PiS, 10.12.2016

 

top10-12-2016

 

Kordon policji i białe róże

Kordon policji i białe róże

Kuriozalne przemówienie Kaczyńskiego podczas 80. miesięcznicy smoleńskiej.

Przed Pałacem Prezydenckim zakończyły się wieczorne obchody 80. miesięcznicy smoleńskiej. – Mamy po raz pierwszy taką bezpośrednią próbę zakłócenia naszej uroczystości – powiedział Jarosław Kaczyński. Uroczystościom 80. miesięcznicy smoleńskiej towarzyszyła kontrmanifestacja stowarzyszenia Obywatele RP. Rano doszło tam do przepychanek z policją.

Zanim przed pałac dotarł marsz pamięci, na miejscu zebrało się około stu osób, trzymających białe róże. Od ustawionego przed Pałacem Prezydenckim krzyża Obywateli RP odgrodził kordon policji. Czoło marszu z transparentem „Smoleńsk – pamiętamy” i Jarosławem Kaczyńskim na czele dotarło przed pałac około godz. 20.45. Obok prezesa PiS szli m.in. Antoni Macierewicz i Ryszard Terlecki. Obchody rozpoczęły się od odśpiewania hymnu Polski. Obywatele RP stali naprzeciwko marszu z uniesionymi białym różami.

Potem głos zabrał Jarosław Kaczyński, którego przemówienie – ze względu na kuriozalność – przytaczamy w całości: – „Szanowni państwo, dzisiaj 80. miesięcznica, można powiedzieć, jubileusz działalności dla pamięci, dla prawdy. Dzisiaj po raz pierwszy mamy taką bezpośrednią próbę zakłócenia naszych uroczystości. Ci, którzy jej dokonują, mówią: działamy legalnie. Tak, w sensie formalnym. Ale zapytajmy, czy legalne są cele, które sobie stawiają? Czy legalne jest odbieranie innym prawa do tego, by demonstrować, by się modlić? Czy legalna jest próba wyszarpania, zaniechania czynności procesowych, które są niezbędne w śledztwie smoleńskim? To wszystko jest nielegalne i trzeba to jasno powiedzieć. Ale to, co mówią ci ludzie to przykład czegoś szerszego, co jest charakterystyczne dla tego wszystkiego, co mówią nasi polityczni przeciwnicy. O co chodzi, że jedni mogą innym przeszkadzać w realizacji prawa od demonstracji. To nic innego, niż przyjęcie zasady, że kto silniejszy, ten lepszy. Ta zasada towarzyszyła całej trzeciej RP. Mówiono o liberalnej demokracji, a to był prymitywny darwinizm społeczny. My tę zasadę odrzucamy i będziemy odrzucać. W imię tego prowadzimy śledztwo i uczcimy pamięć tych, którzy zginęli. Wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej. Idziemy tą drogą. Zmienimy prawo tak, by każdy miał prawo do demonstracji i nie można ich było zakłócać. Możecie sobie państwo krzyczeć, co chcą, ale to oszustwo. My reprezentujemy prawdę, demokrację i wolność. Polska jest dzięki nam krajem wolności, jednym z niewielu w Europie. Ci, którzy chcieliby przywrócić zasadę darwinizmu społecznego zaciekle z nami walczą w Polsce i w Europie. W Polsce jest wielki mechanizm kłamstwa, oszukiwania ludzi. Ale mimo niego zwyciężyliśmy, zwyciężamy i zwyciężymy!

Kiedy przemówienia się skończyły, Obywatele RP zaczęli skandować „Wolność, równość, demokracja”. Zwolennicy PiS odpowiadali okrzykami „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę” i odtwarzali z głośników „Żeby Polska była Polska”. – „Potrzeba było determinacji i odwagi. Nasze demonstracja była największa do tej pory. To wzruszające, że stajemy ramię w ramię z ludźmi, którzy są opluwani. Bardzo wam dziękuję” – mówił lider Obywateli RP Paweł Kasprzak. – „A teraz wiadomość trudna: spotykamy się tutaj za miesiąc. Nowelizacja prawa o zgromadzeniach wejdzie w życie i z pewnością będzie nas stąd siłą wynosić policja. Ale spotykamy się tak samo, rano i wieczorem. Do zobaczenia za miesiąc, legalnie, czy nielegalnie!” – zakończył.

Do przepychanek przed Pałacem Prezydenckim doszło już podczas porannych uroczystości. Protestujący Obywatele RP zostali usunięci przez policję z miejsca, gdzie zarejestrowali oni swoje zgromadzenie, czyli sprzed tablic smoleńskich. – „Stanęliśmy w tym miejscu. Nasza legalnie zgłoszona demonstracja została zakłócona przez siły porządkowe: BOR i policję. Zostaliśmy po prostu wypchnięci z miejsca manifestacji pod pretekstem sprawdzenia przez BOR, czy nie ma środków wybuchowych” – powiedział Tadeusz Jakrzewski ze stowarzyszenia Obywatele RP.

Obywatele RP, tak jak przy poprzednich miesięcznicach, zgłosili na Krakowskim Przedmieściu całodzienne zgromadzenie publiczne. Jak tłumaczyli, ma to być wyraz poparcia dla tych bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej, którzy są przeciwni ekshumacjom, oraz protest przeciwko przyjętej przez Sejm PiS-owskiej ustawie o zgromadzeniach. Zazwyczaj manifestujący zbierali się przy Kordegardzie, ale w tym miesiącu postanowili ustawić się dokładnie przed Pałacem Prezydenckim.
(Źródło: pap.pl, wyborcza.pl)

kordon

koduj24.pl

Stanisław Piotrowicz jak Jaś Fasola

Stanisław Piotrowicz jak Jaś Fasola

Stanisław Piotrowicz jest przez posłów PiS broniony, jak reduta Ordona. Nie obchodzi ich, co robił Piotrowicz jako prokurator w stanie wojennym i w ogóle w PRL-u, jest użyteczny w walce z Trybunałem Konstytucyjnym. PiS ma swoich prawników, ale ich jakość nie jest najlepsza, a Piotrowicz może nie jest orłem Temidy, ale potrafi być skuteczny medialnie i ma siłę charakteru, rozum innych nie przemawia do jego rozumu. Przecież prezes Kaczyński nie postawi na Krystynę Pawłowicz, bo ta by się wściekła, a następnie uciekła.

Przed Piotrowiczem więc kariera stoi otworem, bo po Trybunale Konstytucyjnym przyjdzie przeciwnik o wiele liczniejszy – sędziowie i adwokaci. Sąd Najwyższy przejmie najprawdopodobniej niektóre funkcje sparaliżowanego TK, a na pewno przejmie autorytet, który nie jest tożsamy z Kaczyńskiego zaprowadzanym prawem, czyli bezprawiem.
Piotrowicz ta perła Kaczyńskiego o wiele ważniejsza niż profesor Pawłowicz i wszyscy pisowscy sędziowie TK. Biografia Piotrowicza jest jednym wielkim hakiem, jego nie trzeba niczym straszyć, wystarczyć spojrzeć, a Piotrowicz wie, o co chodzi.

Znamienne jest, iż Jacek Sasin po odbrązowieniu Piotrowicza przez media, iż nie był żadnym Konradem Wallenrodem, użył ostatecznej broni retorycznej: „nie grzebać w życiorysach”. W ustach polityka PiS to żart godzien Jasia Fasoli. Antoni Macierewicz nie będzie grzebał w aktach WSI, Jarosław Kaczyński przestanie zabiegać o pomnik dla swego brata, a policjanci w wolnych chwilach przestaną ciąć konfetti na żądne splendoru głowy polityków PiS.
Wszak grzebanie w biografiach to ideologia PiS, bo czym jest lustracja, dekomunizacja, dezubekizacja? Toż to grzebanie w zbiorowych życiorysach uzasadniane sprawiedliwością dziejową. PiS miałoby się wyrzec ekshumowania życiorysów swoich przeciwników politycznych, tj. wrogów? Toż zderzyliby się z własną pustką.

Biografie przeciwników politycznych to dla pisowskich działaczy i dziennikarzy pole do zagospodarowania – najczęściej konfabulacją. A jak nie ma na przeciwnika haków, to znajdzie się w jego bliższej lub dalszej rodzinie, znajdzie się dziadka z Wehrmachtu. Czekam na jeszcze bardziej twórcze podejście pisowców do grzebania w życiorysach, przecież zawsze można powiedzieć, że taki i owaki jest zdrajcą, to jego syn, a także wnuk, a nawet wnuk wnuka będzie też zdrajcą.

Jakież to pisowskie! Specjalnością tej partii jest tworzenie nierzeczywistości, prawdę zamienia się na kłamstwo, tchórzostwo na bohaterstwo. Z takiego tworzywa nie można zbudować żadnej Polski, można tylko ją upodlić i tak się dzieje. Prezes Kaczyński przestrzeń publiczną zapełnia takimi podłymi postaciami, jak Piotrowicz, który tembrem Jasia Fasoli z trybuny sejmowej skanduje: „Precz z komuną!” Oglądalność gwarantowana.

Waldemar Mystkowski

stanislaw

koduj24.pl

 

Posłowi Sasinowi nagle zbrzydło grzebanie w życiorysach. Nie do wiary!

MAGDALENA CHRZCZONOWICZ, 10 GRUDNIA 2016

W obronie Stanisława Piotrowicza – byłego prokuratora PRL, a dziś twarzy walki PiS z TK – poseł Jacek Sasin namawia, żeby nie „grzebać w życiorysach”. Członek PiS nie jest zbyt wiarygodny w tej kwestii. Jego partia jednoznacznie kojarzy się ze sprawdzaniem życiorysów, a zwłaszcza szukaniem „komunistycznych” haków. Sprawdzamy, kto najbardziej lubi lustrować


Nie jest dobrym grzebanie w życiorysach, jest dobrym ocenianie postawy dziś.

Jacek Sasin, Konferencja w Sejmie – 09/12/2016

Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta


ZGODA, ALE TO NIE PIS POWINIEN O TO APELOWAĆ


OKO.press przypomina, jak PiS, w tym i sam Sasin, wyciągał oponentom politycznym elementy ich biografii. Przytaczamy jedynie wypowiedzi polityków i osób pełniących funkcje publiczne za rządów PiS, pomijając obfite „grzebanie w życiorysie” przez media popierające partię rządzącą.

Sasin na tropie

23 lutego 2016 r. Konrad Piasecki w RMF FM zapytał Sasina, czy Polska zerwała z komunizmem. Sasin odpowiedział: „Nie przeprowadzono dekomunizacji, nie przeprowadzono lustracji”. I dodał:

„dzisiaj wiemy, że wiele z tych dokumentów gdzieś krąży, w drugim obiegu, w jakiś dziwnych szafach i być może o wielu osobach po prostu nie wiemy”.

Zapytany o tzw. agenturalną przeszłość Lecha Wałęsy stwierdził: „Ikony to powinny być osoby bez skazy. I takie symbole są, ale od dwudziestu kilku lat hołubiony jest człowiek, który ma potężną ciemną strefę swojego życiorysu”.

Rozwinął postulat sprawdzania życiorysów:

„trzeba odtajnić, otworzyć wszystkie archiwa peerelowskie. Trzeba to zrobić, bo tę wiedzę musimy mieć, czy są jeszcze dzisiaj w życiu publicznym ludzie, którzy czynnie współpracowali z komunistyczną bezpieką.

I trzeba dzisiaj doprowadzić do tego, że wszystkie takie prywatne archiwa, jak Czesława Kiszczaka, znajdą się w państwowym zasobie”. Wygląda więc na to, że – wbrew własnej rekomendacji – Sasin jest bardzo zainteresowany życiorysami osób, które uznaje za swoich wrogów czy oponentów.

Nie on jeden w partii rządzącej.

„Dziadek z Wehrmachtu”

16 października 2005 r., tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich, Jacek Kurski, szef kampanii telewizyjnej kandydata PiS Lecha Kaczyńskiego, stwierdził: „poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Donalda Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu”. Za tę wypowiedź dla „Angory” Kurski został wykluczony ze sztabu a nawet z PiS, ale „dziadek z Wehrmachtu” odegrał swoją rolę w kampanii, podobnie jak sączone twierdzenia, że Tusk jest „proniemiecki”, że w jego domu mówiło się po niemiecku itp.

„Siły Komunistycznej Partii Polski”

W marcu 2006 r., czyli już po przejęciu władzy, szef PiS, Jarosław Kaczyński stwierdził w Radiu Maryja:

„Nasza diagnoza została potwierdzona: mamy do czynienia z szybko budowanym sojuszem sił lewicowych, znów siły wywodzące się z Komunistycznej Partii Polski, bo takie reprezentuje pani Łuczywo [Helena, ówczesna wicenaczelna „Gazety Wyborczej”], są na pierwszej linii.

To one znów dyrygują, tym razem PO”.

fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Przeczytaj też:

Czarna przeszłość Piotrowicza. Prokurator broniący „Solidarności” w stanie wojennym to kłamstwo

STANISŁAW SKARŻYŃSKI  8 GRUDNIA 2016

Lustracja a la PiS

W 2007 r. weszła w życie ustawa lustracyjna (z 18 października 2006 r.). Lustracja objęła nowe grupy zawodowe, m.in. wszystkich naukowców i dziennikarzy, samorządowców, dyrektorów szkół. Dodatkowo ustawa wprowadzała pojęcie OZI (osobowe źródło informacji), w którym zrównywano świadomych współpracowników z rozpracowywanym przez bezpiekę źródłem.

Usunięcie OZI przeforsował prezydent Lech Kaczyński (nowelizacja z lutego 2007 r.), a rezygnację z lustracji niektórych grup i zawodów nakazał Trybunał Konstytucyjny, który w maju 2007 uznał część przepisów ustawy za niekonstytucyjne.

W 2015 r. Krzysztof Czabański, poseł PiS, do niedawna sekretarz w ministerstwie kultury, dziś przewodniczący Rady Mediów Narodowych zapowiedział sprawdzenie wszystkich dziennikarzy mediów publicznych:

„dla ludzi, którzy mają korzenie nie do zaakceptowania w mediach publicznych, a więc współpracę ze służbami specjalnymi państwa totalitarnego, albo pomylili zawód dziennikarza z pracą politycznego agitatora, nie powinno być miejsca w mediach publicznych”.

17.03.2016 Warszawa , Sejm . Posel PiS Stanislaw Piotrowicz . Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Przeczytaj też:

Stanisław „Dajciumka” Piotrowicz. Prokurator, który chronił księdza molestującego dziewczynki

PIOTR PACEWICZ  30 PAŹDZIERNIKA 2016

Przykład idzie z góry

Tradycjom lustracyjnym prawicowych formacji stało się zadość od razu po przejęciu władzy w 2015 r.

W lutym 2016 r. wicepremier i minister nauki, Jarosław Gowin, odkrywał pochodzenie uczestników marszu KOD. Zauważył „historyczny związek” między protestującymi, a środowiskiem komunistycznym i

sprecyzował, że chodziło mu o dziadka lidera KOD, Mateusza Kijowskiego: „był związany z komunistycznym aparatem represji”.

Zaprotestowali naukowcy, których apel minister w pierwszej chwili zlekceważył. W końcu jednak przeprosił.

Wypowiedź Gowina była komentarzem do słów Jarosława Kaczyńskiego, który odbierając nagrodę „Człowieka roku” tygodnika „Wprost” odniósł się do krytyki partii rządzącej:

„Jeśli zanalizować sposób ataku na nas, łatwo dostrzec czasy stalinizmu”.

Przykład z góry podchwytują lokalni działacze PiS. W lipcu 2016 r. radny z Poznania ujawnił przeszłość prezydenta miasta, Jacka Jaśkowiaka.

Uznał, że Jaśkowiak nie ma prawa porównywać rządów PiS do PRL, bo sam działał w Związku Młodzieży Wiejskiej.

Co gorsza, „w tej komunistycznej młodzieżówce pan prezydent nie był szeregowym członkiem, ponieważ taka przypadkowa osoba nie zostawała członkiem komisji rewizyjnej przy Wojewódzkim Zarządzie ZMW”.

poslowi

OKO.press

Kto ma prawo do 13 grudnia? Spór o datę protestu KOD

kod-chce

newsweek.pl

Obchody miesięcznicy smoleńskiej. Oklaski i buczenie podczas przemówienia Kaczyńskiego

WB, PAP, 10.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,114871,21101980,video.html?embed=0&autoplay=1
Prezes PiS podczas wystąpienia w 80. miesięcznicę smoleńską mówił głównie o kontrdemonstracji pod Pałacem Prezydenckim. – Tylko oszuści mogą twierdzić, że to ma coś wspólnego z demokracją – stwierdził.

– Dzisiaj mamy po raz pierwszy do czynienia z próbą zakłócenia naszej manifestacji: czy legalne jest odbieranie komuś prawa do modlitwy – to jest nielegalne, to przyjęcie zasady – kto silniejszy, ten lepszy – powiedział Jarosław Kaczyński w trakcie 80. miesięcznicy smoleńskiej. Manifestacja przed Pałacem Prezydenckim rozpoczęła się od hymnu. Śpiewali także Obywatele RP. Zanim prezes PiS zaczął mówić, słychać było skandowanie: Jarosław, Jarosław. Następnie z kontrmanifestacji rozległy się gwizdy.

– Ci, którzy tej próby dokonują, mówią „działamy legalnie”. Tak, w sensie formalnym działają legalnie. Zarejestrowali swoją demonstrację. Ale zapytajmy, czy legalne, czy dopuszczalne są cele, które sobie stawiają. Czy legalne jest odbieranie prawa innym do tego, by demonstrować, by się modlić. Czy tak powinno to w Polsce wyglądać? Czy legalnym jest próba (…) zaniechania czynności procesowych w śledztwie smoleńskim, które jest bezwzględnie potrzebne. Nie, proszę państwa, to wszystko jest nielegalne. To trzeba jasno powiedzieć – podkreślił.

Tomasz Golonko / Gazeta.plMiesięcznica smoleńska

„Nikt nam nie zdoła przeszkodzić”

Zdaniem Kaczyńskiego, przeciwnicy polityczni PiS przyjmują zasady, że „kto silniejszy, ten lepszy”. – To jest zasada, która towarzyszyła całej tzw. III Rzeczpospolitej. Mówiono coś o liberalnej demokracji, a tak naprawdę jeśli użyć języka historii idei, to był prymitywny darwinizm społeczny – podkreślił prezes PiS. – Otóż my te zasady odrzucamy, i to mówimy jasno, będziemy odrzucać i właśnie w imię tego prowadzimy śledztwo, i w imię tego będziemy dążyli i uczcimy pamięć, tych, którzy zginęli, uczcimy pamięć Lecha Kaczyńskiego, wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej – mówił Kaczyński. – Idziemy tą drogą i nikt nam nie zdoła przeszkodzić – zapewnił.

Dodał, że jego ugrupowanie zmieni prawo tak, „by wszyscy mieli realne prawo do demonstracji, żeby nie wolno było ich zakłócać, bo tylko oszuści mogą twierdzić, że to ma coś wspólnego z demokracją” – powiedział prezes PiS. – I możecie sobie tutaj państwo krzyczeć, co chcecie, ale to jest tylko oszustwo. To jest oszustwo – zwrócił się do zebranych w kontrmanifestacji. Niektórzy w tym momencie zaczęli krzyczeć: „hipokryta”.

„Polska jest dzięki nam krajem wolności”

– To my prezentujemy prawdę, demokrację i wolność. My jesteśmy partią wolności. Polska jest dzięki nam dzisiaj krajem wolności, jednym z niewielu w Europie – zaznaczył Kaczyński. – Ci, którzy by chcieli przywrócić te zasady, (…) dzisiaj z nami zaciekle w Polsce i za granicą walczą – podkreślił szef PiS. Według niego „oni w ramach tych zasad byli dobrzy, bo byli silni, bo byli w stanie wszystko sobie załatwić”.

Zwrócił uwagę, że „są oczywiście tacy, którzy po prostu dają się oszukiwać, którzy są naiwni, którzy spojrzą na jakąś telewizję i przyjmują, że to co tam mówią, czy pokazują to jest prawda”. – Otóż nie, to jest nieprawda. Jest wielki mechanizm kłamstwa w Polsce, oszukiwania ludzi, ale mimo tego mechanizmu zwyciężyliśmy, zwyciężamy i zwyciężymy – zaznaczył Kaczyński.

„Oficjalne ustalenia były prymitywnym kłamstwem”

Po przemówieniu Kaczyńskiego, posłanka Anita Czerwińska, odczytała apel Klubów Gazety Polskiej. – Podawane nam przez lata oficjalne ustalenia były prymitywnym kłamstwem. Rodziny ofiar z przerażeniem dowiadują się o zamianie ciał, ale też i o barbarzyństwie z jakim potraktowano zmarłych. Jednocześnie w wielu mediach i ośrodkach politycznych związanych z tymi, którzy dopuścili się haniebnych zaniedbań, po raz kolejny rozpętała się nagonka przeciwko prowadzącym śledztwo – mówiła.

Obchody miesięcznicy smoleńskiejTomasz Golonko / Gazeta.pl

– Byli oficerowie SB i funkcjonariusze komunistycznych wojskowych służb, ZOMO i innych zbrodniczych organizacji wzywają do przewrócenia demokratycznego porządku w dniu 13 grudnia. Szczególnie oburza wykorzystanie przez nich tej daty, która powinna być dniem pamięci o Solidarności i ofiarach stanu wojennego – czytała Czerwińska i zaapelowała, by zwolennicy PiS spotkali się 13 grudnia w Warszawie.

O jakich kontrmanifestacjach mówił prezes PiS?

Pod Pałacem Prezydenckim od rana gromadzili się członkowie stowarzyszenia Obywatele RP, którzy zapowiedzieli zablokowanie miesięcznicy i przejęcia krzyża. Stali oni po dwóch stronach Krakowskiego Przedmieścia, a od zwolenników PiS-u oddzielał ich kordon policji (wieczorem również wojska). Przed godziną 9. na miejscu pojawiła się rządowa delegacja. Między uczestnikami manifestacji Obywateli RP a zwolennikami PiS-u dochodziło wówczas do pyskówek i przepychanek. Wieczorem, mimo napięć, manifestacje odbyły się bez problemów.

80miesiecznica

gazeta.pl

Policjanci cięli kartony na konfetti. To na cześć ministra Zielińskiego
Ale się nacięli
Media informują, że aby zrobić konfetti, policjanci przez wiele godzin cięli nożyczkami białe i czerwone kartony na malutkie kawałki.

Tegoroczne obchody Dnia Niepodległości w Augustowie miały rozmach i obfitowały w atrakcje. Kluczowymi atrakcjami były: cieszący się w Augustowie popularnością wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński oraz helikopter, z którego – dla uczczenia wizyty wiceministra – zrzucono na niego deszcz biało-czerwonego konfetti wykonanego osobiście przez grupę funkcjonariuszy oddziału prewencji w Białymstoku.

Media informują, że aby zrobić konfetti, policjanci przez wiele godzin cięli nożyczkami białe i czerwone kartony na malutkie kawałki. Rzecznik białostockiej policji zapewnia, że było to niezbędne ze względu na „doniosłość i powagę święta” oraz żeby obchody „odbyły się godnie oraz uroczyście i były przy tym atrakcyjne dla zgromadzonych mieszkańców”.

Tegoroczne obchody Dnia Niepodległości w Augustowie miały rozmach i obfitowały w atrakcje. Kluczowymi atrakcjami były: cieszący się w Augustowie popularnością wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński oraz helikopter, z którego – dla uczczenia wizyty wiceministra – zrzucono na niego deszcz biało-czerwonego konfetti wykonanego osobiście przez grupę funkcjonariuszy oddziału prewencji w Białymstoku.

Media informują, że aby zrobić konfetti, policjanci przez wiele godzin cięli nożyczkami białe i czerwone kartony na malutkie kawałki. Rzecznik białostockiej policji zapewnia, że było to niezbędne ze względu na „doniosłość i powagę święta” oraz żeby obchody „odbyły się godnie oraz uroczyście i były przy tym atrakcyjne dla zgromadzonych mieszkańców”.

Niestety nastrój godności i powagi został zakłócony przez osoby wyrażające wątpliwość, czy wycinanie konfetti przez policjantów jest zgodne z ustawą o policji i czy będąc na służbie, nie mieli oni niczego lepszego do roboty.

Komendant główny wszczyna postępowanie w sprawie konfetti

Rzecznik komendy białostockiej zapewnił, że nic lepszego do roboty nie mieli, gdyż wstąpili do służby zaledwie trzy dni wcześniej „i w tym momencie nie posiadali przeszkolenia, a co za tym idzie wiedzy ani uprawnień wymaganych do pełnienia służby patrolowej”.

Podkreślił również, że policja cięła „w ramach jej własnej inicjatywy”, a podczas cięcia żaden funkcjonariusz nie odniósł obrażeń i nie trafił do szpitala. Nie przekonało to jednak komendanta głównego policji, który polecił wszcząć w tej sprawie postępowanie mające wyświetlić przebieg i wszystkie okoliczności zajścia.

Na wyniki dochodzenia trzeba będzie poczekać, ale moim zdaniem młodzi funkcjonariusze swoim zaangażowaniem już potwierdzili przydatność do służby w białostockiej policji. Z tym że ten sukces nie powinien usypiać. Dlatego uważam, że podczas kolejnej wizyty wiceministra Zielińskiego nie powinni ograniczać się tylko do cięcia i krojenia powierzonego im materiału, ale np. mogliby coś z tego materiału uszyć i zrzucić to potem wiceministrowi z helikoptera.

policjanci

polityka.pl

Trump kompletuje ekipę. Czy nowy szef amerykańskiej dyplomacji ucieszy Rosję?

BARTOSZ T. WIELIŃSKI, 10 grudnia 2016

Rex Tillerson

Rex Tillerson (JOSHUA ROBERTS / REUTERS / REUTERS)

Szef koncernu paliwowego Exxon Mobil Rex Tillerson ma być sekretarzem stanu w administracji Donalda Trumpa – podają amerykańskie media. To znajomy Władimira Putina, orędownik przyjaźni z Rosją

Dziennik „The Wall Street Journal” już kilka dni temu informował, że 64-letni Tillersona szybko idzie w górę na liście kandydatów na szefa dyplomacji. Telewizji NBC w sobotę podała, że jego nominacja jest przesądzona. To każe na nowo postawić pytania o kierunek amerykańskiej polityki zagranicznej.

Po wyborach z otoczenia Trumpa nadchodziły uspokajające sygnały, że prorosyjskiego zwrotu w Waszyngtonie nie będzie. Na sekretarza stanu typowano Rudiego Giulianiego, byłego burmistrza Nowego Jorku, uważanego za najbardziej lojalnego sojusznika Trumpa podczas kampanii. Giuliani po wyborach mówił, że USA rządzone przez nowego prezydenta będą rozmawiać z Rosją „z pozycji silnego kraju” i zwiększą armię. Zapewniał też, że Trump nie chce osłabiać NATO, choć przyznawał, że wydatki krajów sojuszu na obronność muszą wzrosnąć. Ale jego szansę na objęcie dyplomacji spadały. Według „New York Timesa” otoczenie Trumpa obawiało się, że za Giulianim ciągną się jego niewyjaśnione powiązania zagraniczne. Były burmistrz Nowego Jorku inwestował za granicami USA i wygłaszał przemówienie za pieniądze. Te sprawy podniesiono by podczas przesłuchań w Kongresie. A to mogłoby zaszkodzić wizerunkowi nowego prezydenta. Giuliani sam miał prosić Trumpa, by skreślił go z listy kandydatów. Odrzucił też ofertę posady prokuratora generalnego, czy sekretarza ds. bezpieczeństwa wewnętrznego. Wczoraj Trump dziękował mu za wsparcie i chwalił jako „nadzwyczaj utalentowanego patriotycznego Amerykanina”. I przystąpił do wyboru szefa dyplomacji.

Na liście był Mitt Romney, przegrany kandydat Republikanów w poprzednich wyborach prezydenta USA, który w tej kampanii wzywał, by zablokować kandydaturę Trumpa, nazywając go „krętaczem i oszustem” i właśnie Tillerson, od 2004 r. szef Exxon Mobil, ósmego koncernu świata. Kandydaturę tego ostatniego polecić miała Condolezza Rice, doradca ds. bezpieczeństwa, a następnie szefowa dyplomacji za czasów George’a W. Busha oraz Roberta Gatesa, który służył jako sekretarz obrony u Busha i Baracka Obamy. Co ciekawsze, obydwoje pracowali dla Exxona jako doradcy. Najwyraźniej Romney przegrał wyścig z powodu swojego zatargu z Trumpem.

Problem w tym, że Tillerson utrzymywał przez lata bliskie związki z Kremlem. Jak wobec tego Ameryka ma rozmawiać z Rosją „z pozycji siły”?

Tillerson będzie prawdopodobnie pierwszym członkiem amerykańskiego rządu, którego Rosja uhonorowała orderem przyjaźni, jednym z najważniejszych odznaczeń. Dostał go w 2012 r. z rąk samego Władimira Putina, z którym Tillerson zna się od 1999 r., kiedy Putin był jeszcze premierem u prezydenta Borysa Jelcyna.

Pod rządami Tillersona Exxon rozpoczął współpracę z Rosneftem, rosyjskim gigantem paliwowym i wspólnie eksploatowali złoża w Arktyce i Morzu Czarnym. Szef Rosneftu Igor Seczyn, jeden z najbardziej wpływowych ludzi w Rosji, jest przyjacielem Tillersona. Jego nazwisko znajduje się na amerykańskiej czarnej liście, która powstała po aneksji Krymu i podpaleniu wschodniej Ukrainy przez Rosję. Tillerson w 2014 r. sprzeciwiał się nakładaniu na Rosję sankcji i uznawał je za nieskuteczne. Szacuje się, że sankcje, które utrudniły współpracę z Rosneftem, do tej pory kosztowały Exxon Mobil miliard dolarów.

A to nie jedyny konflikt interesów, który dotyczy nowego sekretarza stanu. Media wyliczyły, że Exxon Mobil pod jego rządami prowadził operację w 50 krajach.

Wiadomość o nominacji Tillersona nadeszła w momencie, kiedy CIA ujawniła, że Rosja poprzez hakerów i internetowych trolli próbowała wpłynąć na wynik amerykańskich wyborów prezydenckich. Wspierała oczywiście Trumpa.

To kolejna niepokojąca wiadomość z USA. Trzy dni temu Trump zdecydował się postawić na czele Agencji Ochrony Środowiska Scotta Pruitta, prokuratora z Oklahomy, który nie wierzy w ocieplenie klimatu, zwalczał ekologów i agencję, którą przyjdzie mu kierować. Sekretarzem pracy ma zostać Andrew Puzder, szef sieci tanich restauracji szybkiej obsługi, krytyk podniesienia pensji minimalnej w USA oraz regulacji chroniących pracowników. W przyszłym rządzie ma znaleźć się też trzech emerytowanych generałów. John Kelly zostanie sekretarzem bezpieczeństwa krajowego, John Mattis, zwany z racji wyrazistych poglądów „Wściekłym Psem”, sekretarzem obrony, a Michael Flynn, który do niedawna występował jako ekspert w propagandowej stacji „Russia Today”, będzie doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego.

trump

wyborcza.pl

czv4m1mw8aabzl8

Odgrzewanie jugendamtów. Posłanka PiS atakuje w Niemczech, Polonia protestuje

BARTOSZ T. WIELIŃSKI, 10 grudnia 2016

Dorota Arciszewska - Mielewczyk przez lata budowała swoją polityczną karierę na ostrej krytyce Niemiec

Dorota Arciszewska – Mielewczyk przez lata budowała swoją polityczną karierę na ostrej krytyce Niemiec (Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta)

Posłanka PiS twierdziła w Berlinie, że Niemcy dalej zabierają Polakom dzieci. Oburzyła nawet przedstawicieli Polonii.

Chodzi o posłankę Dorotę Arciszewską-Mielewczyk, która 10 lat temu zasłynęła sponiewieraniem kukły Eriki Steinbach, byłej już szefowej Związku Wypędzonych.

Pani poseł w sobotę z ramienia Sejmu, gdzie zasiada m.in. w komisji łączności z Polakami za granicą, brała udział w organizowanym w Berlinie III Kongresie Polonii Niemieckiej. Występowała w debacie o sytuacji Polaków w Niemczech. Jak pisze na swoim profilu na Facebooku redakcja polskojęzycznej audycji Funkhaus Europa, Arciszewska wywołała tak gorącą dyskusję, że niemieccy uczestnicy debaty i część przedstawicieli organizacji polonijnych zaczęli protestować.

O co poszło? O atak Arciszewskiej-Mielewczyk na jugendamty, czyli na istniejące w każdej niemieckiej gminie urzędy, które zajmują się dobrem dzieci. Rodzinom z problemami jugendamty pomagają, ale w skrajnych przypadkach, po stwierdzeniu zaniedbania, maltretowania czy wykorzystywania seksualnego mają prawo odebrać dzieci rodzicom. Instytucja ta jest w Niemczech regularnie krytykowana za zbytnią pobłażliwość, kiedy np. urzędnicy jugendamtów nie zauważyli, że rodzice znęcają się nad dzieckiem, w wyniku czego zmarło. Albo za zbytnią surowość, gdy np. odbierano dzieci chorej na raka kobiecie, twierdząc, że przechodząc chemioterapię, nie będzie w stanie się nimi opiekować.

10 lat temu konflikt wokół jugendamtów mocno obciążył stosunki polsko-niemieckie. W 2006 r. rząd PiS zarzucił Niemcom dążenie do asymilowania żyjących w Niemczech Polaków. Jednym z argumentów było to, że jugendamty miały zabraniać uczyć się po polsku dzieciom z polsko-niemieckich małżeństw, których rodzice się rozwiedli. Wbrew temu, co twierdzili politycy, problemy dotyczył jednostkowych przypadków, z długim i ostrym sporem między rozwiedzionymi małżonkami w tle. Jednak hasło, że Niemcy „kradną polskie dzieci”, PiS i „dziennikarze niezależni” wzięli sobie na sztandary.

Zobacz też: Posłanka PiS chce oświadczeń od cudzoziemców i grozi deportacją nie-katolików. Ma sprzymierzeńców?

W te same tony uderzała podczas dyskusji Arciszewska-Mielewczyk. – Podniesionym głosem mówiła, że jugendamty dalej odbierają Polakom dzieci. Wypominała Niemcom, że przed ich sądami Polak w starciu z jugendamtem nie ma żadnych szans. Z jej ust padły zarzuty, że dzieci Polakom odbierane są zaraz po narodzeniu. Że były przypadki, że jugendamt interweniował, bo dziecko należało do polskiego chóru – mówi jedna z osób obecnych w sali. Rozmawialiśmy z innymi z uczestnikami polonijnego kongresu. Ich relacje były podobne.

Niemcy na zarzuty posłanki Arciszewskiej-Mielewczyk reagowali ze zdumieniem, prosząc o konkretne przykłady i zapowiadając interwencję. Ale najciekawiej reagowali przedstawiciele Polonii. Część biła pani poseł brawo, ale spora grupa protestowała. Na zakończenie dyskusji wstała Polka mieszkającą od lat w Dolnej Saksonii, która uznała, że tego typu wystąpienia jak Arciszewskiej-Mielewczyk Polakom „nie pomagają, tylko psują”. Polka jest tłumaczką, współpracuje z jugendamtami i ma dobre doświadczenia. Podkreślała, że w Niemczech nikt jej nigdy nie zabronił mówić po polsku. Inny Polak zdenerwowany tłumaczył, że problem jugendamtów to nie jest problem Polonii, a tego miała dotyczyć dyskusja podczas Kongresu. Inny zarzucił posłance manipulacje i pytał, czy faktycznie, tak jak przedstawiają to polskie media publiczne, widzi za oknami maszerujące hordy imigrantów. Jeszcze inny uczestnik stwierdził, że nie życzy sobie być przez posłankę reprezentowany.

Arciszewska przez lata budowała swoją polityczną karierę na ostrej krytyce Niemiec. W 2005 r. założyła m.in. Powiernictwo Polskie, organizację, która miała być odpowiedzią na założone przez wysiedlonych z Polski Niemców Powiernictwo Pruskie i jego roszczenia majątkowe. Powiernictwo Arciszewskiej miało składać w niemieckich sądach pozwy w imieniu Polaków poszkodowanych przez III Rzeszę. Ograniczyło się jednak do happeningów, jak ten z 2005 r. z tekturową kukłą Steinbach w nazistowskim mundurze. W 2007 r. za umieszczony w sieci plakat rekrutacyjny do dywizji SS „Wiking”, na którym znalazł się też wizerunek Steinbach, niemiecki sąd skazał Powiernictwo na 50 tys. euro. Powiernictwo nie było w stanie zapłacić kary i zawiesiło działalność.

Z Dorotę Arciszewską-Mielewczyk nie udało nam się skontaktować.

poslanka-pis

wyborcza.pl

PIOTR PACEWICZ, 10 GRUDNIA 2016

Furia Błaszczaka: legalny protest Obywateli RP to „prostactwo”, „zdziczenie”, „prowokacja”…

n. Mariusz Błaszczak wpadł w nastrój niegodny strażnika ładu i porządku. Mnoży inwektywy pod adresem legalnego i zarejestrowanego zgromadzenia Obywateli RP, którzy jasno określają cele protestu: blokada miesięcznicy, obrona godności rodzin smoleńskich przeciwnych ekshumacji swych bliskich i głos za zagrożoną wolnością zgromadzeń. Gdzie tu zdziczenie?


Szykanowanie przez opozycję osób, które od sześciu lat modlą się w tym samym miejscu w intencji ofiar tragedii smoleńskiej to przejaw prostactwa i zdziczenia obyczajów

Mariusz Błaszczak, Wypowiedź dla Polsat News – 10/12/2016

Fot . Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta


OBYWATELE RP LEGALNIE PROTESTUJĄ W OBRONIE KONSTYTUCYJNYCH WARTOŚCI


Min. Błaszczak niestety musi się zgodzić, że Obywatele RP mają legalną zgodę na demonstrację przez Pałacem Prezydenckim i poza samą obecnością w żaden sposób nie prowokują uczestników miesięcznicy. Nawet jeżeli przyjąć, że celem pochodu Jarosława Kaczyńskiego jest modlitwa, to ulica nie jest też miejscem kultu religijnego. A z punktu widzenia prawa o zgromadzeniach nie ma znaczenia, czy uczestnicy demonstracji modlą się, gwiżdżą, skandują czy milczą.

Obywatele RP wskazują, że celem ich zgromadzenia jest zablokowanie obchodów miesięcznicy jako narzędzia sprawowania władzy i PiS-owskiej propagandy. Przedstawiają rozumowanie, z którym można się nie zgadzać, ale nie można uznać za „zdziczenie”. Podkreślają, że są

„grupą obywateli, których łączy niezgoda na łamanie podstawowych konstytucyjnych zasad demokracji przez osoby sprawujące najwyższe urzędu w państwie”.

Deklarują, że będą działać „metodami nieposłuszeństwa obywatelskiego”. Ich oświadczenie ma charakter „bojowy”, wzywa do „wsparcia ich protestu”.

Jak powiedział pod Pałacem Prezydenckim Tadeusz Zakrzewski z Obywateli.RP, „w tym miejscu od siedmiu lat dzieli się nasze społeczeństwo. Nie można do tego dłużej dopuszczać”.  Demonstracja wyraża dezaprobatę wobec miesięcznic smoleńskich jako formy zwiększającej konflikty w Polsce. Ale są też dwa szczegółowe cele.

  • Jak powiedziała członkini stowarzyszenia Ewa Błaszczyk, „10 listopada 2016 postawiliśmy prezesowi Kaczyńskiemu ultimatum, że jeżeli nie odstąpią od ekshumacji ofiar, to staniemy tu w obronie rodzin, których godność jest deptana dla celów politycznych”. W oświadczeniu mowa, że „stajemy solidarnie z ludźmi protestującymi dotąd samotnie, a z których bezsiły bezczelnie drwią aktywiści PiS. Stajemy nie tylko po to, by dać wyraz naszemu oburzeniu. Stajemy, by naprawdę powstrzymać to bezprzykładne szarganie ludzkiej godności”. Demonstranci trzymali transparent: „W obronie protestujących rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej – ręce precz od grobów”
  • Drugim bezpośrednim powodem demonstracji jest próba ograniczenia prawa do zgromadzeń przez większość parlamentarną PiS.
Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Przeczytaj też:

Zostawcie ich w spokoju! Sondaż OKO.press o ekshumacjach smoleńskich

PIOTR PACEWICZ  14 PAŹDZIERNIKA 2016

Legalna kontrdemonstracja

Jak niedawno przypomniał Adam Bodnar, „zgromadzenie stanowi szczególny sposób wyrażania poglądów, przekazywania informacji i oddziaływania na postawy innych osób. Jest niezwykle ważną formą uczestnictwa w debacie publicznej, a w konsekwencji sprawowania władzy w demokratycznym społeczeństwie”.

fot. Malgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
Przeczytaj też:

Adam Bodnar: ustawa o zgromadzeniach narusza nasze prawa i wolności

PIOTR PACEWICZ  29 LISTOPADA 2016

Zgromadzenia współtworzą demokratyczną opinię publiczną, dają obywatelom i obywatelkom możliwość wpływu na proces polityczny, umożliwiają krytykę i protest. Należą do porządku demokracji bezpośredniej.

Szczególną formą demonstracji jest kontrdemonstracja. Podlega ona szczególnej ochronie. Zgodnie z Europejską Kartą Praw Człowieka oraz orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka,  obywatele mają prawo do kontrdemonstracji, jeśli mają one pokojowy charakter.

W sprawie „Cisse przeciwko Francji”, na którą powołuje się RPO, Europejski Trybunał wskazał przy tym, że

za nie pokojowe można uznać tylko takie kontrdemonstracje, których organizatorzy i uczestnicy wyrazili zamiar użycia przemocy. W pozostałych przypadkach uczestnicy kontrdemonstracji mają prawo wyrażać swoją niezgodę.

Obywatele.RP nie używają przemocy ani nie zapowiadają jej użycia. Mimo radykalnych haseł i ostrych ocen politycznych, policja jako państwowa służba ma obowiązek ochrony prawa do gromadzenia się obu grup i poszukiwania środków najmniej restrykcyjnych, które umożliwiłyby odbycie obu demonstracji.

Takie też jest zadanie policji 10 grudnia 2016, nawet jeżeli wypowiedzi ministra od policji robią wrażenie, jakby zachęcały do użycia siły wobec demonstrujących Obywateli.RP.

W praktyce oznacza to, że policja powinna umożliwić obu zgromadzeniom wyrażenie swoich poglądów, przy czym obie grupy powinny pozostawać w zasięgu wzroku i słuchu. „Kontrdemonstracje są bowiem szczególną formą zgromadzeń jednoczesnych, których uczestnicy wyrażają wzajemny sprzeciw wobec swoich poglądów, a jedność miejsca i czasu dwóch zgromadzeń jest kluczowym elementem przekazu” – podkreśla Bodnar.

PS. W chwili publikacji tego tekstu demonstranci z Obywateli.RP czekali na marsz smoleński, który jak co miesiąc ma dotrzeć pod Pałac Prezydencki, gdzie Jarosław Kaczyński wygłosi przemówienie. Jak – jak podkreślają organizatorzy z Obywateli.RP – „zapewniamy, że jak w poprzednich latach będziemy stać grzecznie z białymi kwiatami w łapkach”.

furia-blaszczaka

OKO.press

NIEDENTHAL ZABRANIA PIS-OWI WYKORZYSTYWANIA JEGO ZDJĘCIA! „OBECNY RZĄD KULTYWUJE DAWNE PRAKTYKI…”

10 grudnia 2016

czas apokalipsy

Chris Niedenthal, autor słynnego zdjęcia Czas Apokalipsywykonanego 14 grudnia 1981 r. w Warszawie nie pozwala Prawu i Sprawiedliość na wykorzystywanie jego dzieła do swoich celów politycznych!

henryk-jastrzebski

polityczek.pl

Chris Niedenthal protestuje

Chris Niedenthal protestuje

„Chciałbym wyrazić moją dezaprobatę dla faktu, że na zaproszeniu na organizowane w Opolu obchody rocznicy 13.12.81, którym patronuje Patryk Jaki z PiS wykorzystano moje zdjęcie powszechnie znane jako Czas Apokalipsy. Oświadczam, że nie wyraziłem na to zgody. I nie zgodzę sie na wykorzystywanie żadnych moich innych zdjęć w celu propagowania polityki obecnego rządu, który kultywuje dawne praktyki i każe nam znowu walczyć o podstawowe prawa demokracji” – takiej treści oświadczenie wystosował do mediów Chris Niedenthal – światowej sławy fotoreporter – kiedy odkrył, jak instrumentalnie potraktowano jego dzieło.

czas-apokalipsy

Na szczęście w swoim sprzeciwie Niedenthal nie jest osamotniony. Lokalny poseł PO Ryszard Wilczyński, któremu owo zaproszenie wysłano, odmówił udziału w uroczystościach z identycznych powodów. Zwracając się do prezydenta miasta i jego otoczenia, napisał on m.in. na Facebooku: „Panowie, czy naprawdę uważacie, że poseł Jaki jest tej miary autorytetem i wzorem, że przywołanie go w tej roli i w kontekście takiej rocznicy jest stosowne?(…) Dziś władza, którą symbolizuje Patryk Jaki odpowiada za apokalipsę, podział społeczeństwa, za odradzanie się totalitaryzmu w myśleniu i czynach rządzących, za stan nienormalności we wszystkim, co dla wolności obywatelskich ważne. To ten poseł ogniskuje dziś obywatelską niezgodę na brak poszanowania podmiotowości ludzi i działanie z pozycji siły. (…) Nie rozumiem Panowie, z jakich powodów, w tym przypadku, jesteście żyrantami tak podłej zmiany”.

Christopher Jan Niedenthal jest jednym z najbardziej cenionych fotoreporterów na świecie. Współpracował m.in. z takimi magazynami jak „Newsweek”, „Time”, „Der Spiegel” i „Forbes”.

Urodził się w rodzinie polskich emigrantów wojennych w Londynie. W 1978 był pierwszym fotoreporterem, który po wybraniu Karola Wojtyły na papieża, przyjechał do jego rodzinnego miasta Wadowic. Wraz z Michaelem Dobbsem, był pierwszym zagranicznym fotoreporterem wpuszczonym do Stoczni Gdańskiej podczas strajku w 1980.

Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce wykonywał zdjęcia z ukrycia. Jedno z nich, powszechnie znane jako Czas Apokalipsy przedstawia transporter opancerzony SKOT, stojący na tle billboardu reklamującego film „Czas apokalipsy” Francisa Forda Coppoli, wiszącego na budynku kina „Moskwa” w Warszawie.

Chris Niedenthal jest laureatem nagrody World Press Photo. W 2009 został odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, a w 2013 r. za wybitne zasługi we wspieraniu przemian demokratycznych w Polsce, za dawanie świadectwa prawdzie o sytuacji w Polsce w czasie stanu wojennego, za osiągnięcia w działalności dziennikarskiej został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

chris

koduj24.pl

Kongres Ruchu Narodowego w Sejmie. „Nie wpuszczać imigrantów”, „Polacy od dziesięcioleci zabijają dzieci…”

LUDMIŁA ANANNIKOVA, 10 grudnia 2016

Skrajni prawicowcy w Sejmie. Kongres 'Ruchu Narodowego' pod hasłem 'Suwerenny Narod w XXI wieku'

Skrajni prawicowcy w Sejmie. Kongres ‚Ruchu Narodowego’ pod hasłem ‚Suwerenny Narod w XXI wieku’ (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Blisko 200 członków Ruchu Narodowego zgromadziło się w Sejmie na kongresie programowym „Suwerenny naród XXI wieku”. Zaproszono także przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej, środowiska pro-life oraz Kongres Nowej Prawicy.

Kongres Ruchu Narodowego w Sejmie rozpoczął się od modlitwy i hymnu. Potem głos oddano gościom. Jako pierwszy wystąpił poseł klubu Wolni i Solidarni Kornel Morawiecki (wszedł z listy Kukiz’15). Podczas przemówienia mówił, że najważniejsze są wartości: dobro, prawda, wolność i solidarność. – Jak będziemy im służyć, to one będą jaśnieć i nas prowadzić – podkreślał Morawiecki.

Kongres narodowców w Sejmie to zaskoczenie. Inne partie honorują obyczaj, zgodnie z którym kongresy odbywają się poza parlamentem. Ruch Narodowy ma obecnie w Sejmie pięciu przedstawicieli. Jednym z nich jest prezes ruchu, poseł niezrzeszony Robert Winnicki (wszedł z listy Kukiz’15).

Zobacz: Manifestacja narodowców przeciwko „cenzurze” na Facebooku

Ruch Narodowy w Sejmie: „Trzeba odrzucić liberalne naleciałości”

Podczas swojego przemówienia Winnicki mówił o „realizmie politycznym”, odwadze w myśleniu i działaniu i krytycznym stosunku do polskiej historii. – Zachęcamy wszystkich Polaków do odrzucenia liberalnych naleciałości. Liberalizm jest herezją i utopią. Nie ma dobrego liberalizmu, jak nie ma dobrego kanibalizmu – mówił Winnicki.

Podczas kongresu występował także Mariusz Dzierżawski, prezes fundacji Pro – Prawo do Życia. Przekonywał, że „Polacy od dziesięcioleci zabijają dzieci, zachęcani do tego przez kolejne władze”. – Dwa miesiące temu zdominowany przez PiS Sejm odrzucił społeczny projekt przyznający prawo do życia każdemu dziecku [chodzi o ustawę całkowicie zakazującą aborcji]. Polska czeka na polityków, które nie ulegną międzynarodowej mafii aborcyjnej – mówił Dzierżawski.

Ruch Narodowy w Sejmie: „Razem możemy liczyć na 10 proc. poparcia”

Sprawę aborcji poruszył także Paweł Walo z Kongresu Nowej Prawicy. Jego zdaniem „cały polityczny mainstream nie dąży do poprawy sytuacji”. – Podczas głosowania rząd pokazał swoje prawdziwe oblicze. Jest to moment, w którym na scenie politycznej pojawiła się nisza, którą powinny wypełnić takie środowiska jak Ruch Narodowy, Kongres Nowej Prawicy i Prawica RP Marka Jurka – przekonywał Walo.

Nawoływał do zjednoczenia tych organizacji, zaznaczając, że taki sojusz może liczyć jego zdaniem na co najmniej 10 proc. poparcia w wyborach.

– Pamiętajmy, że na końcu naszej ziemskiej drogi, gdy staniemy u bram nieba, nam wszystkim może zostać zadane to samo pytanie: „Co poza pięknymi słowami uczyniliście, by nasz naród żył bożymi wartościami, jak pomnożyliście talenty, którymi tak hojnie was obdarowano i dlaczego przez tyle lat nie byliście w stanie wznieść się ponad siebie i budować dla mnie wielkiej katolickiej Polski?” – mówił Walo.

Podczas kongresu wystąpił także wiceprezes RN Krzysztof Bosak. Mówił, że w kulturze wciąż nie nastąpiła dekomunizacja, i apelował o szerzenie wartości konserwatywnych.

Z kolei działacz RN Witold Tumanowicz mówił o zagrożeniu, jakie jego zdaniem niosą za sobą imigranci: – Jeszcze nie mamy problemów jak na Zachodzie, ale musimy być mądrzy przed szkodą. Chcemy repatrianta, a nie imigranta. Będziemy wspierać repatriantów z Syberii i Kazachstanu – mówił Tumanowicz, podkreślając, że jego zdaniem największym zagrożeniem są imigranci wyznający islam. – Jeśli UE zniesie wizy dla jakiegokolwiek kraju muzułmańskiego, wtedy Polska powinna opuścić układ z Schengen. Chcemy przeciwdziałać imigracji muzułmańskiej, bo jest zagrożeniem – przekonywał Tumanowicz.

Zobacz też: Tydzień politycznych mikrowstrząsów – komentuje Rafał Zakrzewski

kongres

wyborcza.pl

 

czpaepgxcaadq1y

Zdelegalizować PiS [MICHALIK]

Eliza Michalik, publicystka, Superstacja, 09 grudnia 2016

Eliza Michalik

Eliza Michalik (Fot. Tomasz Michalik / Superstacja)

Trzeba dziś walki o Polskę tak zażartej, jak PiS walczy przeciw Polsce. Tyle że on walczy, łamiąc prawo, a Trybunał Konstytucyjny może uratować Polskę przed autorytaryzmem zgodnie z prawem.

Nie tylko Trybunał Konstytucyjny doszedł do ściany. Do ściany doszła Polska. Władza ogranicza nam właśnie wolność demonstrowania przekonań, tak jak ograniczyła wolność mediów, a dziennikarzy piszących o niej krytycznie straszy zarzutami o szpiegostwo lub zwalnia z pracy (łącznie już kilkaset osób), atakuje i poniża organizacje pozarządowe, z aresztowań robi polityczne spektakle, uznaje i firmuje ministra obrony narodowej, który działa na szkodę obronności i bezpieczeństwa państwa.

Ludzi dobrej woli jest więcej [MICHALIK]

Szefowa rządu łamie konstytucję, a przedsiębiorcy traktowani są jak potencjalni przestępcy. Urzędnicy państwowi i ministrowie z nadania PiS-u niszczą służby specjalne, dyplomację, narażają Polskę na izolację międzynarodową i – za zasłoną infantylnej patriotycznej retoryki – pozbawiają ją wpływu na decyzje Unii Europejskiej, a obywateli na dotkliwe sankcje finansowe. A przede wszystkim w propagandowych, prorządowych mediach (których degenerację i upolitycznienie zauważyły już najważniejsze instytucje międzynarodowe monitorujące wolność mediów) strasznie kłamią: rano, w południe i wieczorem.

Michalik: Nie odpuszczać. Sprawiedliwość to nie mściwość

Politycy PiS-u w ledwo zawoalowany sposób grożą utratą stanowiska (jeśli nie będzie posłuszny władzy) rzecznikowi praw obywatelskich. Wspierają nacjonalistyczne i faszystowskie w swojej retoryce organizacje, ba – wręcz je oficjalnie promują (czy wiedzą państwo, że niedawno biuro posła Piotra Glińskiego było jednym ze współorganizatorów spotkania z Marianem Miszalskim, autorem książki „Żydowskie lobby polityczne w Polsce”?).

Obywatele są odczłowieczani i lżeni przez polityków rządzącej partii i przez część prawicowych mediów. Praktycznie wszyscy myślący inaczej niż PiS to „gestapowcy”, „gorszy sort Polaków”, odmawia się im polskości i patriotyzmu, a niekiedy także prawa do mieszkania w kraju. W publicznych mediach ustami Jana Pietrzaka wyborców opozycji porównuje się do pluskiew, gnid i wszy.

Po co nam wolność? [MICHALIK]

Trybunał Konstytucyjny jeszcze walczy, ale wkrótce polegnie. I dla obywateli małą będzie pociechą, że uczynił to z honorem.

***

Wiem, że wielu, także liberalnych i lewicowych, polityków i dziennikarzy uważa, że stawianie sprawy tak ostro to przesada, że to wciąż walka, a nie wojna. Ja jestem odmiennego zdania.

Tak, dziś jestem już pewna i chcę powiedzieć to głośno: PiS nie jest normalną partią polityczną działającą według reguł państwa prawa i nie prowadzi ze swoimi oponentami politycznymi normalnej, choć ostrej, politycznej walki.

Partia Kaczyńskiego wygrała wybory w sposób demokratyczny, ale to, co po tych wyborach robi, i sposób, w jaki to robi, jest formą zamachu stanu i stopniową, przeprowadzaną z żelazną konsekwencją zmianą ustroju z demokracji parlamentarnej na ustrój autorytarny.

Czarny protest. Nie jesteśmy psami, żeby nas wyprowadzać [MICHALIK]

Tym z państwa, którzy oburzą się na ostre (wiem) sformułowanie „zamach stanu”, dla porządku przypomnę, że zgodnie z klasyczną definicją taki zamach to nie tylko niezgodne z porządkiem konstytucyjnym czy przeprowadzone z użyciem siły przejęcie władzy w państwie (tych przesłanek PiS nie spełnia, ponieważ wygrał wybory), ale także przejęcie władzy politycznej w państwie przez jednostkę lub grupę osób z pogwałceniem normalnego toku życia politycznego i porządku instytucjonalnego. I drugi człon tej definicji to już jest dokładnie to, co robi PiS.

Gdy jakiś czas temu TVP ogłosiła na Twitterze, że rząd PiS-u to „pierwszy taki rząd po 89 roku”, odpowiedziałam sarkastycznie: „Za to przed 89 już takie były”. Wtedy to była ironia, dziś wiem, że taka jest rzeczywistość.

Kiedy w 2012 r. prof. Andrzej Rzepliński powiedział (w kontekście działalności radykalnych ruchów narodowych nawołujących do zmiany ustroju i obalenia demokracji): „Trybunał nie cofnąłby się przed delegalizacją partii politycznej, której cele lub działalność byłyby skierowane poza wszelką wątpliwość – na obalenie metodami niedemokratycznymi systemu ustroju Polski”, to jak teraz to widzę – były to prorocze słowa. Zagrożenie – namacalne i groźne – nie nadeszło jednak ze strony narodowców, którym mimo sporej afirmacji i promowania ze strony polityków PiS-u nie udało się przekroczyć progu wyborczego, ale ze strony samej partii Kaczyńskiego.

Prezes Rzepliński miał rację, bo polska konstytucja składa w ręce TK być może jedno z najważniejszych dla państwa prawa uprawnień – prawo do podjęcia decyzji o delegalizacji partii politycznej, której nie tylko cele, ale i metody działania są niezgodne z konstytucją – proszę spojrzeć na jej artykuł 188, pkt 4.

Jej artykuł 13 stanowi z kolei: „Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub DZIAŁALNOŚĆ zakłada lub DOPUSZCZA NIENAWIŚĆ RASOWĄ I NARODOWOŚCIOWĄ, STOSOWANIE PRZEMOCY W CELU ZDOBYCIA WŁADZY LUB WPŁYWU NA POLITYKĘ PAŃSTWA albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa” (duże litery od autorki).

To, że TK ma prawo zdelegalizować partię działającą z naruszeniem konstytucji, potwierdza zresztą ustawa o partiach politycznych z 27 czerwca 1997 r., a ściślej jej artykuł 42 („W sprawach zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych właściwy jest Trybunał Konstytucyjny”) i 44 („Jeżeli Trybunał Konstytucyjny wyda orzeczenie o niezgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznej, Sąd niezwłocznie wydaje postanowienie o wykreśleniu wpisu partii politycznej z ewidencji”).

***

Czy niepublikowanie przez premierkę z PiS-u orzeczeń TK (złamanie konstytucji), procedowanie ustaw z naruszeniem zagwarantowanych przez konstytucję politycznych praw opozycji, naruszanie (także gwarantowanych przez najwyższy akt prawny RP) wolności obywatelskich, wolności zgromadzeń, słowa i prawa do publicznego wyrażania poglądów, i w końcu proceder, który prof. Ewa Łętowska nazwała drenowaniem prawa z treści (niezgodny nie tylko, jak inne działania PiS-u, z literą konstytucji, ale z jej duchem), nie są wystarczającą przesłanką – i prawdopodobnie ostatnim momentem – by zdelegalizować partię zmierzającą do zmiany Polski w państwo autorytarne, które znamy z przeszłości?
Do tego, rzecz jasna, trzeba odwagi, bo PiS będzie głośno krzyczał i histeryzował, będzie zaprzeczał faktom, których świadkami byliśmy w ciągu ostatnich 12 miesięcy, będzie obrażał, kłamał i odwracał kota ogonem. Trzeba przekonania o słuszności tej decyzji i postawienia dobra Polski nad swoim własnym dobrem i dobrym imieniem – bo spodziewam się, że po podjęciu takiej decyzji sędziowie Trybunału staliby się obiektem prześladowań bez precedensu. Trzeba wreszcie determinacji i konsekwencji – dokładnie tej samej, jaką ma PiS. Trzeba walki o Polskę tak zażartej, jak PiS walczy przeciw Polsce. Z tą różnicą, że PiS walczy o swoje, łamiąc prawo, a TK uratowałby Polskę przed autorytaryzmem zgodnie z prawem.
Tak, byłby to w postpeerelowskiej historii precedens, ale takim też precedensem są rządy i metody działania PiS-u.
Oczywiście rządy zdobywające władzę w sposób demokratyczny, a później wykorzystujące ją brutalnie i bezprawnie do działań przeciw obywatelom, którzy dali im mandat do jej sprawowania, to w historii nic nowego. Taką sytuację przewidzieli już amerykańscy ojcowie założyciele, którzy napisali:
„Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście, że celem zabezpieczenia tych praw wyłonione zostały wśród ludzi rządy, których sprawiedliwa władza wywodzi się ze zgody rządzonych, że jeżeli kiedykolwiek jakakolwiek forma rządu uniemożliwiałaby osiągnięcie tych celów, to naród ma prawo taki rząd zmienić lub obalić i powołać nowy, którego podwalinami będą takie zasady i taka organizacja władzy, jakie wydadzą się narodowi najbardziej sprzyjające dla szczęścia i bezpieczeństwa”.
Te słowa pochodzą z najsłynniejszego chyba aktu uznania wolności, swobód i praw obywatelskich – Deklaracji Niepodległości.
Cytat z Deklaracji Niepodległości za: Andrzej Bartnicki, Krzysztof Michałek, Izabella Rusinowa, „Encyklopedia Historii Stanów Zjednoczonych Ameryki”, Warszawa 1992.

 

doszlismy

wyborcza.pl

W Poznaniu mówią NIE dla apelu smoleńskiego. Obchody powstania wielkopolskiego bez udziału wojska

ds, PAP, 10.12.2016

Antoni Macierewicz podczas uroczystości z okazji 97. rocznicy Powstania Wielkopolskiego

Antoni Macierewicz podczas uroczystości z okazji 97. rocznicy Powstania Wielkopolskiego (ŁUKASZ CYNALEWSKI)

• Wojsko nie weźmie udziału w obchodach powstania wielkopolskiego
• Jego obecność wiąże się z odczytaniem apelu smoleńskiego
• W związku z tym marszałek Wielkopolski zrezygnował z asysty

Tegoroczne obchody 98. rocznicy wybuchu powstania wielkopolskiego w Poznaniu odbędą się bez asysty wojska. – Na mój wniosek rezygnujemy z udziału wojska, ponieważ wiąże się on z odczytaniem tzw. apelu smoleńskiego, czyli tej części apelu pamięci, która nie ma związku z powstaniem – powiedział marszałek województwa Marek Woźniak na konferencji prasowej. Decyzję urzędnika skrytykował wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffman. – Ponad partyjnymi barwami zawsze powinny być barwy biało-czerwone. Musimy pamiętać, że szacunek wobec Polski to także szacunek wobec armii, która zawsze broniła najważniejszych wartości – napisał w oświadczeniu.

Dowiedz się więcej:

Czym było powstanie wielkopolskie?

Powstanie wielkopolskie wybuchło 26 grudnia 1918 roku. Polscy mieszkańcy ówczesnej Prowincji Poznańskiej domagali się przyłączenia ziem z zaboru pruskiego do Rzeczpospolitej. Wystąpili przeciwko Rzeszy Niemieckiej. Było to jedno z czterech zwycięskich tego typu zrywów w historii Polski. Dzięki powstaniu wielkopolskiemu znaczna część tamtych terenów została włączona do Polski. Plan obchodów znajdziesz TUTAJ >>>

Czym jest apel smoleński?

To przywołanie ofiar tragedii smoleńskiej w każdym apelu pamięci z udziałem kompanii honorowej. Apel pamięci przeprowadza się z okazji świąt państwowych i wojskowych oraz rocznic historycznych wydarzeń. W jego treści wspomniane zostały konkretne nazwiska ofiar. Wśród nich m.in. Maria i Lech Kaczyńscy. Szef MON Antoni Macierewicz zarządził, że apel będzie odczytywany podczas wszystkich uroczystości z udziałem wojska.

 w-poznaniu

gazeta.pl

 

PiS w przekazach instruuje swoich polityków: Brońcie Piotrowicza, atakujcie dziennikarzy

AGATA KONDZIŃSKA, 10 grudnia 2016

Kampania wyborcza do parlamentu, 4 października 2015 r. Msza w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli we wsi Strachocina. Stanisław Piotrowicz pomaga Jarosławowi Kaczyńskiemu. Obok Beata Szydło

Kampania wyborcza do parlamentu, 4 października 2015 r. Msza w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli we wsi Strachocina. Stanisław Piotrowicz pomaga Jarosławowi Kaczyńskiemu. Obok Beata Szydło (Bartosz Frydrych / BOSTYLFOTO.COM / FORUM / FORUM)

fragment

Politycy PiS mają stać murem za Stanisławem Piotrowiczem. Bo prezes PiS powierzył mu zadanie, a on je lojalnie wykonuje, wbrew jazgotowi opozycji.

Oficjalnie politycy PiS bronią Stanisława Piotrowicza, prokuratora stanu wojennego, byłego członka egzekutywy PZPR. Ignorują doniesienia TVN, że w 1982 roku podpisał akt oskarżenia wobec Antoniego Pikula, obecnie wiceburmistrza Jasła. Medialne przekazy z biura prasowego PiS sugerują politykom partii rządzącej, by Piotrowicza bronili, natomiast atakowali TVN i program „Czarno na białym” emitowany w TVN 24. – W zaleceniach, które dostaliśmy, jest nawet zwrot o tym, że nie bez powodu uciera się w społeczeństwie powiedzenie: „kłamiesz jak TVN” – mówi nam jeden z polityków PiS.

Według naszych rozmówców biuro prasowe Prawa i Sprawiedliwości sugeruje, że TVN celowo od lat „szkaluje i ośmiesza środowiska prawicowe”. Telewizja ma zatem źle kadrować, manipulować montażem, celowo „nieprawidłowo ustawiać balans bieli”, a nawet źle dobierać tło dla rozmówcy, by go ośmieszyć. PiS apeluje do swoich działaczy, by nie komentowali materiału TVN o Piotrowiczu. I przypominają, że Stanisława Piotrowicza nie było na procesie Antoniego Pikula. A to, że nie został on skazany, „oznacza, że prokurator działał dobrze”. W czwartek takiego argumentu w rozmowie z TVN użył szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Mówił: – Trudno sobie wyobrazić, żeby przyszedł do aresztowanego i powiedział: „Proszę pana, ja panu załatwię, że pan wyjdzie z aresztu”. To się robi, a tego się nie mówi. Jednak pan Pikul wyszedł i skazany nie został.

W PiS niektórzy nieoficjalnie przyznają, że Piotrowicz jest obciążeniem dla partii. Oficjalnie wyznał to tylko europoseł PiS Michał Ujazdowski. W rozmowie z portalem Wp.pl stwierdził, że powierzenie byłemu prokuratorowi przewodnictwa sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka to zły wybór i PiS powinien się wycofać z tej decyzji.

Do usunięcia Piotrowicza z szeregów PiS wezwali nawet sympatyzujący z partią Jarosława Kaczyńskiego dziennikarze. Cezary Gmyz na Twitterze napisał, że Piotrowicz powinien złożyć mandat, a bronienie go nie ma sensu. – Nic takiego się nie stanie. Piotrowicz dostał od prezesa zadanie dotyczące Trybunału Konstytucyjnego i je lojalnie wykonuje, wbrew jazgotowi opozycji i sprzeciwie środowisk prawniczych – mówi poseł PiS.

Piotrowicz rzeczywiście stał się twarzą zawłaszczania Trybunału Konstytucyjnego przez władzę. Choć on sam o sobie mówi, że jest „twarzą zaprowadzania ładu konstytucyjnego”.

Rozpoznawalny stał się dopiero teraz. Przez osiem lat w Senacie nie było o nim głośno. Nie zasłynął też jako zastępca Zbigniewa Wassermanna, koordynatora ds. służb specjalnych w pierwszym rządzie PiS. Na jego stronie internetowej można przeczytać o jego awansie: „W czerwcu 2007 roku, jako pierwszy krośnieński parlamentarzysta, został nobilitowany przez powierzenie mu wysokiego stanowiska w Rządzie Rzeczypospolitej Polskiej – został wiceministrem, obejmując funkcję Sekretarza Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów koordynującego pracę Służb Specjalnych.”

Krosno to wyborczy okręg Piotrowicza. Ale też marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Według nieoficjalnych informacji to właśnie Kuchciński, wtedy szef klubu PiS, polecił Piotrowicza Wassermannowi. Przy pracach nad Trybunałem Konstytucyjnym znów stworzyli duet.

pis

wyborcza.pl

Pigułka ellaOne na receptę? Projekt trafi pod obrady rządu. Ale w aptekach zmiana szybko nie nastąpi

JUDYTA WATOŁA, 10 grudnia 2016

Opakowanie EllaOne - pigułki

Opakowanie EllaOne – pigułki „dzień po” (materiały promocyjne)

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł jeszcze w marcu zapowiadał rychłe wprowadzenie recept na pigułkę ellaOne. Ale projekt nowych przepisów dopiero teraz ma trafić pod obrady rządu.

8 grudnia projekt nowelizacji przepisów, które zabraniają sprzedaży ellaOne bez recepty, przyjął Komitet Stały Rady Ministrów. Teraz nowelizacja trafi pod obrady rządu, a potem skierowana zostanie do Sejmu. Nie wiadomo, jak długo parlament będzie zajmował się sprawą, bo recepty na ellaOne są wprowadzane niejako przy okazji. Sama nowelizacja dotyczy przede wszystkim tzw. ratunkowego dostępu do leków. Chodzi o wprowadzenie ułatwień w wydawaniu pozwoleń na refundację leków sprowadzanych z zagranicy dla pojedynczych chorych oraz indywidualnych zgód na refundację leków co prawda dostępnych w Polsce, ale tylko za wysoką opłatą.

Pigułka ellaOne była już wcześniej na receptę, podobnie jak wszystkie inne środki antykoncepcyjne. Hormonalna antykoncepcja wymaga regularnego stosowania. EllaOne nazywana jest antykoncepcją awaryjną, bo zażywa się ją jednorazowo w czasie trzech-pięciu dni od stosunku. Zapobiega owulacji. Może też zapobiec zagnieżdżeniu się w macicy zapłodnionego już jajeczka.

Recepty na ellaOne przestały obowiązywać na początku 2015 roku. Taką decyzję wydała wówczas EMA, czyli Europejska Agencja ds. Leków. Ministerstwo Zdrowia tłumaczyło, że w takim wypadku także w Polsce tabletka musi być dostępna bez recepty, bo wymagają od nas tego przepisy unijne. Wprowadzono tylko jeden warunek: osoba, która kupuje tabletkę w aptece, musi mieć ukończone 15 lat.

Mimo decyzji EMA na Malcie w ogóle nie ma w sprzedaży ellaOne, a na Węgrzech utrzymano dostęp tylko na receptę. Powrót do recept zapowiadał też wielokrotnie, zarówno przed objęciem teki ministra znany z konserwatywnych poglądów Konstanty Radziwiłł, jak i po objęciu. We wrześniu w Radiu ZET tłumaczył jednak, że decyzja w sprawie pigułek ellaOne jest podyktowana przede wszystkim względami medycznymi: – Powinny być używane tylko zgodnie ze wskazaniami lekarskimi i po udzieleniu informacji osobie, która ma przyjąć taki produkt, jakie są zagrożenia, jakie są działania niepożądane, jakie są zasady.(…) Mamy do czynienia z sytuacjami, gdzie są dziewczynki na przykład, które przyjmują tego typu środki kilka razy w ciągu miesiąca.

Projekt przepisów dotyczących ratunkowego dostępu do leków, a przy okazji wprowadzenia recept na ellaOne ministerstwo ogłosiło już w marcu. Dlaczego prace nad nim trwały tak długo? Milena Kruszewska, rzeczniczka resortu, tłumaczy, że tyle trwały konsultacje wewnętrzne. „Procedowany projekt nowelizacji zawiera również inne, istotne regulacje – w tym tzw. ratunkowego dostępu do leków – których opracowanie wymagało czasu” – czytamy w informacji przesłanej „Wyborczej”.

Nawet jeśli rząd szybko przyjmie projekt nowych przepisów, to nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwają prace nad ich wprowadzeniem. Ministerstwo Zdrowia zaproponowało bowiem jednocześnie aż cztery nowelizacje dotyczące refundacji.

pigulka

wyborcza.pl

Ivanka Trump. Czy uratuje świat przed tatusiem?

Maciej Jarkowiec, 09 grudnia 2016

Ivanka Trump

Ivanka Trump (CARLO ALLEGRI / REUTERS / REUTERS)

Córka Donalda Trumpa szykuje się do roli pierwszej damy. Ma być pomostem ojca do zdrowego rozsądku.

Spośród dziesiątek spotkań, jakie w ostatnich dniach odbył prezydent elekt USA szczególnie dwa przyciągnęły uwagę mediów. We wtorek Donald Trump spotkał się z Alem Gorem, wiceprezydentem w administracji Billa Clintona. Było to sporym zaskoczeniem, bo Gore jest najsłynniejszym chyba na planecie wojownikiem o powstrzymanie zmian klimatycznych.

Film „Inconvenient Truth” z 2006 r. z jego udziałem o nadciągającej katastrofie klimatycznej dostał Oskara za najlepszy dokument, a Gore za swoją działalność otrzymał pokojową nagrodę Nobla. Tymczasem Trump w kampanii nazywał globalne ocieplenie „ściemą”, zapowiadał wyjście USA z przełomowego paryskiego traktatu o redukcji emisji, uruchamianie pozamykanych kopalń i przesuwanie funduszy z energetyki odnawialnej na wydobywczą. Po spotkaniu Gore stwierdził, że było „bardzo interesujące”.

Kilka dni później media zelektryzowała nowina o kolejnym nieoczekiwanym randez-vous elekta. W czwartek Trump przyjął aktora Leonardo di Caprio, który jest znanym orędownikiem walki z globalnym ociepleniem i zawiaduje powołaną do tego celu fundacją.

Melania Trump od A do Z

Do obu spotkań doprowadziły zabiegi córki Trumpa Ivanki. Dało to potwierdzenie doniesieniom świetnie poinformowanego portalu „Politico”, który w ubiegłym tygodniu napisał o tym, jakoby Ivanka miała w nowej administracji pełnić nieformalną rolę championa sprawy ratowania Ziemi przed klimatyczną zagładą.

Ludzie blisko związani z rodziną Trumpów twierdzą, że nikt nie ma większego poważania u Donalda niż Ivanka. Od chwili, gdy wygrał wybory, traktuje ją jako najbliższą doradczynię i najbardziej zaufaną asystentkę.

Gdy kilkadziesiąt godzin po zwycięstwie rozmawiał telefonicznie z liderką demokratów w Kongresie Nancy Pelosi po kilku minutach przekazał słuchawkę córce, żeby panie omówiły sprawy równouprawnienia kobiet. Ivanka jest u jego boku niemal na każdym spotkaniu z zagranicznymi politykami, biznesmenami i kandydatami do posad rządowych w nowej administracji.

Donald Trump: Może o czymś nie wiem?

W ostatnich dniach media donoszą, że młoda pani Trump i jej mąż – przebojowy inwestor Jared Kushner również przymierzany do jednego ze stanowisk w nowej administracji – poszukują mieszkania w stolicy, do której mieliby się przenieść z Nowego Jorku. Wiadomo za to, że żona Trumpa Melania, przynajmniej przez pierwszy rok jego prezydentury zostanie na Manhattanie.

Ivanka ma też ponoć zawiesić  sprawowanie funkcji wiceprezeski ojcowego imperium i znaleźć zastępcę do kierowania jej własnym biznesem modowym.

Eksperci zastanawiają się, na ile realny wpływ będzie miała na nowego prezydenta. Ich poglądy różnią się w wielu sprawach. W przemówieniu na lipcowej konwencji Republikanów poruszyła takie kwestie jak równe płace dla kobiet i mężczyzn, czy urlopy macierzyńskie. Razem z mężem mają wielu bliskich przyjaciół w bardzo liberalnych kręgach.

We wrześniu, w szczycie kampanii Ivanka poleciała do Aspen na „Weekend z Charliem Rose” – doroczny, odbywający się w formule „off the record”, zlot lewicowej elity. Niemal wszyscy jego uczestnicy – od członków rodzin królewskich z zagranicy przez byłych oficjeli rządowych, biznesmenów, dziennikarzy, po celebrytów i słynnych szefów kuchni – są zagorzałymi wrogami Trumpa.

W ostatnich dniach część lewicowych znajomych Ivanki – grupa artystów, których prace ma w swojej kolekcji sztuki – zainicjowało akcję pod hasłem „Droga Ivanko, musimy pogadać o twoim tatusiu”. Z użyciem mediów społecznościowych i demonstracji pod jej apartamentowcem na Manhattanie chcą ją namówić by wybijała ojcu z głowy głupoty – choćby rasistowskie, czy dotyczące ocieplenia klimatu.

Trudno przewidzieć, czy jej się uda. W tym samym dniu, w którym spotkał się Di Caprio, Trump ogłosił, że na czele rządowej agencji ochrony środowiska (EPA) stanie Scott Pruitt – prokurator generalny Oklahomy, znany sceptyk klimatyczny i przyjaciel lobby naftowo-węglowego.

W jutrzejszych Wysokich Obcasach „Córeczka tatusia?” – o Ivance Trump pisze Karolina Sulej

ivanka

wyborcza.pl

 

SOBOTA, 10 GRUDNIA 2016

Gliński: Protestuję przeciwko negatywnym stereotypom

13:02

Gliński: Protestuję przeciwko negatywnym stereotypom

Najpierw trzeba powiedzieć, ile tam jest osób zatrudnionych i zobaczyć, jaka jest przeciętna pensja w tej fundacji. Nie pamiętam. Pamiętam tę organizację, tę fundację. To Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej, która tworzyła polskie samorządy i ma olbrzymie zasługi w tej reformie, jednej z nielicznych udanych bezsprzeczne, mimo że w samorządach także są kliki i negatywne zjawiska. Rozróżnijmy to, jeżeli są jakieś zjawiska patologiczne to nie przesądzają one o tym, że cały ten obszar rzeczywistości, który oceniamy, jest negatywny. To samo dotyczy organizacji pozarządowych – mówił Piotr Gliński w programie „Południk Wildsteina” w TVP2 na stwierdzenie, że w fundacji Jerzego Stępnia na wynagrodzenia idą grube miliony.

Wildstein dalej dopytywał, czy wszystkie [rzekome] nieprawidłowości nie powinny zostać poddane analizie, ocenie:

„Oczywiście, że powinno. Tylko rzetelnej analizie. Dla mnie te materiały, które były przedstawione, to nie była rzetelna analiza, to było nieprofesjonalne. We wstępie do dzisiejszego programu pan powiedział, że organizacje pozarządowe są uważane za sól demokracji, a z drugiej strony od niedawna jest ich krytyka. Nie od niedawna. Krytyka tych organizacji, a także sektora polskiego, jest od prawie od momentu, kiedy one zaczęły się tworzyć w Polsce, bo tam jest wiele niepokojących zjawisk. Ponieważ byłem jedną z osób, które od lat o tym pisały, ale starałem się pisać o zjawisku, pewnych procesach… Chciałbym odróżnić tę analizę od próby upraszczania i łączenia działalności organizacji społecznych z nazwiskami osób gdzieś z kimś spokrewnionymi. To naprawdę nie ma nic wspólnego”

Są pieniądze biznesu, polityczne w trzecim sektorze, to od dawna się o tym mówi… Są, ale to nie rzutuje na cały sektor, który w większości jest sektorem porządnym. Protestuję przeciwko negatywnym stereotypom – dodał.

12:38

Gliński o NGO-sach: To były materiały, które nie oddają dobrze rzeczywistości. Z opinią Janeckiego trudno się zgodzić

Jak mówił wicepremier Piotr Gliński w programie „Południk Wildsteina” w TVP2:

„Powiem, dlaczego tak się stało, że mam jakiś mandat, żeby to robić. Od 30 lat działam czy działałem w organizacjach pozarządowych, praktycznie zawsze społecznie. Jako socjolog zajmowałem się tym zjawiskiem, więc mogę powiedzieć, że troszeczkę się na tym znam. Po drugie, zaobserwowałem, że te materiały prasowe, które były prezentowane, taki serial na ten temat, są bardzo upraszczające rzeczywistość. To były materiały, które nazwałem delikatnie nieprofesjonalne i to zaogniało sytuację, było bardzo wiele protestów, a także w przestrzeni publicznej zaczęły funkcjonować uproszczenie opinie. To powrót do czegoś, co ma miejsce, gdy mówimy o organizacjach pozarządowych w świecie publicznym, stereotypy na temat ich funkcjonowania, często negatywne i niezasłużenie negatywne”

W mojej ocenie to były materiały, które nie oddają dobrze rzeczywistości, upraszczają ją i powielają stereotypy. Opinia redaktora Janeckiego, po raz drugi ją słyszę, to opinia, z która trudno się zgodzić. Nie można oceniać funkcjonowania fundacji czy stowarzyszenia poprzez strukturę, jeżeli się nie spojrzy, co ona robi, bo są stowarzyszenia i fundacje, które zajmują się np. dzieleniem zbieranych datków czy innych rzeczy, jak Caritas, gdzie płace stanowią 5% budżetu, a są takie jak np. organizacje, które zajmują się darmową pomocą prawną albo organizacje eksperckie, gdzie budżet organizacji to 90% płace – dodał wicepremier.

09:18

Budka: Odpowiedzialność zbiorowa, którą proponuje PiS, to cecha państwa totalitarnego

Nieprawdą jest to, co od kilku dni powtarzają reżimowe media, jakoby ktokolwiek z PO bronił przywilejów osób, które krzywdziły obywateli w stanie wojennym. To nieprawda i kłamstwo, bo PO jako jedyne ugrupowanie do tej pory przeprowadziło ustawę dezubekizacyjną i odebrało przywileje – mówił Borys Budka w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF.

Platforma zawsze opowiedziała się za tym, by odbierać przywileje tym, którzy działali przeciwko polskim obywatelom, ale odpowiedzialność zbiorowa, którą proponuje PiS, to cecha państwa totalitarnego – dodał poseł PO.

09:05

Budka o TK: Ten konflikt będzie trwał

Jak mówił Borys Budka w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF:

„Ubolewam, że TK przez ten rok został sparaliżowany, bo nie mógł zająć się ustawami, które szkodzą Polakom. Ustawami dot. obrotu ziemi, prokuratury, policji, służby cywilnej. Wszędzie tam – w mojej ocenie – łamano Konstytucję, a Trybunał był zawalony kolejnymi bublami prawnymi. Kurtyna opadła z chwilą, kiedy PIS przedstawił ostatnie rozwiązania dot. TK. Tak naprawdę przez rok Polacy byli oszukiwani przez rządzących taką tezą, jakoby Trybunał wymagał naprawy. Okazało się, że jedynym celem Jarosław Kaczyńskiego i jego partii było to, żeby na czele Trybunału na siłę, wbrew Konstytucji, większości w ZO, umieścić osobę, które będzie wskazana przez obecnie rządzących. To niedopuszczalne i to po raz kolejny złamanie Konstytucji. Ten konflikt będzie trwał, ale Polacy nie z takimi rzeczami sobie radzili i polskie sądy nie z takimi ludźmi jak PiS sobie radziły”

09:03

Budka: Zgodnie z Konstytucją, wyłączną osobą, którą będzie mogła zastąpić prezesa TK po jego kadencji, będzie wiceprezes Trybunału

Będzie jeden sąd konstytucyjny. Zgodnie z Konstytucją, wyłączną osobą, którą będzie mogła zastąpić prezesa TK po jego kadencji, będzie wiceprezes Trybunału, który został powołany przez prezydenta. Konstytucja nie mówi o żadnych namiestnikach partii rządzącej. Konstytucja nie daje możliwości wprowadzenia do TK osoby p.o. i to z imiennym wręcz wskazaniem z ustawy. To byłoby naruszenie podstawowej zasady trójpodziału władzy i Konstytucji – mówił Borys Budka w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF.

300polityka.pl