Kwach, KOD, 13.06.2016

 

top13.06.2016

 

PONIEDZIAŁEK, 13 CZERWCA 2016

Tomczyk dla 300 i RDC o odejściu Jarosa: „To moment na wyciągnięcie wniosków”. O Kopacz: „Jest liderem opozycji”

Screenshot 2016-06-13 at 12.24.35

– Staje się liderem polskiej opozycji. To widać na marszach [KOD]. Ewa Kopacz to człowiek wielkiej wartości. Na sali plenarnej Sejmu jest tylko dwóch byłych premierów – Ewa Kopacz i Jarosław Kaczyński. Premier Kopacz nie musi niczego już udowadniać. Ona chce. Za każdym razem, gdy zabiera głos, jest aktywna, to wypada bardzo dobrze. Widać, jaki jest w niej potencjał – mówił dziś w audycji 300POLITYKI w Polskim Radiu RDC były rzecznik rządu Ewy Kopacz.

Oto najważniejsze wypowiedzi z rozmowy z Cezarym Tomczykiem.

— O ODEJŚCIU MICHAŁA JAROSA Z PO: „Smutna wiadomość. Gdyby Michał mógł wcześniej ze mną o tym porozmawiać, na pewno bym od tego pomysłu odwodził. Wybrał własną drogę. Ale dzisiaj – jak cała PO – powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski. Bo PO powinna przyciągać ludzi, nie odwrotnie”

— O MŁODYM POKOLENIU POLITYKÓW W PO I TRUDNEJ SYTUACJI PARTII: „Mamy Agnieszkę Pomaską, Sławomira Nitrasa, wielu innych polityków. Będziemy tę siłę pokazywać. Odejście Michała Jarosa to smutna wiadomość, bo każda para rąk jest potrzebna do pracy. Wierzę jednak, że PO nadal jest jedyną siłą, która może odebrać władzę PiS-owi (…) Mamy takie zasoby, jak samorządy, czy Donald Tusk. PO musi stać się platformą dla wszystkich, którym zależy na Polsce, a nie platformą ludzi chcących odchodzić z partii lub są z niej wypychani. PO faktycznie jest w trudnym momencie. Dziś potrzebna jest jedność w PO, w opozycji, to słyszymy na marszach KOD-u. Że musimy pamiętać, że mamy tylko jednego przeciwnika w polityce po jednej stronie, jest nim PiS. Dziś w PO jest siła, żeby odsunąć PiS od władzy”

— O WYRZUCENIU 700 DZIAŁACZY PO W ŁÓDZKIEM: „Przykład łódzki mnie lekko dziwi. Bo uważam, że ci, którzy chcą być w PO, powinni w niej być”

— „LUDZIE ŻYCZĄ POWODZENIA EWIE KOPACZ”: „Ludzie podchodzili do Ewy Kopacz, życzyli powodzenia, mówili, że trzymają kciuki. W drugim zdaniu mówili – nie kłóćcie się”

— „EWA KOPACZ STAJE SIĘ LIDEREM POLSKIEJ OPOZYCJI”: „Ewa Kopacz jest dziś bez wątpienia liderem Platformy. Staje się przywódcą i liderem polskiej opozycji. To widać na marszach [KOD]. Ewa Kopacz to człowiek wielkiej wartości. Na sali plenarnej Sejmu jest tylko dwóch byłych premierów – Ewa Kopacz i Jarosław Kaczyński. Premier Kopacz nie musi niczego już udowadniać. Ona chce. Za każdym razem, gdy zabiera głos, jest aktywna, to wypada bardzo dobrze. Widać, jaki jest w niej potencjał. Chciałbym, by PO stwarzała jej możliwości, żeby była aktywna. Im więcej Ewy Kopacz w polskiej polityce i PO, tym lepiej”

— „TUSK DRUGI PO PAPIEŻU”: „Donald Tusk jest wielką wartością dla PO, wygrywał dla tej partii 8 wyborów z rzędu. Tusk zajmuje drugą po papieżu tak ważną, historyczną funkcję jako Polak na świecie. Jestem bardzo dumny, że dziś Donald Tusk jest w UE, ale przyjdzie taki moment, że wróci do Polski”

— „TUSK OSIĄGNĄŁ W POLSKIEJ POLITYCE NAJWIĘCEJ PO WAŁĘSIE”: „Nie wiem, czy jest moment, by o tym rozmawiać. Chciałbym, żeby to była potrzeba serca u ludzi, że to dobry moment. Musimy jeszcze poczekać na wyklarowanie się jasnej sytuacji politycznej. To jemu – oprócz Wałęsy – udało się osiągnąć politycznie najwięcej w wolnej Polsce”

— „CZAS PRAWDZIWEJ KONFRONTACJI DOPIERO NADEJDZIE”: „Czas prawdziwej konfrontacji dopiero nadejdzie. To nie jest jeszcze ten moment. Wkrótce PO znajdzie swoje zasłużone miejsce na 2 lub 1 . Powinniśmy być lustrzanym odbiciem dla PiS. Alter ego. Prawdziwy spór jest między PiS a PO. To dwie różne wizje świata”

— O PROGRAMIE PO: „[W kampanii] Został trochę źle pokazany”

tomczyk

300polityka.pl

Prawicowi dziennikarze głęboko zniesmaczeni Nagrodą Szymborskiej dla Jakuba Kornhausera. „Do urzygu słabe”

yes, 13.06.2016

Jakub Kornhauser z Nagrodą Szymborskiej

Jakub Kornhauser z Nagrodą Szymborskiej (KUBA OCIEPA)

Jakub Kornhauser został w sobotę laureatem Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Zdaniem prawicowych dziennikarzy to nagroda nie za poezję, ale za wywiad w „Dużym Formacie”, w którym poeta skrytykował swego szwagra – prezydenta Andrzeja Dudę. Według publicysty wPolityce.pl Kornhauser miał nawet opowiedzieć o swoich poglądach dla pieniędzy.

Czwarta edycja Nagrody im. Wisławy Szymborskiej za tom poetycki został rozstrzygnięta w sobotę w Krakowie. Otrzymał ją Jakub Kornhauser za „Drożdżownię”, trzeci tom w swoim dorobku.

Wydawcy zgłosili do konkursu 211 tomów, a poza 32-letnim poetą, tłumaczem, literaturoznawcą, wykładowcą, redaktorem „Literatury na Świecie” i Wydawnictwa UJ do nagrody nominowani byli także: Edward Pasewicz, Marta Podgórnik, Joanna Roszak i Marcin Świetlicki.

W uzasadnieniu nominacji dla Kornhausera jurorzy napisali: „Za pomocą statycznych opisów (…) przedstawia świat pełen niepokoju, jakby przed katastrofą. Zwykłe czynności, przedmioty, znaczenia ujęte są w pełen dramatyzmu obrazek, który tylko pozornie wydaje się spójny”.

– Jakub Kornhauser wydał bardzo dojrzały tom w trudnej poetyce poematu prozą – powiedział po ogłoszeniu werdyktu juror Marian Stala. – Pisze zdaniami opisującymi, które w pewnej chwili zaczynają kreować rzeczywistość nadrealną, pozwalają łączyć ze sobą mówienie o teraźniejszości i przeszłości, jawie i śnie.

Przyznanie Nagrody im. Szymborskiej Kornhauserowi nie wzbudziłoby takich emocji, gdyby nie związki rodzinne laureata – jest bratem pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy i synem poety Juliana Kornhausera, jednego z najważniejszych przedstawicieli Nowej Fali lat 70. Oraz gdyby nie wywiad, jaki ukazał się w czwartek w „Dużym Formacie”, magazynie „Wyborczej” (pretekstem do publikacji była nominacja do nagrody, redakcja nie znała werdyktu).

Kornhauser: Trybunał Stanu dla Dudy? Nie zdziwię się

Jednym z pobocznych wątków tej rozmowy jest stosunek poety do swego szwagra. Młody Jakub poznał Andrzeja Dudę, gdy przyszły prezydent odwiedzał Agatę w domu Kornhauserów. Wspomina:

„Wydawał mi się fajny, otwarty, niesamowicie życzliwy, miał harcerski etos. Takie wrażenie sobie zbudowałem”

O dzisiejszych stosunkach z Dudą mówi tak:

„Szwagra widzę dwa razy do roku. Nigdy nie rozmawiałem z nim o polityce. Z siostrą akurat niedawno się widziałem, była u rodziców. Ale ona zawsze opowiada o rzeczach niezwiązanych z polityką. (…)

Jestem rozczarowany jego prezydenturą. Uważałem, że to jest samodzielny, racjonalnie myślący człowiek. Poglądy ma konserwatywne, ale nie zamordystyczne, wydawał mi się zawsze przedstawicielem katolicyzmu otwartego. Sądziłem, że będzie w stanie jako prezydent, który ma poważną legitymację społeczną, postawić na swoim. Ale z drugiej strony szczerze mu współczuję, bo widzę, jak on się męczy. Mam wrażenie, że został ubrany w buty, w których nie chciał się znaleźć”.

A tak tłumaczył obecność na dwóch demonstracjach KOD-u w Krakowie:

„(…) to, co robi PiS z Trybunałem Konstytucyjnym, to łamanie konstytucji. To jest dla mnie jasne i przeciw temu protestuję. Nie zdziwię się, jeśli prezydent Duda stanie za to przed Trybunałem Stanu”.

Kornhauser dystansuje się jednak wobec głównego nurtu opozycji, deklaruje się jako zwolennik Zielonych. Zdradza, że w wyborach prezydenckich oddał głos nieważny.

Na pytanie prowadzącej rozmowę Violetty Szostak, czy Agata Duda nie będzie miała pretensji za krytykowanie szwagra, odpowiada:

„Niby dlaczego? Rodzice uczyli mnie, że należy być uczciwym wobec siebie i innych. Związki rodzinne są drugorzędne, gdy mówimy o dobru wspólnym, demokracji, prawach człowieka”.

„Wystarczy słusznie poszczekać”

Prawicowi publicyści uważają, że Kornhauser otrzymał nagrodę nie za poezję, ale za krytykę Dudy na łamach „Dużego Formatu”.

Przemyśleniami na ten temat na Twitterze podzielili się m.in. Rafał Ziemkiewicz, Samuel Pereira, Marcin Makowski z „Do Rzeczy”, Stanisław Janecki oraz Krzysztof Karnkowski, który ustylizował najgłośniejszy fragment wywiadu na wiersz.

jakub

szwagier
jestem

Publicyści nie są jednak całkowicie zgodni, kto był rzeczywistą siłą sprawczą takiego rozdania Nagrody Szymborskiej.

Piotr Skwieciński w portalu widzi ją raczej nie w usłużnym jury, ale w samym Kornhauserze. Miał on, jak insynuuje Skwieciński w portalu wPolityce.pl, przewidująco skrytykować szwagra – co jego zdanie jest „przekroczeniem pewnych niepisanych, ale wyczuwalnych granic” – żeby otrzymać 100 tysięcy zł. Tyle wynosi Nagroda im. Szymborskiej.

„Czy wszystko musi być na sprzedaż?”

Z kolei Paweł Lisicki w „Do Rzeczy” (numer został zapewne zamknięty przed ogłoszeniem werdyktu, bo naczelny tygodnika nic o nagrodzie nie wspomina) twierdzi, że rozmowa z Kornhauserem „w nieocenionej ‚Gazecie Wyborczej'” jest efektem gorączkowego poszukiwania „właściwie dobranych autorytetów” przez „media należące do właściwego i słusznego, to jest antypisowskiego, obozu”.

Idę o zakład, że gdyby poeta postanowił prezydenta pochwalić, to chętnych do słuchania wielu by nie było. Trzeba zatem mówić rzeczy właściwe. I Kornhauser dokładnie takie właściwe rzeczy mówi.

(…) Naprawdę nie rozumiem takich ludzi. Czy dla krótkiej sławy, owego zaistnienia w mediach na parę chwil, pogłaskania i poklepania po ramieniu gotowi są na tak wiele? Czy naprawdę wszystko musi być na sprzedaż?

– pyta Lisicki, mając na myśli także innego krytyka prezydenta prof. Jana Zimmermana, promotora jego pracy doktorskiej.

Także w sobotę ogłoszono laureata Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego. Czek na 100 tys. zł (fundatorem jest PKO BP) Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi wręczył Jarosław Kaczyński.

Echa rozdania obu nagród podsumował – pod hasłem „logika zwolenników PiS” – Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej”:

Zobacz także

prawicowi

wyborcza.pl

 

 

„Teraz decyduje się, czy będziemy mieli Kaczyńskiego na dwa lata, czy na lat 20”

As, 13.06.2016

Sławomir Sierakowski

Sławomir Sierakowski (ALBERT ZAWADA)

Wg Sławomira Sierakowskiego, jeśli gospodarka nie uniesie sztandarowych programów PiS – 500 zł na dziecko i mieszkaniowego – to „władza PiS zbankrutuje w ciągu dwóch lat”. Oczywiście prócz gospodarki odejściu PiS „pomoże” geopolityka i samo Prawo i Sprawiedliwość, które „codziennie z zadowoleniem i premedytacją robi rzeczy dla siebie szkodliwe”.

Jak ocenia Sierakowski w rozmowie z „Newsweekiem”, w przypadku polityków PiS „poczucie apartheidu godnościowego wyłączyło instynkt samozachowawczy”. Dlatego mamy co krok, afery w rodzaju „dobrej zmiany” w stadninach, albo wycinkę Puszczy Białowieskiej, albo – jak przypomina założyciel „Krytyki Politycznej” – „prezydenta Dudę wymieniającego myśli na Twitterze z „Ruchadłem Leśnym” albo kimś, kto się przedstawia jako „Seba, który sra do chleba”?”

„Czy to może pomóc tej władzy? Nie” – odpowiada Sławomir Sierakowski.

 

„TKM do sześcianu”

Zdaniem publicysty, rządzący nie mają co liczyć na to, że wyborcy nie dostrzegą błędów. Sierakowski uważa, że najbardziej ich „zniesmaczy to, w jak ostentacyjny sposób PiS buduje swoje państwo z patologii III RP podnoszonych do rangi prawa”.

„Żeby uwłaszczyć spółki skarbu państwa, likwiduje się konkursy w służbie cywilnej. Żeby walczyć z brakiem pluralizmu w mediach publicznych, tworzy media rządowe i nachalne poza granice śmieszności. To nie jest robienie z nas idiotów. To jest robienie idiotów z siebie” – mówi publicysta w rozmowie z „Newsweekiem”.

„Fanatyk”

Partii rządzącej nie pomoże też sam Jarosław Kaczyński, który podbija atmosferę np. obrażając uczestników manifestacji organizowanych przez KOD.

„Każdy wie, że najskuteczniejsza broń w sferze publicznej to ignorowanie, przemilczanie. Wejście w spór z KOD wynosi ten ruch do roli głównego przeciwnika Kaczyńskiego. Mobilizuje rozbitą opozycję do zorganizowania się” – ocenia Sierakowski.

Dlaczego więc tak doświadczony polityk jak prezes PiS popełnia takie błędy? „Bo Kaczyński nie jest politykiem racjonalnym tylko fanatykiem. Dla fanatyka pragmatyzm to dowód słabości. Fanatyk nie potrafi utrzymać emocji na wodzy” – tłumaczy twórca „Krytyki Politycznej”.

ZOBACZ TEŻ: książka o przywódcy PiS-u „Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego. Portret niepolityczny” >>

Zobacz także

terazDecyduje

TOK FM

Żadnych mrzonek

Stefan Niesiołowski, 13.06.2016

Hanna Pyrzyńska

Żadnych mrzonek, panowie!”. Słynne: „Point de reveries, messieurs!” – powiedział car i król Polski Aleksander II do delegacji marszałków szlachty w Warszawie w 1856 r. Miało to oznaczać, że marzenia o powstaniu niepodległej Polski są niebezpieczne i szkodliwe, bez szans. Mylił się, marzenia się spełniły.

Mniej więcej to samo mają do powiedzenia rządzący dziś Polską politycy PiS tym wszystkim, którzy pragną przywrócenia wolnej, to znaczy demokratycznej, Polski. Sytuacja z pewnością jest lepsza niż wówczas, a obalenie pisowskiego reżimu łatwiejsze niż przekreślenie rozbiorów.

Ale słowa „żadnych marzeń” można skierować także do tych, którym wydaje się, że to zadanie bardzo łatwe. Że reżim Kaczyńskiego sam się załamie, że ktoś za nas wykona tę pracę, że oni będą rządzić najwyżej do najbliższych wyborów – a więc trochę ponad trzy lata. A nie takie rzeczy potrafiliśmy przeczekać i nie z takich opresji Polska wychodziła. Ten optymistyczny przebieg wydarzeń wydaje się jednak mało prawdopodobny.

Okazuje się, że demokrację i wolność można utracić w sposób zdumiewająco prosty. Starannie budowane mechanizmy demokratycznego państwa prawa mogą zostać przekreślone w kilka tygodni. I nie przez subtelnych prawników i przenikliwych polityków, ale przez politycznych ignorantów, którzy rozumieją tylko jedno – władzy nie możemy oddać. Dorwaliśmy się do niej i co nam zrobicie. PiS to partia typu leninowskiego, a nie partia szanująca reguły gry, rodem z zachodnich demokracji. To organizacja skoncentrowana wyłącznie na utrzymaniu raz zdobytej władzy, a nie na rozwoju kraju i pomyślności jego obywateli.

Jak trafnie zauważył Krzysztof Pomian: „[Kaczyński] jest to polityk, którego nie mierzi korzystanie z antysemityzmu i ksenofobii przez jego sojuszników, szerzenie strachu i nienawiści i sprzymierzenie się z bojówkarzami, a nawet robienie z nich gwardii pretoriańskiej PiS-u. To wystarczy, by go jednoznacznie potępić… Można sobie wyobrazić, że Kaczyński zacznie rządzić zupełnie wbrew demokracji. Zrobi taką ordynację, żeby wygrać wybory albo nawet je sfałszuje. Ekipa Kaczyńskiego, czyli Ziobro, Macierewicz, Kamiński, jest zdecydowana na wszystko, oni na pewno władzy nie oddadzą po dobroci, to psychologicznie pewne” ( „Ta władza to pałka, która musi walnąć”, „Gazeta Wyborcza”, 28-29 maja).

Można im zazdrościć skuteczności

Najistotniejsza nie jest jednak psychologia pisowskich wodzów, ale łatwość, z jaką PiS sięga po publiczne pieniądze do przekupywania zwolenników, skuteczność w zatrudnianiu swoich janczarów, brak skrupułów w zastraszaniu, szantażowaniu, a gdy trzeba – schlebianiu.

Na tym tle skrajna nieudolność rządów koalicji PO-PSL jest szczególnie irytująca. Z własnego doświadczenia wiem, jak wszystkie sprawy grzęzły w ministerstwach, jak nie można było podjąć decyzji, najlepiej było odwlec i przekazać komuś innemu. Jak ministrowie i ich urzędnicy nie potrafili zapobiec np. wydawaniu niezgodnych – moim zdaniem – z prawem zezwoleń na budowanie obiektów, które dewastowały środowisko, w tym nadmorskie lasy i wydmy nawet tuż obok napisów: „Wchodzenie na wydmę surowo wzbronione”. Jakim koszmarem były sprawy reprywatyzacyjne trwające całe dekady, tak jakby ludzie domagający się zwrotu swojej własności byli natrętami albo podejrzanymi spekulantami.

Nie zapomnę, jak okropnie trudno było mi załatwić – przysługującą zasłużonym w walce o Polskę – emeryturę specjalną dla człowieka, który chyba najbardziej w naszym kraju na nią zasłużył. I jak jeden z ministrów przekonywał mnie, że to będzie źle odebrane i niebezpieczne szczególnie przed wyborami. Natomiast PiS bez żadnych wahań natychmiast przyznał Janowi Olszewskiemu 8 tys. zł emerytury specjalnej i nieco mniej jego żonie.

Aleksander Hall: Każdy dzień rządów PiS-u szkodzi Polsce

Trudno się dziwić – jak się patrzy na inwazję pisowskich janczarów na Polskę, na media, urzędy, spółki – że ci ludzie będą bronić tej władzy jak niepodległości. Można im tylko zazdrościć skuteczności. Tysiące zatrudnianych aparatczyków będzie walczyć na rozkaz pisowskiego rządu razem z kibolami i bojówkami tzw. narodowców o swoje przywileje, posługując się najpiękniejszymi hasłami. „Żołnierze wyklęci” będą z pewnością na kibolskich sztandarach. I czym się różni ktoś, kto zapisał się do PZPR dla kariery, mieszkania, podwyżki, awansu, od kłamiącego w mediach pisowskiego półinteligenta nazywanego dziennikarzem lub obejmującego wysokopłatną posadę w spółce skarbu państwa niedouczonego ignoranta?

Czy weryfikacja w stanie wojennym bardziej zasługuje na potępienie niż obecna weryfikacja robiona przez Jacka Kurskiego i Krzysztofa Czabańskiego?

Trwa w Polsce walka o demokrację, którą utraciliśmy tak łatwo, że wielu nawet tego nie zauważyło. Znowu złudzeniem okazało się przekonanie, że wszyscy są za wolnością. Warto się zastanowić, skąd się biorą ludzie, którzy potrafią tak podle kłamać jak ci w pisowskich mediach? Skąd się biorą załgane indywidua skandujące partyjne slogany w Sejmie? Skąd ta armia zapełniająca szpalty „patriotycznych” gazet, pokazująca się w telewizjach o arcypolskich narodowych, religijnych i niezłomnych tytułach?

Skąd tyle podłości?

Dlaczego Kościół, którego Założyciel umarł na krzyżu za miłość i prawdę, szerzy w znacznej swej części kłamstwo i nienawiść? Gdy widzę politycznych hipokrytów – zapraszających na rekolekcje, pielgrzymki, pobożnie zamyślonych w smoleńskie miesięcznice – w otoczeniu pełnych nienawiści haseł, to wydaje mi się, że tak musieli wyglądać faryzeusze, którzy przecież uchodzili za najbardziej pobożnych.

Jak wytłumaczyć codzienną porcję „dobrej zmiany” w mediach Rydzyka, rewelacje „naukowe” głoszone przez głowaczy z Radia Maryja, którzy są przeciwnikami szczepionek i prywatyzacji?

Jak wyjaśnić bzdury biskupa, który powiedział, że Beata Szydło to dar od Boga? A czy darem są także Antoni Macierewicz, Ewa Stankiewicz domagająca się egzekucji Donalda Tuska, Jarosław Kaczyński mówiący o Polakach gorszego sortu, Cezary Gmyz, specjalista od trotylu, Dorota Kania, Tomasz Sakiewicz, Mariusz Kamiński i inni rycerze „dobrej zmiany”? Co może prowadzić do tego, że są biskupi, którzy swoje katedry udostępniają „łysym z karkami” ze sztandarami nawiązującymi do antysemickich haseł, które już raz doprowadziły do selekcji na rampie?

Podobne istotne pytania zadała już dawno temu matka zamordowanej w Oświęcimiu patronki Europy Edyty Stein, która prowadziła tartak w hitlerowskim Wrocławiu i – przeżywając piekło, jakie naziści zgotowali Żydom – jeszcze przed wojną pytała z niedowierzaniem: – Jak to możliwe, dlaczego są tacy źli ludzie?

Nie dopuścić do dyktatury

To nie jest tylko walka o Trybunał Konstytucyjny, chociaż dziś – z uwagi na stanowisko Unii Europejskiej – ta walka wydaje się decydująca. Polska nie jest tu na szczęście sama. Już widać, że jakieś ustępstwa pisowski reżim poczynić musi i nie warto w tej sprawie spotykać się z Kaczyńskim lub jego sługami.

Chciałbym z całego serca – jako jeden z polskich polityków, który od 50 lat (wystąpienie na wiecu studenckim w 1965 r. w obronie orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich) walczy o wolność i demokrację – podziękować panu Fransowi Timmermansowi za to, że niestrudzenie domaga się przestrzegania prawa i praworządności w Polsce, bo Unia jest organizacją państw demokratycznych, a nie dyktatur.

Więzień polityczny PRL-u Adam Michnik napisał: „Szefowa rządu, która broni niepodległości Polski przed Brukselą, to brzmi jak humoreska Sławomira Mrożka. Był to wykład dziwacznej koncepcji suwerenności (…). Według tej koncepcji suwerenność to tyle, co prawo do suwerennego łamania konstytucji, do przeobrażania państwa demokratycznego w państwo zawłaszczane przez własną partię, w państwo czystek personalnych, niszczenia niezależnego wymiaru sprawiedliwości, unicestwiania Trybunału Konstytucyjnego”. („Manifest antyeuropejski”, „Gazeta Wyborcza”, 21-22 maja).

Premier Szydło zaoferowała namiętną i bezsensowną lekcję pogardy dla zdrowego rozsądku

Istotą sporu o Trybunał jest spór o demokrację. PiS nie uznaje istnienia jakiejkolwiek instytucji mającej realny wpływ na to, co się w Polsce dzieje, jeśli nie może jej kontrolować. Natomiast sąd konstytucyjny istnieje właśnie po to, aby władza ustawodawcza podlegała kontroli, by nie wprowadziła dyktatury.

Twierdzenie, że PiS zdobyło władzę w sposób demokratyczny, jest prawdziwe. Nie znaczy to jednak, że ma prawo robić wszystko, co zechce, z pogardą dla prawa i praworządności. Na tym polega demokracja i z tym nie chce się pogodzić Kaczyński. Dlatego rozmowy z nim mają niewielki sens. Rozumie tylko język siły.

Ta siła to dziś Komitet Obrony Demokracji (stąd bierze się ten ogromny ładunek nienawiści pisowskiej propagandy do KOD-u) oraz presja instytucji demokratycznych, do których należy Polska – głównie Unii Europejskiej. Dlatego propozycja – ostatnio mówił o niej Roman Giertych – aby podczas szczytu NATO w Warszawie odbyła się demonstracja na rzecz demokracji w Polsce, jest dobra.

Na razie znamy model odbudowania demokracji w państwach dyktatorskich – pomijając krwawą drogę przegranej wojny – drogą wewnętrznego porozumienia: Hiszpania, Tajwan, Polska i cała Europa Środkowa, Albania, Birma, Ameryka Łacińska. W kilku krajach demokracja została obalona w efekcie kartki wyborczej i woli lokalnego dyktatorka: Węgry, Turcja, Białoruś i – niestety – Polska.

Nie udało się dotychczas przywrócić w tych państwach demokracji. Czy Polska będzie pierwszym krajem, który dzięki wysiłkom Unii i oporowi społecznemu powróci do rodziny demokratycznych państw?

*Stefan Niesiołowski – ur. w 1944 r., profesor biologii na Uniwersytecie Łódzkim. W PRL-u skazany na 7 lat za działalność w organizacji Ruch (więziony w latach 1970-74), później związany z opozycją demokratyczną (ROPCiO). Współorganizator NSZZ „Solidarność”, w stanie wojennym internowany. Po 1989 r. poseł i senator, obecnie poseł PO

szydłoTo

wyborcza.pl

 

 

PONIEDZIAŁEK, 13 CZERWCA 2016, 11:14
jaros8

Michał Jaros przechodzi do Nowoczesnej. „To partia przyszłości, to partia nastawiona na rozwiązywanie problemów”

Poseł PO Michał Jaros przeszedł do klubu parlamentarnego Nowoczesnej. Jak mówił na konferencji prasowej w Sejmie poseł Michał Jaros:

„Przez wiele ostatnich lat byłem zaangażowany w projekt polityczny, w który byłem zaangażowany całym sercem. Straciłem nadzieję na drużynowe działanie. Ja zawsze skupiałem się na działaniu, a nie na przepychankach politycznych. Ten sens w polityce to dla mnie działanie na rzecz innych, a nie siebie. Działanie a nie trwanie. Przystępuje do Nowoczesnej, dołączam do kolegów i koleżanek samorządowców. Etap mojego funkcjonowania w PO mam za sobą, nie chcę już o tym mówić”.

Jak dodał:

„Nowoczesna to partia przyszłości, to partia nastawiona na rozwiązywanie problemów, a nie na ich generowanie”

O przejściu Jarosa jako pierwsza poinformowała Katarzyna Kolenda-Zaleska.

poseł Michał Jaros

Poseł Michał Jaros opuszcza Platformę i przechodzi do Nowoczesnej @FaktyTVN @tvn24

Michał Jaross jest parlamentarzystą PO od 2007 roku. To drugi transfer do Nowoczesnej w tej kadencji. Wcześniej – w grudniu 2015 roku – klub partii Ryszarda Petru zasilił Paweł Kobyliński z Kukiz’15.

300polityka.pl

Poseł PO mówi „dość” i przechodzi do Nowoczesnej. „Straciłem trochę nadzieję”

TS, PAP, 13.06.2016

Michał Jaros

Michał Jaros (Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta)

1. Dotychczasowy poseł PO Michał Jaros przeszedł do klubu Nowoczesnej
2. Taką informację przekazał poseł Nowoczesnej Adam Szłapka
3. W efekcie od poniedziałku klub Nowoczesnej liczy 30 posłów.

– Klub Nowoczesnej wzmacnia poseł z Wrocławia. Młody, ale doświadczony, który działa od wielu lat na rynku lokalnym i politycznym – poinformował podczas briefingu w Sejmie Szłapka.

Informację o transferze potwierdził Jaros. – Dziś przechodzę do Nowoczesnej. Przez wiele ostatnich lat byłem zaangażowany w projekt polityczny (…), ale dziś mogę powiedzieć, że straciłem trochę nadzieję na wspólne, drużynowe, pozytywne działanie – stwierdził.

– Zawsze byłem parlamentarzystą i działaczem społecznym, który skupiał się przede wszystkim na działaniu, a nie na przepychankach czy zapasach politycznych – dodał.

Lider Nowoczesnej często się przejęzycza. Zbyt często. Zobacz wpadki Ryszard Petru

opozycja

posełPO

gazeta.pl

Ck0i4_EWkAAZE9_

Euro 2016. Polska – Irlandia Północna. Arkadiusz Milik: Powinniśmy wygrać wyżej. Byliśmy lepsi od początku do końca

Paweł Wilkowicz, Nicea, 12.06.2016

polska

FOT. KUBA ATYS

– Spokojnie, to tylko pierwszy mecz. Żaden Mount Everest – mówi Kamil Glik. Piłkarze mówią zgodnie: wygraliśmy to spotkanie cierpliwością. – Po zmarnowanych szansach powiedziałem sobie, że będę z uporem maniaka szukał następnych sytuacji – mówi strzelec zwycięskiego gola Arkadiusz Milik.

– Zabawa się dopiero zaczyna. Od dawna nam się nie udawało wygrać pierwszego meczu w wielkim turnieju, ale spokojnie. To nie jest dla nas jakiś Mount Everest. Czekamy na następne mecze. W poniedziałek szybka analiza tego spotkania i jedziemy dalej. Od poniedziałku wieczorem startujemy z przygotowaniami do gry z Niemcami – mówi Kamil Glik, który po mniej pewnych interwencjach w ostatnich meczach towarzyskich w spotkaniu z Irlandią Północną był znów niezawodny jak w eliminacjach. Jak tłumaczył, w Nicei drużyna była dużo mocniejsza fizycznie niż w spotkaniach z Holandią i Litwą. – Każdy z nas czuł, że trafiliśmy z przygotowaniami, nie łapały nas już skurcze jak z Holandią i Litwą – mówi Glik. Wygraliśmy z Irlandią Północną cierpliwością. Rywale dobrze bronili, trudno nam było się przebić, ale wiedzieliśmy że szanse przyjdą i trzeba robić swoje. Zdecydowały cierpliwość i jakość z piłką przy nodze. Mamy dobrych zawodników, po prostu. A trener nas zaraża swoim optymizmem i to działa. Tę drużynę zbudowały eliminacje. To jest różnica w porównaniu z Euro 2012 – mówi Glik.

O cierpliwości dużo mówił też Arkadiusz Milik. – Szukaliśmy klucza do zwycięstwa w różnych miejscach. Widzieliśmy od pierwszych minut, że jest bardzo dużo miejsca na skrzydłach, staraliśmy się tam kreować jak najwięcej. Od 20, 25 metra przed irlandzką bramką robiło się bardzo ciasno w środku, tylko po bokach zostawiali miejsce. Na szczęście udało się strzelić bramkę. Byłem na siebie zły po pierwszej połowie. Powiedziałem sobie, że będę z uporem maniaka szukał kolejnych sytuacji i w końcu się uda. Mamy skutecznych piłkarzy, pazernych na gole, wiedzieliśmy że prędzej czy później trafimy. Byliśmy od początku lepszym zespołem, powinniśmy nawet wygrać wyżej – mówi Milik.

Polacy mówili pod szatnią, że rywal mimo wszystko zaskoczył ich swoim podejściem: tym, że aż tak głęboko się bronił. – Dopiero pod koniec wprowadzili więcej ofensywnych zawodników. Awansowali w ładnym stylu, myślałem że powalczą w mistrzostwach o coś więcej. Byłem zdziwiony – mówi Łukasz Piszczek. Najbardziej poturbowany w tym spotkaniu, ale nie przez rywali, bo ci wcale nie grali brutalnie, tylko przez Wojciecha Szczęsnego, z którym zderzył się w ostatnich minutach. – Wojtek mówi że przed naszym zderzeniem coś do mnie krzyczał, ale chyba było za głośno i nie usłyszałem. Dostałem w przeponę i mnie zatkało. Ale na szczęście szybko było znów w porządku – tłumaczy Piszczek. – Wiedzieliśmy, jak grać z Irlandią Północną. Umieliśmy poszanować piłkę. W pierwszej połowie może w kilku sytuacjach trochę za szybko próbowaliśmy dośrodkować, ale w przerwie powiedzieliśmy sobie, że trzeba cierpliwości: związać przeciwnika na jednej stronie i przerzucać na drugą. Mecz był niewiadomą, bo dwa mecze towarzyskie nam się nie udały. Ale to było dodatkową motywacją. Dobrze wyszło – mówi Piszczek.

Drużyna od razu po meczu odjechała na lotnisko. Wylot do Saint-Nazare koło La Baule był zaplanowany na niedługo po północy, w poniedziałek reprezentacja wraca już do pracy w swojej bazie.

Polskie WAG’s na meczu Polski z Irlandią. Tak kibicowały m.in. Anna Lewandowska i dziewczyna Milika [ZDJĘCIA]

z20230862Q,Kurski

Po szczycie wyszehradzkim. Praga mówi: Wyszehrad stał się toksyczny

Lubosz Palata, REDAKTOR „MF DNES” (Praga), 13.06.2016

Premierzy państw członkowskich Grupy Wyszehradzkiej podczas spotkania 8 czerwca w Pradze

Premierzy państw członkowskich Grupy Wyszehradzkiej podczas spotkania 8 czerwca w Pradze (DAVID W CERNY / REUTERS)

Czechy mają duży problem, któremu na imię Polska. Kraj, który obok Słowacji, Niemiec i Izraela należy do strategicznych partnerów Czech, z powodu nieprzestrzegania zasad demokracji jest coraz bardziej izolowany przez Zachód.

Proeuropejski rząd premiera Bohuslava Sobotki nie chce skończyć w jakimś „bloku wschodnim”, w który w ostatnim roku – w związku z kryzysem migracyjnym i unijnymi kwotami uchodźczymi – zaczęła się zamieniać Grupa Wyszehradzka.

Praga robi, co może, by tego scenariusza uniknąć. Latem zaproponowała, by w miejsce obowiązkowych kwot wprowadzić kwoty dobrowolne, i sama zobowiązała się przyjąć większą liczbę migrantów, niż było to ustalone w ramach kwot obowiązkowych. Jednak pozostałe kraje wyszehradzkie, w tym Polska – wówczas jeszcze pod rządami Platformy Obywatelskiej – sabotowały ten projekt.

– Podział na Zachód i Wschód, który pojawił się w UE, niepokoi nas i chcemy się mu przeciwstawić – powiedział kilka dni temu podczas odczytu w Brukseli szef dyplomacji Czech Lubom~r Zaorálek.

W nieoficjalnych rozmowach wysocy rangą czescy urzędnicy idą jeszcze dalej. – Grupa Wyszehradzka zamieniła się w organizację toksyczną. Będziemy starali się ograniczyć naszą aktywność w jej ramach do spraw technicznych, takich jak infrastruktura transportowa czy współpraca ekonomiczna, aby nie utknąć w podejrzanym towarzystwie Kaczyńskiego i Orbána – mówi anonimowo wysoki przedstawiciel czeskiego rządu.

Czescy politolodzy, którzy nie muszą owijać w bawełnę, są jeszcze ostrzejsi. – Grupa Wyszehradzka zamieniła się w coś niesmacznego, w swoje przeciwieństwo. Dziś to zaprzeczenie ugrupowania, którym była w chwili powstania na początku lat 90. Postawa państw Grupy Wyszehradzkiej w obliczu kryzysu migracyjnego oznacza koniec wszystkich wartości, które miały być utożsamiane z Europą Środkową – mówi politolog Rudolf Kuczera, wydawca czasopisma „Europa Środkowa”. I precyzuje: – Wyszehrad stał się wyzwiskiem. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.

Sprawę dodatkowo komplikuje rozwój wydarzeń w Polsce. Czechy pamiętają już taką sytuację, bo również Słowacja za czasów premiera Vladim~ra Mecziara (1993-98) miała problemy z przestrzeganiem zasad państwa prawa. W tamtym czasie kontakty z Bratysławą na najwyższym szczeblu były ograniczone do minimum. W ciągu sześciu lat premier Vaclav Klaus z Mecziarem spotkali się tylko raz – przy okazji rozmów na temat podziału majątku wspólnego państwa czechosłowackiego.

Dziś Praga nie jest jednak w stanie prowadzić wobec Warszawy takiej polityki jak wówczas wobec mecziarowskiej Słowacji. Zamrożenie kontaktów nie wydaje się prawdopodobne i dlatego minister Witold Waszczykowski może się chwalić: „Czechy wciąż są naszym partnerem strategicznym”.

Oficjalnie Praga bagatelizuje problemy polskiej demokracji. – Gdybyśmy zaczęli rozmawiać o niektórych sprawach wewnętrznych Polski, dotyczących mediów czy Trybunału Konstytucyjnego, doszlibyśmy do wniosku, że to bardzo skomplikowana kwestia – tłumaczy szef dyplomacji Zaorálek. W ten sam sposób Praga zachowywała się w stosunku do Węgier Orbána.

To jednak nie oznacza, że Polska Kaczyńskiego może liczyć na bezwarunkowe poparcie Czechów. – Gdybyśmy musieli wybierać między Berlinem a Warszawą, mimo iż nie chcemy stracić Polski, pierwszeństwo będą mieć Niemcy. Cały czas mamy jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie – mówi pewien wysoko postawiony czeski dyplomata.

Przeł. Renata Rusin-Dybalska

Zobacz także

praga

wyborcza.pl

 

 

Wymazać Wałęsę

PAWEŁ WROŃSKI, 13.06.2016

To zdjęcie to zaginiony eksponat z wystawy

To zdjęcie to zaginiony eksponat z wystawy „Polacy i Niemcy. Historia dialogu” otwartej 31 maja br. przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego: Pl. Krasińskich w Warszawie, 1 sierpnia 1994 r. Prezydenci Niemiec i Polski na obchodach 50. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Od… (TIM BRAKEMEIER)

Nie pamiętam żadnego istotnego zdarzenia z relacji polsko-niemieckich, w którym uczestniczyłby Lech Wałęsa. Może ktoś mi przypomni? – mówił w Radiu ZET wiceminister kultury Jarosław Sellin zapytany o wymazanie przywódcy „Solidarności” z wystawy „Polacy i Niemcy. Historie dialogu” w Bundestagu. Autorzy wystawy Wałęsę pominęli, ale umieścili tam Lecha Kaczyńskiego i Beatę Szydło. A skoro minister Sellin pragnie odświeżenia pamięci – to służę.

BYŁ SIERPIEŃ 1994 R. Na obchody 50. rocznicy powstania warszawskiego Lech Wałęsa zaprosił nowego prezydenta Niemiec Romana Herzoga. Część niemieckiej prasy komentowała, że to wizyta przedwczesna, bo Herzog ledwie objął urząd i jeszcze nie czas na pojednanie z Polską. Prezydent Herzog w wywiadzie poprzedzającym wizytę w Polsce dziękował za zaproszenie na rocznicę powstania w 1943 r. – co mogło świadczyć, że myli powstanie warszawskie z powstaniem w warszawskim getcie.

PAMIĘTAM TAMTEN WIECZÓR. Apel pamięci na pl. Krasińskich. Głównymi uczestnikami uroczystości byli powstańcy warszawscy. Przyszły ich setki, mimo że nad miastem przetoczyła się burza. Nikt w tych czasach nie nosił T-shirtów ze znakiem Polski Walczącej, bo byłby to akt kabotynizmu wobec tysięcy żyjących kombatantów, którzy za malowanie tego znaku mogli stracić życie. Nikt nie pisał na samochodzie „Powstanie ’44. Pamiętamy”, bo byłby uznany za sklerotyka lub idiotę. Nikt nie objawiał patriotyzmu buczeniem.

Do ostatniej chwili nie było pewne, co powie prezydent Herzog, choć już w Warszawie wyjawił dziennikarzom, że „wie, gdzie jest, z jakiego powodu i co ma powiedzieć”. I pod pomnikiem Powstania Warszawskiego mówił: „Proszę o wybaczenie za to, co my, Niemcy, wam uczyniliśmy”. Następnie mówił o zbrodniach jego narodu w Warszawie, za które się wstydzi. Wyraził ubolewanie w imieniu zjednoczonych Niemiec oraz przekonanie, że te Niemcy z niepodległą Polską będą żyły w przyjaźni.

Zapanowała cisza, potem wybuchły oklaski. Niemieccy dziennikarze byli zdumieni i wypytywali polskich, jak te słowa należy interpretować. Do tej pory jedynie kanclerz Willy Brandt przepraszał w imieniu Niemiec ofiary pod pomnikiem Bohaterów Getta.

Pamiętam warszawskich powstańców. Bardziej byli zaskoczeni niż wzruszeni. Maria Straszewska „Emma”, współpracowniczka legendarnego Aleksandra Kamińskiego, powiedziała mi, że nienawidzi wyrażenia „moralne zwycięstwo”, ale po słowach prezydenta Niemiec przynajmniej wie, jak takie zwycięstwo wygląda.

Lech Wałęsa po uroczystości podszedł do Herzoga i po polsku powiedział mu: „Jeszcze raz dziękuję”. Tłumacza w pobliżu nie było, ale on zrozumiał.

1 sierpnia 1994 r. okazał się jednym z najważniejszych dni na drodze polsko–niemieckiego pojednania. Po latach Roman Herzog napisał we wspomnieniach, że był to jeden z najważniejszych dni jego prezydentury. Dwa lata później, w 1996 r., pod wpływem wizyty w Warszawie ustanowił w Niemczech Dzień Pamięci Ofiar Nazizmu. Potem Niemcy już rzadziej mylili powstanie w getcie z powstaniem warszawskim.

NIE DZIWIĘ SIĘ SELLINOWI, że „nie pamięta”, choć z wykształcenia jest historykiem. Funkcjonariusze władzy starają się wbrew przyzwoitości uzasadniać własne działania. Także władza mająca tendencje totalitarne zwykła wymazywać przeciwników politycznych z historii i tworzyć własną historię nawet wbrew faktom.

Dziwię się natomiast dyrektorowi Muzeum Historii Polski historykowi dr. Robertowi Kostrze, współtwórcy wystawy, który pominięcie Wałęsy wyjaśnił tak: Skoro go na wystawie o relacjach polsko-niemieckich nie ma, to „widać znaczącej roli w tych relacjach nie odegrał”. Zapewne patronowania polityce pojednania z Niemcami ministrów Krzysztofa Skubiszewskiego i Andrzeja Olechowskiego też nie dostrzegł.

NA SZCZĘŚCIE O ROLI LECHA WAŁĘSY PAMIĘTAJĄ NIEMCY. W 2009 r. zaprosili go na uroczystości 20-lecia obalenia muru berlińskiego. To on pierwszy przewracał kostki domina upadającego komunizmu (potem Wałęsę przewrócił niemiecki kamerzysta).

Przeciw wystawie „Polacy i Niemcy…” zaprotestowali już niemieccy politycy mający lepszą pamięć niźli ulegli władzy polscy historycy. Dziennik „Die Welt” stwierdził, że tego rodzaju wystawą „Polska ośmiesza Niemcy w Bundestagu”.

Nie zgadzam się z tą opinią. To nie Niemcy są kompromitowani. W Bundestagu rząd PiS kompromituje Polaków.

Zobacz także

wymazując

wyborcza.pl

 

z20219729Q,Po-meczu-Polska-Irlandia-Pln-

najnowszy

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,20229456,pis-moze-rzadzic-polska-nawet-20-lat-druzgocacy-dla-platformy.html?google_editors_picks=true

akurat

http://opinie.newsweek.pl/czy-aleksander-kwasniewski-ma-prawo-uczestniczyc-w-marszach-kod-,artykuly,386926,1.html

trudno

http://passent.blog.polityka.pl/2016/06/12/abc-arogancja-buta-chamstwo-2/?nocheck=1