Misiewicz, 25.02.2017

 

KOD: Nie pozwólmy na zmianę ustroju państwa

KOD: Nie pozwólmy na zmianę ustroju państwa

W Lublinie, Bielsku-Białej, Katowicach, Krakowie, Kielcach, Gdańsku, Koszalinie, Łodzi, Szczecinie, Rzeszowie i w Warszawie Komitet Obrony Demokracji wspólnie ze Strajkiem Obywatelskim protestowali w sobotę przeciwko reformie sądownictwa i planowanym zmianom w Krajowej Radzie Sądownictwa.

Manifestacje, pikiety i wiece odbywały się pod wspólnym hasłem „Nie pozwólmy na zmianę ustroju państwa”. Organizatorzy sobotnich protestów, zachęcając do udziału w nich, pisali na swoich stronach: „Jeśli projekt PiS ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa przejdzie, wówczas idąc do sądu, spotkasz iluzję sprawiedliwości. Ta instancja będzie bowiem pod wpływem polityków. Będzie upartyjniona”.

Zdaniem działaczy Strajku Obywatelskiego, kontrowersyjny projekt jest kolejnym etapem w przejmowaniu pełni władzy w kraju przez PiS. „Władza ustawodawcza i wykonawcza już znajduje się w rękach rządzącej partii, sądownicza podporządkowywana jest krok po kroku. Najpierw na powrót scalono funkcje prokuratora generalnego-ministra sprawiedliwości, rozdzielone w 2010 r. przez PO. Następnie rząd spacyfikował Trybunał Konstytucyjny. Nadeszła pora na podporządkowanie całego sądownictwa”.

W Warszawie przed Sejmem manifestujący zjawili się z transparentami, m.in. z napisem: „Nie deptać prawników”. Domagali się wstrzymania prac nad projektem ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. „Jeżeli pisowski projekt ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa przejdzie, to idąc wówczas do sądu, ujrzymy jedynie iluzję sprawiedliwości. Instancja ta będzie bowiem całkowicie upartyjniona” – przekonywali w zapowiedzi protestu umieszczonej na Facebooku. Podali przykład, do czego może doprowadzić zmiana w przepisach prawa. „Chcesz zakwestionować otrzymany mandat? Sędzia jest już jednak partyjny, a policjant jest znajomym PiS-owskiego burmistrza. Przegrasz. Chcesz się odwołać? Nie bardzo masz już gdzie, bo kolejne instancje odwoławcze są równie upartyjnione. System zbudowany jest bowiem tak, iż „rządzący” przenikają wszystkie jego szczeble”.

Przedstawiciele i sympatycy KOD w Krakowie, Kielcach i Oświęcimiu mówili: „Jesteśmy przeciwko demolowaniu sądów”. Mieli ze sobą flagi narodowe, flagi Unii Europejskiej, KOD-u i Nowoczesnej. Na transparentach widniały napisy: „Ziobro czeka Trybunał Stanu”, „Obrońmy niezawisłość sądów”, „KOD przyjmie Jarka”.

W Krakowie, gdzie manifestowało około 200 osób, odczytano tekst przemówienia I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, wygłoszonego pod koniec stycznia na zebraniu przedstawicieli sędziów. Gersdorf wyraziła wówczas zaniepokojenie sytuacją polskiego sądownictwa i proponowanymi zmianami. Wezwała także sędziów do obrony godności swojego urzędu nawet za cenę odpowiedzialności dyscyplinarnej i wydalenia z zawodu.

Przewodnicząca Zarządu Regionu Świętokrzyskiego KOD Monika Szafraniec mówiła podczas manifestacji w Kielcach, że proponowane zmiany „zmierzają ku poddaniu sędziów kontroli polityków. Stworzenie w ramach Sądu Najwyższego izby dyscyplinarnej, złożonej z podległych prokuratorowi generalnemu i ministrowi sprawiedliwości prokuratorów, i z udziałem ludowych ławników, służy kontroli i wpływaniu na orzecznictwo sadów przez władzę” – argumentowała. Zaprezentowano też stanowisko, w którym Zarząd Główny KOD wyraża „stanowczy sprzeciw i potępia działania rządu, których celem jest unicestwienie ostatniej ostoi praworządności w Polsce – niezależnego i niezawisłego sądownictwa. Pozbywszy się Trybunału Konstytucyjnego, atak wymierzony w sądy powszechne, administracyjne, Krajową Radę Sądownictwa, trzeba uznać za atak na praworządność, równość i demokrację, które są wyznacznikiem naszej cywilizacji” – czytamy w komunikacie.

Około 100 osób manifestowało przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Nieśli flagi narodowe i Komitetu Obrony Demokracji, a także hasła „Partia Panów precz od sądów”; „Ziobro i Jaki – razem do paki”; „Kaczyński pod sąd”. – „Nad Polskę nadciąga mrok autorytaryzmu i demokratury, która prowadzi nas do państwa monopartyjnego i antydemokratycznego. Niezłomnie stajemy w obronie konstytucyjnych praw obywateli i podstaw ustrojowych Rzeczpospolitej” – mówił Krzysztof Kamiński, przewodniczący Zarządu Regionu Lubelskiego KOD. –„Władza wykonawcza i ustawodawcza są już w jednym ręku, a teraz próbuje się zdemontować niezależną władzę sądowniczą”. W czasie pikiety były zbierane podpisy pod pisemnym protestem przeciw zmianom, skierowanym do ministra sprawiedliwości. Obecni na manifestacji podpisywali się również pod apelem do premier Beaty Szydło, w którym wyrażają sprzeciw wobec zmian ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa.

nie-pozwolimy

koduj24.pl

c5itflrwgaannyh

Kazimierz Marcinkiewicz: Kaczyński stracił wszystko, co kochał. Żyje przeszłością i władzą.

„Prawa kobieta mają się w Polsce znacznie gorzej”. Prof. Magdalena Środa w „Studiu pod parasolką”

Prof. Magdalena Środa, Dorota Wysocka-Schnepf, 24.02.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,155175,21417708,video.html?embed=0&autoplay=1

– Już kilka lat głosiłam takie przekonanie, że kobiety muszą być bardzo czujne. Prawa kobiet, podobnie jak prawa obywatelskie, to nie są dobra wywalczone na zawsze – uważa prof. Magdalena Środa. Gość Doroty Wysockiej-Schnepf skomentował również postawę ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który planuje ograniczyć kobietom dostęp do pigułki ‚dzień po’ – ellaOne. – Pan minister powinien o sobie mówić ‚ja jako fundamentalista katolicki uważam tak i tak’ – mówiła prof. Środa.

magdalena-sroda

wyborcza.pl

Marsze, pikiety, wiece to trochę za mało

25.02.2017

Zdawać się mogło, rok temu, że społeczeństwo obywatelskie przywiązane do wartości na tyle, by dać wyraz swej niezgodzie na demolowanie instytucji demokracji i praworządności nie jest jedynie marzeniem wiecznie niepoprawnych w Polsce inteligentów. Patrząc na ulice i place Warszawy, Poznania, Wrocławia, Łodzi, Krakowa, Szczecina, Rzeszowa i innych miast, widząc liczne spotkania uniwersytetu latającego demokracji, obserwując gorączkę w Internecie można było mieć nadzieję jeśli nie na zreflektowanie się władzy, to na jej pewną porażkę w kolejnych wyborach. Nawet, jeśliby okoliczności i warunki tych wyborów znacząco odbiegały od standardu utrzymywanego od roku 1989. Dzisiaj już tak nie jest.

Władza przyzwyczaiła się żyć z demonstracjami. One same tracą swoje radosne piękno zwiększającej swą objętość kuli śniegowej. I kultury w Polsce dotychczas niewidzianej. Jej symbolicznym obrazem uchwyconym na fotografii jest ten trójkątny skrawek trawnika na warszawskim Placu na Rozdrożu, wysepka zieleni jakby szklaną ścianą odgrodzona od maszerujących ludzi. Pięćdziesiąt tysięcy, żadnego ogrodzenia i ani jedna stopa nie nadepnęła na trawę. Trudno o bardziej przemawiającą do wyobraźni ilustrację miejsca jednych i drugich, demonstrantów i władzy przeciw której demonstranci wyszli. Trudno wymyśleć trafniej sformułowaną antytezę dla inwektyw rzucanych przez kapłanów „dobrej zmiany”. Jeśli „komuniści i złodzieje”, „drugi sort” tak się zachowują, to może więcej są warci od „biało-czerwonych patriotów” z ryngrafem na piersi. Ta trawa, te masy – i ten facecik w kaszkiecie co pluje jadem spod płotu Trybunału, odwołujący się do swej pańskości, tradycji akowskiej, pamięci powstania to dwa polskie światy. Zdumiewa agresja partii co rusz odwołujących się do tradycji wypychającej na marginesy ludzi, którzy stawali w najcięższej potrzebie – polską inteligencję. To wyjątkowa w Europie warstwa społeczna. Są tam dzisiaj licznie reprezentowani: nauczyciele, lekarze, inżynierowie, prawnicy, pielęgniarki, studenci, aktorzy, emeryci, weterani II wojny i oporu wobec komunizmu w latach 50., 60., 70. I 80 XX wieku. Nie wiem jakie są proporcje katolików i niekatolików demonstracjach w obronie prawa i demokracji, nie ma to zresztą znaczenia. Tam, pośród demonstrantów słowa „ zło dobrem zwyciężaj” nie brzmią szyderczo.

Obawiam się jednak, że tamta sprzed roku radość, że potrafimy, że nie ulękniemy się, że się zmobilizujemy i że będziemy na miarę naszych marzeń o społeczeństwie wolnych obywateli połączonych solidarnym wysiłkiem na rzecz państwa dumnego swymi osiągnięciami, demokratycznego, wciąż szukającego najlepszej drogi dla urzeczywistnienia marzeń wielu poprzedzających nasze pokolenie pokoleń, jest przeszłością.

Nie dlatego tylko, że ta władza nie jest z bajki, w której Polacy mogą sięgać najwyższych szczytów. Nie tylko dlatego, że społeczeństwo nie jest z solidarnościowej opowieści, w której niedoskonałości własnego państwa i jego instytucji, także władzy, kolejnych rządów stają się dla obywateli impulsem dla lepszych wyborów, większej uwagi i głębszego namysłu nad istotą demokracji i nad sensem polityki.

Także dlatego, że coś się nie klei tak jak powinno się kleić w tym wielkim obywatelskim poruszeniu. Nasza kultura życia zbiorowego zdradza głębokie deficyty. Żaden lider nie zastąpi zespołu. Kult przewodnika nie jest oznaką siły społeczeństwa obywateli, lecz raczej symptomem jego choroby. To, co jest ujmujące w Komitecie Obrony Demokracji gdziekolwiek byłem zaproszony, a byłem już w dwudziestu kilku miastach i zamierzam w najbliższym czasie odwiedzić kolejne, to to, że wszędzie za sukcesem jest zespół, niekiedy w części przynajmniej anonimowy dla odwiedzającego. Liderzy, czasem niezbędni przez chwilę nie mogą, jeśli naprawdę chce się mieć społeczeństwo obywatelskie, być ludźmi osobnymi.

KOD musi sam się uporządkować. Zakończyć proces tworzenia organizacji. Jak najszybciej. Potwierdzić, że nie tworzy partii politycznej. Wypracować minimum oczekiwań wobec państwa demokratycznego, które mogą zaakceptować partie od socjalistów, poprzez socjaldemokratów, demokratów, chrześcijańskich demokratów, liberałów, republikanów po konserwatystów. Czyli takie, które mieszczą się w kodzie współczesnej europejskiej kultury demokratycznej wytworzonym w efekcie intelektualnego, moralnego i politycznego przetrawienia wielkich katastrof Europy pierwszej połowy XX wieku i dzisiaj, także w obliczu wielkich kryzysów: kapitalizmu i Unii Europejskiej szukają rozwiązań współczesnych problemów nie uciekając do rozwiązań skrajnych, na przykład do nacjonalizmów. I te oczekiwania przedstawić wszystkim partiom, które zechcą współtworzyć listę demokratyczną w 2019 roku. Dla wyborów, które odsuną od władzy dzisiejszą większość, która prowadzi Polaków wprost ku przepaści. I wyłonią parlament, który najpierw przywróci fundamenty demokratycznego państwa prawa, ale też wypracuje projekty zmian w prawie regulującym polską politykę tak, by utrudnić powstanie tych patologii, które doprowadziły do odrzucenia przez wyborców sporej części dorobku ustrojowego III RP. Bo PiS nie wziął się znikąd. Kto tego nie rozumie, ten nie uzyska mocy potrzebnej dla wypełnienia wielkich deficytów III RP.

Manifestacje są potrzebne. Ale one same do zmiany nie doprowadzą. Dzisiaj jest jeszcze czas rozmów. Żeby jej sensem z partiami prowadzić i żeby wokół tej debaty o 2019 roku uczestniczyli obywatele najwyższy czas wypełnić pierwszy z pięciu wielkich deficytów – deficyt pomysłu na Polskę. Drugi to deficyt demokracji – i to jest zadanie dla KOD-u, zadanie zainicjowania i prowadzenia wielkiej publicznej obywatelskiej debaty o wyborach 2019 roku. Wypełnienie trzech pozostałych wielkich deficytów: solidarności, kapitału ludzkiego i deficytu zaufania do własnego państwa to zadanie tych, którzy otrzymają mandat w tych wyborach.

sobotnie-manifestacje

celinski.blog.polityka.pl

Kazimierz Marcinkiewicz: Kaczyński stracił wszystko, co kochał. Żyje przeszłością i władzą

WYWIAD
Dominika Wielowieyska, Adam Michnik, 24 lutego 2017

Kazimierz Marcinkiewicz - były poseł związany z ZChN, potem AWS i PiS. Były wiceminister edukacji, premier w latach 2005-06. Po dymisji pełnił obowiązki prezydenta Warszawy, a później był dyrektorem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie. Dziśprowadzi firmę doradczą.

Kazimierz Marcinkiewicz – były poseł związany z ZChN, potem AWS i PiS. Były wiceminister edukacji, premier w latach 2005-06. Po dymisji pełnił obowiązki prezydenta Warszawy, a później był dyrektorem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie. Dziśprowadzi… (Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta)

Dziesięć lat temu Kaczyński mówił: wywracamy stolik w naszym domu. Dziś mówi: wywracamy do góry nogami dom. Z Kazimierzem Marcinkiewiczem* rozmawiają Dominika Wielowieyska i Adam Michnik.

ADAM MICHNIK: Jak się czuje Beata Szydło jako premier bez władzy, wykonujący polecenia Jarosława Kaczyńskiego? Pan też kiedyś był obsadzony w tej roli.

KAZIMIERZ MARCINKIEWICZ: Nie zazdroszczę Beacie Szydło, bo ma sto razy gorzej. Ja jednak mogłem sobie ułożyć połowę rządu. Wybrałem np. Stefana Mellera, Grażynę Gęsicką, Zbigniewa Religę. To zupełnie inna klasa polityków. Spotykałem się z Jarosławem raz w tygodniu – w piątek na godzinę. Dzwoniliśmy do siebie incydentalnie. Ale decyzje zapadały na Radzie Ministrów. Rząd Beaty Szydło był tworzony za jej plecami, ministrowie wszystkie decyzje uzgadniają na Nowogrodzkiej, a nie w Alejach Ujazdowskich. Pani premier może ma jakiś wpływ na treść swoich przemówień, i to by było na tyle. Tak wynika z opowieści moich znajomych z PiS.

DOMINIKA WIELOWIEYSKA: Pańscy ministrowie też chodzili na Nowogrodzką.

– Nieliczni i nie za często. Chodzili Zbigniew Ziobro, Ludwik Dorn, ale potem relacjonowali mi te rozmowy. I Zbigniew Wassermann, który także był u mnie dwa razy w tygodniu na długiej rozmowie. Czułem odpowiedzialność za działanie służb i musiałem ich pilnować, bo wiedziałem, że to źródło różnych zagrożeń. I przez ten rok, kiedy rządziłem, żadnych awantur ze służbami nie było.

Ludwik Dorn: Wszystko można, byle z ostrożna

D.W.: Rząd PiS ma teraz problemy z powodu powtarzających się wypadków z udziałem Biura Ochrony Rządu i Żandarmerii Wojskowej.

– Takiej sytuacji nie było w żadnym poprzednim rządzie ani nie spotyka się jej na świecie. Moim zdaniem wynika to z arogancji władzy, która tworzy atmosferę nacisku i podejrzliwości, uważa, że rządzi absolutnie wszystkim i wszystkimi, także kierowcami czy pilotami. A stąd blisko już do błędów.

BOR. Pieska służba borowika

A.M.: Jak kształtowały się pańskie relacje z Jarosławem Kaczyńskim?

– Na fali popularności Lecha Kaczyńskiego Jarosław zaczął budować PiS. Kaczyński zawsze potrzebował kogoś, kto się zajmie gospodarką. Kiedyś to był Adam Glapiński, po jakimś czasie byłem ja, a potem w rządzie tę funkcję pełniła Zyta Gilowska. Nieważne są poglądy ekonomiczne tych osób, bo Jarosław Kaczyński nie ma ekonomicznych poglądów. Może być liberalna Gilowska i narodowiec o poglądach socjalistycznych Mateusz Morawiecki. Ważne, że ktoś działkę gospodarczą zdejmuje mu z głowy. Nasza grupa – przyszliśmy do PiS z Markiem Jurkiem, Kazimierzem Michałem Ujazdowskim, Wieśkiem Walendziakiem i Mirkiem Styczniem – przekonała Kaczyńskiego do obniżenia podatków, choć pół roku wcześniej głosował za 50-procentową stawką dla najbogatszych.

Mateusz Morawiecki. Delfin prezesa

D.W.: Dlaczego postawił pan na współpracę z Kaczyńskim?

– Chcieliśmy jednoczyć prawicę. Mieliśmy nadzieję, że uda się zrobić partię, w której nie będzie totalnego lidera, tak jak dziś. Byliśmy też dobrym zapleczem merytorycznym – i Jarosław to wiedział. Mieliśmy poczucie, że możemy być przynajmniej pułkownikami przy generale.

W PiS przez dłuższy czas był Kaczyński, był Ludwik Dorn, i na tym koniec. Nikogo kreatywnego. Nie zabierali głosu, a jeśli nawet, to tylko po to, aby powtórzyć coś za Jarosławem.

A.M.: Gdy został pan premierem, pańskie notowania w sondażach szły w górę. Co takiego się stało, że Kaczyński pozbawił pana stanowiska?

– Pierwszy powód był następujący: chcieliśmy doprowadzić do przyspieszonych wyborów. Prezydent Kaczyński miał nie podpisać budżetu i kadencja Sejmu zostałaby skrócona. Przygotowaliśmy podsumowanie stu dni rządu, mieliśmy zaplanowaną kampanię wyborczą zatwierdzoną przez Jarosława. Wszystkie sondaże dawały nam większość w Sejmie bez LPR i Samoobrony. Bo chodziło o to, aby rządzić samodzielnie. Dzień przed decyzją o niepodpisaniu budżetu przyszedł do Jarosława Andrzej Urbański i mówi: „Świetny projekt z tymi przyspieszonymi wyborami, tylko powiedz mi, kto będzie twarzą tego zwycięstwa: ty czy Marcinkiewicz?”. I Jarosław uznał, że to jest problem. Bo teraz ma premiera z nadania, a będzie miał premiera, który wygrał wybory. I z dnia na dzień zrezygnował z tego planu.

D.W.: Napisałam kilka tygodni temu, że Jarosław Kaczyński chciał ten scenariusz powtórzyć i tym razem. Dał ludziom 500+, rozpętał wojnę o Trybunał, która scementowała jego obóz i trzymała emocje na wysokim poziomie, a polaryzacja sceny politycznej spychała małe ugrupowania na margines. Sądził, że dzięki rozdanym pieniądzom notowania PiS poszybują do 50 proc. I dostanie też premię za zwycięstwo, tak jak PO – rok po wyborach z 2007 r. Wtedy wygra przyspieszone wybory i będzie miał większość konstytucyjną.

– To bardzo prawdopodobne, że planował wybory na wiosnę tego roku. Kiedy zobaczył, że sondaże stoją w miejscu mimo 500+, to w lecie nagle zarządził obniżenie wieku emerytalnego, choć część jego zaplecza gospodarczego broniła się przed tym rękami i nogami. Po cichu mówili inwestorom, że nie ma co się martwić, że to tylko puste obietnice. Ale Kaczyński był zdeterminowany, sądził, że obniżenie wieku może przyniesie mu premię. Nie przyniosło, dlatego zrezygnował z przyspieszonych wyborów. Na razie.

D.W.: Wróćmy do drugiego powodu, dla którego przestał pan być premierem.

– Mimo rezygnacji z przyspieszonych wyborów poparcie wciąż szło w górę. I wtedy zakon PC namówił Lecha Kaczyńskiego, aby mocno się postawił Jarosławowi i wymógł na nim decyzję o mojej dymisji. Leszek mi później tłumaczył, że Jarosław zasługuje, by być premierem, i musi mieć w CV to stanowisko. Jarosław długo bił się z myślami. Uważał, że będzie to źle odebrane, jeśli w Pałacu Prezydenckim i w kancelarii premiera urzędować będzie dwóch braci.

D.W.: Dzisiaj Kaczyński nie martwi się popularnością Beaty Szydło?

– Tym razem nie ma to znaczenia, bo nie są to tak wysokie notowania jak 10-11 lat temu, kiedy mieliśmy ponad 70 proc. zaufania społecznego. Szydło nie wybije się na niepodległość, zaakceptowała bycie marionetką.

D.W.: Lech Kaczyński był hamulcowym radykalnych pomysłów Jarosława?

– Jeśli miałem problem z Jarosławem, szedłem do Lecha i nawet przy mnie dzwonił do brata. On bronił Jarosława przed atakami. Jednocześnie drażniło go, że ja jako premier jestem lubiany, a Jarosław ma tak duży elektorat negatywny. Ale widział, że to, co Jarosław planuje – zwłaszcza w polityce wewnętrznej – idzie za daleko.

A.M.: To była obsesja układu, który tropił Kaczyński?

– Dlatego cały czas naciskał na Ziobrę i szefa CBA Mariusza Kamińskiego, żeby mu coś przynieśli na ten „układ”. Pamiętam, jak szczęśliwy Ziobro do mnie zadzwonił, że wiezie do Jarosława akta afery węglowej związanej z Blidą, bo wreszcie pojawiły się nazwiska polityków. Jarosław – gdy żądał dowodów na „układ” – posługiwał się konkretnymi nazwiskami. Mówił np., że nie może być tak, że nie ma nic na Schetynę, bo on na pewno ma coś za uszami.

Wszyscy, wrogowie Kaczyńskiego

D.W.: Jakie są relacje Kaczyńskiego z Antonim Macierewiczem? Są swoimi zakładnikami? Kaczyński boi się frakcji w PiS?

– W moim rządzie Macierewicza nie było. Kiedy później wchodził do MON, mówiłem Radkowi Sikorskiemu: „Bierzesz wielką odpowiedzialność za tego człowieka”. W jednej z moich ostatnich rozmów z Jarosławem rozmawialiśmy o Macierewiczu, który miał zostać pełnomocnikiem ds. likwidacji WSI. Powiedziałem Kaczyńskiemu: „Chyba zwariowałeś, on po miesiącu wsadzi ci nóż w plecy, nigdy nie zbudował niczego pozytywnego”. Pamiętałem, jak usiłował przejąć ZChN i zniszczyć profesora Wiesława Chrzanowskiego. A Kaczyński na to: „Nie znalazłem nikogo, kto może być tak zdesperowany i nie zawaha się przeprowadzić tak trudnej operacji. Oczywiście wiem, jaki on jest, dlatego do tworzenia służb powołam kogoś innego”. Macierewicz go jednak omotał, zbudował silną pozycję, także poprzez informacje pochodzące od służb specjalnych. I to jest jego siła, a dla Jarosława jest to wiedza bardzo ważna.

Antoni Macierewicz, minister rozbrojenia narodowego

D.W.: Jak dziś wyglądają relacje Kaczyńskiego z takimi politykami jak Macierewicz czy Ziobro w porównaniu z tym, co działo się dziesięć lat temu?

– Podstawowa różnica polega na tym, że Kaczyński wymusił na nich ograniczenie do minimum występów publicznych. Proszę zauważyć, że w porównaniu z innymi ministrami ta dwójka stosunkowo rzadko pojawia się w mediach. Kaczyński powiedział im: macie robić to, co robicie, ale w zaciszu gabinetów.

D.W.: Dlaczego?

– Boi się, że jeśli będą często występować publicznie, to przejmą jego elektorat, wykreują się na silniejsze osobowości od lidera. Gdy odszedłem z rządu, Ziobro stał się pierwszoplanową postacią. Występował niemal codziennie: a to w telewizji, a to na konferencji prasowej. Teraz – tylko co jakiś czas. Dziesięć lat temu chciał zbudować swoją pozycję podobnie jak kiedyś Lech Kaczyński jako minister sprawiedliwości w rządzie Buzka. I to go ośmieliło później do buntu przeciwko Kaczyńskiemu. Teraz został litościwie przyjęty z powrotem, pod warunkiem że się schowa. Macierewicz wyrósł bardzo przy okazji katastrofy smoleńskiej, dlatego Kaczyński nie chce go nadmiernie eksponować.

D.W.: Może i nie chce, ale Macierewicz nie wychodzi z Radia Maryja. Trwa próba sił między nim a Kaczyńskim w sprawie dymisji Bartłomieja Misiewicza. To jednak niewiarygodne, że młody pomocnik aptekarza stał się źródłem poważnego konfliktu w obozie rządzącym.

– Wytłumaczenie jest bardzo proste. Oni muszą budować swoje poparcie poprzez pełne posłuszeństwo. Misiewicz jest po to, by tłamsić wojskowych, łamać im kręgosłupy, bo wówczas będą ślepo posłuszni i uzależnieni od tego układu władzy. Poza tym Misiewicz jest symbolem wiernopoddaństwa, a to istotny przekaz do swoich: widzicie, jemu włos z głowy nie spadnie, choćby zrobił największe głupoty, bo jest wierny. Nawiasem mówiąc, żołnierze z przetrąconym kręgosłupem nie przydadzą się w państwie demokratycznym.

Michał Bardoń: Mam spuszczać głowę przed ptysiem Misiewiczem?

A.M.: Czym się charakteryzują i czym się kierują ludzie z czołówki obozu władzy, np. Brudziński czy Ziobro?

– Brudziński, Błaszczak, Kuchciński, zakon PC, karierę zawdzięczają wyłącznie Kaczyńskiemu. Nie mają talentów ani zawodów. Nieważne, jakie mają poglądy. Bez Kaczyńskiego ich nie ma. Są mu ślepo oddani, nigdy z nim nie polemizują, a jeśli już, to walczą o stołki dla swoich. Ziobro do tej grupy nie należy, jest bardziej samodzielny. On ciągle myśli, że jest następcą Kaczyńskiego.

A.M.: Macierewicz nie widzi siebie w tej samej roli?

– Widzi, ale jest w PiS znienawidzony. Ma swoją małą frakcję, silnie związaną z Rydzykiem. Nie chodzi o religię czy ideowość. Łączą ich wspólne cele polityczne, razem chcą być silniejszym partnerem dla Kaczyńskiego.

D.W.: Brudziński ma bardzo mocną pozycję?

– Jest liderem zakonu PC, lecz na przywództwo nie ma dużych szans. Zakon też jest znienawidzony jako grupa, która zajęła najwięcej stanowisk i wykosiła wielu konkurentów. Biorą najlepsze kąski, jak Orlen, którego prezesem został Wojciech Jasiński.

Jarosław tak zresztą zarządza partią: jest arbitrem pomiędzy nieznoszącymi się frakcjami.

Gdyby go zabrakło, partia natychmiast by się rozpadła. Nie ma tam żadnej osobowości, która utrzymałaby jedność tego obozu.

D.W.: Przecież w PiS są ludzie myślący, odróżniają propagandę od faktów. Jak to możliwe, że popierają zniszczenie Trybunału, łamanie konstytucji.

– Dominuje fascynacja siłą i skutecznością Kaczyńskiego. Działa na nich adrenalina władzy i nie są w stanie przestawić się na myślenie o Polsce, bo jeszcze kuzyn nie ma pracy i siostra wujka, i kumpel jest nie tam, gdzie być powinien. Oni wciąż układają się w tej władzy. I boją się o miejsca na listach wyborczych w przyszłości.

Etat do etatu. Tak powstaje nowa elita PiS [ANALIZA]

A.M.: Do czego dąży Jarosław Kaczyński?

– Nigdy nie miał jednorodnych poglądów. Dostosowywał je do potrzeb swojego elektoratu i podporządkowywał jednemu celowi, czyli zdobyciu władzy. Władza jest najważniejsza. Jest jednak istotna różnica między tym, co się działo dziesięć lat temu, a tym, co dzieje się teraz. Wtedy mówił: wywracamy stolik w naszym domu. A dziś: wywracamy do góry nogami dom. Kaczyński żyje tylko przeszłością. Dlaczego więc miałby się przejmować przyszłością innych?

D.W.: Notowania PiS trzymają się wciąż na podobnym poziomie.

– Szczegółowa analiza sondaży pokazuje, że PiS stracił ok. 8 proc.wyborców centrowych, którzy głosowali przeciwko PO, ale tyle samo zyskał wśród tych, którzy głosowali na mniejsze partie albo w ogóle nie głosowali, a mają radykalne antyestablishmentowe poglądy. Na wsi i w małych miastach Kaczyński jest kochany za 500+. Ludzie nie chodzili tam na wybory, bo uważali, że wszyscy politycy ich lekceważą. Teraz mówią, że pójdą.

A.M.: Gdyby miał pan podsumować rok „dobrej zmiany”?

– 500+ znacząco zmieniło polską prowincję. Żyje się tam lepiej, spokojniej, ludzie poczuli stabilizację materialną. Przestali brać chwilówki. Tylko o tym rozmawiają i reszta ich nie interesuje. Druga rzecz: Kaczyński odwraca Polskę do góry nogami. Chce ją oddać swoim. Zrobił to w aparacie państwowym i spółkach skarbu państwa, ale nie ma wpływu na samorządy, dlatego chce zmienić ordynację, tak aby wyeliminować najmocniejszych graczy spośród prezydentów, wójtów i burmistrzów. Liczy, że dzięki temu wypromuje swoich ludzi. To jest niezgodne z konstytucją, ale on to przewidział i zniszczył Trybunał.

Wieś wydaje 500+. Kobiety szczęśliwsze są

A.M.: Mówił, że w Warszawie będzie Budapeszt, lecz mam wrażenie, że oni budują państwo typu putinowskiego.

– Państwo Orbána niewiele się różni od państwa Putina. Orbán tworzy własne media, ma własnych oligarchów, którzy dzięki niemu stają się jeszcze bogatsi. Buduje swój kapitalizm. Kaczyński idzie w tę samą stronę. Różnica między nimi jest taka, że Orbán zmieniał konstytucję zgodnie z prawem, a Kaczyński ją łamie. Likwidacja instytucji demokratycznych i procedur na rzecz wodzostwa to zmiana zachodniego stylu władzy na wschodni. To osłabia i tak słabe państwo, jakim była Polska PO, bo silne państwo to silne i niezależne instytucje i proste, jasne dla wszystkich procedury. Zobaczmy, jak w Wielkiej Brytanii zmieniają się premierzy i ministrowie, a państwo cały czas jest silne.

D.W.: Wielu komentatorów opowiadało przed wyborami, że PiS nie będzie otwierał tylu frontów, że wyciągnął wnioski z czasów pierwszych rządów. Po czym mamy wojnę na bardzo licznych frontach i przeciwko bardzo różnym grupom społecznym.

– Dlatego że Adam Bielan podsunął Kaczyńskiemu bardzo skuteczną narrację, która jest głównym motywem w pisowskim przekazie dnia: na ulicach demonstrują oderwani od koryta. Z obywateli, którzy protestują przeciwko łamaniu konstytucji, zrobił zdrajców, złodziei, którzy żyli kosztem społeczeństwa, a teraz pomstują na „dobrą zmianę” i żałują dla innych 500+. Ta opowieść załamie się dopiero wtedy, gdy przeciwko PiS wystąpią konkretne grupy zawodowe, np. górnicy. I wtedy pojawi się problem, bo narracja o oderwanych od koryta przestanie się sprawdzać.

Ludzie przyzwyczają się do 500+, a jednocześnie będzie ich drażnić chaos, który wprowadza władza. Przecież gdy PiS przegrywał w 2007 r., Kaczyński miał dobry wzrost gospodarczy, malejące bezrobocie, ludziom relatywnie się poprawiło. Ale mieli dość ciągłego zamieszania.

A.M.: Czy to nie zmieni sytuacji na jeszcze bardziej niebezpieczną, bo jeśli górnicy wyjdą, to wiatru w żagle nabiorą narodowcy?

– Kaczyński zrozumiał, że narodowcy to jego elektorat, i PiS skutecznie ich kokietuje.

D.W.: Prokuratura jest dla nich bardzo wyrozumiała: albo umarza śledztwo, albo apeluje do sądu drugiej instancji, by zmniejszyć karę, np. wtedy, gdy spalono kukłę Żyda na wrocławskim Rynku.

A.M.: Akurat w przypadku spalenia kukły Żyda wyrok bezwzględnego więzienia to przesada. Grzywna, prace społeczne – owszem. Kara w zawieszeniu też jest dopuszczalna. Ale bezwzględne więzienie? Tu akurat prokuratura miała rację, że wnioskowała o złagodzenie kary.

– Zgadzamy się jednak, że we wszystkich innych sprawach prokuratura hołubi nacjonalistów. Ziobro nie chce ich sobie zrażać.

A.M.: Ostatni rok przyniósł oddolny spontaniczny ruch sprzeciwu. Czegoś takiego po 1989 roku nie było. Dużo jeździłem po Polsce i jestem tym zafascynowany. Ale jest tam mało młodzieży.

– Młodzi obydwie strony sporu uważają za złe. Mają duże aspiracje i oczekiwania. Żądają więcej niż starzy, a tymczasem widzą, że nie mają już szans na tak skokową poprawę, jakiej doświadczyli ich rodzice. Może nawet będzie im gorzej, bo mają zablokowane drogi awansu.

A.M.: Studenci z Wrocławia wezwali do protestów, lecz nie chcą być mięsem armatnim staruchów, chcą odezwać się swoim głosem.

D.W.: Te protesty nie były liczne. Moja córka na pytanie, dlaczego młodzi się nie angażują, odpowiedziała: „Urodziliśmy się i dorastaliśmy w rzeczywistości, w której demokracja, wolność mediów, prawa obywatelskie były czymś zastanym, a więc pewnym. Nie wyobrażamy sobie, że ktoś może to zabrać”.

– Liczba demonstracji będzie wzrastać, chaos w państwie będzie postępował, podział społeczeństwa będzie jeszcze większy. Z drugiej strony mamy problem z liderami opozycji. Rok temu mówiliśmy, że mają rozmaite braki i słabości. Dziś mają te same obciążenia na swoim koncie, a jeszcze doszły następne. Stoimy w miejscu.

Schetyna jest lepszy w grach politycznych niż w wystąpieniach publicznych, ale przecież przez rok mógł bardziej zainwestować w siebie. Nie zrobił nic. Petru ma pewną świeżość, fajne zaplecze, nie nauczył się jednak niczego, dalej zalicza wpadki.

Organizatorka protestu studentów: Klikamy, zamiast wyjść na ulicę. Rozmowa z Natalią Kwaśnicką

D.W.: O panu też można powiedzieć, że miał pan olbrzymi kapitał zaufania społecznego, a potem pan to roztrwonił, rujnując swój wizerunek.

– Ale to zupełnie inna sytuacja, bo ja odszedłem z polityki. A gdy odchodziłem, to miałem rekordowe notowania. Poszedłem pracować na swoje i od tamtej chwili wszystkie moje wybory to już wyłącznie moja prywatna sprawa.

D.W.: Co by pan doradził Ryszardowi Petru w związku z jego kłopotami zahaczającymi także o życie prywatne?

– Uważam, że jego życie osobiste nie ma wpływu na notowania. Ważniejsze jest to, że w czasie okupacji sali sejmowej pojechał do Portugalii na wakacje, a nie to – z kim. Najgorsze jest to, że partie opozycyjne nie pracują tak, jak mogłyby pracować. Potrzebny jest dobry zespół, który by narzucał tematy i demaskował błędy władzy. Trzeba zatrudnić profesjonalistów i znaleźć sposób na przełożenie brutalnego politycznego języka PiS na życie ludzi, aby zbudować prosty przekaz trafiający do obywateli.

Paulina Reiter o Ryszardzie Petru: Dżentelmeni chętnie płacą małe kwoty, a gdy rośnie stawka, płaci kobieta

D.W.: Przykład?

– Można było wziąć filmowców, informatyków i Bóg wie jeszcze kogo, dokładnie przefiltrować nagrania z sejmowych kamer, policzyć, ilu było posłów w Sali Kolumnowej, i wykazać, że nie było kworum przy głosowaniu nad budżetem.

Oczywiście PO, a tym samym cała opozycja, ma pewien problem. Z jednej strony to jedyna partia, która ma pieniądze, co jest niezwykle ważne. Ale nie potrafi się wykaraskać z rządowej przeszłości. Powinna jeszcze bardziej pokazywać twarze nowych ludzi.

D.W.: Opozycja ma dylemat, czy być opozycją umiarkowaną, która tylko przygląda się temu, co PiS robi, czy jednak iść na zwarcie, bo część wyborców tego oczekuje.

– To nie jest żaden dylemat. Można wybrać każdą z tych opcji i każda może się okazać skuteczna. Pod warunkiem że politycy mają plan, jak to rozegrać i zbudować kampanię informacyjną. To nie może się odbywać na zasadzie pospolitego ruszenia. Trzeba było wytłumaczyć, dlaczego zostali w sali obrad. A to średnio się udało.

D.W.: Czy po wizycie Angeli Merkel w Warszawie można powiedzieć, że w polityce zagranicznej nastąpił teraz zwrot i Niemcy stały się partnerem rządu PiS, a nie wrogiem?

– Jestem przekonany, że Merkel zrobiła wszystko, by przywrócić szanse na poważny dialog z Polską, bez względu na głupie zagrywki polskiej strony prosto z piaskownicy.

D.W.: O jakich zagrywkach pan mówi?

– W czasie rozmowy z Merkel Kaczyńskiemu towarzyszyli Ryszard Legutko i Zdzisław Krasnodębski, antyniemieccy europosłowie. Przecież to afront.

Angela Merkel już nie pocałuje Kaczyńskiego w rękę. Nawet dla jaj [ZIEMOWIT SZCZEREK]

A.M.: Pan zaistniał poważnie w polityce, kiedy odniósł pan sukces w załatwianiu środków unijnych dla Polski. Jak dziś Polska jest usytuowana w polityce międzynarodowej?

– Nasza pozycja legła w gruzach z prostego powodu: Jarosław Kaczyński kompletnie nie interesuje się sprawami zagranicznymi, nie rozumie, co się dzieje na świecie. Chyba że coś dotyczy bezpośrednio Polski. Dlatego większość wystąpień polityków PiS na zewnątrz tak naprawdę jest obliczona wyłącznie na uzyskanie efektu propagandowego w Polsce. A jakie to ma konsekwencje dla naszej pozycji w świecie, to już nie ma dla nich większego znaczenia.

Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Rosja staje na nogi po kryzysie, pokłóciliśmy się z Francją, odwróciliśmy od Niemiec, bo jeśli nasze relacje są w miarę poprawne, to tylko dlatego, że Merkel nie chce ich pogarszać. I mamy Trumpa w USA, co w najbliższych latach będzie oznaczać odwilż z Rosją. Sankcje zostaną zniesione, firmy europejskie rzucą się na Rosję, która jest dziś jak wysuszona gąbka, gotowa wchłonąć życiodajne inwestycje. Rzucą się tam Amerykanie. Na tym przegrają najbardziej Polska i Ukraina. Zostaniemy sami, bo odwróciliśmy się od sojuszników w Europie.

Stajemy się coraz bardziej niechcianym kłopotem Europy.

*Kazimierz Marcinkiewicz – były poseł związany z ZChN, potem AWS i PiS. Były wiceminister edukacji, premier w latach 2005-06. Po dymisji pełnił obowiązki prezydenta Warszawy, a później był dyrektorem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie. Dziśprowadzi firmę doradczą.

***

500+ zmieniło polską prowincję. Żyje się tam lepiej, spokojniej, ludzie poczuli stabilizację materialną. Przestali brać chwilówki. Tylko o tym rozmawiają i reszta ich nie interesuje. Wybory wygra PiS? Piszcie: listy@wyborcza.pl

kazimierz-marcinkiewicz-kaczynski

wyborcza.pl

Jacek Międlar, nieformalny duszpasterz nacjonalistów i kiboli, zatrzymany na lotnisku pod Londynem

Maciej Czarnecki, 25 lutego 2017

Jacek Międlar

Jacek Międlar (MIECZYSŁAW MICHALAK)

Jacek Międlar został dziś zatrzymany na lotnisku w Stansted. Miał wziąć udział w wiecu skrajnie prawicowej organizacji Britain First oraz imprezie poświęconej pamięci żołnierzy wyklętych.

Były duchowny, który pod koniec września opuścił zgromadzenie, został zatrzymany w sobotę rano na podlondyńskim lotnisku w hrabstwie Essex przez funkcjonariuszy brytyjskiej straży granicznej. Źródła PAP w brytyjskiej policji potwierdziły, że miał składać wyjaśnienia. W kontakcie z Brytyjczykami jest polska ambasada.

Rzeczniczka MSW, któremu podlegają służby graniczne, zastrzega w mailu do „Wyborczej”, że resort nie ujawnia w takich przypadkach szczegółowych informacji. Potwierdza jednak zdarzenie.

„Osoba została zatrzymana na lotnisku Stansted o godz. 8:40 tego ranka przez funkcjonariuszy straży granicznej współpracujących blisko z policją hrabstwa Essex. Wszyscy pasażerowie próbujący wjechać do Zjednoczonego Królestwa są sprawdzani na listach policji, służb bezpieczeństwa i imigracji. Gdy uznajemy, że ktoś stwarza zagrożenie, funkcjonariusze mogą odmówić im wjazdu – i to czynią”, czytamy w mailu od MSW.

Z powodu zatrzymania Międlar nie wziął udziału w wiecu skrajnie prawicowej i antyislamskiej grupy Britain First. Jej członkowie są oskarżani o antagonizowanie społeczeństwa i szerzenie nietolerancji: regularnie obrażają muzułmanów, próbowali rozdawać w meczetach Biblie, paradowali wojskowym Land Roverem po wielonarodowej ul. Brick Lane w Londynie, kolportując ulotki wzywające do zakazu burek i meczetów. Wychwalają też Władimira Putina za rządy twardej ręki, ojczyźnianą retorykę i politykę w Syrii.

Międlar miał być jednym z mówców podczas marszu w Telford, niewielkim mieście nieopodal Birmingham. Britain First protestowała tam przeciwko rzekomemu ukrywaniu przez brytyjskie władze przypadków molestowania dzieci przez lokalnych muzułmanów. Władze miasta i policja określiły te zarzuty jako nieprawdziwe. W 2013 r. siedmiu mężczyzn, głównie pakistańskiego pochodzenia, trafiło za kratki za molestowanie dzieci w latach 2007-2009.

Cytowana przez IBTimes UK wiceszefowa Britain First Jayda Fransen oświadczyła, że jest rozczarowana zatrzymaniem Międlara, oskarżając brytyjskie władze o tłumienie wolności słowa.

Były kapłan miał również pojawić się na biegu Tropem Wilczym pamięci żołnierzy wyklętych. Organizuje go w różnych miastach od 2013 roku Fundacja Wolność i Demokracja, która wspiera Polaków na Wschodzie. Jednak za przygotowanie imprezy w Londynie odpowiada londyński oddział skrajnie prawicowego tygodnika „Polska Niepodległa”, w którym Międlar publikuje.

Zarząd fundacji opublikował na swojej stronie oświadczenie, w którym wezwał organizatora do zmiany programu i odcięcia się od „poglądów nawołujących do dyskryminacji, nietolerancji i przemocy”. W liście podpisanym przez sekretarz zarządu Lilię Luboniewicz czytamy, że „m.in. poglądy p. Jacka Międlara są sprzeczne z wartościami promowanymi przez Fundację Wolność i Demokracja, i będącymi jednocześnie największą wartością Biegu Tropem Wilczym”.

Międlar bronił gestu „Heil Hitler” jako „rzymskiego salutu”, przekonywał, że „żydomasoneria” ma swoich ludzi nawet w Watykanie, porównywał działaczy KOD do szmalcowników.

– Największą przeszkodą na drodze ruchu wolnościowego, zdążającego do umocnienia narodu, nie są oligarchowie, mafia, establishment czy wrogowie, ale jest zwykłe tchórzostwo, zwykła żydowska pasywność – mówił w kazaniu 16 kwietnia w katedrze w Białymstoku na obchodach 82. rocznicy ONR. – Ciemiężyciele i pasywny żydowski motłoch będzie chciał was rzucić na kolana, przeczołgać, przemielić, przełknąć, przetrawić, a na koniec będzie chciał was wypluć, bo jesteście niewygodni.

Zobacz też: Od Bolesława Chrobrego, przez Żołnierzy Wyklętych i prymasa Wyszyńskiego aż do Lecha Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza

the-guardian

jacek-miedlar

wyborcza.pl

Kogo rodzi polski Kościół katolicki

ibtimes

Polski Kościół katolicki począł i urodził Jacka Międlara, który jeszcze niedawno nosił sutannę i jako taki zagrzewał ONR-owców do nacjonalizmu i faszyzmu. A to w kościołach we Wrocławiu, czy też Białymstoku, jak Polska szeroka. Międlar przerzucany był przez diecezje, jak gorący kartofel, wreszcie tego nie wytrzymał i wziął życie w swoje ręce, wystąpił ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy.

Zyskał więcej czasu na szlifowanie nienawiści, właśnie wybierał się do Wielkiej Brytanii. Piszą o tym tamtejsze portale, jak choćby ibtimes.co.uk, który przybycie Międlara nazwał „Wojna domowa nadchodzi”. Były ksiądz miał wziąć udział w obchodach Dnia Żołnierzy Wyklętych i Biegu Tropem Wilczym. Miał też wygłosić przemówienie na demonstracji brytyjskiej partii nacjonalistycznej „Britain First”.

Zdaje się, że nic z tego nie będzie, bo były ksiądz został zatrzymany przez brytyjskich funkcjonariuszy na lotnisku London Stansted. Pod denuncjację Międlara podpisuje się polska ambasada. Ale to wiemy po już aresztowaniu. Czyżby służby na Wyspach nie czytały portali brytyjskich?

pazdziernikowa

W podobnym temacie. Przygody polskiego dyplomaty w Holandii opisuje bloger Revelstein na blogu tabloidonline. wordpress.com. Otóż 2 lutego przybył do kraju tulipanów wiceszef spraw zagranicznych Jan Dziedziczak, bloger nazywa go wicewaszczykowskim.

Gdy już wszystko załatwił przed powrotem do kraju, zachciało mu się pomodlić w tamtejszym polskim kościele, bo tego dnia było kolejne święto kościelne (Matki Boskiej Gromnicznej). Ale nie zgadzały mu się godziny wylotu samolotu (na szczęście rejsowym, a nie CAS-ą) i mszy, która miała się odbyć o godzinie 18-tej. Więc Dziedziczak przedzwonił do księdza, przedstawił się, jaki on jest ważny i zażyczył sobie, aby msza była wcześniej, bo on przebiera nogami, aby wrócić na łono ojczyzny. Księża w innych krajach przedstawiają zupełnie inne charaktery niż nasi tubylcy. Zakomunikował więc ważniakowi, że mu to lata, chcoćby nawet papież interweniował, msze tutaj odbywają zawsze o tej samej porze.

Tym samym natchnął Dziedziczaka, który zadzwonił do Warszawy, a ta w trybie dyplomatycznym wykonała telefon do Watykanu, polskie służby dyplomatyczne dowiedziały się znad Tybru, iż kościoły są autonomiczne i Polacy mogą im naskoczyć.

Dziedziczak więc niczym krzyżowiec zrezygnował z lotu do ojczyzny, aby złożyć swoją duszę na łasce kościoła, nawet choćby w Holandii, ale do pełnej swojej ofiarności brakowało mu gromnicy, jako symbolu tego właśnie święta kościelnego. W Holandii znaleźć gromnicę, to jak w Polsce znaleźć pisowca demokratę, więc Dziedziczak zameldował Warszawie, że koka, hasz, prezerwatywy, pigułki dzień po, pornosy są w każdym kiosku, ale gromnicy nie ma. I co stało się? Bogobojny zastępca Waszczykowskiego doczekał gromnicy w poczcie dyplomatycznej.

 

Media: Międlar zatrzymany na lotnisku pod Londynem. Zarzut: chęć szerzenia mowy nienawiści

mako, 25.02.2017

Ks. Jacek Międlar

Ks. Jacek Międlar (Marek Podmokły / Agencja Gazeta)

Jacek Międlar został zatrzymany na lotnisku w Wielkiej Brytanii – podał „Dziennik Narodowy”. Policja ma zarzucać byłemu księdzu chęć wygłoszenia przemówienia nawiązującego do nienawiści.

Jak donosi „Dziennik Narodowy„, Jacek Międlar został zatrzymany przez funkcjonariuszy służby granicznej i policji na lotnisku London Stansted. Znany z mowy nienawiści i powiązań z ONR-em były ksiądz przyleciał do Wielkiej Brytanii, żeby wziąć udział w Biegu Tropem Wilczym, organizowanym w ramach obchodów Dnia Żołnierzy Wyklętych. Policja miała mu zarzucać chęć wygłoszenia przemówienia nawołującego do nienawiści podczas demonstracji brytyjskiej partii nacjonalistycznej „Britain First”.

Czarna owca kościoła

Jacek Międlar jeszcze do niedawna był duchownym w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy. Wystąpił jednak ze zgromadzenia po tym, jak kuria zaczęła go otwarcie krytykować za „wykorzystywanie świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej”. Chodziło między innymi o otwarte sympatyzowanie z Obozem Narodowo Radykalnym.

– Zero tolerancji dla ogarniętej nowotworem złośliwym Polski i Polaków. Zero tolerancji dla tego nowotworu. Ten nowotwór wymaga chemioterapii (…) i tą chemioterapią jest bezkompromisowy narodowo-katolicki radykalizm – mówił Międlar podczas mszy, którą poprowadził z okazji 82-lecia istnienia ONR-u w Białymstoku.

Mężczyzna nie krył się ze swoimi poglądami w mediach ani na portalach społecznościowych. W sierpniu ubiegłego roku posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus złożyła na niego doniesienie do prokuratury, po tym, jak nazwał ją na Twitterze „konfidentką, zwolenniczką zabijania (aborcji) i islamizacji” i dodał, że „kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?”.

Międlar swoje odejście uzasadniał niechęcią do „homoseksualnego lobby” i „środowisk żydowskich”, które jego zdaniem mają silną pozycję w kościele. – Lobby homoseksualne rządzi w Kościele polskim. Mam na to dowody. Ono wywiera naciski – przekonywał ksiądz w TVP. – Talmud to księga pełna nienawiści, uderza ona w cywilizację chrześcijańską, sprzyja wynarodowieniu. W taki nurt, w taką narrację wpisują się niektórzy hierarchowie. Ostatnio nawet prymas świętuje niszczenie katolicyzmu – mówił w tym samym programie.

A TERAZ ZOBACZ: ”Państwo powinno pokazywać narodowcom swoją siłę”

 ibtimes

http://www.ibtimes.co.uk/civil-war-coming-polish-far-right-priest-jacek-miedlar-speak-britain-first-telford-rally-1608459

gazeta.pl

 

SOBOTA, 25 LUTEGO 2017

STAN GRY: SE na jedynce o arogancji PiS, Marcinkiewicz: Petru ma pewną świeżość, Fakt: Liroy knuje przeciw Kukizowi

— LIROY CHCE ZROBIĆ KUKIZOWI PUCZ? – Radosław Gruca w Fakcie: “Założenie przez trzy posłanki, wybrane z list Kukiz’15, nowego koła w Sejmie, może wywołać efekt domina. Cios w Pawła Kukiza (54 l.) szykuje poseł Piotr Liroy Marzec (46 l.). W ruchu narasta zniechęcenie do stylu sprawowania przez niego polityki. A Liroy wyraźnie zachłysnął się opiniami, że jest politycznym objawieniem tej kadencji. – Odbiła mu polityczna sodówka – komentuje jeden z kolegów. To choroba, która często dopada sejmowych debiutantów – szczególnie tych dobrze ocenianych, a Liroya wszyscy chwalą. Jak ustalił Fakt, pochwały te sprawiły, że od krytyki rockmana Kukiza przeszedł do fazy planów, żeby… zająć jego miejsce lidera!”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/liroy-chce-zastapic-kukiza-szykuje-pucz-i-przejecie-wladzy/

— AROGANCJA WŁADZY, SKANDAL, CO TO MA BYĆ ? WOJSKO WSTRZYMAŁO RUCH DLA MACIEREWICZA – jedynka SE: “Co za hucpa! Żandarmeria Wojskowa zatrzymuje samochody tylko po to, żeby minister obrony narodowej Antoni Macierewicz (69 l.) mógł przejść przez ulicę w niedozwolonym miejscu (choć 50 metrów dalej były pasy). To kolejny przykład buty i arogancji władzy za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Nam wolno wszystko! Najwyraźniej taka dewiza przyświeca politykom PiS. – Jesteśmy ludzkimi panami. Bo jesteśmy panami, w przeciwieństwie do niektórych – grzmiał kilka dni temu w Sejmie Jarosław Kaczyński (68 l.). A politycy jego partii rzeczywiście zachowują się jak paniska”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/wojsko-wstrzymuje-ruch-dla-pana-macierewicza_956321.html

— NIETYKALNY REJESTRATOR Z RZĄDOWEGO WYPADKU – GW: “Śledczy mają jednak problem z wydobyciem ich z pojazdu. Gdy spróbowali wymontować rejestratory, okazało się, że są one chronione systemami zabezpieczającymi. – Eksperci zrezygnowali z samodzielnego demontażu. To wrażliwe urządzenia, chodziło o to, by nie doszło przypadkowo do uszkodzenia i zaprzepaszczenia niektórych danych – tłumaczy prokurator Krzywicki. Zapytaliśmy w firmie Audi, czy BOR lub prokuratura wystąpiły do producenta o przekazanie informacji zapisanych przez rejestratory: – Do tej pory żaden z tych podmiotów nie zwrócił się do nas z takim pytaniem – powiedział nam szef działu PR”. http://wyborcza.pl/7,75248,21417445,nietykalny-rejestrator-z-wypadku-beaty-szydlo.html

— PROKURATURA O PRZESŁUCHANIU SZYDŁO: DLACZEGO TAJNE? BO TAK – tytuł w Fakcie.

— RECEPTA PIS “DWA LATA PO” – GW: “Przywracanie recept na tabletkę „dzień po” jest niezgodne z prawem UE. Trzeba mieć dowód, że lek jest niebezpieczny. Sam światopogląd nie wystarczy – mówią eksperci”. http://wyborcza.pl/7,75398,21417392,recepta-pis-dwa-lata-po-czyli-nielegalny-pomysl-ministra.html

— NIE ZAZDROSZCZĘ BEACIE SZYDŁO – KAZIMIERZ MARCINKIEWICZ w rozmowie z Adamem Michnikiem i Dominiką Wielowieyską w GW: “Nie zazdroszczę Beacie Szydło, bo ma sto razy gorzej. Ja jednak mogłem sobie ułożyć połowę rządu. Wybrałem np. Stefana Mellera, Grażynę Gęsicką, Zbigniewa Religę. To zupełnie inna klasa polityków. Spotykałem się z Jarosławem raz w tygodniu – w piątek na godzinę. Dzwoniliśmy do siebie incydentalnie. Ale decyzje zapadały na Radzie Ministrów. Rząd Beaty Szydło był tworzony za jej plecami, ministrowie wszystkie decyzje uzgadniają na Nowogrodzkiej, a nie w Alejach Ujazdowskich. Pani premier może ma jakiś wpływ na treść swoich przemówień, i to by było na tyle. Tak wynika z opowieści moich znajomych z PiS”.

— KACZYŃSKI MÓWIŁ: WYWRACAMY STOLIK – dalej Marcinkiewicz: “Wtedy mówił: wywracamy stolik w naszym domu. A dziś: wywracamy do góry nogami dom. Kaczyński żyje tylko przeszłością. Dlaczego więc miałby się przejmować przyszłością innych?”

— MARCINKIEWICZ O MACIEREWICZU I KACZYŃSKIM – mówi Wielowieyskiej i Michnikowi: “Powiedziałem Kaczyńskiemu: „Chyba zwariowałeś, on po miesiącu wsadzi ci nóż w plecy, nigdy nie zbudował niczego pozytywnego”. Pamiętałem, jak usiłował przejąć ZChN i zniszczyć profesora Wiesława Chrzanowskiego. A Kaczyński na to: „Nie znalazłem nikogo, kto może być tak zdesperowany i nie zawaha się przeprowadzić tak trudnej operacji. Oczywiście wiem, jaki on jest, dlatego do tworzenia służb powołam kogoś innego”. Macierewicz go jednak omotał, zbudował silną pozycję, także poprzez informacje pochodzące od służb specjalnych. I to jest jego siła, a dla Jarosława jest to wiedza bardzo ważna”.

— PETRU MA PEWNĄ ŚWIEŻOŚĆ – Marcinkiewicz dalej w GW o opozycji: “Schetyna jest lepszy w grach politycznych niż w wystąpieniach publicznych, ale przecież przez rok mógł bardziej zainwestować w siebie. Nie zrobił nic. Petru ma pewną świeżość, fajne zaplecze, nie nauczył się jednak niczego, dalej zalicza wpadki”. http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21416883,kazimierz-marcinkiewicz-kaczynski-stracil-wszystko-co.html

— SKANDAL! OGROMNE PODWYŻKI DLA LENI Z TRYBUNAŁU – jedynka Faktu.

— PRACUJĄ CORAZ MNIEJ A PENSJE IM ROSNĄ – Mikołaj Wójcik w Fakcie: “Żaden z sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie zapytał jeszcze publicznie „jak żyć” za swoje uposażenie. I całe szczęście! Bo nie dość, że są to ogromne sumy, to sędziowie właśnie dostali jeszcze podwyżki”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/podwyzki-dla-sedziow-trybunalu-konstytucyjnego

— OD SZEFOWEJ SREBRNEJ ZALEŻY 0,5 MLD DLA WARSZAWY – Gazeta Stołeczna: “Szefowa powiązanej z PiS spółki Srebrna Małgorzata Kujda zabiega w warszawskim ratuszu o zgodę na budowę 190-metrowego wieżowca. Od decyzji jej męża zależy natomiast, czy władze Warszawy dostaną ok. 500 mln zł dotacji z UE na spalarnię śmieci”. http://wyborcza.pl/7,75398,21412948,nelson-warszawski-z-wiezowcem-w-tle-drapacz-chmur-pis-u-powstanie.html

— SZEF MON DO POSŁÓW NA KOMISJI: MISIEWICZ PRZERASTA WAS INTELEKTEM – tytuł w Fakcie.

— WRAK TUPOLEWA MOŻE SIĘ ROSJANOM DO CZEGOŚ PRZYDAĆ – PIOTR MARCINIAK, były polityk Unii Pracy i dyplomata w rozmowie z Elizą Olczyk w RZ: “Uważam, że tak. Rosjanie zrobią to w jakiejś wygodnej dla nich sytuacji i może to być element zupełnie nowej rozgrywki politycznej. W Rosji zbliżają się wybory, a więc robi się nerwowo, bo Putin jak zwykle przed wyborami utwardza kurs wobec Zachodu. Poza tym skomplikowała się sytuacja na świecie. Nie jest wykluczone, że w tym nowym układzie wrak tupolewa może im się do czegoś przydać”.

— WIATR WIEJE W KIERUNKU FORMACJI LEWICOWO-LIBERALNYCH – dalej Marciniak w rozmowie z Olczyk: “Wiatr historii nieuchronnie wieje jednak w kierunku formacji lewicowo-liberalnych. Rządy PiS będą łabędzim śpiewem polskiej prawicy konserwatywnej”. http://www.rp.pl/Plus-Minus/302239884-Piotr-Marciniak-Rosja-w-koncu-odda-wrak-Tupolewa.html

— O ZWIĄZKACH PARTNERSKICH I PO – fragment rozmowy Piotra Witwickiego z Arkadiuszem Myrchą w RZ: “- Jesteś zwolennikiem związków partnerskich?
– Tak, ich wprowadzenie to dla mnie oczywisty postulat.
– I jesteś w partii, która przez osiem lat nie potrafiła tego przegłosować?
– Była jedna próba. Szkoda, że wtedy się nie udało.
– A teraz jak zagłosowałaby PO?
– Nie dyskutowaliśmy o tym w klubie.
– Może to błąd, że tak oddajecie pole w kwestiach światopoglądowych?
– Związki partnerskie nie są sprawą światopoglądową. To kwestia elementarnej równości obywatela wobec prawa.
– To dlaczego tak wiele osób w Platformie uważa inaczej?
– Bo ta sprawa trochę jednak pachnie kwestiami światopoglądowymi. Ale myślę, że nawet w PiS czy PSL udałoby się do tego postulatu przekonać kilka osób. Kościoły w ogóle nie powinny się tego obawiać. Osoby wierzące zawsze będą wybierać związek wyznaniowy”.
http://www.rp.pl/Plus-Minus/302239889-Arkadiusz-Myrcha-Moj-usmiech-wkurza-PiS.html

— ROSJA ROZGRYWA WADY LIBERALNEJ DEMOKRACJI – Andrzej Brzeziecki w RZ: “Brak dziś odpowiedzi, jak przeciąć sznur Putina, który sami sobie zakładamy na szyję. Prostowanie wszystkich zmyślonych informacji jest praktycznie niemożliwe. Informowanie o tym, co dzieje się z opozycją i organizacjami pozarządowymi w Rosji, o tym, co Rosjanie wyprawiali w Syrii – wywołuje tylko wzruszenie ramion. Ośmieszanie – jak mówił prof. Zybertowicz we wspomnianym wywiadzie – to także wykrzywianie rzeczywistości, a więc dokładanie kolejnej warstwy dezinformacji. Tradycyjne dziennikarstwo przeżywa kryzys. Służby specjalne różnych krajów publikują jeszcze alarmujące raporty, ale i one wkrótce mogą znaleźć się pod kontrolą polityków, którzy opowiadają się za zniesieniem sankcji przeciw Rosji i osłabieniem Unii Europejskiej. Nie da się powstrzymać rozwoju technologii, a ucieczka w narodowe egoizmy jest właśnie tym, na czym Rosji zależy. Tak samo jak poskramianie mediów i organizacji pozarządowych. Bo tak naprawdę Putin nie wykorzystuje demokracji, ale to, że niektórzy nie przestrzegają jej zasad”. http://www.rp.pl/Plus-Minus/302239898-Rosja-rozgrywa-wady-liberalnej-demokracji.html

300polityka.pl

 

pazdziernikowa

Jak wicewaszczykowski modlił się w Holandii

dziedziczak-170224-1024600

24.02.2017

Wicewaszczykowski od spraw zagranicznych Dziedziczak, wybrał się 2 lutego z wizytą do Holandii. Holandia to ładny kraj, przyjazny, dużo kanałów, jeszcze więcej rowerów, sporo wegetarian i tania marihuana, jednym słowem spoko miejscówka. No, więc minister Dziedziczak tam właśnie pojechał załatwiać jakieś tajemnicze i pewnie zupełnie nieistotne sprawy.

Kiedy już te sprawy załatwił (z sukcesami mam nadzieję, bo polska dyplomacja to teraz jedno niekończące się pasmo epokowych ręcz sukcesów), zgodnie z planem o godzinie 19.00 miał odlecieć do kraju. Od razu uspokajam, nie chodziło o CASE, tylko najzwyklejszy rejsowy samolot. Tyle, że wiceminister Dziedziczak, jako człowiek niezwykle głębokiej wiary (w ogóle dziwię się, że jeszcze nie ma wytatuowanego na czole krzyża i nie chodzi w koronie cierniowej), zapragnął się pomodlić, bo akurat w tym dniu tak zwane święto tak zwanej matki boskiej gromnicznej wypadało.

W celu owego pomodlenia się pan minister Dziedziczak wybrał się do polskiego kościoła, bo do innego polskiemu ministrowi po prostu chodzić nie wypada. Pojawił się jednak nieprzewidziany problem. Msza rozpoczynała się o godzinie 18.00. Jakby nie patrzeć bilans czasu pomiędzy początkiem mszy a godziną odlotu do kraju był wyjątkowo niekorzystny. Minister podjął więc odpowiednie działania. Zadzwonił do księdza i oznajmił, że on oto jest ministrem polskiego rządu i że chce uczestniczyć we mszy, ale ponieważ godzina rozpoczęcia wyjątkowo mu nie pasuje, więc życzy sobie przesunięcia jej na jakąś zdecydowanie wcześniejszą i bardziej wygodną. Ksiądz, kiedy ochłonął z wrażenia (niecodziennie ktoś z polskiego rządu do niego dzwoni), odpowiedział, że w tym kościele, ta msza od trzydziestu lat z okładem zawsze rozpoczyna się o godzinie 18.00 i ani myśli zmieniać cokolwiek, nawet gdyby życzył sobie tego papież.

rekommend-papa-170224

Pomysł z papieżem spodobał się bardzo panu wiceministrowi i na pełnym już wkurwie (kto to słyszał żeby ministrom Rzeczpospolitej odmawiać), zadzwonił do Warszawy, zaś ta w trybie dyplomatycznie pilnym wydzwoniła  Watykan, z prośba o zdyscyplinowanie niepokornego wikarego. Watykan na to, że jemu nic do tego, bo każdy kościół jest tu autonomiczny i robi to co chce. Innymi słowy wicewaszczykowskiego spuszczono na drzewo.

Co w tej sytuacji robi wicewaszczykowski Dziedziczak? Postanawia przedłużyć pobyt (próba opóźnienia rejsowego zdaje się nie podjęto), by jednak w tak ważnej mszy uczestniczyć.

No, ale jak ktoś od rana nie ma szczęścia i potyka się o własne nogi, to wieczorem przynajmniej jedną z tych nóg złamie. Bo skoro to takie wielkie i ważne święto, to na mszę tę obowiązkowo trzeba stawić się z gromnicą (taka zajebiście wielka świeca nie wiadomo w sumie do czego). Ale milion dolarów dla tego, kto w Holandii znajdzie jakąś, że tak powiem pierdoloną gromnicę. Jest wszystko: prezerwatywy z wąsem, bez wąsa, różowe i czerwone, marycha i koka, trzysta gatunków piwa, pornosy w każdym kiosku, ale gromnicy ni chuja nigdzie nie uświadczysz. I jak myślicie, jak ów życiowy problem rozwiązał pan wicewaszczykowski?

Kolejny telefon do Warszawy, i jeszcze tego samego wieczora, tuż przed rzeczoną mszą, specjalną pocztą dyplomatyczną do rąk pana wiceministra dociera gustowna gromnica. Można kurwa? Można. Amen!
Msza się więc udała, hotel był luksusowy, a o wizycie w dzielnicy czerwonych latarni źródła dyplomatyczne na razie milczą.

https://tabloidonline.wordpress.com/2017/02/24/jak-wicewaszczykowski-modlil-sie-w-holandii/

„To symbol upadku polskiej polityki”. Już nawet za granicą rozpisują się o Bartłomieju Misiewiczu

25.02.2017

„Nazwisko Misiewicz stało się synonimem upadku polskiej polityki” – pisze czeski portal informacyjny Aktualne.cz. Porównuje szefa gabinetu MON Antoniego Macierewicza do najgorszych figur z własnej sceny politycznej i nie pozostawia wątpliwości, że jego „kariera” to pasmo skandali.

Czesi zauważają, że bliski współpracownik polskiego ministra obrony narodowej nie posiada ani odpowiedniego wykształcenia, ani doświadczenia potrzebnego do piastowania swojego stanowiska. Zauważono również fakt, że 27-latek wymagał podczas wizyt w zastępstwie Macierewicza oddawania mu honorów wojskowych. „Młody człowiek, który wcześniej pracował w aptece, teraz jest postrachem generałów” – dowiadują się Czesi. „Zachowuje się jak XVIII-wieczny polski szlachcic” – konstatuje Martin Ehl.

aktualne

Dzięki temu dziennikarzowi Czesi są już doskonale zorientowani w burzliwej karierze Bartłomieja Misiewicza. Aktualne.cz przypomina o wcześniejszych skandalach z jego udziałem, które zostały szybko zmiecione pod dywan. Czesi wracają między innymi do nocnego „nalotu” na siedzibę CEK NATO w Polsce, który odbył się z jego inicjatywy. Portal przewiduje też, że ekscesy Misiewicza „są częścią większej politycznej gry”, prowadzonej przez obecny rząd.

Tymczasem szef MON broni kontrowersyjnego podwładnego, jakby od tego zależało jego życie. Kilka dni temu Macierewicz wygłosił w jego obronie płomienną mowę w Sejmie. Jaka była jej treść? Nie wiadomo, ponieważ obrady zostały utajnione. Trudno pojąć, dlaczego 27-latek jest dla ministra obrony tak ważną postacią, by poświęcać mu posiedzenie sejmowej komisji obrony.

to-symbol

naTemat.pl