CNN, 08.11.2016

 

 

 

Wybory w USA. Co będzie oznaczać zwycięstwo Trumpa – punkt po punkcie

MACIEJ CZARNECKI, 09 listopada 2016
Donald Trump

Donald Trump (CARLO ALLEGRI / REUTERS / REUTERS)

Prezydentura Trumpa może wywołać głębokie zmiany w amerykańskiej polityce zagranicznej i wewnętrznej – od miękkiego kursu wobec Rosji po obniżki podatków.

Choć nie ogłoszono jeszcze oficjalnych wyników wyborów w USA, wiele wskazuje na zwycięstwo Donalda Trumpa.

Kandydat Republikanów tyle razy wysyłał sprzeczne komunikaty i zmieniał front, że tak naprawdę nie wiadomo, czego się spodziewać po jego prezydenturze. Także dlatego rynki, które lubią stabilność, zareagowały na pierwsze wyniki amerykańskich wyborów tak nerwowo: na wieść o jego rosnących szansach giełda w Tokio straciła 4 proc.

Niektórzy komentatorzy liczą, że nieobliczalnego miliardera uda się ująć w karby i wtłoczyć w tryby przewidywalnej polityki. Inni kreślą wizje kompletnego przeformułowania dotychczasowych relacji.

„Prezydentura Trumpa przyniosłaby największe zmiany od wielu dekad w istniejących przepisach w USA dotyczących praktycznie wszystkiego, od podatków po politykę handlową, wydatki socjalne, imigrację i geopolitykę” – ostrzegał inwestorów australijski bank Westpac.

Najważniejsze hasła Trumpa

Jeśli wziąć pod uwagę najgłośniejsze zapowiedzi Trumpa, jego prezydentura może oznaczać przede wszystkim:

  • podważanie podstaw wolnego handlu międzynarodowego w imię protekcjonizmu gospodarczego – Trump sygnalizował gotowość renegocjacji, a nawet zerwania układu o wolnym handlu z Kanadą i Meksykiem (NAFTA). Proponował obłożyć wysokimi cłami (35 proc.) produkty z Meksyku i, co wydaje się jeszcze ważniejsze, z Chin (45 proc.). Może to doprowadzić do światowych wojen handlowych;
  • osłabienie gwarancji bezpieczeństwa USA dla Europy – w myśl zasady „America First” Trump chce dbać przede wszystkim o interesy swego kraju. Podważał dotychczasowy dogmat, czyli art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego, który mówi, że jeśli jeden z krajów NATO zostanie zaatakowany, pozostałe automatycznie staną w jego obronie – uzależniając wsparcie od kwestii finansowych;
  • „gołębią” politykę wobec „silnych” przywódców – Trump sygnalizował gotowość dogadania się z Władimirem Putinem w imię interesów gospodarczych. Nie chce angażować się w Syrii, krytykował wojnę w Iraku;
  • wzmocnienie populistów na całym świecie – sukces politycznego outsidera doda wiatru w żagle antyestablishmentowym siłom, zwłaszcza antyimigranckim i prawicowym, takim jak Marine Le Pen we Francji;
  • zmianę polityki USA wobec imigrantów – Trump proponował budowę muru na granicy z Meksykiem i deportacje osób przebywających w Stanach nielegalnie. Uważa muzułmanów za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA;
  • znaczące obniżki podatków – program miliardera przewiduje obniżenie podatku dla korporacji z 35 proc. do 15 proc., zmniejszenie podatków dochodowych dla osób fizycznych i likwidację podatku spadkowego;
  • potężne inwestycje w infrastrukturę – Trump przedstawiał się jako „urodzony budowniczy” i zapowiedział wpompowanie 1 biliona dol. (m.in. dzięki zachętom dla sektora prywatnego) w drogi, mosty, telekomunikację i inną infrastrukturę;
  • zmianę układu sił w Sądzie Najwyższym – Trump zapowiadał, że będzie nominował sędziów konserwatywnych, „pro-life i broniących prawa do broni”. Będzie to miało kapitalne znaczenie dla orzecznictwa sądu, który odgrywa w Ameryce znaczącą rolę. W ostatnich dekadach wypowiadał się np. o aborcji, ślubach homoseksualistów czy reformie służby zdrowia Obamy.

co

wyborcza.pl

Donald Trump prezydentem USA. Oto, jak przebiegła dramatyczna noc, która zdecydowała o przyszłości Ameryki

Patryk Strzałkowski Patryk Strzałkowski
09.11.2016

sagdsagd

sagdsagd (gsdasagd)

Wbrew sondażom i prognozom analityków, wbrew sporej części establishmentu, nawet we własnej partii, wbrew oczekiwaniom zachodnich liderów – wydawałoby się, że wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu – Donald Trump został wybrany następnym prezydentem USA.

Przewaga jego konkurentki Hillary Clinton wydawała się – z małymi wyjątkami – niemal pewna do samego dnia wyborów. A nawet w ciągu tego dnia. Jednak w pewnym momencie szale zwycięstwa przechyliły się na drugą stronę. Oto, jak przebiegła noc, która zapewniła Trumpowi prezydenturę.

Wszystko idzie zgodnie z przewidywaniami…

Tuż po północy czasu polskiego pojawiają się pierwsze, cząstkowe wyniki wyborów z wschodnich stanów. Nie ma zaskoczenia – tam przewaga jednego czy drugiego kandydata była jasna.

Przez kolejne godziny uwaga Ameryki i świata skupia się na Florydzie – to tzw. swing state. Oznacza to, że trudno przewiedzieć, czy zwycięży tam Demokratka czy Republikanin. To też najludniejszy z „niepewnych” stanów” – ma aż 29 głosów elektorskich (do zwycięstwa potrzeba 270).

Niektórzy publicyści prognozowali przed głosowaniem, że Clinton ma szanse wygrać na Florydzie. A jeśli tak się stanie, to wyścig dla Trumpa jest praktycznie skończony. Rzeczywiście, w pewnym momencie Demokratka wychodzi na prowadzenie. Ale wynik zmienia się z minuty na minutę wraz z kolejnymi zliczonymi głosami. W pewnym momencie różnica spada do kilkuset głosów. Po tym Trump odbija się i jego przewaga rośnie, choć Floryda jeszcze przez kilka godzin będzie nadzieją Demokratów.

… do czasu

Po czwartej rano czasu polskiego syn kandydata Republikanów zamieścił to zdjęcie. Widać na nim Trumpa wraz z rodziną; wspólnie śledzą napływające wyniki wyborów z kolejnych stanów. Na razie nie wyglądają na świętujących – jednak już w tym momencie zwycięstwo Trumpa wydaje się bliższe, niż kiedykolwiek.

Chwilę wcześniej algorytm dziennika „New York Times”, prognozujący kto wygra wybory, zmienia faworyta. Po trzech godzinach – najpierwej stabilnej, a później topniejącej przewagi Clinton – wskazuje, że prawdopodobieństwo wygranej Trumpa to ponad 50 proc.

Prognoza wyborcza Fot. http://www.nytimes.com

Republikanin wygrywa kolejne stany – zarówno te, w których zwycięstwo było pewne, jak i wahające się. Clinton zbliża się do kontrkandydata, gdy pojawiają się wyniki z Kalifornii i Hawajów. Jednak to żadne zaskoczenie i z pewnością za mało, by nadrobić straty.

BREAKING: Donald Trump carries North Carolina — his third key swing state win.

Już po godz. szóstej rano czasu polskiego – choć ostateczny wynik wyborów nie był jeszcze wtedy znany – pod Białym Domem zaczyna się niewielka pikieta przeciwko prezydenturze Trumpa.

Przed godz. siódmą prognoza „NYT” utrzymuje się na poziomie 95 proc. dla prezydentury Trumpa. Dziennikarze i publicyści na Twitterze zastanawiają się, „co dalej”. Strona dotycząca imigracji do Kanady – z czego Amerykanie żartowali w przypadku zwycięstwa Trumpa – pada pod wpływem liczby odwiedzin.

27 lat temu upadł mur berliński. Dziś zapewne kończy się era postzimnowojennej stabilności. Będziemy ją rzewnie wspominać.

Gdy jeszcze liczono glosy, Trumpowi zdążyła już pogratulować na Twitterze Marine Le Pen – liderka nacjonalistycznego, proputinowskiego Frontu Narodowego.

Félicitations au nouveau président des Etats-Unis Donald Trump et au peuple américain, libre ! MLP

Ok. godz. 7.30 pojawiły się informacje o wygranej Donalda Trumpa w Pensylwanii. Przewaga zwiększyła się do 264 głosów elektorskich (270 głosów wymagane do zwycięstwa). Hillary Clinton zebrała ich dotychczas 215. Kilkadziesiąt minut później Clinton zdobyła 3 dodatkowe głosy elektorskie.

Trump triumfuje

Po godz. 8 „Washington Post” podał informację o 266 głosach elektorskich dla Trumpa. Kilkadziesiąt później wpłynęły głosy ze stanu Wisconsin – Donald Trump z 276 głosami elektorskimi został 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Do prezydenta-elekta zadzwoniła kandydatka Demokratów Hillary Clinton, uznając swoją porażkę.

– Jesteśmy jej winni podziękowania za wiele lat pracy dla naszego kraju – mówił Donald Trump w przemówieniu po ogłoszeniu wyników. – Obiecuję, że was nie zawiodę. Kampania się skończyła, ale praca dopiero się zaczyna. Kocham ten kraj! – dodał.

Hillary Clinton zdecydowała, że nie przemówi dziś na powyborczym wiecu. W mediach społecznościowych po przemówieniu Trumpa ok. godz. 9 czasu polskiego nadal milczy. Ostatni wpis na Twitterze i Facebooku pochodzi sprzed kilku godzin:„Cokolwiek wydarzy się w nocy, dziękuję za wszystko”. 

This team has so much to be proud of. Whatever happens tonight, thank you for everything.

Ok. godz. 9 nadal liczone są głosy z pozostałych kilku stanów, wynik jest jednak przesądzony. Donald Trump zebrał wymagane głosy elektorskie.

Zobacz także: Demokraci czy Republikanie? Sprawdź, jak przez dekady zmieniało się poparcie dla kandydatów w wyborach prezydenckich

teraz

gazeta.pl

Jak umierała cywilizacja minojska

Tomasz Ulanowski, 08 listopada 2016

Archipelag Santoryn widziany z orbity okołoziemskiej

Archipelag Santoryn widziany z orbity okołoziemskiej (NASA)

Umierała spektakularnie, o tym wiemy. Ale naukowcy odkrywają nowe szczegóły tej antycznej tragedii.

Około 1600 r. p.n.e. wybuch wulkanu na wyspie nazywanej dziś Santoryn (jeden z najpotężniejszych w ciągu ostatnich 12 tys. lat) zapoczątkował koniec kultury minojskiej. Jej światło przez przeszło tysiąc lat jaśniało z Krety – z pałacu w Knossos i innych pobudowanych wewnątrz wyspy. Zgasło, bo na osłabioną kataklizmem wyspę najechali jej wrogowie.

Na północnym wybrzeżu Krety, która oddalona jest od Santorynu o przeszło 100 km, naukowcy odnaleźli ślady tsunami o wysokości 9 m. Wiadomo też, że śmiercionośne fale dotarły do brzegów Azji Mniejszej i Izraela

Po erupcji powstał jeden z największych kraterów wulkanicznych na świecie – jego średnica sięga 10 km. Okrągła wyspa, która wcześniej rosła nad przyczajonym wulkanem, przestała istnieć. Zamiast niej powstał archipelag, który dziś nazywamy Santorynem, z największą wyspą, która jest nazywana tak samo i wyglądem przypomina sierp.

Do tej pory uważano, że tsunami, które zmyło kulturę minojską, zostało spowodowane przez upadek ścian wulkanu do Morza Śródziemnego. Teraz jednak naukowcy z kilku krajów UE i z Islandii proponują w najnowszym wydaniu pisma „Nature Communications” inny scenariusz katastrofy.

Ich zdaniem potężne fale tsunami, które przy samym wulkanie mogły mieć wysokość 35 m, zostały wywołane przez upadek do wody materiałów piroklastycznych. W morzu wokół Santorynu ciągle spoczywa ich warstwa o grubości 60 m

Materiały piroklastyczne to rozgrzane popioły – chropowate kawałki skał roztarte przez rozprężające się wulkaniczne gazy do średnicy ledwie 2 mm albo nawet tysięcznych części milimetra. Choć wydają się lekkie jak piórko, to jeśli spadają na okolice wulkanu przez kilkanaście-kilkadziesiąt godzin, potrafią pogrzebać całe miasta.

Ci, którzy przeżyli ich opad, opowiadają o intensywnej ciszy, która zabija odgłosy życia. Niebo robi się zakurzone, czasem przyjmując żółtawy kolor, a w powietrzu unosi się odór siarki. Niekiedy opadający popiół jest tak gęsty, że dzień zmienia się w zmierzch. Na niebie mogą się pojawić błyskawice i pioruny. Popiołom czasem towarzyszy deszcz.

jak

wyborcza.pl

Skoro prezes nie może być nasz, nie będzie żadnego. Jak PiS torpeduje wybór kandydatów na prezesa TK

EWA SIEDLECKA, 08 listopada 2016

Trybunał Konstytucyjny

Trybunał Konstytucyjny (Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Sędziowie TK nie zdołali przyjąć zmian w regulaminie umożliwiających wybór prezesa TK. PiS-owscy sędziowie zerwali kworum

W poniedziałek Trybunał wydał wyrok w sprawie przepisów o wyborze kandydatów na prezesa TK, zaskarżonych przez posłów opozycji. We wtorek Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK miało przyjąć dostosowane do tego wyroku zmiany w regulaminie TK. Jednak do ich wprowadzenia potrzeba udziału przynajmniej dziesięciu sędziów. Wszystkich orzekających jest w tej chwili 12, bo prezydent Andrzej Duda nie zaprzysiągł trzech sędziów prawidłowo wybranych przez poprzedni Sejm, a prezes TK nie dopuszcza do orzekania trzech ich dublerów, wybranych przez PiS.

Dublerzy zażądali udziału w Zgromadzeniu Ogólnym, podobnie jak dzień wcześniej zażądali udziału w rozprawie dotyczącej przepisów o wyborze kandydatów na prezesa. W poniedziałek, w akcie solidarności z dublerami, odmówiło sądzenia także troje prawidłowo wybranych przez PiS sędziów: Julia Przyłębska, Piotr Pszczółkowski i Zbigniew Jędrzejewski.

To samo powtórzyło się we wtorek. W ten sposób zerwali kworum i Trybunał nie mógł zmienić regulaminu ani wybrać kandydatów na prezesa.

Po dwóch godzinach obrad, o godz. 17 Trybunał wydał komunikat. „Sędziowie uczestniczący w Zgromadzeniu przeanalizowali szereg kwestii związanych z pilną potrzebą przyjęcia Regulaminu TK. Wskazano m.in. na konieczność wykonania wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 7 listopada 2016 r. o sygnaturze K 44/16. Zgromadzenie Ogólne nie podjęło żadnej uchwały.

Dalsza część obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego odbędzie się w dniu 15 listopada 2016 r.”

W komunikacie jest też informacja, że „od udziału w pracach Zgromadzenia Ogólnego zdecydowali się „powstrzymać” sędziowie Julia Przyłębska i oraz Zbigniew Jędrzejewski. Piotr Pszczółkowski poinformował, że jest na zwolnieniu lekarskim”.

Komunikat przypomina, że „sędziowie ci uczestniczyli natomiast w pierwszej części obrad Zgromadzenia w dniu 19 października.”

Zasady wyboru według Trybunału

W poniedziałek Trybunał – w składzie pięcioosobowym – orzekł o regułach wyboru kandydatów. Stwierdził, że uchwalony przez PiS przepis – mówiący, że kandydatów ma być trzech – jest zgodny z konstytucją. Ale zakwestionował inny element procedury: że każdy sędzia w głosowaniu na kandydatów ma jeden głos. Aby był on zgodny z konstytucją musi być rozumiany tak, że jest to jeden głos, ale tylko w pierwszym etapie wyboru. Bo Trybunał podzielił wybór kandydatów na dwa etapy. Pierwszy, gdy po ogłoszeniu listy kandydatów sędziowie głosują na nich – i wtedy każdy ma jeden głos. I drugi: gdy tak wyłonieni liderzy muszą uzyskać – każdy – poparcie „większości” sędziów. Czyli co najmniej sześciu, jeśli w głosowaniu weźmie udział dziesięciu sędziów – minimalne kworum.

Jeśli w tym systemie kandydat miałby zostać wyłoniony spośród sędziów wybranych przez PiS, musiałby dostać poparcie przynajmniej trzech „starych” sędziów, co jest mało prawdopodobne. Dlatego PiS, z pomocą wybranych przez siebie sędziów, walczy albo o włączenie do orzekania dublerów, albo o storpedowanie wyborów. To drugie, jak na razie, mu się udaje.

Premier atakuje prezesa

– Od dłuższego czasu twierdzę, że prezes Rzepliński jest bardziej politykiem niż prezesem TK – powiedziała po wtorkowym posiedzeniu Rady Ministrów premier Beata Szydło. – Wszystkie jego działania i to, co dzieje się w tej chwili w Trybunale, mają właśnie taki charakter polityczny. Wczoraj była kolejna odsłona teatru politycznego w wykonaniu prezesa Rzeplińskiego.

Mam nadzieję, że wreszcie uda się, poprzez zmiany legislacyjne, doprowadzić do uspokojenia sytuacji i TK będzie mógł normalnie funkcjonować – mówiła premier.

prezes

wyborcza.pl

WTOREK, 8 LISTOPADA 2016, 18:29

Neumann o Tusku: Donald zostanie w Brukseli, na żadnym białym koniu nie wróci. To przesądzone

Donald zostanie w Brukseli, na żadnym białym koniu nie wróci, to przesądzone… – mówi Sławomir Neumann w rozmowie z Onet.pl. Dopytywany o możliwy brak poparcia dla Donalda Tuska przez rząd PiS, szef klubu PO stwierdza:

„Nikt nie będzie pytał PiS-u o zdanie. Bo kto ich będzie słuchał? Pani redaktor, bądźmy poważni. Jeśli przeciw wyborowi Tuska będzie tylko Warszawa i, oczywiście, Moskwa, to kto rozsądny w Europie takie głosy weźmie pod uwagę? Kompletnie nikt. A decyzje zapadają nie w Warszawie, tylko w gronie najważniejszych frakcji. Wśród europejskich chadeków, gdzie jest Platforma i socjalistów. A Kaczyńskiego, Szydło czy Dudy nikt nie będzie pytał o zdanie!”

Na pytanie, czy Tusk by się przydał w Polsce, Neumann odpowiada:

„Być może, ale musimy myśleć o tym, co tu i teraz a nie – co by mogło być, gdyby Donald wrócił. Dziś szukanie alibi na zasadzie: „nic nie robimy, czekamy aż wróci Tusk” to działanie na rzecz PiS-u. Nie ma Tuska, jest w Brukseli a czekanie na jego mityczny powrót to alibi dla ludzi, którym się nie chce nic robić! A robota czeka na nas. To my musimy się bić, jechać do powiatów,spotkać się z ludźmi. I my, sami, po ciężkiej pracy musimy te wybory wygrać”

300polityka.pl

Drony Macierewicza bronić będą PiS przed zagrożeniem

Drony Macierewicza bronić będą PiS przed zagrożeniem

Wojsko Polskie nie będzie miało śmigłowców bojowych, ale weekendowe wojska terytorialne dostaną drony, aby „odstraszyć nieprzyjaciela”.

Czytam, ewentualnie słucham wypowiedzi Antoniego Macierewicza i nie mogę złapać tchu. U niego pomysły wypychają kolejne pomysły, w zasadzie nie można dociec, co dzisiaj jest nowe, obowiązkowe. 11 października ogłosił z właściwą mu emfazą, iż zakupionych zostanie 21 śmigłowców bojowych Black Hawk. Do zakładów PZL Mielec przytargał ze sobą premier Beatę Szydło, aby poświadczyła jego słowa. 6 listopada w TVP Info na temat śmigłowców rzekł, iż „ta informacja nigdy nie była aktualna”.

Osobiście pokładałem w śmigłowcach nadzieję, że będę spał spokojnie, a Black Hawki będą dbały o bezpieczny sen. Może Macierewicz przejmuje się bezpieczeństwem moich snów, bo właśnie powiedział w podwarszawskiej Zielonce, że „nasze zdolności bojowe będą takie, byśmy byli w stanie obronić się przed każdym zagrożeniem”. A co będzie naszą zdolnością bojową? Ha, niespodzianka – drony. Nie śmigłowce bojowe, jakieś Black Hawki czy te Caracale od żabojadów, ale drony, których będzie „tysiące i tysiące”. Masowe ich użycie odstraszy wroga „w każdej sytuacji obronnej, w jakiej możemy się znaleźć”.

Zielone ludziki Putina idą sobie, aby podbić moją ojczyznę, a tu masowo odstrasza ich Macierewicz. Przesadzam, że Macierewicz, bo przecież może też spać, jak ja. Kto zatem? Otóż minister zapowiedział, że „tysiące dronów” zostanie zakupionych dla wojsk operacyjnych, a szczególnie wojsk Obrony Terytorialnej. Czyli Wojsko Polskie nie będzie miało śmigłowców bojowych, ale weekendowe wojska terytorialne dostaną drony, aby „odstraszyć nieprzyjaciela”. I to mają zrobić te Szwejki z żołdem 500 zł miesięcznie.

Hola, hola, czy to jakaś nowa wersja „Ptaków” Hitchcocka, że takie drony odstraszą „masowo wroga”. Są drony obserwacyjne i operacyjne, te ostatnie są w stanie przenieść co najwyżej dwa ładunki bojowe. W nowoczesnym teatrze działań wojennych to ledwie pchły w stosunku do ciężkiej broni. Świerzbią i nic ponadto.

Snów raczej nie będę miał spokojnych, bo coś mi się widzi, że z tymi dronami jest jak z Black Hawkami – miało być ich najpierw 21, a dzisiaj „ta informacja jest nieaktualna”, jak z bohaterstwem pod Smoleńskiem. 3 pasażerów się uratowało i dostało do niewoli egipskiej, tj. rosyjskiej, jak z mgłą, etc.

Czy aby „tysiące dronów” nie mają odstraszyć nieprzyjaciela, który masowo protestuje przeciw władzy PiS? Bo owe drony mają pozostawać w rękach Szwejków z Obrony Terytorialnej, a ich rzeczywista wartość bojowa na współczesnym teatrze działań bojowych przez fachowców jest oceniana na zerową. Otóż taki Szwejk z OT podczepi pod drona operacyjnego dwa pociski z gazem paraliżującym bądź pieprzowym, łzawiącym i trach na taki KOD i Czarny Protest, aby „odstraszyć w każdej sytuacji obronnej, w jakiej możemy się znaleźć”. Tym bardziej, że do Obrony Terytorialnej werbowani są wszelacy ONR-owcy, kibole, o których inny minister z rządu Szydło rzekł, iż KOD przygotowuje na nich prowokacje, na faszyzujących aniołków z ONR i podobnych bojówkarzy nacjonalistycznych organizacji. Tak u nas odwraca się znaczenia: obrońcy demokracji są zagrożeniem, tak jak zagrożeniem jest Komisja Wenecka, Komisja Europejska, a ostatnio nawet ONZ.

Najlepsze z tymi dronami, które mają zastąpić śmigłowce bojowe jest to, iż niewiadomy jest termin realizacji ich zakupów, bo mają być polskie, jak to powiedział Macierewicz: „co najmniej rok potrzebny jest na próby i badania”. Więc już nie wiem, czy mam spać spokojnie. Wojsko Polskie jest przez Macierewicza rozbrajane, a dozbrajana na użytek wewnętrzny Obrona Terytorialna, która ma bronić władzy PiS. Przecież nikt poważnie nie potraktuje wartości militarnej OT – ma wartość ORMO, ZOMO. I to taki typ formacji ma dostać tysiące dronów – obserwacyjnych i taktycznych bojowych.

Waldemar Mystkowski

drony

koduj24.pl

cwwjpflw8ae3rao

Paweł Wimmer (dziennikarz, członek Komitetu Obrony Demokracji) o momencie, kiedy Prawo i Sprawiedliwość zostanie odsunięte od władzy!

pawel-wimmer

OBIETNICE PiS DOPROWADZAJĄ POLSKĘ DO RUINY. KREDYT SIĘ SKOŃCZYŁ. BRAKUJE JUŻ PÓŁ MILIARDA ZŁOTYCH… CZY SKOŃCZYMY TAK, JAK GRECJA?

cwv38uzwgaiflo1

Antoni Macierewicz ma plan. Zamiast śmigłowców, zamawia „tyle dronów, ile będziemy potrzebować”

Antoni Macierewicz planuje zakup tysięcy dronów dla armii.
Antoni Macierewicz planuje zakup tysięcy dronów dla armii. Fot. Screen z twitter.com/MON_GOV_PL

Antoni Macierewicz podczas konferencji na poligonie w Zielonce zapowiedział zakup bezzałogowych dronów. Żywi przekonanie, że sprawdzą się one jako „narzędzie działania w każdej sytuacji obronnej, w jakiej możemy się znaleźć”.

Urządzenia, jak zapowiedział szef MON, będą zamawiane u polskich producentów. Chodzi o tysiące różnych egzemplarzy, w tym duże drony bojowe. Macierewicz miał na myśli m.in. prezentowanego w Zielonce bezzałogowca „Łosia”, do którego przymocuje się pociski. Natomiast mniejsze drony mogłyby radzić sobie w miastach. – Możliwości działania są olbrzymie – przekonywał minister. Inwestycja jest odpowiedzią „na wszystkie nieroztropne uwagi, jakie słyszeliśmy na temat Obrony Terytorialnej w kraju”.

Zobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na Twitterze

Będzie nas stać na to skuteczne narzędzie działania w sytuacji obronnej – @Macierewicz_A o bezpilotowcach w .

 ministerstwo-obrony

Planowany zakup, według polityka, sprawi, że zdolności armii wzrosną tak, by obroniła kraj „przed każdym zagrożeniem”. Sukces, według jego słów, zależy od masowości dronów, co tłumaczyć ma wielotysięczne dostawy. Wojsko otrzyma tyle bezzałogowców, ile „będzie potrzebne”. Przygotowania do produkcji potrwają rok.

 

źródło: tvn24.pl

 

naTemat.pl

Urząd Morski w Gdyni prowadzi postępowanie na wybór wykonawcy koncepcji i projektu przekopu Mierzei Wiślanej.  Ze wszech miar słuszna decyzja o rozpoczęciu realizacji tego projektu naznaczona jest piętnem pośpiechu – powszechną bolączką „polskiego modelu realizacji inwestycji”. Termin składania ofert właśnie przedłużono do 10 listopada 2016r., jednak samo zamówienie naszpikowane jest ryzykami ważącymi na powodzeniu przedsięwzięcia. 

Fot. http://www.gospodarkamorska.pl

Po pierwsze termin realizacji.

Wykonawca tej kluczowej dla regionu inwestycji będzie miał 18 miesięcy na:

  • opracowanie badań i koncepcji trzech wariantów realizacji

po wyborze wariantu:

  • wykonanie raportu oddziaływania na środowisko
  • wykonanie projektów budowlanych (w tym projektów toru wodnego i modernizacji wejścia do portu w Elblągu, sztucznej wyspy)
  • operatów wodno-prawnych dla poszczególnych urządzeń

Jeśli weźmie się pod uwagę, że przygotowanie samego raportu oddziaływania na środowisko może zająć ponad rok, a ten będzie można opracować dopiero po czasochłonnych badaniach i inwentaryzacjach, opracowaniu wariantów koncepcji i wskazaniu optymalnego rozwiązania, wykonanie zakresu zamówienia w założonym terminie wydaje się mało prawdopodobne. Nie jest możliwe, żeby pierwszy etap zamówienia ukończyć sześć miesięcy, konsekwentnie faktyczny czas realizacji będzie o wiele dłuższy niż oczekuje tego zamawiający.

Po drugie budżet zamówienia.

Całość inwestycji szacowana jest na blisko 900 mln PLN. Przyjmując, że minimalna wartość usług dla skomplikowanych prac projektowych powinna wynieść ok. 3% tego budżetu, zamawiający powinien przewidzieć na ten cel ponad 25 mln PLN. Tymczasem Urząd Morski w Gdyni przewidział na realizację tego zamówienia niewiele ponad 6 mln PLN. Zamówienie jest więc silnie niedoinwestowane, co bezpośrednio odbije się na jakości opracowań projektowych, o ile znajdzie się wykonawca, który zaoferuje cenę mieszcząca się w budżecie.

Po trzecie najniższa cena.

Zamawiający naiwnie skonstruował pozacenowe kryteria oceny ofert w sposób teoretycznie zgodny z ustawą pzp, jednak w praktyce skazujący go na wybór oferty z najniższą ceną. Aż 40% wagi oferty mają takie kryteria jak: pobyt nadzoru inwestorskiego na budowie i pobyt nadzoru inwestorskiego na radach budowy. Należy podpowiedzieć zamawiającemu, że WSZYSCY wykonawcy zaoferują maksymalne (dopuszczalne) pobyty nadzoru inwestorskiego na budowie, i wszyscy wykonawcy otrzymają tę samą (maksymalną) ilość punktów za te kryteria – 40 punktów.

Nie mamy wątpliwości, że ten zabieg to obejście prawa, który odbije się negatywnie na samym postępowaniu i całej realizacji. Wybór wykonawcy usługi intelektualnej w oparciu o kryterium najniższej ceny to największy błąd jaki może popełnić inwestor. Decydując się na wybór takiej metody przygotowania kluczowych dokumentów technicznych, ten musi się liczyć ze wzrostem kosztu realizacji w stosunku do umowy, którą podpisze z przyszłym wykonawcą, nawet do 20% jego wartości. Prosty rachunek powinien przekonać zamawiającego, że o wiele bardziej opłaca się więcej wydać na dobry projekt, żeby na późniejszym etapie minimalizować dodatkowe kosztów. Wielokrotnie dowiedziono tego w badaniach poświęconych wpływowi jakości dokumentacji projektowej na wzrost kosztów realizacji robót [link], choć intuicyjnie zależność ta wydaje się oczywista.

Po czwarte warunki udziału.

Zamówienie to obnaża także wiele słabości przepisów ustawy pzp. Usługi projektowania tak skompilowanych budowli (morskie badania geotechniczne, budowa mostów, budowli hydrotechnicznych, etc.) nie są realizowane w Polsce często. Ustawowy wymóg aby doświadczenie wykonawcy dokumentować realizacjami z ostatnich trzech lat silnie ogranicza konkurencję, o czym piszemy już od wielu lat. Nie powinno dziwić, jeżeli wykonawcy będą posiłkowali się zagranicznymi „referencjami”, aby wykazać spełnienie warunków udziału w postępowaniu, bowiem „referencje” krajowe będą już nieaktualne.

Od wykonawców wymaga się przedstawienie tzw. referencji jedynie dla dwóch budowli hydrotechnicznych o wart. min. 500 tys. PLN, ale też jednocześnie ukończonych badań geotechnicznych, które uzyskały decyzję min. środowiska. Nie wyjaśniono jednak, jakim dokumentem mógłby się wylegitymować wykonawca, który zrealizował takie badania w innym systemie prawnym, gdzie zgoda ministra środowiska nie jest wymagana.

Podsumowując:

Projekt przekopu mierzei zrealizuje najtańszy wykonawca, w budżecie znacznie poniżej faktycznej wartości w terminie niemożliwym do dotrzymania. Można mieć tylko nadzieję, że nie znajdzie się chętny lub wszystkie oferty zostaną odrzucone i zamawiający będzie miał okazję zrewidować swoje podejście do najważniejszego elementu procesu, jakim jest przygotowanie projektów.

RSB

http://pzpb.com.pl/strategiczna-inwestycja-rzadu-z-problemami-na-starcie/

cwv-fnqweaadhey

Jerzy Owsiak po skandalu w Starachowicach: nieludzkie, brutalne, chamskie

Anita Karwowska, 08 listopada 2016

Jerzy Owsiak

Jerzy Owsiak (Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta)

– Jeżeli nie potrząśniecie swoim środowiskiem i nie wypracujecie zasad pracy oddziałów położniczych, to stracicie w nas największych przyjaciół, którzy od tylu lat wspierają Wasze szpitale super sprzętem medycznym – pisze Jerzy Owsiak w liście otwartym do konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii. To reakcja na skandal w szpitalu w Starachowicach. Kilka dni temu pacjentka urodziła tam na podłodze martwe dziecko

List otwarty do prof. Stanisława Radowickiego, konsultanta krajowego w dziedzinie położnictwa i ginekologii Jerzy Owsiak opublikował na Facebooku. To kolejny raz, gdy prezes Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zabiera głos po dramatycznych wydarzeniach z udziałem pacjentów. Tak było np. w 2013 r., kiedy zmarła 2,5-letnia dziewczynka, do której na czas – mimo wezwań pogotowia – nie przyjechała karetka. – Została przekroczona granica mojej wytrzymałości. Jesteśmy zbulwersowani, wstrząśnięci i dlatego postanowiliśmy zabrać głos i wypowiedzieć swoje zdanie – komentował wtedy razem z żoną, Lidią Owsiak.

Brak ciepła, brak ludzkich odruchów

Teraz oświadczenie dotyczy skandalu w szpitalu w Starachowicach. Pacjentka w tej placówce urodziła 1 listopada martwe dziecko na podłodze – nikt z personelu: lekarze, pielęgniarki, ani położne nie udzieli jej pomocy medycznej, kiedy zaczęła rodzić. Pracownicy oddziału położniczego, w sumie osiem osób, zostali zwolnieni z pracy, szpital skontrolował konsultant wojewódzki ds. ginekologii. Wnioski z jego kontroli na razie nie są znane. Sprawę bada prokuratura.
Jerzy Owsiak pisze o „nieludzkiej sytuacji”, „totalnym brak ciepła i próby porozumienia się z pacjentkami, brak ludzkich odruchów, które obowiązkowo wpisane są w zawód lekarza”. Czytamy: – Nikt z lekarzy i personelu medycznego nie przyszedł kobiecie na pomoc, a reakcja po tym wstrząsającym fakcie była również nieludzka, brutalna, chamska, pozbawiona jakiejkolwiek, nawet odrobiny empatii wobec drugiego człowieka. Znamy już konsekwencje jakie wyciągnięto wobec ludzi, którzy zawinili. To, jak się Pan domyśla, jest tylko sprawiedliwym gestem, niewymazującym tego obrazu z naszych serc. To nie pierwszy raz, kiedy media donoszą o podobnych, nieludzkich sytuacjach na oddziałach położniczych. Obserwujemy to bardzo dokładnie, chociażby z racji wspierania przez Fundację WOŚP wszystkich szpitali w Polsce, w których rodzą się dzieci. Ogromna część pieniędzy wydanych przez nas, przeznaczona była na wyposażenie nie tylko podstawowych oddziałów noworodkowych, ale także
oddziałów intensywnej terapii i wielu, wielu innych, dzięki czemu w sposób widoczny zmniejszyła się śmiertelność noworodków w Polsce. Te przypadki, już na szczęście nie na masową skalę, mają wspólną cechę – totalny brak ciepła i próby porozumienia się z pacjentkami, brak ludzkich odruchów, które obowiązkowo wpisane są w zawód lekarza – czytamy w liście.

Te powtarzające się przypadki każą się zastanowić, czy nasz polski system nauki lekarzy i pielęgniarek zwraca w ogóle jakąkolwiek uwagę na budowanie etyki, żeby nie powiedzieć etosu, tego zawodu. Brak także Państwa jednoznacznego sprzeciwu powoduje, że ludzie najnormalniej w świecie bagatelizują, nie przejmują się i nie biorą sobie do serca tragicznych skutków tych zdarzeń, bo – jak napisałem wyżej – nie są one powszechną praktyką, wręcz przeciwnie, zdarzają się rzadko, to jednak rzutują na wszystkich tych, którzy z poświęceniem i ogromną miłością wykonują ten zawód na co dzień – pisze szef WOŚP.

Wysyła konsultantowi ostrzeżenie: „Jeżeli Państwo nie potrząśniecie swoim środowiskiem i nie wypracujecie zasad pracy oddziałów położniczych, które nawet w kilku punktach, jak dekalog, będą mówiły o obowiązkach, jakie spoczywają na lekarzach i personelu medycznym, to stracicie w nas największych przyjaciół, którzy od tylu lat wspierają Wasze szpitale super sprzętem medycznym.”

Neonatologia na światowym poziomie

Kilka dni przed dramatycznymi wydarzeniami w Starachowicach, Owsiakowie brali udział w konferencji o stanie polskiej neonatologii. Podkreślali, że oddziały neonatologiczne i intensywnej terapii noworodka w Polsce są dziś na najwyższym światowym poziomie – m.in. dzięki sprzętowi przekazywanego od ćwierć wieku przez WOŚP. To m.in. ponad tysiąc inkubatorów przekazanych szpitalom, nowoczesne stanowiska do resuscytacji noworodków i zaawansowany sprzęt diagnostyczny. 15 stycznia 2017 r. fundacja organizuje 25 finał. Celem zbiórki jest wsparcie oddziałów ogólnopediatrycznych oraz dla zapewnienia godnej opieki medycznej seniorom.

jerzy-owsiak

wyborcza.pl

Hillary Clinton

1/15

>

Maciej Jaźwiecki, Rafał Szczepankowski, 2016.11.07

Zdjęcie numer 0 w galerii - Hillary Clinton

Polaris/East News

1955: 8-letnia Hillary Diane Rodham z rodzicami i braćmi w Chicago
  • Zdjęcie numer 1 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 2 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 3 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 4 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 5 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 6 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 7 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 8 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 9 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 10 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 11 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 12 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 13 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 14 w galerii Hillary Clinton
  • Zdjęcie numer 15 w galerii Hillary Clinton

wyborcza.pl

I nadlecą tysiące dronów. Antoni Macierewicz planuje nowe zakupy dla wojska

PAWEŁ WROŃSKI, 08 listopada 2016

Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz z gospodarską wizytą w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia. Wojskowi prezentują najnowsze polskie drony. Zielonka k. Warszawy, 08.11.2016

Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz z gospodarską wizytą w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia. Wojskowi prezentują najnowsze polskie drony. Zielonka k. Warszawy, 08.11.2016 (Rafal Oleksiewicz/REPORTER / REPORTER)

Zakup „tysięcy dronów”, szczególnie dla Obrony Terytorialnej, zapowiedział minister obrony narodowej Antoni Macierewicz w czasie pokazów w podwarszawskiej Zielonce. Szef MON nie wskazał terminów realizacji tej obietnicy. Stwierdził jedynie, że co najmniej rok potrzebny jest na próby i badania.

Podczas pokazu w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia zostały zaprezentowane drony obserwacyjne (wielkości piłki siatkowej) i drony taktyczne krótkiego zasięgu. Gwiazdą był dron „Łoś” wyprodukowany przez firmę WB Electronics – wystrzeliwany z rampy, jest w stanie unosić się w powietrzu przez 18 godzin. „Łoś” o rozpiętości skrzydeł ok. 6,5 metra jest wyposażony w głowicę obserwacyjną i może być uzbrajany w dwa pociski (może udźwignąć 55 kg ładunku). W Zielonce zaprezentowano pociski Larus, w które miałby być w przyszłości wyposażony. Dron produkcji WB Electronics był już prezentowany podczas targów obronnych w Kielcach i na ćwiczeniach Anakonda16.

Macierewicz w Zielonce zapowiedział, że dla wojsk operacyjnych, a szczególnie wojsk Obrony Terytorialnej, zostanie zakupionych „tysiące dronów”. Jak stwierdził, ich seryjna produkcja pozwoli obniżyć cenę, a taktyka ich masowego użycia będzie odstraszała nieprzyjaciela „w każdej sytuacji obronnej, w jakiej możemy się znaleźć”. Szef MON dodał, że dzięki dronom „nasze zdolności bojowe będą takie, byśmy byli w stanie obronić się przed każdym zagrożeniem”.

Jak zaznaczył Macierewicz, decyzja o wyposażeniu Obrony Terytorialnej w drony „to odpowiedź na te wszystkie nieroztropne uwagi o OT. To będą żołnierze, wyposażeni w najnowocześniejszą broń”. Macierewicz dodał jednak, że w drony zostaną również wyposażone wojska operacyjne.

Na razie nie wiadomo jednak, w jakiej formule MON chce kupować drony. Przetarg na BSL – czyli bezzałogowce – ogłosił w 2015 r. poprzedni szef MON Tomasz Siemoniak (PO). Trwały zaawansowane rozmowy z kilkoma oferentami. Polska zamierzała kupić pięć rodzajów dronów, w tym także drony MALE – czyli drony-zabójcy – typu amerykańskiego Global-Hawk.

W lipcu MON poinformował, że anulowany został przetarg na dwie z pięciu klas dronów, a jego nowe zasady zostaną zaprezentowane po przedstawieniu nowego Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych. Ten plan do tej pory nie został oficjalnie ujawniony. Według nieoficjalnych informacji, do 2019 r. planowane są zakupy kilkudziesięciu zestawów najmniejszych dronów klasy „ważka” i „mikro”.

Wczoraj szef MON nie chciał podać żadnych terminów realizacji swoich zapowiedzi, ani w ramach jakich konkretnie postępowań przetargowych zostaną zakupione drony. Stwierdził jedynie, że MON zamierza kupić „tyle dronów, ile będzie potrzebnych dla działania poszczególnych formacji”.

Polska używała dronów, głównie izraelskich, m.in. podczas misji w Afganistanie.

W czasie szczytu NATO w Warszawie bezpieczeństwa stolicy strzegły drony klasy Hermes 450 i 900 (też produkcji izraelskiej). Podczas szczytu szef MON informował nawet, że dron usiłował wtargnąć w przestrzeń lotniczą w śródmieściu Warszawy, a następnie, że czterokrotnie drony łamały zakaz lotów, ale zostały obezwładnione i niebezpieczeństwo minęło. Wszystko wskazuje na to, że zwalczanymi przez służby Antoniego Macierewicza dronami były te, którymi dysponował… sam MON.

inadleca

wyborcza.pl

„Podjęliśmy decyzję o dostarczeniu helikopterów z Mielca”. Wystarczyło 26 dni… „Ta oferta nigdy nie była…”

ps, 08.11.2016

Antoni Macierewicz podczas wizyty w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Łodzi

Antoni Macierewicz podczas wizyty w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Łodzi (Fot. Marcin Stepien / Agencja Gazeta)

Wystarczyło 26 dni, by Antoni Macierewicz kompletnie zmienił zadanie w kwestii zakupu śmigłowców dla polskiego wojska i wyparł się swoich słów.

 

Zaledwie kilka dni po sensacyjnym zerwaniu rozmów z Francuzami na temat dostarczenia dla wojska 50 śmigłowców minister obrony Antoni Macierewicz wygłosił zadziwiającą deklarację. 11 października podczas wizyty w zakładach PZL Mielec oznajmił w obecności premier Beaty Szydło:

Podjęliśmy decyzję o tym, że już w tym roku zostaną dostarczone przynajmniej pierwsze dwa helikoptery z Mielca, w przyszłym roku 8 helikopterów, potem 11 i sukcesywnie następne.

Chodziło o zakup helikopterów Black Hawk produkowanych w Polsce przez amerykańską firmę Lockheed Martin. Oświadczenie było o tyle dziwne, że oznaczało pominięcie procedury przetargowej wymaganej przy tego typu zakupach. Dlatego wkrótce potem ministrowie obrony Niemiec i Francji napisali do Antoniego Macierewicza list, w którym wyrażali „głębokie niezrozumienie” dla zerwania rozmów i ogłoszenia planów zakupu helikopterów bez przetargu.

Informacje od początku nieaktualne

Minister obrony musiał się zorientować, że zbytnio się pospieszył ze swoimi deklaracjami. Jednak sposób, w jaki postanowił wybrnąć z wpadki okazał się jeszcze większą wpadką. 6 listopada w TVP Info został zapytany, czy aktualna jest informacja o zakupie przynajmniej 21 maszyn Black Hawk. Odpowiedział:

Ta informacja nigdy nie była aktualna, dlatego, że na tej samej zasadzie można by powiedzieć, że ogłosiłem zakup w Świdniku od firmy Leonard. Tak samo można by powiedzieć, że ogłosiłem zakup od Airbusa. Wobec wszystkich firm zaproponowałem udział w nowym postępowaniu (…).

Jak widać minister Macierewicz bardzo starał się zaprzeczyć temu, co powiedział 26 dni wcześniej. Stwierdzenie, że ogłoszona przez niego informacja „nigdy nie była aktualna” jest najwyraźniej nowym sposobem na wycofywanie się z własnych wpadek.

Zobacz także WIDEO: „Macierewicz nie powinien tyle gadać. Powinien pilnować, co mówi” 

podjelismy

gazeta.pl

WTOREK, 8 LISTOPADA 2016

STAN GRY: Siedlecka: Koniec TK, Biedroń wyklucza start, SE: Posłowie latają co 3 dni, GW: PiS zamknie kopalnie

— GDYBYŚMY MIELI SYSTEM ELEKTORSKI, TO PREZYDENTEM DZIŚ BYŁBY BRONISŁAW KOMOROWSKI – ANALIZA BIG DATA GAZETY.PL. http://biqdata.wyborcza.pl/gdyby-w-polsce-prezydenta-wybierali-elektorzy

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Budka: Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę
Budka: Wczoraj dowiedzieliśmy się ważnej rzeczy – kandydaci na prezesa muszą mieć poparcie większości sędziów TK
Budka: Działaniem na granicy prawa była próba liberum veto stosowana przez trzech sędziów TK
Przyłębska: Mieszkam w Berlinie. Żyjemy w otwartej Europie. Z Berlina czasowo jest nawet bliżej niż z Przemyśla
Budka: Pojawiają się pomysły, bym został cieniem Błaszczaka w gabinecie cieni PO
Przyłębska: Za wczorajszą sytuację odpowiada prezes Rzepliński
Przyłębska: Jestem zmęczona trwającym wokół TK hałasem i brakiem możliwości orzekania
Gasiuk-Pihowicz: W nowych ustawach dot. TK nie mamy do czynienia z prawem abstrakcyjnym, tylko nakierowanym na konkretne osoby
Gasiuk-Pihowicz: Niszczenie autorytetu Trybunału przez PiS jest jeszcze przed nami
Polityczny plan wtorku: posiedzenie ZO TK, rząd o reformie oświaty, komisja śledcza bez przesłuchania
http://300polityka.pl/live/2016/11/08/

— BIEDROŃ WYKLUCZA START NA PREZYDENTA – jak pisze trójmiejska GW: “ – To nie jest początek mojej kampanii wyborczej – mówi prezydent Słupska Robert Biedroń. – Chyba że mówimy o wyborach do samorządu. Ale ja tę kampanię rozpocząłem już dawno temu i ona trwa nadal. Zamierzam ubiegać się o reelekcję w Słupsku. Mam nadzieję, że słupszczanie powierzą mi ten mandat raz jeszcze”. http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35636,20943567,biedron-nie-chce-byc-prezydentem-polski.html

— MISIEWICZ NADAL ZASIADA W RADZIE, A PONOĆ ZREZYGNOWAŁ JUŻ WE WRZEŚNIU – pisze Fakt: “Tymczasem raport z Krajowego Rejestru Sądowego (KRS) nie zostawia wątpliwości: od 20 czerwca jest on członkiem rady nadzorczej Energa Ciepło Ostrołęka (ECO) i nic się w tej sprawie nie zmieniło! W ostatnich dwóch miesiącach nie było wniosku do KRS o zmiany w radzie, nie było żadnych komunikatów tej spółki, jak i właściciela – 100 proc. udziałowca w ECO, czyli spółki Energa Kogeneracja. Staraliśmy się dowiedzieć, czy możliwe było odwołanie Misiewicza, ale tak tajne, żeby nikt nie znalazł oficjalnego śladu tej decyzji. Bezskutecznie”.

— POSŁOWIE CO 3 DNI LATAJĄ ZA NASZE – SE: “Aż 5 mln zł! Tyle od początku tej kadencji, czyli przez prawie rok, zapłaciliśmy za loty posłów po Polsce. Rekordzistami są Michał Dworczyk (41 l.) z PiS i Szymon Ziółkowski (40 l.) z PO, którzy mieli aż po 135 przelotów. Czyli średnio latali co trzy dni!”.

— LISTA REKORDZISTÓW W LATANIU:
Szymon Ziółkowski (40 l.), PO 135
Michał Dworczyk (41 l.), PiS 135
Mariusz Orion Jędrysek (54 l.), PiS 132
Borys Budka (38 l.), PO 128
Grzegorz Furgo (59 l.), Nowoczesna 118
Jacek Protasiewicz (49 l.), Europejscy Demokraci 103
Ireneusz Raś (44 l.), PO 98
Kazimierz Gołojuch (52 l.), PiS 94
Maciej Masłowski (32 l.), Kukiz’15 92
Andrzej Adamczyk (57 l.), PiS 92
http://se.pl/wiadomosci/polityka/posowie-co-3-dni-lataja-za-nasze_913916.html

— W POLSCE BRAKUJE PIENIĘDZY NA 500+ – SE.

— SĘDZIOWIE PIS SPARALIŻOWALI TK – Ewa Siedlecka w GW.

— TO KONIEC TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO W POLSCE – pisze Siedlecka: “To koniec Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Nie jest sądem ciało, w którym rządzą funkcjonariusze partyjni”.

— MUSZYŃSKI W TK TO AMBASADOR PIS – dalej Siedlecka: “Procedowana właśnie w Sejmie nowa ustawa o TK przewiduje, że gdy nie ma prezesa – jego obowiązki sprawuje Julia Przyłębska. Wprawdzie jej nazwisko nie pada, ale warunki, jakie ma spełniać zastępczy prezes, spełnia tylko ona. Jako p.o. prezesa włączy do orzekania dublerów. W tym Mariusza Muszyńskiego, który dziś w Trybunale pełni funkcję „ambasadora” PiS. Kolportuje wśród sędziów i pracowników otrzymane z rządu dokumenty, np. stanowisko Rady Ministrów dla Komisji Europejskiej w sprawie jej zaleceń dotyczących praworządności. Rząd do tej pory go nie ujawnił”.

— RZEPLIŃSKI Z FLAGĄ PO – rysunek w GPC.

— PAŃSTWO W PAŃSTWIE RZEPLIŃSKIEGO – komentarz GPC: “Sędzia Rzepliński stworzył sobie państwo w państwie. Wydaje się mu, że jest co najmniej bogiem albo jakimś nadzorcą nad demokratycznie wybranymi przedstawicielami władzy ustawodawczej. Wciąż z ustami pełnymi frazesów o “demokracji”. A właściwie jej odmianie tylko jemu znanej”.

— DECYZJA TK STAWIA PIS W TRUDNEJ SYTUACJI – pisze w RZ Zuzanna Dąbrowska: “Ta decyzja TK stawia PiS w trudnej sytuacji. Jeśli premier Szydło odmówi publikacji tego wyroku, podważy wyrok, który jest korzystny z punktu widzenia prezydenta. Jeśli natomiast go opublikuje – uzna decyzje prezesa o orzekaniu w pięcioosobowym składzie i fakt odsuwania od orzekania trzech sędziów wybranych przez PiS. – To rzeczywiście paradoks – przyznaje w rozmowie z “Rz” były prezes TK Jerzy Stępień – ale sytuacja w ogóle jest zagmatwana, i to od dawna”.

— NA RATUNEK EUROPIE – pisze w RZ Mariusz Błaszczak: “Jesteśmy odpowiedzialni za ochronę jednej z najdłuższych zewnętrznych granic lądowych Unii Europejskiej i dobrze wywiązujemy się z tego zadania. Dzięki temu udało się skutecznie powstrzymać próby uruchomienia kolejnego korytarza dla masowej migracji ekonomicznej prowadzącego ze wschodu przez Polskę na zachód kontynentów. Ale bez wizji oraz konkretnych rozwiązań koczowiska podobne do tego w Calais mogą wyrastać jak grzyby po deszczu”.

— MACIEREWICZ ZAPEWNIA, ŻE NIE MÓWIŁ TEGO, CO MÓWIŁ – tytuł w Fakcie.

— GOSIEWSKA NIE DOSTANIE 5 MLN ZA ŚMIERĆ MĘŻA – jedynka SE: “Mimo że ma na koncie 2 miliony, europosłanka PiS Beata Gosiewska (45 l.) żąda grubo ponad 5 mln zł za śmierć męża Przemysława Gosiewskiego (+46 l.), który zginął w katastrofie smoleńskiej! Ale jej gigantyczne finansowe zapędy studzi pełnomocnik MON mec. Andrzej Lew-Mirski (65 l.). – Jej oczekiwania nie są realne i chyba musi je ona zweryfikować – komentuje nam prawnik”.

— PIS MOŻE ZAMKNĄĆ 5 KOPALŃ – GW: “Idący rok temu po władzę politycy PiS obiecywali, że będą tworzyli nowe miejsca pracy w górnictwie. Tymczasem na Śląsku coraz głośniej mówi się, że rząd może wkrótce zamknąć nawet pięć kopalń”.

— PODATEK NIE ZASZKODZIŁ BANKOM – Maciej Samcik w GW: “Banki nieźle sobie radzą mimo nowego podatku nałożonego przez rząd. Według danych NBP ich zyski po trzech kwartałach są ciut wyższe niż rok temu. W poniedziałek bardzo dobre wyniki finansowe podał największy bank, generujący jedną piątą zysków branży – PKO BP”.

— WARSZAWA PEŁNA MANIFESTACJI – tytuł w RZ: “15 zgromadzeń zarejestrował stołeczny ratusz na 11 listopada. Trzy największe imprezy mają zgromadzić ponad 100 tys osób”.

— WZRASTA LICZBA PRZESTĘPSTW Z NIENAWIŚCI – pisze GW: “”Liczba spraw o przestępstwa rasistowskie wzrosła w Polsce kilkunastokrotnie od 2000 r.” – przypominają prokuratorzy. Rekordowy był 2015 r., gdy prowadzili ponad 1,5 tys. postępowań. Ale rok 2016 nie będzie lepszy. W ciągu sześciu miesięcy w całym kraju prowadzono 863 sprawy o czyny motywowane nienawiścią. W tym 566 nowych – o 69 więcej niż w pierwszej połowie 2015 r. To 13-procentowy wzrost”.

— W TABLOIDACH WALKA KONCERNÓW O ZLECENIE NA SZCZEPIONKI NA PNEUMOKOKI.

300polityka.pl

Po małej edycji myśli znajomych prawników na temat wczorajszego wyroku TK wracają. Dzięki !

cwvjxfxxgae5qck

Stanisław Skarżyński

Dlaczego PiS nie chce Leśmiana jako patrona roku 2017

08 listopada 2016

Bolesław Leśmian

Bolesław Leśmian (DANUTA B. ŁOMACZEWSKA/EAST NEWS)

Nie chodzi o to, że Polak z niego nie wzorowo narodowy, o jakim marzył Roman Dmowski, ale za to prawdziwy. Rzecz w tym, że nikt trafniej i złośliwiej nie sportretował Jarosława Kaczyńskiego niż Bolesław Leśmian

Najzabawniejszą chyba postacią powołaną do życia przez Bolesława Leśmiana jest wuj Sindbada, Tarabuk. Tytułujący się wielkim poetą upiorny grafoman, którego żenujące rymowanki („Morze – to nie rzeka, a ptak – to nie krowa!”) trafiają do Diabła Morskiego, a on zniesmaczony ich poziomem pisze list do żeglarza Sindbada – i to uruchamia fabułę opowieści.

Nic dziwnego, że prawica nie chce, by Leśmian został patronem nadchodzącego roku. Nie chodzi przecież o to, że Polak z niego nie wzorowo narodowy, o jakim marzył Roman Dmowski, ale za to prawdziwy. Rzecz w tym, że nikt trafniej i złośliwiej nie sportretował Jarosława Kaczyńskiego niż Leśmian – właśnie w postaci wuja Tarabuka.

Co za rymy bez sensu wuj Tarabuk przędzie!

Głupstwo siedzi na głupstwie, błąd siedzi na błędzie,

Osioł pisałby lepiej, a noga stołowa

Więcej ma w sobie sensu niźli jego głowa!

Konia z rzędem temu, kto dziś lepiej ujmie w słowa to wszystko, co od roku mówi o Kaczyńskim i jego partii więcej niż pół Polski, a do tego cały cywilizowany, demokratyczny świat. Apele o rozum, o opamiętanie, o odrobinę rozsądku. Barack Obama „niepokoi się” sytuacją w Polsce. Opinie śle Komisja Wenecka, debaty organizuje Parlament Europejski, Komisja Europejska wszczyna procedurę praworządności. Zalecenia płyną z ONZ, a wraz z nimi kolejne listy, jak ten ministrów obrony z sojuszniczych Francji i Niemiec w sprawie śmigłowców. Albo rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej proszących, by wbrew ich woli nie wyjmować ciał z grobów. Kobiet, by ich nie zmuszać ani paragrafem, ani łapówką do rodzenia dzieci z gwałtu i uszkodzonych płodów. Protestują dziennikarze, sędziowie, ludzie nauki i kultury, prawnicy, lotnicy, lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, samorządowcy. Ostatnio – pracownicy trzeciego sektora, organizacji pozarządowych, bezlitośnie lżeni przez zdziczałe „Wiadomości” TVP.

Kaczyński jest w swoim żywiole. Uwolniwszy się od knebla, który mu założono, by przed wyborami nie zniechęcał sobą do głosowania na PiS, przez ostatni rok nie zmarnował żadnej okazji, żeby kontynuować swoje dzieło. Nie było sytuacji, w której by prezes przyjął krytykę, potraktował kogoś życzliwie lub uznał jego prawo do odmiennego zdania.

Tak pracowicie ich wszystkich obraża i dopisuje do listy swoich wrogów, że po roku jego rządów łatwiej wymienić tych, których za wrogów nie uważa, niż tych, którzy już przeciw niemu knują!

Polityką Kaczyńskiego można się tylko zachwycać, tak jak zachwyca się nią on sam, a kto się nie zachwyca, ten jest wrogiem. Pół Polski jest już tam zapisane, a kolejnych przybywa lawinowo. „Czarny protest” – „wielki ruch przeciw PiS”, który „był w istocie atakiem na Kościół”. Zastój inwestycji – „wynik słabego wykorzystania środków unijnych przez samorządy wojewódzkie”. Opozycja – „wybuchła rebelia”. KOD – „obłęd w najczystszej postaci”. Apele do Europy – „tradycja zdrady narodowej”. Środowiska sędziowskie, hodowcy koni, ludzie teatru – to uwłaszczona postkomuna, Tusk to przestępca, prof. Rzeplińskiemu brak kultury. Zza granic łakomie na Polskę patrzą przebrani za uchodźców fanatyczni islamscy terroryści i nosiciele pasożytów będący w homoseksualnych związkach z Niemcami tęskniącymi za paktem Ribbentrop-Mołotow…

Ostatnim rekordem tej politycznej poezji najniższych lotów było demonstracyjne opuszczenie sejmowej sali obrad – czujne oczy dostrzegły, że prezes wyszedł drzwiami dla rządu! – przed odczytaniem treści uchwały upamiętniającej Andrzeja Wajdę. Ale przy tym bezwzględnie domaga się szacunku dla zmarłego brata…

Kaczyński jest jak Tarabuk również dlatego, że nie wiadomo, czy jest on dobry, czy zły. Ile to już wspaniałych rzeczy swoimi wierszami wuj Tarabuk-Kaczyński spowodował! Uaktywnił starych opozycjonistów, którzy po ćwierćwieczu przeżywają drugą młodość na demonstracjach Komitetu Obrony Demokracji. Profesorowi Rzeplińskiemu dał okazję, by został bohaterem i przeszedł do historii jako nowe wcielenie Ordona broniącego reduty przed najazdem – który w aktualnej rekonstrukcji historycznej prowadzi PRL-owski prokurator Stanisław Piotrowicz. Profesjonalnych, rzetelnych dziennikarzy podniósł do rangi ofiar walki propagandy z wolnością słowa. Dał nowe życie feminizmowi i prawom kobiet, setki tysięcy Polek i Polaków prowokując do przemyślenia tej obrzydliwej propozycji rządu, jaką jest sprzedanie życia cierpiącego dziecka za 4 tys. zł.

Nawet Leśmiana podniósł z martwych. Pewnie więcej pożytku będzie z tego wygłupu senatorów PiS, niżby było z całego roku poświęconego poecie, tego festiwalu okolicznościowych publikacji, szkolnych akademii i konferencji dla już uwiedzionych. A tak Leśmian wraca pod strzechy. Internet od piątku kipi jego wierszami, ludzie odkurzają stare tomy jego wierszy i prozy – kto wie, może także Leśmianowską encyklopedię Jarosława Marka Rymkiewicza (nawiasem mówiąc, szkoda, że PiS nawet swojego wieszcza zna wybiórczo), by pogrążyć się w wytężonej lekturze. Chcą się dowiedzieć, co tam jest takiego, że wpisano nieżyjącego od lat Leśmiana na listę wrogów Kaczyńskiego.

Sindbadzie! Jakże możesz żyć pod jednym dachem,

Z takim głupcem nieznośnym i z takim postrachem?

Ten fragment dawnej rymowanki Leśmiana najlepiej odpowiada na to pytanie i podsumowuje rok twórczości Jarosława Kaczyńskiego.

Pytanie brzmi: Kiedy Polska wzorem Sindbada porzuci swego Tarabuka i wyruszy, jak Sindbad, w kolejną podróż?

pis

wyborcza.pl

kod-krol

Prof. Król: Nie wykluczam, że poleje się krew

LISTOPAD 8, 2016

Prof. Król: Nie wykluczam, że poleje się krew

Nie wykluczam, że poleje się krew, ale daj Boże, żeby tak się nie stało. Jeżeli w 1989 roku nie wieszaliśmy komunistów, to dlatego, że przedtem z nimi rozmawialiśmy. Świetnie to nazwał Jacek Kuroń: jeżeli się z kimś siedziało przy stole, to trudno, żeby go potem rozstrzelać. Ale drugiego Okrągłego Stołu nie będzie – mówi wiadomo.co prof. Marcin Król, filozof, historyk idei, publicysta.

Przemysław Szubartowicz: Panie profesorze, jak pan definiuje to, co się dzieje w Polsce: demokratyczne sprawowanie władzy, zamach na państwo, jak mówił w wiadomo.co prof. Andrzej Zoll, czy może jakiś typ rewolucji?
Marcin Król: Nie ma prostej odpowiedzi, choć jestem najbliższy tezie, że to jest rewolucja. Tyle że bardzo swoista. Ale żeby móc ją opisać, trzeba zadać sobie fundamentalne pytanie: czego chce Jarosław Kaczyński?

No właśnie: czego chce?
Moim zdaniem, odpowiedź nie jest taka trudna, jednak nie można sądzić po pozorach. A pozorem jest na przykład to, że chce likwidacji gimnazjów. Nie sądzę, by tego naprawdę chciał. Wcale nie jestem zresztą pewien, że minister Zalewska przetrwa w tym rządzie. Reforma edukacji nie należy do jego najważniejszych postulatów.

Kaczyński i większa część jego otoczenia, choć pewnie są wyjątki, to ludzie, którzy nie lubią Europy. Nie chodzi o Unię Europejską, ale pewną duchową wspólnotę. Nie piją wina w Toskanii, nie jedzą ostryg w Bretanii, nie znają Europy z jej atrakcjami i kulturą. Kaczyński na wakacje jeździł do Sopotu. Dla nich Europa jest obca, trudna, niezbyt sympatyczna.

Czyli to jest jedna z programowych fasad, za którymi kryje się coś głębszego?
Tak sądzę, choć nie chodzi o zaglądanie mu do duszy, lecz o analizę faktów. Po pierwsze, Kaczyński i większa część jego otoczenia, choć pewnie są wyjątki, to ludzie, którzy nie lubią Europy. Nie chodzi o Unię Europejską, ale pewną duchową wspólnotę. Nie piją wina w Toskanii, nie jedzą ostryg w Bretanii, nie znają Europy z jej atrakcjami i kulturą. Kaczyński na wakacje jeździł do Sopotu. Dla nich Europa jest obca, trudna, niezbyt sympatyczna. Po wtóre, Kaczyński jest przekonany, że instytucjonalna Unia Europejska nie przetrwa w obecnym kształcie. Wprawdzie niewiele może zdziałać, by tak się stało, ale sądzę, że wieszczy rozpad. I po trzecie wreszcie, w związku z tym, że tak sądzi, uważa zarazem, że najlepszym rozwiązaniem dla Polski i Polaków nie jest społeczeństwo obywatelskie, lecz silne państwo.

No, ale przecież istnieją w Polsce samorządy.
Będzie je zwalczać, choć to trudne zadanie. Ale idea silnego państwa jest najważniejsza. W tym sensie Kaczyński jest podobny do Bismarcka czy Piłsudskiego. Ludzie tego typu nie znoszą partii politycznych i nie rozumieją kłótni sejmowych.

Kaczyński jest podobny do Bismarcka czy Piłsudskiego. Ludzie tego typu nie znoszą partii politycznych i nie rozumieją kłótni sejmowych. Chodzi o przywiązanie do idei sanacyjnej. Kaczyński czerpie z tego niezbyt dobrego antykwariatu.

Na wysokiej półce stawia pan Kaczyńskiego.
To, że ma takie wzory, nie oznacza, że będzie je udatnie naśladował. Zresztą Piłsudski był wielki, jeśli chodzi o wojsko i politykę zagraniczną, ale nie o sprawy wewnętrzne. Chodzi o przywiązanie do idei sanacyjnej. Kaczyński czerpie z tego niezbyt dobrego antykwariatu.

Gdy jednak spojrzeć na sprawę Trybunału Konstytucyjnego, która niezbyt interesuje społeczeństwo, choć moim zdaniem powinna, to widać wyraźnie, że PiS naruszyło demokratyczną konstrukcję: chodzi o to, by nie było instytucji skutecznie sprawującej kontrolę nad poczynaniami władzy; by władza nie miała ograniczeń w swoich działaniach.
Zgoda. Ale to jest właśnie ta filozofia, o jakiej mówię. Trybunał przeszkadza władzy wykonawczej. Kaczyński nie lubi tych, którzy myślą inaczej niż on, łącznie z Sądem Najwyższym. To są dla niego przeszkody w realizacji tego absurdalnego celu, jakim jest silne państwo.

PiS może zręcznie posługiwać się programem 500 Plus czy innymi doraźnymi propozycjami społecznymi, przynoszącymi chwilowe poparcie, ale w tak spluralizowanym społeczeństwie nie zbuduje się silnego państwa.

Absurdalnego?
Obiektywnie tak, choć nie w jego wyobraźni. Wbrew pozorom, nie ma na takie państwo koniunktury. PiS może zręcznie posługiwać się programem 500 Plus czy innymi doraźnymi propozycjami społecznymi, przynoszącymi chwilowe poparcie, ale w tak spluralizowanym społeczeństwie nie zbuduje się silnego państwa. W tym sensie ta PiS-owska rewolucja różni się od rewolucji francuskiej tym, że ma charakter mirażu. Ale mechanizmy nie są już tak bardzo odległe.

Czym więc ona jest? Przecież PiS na sztandarach niesie socjalne, realne postulaty.
Nie da się ich spełnić. Ta iluzja ma charakter rewolucyjny w tym sensie, że Kaczyński chce zmienić wszystko. Dosłownie. Ale nie wie, jak to zrobić. Nie da się na przykład zmienić systemu państwowej opieki medycznej tak, by zapewnić ją wszystkim ludziom bez wyjątku. Koszty takiej obsługi wzrosły od 1948 roku sześćdziesięciokrotnie i w żadnym cywilizowanym państwie, bez względu na poziom rozwoju i wysokość podatków, to się nie udało. Podobnie jest z obsługą edukacyjną. Dlatego Kaczyński sądzi, że wprowadzając swoich ludzi we wszystkie możliwe dziedziny życia politycznego, do mediów czy spółek, dokona cudu. To nie jest rozdawanie stanowisk po to, by ktoś zarobił, choć naturalnie przy okazji mnóstwo łobuzów wiąże się z tym ruchem tylko ze względu na stanowiska i apanaże. Chodzi o to, by mieć wszystko w swoich rękach. Wszystko.

W momencie, gdy okaże się, że zamysł objęcia całego państwa nie zostanie zrealizowany – a okaże się to moim zdaniem najdalej w ciągu przyszłego roku – pojawią się w obozie Kaczyńskiego ludzie, którzy przestaną akceptować jego projekt, dostrzegą złudzenie, jakiemu ulegli.

Czy ludzie, którzy głosowali na PiS, wiedzieli, na co głosują?
Wiedzieli, że głosują na 500 Plus i kilka innych obietnic, jak choćby obniżenie wieku emerytalnego, które zresztą nie ma chyba tak wielkiego poparcia, jak się powszechnie uważa. Mimo ostrzeżeń nie wierzyli, że Kaczyński myśli zupełnie o czymś innym. Stąd płynie zresztą nadzieja.

To znaczy?
W momencie, gdy okaże się, że zamysł objęcia całego państwa nie zostanie zrealizowany – a okaże się to moim zdaniem najdalej w ciągu przyszłego roku – pojawią się w obozie Kaczyńskiego ludzie, którzy przestaną akceptować jego projekt, dostrzegą złudzenie, jakiemu ulegli. Wcale nie dlatego, że nagle zmienią poglądy. Po prostu połapią się, że źle na tym wyjdą.

Kto się połapie?
Na przykład Mateusz Morawiecki. Obstawiam, że wytrzyma góra rok. On jest wprawdzie kompletnie zideologizowany, ale w pewnym momencie zorientuje się, że sytuacja wymyka mu się z rąk, co zresztą musi już przeczuwać. Tego typu ludzie zaczną się wycofywać i wówczas natychmiast zostaną wycięci. Nastąpi klasyczny mechanizm rewolucyjny.

Pożeranie dzieci trwa do momentu, aż się nie znudzi. Potem zaczyna się strach. W końcu wybucha bunt.

Rewolucja pożre własne dzieci?
Otóż to. Ale pożeranie dzieci trwa do momentu, aż się nie znudzi. Potem zaczyna się strach. W końcu wybucha bunt. Gdy do społeczeństwa dotrze w końcu, że byle kto może zostać byle kim, jak ten właściciel kebabu, który został dyrektorem w PGNiG, nawet dotychczas obojętni zaczną na to spoglądać bardzo niechętnie. Nastąpi sytuacja thermidora.

Podążając za pana metaforą: Robespierre zostanie obalony?
Nie od razu, to potrwa.

Ale może ludziom podobają się rządy silnej ręki i ten rewolucyjny scenariusz, jaki pan kreśli, nie nastąpi i symboliczne gilotyny nie pójdą w ruch?
Taka bajka może trwać pewien czas. Ale gdy rzeczywistość zacznie napierać, szybko się skończy. Wystarczy, że zabraknie pieniędzy na 500 Plus. Sądzę, że jeszcze przed następnymi wyborami nastąpi bunt w PiS-ie i wokół tej partii. Gdy tam zacznie trzeszczeć, dopiero wówczas można oczekiwać buntu społecznego.

Komuniści ratowali swoją skórę, ale byli gotowi do rozmów, a i tak wyszło gorzej niż chcieli. Kaczyński nie chce rozmawiać.

Ze strachu?
Prawdziwy bunt będzie powiązany ze strachem, ale strach prowadzi do strasznych rzeczy. I one będą musiały się zdarzyć.

Co pan przez to rozumie?
Będzie to kolejny etap rewolucji. Nie wykluczam, że poleje się krew, ale daj Boże, żeby tak się nie stało. Jeżeli w 1989 roku nie wieszaliśmy komunistów, to dlatego, że przedtem z nimi rozmawialiśmy. Świetnie to nazwał Jacek Kuroń: jeżeli się z kimś siedziało przy stole, to trudno, żeby go potem rozstrzelać. Ale drugiego Okrągłego Stołu nie będzie.

Zastanawiam się, czy pan nie przesadza. Strona rządowa podjęła wtedy rozmowy z opozycją, a Okrągły Stół do dziś jest symbolem polskiego zwycięstwa, umowy społeczno-politycznej, dzięki której przeszliśmy do etapu demokracji.
Komuniści ratowali swoją skórę, ale byli gotowi do rozmów, a i tak wyszło gorzej niż chcieli. Kaczyński nie chce rozmawiać.

Gdzie pan w PiS-ie widzi kandydatów do roli Kwaśniewskiego, Rakowskiego, nawet Millera, ludzi, którzy mogliby doprowadzić do nowego Okrągłego Stołu? Nie ma.

No, ale jednak wciągu tych ponad dwóch dekad udało się tę demokrację umacniać, a spadkobiercy PZPR współtworzyli sukces wejścia Polski do Unii Europejskiej.
Tak, ale teraz tak już nie będzie.

Jedna wybrana demokratycznie partia może to zniweczyć?
Kaczyński na początku opowiadał coś o pakiecie demokratycznym, a w tej chwili już nawet nie udaje, że się z kimś liczy. Poza tym, to jest zupełnie inna mentalność. Kwaśniewski czy Rakowski – jeśli już nawiązujemy do tamtych czasów – to byli jednak Europejczycy, potrafili i chcieli rozmawiać. Nawet Jaruzelski, z którym wraz z Alikiem Smolarem przeprowadzałem kiedyś wywiad, robił wrażenie swoim wykształceniem, znajomością języków obcych, kulturą osobistą. Bez względu na to, co robił jako przywódca reżimu i jak źle go ocenialiśmy jako działacze opozycji, był cywilizowanym człowiekiem. Przy rozmowach z władzą naprzeciw nas, Geremka, Michnika, siedział prof. Janusz Reykowski, człowiek ogromnie inteligentny i ciekawy, mimo że wtedy był tak zwanym komunistą. Do dziś się czasem z nim spotykam i umiemy rozmawiać w sposób cywilizowany. A gdzie pan w PiS-ie widzi kandydatów do roli Kwaśniewskiego, Rakowskiego, nawet Millera, ludzi, którzy mogliby doprowadzić do nowego Okrągłego Stołu? Nie ma.

Taki przebieg wydarzeń, że nastąpi łagodne przejście przez przegraną wyborczą PiS-u, wydaje mi się niesłychanie mało prawdopodobny. Daję takiemu scenariuszowi 3 procent powodzenia.

Sądzi pan, że Polska jest już tak pęknięta, że jesteśmy skazani na „my” i „oni”? Że nie ma już szans na znalezienie nici porozumienia?
Ten podział jest faktem. Zasypanie go to nie jest praca na rok, ale na wiele lat. Uważam, że skoro nowy Okrągły Stół jest niemożliwy, to czeka nas dramat jakiegoś przewrotu.

Zakłada pan zawieszenie demokracji.
A pan uważa, że jest demokracja?

Wyborów nie będzie?
Będą, ale co z tego? Wybory to za mało. Uważam, że w Polsce nie ma demokracji. W swojej wydanej w tym roku przez Znak książce „Pora na demokrację” wyjaśniam, że także w wielu krajach zachodnich istnieją tylko procedury demokratyczne, ale one z prawdziwą demokracją nie mają wiele wspólnego. Nawet jeśli PiS przegra wybory i do władzy dojdą Platforma Obywatelska i Nowoczesna, nie będzie to oznaczało odrodzenia demokracji. Nawiasem mówiąc, taki przebieg wydarzeń, że nastąpi łagodne przejście przez przegraną wyborczą PiS-u, wydaje mi się niesłychanie mało prawdopodobny. Daję takiemu scenariuszowi 3 procent powodzenia.

Wybory to za mało. Uważam, że w Polsce nie ma demokracji.

Pesymistyczna wizja.
Realistyczna. Te mechanizmy są przecież doskonale poznane. W rewolucji Kaczyńskiego groźne jest to, że w swoim mniemaniu robi ją w imieniu państwa. Wierzy, że ma być korzystna dla obywateli. Poza tym, na co zwracała uwagę moja koleżanka Jadwiga Staniszkis, w PiS-ie brakuje ludzi, co także ma swoje odzwierciedlenie w logice rewolucyjnej. Robespierre, poza Saint-Justem, miał w swoim otoczeniu same kanalie, jak choćby Marat. Ludźmi tego typu nie zbuduje się silnego państwa. Do tego trzeba mieć znakomite otoczenie. Piłsudski, poza Sławkiem, też nie miał.

Jaką pan wobec tego widzi rolę dla opozycji w tym rewolucyjnym procesie?
Kiedyś rozmawiałem z Georgem Sorosem, który na zawsze nauczył mnie pewnej zasady. Jeśli jest jakiekolwiek przedsięwzięcie, muszą nim kierować dwie osoby: jedna, która zajmuje się tym, co jest bieżące, i druga, która myśli o przyszłości. Jeżeli to jest ta sama osoba, to przedsięwzięcie splajtuje. Odnosząc to do opozycji, mam wrażenie, że oni zajmują się tym, co teraz. Słusznie, bo trzeba reagować, krytykować, ujawniać, narzekać. Ale myślenie o przyszłości, o Polsce po Kaczyńskim, jest obecne w minimalnym stopniu. Nie wiem, czy pan zauważył, ale nieuwielbiany przeze mnie Wałęsa nieoczekiwanie to powiedział: trzeba będzie sprzątać. Tylko co to znaczy? Jak to sobie wyobrazić? Na jakich zasadach? Dobrze by było, żeby opozycja porzuciła myśl o tym, że trzeba przywrócić stan sprzed PiS-u. To jest także pułapka myślenia wielu polityków zachodnich, którym marzy się powrót do starych, dobrych czasów. Tylko że one już minęły i nie wrócą. Świat się zmienił, populiści już są i sami nie znikną. Polska musi więc stanąć na czymś innym i zupełnie nowym.

Nieuwielbiany przeze mnie Wałęsa nieoczekiwanie to powiedział: trzeba będzie sprzątać. Tylko co to znaczy? Jak to sobie wyobrazić? Na jakich zasadach? Dobrze by było, żeby opozycja porzuciła myśl o tym, że trzeba przywrócić stan sprzed PiS-u.

Ma pan jakiś konkretny pomysł?
To wielkie wyzwanie, nie tylko dla nas. Obalenie Kaczyńskiego, które na pewno nastąpi, nie będzie otwarciem bram raju, lecz chaosu. Biorąc pod uwagę tendencje światowe, on będzie długo trwał. Znacznie dłużej niż Kaczyński, może nawet kilka dekad. W swojej książce proponuję zasadniczą radykalizację demokracji.

Polski przypadek nie jest więc lokalnym wybrykiem.
Nie. Kaczyński nie pojawiłby się, gdyby nie było światowej koniunktury na państwo narodowe o charakterze populistycznym.

Nowe Średniowiecze?
Nie lubię odwołań do Średniowiecza, bo były tam też wspaniałe rzeczy. Od św. Augustyna do św. Tomasza było mnóstwo mądrych ludzi. Wolę mówić: ciemne czasy.

http://wiadomo.co/prof-krol-nie-wykluczam-ze-poleje-sie-krew/

„DGP”: Brakuje pół miliarda zł na 500 plus. Województwa proszą rząd o pieniądze

jagor, 08.11.2016

Ławy rządowe w Sejmie

Ławy rządowe w Sejmie (Sławomir Kamiński)

• Samorządy proszą o dodatkowe pieniądze na grudniowe wypłaty 500 zł
• W kasach 10 województw brakuje ponad 0,5 mld zł – „Dziennik Gazeta Prawna”

W części kraju nie ma pieniędzy na świadczenie 500 plus. Taką informację otrzymało ostatnio Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – podaje „DGP”. „Monitorujemy sytuację. Występujemy do Ministerstwa Finansów o uruchomienie środków będących w jego dyspozycji” – gazeta cytuje odpowiedź, jaką dostała z  ministerstwa.

Na podstawie danych z 10 województw, które z kolei oszacowały braki w oparciu o dane z gmin, na program brakuje ponad 500 mln zł.

„Największe zapotrzebowanie zgłosiło Mazowsze, które wnioskuje do rządu o ponad 216 mln zł. W pozostałych regionach jest to z reguły po kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów złotych. Przykładowo woj. małopolskie domaga się ok. 73 mln, pomorskie – 48,6 mln, a lubelskie – 45 mln” – czytamy w „DGP”. Środków nie brakuje jedynie w województwie lubuskim.

Zobacz też: Kaczyński: Na kolejne obietnice zabraknie pieniędzy >>>

WIDEO: Wielowieyska wymienia „sukcesy” rządu w gospodarce. Nie jest dobrze. Brakuje na 500+, inwestycje spadły…

dgp

gazeta.pl

Marcin Kącki, „Gazeta Wyborcza”

Przemoc w banalnej codzienności

07 listopada 2016

Członkowie i sympatycy ONR podczas letniego protestu w Łodzi - z rodzinami i znajomymi

Członkowie i sympatycy ONR podczas letniego protestu w Łodzi – z rodzinami i znajomymi (Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta)

Reporterka współpracująca z „Dużym Formatem” Justyna Bryske cztery miesiące spędziła w Obozie Narodowo-Radykalnym, który swoją ideologię czerpie z międzywojennego antysemityzmu, gett ławkowych, wykluczającego nacjonalizmu.

Nie zobaczyła tam przekrwionych z nienawiści oczu, które kojarzą się z pop-kulturowymi kalkami faszyzmu. Zobaczyła dwudziestoparolatków, którzy nie mają kontaktu z zapracowanymi rodzicami, czy zadłużonego i sfrustrowanego młodego przedsiębiorcę.

Co nam to przypomina?

Jak w przypadku prekariatu, młodych nacjonalistów zgubił świat w drodze do modernizacji. Tyle że nacjonaliści nie domagają się etatu, mieszkania, zieleni i szacunku starszych, ale upokorzenia, wykluczenia, a jeśli się da – zniszczenia tych, których uważają za winnych swego losu.

Jestem jednak pewien, że Błażej, jeden z bohaterów reportażu, mógł przed laty wejść z kumplami do Krytyki Politycznej i dostać do ręki Żiżka, który chce rewolucji socjalnej, ale załapał się na wspomnienia Degrelle’a, ulubieńca Hitlera, który chciał rewolucji na grobach wrogów.

Tożsamość grupowa oparta na prostych rozwiązaniach problemów i przemocy bywa dla młodego mężczyzny atrakcyjniejsza. Gra wojenna „Call of Duty” wygrywa z rodzinnym „The Sims”.

Justyna Bryske zobaczyła chłopców i dziewczyny pochylających się nad dziecięcym wózkiem, piekących ciastka, którzy po lekturze Degrelle’a czy Dmowskiego zamierzają zniszczyć samochody ginekologom, którzy dokonali aborcji. Instruują reporterkę: „Nie daj się złapać”, „Uważaj na kamery”. Tak zło rodzi się w banalnej codzienności.

Żałośnie natomiast wybrzmiewa scena pielgrzymki na Jasną Górę, gdy ONR-owcy we czwórkę z księdzem lefebrystą drepczą polami i się pocieszają, że doczekają dnia chwały swojej i „Wielkiej Polski”.

Przeraża jednak nie skala, ale siła uduchowienia przemocy, którą planują. Idee katolickie ONR wypaczył i zaprzągł mocniej niż ksiądz Jacek Międlar krzyczący „Polska dla Polaków”. Reporterka została bowiem wyspowiadana przez księdza lefebrystę i rozgrzeszona z przemocowych planów, bo grzesznika – jak usłyszała – można nawrócić, niszcząc mu mienie materialne.

To brzmi jak następstwo statystyki, którą publikuje właśnie Prokuratura Krajowa: liczba przestępstw rasistowskich wzrosła w Polsce kilkunastokrotnie od 2000 r. Rok temu było ich 1,5 tys., w tym będzie jeszcze gorzej.

Jeśli dochodzi do tego ONR-owy bonus – rozgrzeszenie – to brzmi atrakcyjniej niż tylko granie w „Call of Duty” na komputerze.

*Marcin Kącki, redaktor „Dużego Formatu”, reporter, autor m.in. książki „Białystok. Biała siła, czarna pamięć”

Reportaż „Jak wstąpiłam do ONR” – przeczytasz w „Dużym Formacie”.

reporterka

wyborcza.pl

ct5s3frwyaeqdq1

KOD powinien zmienić szefa? Eliza Michalik: Czas przedyskutować przywództwo Mateusza Kijowskiego

Czy Mateusz Kijowski wciąż jest silnym liderem KOD.
Czy Mateusz Kijowski wciąż jest silnym liderem KOD. fot. Adam Stępień

„A może przyszedł czas, żeby KOD przedyskutował przywództwo Mateusza Kijowskiego? Jest tam przecież tak wielu mądrych, charyzmatycznych ludzi” – pisze Eliza Michalik, dziennikarka Superstacji. Czy dojdzie do zmiany lidera?

Swoim wpisem na Twitterze, dziennikarka rozpoczęła dyskusje, w jakiej kondycji jest dzisiaj KOD oraz czy obecny lider wciąż budzi zaufanie. Nie brakuje głosów, że manifestacje komitetu straciły swój impet, a przede wszystkim nie przynoszą efektów, bowiem poparcie dla PiS jest nadal wysokie.

 

eliza-michalik

„Mateusz jest mądry tylko zbyt delikatny jak na ten czas” – czytamy opinie jednego z internautów zamieszoną pod wpisem Michalak. „Ludzie poszli w obronie demokracji, a nie za Kijowskim” – dodaje inny. Według podobnych głosów krytyki, „piknikowe” marsze KOD-u nie przynoszą zmierzonego skutku, a ruchowi potrzebny jest wstrząs na skalę tego, jaki miał miejsce 3 listopada, czyli przy okazji „Czarnego poniedziałku”.

Jednak nie wszyscy zgadzają się z publicystką. Zwolennicy Kijowskiego podkreślają, że to nie on przecież podejmuje jednoosobowo decyzję, a najważniejsza jest wspólna idea działania, od której zaczęła się popularność ruchu.

kodpowinien

naTemat.pl

WTOREK, 8 LISTOPADA 2016

Budka: Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę

08:47

Budka: Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę

– Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę. Dużo lepiej biec razem, pomagając sobie – jak to często robią biegacze w maratonie – by osiągnąć lepszy wynik. Świetnym przykładem współpracy była rozprawa w TK i to że PO i Nowoczesna [współpracowały]. Jest wiele taki pól. Ja wychodzę z założenia, że trzeba szukać porozumienia – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.

08:44
piasecki1

Budka: Wczoraj dowiedzieliśmy się ważnej rzeczy – kandydaci na prezesa muszą mieć poparcie większości sędziów TK

– Wczoraj dowiedzieliśmy się ważnej rzeczy: sędziowie TK zgłoszeni prezydentowi na kandydatów na prezesa muszą cieszyć się poparciem większości sędziów TK, bo o tym mówi konstytucja. To Zgromadzenie Ogólne musi ich zgłosić. TK wczoraj powiedział, jak będzie interpretował Konstytucję i ustawę – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.

08:35

Budka: Działaniem na granicy prawa była próba liberum veto stosowana przez trzech sędziów TK

Działaniem na granicy prawa była próba liberum veto stosowana przez trzech sędziów TK, którzy wcześniej orzekali w pełnych składach. Pierwszy raz w historii polskiego sądu TK zerwano kworum Trybunału, tylko dlatego że ktoś nie chce orzekać, albo – mam nadzieję że to mniej prawdopodobny wariant – że ktoś dostał takie instrukcje – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.

Budka: Usprawiedliwieniem dla sędziów TK nie może być wpisywanie się w scenariusz Jarosława Kaczyńskiego.

Żaden przepis konstytucji nie daje możliwości zrywania kworum sędziom TK. PiS skonstruowało ustawę dokładnie po to, by przewidzieć tego typu możliwość. By zwiększyć kworum z 9 do 11 osób. Od roku przegrywa polska demokracja i rządy prawa. Usprawiedliwieniem dla sędziów TK nie może być wpisywanie się w scenariusz Jarosława Kaczyńskiego.

08:28

Przyłębska: Mieszkam w Berlinie. Żyjemy w otwartej Europie. Z Berlina czasowo jest nawet bliżej niż z Przemyśla

Sędzia TK Julia Przyłębska w Porannej rozmowie RMF była pytana przez Roberta Mazurka o ewentualne objęcie funkcji prezesa Trybunału:

„Nic na ten temat nie wiem. Nikt nie składał mi takiej propozycji. Nie rozmawiałam w ogóle na ten temat z kolegami. To musi wyjść propozycja wewnątrz… Politycy muszą się czymś zajmować. Na pewno nie jest tak, że w ogóle na ten temat rozmawialiśmy. Nie było takiej rozmowy, zresztą mam taką sytuację, że mieszkam w Berlinie, mój mąż jest ambasadorem. [Chcę orzekać] tak, jak większość sędziów. Większość sędziów TK dojeżdża. Żyjemy w otwartej Europie. Z Berlina jest nawet bliżej czasowo teraz niż z Przemyśla”

08:23
borysZET1

Budka: Pojawiają się pomysły, bym został cieniem Błaszczaka w gabinecie cieni PO

– Rozmawiamy, będzie silna drużyna, która będzie nie tylko recenzować rządy PiS, ale też przedstawiać Tak, pojawia się takie pomysły, bym był cieniem Mariusza Błaszczaka. Ja w PO odpowiadam za cały blok „Państwo”, w tym samorządy. Takie jest wyzwanie, taka jest potrzeba. Ten zespół, który Schetyna najprawdopodobniej będzie tym, który będzie tym zarządzał. Rozważamy różne warianty. Schetynie zależy na tym, by skonstruować dobrą drużynę. Po pierwsze, to ma być sygnał że jesteśmy przygotowani, pokazujemy to przygotowanie. Kwestia nazwisk jest drugorzędna, będzie kilka pozytywnych zaskoczeń – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.

08:20

Przyłębska: Za wczorajszą sytuację odpowiada prezes Rzepliński

– Za wczorajszą sytuację odpowiada prezes Rzepliński, który pomimo naszej prośby o uzupełnienie składu, nie zgodził się i uznał, że skład nie ma być uzupełniony – mówiła sędzia TK Julia Przyłębska w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF.

08:17

Przyłębska: Jestem zmęczona trwającym wokół TK hałasem i brakiem możliwości orzekania

Jestem zmęczona trwającym wokół TK hałasem i brakiem możliwości funkcjonowania, orzekania. Jako sędzia z długoletnim stażem przyzwyczaiłam się, że sędzia zasiada za stołem i orzeka merytorycznie. W tej chwili cały czas rozwiązujemy problem związany z procedurą – mówiła sędzia TK Julia Przyłębska w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF.

08:06

Gasiuk-Pihowicz: W nowych ustawach dot. TK nie mamy do czynienia z prawem abstrakcyjnym, tylko nakierowanym na konkretne osoby

Jak mówiła w TOK FM Kamila Gasiuk-Pihowicz:

„Mamy jeszcze 7 ustawę o Trybunale Konstytucyjnym do uchwalenia, przepisy przejściowe. Nie mam wątpliwości, że one zostaną uchwalone na ostatnią chwilę, bo ona trzyma na smyczy te dwie ustawy, które teraz mamy, czyli o statusie sędziów TK i o organizacji i trybie postępowania, którą z powodzeniem możemy nazwać lex Przyłębska, bo to jest ustawa napisana pod jedną osobę. Nie mamy do czynienia z prawem, której jest abstrakcyjne, generalne, tylko jest normą nakierowaną na konkretne osoby”

07:36
gasiuk1

Gasiuk-Pihowicz: Niszczenie autorytetu Trybunału przez PiS jest jeszcze przed nami

Jak mówiła w poranku Radia TOK FM Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej:

„Od 12 miesięcy są podejmowane próby, żeby Trybunał Konstytucyjny nie orzekał albo żeby wyroki były pisane na Nowogrodzkiej. Wczoraj mieliśmy do czynienia z czymś bezprecedensowym. Trzech sędziów nie przystąpiło do prac i dopuściło się takiego szantażu. Źródłem całego zamieszania jest łamanie od ponad roku przez prezydenta. To on nie przyjął ślubowania od 3 prawidłowo wybranych sędziów przez poprzedni Sejm. Ci trzej pozostali [wybranych w tej kadencji] to są nominaci PiS-u, powołani na już obsadzone stanowiska. Według mnie oni nie mają prawa nazywać się sędziami”

„PiS stara się zniszczyć autorytet trybunału”

PiS bardzo konsekwentnie stara się zniszczyć autorytet trybunału, ale to niszczenie jest jeszcze przed nami – dodawała Kamila Gasiuk-Pihowicz.

300polityka.pl

CNN ostrzega przed wyborem Trumpa. Straszy widzów m.in. Polską. Jest reakcja ministra Błaszczaka

past, jagor, 07.11.2016

Fareed Zakaria, Mariusz Błaszczak

Fareed Zakaria, Mariusz Błaszczak (Fot. CNN/Sławomir Kamiński)

– Polska była wzorem demokracji w Europie. Teraz… – tymi słowami dziennikarz Fareed Zakaria przywołał nasz kraj na antenie CNN. Jego zdaniem Polska – obok Rosji i Turcji – ma służyć za ostrzeżenie przed wybraniem Trumpa. W TVP Info sprawę skomentował minister Błaszczak.

 

Na dwa dni przed wyborami prezydenckimi w USA Zakaria zwrócił się z apelem do widzów jego programu w CNN. Zachęcał do głosowania rozważnie i z poczuciem odpowiedzialności za przyszłość. Nakreślił też wizję tego, do czego może prowadzić prezydentura Trumpa.

Zakaria podkreślał, że choć kampania wyborcza była długa i męcząca, to proces demokratyczny w USA jest czymś, co trzeba cenić. – Jednak jako absolwent stosunków międzynarodowych zdaję sobie sprawę, jak krucha rzeczą jest demokracja – powiedział dziennikarz. – Spójrzcie tylko na Polskę – dodał.

– W ciągu ostatnich 25 lat była wzorem demokracji w Europie. Teraz partia, która przejęła władzę, podporządkowała sobie wymiar sprawiedliwości i media – powiedział Zakaria. Jako kolejne przykłady wymienił Rosję i Turcję.

„Wystarczy jedna osoba, by zniszczyć tradycje demokratyczne”

– Nie wydaje się, że to mogłoby się stać w Ameryce. Ale wystarczy jedna osoba, jedna partia, jeden głos, by zniszczyć tradycje demokratyczne – ostrzegał dziennikarz.

Przypomniał, że Trump sugerował, iż może nie zaakceptować przegranej, zaś parlamentarzyści zapowiadali, że jeśli wygra Clinton, będzie ona poddana śledztwu, a może nawet odsunięta od władzy. – Te rzeczy mogą wydawać się niewielkimi rysami, jednak każda z nich narusza fundamenty demokracji, aż pęknięcia stają się zbyt głębokie i cała konstrukcja zaczyna drżeć w posadach – mówił Zakaria.

Szef MSWiA: Zapraszam do Polski. Może 11 listopada

W  programie „24 minuty ” w TVP Info szef MSWiA Mariusz Błaszczak odniósł się do słów dziennikarza CNN.

– Zapraszam żeby przyjechał i zobaczył, może 11 listopada. To dobry czas. Niech zobaczy wszystkie (demonstracje – red.) i porozmawia z ludźmi, którzy mają bardzo różne poglądy – powiedział minister i dodał, że „demonstracje to sól demokracji”.

Ekspert: zarówno Clinton, jak i Trump niewiadomą z punktu widzenia polskich interesów

cnn

gazeta.pl

Wyklęty człowiek z Głogowa

JACEK HARŁUKOWICZ, 08 listopada 2016

W mieście - jak prawie w całej Polsce - kwitnie kult

W mieście – jak prawie w całej Polsce – kwitnie kult „żołnierzy wyklętych”… (Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta)

Głogowski społecznik podał w wątpliwość pomysł uhonorowania przez miasto „żołnierzy wyklętych”. Oburzyli się narodowcy. Teraz policja na wniosek prokuratury sprawdza, czy Michał Górawski nie znieważył narodu polskiego.

Głogów – blisko 70-tysięczne, szóste co do wielkości miasto Dolnego Śląska – przez ostatnie osiem lat był bastionem PiS. Dwa lata temu mieszkańcy powiedzieli jednak: „dość”. I na prezydenta wybrali 41-letniego Rafaela Rokaszewicza, członka SLD i syna byłego pierwszego sekretarza PZPR w mieście.

Patriotyczne miasto

W mieście – jak prawie w całej Polsce – kwitnie kult „żołnierzy wyklętych”. Jest tu rondo ich imienia, organizowane są upamiętniające marsze, a jeszcze przed końcem tego roku w centrum staną popiersia rotmistrza Witolda Pileckiego, Danuty Siedzikówny „Inki”, Emila Fieldorfa „Nila” oraz Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Wszystko z inicjatywy działającego od dwóch lat stowarzyszenia Patriotyczny Głogów. Ustawienie czterech pierwszych popiersi udało mu się przeforsować w ramach tegorocznego budżetu obywatelskiego. Teraz idzie za ciosem: w 2017 r. chce ustawić kolejne sześć biustów, tym razem honorując Jana Rodowicza „Anodę”, Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”, Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja”, Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca” i Józefa Franczaka „Lalka”. Stosowny wniosek już złożyło. Ale tym razem napotkało opór.

Podczas posiedzenia rady konsultacyjnej przy prezydencie miasta, która opiniuje wnioski do budżetu, pomysł skrytykował jej członek Michał Górawski, na co dzień działacz społeczny, przewodniczący stowarzyszenia Forum Obywateli Społecznie Aktywnych i pomysłodawca głogowskiego budżetu obywatelskiego. W przeszłości był szefem Młodych Demokratów, młodzieżówki PO, ale porzucił politykę, by – jak tłumaczy – poświęcić się budowaniu w Głogowie ruchu miejskiego.

– Wobec Sojczyńskiego „Warszyca” od lat padają oskarżenia o antysemityzm. Dekutowski „Zapora” wedle niektórych źródeł podejrzewany jest o to, że w walce z komunistami mógł współpracować z UPA – mówi „Wyborczej” Górawski. Na jego wniosek urząd miasta zwrócił się do IPN o informację w sprawie kontestowanych „wyklętych”. Opinii jeszcze nie ma.

Żydów trzeba nazywać Żydami

Wystąpienie Górawskiego podczas rady konsultacyjnej przeszło niemal bez echa. Ale gdy we wrześniu swoje wątpliwości co do dwójki „wyklętych” powtórzył w rozmowie z lokalną gazetą „Głos Głogowa”, patrioci zareagowali.

22 września prezes Patriotycznego Głogowa Marcin Marciszak składa doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Głogowie. Twierdzi, że Górawski naruszył polskie prawo: „Okazywanie pogardy, uwłaczanie szacunkowi i czci Żołnierzom Wyklętym, którzy do końca walczyli o niepodległość Polski, o prawo do samostanowienia Narodu Polskiego, godzi w tożsamość i poczucie godności narodowej całego Narodu Polskiego i znieważa Go” – pisze do prokuratora Marciszak. I jeszcze: „Na państwie polskim ciąży obowiązek ochrony czci i godności tych szczególnie zasłużonych obywateli, stąd wszczęcie postępowania przez Prokuratora i nadanie sprawie publicznoprawnego wymiaru jest uzasadnione i konieczne. Oszczerstwa i kłamstwa wypowiadane przez Michała Górawskiego pod adresem najwspanialszych bohaterów narodowych zasługują na ściganie karne z całą surowością prawa”.

W rozmowie z „Wyborczą” Marciszak tłumaczy: – Czy to, że Stanisław Sojczyński „Warszyc” nazywał Żydami tych, którzy rządzili Polską po wojnie, to antysemityzm? Przecież to byli Żydzi! A nasze doniesienie to po prostu statutowe działanie stowarzyszenia, które powstało właśnie po to, by bronić dobrego imienia bohaterów, którzy oddali życie za nasz kraj.

Wpadli tylko po gazetę

Prokurator rejonowa w Głogowie Barbara Izbiańska odsyła mnie do policji. – To jej zleciliśmy wszystkie czynności sprawdzające w tej sprawie – tłumaczy.

A mundurowi do sprawy podchodzą niezwykle serio. Kilka dni po otrzymaniu doniesienia funkcjonariusze zjawiają się w redakcji „Głosu Głogowa” – jak pisała w kolejnym tekście gazeta – „w celu zebrania informacji”.

Zastępca redaktora naczelnego „Głosu” Danuta Bartkowiak-Reczuch: – To nie była żadna oficjalna wizyta. Tego dnia pan Michał Górawski był u nas, w związku z czym autorka tekstu o nim powiadomiła policję, by mogli porozmawiać.

Jeszcze inaczej o sprawie mówią sami wizytujący. – Nasz funkcjonariusz udał się do redakcji tylko po egzemplarz gazety, której nie mógł dostać już w kiosku – mówi podinsp. Bogdan Kaleta, rzecznik komendy powiatowej w Głogowie.

Tak czy siak machina rusza. Marciniak mówi „Wyborczej”, że ma nadzieję, iż „oszczerca poniesie stosowną karę”, co będzie stanowić przykład dla kolejnych, którzy chcieliby podawać w wątpliwość czyny „wyklętych”.

Sam Górawski do sprawy podchodzi spokojnie. Twierdzi, że się nie boi: – Bo i czego? Przecież nic złego nie zrobiłem! Nie mam poczucia, żeby służby państwowe w jakikolwiek sposób próbowały mnie dopaść. Dostały zgłoszenie, to muszą jakoś sprawdzić.

Więcej uwagi Górawski poświęca autorowi wniosku o jego ściganie: – To próba zastraszenia, taki sygnał: „siedź cicho”.

– Mieliście wcześniej na pieńku? – pytam.

Górawski: – A skąd! Ja znam pana Marciszaka z czasów działalności w PO. Kiedy byłem w młodzieżówce, on był sekretarzem koła Platformy w Głogowie. Dziś, gdy mnie widzi na ulicy, potrafi zatrzymać auto i krzyczeć, że Bóg mnie ukarze za moje czyny. To śmieszne, bo ci cali „głogowscy patrioci” to nic innego jak zwykła prawicowa ekstrema bazująca na kibolach miejscowego Chrobrego.

Prezydent Rafael Rokaszewicz o konflikcie wokół „wyklętych” mówi niechętnie. Nie chce też komentować doniesienia Patriotycznego Głogowa. Co do pisma skierowanego do IPN zapewnia, że jeśli miałoby potwierdzić tezy Michała Górawskiego, to miasto porozmawia ze stowarzyszeniem patriotów o zmianie bohaterów popiersi.

– Często jest tak, że już po przegłosowaniu pewne projekty z budżetu obywatelskiego są modyfikowane – mówi Rokaszewicz.

Będzie w sumie 10 pomników

Tym razem modyfikacji jednak nie będzie. 4 listopada zebrała się rada konsultacyjna przy prezydencie Głogowa, by przeliczyć głosy oddane w plebiscycie na budżet obywatelski. Jego wyniki zaprezentowano wczoraj.

Wśród projektów przeznaczonych do dofinansowania znalazły się nowe „wyklęte” popiersia, w tym również dwa oprotestowane. To znaczy, że w tym roku staną cztery popiersia a w przyszłym – jeszcze sześć.

Na instalację przyszłorocznych urząd przeznaczy 200 tys. zł.

nie-chcial

wyborcza.pl