Grzędzielski, 02.05.2016

 

Strony KOD

http://www.ruchkod.pl/rekord-swiata-bubla-prawnego/

Jarosław Kaczyński kiedyś ukradł Księżyc. W Dniu Flagi skradł święto premier i prezydentowi

Agata Kondzińska, 02.05.2016

Jarosław Kaczyński podczas przemówienia w Sejmie

Jarosław Kaczyński podczas przemówienia w Sejmie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Sejmowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego brzmiało jak exposé, było zapowiedzią marszu po konstytucyjną większość. Ale ręki do zgody prezes nie wyciągnął.
 

W dniu święta biało-czerwonych barw lider PiS Jarosław Kaczyński wygłosił w sali kolumnowej Sejmu przemówienie. Słuchali go politycy PiS, premier, wicepremierzy, ministrowie i zaproszeni goście. Braw było wiele, najgłośniejsze, gdy lider rządzącej partii negował ostatnie 27 lat. Mówił, że teraz dopiero odbudowywany jest „szacunek do narodowych barw”.

Podkreślał nierozerwalny związek między sferą państwa a wartościami, bo „państwo jest i powinno być jakością moralną”. Sugerował, że poprzednicy tych zasad nie przestrzegali. Wyrzucał, że przez lata w Polsce dominowała filozofia, że kto silniejszy, ten lepszy. – Musimy to zmienić – mówił lider partii, która przecież jest pierwszą po 1989 r. rządzącą samodzielnie formacją. PiS ma premiera, prezydenta i większość parlamentarną.

Kaczyński groźny: Na anarchię w Polsce się nie zgodzimy

Z tej większości chętnie korzysta, np. odmawiając PSL wicemarszałka Sejmu, przejmując sejmową komisję da. służb, zarządzając nieregulaminowe reasumpcje głosowań w komisji. A przede wszystkim przyznając sobie prawo do oceny wyroków Trybunału Konstytucyjnego poprzez ich niepublikowanie.

O Trybunale Kaczyński mówił w typowy dla siebie sposób. Zapewniając o przywiązaniu do konstytucji, wskazywał winnego kryzysu konstytucyjnego spoza swojego obozu: „Kompromis odrzucił Rzepliński”. I groził: – Na anarchię w Polsce się nie zgodzimy, nawet jeśli jest szerzona przez sądy.

PiS po raz kolejny pokazuje, że nie chce łagodzić sporu konstytucyjnego. Zamiast publikacji wyroku i zaprzysiężenia trzech sędziów przez prezydenta, mamy zapowiedź zmiany konstytucji. Kaczyński mówił: „Konstytucja 3 maja przewidywała swoją weryfikację co 20 lat. W przyszłym roku będzie 20 lat od uchwalenia konstytucji z 1997 roku. Czy to nie dobry moment do podjęcia pracy nad nową ustawą zasadniczą? To dobry moment”.

To też sygnał do Kukiza, z kim powinien trzymać, jeśli chce realizować swoje zapowiedzi rozwalenia systemu. Nowej konstytucji nie da się uchwalić, ale PiS zogniskuje wokół sporu o nią kolejne wybory parlamentarne, by móc powiedzieć: my chcemy zmian, oni konserwują układ.

Kaczyński zapewniający: W kraju dokonuje się przełom

Lider PiS dużo mówił o odnowie. To już schemat, którym od lat się posługuje, by wyraźnie oddzielać dwie epoki: mroku (tej bez rządów PiS) i odrodzenia (z rządami PiS). Dlatego były zapewnienia, że „po raz pierwszy od 27 lat, z wyjątkiem prac ministra obrony narodowej Aleksandra Szczygły, jest praca nad silną armią”, że „po raz pierwszy przestaniemy być członkami NATO drugiej kategorii”, bo „nasza wschodnia flanka zostanie wzmocniona”. Do sukcesów PiS zaliczył też otwarcie gazoportu, choć w 2011 r. kamień węgielny pod jego budowę kładł Donald Tusk.

Zapewnień, że w kraju „dokonuje się przełom”, było znacznie więcej: „przygotowujemy się do reformy sądów, nie może być tak, by sądy kłaniały się gangsterom czy aferzystom”; „umacniamy służby specjalne na odcinku walki z terroryzmem”; „poprawiamy bezpieczeństwo socjalne”.

Ważne były słowa, że „przynależność do UE traktujemy jako trwałą, dziś być w Europie znaczy być w UE, nie ma innego sposobu, a Polacy są Europejczykami”. Nie padły jednak żadne zapewnienia dotyczące solidarności europejskiej w sprawie uchodźców, z którymi Europa sobie nie radzi. Kaczyński zaznaczył za to, że „być w UE nie znaczy zgadzać się na wszystko”.

Europejski wątek nie był przypadkowy, za pięć dni zjednoczona opozycja i Komitet Obrony Demokracji organizują w Warszawie marsz pod hasłem „Jesteśmy i będziemy w Europie”. To pierwszy tak ważny pokaz sił, który jeśli się powiedzie, będzie sukcesem opozycji.

Lider PiS to wie, bo to on przez osiem lat w opozycji organizował marsze przeciw władzy, by na końcu drogi władzę przejąć.

Kaczyński enigmatyczny: Polska ma być wyspą wolności

Niewinnie, w jednym zdaniu, lider PiS zapowiedział, że chce powołać instytut obywatelski, który ma wspierać drobną prasę i portale, „żeby była kontrola społeczna na najniższym szczeblu”. I zadeklarował, że Polska ma być „wyspą wolności”. Niestety, nie powiedział, czy to partia, czy rząd będą finansować instytut patrzący na ręce władzy lokalnej, gdy w większości samorządów rządzą oponenci PiS z PO i PSL. Dla wolności mediów zabrzmiało to groźnie.

Zobacz także

wyborcza.pl

 

 

Kaczyński zapowiada nową konstytucję, chwali Morawieckiego i marginalizuje Szydło. 7 elementów przemówienia

W Święto Flagi PiS zorganizowało konferencję, której głównym punktem było wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego.
W Święto Flagi PiS zorganizowało konferencję, której głównym punktem było wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego. Fot. S.Kamiński/AG

W Święto Flagi Prezes pokazał, że to on rządzi. Na specjalnej konferencji w Sejmie mówił o zmianach w sferze bezpieczeństwa, o naszej pozycji w UE czy o planach reformy sądownictwa. Jednak głównym punktem było ogłoszenie rozpoczęcia prac nad nową konstytucją. W przemówieniu o Beacie Szydło wspomniał tylko na marginesie, za to chwalił Mateusza Morawieckiego.

Prawo i Sprawiedliwość hucznie obchodziło Święto Flagi. W Sali Kolumnowej Sejmu zebrał się rząd na czele z premier Szydło i duża część parlamentarzystów partii. Swoją drogą to ze strony Jarosława Kaczyńskiego dość brutalne, że w środku majówki ściąga rząd na nasiadówę w Sejmie. Karnie stawiła się też premier Szydło. I przez ponad 20 minut czekała, aż pojawi się główny bohater wydarzenia, bo Prezes spóźnił się prawie pół godziny. Jak podała reporterka TVN24 Kaczyński był na spotkaniu w gabinecie wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego.

– Dobrze, że ustanowiono to święto – stwierdził Jarosław Kaczyński. Rzadko można od niego usłyszeć pochwały pod adresem SLD, a przecież Święto ustanowiono w 2004 roku. – Dobrze, że umacniamy przywiązanie, a często odbudowujemy szacunek do narodowych barw – mówił szef PiS.

1. „Biało-czerwony obóz”

– To stosowny moment do podjęcia refleksji nad tym, jak sprawy układają się dzisiaj w Polsce – stwierdził Prezes. – Wielkie dzieło środowisk patriotycznych, wielkie dzieło Lecha Kaczyńskiego przynosi efekty. Ofensywa pedagogiki wstydu przegrywa, i to przegrywa we wszystkich pokoleniach – ocenił Kaczyński.

Jako przykłady tego zwycięstwa podał ostatnią rocznicę katastrofy smoleńskiej czy pogrzeb płk. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. – Można mówić o odrodzeniu. Można powiedzieć, że powstaje wielki biało-czerwony ruch. I on jest Polsce potrzebny – stwierdził. Po czym ostro skrytykował stan III RP mówiąc, że „nie tylko odbiega od ideału, ale odbiega od minimum”.

Stwierdził, że powodem tego jest brak odpowiednich ludzi przy władzy przez większość z ostatnich 27 lat. – Ale jest wielka szansa, na zmianę, że damy radę – dodał optymistycznie.

2. Bezpieczeństwo

– Po raz pierwszy od 25 lat, nie licząc krótkich rządów Aleksandra Szczygło, mamy prace nad umocnieniem armii. Pamiętajcie, musimy mieć silną armię – zagrzewał swoich ludzi Kaczyński. – Wszystko wskazuje na to, że już niedługo przestaniemy być członkami NATO drugiej kategorii, że wojska USA będą i u nas – dodał.

Poza bezpieczeństwem militarnym Prezes mówił o bezpieczeństwie energetycznym. – Już niedługo, bardzo niedługo będziemy otwierali gazoport. To wielkie dzieło, które zaczynaliśmy, a które później w gruncie rzeczy nie było kontynuowane – powiedział szef PiS. To dość luźne potraktowanie faktów, bo większości gazoport został zbudowany za czasów PO.

3. Unia Europejska

Jarosław Kaczyński sprytnie uderzył w PO i resztę opozycji, która 7 maja organizuje marsz fetujący nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Paliwem ma być eurosceptycyzm dużej części posłów PiS. Kaczyński dzisiaj to paliwo zneutralizował. – Traktujemy naszą obecność w Unii jako trwałą. Dzisiaj być w Europie, to być w UE – ogłosił.

– Ci, którzy mówią o referendach o wyjściu z UE są szkodnikami, są politycznymi awanturnikami – uderzył w narodowców związanych z ruchem Pawła Kukiza. – Wspieramy też premiera Camerona i poszliśmy na poważne ustępstwa, właśnie w imię europejskiej jedności – zaznaczył Prezes.

Jednak wyraźnie dał do zrozumienia, że ustępstwa mają granice. – Ale być w Unii to nie oznacza zgadzać się na wszystko, to nie znaczy zgadzać się na ograniczanie bezpieczeństwa Polaków, a szczególnie Polek – mówił. – Ci, którzy chcą być w Polsce, muszą traktować nasz porządek moralny jako swój – dodał.

4. „Wszędzie się coś dzieje”

Zapewne zimnym potem oblali się sędziowie, bo Kaczyński ogłosił, że partia rządząca przygotowuje reformę sądownictwa. Nie podał jednak żadnych szczegółów. – Nie może być tak, że sądy kłaniają się gangsterom czy aferzystom – zaznaczył. Zapowiedział też wzmocnienie służb walczących z terroryzmem.

Ale jak mówił Kaczyński „wszędzie się coś dzieje”. – Naprawdę dokonuje się tutaj przełom. (…) Niektórzy mówią „szybciej, szybciej, szybciej”. Nie zawsze się da szybciej, ale kierunek marszu jest wytyczony – dodał szef PiS.

Ciepło mówił o planie Morawieckiego. – To jest wielki plan. Cały rząd powinien pracować dla tego planu, nie tylko Ministerstwo Rozwoju, bo to niezwykle ważne przedsięwzięcie dla Polaków i dla Polski – zapowiedział.

5. Prezes vs Trybunał

Kaczyński mówił też o praworządności, której nie można zadekretować. Jego zdaniem warunku do jej tworzenia powstały w Polsce dopiero dzisiaj. Płynnie przeszedł do konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego. – PiS jest za przestrzeganiem konstytucji w całości – stwierdził.

– Nie możemy się pogodzić z tym, że TK to lekceważy. To jest stawianie się nad konstytucją, to mówienie, że nie naród jest suwerenem, a Trybunał. Na to się nie zgodzimy – mówił Prezes. – Ale w innych sprawach jesteśmy gotowi do daleko idących kompromisów, bo prowadziliśmy rozmowy. Ale to prezes Rzepliński go odrzucił – mówił Jarosław Kaczyński.

Lider PiS zapowiedział rozwiązanie kryzysu. – Nie zgodzimy się na anarchię, nawet jeśli wprowadzają ją sądy. Załatwimy tę sprawę, pójdziemy własną drogą – stwierdził i zebrał największe oklaski największe oklaski w całym przemówieniu.

– Nie jest dobrze, w Polsce jest cały archipelag małych księstw, małych dyktatur w gminach, na uczelniach, w zakładach pracy. Ludzie boją się krytykować władzę. Na to nie możemy się zgodzić, musimy zlikwidować te księstwa – zagrzewał swoich podwładnych.

6. Wina Tuska

Sporo miejsca poświęcił też krytyce poprawności politycznej. – Jest coś, co zlikwidowało wolność słowa na Zachodzie. To poprawność polityczna – ocenił. – Oczywiście nie przyjmiemy ustaw o mowie nienawiści czy innych tego typu wynalazków. Polska powinna być wyspą wolność nawet wtedy, kiedy wszędzie indziej ona będzie ograniczona – mówił Prezes.

Szef partii rządzącej wykorzystał też okazję, by uderzyć w swojego śmiertelnego wroga. – Z równością i sprawiedliwością też bywa różnie. Ciągle pokutuje w Polsce przeświadczenie, które próbował narzucić Donald Tusk: jedni mają prawo rządzić, a drudzy nie, bo noszą moherowe berety – mówił Kaczyński.

– Powinniśmy wrócić do pomysłów, które były w naszym programie, ale zniknęły. Trzeba stworzyć Instytut Obywatelski, który wspierałby prasę lokalną, aby patrzyła władzy na ręce – mówił Kaczyński. Prezes chyba nie wie, że tak nazywa się think-tank Platformy Obywatelskiej. Mówił też o Instytucie Wolności Nauki, który weryfikowałby negatywne decyzje o stopniach naukowych.

7. Nowa konstytucja

Ale główny punkt programu to zapowiedź przygotowania nowej konstytucji. Prezes nawiązał do konstytucji majowej, w której zapisano jej przegląd co 20 lat. – W przyszłym roku mija 20 lat od przyjęcia obecnie obowiązującej konstytucji. Czy to nie dobry moment na podjęcie prac nad nową ustawą zasadniczą? Wiem, że w tej kadencji nie będzie większości konstytucyjnej, ale w przyszłej? Mamy wiele atutów, wiele do zaproponowania. I sądzę, że będziemy mogli znaleźć sojuszników. Niewykluczone jest referendum – stwierdził Prezes.

Po przemówieniu do Prezesa pospieszyło grono klakierów, którzy chcieli mu pogratulować wizjonerskiego przemówienia. Później wszyscy przeszli na koncert pieśni patriotycznych i tam również trwała walka o to, która z posłanek ustawi się najbliżej szefa i będzie miała szansę na zdjęcia z nim.

Przekaz Jarosława Kaczyńskiego jest jasny: mamy plan, będziemy go realizować, a protesty opozycja i narzekania salonu nie robią na nas wrażenia. Co więcej, plan nie jest obliczony na cztery lata, lecz na osiem. I jest znacznie głębszy, niż 500+ czy wyższa kwota wolna od podatku. Kaczyński chce całkowicie przebudować państwo.

prezesDziś

naTemat.pl

Prezydent jednoczy Polaków. Kibice Legii i Lecha zgodnie wygwizdali prezydenta Andrzeja Dudę

Andrzej Duda został wygwizdany dziś na Stadionie Narodowym
Andrzej Duda został wygwizdany dziś na Stadionie Narodowym fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta

Na meczu finału Pucharu Polski doszło do nietypowej sytuacji. Kibice Legii i Lecha, którzy tradycyjnie nie przepadają za sobą, na chwilę zapomnieli o waśniach i sporach. Solidarnie i w pełnej zgodzie wygwizdali prezydenta.

Ogłuszający gwizd na powitanie prezydenta – podaje na Twitterze Michał Giersz. „Straszne gwizdy po przywitaniu prezydenta Dudy”. „Trochę chamstwo” – takie komentarze pojawiały się na bieżąco w sieci ledwie sędzia rozpoczął mecz. „Nie znam człowieka, ale czasami mam wrażenie, że bez sensu przegrywa życie” – to jeszcze jeden z komentarzy.

Andrzej Duda w czasie kampanii obiecywał, że będzie prezydentem wszystkich Polaków. Już udało mu się na chwilę zjednoczyć kibiców Legii i Lecha.

prezydent

naTemat.pl

KaczyńskiPrzyszły

 

PONIEDZIAŁEK, 2 MAJA 2016

Neumann: Nie pozwolimy PiS-owi na zmianę Konstytucji, dopóki nie będzie przestrzegana obowiązująca

14:58

Neumann: Nie pozwolimy PiS-owi na zmianę Konstytucji, dopóki nie będzie przestrzegana obowiązująca

Nie będzie żadnych rozmów o zmianie Konstytucji, dopóki PiS i prezes Kaczyński nie będzie przestrzegał tej Konstytucji, która obowiązuje. To klucz i podstawa do jakichkolwiek późniejszych rozmów – stwierdził na konferencji w Sejmie Sławomir Neumann. Jak mówił szef klubu PO:

„Warto zawrócić uwagę na to, co mówił w kontekście UE. To dobrze, że Polska jest i będzie w UE. 7 maja zapraszamy na marsz. Na słowa Jarosława Kaczyńskiego trzeba patrzeć także w kontekście jego działań. Do symbolu urosło wyprowadzenie flag unijnych z KPRM, ze świąt państwowych. Właściwie UE zniknęła. Posłowie i europosłowie PiS mówią o referendum, w którym Polacy mogliby zdecydować o wyjściu Polski z UE. Rząd nie przestrzega zaleceń Komisji Weneckiej.

Większość parlamentarna nie przestrzega podstawowych reguł UE, niszcząc służbą cywilną, trójpodział władzy i uderzając w TK. To elementy, które są sprzeczne z tym, co mówi Kaczyński. Prezes Kaczyński powiedział, że ma cel i długi marsz, który ma wytyczony i będzie maszerował. Chcemy jasno powiedzieć: PO pójdzie naprzeciwko marszu PiS. Nie pozwolimy niszczyć Konstytucji i nie pozwolimy PiS-owi na zmianę Konstytucji, dopóki nie będzie przestrzegał obecnie obowiązującej”

Neumann przyznał jednocześnie, że w kilku punktach przydałaby się zmiana obecnie obowiązującej Konstytucji.

14:12

Kaczyński: Przyszły rok to dobry moment na podjęcie pracy nad nową Konstytucją. Niewykluczone referendum

Jak mówił Jarosław Kaczyński w Sejmie:

„Konstytucja 3 maja przewidywała swoją weryfikację co 20 lat. W przyszłym roku będzie 20 lat od uchwalenia Konstytucji z 1997 roku. Czy to nie dobry moment do podjęcia pracy nad nową ustawa zasadniczą? To dobry moment. Wiem, że w tej kadencji pewnie się konstytucyjnej większości nie uzyska. Ale jest kadencja następna. Mamy wiele atutów, wiele społeczeństwu do zaoferowania. Możemy odnieść naprawdę wielkie zwycięstwo i sądzę, że będziemy mogli także znaleźć sojuszników. Dlatego najpierw na poziomie partii PiS, ale później w Sejmie powinniśmy te prace podjąć.

Niewykluczone jest także referendum – ono nie będzie rozstrzygające. My nie będziemy próbowali, jak się kiedyś zdarzyło z Konstytucją, narzucić innego, pozakonstytucyjnego sposobu uchwalania. My prawa i Konstytucji przestrzegamy. Nowa Konstytucja musi być uchwalona zgodnie z regułami, które są ustalone w obecnej Konstytucji. Możemy zapytać społeczeństwa: czego chce, jakiej Polski: czy tej, która była, czy tej, która przed nami? Polski bezpieczeństwa, wolności, równości, sprawiedliwości i solidarności”

14:10

Kaczyński: W Polsce ciągle pokutuje zasada, którą próbował narzucić Tusk. To podział Polaków na dwie kategorie

Jak mówił Jarosław Kaczyński w Sejmie:

„Ciągle pokutuje w Polsce ta reguła, zasada, które próbował narzucić Polsce Donald Tusk. Podział Polaków na dwie kategorii. Jedni mają prawo rządzić, a drudzy nie, bo noszą moherowe berety. Władza przez nich wybrana jest – można powiedzieć – z definicji dyktaturą. Opozycja może być niczym nieograniczona, zakres tej władzy może być nieporównywalnie mniejszy, niż poprzedniej, ale jest dyktatura. Musimy to odrzucić. Warto wrócić do pomysłów, które kiedyś były w naszym programie, a które zniknęły, jak Instytut Obywatelski, który by wspierał drobną miejscową prasę, media, portale. Po to, by była kontrola na niskim szczeblu”

14:06

Kaczyński o sytuacji wokół TK: To nie my odrzuciliśmy kompromis, odrzucił go prezes Rzepliński. Nie godzimy się na anarchię prowadzoną przez sądy

Jak mówił dziś Jarosław Kaczyński podczas przemówienia w Sejmie o sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego:

„Stoimy na stanowisku przestrzegania Konstytucji. W całości. A w szczególności przestrzegania jej jasnych i jednoznacznych przepisów (…) Nie zgadzamy się na to, że to nie naród, a Trybunał ma być suwerenem (…) Ale w innych sprawach jesteśmy gotowi do daleko idących kompromisów. Poszliśmy na taki kompromis, były prowadzone rozmowy. I to nie my odrzuciliśmy ten kompromis. Odrzucił go prezes Rzepliński. I chcę to jasno powiedzieć: pójdziemy własną drogą, będziemy załatwiali tę sprawę. Nie zgodzimy się na anarchię w Polsce – nawet, jeśli ta anarchia będzie prowadzona przez sądy”

13:56

Kaczyński: Cały rząd powinien pracować dla planu Morawieckiego. To rozstrzygające przedsięwzięcie dla naszej przyszłości

Jak mówił Jarosław Kaczyński w Sejmie:

„Polska musi wyjść z pułapki średniego rozwoju. Musi rozwijać się szybko, szybciej, wyraźniej szybciej niż inne państwa UE, szczególnie te bogate. Doświadczenie pokazuje, że potrzebna jest pomoc. I my mamy plan – plan Morawieckiego. Wielki plan, największy, jaki powstał od 27 lat. Ten plan musi uzyskać odpowiednie instrumentarium. Cały rząd powinien pracować dla tego planu, nie tylko minister od spraw gospodarczych. Bo to ogromnie ważne, rozstrzygające przedsięwzięcie dla naszej przyszłości, dla Polski, dla Polaków”

13:55
Screenshot 2016-05-02 at 13.50.23

Kaczyński: Ci, którzy mówią o jakichś referendach w sprawie wyjścia Polski z UE, są szkodnikami i awanturnikami

Jak mówił dziś prezes PiS w Sejmie:

„Niedługo przestaniemy być członkami NATO drugiej kategorii (…) Niedługo będziemy otwierali gazoport. To wielkie dzieło, które rozpoczęliśmy, a które nie było kontynuowane. UE traktujemy jako element naszego bezpieczeństwa. Dzisiaj być w Europie, to znaczy być w Unii Europejskiej. Realna przynależność do Europy, to przynależność do UE. Chcemy być w UE – to pogląd większości Polaków. Ci, którzy dzisiaj próbują twierdzić, że jest inaczej… Ci, którzy mówią o jakichś referendach w sprawie wyjścia Polski z UE… Są szkodnikami, awanturnikami politycznymi”

Kaczyński zapowiedział zmianę konstytucji. „Nie uda się w tej kadencji? Jest następna”

olg, 02.05.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

1. Kaczyński wystąpił w Sejmie z okazji Dnia Flagi
2. Zapowiedział prace nad nową konstytucją
3. Zarzucił TK, że „stawia się ponad prawem”

– Konstytucja 3 maja przewidywała swoją weryfikację co 20 lat. W przyszłym roku minie 20 lat od uchwalenia obecnej konstytucji. Czy to nie dobry moment na podjęcie pracy nad nową ustawą zasadniczą? – oświadczył Kaczyński

– Wiem, że w tej kadencji pewnie się konstytucyjnej większości nie uzyska. Ale jest następna kadencja – dodał. Prezes PiS nie wykluczył też referendum ws. nowej konstytucji.

„TK stawia się ponad prawem”

– PiS stoi na stanowisku przestrzegania konstytucji – mówił chwilę wcześniej. Stwierdził, że Trybunał Konstytucyjny „stawia się ponad prawem”.

– Nie godzimy się na anarchię, nawet jeśli jest strzeżona przez sądy – powiedział i dodał, że PiS próbował rozmawiać z prezesem TK Andrzejem Rzeplińskim, ale ten odrzucił jakikolwiek kompromis.

Zapowiedź reformy sądów, służb specjalnych i policji

Prezes PiS zapowiedział prace nad reformą sądów oraz modernizacją służb mundurowych, w tym policji.

– Przygotowujemy się do reformy sądów. Nie może być tak, by sądy kłaniały się, tak się zdarza gangsterom, czy aferzystom, a jednocześnie człowiek, który nie spłacił raty za telewizor, a jest mieszkańcem domu opieki społecznej, lądował w więzieniu – powiedział Kaczyński.

Prezes zapowiedział też umocnienie służb specjalnych – na odcinku walki z terroryzmem.

– Musimy być zabezpieczeni, niebezpieczeństwa mogą przyjść z różnych stron, musimy o tym pamiętać, nie można stwarzać sytuacji prawnej bezradności – przekonywał Kaczyński. Zapewnił, że poszczególne resorty i ministrowie pracują nad zapewnieniem bezpieczeństwa Polakom.

„Ofensywa pedagogiki wstydu przegrywa”

– Wielkie dzieło Lecha Kaczyńskiego przynosi efekty. Ofensywa „pedagogiki wstydu” przegrywa we wszystkich pokoleniach, szczególnie najmłodszych. Ostatnie wydarzenia obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej, pogrzeb Łupaszki to przykłady. Takich przykładów są tysiące. Możemy mówić o odrodzeniu, w Polsce powstaje biało-czerwony ruch – mówił Kaczyński.

– Nie da się stworzyć dobrego porządku życia społecznego bez elity, która kieruje się wartościami wyższymi, a nie osobistym interesem. Jeśli dzisiaj ze smutkiem możemy powiedzieć, że nasze państwo odbiega od ideału, to dlatego, że przez ostatnie 27 lat ludzie tego typu rządzili nieczęsto. – dodał

– Nie mówię tego, żeby siać pesymizm. Wręcz odwrotnie: chcę powiedzieć, że jest wielka szansa na zmianę, że damy radę – podkreślał prezes PiS.

szefPiS

gazeta.pl

PONIEDZIAŁEK, 2 MAJA 2016

Kaczyński: Ofensywa pedagogiki wstydu przegrywa. Możemy mówić o odrodzeniu

13:47
Screenshot 2016-05-02 at 13.44.20

Kaczyński: Ofensywa pedagogiki wstydu przegrywa. Możemy mówić o odrodzeniu

Jak mówił dziś Jarosław Kaczyński w Sejmie:

„Państwo powinno być jakością moralną, to właśnie jakość moralna oznacza legitymizację państwową (…) Polacy oczekują od państwa bezpieczeństwa, wolności, równości, sprawiedliwości – związanej z solidarnością. To jest stosowny moment do podjęcia pewnej refleksji. Zacznę od dobrych wiadomości. Wielkie dzieło środowisk patriotycznych przynosi efekty. Ofensywa pedagogiki wstydu przegrywa. We wszystkich pokoleniach, w szczególności u najmłodszego (…) Możemy mówić o odrodzeniu”

Prezes PiS przekonywał:

„Jest wielka szansa na zmianę, damy radę. Jeśli będziemy konsekwentni, jeśli będziemy szli drogą odnowy. Ta zmiana już się zaczęła”

300polityka.pl

11:28

Szydło: Jeżeli pójdziemy na jakieś wojny i ulegniemy gierkom politycznym, to skończy się tak, jak w latach 2005-2007

Jak mówi premier Beata Szydło w rozmowie z tygodnikiem „wSieci”:

„Na pewno my wszyscy, politycy obozu rządzącego, którzy wzięliśmy odpowiedzialność za Polskę, musimy mieć pełną świadomość, że jeżeli damy się podzielić, jeżeli pozwolimy się skłócić, to przegramy. Jeżeli cały obóz zjednoczonej prawicy chce przeprowadzenia tych zmian, które obiecaliśmy Polakom, to musimy być razem. Jeżeli teraz pójdziemy na jakieś wojny, wojenki, jeżeli ulegniemy gierkom politycznym, to skończy się dokładnie tak jak w latach 2005-2007. Dziś trzeba zwierać szyki i szeregi, a nie ulegać pokusom gier politycznych”

Czas przechodzić do konkretów – mówi premier do Mateusza Morawieckiego:

„Trzymam kciuki za Mateusza Morawieckiego i za to, by udało mu się wprowadzić w życie to, co nam wszystkim zaprezentował. Od tego naprawdę bardzo dużo zależy. Także to, czy będziemy mogli spokojnie realizować te projekty społeczne, o których przed chwilą mówiliśmy. Ale czas przechodzić do konkretów, czas na efekty. To dotyczy nie tylko wicepremiera Morawieckiego, lecz i innych ministrów”

300polityka.pl

 

tymczasem

 

„Faszystowskie elementy już występują w naszym życiu publicznym. Mamy do czynienia z rewolucją”

As, 02.05.2016

Prof. Andrzej Zoll podczas spotkania z cyklu Kod Mistrzów w Teatrze Groteska

Prof. Andrzej Zoll podczas spotkania z cyklu Kod Mistrzów w Teatrze Groteska (MATEUSZ SKWARCZEK)

„Konstytucja jest zagrożona, lekceważona, łamana, a więc sytuacja nie jest wesoła” – ocenia prof. Andrzej Zoll w rozmowie z dziennikiem „Polska The Times”. Były prezes TK jest zaniepokojony działaniami PiS. Ale jeszcze bardziej martwi go, że taką politykę popiera duża część Polaków.

Zdaniem prof. Andrzeja Zolla, za sprawą Prawa i Sprawiedliwości, tegoroczne święto 3 Maja będzie wyjątkowo smutne. Według byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego i rzecznika praw obywatelskich, mamy do czynienia z rewolucją.

„Prawo i Sprawiedliwość nie otrzymało mandatu na zmianę konstytucji, ale lekceważy konstytucję, stanowi się prawo sprzeczne z konstytucją, paraliżuje się działanie Trybunału Konstytucyjnego. To leży w strategii PiS” – mówił w rozmowie z gazetą „Polska The Times”.

Jak ocenia prof. Zoll, w propagandzie PiS przekreśla się dorobek całej III RP. „Chce się na nowo budować legendę tworzenia państwa sprawiedliwości społecznej, ale to mocno pachnie brunatnym kolorem i tego należy się obawiać. A jeśli nie brunatnym, to może czarnym, może bardziej faszyzmem, do nazizmu daleko, ale faszystowskie elementy już występują w naszym życiu publicznym” – uważa były prezes TK.

Naiwność

Wg prof. Zolla, nie sam PiS jest dziś największym problemem. „Problemem jest to, że blisko 40 proc. ludzi te popiera” – zmiany wprowadzane przez Prawo i Sprawiedliwość.

„Te wszystkie osoby nie zdają sobie z tego sprawy, jak bardzo osłabiamy naszą pozycje zagraniczną, a Polska potrzebuje takiego mocnego wsparcia i UE dawała nam do tej pory takie mocne wsparcie. Za przyczyną samych Polaków straciliśmy bardzo dobrą pozycję na świecie” – ocenia.

„Jakoś tak bardzo naiwnie podchodzimy do rzeczywistości” – mówi były prezes TK, przypominając, że mamy spore tradycje w podejmowaniu zaskakujących decyzji.

Jedną z pierwszych było duże poparcie dla nieznanego Stanisława Tymińskiego, który znalazł się w II turze pierwszych wyborów prezydenckich po 1989 roku.

Prezydent? „Wielkie rozczarowanie”

Prof. Andrzej Zoll nie widzi zbyt wielu szans, na rozwiązanie kryzysu wokół trybunału. Nie spodziewa się, że pozytywną rolę odegra w tym prezydent. Bo dla prawnika postawa Andrzeja Dudy to „wielkie rozczarowanie”.

„Prawnik, dobrze wykształcony, młody człowiek, który ma karierę polityczną przed sobą i mógł odegrać w Polsce historyczną rolę. Rzeczywiście, to określenie, że zachowuje się jak marionetka w rękach innej osoby, oddaje w bardzo dużym stopniu rzeczywistość” – stwierdził w rozmowie z „Polską The Times”.

Zobacz także

faszystowskie

TOK FM

 

ONR osią sporu między Episkopatem a PiS?

Katarzyna Wiśniewska, 02.05.2016

Kilkuset ONR-owców uczestniczyło w mszy w białostockiej katedrze wramach obchodów 82-lecia organizacji

Kilkuset ONR-owców uczestniczyło w mszy w białostockiej katedrze wramach obchodów 82-lecia organizacji (Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta)

Nawet konserwatywni hierarchowie muszą mieć świadomość, że jeśli autorzy rasistowskich ekscesów będą kojarzeni z katolicyzmem, nadszarpnie to wizerunek Kościoła jeszcze bardziej niż mariaże z politykami.

Do tej pory wydawało się, że między Kościołem a partią rządzącą nie ma rozbieżności, jeśli chodzi o stosunek do patriotyzmu z transparentów w stylu „W obronie chrześcijańskiej Europy”. Wielu uczestników marszów nacjonalistycznych deklaruje się jako wierni synowie Kościoła, Polacy katolicy. Kościół nigdy dotąd nie odciął się od nich, a PiS od lat wykonuje w ich stronę przyjazne gesty – dość wspomnieć osobliwe porównanie kiboli do spadkobierców „żołnierzy wyklętych” autorstwa prezesa PiS. Wiele jednak wskazuje na to, że ta sytuacja stopniowo ulega zmianie: stosunek do narodowców może być pierwszą poważniejszą osią sporu między Kościołem a rządem PiS.

Widać to chociażby na przykładzie hańbiących występów narodowców w Białymstoku. „Kościół białostocki jest apartyjny i obcy jest mu nacjonalizm” – tak napisał rzecznik białostockiej kurii ks. Andrzej Dębski, gdy kilkuset ONR-owców uczestniczyło w mszy w białostockiej katedrze w ramach obchodów 82-lecia organizacji i wysłuchało nienawistnego kazania ks. Jacka Międlara. Kuria białostocka wprost przeprosiła za to, co się stało, chociaż wcześniej archidiecezji zarzucano, że dopuściła do całego zajścia.

Najbardziej jednak zaskakuje, że sprawa doczekała się mocnego komentarza przewodniczącego Episkopatu, który pisemnie wyraził „zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej”. Rzadko się zdarza, by szefowie Episkopatu komentowali sprawy, które z reguły chętnie opatrują etykietą „lokalne” i po komentarz odsyłają do poszczególnych kurii. To dowodzi, że Episkopat traktuje podobne incydenty coraz poważniej.

Z jednej strony może to być chęć sprostania polityce Watykanu, w której na pierwszy plan – za sprawą papieża Franciszka – wysuwane są dziś takie wartości, jak solidarność i akceptacja ludzi innych kultur i religii. Z drugiej – Kościół zapewne zaczął dostrzegać, że narodowcy coraz bardziej się rozzuchwalają. Nawet konserwatywni hierarchowie muszą mieć świadomość, że jeśli autorzy rasistowskich ekscesów będą kojarzeni z katolicyzmem, nadszarpnie to wizerunek Kościoła jeszcze bardziej niż mariaże z politykami.

Na manifestacjach antyimigranckich w ostatnich miesiącach na sztandarach czytałam: „Nie islamska, nie laicka, tylko Polska katolicka”. Wydaje się, że niedokładnie takiej Polski chce wielu biskupów, których głos liczy się w Kościele. Episkopat już nieraz apelował o pomoc i modlitwę za uchodźców, przeciwko którym maszerują narodowcy. Można oczywiście wskazywać palcem księży, którzy o uchodźcach mówią podobnym językiem jak ONR-owcy. Kościół powinien być na to dziś szczególnie uczulony i nie wahać się stosować radykalnych środków, np. takich jak zakaz wystąpień publicznych nałożony ostatnio na ks. Międlara.

Tymczasem kapłan, którego już okrzyknięto „duszpasterzem narodowców”, zdążył zostać bohaterem „narodowych” mediów – w taki sposób przedstawiano go chociażby we flagowym programie nowej TVP „Warto rozmawiać”.

Na Powązkach, gdzie z honorami chowano szczątki Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”, politycy PiS maszerowali w otoczeniu tzw. straży z naszywkami ONR na kurtkach. ONR-owcy mogą też wkrótce dostać zaproszenie od Antoniego Macierewicza do jednostek Obrony Terytorialnej.

Dziś nie wydaje się jednak, żeby ten flirt PiS z ideologią narodową miał odbywać się pod egidą Kościoła, co prezesowi może pokrzyżować nieco plany, w które wpisał sojusz PiS z Episkopatem. Jeśli Episkopat będzie w swojej postawie konsekwentny, drogi biskupów i polityków partii rządzącej zaczną się coraz bardziej rozchodzić.

Zobacz także

drogi

wyborcza.pl

Co nas czeka po PIS?

Jarosław Makowski*, 02.05.2016

Kaczyński nauczył się po pierwszych swoich rządach, że skolonizowanie całego wymiaru sprawiedliwości i służb specjalnych to warunek niezbędny, by kontrolować Polaków. To narzędzia pozwalające zarządzać strachem społecznym

Kaczyński nauczył się po pierwszych swoich rządach, że skolonizowanie całego wymiaru sprawiedliwości i służb specjalnych to warunek niezbędny, by kontrolować Polaków. To narzędzia pozwalające zarządzać strachem społecznym (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja)

Czy rządy PiS to jest najgorsza rzecz, jaka mogła się Polsce przytrafić? Nie. Najgorsze dopiero przed nami. I będzie to moment, gdy Prawo i Sprawiedliwość straci władzę

Rządy PiS przypominają przejście przez nasz kraj huraganu. Polacy chcieli zmiany władzy w Polsce. W ten sposób chcieli również ukarać rząd PO za brak głębszych zmian i arogancję władzy. Ale z pewnością nie chcieli takiej zmiany, którą otrzymali: rządu wywracającego ich życie i życie naszego państwa do góry nogami. Duża część Polek i Polaków jest przerażona skalą dewastacji państwa prawa, jaką z premedytacją i determinacją realizuje tzw. dobra zmiana.

Co więcej, i premier Beata Szydło, i prezydent Andrzej Duda, gdy podpisywali kontrakt z głównym architektem tej zmiany, czyli Jarosławem Kaczyńskim, nie sądzili, że będą musieli legitymizować łamanie prawa. Nie przewidzieli, że będą twarzami polityki odwracania się Polski plecami do Europy i USA. Nie wiedzieli, że zostaną obsadzeni w roli dewastatorów mediów publicznych czy służby cywilnej, za które to czyny przyjdzie im się wstydzić do końca życia. Dziś jednak, jeśli premier i prezydent chcą się utrzymać na PiS-owskiej łajbie, nie mają wyjścia – muszą odgrywać role, które rozpisał im prezes PiS.

Sprint prezesa

O ile więc prezydent Duda i premier Szydło przygotowani byli na długi dystans i zmiany rozłożone w czasie, o tyle Jarosław Kaczyński planował sprint. Prezes PiS w odróżnieniu od premier i prezydenta wie, że nie ma czasu na jogging. Że zmiany, które planował przeprowadzić podczas żoliborskich bezsennych nocy, musi wykonać szybko. Każdy dzień przestoju, wzięcia oddechu jest dla niego dniem straconym.

Zmiany te, jak wiemy, obejmują nie tylko przejęcie władzy i obsadzenie swoimi ludźmi wszystkich możliwych stanowisk, ale dotyczą ustrojowego przeorania państwa polskiego – od marginalizacji roli Trybunału Konstytucyjnego poczynając, poprzez prokuraturę i służby specjalne, a na wymiarze sprawiedliwości kończąc. Kaczyński nauczył się bowiem po pierwszych swoich rządach, że skolonizowanie całego wymiaru sprawiedliwości i służb specjalnych to warunek niezbędny, by kontrolować Polaków. To przecież narzędzia, które pozwalają zarządzać strachem społecznym. A prezes nie potrafi rządzić inaczej niż poprzez strach. Przetestował to zresztą na własnej partii. Każdy z członków PiS nie tyle myśli samodzielnie, ile raczej zachodzi w głowę, co myśli prezes, aby móc się w ten sposób przywódcy przypodobać.

Kaczyński zastosował więc doktrynę szoku: nie tyle ekonomiczną, ile polityczną. Postanowił wziąć Polskę szturmem. Jest mało istotne, jakie będą tej politycznej terapii szokowej koszty: zdewastowana służba cywilna czy zniszczona prokuratura. Zastraszani sędziowie. Zszargana opinia Polski na arenie międzynarodowej. Warszawa skłócona z najbliższymi sąsiadami. Podzielone społeczeństwo.

Te wszystkie koszty nie są ważne, gdyż to nie prezes będzie owe koszty płacił. Zapłacimy my wszyscy. A odpowiedzialność polityczną i moralną poniosą w przyszłości prezydent Duda i premier Szydło. Chodź dziś oboje zachowują się tak, jakby przeczytali sfalsyfikowaną prognozę Francisa Fukuyamy o końcu historii. A więc politycy PiS zachowują się tak, jakby w Polsce nastąpił koniec historii – a ostatnim akordem historii są właśnie rządy Prawa i Sprawiedliwości. Sęk w tym, że – jak wiemy – „koniec historii to początek głupoty”.

Bunt i opór

Bo przecież wcześniej czy później PiS zostanie odsunięty od władzy. Dziś w obliczu dewastacji, jakiej ta partia dokonuje w państwie, rodzi się dość powszechny bunt i opór społeczny. Ludzie w ramach poparcia dla KOD-u wychodzą na ulice. Walka toczy się też na portalach społecznościowych, gdzie strona postępowa znacząco się uaktywniła, przywracając równowagę. Pisane są listy, choćby wybitnych pisarzy i ludzi kultury w obronie tych, których wyrzuca się z pracy tylko dlatego, że nie są działaczami PiS – myślę choćby o odwołanym prezesie Instytutu Książki Grzegorzu Gaudenie.

Rady miast – pierwsza łódzka (a jest ich coraz więcej) – podejmują uchwały o tym, że będą respektować wyroki Trybunału Konstytucyjnego, których rząd PiS nie chce drukować. Innymi słowy: opór wobec PiS-owskiej rewolty pojawia się na różnych poziomach: od sieci i mediów społecznościowych poczynając, a na decyzjach i manifestacjach politycznych kończąc.

Dziś oczywiście opór wobec rządu PiS, który posiada pełną władzę, ma charakter w dużym stopniu symboliczny. Ale takie symbole są ważne – nie tyle dla władzy, która je ignoruje, zamiast się nad nimi zastanowić, ile dla Polek i Polaków – którzy sprzeciwiając się rządowi, widzą, że nie są osamotnieni. A więc jest to opór ważny, pokazujący solidarność wobec rządu, który lubi grać strachem.

Paradoksalnie, im większy opór społeczny, tym bardziej Kaczyński chce dokręcać śrubę. I przyśpieszać. Bo prezes PiS liczy na to, że liberalna część społeczeństwa – wcześniej czy później – zmęczy się protestowaniem. Zmęczy się życiem, które przypomina stan podwyższonego ciśnienia. I wróci do prywatyzowania swojego życia. Na taki efekt wycofania się postępowej części Polaków liczy prezes, by mógł już bez przeszkód dokonać swojej ustrojowej zmiany.

Zmęczenie po rządach PiS

Jeśli nawet Kaczyńskiemu nie uda się doprowadzić do „gestu wycofania się”, jeśli marsze i protesty nadal stanowić będą trwały element działania antypisowskiej opozycji, co jest warunkiem odsunięcia obecnego rządu od władzy, to moment zmęczenia ludzi i tak nastąpi. A będzie to dzień, kiedy – w drodze wyborów w roku 2018 – PiS ewentualnie straci władzę. Czy zarazem będzie to dzień, w którym skończy się nasz koszmar? Niekoniecznie!

Po pierwsze, dlatego że nie widać dziś na horyzoncie żadnej siły politycznej, która byłaby gotowa przejąć władzę i skutecznie rządzić Polską. Nie jest nią Platforma, która dopiero musi odbudować swój potencjał, skupiając wokół siebie ludzi – także nowych i młodych ekspertów – którzy przyczynią się do stworzenia nowatorskiego programu PO.

Nie jest nią oczywiście Nowoczesna, która dopiero uczy się polityki – nie mówiąc już o tym, że nie widać wokół tej partii żadnych ekspertów czy intelektualistów. Jak wiemy, idee bez mas są bezsilne, ale masy bez idei są ślepe. Wszystko też wskazuje na to, że opozycja będzie musiała się zjednoczyć, by wygrać z PiS i potem ewentualnie tworzyć skuteczny rząd. Sęk w tym, że o ile dużo łatwiej nawiązuje się przyjaźń wobec wspólnego wroga, o tyle dużo trudniej tę przyjaźń utrzymać, gdy trzeba przedstawić pozytywny program. I podzielić się władzą.

Po drugie, dużo ważniejsze: po rządach PiS, które przypominają stan wyjątkowy, gdzie każdego dnia jesteśmy bombardowani nowymi pomysłami zmieniającymi radykalnie nasze życie indywidualne i sposób funkcjonowania państwa, ludzie będą oczekiwać odrobiny wytchnienia. Polki i Polacy po rządach PiS będą przypominać człowieka po całym dniu marszu przez pustynię, który po dotarciu w końcu do domu marzy, by się napić wody i położyć wygodnie spać. Marzeniem wielu Polek i Polaków znów stanie się „ciepła woda w kranie” jako wymarzony rodzaj polityki i rządzenia państwem.

Tymczasem Polska po rządach PiS będzie potrzebowała radykalnej rewolucji, swoistej „depisyzacji państwa”. Będziemy potrzebowali zmian przywracających demokratyczne standardy i rządy państwa prawa w wymiarze sprawiedliwości, kontroli w służbach specjalnych, odbudowy prokuratur, wojska, reformy edukacji, przywrócenia służby cywilnej i odbudowy mediów publicznych Będziemy potrzebowali odbudowy pozycji kraju, który cieszyłby się szacunkiem i przewidywalnością na arenie europejskiej. Będziemy potrzebowali odbudowy kultury zaufania i współpracy. Jeśli zamiast tej swoistej demokratycznej rewolucji zafundujemy sobie znów „ciepłą wodę w kranie” i beztroskie grillowanie w ogródku, to tym samym Kaczyński odniesie – mimo straty realnej władzy – spektakularne zwycięstwo nad Polską i Polakami. Oto jego prawdziwe marzenie.

*Jarosław Makowski – filozof, teolog i publicysta, radny sejmiku śląskiego z ramienia PO

Zobacz także

rządy

wyborcza.pl

 

sekta

mamy

„Wiadomości” TVP trafiają do coraz mniejszej grupy ludzi, i to coraz starszych.

Chb31FiWwAApOFP

PiS pokojowy wobec Trybunału?

Ewa Siedlecka, 02.05.2016

Trybunał Konstytucyjny

Trybunał Konstytucyjny (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

Projekt PiS-u nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym może być prawnym fortelem: pozwoliłby PiS-owi wyjść z twarzą z pata, którym jest nieuznawanie wyroków Trybunału.
 

Choć nie wiem, czy sam PiS traktuje ten projekt poważnie. Jeśli tak, to niezbyt elegancko potraktował ekspertów „zespołu Kuchcińskiego”, którzy pracują „w tempie gotowania szparagów” nad propozycją ustawy o TK. Ale czegóż można się spodziewać po partii, która na posiedzeniu klubu parlamentarnego nagradza owacją posłankę Mazurek za to, że nazwała sędziów Sądu Najwyższego „zespołem kolesi”?

Projekt PiS-u jest sprzeczny z opinią Komisji Weneckiej w czterech punktach. W pięciu punktach jest sprzeczny z wyrokiem Trybunału z 9 marca (w sprawie nowelizacji „naprawczej”, której władza nie chce opublikować). Jednocześnie uwzględnia niektóre zalecenia Komisji i punkty wyroku Trybunału w całości lub częściowo.

Najważniejsze jednak jest to, że pozwala Trybunałowi obalić zawarte w nim niekonstytucyjne przepisy za pomocą procedury, którą PiS uzna za prawomocną. Nie zawiera bowiem pułapki, którą PiS zastawił na Trybunał nowelizacją „naprawczą”: TK, aby osądzić ustawę, musiał pominąć przy orzekaniu jej procedurę (co stało się dla PiS-u argumentem przeciw publikacji wyroku).

Legalności tego wyroku PiS nie mógłby kwestionować i zostałby opublikowany (chyba że PiS znajdzie inną wymówkę). To pozwoliłoby zakończyć podstawowy wątek konfliktu – nieuznawanie orzeczeń Trybunału.

PiS zastosował inną technikę niż poprzednio. Zamiast nowelizować ustawę z czerwca zeszłego roku, napisał nową. A właściwie wziął starą, z 1997 r., uchyloną przez czerwcową. I dopisał do niej część rozwiązań, które zakwestionowały Komisja Wenecka i Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 9 marca. Takie jak obowiązek orzekania w kolejności wpływu spraw i wyrokowania większością dwóch trzecich głosów, choć w nieco zmodyfikowanej wersji. Na oko nie wygląda to więc na gałązkę oliwną, ale

Spod obowiązku orzekania w kolejności wpływu spraw wyłączono ustawę o TK! Wprawdzie ustawa nakazuje Trybunałowi sądzić ustawę o TK „w pełnym składzie”, ale ów skład ma liczyć minimum nie 13 (jak w „naprawczej”), ale 11 sędziów. W tej chwili w Trybunale jest 12 sędziów, a więc ustawę da się osądzić (oczywiście jeśli trzej sędziowie wybrani przez PiS nie skorzystają ze zwolnienia lekarskiego). Wprawdzie jest obowiązek orzekania większością dwóch trzecich głosów, ale skoro Trybunał zebrał przy wyroku z 9 marca dziesięć głosów za nim, to – mimo że jeden z głosujących wtedy sędziów odszedł – teraz z pewnością Trybunał zebrałby wymagane minimum osiem.

Jeśli teraz Trybunał wydałby wyrok w zgodzie z przepisami, które projektuje dla niego PiS, to rządzący nie będą mogli odmawiać jego publikacji, argumentując, że TK zastosował niewłaściwą procedurę.

Jest jedna zagwozdka. To, co proponuje PiS, to nie nowelizacja, ale nowa ustawa. Jeśli Trybunał coś z niej usunie, to musi to robić tak, by nie powstała dziura. Gdyby to była nowelizacja, to jeśli po usunięciu zmienionego przepisu powstałaby dziura – „odżyłaby” stara wersja ustawy. Przy nowej ustawie nie ma co „odżyć”. Zbadałam pod tym kątem pisowski projekt. Okazuje się, że przepisy niezgodne z wyrokiem Trybunału z 9 marca i z opinią Komisji Weneckiej – takie jak orzekanie większością dwóch trzecich głosów i w kolejności wpływu czy obowiązek uzyskania zgody prezydenta na usunięcie ze stanowiska sędziego, wobec którego taką karę dyscyplinarną orzeknie Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK – mogą być z ustawy usunięte i nie powstanie dziura w prawie.

Czy to propozycja poważna, czy tylko atrapa gałązki oliwnej, by zachęcić opozycję do kolejnego spotkania? Nie można wykluczyć, że to zasłona dymna na użytek Komisji Europejskiej. A jak przyjdzie co do czego – projekt zostanie wycofany lub zasadniczo zmieniony poprawkami wrzuconymi w trakcie prac nad nim. Bo aż trudno uwierzyć, że PiS chce dopuścić, by Trybunał znów odgrywał rolę należną mu według konstytucji.

Z drugiej strony może władza – wobec płynących deklaracji sądów i samorządów lokalnych, że będą stosować się do niepublikowanych wyroków Trybunału – doszła do wniosku, że nie można bić się na wszystkich frontach? Może woli zakończyć wojnę wydaną polskim sądom i organom Unii Europejskiej? I uspokoić Amerykanów, którzy nigdy nie pojmą, jak można kwestionować wyroki sądu konstytucyjnego? Może woli nie zmuszać więcej prokuratury do wydawania tak absurdalnych postanowień jak to o odmowie wszczęcia postępowania w sprawie niepublikowania wyroku TK, w którym uznaje, że istnieje nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek weryfikowania prawomocności wyroków Trybunału Konstytucyjnego, choć nie wskazuje – bo nie może – żadnego przepisu, który by takie prawo ustanawiał? Swoją drogą to postanowienie Prokuratury Okręgowej dla Warszawy-Pragi przejdzie do historii jako przykład stanowienia prawa przez organ ścigania.

Oczywiście nowa ustawa – po zweryfikowaniu jej przez Trybunał – załatwiłaby tylko część konfliktu. Trybunał mógłby normalnie orzekać, ale nadal na zaprzysiężenie czekałoby trzech prawidłowo wybranych sędziów. I nadal w Trybunale pensje pobierałoby trzech wybranych nieprawidłowo i niedopuszczonych do orzekania. Ich wybór należałoby unieważnić, biorąc za podstawę orzeczenie Trybunału z 3 grudnia (że ów wybór ze względu na swoją wadliwość „nie wywołał skutków prawnych”).

W tej sprawie nie da się już znaleźć prawnego fortelu. I nie jest to też pole do politycznego kompromisu.

Zobacz także

ustępstwo

wyborcza.pl

 

Manipulacje dziennika TVP1

Rozmawiała Agnieszka Kublik, 02.05.2016

Prof. Maciej Mrozowski

Prof. Maciej Mrozowski (JACEK MARCZEWSKI)

„Wiadomości” TVP to informacje na polityczne zamówienie PiS. Trafiają do coraz mniejszej grupy ludzi, i to coraz starszych. Dlatego po mediach publicznych przyjdzie czas na prywatne – mówi medioznawca prof. Maciej Mrozowski
 

AGNIESZKA KUBLIK: Razem z kolegami z SWPS analizował pan na zlecenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przez tydzień trzy dzienniki telewizyjne. Wyszło wam, że „Wiadomości” TVP to dziennik prorządowy. Po co manipulują one faktami?

PROF. MACIEJ MROZOWSKI, medioznawca z Uniwersytetu SWPS: Pyta pani o intencje?

Raczej, jaką Polskę chcą w ten sposób wykreować?

– To trzeba rozróżnić, co chcieliby i co mogą. A mogą z pewnością mniej, niż chcieliby. Nie działają w próżni, dziś ludzie czerpią informacje z wielu źródeł. To jest jasne, że czasy kreowania wizji świata przez jedno medium minęły, więc to, co TVP pokazuje w „Wiadomościach”, jest wypadkową tego, co chcieliby robić, i tego, na ile mogą to robić, nie popadając w kontrast z innymi nadawcami. Nie ulega wątpliwości, że obraz Polski w dzienniku TVP 1 jest pewnego rodzaju kreacją. Nie w znaczeniu dziennikarskim, ale politycznym. Ten obraz jest połączony z linią polityczną PiS i dlatego bezkrytyczny wobec PiS. W analizowanym przez nas tygodniu 4-11 lutego dziennikarze TVP 1 nie użyli ani razu negatywnych określeń wobec PiS, a wobec opozycji takie określenia padały. PiS był krytykowany tylko przez opozycję, a wyrywkowe opinie jej przedstawicieli zawsze były przez redaktorów dziennika prezentowane jako krytyka gołosłowna, wyraz bezsilności i braku konstruktywnych propozycji. Opozycja generalnie jest prezentowana jako ta siła, która utrudnia funkcjonowanie państwa.

Tak jak Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Sądownictwa…

– Tak, lista wrogów tej władzy jest długa. I się wydłuża. To jest widoczne nawet w języku informacji. Reporter omawia stanowisko albo PiS, albo rządu i od razu komentuje, że opozycja jak zwykle krzyczy, protestuje, przeszkadza. Gdy Anglicy badali w czasach Margaret Thatcher przekaz medialny, to właśnie takie uwagi – że rząd przedkłada propozycje, a strajkujący się czegoś domagają – uznali za wyraźny przykład tendencyjności języka przekazu. Dziś „Wiadomości” poszły znacznie dalej, a tendencyjność jest zasadą konstrukcji całego przekazu. Podam przykłady: powołanie podkomisji smoleńskiej. W tym materiale w ogóle nie było głosów opozycji, np. przypominającej, że w podkomisji zasiadają członkowie zespołu parlamentarnego Macierewicza. „Wiadomości” nie przypomniały, tak jak zrobiły to inne stacje, co członkowie podkomisji wcześniej mówili o przyczynach katastrofy, że były wybuchy, czyli że już wiedzą, co się stało. Pominięcie tego to manipulacja i dezinformacja.

I nie wyjaśniły, dlaczego Macierewicz nie powołał komisji, a podkomisję: bo członkowie podkomisji nie spełniają ustawowych kryteriów, nie są specjalistami od badania wypadków lotniczych z co najmniej pięcioletnim doświadczeniem.

– To taka subtelność, na którą zahukany reporter „Wiadomości” nie zwrócił uwagi, bo nie mógł. „Fakty” TVN jednak to zrobiły.

Nie mógł?

– Bo byłoby to podważanie wiarygodności komisji, która „wreszcie po 6 latach ustali prawdę”. Taka jest narracja rządu, a więc i „Wiadomości”. Ten materiał był zrobiony całkowicie z perspektywy Macierewicza, pomijał wszelkie okoliczności, które mogłyby podważyć wiarygodność i szczerość jego deklaracji.

Kolejny przykład. W analizowanym przez nas okresie była informacja, a w zasadzie ewidentne kłamstwo, że do Polski przyjechał premier Cameron, żeby – jak informowały „Wiadomości” – przeciwstawić się propozycjom Tuska ograniczenia świadczeń dla polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii. Różne rzeczy słyszałem, ale takiej bzdury jeszcze nie. Od dawna angielscy politycy zastanawiali się, nie tylko Cameron, jak ograniczyć przywileje dla obcokrajowców. Ale żeby to przypisywać Tuskowi?!

I jeszcze jeden przykład: omawianie wywiadu Tomasza Arabskiego. Trzecia informacja w głównym wydaniu dziennika TVP 1, że Arabski przerywa milczenie. A on w tym wywiadzie powiedział tylko, że ma czyste sumienie.

Ale wiosną 2010 r. przyczynił się do rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera w Katyniu. A prezes PiS utrzymuje, że to jedna z przyczyn katastrofy smoleńskiej.

– I dlatego to był materiał ewidentnie na polityczne zamówienie PiS.

Kto jest w tej opowieści „Wiadomości” wrogiem?

– Jest wróg zewnętrzny i wewnętrzny. Wróg zewnętrzny to są ci, którzy źle życzą prezesowi, premierowi i prezydentowi. To Niemcy, kanclerz Angela Merkel, ci źli z Komisji Europejskiej, z Parlamentu Europejskiego, Komisja Wenecka. Wróg wewnętrzny to opozycja, rzecz jasna, z tym że Kukiz’15 raz jest traktowany jako sprzymierzeniec, innym razem jak zdrajca. Dalej: KOD, Trybunał Konstytucyjny, prof. Rzepliński, w ogóle ci prawnicy, co uważają, że wyroki Trybunału trzeba publikować. No i „Gazeta Wyborcza”, która bywa często przywoływana w kontekście przeszkadzania PiS-owi w dobrym rządzeniu. W „Wiadomościach” istnieje taka narracja, że PiS wyciąga rękę do świata, tu w Polsce i za granicą, a świat ich odtrąca i zdradza. A przecież PiS chce dobrze, chce dobrej zmiany. Prawie w każdym wydaniu dziennika jest sprzedawana taka ideologia, że PiS mimo tylu wrogów będzie konsekwentny, nie ulegnie złym ludziom. PiS ma taką metodę, a za nim i „Wiadomości”, żeby szybko zdefiniować wroga. W ten sposób wszystko, co wróg powie o PiS, jest opinią zdrajcy i bez znaczenia.

A bohaterowie pozytywni?

– Prezes, rząd, a przede wszystkim Macierewicz, Ziobro, Morawiecki, prezydent. Czasami, ale coraz rzadziej, Paweł Kukiz. Są jeszcze bohaterowie historyczni, jak np. „żołnierze wyklęci”. Do tej kategorii PiS coraz śmielej dołącza też ofiary tragedii smoleńskiej.

Do kogo „Wiadomości” trafiają z tą swoją opowieścią?

– Dobre pytanie. Na biurku prezesa TVP Jacka Kurskiego lądują raporty oglądalności i on dokładnie wie, że ta mu spada. Czyli trafia do coraz mniejszej grupy ludzi, i to coraz starszych.

Do 3 mln. To niemało.

– Niecałe 10 proc. społeczeństwa. Większość młodych telewizję omija szerokim łukiem i zaopatruje się w informacje w internecie. Dwa dzienniki prywatnych stacji – „Fakty” TVN i „Wydarzenia” Polsatu – razem wzięte od dawna przebijają telewizję publiczną, a ostatnio ponoć każdy z osobna, na co wskazują wyniki telemetrii i co tak bardzo wnerwiło prezesa Kurskiego, że postanowił to sprawdzić. Ciekawe jak? Interesujące też, co się stanie, gdy ludzie będą musieli co miesiąc płacić składkę po 15 zł za partyjne media. Wtedy zapewne przyjrzą się im uważniej i zadadzą sobie pytanie: do cholery, za co ja płacę?! Więc z oddziaływaniem na naród może być wielki problem.

Teraz „Wiadomości” najpewniej oglądają zwolennicy PiS i oni widzą to, czego się spodziewali, dostają dzień w dzień dowody na to, że dobrze zagłosowali. Druga grupa to ci, którzy oglądają dziennik TVP 1 „od zawsze”, tj. od wczesnej młodości, kiedy to telewizja mówiła jednym głosem. Teraz to już ludzie mocno starszawi, którzy niewiele z tego rozumieją, chwytają tylko ogólne stwierdzenia i strzępy informacji. Bo dla nich dzisiejszy, wielogłosowy przekaz telewizyjny jest trudny do zdekodowania. Wśród widzów TVP 1 jest też więcej osób gorzej wykształconych, a ci odbiorcy wolą propagandę jednostronną niż dwugłos. Z badań światowych wynika, że ludzie przyswajają ledwie 5-7 proc. informacji przekazu telewizyjnego, i to są najczęściej ogólne stwierdzenia. Im ludzie starsi i gorzej wykształceni, tym procent ten mniejszy. Więc nie wiem, czy to manipulowanie faktami ma sens. Rozumiem, że jeżeli PiS przejął władzę i chce mieć swoje medium, to ono musi wykonać pewną robotę. Jako medioznawca wiem, że tej roboty dobrze wykonać nie można. Polakom się to nie spodoba. Polak nie lubi totalitarnej władzy. Ani Kościoła, ani komunistów, ani liberałów, ani narodowych konserwatystów.

Prezes Kaczyński już się martwi, że oglądalność będzie malała i że będzie problem z konstruowaniem, jak mówi, „kulturowej wspólnoty”.

– I ma rację. W związku z tym pewnie pomyśli o kontroli mediów prywatnych. Będzie chciał na niektóre nacisnąć. Nie wiem, czy to się uda.

Jak nacisnąć?

– To państwo rozdaje koncesje na nadawanie.

Radio ZET i RMF mają je do 2018 r., TOK FM – do 2023, a Polsat i TVN do 2024 r.

– A czy to problem zmienić i tę część ustawy o radiofonii i telewizji? Zresztą po co zmieniać, wystarczy, żeby nadawcy publiczni mieli świadomość, że to możliwe. Poza tym są od rządu zależni też jako przedsiębiorcy, np. właściciel Polsatu jest w swoich innych biznesach uzależniony od rządu. Pod but Kaczyński mediów prywatnych nie weźmie, ale będzie się starał troszkę stemperować ich krytykę.

Zobacz także

kaczyński

wyborcza.pl

 

Beata Szydło: Jesteśmy świadkami puczu. To, co panowie robią, może się źle skończyć

mw, 02.05.2016
– Popełniam błędy jak każdy człowiek, ale umiem wyciągać wnioski. Jeżeli przyjdzie taki moment, gdy uznam, że wyczerpały się moje możliwości, to – proszę mi uwierzyć – będę umiała zrezygnować – mówi w rozmowie z tygodnikiem „wSieci” Beata Szydło. O czym jeszcze mówiła premier?
 

O protestach przed Kancelarią Premiera

„Oczywiście wolałabym, żeby tego protestu nie było, ale szanuję prawo obywateli demokratycznego państwa do wyrażania swojego zdania. Nawet jeśli tak, jak teraz, nie ma żadnych obiektywnych powodów do organizowania takich nadzwyczajnych protestów. Nawet jeśli mam poczucie, że uczestnicy tych akcji zostali zmanipulowani przez cynicznych polityków. Inna sprawa, że mam wrażenie, że przez większość czasu te namioty są albo puste, albo niemal puste”.

O stanowisku Sądu Najwyższego i liście byłych prezydentów

„Mamy agresywną opozycję, mamy wezwania do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Próbuje się wciągnąć sądownictwo, w tym Sąd Najwyższy, do walki politycznej. Samorządy dużych miast, rządzone przez polityków Platformy, deklarują honorowanie decyzji Trybunału Konstytucyjnego, które nie są wdrożone w system prawny. To jest nieodpowiedzialne i może być naprawdę niebezpieczne. (…)

Nie ma co ukrywać, jesteśmy świadkami swoistego puczu. Poprzez kreowanie chaosu. (…)

To, co robi opozycja i sprzyjające jej środowiska to niebezpieczna zabawa. I jasno mówię organizatorom tych akcji: źle się bawicie. To, co panowie robią, może się źle skończyć, a wtedy to wy będziecie musieli wziąć odpowiedzialność za skutek takiego igrania z emocjami.

O słowach Jarosława Kaczyńskiego, że rząd Szydło to „eksperyment”

„Jarosław Kaczyński jest szefem partii, która doszła do władzy. I to oczywiste, że recenzuje rząd. Choćby dlatego, że Jarosław Kaczyński ponosi polityczną odpowiedzialność za cały projekt polityczny. (…)

Jestem wewnętrznie spokojna, bo wykonuję swoje zadania uczciwie, rzetelnie, najlepiej jak potrafię. Popełniam błędy jak każdy człowiek, ale umiem wyciągać wnioski. Jeżeli przyjdzie taki moment, gdy uznam, że wyczerpały się moje możliwości, to – proszę mi uwierzyć – będę umiała zrezygnować.

O Witoldzie Waszczykowskim

Minister Waszczykowski z pewnością wykazuje się sporym talentem publicystycznym. Uśmiecham się, bo pamiętam, że podczas pierwszego posiedzenia rządu to właśnie szef MSZ zwrócił ministrom uwagę, że nie są już w opozycji i powinni szczególnie ważyć słowa. Ale to tylko anegdotka. Wiem, że minister Waszczykowski nie ma łatwej działki. Niektóre jego wypowiedzi były niepotrzebne, ale działania zasługują na uznanie. To on musi przełamywać ten zły klimat, który niektórzy próbują wytworzyć wokół Polski. Jeśli powstrzyma temperament publicystyczny, będzie idealnym ministrem.

szydło

wyborcza.pl

 

pucz

Co na to „sekta” Macierewicza ?

Emerytowany kapitan lotniczy. Wielokrotnie dowiózł mnie bezpiecznie do domu…..
Ponieważ znałem kapitana osobiście, wielokrotnie zawierzałem Jemu swoje życie, (tak może powiedzieć każdy, kto znajdzie się w lecącym samolocie), bez obawy, z pełnym zaufaniem, przeto uważam, że warto przeczytać, co ma do powiedzenia na temat żelaznych zasad obowiązujących w lotnictwie cywilnym. Samolot Prezydencki TU – 154, co należy pamiętać, nie wykonywał wojskowej operacji bojowej, wojennej. A oficerowie, zwłaszcza generalicja, jakby o tym zapomnieli. Polak uczy się na błędach ponoć…..ci panowie generałowie uczyli się głównie u sowietów. Ale nie sztuki latania, lecz poddaństwa wyżej postawionym, wazeliniarstwa, wręcz głupoty. Prezydent był w bardzo złych rękach….To jedno. A czy jest coś jeszcze? Poczekajmy, dajmy się wykazać tym, którzy nad tym pracują. W przypadku katastrof lotniczych znaczenie ma wiele różnych zdarzeń. O większości z nich już wiemy. Pozostaje pytanie czy o wszystkich? Jeżeli nie doprowadzimy do sytuacji w której mnożenie dalszych pytań będzie już bezcelowe, dopóty ruski będzie wył z głupiej radości skłócenia „Poliaczków”……. I temu służy brak wraku prezydenckiego samolotu w Polsce…..
No niech oddadzą, i to natychmiast. To wszak nasza własność, której nie chcą nam oddać od 6 już lat….To trumna DWÓCH PREZYDENTÓW POLSKI…….
******************************************
KPT. JERZY GRZĘDZIELSKI:
Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię i od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową.

W cywilizowanym świecie do kokpitu kapitana wiozącego VIPów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan dwie godziny krążył po stronie tureckiej. Po załatwieniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po lądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a sami wiedzieliby najlepiej co robić.

Od momentu katastrofy stawia się podejrzenia o spisek na życie prezydenta i zdradę stanu z obcym państwem. O bredniach głoszonych na temat katastrofy można napisać książkę. Wspomnę wybrane.

Pan minister Macierewicz zaraz po katastrofie twierdził, że Rosjanie na lądowanie premiera Tuska przywieźli w teczce ILS (I nstrument Landing System ), a na lądowanie prezydenta już nie przywieźli. Dalej Rosjanie nie odpędzili, powtarzam kuriozalne określenie „nie odpędzili” naszego kapitana i nie zamknęli lotniska. Odpowiem panu ministrowi. ILS waży kilkaset kilogramów. Na lotnisku Okęcie był montowany 4 lata. Specjalnie wyposażony samolot stabilizował ścieżkę schodzenia i centralną oś pasa. Na lotnisku Modlin podnoszono klasę ILS przez 3 lata. Koszt wynosił 62 mln złotych. Panie Ministrze kapitana nie odpędza się. To komary z czoła się odpędza. Lotniska nigdy nie zamyka się kapitanom, jedynie jeśli na pasie jest inny uszkodzony samolot. O lądowaniu decyduje tylko kapitan.

Pani poseł Kempa biegała po stacjach TV z rewelacją, że winą było niezabranie rosyjskiego nawigatora. Kosmiczna bzdura i kompromitacja pani poseł. Ma się to tak, jakby chirurgowi tuż przed operacją przyprowadzono panią salową i powiedziano, że jeśli pan doktor nie podoła, to operację skończy pani salowa.

Katastrofę smoleńską mozolnie, przez głupotę, brak wiedzy, chciwość i cynizm, przygotowywała polityczna czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego. W czasie publicznego wystąpienia minister obrony rządu PIS zapytany został przez oficerów pilotów samolotu TU 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symulatorach. Odpowiedź była następująca i niebywale skandaliczna: „Nie, bo to ruskie”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katastrofy”. Nomen omen pan minister zginął w katastrofie.

Ćwiczenia na symulatorach są niebywale ważne, uratowały wiele istnień i nie do pomyślenia jest, aby z nich rezygnować. Cały świat lotniczy z nich korzysta. Prezesi nawet najbiedniejszych linii lotniczych klną, ale płacą za swoje załogi. Ogrom głupoty i braku odpowiedzialności powala na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów z literatury, ale pozostanę przy swoim przykładzie. W
mozolnych ćwiczeniach w symulatorze wielokrotnie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrutna rzeczywistość. Po 10cio godzinnym locie niewiele minut przed lądowaniem na moim lotnisku i jedynym zapasowym odległym o 800 km zrobiło się tragicznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzialność 50 m. Panie Ministrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędza, nikt mi nie zamyka lotniska, widzę śmierć w oczach, ponad moje uprawnienia i siły. Myślę o straży pożarnej i karetkach. Pierwszy kontakt wzrokowy z ziemią miałem na dziesięciu metrach wysokości, błysnęła zielona lampa progu pasa i centralnej linii. Do portu samodzielnie bez pomocy „Follow me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona załoga. Wracający z urlopu w Singapurze, kolega kapitan i mój instruktor, wszedł przed lądowaniem do mojego kokpitu. Natychmiast został brutalnie wyproszony. Nikt w takiej sytuacji nie może być w kabinie, w odróżnieniu od tego, co nasi politycy urządzili temu biednemu pilotowi pełniącemu funkcję kapitana TU154.

 

Żałość i rozpacz. Kiedy uderzycie się w piersi?
Polityka PIS w imię idiotycznych i partykularnych fobii pozbawiła pilotów Specpułku ćwiczeń w symulatorze, obniżając bezpieczeństwo Prezydenta. To był początek przygotowań do katastrofy. Po tej decyzji wielu kapitanów ze Specpułku odeszło do linii cywilnych.

Rok 2008. Pan Prezydent Lech Kaczyński wraz z zaproszonymi gośćmi, prezydentami i premierami lecieli do Gruzji przez Azerbejdżan. Gruzja była w stanie konfliktu wojennego z Rosją. Dlatego Pan Prezydent akceptuje taką trasę. W czasie lotu Pan Prezydent poleca kapitanowi zmianę trasy lotu wprost do
Tibilisi. Kapitan odmawia, bo nie zezwalają na to przepisy, ponadto gdyby niezidentyfikowany obiekt pojawił się w strefie działań wojennych byłby niechybnie zestrzelony przez Gruzinów lub Rosjan. Mielibyśmy przez głupotę niebywały skandal międzynarodowy i na sumieniu prezydentów i premierów. Kapitan został obrażony przez Pana Prezydenta, nazwany tchórzem. Po przylocie do Warszawy straszony konsekwencjami. A wystarczyło polecić jednemu z doradców prawników zajrzeć do prawa lotniczego i naszego AIP. Wtedy kapitan zostałby przeproszony. Nie posądzam o samodzielny, nierozsądny pomysł zacnego Prezydenta. Był odcięty w samolocie od światowych informacji, a newsy podały, że prezydenci Francji i Rosji lecą z Moskwy do Tibilisi aktualnie w asyście myśliwców. Pewnie usłużny poddał więc panu Prezydentowi przez telefon przednią myśl zmiany trasy lotu. Po tym zdarzeniu pozostało już w Specpułku niewielu kapitanów, którzy postanowili nie latać z prezydentem. Kapitan nie może odmówić lotu, ale może zachorować. To była kolejna cegła żmudnie przyłożona do katastrofy.

Na lot do Smoleńska na fotelu kapitańskim zasiadł więc pilot nieposiadający w pełni uprawnień kapitańskich jak stwierdziła komisja. Powiem jak to jest w liniach. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symulatorze przeciągnie się o jeden dzień kapitan odmawia lotu. Kapitan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocławia i z powrotem, bo zapomniano wyposażyć kokpit w ręczną, wymaganą instrukcją, latarkę. Ten młody kapitan miał rację. W tym jednym locie mogło nastąpić zadymienie kabiny i ta latarka ratowała wszystko – odczyty przyrządów. Składam Jego Magnificencji Rektorowi Politechniki Rzeszowskiej gratulacje. Ten młody pilot od Pana wyszedł i wielu innych. Dziś latają jako kapitanowie w najlepszych liniach świata. Uważam, że gdyby tego młodego pilota potraktowano jak w cywilizowanych społeczeństwach, to znaczy uszanowano jego kwalifikacje i decyzje i pozostawiono kokpit zamknięty, to po otrzymaniu standardowej informacji o pogodzie z wieży kontrolnej lotniska i jeszcze bardziej nadzwyczajnej i dodatkowej informacji o godz. 08.24 „Warunków do przyjęcia nie ma”, to kapitan po stwierdzeniu, że na wysokości 100 m nie widzi ziemi i pasa, odleciałby ma lotnisko zapasowe. Zgodnie z instrukcją wykonywania lotów. I to jest cała wiedza. Jednak chciwość i cynizm możnych polityków zwyciężyły.

Przed wejściem pasażerów na pokład, honorem i przywilejem kapitana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezydenta. Odebrał ten przywilej kapitanowi jego Dowódca Wojsk Lotniczych – generał. Po prostu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniżające i podłe. Odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażalne, ale nie dla tych co wiedzą o co idzie.
Jest to kolejna cegła budująca to nieszczęście. Na 11 minut przed katastrofą kapitan otrzymuje wiadomość od pana Prezydenta, że „jeszcze nie podjął decyzji co robimy dalej”. To oburzające i paraliżujące oświadczenie. To kapitan wie, co ma robić. To on odpowiada za życie wszystkich na pokładzie, a nie pasażer, nawet ważny. Kokpit winien być absolutnie sterylny i tylko kapitan
może wydawać polecenia. Tam był po prostu bałagan. Nie wiadomo było kto dowodził, kapitan nie był w stanie pozbyć się gości, samolot pędził do ziemi, nic nie widać poniżej nieprzekraczalnych 100 m. Generał, Dowódca Wojsk Lotniczych zamiast wrzasnąć „Do góry” nawet nie wyrzucił intruzów – horror.

Pan minister Macierewicz z uporem twierdzi, że załoga zamierzała odejść na drugi krąg. Panie Ministrze, już byli nisko jak zadziałała instalacja TAWS „Pull up, terrain ahead”. To paraliżuje, każdy pilot ucieka do góry, jeśli zdąży. Co robi załoga? Kapitan wycisza sygnalizację zmieniając nastawy wysokościomierza
barycznego, tym samym pozbawiając się wskazań wysokości progu pasa – samobójstwo. Robi to po to, aby sygnalizacja przy dalszym zniżaniu nie przeszkadzała. Chciał zobaczyć ziemię jak najszybciej przed minięciem radiolatarni. Po prostu chciał lądować.

 

Naciski, niekoniecznie słowne były niewyobrażalnie mocne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokładnie jak przez kalkę w Mirosławcu, samolot CASA uderzył 900 m przed progiem, taka sama pogoda. Informacja od Prezydenta nie była ostatnim ciosem dla kapitana. Najboleśniej ugodził go kolega kapitan samolotu JAK40, który kilkanaście minut wcześniej „spadł” na pas w odległości 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogoda była już fatalna zniżając się poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obowiązującej formuły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zrobił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam inny przykład: podczas identycznej pogody na Teneryfie kapitan B747 otrzymał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał drugi kapitan B747 bez zgody wieży wkołował w środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rejsu JAK40 winni wygrać ogromne odszkodowania za narażenie ich życia.

Otóż kapitan TU154 zapytał przez radio kolegę kapitana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedział, cytuję: „Pizdowata, widać 200400 m, podstawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest haniebne, życie Prezydenta i jego gości to nie rosyjska ruletka, albo, albo. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszybciej”. Ten kapitan bryluje teraz na salonach pana ministra Macierewicza i jest jego pupilem. Panie Ministrze, różnimy się, ja też mam guru. Jest nim dr
nauk technicznych, emerytowany Pułkownik pilot doświadczalny Antoni Milkiewicz. Jako młody oficer inżynier brał udział w komisji katastrofy naszego IŁ62. Mimo nacisków potęgi ZSRR udowodnił winę producenta silników, narażając przyszłość swoją i swojej rodziny. Gratuluję Panie Ministrze pupila.

Tak rodziła się katastrofa smoleńska, w której udział mieli politycy karmiący nas kłamstwami. Pomaga im kler, a szczególnie episkopat. Sześć lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta prawda jest tuż, znakomicie wykształcona (pozazdrościć może nam wiele państw) nasza komisja ogłosiła wyniki. Zapewniam wszystkich, gdyby rozpatrywałaby to najlepsza amerykańska komisja NTSB, to wynik byłby identyczny. Jedynie zdjętoby jakąkolwiek odpowiedzialność z pracowników wieży , tak jak zrobił to nasz sąd po katastrofie w Mirosławcu. Ponadto dowiedzielibyśmy się o treści rozmów braci tak przed katastrofą jak i w locie do Azerbejdżanu.

Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katastrofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczestnicy byli „prowadzeni na specjalne zamordowanie”. To jest chore wręcz. Biskup zamyka z błahych powodów nie wiadomo na jak długo nam wiernym świątynię. A nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środku metropolii, najbardziej katoliccy dziennikarze ogłaszają światu, że Rosjanie dobijali pasażerów. Do dziś nie ma nagany kościoła, sprostowania, przeprosin. Ja to teraz robię – przepraszam Rosjan.

Każdego 10. dnia miesiąca na czele z duchownym, czasami czarodziejem, z wizerunkiem Chrystusa i Matki Bożej z flagami narodowymi o napisach niewybrednych i ubliżających Prezydentowi państwa i Premierowi odbywają się partyjne wiece i modły o wolną Polskę. Żadnego biskupa to nie boli. Dzisiaj upominają nas i nazywają Targowiczanami.

Już zrozumiałem nauki Kościoła. Służymy temu, który obieca więcej. Gdzie jest biskup, który mówił „Największą mądrością jest umieć jednoczyć – nie rozbijać”. Tego dzisiejsi pasterze nawet nie wspominają. Był to prymas Wyszyński.

Największym naszym parlamentarnym wstydem był zespół pana Macierewicza wraz z profesorami. Otóż wszystkie komisje świata badające katastrofy lotnicze zaczynają od wyszkolenia załogi, ostatniego wypoczynku, posiłku, sytuacji w pracy, w domu i lotu od startu. Panowie w zespole zaczynali od kolejnego wybuchu wskazanego przez guru, tak jakby samolot sam leciał. Pan prof.
Nowaczyk oświadczył, że samolot był wprowadzony na zły pas. Panie Profesorze to nie Frankfurt, tam jest jeden pas. Dziwi się Pan, że Pana zwolniono z Uniwersytetu Maryland, a ja dziwię się, że Pana przyjęto. Nie wspomnę już o parówkach i puszkach. Proponuję profesorom przed następnymi dociekaniami kupić godzinę lotu na symulatorze z instruktorem. Zapytać instruktora jak zachowują się piloci po sygnale „Pull up”. Podpowiem natychmiast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza załoga? Gnała do ziemi nadal, wyłączając sygnalizację.

Żal mi bardzo rodzin po dwakroć. Za stratę bliskich i za drwiny ze strony polityków. Radziłbym, a szczególnie Pani mecenas, zapytać Pana Prezydenta, pana Sasina, pana Łozińskiego. Byli najbliższymi doradcami Prezydenta, jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lotnisko Smoleńsk, stare, zdewastowane, nieczynne, wojskowe mając w pobliżu dwa międzynarodowe cywilne, czynne i sprawne. Jaki skończony dureń – prawnik wsadził do jednego samolotu tyle ważnych osobistości, zamiast rozlokować w trzech środkach transportu. I nie ubezpieczył ich. Czy to też wina pana Tuska?

Głosowałem z wielką nadzieją na mojego idola pana Lecha Kaczyńskiego – spokojnego, średniej klasy urzędnika. Zimny prysznic otrzymałem wieczorem jak prezydent elekt zameldował swojemu pierwszemu sekretarzowi. Wiedziałem, że będziemy mieli dwóch prezydentów: d e jure i de facto . I tak pozostało.

Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży, prezydentów mocarstw. Pojedynczo, nie zbiorowo. Nasz Prezydent nie zagrażał nikomu, nie miał armii z bronią nuklearną. Nie był mężem stanu, tylko mężem wspaniałej Pierwszej Damy. Nie bywał proszony na salony polityczne świata, ani sam nie zapraszał. Zginał przez cynizm najbliższych mu i ich chciwość. Stąd dzisiaj ta
żądza wynagrodzenia mu przez stawianie pomników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast.

Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sentyment do tego człowieka.

Inż. Jerzy Grzędzielski
Emerytowany kapitan linii lotniczych
Pilot doświadczalny samolotowy i szybowcowy
Instruktor samolotowy i szybowcowy
Inspektor Wyszkolenia Lotniczego
Oficer rezerwy Wojsk Lotniczych
Nalot w powietrzu ponad 25.000 godzin

http://cisza.salon24.pl/708735,co-na-to-sekta-macierewicza