Wybory w USA. Co będzie oznaczać zwycięstwo Trumpa – punkt po punkcie
Donald Trump prezydentem USA. Oto, jak przebiegła dramatyczna noc, która zdecydowała o przyszłości Ameryki
Przewaga jego konkurentki Hillary Clinton wydawała się – z małymi wyjątkami – niemal pewna do samego dnia wyborów. A nawet w ciągu tego dnia. Jednak w pewnym momencie szale zwycięstwa przechyliły się na drugą stronę. Oto, jak przebiegła noc, która zapewniła Trumpowi prezydenturę.
Wszystko idzie zgodnie z przewidywaniami…
Tuż po północy czasu polskiego pojawiają się pierwsze, cząstkowe wyniki wyborów z wschodnich stanów. Nie ma zaskoczenia – tam przewaga jednego czy drugiego kandydata była jasna.
Przez kolejne godziny uwaga Ameryki i świata skupia się na Florydzie – to tzw. swing state. Oznacza to, że trudno przewiedzieć, czy zwycięży tam Demokratka czy Republikanin. To też najludniejszy z „niepewnych” stanów” – ma aż 29 głosów elektorskich (do zwycięstwa potrzeba 270).
Niektórzy publicyści prognozowali przed głosowaniem, że Clinton ma szanse wygrać na Florydzie. A jeśli tak się stanie, to wyścig dla Trumpa jest praktycznie skończony. Rzeczywiście, w pewnym momencie Demokratka wychodzi na prowadzenie. Ale wynik zmienia się z minuty na minutę wraz z kolejnymi zliczonymi głosami. W pewnym momencie różnica spada do kilkuset głosów. Po tym Trump odbija się i jego przewaga rośnie, choć Floryda jeszcze przez kilka godzin będzie nadzieją Demokratów.
… do czasu
Po czwartej rano czasu polskiego syn kandydata Republikanów zamieścił to zdjęcie. Widać na nim Trumpa wraz z rodziną; wspólnie śledzą napływające wyniki wyborów z kolejnych stanów. Na razie nie wyglądają na świętujących – jednak już w tym momencie zwycięstwo Trumpa wydaje się bliższe, niż kiedykolwiek.
Chwilę wcześniej algorytm dziennika „New York Times”, prognozujący kto wygra wybory, zmienia faworyta. Po trzech godzinach – najpierwej stabilnej, a później topniejącej przewagi Clinton – wskazuje, że prawdopodobieństwo wygranej Trumpa to ponad 50 proc.
Republikanin wygrywa kolejne stany – zarówno te, w których zwycięstwo było pewne, jak i wahające się. Clinton zbliża się do kontrkandydata, gdy pojawiają się wyniki z Kalifornii i Hawajów. Jednak to żadne zaskoczenie i z pewnością za mało, by nadrobić straty.
Już po godz. szóstej rano czasu polskiego – choć ostateczny wynik wyborów nie był jeszcze wtedy znany – pod Białym Domem zaczyna się niewielka pikieta przeciwko prezydenturze Trumpa.
Przed godz. siódmą prognoza „NYT” utrzymuje się na poziomie 95 proc. dla prezydentury Trumpa. Dziennikarze i publicyści na Twitterze zastanawiają się, „co dalej”. Strona dotycząca imigracji do Kanady – z czego Amerykanie żartowali w przypadku zwycięstwa Trumpa – pada pod wpływem liczby odwiedzin.
Gdy jeszcze liczono glosy, Trumpowi zdążyła już pogratulować na Twitterze Marine Le Pen – liderka nacjonalistycznego, proputinowskiego Frontu Narodowego.
Ok. godz. 7.30 pojawiły się informacje o wygranej Donalda Trumpa w Pensylwanii. Przewaga zwiększyła się do 264 głosów elektorskich (270 głosów wymagane do zwycięstwa). Hillary Clinton zebrała ich dotychczas 215. Kilkadziesiąt minut później Clinton zdobyła 3 dodatkowe głosy elektorskie.
Trump triumfuje
Po godz. 8 „Washington Post” podał informację o 266 głosach elektorskich dla Trumpa. Kilkadziesiąt później wpłynęły głosy ze stanu Wisconsin – Donald Trump z 276 głosami elektorskimi został 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Do prezydenta-elekta zadzwoniła kandydatka Demokratów Hillary Clinton, uznając swoją porażkę.
– Jesteśmy jej winni podziękowania za wiele lat pracy dla naszego kraju – mówił Donald Trump w przemówieniu po ogłoszeniu wyników. – Obiecuję, że was nie zawiodę. Kampania się skończyła, ale praca dopiero się zaczyna. Kocham ten kraj! – dodał.
Hillary Clinton zdecydowała, że nie przemówi dziś na powyborczym wiecu. W mediach społecznościowych po przemówieniu Trumpa ok. godz. 9 czasu polskiego nadal milczy. Ostatni wpis na Twitterze i Facebooku pochodzi sprzed kilku godzin:„Cokolwiek wydarzy się w nocy, dziękuję za wszystko”.
Ok. godz. 9 nadal liczone są głosy z pozostałych kilku stanów, wynik jest jednak przesądzony. Donald Trump zebrał wymagane głosy elektorskie.
Zobacz także: Demokraci czy Republikanie? Sprawdź, jak przez dekady zmieniało się poparcie dla kandydatów w wyborach prezydenckich
Jak umierała cywilizacja minojska
Skoro prezes nie może być nasz, nie będzie żadnego. Jak PiS torpeduje wybór kandydatów na prezesa TK
Neumann o Tusku: Donald zostanie w Brukseli, na żadnym białym koniu nie wróci. To przesądzone
– Donald zostanie w Brukseli, na żadnym białym koniu nie wróci, to przesądzone… – mówi Sławomir Neumann w rozmowie z Onet.pl. Dopytywany o możliwy brak poparcia dla Donalda Tuska przez rząd PiS, szef klubu PO stwierdza:
„Nikt nie będzie pytał PiS-u o zdanie. Bo kto ich będzie słuchał? Pani redaktor, bądźmy poważni. Jeśli przeciw wyborowi Tuska będzie tylko Warszawa i, oczywiście, Moskwa, to kto rozsądny w Europie takie głosy weźmie pod uwagę? Kompletnie nikt. A decyzje zapadają nie w Warszawie, tylko w gronie najważniejszych frakcji. Wśród europejskich chadeków, gdzie jest Platforma i socjalistów. A Kaczyńskiego, Szydło czy Dudy nikt nie będzie pytał o zdanie!”
Na pytanie, czy Tusk by się przydał w Polsce, Neumann odpowiada:
„Być może, ale musimy myśleć o tym, co tu i teraz a nie – co by mogło być, gdyby Donald wrócił. Dziś szukanie alibi na zasadzie: „nic nie robimy, czekamy aż wróci Tusk” to działanie na rzecz PiS-u. Nie ma Tuska, jest w Brukseli a czekanie na jego mityczny powrót to alibi dla ludzi, którym się nie chce nic robić! A robota czeka na nas. To my musimy się bić, jechać do powiatów,spotkać się z ludźmi. I my, sami, po ciężkiej pracy musimy te wybory wygrać”
Drony Macierewicza bronić będą PiS przed zagrożeniem
Wojsko Polskie nie będzie miało śmigłowców bojowych, ale weekendowe wojska terytorialne dostaną drony, aby „odstraszyć nieprzyjaciela”.
Czytam, ewentualnie słucham wypowiedzi Antoniego Macierewicza i nie mogę złapać tchu. U niego pomysły wypychają kolejne pomysły, w zasadzie nie można dociec, co dzisiaj jest nowe, obowiązkowe. 11 października ogłosił z właściwą mu emfazą, iż zakupionych zostanie 21 śmigłowców bojowych Black Hawk. Do zakładów PZL Mielec przytargał ze sobą premier Beatę Szydło, aby poświadczyła jego słowa. 6 listopada w TVP Info na temat śmigłowców rzekł, iż „ta informacja nigdy nie była aktualna”.
Osobiście pokładałem w śmigłowcach nadzieję, że będę spał spokojnie, a Black Hawki będą dbały o bezpieczny sen. Może Macierewicz przejmuje się bezpieczeństwem moich snów, bo właśnie powiedział w podwarszawskiej Zielonce, że „nasze zdolności bojowe będą takie, byśmy byli w stanie obronić się przed każdym zagrożeniem”. A co będzie naszą zdolnością bojową? Ha, niespodzianka – drony. Nie śmigłowce bojowe, jakieś Black Hawki czy te Caracale od żabojadów, ale drony, których będzie „tysiące i tysiące”. Masowe ich użycie odstraszy wroga „w każdej sytuacji obronnej, w jakiej możemy się znaleźć”.
Zielone ludziki Putina idą sobie, aby podbić moją ojczyznę, a tu masowo odstrasza ich Macierewicz. Przesadzam, że Macierewicz, bo przecież może też spać, jak ja. Kto zatem? Otóż minister zapowiedział, że „tysiące dronów” zostanie zakupionych dla wojsk operacyjnych, a szczególnie wojsk Obrony Terytorialnej. Czyli Wojsko Polskie nie będzie miało śmigłowców bojowych, ale weekendowe wojska terytorialne dostaną drony, aby „odstraszyć nieprzyjaciela”. I to mają zrobić te Szwejki z żołdem 500 zł miesięcznie.
Hola, hola, czy to jakaś nowa wersja „Ptaków” Hitchcocka, że takie drony odstraszą „masowo wroga”. Są drony obserwacyjne i operacyjne, te ostatnie są w stanie przenieść co najwyżej dwa ładunki bojowe. W nowoczesnym teatrze działań wojennych to ledwie pchły w stosunku do ciężkiej broni. Świerzbią i nic ponadto.
Snów raczej nie będę miał spokojnych, bo coś mi się widzi, że z tymi dronami jest jak z Black Hawkami – miało być ich najpierw 21, a dzisiaj „ta informacja jest nieaktualna”, jak z bohaterstwem pod Smoleńskiem. 3 pasażerów się uratowało i dostało do niewoli egipskiej, tj. rosyjskiej, jak z mgłą, etc.
Czy aby „tysiące dronów” nie mają odstraszyć nieprzyjaciela, który masowo protestuje przeciw władzy PiS? Bo owe drony mają pozostawać w rękach Szwejków z Obrony Terytorialnej, a ich rzeczywista wartość bojowa na współczesnym teatrze działań bojowych przez fachowców jest oceniana na zerową. Otóż taki Szwejk z OT podczepi pod drona operacyjnego dwa pociski z gazem paraliżującym bądź pieprzowym, łzawiącym i trach na taki KOD i Czarny Protest, aby „odstraszyć w każdej sytuacji obronnej, w jakiej możemy się znaleźć”. Tym bardziej, że do Obrony Terytorialnej werbowani są wszelacy ONR-owcy, kibole, o których inny minister z rządu Szydło rzekł, iż KOD przygotowuje na nich prowokacje, na faszyzujących aniołków z ONR i podobnych bojówkarzy nacjonalistycznych organizacji. Tak u nas odwraca się znaczenia: obrońcy demokracji są zagrożeniem, tak jak zagrożeniem jest Komisja Wenecka, Komisja Europejska, a ostatnio nawet ONZ.
Najlepsze z tymi dronami, które mają zastąpić śmigłowce bojowe jest to, iż niewiadomy jest termin realizacji ich zakupów, bo mają być polskie, jak to powiedział Macierewicz: „co najmniej rok potrzebny jest na próby i badania”. Więc już nie wiem, czy mam spać spokojnie. Wojsko Polskie jest przez Macierewicza rozbrajane, a dozbrajana na użytek wewnętrzny Obrona Terytorialna, która ma bronić władzy PiS. Przecież nikt poważnie nie potraktuje wartości militarnej OT – ma wartość ORMO, ZOMO. I to taki typ formacji ma dostać tysiące dronów – obserwacyjnych i taktycznych bojowych.
Waldemar Mystkowski
Paweł Wimmer (dziennikarz, członek Komitetu Obrony Demokracji) o momencie, kiedy Prawo i Sprawiedliwość zostanie odsunięte od władzy!
OBIETNICE PiS DOPROWADZAJĄ POLSKĘ DO RUINY. KREDYT SIĘ SKOŃCZYŁ. BRAKUJE JUŻ PÓŁ MILIARDA ZŁOTYCH… CZY SKOŃCZYMY TAK, JAK GRECJA?
–
Antoni Macierewicz ma plan. Zamiast śmigłowców, zamawia „tyle dronów, ile będziemy potrzebować”
Antoni Macierewicz podczas konferencji na poligonie w Zielonce zapowiedział zakup bezzałogowych dronów. Żywi przekonanie, że sprawdzą się one jako „narzędzie działania w każdej sytuacji obronnej, w jakiej możemy się znaleźć”.
Urządzenia, jak zapowiedział szef MON, będą zamawiane u polskich producentów. Chodzi o tysiące różnych egzemplarzy, w tym duże drony bojowe. Macierewicz miał na myśli m.in. prezentowanego w Zielonce bezzałogowca „Łosia”, do którego przymocuje się pociski. Natomiast mniejsze drony mogłyby radzić sobie w miastach. – Możliwości działania są olbrzymie – przekonywał minister. Inwestycja jest odpowiedzią „na wszystkie nieroztropne uwagi, jakie słyszeliśmy na temat Obrony Terytorialnej w kraju”.
Będzie nas stać na to skuteczne narzędzie działania w sytuacji obronnej – @Macierewicz_A o bezpilotowcach w #WITU. #Dragonfly #Larus #Łoś
Planowany zakup, według polityka, sprawi, że zdolności armii wzrosną tak, by obroniła kraj „przed każdym zagrożeniem”. Sukces, według jego słów, zależy od masowości dronów, co tłumaczyć ma wielotysięczne dostawy. Wojsko otrzyma tyle bezzałogowców, ile „będzie potrzebne”. Przygotowania do produkcji potrwają rok.
źródło: tvn24.pl
Urząd Morski w Gdyni prowadzi postępowanie na wybór wykonawcy koncepcji i projektu przekopu Mierzei Wiślanej. Ze wszech miar słuszna decyzja o rozpoczęciu realizacji tego projektu naznaczona jest piętnem pośpiechu – powszechną bolączką „polskiego modelu realizacji inwestycji”. Termin składania ofert właśnie przedłużono do 10 listopada 2016r., jednak samo zamówienie naszpikowane jest ryzykami ważącymi na powodzeniu przedsięwzięcia.
Fot. http://www.gospodarkamorska.pl
Po pierwsze termin realizacji.
Wykonawca tej kluczowej dla regionu inwestycji będzie miał 18 miesięcy na:
- opracowanie badań i koncepcji trzech wariantów realizacji
po wyborze wariantu:
- wykonanie raportu oddziaływania na środowisko
- wykonanie projektów budowlanych (w tym projektów toru wodnego i modernizacji wejścia do portu w Elblągu, sztucznej wyspy)
- operatów wodno-prawnych dla poszczególnych urządzeń
Jeśli weźmie się pod uwagę, że przygotowanie samego raportu oddziaływania na środowisko może zająć ponad rok, a ten będzie można opracować dopiero po czasochłonnych badaniach i inwentaryzacjach, opracowaniu wariantów koncepcji i wskazaniu optymalnego rozwiązania, wykonanie zakresu zamówienia w założonym terminie wydaje się mało prawdopodobne. Nie jest możliwe, żeby pierwszy etap zamówienia ukończyć sześć miesięcy, konsekwentnie faktyczny czas realizacji będzie o wiele dłuższy niż oczekuje tego zamawiający.
Po drugie budżet zamówienia.
Całość inwestycji szacowana jest na blisko 900 mln PLN. Przyjmując, że minimalna wartość usług dla skomplikowanych prac projektowych powinna wynieść ok. 3% tego budżetu, zamawiający powinien przewidzieć na ten cel ponad 25 mln PLN. Tymczasem Urząd Morski w Gdyni przewidział na realizację tego zamówienia niewiele ponad 6 mln PLN. Zamówienie jest więc silnie niedoinwestowane, co bezpośrednio odbije się na jakości opracowań projektowych, o ile znajdzie się wykonawca, który zaoferuje cenę mieszcząca się w budżecie.
Po trzecie najniższa cena.
Zamawiający naiwnie skonstruował pozacenowe kryteria oceny ofert w sposób teoretycznie zgodny z ustawą pzp, jednak w praktyce skazujący go na wybór oferty z najniższą ceną. Aż 40% wagi oferty mają takie kryteria jak: pobyt nadzoru inwestorskiego na budowie i pobyt nadzoru inwestorskiego na radach budowy. Należy podpowiedzieć zamawiającemu, że WSZYSCY wykonawcy zaoferują maksymalne (dopuszczalne) pobyty nadzoru inwestorskiego na budowie, i wszyscy wykonawcy otrzymają tę samą (maksymalną) ilość punktów za te kryteria – 40 punktów.
Nie mamy wątpliwości, że ten zabieg to obejście prawa, który odbije się negatywnie na samym postępowaniu i całej realizacji. Wybór wykonawcy usługi intelektualnej w oparciu o kryterium najniższej ceny to największy błąd jaki może popełnić inwestor. Decydując się na wybór takiej metody przygotowania kluczowych dokumentów technicznych, ten musi się liczyć ze wzrostem kosztu realizacji w stosunku do umowy, którą podpisze z przyszłym wykonawcą, nawet do 20% jego wartości. Prosty rachunek powinien przekonać zamawiającego, że o wiele bardziej opłaca się więcej wydać na dobry projekt, żeby na późniejszym etapie minimalizować dodatkowe kosztów. Wielokrotnie dowiedziono tego w badaniach poświęconych wpływowi jakości dokumentacji projektowej na wzrost kosztów realizacji robót [link], choć intuicyjnie zależność ta wydaje się oczywista.
Po czwarte warunki udziału.
Zamówienie to obnaża także wiele słabości przepisów ustawy pzp. Usługi projektowania tak skompilowanych budowli (morskie badania geotechniczne, budowa mostów, budowli hydrotechnicznych, etc.) nie są realizowane w Polsce często. Ustawowy wymóg aby doświadczenie wykonawcy dokumentować realizacjami z ostatnich trzech lat silnie ogranicza konkurencję, o czym piszemy już od wielu lat. Nie powinno dziwić, jeżeli wykonawcy będą posiłkowali się zagranicznymi „referencjami”, aby wykazać spełnienie warunków udziału w postępowaniu, bowiem „referencje” krajowe będą już nieaktualne.
Od wykonawców wymaga się przedstawienie tzw. referencji jedynie dla dwóch budowli hydrotechnicznych o wart. min. 500 tys. PLN, ale też jednocześnie ukończonych badań geotechnicznych, które uzyskały decyzję min. środowiska. Nie wyjaśniono jednak, jakim dokumentem mógłby się wylegitymować wykonawca, który zrealizował takie badania w innym systemie prawnym, gdzie zgoda ministra środowiska nie jest wymagana.
Podsumowując:
Projekt przekopu mierzei zrealizuje najtańszy wykonawca, w budżecie znacznie poniżej faktycznej wartości w terminie niemożliwym do dotrzymania. Można mieć tylko nadzieję, że nie znajdzie się chętny lub wszystkie oferty zostaną odrzucone i zamawiający będzie miał okazję zrewidować swoje podejście do najważniejszego elementu procesu, jakim jest przygotowanie projektów.
RSB
http://pzpb.com.pl/strategiczna-inwestycja-rzadu-z-problemami-na-starcie/
Jerzy Owsiak po skandalu w Starachowicach: nieludzkie, brutalne, chamskie
Hillary Clinton
I nadlecą tysiące dronów. Antoni Macierewicz planuje nowe zakupy dla wojska
„Podjęliśmy decyzję o dostarczeniu helikopterów z Mielca”. Wystarczyło 26 dni… „Ta oferta nigdy nie była…”
Antoni Macierewicz podczas wizyty w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Łodzi (Fot. Marcin Stepien / Agencja Gazeta)
Zaledwie kilka dni po sensacyjnym zerwaniu rozmów z Francuzami na temat dostarczenia dla wojska 50 śmigłowców minister obrony Antoni Macierewicz wygłosił zadziwiającą deklarację. 11 października podczas wizyty w zakładach PZL Mielec oznajmił w obecności premier Beaty Szydło:
Podjęliśmy decyzję o tym, że już w tym roku zostaną dostarczone przynajmniej pierwsze dwa helikoptery z Mielca, w przyszłym roku 8 helikopterów, potem 11 i sukcesywnie następne.
Chodziło o zakup helikopterów Black Hawk produkowanych w Polsce przez amerykańską firmę Lockheed Martin. Oświadczenie było o tyle dziwne, że oznaczało pominięcie procedury przetargowej wymaganej przy tego typu zakupach. Dlatego wkrótce potem ministrowie obrony Niemiec i Francji napisali do Antoniego Macierewicza list, w którym wyrażali „głębokie niezrozumienie” dla zerwania rozmów i ogłoszenia planów zakupu helikopterów bez przetargu.
Informacje od początku nieaktualne
Minister obrony musiał się zorientować, że zbytnio się pospieszył ze swoimi deklaracjami. Jednak sposób, w jaki postanowił wybrnąć z wpadki okazał się jeszcze większą wpadką. 6 listopada w TVP Info został zapytany, czy aktualna jest informacja o zakupie przynajmniej 21 maszyn Black Hawk. Odpowiedział:
Ta informacja nigdy nie była aktualna, dlatego, że na tej samej zasadzie można by powiedzieć, że ogłosiłem zakup w Świdniku od firmy Leonard. Tak samo można by powiedzieć, że ogłosiłem zakup od Airbusa. Wobec wszystkich firm zaproponowałem udział w nowym postępowaniu (…).
Jak widać minister Macierewicz bardzo starał się zaprzeczyć temu, co powiedział 26 dni wcześniej. Stwierdzenie, że ogłoszona przez niego informacja „nigdy nie była aktualna” jest najwyraźniej nowym sposobem na wycofywanie się z własnych wpadek.
Zobacz także WIDEO: „Macierewicz nie powinien tyle gadać. Powinien pilnować, co mówi”
STAN GRY: Siedlecka: Koniec TK, Biedroń wyklucza start, SE: Posłowie latają co 3 dni, GW: PiS zamknie kopalnie
— GDYBYŚMY MIELI SYSTEM ELEKTORSKI, TO PREZYDENTEM DZIŚ BYŁBY BRONISŁAW KOMOROWSKI – ANALIZA BIG DATA GAZETY.PL. http://biqdata.wyborcza.pl/gdyby-w-polsce-prezydenta-wybierali-elektorzy
— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Budka: Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę
Budka: Wczoraj dowiedzieliśmy się ważnej rzeczy – kandydaci na prezesa muszą mieć poparcie większości sędziów TK
Budka: Działaniem na granicy prawa była próba liberum veto stosowana przez trzech sędziów TK
Przyłębska: Mieszkam w Berlinie. Żyjemy w otwartej Europie. Z Berlina czasowo jest nawet bliżej niż z Przemyśla
Budka: Pojawiają się pomysły, bym został cieniem Błaszczaka w gabinecie cieni PO
Przyłębska: Za wczorajszą sytuację odpowiada prezes Rzepliński
Przyłębska: Jestem zmęczona trwającym wokół TK hałasem i brakiem możliwości orzekania
Gasiuk-Pihowicz: W nowych ustawach dot. TK nie mamy do czynienia z prawem abstrakcyjnym, tylko nakierowanym na konkretne osoby
Gasiuk-Pihowicz: Niszczenie autorytetu Trybunału przez PiS jest jeszcze przed nami
Polityczny plan wtorku: posiedzenie ZO TK, rząd o reformie oświaty, komisja śledcza bez przesłuchania
http://300polityka.pl/live/2016/11/08/
— BIEDROŃ WYKLUCZA START NA PREZYDENTA – jak pisze trójmiejska GW: “ – To nie jest początek mojej kampanii wyborczej – mówi prezydent Słupska Robert Biedroń. – Chyba że mówimy o wyborach do samorządu. Ale ja tę kampanię rozpocząłem już dawno temu i ona trwa nadal. Zamierzam ubiegać się o reelekcję w Słupsku. Mam nadzieję, że słupszczanie powierzą mi ten mandat raz jeszcze”. http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35636,20943567,biedron-nie-chce-byc-prezydentem-polski.html
— MISIEWICZ NADAL ZASIADA W RADZIE, A PONOĆ ZREZYGNOWAŁ JUŻ WE WRZEŚNIU – pisze Fakt: “Tymczasem raport z Krajowego Rejestru Sądowego (KRS) nie zostawia wątpliwości: od 20 czerwca jest on członkiem rady nadzorczej Energa Ciepło Ostrołęka (ECO) i nic się w tej sprawie nie zmieniło! W ostatnich dwóch miesiącach nie było wniosku do KRS o zmiany w radzie, nie było żadnych komunikatów tej spółki, jak i właściciela – 100 proc. udziałowca w ECO, czyli spółki Energa Kogeneracja. Staraliśmy się dowiedzieć, czy możliwe było odwołanie Misiewicza, ale tak tajne, żeby nikt nie znalazł oficjalnego śladu tej decyzji. Bezskutecznie”.
— POSŁOWIE CO 3 DNI LATAJĄ ZA NASZE – SE: “Aż 5 mln zł! Tyle od początku tej kadencji, czyli przez prawie rok, zapłaciliśmy za loty posłów po Polsce. Rekordzistami są Michał Dworczyk (41 l.) z PiS i Szymon Ziółkowski (40 l.) z PO, którzy mieli aż po 135 przelotów. Czyli średnio latali co trzy dni!”.
— LISTA REKORDZISTÓW W LATANIU:
Szymon Ziółkowski (40 l.), PO 135
Michał Dworczyk (41 l.), PiS 135
Mariusz Orion Jędrysek (54 l.), PiS 132
Borys Budka (38 l.), PO 128
Grzegorz Furgo (59 l.), Nowoczesna 118
Jacek Protasiewicz (49 l.), Europejscy Demokraci 103
Ireneusz Raś (44 l.), PO 98
Kazimierz Gołojuch (52 l.), PiS 94
Maciej Masłowski (32 l.), Kukiz’15 92
Andrzej Adamczyk (57 l.), PiS 92
http://se.pl/wiadomosci/polityka/posowie-co-3-dni-lataja-za-nasze_913916.html
— W POLSCE BRAKUJE PIENIĘDZY NA 500+ – SE.
— SĘDZIOWIE PIS SPARALIŻOWALI TK – Ewa Siedlecka w GW.
— TO KONIEC TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO W POLSCE – pisze Siedlecka: “To koniec Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Nie jest sądem ciało, w którym rządzą funkcjonariusze partyjni”.
— MUSZYŃSKI W TK TO AMBASADOR PIS – dalej Siedlecka: “Procedowana właśnie w Sejmie nowa ustawa o TK przewiduje, że gdy nie ma prezesa – jego obowiązki sprawuje Julia Przyłębska. Wprawdzie jej nazwisko nie pada, ale warunki, jakie ma spełniać zastępczy prezes, spełnia tylko ona. Jako p.o. prezesa włączy do orzekania dublerów. W tym Mariusza Muszyńskiego, który dziś w Trybunale pełni funkcję „ambasadora” PiS. Kolportuje wśród sędziów i pracowników otrzymane z rządu dokumenty, np. stanowisko Rady Ministrów dla Komisji Europejskiej w sprawie jej zaleceń dotyczących praworządności. Rząd do tej pory go nie ujawnił”.
— RZEPLIŃSKI Z FLAGĄ PO – rysunek w GPC.
— PAŃSTWO W PAŃSTWIE RZEPLIŃSKIEGO – komentarz GPC: “Sędzia Rzepliński stworzył sobie państwo w państwie. Wydaje się mu, że jest co najmniej bogiem albo jakimś nadzorcą nad demokratycznie wybranymi przedstawicielami władzy ustawodawczej. Wciąż z ustami pełnymi frazesów o “demokracji”. A właściwie jej odmianie tylko jemu znanej”.
— DECYZJA TK STAWIA PIS W TRUDNEJ SYTUACJI – pisze w RZ Zuzanna Dąbrowska: “Ta decyzja TK stawia PiS w trudnej sytuacji. Jeśli premier Szydło odmówi publikacji tego wyroku, podważy wyrok, który jest korzystny z punktu widzenia prezydenta. Jeśli natomiast go opublikuje – uzna decyzje prezesa o orzekaniu w pięcioosobowym składzie i fakt odsuwania od orzekania trzech sędziów wybranych przez PiS. – To rzeczywiście paradoks – przyznaje w rozmowie z “Rz” były prezes TK Jerzy Stępień – ale sytuacja w ogóle jest zagmatwana, i to od dawna”.
— NA RATUNEK EUROPIE – pisze w RZ Mariusz Błaszczak: “Jesteśmy odpowiedzialni za ochronę jednej z najdłuższych zewnętrznych granic lądowych Unii Europejskiej i dobrze wywiązujemy się z tego zadania. Dzięki temu udało się skutecznie powstrzymać próby uruchomienia kolejnego korytarza dla masowej migracji ekonomicznej prowadzącego ze wschodu przez Polskę na zachód kontynentów. Ale bez wizji oraz konkretnych rozwiązań koczowiska podobne do tego w Calais mogą wyrastać jak grzyby po deszczu”.
— MACIEREWICZ ZAPEWNIA, ŻE NIE MÓWIŁ TEGO, CO MÓWIŁ – tytuł w Fakcie.
— GOSIEWSKA NIE DOSTANIE 5 MLN ZA ŚMIERĆ MĘŻA – jedynka SE: “Mimo że ma na koncie 2 miliony, europosłanka PiS Beata Gosiewska (45 l.) żąda grubo ponad 5 mln zł za śmierć męża Przemysława Gosiewskiego (+46 l.), który zginął w katastrofie smoleńskiej! Ale jej gigantyczne finansowe zapędy studzi pełnomocnik MON mec. Andrzej Lew-Mirski (65 l.). – Jej oczekiwania nie są realne i chyba musi je ona zweryfikować – komentuje nam prawnik”.
— PIS MOŻE ZAMKNĄĆ 5 KOPALŃ – GW: “Idący rok temu po władzę politycy PiS obiecywali, że będą tworzyli nowe miejsca pracy w górnictwie. Tymczasem na Śląsku coraz głośniej mówi się, że rząd może wkrótce zamknąć nawet pięć kopalń”.
— PODATEK NIE ZASZKODZIŁ BANKOM – Maciej Samcik w GW: “Banki nieźle sobie radzą mimo nowego podatku nałożonego przez rząd. Według danych NBP ich zyski po trzech kwartałach są ciut wyższe niż rok temu. W poniedziałek bardzo dobre wyniki finansowe podał największy bank, generujący jedną piątą zysków branży – PKO BP”.
— WARSZAWA PEŁNA MANIFESTACJI – tytuł w RZ: “15 zgromadzeń zarejestrował stołeczny ratusz na 11 listopada. Trzy największe imprezy mają zgromadzić ponad 100 tys osób”.
— WZRASTA LICZBA PRZESTĘPSTW Z NIENAWIŚCI – pisze GW: “”Liczba spraw o przestępstwa rasistowskie wzrosła w Polsce kilkunastokrotnie od 2000 r.” – przypominają prokuratorzy. Rekordowy był 2015 r., gdy prowadzili ponad 1,5 tys. postępowań. Ale rok 2016 nie będzie lepszy. W ciągu sześciu miesięcy w całym kraju prowadzono 863 sprawy o czyny motywowane nienawiścią. W tym 566 nowych – o 69 więcej niż w pierwszej połowie 2015 r. To 13-procentowy wzrost”.
— W TABLOIDACH WALKA KONCERNÓW O ZLECENIE NA SZCZEPIONKI NA PNEUMOKOKI.
Po małej edycji myśli znajomych prawników na temat wczorajszego wyroku TK wracają. #Rzepliński Dzięki @LSigfryd !
Dlaczego PiS nie chce Leśmiana jako patrona roku 2017
Prof. Król: Nie wykluczam, że poleje się krew
LISTOPAD 8, 2016
Nie wykluczam, że poleje się krew, ale daj Boże, żeby tak się nie stało. Jeżeli w 1989 roku nie wieszaliśmy komunistów, to dlatego, że przedtem z nimi rozmawialiśmy. Świetnie to nazwał Jacek Kuroń: jeżeli się z kimś siedziało przy stole, to trudno, żeby go potem rozstrzelać. Ale drugiego Okrągłego Stołu nie będzie – mówi wiadomo.co prof. Marcin Król, filozof, historyk idei, publicysta.
Przemysław Szubartowicz: Panie profesorze, jak pan definiuje to, co się dzieje w Polsce: demokratyczne sprawowanie władzy, zamach na państwo, jak mówił w wiadomo.co prof. Andrzej Zoll, czy może jakiś typ rewolucji?
Marcin Król: Nie ma prostej odpowiedzi, choć jestem najbliższy tezie, że to jest rewolucja. Tyle że bardzo swoista. Ale żeby móc ją opisać, trzeba zadać sobie fundamentalne pytanie: czego chce Jarosław Kaczyński?
No właśnie: czego chce?
Moim zdaniem, odpowiedź nie jest taka trudna, jednak nie można sądzić po pozorach. A pozorem jest na przykład to, że chce likwidacji gimnazjów. Nie sądzę, by tego naprawdę chciał. Wcale nie jestem zresztą pewien, że minister Zalewska przetrwa w tym rządzie. Reforma edukacji nie należy do jego najważniejszych postulatów.
Kaczyński i większa część jego otoczenia, choć pewnie są wyjątki, to ludzie, którzy nie lubią Europy. Nie chodzi o Unię Europejską, ale pewną duchową wspólnotę. Nie piją wina w Toskanii, nie jedzą ostryg w Bretanii, nie znają Europy z jej atrakcjami i kulturą. Kaczyński na wakacje jeździł do Sopotu. Dla nich Europa jest obca, trudna, niezbyt sympatyczna.
Czyli to jest jedna z programowych fasad, za którymi kryje się coś głębszego?
Tak sądzę, choć nie chodzi o zaglądanie mu do duszy, lecz o analizę faktów. Po pierwsze, Kaczyński i większa część jego otoczenia, choć pewnie są wyjątki, to ludzie, którzy nie lubią Europy. Nie chodzi o Unię Europejską, ale pewną duchową wspólnotę. Nie piją wina w Toskanii, nie jedzą ostryg w Bretanii, nie znają Europy z jej atrakcjami i kulturą. Kaczyński na wakacje jeździł do Sopotu. Dla nich Europa jest obca, trudna, niezbyt sympatyczna. Po wtóre, Kaczyński jest przekonany, że instytucjonalna Unia Europejska nie przetrwa w obecnym kształcie. Wprawdzie niewiele może zdziałać, by tak się stało, ale sądzę, że wieszczy rozpad. I po trzecie wreszcie, w związku z tym, że tak sądzi, uważa zarazem, że najlepszym rozwiązaniem dla Polski i Polaków nie jest społeczeństwo obywatelskie, lecz silne państwo.
No, ale przecież istnieją w Polsce samorządy.
Będzie je zwalczać, choć to trudne zadanie. Ale idea silnego państwa jest najważniejsza. W tym sensie Kaczyński jest podobny do Bismarcka czy Piłsudskiego. Ludzie tego typu nie znoszą partii politycznych i nie rozumieją kłótni sejmowych.
Kaczyński jest podobny do Bismarcka czy Piłsudskiego. Ludzie tego typu nie znoszą partii politycznych i nie rozumieją kłótni sejmowych. Chodzi o przywiązanie do idei sanacyjnej. Kaczyński czerpie z tego niezbyt dobrego antykwariatu.
Na wysokiej półce stawia pan Kaczyńskiego.
To, że ma takie wzory, nie oznacza, że będzie je udatnie naśladował. Zresztą Piłsudski był wielki, jeśli chodzi o wojsko i politykę zagraniczną, ale nie o sprawy wewnętrzne. Chodzi o przywiązanie do idei sanacyjnej. Kaczyński czerpie z tego niezbyt dobrego antykwariatu.
Gdy jednak spojrzeć na sprawę Trybunału Konstytucyjnego, która niezbyt interesuje społeczeństwo, choć moim zdaniem powinna, to widać wyraźnie, że PiS naruszyło demokratyczną konstrukcję: chodzi o to, by nie było instytucji skutecznie sprawującej kontrolę nad poczynaniami władzy; by władza nie miała ograniczeń w swoich działaniach.
Zgoda. Ale to jest właśnie ta filozofia, o jakiej mówię. Trybunał przeszkadza władzy wykonawczej. Kaczyński nie lubi tych, którzy myślą inaczej niż on, łącznie z Sądem Najwyższym. To są dla niego przeszkody w realizacji tego absurdalnego celu, jakim jest silne państwo.
PiS może zręcznie posługiwać się programem 500 Plus czy innymi doraźnymi propozycjami społecznymi, przynoszącymi chwilowe poparcie, ale w tak spluralizowanym społeczeństwie nie zbuduje się silnego państwa.
Absurdalnego?
Obiektywnie tak, choć nie w jego wyobraźni. Wbrew pozorom, nie ma na takie państwo koniunktury. PiS może zręcznie posługiwać się programem 500 Plus czy innymi doraźnymi propozycjami społecznymi, przynoszącymi chwilowe poparcie, ale w tak spluralizowanym społeczeństwie nie zbuduje się silnego państwa. W tym sensie ta PiS-owska rewolucja różni się od rewolucji francuskiej tym, że ma charakter mirażu. Ale mechanizmy nie są już tak bardzo odległe.
Czym więc ona jest? Przecież PiS na sztandarach niesie socjalne, realne postulaty.
Nie da się ich spełnić. Ta iluzja ma charakter rewolucyjny w tym sensie, że Kaczyński chce zmienić wszystko. Dosłownie. Ale nie wie, jak to zrobić. Nie da się na przykład zmienić systemu państwowej opieki medycznej tak, by zapewnić ją wszystkim ludziom bez wyjątku. Koszty takiej obsługi wzrosły od 1948 roku sześćdziesięciokrotnie i w żadnym cywilizowanym państwie, bez względu na poziom rozwoju i wysokość podatków, to się nie udało. Podobnie jest z obsługą edukacyjną. Dlatego Kaczyński sądzi, że wprowadzając swoich ludzi we wszystkie możliwe dziedziny życia politycznego, do mediów czy spółek, dokona cudu. To nie jest rozdawanie stanowisk po to, by ktoś zarobił, choć naturalnie przy okazji mnóstwo łobuzów wiąże się z tym ruchem tylko ze względu na stanowiska i apanaże. Chodzi o to, by mieć wszystko w swoich rękach. Wszystko.
W momencie, gdy okaże się, że zamysł objęcia całego państwa nie zostanie zrealizowany – a okaże się to moim zdaniem najdalej w ciągu przyszłego roku – pojawią się w obozie Kaczyńskiego ludzie, którzy przestaną akceptować jego projekt, dostrzegą złudzenie, jakiemu ulegli.
Czy ludzie, którzy głosowali na PiS, wiedzieli, na co głosują?
Wiedzieli, że głosują na 500 Plus i kilka innych obietnic, jak choćby obniżenie wieku emerytalnego, które zresztą nie ma chyba tak wielkiego poparcia, jak się powszechnie uważa. Mimo ostrzeżeń nie wierzyli, że Kaczyński myśli zupełnie o czymś innym. Stąd płynie zresztą nadzieja.
To znaczy?
W momencie, gdy okaże się, że zamysł objęcia całego państwa nie zostanie zrealizowany – a okaże się to moim zdaniem najdalej w ciągu przyszłego roku – pojawią się w obozie Kaczyńskiego ludzie, którzy przestaną akceptować jego projekt, dostrzegą złudzenie, jakiemu ulegli. Wcale nie dlatego, że nagle zmienią poglądy. Po prostu połapią się, że źle na tym wyjdą.
Kto się połapie?
Na przykład Mateusz Morawiecki. Obstawiam, że wytrzyma góra rok. On jest wprawdzie kompletnie zideologizowany, ale w pewnym momencie zorientuje się, że sytuacja wymyka mu się z rąk, co zresztą musi już przeczuwać. Tego typu ludzie zaczną się wycofywać i wówczas natychmiast zostaną wycięci. Nastąpi klasyczny mechanizm rewolucyjny.
Pożeranie dzieci trwa do momentu, aż się nie znudzi. Potem zaczyna się strach. W końcu wybucha bunt.
Rewolucja pożre własne dzieci?
Otóż to. Ale pożeranie dzieci trwa do momentu, aż się nie znudzi. Potem zaczyna się strach. W końcu wybucha bunt. Gdy do społeczeństwa dotrze w końcu, że byle kto może zostać byle kim, jak ten właściciel kebabu, który został dyrektorem w PGNiG, nawet dotychczas obojętni zaczną na to spoglądać bardzo niechętnie. Nastąpi sytuacja thermidora.
Podążając za pana metaforą: Robespierre zostanie obalony?
Nie od razu, to potrwa.
Ale może ludziom podobają się rządy silnej ręki i ten rewolucyjny scenariusz, jaki pan kreśli, nie nastąpi i symboliczne gilotyny nie pójdą w ruch?
Taka bajka może trwać pewien czas. Ale gdy rzeczywistość zacznie napierać, szybko się skończy. Wystarczy, że zabraknie pieniędzy na 500 Plus. Sądzę, że jeszcze przed następnymi wyborami nastąpi bunt w PiS-ie i wokół tej partii. Gdy tam zacznie trzeszczeć, dopiero wówczas można oczekiwać buntu społecznego.
Komuniści ratowali swoją skórę, ale byli gotowi do rozmów, a i tak wyszło gorzej niż chcieli. Kaczyński nie chce rozmawiać.
Ze strachu?
Prawdziwy bunt będzie powiązany ze strachem, ale strach prowadzi do strasznych rzeczy. I one będą musiały się zdarzyć.
Co pan przez to rozumie?
Będzie to kolejny etap rewolucji. Nie wykluczam, że poleje się krew, ale daj Boże, żeby tak się nie stało. Jeżeli w 1989 roku nie wieszaliśmy komunistów, to dlatego, że przedtem z nimi rozmawialiśmy. Świetnie to nazwał Jacek Kuroń: jeżeli się z kimś siedziało przy stole, to trudno, żeby go potem rozstrzelać. Ale drugiego Okrągłego Stołu nie będzie.
Zastanawiam się, czy pan nie przesadza. Strona rządowa podjęła wtedy rozmowy z opozycją, a Okrągły Stół do dziś jest symbolem polskiego zwycięstwa, umowy społeczno-politycznej, dzięki której przeszliśmy do etapu demokracji.
Komuniści ratowali swoją skórę, ale byli gotowi do rozmów, a i tak wyszło gorzej niż chcieli. Kaczyński nie chce rozmawiać.
Gdzie pan w PiS-ie widzi kandydatów do roli Kwaśniewskiego, Rakowskiego, nawet Millera, ludzi, którzy mogliby doprowadzić do nowego Okrągłego Stołu? Nie ma.
No, ale jednak wciągu tych ponad dwóch dekad udało się tę demokrację umacniać, a spadkobiercy PZPR współtworzyli sukces wejścia Polski do Unii Europejskiej.
Tak, ale teraz tak już nie będzie.
Jedna wybrana demokratycznie partia może to zniweczyć?
Kaczyński na początku opowiadał coś o pakiecie demokratycznym, a w tej chwili już nawet nie udaje, że się z kimś liczy. Poza tym, to jest zupełnie inna mentalność. Kwaśniewski czy Rakowski – jeśli już nawiązujemy do tamtych czasów – to byli jednak Europejczycy, potrafili i chcieli rozmawiać. Nawet Jaruzelski, z którym wraz z Alikiem Smolarem przeprowadzałem kiedyś wywiad, robił wrażenie swoim wykształceniem, znajomością języków obcych, kulturą osobistą. Bez względu na to, co robił jako przywódca reżimu i jak źle go ocenialiśmy jako działacze opozycji, był cywilizowanym człowiekiem. Przy rozmowach z władzą naprzeciw nas, Geremka, Michnika, siedział prof. Janusz Reykowski, człowiek ogromnie inteligentny i ciekawy, mimo że wtedy był tak zwanym komunistą. Do dziś się czasem z nim spotykam i umiemy rozmawiać w sposób cywilizowany. A gdzie pan w PiS-ie widzi kandydatów do roli Kwaśniewskiego, Rakowskiego, nawet Millera, ludzi, którzy mogliby doprowadzić do nowego Okrągłego Stołu? Nie ma.
Taki przebieg wydarzeń, że nastąpi łagodne przejście przez przegraną wyborczą PiS-u, wydaje mi się niesłychanie mało prawdopodobny. Daję takiemu scenariuszowi 3 procent powodzenia.
Sądzi pan, że Polska jest już tak pęknięta, że jesteśmy skazani na „my” i „oni”? Że nie ma już szans na znalezienie nici porozumienia?
Ten podział jest faktem. Zasypanie go to nie jest praca na rok, ale na wiele lat. Uważam, że skoro nowy Okrągły Stół jest niemożliwy, to czeka nas dramat jakiegoś przewrotu.
Zakłada pan zawieszenie demokracji.
A pan uważa, że jest demokracja?
Wyborów nie będzie?
Będą, ale co z tego? Wybory to za mało. Uważam, że w Polsce nie ma demokracji. W swojej wydanej w tym roku przez Znak książce „Pora na demokrację” wyjaśniam, że także w wielu krajach zachodnich istnieją tylko procedury demokratyczne, ale one z prawdziwą demokracją nie mają wiele wspólnego. Nawet jeśli PiS przegra wybory i do władzy dojdą Platforma Obywatelska i Nowoczesna, nie będzie to oznaczało odrodzenia demokracji. Nawiasem mówiąc, taki przebieg wydarzeń, że nastąpi łagodne przejście przez przegraną wyborczą PiS-u, wydaje mi się niesłychanie mało prawdopodobny. Daję takiemu scenariuszowi 3 procent powodzenia.
Wybory to za mało. Uważam, że w Polsce nie ma demokracji.
Pesymistyczna wizja.
Realistyczna. Te mechanizmy są przecież doskonale poznane. W rewolucji Kaczyńskiego groźne jest to, że w swoim mniemaniu robi ją w imieniu państwa. Wierzy, że ma być korzystna dla obywateli. Poza tym, na co zwracała uwagę moja koleżanka Jadwiga Staniszkis, w PiS-ie brakuje ludzi, co także ma swoje odzwierciedlenie w logice rewolucyjnej. Robespierre, poza Saint-Justem, miał w swoim otoczeniu same kanalie, jak choćby Marat. Ludźmi tego typu nie zbuduje się silnego państwa. Do tego trzeba mieć znakomite otoczenie. Piłsudski, poza Sławkiem, też nie miał.
Jaką pan wobec tego widzi rolę dla opozycji w tym rewolucyjnym procesie?
Kiedyś rozmawiałem z Georgem Sorosem, który na zawsze nauczył mnie pewnej zasady. Jeśli jest jakiekolwiek przedsięwzięcie, muszą nim kierować dwie osoby: jedna, która zajmuje się tym, co jest bieżące, i druga, która myśli o przyszłości. Jeżeli to jest ta sama osoba, to przedsięwzięcie splajtuje. Odnosząc to do opozycji, mam wrażenie, że oni zajmują się tym, co teraz. Słusznie, bo trzeba reagować, krytykować, ujawniać, narzekać. Ale myślenie o przyszłości, o Polsce po Kaczyńskim, jest obecne w minimalnym stopniu. Nie wiem, czy pan zauważył, ale nieuwielbiany przeze mnie Wałęsa nieoczekiwanie to powiedział: trzeba będzie sprzątać. Tylko co to znaczy? Jak to sobie wyobrazić? Na jakich zasadach? Dobrze by było, żeby opozycja porzuciła myśl o tym, że trzeba przywrócić stan sprzed PiS-u. To jest także pułapka myślenia wielu polityków zachodnich, którym marzy się powrót do starych, dobrych czasów. Tylko że one już minęły i nie wrócą. Świat się zmienił, populiści już są i sami nie znikną. Polska musi więc stanąć na czymś innym i zupełnie nowym.
Nieuwielbiany przeze mnie Wałęsa nieoczekiwanie to powiedział: trzeba będzie sprzątać. Tylko co to znaczy? Jak to sobie wyobrazić? Na jakich zasadach? Dobrze by było, żeby opozycja porzuciła myśl o tym, że trzeba przywrócić stan sprzed PiS-u.
Ma pan jakiś konkretny pomysł?
To wielkie wyzwanie, nie tylko dla nas. Obalenie Kaczyńskiego, które na pewno nastąpi, nie będzie otwarciem bram raju, lecz chaosu. Biorąc pod uwagę tendencje światowe, on będzie długo trwał. Znacznie dłużej niż Kaczyński, może nawet kilka dekad. W swojej książce proponuję zasadniczą radykalizację demokracji.
Polski przypadek nie jest więc lokalnym wybrykiem.
Nie. Kaczyński nie pojawiłby się, gdyby nie było światowej koniunktury na państwo narodowe o charakterze populistycznym.
Nowe Średniowiecze?
Nie lubię odwołań do Średniowiecza, bo były tam też wspaniałe rzeczy. Od św. Augustyna do św. Tomasza było mnóstwo mądrych ludzi. Wolę mówić: ciemne czasy.
http://wiadomo.co/prof-krol-nie-wykluczam-ze-poleje-sie-krew/
„DGP”: Brakuje pół miliarda zł na 500 plus. Województwa proszą rząd o pieniądze
Ławy rządowe w Sejmie (Sławomir Kamiński)
• W kasach 10 województw brakuje ponad 0,5 mld zł – „Dziennik Gazeta Prawna”
W części kraju nie ma pieniędzy na świadczenie 500 plus. Taką informację otrzymało ostatnio Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – podaje „DGP”. „Monitorujemy sytuację. Występujemy do Ministerstwa Finansów o uruchomienie środków będących w jego dyspozycji” – gazeta cytuje odpowiedź, jaką dostała z ministerstwa.
Na podstawie danych z 10 województw, które z kolei oszacowały braki w oparciu o dane z gmin, na program brakuje ponad 500 mln zł.
„Największe zapotrzebowanie zgłosiło Mazowsze, które wnioskuje do rządu o ponad 216 mln zł. W pozostałych regionach jest to z reguły po kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów złotych. Przykładowo woj. małopolskie domaga się ok. 73 mln, pomorskie – 48,6 mln, a lubelskie – 45 mln” – czytamy w „DGP”. Środków nie brakuje jedynie w województwie lubuskim.
Zobacz też: Kaczyński: Na kolejne obietnice zabraknie pieniędzy >>>
WIDEO: Wielowieyska wymienia „sukcesy” rządu w gospodarce. Nie jest dobrze. Brakuje na 500+, inwestycje spadły…
Przemoc w banalnej codzienności
KOD powinien zmienić szefa? Eliza Michalik: Czas przedyskutować przywództwo Mateusza Kijowskiego
„A może przyszedł czas, żeby KOD przedyskutował przywództwo Mateusza Kijowskiego? Jest tam przecież tak wielu mądrych, charyzmatycznych ludzi” – pisze Eliza Michalik, dziennikarka Superstacji. Czy dojdzie do zmiany lidera?
Swoim wpisem na Twitterze, dziennikarka rozpoczęła dyskusje, w jakiej kondycji jest dzisiaj KOD oraz czy obecny lider wciąż budzi zaufanie. Nie brakuje głosów, że manifestacje komitetu straciły swój impet, a przede wszystkim nie przynoszą efektów, bowiem poparcie dla PiS jest nadal wysokie.
„Mateusz jest mądry tylko zbyt delikatny jak na ten czas” – czytamy opinie jednego z internautów zamieszoną pod wpisem Michalak. „Ludzie poszli w obronie demokracji, a nie za Kijowskim” – dodaje inny. Według podobnych głosów krytyki, „piknikowe” marsze KOD-u nie przynoszą zmierzonego skutku, a ruchowi potrzebny jest wstrząs na skalę tego, jaki miał miejsce 3 listopada, czyli przy okazji „Czarnego poniedziałku”.
Jednak nie wszyscy zgadzają się z publicystką. Zwolennicy Kijowskiego podkreślają, że to nie on przecież podejmuje jednoosobowo decyzję, a najważniejsza jest wspólna idea działania, od której zaczęła się popularność ruchu.
Budka: Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę
Budka: Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę
– Traktuję politykę po stronie opozycji jako konkurencję, ale również współpracę. Dużo lepiej biec razem, pomagając sobie – jak to często robią biegacze w maratonie – by osiągnąć lepszy wynik. Świetnym przykładem współpracy była rozprawa w TK i to że PO i Nowoczesna [współpracowały]. Jest wiele taki pól. Ja wychodzę z założenia, że trzeba szukać porozumienia – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.
Budka: Wczoraj dowiedzieliśmy się ważnej rzeczy – kandydaci na prezesa muszą mieć poparcie większości sędziów TK
– Wczoraj dowiedzieliśmy się ważnej rzeczy: sędziowie TK zgłoszeni prezydentowi na kandydatów na prezesa muszą cieszyć się poparciem większości sędziów TK, bo o tym mówi konstytucja. To Zgromadzenie Ogólne musi ich zgłosić. TK wczoraj powiedział, jak będzie interpretował Konstytucję i ustawę – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.
Budka: Działaniem na granicy prawa była próba liberum veto stosowana przez trzech sędziów TK
Działaniem na granicy prawa była próba liberum veto stosowana przez trzech sędziów TK, którzy wcześniej orzekali w pełnych składach. Pierwszy raz w historii polskiego sądu TK zerwano kworum Trybunału, tylko dlatego że ktoś nie chce orzekać, albo – mam nadzieję że to mniej prawdopodobny wariant – że ktoś dostał takie instrukcje – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.
Budka: Usprawiedliwieniem dla sędziów TK nie może być wpisywanie się w scenariusz Jarosława Kaczyńskiego.
Żaden przepis konstytucji nie daje możliwości zrywania kworum sędziom TK. PiS skonstruowało ustawę dokładnie po to, by przewidzieć tego typu możliwość. By zwiększyć kworum z 9 do 11 osób. Od roku przegrywa polska demokracja i rządy prawa. Usprawiedliwieniem dla sędziów TK nie może być wpisywanie się w scenariusz Jarosława Kaczyńskiego.
Przyłębska: Mieszkam w Berlinie. Żyjemy w otwartej Europie. Z Berlina czasowo jest nawet bliżej niż z Przemyśla
Sędzia TK Julia Przyłębska w Porannej rozmowie RMF była pytana przez Roberta Mazurka o ewentualne objęcie funkcji prezesa Trybunału:
„Nic na ten temat nie wiem. Nikt nie składał mi takiej propozycji. Nie rozmawiałam w ogóle na ten temat z kolegami. To musi wyjść propozycja wewnątrz… Politycy muszą się czymś zajmować. Na pewno nie jest tak, że w ogóle na ten temat rozmawialiśmy. Nie było takiej rozmowy, zresztą mam taką sytuację, że mieszkam w Berlinie, mój mąż jest ambasadorem. [Chcę orzekać] tak, jak większość sędziów. Większość sędziów TK dojeżdża. Żyjemy w otwartej Europie. Z Berlina jest nawet bliżej czasowo teraz niż z Przemyśla”
Budka: Pojawiają się pomysły, bym został cieniem Błaszczaka w gabinecie cieni PO
– Rozmawiamy, będzie silna drużyna, która będzie nie tylko recenzować rządy PiS, ale też przedstawiać Tak, pojawia się takie pomysły, bym był cieniem Mariusza Błaszczaka. Ja w PO odpowiadam za cały blok „Państwo”, w tym samorządy. Takie jest wyzwanie, taka jest potrzeba. Ten zespół, który Schetyna najprawdopodobniej będzie tym, który będzie tym zarządzał. Rozważamy różne warianty. Schetynie zależy na tym, by skonstruować dobrą drużynę. Po pierwsze, to ma być sygnał że jesteśmy przygotowani, pokazujemy to przygotowanie. Kwestia nazwisk jest drugorzędna, będzie kilka pozytywnych zaskoczeń – mówił w „Gościu Radia ZET” Borys Budka.
Przyłębska: Za wczorajszą sytuację odpowiada prezes Rzepliński
– Za wczorajszą sytuację odpowiada prezes Rzepliński, który pomimo naszej prośby o uzupełnienie składu, nie zgodził się i uznał, że skład nie ma być uzupełniony – mówiła sędzia TK Julia Przyłębska w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF.
Przyłębska: Jestem zmęczona trwającym wokół TK hałasem i brakiem możliwości orzekania
– Jestem zmęczona trwającym wokół TK hałasem i brakiem możliwości funkcjonowania, orzekania. Jako sędzia z długoletnim stażem przyzwyczaiłam się, że sędzia zasiada za stołem i orzeka merytorycznie. W tej chwili cały czas rozwiązujemy problem związany z procedurą – mówiła sędzia TK Julia Przyłębska w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF.
Gasiuk-Pihowicz: W nowych ustawach dot. TK nie mamy do czynienia z prawem abstrakcyjnym, tylko nakierowanym na konkretne osoby
Jak mówiła w TOK FM Kamila Gasiuk-Pihowicz:
„Mamy jeszcze 7 ustawę o Trybunale Konstytucyjnym do uchwalenia, przepisy przejściowe. Nie mam wątpliwości, że one zostaną uchwalone na ostatnią chwilę, bo ona trzyma na smyczy te dwie ustawy, które teraz mamy, czyli o statusie sędziów TK i o organizacji i trybie postępowania, którą z powodzeniem możemy nazwać lex Przyłębska, bo to jest ustawa napisana pod jedną osobę. Nie mamy do czynienia z prawem, której jest abstrakcyjne, generalne, tylko jest normą nakierowaną na konkretne osoby”
Gasiuk-Pihowicz: Niszczenie autorytetu Trybunału przez PiS jest jeszcze przed nami
Jak mówiła w poranku Radia TOK FM Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej:
„Od 12 miesięcy są podejmowane próby, żeby Trybunał Konstytucyjny nie orzekał albo żeby wyroki były pisane na Nowogrodzkiej. Wczoraj mieliśmy do czynienia z czymś bezprecedensowym. Trzech sędziów nie przystąpiło do prac i dopuściło się takiego szantażu. Źródłem całego zamieszania jest łamanie od ponad roku przez prezydenta. To on nie przyjął ślubowania od 3 prawidłowo wybranych sędziów przez poprzedni Sejm. Ci trzej pozostali [wybranych w tej kadencji] to są nominaci PiS-u, powołani na już obsadzone stanowiska. Według mnie oni nie mają prawa nazywać się sędziami”
„PiS stara się zniszczyć autorytet trybunału”
PiS bardzo konsekwentnie stara się zniszczyć autorytet trybunału, ale to niszczenie jest jeszcze przed nami – dodawała Kamila Gasiuk-Pihowicz.
CNN ostrzega przed wyborem Trumpa. Straszy widzów m.in. Polską. Jest reakcja ministra Błaszczaka
Na dwa dni przed wyborami prezydenckimi w USA Zakaria zwrócił się z apelem do widzów jego programu w CNN. Zachęcał do głosowania rozważnie i z poczuciem odpowiedzialności za przyszłość. Nakreślił też wizję tego, do czego może prowadzić prezydentura Trumpa.
Zakaria podkreślał, że choć kampania wyborcza była długa i męcząca, to proces demokratyczny w USA jest czymś, co trzeba cenić. – Jednak jako absolwent stosunków międzynarodowych zdaję sobie sprawę, jak krucha rzeczą jest demokracja – powiedział dziennikarz. – Spójrzcie tylko na Polskę – dodał.
– W ciągu ostatnich 25 lat była wzorem demokracji w Europie. Teraz partia, która przejęła władzę, podporządkowała sobie wymiar sprawiedliwości i media – powiedział Zakaria. Jako kolejne przykłady wymienił Rosję i Turcję.
„Wystarczy jedna osoba, by zniszczyć tradycje demokratyczne”
– Nie wydaje się, że to mogłoby się stać w Ameryce. Ale wystarczy jedna osoba, jedna partia, jeden głos, by zniszczyć tradycje demokratyczne – ostrzegał dziennikarz.
Przypomniał, że Trump sugerował, iż może nie zaakceptować przegranej, zaś parlamentarzyści zapowiadali, że jeśli wygra Clinton, będzie ona poddana śledztwu, a może nawet odsunięta od władzy. – Te rzeczy mogą wydawać się niewielkimi rysami, jednak każda z nich narusza fundamenty demokracji, aż pęknięcia stają się zbyt głębokie i cała konstrukcja zaczyna drżeć w posadach – mówił Zakaria.
Szef MSWiA: Zapraszam do Polski. Może 11 listopada
W programie „24 minuty ” w TVP Info szef MSWiA Mariusz Błaszczak odniósł się do słów dziennikarza CNN.
– Zapraszam żeby przyjechał i zobaczył, może 11 listopada. To dobry czas. Niech zobaczy wszystkie (demonstracje – red.) i porozmawia z ludźmi, którzy mają bardzo różne poglądy – powiedział minister i dodał, że „demonstracje to sól demokracji”.
Ekspert: zarówno Clinton, jak i Trump niewiadomą z punktu widzenia polskich interesów