Macierewicz, 25.11.2016

 

Kleofas Wieniawa:

Magierowski i jego Duda

magierowski2511_2-1-640x258

Jak to możliwe, aby takie nieloty żurnalistyczne, jak Marek Magierowski, były obecne w przestrzeni publicznej. Ba, nawet mówią gdzieś po programach. Bodaj taki Magierowski nie wydalił ze swoich szarych komórek żadnej oryginalnej myśli, a świeci inteligencją odblaskowo.

Spsiało dziennikarstwo i polityka. Taki ktoś mówi, że „prof. Rzepliński wypowiadał się wielokrotnie w sposób stricte polityczny”.

A czym zajmuje się sędzia Anrzej Rzepliński? Nie aktami politycznymi? A czym jest Konstytucja RP? Wydając sąd nad ustawą – co to jest? Poczytaj sobie Kanta, a nawet przeczytaj – nielocie – chociaż jedną książkę Rzeplińskiego.

A ja wypowiem się „w sposób stricte polityczne”? – Duda stanie przed Trybunałem Stanu. Stanie, bo zasłużył sobie marnością swojego charakteru.

A „przymioty” Dudy: brak formy, jest miazgą intelektualno-estetyczną. Wstyd Polsce przynosi. Na zewnatrz; bo u nas w kraju jest pośmiewiskiem. Wcale nie potrzeba do tego Dody.

O formie warto przeczytać u Gombrowicza, u Witkacego. Polskę dopadło impotenctwo, takie jak Magierowski.

Duda do Rzeplińskiego to paznokieć do ręki. Nie dorośnie nigdy, bo dorasta się estetycznie i intelektualnie będąc młodzieńcem, a prezydenta mamy złamanego.

Duda jest materiałem na groteskowe opowiadanie. Dobry dziennikarz, jak niegdyś Marek Hłasko stworzy z jego zachowań i wypowiedzi burleskę.

Więcej >>>

Alzheimer państwa PiS

Alzheimer państwa PiS

Mariusz Kamiński ma wiarygodność taką, jak człowiek ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę. Trzy lata bez zawiasów. Ale publiczność nie ułaskawiła Kamińskiego ani nie wymazała wyroku – dopowiedzmy nieprawomocnego przed apelacją.

Ułaskawienie to nie Alzheimer. Kamiński na zawsze pozostanie człowiekiem z wyrokiem bez zawiasów. Jak ktoś wyjdzie po 3 latach z więzienia, każdy z nas może spokojnie powiedzieć, jesteś jak Mariusz Kamiński, wiceprezes PiS, super-minister od służb specjalnych w rządzie Beaty Szydło. Taki jest autorytet Kamińskiego. Chyba że masz Alzheimera, wówczas nie powiesz, bo mózg sam z siebie w procesie degradacji ułaskawił Kamińskiego, wykasował jego wyrok. I ten „łaskawca” rzecze na temat pisowskiego sędziego Mariusza Muszyńskiego wybranego do Trybunału Konstytucyjnego, że „nie ma żadnych przeszkód formalnych, aby pan profesor Muszyński mógł sprawować funkcję sędziego Trybunału Konstytucyjnego”.

Co byłoby formalną przeszkodą – tego nie wyjawił Kamiński. Mariusz Muszyński jest podejrzewany, że w latach 90. był oficerem UOP, czyli wywiadu, przechodził szkolenie szpiegowskie w ośrodku w Starych Kiejkutach i jako agent pracował w ambasadzie polskiej w Berlinie. To wyśledzili w biografii Muszyńskiego dziennikarze „Wyborczej”. I temu nie zaprzeczył „ułaskawiony” Kamiński, ani sam podejrzewany o agenturalną działalność Muszyński.

Przypatrzmy się teraz prawu i Muszyńskiego pozycjonowaniu się do prawa i moralności. Prawo mówi, że nie można publicznie wyznawać informacji tajnych – co też uczynił Muszyński. Prawo mówi – że kandydat na sędziego Trybunału Konstytucyjnego musi wyjawić prawdę o swoim życiorysie. Skłamał, a prawda prawna jest jak przysięga. Co więc z tego wynika? Logika – nauka z klasycznej Grecji – w tym wypadku stwierdza, że Muszyński nie miał prawa kandydować na sędziego TK, bo skłamał, złamał przysięgę.

Nie wymagam wiedzy logicznej i umiejętności posługiwania się „czystym rozumem” (Kant – taki filozof) od Kamińskiego, bo  wyrobiłem sobie o nim zdanie, słuchając jego kulawych retorycznie wywodów. Wymagam jednak od prawnika Muszyńskiego minimum przyzwoitości. A nie jest przyzwoitym. Dla mnie jest to immoralność. O tym wiele napisano, zarówno w literaturze przedmiotu i pięknej. Ktoś taki jak Muszyński, jeżeli nie potrafi sam zrezygnować z pełnienia funkcji tak odpowiedzialnej pod względem fachowym, prawnym, moralnym i intelektualnym, to instytucje państwa powinny zrobić to za niego i wydalić go ze swoich organizmów.

Muszyński nigdy nie powinien być osobą zaufania publicznego, osobą reprezentującą autorytet państwa. A jest. I to nie tylko sędzią Trybunału Konstytucyjnego, ale Trybunału Stanu i – achtung! achtung! – Komisji Weneckiej.

Na co choruje państwo PiS? Na Alzheimera.

Waldemar Mystkowski

alzheimer

koduj24.pl

tomasz-lis

 

cylsmpguoaakom9

25.11.2016

adam-mazgula

Historia Polski nie jest czarna ani biała.
Ona jest bogata w dramaty i triumfy narodu!

Deptanie Historii Polski i robienie propagandowej ściemy dla swoich wyborców staje się obsesją PiS. Premierka ogłosiła, że zabiera emerytury tym co służyli Polsce wcześniej.
To nic, że przeszli weryfikację, to nie ma znaczenia, że prawo nie działa wstecz, nie ma nic do rzeczy, że czasem chodzi o dni lub miesiące pracy. To nie ważne, że ktoś pracował jako goniec czy sprzątaczka. Zabierają, bo to sprawiedliwość dziejowa, jak słyszymy z ich ust.

A komu oni służyli ? Nie Polsce? Wyboru nie było. Budowali Kraj w takich warunkach, jakie można było osiągnąć, albo Polski by po prostu nie było!
Zapomniano, że nikt nie ogłosił jakiegoś zbrodniczego systemu dla którego oni służyli. Tu nie chodzi o współpracę z gestapo, nie o stalinowski system terroru. Represje PiS dotyczą PRL. Czasu odgruzowania i odbudowy kraju, likwidacji analfabetyzmu i rozwijania szkolnictwa. Gdyby nie solidarność służb z narodem, mimo różnych wypaczeń, to w stanie wojennym mieli byśmy rzeź na ulicach naszych miast. Tysiące zabitych i rannych. Jak wszędzie na świecie, gdy resorty siłowe wychodziły na ulice. Tymczasem niepotrzebne ofiary stanu wojennego to raczej efekt prowokacji niż systemu.
Równie dobrze można by teraz wymyślić tysiące innych linii podziału. Na przykład odebranie praw obywatelskich każdemu, kto chodził do szkoły w PRL. Albo jeszcze gorzej, budował drogi za czasów PO, bo teraz, jak ogłosił jeden ministerialny matoł, są niepotrzebne. Może kiedyś będą prześladowani także ci, co pójdą do gimnazjum Zalewskiej z nauką o jedynie słusznych bohaterach.

Mam nadzieje, że Błaszczak, Szydło, Macierewicz, Kaczyński, itd. znajdą się w niedalekiej przyszłości na liście hańby narodowej za niszczenie kraju i pozbawieni będą praw, nie tylko do emerytury, ale i do życia na wolności.

adam-mazgula-2

 

Tomasz Piątek:

nie-wiem

mysliciel-sprzd-3800-lat

Tusk mordercą – to wiemy. A co z winą PiS?

25.11.2016
piątek

Czara goryczy się przelała. Bezwstydne dojenie państwa przez niektórych członków rodzin katastrofy smoleńskiej, którzy domagają się łącznie ponad 56 mln zł (informacja oko.press) dalszych odszkodowań, doprowadziło do przełomu.

Publiczne zgorszenie, jakim jest paranoiczne wpieranie Polakom o sześciu z górą lat, jakoby w Smoleńsku doszło do zamachu, nie zdołało pobudzić społeczeństwa do protestów. Uczucie zażenowania i wstydu z powodu bezczeszczenia pamięci ofiar i wykorzystywania ich dla politycznej hucpy pozostawiło nas wszystkich biernymi. Dopiero niszczenie grobów i masywna nekromancja pod nazwą ekshumacji podniosła falę oburzenia.

I pomyśleć, że prowokacje pisowskie na tym się jeszcze nie skończyły. Nienawiść do rządów PO pewne osoby ogołociła ze wstydu tak dalece, że śmiały żądać niebotycznych kwot dalszych „odszkodowań”. Tego już za wiele. Wreszcie, po latach milczenia w zawstydzeniu i grozie, społeczeństwo zaczęło reagować na policzki wymierzane mu co rusz przez bezkarnych smoleńskich harcowników. Tego już nie zatrzymacie. Dosyć! Będziecie musieli za swoje zachowanie odpowiedzieć, a pytanie o współwinnych katastrofy po stronie PiS i jego zwolenników już nie zamilknie.

Pani Elżbieta Wąs, działaczka społeczna z Lubartowa, również pozwała rząd o półmilionowe odszkodowanie za „straty moralne”. Jej gest, parodiujący haniebną pazerność niektórych członków rodzin ofiar katastrofy, ma jednakże cel znacznie konkretniejszy i doniosły niż samo tylko wyszydzenie bezwstydników. Tym celem jest nagłośnienie zasadniczej luki, jaką w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy było dotychczas uparte pomijanie zaniedbań i win ze strony organizatora wyjazdu do Katynia, którym była kancelaria prezydenta oraz brak wiedzy na temat treści rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z bratem podczas lotu do Smoleńska. Jest rzeczą zastanawiającą, że dotychczas nie mamy na ten temat żadnych wiadomości oprócz gwałtownych zaprzeczeń Jarosława Kaczyńskiego, jakoby nakłaniał brata do lądowania mimo mgły. Zapis rozmowy nie znajduje się w aktach prokuratury, za to nie byle kto, lecz były prezydent RP Lech Wałęsa, publicznie oskarża Jarosława Kaczyńskiego o wywieranie presji. Byłoby dziwne, gdyby Jarosław Kaczyński nakłaniał brata do ponoszenia ryzyka, lecz nie mniej dziwne jest to, że zapis owej rozmowy (rozmów) stanowi najpilniej strzeżoną tajemnicę. Cóż tam jest do ukrycia? Pani Wąs stawia to pytanie. Pytań pod adresem obozu pisowskiego jest wiele. I wreszcie trzeba zebrać się na odwagę, aby je postawić.

Nadszedł czas na moralne rozliczenie winnych. Wiemy już wprawdzie prawie wszystko: zaniedbania, łamanie procedur i przepisów, brak wyszkolenia pilotów, nielegalna obecność w kokpicie i naciski gen. Błasika – to zasmuca i przeraża. Ale nie wiemy jeszcze tego, co starannie ukrywane za groteskowym przedstawieniem odgrywanym przez Macierewicza i jego ludzi. Opowiadając banialuki o zamachu, wybuchach, sztucznej mgle, spisku Tuska itp., odciągają naszą uwagę od kancelarii prezydenta i jej urzędników. Jaka była ich rola? Chcemy jasnej odpowiedzi. Zrzucanie wszystkiego na MON jest po prostu niepoważne. Dopóki nie poznamy roli odegranej przez ludzi obozu PiS, katastrofa smoleńska, choć drobiazgowo wyjaśniona od strony zaniedbań organizacyjnych i samego przebiegu, pozostanie niewyjaśniona moralnie.

Od lat walicie w stół. Brutalnie i wściekle. Nożyce milczały, odporne na prowokacje. Ale teraz się odezwały. Pytania zostały zadane i nie umilkną. Zadają je już nie politycy i publicyści, lecz ci, których boicie się najbardziej: „ludzie”. „Ludzie” zaczęli pytać. A odpowiedź musi być konkretna. Wszelkie kluczenie i uniki zostaną zinterpretowane przez „ludzi” na Waszą niekorzyść. Koniec okresu ochronnego i umowy PO-PiS, że komisja i prokuratura będą omijać szerokim łukiem kancelarię prezydenta, a za to PiS nie będzie rzucał haniebnych oszczerstw. Gdy skończy się władza PiS nad prokuraturą, ukryte wątki katastrofy smoleńskiej wyjdą na jaw. Prawa jak oliwa… A Pani Wąs dziękuję za odwagę.

elzbieta-was

hartman.blog.polityka.pl

Na jedno kopyto

25.11.2016
piątek

Piotr Gliński, wicepremier i minister kultury, powiedział, że „jest gotów przeprosić” działaczki organizacji pozarządowych (NGO) Zofię Komorowską i Różę Rzeplińską oraz Jakuba Wygnańskiego.

„Jest gotów” czy „przeprasza” – to subtelna różnica. Ale powiedzmy, że wicepremier faktycznie przeprasza. Pozostaje pytanie: za co? Za to, że jeżeli ktoś jest z kimś spokrewniony, to nie podważa pożytku publicznego organizacji, w której działa. Faktycznie, wicepremier powinien przeprosić za trwającą od kilku tygodni w Wiadomościach TVP nagonkę na organizacje pozarządowe.

Nawet jeżeli pokrzywdzone działaczki przyjmą przeprosiny, to na tym sprawa się nie kończy. Trwająca od pewnego czasu ofensywa wobec NGO-sów (zwanych potocznie również OPP – Organizacje Pożytku Publicznego) musi skutkować obniżeniem ich autorytetu, wzrostem podejrzeń, czy aby są to organizacje uczciwe i pożyteczne, a w rezultacie do zmniejszenia 1 proc. daniny z podatku na rzecz rozmaitych fundacji i stowarzyszeń. W Polsce, gdzie „trzeci sektor” nie ma wielkich tradycji, ale rozwijał się (ponad 110 tys. organizacji), taki atak to więcej niż zbrodnia – to błąd.

Na pewno w takiej masie stowarzyszeń i fundacji zdarzały się i przekręty, oszustwa, które trzeba ujawniać i zwalczać, ale pomysł utworzenia Narodowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego jest absurdalny. Powołanie takiego centrum byłoby nieszczęściem. Społeczeństwo obywatelskie na tym m.in. polega, że tworzą się tysiące niezależnych inicjatyw, które odpowiadają tylko wobec prawa i swoich członków. Jedne utrzymują się ze składek, inne pozyskują środki publiczne w drodze konkursów, jeszcze inne żyją z darowizn z kraju lub z zagranicy, a najczęściej ze wszystkiego po trochu. I komu to przeszkadzało? Rządowi, bo – jak powiedziała premier Szydło – ten sektor wymaga „uregulowania”, bo mówi się, że państwo nie wspiera Trzeciego sektora, a przecież w dużym stopniu finansuje te organizacje.

Prawdziwym celem ataku władz na „trzeci sektor” jest dążenie rządu PiS do opanowania całego życia publicznego, we wszystkich jego aspektach: gospodarki, kultury, nauki, propagandy, mediów, Trybunału Konstytucyjnego, historii, sądownictwa, prokuratury, służby cywilnej, samorządów, od stadniny po muzea i politykę historyczną – wszystko ma być na jedno kopyto, podporządkowane władzy, od urodzenia do pochówku i ekshumacji – wszystko ma służyć budowie nowego człowieka i państwa PiS.

Nie przypadkiem atak na „trzeci sektor” (zapoczątkowany przez dyspozycyjną telewizję) zbiegł się z atakiem na samorządy. Każda słabość, błąd, kompromitacja, potknięcie władz Warszawy, Gdańska, Łodzi, Lublina – jest natychmiast nagłaśniane, wykorzystywane w walce o przejęcie samorządów. Rząd już prowadzi kampanię wyborczą do samorządów, wykorzystując wszystkie podległe sobie narzędzia – media, służby specjalnej troski (CBA), prokuraturę, a przyjdzie kolej na sądy i na adwokaturę.

Obóz rządzący dąży do władzy pełnej, totalnej, zachowuje się jak na terytorium, które trzeba sobie podporządkować pod każdym względem, likwidować wszystkie gniazda oporu, kompromitować i zwalczać każdego, kto mówi „nie”. Sędzia, który mówi „nie” – jest politykiem, nauczyciel, który mówi „nie” – jest politykiem, manifestacja sprzeciwu nauczycieli i rodziców jest manifestacją polityczną, a uprawianie polityki jest zarezerwowane wyłącznie dla siły zwierzchniej. Kto uważa inaczej, ten jest przeciw Polsce. Uff.

minister

passent.blog.polityka.pl

cyigpkpxgaaldkv

 

cyfhurcwqaapeod

wstał czy nie, w pysk dostał.Jego tak nie witali.

cyiykiswgaet0jn

Tytuł „Hieny Roku 2016” otrzymuje bezapelacyjnie rodzina gen.Błasika. Zawstydzili nawet ojca Rydzyka.

cw5wld5xuaete1y

PIĄTEK, 25 LISTOPADA 2016

„Bogacze zapłacą grosze, a biedni nie dostaną nic” – Fakt na jedynce o reformie podatkowej rządu

21:55

„Bogacze zapłacą grosze, a biedni nie dostaną nic” – Fakt na jedynce o reformie podatkowej rządu

Jak pisze weekendowy „Fakt” na pierwszej stronie:

„Obiecywali jedną i równą wolną kwotę od podatku. Tak obliczoną, by emeryci, renciści i mało zarabiający Polacy mogli wreszcie płacić mniejsze podatki. Nic z tego nie będzie. Owszem, kwota wolna będzie zmieniona – ale ani nie będzie równa, ani sprawiedliwa. Biedni jak płacili wysokie podatki, tak będą je płacić. A bogaczy rząd Beaty Szydło boi się tknąć”

300polityka.pl

Krajowy Zjazd Adwokatury. Prezydenta witają skromne oklaski, ale gdy na salę wchodzi prof. Rzepliński…

AB, mn, PAP, 25.11.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,114884,21033175,video.html?embed=0&autoplay=1
Andrzej Duda był gościem Krajowego Zjazdu Adwokatury w Krakowie. Podczas inauguracji prezydenta przywitały brawa – niezwykle skromne w porównaniu do oklasków, którymi chwilę później witano prezesa TK.

W Krakowie trwa XII Krajowy Zjazd Adwokatury – bierze w nim udział 327 delegatów reprezentujących 25-tysięczną grupę zawodową. Na miejscu są także zaproszeni goście reprezentujący inne środowiska prawnicze, władze państwowe i samorządowe oraz goście zagraniczni.

Jednym z gości był także prezydent, który w swoim wystąpieniu wspominał m.in. adwokatów, którzy zginęli w czasie II wojny światowej. Andrzej Duda zwrócił się także do środowiska adwokackiego z prośbą o zachowanie obiektywizmu w kwestiach politycznych.

– Jeżeli jako środowisko wypowiadacie się państwo, czy będziecie się wypowiadali w przyszłości w sprawach czysto politycznych, czy ze styku prawa i polityki, proszę o jedno: prosiłbym o jak największe zachowanie obiektywizmu w sferze faktów; żeby je przedstawiać takimi, jakimi one były, oraz w takiej kolejności, w jakiej wystąpiły. W sferze także ich oceny i znaczenia dla sprawy prosiłbym o obiektywizm – mówił.

Duda prosił także władze adwokatury, aby ich stanowisko – jako całości – było jak najbardziej wyważonym i zobiektywizowanym. – Bo tylko wtedy będzie można powiedzieć, że adwokatura ocenia sytuację i zajmuje swoje stanowisko. Czyni wszystko, żeby nie stanąć po żadnej stronie sceny politycznej w sposób zdecydowany – podkreślił.

Prezydent nie został jednak powitany zbyt ciepło – brawa, które dostał, były dużo skromniejsze niż owacja towarzysząca odczytaniu nazwiska prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Prezes TK podczas inauguracji mówił m.in. o roli adwokatury w państwie prawa. Odniósł się też do spraw bieżących, czyli nowego projektu PiS ws. Trybunału. W jego ocenie projekt ten jest „zasmucający, zawiera przepis jawnie korupcyjny wobec sędziów konstytucyjnych”.

– Myślę, że tak naprawdę jest to projekt napisany pewnie na zamówienie parlamentu innego państwa, a nie Sejmu Rzeczypospolitej. (…) Wstyd mi, że taki projekt w ogóle mógł powstać – zaznaczył prof. Rzepliński.

 Jakie decyzje mają zapaść podczas zjazdu?

Podczas zjazdu delegaci wybiorą nowe władze samorządu, w tym prezesa, członków Naczelnej Rady Adwokackiej, prezesa i sędziów Wyższego Sądu Dyscyplinarnego, przewodniczącego i członków Wyższej Komisji Rewizyjnej oraz Rzecznika Dyscyplinarnego Adwokatury. O funkcję prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej rywalizować będą obecny wiceprezes Jacek Trela i zasiadająca w NRA adwokat z Krakowa Małgorzata Kożuch.

 Uczestnicy zjazdu będą dyskutować na temat głównych kierunków działań na najbliższe lata i problemów nurtujących środowisko adwokackie, w tym bieżącej sytuacji prawa w Polsce, sytuacji na rynku usług prawnych i roli adwokatów ramach wymiaru sprawiedliwości. Organizatorem zjazdu, który po 23 latach ponownie odbywa się w Krakowie, jest Krakowska Izba Adwokacka.

 

gazeta.pl

PIĄTEK, 25 LISTOPADA 2016

Magierowski: Najważniejsze jest to, że większość Polaków będzie miała podwyższoną kwotę wolną

20:38

Magierowski: Najważniejsze jest to, że większość Polaków będzie miała podwyższoną kwotę wolną

Najważniejsze jest to, że większość Polaków będzie miała podwyższoną kwotę wolną – stwierdził Marek Magierowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w „Piaskiem po oczach” TVN24. Jak dodał:

„Prezydent mówi wyraźnie: proszę go rozliczać po zakończeniu pełnej kadencji. Jeżeli mówi o tym, że ma nadzieję, że w ciągu najbliższych lat uda się doprowadzić do sytuacji – jeżeli pozwolą na to finanse państwa – w której ta kwota wolna będzie podwyższona, nie zatrzymamy się na tym etapie, na tym jednym kroku, to dopiero wtedy proszę go rozliczać”

20:33

Magierowski: System emerytalny z powodu obniżenia wieku emerytalnego się nie zawali

Daje się zrobić [podwyższyć kwotę wolną]. Podobnie jak miało się nie dać obniżyć wieku emerytalnego. Okazuje się, że się udało i będą na to pieniądze. System emerytalny w Polsce się nie zawali z tego powodu – mówił Marek Magierowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w „Piaskiem po oczach” TVN24.

20:24

Magierowski: Rzepliński wypowiadał się wielokrotnie w sposób stricte polityczny. Reakcja w Krakowie też była polityczna

– To była reakcja polityczna, bo prezes Rzepliński jest nie tylko sędzią, przedstawicielem wymiaru sprawiedliwości, ale wypowiadał się tak wielokrotnie w sposób stricte polityczny, że ta reakcja na jego pojawienie się także była polityczna – mówił Marek Magierowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w „Piaskiem po oczach” TVN24.

20:11

Magierowski: Kiedy Doda wyściskała i wycałowała premiera Tuska, wszyscy byli zachwyceni

– Wielu rzeczy nie da się przewidzieć, nawet przy obecności prezydenta, przy pełnej obsłudze ze strony Kancelarii Prezydenta. Zdarzają się niespodzianki. Pamiętamy, jak była oceniana podobna sytuacja – przez media – kiedy Doda wyściskała i wycałowała premiera Tuska, wszyscy byli zachwyceni. Prezydent Duda się nie obraził – mówił Marek Magierowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w „Piaskiem po oczach” TVN24.

300polityka.pl

Tomasz Piątek

Polską rzeczywistość trzeba nazwać po imieniu. I nie wiem jak Państwu, ale mnie odechciewa się śmiać

25 listopada 2016

Agencja Gazeta, 123rf.com

Polski internet oszalał: Doda Dudzie d… pokazała. Ale tortu kawałek dała. Więc Polacy się głowią: d…espekt to czy respekt? Tymczasem ktoś inny każe wszystkim Polakom całować się w d… Albo i w żopu. Przepraszam za te wulgaryzmy-rusycyzmy. Ale rzeczywistość trzeba nazywać po imieniu

Nie wiem jak Państwu, mnie odechciewa się śmiać. Zacznę jednak od spraw śmiesznych. Choć też smutnych. Na początek minister Zalewska i reforma edukacji. Nauczyciele mówią, że konsultowała z nimi ten projekt jak Kowalski z Nowakiem:

– Panie Nowak, ja panu narobię pod drzwiami na wycieraczkę. Dobra?
– Panie Kowalski, zwariował pan?
Następnego dnia:
– Panie Kowalski, pan mi narobił na wycieraczkę!
– Pan się nie drze, panie Nowak. Konsultowałem? Konsultowałem!

Jaki projekt, takie konsultacje. Skoro mowa o Nowaku, to mamy walkę kogutów. Bo pisowski prezydent Nowego Sącza nazywa się Nowak, a pisowski senator z tegoż Sącza nazywa się Kogut. Za Nowakiem i przeciw Kogutowi stanął Kaczor, on sam. On sam Kaczor odebrał Kogutowi władzę nad partią w regionie. Na jego miejsce przysłał wiceministra finansów Wiesława Jańczyka, żeby regionalny zjazd partii wybrał go na szefa. Ale stał się cud: pisowscy górale nie wybrali Jańczyka. Gdy w trakcie liczenia głosów stało się jasne, że Jańczyk przegra – wiceminister finansów kazał przestać liczyć. Twierdził, że z Warszawy dzwoni ktoś ważny. I też każe przestać.

Jak widać, słynny „pakiet demokratyczny” PiS działa również wewnątrz partii. Ciekawe, czy pan wiceminister finansów podobnie liczy nasze pieniądze. Czy zawsze przerywa liczenie, gdy zadzwoni ktoś z Żoliborza („Wiesiu… Wiesiu… Nie ma żadnej dziury w budżecie… Ja wiem… Morawiecki mi powiedział…”). A skoro mowa o kasie, to z kolei Kogut wydał pieniądze Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnych na stadion dla swojego ukochanego klubu sportowego Kolejarz (ze wsi Stróże).

Jak już jesteśmy przy regionalnych ciekawostkach, to wspomnijmy o Podlasiu. Objawił się bowiem nowy typ eksperta smoleńskiego – wielofunkcyjny naukowiec smoleńsko-białowieski. Czyli profesor Chris Cieszewski, który twierdzi, że brzoza smoleńska złamała się przed katastrofą (ze strachu?). Nasz dendrolog wsławił się tym, że na zdjęciach ze Smoleńska pomylił drzewo z kupą śmieci. Portal OKO ujawnił właśnie, że Cieszewski jest również ekspertem Szyszki. Tak, tego ministra, co chce z naszego życia wyeliminować szyszki. Profesor Cieszewski twierdzi (znów na podstawie zdjęć), że drzewa w Puszczy Białowieskiej za równo stoją. I w związku z tym spokojnie można je wyciąć.

Na jego miejscu zastanowiłbym się jeszcze. Drzewa wycina się na papier, a papiery niejednego zgubiły. W 2013 r. dziennikarz Tomasz Sekielski dotarł do akt Cieszewskiego w IPN. Okazało się, że przyszłego drzewoznawcę zarejestrowano jako tajnego współpracownika komunistycznej SB w latach 80. Kontaktował się m.in. z esbekiem Józefem Nadworskim. W 2015 r. sąd uznał, że mimo tych wszystkich dokumentów i kontaktów Cieszewski nie był TW. Nie mam zamiaru tego podważać, intryguje mnie co innego: Nadworski prowadził też TW „Nonparel”. Czyli Roberta Luśnię – powiązanego z Rosją milionera, przez dziesięciolecia blisko współpracującego z Antonim Macierewiczem i w polityce, i w biznesie. Ciekawe pytanie: czemu najbardziej wszechstronni dworzanie ministra są nadworscy?

polska

wyborcza.pl

 

Jarosław Kurski

Społeczeństwo czas zamknąć

25 listopada 2016

Wicepremier, minister kultury Piotr Gliński - , który jako socjolog poświęcił całe swe zawodowe życie badaniu społeczeństwa obywatelskiego, powie teraz

Wicepremier, minister kultury Piotr Gliński – , który jako socjolog poświęcił całe swe zawodowe życie badaniu społeczeństwa obywatelskiego, powie teraz „non possumus”. Czy też może uzna swój dorobek za zbędny bagaż, relikt zamierzchłej epoki i w duchu dobrej zmiany… (Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Centralny ośrodek dyspozycji politycznej zdecydował o przejściu do kolejnego etapu rewolucji narodowej w państwie PiS. Wzięto już za twarz prokuraturę, służby specjalne, media publiczne, Trybunał Konstytucyjny, kulturę i szkolnictwo. Zanim wezmą się za sądy i samorządy, czas zrobić porządek ze społeczeństwem obywatelskim. Pomysł prosty jest jak cep z Orwellowskiego „Folwarku zwierzęcego”.

Organizacjami pozarządowymi zajmie się rząd, ze społeczeństwa otwartego zrobi się zamknięte, a fundacje będą robić nie to, co by same chciały, ale to, co chce rząd.

I tak, zamiast zajmować się kontrolą władz (Watchdog), tolerancją światopoglądową, prawami człowieka, wolnościami obywatelskimi, obroną mniejszości, walką z dyskryminacją, pomocą uchodźcom czy wyrównywaniem szans, będą propagować pisowski patriotyzm, „żołnierzy wyklętych”, kult smoleński i inne liczne kulty. A jeśli nie zechcą – niech umierają z głodu. Dość już pięknoduchostwa, pederastii, genderu, tęczowej tolerancji – moralnej zachodniej zgnilizny spod znaku Sorosa. Program partii programem narodu.

Na czele rządowego Narodowego (a jakże) Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego stanie pełnomocnik prezesa Rady Ministrów – podobno Adam Lipiński – wypróbowany towarzysz zakonu PC. Dysponować będzie centralnym Funduszem Inicjatyw Obywatelskich (60 mln rocznie), środkami z budżetu Unii Europejskiej i z programów zagranicznych. Pieniądze gigantyczne. Władza absolutna.

Projekt ustawy, która to wszystko reguluje, datowany jest na 31 października. W tym właśnie dniu – co za przypadek – „Wiadomości” TVP rozpoczęły serial nienawiści wobec społeczeństwa obywatelskiego, najcenniejszego (choć w ciągłym niedostatku) osiągnięcia społecznego po 1989 r. To 17 tys. fundacji i 100 tys. stowarzyszeń. Zjawisko barwne i pluralistyczne od mikroskopijnych organizacji lokalnych po wielkie fundacje.

Wicepremier Piotr Gliński przeprosił za tę nagonkę Różę Rzeplińską, Zofię Komorowską i Jakuba Wygnańskiego – co trzeba docenić, tym bardziej że to gest przyzwoitości odbiegający od standardów tej władzy.

Ważniejsze jest pytanie, czy wicepremier Gliński, który jako socjolog poświęcił całe swe zawodowe życie badaniu społeczeństwa obywatelskiego, powie teraz „non possumus”. Czy też może uzna swój dorobek za zbędny bagaż, relikt zamierzchłej epoki i w duchu „dobrej zmiany” dziarsko przystąpi do przekształcania organizacji pozarządowych w rządowe?

czas

wyborcza.pl

cyijqusweaa1t1c

Alzheimer państwa PiS

kaminski

Mariusz Kamiński ma wiarygodność taką, jak człowiek ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę. Trzy lata bez zawiasów. Ale publiczność nie ułaskawiła Kamińskiego, ani nie wymazała wyroku – dopowiedzmy nieprawomocnego przed apelacją.

Ułaskawienie to nie Alzheimer. Kamiński na zawsze pozostanie człowiekiem z wyrokiem bez zawiasów. Jak ktoś wyjdzie po 3 latach z więzienia, każdy z nas może spokojnie powiedzieć, jesteś jak Mariusz Kamiński, wiceprezes PiS, superminister od służb specjalnych w rządzie Beaty Szydło. Taki jest autorytet Kamińskiego.

Chyba że masz Alzheimera, wówczas nie powiesz, bo mózg sam z siebie w procesie degradacji ułaskawił Kamińskiego, wykasował jego wyrok. I ten „łaskawca” rzecze na temat pisowskiego sędziego Mariusza Muszyńskiego wybranego do Trybunału Konstytucyjnego, że „nie ma żadnych przeszkód formalnych, aby pan profesor Muszyński mógł sprawować funkcję sędziego Trybunału Konstytucyjnego”.

Co byłoby formalną przeszkodą – tego nie wyjawił Kamiński. Mariusz Muszyński jest podejrzewany, że w latach 90. był oficerem UOP, czyli wywiadu, przechodził szkolenie szpiegowskie w ośrodku w Starych Kiejkutach i jako agent pracował w ambasadzie polskiej w Berlinie.

To wyśledzili w biografii Muszyńskiego dziennikarze „Wyborczej”. I temu nie zaprzeczył „ułaskawiony” Kamiński, ani sam podejrzewany o agentualną działalność Muszyński.

I przypatrzmy się teraz prawo i Muszyńskiego pozycjonowaniu się do prawa i moralności.

Prawo mówi, że nie można publicznie wyznawać informacji tajnych – co też uczynił Muszyński. Prawo mówi – że kandydat na sędziego Trybunału Konstytucyjnego musi wyjawić prawdę o swoim życiorysie. Skłamał, a prawda prawna jest jak przysięga.

Co więc z tego wynika? Logika – nauka z klasycznej Grecji – w tym wypadku stwierdza, że Muszyński nie miał prawa kandydować na sędziego TK, bo skłamał, złamał przysięgę.

Nie wymagam wiedzy logicznej i umiejętności posługiwania się „czystym rozumem” (Kant; taki filozof) od Kaminskiego, bo  wyrobiłem sobie o nim zdanie słuchając jego kulawych retorycznie wywodów. Wymagam jednak od prawnika Muszyńskiego minimum przyzwoitości.

A nie jest przyzwoitym. Dla mnie jest to immoralność. O tym wiele napisano, zarówno w literaturze przedmiotu i pięknej. Ktoś taki jak Muszyński, jeżeli nie potrafi sam zrezygnować z pełnienia funkcji tak odpowiedzialnej pod względem fachowym, prawnym, moralnym i intelektualnym, to instytucje państwa powinny zrobić to za niego i wydalić go ze swoich organizmów.

Muszyński nigdy nie powinien być osobą zaufania publicznego, osobą reprezentującą autorytet państwa. A jest. I to nie tylko sędzią Trybunału Konstytucyjnego, ale Trybunału Stanu i – achtung! achtung! – Komisji Weneckiej.

Na co choruje państwo PiS? Na Alzheimera.

Więcej >>>

Więcej >>>

Mariusz Muszyński, Trybunał Konstytucyjny, Mariusz Kamiński, PiS

Wojciech Czuchnowski

Mariusz Kamiński udziela Mariuszowi Muszyńskiemu certyfikatu sędziego

25 listopada 2016

Mariusz Muszyński

Mariusz Muszyński (Fot. Wojciech Surdziel /AG)

Mariusz Muszyński popadł w konflikt, z którego nie ma dobrego wyjścia. Jedyne, co mógł zrobić, to nie kandydować.

W drugim dniu po ujawnieniu przez „Wyborczą” wątpliwości, czy sędzia Trybunału Konstytucyjnego Mariusz Muszyński zataił pracę w służbach specjalnych, koordynator służb Mariusz Kamiński oświadczył, że nie jest on funkcjonariuszem ani współpracownikiem Agencji Wywiadu. Znamienne, że nie odpowiedział na zasadnicze pytanie – czy sędzia był w wywiadzie w latach 90. O tym bowiem pisała „Wyborcza”.

Kamiński pospieszył też z następującą oceną: „Nie ma żadnych przeszkód formalnych, aby Pan Profesor Muszyński mógł sprawować funkcję sędziego Trybunału Konstytucyjnego”.

Pewien etap sprawy dobiegł końca. Wygląda na to, że związki Muszyńskiego z wywiadem, datujące się co najmniej na lata 1993-96, są faktem.

Jego obrońcy, wśród nich Adam Bielan, Kamil Zaradkiewicz i prorządowi publicyści, odwracają teraz kota ogonem, przekonując, że praca dla służb specjalnych nie stanowi przeszkody w sprawowaniu funkcji w Trybunale. I zarzucają „Wyborczej”, że tak właśnie twierdzimy.

To kłamstwo. Od początku piszemy, że sama służba w wywiadzie przeszkodą nie jest. Wątpliwości jednak budzi to, że Muszyński ten ważny etap swojego życia ukrył, gdy ubiegał się o stanowisko sędziego. Ukrył, bo prawo zakazuje ujawniać tajne informacje. Jednak prawo nakazuje również, by kandydat do Trybunału przedstawił posłom pełny życiorys. I że sędzia musi być niezawisły.

Muszyński popadł w konflikt, z którego nie ma dobrego wyjścia. Jedyne, co mógł zrobić, to nie kandydować.

Zobacz: Praca na rzecz wywiadu dyskwalifikuje kandydata na sędziego Trybunału Konstytucyjnego

Kamiński jako instancja orzekająca, że „nie ma formalnych przeszkód…”, już nawet nie jest zabawny. Znowu musimy przypomnieć, że sam dostał prokuratorskie zarzuty i wyrok za łamanie prawa na stanowisku szefa CBA i że skrajnie tę służbę upolitycznił. Stawałby dalej przed sądem, gdyby nie sprzeczne z konstytucją ułaskawienie przez prezydenta.

Kamiński – nie dość, że jako specminister nadal jest posłem i wiceprezesem PiS-u – to jeszcze kilka dni temu przyjął funkcję szefa warszawskiego okręgu tej partii. Do czego mu to potrzebne? Czy to przejaw buty, czy sygnał, że apolityczność służb specjalnych to bajka dla naiwnych?

Jedno jest pewne. Koordynator specsłużb i zarazem funkcjonariusz partyjny ma wiarygodność zerową. A jego prawne oceny są jak zgrzyt styropianem po szybie.

kaminski

wyborcza.pl

TVP zrywa współpracę z niemiecką telewizją ZDF. Serial o polsko-niemieckiej historii przejął TVN

AGNIESZKA KUBLIK, 25 listopada 2016

Siedziba TVP

Siedziba TVP (fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta)

TVP Jacka Kurskiego wycofała się ze współpracy z publiczną niemiecką ZDF. A miała jeszcze w tym roku pokazać fabularyzowany serial dokumentalny „Polacy i Niemcy – Historia sąsiedztwa”. Nie pokaże. Zobaczymy go w komercyjnym TVN

Umowę z niemieckim publicznym nadawcą TVP podpisała w maju zeszłego roku, gdy szefował jej Juliusz Braun. Centrum informacyjne TVP opublikowało wówczas komunikat, że „wkrótce rozpoczną się zdjęcia do 4-odcinkowej koprodukcji dokumentalnej TVP1, ZDF i 3Sat o tysiącletniej historii stosunków polsko-niemieckich”.

Reżyserem projektu jest Gordian Maugg. Wśród konsultantów historycznych są dr Peter Oliver Loew, prof. Igor Kąkolewski i prof. dr Krzysztof Ruchniewicz. Autorami scenariusza miniserialu są Andrzej Klamt i Zofia Kunert. Miał on w założeniach zająć się „nie tylko kwestiami politycznymi, ale również gospodarczymi i kulturalnymi”.

Emisja była planowana na lato 2016 r. Symbolicznie – w 25. rocznicę podpisania „Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy”.

– Ciągle zbyt rzadkie są projekty filmowe analizujące naszą wspólną przeszłość. Spojrzenie z dwóch różnych punktów widzenia dobrze odda prawdę historyczną i pozwoli lepiej zachować pamięć o wspólnych losach – komentował wtedy tę współpracę Stefan Brauburger, szef departamentu ZDF ds. Historii.

W miejsce TVP wchodzi TVN

W grudniu PiS przepchnął przez parlament nową ustawę medialną i na początku stycznia rząd premier Beaty Szydło mianował nowego prezesa TVP – został nim Jacek Kurski.

Nowy prezes postanowił z ZDF współpracę zerwać. Już w lutym telewizja publiczna wycofała się z tej umowy. – Nowe władze TVP nie były zainteresowane takim serialem – mówi nam jeden z niemieckich autorów dokumentu – więc się porozumieliśmy, że kończymy współpracę.

Wtedy ZDF zaczęła szukać innego polskiego współproducenta. – Założenie było takie, że ten serial opowiadający o polsko-niemieckiej historii powstaje w polsko-niemieckiej koprodukcji – mówi „Wyborczej” producent z ZDF.

Portal „Wirtualne Media” poinformował, że w miejsce TVP wszedł TVN. Po dwa odcinki serialu zobaczyć będzie można na antenie tej stacji 12 i 19 grudnia od godz. 22:55. Niemieccy widzowie obejrzą go zaś w swojej telewizji publicznej.

Pierwszy odcinek, pod tytułem „Pokój i wojna”, obejmie czasy od wczesnego średniowiecza do XVIII wieku. Drugi – „Wrogowie i przyjaciele” – przedstawi okres od rozbiorów Polski do czasów nowożytnych. Trzeci – „Połączeni wspólnym losem” – opowie o historii diaspory żydowskiej w obu krajach. Natomiast ostatni odcinek – „Wrocław – Breslau” – pokaże, jak duży wpływ na historię środkowej Europy miała dolnośląska metropolia, która na przestrzeni lat należała do terytorium sześciu różnych państw.

Zapytaliśmy TVP o powody wycofania się ze współpracy z ZDF przy produkcji tego serialu. Nie dostaliśmy odpowiedzi.

Wcześniej współpracę zawiesiło ARTE

To już druga zagraniczna telewizja, która w ostatnim czasie zakończyła współpracę z naszym publicznym nadawcą. W styczniu, klika tygodni po przejęciu przez rząd Szydło władzy nad mediami publicznymi, współpracę z TVP wstrzymała francusko-niemiecka telewizja ARTE (nadaje programy kulturalne, ambitne kino, reportaże ze świata nauki i kultury). „Żadna nowa koprodukcja nie zostanie rozpoczęta, dopóki ARTE nie upewni się, że gwarantowana jest wolność przekonań, redaktorski pluralizm oraz niezależność telewizji publicznej w Polsce” – przekazano wtedy w komunikacie.

Umowę z ARTE podpisał w 2014 r. prezes Braun. Jak informowało w komunikacie TVP, przewidywała ona m.in. współpracę w internecie, emisję najlepszych programów ARTE na antenach Telewizji Polskiej (przede wszystkim w TVP Kultura) oraz emisję produkcji polskich w ARTE, a także wymianę materiałów archiwalnych i informacyjnych.

ARTE zerwała współpracę z TVP po drugi raz. W 2009 r. kanał Arte przerwał współpracę, bo jego kierownictwu nie odpowiadały poglądy Piotra Farfała, wówczas p.o. prezesa TVP (Farfał najpierw współpracował z PiS w mediach publicznych, ale potem się pokłócili i Farfał przejął władzę nad TVP). ARTE przeszkadzało, że Farfał w przeszłości był działaczem Młodzieży Wszechpolskiej. – Antysemityzm pana Farfała oraz poglądy partii, z którą jest związany, są niezgodne z naszą ideologią” – tłumaczył wtedy „Dziennikowi” powody decyzji Hans Walter Schlie, dyrektor ARTE ds. rozwoju.

tvp

wyborcza.pl

te

http://kultura.gazeta.pl/kultura/56,114526,21019086,te-utwory-obalaly-prl-17-antysystemowych-piosenek-niektore,,1.html

Gliński przeprosił Komorowską i Rzeplińską za ”krzywdzące wypowiedzi”: To, że ktoś jest czyjąś córką…

dżek, PAP, 25.11.2016

Piotr Gliński

Piotr Gliński (ŁUKASZ KRAJEWSKI)

Po serii ataków personalnych na działaczy organizacji pozarządowych, które przepuściły m.in. ”Wiadomości” TVP za ”krzywdzące opinie” przeprosił minister kultury Piotr Gliński. Chodzi m.in. o materiały uderzające w córki prof. Rzeplińskiego i Bronisława Komorowskiego.

 

Wicepremier Piotr Gliński podczas konferencji prasowej w Sejmie niespodziewanie przeprosił za ataki na organizacje pozarządowe, w tym personalnie na dzieci polityków.

Uważam, że były zbyt daleko idące, niekiedy wręcz krzywdzące wobec tych działaczy, o których była mowa – powiedział Gliński w Sejmie. – To nie jest właściwe, gdy próbuje się analizować zjawiska społeczne w ten sposób, że sprowadza się całe zjawisko do kwestii relacji prywatnych czy rodzinnych. To, że ktoś jest czyjąś córką albo jest z kimś spokrewniony, nie znaczy, że działania instytucji, z którą ta osoba jest związana, są od razu naganne i należy je krytykować – dodał Gliński.

W zawoalowany sposób nawiązał do serii materiałów, które emitowały ”Wiadomości” TVP. Uderzono w organizacje, w których działają córki prof. Andrzeja Rzeplińskiego i Bronisława Komorowskiego. Na specjalnych grafikach z główkami i strzałkami rozrysowano powiązania rodzinne i osobiste. Nie przedstawiono żadnych zarzutów np. o marnowanie pieniędzy czy niegospodarność.

 Gliński wymijająco odpowiadał na pytania, czy chodzi o materiały ”Wiadomości”.

wawrzyniec-zakrzewski

Wicepremier przeprosił tych, którzy mogli poczuć się urażeni, wymieniając Zofię Komorowską, Różę Rzeplińską, Jana Jakuba Wygnańskiego.

– Te osoby były stawiane w krytycznym świetle w związku z tym, że sektor pozarządowy czasami realizuje jakieś rzeczy w sposób niewłaściwy(…). To naprawdę nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś jest z kimś spokrewniony. Tego typu polemik nie powinniśmy prowadzić. Nie powinniśmy sprowadzać bardzo poważnej kwestii funkcjonowania polskiej demokracji i funkcjonowania w tej demokracji także organizacji obywatelskich – dodał Gliński.

Wicepremier zanim wszedł do polityki zajmował się m.in. społeczeństwem obywatelskim, również jego żona działała w jednej z zaatakowanych organizacji

– Polski rząd uważa sektor pozarządowy za niezbywalny element polskiej demokracji – powiedział Gliński podczas konferencji prasowej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. – Od wielu lat mój obóz polityczny przygotowywał się także w zakresie bezpieczeństwa obywatelskiego do reform w kraju. Obecne zamieszanie rzutuje na interpretacje przedsięwzięć, które planujemy w zakresie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego – dodał.

Ostatnie zapowiedzi rządu ws. stworzenia narodowego centrum społeczeństwa obywatelskiego spotkały się z powszechną krytyką. Hartman pisał: Czegoś tak idiotycznego jak Narodowe Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego nie wymyśliłby nawet tow. Wiesław>>

Lizut: Może sprawy by nie było, gdyby nie nazywała się pani Rzeplińska?”. Westchnięcie. ”Wie pan co? Nie wiem. To nie jest moja logika”

Zobacz także

wicepremier

TOK FM

PIĄTEK, 25 LISTOPADA 2016

Kierwiński po pierwszym posiedzeniu zespołu smoleńskiego PO: Naszkicowaliśmy plan pracy na 6 miesięcy

14:56
kierw1000b

Kierwiński po pierwszym posiedzeniu zespołu smoleńskiego PO: Naszkicowaliśmy plan pracy na 6 miesięcy

-Mamy takie wrażenie, mamy taką pewność – po pierwszym posiedzeniu zespołu – że wielokrotnie kłamstwa, nieprawdy powtarzane przez Macierewicza i jego ludzi służą osiąganiu korzyści politycznych. Będziemy bardzo precyzyjnie pokazywać te 6 lat manipulacji i kłamstw. Dziś nakreśliliśmy sobie plan pracy na najbliższe 6 miesięcy –powiedział w Sejmie Marcin Kierwiński. Jak powiedział, gościem zespołu był dziś Maciej Lasek.

Kierwiński: Mamy 5 bloków tematycznych

– Mamy 5 bloków tematycznych, którymi się zajmiemy. Na pewno zajmiemy się przygotowaniem wizyty w Smoleńsku, ze szczególnym uwzględnieniem roli Kancelarii Prezydenta. Będziemy analizować sytuację w 36. specpułku, analizą czy dowództwo Sił Powietrznych wdrożyło zalecania po katastrofie CASY. Zajmiemy się kwestiami organizacji lotu 10 kwietnia, całego przygotowania lotu. I zajmiemy się jako 4 temat – dokładną analiza podejścia do lądowania. Jako 5 temat uznaliśmy kwestię czarnych skrzynek i ich odczytu.

Kierwiński: 10,000 szczątków a nie 60,000

Jest jeszcze kwestia tzw. 60,000 elementów znalezionych przez polskich archeologów. Dziś usłyszeliśmy jednoznacznie, że było ok 10,000 fragmentów. W ziemi znajduje się ok 20,000 innych szczątków – ale nikt nie jest w stanie czy należą do tego samolotu. Liczba 60,000 jest po prostu nieprawdziwe.

300polityka.pl

 

cyg3txfwiaartmr

 

prezes-tk

Owacja adwokatów dla Rzeplińskiego i ostre słowa o ustawie PiS-u: „Zawiera przepis jawnie korupcyjny”

EWA SIEDLECKA, 25 listopada 2016

XII Krajowy Zjazd Adwokatury w Krakowie.

XII Krajowy Zjazd Adwokatury w Krakowie. (MATEUSZ SKWARCZEK)

Prezes TK Andrzej Rzepliński powitany na Zjeździe Adwokatury owacją na stojąco. Prezydent Andrzej Duda apeluje do adwokatów, by nie stawali po żadnej stronie politycznego sporu. I obiecuje współpracę, gdyby władza chciała reformować adwokaturę wbrew jej woli.

Gośćmi kongresu adwokatów byli m.in. prezydent Andrzej Duda i prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński. Ten drugi został powitany kilkuminutową owacją na stojąco, mimo że ustępujący prezes samorządu adwokackiego Andrzej Zwara usiłował temu zapobiec. Poprosił, by nie klaskano po każdym wymienianym gościu, tylko zbiorowo – na koniec.

Adwokatura kluczowa w obronie konstytucji

Do adwokatów przemówił prezydent Andrzej Duda. – Jestem tu przez szacunek do adwokatury jako ważnej instytucji w państwie – zaczął. Nawiązał do „pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego stosunku do polskiej adwokatury”. Wprowadził rys historyczny – obrońców procesowych zidentyfikował już za czasów Mieszka Pierwszego. Następnie zaapelował do adwokatów, by nie mieszali się w politykę: – Są różne poglądy w adwokaturze, w związku z tym są polityczne spory. Ale mam do państwa jedną prośbę. Jeśli jako środowisko wypowiadacie się publicznie, prosiłbym o jak największe zachowanie obiektywizmu, o wzięcie pod uwagę faktów, jakie były i w jakiej kolejności wystąpiły (to zapewne aluzja do tego, że kryzys konstytucyjny zapoczątkowała PO, wybierając trzech sędziów „na zapas” – przyp. red.). Prosiłbym przyszłe władze adwokatury, aby stanowisko środowiska było zdaniem wyważonym, zobiektywizowanym. By adwokatura czyniła wszystko, żeby się nie stawiać po żadnej politycznej stronie, bo przy obiektywnej ocenie faktów – to niemożliwe.

Duda zadeklarował, że nie powinno się wprowadzać zmian w adwokaturze bez porozumienia z samorządem. W ten sposób nawiązał do pogłosek, że Ministerstwo Sprawiedliwości szykuje w tajemnicy – podobnie jak w przypadku sędziów – zmiany w ustawie o adwokaturze. – Ja chcę z państwem pracować i nie zgadzam się na to, by pewne rzeczy istotne były zmieniane bez samorządu. Kwestie istotne powinny być z państwem uzgodnione, i ja będę to uzgadniał. Jeżeli pojawią się zmiany nieuzgodnione – zapraszam do siebie, omówimy ten temat. Ja mam prawo inicjatywy ustawodawczej i jestem na to otwarty – zachęcał.

Zaapelował też o rzetelne rozliczanie spraw dyscyplinarnych – to z kolei aluzja do powszechnie krytykowanej roli kilku warszawskich adwokatów w sprawach reprywatyzacyjnych.

Na Zjeździe wystąpił też m.in. prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński. Podziękował za podjętą rok temu przez adwokaturę „trudną dla niej” uchwałę w obronie Trybunału. – Była dla nas bardzo ważna – zapewnił. Nawiązał do trzeciego projektu PiS-u w sprawie TK (ustawy wprowadzającej ustawę o funkcjonowaniu Trybunału i o statusie sędziów TK), który pojawił się w czwartek: – To projekt zasmucający. Zawiera jawnie korupcyjny przepis wobec sędziów – mówił Rzepliński. Chodzi o przepis, który zachęca sędziów, by w ciągu miesiąca od wejścia w życie ustawy złożyli urząd w zamian za stan spoczynku, czyli uprzywilejowaną emeryturę. – Ten projekt wygląda jak napisany na zamówienie parlamentu innego państwa – ocenił.

Mówił o kluczowej roli adwokatury w obronie konstytucji i praw człowieka. A także w edukacji konstytucyjnej – przypomniał, że adwokaci pro bono edukują konstytucyjnie w szkołach i samorządach. Wezwał adwokatów do inicjowania przed sądami spraw, które będą szlifować prawo tak, by było zgodne z konstytucją. I do udziału w stanowieniu prawa, tak by podnieść jego jakość.

Po raz drugi dostał owację na stojąco.

Zobacz też: Trybunał miażdży ustawę naprawczą

Prezes Zawara: Mniej szumnych słów, więcej pracy

Na Zjeździe – jak w całej adwokaturze – ścierają się dwa poglądy: jeden, że adwokatura powinna się zajmować przede wszystkim własnymi wewnętrznymi problemami dotyczącymi wykonywania zawodu (konkurencją z radcami prawnymi, nowymi formami świadczenia usług, stawkami adwokackimi) i sprawności samorządu. I drugi: że powinna być społecznie zaangażowana, co w dzisiejszej sytuacji oznacza obronę konstytucyjnej zasady podziału i równowagi władz oraz praw i wolności człowieka.

W przemówieniu otwierającym kongres prezes Zwara stanął zdecydowanie po tej pierwszej stronie. – Mniej szumnych słów, więcej pracy u podstaw. Adwokaci lubią się kierować mitami, które mącą obraz adwokatury, nie pozwalają na rozwiązywanie bieżących problemów – mówił. Wymienił trzy „mity”: – Mit, że za pomocą niezawisłości i etyczności uzyskamy szacunek opinii publicznej. Czy to ma związek z myśleniem naszych klientów? Przeciętnego Polaka? Mit, że za pomocą kampanii reklamowej da się poprawić wizerunek. Wizerunek buduje się codzienną pracą. Mit powrotu do historycznych korzeni. W czasach PRL-u szacunek do adwokatury był wyższy, ale dzięki garstce, która broniła w sprawach politycznych.

Zawara mówił, że najpierw trzeba uporządkować własne podwórko: zbudować infrastrukturę materialną samorządu adwokackiego, współpracę pomiędzy izbami adwokackimi, więź międzypokoleniową. Przypomniał, że w ciągu ostatnich sześciu lat liczba adwokatów się podwoiła: w związku z otwarciem zawodu.

andrzej-duda

wyborcza.pl

BADAŁ BRZOZĘ SMOLEŃSKĄ. TERAZ RADZI WYCINAĆ PUSZCZĘ BIAŁOWIESKĄ

JAKUB STACHOWIAK, 24 LISTOPADA 2016

Chris Cieszewski zasłynął twierdzeniem, że brzoza, o którą 10 kwietnia 2010 r. zahaczył prezydencki samolot, została złamana wcześniej. Okazało się, że pomylił drzewo ze stertą desek. Dziś doradza rządowi w sprawie Puszczy Białowieskiej. Twierdzi, że jest ona dziełem człowieka i że przed kornikami uchroni ją tylko wycinka

Kilka miesięcy temu premier Beata Szydło powołała do życia Radę Naukową Leśnictwa. Ma ona doradzać rządowi w sytuacji „klęski żywiołowej w lasach” i „zagrożenia dla ekosystemów leśnych”. Jej szefem został prof. Jan Sowa, specjalista od pilarek spalinowych (habilitował się badając „drgania pilarek spalinowych w procesie pozyskania drewna”). Dotychczas Rada przygotowała dla rządu dwie ekspertyzy – obie o pladze kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej. Jako metodę walki z kornikiem, rekomendowała zintensyfikowanie wyrębu lasu. Przedstawiła także rządowi „opinie o konflikcie środowiskowym wokół Puszczy”, opracowane przez „zagranicznych ekspertów, wybitnych uczonych – ekologów i leśników”.

Autorem jednej z ekspertyz jest prof. Chris Cieszewski. Otrzymał za nią 3 tys. dolarów czyli około 12 tys. złotych.

24.10.2013 Warszawa , ul. Wiejska , Sejm . Antoni Macierewicz (l) i nowy ekspert Chris Cieszewski (c) podczas posiedzenia Parlamentarnego do zbadania przyczyn katastrofy samolotu TU - 154 M 10 kwietnia 2010 . Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Chris Cieszewski i Antoni Macierewicz podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej Fot. Sławomir Kamiński/ Agencja Gazeta

Ekspert od brzozy

O mieszkającym na stałe w USA prof. Chrisie Cieszewskim, cała Polska usłyszała pierwszy raz w 2013 r., podczas II Konferencji Smoleńskiej, zorganizowanej przez zwolenników teorii o zamachu na pasażerów TU-154. Cieszewski przedstawił wówczas badania, z których wynikało, że brzoza, w którą uderzył samolot, w rzeczywistości była w innym miejscu, niż to, które wskazano w oficjalnych raportach komisji Millera i rosyjskiego MAK. Przekonywał, że dzięki żmudnej analizie archiwalnych zdjęć satelitarnych, udało mu się znaleźć jej prawdziwą lokalizację. I – co najważniejsze- odkryć, że brzoza była już złamana na zdjęciach sprzed 10 kwietnia 2010 roku.

„Z pewnością można powiedzieć, że samolot nie mógł się z tym drzewem zderzyć, gdy ono już było złamane” – twierdził stanowczo.

Pokazywał zdjęcia brzozy i porównywał je z fotografiami świeżo ściętych drzew, z których spływały soki. „Brzoza w Smoleńsku nie dała żadnych soków, jest zupełnie sucha. To wskazuje, że drzewo zostało zniszczone długo przed tragedią” – przekonywał.


Nahatlatch Fog / fot. Dru! / Creative Commons 2.0
Przeczytaj też:

KATASTROFA SMOLEŃSKA. 24 TEORIE SPISKOWE

ZUZANNA PIECHOWICZ  6 LIPCA 2016


Rewelacje Cieszewskiego, zweryfikowali na miejscu prof. Marek Czachor z Politechniki Gdańskiej i prof. Andrzej Wiśniewski z Instytutu Fizyki PAN (także uczestnicy konferencji smoleńskich i krytycy oficjalnych ustaleń). W wyniku dość prostych pomiarów wykazali, że to, co według Cieszewskiego było leżącym na ziemi, złamanym pniem drzewa, to w rzeczywistości kupa starych desek. A wskazane przez niego miejsce jest oddalone od właściwej brzozy o 6 metrów.

Puszcza w równym rządku

Chris Cieszewski zawodowo zajmuje się modelowaniem matematycznym w inżynierii leśnej. Przed wyjazdem na stałe z Polski ukończył Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i Akademię Rolniczą w Krakowie; jest magistrem inżynierem leśnictwa oraz planowania i optymalizacji zbiorów. W 1989 roku został magistrem na University of British Columbia, a pięć lat później zdobył tytuł doktora biometrii leśnej na University of Alberta.

Z dokumentu przedstawionego rządowi przez Radę Naukową Leśnictwa (TU ZNAJDZIESZ CAŁY DOKUMENT), zawierającego opinię Cieszewskiego i trzech innych ekspertów, wynika, że opinie oparte są na obserwacjach dokonanych podczas wizyty w Puszczy Białowieskiej, rozmowach z leśnikami i samorządowcami oraz na lekturach dotyczących omawianego tematu.

Jak ustaliliśmy, Cieszewski badał Puszczę Białowieską podobnymi metodami, jak wcześniej brzozę smoleńską. – Jakiś czas temu odwiedził Białowieżę. Przedstawiał się jako wysłannik ministra Szyszki. Pracownikom lasów kazał wyznaczać położenie poszczególnych drzew za pomocą geolokalizacji. Twierdził, że widzi sosny stojące w równym rządku. I że to dowód na to, że zostały one posadzone przez człowieka. W najstarszej części puszczy! W ścisłym rezerwacie! – relacjonują nasi informatorzy.

W swojej opinii Cieszewski napisał, że „istnieją udokumentowane zapisy wskazujące, że Puszcza Białowieska była w przeszłości wycinana i że wiele drzew zostało nasadzonych”

” Oczywistym jest, że Puszcza swój kształt zawdzięcza przede wszystkim gospodarce leśnej prowadzonej przez człowieka” – dodaje.


Tomasz Sakiewicz i Katarzyna Hejke podczas gali "Gazety Polskiej"
Przeczytaj też:

„NIEPOKORNI” DZIENNIKARZE I 6 MILIONÓW ZŁOTYCH Z PAŃSTWOWEGO FUNDUSZU

BIANKA MIKOŁAJEWSKA  8 PAŹDZIERNIKA 2016


Cieszewski pisze również, że poprzedni rząd popełnił błąd ograniczając cięcia w lesie i dopuszczając jedynie wycinanie drzew młodszych niż 100- letnie. I, że jest przeciwny rozszerzaniu obszaru ochronnego w puszczy (gdzie byłby zakaz wycinki). Sugeruje, żeby przed podjęciem takiej decyzji należy „wyraźnie wskazać osoby, które zgadzają się zapłacić za tego rodzaju eksperyment (!) i wszystkie jego konsekwencje, w tym za szkody, jakie poniesie gospodarka, interesy mieszkańców i rynek nieruchomości”. Oraz, że należy wskazać osoby i instytucje, które zyskałyby finansowo na zakazie wycinki.

Rada naukowa, zamawiająca opinię stwierdziła, że jest ona „w znacznym stopniu zbieżna” z tym, co ona sama uważa na temat ochrony puszczy przed kornikiem. Z kolei to, co twierdzi Cieszewski i rada, jest zbieżne ze stanowiskiem ministra środowiska – Jana Szyszki.


nun5
Przeczytaj też:

CO MINISTERSTWO ŚRODOWISKA CHCIAŁO UKRYĆ PRZED DZIENNIKARZAMI OKO.PRESS?

BIANKA MIKOŁAJEWSKA  22 PAŹDZIERNIKA 2016


Jak już pisaliśmy na portalu OKO.press, w październiku Chris Cieszewski był gościem konferencji „Zrównoważony rozwój w świetle encykliki Laudato Si”, zorganizowanej przez Ministerstwo Środowiska. Choć nie był prelegentem, resort Szyszki pokrył koszty jego przylotu z USA.

Od kilku miesięcy Cieszewski jest również członkiem zespołu ds. modelowania zjawisk i procesów zachodzących w leśnictwie, powołanego przez dyrektora Lasów Państwowych, Konrada Tomaszewskiego. Pracuje w nim na umowę o dzieło. Jak nas zapewniła rzeczniczka Lasów Państwowych, do tej pory nie wykonał żadnego „dzieła”, a co za tym idzie – nie otrzymał żadnego wynagrodzenia.

OKO.press

„Ekspert” Macierewicza od brzozy smoleńskiej doradza wycinkę Puszczy Białowieskiej

Maciej Orłowski, 25 listopada 2016

Chris Cieszewski zasłynął jako

Chris Cieszewski zasłynął jako „ekspert od brzozy” (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Chris Cieszewski, który zasłynął twierdzeniem, że smoleńska brzoza była złamana już przed katastrofą w Smoleńsku (w rzeczywistości pomylił brzozę ze stertą desek), doradza rządowi w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej – podaje portal OKO.press.

Kilka miesięcy temu premier Beata Szydło powołała do życia Radę Naukową Leśnictwa. Ma ona doradzać rządowi w sytuacji „klęski żywiołowej w lasach” i „zagrożenia dla ekosystemów leśnych”. Jej szefem został prof. Jan Sowa, specjalista od pilarek spalinowych (habilitował się, badając „drgania pilarek spalinowych w procesie pozyskania drewna”).

Zobacz też: Czy Antoni Macierewicz przyznaje się do błędu?

Dotychczas Rada przygotowała dla rządu dwie ekspertyzy – obie o pladze kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej. W obu zaleca zintensyfikowanie wycinki. Przedstawiła także rządowi „opinie o konflikcie środowiskowym wokół Puszczy” opracowane przez „zagranicznych ekspertów, wybitnych uczonych – ekologów i leśników”. Jak pisze OKO.press, autorem jednej z nich jest prof. Chris Cieszewski z University of Georgia, amerykański naukowiec polskiego pochodzenia.

Pomylił smoleńską brzozę ze starymi deskami

Cieszewski zajmuje się modelowaniem matematycznym stosowanym w inżynierii leśnej. Stał się w Polsce znany, gdy podczas tzw. II Konferencji Smoleńskiej zorganizowanej przez Antoniego Macierewicza przekonywał, że brzoza w Smoleńsku była złamana już pięć dni przed katastrofą. Swoje wnioski miał opierać na analizie zdjęć satelitarnych ze Smoleńska. Teorię szybko podchwycili politycy Prawa i Sprawiedliwości i prawicowi publicyści, którzy przekonywali, że uderzenie samolotu w drzewo nie było przyczyną katastrofy.

Jednak informacjom podanym przez prof. Cieszewskiego zaprzeczył Maciej Lasek, przewodniczący zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy smoleńskiej, działającego przy kancelarii premiera. Mówił, że naukowiec, analizując zdjęcia, pomylił brzozę z porozrzucanymi na działce śmieciami. Do takiego wniosku doszli też inni uczestnicy konferencji smoleńskich, prof. Marek Czachor z Politechniki Gdańskiej i prof. Andrzej Wiśniewski z Instytutu Fizyki PAN, którzy polecieli do Smoleńska i udowodnili, że Cieszewski pomylił brzozę ze stertą starych desek.

Ostatnia puszcza, gdzie są lasy pierwotne

Jak ustalił portal OKO.press, Cieszewski badał Puszczę Białowieską podobnymi metodami jak wcześniej brzozę smoleńską. – Jakiś czas temu odwiedził Białowieżę. Przedstawiał się jako wysłannik ministra Szyszki. Pracownikom lasów kazał wyznaczać położenie poszczególnych drzew za pomocą geolokalizacji. Twierdził, że widzi sosny stojące w równym rządku. I że to dowód na to, że zostały one posadzone przez człowieka. W najstarszej części Puszczy! W ścisłym rezerwacie! – relacjonują rozmówcy portalu.

„Istnieją udokumentowane zapisy wskazujące, że Puszcza Białowieska była w przeszłości wycinana i że wiele drzew zostało nasadzonych – pisze w swojej opinii Cieszewski. – Oczywistym jest, że Puszcza swój kształt zawdzięcza przede wszystkim gospodarce leśnej prowadzonej przez człowieka” – przekonuje. Jego zdaniem poprzedni rząd popełnił błąd, ograniczając cięcia w lesie i dopuszczając jedynie wycinanie drzew młodszych niż 100- letnie.

Za swoją ekspertyzę amerykański naukowiec otrzymał 3 tys. dolarów, czyli ok. 12,5 tys. zł.

Ostatnie takie lasy w Europie

W 2014 r. cała Puszcza Białowieska (po stronie polskiej i białoruskiej) została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. To jeden z najważniejszych lasów w Europie, gdzie zachowały się ostatnie na Niżu Środkowoeuropejskim fragmenty lasów o charakterze pierwotnym, czyli lasów, które nie zostały poddane bezpośrednim ani też pośrednim modyfikacjom ze strony człowieka.

Więcej o ekspertyzie Chrisa Cieszewskiego w serwisie OKO.press >>

ekspert

wyborcza.pl

Andrzej Brzeziecki*

I znowu idzie wojna? Zapewne skoczymy sobie do gardeł. My, Polacy, tak mamy

25 listopada 2016

Przysięga wojskowa wojsk Obrony Terytorialnej w Wyższej Szkole Oficerskiej we Wrocławiu. 04.11.2016

Przysięga wojskowa wojsk Obrony Terytorialnej w Wyższej Szkole Oficerskiej we Wrocławiu. 04.11.2016 (Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta)

Obiecali nam: obaliliśmy dla was komunę, a wy uczcie się, spłacajcie kredyty. NATO nas obroni, a Unia będzie dbać, by tu nie było żadnej dyktatury. Na pewno?

Wszyscy wkoło czują nową wojnę. Anda Rottenberg poczuła, bo gałęzie jabłoni uginały się jak we wrześniu 1939 r. Papież Franciszek mówi, że już trwa. Były szef MI6 mówi, że jest jak za czasów zimnej wojny. Wszystkie media pokazują wojnę albo sprzęt wojenny (caracale), albo ćwiczenia wojskowe (obrona terytorialna). Rząd Niemiec wezwał niedawno obywateli do robienia zapasów, na wszelki wypadek. Wojna na Ukrainie, wojna w Syrii, wojna, która „hartuje”, wojna w oczach Antoniego Macierewicza.

Kiedyś rozmawiałem z Józefą Hennelową, wieloletnią redaktorką „Tygodnika Powszechnego”. Zapytała mnie, jak myślę: czy będzie nowa wojna? Pomyślałem, że trochę przesadza. Potem jednak wyobraziłem sobie jej perspektywę. Urodziła się kilka lat po I wojnie światowej i wojnie polsko-bolszewickiej. Musiała na ulicach Wilna widzieć kalekich weteranów tych wojen. Gdy miała 14 lat, wybuchła kolejna. Jeszcze większa i dłuższa. Wilno przechodziło z rąk do rąk, aż w końcu musiała z niego wyjechać, zostawiając tam dobytek. Nastał pokój, ale bardzo zbrojny. Wisiała groźba atomowej zagłady, potem co rusz powracało pytanie: wejdą, nie wejdą? Nie weszli, ale może tylko dlatego, że generał sam wyprowadził czołgi na ulice. Stan wojenny, czyli taka mała wojenka.

No więc, czy jak ktoś to wszystko przeżył, to czy doświadczenie i zdrowy rozsądek nie powinny kazać mu spodziewać się kolejnej wojny? Może to moja perspektywa była wadliwa i te ćwierć wieku bez groźby wojny to rzeczywiście był tylko przecinek? Może rację miała znajoma z Warszawy, gdy mówiła, że lepiej budować domy po lewej stronie Wisły, na wypadek gdyby Ruscy weszli? Kilka lat temu takie rozważania wydawały mi się absurdem. Wojny przecież, jeśli już, były gdzieś daleko. Bo Jugosławia, gdzie jeździło się na handel i wakacje, była blisko. Ale Bałkany były już daleko.

Zastanawiające, co autorzy podręczników uznają za moment, w którym wojna stała się nieunikniona – co będzie wejściem na równię pochyłą. Syria? Aneksja Krymu? Może Brexit? Albo zwycięstwo Trumpa? Każdy uczeń w szkole uczy się o trójporozumieniu i trójprzymierzu: blokach militarnych, rozpędzających się przemysłach zbrojeniowych i narastającej w społeczeństwach żądzy walki, wobec których strzały w Sarajewie właściwie nie miały znaczenia, bo wojna i tak by wybuchła. Więc jak podręczniki opiszą nasze dziesięciolecie? Który to będzie ten point of no return? Może decyzja o rozmieszczeniu iskanderów w Kaliningradzie? Albo wysłanie wojsk NATO na wschodnią flankę?

Albo: komu przypadną role Chamberlaina i Daladiera? Frajerów historii, którzy w obliczu kolejnego konfliktu, jak mówił Churchill, nie chcąc wojny, wybrali hańbę, a dostali i wojnę, i hańbę. A u nas? Kto jak Rydz-Śmigły czmychnie za granicę? Czy znów ci, którzy najgłośniej krzyczą o wielkiej Polsce?

Starsi obiecali nam: obaliliśmy dla was komunę, wprowadziliśmy was do Unii i NATO, a wy uczcie się, pracujcie, spłacajcie kredyty, to będzie wam dane. Nadszedł przecież moment, jakiego nie było od 200 lat! Ile razy zaklinano, że „jesteśmy już na bezpiecznym brzegu”? Że NATO nas obroni, a Unia będzie dbać, by tu nie było żadnej dyktatury. No i? Już nic nie jest pewne.

Wszystkie scenariusze walki z agresją ze Wschodu wskazują Polskę jako teren oporu. Ledwośmy odbudowali miasta, urządzili mieszkania, odtworzyli księgozbiory. I co, znów to wszystko ma się rozpaść, zostać zbombardowane i zagrabione? A my mamy zostać rozpędzeni na cztery strony świata?

W opowiadaniu „Biblioteka” Stefana Kisielewskiego profesor prawa nie chce opuścić swojego domu w kamienicy, którą Niemcy chcą spalić, by uniemożliwić opór powstańcom. Profesor nie chce opuścić swojej biblioteki. Iluż takich profesorów, takich bibliotek dorobiła się III RP? Na pewno wielu. Czy ten dorobek znów ma przepaść? Czy taki właśnie jest polski los, niezmienny od stuleci?

Grzegorz Sroczyński, przestrzegając w „Wyborczej” za Marcinem Królem, że „nadchodzi coś”, nakreślił piękną, acz utopijną wizję wspólnej obrony przed tym „czymś”: „Prezydent Duda z Tuskiem wspólnie obdzwaniają europejskie stolice, żeby nakłonić kraje NATO do uruchomienia artykułu piątego traktatu, (.) minister Macierewicz wsadza Wałęsę w wojskowy samolot do Nowego Jorku, żeby na forum ONZ wołał o pomoc dla osamotnionej Polski. (.) Bracia Karnowscy i Kurscy w budynku Agory układają wspólny apel dziennikarzy polskich do europejskich z przesłaniem To także wasza wojna . Podpisują Lisicki, Sakiewicz, Michnik, Baczyński… (.) Gmyz i Maziarski drukujący wspólnie gdzieś w garażu podziemne ulotki”.

Tak raczej by nie było. Mamy długą tradycję. Nie ma co wspominać zajadłej walki białych z czerwonymi w powstaniu styczniowym i sposobu, w jaki śmierć z rąk hrabiego Adama Grabowskiego poniósł Stefan Bobrowski. Opisał to Paweł Jasienica w „Dwóch drogach”. Wystarczy przypomnieć to, co działo się po 1 września 1939 r. Zasłużony dla Polski, ale skłócony z obozem sanacyjnym Władysław Sikorski zaoferował swoje usługi na rzecz obrony Polski. Został odprawiony z kwitkiem! Tak się jednak złożyło, że we Francji, gdzie zaczęły się formować polskie oddziały, to on miał lepsze kontakty z aliantami, więc przejął kontrolę nad sprawą polską.

I niemal natychmiast zaczął się mścić. Jeszcze we Francji powołano komisję (ach, te komisje!), która miała zbadać przyczyny klęski Polski. Szykował się proces. Chciano nawet wydzierżawić dla winnych więzienie. Żołnierzy chętnych do walki weryfikowano, jakby byli podejrzanymi. A już w Wielkiej Brytanii utworzono dla oficerów, którym Sikorski nie ufał, obozy koncentracyjne. W Szkocji, m.in. na wyspie Bute, osadzono w sumie ponad tysiąc ludzi. W czasie, gdy Polska u boku aliantów walczyła z III Rzeszą.

Kto więc teraz pierwszy dotrze do Berlina (Schetyna z Petru?) albo może Budapesztu (Macierewicz z Waszczykowskim?), ten pewnie najpierw będzie mścił się na „winnych” polskiej tragedii. Może specjalna komisja będzie badać, kto sprawił, że w kluczowym momencie zabrakło nam śmigłowców? Albo kto do obrony terytorialnej wpuścił tylu rusofilów?

W każdym razie prawdopodobnie skoczymy sobie do gardeł. My, Polacy, tak mamy.

Nie chcę wojny, ale nie myślę tylko o sobie. Chciałbym być bohaterem, ale pewnie jestem tchórzem. Jak bomba spadnie na mój dom, to ostatecznie straci bank, nie ja. Ale strasznie się robi na myśl, że miałoby przepaść to wszystko, co Polacy zrobili w ostatnich dziesięcioleciach. Że przepadnie dorobek i Mazowieckiego, i Kwaśniewskiego, i Kaczyńskiego. Szlag trafi autostrady i „orliki”. Spłonie Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie. Przepadną sady jabłkowe, plantacje pomidorów, fabryki okien i solarisów. Nawet tych wszystkich gargameli, które pobudowali nasi nowobogaccy, jakoś będzie żal. Może będzie można o nich czytać jedynie w (ewentualnych) wspomnieniach Ziemowita Szczerka.

Uwielbiam Londyn i go nienawidzę. Za to, że jak ktoś tam sobie coś zbudował te 300 lat temu (powiedzmy, że po wielkim pożarze z 1666 r.), to pewnie to stoi do dziś. A nasze bogactwo? Sporo go w szwedzkich muzeach (a pewnie też w rosyjskich i niemieckich domach).

Krytycy koncepcji Muzeum II Wojny Światowej, którą wypracował zespół Pawła Machcewicza, podnoszą argument, że wojna ma też cechy pozytywne, bo wydobywa z ludzi bohaterstwo. Ale pożar Zamku Królewskiego uwieczniony tym razem na smartfonach? Czy ktoś naprawdę chciałby to zobaczyć?

Być może Polacy znów będą uchodźcami. Miejmy nadzieję, że nas przyjmą. Emigracyjni wówczas politycy będą się zwalczać, ale polska inteligencja stanie na wysokości zadania. Jak zawsze.

I taki np. Wilhelm Sasnal będzie sprzedawał swoje obrazy, by zasilić konto emigracyjnego polskiego portalu internetowego, Leszek Możdżer jak kiedyś Paderewski będzie grał przywódcom Zachodu, by przy kolejnych negocjacjach z Putinem podnieśli sprawę Polski. A może grać będzie jednak Nergal? Monika Sznajderman z Czarnego wyda „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego”. A Maria Peszek? Jestem pewien, że ona też przysłuży się sprawie polskiej. Oby jednak nie musiała.

*Andrzej Brzeziecki – ur. w 1978 r., redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”, publicysta „Tygodnika Powszechnego”, członek rady Ośrodka Studiów Wschodnich, autor książek „Tadeusz Mazowiecki. Biografia naszego premiera” i – z Małgorzatą Nocuń – „Białoruś. Kartofle i dżinsy”, „Łukaszenka. Niedoszły car Rosji”, „Armenia. Karawany śmierci”.

iznowu

wyborcza.pl

Macierewicz sprawdzi, co robił Macierewicz 9 lat temu? ”Wąż groteski połknął swój ogon po uszy”

dżek, 25.11.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,21028159,video.html?embed=0&autoplay=1
Jacek Żakowski komentuje najnowsze doniesienia o niejasnych powiązaniach Antoniego Macierewicza.

 

Media od kilkunastu dni ujawniają związki między Antonim Macierewiczem a ludźmi powiązanymi z rosyjskimi strukturami biznesowymi, mafijnymi i wywiadowczymi. Postacią, która pojawia się najczęściej jest Jacek Kotas, który – jak pisała środowa „Polityka” – miał dostać w „dziwnym trybie” prawo do informacji niejawnych. Ujawniono również, że ściśle tajne dokumenty ginęły, kiedy poprzednio Antoni Macierewicz kontrolował polski kontrwywiad.

Reakcja resortu na artykuł „Polityki” była. Antoni Macierewicz jako szef MON skontroluje działania Antoniego Macierewicza jako szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

– „Wykręty przestają wystarczać” – Jacek Żakowski cytował tytuł tekstu Tomasza Piątka – Zaczyna to wyglądać coraz bardziej groteskowo. Kuriozalny pomysł. Szef MON sprawdzi, co robił 9 lat temu. Wspomnienia są rzeczą miłą, wiemy, że PiS lubi o nich wracać. Ale żeby bezpieczeństwo państwa gwarantować w ten sposób, że człowiek podejrzany o spowodowanie gigantycznych sam sprawdzał jakie spowodował, to wydaje się, że wąż groteski połknął swój ogon po uszy – komentował Żakowski.

TOK FM

PIĄTEK, 25 LISTOPADA 2016

STAN GRY: Fakt i GW o rosyjskim łączniku Macierewicza, “S” boi się ceny za wspieranie PiS, SE o klasach o profilu call center

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Morawiecki o zmianach w OFE: W I kwartale przyszłego roku pomysły przekształcą się w konkretne propozycje legislacyjne
Morawiecki: My poprzez kwotę wolną dbamy o najuboższych, o 3 mln najbardziej potrzebujących rodzin
Waszczykowski o tym, czy dojdzie do Brexitu: To kwestia, która w tej chwili stoi pod znakiem zapytania
Rabiej: W Warszawie jest miejsce na wiele pomników – smoleński, Lecha Kaczyńskiego, Tadeusza Mazowieckiego
Bielan: Będzie ograniczona liczba stałych przepustek do budynku głównego Sejmu
Bielan: Nie będzie żadnego zamykania dziennikarzy. Będzie uporządkowany dostęp dziennikarzy do korytarza głównego
Bielan: Senat zwiększy znacząco kwotę wolną dla osób najniżej zarabiających, do 6600 zł
Rabiej: Wielu posłów PO jest zainteresowanych tym, by być u nas
Bielan: SE w sprzedaży kioskowej wyprzedził GW. Trudno, żeby PAD odmówił takiego zaproszenia
Rabiej: Dziś mogę ostro atakować Kaczyńskiego, ale mam do niego szacunek
Rabiej: Tak, chciałbym być prezydentem Warszawy
Graś: Nie komentujemy sprawy przedłużenia kadencji
Polityczny plan piątku: senacka komisja o wieku emerytalnym, PAD w Krakowie, spotkanie PBSz z sekretarzem OECD
http://300polityka.pl/live/2016/11/25/

— KONIEC ERY NACZELNEGO KRYTYKA POLSKI – tytuł na jedynce GPC o Schulzu.

— PAWEŁ GRAŚ W SE O PRZEDŁUŻENIU KADENCJI TUSKA – DECYZJA NA POCZĄTKU ROKU: “Nie komentujemy sprawy przedłużenia kadencji. Decyzja należy do europejskich przywódców. Zostanie podjęta na początku roku”.

— PACZKA TUSKA ZAROBIŁA W BRUKSELI 7 MLN – SE: “1 grudnia miną dokładnie dwa lata, odkąd stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej objął Donald Tusk. Poza prestiżem fotel króla Europy to duże profity. Tusk miesięcznie dostaje ok. 105 tys. zł (rocznie 1,3 mln zł), a także dodatek mieszkaniowy ok. 170 tys. zł (rocznie). Co ciekawe, po zakończeniu kadencji Tusk przez trzy lata będzie dostawał jeszcze dodatek przejściowy – 55 tys. zł miesięcznie. Najbliżsi współpracownicy byłego premiera RP, którzy trafili razem z nim do Brukseli, również nie mogą narzekać. I tak była wicepremier, minister rozwoju Elżbieta Bieńkowska, która pełni funkcję europejskiej komisarz, zamieniła rządową pensję ok. 14 tys. zł na unijną w wysokości ok. 87 tys. zł. Z kolei były rzecznik rządu Paweł Graś ma miesięczną pensję 32 tys. złi przez dwa lata zarobił już blisko 800 tys. zł”.

— SE O POMYŚLE MORAWIECKIEGO KLAS O PROFILU CALL CENTER – jak pisze Tomasz Walczak: “Ledwie z wielką pompą prezydent podpisał ustawę o innowacyjności, a słowo zaczęło stawać się ciałem. Jeszcze atrament pod podpisem prezydenta dobrze nie wysechł, a już okazało się, że Ministerstwo Rozwoju popiera pomysł, by w szkołach utworzyć klasy szkolące kadry dla firm świadczących usługi call center. Wspaniała odpowiedź oświaty na zapotrzebowanie rynku, ciągle biadolącego, że szkoła produkuje pracowników, którzy nie odpowiadają wymaganiom pracodawców”.

— MINISTERSTWO ROZWOJU NIE ROZUMIE – konkluzja Walczaka: “To edukacja jest zapleczem innowacji i zamiast za jej pomocą betonować pozycję Polski jako peryferii kapitalizmu, trzeba ją w końcu wykorzystać jako motor postępu. Niestety, Ministerstwo Rozwoju swoim poparciem dla bezsensownego pomysłu klas o profilu call center zdaje się dowodzić, że nie do końca to rozumie”.

— PROWIZJE BANKOWE DOCHODZĄ DO 25% – pisze Anna Popiołek w GW: “Banki tak wysoko wywindowały prowizje za udzielanie kredytów gotówkowych, że większość z nich przestała pokazywać rzeczywiste koszty kredytu. Nic dziwnego, prowizje dochodzą do 25 proc.”.

— POLSKI, NIEMIEC I CHIN PROBLEMY Z FACEBOOKIEM – jedynka GW: “Do FB próbują się też dobrać niemieccy politycy. We wtorek minister sprawiedliwości Heiko Maas powiedział, że portal powinien być traktowany jak wydawnictwo i pociągany do odpowiedzialności za brak reakcji na mowę nienawiści. Kanclerz Angela Merkel zwróciła uwagę na mnóstwo fałszywych informacji na FB, które manipulują opinią publiczną. Tak było w USA przed wyborami prezydenckimi – fałszywe „newsy” miały na FB większą poczytność niż sprawdzone informacje tradycyjnych mediów”.

— KOD W EKSTAZIE PO ZŁAPANIU NOŻOWNIKA – GPC: “”Jaki prezydent, taki zamach” – to najczęściej powtarzany komentarz po zatrzymaniu 40-letniego mężczyzny, który w Piekarach Śląskich czekał na prezydenta Andrzeja Dudę z nożem i strzykawką z białą substancją. Poseł Stanisław Pięta nie ma wątpliwości – w przeszłości przyzwolenie na agresję wobec PiS-u doprowadziło do mordu politycznego, którego dopuścił się były członek PO Ryszard Cyba”.

— PO CICHU ZWIĄZKOWCY BOJĄ SIĘ, ŻE SOJUSZ Z PIS ZAKOŃCZY SIĘ MASOWYM ODPŁYWEM CZŁONKÓW – pisze w GW Adriana Rozwadowska: “ – Walcząc o prawa pracownicze, polityki nie da się uniknąć, ale obecnie jesteśmy z PiS-em za blisko. Miewam sygnały od związkowców z kraju, którzy dzwonią i pytają: „Co wy robicie?”. Połowa działaczy stoi za Piotrem murem. Druga połowa obserwuje z obawą – mówi N. – Bo jeśli coś pójdzie nie tak, jakaś branża wyjdzie na ulice przeciwko rządowi, „S” będzie udawała, że nic się nie dzieje? W przypadku ZNP już zachowujemy się niesolidarnie. Oberwaliśmy po współpracy z AWS, związkowcy masowo odchodzili. Boję się, że znów oberwiemy”.

— LUDZIE Z PRZESZŁOŚCIĄ MAJĄ PRZYSZŁOŚĆ W PIS-SIE – MONIKA OLEJNIK W GW: “W bardzo ciekawym kraju żyjemy, tropiciele przeszłości otaczają się ludźmi z przeszłością. Oto tygodnik „Wprost” donosi, że szef komisji badającej katastrofę smoleńską należał do PZPR, nawet nie był zwykłym członkiem, tylko był w egzekutywie. Na razie pan Berczyński z przeszłością i jego koledzy z komisji nic nowego nie odkryli, badając katastrofę smoleńską. Wyrazili jedynie chęć spotkania się z przewodniczącą rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Tatianą Anodiną. A od wielu miesięcy pobierają niezłe apanaże”.

— GW O REKORDOWYM ZADŁUŻENIU SAMORZĄDÓW: “Samorządy w Polsce mają 68 mld zł zadłużenia. Głównie przez kredyty na inwestycje. Teraz z nimi wyhamowały, ponieważ czekają na nowe dotacje z UE. Boją się też, że ręce wiązać im będą pomysły MSWiA i nowa ustawa o RIO”.

— FAKT MOCNO O MACIEREWICZU I ZWIĄZKACH JEGO WSPÓŁPRACOWNIKA KOTASA: “Mimo interesów z zaufanymi ludźmi KGB Kotas dostał certyfikat od SKW, na której czele stał wówczas… sam Macierewicz! A Kotas przyznaje, że o relacje z Szustkowskim nikt go wówczas nie pytał! W nocy na nasze pytania w tej sprawie MON zareagowało oficjalnym komunikatem. Przyznało, że SKW przyznała Kotasowi certyfikat dostępu do informacji niejawnych z klauzulą tajne. I że teraz na wniosek… Macierewicza SKW sprawdzi i wyjaśni okoliczności ówczesnych decyzji”.

— MACIEREWICZ I ROSYJSKI ŁĄCZNIK, WYKRĘTY PRZESTAJĄ WYSTARCZAĆ – Tomasz Piątek w GW: “”Fakt” donosi, że dziewięć lat temu Antoni Macierewicz, wtedy wiceminister, a dziś minister obrony, dopuścił do tajnych dokumentów urzędnika MON Jacka Kotasa, który wiele lat był we władzach spółek Grupy Radius. Udziałowcy tej grupy mieli powiązania z rosyjskim KGB/FSB oraz mafią. MON przyznaje: mogło dojść do błędu”.

— BRAWO! OBETNĄ RENTĘ WDOWIE PO KISZCZAKU – jedynka Faktu.

— CZUCHNOWSKI: ORDYNARNA ZEMSTA I POPULIZM – jak pisze w GW: “Ale to nie jest żadna sprawiedliwość, tylko ordynarna zemsta i tani populizm. Szydło z Błaszczakiem głosili też, że występują w imieniu dawnych opozycjonistów. Lali łzy nad tym, że „ofiary bezpieki” dostają po 800 zł miesięcznie. Tylko że „esbeckie pieniądze” nie pójdą na potrzeby biedujących kombatantów. Oni nie zobaczą z tego ani złotówki. 500 mln zł rocznie, które rząd zyska na tej „reformie”, będzie za to jak znalazł na załatanie dziury budżetowej, finansowanie szaleńczych pomysłów śledczych smoleńskich, na prorządowe media i dla dyrektora Rydzyka”.

— CIĘCIE ESBECKICH EMERYTUR TO TYLKO POŁOWA ZADANIA – pisze w RZ Tomasz Krzyżak: “Z wielkim wysiłkiem wypracowano w 2015 r. ustawę, która osobom represjonowanym w trudnej sytuacji materialnej pozwala się starać o zapomogę w wysokości 400 zł miesięcznie. Nie dostają jej z automatu, muszą prosić. Wielu tego nie robi, bo uznaje, że uwłacza to ich godności. Przywracanie „elementarnej sprawiedliwości społecznej” powinno zatem zadziałać w drugą stronę. Problem w tym, że represjonowanych w PRL jest więcej niż tych, którzy niszczyli im życie. Funkcjonariusze UB dostaną niższe świadczenia”.

— MAREK BEYLIN O SŁOWACH PAD O ZDRAJCACH – pisze w GW: “Czy jest zdrajcą hrabia Wielopolski, naczelnik Królestwa Polskiego, który z jednej strony reformował Królestwo, a z drugiej – współtworzył carską opresję wobec przeciwników? Czy byli zdrajcami ci socjaliści, którzy po wojnie kolaborowali z komunistami, mając nadzieję na polski socjalizm? Czy doprawdy zdrada kierowała licznymi komunistami czy też szlachetniejsze motywacje? A co ze współpracującymi z systemem katolikami?”

— MUSZYŃSKI DZISIAJ NIE PRACUJE W WYWIADZIE. A KIEDYŚ? – tytuł w GW.

— PROBLEM PIS Z SĘDZIĄ MUSZYŃSKIM – pisze w komentarzu RZ Michał Szułdrzyński: “Jeśli prof. Muszyński rzeczywiście współpracował z UOP, trudno mieć do niego pretensje o to, że służył państwu. Ale być może nie powinien on przyjmować zaproszenia ze strony PiS do Trybunału. Znacznie większym problemem jego ewentualna przeszłość byłaby jednak dla partii rządzącej. PiS dysponuje dziś dostępem do wszystkich służb specjalnych, pytanie więc: czy przyszło komuś do głowy, by przed zgłoszeniem takiej kandydatury zlecić stosowną kwerendę w archiwach. Jeśli Beata Szydło oczekuje dziś na wyjaśnienia w sprawie prof. Muszyńskiego, można domniemywać, że oficjalną drogą nikt tego nie sprawdził lub przynajmniej nikt nie poinformował o tym szefowej rządu. A to też nie świadczyłoby dobrze o porządkach w państwie. Formalnie służby podlegają przecież premierowi”.

— ANDRZEJ BRZEZIECKI O WOJNIE – pisze w felietonie dla GW: “Krytycy koncepcji Muzeum II Wojny Światowej, którą wypracował zespół Pawła Machcewicza, podnoszą argument, że wojna ma też cechy pozytywne, bo wydobywa z ludzi bohaterstwo. Ale pożar Zamku Królewskiego uwieczniony tym razem na smartfonach? Czy ktoś naprawdę chciałby to zobaczyć? Być może Polacy znów będą uchodźcami. Miejmy nadzieję, że nas przyjmą. Emigracyjni wówczas politycy będą się zwalczać, ale polska inteligencja stanie na wysokości zadania. Jak zawsze”.

— EWA SIEDLECKA O LEX PRZYŁĘBSKA – pisze w GW: “To sędzia Przyłębska przeprowadzi wybory nowego prezesa. A nowy prezes będzie miał w Trybunale władzę absolutną. Likwiduje się bowiem stanowisko szefa biura TK, a w miejsce biura powołuje kancelarię, na której czele stanie prezes TK. Z ustawy o trybie działania TK wynika zaś, że prezes będzie rządził niepodzielnie wszystkim. Nawet tym, jakich asystentów przydzielić sędziom (do tej pory wybierali ich sobie sami)”.

— KOPALNIE IDĄ POD NÓŻ – tytuł na jedynce RZ: “”Rzeczpospolita” dotarła do szczegółów zgody Komisji Europejskiej na wsparcie górnictwa kwotą prawie 8 mld zł. Rząd przedstawił Brukseli terminy przejścia kopalń do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, co oznacza ich zamknięcie. Tymczasem w komunikacie rządu nie ma o tym słowa. Pierwszą, która zakończy wydobycie, będzie w grudniu kopalnia Makoszowy”.

300polityka.pl

Macierewicz o NATO w Telewizji Trwam. Chwali swoje nowe wojsko i znowu uderza w Rosję

ds, 25.11.2016

Antoni Macierewicz podczas pierwszego dnia szczytu NATO w Warszawie, 08.07.2016

Antoni Macierewicz podczas pierwszego dnia szczytu NATO w Warszawie, 08.07.2016 (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• Macierewicz powiedział, że Polska wreszcie jest realnym członkiem NATO
• Zwrócił uwagę, że pozycja Rosji jest problemem dla bezpieczeństwa Europy
• Dzięki ustawie dot. obronności terytorialnej powstanie wojsko „bliskie ludziom”

Antoni Macierewicz w swoim cotygodniowym felietonie „Głos Polski„, transmitowanym przez Telewizję Trwam powiedział, że Polska wreszcie jest realnym członkiem NATO. Głównym problemem dotyczącym obronności w Europie zdaniem szefa MSZ jest pozycja Rosji. Przypomniał także postanowienia ze szczytu NATO. Wojska sojuszu od stycznia 2017 roku będą stacjonowały w Polsce. Dodał, że przyjęcie ustawy o obronie terytorialnej było bardzo ważną decyzją dla bezpieczeństwa Polski. Stwierdził, że dzięki niej powstanie „wojsko, które będzie bliskie społeczeństwu”. Swoje, krótkie wystąpienie podsumował:

My dokładamy się do bezpieczeństwa państw członkowskich NATO i korzystamy ze wsparcia naszych sojuszników. Nasi żołnierze są np. w Kuwejcie. Chcemy, żeby żołnierze USA, których wspieramy poza granicami naszego kraju, wspierali i nas. Tak się dzieje i nie jest to powód do zaniepokojenia ze strony Rosji, a wręcz odwrotnie, to wzmacnia bezpieczeństwo Europy.

 macierewicz

 

Edward Lucas*

Lucas: O czym udają, że nie wiedzą politycy w Europie?

25 listopada 2016

Pocisk AGM-158 JASSM

Pocisk AGM-158 JASSM (Fot. Wikipedia / U.S. Air Force – Department of the Air Force / Domena publiczna)

Zagrożenie europejskiego bezpieczeństwa osiągnęło poziom najwyższy od początku lat 80. Ktoś musi poinformować – i to szybko – opinię publiczną o związanych z tym kosztach

Najważniejsze dyskusje o europejskim bezpieczeństwie toczą się z dala od postronnych uszu. Np. w brytyjskich gabinetach rozmawia się o tym, jak daleko można się posunąć w obronie Estonii. Wielka Brytania jest dla tego leżącego najdalej na północ kraju bałtyckiego tzw. państwem ramowym NATO. Dla rządu pragnącego dowieść, że Brexit nie zagroził brytyjskiej pozycji w Europie, militarne zaangażowanie w obronie Estonii – jak dotąd 800 żołnierzy, czołgi i drony – to poręczny argument. Jednak z raportu „The Sunday Times” z 20 listopada wynika, że Londyn zmienia zdanie w kwestii rozmieszczenia w Estonii systemu rakietowego, który Rosja mogłaby uznać za prowokację.

To zgubne myślenie, o ile to prawda. Jeśli boimy się założyć alarm antywłamaniowy, bo nie chcemy drażnić sąsiadów, w istocie godzimy się z tym, że nas obrabują. Przypuszczam, że po różnych pomrukach i dąsach rakiety zostaną jednak zainstalowane, nie oczekujmy jednak na ten temat szerszej publicznej debaty. W niej przeważają alarmistyczne nastroje, bo Rosji udało się już nieźle nastraszyć brytyjską opinię publiczną wizją ryzyka i kosztów związanych z obroną bałtyckich sojuszników.

Inne zakulisowe rozmowy toczą się w Szwecji, gdzie głównodowodzący sił zbrojnych nakazał odtworzenie ruchomego systemu obrony rakietowej wybrzeża z czasów zimnej wojny. Oceniając tę decyzję, piszący po szwedzku pod pseudonimem „kapral Frisk” fiński analityk obronności stwierdził na swoim blogu: „Zwiększa ona zdolność szwedzkiej armii do obrony wód terytorialnych, co jest dobrą nowiną także dla Finlandii, bo w tym właśnie miejscu może łatwo dojść do przerwania naszych linii dostaw. W efekcie powraca niewygodne pytanie: co takiego wie szwedzki głównodowodzący, o czym udają, że nie wiedzą nasi politycy?”.

Prawda zaś jest taka, że wiedzą dobrze, jak niebezpieczna stała się sytuacja w regionie. Minęły czasy wygodnej neutralności. Ktoś musi poinformować – i to szybko – opinię publiczną o związanych z tym kosztach. Ktoś się podejmuje?

Równie niechętnie tłumaczy swą politykę obronną Finlandia. Ten nienależący do NATO kraj kupił po cichu najnowocześniejszy system pocisków manewrujących AGM-158 JASSM. Są one czymś, co nie będąc bronią jądrową, stwarza potencjał odstraszania najbliższy nuklearnemu. Ameryka zgodziła się sprzedać tę broń – trudno wykrywalną, o dalekim zasięgu i wielkiej sile rażenia – tylko trzem sojusznikom: Australii, Finlandii i w przyszłym roku Polsce. Stratedzy w Helsinkach muszą upewnić się, że Rosja rozumie, w jakich okolicznościach mogą użyć tego potężnego oręża – jaka np. będzie fińska reakcja, kiedy Rosjanie zdetonują na Morzu Barentsa mały nuklearny ładunek głębinowy, utrzymując, że zostali sprowokowani przez US Navy. Ledwie rok temu takie koszmarne scenariusze uznalibyśmy za paranoiczne fantasmagorie. Dziś to realne, dręczące pytania.

Zobacz także: Czy nowa formacja powołana na wypadek wojny nie okaże się wojskiem w wojnie polsko-polskiej?

Niewiele też mówiło się głośno w Norwegii o największych od dziesięcioleci ćwiczeniach NATO Trident Juncture 2018. W planowaniu obronnym ważna jest dyskrecja. Ale potrzebny jest też społeczny konsensus co do ogólnych kierunków działania. Zagrożenie europejskiego bezpieczeństwa osiągnęło poziom najwyższy od początku lat 80. Jeżeli chcemy rozmawiać uczciwie o zagrożeniach bezpieczeństwa i środkach zaradczych, zacznijmy już teraz.

*Edward Lucas – redaktor tygodnika „Economist” i wicedyrektor think tanku Center for European Policy Analysis z siedzibą w Warszawie i Waszyngtonie

szwecja

wyborcza.pl

 

Monika Olejnik, „Kropka nad i” TVN 24

Olejnik: Ludzie z przeszłością mają wielką przyszłość z PiS-em

25 listopada 2016

Wacław Berczyński, szef komisji badającej katastrofę smoleńską

Wacław Berczyński, szef komisji badającej katastrofę smoleńską (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

W bardzo ciekawym kraju żyjemy, tropiciele przeszłości otaczają się ludźmi z przeszłością

Oto tygodnik „Wprost” donosi, że szef komisji badającej katastrofę smoleńską należał do PZPR, nawet nie był zwykłym członkiem, tylko był w egzekutywie.

Na razie pan Berczyński z przeszłością i jego koledzy z komisji nic nowego nie odkryli, badając katastrofę smoleńską. Wyrazili jedynie chęć spotkania się z przewodniczącą rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Tatianą Anodiną. A od wielu miesięcy pobierają niezłe apanaże.

Antoni Macierewicz mówił, że rząd Tuska porzucił poległych w najbardziej dramatycznej chwili. Ale już wiemy, dlaczego uczynił to Macierewicz, prując do Warszawy ze Smoleńska w niezwykłym tempie.

Sprawę opisuje „Polityka”, przypominając pytanie Jacka Kurskiego: Czemu wracał? I odpowiedź Macierewicza, że bał się penetracji archiwów BBN. „Polityka” pisze o tym, jak w 2007 r. funkcjonariusze Macierewicza kopiowali bazy danych Służby Kontrwywiadu Wojskowego: „Zupełnie jak w filmach szpiegowskich, ale z niższej półki. Funkcjonariusze wnieśli komputer z dwoma dyskami, tak rozpoczęły się co najmniej dwa wieczory kopiowania tajnych danych”. Może w tej sprawie powinna powstać komisja śledcza?

Ludzie z przeszłości są przydatni obecnej władzy. Prokurator Piotrowicz uniemożliwił posłom zadawanie pytań na temat przeszłości sędziego Mariusza Muszyńskiego. „Wyborcza” opisuje niejasną przeszłość sędziego i pyta, czy był agentem wywiadu UOP w latach 90., przeszedł szkolenie w Kiejkutach? Muszyński jest członkiem Trybunału Stanu, został wybrany przez PiS do Trybunału Konstytucyjnego, wchodzi w skład Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez prezydenta Dudę.

Pani premier obwieściła, że oczekuje informacji na ten temat. To bardzo interesujące, że nie wie, bo ta historia krąży po mieście od dwóch miesięcy. Minister Kamiński wczoraj ogłosił, że Muszyński aktualnie nie jest funkcjonariuszem służb. Ciekawe, czy poznamy odpowiedź na pytanie, czy był nim w przeszłości, czy zostaniemy tylko z komentarzem rzecznik prasowej PiS Beaty Mazurek, która potępia lustratorskie skłonności „Wyborczej”. Mówi, że to są pomówienia, jakby nie rozumiejąc, że zatajenie informacji na temat swojej przeszłości w przypadku sędziego jest skandaliczne.

A przecież ostatnio pan prezydent powiedział, że „polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto bohaterem”.

Zobacz także: Praca na rzecz wywiadu dyskwalifikuje kandydata na sędziego Trybunału Konstytucyjnego

 

juz

wyborcza.pl