Umarł Zygmunt Bauman
Żyd, komunista, kosmopolita, wygnaniec, antyglobalista, bezwzględny krytyk współczesności, wiecznie zainteresowany światem filozof (lub „socjolog refleksyjny”). Odszedł ze świata płynnej nowoczesności „w krainę płynnej wieczności” (jak napisała towarzyszka ostatnich lat jego życia). Był ostatnim z tragicznego, a jednocześnie bardzo twórczego pokolenia ludzi, na których najnowsza historia Polski pozostawiła swoje nieusuwalne piętno (Kołakowski, Baczko). Nigdy nie wyparł się swojej biografii, choć ją potężnie przepracował, wyplątując się z okowów ideologii, w które wpadł w młodości. „Można powiedzieć, że od wczesnego dzieciństwa byłem niejako przestawiany na coraz to inne tory, przy czym każdy z tych torów dokądś zmierzał, lecz każdy biegł w innym kierunku” – powiedział po latach.
O jego życiu nie ma jednak co pisać, bo był człowiekiem publicznym, nie prywatnym. Nie ma co też pisać o jego światopoglądzie czy systemie myśli. Na pewno pozostał wierny swoim lewicowym korzeniom, ale jego myśl różnorodna była jak tęcza; nie budował systemów, nie wzmacniał własnych teorii, pisał eseje, interpretował świat, nadawał sens temu, co zatopione było w chaosie. Nigdy nie był „zimnym” socjologiem. Był intelektualistą zaangażowanym w życie publiczne. Uważnym i odpowiedzialnym za słowo, choć niekiedy słowo to wylatywało daleko poza przyjęte pole semantyczne. Oceniał, potępiał, zachęcał. Wierzył w wolność, wierzył, za Gramscim, że ludzie mogą zmienić świat, wykorzystując ambiwalencję i niepewność życia społecznego. Kultura była – według niego – „nożem przyłożonym do przyszłości”. Był moralistą, w dobrym znaczeniu tego słowa: nie pouczał, nie dawał konkretnych zaleceń, ale uważał, że moralność, a przede wszystkim stosunek do Innych, jest fundamentem naszego człowieczeństwa. Zawsze można wybrać moralność, zawsze można być człowiekiem, nawet w warunkach systemowo odczłowieczających.
Był człowiekiem z poprzedniej epoki, a jednocześnie bardzo nowoczesnym, erudytą, mędrcem, człowiekiem skromnym, ale też intelektualistą zaskakującym i świeżym jak źródło bijące ze skał. Do końca.
Magdalena Środa
Z Kaczyńskim można wygrać
Platforma Obywatelska pierwszą rundę walki, w nowym roku, o praworządność na terenie Sejmu może zaliczyć do udanych, nie przegrała. Co najmniej osiągnęła remis w tej walce. Grzegorz Schetyna zaryzykował, acz nie miał innego wyjścia, nie zjawił się na spotkaniu u marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego.
Schetyna nie miał wsparcia Ryszarda Petru, który ma dziwny tik, zobaczy Jarosława Kaczyńskiego, dostaje pomroczności niejasnej umysłu, słynnego już „światełka w tunelu”. Ta pomroczność zamienia się następnie w mroki, prezes PiS hipnotyzuje lidera Nowoczesnej.
Schetyna jest zawodnikiem lepszym, a przynajmniej takim się wydaje w tym roku. Spotkanie zorganizował marszałek Senatu, ale to nie on został nazwany przez Michała Szczerbę „panem marszałkiem kochanym”. Karczewski ma jednak pomroczność wpisaną w intelekt i moralność, bo nie dostałby legitymacji PiS, Jarosław Kaczyński nie uczyniłby go swoim podwładnym.
Prezes każe, Karczewski musi zorganizować rozmowy z opozycją zamiast Kuchcińskiego. Na rozmowy w sprawie rozwiązania kryzysu wokół ustawy budżetowej przybył do siebie sam marszałek Senatu Karczewski i dwaj – nie wiedzieć z jakich powodów – inni politycy partii rządzącej Zbigniew Ziobro i nikomu nie znany polityk Marek Zagórski.
Najważniejszy rzecz jasna był prezes Kaczyński, bo on jest stroną sporu, on jest sprawcą kryzysu. Kaczyński zawinił, Kuchcińskiego już powiesili. Właśnie wchodzi na szafot (polityczny, rzecz jasna) Karczewski, zostanie „powieszony”, gdy następne rundy będzie wygrywał Schetyna (oby pozbył się pomroczności i dołączył do niego Petru).
Powrócę do zawodników strony przeciwnej, na chwilę skupmy uwagę na dwóch sygnalizowanych już „zawodnikach”. Na Ziobrze i tym Zagórskim. Dlaczego pojawił się minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie? Wszak jego partia Solidarna Polska nie dostała się do Parlamentu ze swoich list wyborczych, nie stworzyła żadnej koalicji z PiS, politycy SP dostali się do Sejmu z list PiS. Ziobro nie ma sejmowych praw jako lider swojej partii. Zjednoczył się z Kaczyńskim, jest na to papier, ale nie utworzył koalicji wyborczej.
Solidarna Polska nie tworzy żadnego klubu parlamentarnego, a nikogo nie obchodzi subklub w klubie PiS. Zjawiając się więc na tym spotkaniu Ziobro naruszył obyczaje polityczne i złamał wykładnię regulaminu Sejmu.
Solidarna Polska nie ma nawet praw do pieniędzy budżetowych, bo nie jest zarejestrowana jako osobny podmiot polityczny, a więc nie ma faktycznych praw politycznych do reprezentowania strony w sporze sejmowym. Chyba że Ziobro przyszedł na spotkanie jako straszak Kaczyńskiego? I tak należy traktować tego magistra prawa, który straszy opozycję paragrafami.
Ale co na spotkaniu robił Zagórski? Czym straszył? Zagórski pochodzi z Polski Razem, szefem jego jest Jarosław Gowin, którego partyjka też nie podpisała żadnego glejtu koalicyjnego, też nie ma praw do pieniędzy budżetowych, nie ma praw podmiotowych w Sejmie. Czy Zagórski straszył Gowinem? Dla mnie pytanie jest z gruntu kabaretowych: kto się boi Gowina?
Takie towarzystwo z jednej strony zjawiło się na spotkaniu, aby zażegnać kryzys sejmowy. A druga strona też ciekawa. Paweł Kukiz jako opozycyjne kukułcze jajo. To że ten „polityk” sam siebie zalicza do opozycji, kwalifikuje go do zbuków. Bez większego nosa można stwierdzić, iż od Kukiza zalatuje pisizmem. Z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz już się nie liczy, miota się, elektorat PSL został wchłonięty przez PiS. Zaś o Petru już pisałem, siedział na spotkaniu naprzeciwko źródła swojej pomroczności, imitującego światełko w tunelu, prezesa Kaczyńskiego, zahipnotyzował się i już.
Spotkanie nie przyniosło żadnego rozstrzygnięcia w sprawie kryzysu parlamentarnego. Wszystko wskazuje, że nie mogło i nie przyniesie żadnych kompromisów. Kaczyński ma plan, a ten nie zakłada żadnego kompromisu, ustępstwa. Opozycja co najwyżej może przyklepać bezprawie.
Bezprawiem jest tryb przyjęcia ustawy budżetowej, bezprawiem brak kworum, bo nie ma dowodów, że było ono, poszlaki wskazują, że nie było. Zatem bezprawiem jest dalsze procedowanie ustawy budżetowej w Senacie. A więc Karczewski nie powinien organizować spotkania, tym samym na nim być.
Schetyna wybrał najbardziej oczywistą postawę, nie przybył na spotkanie, którego celem było przymuszenie opozycji do zalegalizowania bezprawia. Schetyna wygrywa pierwszą rundę, przynajmniej nie przegrał, a Petru – który nie chce grać w opozycji – pokazał się jako przegrany, jako ten, któremu ciecze jucha. Czekamy na drugą rundę, boję się o Petru, bo nie jestem pewien, czy oprzytomniał. Z Kaczyńskim można wygrać, potrzeba być wspólnotą w opozycji, nie dać się hipnotyzować.
Waldemar Mystkowski
Michalski: Nie wierzę w przypadki. Dla PiS najważniejsze jest podzielenie opozycji i odcięcie jej od zaplecza jakim jest KOD
Jarosław Kaczyński i koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński (Fot. Sławomir Kamiński)
Michalski w tygodniku w tekście „Opozycja stanu wyjątkowego” wymienia trzy nazwiska, o których stało się głośno w ostatnich dniach. To Mateusz Kijowski, który popełnił błąd, próbując zarabiać na informatycznej obsłudze ruchu, którego jest liderem. Co więcej – jak pisze Michalski – jeszcze większym błędem było zatajenie tych informacji przed członkami władz Komitetu Obrony Demokracji.
Kolejną znaną osobą jest Andrzej Rzepliński, który za niewykorzystany w zeszłym roku urlop odebrał 150 tys. zł ekwiwalentu, a co skrzętnie wykorzystują politycy PIS, media rządowe i trolle do atakowania byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, przypomina Michalski. „Swój lud” ma uwierzyć, że to jeden z ciężkich grzechów likwidowanych przez Kaczyńskiego elit.
Zupełnym brakiem czujność wykazał się także Ryszard Petru. Kiedy trwał protest jeszcze zjednoczonej opozycji w Sejmie, lider Nowoczesnej poleciał do Portugalii.
PiS potrzebował takiego strzału w opozycję
Publicysta zwraca uwagę, że trzy jednoczesne ciosy w trzy ważne postacie reprezentujące opozycje, są bardzo korzystne dla PiS. Partia rządząca potrzebowała takiego strzału, by przykryć fakty związane z brakiem jakiegokolwiek legalizmu przy uchwalaniu budżetu. Jednocześnie Cezary Michalski pisze, że nie wierzy, aby był to przypadek:
Szczególnie, gdy na czele służb stoi Mariusz Kamiński, który kiedyś jako szef CBA za rządów Jarosława Kaczyńskiego łamał prawo, urządzając prowokacje skierowane przeciwko opozycji, a nawet przeciw liderowi sojuszniczej Samoobrony. I przecież po to właśnie Andrzej Duda Kamińskiego ułaskawił, aby Jarosław Kaczyński mógł go postawić na czele służb i wręczyć mu w prezencie ustawę inwigilacyjną mającą bronić PiS przed terrorystami z opozycji i KOD
Autor dodaje też, że nie wierzy w przypadek, kiedy po ujawnieniu faktur Kijowskiego, wicemarszałek i szef klubu PiS Ryszard Terlecki występuje w roli doradcy opozycji. Zdaniem Michalskiego to powinno dać opozycji do myślenia, bo gdy Terlecki mówi, że PO i Nowoczesna powinny odciąć się od KOD, to zapewne realizuje myśl Kaczyńskiego z zebrań przy Nowogrodzkiej (siedziba PiS).
Opozycje trzeba podzielić i zniszczyć. A najważniejsze jest odcięcie liberalnych partii od KOD – od ich naturalnego mieszczańskiego i inteligenckiego zaplecza
– pisze w ‚Newsweeku” Michalski.
9 stycznia 2017
Kryzys sejmowy trwa. Spotkanie pod egidą marszałka Senatu go nie rozwiązało ani nie złagodziło. Nie mogło być inaczej, skoro nie przyszli na nie ani marszałek Sejmu, winny wywołania konfliktu, ani lider największej parlamentarnej partii opozycyjnej.
Grzegorz Schetyna przekonująco wytłumaczył się z nieobecności. Jego stanowisko jest najklarowniejsze: marszałek Senatu nie powinien się zajmować konfliktem, do którego doszło w Sejmie, tak jak kancelaria Senatu nie może zastępować kancelarii Sejmu. To marszałek Kuchciński powinien stawić się na spotkaniu i przyznać do błędu. Nie może być zgody na łamanie procedur sejmowych, prawa, konstytucji i demokracji.
Spotkanie u marszałka Karczewskiego zakończyło się de facto niczym. Ale pokazało, że Nowoczesna i ludowcy są gotowi dać się rozmiękczyć. Prezes Kaczyński od początku kryzysu gra na rozbicie trzonu opozycji, który tworzą frakcje Schetyny i Petru, z niewielką i wahliwą pomocą ludowców Kosiniaka-Kamysza. Klub Kukiza opozycją bywa niechętnie i oszczędnie i w tej grze się nie liczy.
PiS korzysta na kryzysie sejmowym, opozycja zawodzi
Ostatnie wydarzenia na scenie opozycyjnej – jej osłabienie wskutek nieodpowiedzialnych zachowań panów Petru i Kijowskiego – są wiatrem w żagle PiS. Kaczyński nie cofnął się o krok – zresztą sam nigdy tego nie zapowiadał – cofnęła się część opozycji.
Pojawiły się pogłoski, że na rzecz spotkania i kompromisu działał zakulisowo Kościół. Zapewne chodziłoby tu o kardynała Nycza, który nazwał protest sejmowy działaniem przeciw świętom. Z takim nastawieniem Kościół mógłby tylko dodatkowo utrudnić znalezienie rozwiązania kryzysu wywołanego i podtrzymywanego przez PiS.
Propozycje, aby pisowski Senat zgłaszał opozycyjne poprawki do projektu ustawy budżetowej, są ośmieszaniem demokracji parlamentarnej. Uchylanie się marszałka Kuchcińskiego od rozmowy twarzą w twarz z liderami opozycji zakrawa na tchórzostwo, a zasięganie przez niego opinii pod kątem ewentualnego ukarania posłów opozycji można odczytać jako próbę zastraszania opozycji w stylu poradzieckich satrapii. To wrażenie może wzmacniać udział w spotkaniu ministra sprawiedliwości.
Kompromis jest pożądany, ale z udziałem wszystkich stron konfliktu i nie pod presją czy dyktatem. Rozwiązanie przyjęte na zasadach partnerskich i w poczuciu odpowiedzialności za parlamentaryzm byłoby sukcesem polskiej demokracji i przyniosłoby ulgę tym, którzy czują się w państwie pod rządami PiS coraz bardziej nieswojo. Kompromis w obecnym rozumieniu PiS i części opozycji nie spełni tych nadziei.
Po tekście „Wyborczej” RPO przyjrzy się sprawie pedofila w sutannie. „Dlaczego z wyroku usunięto zapis o nadużyciu autorytetu księdza?”
We wtorek kolejne spotkanie marszałka Senatu z opozycją. Czy PO przyjdzie?
Braterskie gangi Londynu. Chłopcy z ferajny cz. 14
Petru: Kaczyński poinformował nas na spotkaniu, że niedawno spotkał się ze Schetyną
– Z tego, co Jarosław Kaczyński poinformował na nas spotkaniu, spotkali się niedawno – Grzegorz Schetyna z Jarosławem Kaczyńskim. To słowo przeciwko słowu. Nie wiem, czy się spotkali – mówił Ryszard Petru w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24. Jak przyznał, 16 grudnia spotkał się z Kaczyńskim „przelotnie”. Nie chciał więcej powiedzieć, z kim rozmawiał.
Schetyna: W ostatnich dniach nie rozmawiałem z Kaczyńskim
– W ostatnich dniach nie rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim, bo nie miałem możliwości i nie było tematu do tej rozmowy – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w „Faktach po faktach” TVN24.
http://koduj24.pl/oto-jak-pis-wyslizgalo-opozycje/
Nie ma przełomu – będzie kolejne spotkanie u marszałka Senatu. Ale jest decyzja ws. blokady mównicy
Po spotkaniu u marszałka Senatu (Fot. Sławomir Kamiński/ Agencja Gazeta i Stanisław Karczewski via Twitter)
• Celem rozmów miało być rozwiązanie kryzysu parlamentarnego
• Politycy nie osiągnęli jednak porozumienia we wszystkich kwestiach
W rozmowach u marszałka Senatu wzięli udział Jarosław Kaczyński, Ryszard Petru, Paweł Kukiz, Władysław Kosiniak-Kamysz, Zbigniew Ziobro i Marek Zagórski. Celem spotkania miało być rozwiązanie kryzysu parlamentarnego. Wiadomo już, że to się nie udało – kwestia poprawek do budżetu pozostaje nadal otwarta. – Uczestnicy stwierdzili, że ich kluby nie będą blokować mównicy sejmowej – powiedział po wyjściu z sali prezes PiS. Jarosław Kaczyński zapowiedział też, że we wtorek odbędzie się kolejne spotkanie; podobnie jak wcześniej zostanie na nie zaproszony Grzegorz Schetyna lub wyznaczona przez niego osoba. Dziś szef PO nie wziął udziału w rozmowach.
Dowiedz się więcej:
Kto brał udział w rozmowach?
W spotkaniu, które miało doprowadzić do rozwiązania trwającego od 16 grudnia kryzysu parlamentarnego, uczestniczyli liderzy: PiS, PSL, Nowoczesnej i Kukiz’15, a także przedstawiciele Solidarnej Polski i Polski Razem – posłowie tych ugrupowań należą do klubu parlamentarnego PiS. W rozmowach nie wziął za to udziału lider Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Spotkanie rozpoczęło się po godz. 14 i trwało ok. 2 godzin.
Jak rozmowy podsumował Jarosław Kaczyński?
– Uczestnicy spotkania zgodzili się w następujących sprawach: zaczynamy posiedzenie Sejmu na sali plenarnej; uczestnicy stwierdzili, że ich kluby nie będą blokowały mównicy, tym bardziej stołu prezydialnego – powiedział Kaczyński dziennikarzom w Senacie. Prezes PiS mówił także o tym, że „jedna lub dwie partie” planują w razie ostatecznego uchwaleniu budżetu zaskarżyć go do Trybunału Konstytucyjnego. – Z naszego punktu widzenia jest to rzeczą, na którą trudno się zgodzić, ale to jest prawo 50 posłów i my tego prawa w żadnym wypadku nie kwestionujemy – oświadczył i dodał, że sprawa przegłosowania poprawek do budżetu w Senacie „to kwestia otwarta”.
Jakie deklaracje padły ze strony Nowoczesnej?
– Nie opuszczamy sali plenarnej, ale zadeklarowaliśmy, że nie będziemy blokować mównicy sejmowej. Prosiliśmy też, by przyszłe porozumienie było zawarte z udziałem wszystkich partii parlamentarnych, włącznie z PO – podsumował spotkanie Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej powiedział, że obecność Schetyny jest konieczna do zawarcia porozumienia między rządem PiS a opozycją. Obiecał jednak, że „nie będzie ostrych form protestu w przyszłości”. Lider PSL również potwierdził, że 11 stycznia obrady na sali plenarnej przebiegną normalnie. Nie wiadomo jak do tych deklaracji ustosunkuje się Platforma Obywatelska.
Co po spotkaniu mówił Paweł Kukiz?
Paweł Kukiz powiedział, że na spotkaniu zaakceptowano propozycję Kukiz’15, żeby poprawki do budżetu „wróciły” do Sejmu. Lider Kukiz’15 stwierdził też, że padła prośba, by „kluby wskazały szczególnie te poprawki, na których im szczególnie zależy”. Poseł miał także „uświadomić wszystkich, że nie będzie uczestniczył w obradach w przypadku, gdy protest w tej formie będzie kontynuowany, a na posłów blokujących mównicę nie zostaną nałożone kary regulaminowe”. Na pytanie o nieobecność Schetyny, Kukiz odpowiedział, że to „zupełnie niepotrzebna manifestacja”, którą uważa za błąd.
Dlaczego PO nie uczestniczyła w rozmowach?
Grzegorz Schetyna nie pojawił się na spotkaniu liderów opozycji z marszałkiem Senatu. Już wcześniej tłumaczył, że okupacja sali plenarnej Sejmu przez opozycję i polityczny spór wokół sposobu uchwalenia budżetu nie są sprawami, którymi powinien zajmować się Senat. – Oczekuję od marszałka Kuchcińskiego, żeby nie chował się za czyimiś plecami, a przyznał do błędu. Jeżeli tego nie zrobi, to oznacza, że wywiesza białą flagę. Albo spotkanie organizowane przez prezydenta, albo spotkanie liderów wszystkich partii parlamentarnych. Nic innego nie wchodzi w grę – powiedział Schetyna. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Podpis prezydenta Dudy pod reformą edukacji to akt podległości
Marszałek chwali ułatwienia dla mediów, a oni pokazują TE zdjęcia. „Mniejszej kanciapy nie było?”
– Prawo i Sprawiedliwość robi krok w tył i podjęło decyzję, że wracają stare warunki pracy dziennikarzy – powiedział na konferencji prasowej marszałek Senatu Stanisław Karczewski. – Nie zmieniamy tych warunków – zapewnił.
Konferencja marszałka odbyła się w nowym Centrum Medialnym parlamentu w budynku F. – Tu będziemy mieli, mam nadzieję, lepsze warunki niż w Sejmie – zaznaczył.
Właśnie do tego pomieszania miała w dużej mierze przenieść się praca dziennikarzy zgodnie z propozycjami, z których teraz PiS się wycofało. Okazało się, że choć dziennikarze są zadowoleni z utrzymania starych zasad, to z nowej sali – już niekoniecznie.
„Liczyłem, że kiedy to powiem, dostanę od państwa brawa”
Jednak dziennikarze zwrócili uwagę, że szumnie zapowiadane Centrum Medialne nie do końca spełnia oczekiwania.
– Mówił pan o poprawie warunków pracy dziennikarzy, ale jak pan widzi, jak tu stoimy, to bardzo mi przykro, ale to nie jest poprawa warunków pracy – powiedział Jacek Czarnecki z Radia ZET i dodał, że „docenia wysiłki” Karczewskiego. – Ale dziękujemy, że po staremu zostają zasady pracy w Sejmie – powiedział dziennikarz.
– Muszę panu powiedzieć że liczyłem, że kiedy to powiem, dostanę od państwa brawa. No ale, no, żałuję… – odparł marszałek Senatu.
„Żeby dziennikarze nie sprawiali kłopotu”
Później reporter powiedział, że od jednego z wicemarszałków osobiście usłyszał, że zmianach dostępu do Sejmu chodziło o to, żeby „dziennikarze nie sprawiali kłopotu”.
Tymczasem inni reporterzy sejmowi pokazywali na Twitterze swoje zdjęcia z Centrum Medialnego i pisali o „ścisku”. Jak widać na zdjęciach, sam Karczewski musiał przeciskać się między dziennikarzami i kamerami, aby wyjść z sali.
Po jednym z pytań dziennikarzy okazało się też, że „stare zasady” nie wróciły jeszcze w 100 procentach. Wciąż zamknięte jest wejście na galerię prasową, skąd widać salę obrad i protestujących tam posłów opozycji. – Jak wrócą normalne warunki, to galeria będzie otwarta. Nie wiem, czy pan sobie wyobraża męczenie obywateli piosenkami pani Joanny Muchy. Ja sobie nie wyobrażam – powiedział marszałek Senatu.
http://www.rp.pl/Publicystyka/301089963-Janusz-Lewandowski-Odrzucony-dar-normalnosci.html#ap-1
Szef Kabaretu Moralnego Niepokoju: Ucho to kluczowy organ pana prezesa. Wszyscy o nie walczą
Czemu pan właściwie odszedł z TVP? Były naciski, żeby pan coś inaczej pokazał?
– Nie. Póki tam byliśmy, nie było żadnych sugestii czy prób cenzury. Ale atmosfera zrobiła się gęsta. Naprawdę gęsta.
Kabaret Moralnego Niepokoju (fot. Rafał Mielnik/AG)
To znaczy?
– Wie pani jak to jest: ma się do wyboru różne imprezy. Jest taka, gdzie jest się niemile widzianym gościem, i taka, gdzie cię chętnie zapraszają. Inne telewizje nas chcą. To po co sobie robić afronty? Na ramówce Polsatu przyszła do nas pani Nina Terentiew, z każdym kabaretem się osobiście przywitała, wiedziała kto jak się nazywa. Takie rzeczy tworzą poczucie, że komuś na tobie zależy. Drobny gest, ale znaczący.
Prezes Kurski się tak z panem nie witał?
– Prezes Kurski powiedział, że kabarety są ostatecznym dowodem upadku telewizji publicznej. Więc zrozumiałem, że jak nie, to nie. Nie muszę przebywać w miejscu, gdzie mnie nie chcą.
Czy artysta kabaretowy może mieć poglądy polityczne? Pan ma?
– Mam. Oprócz tego, że jestem artystą kabaretowym, to jestem obywatelem tego kraju. Chcąc nie chcąc muszę mieć poglądy polityczne.
Jakie?
– Nie będę o nich mówić. Satyryk nie powinien tego robić, bo wtedy przestaje być satyrykiem. Tak sobie wyobrażam tę pracę: powinniśmy przede wszystkim śmiać się z tych, którzy rządzą. Bo oni mogą więcej. To na nich się trzeba skupić, opozycja jest na drugim planie. Tak w ogóle powiem pani, że lubię wszystkich ludzi, nie mam nic przeciwko chociażby homoseksualistom.
Skupia się pan na rządzących, stąd pana nowy program „Ucho prezesa”. Dlaczego tak?
– Bo ucho to kluczowy organ pana prezesa.
A nie głowa?
– Ucho jest częścią głowy. Przez nie można się do niej dostać, dlatego wszyscy o to ucho walczą. Pan prezes Kaczyński jest samotny, nie ma kontaktu z codziennym światem. Wie o nim tyle, co mu do tego ucha nagadają. Kto ma donośniejszy głos czy silniejsze ramiona, żeby się do tego ucha dopchać, ten ma na niego większy wpływ. Na jego decyzje również.
Widzę pewne analogie do sakramentu spowiedzi.
– No pan prezes jest przecież wszechmogący!
Co pan ma na myśli?
– Jego partia ma w Sejmie większość. Może sobie pozwolić na wszystko, oficjalnie nie pełniąc żadnej funkcji. Nie ponosi przy tym żadnej odpowiedzialności. Potrafi kogoś wynieść na piedestał i momentalnie go zeń strącić. Adam Hofman był przybocznym prezesa i nagle został zepchnięty w otchłań. Już z niej nie wrócił. Rada Mediów Narodowych powstała tylko po to, żeby usankcjonować werdykt prezesa. Swoją drogą ciekaw jestem, czy nominantka ministra skarbu, czyli de facto prezesa, okaże się najlepszą kandydatką na stanowisko prezesa Polskiego Radia. Ale prezes na pewno jest też otoczony różnymi intrygami.
Skąd ta teza??
– Bo nie może być inaczej. Jeden mu donosi na drugiego, inny próbuje go od tego ucha odsunąć. Trzeba być człowiekiem ze spiżu, żeby to wszystko wytrzymać. Te wszystkie naciski, którym pan prezes musi być poddawany! Staje się w ten sposób osobą godną współczucia, bo to przecież nie może być łatwe zadanie. Ciągle musi dokonywać jakichś wyborów, selekcji, różnych interpretacji różnych myśli, które mu tam suflują.
Myśli pan, że prezes może komuś zadać coś w rodzaju pokuty? A my widzimy potem tylko, że np. nie podaje mu ręki?
– Prezes jest oczywiście osobą niezwykle charyzmatyczną. Potrafi się porozumiewać ze swoim otoczeniem bez słów. Robi tylko drobne gesty, a otoczenie obserwując je rozumie, w jakim prezes jest nastroju, co myśli, jakie ma aktualne życzenia. Myślę, że trwa też walka o to, kto te życzenia i myśli szybciej odczyta.
Widzę, że przeprowadził pan głębokie studium prezesa?
– Czy ja wiem więcej niż pozostali? Nie sądzę. Nie znam nikogo z jego otoczenia. Po prostu obserwuję pewne rzeczy, jako satyryk żyję z obserwacji i naśladownictwa. Właściwie nic nie wymyślam od zera, tylko przenoszę na scenę to, co widzę. A prezes jest codziennie w telewizji i to od paru dobrych lat. Widzieliśmy go w różnych sytuacjach, lepszych i gorszych. Miałem czas, żeby się na niego napatrzeć, naczytać się o nim. Mam też swoje lata, znam różne sposoby zachowań, potrafię je interpretować.
On pana fascynuje?
– Wydaje mi się, że wszystkich fascynuje. Takiej pozycji, jaką osiągnął, nie osiągnąłby byle kto. Musi to być człowiek obdarzony szeregiem różnych umiejętności. Fascynuje mnie tak samo jak każda inna osoba, która zdobywa władzę po latach konsekwentnego do niej dążenia. Aż w końcu osiąga taki stopień, że praktycznie może zrobić wszystko. To oznacza, że posiada jakąś niezwykłą charyzmę. Zresztą polityka gromadzi ludzi o silnym charakterze. Przedsiębiorczych, aktywnych.
Fragment programu ‚Ucho Prezesa’ (fot. UchoPrezesa/Youtube)
Rozumiem, że w „Uchu prezesa” pierwsze skrzypce będzie grał prezes i rząd. A opozycja?
– Wszystko dzieje się w gabinecie prezesa, osoby z innych partii nie mają tam dostępu. Ale jest na przykład sekretarka prezesa i jej syn – głos ulicy, pojawiający się w tym gabinecie. Poza tym wyobrażam sobie, że pan prezes może sobie zrobić jakąś prasówkę i pokomentować wydarzenia spoza swojej partii. Chociażby słynny wyjazd Ryszarda Petru do Portugalii.
Będzie się pan z tego śmiał?
– Nie wprost, ale wypadałoby się z opozycji też pośmiać i do tego będę zmierzał. Szczerze: widzi pani w tej opozycji kogoś, kto jest interesujący i ciekawy? Schetyna? Jakoś mało aktywny. Może dlaczego cała ta opozycja jest taka rachityczna. Nie ma wyrazistych postaci. Dajmy jej trochę czasu. Kiedyś robiłem parodię posiedzeń rządu i obśmiewałem ówczesną władzę. Teraz też będę od czasu do czasu żartował z opozycji, bo i w rządzie, i w opozycji są rzeczy, które mi się nie podobają. Petru być musi, bo jest naprawdę zabawny. Na przykład ten jego puczowy bojkot czy jak to nazwać…
To, co się dzieje w Polsce, naprawdę pana bawi?
– Jest to wszystko trochę zabawne, przyzna pani? W tej naszej kochanej Polsce nic nie jest tak do końca straszne. Nawet nasz komunizm, który miał oczywiście różne okresy, był dosyć lajtowy. Demokracja chyba też nie jest tak bardzo zagrożona i chyba nie ma takiego puczu, jak głosi prezes, skoro pan Petru wyjeżdża sobie na wakacje. Myślę, że ci wszyscy politycy przedstawiają sytuację jako groźniejszą, niż jest w rzeczywistości. Dla nich polaryzacja polityczna jest jakimś paliwem. Używają skrajnych opinii, żeby było show.
Uważa pan, że artysta kabaretowy może obśmiać wszystko?
– Oczywiście. No dobrze, ze Smoleńska nie będę żartował. Chociaż wyobrażam sobie, że jest jakiś sposób, żeby ten temat oswoić, a przecież temu w końcu służy żart. Słyszałem na przykład niedawno kawał o Papieżu…
Jaki?
– Jan Paweł II dostał się do nieba – no bo gdzie niby miał się dostać. Idąc do niego zobaczył uchylone drzwi do piekła. Zajrzał do środka, a tam stół ugina się od pysznych potraw. Jest pieczony prosiak, dania z grilla, kipi barszcz i bigos. Pełen wypas. W czyśćcu podobnie. Może potraw mniej, ale zapachy też biją w nos. W końcu dociera do nieba, a tam pusty stół. Papież pyta Jezusa, dlaczego tak skromnie. Na co Jezus: A co, opłaca się gotować dla nas dwóch?
Wszystko można obśmiać, tylko trzeba sposobem.
A Maciej Stuhr żartem o tupolewie przesadził czy nie?
– Jeden powie, że to był żart ze Smoleńska, drugi, że to żart z tych, którzy nadużywają tej tragedii do swoich politycznych interesów. Ja uważam tak, jak ten drugi – tak też rozumiałem intencję Maćka. Choć ja sam słowa tupolew bym nie użył, żeby się nie narazić na takie interpretacje.
Albo na ataki? Boi się pan ataków przez żarty w „Uchu prezesa”?
– Czytam wpisy na YouTubie i widzę, że na coś takiego właśnie ludzie czekali. To samo jest tak podniecające, że chcę to robić. Oczywiście obawiam się prób wzięcia mnie na którąś stronę sztandaru, choć będę się przed tym bronił rękami i nogami. Trudno, taka rola satyryka.
Robert Górski. Lider i autor większości tekstów Kabaretu Moralnego Niepokoju. Pisał scenariusze m.in. Mazurskiej Nocy Kabaretowej i kabaretonów podczas Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Prowadził też wraz z Andrzejem Poniedzielskim program Kabaretowe kawałki TVP2. W latach 2009-2012 razem z Marcinem Wójcikiem na antenie TVP2 prowadził Kabaretowy Klub Dwójki.
Angelika Swoboda. Dziennikarka magazynu weekend.gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w „Gazecie Wyborczej”, pracowała też w „Super Expressie” i „Fakcie”. Pasjonatka mądrych ludzi, z którymi chętnie rozmawia zawsze i wszędzie, kawy i sportowych samochodów.
Ty bardziej praktycznie do mnie mów [SROCZYŃSKI]
Już wiemy, skąd pochodzą zagadkowe sygnały radiowe, które docierają do Ziemi. I mamy kłopot
„Ucho prezesa” już w sieci. To najbardziej oczekiwany kabaret od lat. Zobacz u nas
Kabaret Moralnego Niepokoju znany jest przede wszystkim z cyklu „Posiedzenie rządu”, w którym przez lata na antenie TVP parodiował polityków Platformy Obywatelskiej.
Przez ostatni rok zarząd TVP nie znalazł stałego miejsca dla cyklu i analogicznej satyry z obecnego rządu. Komicy postanowili na własną rękę stworzyć kontynuację w postaci miniserialu politycznego „Ucho prezesa”. Zgodnie z zapowiedzią, premierowe odcinki są już dostępne.
„Śmiać się z polityków bez złośliwości”
O godzinie 8:00 na oficjalnym kanale programu pojawiły się dwa pierwsze odcinki produkcji Roberta Górskiego. Jak mówił sam twórca w wywiadzie dla Niezależna.pl: „Nie ma w tym serialu nic zajadłego i chcę nim udowodnić, że można śmiać się z polityków bez złośliwości”.
‚Sam Robert wciela się w nim w TEGO Prezesa, w TYM gabinecie, na TEJ ulicy. Jest tytułowym uchem, do którego każdy chce dotrzeć’
– czytamy w opisie produkcji na YouTubie.
„El Comandante” i jego gabinet
Głównym bohaterem satyry Górskiego jest prezes Jarosław Kaczyński. Nazywany „El Comandante” kieruje krajem ze swojego gabinetu, do którego przedstawiciele innych partii nie mają dostępu. Prezydent także na spotkanie z prezesem musi czekać. Liczy się tylko zdanie prezesa.
– Ja wam wszystkim umebluję Polskę
– mówi w pierwszym odcinku.
W kolejnych odcinkach pojawiać się będą niemal wyłącznie ludzie z otoczenia PiS. Jak mówi sam Robert Górski – Wszystko zdominowała jedna partia. Piszę krótkie opisy tygodnia do „Wprostu”. Próbuję czasami napisać coś o opozycji, ale ona jest tak niemrawa, blada i pozbawiona wyrazistych postaci… PiS naprawdę zgarnął całą pulę, zawładnął masową wyobraźnią właśnie dlatego, bo wystawił w pierwszej linii dobrych napastników.
Polski Teatr Internetowy przedstawia spektakl „Gra Strategiczna”
Polska w pigułce PiS.