PiS zlikwiduje plebiscyt Trójki „Srebrne usta”? Nominowani Kaczyński, Kurski, Szczerski
Barbara Stanisławczyk, prezes Polskiego Radia, podczas konferencji (YouTube)
W efekcie „Wiadomości” TVP skomentowały jego wypowiedź mówiąc m.in., że „słowa przywołały bolesne wspomnienia i kojarzące się z nimi obrazy”. Aktor do zarzutów odniósł się na swoim profilu na Facebooku: „Macie Sejm, macie Senat, macie prezydenta, macie sądy, macie telewizję, swoje wiadomości, macie radio, rozjechaliście Trybunał Konstytucyjny, dajcie wy nam się przynajmniej pośmiać” – napisał.
Niestety także przestrzeni do śmiechu może być coraz mniej. Jak dowiedział się nieoficjalnie portal wirtualnemedia.pl wczoraj na spotkaniu pracowników Trójki z prezes Polskiego Radia z nadania PiS Barbarą Stanisławczyk padła propozycja rezygnacji z konkursu „Srebrne Usta”, w którym słuchacze Trójki wybierają najśmieszniejszą wypowiedź polityka. Zarząd Polskiego Radia miał ponoć tłumaczyć tę propozycję brakiem funduszy na organizację gali.
W tegorocznej 20. edycji plebiscytu – jak zresztą co roku – nominowani są czołowi politycy PiS. Obecnie to m.in. Jacek Kurski, Krzysztof Szczerski, Tadeusz Cymański, a także Jarosław Kaczyński. Prezesa PiS nominowano za słowa z ubiegłego roku, gdy tak skomentował projekt ustawy o SKOK autorstwa PO:
„Ktoś ma zapalenie ślepej kiszki, więc należy przeprowadzić operację. Powinien ją przeprowadzić chirurg przy pomocy skalpela i innych urządzeń. I wtedy jest wszystko w porządku. Ale jeśli zgłasza się pijany rzeźnik z zardzewiałym nożem, to jednak mimo wszystko trzeba go odpędzać”.
Inne wypowiedzi można wysłuchać na stronie Trójki.
Decyzji, czy plebiscyt zakończyć jeszcze nie podjęto.
Bezwstydna dobra zmiana
Premier Beata Szydlo i jej mocodawca poseł Jarosław Kaczyński (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
Przeczytałam w mediach sympatyzujących z PiS o aferze w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa pod hasłem „Rozkradają publiczne pieniądze”. Bo na nagrody dla urzędników wydano tam 300 mln zł. Rzeczywiście suma robi wrażenie. Ale potem czytam, że to nagrody przyznawane przez osiem lat i przypadają na 11 tys. pracowników. Wychodzi średnio 3 tys. zł rocznie. A tymczasem znajoma zielarka prezesa Kaczyńskiego, prawniczka Społem Janina Goss, która pożyczyła prezesowi sporą sumę, dostała miejsce w radzie nadzorczej PGE i tam zarobi 3 tys. zł, może trochę mniej – ale nie rocznie, lecz miesięcznie. Dodajmy, że nic nie wiadomo o tym, by Janina Goss miała wiedzę na temat energetyki, finansów czy zarządzania dużymi koncernami.
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że szefowie Agencji dostali większe nagrody niż owe 3 tys. zł rocznie, które przyznano pracownikom. Przez osiem lat w sumie 17 mln zł dostało kilkuset urzędników na kierowniczych stanowiskach. Może niesłusznie, ale skoro tak, to trzeba wykazać, w których przypadkach było to naganne. Bo to, że urzędnicy dostają jakieś nagrody, samo w sobie jest normalne.
A potem czytam, że oskarżyciel, czyli Daniel Obajtek, nominowany właśnie na prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, sam ma zarzuty o łapówkarstwo postawione przez prokuraturę. I czytam jeszcze, że pozwalniał masę ludzi i przez ten bałagan kadrowy Agencja z opóźnieniem wypłaci rolnikom dopłaty z funduszy unijnych.
No i teraz już wiem, po co była ta opowieść z sumą 300 mln zł. Jakoś trzeba było te nieprzyjemne fakty przykryć. Nie przesądzam o winie Obajtka. Zasada jednak jest prosta: ktoś, kto ma zarzuty prokuratorskie, nie powinien zajmować stanowiska, na którym zarządza się miliardami złotych. Trzeba poczekać, aż się oczyści. Ale w mediach żadnego oburzenia nie słychać, jest za to przekaz o PSL-owskich 300 mln zł.
Inwigilowani pilnie poszukiwani
Innym chwytem posłużył się Mariusz Kamiński, minister koordynator służb specjalnych. W czasie niedawnego posiedzenia komisji administracji i spraw wewnętrznych szef MSW Mariusz Błaszczak tłumaczył się, jak to możliwe, że mianował szefem policji Zbigniewa Maja, którym zajmują się służby specjalne z powodu rozmaitych wątpliwości. Opozycja zarzucała Błaszczakowi nieudolność. Ale wystarczyło, aby Kamiński rzucił hasło, że za czasów rządu PO-PSL inwigilowano 48 dziennikarzy, i już zainteresowanie mediów przestawiło się na nowe tory. Ale minister Kamiński znalazł za mało ofiar, premier Beata Szydło w liście do europosłów przekonywała, że poprzedni rząd inwigilował ponad 80 dziennikarzy i prawników zajmujących się aferą podsłuchową. Kamiński musi więc szukać dalej. Na razie Cezary Gmyz w „Do Rzeczy” znalazł 27 dziennikarzy, ale te nazwiska dotyczą działania służb aż w czterech aferach. Dobicie do liczby 80 w związku z jedną aferą podsłuchową zajmie więc jeszcze ministrowi trochę czasu. Za rządów PiS też inwigilowano dziennikarzy, no ale o tym cisza.
Jeśli władza PO-PSL złamała tu prawo, na pewno winnych należy ukarać. Minister Kamiński – jak przyznał – tego nie wie. Ale kto by tam czekał na wyrok sądu w tej sprawie. Będziemy się więc zajmować inwigilacją dziennikarzy za czasów kadencji PO-PSL. A w tym czasie rząd PiS będzie stosował swoją ustawę o inwigilacji w internecie, która daje mu nieograniczone możliwości. Może i Trybunał Konstytucyjny by ją zakwestionował, ale chwilowo jest sparaliżowany, więc minister Kamiński ma wolną rękę.
Zamach po raz kolejny
Ciekawym przykładem rozgrywki medialnej jest wypadek prezydenta Andrzeja Dudy. PiS za czasów rządu PO-PSL powtarzał, jak to służby, włącznie z BOR, źle działały. PiS zmienił szefów służb i BOR, poukładał wszystko po swojemu. A mimo to doszło do wypadku. Oznacza to odpowiedzialność PiS i nikogo więcej. Niewykluczone, że jest to efekt zmian kadrowych: doświadczonych funkcjonariuszy zastąpili nowi z mniejszym doświadczeniem. I jakoś ten fakt trzeba przykryć.
W portalu wSieci przeczytaliśmy, że „próbowano zabić prezydenta” (Michał Karnowski). „Takich przypadków nie ma. Prezydent jest w niebezpieczeństwie” (Maciej Pawlicki). „Kiedy w » Rzeczpospolitej «ukazał się artykuł sugerujący brak możliwości zapewnienia Andrzejowi Dudzie bezpieczeństwa przez Biuro, wyraziłem przypuszczenie, że może to być przygotowanie do akcji mającej na celu zabicie Prezydenta” – pisze jeden z autorów portalu wPolityce.
Wariant „zamach” jest atrakcyjny, bo już raz się sprawdził i jest to dobry zabieg konsolidujący elektorat w obrębie oblężonej twierdzy PiS. Raport BOR nie pozostawia jednak wątpliwości: zamachu nie było. Pozostaje jedyna możliwa wersja: wszystkiemu jest winna Platforma Obywatelska.
Komisja Wenecka wydała oficjalny komunikat. Ustawa autorstwa PiS uznana za zagrożenie dla demokracji
Dzisiejsze obrady dotyczące praworządności w Polsce trwały około 1,5 godziny. Komisja Wenecka opublikowała właśnie oficjalny komunikat w tej sprawie. Przedstawiamy najważniejsze punkty tego dokumentu.
1. Osłabienie demokracji
Komisja Wenecka stwierdza, że ostatnie zmiany związane z Trybunałem Konstytucyjnym paraliżują jego wydajność, co sprzeciwia się demokracji, prawom człowieka i zasadom praworządności.
2. Poprzedni rząd też winny
Komisja Wenecka stwierdza, że oba rządy w Polsce – obecny i poprzedni – dopuszczały się działań niezgodnych z konstytucją.
3. Szukanie rozwiązań
Komisja Wenecka wzywa polski parlament do znalezienia rozwiązania w tej sprawie.
4. Krytyka noweli autorstwa PiS
Komisja Wenecka stwierdziła, że poprawki do ustawy o Trybunale autorstwa PiS zagroziłyby funkcjonowaniu systemu demokratycznego.
5. Publikacja ostatniego orzeczenia TK
Komisja Wenecka stwierdziła, że odmowa publikacji byłaby nierozważna i pogłębiłaby obecny kryzys konstytucyjny.
6. Ostatnie posiedzenie Trybunału
Komisja Wenecka uważa, że Trybunał miał prawo zająć się poprawkami autorstwa PiS, nie stosując ich w przypadku ostatniego posiedzenia.
Na koniec przytoczono słowa sekretarza generalnego Rady Europy Thorbjoerna Jaglanda: „Opinia Komisji Weneckiej daje nam podstawy, by rozpocząć dialog z Polską, który będę kontynuował, kiedy odwiedzę Warszawę na początku kwietnia”.
Jest opinia Komisji Weneckiej ws. Polski. Mowa o zagrożeniu dla demokracji [RELACJA NA ŻYWO]
11.03.2016
Rząd zamierza jutro o godzinie 10 przedstawić swoje stanowisko na temat opinii Komisji Weneckiej – poinformował rzecznik rządu Rafał Bochenek.
– Z pewnym zdziwieniem przyjąłem uwagi komisji weneckiej co do komunikatu Trybunału Konstytucyjnego, który został wydany przed dwoma dniami. Ten komunikat, to stanowisko nie było przedmiotem badania Komisji Weneckiej – mówi Bochenek.
Prezes TK prof. Andrzej Rzepliński uważa, że „moralnie i politycznie jesteśmy zobligowani do poszanowania” stanowiska Komisji Weneckiej. Jeszcze przed jego ogłoszeniem prezes TK zaznaczył, że dla „każdego prawnika jest oczywiste”, jakie będzie to stanowisko.
Prof. Rzepliński pytany przez dziennikarzy, jak powinien zachować się rząd wobec stanowiska Komisji Weneckiej odpowiedział, że „jeśli jakieś państwo chce się zaliczać do państw cywilizowanych”, to powinno przestrzegać tego stanowiska.
– Co nie oznacza, że co do litery. Ale bez obrażania się i bez mówienia, że to jest przyjęte przez nie wiadomo kogo i nie wiadomo po co, w jakimś pałacu i co to w ogóle jest, że oni w jakimś pałacu obradują, a nie gdzieś w namiocie itd. – dodał.
Komisja Wenecka popiera Polskę, Polaków i opozycję. Opinia Komisji to sygnał pokazujący, jak wolny świat ocenia to, co się dzieje w Polsce – w ten sposób szef PO Grzegorz Schetyna skomentował komunikat Komisji.
Jak dodał, prezydent Andrzej Duda powinien – po opinii Komisji Weneckiej – wyciągnąć wnioski i jak najszybciej przyjąć ślubowanie trzech sędziów. – Kolejny raz gorąco apelujemy też do premier Beaty Szydło, aby – tak jak napisała Komisja Wenecka – opublikowała zapis orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego – podkreślił Schetyna.
Mamy także opinię Stanisława Piotrowicza
Piotrowicz krytykuje orzeczenie KW: opinia publicystyczna, absurdalne wnioski [POSŁUCHAJ]
Poseł PiS był gościem Macieja Zakrockiego.
Partia Razem zapowiada, że zostanie pod Kancelarią Beaty Szydło jeszcze cztery dni, czyli tyle, ile – zgodnie z ustawą – premier pozostało na opublikowanie wyroku TK.
– Nie jesteśmy zaskoczeni opinią Komisji Weneckiej. Potwierdza ona to, op czym mówiliśmy od początku – winne są nie tylko obecne władze, ale też rząd PO-PSL, który rozpoczął proces psucia Trybunału – mówią członkowie Razem.
Znamy już najnowszą wersję opinii PiS, przypomnijmy wcześniejsze:
Opinia Komisji Weneckiej o Polsce. Co w niej jest? [6 NAJWAŻNIEJSZYCH PUNKTÓW]
6 NAJWAŻNIEJSZYCH PUNKTÓW Z OPINII KOMISJI WENECKIEJ O POLSCE:
1. Demokracja zagrożona
„Osłabianie wydajności Trybunału podważy demokrację, prawa człowieka i rządy prawa w Polsce” – to najważniejszy wniosek Komisji Weneckiej.
2. Błędy PiS i PO
W opinii mowa jest też o przyczynach kryzysu. Jak stwierdzili członkowie komisji, „zarówno poprzednia, jak i obecna większość w polskim parlamencie podjęły niekonstytucyjne działania”.
3. Potrzebne rozwiązanie
Komisja Wenecka wezwała polski parlament do znalezienia rozwiązania „w oparciu o zasadę praworządności przy poszanowaniu orzeczeń TK”.
4. Polsce grozi paraliż TK
Zauważono, że wymagana do przyjęcia orzeczeń Trybunału większość dwóch trzecich sędziów uniemożliwi pracę nad pilnymi sprawami. Taka większość jest przewidziana w PiS-owskiej nowelizacji ustawy o TK.
5. TK miał prawo zająć się nowelizacją PiS
W opinii stwierdzono, że TK miał prawo 8 i 9 marca zająć się nowelizacją ustawy o TK autorstwa PiS. „Miał prawo zająć się tymi poprawkami, nie stosując ich w tym przypadku” – wskazano. Przypomniano, że 9 marca Trybunał Konstytucyjny uznał poprawki w ustawie o Trybunale za niekonstytucyjne i je odrzucił.
6. Rząd powinien opublikować wyrok TK
Komisja skrytykowała rząd za odmowę publikacji ostatniego wyroku TK. „Komisja Wenecka uważa, że tak bezprecedensowy ruch może dalej pogłębić kryzys konstytucyjny w Polsce” – napisano. Cała opinia Komisji Weneckiej jest już dostępna na stronie internetowej >>>
„Ważne, by politycy działali razem”
– TK musi być w stanie pracować. Wyroki muszą być wdrażane, muszą być publikowane, co niestety nie stało się z wyrokiem z 9 marca – podkreślił na konferencji prasowej przewodniczący komisji.
Dodał, że kryzys konstytucyjny wynika zarówno „z winy obecnego, jak i poprzedniego rządu”, dlatego ważne, bo politycy teraz działali razem na rzecz jego rozwiązania.
Śledź naszą relację NA ŻYWO >>>
– Myślę, że rząd jest gotów i chętny pracować na rzecz rozwiązania sytuacji – dodał szef KW.
Czym jest i co nam może zrobić Komisja Wenecka? [WYJAŚNIAMY] >>>
Degradacje i awanse w prokuraturze Ziobry i Święczkowskiego
Bogdan Święczkowski, Zbigniew Ziobro (fot. SŁAWOMIR KAMIŃSKI, PRZEMEK WIERZCHOWSKI)
„Dobra zmiana” rozkręca się w prokuraturze od poniedziałku, gdy Bogdan Święczkowski dostał nominację na prokuratora krajowego. Już następnego dnia część prokuratorów z likwidowanej Prokuratury Generalnej została zdegradowana – dostali nowy przydział najczęściej w prokuraturach rejonowych, czyli na prokuratorskim dole. Jest tam najwięcej pracy, ale śledztwa często dotyczą prostych spraw.
O pierwszych zdegradowanych śledczych pisaliśmy w środę. Na razie odesłano z Prokuratury Generalnej do nowych miejsc 17 osób, w tym Marzenę Kowalską, zastępcę prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, która zajmowała się przestępczością zorganizowaną. Trafiła do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Nadal nie wiadomo, gdzie wyślą drugiego zastępcę Seremeta – Marka Jamrogowicza. Mówi się o Prokuraturze Okręgowej w Krakowie lub Warszawie.
Krzysztof Karsznicki, który był kandydatem Krajowej Rady Sądownictwa na następcę Seremeta (prezydent nie powołał następcy, bo PiS zlikwidował niezależną prokuraturę), początkowo miał iść do prokuratury rejonowej. Będzie jednak pracował w regionalnej w Łodzi. Jego kontrkandydatka wystawiona przez środowisko prokuratorskie Irena Łozowicka dostała przydział do prokuratury okręgowej w Łodzi.
Dla niektórych współpracowników Seremeta znalazło się jednak miejsce w nowo tworzonej Prokuraturze Krajowej. Trafią do niej np. Marek Sadowski (zajmował się sprawami konstytucyjnymi) czy Andrzej Pogorzelski, w latach 2007-10 zastępca prokuratora generalnego. To jednak nie koniec weryfikacji śledczych z byłej Prokuratury Generalnej.
Druga fala zmian kadrowych obejmie prokuratury okręgowe i regionalne. Spekuluje się, że zostanie zdegradowany prokurator apelacyjny Marek Wełna z Krakowa. Zasłynął z walki z mafią paliwową. Teraz ma trafić do rejonu, czyli czeka go zawodowa degradacja. Wełna podpadł PiS, bo zeznał w 2011 r. na procesie, że za czasów pierwszego rządu PiS Święczkowski i Ziobro kazali mu szukać materiałów obciążających lewicę i Aleksandra Kwaśniewskiego. Mieli przy tym powoływać się na „wolę Jarosława Kaczyńskiego”. Święczkowski zaprzeczał.
Powoływani są już nowi szefowie prokuratur regionalnych (zastąpiły apelacyjne). Po nominacjach widać, że awans dostają tzw. ziobryści, ale też doświadczeni prokuratorzy. W Krakowie, gdzie m.in. prowadzi się śledztwo w sprawie tajnych więzień CIA i Marcina Dubienieckiego, szefem został Marek Woźniak, który kierował kiedyś wydziałem ds. przestępczości zorganizowanej.
W Katowicach szefem regionalnej został Tomasz Janeczek, kontrowersyjna postać. W czasie poprzednich rządów PiS to on nalegał na zatrzymanie Barbary Blidy, byłej posłanki SLD, i kazał nagrać podwładnemu przesłuchanie byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
W stolicy prokuratorem regionalnym został Andrzej Szeliga (nadzorował w 2007 r. śledztwo dotyczące przecieku o aferze gruntowej), a we Wrocławiu Piotr Kowalczyk związany z bliskim Ziobrze stowarzyszeniem Ad Vocem. W Łodzi nie ma rewolucji. Prokuratorem został Jarosław Szubert, do tej pory prokurator liniowy i rzecznik prasowy. – Szubert to dobry i doświadczony prokurator – mówi nam jeden ze śledczych. To on jest autorem drugiego aktu oskarżenia w sprawie zabójstwa byłego szefa policji Marka Papały. Oskarżył złodzieja samochodów „Patyka”, który był wcześniej świadkiem koronnym. Inne prokuratury regionalne czekają na nowych szefów.
Szefem ważnej Prokuratury Okręgowej w Warszawie został były asystent i zaufany Ziobry Paweł Wilkoszewski. Według mediów w latach 2005-07 był szarą eminencją w tej prokuraturze. Wsławił się tym, że poleciał wojskowym śmigłowcem do Gdańska, by przesłuchać Jaromira Netzla w sprawie przecieku z afery gruntowej. Po asesurze został prokuratorem rejonowym na warszawskim Mokotowie. Nominację dostał od ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy z PO, choć sprzeciwiało się temu środowisko prokuratorów, które nominację zaopiniowało negatywnie z powodu obaw, że nie będzie bezstronny.
Po słowach prezydenta w Otwocku: Niewyobrażalne i chamskie. Duda hańbi urząd [PUBLICYŚCI]
– To było niezwykle brutalne. Niewyobrażalne jest dla mnie, że prezydent RP posuwa się do takich określeń – komentował w Poranku Radia TOK FM prof. Władyka.
Zdaniem Tomasza Lisa, Andrzej Duda powinien przeczytać „te kilkanaście artykułów konstytucji, dotyczących urzędowi prezydenta”. – Może by zrozumiał, jak sprzeniewierza się istocie urzędu, który pełni. Hańbi ten urząd po prostu, wypowiadając tak koszmarne słowa – mówił naczelny „Newsweeka”/
Według publicysty Tomasza Wołka, „wystarczyłoby, żeby prezydent przypomniał sobie, co obiecywał w czasie kampanii”. – Jak mówił, chciał spajać, nie dzielić tylko łączyć.
„Prezydent prześcignął Kaczyńskiego w dzieleniu Polaków” Kosiniak-Kamysz o prezydenckim „Ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie”>>>
Trybunał Konstytucyjny przystąpi do orzekania. W kolejce już ponad 200 spraw
Trybunał nie przestanie orzekać. Tylko w tym roku ma do rozstrzygnięcie ponad 70 spraw – a to dopiero marzec(%Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)
Środowy wyrok Trybunału, w którym uznał za sprzeczną z konstytucją PiS-owską nowelizację tzw. naprawczą ustawy o Trybunale, odblokował mu możliwość orzekania.
Trybunał powrócił do procedur sprzed nowelizacji i nie musi już np. odczekiwać pół roku, by osądzić jakąś ustawę. Nie musi też orzekać w składzie 13 sędziów. Obecnie w Trybunale zdolnych do orzekania jest 12.
Rząd odmawia publikacji wyroku
Wczoraj politycy PiS, w tym szefowa kancelarii premiera Beata Kempa, nadal powtarzali, że to nie wyrok, tylko „komunikat”. A na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości opublikowano pięć opinii prawnych zamówionych przez ministra Zbigniewa Ziobrę, dowodzących, że Trybunał nie miał prawa orzec w sprawie konstytucyjności swojej własnej ustawy, pomijając procedurę tejże ustawy, którą miał oceniać (w uzasadnieniu wyroku Trybunał podkreślił, że nie pominął tej ustawy, ale jedynie te jej przepisy proceduralne, które zostały zaskarżone). Opinie sporządzili profesorowie: Stanisław Banaszak, Anna Łabno, Andrzej Bałaban, Robert Jarzębski i Bogumił Szmulik.
Prezes TK Andrzej Rzepliński zaraz po ogłoszeniu wyroku wysłał go do Rządowego Centrum Legislacji, które umieszcza wyroki w Dzienniku Ustaw. Zgodnie z art. 105 ustawy o TK „ogłoszenie orzeczeń Trybunału zarządza Prezes Trybunału”. Zatem to on, a nie premier zleca publikację (obecnie wyłącznie w formie elektronicznej) w Dzienniku Ustaw.
Jednak to premier jest zwierzchnikiem urzędników, którzy publikują wyrok. Prokuratura, która badała w grudniu sprawę braku publikacji wyroku TK z 3 grudnia, ustaliła, że tamtą publikację wstrzymała premier Beata Szydło. Prokuratura sprawę prowadziła pod kątem przestępstwa urzędniczego: niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. Umorzyła postępowanie, po tym jak premier jednak cofnęła zakaz i wyrok został opublikowany.
Wczoraj Krajowa Rada Sądownictwa wydała stanowisko, w którym „z niepokojem odnosi się do medialnych wypowiedzi (…), które kwestionują pozycję Trybunału Konstytucyjnego. Zasada trójpodziału władzy ustawodawczej, wykonawczej oraz sądowniczej jest fundamentem demokratycznego państwa prawnego. Krajowa Rada Sądownictwa apeluje więc o przestrzeganie podstawowych zasad ustrojowych wynikających z Konstytucji”.
Jakie sprawy czekają?
Trybunał w środowym wyroku zapowiedział, że nie będzie czekał na jego publikację, ponieważ już z chwilą ogłoszenia wyroku na sali obalone jest domniemanie konstytucyjności przepisów proceduralnych, które były zaskarżone. Więc Trybunał – który związany jest konstytucją – musi pomijać niekonstytucyjne przepisy przy orzekaniu. Gdyby orzekał według procedury, którą sam uznał za niekonstytucyjną, taki wyrok narażony byłby na zarzut nieważności z mocy prawa.
A w Trybunale czeka na rozpatrzenie ok. 250 spraw, w tym 76, które wpłynęły w tym roku. Z tych najświeższych 54 to skargi konstytucyjne obywateli. Pięć – to pytania prawne sądów, gdzie sądy zawiesiły sądzone sprawy, czekając na wyrok TK.
Jest też pięć wniosków Rzecznika Praw Obywatelskich, w tym w sprawie ustawy „inwigilacyjnej”, m.in. poszerzającej możliwość inwigilowania połączeń internetowych, i nowelizacji ustawy o służbie cywilnej, dzięki której PiS może wymieniać kadry urzędnicze.
W ostatnich trzech miesiącach Trybunał nadal pracował mimo sparaliżowania dwiema nowelizacjami ustawy o TK: odmową zaprzysiężenia prawidłowo wybranych trzech sędziów przez prezydenta i wybraniem na zajęte przez nich miejsca trzech dodatkowych sędziów.
Oprócz trzech wyroków w sprawach swoich ustaw i jednego postanowienia w sprawie sejmowych uchwał wydał 253 postanowienia dotyczące dalszych losów rozpatrywanych spraw.
Ziobro gra przeciekiem
Tuż przed ogłoszeniem wyroku przez Trybunał propisowski portal wPolityce.pl opublikował projekt wyroku z uzasadnieniem, twierdząc, że dysponowali nim posłowie PO. Miało to dowodzić, że wyrok był z nimi konsultowany. Powołując się na to, posłowie PiS złożyli do prokuratora generalnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa m.in. przez sędziów TK, bo mogło dojść do „korupcji sądowo-politycznej”.
Oddzielne zawiadomienie ws. przecieku złożył także prezes TK Andrzej Rzepliński, podkreślając, że to pierwszy taki przypadek w historii TK. Dostęp do projektu wyroku mieli wszyscy sędziowie i ich asystenci. Nowa w tym gronie jest dwójka sędziów wybrana przez PiS – Piotr Pszczółkowski i Julia Przyłębska.
Wczoraj Zbigniew Ziobro, występując jako prokurator generalny, oświadczył, że osobiście polecił wszcząć śledztwo w tej sprawie przez warszawską „prokuraturę okręgową”. Powiedział, że śledztwo będzie prowadzone pod kątem korupcji: „czy politycy jakiejś partii obiecywali jakieś korzyści sędziom TK i czy odbyły się między nimi jakieś pertraktacje”.