Kontrmiesięcznica smoleńska osiągnęła kilka sukcesów. Pokazała ilu więcej jest ludzi pokojowo nastawionych. Na wiecu wokół kolumny Zygmunta III Wazy było przynajmniej kilkanaście tysięcy ludzi, nie wszyscy na Placu Zamkowym zmieścili się.
Paweł Kasprzak zarządził, aby Jarosław Kaczyński sam został ze swoją nienawiścią. A to kolejny sukces, bo zakończenie protestu przed „procesją” smoleńskiego oszołomstwa to pokazanie zadka.
Kaczyński mógł zobaczyć tylko nasze cztery litery, a poza tym Krakowskie Przedmieście odgrodzone pełnymi płytami metalowymi i sznurem policji to istny wybieg dla zwierzątek pisowskich, cyrk, który intonował pieśni sakralne. Żenada, którą trudno przebić. A do tego – jak pokazują telewizyjne obrazki – mało ich, tylu co kot naplakał.
Kontrmiesięcznicę wsparły kobiety z „Czarnego Protestu”. To kolejny asumpt do tego, iż społeczeństwo obywatelskie jest jedno: przeciw władzy PiS – władzy mizoginów i pseudoreligii kaczystowskiej.
Obok Władysława Frasyniuka stanął Włodzimierz Cimoszewicz, Stefan Niesiołowski, Ryszard Petru, czy Andrzej Celiński. A wśród manifestujących można było zobaczyć Wojciecha Maziarskiego, Jana Hartmana i Wojciecha Czuchnowskiego.
Dobrą pointę napisał Cezary Michalski:
„Dlatego manifestacja na Placu Zamkowym, choć była jednym z zachowań w obecnej sytuacji sensownych, koniecznych, moralnie słusznych, wciąż nie przełożyła się na skuteczność w powstrzymaniu PiS-u. Liberalne społeczeństwo może powstrzymać Kaczyńskiego wyłącznie działając wspólnie. Nie ukrywając ideowej różnorodności, proponując różne scenariusze dla Polski po Kaczyńskim, ale uważając za absolutny priorytet odzyskanie Polski jako państwa prawa. W tej walce uliczne protesty koordynowane przez społeczne ruchy i organizacje nie są konkurencją dla wyborów samorządowych, europejskich, parlamentarnych, w których podstawowym narzędziem obywateli są polityczne partie”.
Przed społeczeństwem obywatelskim i opozycją polityczną ogrom pracy, aby odsunać PiS od władzy. Odsunąć póki jest co ratować ze wspólnej substancji, bo niszczą, demolują, jak zaraza, jak plagi egipskie.
Adam Szostkiewicz zaś uważa, że tego Kaczyńskiemu nie da się wybaczyć:
„Dwuletnie rządy prawicy pisowskiej zasiały w części społeczeństwa strach i beznadzieję. Niechętni prawicy obywatele zaczynają się czuć obco we własnym kraju. PiS chwali się sukcesem gospodarczym, wizytą Trumpa, niwelowaniem nierówności społecznej. Ale w bilansie politycznym te sukcesy nie kompensują powrotu strachu i nieufności, poczucia wyobcowania i poranienia, jakich doświadcza dziś część naszego społeczeństwa. Nie wyrównuje to też szkód wyrządzonych przez obecną władzę wizerunkowi państwa i prawa, sprowadzonych do funkcji usługowych dla PiS. Tego nie da się Kaczyńskiemu wybaczyć.”
—