Matyja, 19.05.2016

 

„Kaczyński zahipnotyzował opozycję. Hegemonię prawicy może obalić tylko nowa siła lewicowa”

As, 19.05.2016
Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta)

„Każde ostrzejsze słowa Kaczyńskiego wywołują oskarżenia o autorytaryzm, każda zapowiedź – panikę i obawy o losy demokracji. Nawet karkołomna koncepcja opozycji totalnej wydaje się być jedynie nerwową reakcją na wyrażenie omnipotencji, jakie chciał we własnym obozie stworzyć Kaczyński” – ocenia Rafał Matyja. Politolog nie widzi szans, by obecna opozycja mogła pokonać PiS.

Jak napisał Matyja w najnowszym „Tygodniku Powszechnym”, parlamentarne partie opozycyjne wyglądają jak zahipnotyzowane przez Jarosława Kaczyńskiego.

„Znakomitym przykładem jest brak pomysłu na spotkanie liderów ugrupowań partyjnych, do którego doszło pod koniec marca. Mimo kilku miesięcy doświadczeń – liderzy liberalnej opozycji zachowali się niespójnie, formułując całkowicie rozbieżne nadzieje, projekty i oceny propozycji PiS” – ocenił.

 

Kto przyniesie zmianę?

Jak ocenia Rafał Matyja, by obalić „prawicową hegemonię” musi na scenie pojawić się nowa siła lewicowa. Ale podkreśla, że nie ma na myśli partii Razem, a tym bardziej „lewicy obozu liberalnego” spod znaku Zjednoczonej Lewicy.

„Ciekawsza i pełniejsza alternatywa wobec PiS może powstać tylko wtedy, gdy będzie równocześnie dysponowała projektem metapolitycznym, podważającym prawicową hegemonię. Taki projekt pozwoli też odróżnić się od dominującej od wielu lat w mediach narracji liberalno-transformacyjnej. Straciła ona bowiem zdolność definiowania nowych, społecznie istotnych celów i zadowala się afirmacją osiągnięć” – napisał politolog w „TP”.

Zobacz także

 

kaczyńskiZahipnotyzował

TOK FM

Żółta

 

Ciy_5XHUoAEdkDC

Konsekracja kościoła pw. NMP i Jana Pawła II. Obecni Szydło, Kaczyński, Macierewicz… A na witrażu? [ZDJĘCIA]

Konsekracja kościoła pw. NMP i Jana Pawła II. Obecni Szydło, Kaczyński, Macierewicz... A na witrażu? [ZDJĘCIA]

WOJCIECH KARDAS

Podziel się

Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II został w środę konsekrowany w Toruniu. Uroczystości przewodniczył legat papieża Franciszka, kardynał Zenon Grocholewski. List wysłał prezydent RP, uczestników mszy pozdrowił z Rzymu papież Franciszek, a na miejscu pojawiła się Beata Szydło z ministrami oraz Jarosław Kaczyński.

Na jednym z witraży znalazło się miejsce dla Jana Pawła II, kard. Stanisława Dziwisza oraz… ojca Tadeusza Rydzyka.

konsekracjaKościoła

gazeta.pl

 

Rosjanin po katastrofie smoleńskiej w Ambasadzie RP w Moskwie, czyli prowokacja FSB, nie zdrada RP

Wojciech Czuchnowski, 19.05.2016
Wrak prezydenckiego tupolewa w lesie nieopodal lotniska w Smoleńsku, 11 kwietnia 2010 r.

Wrak prezydenckiego tupolewa w lesie nieopodal lotniska w Smoleńsku, 11 kwietnia 2010 r. (FILIP KLIMASZEWSKI)

Człowiek, który po katastrofie smoleńskiej zgłosił się do Ambasady RP w Moskwie, został uznany przez polski wywiad za prowokatora rosyjskich służb.
 
– Dlatego jego dane przekazano Rosjanom. To był element typowej gry służb, w której chodzi o sianie zamętu i dezinformację przeciwnika – mówi były oficer Agencji Wywiadu.

O „wydaniu informatora w ręce FSB”, czyli kontrwywiadu Rosji, mówił w Sejmie koordynator służb Mariusz Kamiński, podsumowując działalność rządów PO-PSL.

Rosjanin miał mieć informacje o tym, że 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu. W ambasadzie zjawił się 10 maja, ale – jak mówił Kamiński – polska rezydentura AW w Moskwie nie tylko zlekceważyła ten kontakt, ale też przekazała dane informatora do Federalnej Służby Bezpieczeństwa.

W prawicowych mediach pojawiły się oskarżenia o zdradę i żądania rozliczenia winnych. Tym bardziej że Kamiński wskazał nazwiska: odpowiedzialni za „zdradę” mają być dwaj ówcześni wiceszefowie AW Piotr Juszczak i Marek Stępień.

„Wyborcza” rozmawiała z oficerem AW, który w 2010 r. kontrolował rezydenturę polskiego wywiadu w Moskwie. – Po każdym dramatycznym zdarzeniu do ambasad krajów dotkniętych tragedią zgłaszają się ludzie twierdzący, że mają ważne informacje. To normalne, katastrofy i zamachy działają na wyobraźnię osób o rozchwianej psychice, zwolenników teorii spisku. Na ogół łatwo je zidentyfikować już przy wejściu, strażnicy są tak przeszkoleni, że nie przepuszczają ich dalej – mówi nasz informator.

Rosjanin został jednak przepuszczony przez „pierwszą śluzę” pilnowaną przez BOR i spotkał się z urzędniczką wydziału politycznego ambasady, w którym pracuje na niejawnych etatach grupa oficerów AW.

Rosjanin: był zamach

– To była szefowa rezydentury. Spotkała się z nim najpierw w ogólnej rozmównicy, a potem przeszli do specjalnego pomieszczenia zabezpieczonego elektronicznie przed podsłuchami. Z rozmowy powstał raport przekazany natychmiast szyfrogramem do Warszawy – tłumaczy oficer.

Jak twierdzi, Rosjanin oferował informacje o udziale „osób trzecich” w katastrofie. Nie wiadomo, czy chciał za to pieniądze. Centrala AW zleciła sprawdzenie informatora.

Wynik analizy: jest związany z FSB, a jego misja to akcja dezinformująca, która ma wprowadzić zamieszanie w polskich służbach. – Dlatego o jego wizycie poinformowaliśmy oficjalnym kanałem kontaktowym Rosjan. W świecie służb to znak: „wiemy, co kombinujecie, nie udało się” – wyjaśnia nasz rozmówca.

Dodaje, że ze strony FSB nie było już żadnej informacji zwrotnej.

Cytowany oficer twierdzi, że nie wierzy, by AW popełniła tutaj błąd: – Jeżeli pod decyzją są podpisy Juszczaka i Stępnia, to znaczy, że wszystko bardzo dokładnie zbadano. Obaj zastępcy rzadko się zgadzali i walczyli ze sobą. Jeśli to była ich wspólna decyzja, to znaczy, że wiedzieliśmy, co robimy.

Nasłany prowokator

Ale czy jest w porządku przekazywanie rosyjskim służbom danych o człowieku, który przynosi informacje, nawet jeżeli jest to osoba niezrównoważona? Oficer: – Kogoś takiego byśmy chronili, ale tu mieliśmy pewność, że to nasłany prowokator. Zresztą otoczenie ambasady, kto wchodzi i jak się zachowuje, jest pod baczną rosyjską obserwacją. Poważny oferent musiałby to wiedzieć i wybrałby inny sposób kontaktu.

Oficjalnie b. szefowie AW nie chcą się wypowiadać. Głos zabrał za to Piotr Niemczyk, doradca komisji ds. służb i współtwórca UOP (poprzednik ABW).

Niemczyk jest pewny, że „zdradzony informator” był prowokatorem. „Rosyjskie służby specjalne mogły liczyć na eskalację emocji w Polsce, generowanie konfliktów wokół katastrofy smoleńskiej i ośmieszenie Rzeczpospolitej na arenie międzynarodowej” – napisał w analizie na swoim blogu.

Jak pisze dalej Niemczyk: „Zarówno połączenia telefoniczne, jak i każde wejście do ambasady jest kontrolowane. Telefony i maile są przechwytywane elektroniczne, a wchodzących i wychodzących się fotografuje. Osoba, która zdecydowałaby się na kontakt z ambasadą, musiałaby być niespełna rozumu, żeby sobie z tego nie zdawać sprawy. Trzeba założyć, że była specjalnie nasłanym prowokatorem, którego celem było wywołanie poważnych konsekwencji politycznych w Polsce, zależnie od tego, na ile przekazane informacje byłyby potraktowane serio”.

Celem atak na polski wywiad

Jego zdaniem „oferta” mogła mieć też na celu ujawnienie nieznanych wcześniej służbom oficerów wywiadu, działających pod przykryciem dyplomatów, i ich metod pracy. Podsumowując, Niemczyk stwierdza, że po wystąpieniu Kamińskiego, „nawet jeżeli rosyjska prowokacja nie udała się 6 lat temu, to być może teraz w FSB zacierają ręce”.

Sprawę „moskiewskiej zdrady” bardzo poważnie potraktowała „Gazeta Polska”. Wspierający PiS tygodnik podbił stawkę, stwierdzając, że wydano nie jednego, ale trzech informatorów. Jeden z nich miał przekazać Polsce dane o zamianie ciał ofiar katastrofy. – Nic nie wiem o innych przypadkach, ale zwracam uwagę, że o zamianie ciał jako pierwsza powiadomiła stronę polską prokuratura rosyjska – komentuje cytowany już oficer AW.

Nie wiadomo, czy wśród zawiadomień o przestępstwach rzekomo dokonanych przez poprzedników z PO, których złożenie do prokuratury zapowiedział Kamiński (miało być ich 19), jest sprawa „informatora z Moskwy”.

Zobacz także

prowokacja

wyborcza.pl

 

Temat dnia „Gazety Wyborczej”: Dla PiS-u profesjonalizm się nie liczy. Jerzy Sosnowski o „dobrej zmianie” w „Trójce”

JERZY SOSNOWSKI, WOJCIECH MAZIARSKI, ZDJĘCIA I MONTAŻ: ALEKSANDRA WALASEK, KATARZYNA SZCZEPAŃSKA, STUDIO TV
18.05.2016 20:39
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,20098416,video.html?embed=0&autoplay=1
– Charakterystyczne było to, że w ‚Trójce’ pracowali ludzie o rozmaitych poglądach politycznych. Do tej pory nie zdarzało się jednak, aby dziennikarz prowadząc rozmowę polityczną, rozmawiał z politykiem na klęczkach, co obecnie się zdarza – mówi Jerzy Sosnowski, były szef publicystyki w ‚Trójce’. Zdaniem dziennikarza istotna była wypowiedź jednego z polityków, który zapowiadał, że media mają teraz realizować politykę informacyjną rządu. – Słuchacze, którzy są najważniejsi dla tożsamości ‚Trójki’ odejdą, a przynajmniej przeczekają ‚dobrą zmianę’ – dodaje.

wyrzucony

wyborcza.pl

 

Ultimatum Unii dla rządu PiS

Tomasz Bielecki (Bruksela), 19.05.2016
Jean-Claude Junker, przewodniczący
Komisji Europejskiej

Jean-Claude Junker, przewodniczący Komisji Europejskiej (Markus Schreiber (AP Photo/Markus Schreiber))

Komisja Europejska daje Polsce czas do poniedziałku na kompromisowe decyzje w sprawie Trybunału Konstytucyjnego
 
Jeżeli do 23 maja „nie nastąpi żaden znaczący postęp” w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans wyśle rządowi Beaty Szydło oficjalną opinię o zagrożeniach dla praworządności w Polsce. – Małe są nadzieje, że Polska zrobi w tym tygodniu coś tak znaczącego, by tę opinię zatrzymać – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE.

Wysłanie opinii byłoby kolejnym krokiem w procedurze, którą KE wszczęła w styczniu głównie z powodu TK. Teraz w Brukseli trwa, przynajmniej formalnie, tylko badanie podejrzeń, a opinia będzie stwierdzeniem przez Komisję Europejską, że praworządność jest zagrożona. Dokument, który przygotowuje Timmermans, będzie zawierał opis dotychczasowej korespondencji i rozmów z Warszawą, wymieni zastrzeżenia Komisji Europejskiej w sprawie TK (z powołaniem się na Komisję Wenecką) oraz poprosi rząd, by ustosunkował się do nich w ciągu dwóch tygodni.

Jeśli odpowiedź rządu Szydło nie da nadziei na szybkie rozwiązanie sporu, KE w ciągu kilku tygodni powinna przejść do drugiego etapu procedury – zaleceń naprawczych. Trzeci etap to sprawdzanie, jak te zalecenia są realizowane, a w razie odmowy – decyzja, czy sięgnąć po dyscyplinujący artykuł 7. traktatu UE. Grozi to nawet sankcjami, ale tylko przy jednomyślności krajów Unii, co jest dziś bardzo mało prawdopodobne. Jednak sama procedura jeszcze bardziej zmarginalizuje Polskę w UE.

Timmermans powiedział wczoraj pozostałym komisarzom UE, że spór o TK uniemożliwia w Polsce skuteczną kontrolę konstytucyjności nowych ustaw, w tym nowego prawa medialnego. Przypomniał też o niewykonywaniu wyroków TK w sprawie składu Trybunału oraz ustawy naprawczej. Szef KE Jean-Claude Juncker potwierdził, że Timmermans ma upoważnienie, by 23 maja wysłać opinię o Polsce.

Temat opinii o Polsce wprowadzono do porządku wczorajszych obrad dopiero we wtorek po południu. Poinformowano o tym rząd PiS. W odpowiedzi z polskiej inicjatywy doszło we wtorek wieczorem do 40-minutowej rozmowy telefonicznej Timmermansa z premier Szydło, co jednak nie zatrzymało działań UE.

Szef MSZ Witold Waszczykowski powiedział „Wyborczej”, że we wtorek wieczorem polski rząd przesłał Komisji Europejskiej nowe propozycje rozwiązania konfliktu wokół Trybunału. Wśród nich jest m.in. rezygnacja z zapisu w nowym projekcie ustawy autorstwa PiS, żeby orzeczenia TK zapadały większością dwóch trzecich głosów. Trybunał uznał już ten zapis za niezgodny z konstytucją. Ale wciąż jest on w projekcie, który PiS złożył w Sejmie.

– Nowe propozycje dotyczące rozwiązania konfliktu wokół TK są na stole, tylko opozycja nie chce rozmawiać – mówił nam Waszczykowski. W nieoficjalnych rozmowach rządowi politycy bagatelizują decyzję KE. Według nich, nawet jeśli Komisja uruchomi drugi etap postępowania, to i tak nie będzie potem jednomyślności krajów Unii potrzebnej do zawieszenia głosu Polski w Radzie UE.

Wiceszef MSZ ds. europejskich Konrad Szymański przestrzegał wczoraj przed używaniem tak dramatycznych słów, jak „ultimatum” czy „dawanie czasu”. – Potrzebujemy znacznie więcej czasu, trudno oczekiwać, że poniedziałek będzie przełomowy – mówił Szymański.

Ze względu na decyzję Komisji politycy PO, PSL i Nowoczesnej przełożyli ze środy na wtorek spotkanie w sprawie Trybunału, na które zaprosili PiS. Lider PO Grzegorz Schetyna mówił, że opozycja chce dać rządowi szansę, by wspólnie rozwiązać spór wokół TK.

– Szef gabinetu Timmermansa jeździł do Warszawy, a w KE część osób wierzyła w jakieś pozytywne ruchy, które skwitowałaby powtórna wizyta Timmermansa w Polsce – relacjonują nasi rozmówcy z instytucji UE pytani o przyspieszenie procedury. Jednak w zeszłym tygodniu kontakty ze strony Polski zupełnie ustały.

– Politycy w Polsce zachowują się tak, jakby nie wiedzieli, że słucha się ich i czyta za granicą. W Unii dobrze wiadomo, co Jarosław Kaczyński znów powiedział o TK – słyszymy w Brukseli. Na unijnych korytarzach mówi się też, że nie wolno zwlekać, bo po szczycie NATO i wizycie papieża „reputacyjna presja” Unii na Warszawę będzie jeszcze mniej skuteczna.

Współpraca: Renata Grochal, Agata Kondzińska

Zobacz także

ultimatum

wyborcza.pl