Waszczykowski, 20.04.2016

 

ŚRODA, 20 KWIETNIA 2016

Rzepliński: TK istnieje po to, by każdemu zapewnić wolność od strachu przed własnym państwem

12:53
rzeplinski2

Rzepliński: TK istnieje po to, by każdemu zapewnić wolność od strachu przed własnym państwem

Jak mówił na Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów TK prof. Andrzej Rzepliński:

„Łącznie funkcje TK składają się na jedno – na obronę podmiotowości człowieka. TK istnieje po to, by człowiek był dla państwa i stanowionego przez nie prawa podmiotem, a nie przedmiotem. Żaden obywatel nie może bać się swojego państwa. W wolnej Polsce TK istnieje po to, by każdemu obywatelowi zapewnić wolność od strachu przed własnym państwem”

 

ŚRODA, 20 KWIETNIA 2016

Rzepliński na Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów TK: Cieszę się, że władza sądownicza mówi jednym głosem

12:36
rzeplinski1

Rzepliński na Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów TK: Cieszę się, że władza sądownicza mówi jednym głosem

Jak mówił na uroczystości Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK prof. Rzepliński:

Bardzo cieszy mnie obecność prezesów SN, NSA, sądów apelacyjnych, sądów okręgów, administracyjnych, jak również sędziów, członków KRS. Cieszę się, że jesteśmy razem, że władza sądownicza mówi jednym głosem. Że władzy sądowniczej nie udało się podzielić. Jestem wdzięczy za wsparcie, którego TK potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Jak dodał

Na forum publicznym pojawiają się projekty głębokich zmian ustroju sądów polskich. Projekty te zawsze mają wiązać się ze zmianami dotyczącymi statusu sędziego. Z tego co wiadomo, z tych dyskusji wyłączeni są sędziowie. Czyli o nas, ale bez nas. Rodzi to nastrój niepewności wśród polskich sędziów, rodzi to naturalne poczucie zagrożenia.

Na uroczystości nie pojawili się sędziowie wybrani przez PiS, ani też przedstawiciele rządu czy Sejmu. Prezydenta Dudę reprezentuje Anna Surówka-Pasek. Jest za to nuncjusz apostolski abp Celestino Migliore. Pojawił się też wicemarszałek Borusewicz.

11:19
Screenshot 2016-04-20 at 11.09.35

PO o „dramatycznym spadku Polski w rankingu wolności mediów”. Brejza: Za rządów PO Polska była na 18. miejscu, dziś spada na 47.

– Najnowszy ranking wolności mediów [organizacji Reporterzy bez granic] odnotował dramatyczny spadek pozycji Polski w tym właśnie rankingu. To bardzo ważna i smutna wiadomość, obrazująca, co dzieje się w ostatnich miesiącach w polskich mediach w wyniku ‚dobrej zmiany’. Po ataku na niezależność trzeciej władzy – sądowniczej – większość pisowska dokonała ataku na niezależność mediów publicznych – mówił dziś na konferencji prasowej w Sejmie Jan Grabiec.

Krzysztof Brejza przypomniał, iż w roku 2015, pod koniec rządów PO, Polska w rankingu wolności mediów zajęła 18. miejsce, wyprzedzając m.in. Australię czy Wielką Brytanię. –Po kilku miesiącach „dobrej zmiany” PiS w mediach, Polska traci blisko 30 miejsc w rankingu, spadając na miejsce 47 (…) Dzisiejszy dzień to bardzo smutny dzień dla polskich mediów – mówił polityk PO.

Rzecznik PO dodawał, iż na pewno ranking wolności mediów zostanie uwzględniony przez Komisję Europejską.

09:49
Screenshot 2016-04-20 at 09.50.26

Liderzy opozycji o marszu 7 maja: „To będzie początek dobrej zmiany, która doprowadzi nas do zwycięstwa”

Liderzy opozycji zaprosili dziś pod KPRM na marsz – organizowany razem z KOD-em – 7 maja, który wystartuje o godz. 13:00 spod siedziby TK. Grzegorz Schetyna przekonywał podczas spotkania z dziennikarzami:

„Są z nami przyjaciele z KOD, jesteśmy z różnych partii. Będą z nami związkowcy z ZNP. Będziemy razem. Powiemy, że nie pozwolimy, by Jarosław Kaczyński wyprowadził nas z Europy. Nie pozwolimy na psucie prawa, państwa, konstytucji. 10 lat temu organizowaliśmy Błękitny Marsz. Mam nadzieję, że marsz 7 maja pozwoli nam powtórzyć tę sytuację, że to będzie początek dobrej zmiany, która doprowadzi nas do zwycięskich wyborów”

Barbara Nowacka mówiła natomiast:

„Idziemy demonstrować za Europą, która jest marzeniem Polek i Polaków, która daje nam poczucie przynależności do większej, sprawiedliwej i otwartej, całości, wolności od biedy i wykluczenia. Jesteśmy za Europą wolną od zmuszania nas do myślenia wg jednego schematu, która pozwala nam żyć tak jak chcemy, z kim chcemy, która pozwala być godnymi”

Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślał:

„Jesteśmy pełnoprawnym członkiem UE, będziemy szli za czymś, a nie przeciwko komuś. Jesteśmy w gronie osób o różnych poglądach, ale jest jeden wspólny mianownik – obecność Polski w Europie, której jesteśmy zwolennikami (…) To jest wyraz tego, że Polska może być różnorodna”

Z kolei Ryszard Petru dodawał:

„Ludzi dobrej woli jest więcej i musimy być razem, ponad podziałami, symbolicznym marszem będzie marsz 7 maja. Dużo więcej Polaków chce być w Europie, mniej jest tych, którzy chcą nas z niej wypchnąć. Będziemy walczyć o Polskę pozytywnych nadziei, o Polskę standardów europejskich. Nie chodzi tylko o to, by przeciwstawić się Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale żeby proponować Polakom nadzieję – nadzieję na Polskę bogatą, otwartą, nieksenofobiczną. O taką Polskę będziemy walczyć”

08:58
PSLWKK1Kosiniak

Kosiniak-Kamysz o demonstracji 7 maja: To nie jest protest przeciwko komuś, tylko za czymś

Jak mówił w Sednie Sprawy Radia Plus lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz o swoim udziale w demonstracji 7 maja:

„Ludzi polskiej wsi też interesuje to co się dzieje z TK. Ja bym nie mówił, że idziemy w demonstracji przeciwko komuś. Ja idę za czymś: Silną polską w Europie. Ale będę z nami np. nauczyciele. Rozmawiałem np. z prezesem Broniarzem, on też zapowiedział swoje przybycie. To nie są protesty przeciwko, a za, np. za modernizacją polskiej wsi. To jest zupełnie inna manifestacja niż do tej pory”

08:02
Michał_Kamiński1

Kamiński o Szydło: Mogłaby ordery pruskiej armii dostawać za swoją dyscyplinę. O Kopacz: Jej ostrzeżenia przed PiS okazały się trafne

– Pani premier Kopacz, z którą miałem zaszczyt pracować, mówiła w kampanii o tym, co nas czeka za rządów PiS. Wtedy twierdzono, że premier Kopacz straszy PiS-em. A ja mam wrażenie, że ostrzeżenia premier Kopacz okazały się trafne – stwierdził dziś w rozmowie z Piotrem Kraśko w radiu TOK FM Michał Kamiński. Przekonywał, iż Jarosława Kaczyńskiego nie warto porównywać do Viktora Orbana, ponieważ „Orban nie chowa się za plecami kogoś innego, sam jest premierem i sam ponosi konstytucyjną odpowiedzialność”.

Polityk PO opisywał sytuację premier Szydło:

„Nie wiem, czy w jeszcze większym stopniu można dyscyplinować Beatę Szydło. Mi się wydaje, że ona jest wzorem dyscypliny. Mogłaby ordery pruskiej armii dostawać za swoją dyscyplinę. To jest ulubiona metoda Kaczyńskiego: mieć trochę fermentu na zapleczu, bo wtedy jego ludzie wzajemnie się pilnują i to ich dopinguje to jeszcze większej wierności (…) Mamy premiera, o którym jego własna partia mówi, że będzie zmieniony, a jej szef, prezes PiS, mówi, że to eksperyment”

07:48
Screenshot 2016-04-20 at 07.32.07

Schetyna o wystąpieniu HGW w rocznicę powstania w getcie: Bardzo odważne, to nie HGW szkodzi wizerunkowi Polski

Grzegorz Schetyna skomentował dziś w „Jeden na Jeden” wczorajsze, mocne wystąpienie Hanny Gronkiewicz-Waltz podczas uroczystości z okazji 73. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Jak mówił:

„Było bardzo odważne. Ale to nie pani prezydent Gronkiewicz-Waltz szkodzi wizerunkowi Polski. Mówiła o prawdziwych rzeczach, to, co stało się w Białymstoku, stało się raptem dwa dni temu. Jeśli prezydent, premier, szef MSZ, nie wypowiadają się w takich bulwersujących sprawach… To nas kompromituje, takie wydarzenia, i ktoś musi na nie reagować”

Prezydent Warszawy powiedziała we wtorek – co spotkało się z krytyką wielu komentatorów:

„Kilka miesięcy temu we Wrocławiu spalono kukłę Żyda, a kilka dni temu w ślad za milczącą postawą polityków, odprawiono mszę, w której szkalowano Polaków i Polki o odmiennych poglądach, a niektórym narodowościom odbierano prawo istnienia. Trudno uwierzyć, że może być milcząca zgoda na takie zachowania. Cała klasa polityczna powinna wyrazić głośny, a nie milczący sprzeciw”

07:38
Screenshot 2016-04-20 at 07.31.50

Schetyna zapowiada marsz: Powiemy „nie” państwu PiS. Kukiz musi sobie odpowiedzieć na pytanie, po której jest stronie

– Będziemy mówić o szczegółach marszu 7 maja, chcemy być na ulicach Warszawy, w centralnych punktach stolicy. Będziemy starali się udowodnić, że Polski z Europy nie da się wyprowadzić. Powiemy „nie” państwu PiS – mówił dziś w „Jeden na Jeden” Grzegorz Schetyna, zapowiadając dzisiejszą konferencją liderów opozycji. Jak dodawał, nie będzie Pawła Kukiza, ale „to nie wyklucza jego obecności na demonstracji”. – Mamy kontakt, siedzimy niedaleko w ławach sejmowych. Ale Kukiz musi na nowo napisać swoje miejsce na scenie politycznej. On ma intuicję. Musi odpowiedzieć na pytanie: po której stronie chce być? – podkreślał Schetyna.

Lider PO przypomniał słowa Zdzisława Krasnodębskiego, który napisał na Twitterze, że być może należałoby przeprowadzić w Polsce referendum na temat ewentualnego wyjścia naszego kraju z UE.

300polityka.pl

top20.04.2016.3

Opozycja szykuje wielki, ponadpartyjny marsz. Zaprosili polityka, którego PiS nie chciało

jsx, lulu, 20.04.2016

Opozycja szykuje marsz

Opozycja szykuje marsz (SŁAWOMIR KAMIŃSKI / Agencja Gazeta)

1. Opozycja i KOD planują na 7 maja proeuropejski marsz
2. Gronkiewicz-Waltz zaprosiła na niego Fransa Timmermansa
3. Szef KE chciał odwiedzić Polskę, ale MSZ nie wystosowało zaproszenia
Liderzy największych partii opozycyjnych zapowiedzieli na 7 maja marsz. – Nie damy się wypchnąć z Europy – powiedział Mateusz Kijowski.

„Zaprosiłam Fransa Timmermansa na wspólne świętowanie Dnia Europy na paradzie Schumana i Koncercie Europejskim 7 maja w Warszawie” – napisała na Twitterze Hanna Gronkiewicz-Waltz.

zaprosiłam

Frans Timmermans był w Warszawie w kwietniu, w związku z kryzysem wokół TK. Chciał odwiedzić Polskę ponownie, ale nasz MSZ nie wystosował zaproszenia.

„Początek dobrej zmiany, która doprowadzi do zwycięstwa”

– 7 maja to święto Europy – powiedział lider KOD Mateusz Kijowski. – Święto naszej europejskości, wspólnoty ludzi szanujących wartości europejskie. Wyruszymy spod siedziby Trybunału Konstytucyjnego 7 maja o 13, pójdziemy na plac Piłsudskiego. Będziemy podkreślać, że Polacy kochają Europę – dodał. – Jesteśmy i będziemy w Europie – powiedział, zapraszając „wszystkie środowiska ceniące wartości europejskie”.

– Jesteśmy i będziemy w Europie to hasło, z którym idziemy – zaznaczał Grzegorz Schetyna, przewodniczący PO. – Jesteśmy z różnych partii politycznych, będziemy razem, będziemy chcieli powiedzieć, że nie pozwolimy, by Jarosław Kaczyński wyprowadził Polskę z Europy – dodał.

– Nie pozwolimy na rządy PiS, które psują prawo, konstytucję i państwo. Mam nadzieję, że to będzie początek dobrej zmiany, która doprowadzi nas do zwycięskich wyborów – powiedział szef PO.

„Wspólny mianownik: obecność Polski w Europie”

– Mówimy o Europie wolnej od biedy i wykluczenia – zaznaczyła natomiast Barbara Nowacka, współprzewodnicząca Twojego Ruchu. – O Europie, która pozwala nam żyć jak chcemy i z kim chcemy. Europie, która pozwala kobietom do decydowaniu o swoim ciele – dodała polityk.

– Będziemy szli za czymś, nie przeciwko komuś – stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodniczący PSL. – Za Polską, która jest silna w Europie, ale szanuje też inne poglądy. Są tu osoby o różnych poglądach, ale jest jeden mianownik: to obecność Polski w Europie – podkreślił ludowiec.

– Ludzi dobrej woli jest więcej – zaznaczył Ryszard Petru. – Musimy iść razem ponad podziałami. Nie chodzi tylko o to, żeby przeciwstawiać się Kaczyńskiemu, ale żeby proponować Polakom nadzieję – dodał szef Nowoczesnej.

opozycja

gazeta.pl

 

Andrzej Miszk: DZIENNIK GŁODUJĄCEGO. Czy warto umierać za Konstytucję? [Odc. 1.]

Andrzej Miszk, 20.04.2016
20 kwietnia, 34 dzień głodówki w obronie Konstytucji. Żyję. Wciąż żyję. Ubyło mnie już 16 kilo. Zaczynam wyglądać jak chłopaczek sprzed lat, wychudzony, zbuntowany – pisze Andrzej Miszk.
 

Dzisiaj badania. Oddaję mocz i krew do analizy. Małgosia, moja dobra koleżanka, przyjeżdża po mnie koło siódmej. Spałem krótko. Wczoraj od południa cały czas goście, do pierwszej w nocy. Dobrze, że policja już mnie nie budzi co godzinę w nocy. Zaprotestowałem w mediach i u Rzecznika Praw Obywatelskich. Poskutkowało. Wykończyliby mnie tymi nocnymi nalotami szybciej, niż głodówka.

Pobranie krwi. Pielęgniarki nigdy nie mogą znaleźć moich żył. Ukryte. Teraz jest jeszcze gorzej, bo mniej pracują. Tylko ta krew jeszcze przypomina o pokarmie. I o tym, że organizm wciąż pracuje, żyje. I jeszcze tę krew muszę dać. Ale, ok. Lekarze każą, pacjent słucha. Igła trafiła za pierwszym razem. Ulga. Przytrzymuję przez 5 minut dziurkę: ostatnim razem krew rozlała się, robiąc duży siniec i potem musiałem setki razy usprawiedliwiać się, że to nic poważnego, bo ludzie myśleli, że to efekt wygłodzenia.

>> <a class=”a1″ href=” http://wyborcza.pl/1,75398,19889681,trzeba-cos-poswiecic.html&#8221; target=”_blank” title=” „> Trzeba coś poświęcić. Rozmowa z Andrzejem Miszkiem </a>

Szukamy fryzjera. Czuję się niechlujny, brudny, zarośnięty. I tak pewnie jest. Zwykle chodzę do fryzjera co 3 tygodnie. Ale od 6 tygodni mieszkam na ulicy w namiocie pod KRPM i nie było okazji. Teraz jest. Pierwszy fryzjer nie przyjmuje klientów nieumówionych. Wpadam w panikę i absurdalną irytację. Jakiś rodzaj agorafobii. Szukamy kolejnego. Nie możemy znaleźć. Czuję się kompletnie zagubiony w środku Warszawy. Ludzie, samochody, sklepy, reklamy. Co to za świat? Gdzie jestem? Siadam na ławeczce, bo nogi odmawiają posłuszeństwa. Czuję, jakby stawy się poluzowały. Jest mi słabo.

Małgosia wzywa taksówkę i szukamy kolejnych salonów fryzjerskich. W końcu jest. Świetna, miła fryzjerka. Myje mi głowę. Najcudowniejsze mycie głowy w życiu. Ciepło, czysto, jasno, intymnie. Niech ta woda lecie i leci, bez końca. Niech tnie, goli, tnie, goli. Niech mnie tu zatrzymają. W tym cieple i czystości. Z ciepłą, bieżącą wodą, umytego. W lustrze spogląda na mnie dziwny facet. Wyostrzone rysy, wychudzony nieco, zginęła ta pulchność za dobrze odżywionego mieszczucha. Brody nie chce podcinać. Mówi, że ładna. Ok, proszę o wyrównanie. Odzyskuję spokój.

Wracamy do namiotu. Policjancie grzeczni. Członkowie pikiety radośnie witają mnie. Cieszą się z tej pofryzjerskej odmiany: „Wymłodniałeś Andrzeju, chudzinko, 10 lat ci ubyło”. Miło i ciepło się robi. Wspaniali są. Patrzę na baner PROTEST GŁODOWY liczba dni 34. Wracam na służbę. To moja placówka. Jak Placówka Ślimaka.

Już nie pamiętam, kiedy to się zaczęło. To już trwa wieczność. Przypominam sobie, o co nam chodzi. A tak, chodzi o to, żeby premier Beata Szydło opublikowała wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca, a tym samym odblokowała sparaliżowany Trybunał Konstytucyjny i przywróciła życie Konstytucji RP. Czy wierzę, że to zrobi? Tak. Ale nie wiem kiedy. Ona, to znaczy Kaczyński, bo tylko on ma w Polsce podmiotowość polityczną.

PiS jest w impasie i ślepej uliczce. Naciski Unii Europejskiej, ostatnia rezolucja Parlamentu Europejskiego, narastająca izolacja polityczna na świecie, ucieczka kapitała zagranicznego, ciągłe protesty KOD-u i innych organizacji i partii politycznych, kłopoty w koalicji i napięcia na linii Prezydent – Kaczyński. W Sejmie PiS zachowuje się jak partia faszystowska w Niemczech pod koniec Republiki Weimarskiej. Brunatnieją coraz bardziej. Brakuje tylko przemocy fizycznej. Co mogą zrobić w tym impasie? Albo użyć przymusu bezpośredniego wobec sędziów Trybunału Konstytucyjnego i uniemożliwić im sprawowanie funkcji, a potem iść w zaparte, zrywając wszystkie polityczne mosty. Albo grać na czas, udając fikcję rozmowy. Z Unią przestali już rozmawiać. Z opozycją jeszcze dobrze nie zaczęli.

Jestem już trochę zmęczony. Słabszy. Ludzie mnie cisną, żebym skończył, przerwał głodówkę. Martwią się. I tak te 34 dni przekraczają wyobraźnie większości ludzi. Moją zresztą też. Lekarze tracą profesjonalną cierpliwość. Prowadzą mnie nieco po omacku, wyniki badań są dobre, ale oni mówią, że każdy dzień zwiększa ryzyko. Że wszystko może się zdarzyć w każdej chwili. Od paru dni zaczęła się awitaminoza: objawia się natarczywym swędzeniem, zwłaszcza w nocy, nie można zasnąć. Dali mi witaminy i kazali kremować całe ciało, zwłaszcza korpus. Jest lepiej.

Wczoraj „Polska The Times” dowaliła do pieca, dając mocny tytuł „Jestem gotowy umrzeć za Konstytucję”, a w leadzie o tym, że po 60-70 dniach głodówki ludzie zwykle umierają. Ludzie się wystraszyli. Dementowałem na fejsie. Ale w Polskę poszła wieść, że Miszk chce zostać polskim Boby Sandsem. Wciąż muszę uspokajać swoje bliższe i dalsze otoczenie. Oni już myśleli, że zacznę umierać po 3 tygodniach. Moja Mama jest pewna, że od 2 tygodni mój organizm zjada już samego siebie i jestem u kresu. Płacze i błaga mnie, żebym przerwał. Od 4 dni nie dzwonię do niej. Nie mogę. Jak dzwoni odbieram i rozmawiamy krótko. Wciąż o tym samym. Łagodnie mówię, że czuję się dobrze, ale Mama nie wierzy.

Tak szczerze, jakbym pisał dla siebie: czy warto umierać za polską Konstytucję? A czy warto było umierać za Gdańsk? Wielu mówiło, że nie. I teraz większość, nawet obrońców demokracji mówi, że nie warto, a przynajmniej jeszcze nie teraz. To kiedy będzie warto? Tak, ja myślę, że warto. Nie wiem, czy umrę teraz. W sytuacji nieodwracalnego zagrożenia zdrowia lub wprost życia podejmę decyzję, konsultując się z lekarzami i spowiednikiem. Tak jak moje sumienie sprawiło, że zaryzykowałem głodówkę w sprawie polskiej Konstytucji, TK i demokracji, w obronie przed rodzącą się dyktaturą, tak to samo sumienie podpowie mi, co zrobię, gdy przyjdzie ten czas.

*Andrzej Miszk – rocznik 1964 r. Związany z Polską Młodzieżą Walczącą, działacz ruchu Wolność i Pokój. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Przedsiębiorca, założyciel portalu Tezeusz, współzałożyciel KOD. Teraz działa w Komitecie Obrony Demokracji przed PiS-em. Od 17 marca prowadzi pod kancelarią premiera protest głodowy w sprawie opublikowania marcowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

34

wyborcza.pl

 

 

Na co PiS wydaje subwencje? „Polityka”: 700 tys. na ochronę prezesa, tysiące dla prawników i o. Rydzyka

past, 20.04.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

1. „Polityka” sprawdziła, na co PiS wydaje pieniądze z subwencji
2. Duża część trafia na ochronę prezesa i datki na fundację o. Rydzyka
3. Opłacani są prawnicy i eksperci przychylni partii

Każda partia, która w wyborach uzyskała co najmniej 3 proc. głosów, otrzymuje z budżetu państwa – czyli z naszych podatków – pieniądze na działalność, tzw. subwencje.

Są one głównym źródłem pieniędzy dla partii (poza składkami członków i wykorzystaniem własnego majątku), a ich wielkość zależy od tego, ile partia uzyskała głosów.

W zeszłym roku (w związku z wynikiem poprzednich wyborów) PO otrzymała z budżetu 17,7 mln zł, a PiS – 16,5 mln zł. Kolejny milion PiS otrzymało ze składek i darowizn. Na co obecna partia rządząca wydaje te pieniądze? Sprawdzili to dziennikarze „Polityki”.

wydarki

http://e.infogr.am/30dp1E22INot0tqg?src=embed

Prezes potrzebuje ochrony – partia płaci

Jednym z największych pojedynczych wydatków jest zapłata dla firmy Grom Grup, która zapewnia ochronę prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Całodobowa ochrona kosztowała w zeszłym roku 700 tys. zł.

Jak opisuje „Polityka”, Kaczyński ufa swoim ochroniarzom, m.in. dlatego, że niektórzy z nich pracowali w CBA za czasów Mariusza Kamińskiego.

Partia opłaca też prawników – co miesiąc przelewa prawie 37 tys. zł gdańskiej kancelarii prawnej, która reprezentuje prezesa w kilku różnych sprawach. Tę samą kancelarię zatrudnia też SKOK oraz łączony z aferą podsłuchową Marek Falenta.

Sporym wydatkiem każdej partii sa też agencje marketingowe i PR. Jak opisuje tygodnik, PiS zapłaciło fakturę na 15 tys. zł agencji New Story Media. W jej zarządzie zasiadała Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, jedna z założycieli prawicowego radia Wnet. W sierpniu została rzeczniczką Kancelarii Prezydenta (jednak pracowała tam tylko 4 miesiące).

Setki tysięcy dla jednego eksperta i na fundację o. Rydzyka

Część funduszu musi zostać obowiązkowo przeznaczona na tzw. fundusz ekspercki. Z niego PiS opłaciło m.in. Waldemara Parucha (otrzymał 25 tys. zł). Ten politolog został m.in. członkiem rady programowej PiS i komitetu naukowego konferencji smoleńskich. Po wyborach PiS wymieniło skład prawniczego pisma „Przegląd Sejmowy”, a jego nowym szefem został właśnie Paruch.

Zdecydowanie najlepiej wśród ekspertów zarobił Piotr Agatowski, którego media nazywały „tajemniczym specjalistą” od kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, a później Beaty Szydło. Z funduszu eksperckiego otrzymał 436 tys. zł, a z funduszu wyborczego na kampanię – 226 tys. zł.

Z subwencji dla partii pochodzą też datki PiS-u na fundację Lux Veritatis o. Tadeusza Rydzyka. W 2014 roku fundacja dostała od partii 81 tys. zł, a w roku wyborów – 286 tys. zł.

naCo

gazeta.pl

Los wszystkich z PiS zależy od podejrzliwości Kaczyńskiego

Marek Beylin, 20.04.2016

Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda

Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wystarczyło jedno sformułowanie prezydenta Dudy, zaledwie cień różnicy między nim a Jarosławem Kaczyńskim, by rozbudzić nieufność szefa PiS.
 

Poszło o to, że podczas rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem Duda mówił o potrzebie „wzajemnego wybaczenia” w polskiej polityce, zaś Kaczyński zapowiedział ukaranie winnych śmierci brata i potępił ideę wybaczania.

„Chyba go bardzo bolą – stwierdził Kaczyński o Dudzie „wSieci” (z 18 kwietnia) – te opowieści, że może być od kogoś zależny, jego otoczenie jakoś wyjątkowo to przeżywa” ( ) Tam dbałość, by być oddzielnie, jest bardzo silna ( ) Ja to zaakceptowałem, choćby dlatego, że nie miałem innego wyjścia”. Kpiny czy wciskanie kitu? Wszak mowa o wiernej przystawce prezesa. Jednak nie sądzę, by Kaczyński pozorował dystans, chcąc przydać Dudzie nieco prestiżu i godności. Wywód szefa PiS dowodzi, że każdą, najmniejszą odrębność we własnym obozie uważa on za szkodliwą. Nieufność popycha go do tego, by nawet Dudę i jego ludzi traktować jak możliwe zagrożenie.

Właśnie nieufność Kaczyńskiego do własnych ludzi tworzy główny ton wywiadu dla „wSieci”. Rząd – działa zbyt niemrawo, resort finansów – wciąż opanowany przez III RP. A czy szef TVP, Jacek Kurski, może się czuć bezpiecznie” – pytają rozmówcy. „Generalnie nikt nie może się czuć bezpiecznie” – odpowiada prezes. Czyli w PiS każdy jest podejrzany i zagrożony, los wszystkich zależy od podejrzliwości Kaczyńskiego.

Ta jego podejrzliwość musi w końcu eksplodować. Tym szybciej, im gorzej idzie PiS-owi rządzenie. A że idzie źle, widać gołym okiem: coraz więcej konfliktów, coraz większy bałagan, coraz silniejsza presja wewnętrzna i zewnętrzna, by władza porzuciła autorytarne praktyki. Kaczyński, jak przyznaje w tej rozmowie, nie ma zamiaru iść na kompromisy w sprawie Trybunału Konstytucyjnego czy w ogóle demokracji. Chce utrzymać kurs konfrontacji ze wszystkimi. Zatem konfliktów będzie przybywać, a powodowany przez nie chaos – narastać. Trzeba będzie znaleźć winnych – wrogów i szkodników we własnym obozie.

Tyle że wynajdując i karząc winnych, Kaczyński naruszy spoistość swego obozu i uszczupli zdolność do sprawowania władzy. Kryzys w PiS staje się więc prawdopodobny – za sprawą potęgi nieufności władającej prezesem.

wystarczyłoJedno

wyborcza.pl

 

 

Wałęsa do Dudy: Człowieku poddaj się! Dlaczego nie kochasz Polski?

dt, 20.04.2016

Były prezydent Lech Wałęsa na antenie radia ZET wygłosił apel do obecnego prezydenta Andrzeja Dudy

Były prezydent Lech Wałęsa na antenie radia ZET wygłosił apel do obecnego prezydenta Andrzeja Dudy (Agencja Gazeta)

– Zrezygnuj, jak najszybciej. Bo szkodzisz Polsce – takie słowa skierował do prezydenta Andrzeja Dudy Lech Wałęsa. – Trzeba szybko zmienić tę władzę – dodał na antenie Radia ZET.
 

W ocenie byłego prezydenta Andrzej Duda raczej „nie jest w stanie zrobić więcej, niż mu każą”. Komentując wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, w której prezes PiS stwierdził, że prezydent jest od niego niezależny, Wałęsa ironizował: „Wiwat chrześcijańskie wartości, które zakorzeniły się u Kaczyńskiego!”. – Kłamstwo, perfidia. Cały świat mówi, że Kaczyński ma wpływ na prezydenta, a on sam twierdzi, że nie ma. No nie żartujmy – dodał Wałęsa.

Jego zdaniem to prezes PiS jest „sprawcą wszelkiego zła”. – Mówiłem już 10 lat temu: tam, gdzie się znajdzie Kaczyński, tam zawsze jest nieszczęście. Tak było, jest i będzie. To jest taki typ charakteru – podkreślił były prezydent.

Wałęsa: Trzeba jak najszybciej zmienić tę władzę”

– Proponuję jak najszybciej zrobić referendum i jak najszybciej zmienić tę władzę w sposób demokratyczny. W różnych krajach odbywają się wybory, gdy zaufanie do władzy spada. A u nas powoli, powoli ta ekipa zaufanie traci – stwierdził Lech Wałęsa.

Na uwagę Moniki Olejnik, że jak dotąd PiS w sondażach wypada dobrze, odparł: – „Na razie ludzie jeszcze czekają na spełnienie obietnic. Masy, które nie interesują się polityką, ale ważne są dla nich warunki życia, jeszcze czekają”.

– Ale trzeba się przygotować. Bo będzie takie spustoszenie, taka ruina po tym układzie, że nie pozbieramy się długo. A jak będziemy dobrze przygotowani, to od razu będą rozwiązania, które odkształcą to, co zostało zniekształcone – przekonywał.

Na koniec programu Lech Wałęsa zaapelował do Andrzeja Dudy: „Człowieku, dla dobra Polski poddaj się jak najszybciej. Zrezygnuj, bo szkodzisz Polsce. Dlaczego nie kochasz Polski?”.

Zobacz także

wałęsaDoDudy

wyborcza.pl

 

Niemieckie media po wizycie szefa MSZ Niemiec w Polsce. „Kaczyński zarzucił przynętę”

PAP, wah, 20.04.2016

Bundestag i Sejm będą rozmawiać o Unii Europejskiej

Bundestag i Sejm będą rozmawiać o Unii Europejskiej (Michael Sohn (AP Photo/Michael Sohn))

Pisząc o wizycie szefa MSZ Niemiec Franka Waltera Steinmeiera w Warszawie, niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” w relacji zatytułowanej „Boso po polu minowym” podkreśla, że niemiecki polityk „nie dał się sprowokować Jarosławowi Kaczyńskiemu”. Z kolei „Sueddeutsche Zeitung”, powołując na wiceprzewodniczącego niemieckiego parlamentu Johannesa Singhammera, który odwiedził Polskę, napisał w środę, że Sejm chce nawiązać bezpośredni dialog z Bundestagiem o przyszłości Unii Europejskiej.
 

„Relacje pomiędzy Polską, Niemcami i Europą nie są najlepsze od czasu, gdy władzę nad Wisłą przejęli narodowi konserwatyści, a polski rząd robi wszystko, by przedstawić narastającą europejską krytykę jego wykroczeń przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu oraz wolności mediów jako spisek odwiecznych niemieckich wrogów” – pisze autor komentarza opublikowanego w środę, warszawski korespondent gazety Konrad Schuller.

„Kaczyński zarzucił przynętę na Steinmeiera”

Zdaniem autora relacji Steinmeier podczas wizyty w Warszawie „wręcz nadmiernie” akcentował przyjazną postawę, aby „zabrać wiatr z żagli” zwolennikom tego sposobu myślenia. W poszukiwaniu znaków pokoju w relacjach polsko-niemieckich minister cofnął się aż do roku 1000, gdy cesarz Otton III boso pielgrzymował do Gniezna – czytamy w „FAZ”. Schuller podkreślił, że szef niemieckiej dyplomacji w swoim wystąpieniu „na dłużej zatrzymał się przy opisie sceny, gdy cesarz włożył piastowskiemu księciu Bolesławowi, późniejszemu pierwszemu królowi Polski, własną koronę, uznając go za równego sobie”.

Schuller przypomniał wywiad udzielony przez Jarosława Kaczyńskiego tygodnikowi „wSieci”, w którym prezes PiS, „reagując na europejskie zarzuty, że stanowi on zagrożenie dla państwa prawa, stwierdził, że to nie w jego kraju, lecz w Niemczech demokracja ‚została właściwie zlikwidowana'”.

Autor relacji pisze, że Kaczyński „nie zadał sobie trudu, by uzasadnić swoje twierdzenie, lecz wskazał jedynie na ‚poważne prace’, które ‚stanowią dowód’ na to, iż prowadzenie na pasku posłów w Bundestagu przypomina ‚dyktaturę'”. Zdaniem Schullera Kaczyński w ten sposób „zarzucił przynętę” na Steinmeiera – „stworzył mu możliwość zareagowania w ostrych słowach, co byłoby potwierdzeniem polskiego stereotypu o aroganckim Niemcu”.

„Sytuacja, gdy możliwie wielu Niemców daje się sprowokować do ostrej odpowiedzi, odpowiadałaby Kaczyńskiemu, ponieważ w najbliższym czasie, gdy Komisja Europejska prawdopodobnie wdroży kolejne kroki w rozpoczętym postępowaniu przeciwko Polsce, mógłby powiedzieć własnej publiczności, że wszystko to jest skutkiem podłości Niemców, którzy od czasów Krzyżaków dążą do jednego celu – przekształcenia Polski w ‚kolonię’; to termin, którego Kaczyński użył wielokrotnie w wywiadzie” – pisze dziennikarz „FAZ”.

Steinmeier tym razem nie dał Kaczyńskiemu okazji do „ostrej reakcji” – zauważa autor materiału. Niemiecki polityk występował podczas wizyty w Warszawie w roli „pokornego pielgrzyma”, który przybył „boso”, aby świętować „cud” pojednania. „(Steinmeier) oddał hołd bohaterom polskiej historii – od króla Bolesława poprzez Jana Pawła II po Lecha Wałęsę, wyraził żal z powodu niemieckich grzechów i udał się pod pomnik okrutnie stłumionego przez Niemców powstania w warszawskim getcie, które wybuchło 73 lata temu” – czytamy w „SZ”.

Krytyka stanu państwa prawa w Polsce „przezierała” w niewielu momentach, „zawoalowana” w formę polskich mitów historycznych – zauważa Schuller. Takim przykładem było zdaniem autora nawiązanie przez Steinmeiera do Konstytucji 3 Maja. Niemiecki minister zaznaczył, że zasady praworządności oraz podziału władz zostały ujęte w tym dokumencie w taki sposób, że były one „inspiracją dla niemieckich bojowników o wolność w XIX wieku”.

„SZ”: Sejm” energicznie” przeciwko dalszemu pogłębianiu UE

Z kolei „Sueddeutsche Zeitung” ujawnił, że wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki przekazał mu dokument, który zdaniem polskiego parlamentu może być podstawą do dalszych rozmów między parlamentami obu krajów. Dokument nosi tytuł „Europa solidarnych krajów – bezpieczeństwo, granice, odnowione instytucje” – informuje „SZ”.

Według niemieckiej gazety autorzy polskiego stanowiska wypowiedzieli się „energicznie” przeciwko dalszemu pogłębianiu UE. Przekształcenie UE w państwo federalne jest „nierealistyczne i niesłuszne” – napisała gazeta powołując się na dokument polskich posłów, którzy mieli wskazać ponadto na „masowy napływ” uchodźców. W polskim stanowisku – jak pisze „SZ” – jest także mowa o tym, że strefa euro przynosi członkom eurolandu nie tylko korzyści, lecz także wyraźne straty, a przed krajami europejskimi stoi zadanie „nowego uregulowania” relacji między nimi.

Jak zaznacza „SZ”, stanowisko polskich parlamentarzystów nie stanowi zaskoczenia, ponieważ powszechnie znane jest krytyczne podejście do UE polskiego rządu. Zdaniem niemieckiej gazety stanowisko Sejmu zostanie odrzucone przez większość Bundestagu.

Singhammer powiedział, że Niemcy „nie powinny pomimo tego pochopnie odrzucać polskiej inicjatywy podjęcia zasadniczego dialogu o przyszłości Europy”. Jego zdaniem konieczny jest obecnie „szczery i otwarty dialog”, gdyż w przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo nastania „epoki lodowcowej” we wzajemnych kontaktach.

Singhammer jest posłem bawarskiej CSU – partii tworzącej wraz z CDU i SPD koalicję rządową kanclerz Angeli Merkel. Niemiecki parlamentarzysta reprezentował Bundestag w zeszłym tygodniu podczas uroczystego posiedzenia Zgromadzenia Narodowego z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski i początków Państwa Polskiego.

Zobacz także

polscyPosłowie

wyborcza.pl

 

Księża do sejmu

Agata Szczęśniak, 20.04.2016

Zebranie Episkopatu Polski

Zebranie Episkopatu Polski (FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Kościół – krok do przodu, państwo – krok do tyłu, Kościół – dwa kroki do przodu, państwo – trzy kroki do tyłu. Tak wyglądają dzisiaj stosunki Rzeczypospolitej z największą religijną instytucją na jej terytorium. Grunt pod kościelno-państwowy sojusz został przygotowany dawno temu: Komisja Wspólna, która wspólnie uchwalała, jak pójść na rękę Kościołowi, Komisja Majątkowa, która robiła to samo.
 

„Kościół katolicki nie musiał walczyć o konkretne rozwiązania legislacyjne samodzielnie. W dużej mierze wystarczyło wywieranie presji politycznej i inspirowanie prawicowych polityków” – pisze Agata Chełstowska w raporcie Instytutu Badań Publicznych o wpływie Kościoła na proces stanowienia prawa do przerywania ciąży.

A co by było, gdyby Kościół musiał walczyć – nie tylko samodzielnie, ale też osobiście, czyli osobami posłów księży? Co by było, gdyby płomienne listy duszpasterskie zmieniły się w płomienne mowy sejmowe? Gdyby dyskusje nad projektami ustaw albo planowanym przebiegiem głosowania odbywały się nie w domach biskupów, ale w sejmowych pokojach i w stołówce? Gdyby zamiast życzyć politykom „męstwa i wytrwałości”, księża sami zaczęli się w nich ćwiczyć na sejmowej sali i w obradujących po nocach komisjach? Gdyby musieli osobiście podnosić rękę, naciskać przycisk, a nie tylko „inspirować”? Gdybyśmy poznali księżowskie oświadczenia majątkowe?

Zamiast ojca Rydzyka – poseł Prawa i Sprawiedliwości Rydzyk? Posłowie księża nie musieliby zresztą zasilić tylko skrajnie prawicowych partii, z pewnością znaleźliby też miejsce w centrum (duszpasterz ludzi biznesu ks. Jacek Stryczek w Nowoczesnej), a może nawet bardziej na lewo? Czy sytuacja nie byłaby przynajmniej bardziej klarowna? A przejrzystość życia publicznego jest przecież jedną z demokratycznych cnót. Może czas przestać się oszukiwać fałszywą neutralnością polskiego Kościoła?

Dzisiejsza fantazja kiedyś była rzeczywistością. 33 księży zasiadło w ławach poselskich po wyborach do pierwszego Sejmu wolnej Polski w 1919 roku. Wśród nich Kazimierz Lutosławski, który został posłem również w 1922 roku. Współtwórca harcerstwa i antysemita oskarżany o tworzenie atmosfery nienawiści, która, jak wiemy, skończyła się zabójstwem prezydenta Narutowicza.

Księża bywali posłami również za oceanem, choć tam zasilali też ławy bardziej postępowych ugrupowań. Jezuita z Massachusetts Robert Drinan, kongresmen Partii Demokratycznej, domagał się na przykład prawa do legalnego przerywania ciąży i ostro krytykował wojnę w Wietnamie.

Od 1980 roku księża nie mogą kandydować w wyborach ani pełnić funkcji publicznych. Zakaz ten wprowadził Jan Paweł II, a stosowne ustępy z prawa kanonicznego mówią jasno: „Duchownym zabrania się przyjmowania publicznych urzędów, z którymi łączy się udział w wykonywaniu władzy świeckiej. ( ) Nie mogą brać czynnego udziału w partiach politycznych ani w kierowaniu związkami zawodowymi, chyba że – zdaniem kompetentnej władzy kościelnej – będzie wymagała tego obrona praw Kościoła lub rozwój dobra wspólnego”. Uznano to za postęp. Ale może w tych krajach, gdzie księża zajmują się modlitwą?

Agata Szczęśniak – socjolożka, w latach 2005-12 wicenaczelna „Krytyki Politycznej”

 

wyborcza.pl

Prezydent uspokojony

Paweł Wroński, 20.04.2016

Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Iskierka „prezydent walczy o podmiotowość” zatliła się i zgasła, po tym jak marszałek Sejmu Marek Kuchciński rozproszył wątpliwości prezydenta Andrzeja Dudy co do sposobu głosowania na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent dokona zaprzysiężenia prof. Zbigniewa Jędrzejewskiego.
 

W zasadzie trudno było sobie wyobrazić inne zakończenie tego spektaklu. Mało prawdopodobne było, by oskarżany przez opozycję o skandaliczne prowadzenie obrad marszałek Sejmu Marek Kuchciński uderzył się w pierś i wyznał: „Tak, przyznaję się, nie reagowałem na informacje o sfałszowanym głosowaniu, zamknąłem posiedzenie, by nie dopuścić wniosku o reasumpcji”. Skoro marszałek stwierdził, że wszystko jest OK, to i prezydent musiał się z nim zgodzić. Może odwlekać zaprzysiężenie, ale trudno mu będzie wytłumaczyć, jaki jest tego powód.

Uważni obserwatorzy mogą jednak dostrzec istotną różnicę w postępowaniu prezydenta w porównaniu z grudniem tego roku. Z sytuacją, w której zdominowany przez PiS Sejm najpierw postawił system prawny na głowie i unieważnił uchwałę poprzedniego Sejmu, wybrał pięcioro sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a prezydent „stojący na straży konstytucji” ciemną nocą zaprzysiągł czworo z nich. Wtedy prezydent nie miał wątpliwości.

Widać, że Andrzej Duda zdaje sobie sprawę, że znalazł się w pułapce. Wie, że choć trudno być prezydentem wszystkich Polaków, jeszcze trudniej być prezydentem przeciwko dużej części społeczeństwa.

Absolutna polityczna niesamodzielność Andrzeja Dudy powoduje, że prezydent nie tylko przez zagranicznych polityków, ale przez własne stronnictwo jest traktowany jako postać politycznie nieistotna. Ot, taki dobrze ubrany pan od wygłaszania gładkich przemówień, w których prezydent celuje. Nikt w ostatnim czasie nie upokorzył Andrzeja Dudy bardziej niźli prezes Jarosław Kaczyński, nakazując mu spełniać swoje zachcianki.

W Andrzeju Dudzie rodzi się refleksja, że powoli zamiast prezydentem – jak mówił – niezłomnym zaczyna być prezydentem budzącym uśmiech politowania. Jego nieśmiałe gesty – mówienie w rocznicę katastrofy smoleńskiej o wybaczeniu czy domaganie się informacji w sprawie sejmowego głosowania – to przypomnienie: „Ja tu jestem”.

Tylko że sam złapał się w tę pułapkę. Jego dotychczasowa działalność – ułaskawienie Mariusza Kamińskiego oraz udział w radosnym demolowaniu Trybunału Konstytucyjnego przez PiS – pozostawia mu naprawdę niewielkie pole manewru.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „wSieci” mówił o prezydencie Dudzie: „Chyba go bolą opowieści, że może być od kogoś zależny, jego otoczenie jakoś wyjątkowo to przeżywa”. Skoro jednak prezes PiS o tym mówi, i to w sposób ironiczny, to rozterkami prezydenta zupełnie się nie przejmuje. Jest bowiem przekonany, że w ciągu kilku miesięcy prezydentury Andrzej Duda formalnie niezależny z racji urzędu stał się jeszcze bardziej uzależniony od PiS. Dlaczego? Po tym, co się stało, nie ma dokąd pójść ani nie ma innego środowiska, do którego mógłby się zwrócić. Jest sam.

 

Krążenie polskiego zła

Kilka dni to za mną chodzi i chodzi. Nie mogę się od tego odczepić. Niby drobna sprawa. Niby nas nie dotyczy, a jednak… Rzecz dzieje się na jezuickim uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie. Nie największym w Stanach Zjednoczonych, ale niezwykle prestiżowym. Sprawę opisał „New York Times” i mnie z nią zostawił.

W roku 1838, kiedy Królestwo Kongresowe pogrążone było w żałobie po upadku Powstania Listopadowego, założona w Georgetown pierwsza katolicka uczelnia w Ameryce popadła w kłopoty finansowe. Najwybitniejsi amerykańscy jezuici ofiarowali wówczas łącznie 272 niewolników (w tym nawet dwuletnie dzieci), którzy zostali sprzedani do plantacji na dalekim południu. Wysłano ich tam z Waszyngtonu specjalnie wynajętym statkiem. Uzyskane pieniądze (3,3 mln dzisiejszych dolarów, czyli średnio ok. 46 tys. zł za osobę) przeznaczono na spłatę długów i dalsze finansowanie uczelni.

Po 178 latach, w sierpniu 2015 r., studenci, a po nich absolwenci i profesorowie, stworzyli komisję mającą na celu odszukanie potomków ofiar i znalezienie jakiejś formy zadośćuczynienia. Nie ma jeszcze pomysłu, jak miałoby ono wyglądać, ale jest poczucie, że krzywdy należy wyrównać. A zwłaszcza że na krzywdzie nie mogą być bezkarnie ufundowane instytucje mające kształtować nie tylko kolejne pokolenia elit, ale też systemy wartości, obrazy świata i wizje przyszłości. Czyli na przykład uczelnie i instytucje kościelne. A – jak pisze „NYT” – w ostatnim czasie już kilkanaście znanych uniwersytetów, takich jak Harvard czy Columbia, przyznało się do tego, że w przeszłości czerpało korzyści z handlu niewolnikami lub ich eksploatacji.

Czytając to, można łatwo pomyśleć, że Amerykanie, jak zwykle, wymyślili sobie jakiś kolejny problem, więc niech się z nim teraz sami męczą. Ale można się też zastanowić, czy przypadkiem właśnie ta ich skłonność do wymyślania, a potem rozwiązywania problemów, nie jest jednym ze źródeł trwałości amerykańskiej demokracji, która od ponad 200 lat jest w nieustannych kłopotach. Ale jest. Bo te kłopoty nie biorą się przecież z niczego. Biorą się z tego, co gwarantuje też trwałość demokracji. Czyli z nieustannego odradzania się sporej grupy obywateli aktywnie poszukujących nie tylko osobistego, ale też zbiorowego szczęścia, czyli sprawiedliwości rozumianej w sposób idealistyczny. Nie sprawiedliwości dla siebie, ale sprawiedliwości w ogóle. Ameryka jest wprawdzie indywidualistyczna, ale jest też idealistyczna. Przynajmniej jej mniejszościowa, ale zawsze licząca się część.

To wieczne, idealistyczne poszukiwane przez dużą część społeczeństwa zbiorowego szczęścia, czyli sprawiedliwości, różni Amerykanów od Europejczyków, a zwłaszcza od nowych (wschodnich, środkowoeuropejskich) Europejczyków, czyli między innymi od nas. Bo u nas (czyli w Europie, we Wschodniej Europie i w Polsce) trudno znaleźć jakąś większą grupę szukającą szczęścia nie tylko dla siebie. Oczywiście amerykański idealistyczny uniwersalizm miewa też złe skutki, usprawiedliwiając moralnie również kończące się fatalnie interwencje (np. w Iraku). Ale bez niego (przynajmniej w XIX i XX w.) Ameryka byłaby gorsza i cały świat by był gorszy. I z całą pewnością Polska jest bez porównania gorsza z powodu radykalnego i permanentnego deficytu takiego idealizmu.

Czytając tekst w „NYT”, zacząłem się zastanawiać, czy coś w jakimś stopniu analogicznego kiedykolwiek się w Polsce wydarzyło. Czy na przykład jakakolwiek grupa spadkobierców polskiej arystokracji lub choćby karmazynowej szlachty zadeklarowała kiedykolwiek, że odczuwa jakikolwiek dyskomfort, reprywatyzując w III RP fortuny zbudowane na eksploatacji polskich niewolników, czyli pańszczyźnianych chłopów, kiedy gdzie indziej w Europie było to już zakazane? Młodzi Braniccy, Czartoryscy itp. zapewne są dziś przecież demokratami, może liberalnymi, a nawet postępowymi demokratami. Czy choć jednemu z nich przyszło do głowy, że są cokolwiek winni spadkobiercom tych, z których pracy powstały reprywatyzowane fortuny? Ale rodziny to jedno, a instytucje to drugie. Czy np. reprywatyzujący swoją feudalną fortunę Kościół Katolicki odczuwa jakikolwiek dyskomfort z powodu czerpania korzyści z krzywdy, którą poprzednicy dzisiejszych biskupów, opatów, przeorów zadawali bliźnim?

Nie pytam, czy purpuraci lub arystokraci chcą się pozbyć majątków. Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o wartości. Bo demokracja to na dłuższą metę ustrój oparty na wartościach. Oczywiście komuna była zła. Teraz wielkie korporacje bardzo często są złe. I terroryści są źli. I władza łamiąca konstytucję jest zła. Ale wcześniej też było zło. Czy można wiarygodnie potępiać zło, które jest teraz lub było niedawno, będąc obojętnym na wcześniejsze zło, z którego owoców samemu się korzysta? Czy można z nich korzystać bezrefleksyjnie i zarazem bezkarnie? To mi się wydaje wątpliwe.

Nie jestem buddystą, ale wierzę, że dobro i zło krążą i wracają, choć w odmienionych formach. Zwłaszcza zło wraca. To się da pokazać nie tylko metafizycznie, lecz także socjologicznie. Bo jeśli jakieś postawy akceptujemy w przeszłości, to je siłą rzeczy w jakiejś mierze odtwarzamy dziś. A jeśli odtwarzamy w jakiejś mierze i we współczesnej formie postawy, które były źródłem wielkiej społecznej krzywdy, to tworzymy albo wzmagamy poczucie krzywdy u jakiejś istotnej części społeczeństwa.

W demokracji to nigdy nie może być bezkarne. Dlatego tak potrzebni są idealiści. Bo oni od niepamiętnych czasów zbawiają amerykańską demokrację. A naszej nie zbawili, bo ich w Polsce brakuje.

wDemokracji

zakowski.blog.polityka.pl

Narodowcy, czyli antychrześcijanie

Jakub T. Niewiadomski, 19.04.2016

Marsz ONR w Białymstoku, 16.04.2016

Marsz ONR w Białymstoku, 16.04.2016 (Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta)

Wydarzenia, które miały miejsce w ostatni weekend w Białymstoku, dokąd z okazji rocznicy powstania ONR zjechali narodowcy, odbiły się echem w mediach i na portalach społecznościowych. Spotkały się ze słuszną krytyką.
 

Tekst pochodzi z „Miesięcznika Ewangelickiego”

Warto zauważyć jeden smutny fakt. Mimo potępienia okazuje się, że pełne nienawiści przemówienia, marsze i faszystowska narracja stały się na tyle powszechne, że nikogo nie dziwią.

Pewną nowością jest natomiast szpaler narodowców ustawiony w głównym katolickim kościele miasta. Szpaler, który prowadził do ołtarza, spod którego padały słowa o wyższości narodowej i nowotworze, jakim są wszyscy myślący inaczej.

Przy okazji różnych kontrowersyjnych wydarzeń w Kościele rzymskokatolickim wśród publicystów protestanckich pojawia się czasem myślenie w kategoriach „Nie mój cyrk – nie moje małpy”. Myślenie takie i mnie nie jest obce. W końcu po co mam zajmować się tym, co dzieje się u sąsiada, skoro mogę działać na własnym podwórku?

Tym razem jest inaczej. Sprawa nie dotyczy wyłącznie podwórka sąsiada, tylko fundamentalnej kwestii przyszłości otaczającej nas rzeczywistości. Dotyczy też przyszłości Kościoła w powszechnym jego znaczeniu. Cały Kościół chrześcijański ma obowiązek wyrazić stanowczy sprzeciw, gdy przy akceptacji lokalnych kościelnych władz pod napisem „Drzwi Miłosierdzia” pojawiają się hasła szerzące nienawiść.

Nacjonalizm, rasizm, ksenofobia i płynąca z nich nienawiść do drugiego człowieka są absolutnym przeciwieństwem nauczania Jezusa z Nazaretu. Próba łączenia tych przeciwieństw jest dowodem na to, że Polska może i chrzest przyjęła, ale nie przyjęła chrześcijaństwa.

W narodowej wersji religijności chodzi wyłącznie o rytuał. Ten rytuał sprawowany jest z pominięciem radykalnej treści chrześcijaństwa: otwarcia się na innych ludzi, którzy stają się naszymi siostrami i braćmi w Chrystusie.

Największym wrogiem chrześcijaństwa jest nie demoniczny Zachód, lecz ci, którzy najgłośniej o zagrożeniu chrześcijaństwa krzyczą. W wyniku ich działań chrześcijaństwo staje się wypraną z oryginalnej treści wydmuszką, smutną parodią siebie.

Już w epoce kształtowania się współczesnego rozumienia koncepcji narodu Jan Kalwin pisał, że wynoszenie kwestii narodowych ponad wszystko, robienie z nich rzeczy świętych jest przejawem pogaństwa i wypacza społeczeństwo. Skoro „nie ma Żyda ani Greka”, to wszelkie antagonizmy narodowe przestają istnieć. Ile wspólnego z chrześcijaństwem ma religia, która do panteonu swoich bóstw wpisała naród? Moim zdaniem niewiele.

Jak na to wszystko reaguje reszta Kościoła? Działalność ks. Międlara, który wyrósł na kapelana narodowców, jest sprzeczna nie tylko z nauczaniem papieża Franciszka, lecz także Jana Pawła II. Nie kto inny jak Wojtyła w przemówieniu w siedzibie ONZ w 1995 r. stanowczo potępił nacjonalizm, nazywając go „antytezą prawdziwego patriotyzmu”. Mimo tak oczywistych sprzeczności z papieskim nauczaniem najsurowszą karą, z jaką spotkał się ks. Międlar, było przeniesienie do innej parafii.

Kościoły ewangelickie również mają na swoim koncie wystąpienia przeciwko nacjonalizmowi. W 2011 roku, po skandalicznych wydarzeniach m.in. na Podlasiu, Kościół ewangelicko-reformowany w RP wydał oświadczenie, w którym potępił rasistowskie ataki i akty wandalizmu skierowane w mniejszości religijne i narodowe. Niestety, po pięciu latach od tamtych wydarzeń nie słychać tak potrzebnego solidarnego sprzeciwu Kościołów wobec narastającej fali nienawiści i przemocy.

Chrześcijaństwo w wersji narodowej to ideologia oparta na sile i pogardzie dla drugiego człowieka. Chrześcijaństwo Jezusa Chrystusa, w wersji znanej z kart Nowego Testamentu, to religia krzyża Golgoty i niewinnego baranka, który oddaje życie za innych, także za swoich nieprzyjaciół.

* Jakub T. Niewiadomski – członek redakcji „Miesięcznika Ewangelickiego”, student teologii ewangelickiej na ChAT

Zobacz także

te

wyborcza.pl

 

top20.04.2016.2

 

 

CgbPz_qVAAEmHqT