczyński myśli, że gdzieś leżą pieniądze w szufladkach – zaznaczyła Leszczyna. – Te pieniądze są już zainwestowane, przecież OFE w naszym niejako imieniu je kupiły – mówiła polityk. – To są akcje określonych spółek. Zabiorą z jednych spółek i zrobią z tego inne spółki? – pytała.

Dziś przed otwarciem giełdy wicepremier Mateusz Morawiecki tonował słowa prezesa – mówił, że nie ma planu nacjonalizacji składek z OFE. Najwyraźniej coś jest jednak na rzeczy. Miesiąc temu pojawił się w „Rzeczpospolitej” artykuł o tym, że rząd problemy z brakiem pieniędzy m.in. na program 500+ będzie szukać w funduszach emerytalnych.

Zobacz też: książka o przywódcy PiS-u „Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego. Portret niepolityczny”

http://audycje.tokfm.pl/widget/38937

PiS chce zmienić Polskę i uczynić życie Polaków lepszym, by wracali z emigracji, by rodziły się dzieci. To wymaga lat i kolejnych zwycięskich wyborów – dodawał. – Nasze rządy będą przeciwieństwem rządów prawa – powtórzył jeszcze raz J. Kaczyński na kongresie PiS w sobotę.
Zobacz także

pomysłyPiS

TOK FM

Wreszcie się doczekał. Andrzej Duda w końcu spotka się z Obamą

RG, 04-07-2016

70th Session General Debate of the United Nations General Assembly

 fot. justin Lane/EPA/PAP  /  źródło: PAP

Do oficjalnego spotkania ma dojść w piątek, jeszcze przed szczytem NATO. Prezydenci porozmawiają o kwestiach bezpieczeństwa, Brexicie oraz umowie handlowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską.

Prezydencki minister Krzysztof Szczerski poinformował, że spotkanie Baracka Obama z Andrzejem Dudą potrwa około trzydziestu minut. Następnie prezydenci spotkają się z przedstawicielami mediów. Minister nie zdradził, gdzie dojdzie do spotkania. Wiadomo, że nie w Pałacu Prezydenckim, który w związku z piątkową kolacją uczestników szczytu NATO będzie wyłączony z organizacji innych wydarzeń.

Bardzo wyglądane rozmowy

Polskie MSZ długo zabiegało o możliwość spotkania prezydenta Dudy z Barackiem Obamą. Miało do niego dojść pod koniec marca, kiedy polski prezydent pojechał z wizytą do USA na Szczyt Bezpieczeństwa Nuklearnego. Do spotkania w „cztery oczy” ostatecznie nie doszło. – Amerykanie wyraźnie zasygnalizowali, że nie podoba im się to co dzieje się w Polsce – wyjaśniał wówczas Eugeniusz Smolar, były prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, a dziś członek rady fundacji i analityk polityki międzynarodowej. Zdaniem eksperta, Amerykanie dali w ten sposób jasno do zrozumienia, że nie akceptują działań Prawa i Sprawiedliwości wobec Trybunału Konstytucyjnego. Barack Obama spotkał się z Andrzejem Dudą tylko podczas oficjalnej kolacji, na której obecni byli również prezydenci innych państw, a także przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.

Andrzej Duda miał okazję spotkać się z przywódcą USA również w zeszłym roku, przy okazji 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ. „Prezydent Duda podbił świat” – głosił wówczas tygodnik „wSieci”, umieszczają na okładce zdjęcie Dudy w towarzystwie Michelle i Baracka Obamy. Szkopuł w tym, że do podobnego zdjęcia mógł stanąć każdy polityk, który uczestniczył w szczycie i bynajmniej nie świadczyło ono o zażyłości stosunków. Zdjęcie z parą prezydencką zrobił sobie wtedy m.in. dyktator Białorusi Aleksander Łukaszenka z synem.

 

newsweek.pl

szeferneker

PONIEDZIAŁEK, 4 LIPCA 2016

Morawiecki: System się nie sprawdził. Plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom

09:11
morawiecki1

Morawiecki: System się nie sprawdził. Plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom

Jak mówił na konferencji w GPW wicepremier Mateusz Morawiecki:

„Ten system OFE nie sprawdził się. Ani nie finansuje rozwoju gospodarczego, ani nie zapewnia wyższych emerytur. Generalnie plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom. One dziś są taką szczątkową formą zanikającego w intencji pierwotnej filara kapitałowego. Ale filar kapitałowy został wcześniej zdemontowany przez poprzednią ekipę rządową. Mamy do czynienia z obszarem dużej niepewności, który chcielibyśmy zminimalizować. Chcemy wprowadzić jasność w sposobie, w jaki te pieniądze powinny służyć polskim emerytom. Chcemy budować kapitał Polaków. Główne cele realizacji programu [Programu Budowy Kapitału] to bezpieczeństwo finansowe, rozwój gospodarczy, długoterminowa stabilność finansów publicznych, zbudowanie efektywnego i dobrowolnego systemu emerytalnego”

Jak podkreślił:

„Chcemy zmniejszyć różnicę między ostatnim wynagrodzeniem a emeryturą, czyli tzw. stopę zastąpienia. Program który pokazujemy dziś ma przede wszystkim na celu wzmocnienie stopy zastąpienia”

Program ma VIII filarów.

Ostatni z nich dotyczy bezpośrednio OFE.

Reforma OFE bedzie polegala na przekazaniu uczestnikom OFE ich srodkow do III filaru i Funduszu Rezerwy Demograficznej

 

09:11
trzask

Trzaskowski: PiS robi kolejny skok na pieniądze Polaków. Ociepa: Kolejny, bo pierwszy zrobiliście wy

Jak mówił dziś w Politycznym Graffiti Polsat News Rafał Trzaskowski, nawiązując do ostatniego wystąpienia prezesa PiS:

„Widać, że PiS nie ma pieniędzy na swoje rozdmuchane obietnice wyborcze. Robią skok na pieniądze. To może doprowadzić budżet państwa do bankructwa. Pieniądze z OFE powinny zabezpieczać emerytury Polaków, a nie być przerzucane na obietnice wyborcze PiS”

– Mogę zgodzić się z panem, że to kolejny skok na pieniądze z OFE, bo pierwszy skok zrobiliście wy – w 2011 r. – powiedział do Trzaskowskiego prowadzący rozmowę Dariusz Ociepa.

„Tylko wtedy pieniądze zabrane z OFE były przekazane na ZUS, na zabezpieczenie emerytur Polaków, czyli nie było żadnej zmiany. Chodziło tylko o to, by nie pompować deficytu”

– Mówiąc wprost: chodziło o zasypanie dziury budżetowej – ripostował Ociepa.

07:51
4a96913e-fd20-11e4-93a1-0025b511226e

Kidawa-Błońska: Nie ma otwartej wojny w PO. Kopacz i Schetyna różnią się, ale współpracują

Jak powiedziała w „Jeden na Jeden” Małgorzata Kidawa-Błońska:

„Nie ma w PO otwartej wojny i nigdy nie było. Ciągle słyszmy „konflikt Kopacz-Schetyna”. Różnią się, ale współpracują”

Jak dodała:

„Są emocje, ale w PO – w przeciwieństwie do innych ugrupowań – politycy rozmawiają ze sobą, toczą spory, ale to nie znaczy, że wspólnie nie pracujemy. PO przeszła etap wyboru władz partii. Ewa Kopacz jest pierwszą wiceprzewodniczącą, byłym premierem i byłym marszałkiem. Ma wielki autorytet w partii”.

300polityka.pl

CmgPseNXgAArhyE

 

zobacz

Morawiecki komentuje słowa Kaczyńskiego ws. OFE. „W związku z pewnymi niepewnościami…”

AB, 04.07.2016

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki (ŁUKASZ KRAJEWSKI)

• Prezes PiS: „Musimy się zastanowić, co zrobić z pieniędzmi w OFE”
• Jarosław Kaczyński mówił o środkach z funduszy na kongresie PiS
• Teraz Mateusz Morawiecki zapewnia: „Nie ma w planach nacjonalizacji OFE”

– Musimy zastanowić się, co zrobić z pieniędzmi zgromadzonymi w OFE, bo one tracą na wartości. One mogą się przydać do przedsięwzięć, z których skorzystają gospodarstwa domowe. Musimy to zrobić, powtarzam: takie propozycje są. Może będę miał jeszcze okazję, tu na sali, o nich opowiedzieć – mówił na V Kongresie PiS Jarosław Kaczyński. Prezes PiS zaapelował też, by „odrzucić koncepcje szkodnika Balcerowicza i postawić na Morawieckiego”.

Te słowa wywołały falę komentarzy dotyczących przyszłości środków zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych – pojawiły się obawy, że PiS chce je przeznaczyć m.in. na sfinansowanie programu 500+.

 – Ze względu na niepewność, która wiąże się z tematem OFE w związku z pewnymi koncepcjami, które zostały zaprezentowane podczas V Kongresu PiS, chciałbym tę kwestię poruszyć – tłumaczył dziś na konferencji minister rozwoju.

 – Nie było i nie ma w planach nacjonalizacji OFE. Natomiast mamy bardzo dobry plan, jak zbudować polski kapitał – zapewnił Mateusz Morawiecki. – Plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom – podkreślił.

„OFE nikomu nie służy”

Według wicepremiera system OFE nie służy nikomu – nie zapewnia wyższych emerytur, nie finansuje też rozwoju gospodarczego. Morawiecki dodał, że jeśli chodzi o program reform dla OFE, to nad szczegółami rząd zacznie dopiero pracować

morawiecki

gazeta.pl

 

CmeoKChXEAEYIIK

 

Cmf-bZrWcAEp0yF

Prawica atakuje Staniszkis za zmianę poglądów. Krytyka prezesa to dla nich „zlewozmywakowa psychoanaliza”

Prawica atakuje Staniszkis za zmianę poglądów. Krytyka prezesa to dla nich "zlewozmywakowa psychoanaliza"
Prawica atakuje Staniszkis za zmianę poglądów. Krytyka prezesa to dla nich „zlewozmywakowa psychoanaliza” „Newsweek”

– Głupio mi – przyznaje prof. Jadwiga Staniszkis, która kiedyś uwierzyła w szczere intencje PiS. – Myślę, że Kaczyńskiego zmieniła tragedia Smoleńska, emocjonalnie go rozbiła i do dziś się z tego nie otrząsnął – mówi „Newsweekowi”. A to nie podoba się prawicowym dziennikarzom, którzy nie lubią krytyki władzy ze strony naukowych autorytetów.

– Zaglądanie do głowy Jarosława Kaczyńskiego może być nawet barwne oraz żywo komentowane, tylko staje się częścią świata rozrywki, a nie nauki – pisze Stanisław Janecki, publicysta tygodnika „wSieci”.

Portal braci Karnowskich uważa, że Prof. Staniszkis wpadła w pułapkę „kuchennej”, czy też „zlewozmywakowej” psychoanalizy. W ten sposób autor usiłuje podważyć kompetencje i dorobek naukowy znanej socjolog, która głośno mówi o błędzie, jakim było sprzyjanie partii Kaczyńskiego. Dawniej prof. Staniszkis była ceniona przez prawicowych dziennikarzy. Dziś ci sami ludzie piszą o jej „intelektualnej bezradności”.

STANISŁAW JANECKI

„wSieci”

Kuchenna psychoanaliza prof. Jadwigi Staniszkis jest koronnym dowodem tego, że spora część środowiska naukowego zarzuciła narzędzia nauki w analizie polityki i poszła na łatwiznę. Jest też dowodem wyjątkowej pychy tego środowiska. Czytaj więcej

Atak na łamach wSieci to odpowiedź na wywiad Staniszkis dla „Newsweeka”. – W PiS jest mnóstwo ludzi, których cenię i szanuję. Ta partia miała lepsze niż PO zaplecze intelektualne, mam na myśli Klub Jagielloński, Instytut Sobieskiego i różne fundacje. Ludzi, którzy w nich pracowali, skusiła możliwość wejścia do polityki, niestety teraz są w większości zmarginalizowani, zdemoralizowani stanowiskami. Trochę mi głupio, bo powinnam była to przewidzieć – mówi profesor Staniszkis i dodaje – Już nie zagłosuję na PiS.

źródło: wpolityce.pl

Cmf2ko4XgAASUAV

 

prawica

naTemat.pl

Odzwyczajeni od strachu

Marek Beylin, 04.07.2016

Prezes Kaczyński o Unii wypowiada się pejoratywnie

Prezes Kaczyński o Unii wypowiada się pejoratywnie (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Na sobotnim kongresie PiS Jarosław Kaczyński wymienił wrogów swojej władzy. Obok opozycji to, rzecz jasna, prezes Trybunału Konstytucyjnego, „przeważająca część mediów”, „celebryci” oraz samorządy. Poświadcza to, że niezależne od rządu władze lokalne to zmora szefa PiS.

W nie uderzą najpewniej służby, szukając haków i nieprawidłowości, wytaczając mniej lub bardziej dęte procesy. Po to, by niepisowskie samorządy poddać władzy pisowskich komisarzy mających przygotować grunt pod przyszłe wybory lokalne. Kaczyński wie, że nie da się Polską zawładnąć bez reszty, pozostawiając niezależne władze lokalne.

Pierwszym polem tej wojny z samorządami jest Warszawa rządzona przez PO. Polem o tyle wygodnym, że doszło w tym mieście do rozmaitych skandali reprywatyzacyjnych. I bez wątpienia przydałoby się rzetelne śledztwo w tej sprawie. Tyle że nie wierzę w uczciwość śledztwa nadzorowanego przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Widzę natomiast ciekawą zbieżność: gdy na początku czerwca Kaczyński ogłosił, że PiS musi odzyskać Warszawę, wkrótce potem do stołecznego ratusza wkroczyło CBA.

Wrogiem okazał się też Leszek Balcerowicz, który w wystąpieniu prezesa PiS symbolizował reguły gospodarki. Władza wie bowiem, że rozpętuje coraz więcej konfliktów, musi więc rekompensować je kolejnymi świadczeniami, nawet jeśli grozi to przyszłym bankructwem państwa.

Przyjdzie też czas na niezależne od władzy media, na śledztwa, ekonomiczne szantaże i groźby, choćby pozbawienia licencji.

Żeby jednak przeprowadzić takie operacje na samorządach i mediach, PiS musi podporządkować sobie władzę sądowniczą, w tym Trybunał Konstytucyjny. I w tej kwestii jest konsekwentny, czego dowodzi projekt ustawy o TK, jaki Sejm wkrótce uchwali. Toteż PiS nie ustąpi w sprawie Trybunału i zasad praworządności ani przed Unią, ani przed USA. Zwłaszcza teraz, gdy Stanom Zjednoczonym grożą rządy Trumpa, a Unia jest w kryzysie.

Kaczyński nie pragnie rozpadu UE, chciałby jednak umieścić Polskę na jej politycznych peryferiach, zadowalając się przypływem pieniędzy i wspólnym rynkiem. Woli być niepodzielnym władcą w swoim kącie niż współuczestnikiem europejskiej polityki, co wymagałoby od niego rozmaitych kompromisów. Bo tylko rządząc w odosobnionej enklawie, może marzyć o tym, by całkowicie zawładnąć państwem oraz społeczeństwem. By nikomu postronnemu nie oddać ani guzika.

Taki był też ton jego wystąpienia na kongresie: żadnych marzeń, przeciwnicy, my mamy moc. Czy rzeczywiście mają?

Partii Kaczyńskiego służy kryzys Unii, bo nie wiadomo, z jaką konsekwencją i siłą będzie się ona teraz upominać o praworządność w Polsce. Ale będzie, ponieważ zwłaszcza przy obecnych zawirowaniach nie może odpuścić swej fundamentalnej misji, jaką jest gwarantowanie demokracji wśród unijnych społeczeństw.

Co jednak ważniejsze, Kaczyński obawia się nieprzychylnych mu elit, ale nie docenia siły społeczeństwa. Nigdy nie doceniał. Nie wierzy, że tzw. zwykli obywatele, spoza politycznych i społecznych szczytów, mogą spontanicznie upominać się o demokrację, wartości, własną godność. Nie wierzy również w to, że PiS, naruszając interesy kolejnych grup społecznych, będzie wzbudzał coraz większy opór. Da się ich przekupić albo zastraszyć – to wiara partii rządzącej. To również motto wielu dyktatur, które skręciły kark, nazbyt ufając sile strachu i przekupstwa. Zwłaszcza że w Polsce odzwyczailiśmy się od strachu i przyzwyczaili do demokracji.

Zobacz także

daSię

wyborcza.pl

PiS przyssał się do KGHM. „Czyszczenie do poziomu sprzątaczek”

Jacek Harłukowicz, 04.07.2016

Dawid Jackiewicz, minister skarbu

Dawid Jackiewicz, minister skarbu (MICHAŁ GROCHOLSKI)

Posada wiceprezesa PKO BP dla partyjnego działacza Maksa Kraczkowskiego to tylko epilog skoku, jakiego PiS dokonał na państwowe spółki. W samym tylko KGHM partia dała pracę kilkudziesięciu działaczom z regionu.

KGHM to jedna z największych polskich firm i największy pracodawca na Dolnym Śląsku. Za każdym razem, gdy zmienia się w Polsce rząd, kombinat wraz z całą masą należących do niego spółek przechodzą prawdziwą kadrową rewolucję. Takiej „dobrej zmiany” nie było jednak w Polskiej Miedzi jeszcze nigdy.

Najpierw, w połowie stycznia, pochodzący ze stolicy Dolnego Śląska pisowski minister skarbu Dawid Jackiewicz wymienił radę nadzorczą KGHM. Wprowadził do niej m.in. Dominika Hunka , swojego pełnomocnika z czasów, gdy sądził się z redaktorem naczelnym wrocławskiego dodatku „Wyborczej” o niepochlebny dla siebie komentarz (proces przegrał). Do rady weszli również Michał Czarnik z kojarzonego z PiS Klubu Jagiellońskiego, Cezary Godziuk z komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich w 2010 roku i Miłosz Stanisławski , radny PiS z warszawskiej dzielnicy Targówek, były rzecznik obrońców smoleńskiego krzyża z Krakowskiego Przedmieścia.

W lutym nowo wybrana rada powołała na stanowisko prezesa kombinatu Krzysztofa Skórę , który rządził już w czasie pierwszych rządów PiS, dekadę temu. To wojewódzki radny PiS, menedżer bez większej historii w biznesie. Przed 2005 r. był skarbnikiem mikroskopijnej gminy wiejskiej Ruja pod Legnicą. Po odwołaniu w 2008 r. nie znalazł zatrudnienia w żadnym poważniejszym biznesie. Przez cztery lata był wiceprezesem wodociągów w miejskiej spółce w Lubinie.

– Ma jeden poważny walor: to właśnie u niego w czasie komuny ukrywał się Adam Lipiński. Do dziś odczuwa z tego powodu wdzięczność i stara się pomóc, kiedy tylko może. To stanowisko Krzyśkowi po prostu obiecał – opowiada ich wspólny znajomy.

W zarządzie znalazły się jeszcze miejsca dla Jacka Raweckiego – byłego kandydata PiS do sejmiku województwa w 2006 roku i b. dyrektora biura poselskiego ówczesnego posła PiS Wiesława Kiliana, a także dla Stefana Świątkowskiego, panelisty ostatniej konwencji programowej partii Kaczyńskiego z 2015 roku.

Dyrektorem naczelnym biura KGHM został Wacław Szetelnicki, pisowski przewodniczący Rady Miejskiej w Legnicy. A dyrektorem naczelnym ds. zarządzania kapitałem ludzkim w KGHM jest po „dobrej zmianie” Radosław Pobol, radny PiS w sejmiku województwa.

Rzeczniczka KGHM Jolanta Piątek odmówiła „Wyborczej” podania zarobków obecnych członków zarządu i rady nadzorczej kombinatu. Z informacji z lat ubiegłych wiadomo jednak, że prezes KGHM może liczyć na ponad 2 mln zł rocznie. Według zaś raportu za I kwartał tego roku, do którego odesłała nas Piątek, miesięczna dieta członka rady nadzorczej to 17,7 tys. zł miesięcznie brutto.

Zmiany w radzie nadzorczej i zarządzie miedziowego giganta to tylko wierzchołek pisowskiego skoku na KGHM. Prawdziwe trzęsienie ziemi przeżyły w ostatnich miesiącach należące do kombinatu spółki. Tam znalazło się zatrudnienie dla kilkudziesięciu lokalnych działaczy partii rządzącej – od radnych sejmiku województwa, przez radnych powiatowych, po kandydatów, którym nie poszczęściło się w ostatnich wyborach.

Radni i zaufany pani minister

Grupa kapitałowa KGHM to cała masa mniejszych lub większych spółek różnych branż. Kombinat jest właścicielem zarówno Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, spółki transportowej, jak i nawet firmy cateringowej. We wszystkich z nich w ramach „dobrej zmiany” kierownicze stanowiska objęli ostatnio ludzie obecnej władzy: radni różnych szczebli samorządu, kandydaci, którzy nie załapali się na poselskie mandaty. A także asystenci i współpracownicy obecnych parlamentarzystów i ministrów z Dolnego Śląska: ministra skarbu Dawida Jackiewicza i minister w kancelarii premier Elżbiety Witek.

Pol-Miedź Trans to należąca do KGHM spółka transportowa świadcząca usługi na rzecz kombinatu. Jest właścicielem zarówno taboru kolejowego, jak i infrastruktury: kolejowych bocznic i punktów załadunku towarów. Jej prezesem jest dziś Zbigniew Bytnar , szef klubu radnych PiS w legnickiej radzie miejskiej. Jego zastępcą został Zdzisław Rojowski , człowiek wskazany przez wpływową w regionie minister Elżbietę Witek. Do rady nadzorczej Pol-Miedź Transu weszli zaś: kandydat na posła z listy PiS Andrzej Potycz i radny PiS w gminie Legnickie Pole Adam Babuśka .

Koledzy prezesa Skóry z sejmiku województwa – Piotr Dytko i Andrzej Jaroch – dostali posady w zajmującej się poszukiwaniem nowych złóż spółce Cuprum. Dytko został prezesem, a Jaroch członkiem rady nadzorczej.

W zaopatrującej całe Zagłębie w prąd i ciepło Energetyce wiceprezesami zostali Marek Litwiński , członek PiS z Jawora, i Wojciech Pawłowski z PiS w Legnicy. Członkiem rady nadzorczej jest tam Piotr Karwan , kandydat PiS do sejmiku w 2014 i na posła w 2015.

A w zajmującym się pomiarami fizyczno-chemicznymi Centrum Badań Jakości na członka zarządu powołany został b. kandydat PiS do rady powiatu głogowskiego Mariusz Nosal . Do rady nadzorczej CBJ weszli jeszcze b. sekretarz starostwa powiatowego w Głogowie z czasów, gdy rządził nim PiS Radosław Pobol i brat działacza Polski Razem Wojciech Swakoń .

Zaufany pani senator

W zajmującej się sprzedażą produktów ubocznych powstałych przy przeróbce miedzi spółce Metraco PiS upchał swoich ludzi w radzie nadzorczej. Są tu były pisowski wojewoda Krzysztof Grzelczyk, przewodniczący legnickiej rady miejskiej z PiS Wacław Szetelnicki i były radny powiatowy Sebastian Chojecki.

W Centrozłomie Wrocław prezesem został Lesław Grajewski , szef PiS we wrocławskiej dzielnicy Krzyki, który wcześniej prowadził sklep z galanterią skórzaną. Jego rzecznik, po konsultacji z samym Grajewskim, odmówił nam podania wysokości jego pensji. Bo, jak twierdzi, „nie ma takiego obowiązku”.

Były sejmikowy radny Piotr Milczanowski to nowy prezes Miedziowego Centrum Zdrowia . A Jacek Karwan , pisowski kandydat w ostatnich wyborach do Sejmu, jest wiceprezesem w zajmującej się cateringiem spółce Lubinpex, w której radzie nadzorczej znalazło się jeszcze miejsce dla kolejnego człowieka Elżbiety Witek – Bogusława Węgla, byłego burmistrza z jej rodzinnego Jawora.

W działającym na rynkach finansowych KGHM TFI prezesem PiS zrobił Mirosława Stanisławskiego , który bez powodzenia walczył o mandat posła. Dostał tylko 629 głosów. Jego zastępcą jest tam inny niedoszły poseł i radny PiS we wrocławskiej radzie miejskiej Rafał Czepil , popierany przez Jackiewicza. Dla asystenta senator PiS Doroty Czubowskiej z Legnicy Mieczysława Krzywego znalazło się miejsce w radzie nadzorczej centrum innowacji Inova.

Niedoszły prezydent

Kombinat kontroluje również uzdrowiska. W Świeradowie prezesem został Ireneusz Łojek , szef radnych PiS w Jeleniej Górze. W radzie nadzorczej zasiadł szef PiS w Bolesławcu i radny powiatu Jan Russ . W Cieplicach prezesem został szef PiS w Lwówku Śląskim, były wicewojewoda dolnośląski Roman Kulczycki . A w radzie nadzorczej zasiada obecny radny sejmiku PiS Tadeusz Lewandowski . W Połczynie wiceprezesem jest kandydat do wrocławskiej rady miejskiej Eugeniusz Stain. A Marcin Gwóźdź – szef klubu PiS w radzie powiatu ząbkowickiego – został prezesem uzdrowiska w Kłodzku. W radzie tego ostatniego znalazło się jeszcze miejsce dla Piotra Pawełczyka, działacza PiS z Kudowy-Zdroju.

Kolejny radny sejmiku województwa Piotr Sosiński został prezesem należących do KGHM Interferii SA. Na jego zastępcę desygnowano kandydata PiS najpierw na burmistrza Wołowa, a potem na posła Łukasza Cioła.

Elżbieta Stępień, posłanka Nowoczesnej z okręgu jeleniogórsko-legnickiego, w polityce funkcjonuje od niedawna, ale sytuację w KGHM obserwuje od lat. – PiS miał szansę pokazać wszystkim, jak powinno zmienić się podejście polityków do takich spółek skarbu państwa jak KGHM. Zamiast tego dostaliśmy lekcję poglądową, kto obecnie rządzi. A wszystko w myśl zasady „kto z nami, ten ma”.

Zobacz także

piSprzyssał

wyborcza.pl