Peru, 02.01.2017

 

Kompromis jest obcy prezesowi Kaczyńskiemu

Kompromis jest obcy prezesowi Kaczyńskiemu

Posłowie PiS to specyficzny naród. Kolokwialnie o takich ludziach mówi się, że „udają durnia”. Jest jeszcze inne tłumaczenie, zdaje się, że bliższe prawdy. Udają durniów albo nimi są. Acz ta alternatywna nie wyklucza możliwości, iż dureń wcale nie musi udawać siebie samego, mimo wiedzy na jakikolwiek temat.

Oto rzeczniczka PiS Beata Mazurek na pytanie dziennikarza RMF FM, dlaczego dziennikarze nie są wpuszczani do Sejmu na podkomisję na podstawie jednorazowych przepustek, odpowiada, że „za bezpieczeństwo budynków Sejmu odpowiada Straż Marszałkowska, a nie marszałek”.

Czy Mazurek jest durniem, czy udaje durnia, czy to i to? Bo jak pamiętamy, marszałek Senatu Stanisław Karczewski ustalił z dziennikarzami, iż powracają do starych zasad z przepustkami dla dziennikarzy. Mazurek jednak udaje durnia, że jakoby – wg jej logiki – Straż to ustaliła z dziennikarzami.

A prawda może być jeszcze inna, bowiem prezes Jarosław Kaczyński każe Mazurek i swoim pozostałym podwładnym udawać durniów, acz wszyscy mamy świadomość, nastawiwszy uszu na słowa własne posłów PiS, iż określenie ich durniami, wcale nie mija się z prawdą. Kaczyński posłów takich, jak pani Mazurek, celowo sobie dobiera.

Partia rządząca partii PiS w pozostałych kwestiach sprowadza działanie do podobnych prymitywnych w gruncie rzeczy rozstrzygnięć. Nie są więc to żadni intelektualiści ani ludzie zdolni do przemyśleń własnych. I taką zasadę stosują do innych, w tym szczególnie do opozycji.

Jaki PiS chce zastosować „kompromis”, aby rozwiązać kryzys z protestem opozycji w sali posiedzeń Sejmu? No, jaki? – szybciutko znajdujemy odpowiedź. Tak, tak! – będą walić po kieszeniach, albo straszyć paragrafami. Tak PiS ma po swoim prezesie, który wchodząc na drabinkę, gdy peroruje do swego ciemnego ludu, używa argumentów z tego rodzaju prymitywnego arsenału.

Kaczyński już postraszył regulaminem Sejmu, a ten orzeka, iż „w przypadku uniemożliwiania przez posła pracy Sejmu lub jego organów Prezydium Sejmu może podjąć uchwałę o obniżeniu uposażenia lub diety parlamentarnej posła, w wysokości nieprzekraczającej połowę uposażenia poselskiego lub pełnej diety parlamentarnej miesięcznie na okres nie dłuższy niż 3 miesiące”.

PiS ma większość w Prezydium, więc opozycja dostanie po kieszeniach. Przegłosują swoją bezmyślność jednogłośnie, bo o takich, a nie innych walorach dobrał sobie za posłów prezes Kaczyński.

Także było straszenie opozycji paragrafami. W ostatnich dniach przynamniej dwukrotnie argumentu o „łamaniu prawa karnego” użył Kaczyński (w tym w Polskim Radiu 24): „Posłowie podlegają także prawu karnemu. Mamy do czynienia z akceptacją działań, które w oczywisty sposób mają charakter przestępczy”.

Takie kompromisy mają pisowcy: karać, straszyć, a jak to nie pomoże prezes wchodzi na drabinkę (bodaj zakupioną w Tesco), z której pluje „elementami animalnymi”, „gorszym sortem” i podobnymi toksynami własnymi.

Tak się rozwiązuje kryzysy. Podobno prezes nie wyczerpał tej inwencji zaognienia sytuacji. We wszelkich podziałach, konfliktach, w demolkach prezes Kaczyński nie ma sobie równych. Gorzej z budowaniem, bo tę żmudną czynność pozostawia innym. Ci ostatni budują, prezes i jego akolici niszczą – taki jest podział ról w kraju.

Waldemar Mystkowski

kompromis

koduj24.pl

MATYJA: Czas na egzamin z dojrzałości

Trzecia Rzeczpospolita zaczęła się od przekonania elit o niedojrzałości społeczeństwa. Ale to elity, a nie społeczeństwo, okazały się bardziej niedojrzałe

2 stycznia 2017

zecia Rzeczpospolita zaczęła się od przekonania elit o niedojrzałości społeczeństwa. W pamięci utkwiła nam emocjonalna reakcja profesora Bronisława Geremka na wynik wyborów z 1991 r. Ale tej nieufności było znacznie więcej. Od sposobu skonstruowania kontraktu Okrągłego Stołu, po kolejne blokady społecznej aktywności, aż po praktyki Sejmu blokującego obywatelskie inicjatywy ustawodawcze. Ale to elity, a nie społeczeństwo, okazały się bardziej niedojrzałe w swoich reakcjach, postawach i lekkomyślności.

Apogeum tej niedojrzałości obserwowaliśmy przy okazji obchodów ćwierćwiecza niepodległości. Dla jednych była to okazja do niebywałego wręcz samouwielbienia. Dla innych – do totalnej, przekraczającej granice zdrowego rozsądku, krytyki. Według tych pierwszych wspięliśmy się na szczyty możliwości, osiągnęliśmy więcej niż kiedykolwiek w historii i więcej niż ktokolwiek inny. Tym drugim, którym większość rządów po 1989 r. kojarzyło się bardziej z PRL niż z niepodległym państwem, można zarzucić nie tylko amnezję, ale także infantylizację myślenia, przypominającą nadzieje autorów dziecięcej rewolucji z kart Króla Maciusia Janusza Korczaka. Gorzka prawda o błędach i zaniedbaniach minionego ćwierćwiecza to historia, której rewersem nie jest kraina wiecznej szczęśliwości pod rządami Jana Olszewskiego, Kazimierza Marcinkiewicza czy Jarosława Kaczyńskiego.

Jeżeli polski wybór będzie przebiegał między chaotycznymi próbami kwestionowania wszystkiego i zmian na chybił­‑trafił, a histeryczną obroną status quo, to będzie oznaczać, że polskie elity rządzące i opiniotwórcze prowadzą nas na manowce. Czynią to mimo faktu, że ćwierć wieku doświadczeń to wystarczający okres, by nauczyć się powtarzania tych samych błędów, dobrze poznać pole politycznego manewru, nie łudzić się łatwymi rozwiązaniami i zdawać sobie sprawę ze skutków zaniedbań.

Trzecia Rzeczpospolita zaczęła się od przekonania elit o niedojrzałości społeczeństwa. Ale to elity, a nie społeczeństwo, okazały się bardziej niedojrzałe w swoich reakcjach, postawach i lekkomyślności.

Grzechy rządzących

Brak dojrzałości rządzących nie jest zjawiskiem dotyczącym tylko jednej ekipy. Jedni dają wyraz niedojrzałości, lekceważąc zagrożenia, inni – nie doceniając barier realizacji własnych projektów. Między przekonaniem jednych, że „jest świetnie”, a przekonaniem drugich, że „damy radę”, nie ma zasadniczej różnicy poznawczej. W obydwu przypadkach mamy do czynienia ze szkodliwym złudzeniem. Złudzeniem, za którym idą poważne błędy w sprawowaniu władzy.

Władzy, która ulega manii „zaczynania od nowa”, lekceważenia dorobku poprzedników. Która nie uczy się na błędach, bo uznaje je za konsekwencje złego usposobienia politycznych przeciwników. Stąd żadnych problemów nie potrafi traktować jako wyzwań wspólnych dla całej klasy politycznej.


Nowy numer Res Publiki Nowej „Praca – frustracja – radykalizacja”, o niepokojach na rynku pracy i związanej z nimi radykalizacji elektoratu, jest już dostępny w naszej internetowej księgarni.

2-15-fb-cov-1

Drugi poważny skutek polega na dzieleniu rozwiązań na złe (całkowicie złe) i dobre (całkowicie dobre), choć ostatnie 25 lat uczy, że każdy projekt społeczny ma swoje wady, negatywne skutki lub słabości. Skoro gimnazja czy powiaty mają wady, to je zlikwidujmy – myśli wielu. To, że następne rozwiązanie będzie też obciążone jakimiś słabościami, jest w rachunku zmian pomijane. Nieważne, że pojawią się nowe – może większe – kłopoty. Rozumowanie jak u nastolatka: skoro coś posiada wady, to trzeba to coś (szkołę, policję, system) zniszczyć. Rachunki i tak zapłacą rodzice, czyli w tym przypadku – rządzeni.

Trzeci wyraz niedojrzałości rządzących to lekceważenie diagnoz, które są powtarzane od lat. Każdy rząd i prawie każda opozycja wskazuje na niebezpieczeństwo dryfu rozwojowego. Sytuacja, w której kolejne gabinety rezygnują z trudnej – to prawda – koordynacji polityk poszczególnych resortów, z wpisania ich w jakiś całościowy projekt, powtarza się raz po raz. Mamy diagnozę, że to szkodliwe, ale co tam – przecież na razie i tymczasowo musimy sobie poradzić jak wszyscy przed nami. Trzy obietnice wyborcze, dwa śmiałe plany w perspektywie piętnastu lat plus krytyka poprzedników – i program rządu gotowy.

Brak dojrzałości rządzących nie jest zjawiskiem dotyczącym tylko jednej ekipy. Jedni dają wyraz niedojrzałości, lekceważąc zagrożenia, inni – nie doceniając barier realizacji własnych projektów. W obydwu przypadkach mamy do czynienia ze szkodliwym złudzeniem.

„Naszość” ponad wszystko

Elity opiniotwórcze rozliczą władzę ze wszystkiego – z ośmiorniczki i nepotyzmu, z historycznej ignorancji i partyjnego zacietrzewienia – ale nie z politycznej dojrzałości. Same zresztą za bardzo lubią walkę na emocje i epitety, by zaangażować się w taką krytykę rządu, która wymuszałaby rozliczalność. Dlatego też w zależności od sympatii partyjnych umiejętnie ignorują belki w oku „własnych” rządów. I bez poczucia proporcji z równą energią krytykują drobne wpadki i wielkie zaniedbania tych „przeciwnych”.

Dekadę temu doszło do wielkiej mobilizacji większości elit opiniotwórczych przeciwko ówczesnej władzy. Mobilizacji, która zaowocowała przyzwoleniem na bylejakość rządów w następnych dwóch kadencjach. Każda słabość rządzących była mniej istotna, bo przecież realizowali oni wielką misję „blokowania nieobliczalnej opozycji”. Co ciekawe, w tych samych dwóch kadencjach wyrosło też silne zaplecze opiniotwórcze przeciwników rządu, równie bezkrytyczne – jak się okazało – wobec własnych elit rządzących. Oznacza to nie tylko przyzwolenie na złe rządy, ale także redukcję do zera obiektywizujących kryteriów oceny. O wszystkim decyduje „naszość”.

Stąd coraz silniejsza – i to wcale nie w młodszym pokoleniu dyskutantów – jest zapiekłość, przypisywanie sobie najgorszych intencji. Słowa „zdrada” i „faszyzm” nie odnoszą się do stanów faktycznych, ale kamuflują brak rzeczowych argumentów. Co gorsza, dyskusji takiej nie prowadzą tylko politycy. Staje się ona podstawową treścią „mediów tożsamościowych”, które mają za zadanie utwierdzić w politycznej wierze swoich czytelników.

Polityczny sceptycyzm i dystans jest dziś towarem niezwykle rzadkim. Ironia i refleksyjność istnieją tylko na marginesach debaty. Także od zapraszanych do dyskusji ekspertów i intelektualistów oczekuje się zaangażowania i mocnych słów. Jeszcze kilka lat takiej „debaty” i zdziecinniejemy do reszty. Pogrążymy się w świecie zatrutej komunikacji. Świecie, w którym niczego się nie dowiemy o sobie, a jedynie zobaczymy, kto zebrał jaki materiał „na przeciwnika”.

Elity opiniotwórcze w zależności od sympatii partyjnych umiejętnie ignorują belki w oku „własnych” rządów. Oznacza to nie tylko przyzwolenie na złe rządy, ale także redukcję do zera obiektywizujących kryteriów oceny. O wszystkim decyduje „naszość”.

Legion Asystentów

Nadzieja na pokoleniową zmianę jest o tyle płonna, że kolejne roczniki wykuwają swe polityczne i polemiczne umiejętności w ogniu infantylnej wojny na bańki mydlane. Uczą się, że wszystko wolno powiedzieć, a zarazem, że nie istnieją inne – poza retorycznymi – kwalifikacje i inne poza koteryjnymi kryteria awansu. Ponadto – w stopniu, którego nie doświadczyły starsze pokolenia Trzeciej Rzeczpospolitej, blokowane są jednostki samodzielne, posiadające niepasujące do przekonań „starszych elit” poglądy. Mogą sobie egzystować w internecie, na Twitterze, ale bez dostępu do realnych, obfitych zasobów dzielonych w polityce, mediach czy w sferze ekspercko­‑akademickiej. Te są zastrzeżone dla Legionu Asystentów, świetnie sprawdzonych w potakiwaniu i konformizmie.

Taka polityka może przynieść katastrofalne skutki. Rządzące i opiniotwórcze elity zachowują się dziś tak, jakby przed nimi otwierało się kolejne ćwierćwiecze, w którym ludzie od nich młodsi nadal będą kontentować się rolą asystentów. Lekceważą zadanie najważniejsze, jakim jest zapewnienie sukcesji. Stworzenie warunków, w których ważne role w państwie, czy szerzej – w całym sektorze publicznym – przejmie pokolenie dzisiejszych trzydziesto‑ i czterdziestolatków.

By ta zmiana przyniosła pozytywną korektę, muszą oni przed czterdziestką zdobyć doświadczenie i sprawdzić się – lub nie – w działalności publicznej. Powinniśmy poznać ich umiejętności i charaktery, pozwolić uczyć się na błędach i weryfikować to, czy potrafią wyciągać z nich wnioski. Cała współczesna elita rządząca miała taką szansę. Leszek Miller i Waldemar Pawlak, Donald Tusk i Jarosław Kaczyński nie musieli czekać do pięćdziesiątki. I nie musieli „terminować”, nosząc teczkę za ważnym politykiem.

Jeden z najważniejszych egzaminów z dojrzałości, jaki zdają wszystkie – bez wyjątku – elity, to zdolność zapewnienia sobie sukcesji na nie gorszym niż własny poziomie. W wielu miejscach, nie tylko w polityce, widać wyraźnie, że pokolenie dzisiejszych sześćdziesięciolatków ten ostatni ważny egzamin obleje. Że będziemy musieli przejść przez jakąś pokoleniową wojnę, która zablokuje przy okazji perspektywę katastrofy, jaką byłoby dostanie się Polski pod rządy Legionu Asystentów.

Rządzące i opiniotwórcze elity zachowują się dziś tak, jakby przed nimi otwierało się kolejne ćwierćwiecze, w którym ludzie od nich młodsi nadal będą kontentować się rolą asystentów. Lekceważą zadanie najważniejsze, jakim jest zapewnienie sukcesji.

Cicha rewolucja w detalach

Problem polega na tym, że wymiana elit – nawet wskutek wojny pokoleniowej – nie jest rozwiązaniem łatwym i wystarczającym. Zwłaszcza że taka wymiana może skutkować utratą wiedzy zgromadzonej przez poprzedników. Korzystniejsza byłaby zatem wynegocjowana abdykacja, ale takie przedsięwzięcie wydaje się – wskutek barier kulturowych i systemowych – ogromnie trudne. Grozi nam to, że głównym obciążeniem rozwojowym staną się dysfunkcjonalne w ten czy inny sposób elity i zablokowane tworzonym przez nie chaosem państwo. Już dziś jesteśmy o krok od takiego stanu w kilku istotnych sferach.

Historia Trzeciej Rzeczpospolitej zaczęła się od obaw elit przed skutkami niedojrzałości społeczeństwa. Dziś – po 25 latach – najpoważniejszym ryzykiem wydaje się postępująca infantylizacja i nieodpowiedzialność elit. Nie uda im się już zwalić winy na „szarego obywatela”. Gdyby źródłem zła w instytucjach było niedojrzałe społeczeństwo, to te instytucje, na których funkcjonowanie polityka ma wpływ niewielki (a elity korzystają z autonomii) – czyli uniwersytety, sądy, szpitale – funkcjonowałyby o niebo lepiej niż nasze urzędy gminne czy powiatowe.

Nie wiem, czy możliwe jest odwrócenie tych niekorzystnych zjawisk poprzez szereg drobnych korekt, poprzez swego rodzaju „cichą rewolucję w detalach”, podejmowaną przez przeciwników infantylizacji. Ale zdaje się, że nie mamy innego wyjścia i innej nadziei. By taka cicha rewolucja była możliwa, potrzebne jest wspólne dla jej zwolenników i realizatorów wyobrażenie państwa. Nie utopijnego ideału, ale po prostu dojrzałej Rzeczpospolitej. Państwa, które nie szamocze się między sprzecznymi koncepcjami własnej roli międzynarodowej, ale posiada względnie stabilną wizję własnej racji stanu. Taka dojrzała Rzeczpospolita to nie państwo nadmiernie szczycące się osiągnięciami, ale raczej zaniepokojone słabościami. To nie państwo nerwowo szukające nowych pomysłów, ale próbujące rozwiązać sygnalizowane od dawna problemy. To nie państwo sklerotyczne, znające tylko kilka formuł­‑zaklęć usprawiedliwiających wygodnictwo lub ignorancję rządzących, ale takie, które potrafi uczyć się na własnych błędach i prowadzić otwarty namysł nad poszukiwaniem możliwych przewag. Rozumiejące granice własnych możliwości, ale także efektywnie wykorzystujące istniejące zasoby.

Potrzeba nam dziś „cichej rewolucji w detalach” – szeregu drobnych korekt podejmowanych przez przeciwników dalszej infantylizacji. By taka rewolucja była możliwa, musimy mieć jednak wspólne dla jej zwolenników i realizatorów wyobrażenie państwa. Nie utopijnego ideału, ale po prostu dojrzałej Rzeczpospolitej.

Ilustracja za Kongres Obywatelski

Rafał Matyja – dr hab., politolog i publicysta, wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

Tekst pierwotnie ukazał się na https://www.kongresobywatelski.pl/idee-dla-polski-kategoria/czas-egzamin-dojrzalosci/.

http://publica.pl/teksty/matyja-czas-na-egzamin-z-dojrzalosci-59407.html

Kompromis jest obcy prezesowi Kaczyńskiemu

Posłowie PiS to specyficzny naród. Kolokwialnie o takich ludziach mówi się, że „udają durnia”. Jest jeszcze inne tłumaczenie, zdaje się, że bliższe prawdy. Udają durniów, albo nimi są. Acz ta alternatywna nie wyklucza możliwości, iż dureń wcale nie musi udawać siebie samego, mimo wiedzy na jakikolwiek temat.

Oto rzeczniczka PiS Beata Mazurek na pytanie dziennikarza RMF FM, dlaczego dziennikarze nie są wpuszczani do Sejmu na podkomisję na podstawie jednorazowych przepustek, odpowiada, że „za bezpieczeństwo budynków  Sejmu odpowiada Straż Marszałkowska, a nie marszałek”.

Czy Mazurek jest durniem, czy udaje durnia, czy to i to? Bo jak pamiętamy, marszałek Senatu Marek Karczewski ustalił z dziennikarzami, iż powracają do starych zasad z przepustakami dla dziennikarzy. Mazurek jednak udaje durnia, że jakoby – wg jej logiki – Straż to ustaliła z dziennikarzami.

A prawda może być jeszcze inna, bowiem prezes Jarosław Kaczyński każe Mazurek i swoim pozostałych podwładnym udawać durniów, acz wszyscy mamy świadomość, nastawiwszy uszu na słowa własne posłów PiS, iż określenie ich durniami, wcale nie mija się z prawdą. Kaczyński posłów takich, jak pani Mazurek, celowo sobie dobiera.

Partia rządząca partii PiS w pozostałych kwestiach sprowadza działanie do podobnych prymitywnych w gruncie rzeczy rozstrzygnięć. Nie są więc to żadni intelektualiści, ani ludzie zdolni do przemyśleń własnych. I taką zasadę stosują do innych, w tym szczególnie do opozycji.

Jaki PiS chce zastosować „kompromis”, aby rozwiązać kryzys z protestem opozycji w sali posiedzeń Sejmu? No, jaki? – szybciutko znajdujemy odpowiedź. Tak, tak! – będą walić po kieszeniach, albo straszyć paragrafami. Tak PiS ma po swoim prezesie, który wchodząc na drabinkę, gdy peroruje do swego ciemnego ludu, używa argumentów z tego rodzaju prymitywnego arsenału.

Kaczyński już postraszył regulaminem Sejmu, a ten orzeka, iż „w przypadku uniemożliwiania przez posła pracy Sejmu lub jego organów Prezydium Sejmu może podjąć uchwałę o obniżeniu uposażenia lub diety parlamentarnej posła, w wysokości nieprzekraczającej połowę uposażenia poselskiego lub pełnej diety parlamentarnej miesięcznie na okres nie dłuższy niż 3 miesiące”.

PiS ma większość w Prezydium, więc opozycja dostanie po kieszeniach. Przegłosują swoją bezmyślność jednogłośnie, bo o takich, a nie innych walorach dobrał sobie za posłów prezes Kaczyński.

Także było straszenie opozycji paragrafami. W ostatnich dniach przynamniej dwukrotnie argumentu o „łamaniu prawa karnego” użył Kaczyński (w tym w Polskim Radiu 24): „Posłowie podlegają także prawu karnemu. Mamy do czynienia z akceptacją działań, które w oczywisty sposób mają charakter przestępczy”.

Takie kompromisy mają pisowcy: karać, straszyć, a jak to nie pomoże prezes wchodzi na drabinkę (bodaj zakupioną w Tesco), z której pluje „elementami animalnymi”, „gorszym sortem” i podobnymi toksynami własnymi.

Tak się rozwiązuje kryzysy. Podobno prezes nie wyczerpał tej inwencji zaognienia sytuacji. We wszelkich podziałach, konfliktach, w demolkach prezes Kaczyński nie ma sobie równych. Gorzej z budowaniem, bo tę żmudną czynność pozostawia innym. Ci ostatni budują, prezes i jego akolici niszczą – taki jest podział ról w kraju.

Więcej >>>

 

Pomysły PiS na ukaranie protestujących posłów

2.01.2017
poniedziałek

Posłowie PiS przyznają (jeszcze nieoficjalnie), że pojawił się nowy, kolejny już, pomysł na przywołanie posłów opozycji do porządku. A chodzi o pieniądze.

Przywołują art. 23 regulaminu Sejmu, który głosi, że „w przypadku uniemożliwiania przez posła pracy Sejmu lub jego organów (…) Prezydium Sejmu może podjąć uchwałę o obniżeniu uposażenia lub diety parlamentarnej posła, w wysokości nieprzekraczającej połowę uposażenia poselskiego lub pełnej diety parlamentarnej miesięcznie na okres nie dłuższy niż 3 miesiące”. A wiadomo, że uniemożliwiają normalną pracę Sejmu posłowie okupujący salę obrad. Bo przecież nie PiS, który w urągających demokracji warunkach przegłosował budżet. W sześcioosobowym Prezydium PiS ma większość, więc przegłosowanie kar finansowych dla posłów okupujących salę będzie tylko formalnością. Takie postawienie sprawy utrudni politykom opozycji wyjście z tej okupacji. Kiedy już zaprzestaną protestu, to PiS może zacząć snuć opowieść, że przerwali protest dla pieniędzy.

Prawdopodobna jest więc kara finansowa, a trwa już śledztwo. Trzy dni przed świętami warszawska prokuratura wszczęła je w sprawie „szeregu zdarzeń mających miejsce na terenie Sejmu i w jego najbliższej okolicy 16 i 17 grudnia”. Śledztwo dotyczy „stosowania przemocy wobec posłów oraz innych osób w celu uniemożliwienia im swobodnego przemieszczania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia oraz wywierania w ten sposób wpływu na czynności urzędowe Sejmu”. Komu udowodniona zostanie ta wina, temu grozi kara do 3 lat więzienia.

Śledztwo zostało wszczęte „w oparciu o materiały dostarczone przez Policję”. A policja rejestrowała wyjazd samochodami prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premier rządu Beaty Szydło, i to jak usuwani byli z ich drogi protestujący. Tak więc poszkodowanym w tym śledztwie ma być chyba właśnie ta dwójka, choć uśmiechnięty w swojej limuzynie prezes na poszkodowanego nie wyglądał. Śledztwo dotyczy też posłów opozycji, którzy najpierw z bezsilności blokowali mównicę, a teraz protestują w sali posiedzeń Sejmu.

Straszył już ich Kaczyński, który o „łamaniu prawa karnego” mówił w ostatnich dniach dwa razy. „Posłowie podlegają także prawu karnemu. Mamy do czynienia z akceptacją działań, które w oczywisty sposób mają charakter przestępczy” – padło na słynnej przedświątecznej konferencji prasowej.

A pierwszego dnia nowego roku na antenie Polskiego Radia24 mówił prezes PiS, że „jeżeli opozycja będzie się upierała przy swojej postawie, która jest łamaniem prawa w najczystszym tego słowa znaczeniu, i to zarówno tego prawa wewnątrzsejmowego, czyli regulaminu, jak i tego prawa, które obowiązuje w państwie, w tym także (…) prawa karnego, to będziemy musieli działać tak, jak działaliśmy w trakcie uchwalania budżetu i innych ustaw”.

Tak więc trwa prokuratorskie śledztwo. Słyszymy, jak prezes PiS straszy opozycję sankcjami z kodeksu karnego. I jeszcze pojawia się pomysł obcięcia uposażenia protestującym posłom. Z lupą trudno dostrzec wolę rozwiązania tego kryzysu. Mam wrażenie, że PiS w sprawie zaognienia tego sporu ma jeszcze coś do dodania.

 

dabrowska.blog.polityka.pl

Zamieszki w Ełku: Biskup apelował o spokój, ludzie wychodzili z kościoła. Atmosfera gęstnieje

Michał Wilgocki, Tomasz Kurs, Michał Koronowski, Grzegorz Szymanik, 02 stycznia 2017

Ełk. Mieszkańcy miasta składają znicze pod barem Prince Kebab, przed którym zginął 21-letni Daniel

Ełk. Mieszkańcy miasta składają znicze pod barem Prince Kebab, przed którym zginął 21-letni Daniel (Fot. Arkadiusz Stankiewicz / Agencja Gazeta)

Dwóch obcokrajowców ma zarzut zabójstwa, ponad 20 Polaków – zakłócenia porządku. W Ełku awantura pod kebabem zakończyła się śmiercią i zamieszkami.

W sylwestra 21-letni Daniel z kolegą przyszli do baru Prince-Kebab. Prokuratura opisuje, że najpierw doszło do „sytuacji zaczepnej” (wciąż bada szczegóły), a potem Daniel zabrał dwie butelki napojów i wyszedł z lokalu bez płacenia. Wybiegli za nim Tunezyjczyk (kucharz) i Algierczyk (właściciel baru). Doszło do szamotaniny, Tunezyjczyk ranił Daniela nożem. Mężczyzna z trzema ranami zmarł na miejscu.

Prokuratura zakłada, że obcokrajowcy wrócili do baru, a drugi z Polaków rzucił w jego stronę petardą. Początkowo media informowały, że to od wrzucenia petardy rozpoczęła się awantura, ale prokuratura nie potwierdziła tej wersji. Poinformowała za to, że obaj Polacy byli wcześniej karani, m.in. za groźby i rozboje.

W Ełku po zabójstwie wybuchły zamieszki

Kiedy wieść o śmierci młodego mężczyzny się rozniosła, w noworoczny wieczór przed bar przyszła ponad setka osób. Niektórzy zapalili znicze, inni skandowali antyimigranckie hasła i rzucali kamieniami w okna baru i policję. Ta użyła gazu pieprzowego. Zatrzymała też najbardziej krewkich – w sumie 28 osób, wśród których, poza uczestnikami rozróby, było czterech obcokrajowców, w tym kucharz i właściciel lokalu.

Ostatecznie ełcka prokuratura obu obcokrajowcom postawiła zarzut zabójstwa. Grozi za to nawet dożywocie. Żaden formalnie nie przyznał się do winy, ale Tunezyjczyk w zeznaniach potwierdził, że mógł użyć noża. Polacy uczestniczący w zamieszkach mogą odpowiadać za zniszczenie mienia i zakłócenie porządku.

Jak informuje warmińska policja, kiedy w niedzielę trwały zamieszki, ktoś włamał się do mieszkania właściciela baru. Zostały uszkodzone drzwi, a także rozlana nierozpoznana dotąd substancja. – Nie doszło do zajęcia się lokalu i nie było interwencji straży pożarnej. Sprawdzamy, czy była to próba podpalenia – mówi Krzysztof Wasyńczuk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.

Policja ściąga posiłki, narodowcy nawołują do „wymierzenia sprawiedliwości”

Policja ściągnęła do Ełku dodatkowych funkcjonariuszy. W poniedziałek pojawiły się informacje, że do miasta chcą przyjechać kibole Jagiellonii Białystok. Poza nimi do „wymierzania sprawiedliwości” nawoływali na Facebooku m.in. działacze Młodzieży Wszechpolskiej.

Coraz więcej przestępstw z nienawiści. Raport prokuratury w Sejmie

Pod wieczór atmosfera na ulicach gęstniała. Godzina 17, dwóch mężczyzn klęczy pod barem z kebabem. Przewracają się na znicze. Ten w koszulce z orłem białym chwieje się, płacze i mówi, że „śmierć nie pójdzie na marne, to sygnał, by zrobić porządek”. Na skrzyżowaniu obok jest już około stu osób, część zamaskowana. Mówią, że czekają na kibiców Jagiellonii. Podobno część została zatrzymana przez policję na obrzeżach Ełku, ale innym udało się uciec i idą piechotą.

Wybucha petarda. „Wszyscy do kościoła! Na mszę!”

Niektórzy w tłumie nie chcą wierzyć, że Daniel wdał się w bójkę, że coś ukradł. Mówią, że pewnie bronił jakiejś dziewczyny. – Akurat! To my go nie znaliśmy? Ogromna tragedia, ogromna, śmierć człowieka. Ale to nie powód, by teraz krzywdzić innych – mówi 42-latka, mieszkanka Ełku. Jest zdenerwowana, bo przyszła pod bar po 13-letniego syna, który jest w tłumie z kolegami i nie chce wracać do domu. Mówi, że „dzisiaj w nocy będą jechali z muslimami”. – Wszyscy koledzy są, zgadali się, to on też poszedł. Michał! – woła.

Godzina 17.45. Na skrzyżowaniu przed barem wybucha głośna petarda. – Wszyscy do kościoła! Na mszę! – woła ten, który ją rzucił. Część zebranych rusza do pobliskiej katedry Św. Wojciecha, inni – zamaskowani – zostają przy zniczach.

„W tym mieście nie można być grzecznym. Zadźgali dobrego chłopaka”

Kościół jest pełen, są członkowie rodziny Daniela i prezydent Ełku Tomasz Andrukiewicz. Są i narodowcy – z falangami na opaskach na ramionach. Zdjęcie Daniela stoi obok chrzcielnicy – to w katedrze był chrzczony. Mówi o tym w kazaniu biskup ełcki Jerzy Mazur. Przypomina bożonarodzeniowe słowa papieża Franciszka o tym, że „wszyscy możemy być twórcami pokoju”.

Piotr Osęka, historyk: „Wydarzenia w Ełku można porównać do sytuacji pogromowych w przed- i powojennej Polsce”

„Droga przemocy, agresji, to nie jest droga chrześcijanina” – przypomina bp Mazur. Mówi, że protestujący przeciw imigrantom mogą to robić pokojowymi metodami. Wzywa, by nie szukali zemsty. Odczytany zostaje apel rodziny Daniela: „Do wszystkich protestujących. Prosimy was o zachowanie spokoju, pragniemy w ciszy modlić się za Daniela. Uszanujcie naszą wolę”. Podczas odczytywania apelu kilka osób wychodzi z katedry. Idziemy za nimi.

– Zadźgali dobrego chłopaka. Nie będę słuchać o pojednaniu i miłosierdziu, bo to jakaś kpina jest. Znałam Daniela, może prymusem i grzecznym chłopcem nie był, ale w tym podłym mieście jak się ma 20 lat, to nie można być grzecznym. Nie zrobił nic takiego, za co powinien umrzeć – mówi 18-latka. Dodaje, że idzie do ludzi pod zniczami, bo „tam jest sprawiedliwość”.

Błaszczak tłumaczy zamieszki „zrozumiałymi obawami”

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak w poniedziałek w Polskim Radiu przekonywał, że Polsce nie grozi terroryzm i – gdyby nie sytuacja w Ełku – noc sylwestrowa byłaby jedną z najbezpieczniejszych w historii. Zamieszki tłumaczył „zrozumiałymi obawami” mieszkańców Ełku.

Szef MSW cieszy się, że w Polsce jest bezpieczniej niż w Niemczech i Turcji

Wcześniej przy barze stały dziesiątki zniczy. Przynosili je ludzie, którzy modlili się za zmarłego, ale wśród nich można też było usłyszeć o „ciapatych” i „Polsce dla Polaków”. – Przyszłam uczcić pamięć tego chłopaka. Znał go mój mąż, obaj pracowali w firmie kurierskiej – mówiła jedna z mieszkanek. – Opowiadał, że w pracy to był spokojny, ułożony człowiek. Myślałam, że takie rzeczy ominą naszą „pipidówkę”. Nie podoba mi się też to, co działo się w czasie manifestacji. Ta agresja tłumu nie pomaga rodzinie ofiary.

Atmosfera niepewności udzielała się innym. – Słyszałam, jak rehabilitantka ostrzegała pacjenta Ormianina, by nie wychodził z domu i uważał na siebie, bo ma śniadą twarz – opowiadała inna mieszkanka. – Ich wszystkich powinni wywieźć – mówił o cudzoziemcach stojący obok mężczyzna.

Sprawę zabójstwa i zamieszek z urzędu podjął Rzecznik Praw Obywatelskich. Będzie monitorował przebieg śledztw prokuratury.

Zobacz też: Niechęć do uchodźców zemści się na Polakach

 

biskup

wyborcza.pl

Zamieszki w Ełku po zabójstwie 21-latka. „Myślący trzeźwo nie będzie rzucać kamieniami w witrynę”

Marcin Kozłowski, 02.01.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,114883,21192583,video.html?embed=0&autoplay=1
– Jeśli ktoś ma trzeźwy ogląd sytuacji, to nie pójdzie z kamieniem i nie rzuci w witrynę sklepową. Te osoby, które posługują się płytkimi opiniami, łatwiej ulegają emocjom i dają się wciągnąć w eskalację konfliktu – komentuje wydarzenia w Ełku socjolog dr Tomasz Marcysiak.

W noc sylwestrową w Ełku po awanturze przed barem Kebab Prince zginął 21-letni Daniel. Zarzut jego zabójstwa postawiono Tunezyjczykowi i Algierczykowi. Do tragedii miało dojść, kiedy 21-latek wyszedł z butelkami napoju, za które nie zapłacił. Właściciel lokalu z kucharzem pobiegli za nim, wtedy doszło do szamotaniny.

W niedzielę przed lokalem zaczął się zbierać tłum. Ludzie wznosili nienawistne okrzyki wobec cudzoziemców (m.in. „j***ć ciapatych!”), rzucali kamieniami i petardami. W lokalu wybito szybę. Niektóre osoby miały rzucać w stronę policji petardami, kamieniami i butelkami. Doszło też do próby podpalenia mieszkania Algierczyka.

Wydarzenia w Ełku były też szeroko komentowane w mediach i internecie. Dla jednej ze stron jest to argument za tym, że osoby innych kultur są niebezpieczne. Dla drugiej – tragedia, która nie powinna mieć miejsca, a jej sprawca powinien zostać sprawiedliwie osądzony i ponieść karę.

W ostatnich dniach zdemolowany został także lokal sprzedający kebab w Lubinie (woj. dolnośląskie). Organizacje zajmujące się przemocą mówią o samosądach lub nawet próbach linczu.

Z socjologiem dr. Tomaszem Marcysiakiem rozmawiał Marcin Kozłowski

Marcin Kozłowski: Dlaczego zdarzenie w Ełku wywołało demonstracje w mieście i niemal ogólnonarodową dyskusję? Inne zabójstwa, do których dochodzi na polskich ulicach, nie generują aż takich emocji.

Dr Tomasz Marcysiak: Napięcia dotyczące innych kultur są w niektórych głęboko zakorzenione i utrwalane przez działania i wypowiedzi ksenofobiczne. Spójrzmy chociażby na drugą stronę oceanu – tam od dawna nie ma segregacji rasowej, co nie oznacza, że nie ma właśnie tych napięć. Wystarczy, że biały policjant zastrzeli czarnoskórego chłopaka i natychmiast ludzie wychodzą na ulice.

Gdzie jest źródło tych napięć w Polsce?

Od zawsze jesteśmy podzielonym społeczeństwem i zawsze wskazywaliśmy sobie przyczynę jakichś niepowodzeń. Przykładowo, w okresie międzywojennym za niepowodzenia ekonomiczne byli wskazywani Żydzi.

Jeśli ktoś ma trzeźwy ogląd sytuacji, to nie pójdzie z kamieniem i nie rzuci w witrynę sklepową. Te osoby, które posługują się płytkimi opiniami i tkwi w nich potrzeba obarczenia kogoś nawet za własne niepowodzenia, łatwiej ulegają emocjom i dają się wciągnąć w eskalację konfliktu. Jest bardzo krótka droga między agresją słowną, a fizyczną.

Przy okazji „dostaje się” funkcjonariuszom policji.

Policja zawsze dostaje rykoszetem. Rolą policji jest wygaszanie sytuacji, panowanie nad manifestacją, by nie doszło do kolejnych nieszczęść. Im jest więcej funkcjonariuszy, tym bardziej ta agresja jest podkręcona, bo próbują ją powstrzymywać.

Co musiałoby się stać, by tego typu tragedie nie były rozpatrywane przez niektórych tylko przez pryzmat narodowości?

Jedną z metod są wzajemne, częste kontakty. Pracowałem jakiś czas temu za granicą razem z ludźmi z wielu krajów i kultur, co zupełnie zmieniło moje postrzeganie osób innej narodowości. Kiedyś były prowadzone badania na temat uprzedzeń rasowych. Wynikało z nich rzeczywiście m.in., że dystans wobec obywateli innych państw zmniejszał się wraz z lepszym poznawaniem danej osoby.

Mój kolega mieszka w niemieckim mieście, w którym doszło do zasztyletowania Polki przez Syryjczyka. W złapaniu mężczyzny pomogli inni Syryjczycy. Tragedia nie miała podłoża narodowościowego lub religijnego. Mimo to pierwsza informacja, która poszła świat, była jednoznaczna. Łatwo przychodzi nam wrzucanie wszystkich do jednego worka, ulegamy stereotypom.

Nie bez znaczenia musi być też to, co mówią w mediach lub internecie dziennikarze i politycy.

Ostatnio brałem udział w programie w TVP. Naprzeciwko mnie siedział radny PiS z Torunia. Rozmawialiśmy na temat eskalacji konfliktów międzykulturowych. Jeden z gości zapytał radnego, czemu mają służyć hasła takie jak „Polska dla Polaków”. A radny na to: „Przepraszam, a dla kogo ma być?”. Zatkało mnie.

Środowiska narodowe promują tego typu postawy, a potem mamy się dziwić, że pod ich wpływem grupa osób atakuje budkę z kebabami w Ełku? To proch rozsypany po całej Polsce, który się tli.

Proch wybuchnie? A może raczej zgaśnie z biegiem czasu?

Napięcia nie osłabną. Za mało jest krytyki wobec rasistowskich zachowań. Marsze milczenia nie wystarczą. Musi być stanowcza reakcja ze strony władz, mówiąca o tym, że nie ma miejsca na ksenofobiczne zdarzenia. Takie zachowania muszą być piętnowane przez wszystkich. Inaczej nic się nie zmieni.

gazeta.pl

Czyli negocjacje z marszałkiem Senatu o dostępie dziennikarzy do Sejmu nie mają sensu, bo o tym decyduje Straż?

PONIEDZIAŁEK, 2 STYCZNIA 2017

Mazurek: Niewpuszczenie dziennikarzy na komisję? Też się temu dziwię i tego nie rozumiem

Mazurek: Niewpuszczenie dziennikarzy na komisję? Też się temu dziwię i tego nie rozumiem

Też się temu dziwię i też tego nie rozumiem. Wiem, że w ubiegłym tygodniu został przesłany komunikat Straży Marszałkowskiej, że to decyzja straży, a nie marszałka Kuchcińskiego. Za bezpieczeństwo budynków Sejmu odpowiada straż, a nie marszałek. Nie znam uzasadnienia, dlaczego straż taką wydała taką decyzję – tak Beata Mazurek odpowiedziała na pytanie Marcina Zaborskiego w Popołudniowej rozmowie RMF FM o niewpuszczenie dziennikarzy bez stałych przepustek na dzisiejszą sejmową komisję.

300polityka.pl

KOD-owi nie zabraknie paliwa do protestów

KOD-owi nie zabraknie paliwa do protestów

„Zaostrzający się w Polsce konflikt polityczny może zacząć szkodzić gospodarce i spowodować, że przyszły rok będzie trudny dla kraju” – powiedział w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej prof. Antoni Dudek z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Chociaż nie oczekuje poważniejszych zmian na scenie politycznej, to jednak uważa, że obrany kurs może gospodarkę wyprowadzić na manowce. Pan profesor zwraca uwagę, że mieliśmy dotąd wielkie szczęście, bo konflikty polityczne nie kolidowały z gospodarką. Obecny kryzys parlamentarny – zdaniem prof. Dudka – może nie pozostać bez echa dla polskich interesów, a wydaje się nawet zapowiedzią kolejnych, które będą wstrząsały polską sceną polityczną i gospodarką. – „Spodziewam się coraz liczniejszych i gorętszych demonstracji ulicznych z obu stron. Także gwałtownych zachowań polityków, nawet takich, których dotąd nie byliśmy świadkami, z rękoczynami włącznie. W grudniu byliśmy bardzo blisko tego: poseł Marek Suski z PiS został przewrócony przez drugiego posła, ale to jeszcze nie była klasyczna bijatyka. Nie wykluczam, że w przyszłym roku możemy być świadkami czegoś podobnego”– uważa prof. Antoni Dudek.

2016 to był „miodowy rok” dla PiS-u. Oceniając dokonania rządzących stwierdził, że ten rok „wyszedł” Kaczyńskiemu całkiem dobrze. Niech jednak nie liczy na to, że dalej tak gładko pójdzie. 2017 z pewnością będzie gorszy, bo coraz trudniej winę za niepowodzenia będzie można zwalać na poprzedników. Bezpowrotnie minie też euforia z powodu zdobytej władzy, a w planach są dalsze radykalne reformy. To przyniesie napięcia i spięcia radykałów z umiarkowanymi. Będzie też trzeba się liczyć z porozumieniami po stronie opozycji, co da w perspektywie realną przeciwwagę partii rządzącej. Dziś trudno przewidzieć, czy uda się to jeszcze przed wyborami samorządowymi i liderzy partii opozycyjnych wystawią wspólne listy kandydatów, czy potrzebują dużego wstrząsu i pójdą po rozum do głowy dopiero przed parlamentarnymi. Wiele zależy od kondycji obydwu najważniejszych partii opozycyjnych, a najwięcej od Platformy.

„ Jest pytanie, co w przyszłym roku będzie się działo z Donaldem Tuskiem. Jeśli Tusk wróci do Polski może, choć nie musi, chcieć aktywnie uczestniczyć w polityce” – stwierdza prof. Dudek. Z pewnością część polityków PO oraz zwolenników tej partii wciąż za nim tęskni, bo kojarzy się im ze zwycięstwami Platformy sprzed lat. Pytanie jednak, czy jest to możliwe do powtórzenia. Profesor zwraca uwagę na fakt, że w polskiej polityce byliśmy już świadkami powrotów m.in. Leszka Millera, Jerzego Buzka, Aleksandra Kwaśniewskiego. – „W zasadzie żaden do końca się nie udał. Oczywiście, Tusk może przełamać tę passę, ale rokowania nie są pomyślne. Ja jestem sceptyczny co do efektywności wyborczej powrotu Donalda Tuska” – uważa profesor.

Mówiąc o przyszłości polskiej sceny politycznej, rozmówca PAP wskazuje na niedostatecznie ciągle doceniane partie Kukiz15 i Partię Razem oraz przestrzega, że nie dla każdego niezadowolonego wyborcy PiS opozycja liberalna jest atrakcyjna. Suma summarum, jedno jest pewne: – „KOD – owi nie zabraknie paliwa do protestów; pytanie tylko, czy wystarczy mu energii do ich organizacji” – powiedział A. Dudek.

jp

Źródło: pap.pl

kodowi

koduj24.pl

Błaszczak pytany o zamieszki mówi o niskim bezrobociu oraz 500 plus. I łączy Ełk z okupacją Sejmu

WB, 02.01.2017

Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych

Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Polska jest krajem bezpiecznym, spada bezrobocie, rodziny korzystają z programu 500 plus, a „wściekliznę” powoduje opozycja – tak minister Błaszczak tłumaczy rzeczywistość po zamieszkach w Ełku.

O zamieszki w Ełku pytany był szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Zapewnił, że sytuacja jest stabilna i dodał: – Gdyby nie wydarzenia w Ełku, noc sylwestrowa należała do jednych z najbardziej bezpiecznych na przestrzeni ostatnich lat. No niestety w Ełku doszło do zabójstwa i sytuacja trochę się zmieniła.

Dalej było już tylko lepiej. Błaszczak podkreślał, że w Polsce jest bezpiecznie, w porównaniu do tego, „co dzieje się u naszych zachodnich sąsiadów”. – To był nieszczęśliwy przypadek. Polska jest krajem bezpiecznym, Ełk jest bezpiecznym miastem. Polska w ciągu ostatniego roku to państwo, które rozwija się, jeżeli chodzi o gospodarkę, odnotowaliśmy rekordowo niskie bezrobocie. Nie ma problemów społecznych, takich z jakimi mamy do czynienia na zachodzie Europy, gdzie mamy duże enklawy muzułmańskich emigrantów, które nie integrują się z pozostałą częścią społeczeństwa – mówił minister.

Komuś zależy na oczernianiu Polski

Szef resortu spraw wewnętrznych tłumaczył, że w Polsce takich zjawisk nie ma, „również dlatego, że po wyborach w 2015 roku zmienił się rząd i rząd PiS nie realizuje tych zobowiązań, które na Polskę przyjął rząd PO-PSL dotyczących sprowadzania muzułmańskich emigrantów”.

Prowadzący program w Polskim Radiu pytał gościa, skąd wzięły się informacje o rzekomo zmierzających do Ełku narodowcach, którzy mieli wziąć udział w zamieszkach. – Komuś bardzo zależy na tym, żeby przedstawiać Polskę, jako kraj, w którym są tego rodzaju problemy. Ja w ten sposób wyjaśniam tego rodzaju informację. Ja to łączę z sytuacją, jaka ma miejsce w Sejmie, kiedy to opozycja nie pogodziła się z wynikiem wyborów i okupuje Sejm, próbując stworzyć wrażenie, że dzieje się coś złego – odpowiedział Błaszczak.

Niskie bezrobocie i 500 plus

– W Polsce nie dzieje się nic złego. Mówiłem już o rekordowo niskim bezrobociu, warto też podkreślić, że Polska to kraj, w którym owoce wzrostu gospodarczego przez rząd PiS są dzielone sprawiedliwie, myślę tu o programie 500 plus, transferach socjalnych, powrocie do poprzedniego wieku emerytalnego. To oczywiście naruszyło interesy grup, które korzystały z tych funduszy w poprzednich latach, chociażby pod rządami PO-PSL i stąd ta wścieklizna – podsumował.

gazeta.pl

Reporter Polsatu relacjonuje z Ełku

c1ls2e5xuaaktr9

PONIEDZIAŁEK, 2 STYCZNIA 2017

Plany PiS na początek 2017: Demonstracja poparcia dla rządu, II część kongresu i przygotowania do wyborów samorządowych

KACZY

Przygotowania do kampanii samorządowej, demonstracja poparcia dla rządu, kolejne etap wyborów wewnętrznych w partii i druga część kongresu – PiS planuje intensywny początek 2017 roku. Jak dowiaduje się 300POLITYKA, PiS już wkrótce ogłosi kiedy odbędzie się zapowiadana od kilku tygodniu duża demonstracja poparcia dla rządu. Najbardziej prawdopodobne terminy (ze względów logistycznych i organizacyjnych będzie to zapewne sobota) to 14 lub 21 stycznia.

Już po rozpoczęciu protestu opozycji w Sejmie na zapleczu PiS i wokół partii – wyrażane mniej lub bardziej oficjalnie – pojawiły się głosy o konieczności zorganizowania dużej demonstracji, pokazującej wsparcie dla rządu. Piotr Duda, lider „Solidarności” powiedział wręcz, ze opozycja zostanie wręcz „nakryta czapkami”, a Joachim Brudziński pod koniec grudnia zadeklarował w Radiu Maryja, że „Nie zawahamy się odwołać do tych, dzięki którym rządzimy; termin i miejsce marszu poparcia dla rządów PiS zostaną wyraźnie ogłoszone”. Ten termin to druga lub trzecia sobota stycznia. Jeszcze przed rozpoczęciem kryzysu pisaliśmy, że PiS po raz pierwszy – 13 grudnia – miał problemy z mobilizacją. Styczniowa demonstracja ma pokazać, że rząd Beaty Szydło i wprowadzane zmiany mają cały czas ogromne poparcie społeczne. To będzie swoista „demonstracja politycznej siły” na starcie nowego roku.

Co więcej, PiS przygotowuje też drugą część kongresu partii. Jego wyborcza część odbyła się na początku lipca 2016. Później politycy PiS wielokrotnie mówili o części drugiej – programowej, podsumowującej i wyznaczającej nowe kierunki na 2017. Stanisław Karczewski pod koniec września w audycji „Polityka w samo południe” mówił o styczniu jako terminie kongresu. Jak powiedział:Być może grudzień, bardziej wskazywałbym na datę styczniową, podsumujemy to, co się działo przez rok i dwa miesiące. Pokażemy również to, co rząd będzie planował, to co będziemy planowali wprowadzać w przyszłości”. Teraz najczęściej mówi się o drugiej połowie lutego. Jarosław Kaczyński 15 grudnia tak mówił o kongresie w rozmowie z „RZ”: Przedstawimy nowy dokument, nową propozycję, być może właśnie wtedy pokażemy nasz projekt uregulowania statusu opozycji.

W PiS w styczniu rozpocznie się też kolejny etap wyborów władz partii – tym razem na poziomie powiatów/gmin. To nie koniec – Prawo i Sprawiedliwość planuje też rozpoczęcie przygotowań do wyborów samorządowych. Na początku roku zostaną powołani tzw. „super-koorydnatorzy” w każdym województwie, którzy będą odpowiedzialni za przygotowanie kampanii. Politycy PiS w 2016 twierdzili, że maja to być przede wszystkim nowi parlamentarzyści, który są w Sejmie po raz pierwszy. O ich powołaniu do tej roli kilkukrotnie mówił Jarosław Kaczyński. Jak się dowiadujemy, lider PiS najprawdopodobniej wkrótce powróci też do objazdów struktur. Ten cykl spotkań został zapoczątkowany w II połowie 2016 roku, Kaczyński odwiedził m.in. Lublin i Olsztyn.

300polityka.pl

PONIEDZIAŁEK, 2 STYCZNIA 2017

Nie chcę być koniunkturalny – o kluczowym 2017 300POLITYKA rozmawia z Ryszardem Petru

Z Ryszardem Petru rozmawiamy w czwartek, tuż przed Sylwestrem. Pod koniec naszej rozmowy pytamy:

Wypadałoby politykowi opozycji, żeby teraz był na nartach, na wypoczynku? 
– Teraz nie. Do 11 na pewno nie. Chyba że 2 dni. Są ustalone dyżury. Jedni na Wigilię, inni na Sylwestra.

W innym momencie zagadujemy:
Pan mówi jak manager. To nie są słowa, które wywołują emocje.
– My nie rozmawiamy na poziomie emocji. To – jak rozumiem – wywiad racjonalny.

*****

O prezydencie Dudzie i premier Szydło wypowiada się dość lekceważąco. Gdy na ekranie wyciszonego telewizora w gabinecie lidera Nowoczesnej na Mokotowskiej pojawia się premier na briefingu podsumowująca rok, Petru rzuca do nas: – Szczerze? Znów będzie to samo. Nawet nie chce mi się tego słuchać. Prezydent w rozmowie z nami – kilka dni wcześniej – mówił, że Petru jest od niego starszy, ale sprawdziliśmy, że jest miesiąc młodszy. W którymś momencie zagadujemy o rozmowę z Dudą:

Jak się rozmawia z gościem, który jest dokładnie w tym samym wieku?
– On jest sztywny.
Jest prezydentem.
– Wszedłem w tę formułę, natomiast co z tego, że się ze mną zgodził? Z tego nic nie wynikało.

Petru widzi siebie jako jednego z liderów pokoleniowej zmiany, która odsunie od władzy Jarosława Kaczyńskiego i jego obóz:

– My jesteśmy Europejscy, możemy dać Polakom lepsze życie, wynagrodzenia, przyjaźń, spokój, zakopanie rowów i bogactwo. On nie.

*****

– Niedługo święto Sześciu Króli.
– Lepiej brzmi. Nie uważacie? – śmieje się Petru.
– Jak się pan z tym czuje?
– Bawi mnie to. To lapsus językowy wynikający z tego, że to 6 stycznia. Robienie mi z tego wielkiego halo jest śmieszne.
– Te lapsusy się przykleiły.
– Czym innym jest lapsus słowny, szósty stycznia, sześciu króli, a czym innym że Angela Merkel była w Stasi.
– Komorowski miał wpadki i chyba to miało znaczenie.
– Twierdzenie Kaczyńskiego, że Merkel była w Stasi, ma daleko idące konsekwencje polityczne, a to jest neutralne. Przy wszystkich słabościach tej wypowiedzi.

*****

2017 – decydujący

2017 rok to będzie politycznie jaki rok?
– Obawiam się, że może to być dalsza konfrontacja ze strony PiS-u. Pogorszenie gospodarki, mocny rys w monolicie PiS-owskim, znacznie więcej błędów, niż do tej pory popełnili i rok, który wykrystalizuje lidera opozycji i sytuacja po stronie opozycji będzie jednoznaczna.
Czyli to decydujący rok.
– Decydujący na 2018/2019. To ostatni rok bez wyborów i z impetem wejdziemy w 2018, który będzie wyborczym rokiem. On ustawi scenę polityczną na wybory w 2018 roku. Zakładam, że przejmiemy inicjatywę wobec PiS-u. Dotychczas oni grali białymi, a my czarnymi. To moment, kiedy Kaczyński stracił inicjatywę. Już teraz. To kwestia tego, czy my wykorzystamy ten moment dobrze, czy źle. Czarne figury mogą przejść do ataku w momencie, kiedy białe robią błąd. Nie niepotrzebny ruch, tylko błąd.

*****

Kaczyński kontra Petru

– Spersonalizowane wybory, Kaczyński kontra lider opozycji. Wydaje się, że dużo wyższa frekwencja niż zwykle. Tak bym obstawiał. Dużo więcej na szali, niż dotychczas. Nie tylko demokracja, tylko przyszłość Polski. Gdyby 7 lat PiS był u władzy, to nie poznalibyśmy naszego kraju.
Kaczyński kontra Petru?
– Na przykład i wtedy się robi spersonalizowane trzy główne hasła: jest agresywny, psuje gospodarkę i nie ma wizji Polski, rozdaje pieniądze, jest skłócony ze wszystkimi. My jesteśmy europejscy, możemy dać Polakom lepsze życie, wynagrodzenia, przyjaźń, spokój, zakopanie rowów. On nie.
Obserwujemy jakąś zmianę pokoleniową w polskiej polityce?
– Do tego dojdzie jeszcze efekt zmiany pokoleniowej, czyli trochę Duda-Komorowski, Kwaśniewski-Wałęsa.
Trochę Clinton-Bush. Zawsze tak było w polityce.
– Tak, że byłbym optymistą. Kaczyński nie wygrywa wyborów.
Że oni są starzy, wy jesteście młodzi?
– Że Kaczyński jest z innego świata.

*****

Nie chcę być koniunkturalny

– W naszym programie są też rzeczy niepopularne, żeby pokazać, że po PiS-owskim populizmie jest wiarygodna alternatywa, a nie koniunkturalna. Nie chcę być koniunkturalny – mówi nam Ryszard Petru, dopytywany o konkretne różnice i z PiS-em i PO.

Jeżeli jakieś zdanie pada w tej półtoragodzinnej rozmowie najczęściej, to właśnie to: Nie chcę być koniunkturalny.

W którymś momencie naszej rozmowy wrzucamy dygresję o planie Hausnera, że SLD chciało, a Tusk wykalkulował, że jemu nie jest na rękę, żeby PO go poparła, bo nie wygra wyborów.

– Nie chcę być koniunkturalny.
A jeżeli w którymś momencie Morawiecki dojdzie do wniosku, że „robimy coś takiego jak plan Hausnera?
– Poprę.
Czyli nie jak wtedy PO?
– Nie, tym się chcemy różnić. Jesteśmy zasadniczy i nie koniunkturalni.
Tylko Platforma mimo, że jest w takim stanie, w jakim jest, to jednak wygrywała przez 8 lat wybory.
– I doprowadziła do tego, że PiS jest u władzy.
Po 8 latach…
– A dlaczego aż tak bardzo i dlaczego taki PiS?
Coraz więcej ludzi nazywa te 8 lat złotym wiekiem.
– Mam inne zdanie. To był nie najgorszy czas dla gospodarki, ale niewykorzystane szanse.

*****

Gabinet Petru mógłby należeć do kogokolwiek. Nie ma w nim nic osobistego, zwykła sofa w stylu Ikei, dwa fotele, stolik kawowy z gwiazdą betlejemską, bodaj jedynym świątecznym akcentem. Stół konferencyjny, flipchart. Ascetyczne biurko, bez komputera, na nim trochę papierów, jakieś długopisy, nieużywany kalendarz. Centrum zarządzania Nowoczesnej jest iPhone (poprzedni model) jej lidera.

Nadal pan o 22:00 wyłącza telefon?
– Wyciszam, żeby mnie SMS-y w nocy nie budziły. Nie wyłączam się całkowicie. 

*****

Tym się różnimy od Platformy, że my nie uważamy, że było wszystko świetnie

Petru i jego partię gwałtowność konfliktu politycznego skleiła z Platformą i jej 8 latami, do których ustawiali się w kontrze. Petru jest rysowany przez krytyków, głównie Kukizowców, jako entuzjasta i uczestnik starego porządku, ale na nasze pytania o to, czy chce powrotu tego, co było odpowiada:

– Głosowanie na PiS było głosowaniem też na zmianę. Mają swój główny elektorat, ale wygrali na tych, którzy chcieli zmiany i mieli dosyć Platformy. To nie podział na biednych i bogatych. Ludzie chcą zmiany, a dzisiaj jest tak, że duża część chce przywrócenia reguł gry, normalnych i zmiany na lepsze. Nie wystarczy samo przywrócenie porządku demokratycznego.

Wy zamierzacie bronić jeden do jednego wszystkiego, sądownictwa, wymiaru sprawiedliwości, w stanie, w jakim ono było?
– Niezależności, jaka była i się należy. Faktem jednak jest, że sądy pracują wolno, sprawy są odwlekane, itd.
Jakiej niezależności? Sprawa Amber Gold pokazuje, że ta niezależność była fikcją, prokuratury, sądów.
– Prokuratury. Czarne owce znajdą się wszędzie.
Prezes sądu odbierał telefony od dziennikarza, który podawał się za…
– Bardzo źle.
O czym my mówimy?
– Nie chcę mówić, że sądownictwo było doskonałe. Nie znaczy, że nie było skorumpowanych sędziów – tak, jak wśród ludzi. Są skorumpowani politycy, księża i sędziowie. W programie mamy naprawę systemu sądownictwa, ale teraz musimy bronić jego niezależności.
Nie boi się pan, że ludzie uznają to, że wy bronicie starego porządku, taki, jaki on jest, a PiS go chce zmieniać?
– Tym się różnimy od Platformy, że my nie uważamy, że było wszystko świetnie, tylko muszą być podstawy fundamentów demokracji, a oprócz tego wszystko trzeba reformować, o czym jest nasz program. Tylko nie wiem, czy to ten moment, kiedy będziemy o tym rozmawiać.
Bardziej chodzi o diagnozę polityczną.
– Chcieliśmy zmian, byliśmy przeciwko ciepłej wodzie z kranu, po czym reforma sądownictwa, edukacji, rynku pracy, itd., dalsza prywatyzacja, podwyższenie wieku emerytalnego.

*****

Sejm nocą

Jeśli PiS się nie cofnie…?
– Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której przechodzimy do porządku dziennego nad tym, że głosowania odbywają się w sali kolumnowej w podejrzanych okolicznościach.
Nie boi się pan, że ta sytuacja jest dla ludzi niezrozumiała?
– Po to jesteśmy na tej sali, żeby to tłumaczyć.
Czy posłanka Mucha, która śpiewa piosenki, tłumaczy?
– Nie był to najlepszy pomysł. Powinna zostać zachowana powaga, bo to bardzo poważna sprawa.
Czy te zdjęcia, którymi jest zalewany internet, posłowie robią sobie selfie, miny…?
– Nie kojarzę specjalnych gestów, ale sygnały, że jesteśmy na sali są ważne. To nie jest miejsce do dowcipów. Ale rozumiem ludzi, którzy tam długo siedzą, bo też można być zmęczonym.
Ale nie jest to jakiś wielki heroizm.
– Nie jest to przyjemne.
Ale nie heroizm.
– Nie jest to przyjemne. Tak się mówi, dopóki tam się nie jest.
A jest tam smutno?
– Jest poważnie i nie jest wesoło. Taka wychłodzona sala sejmowa w półmroku i ludzie generalnie nie gadają.
Spędził pan tam noc?
– Nocy nie. Parę godzin nocnych.
Chyba ciekawe przeżycie? Sejm, noc, sala sejmowa.
– Przypomnę, że tam nie ma okien. Sala wygląda cały czas tak samo. Nie wiadomo, która pora dnia, oprócz tego, że są zegary.
Trochę jak w muzeum.
– Trochę tak. Nie mogę zaprosić na tę salę, natomiast fakt, że nie pozwolono tego kręcić dziennikarzom pokazuje, że oni się boją.
Może próbują zachować powagę sali sejmowej.
– Posłów jest 460. PiS ma 234, pozostali są różni. Jeden zaśpiewa, drugi nie. Ja nie śpiewałem.

*****

To prawda, że Schetyna powiedział panu: czy ty chcesz ze mną rozmawiać o polityce? Ze mną?

– Jeżeli tak powiedział, to mu tak samo powiedziałem.
To trochę trudna relacja.
– Szorstka przyjaźń. Trzeba mieć świadomość tego, że musimy się dogadywać.
Tego nie widać, że wy się dogadujecie. Wasi posłowie razem spędzają czas na sali sejmowej, ale tu nie widać. Mówicie o zjednoczonej opozycji, ale tego nie ma.
– Nieprawda. Współpracujemy, kiedy tego wymaga sytuacja. Wspólnie protestujemy. Napisaliśmy wspólny list do marszałka Sejmu, dlaczego nie uznajemy tamtego posiedzenia za legalne. W sprawach fundamentalnych się zgadzamy, natomiast w bieżących – jak Platforma odwołuje Kuchcińskiego, a ja mówię o wniosku o skrócenie kadencji Sejmu, to po prostu w pewnym sensie zakładamy, że będziemy się nawzajem popierać. Platforma zgłaszając wniosek o odwołanie Kuchcińskiego spodziewa się, że my go poprzemy. Tak samo spodziewam się, że Platforma poprze nas kiedy Nowoczesne zgłosi wniosek o skrócenie kadencji Sejmu. To dwie partie, trzeba o tym pamiętać.

– Tak będziemy teraz rozmawiać?

[Pies wszedł na ręce Mężyka]

– Mało poważne.
Serio?
– Żartuję.
Tak, jak śpiewanie na sali sejmowej.
– Jeszcze raz: nie był to moim zdaniem najbardziej szczęśliwy pomysł.

*****

Nowoczesna mogłaby poprzeć Tuska? Nie chciałbym składać żadnych takich deklaracji

A Donald Tusk? Odegra jakąś rolę w polskiej polityce?
– Wydaje mi się, że to bardzo mało prawdopodobne. To nie tak, że on wraca i jest krzesełko, które czeka na niego. Nie ma specjalnego krzesełka dla Donalda Tuska. Musiałby wrócić do Platformy. Z tego, co słyszałem, to nie ma miejsca dla niego.
Schetyna powie: nie, nie, sorry.
– Wystartuj w wyborach. Kiedyś Tusk tak mówił. Musiałby wystartować w wyborach.
No dobra, ale wyobraźmy sobie sytuację, że Tusk wraca do Polski, a sytuacja jest taka, jak dzisiaj. Jest pat, opozycja nie ma dużych narzędzi. Wraca Tusk i robi objazd po kraju, przychodzą tysiące ludzi na wiece. On mówi, że trzeba wrócić do Europy.
– Niech startuje na prezydenta.
Robi ruch społeczny.
– I będzie trzecia partia opozycyjna?
Albo was zmusi do tego. On zawsze mówił, że liderem jest ten, który sobie to weźmie, a nie ten, który będzie czekał.
– No właśnie, jak przyjedzie i weźmie, to ok. To nie takie proste. Wraca stamtąd, 5 lat w Brukseli. Inna dynamika.
Jak Tusk się pojawia we Wrocławiu, na jakiejś nagrodzie, to po prostu wszyscy publicyści są zahipnotyzowani. Wy musicie politycznie to brać pod uwagę.
– Oczywiście, że tak. Jak przyjdzie, to będziemy rozmawiać. Nie sądzę, żeby przyjechał. To inne warunki niż w Brukseli.
Wypowiada się pan o Tusku trochę lekceważąco.
– Dlaczego?
Zobaczymy, niech przyjedzie…
– Co mam powiedzieć?
Schetyna mówi: dobrze, na prezydenta. To nie jest w pewien sposób lekceważenie istotnego gracza?
– Nie widzę za bardzo. Przyjeżdża i?
Jak Paderewski. Wysiada z pociągu i czekają ludzie.
– Są partie polityczne, listy wyborcze, podpisy.
Jakby Tusk dzisiaj przyjechał, powiedział, że rzuca Europę, poszedł przed Sejm, to tam by były tysiące ludzi.
– Ale z tego jeszcze nic nie wynika. Jak tworzyłem partię, na Torwar przyszło 7 tys. ludzi, ale potem trzeba było robić siermiężną robotę.
Ale Tusk to umie.
– To trzeba robić od zera. To wcale nie takie proste. Nie mówię, że on by tego nie zrobił, tylko pytanie: po co?
Myśli pan, że on nie ma żadnych politycznych ambicji? Taki gracz?
– Musi skalkulować. Przyjedzie i? Na pewno nie w wyborach parlamentarnych, bo nie zdąży wystartować, a co do prezydenta, to zobaczymy. Wszystko jest możliwe. Nie chciałbym tak daleko wybiegać w przyszłość, bo to wszystko będzie pochodną wyniku wyborów parlamentarnych. Jeżeli przejmiemy władzę, będziemy się zastanawiać, kto będzie odpowiednim kandydatem na prezydenta.
Nowoczesna mogłaby poprzeć Tuska?
– Nie chciałbym składać żadnych takich deklaracji.

*****

Wierzę w to, że będzie taki przesyt ideologią i populizmem PiS-owskim

Pod hasłem podwyższenia wieku emerytalnego chcecie wygrać wybory z PiS-em?
– Uważam, że Polacy będą mieć tak dosyć populizmu, że będą chcieli rozsądku i wiarygodności.
Będą chcieli zapłacić, ponieść ten ból związany z podwyższeniem wieku emerytalnego?
– Mamy to w programie i nie mam zamiaru z tego zrezygnować. Trzeba mówić Polakom, co zrobimy, a nie ściemniać jak PiS, a potem nie robić. Jak mówił Duda o frankach czy o kwocie wolnej. Polacy będą im to wypominać. Nie chciałbym tylko o wieku emerytalnym. Mówię o żłobkach, przedszkolach dla każdego, o większych szansach na edukację na wsi, która jest bardzo złej jakości. Chodzi o to, że program jest szeroki, ale są też rzeczy niepopularne, żeby pokazać, że po PiS-owskim populizmie jest wiarygodna alternatywa, a nie koniunkturalna. Nie chcę być koniunkturalny. Nie będę robił tego…
Szlachetne… [kpiąco]
– Jestem przekonany, że będzie olbrzymia potrzeba w Polsce… Wierzę w to, że będzie taka potrzeba, taki przesyt ideologią i populizmem PiS-owskim.
I że gospodarka bardzo zwolni.
– Nie spodziewałem się, że tak bardzo zwolni, jak teraz. Ja się nie spodziewałem.
To zbiór mniej lub bardziej atrakcyjnych haseł, ale ludzie tego tak nie widzą, że wy macie alternatywę wobec PiS.
– Wiemy o tym, będę musiał nad tym pracować, żeby zobaczyli. Ale teraz są inne tematy na agendzie.
Ale może są tu i sto metrów dalej. A na 200 km dalej są inne tematy.
– Wolałbym mówić o programie, niż o sali kolumnowej i podejrzanym
głosowaniu. Ale taka jest sytuacja i wiem, że jak będzie kampania, to będzie łatwiej zaprezentować program, bo wtedy się skupiamy na tym, co poszczególne partie proponują. Dzisiaj miałem kilka wywiadów w Sejmie i byłem pytany o Waszczykowskiego, Putina, o Smoleńsk. Taki jest dyskurs w Polsce.
To bieżączka.
– Mówię tylko o tym, że media biorą bieżączkę. Mieliśmy we wrześniu konwencję programową – uważam, że udaną – i wolałbym więcej o tym mówić, tylko nie ma takiej możliwości. Nie ma teraz dyskusji programowej.

*****

Musi być obóz zjednoczonej opozycji – wąski, a nie szeroki

– Musi być obóz zjednoczonej opozycji – wąski, a nie szeroki.
Wąski? Czyli wy i Platforma.
– Być może ktoś jeszcze, ale nie szeroko. Nie widzę z kim. Musi być porozumienie programowe.
Z Czarzastym nie?
– Nie widzę powodów. Nie możemy się za bardzo rozjeżdżać w programach. Prawda? Będzie lider tego obozu i to będą bardzo spersonalizowane wybory.
Będzie jeden lider?
– Musi być.
A kto nim będzie?
– Zależy, kiedy będą wybory.
Schetyna mówi, że to się rozstrzygnie przed wyborami, że sondaże wskażą tę osobę.
– Tak sądzę. I to będą bardzo spersonalizowane wybory.
Po drodze są wybory samorządowe, w których Platforma ma lepszy punkt startowy niż wy.
– Nie przejmuję się.
Schetyna powie: to wybory samorządowe wskażą lidera opozycji. I Platforma dostanie dobry wynik do sejmików, bo wystawi pełne listy, ma działaczy.
– Akurat do sejmików się nie przejmuję, bo mamy pełne listy.
Ale na prezydentów Platforma wygra tu, tam, siam.
– Biorę to pod uwagę i wiem, jak dużo kandydatów będzie chciało poparcie dużo szerszego obozu niż Platformy. Będzie starało się przejść na pozycję niezależnych prezydentów.
Już w wyborach samorządowych możecie wystartować razem z Platformą?
– Na dzisiaj nie mam takiego pomysłu.
Koalicje w sejmikach.
– Tak, ale na dzisiaj nie widzę takiej potrzeby. Natomiast nie wykluczam, że za 2 lata może być potrzeba, bo dynamika jest niesamowita.

*****

Tylko ujemne dynamiki

A jak ekonomista ocenia grudzień do grudnia?
– Tylko ujemne dynamiki. Gospodarka strasznie w dół, program Morawieckiego, czyli spowolnienie gospodarcze i realizacja wizji Kaczyńskiego kosztem wzrostu – to właśnie widać – a polska demokracja jest słabsza. Bez Trybunału, media publiczne przejęte.
Gospodarka w dół – w jakim sensie?
– Mamy dużo niższą dynamikę wzrostu niż miała być.
Ale to też wynika z sytuacji na świecie.
– Jako ekonomista mogę powiedzieć – sprawdzałem to – że takiego spadku inwestycji nie było. Nie pamiętam przez ostatnich kilkanaście lat.
Ale te inwestycje chyba ruszyły?
– Jeżeli będą spadać, to muszą być odtworzeniowe inwestycje. To bardzo ujemna dynamika. Firmy po prostu wstrzymują się z inwestycjami. Nie ma tak, że wyprzedają wszystko, tylko jak mają podjąć decyzję inwestycyjną, to wolą poczekać, bo nie wiadomo, co PiS zrobi.
A po Brexicie firmy w Wielkiej Brytanii się nie wstrzymują z decyzjami?
– W Wielkiej Brytanii mamy poważny kryzys. Osłabienie funta, nieprzewidywalność. Tam też taki błąd mentalnie politycznie i strategicznie. Tutaj mamy osobę, która myśli, że jest I sekretarzem i nie wiadomo, co wymyśli, a te sygnały, że przedsiębiorcy nie inwestują, bo go nie lubią, świadczą o braku jakiegokolwiek pojęcia, jakimi prawami rządzi się gospodarka.
Jaki jest inny kraj, oprócz Niemiec, o którym można powiedzieć, że jest stabilny politycznie, przewidywalny i nie ma pokusy…? Mówimy o większych krajach. Który z tych większych krajów jest stabilnie polityczny?
– A w którym kraju obawialibyście się, że rząd może wyjść z UE? Na Węgrzech.
Nie wiemy. Najprędzej przyszła prezydent Francji.
– Le Pen? Ale ona jeszcze jest daleka, a Kaczyński rządzi.

*****

Będą musieli podnieść podatki

Premier Szydło mówi: przywracamy godne życie Polakom.
– Ale kłamie, bo Polacy nie będą mieli godnego życia za jej rządów. Życie na kredyt, który trzeba zaraz spłacić, nie jest godnym życiem. Jestem przekonany, że pod koniec 2017 roku większość Polaków będzie miało przeświadczenie, że sprawy idą w złym kierunku.
Że to nie działa?
– Bo to nie może działać. Mówię to jako ekonomista.
Rząd podwyższy podatki na następny rok? Ogłosi to na 8 miesięcy przed kampanią?
– Wolałby tego nie robić.
Na 2019 muszą podnieść podatki?
– Tak uważam.
To podniosą bogatym.
– Może, tylko niewiele na nich zyskają. To nie takie proste. Będą zmuszeni do podwyższenia podatków.
Przecież chcą obniżyć VAT za 2 lata.
– Chciałbym to zobaczyć. Nie wierzę w to.
Tak jest zapisane w ustawie. Będą to zmieniać w kampanii?
– Powiedzą, że się nie dało, że ktoś tam, coś tam.

*****

Nie rozmawiamy na poziomie emocji. To – jak rozumiem – wywiad racjonalny

A Polska była krajem sprawiedliwym, jest krajem sprawiedliwym?
– To demokracja, która miała swoje mankamenty, czyli nieefektywność systemu publicznego i uważam, że Polskę można było lepiej zorganizować za te same pieniądze. Od służby zdrowia poczynając, bo wiadomo, że jak ktoś ma pieniądze, to może przeskoczyć kolejkę, po sądownictwo. Był to kraj, który miał dużo nieefektywności, ale to wszystko było do zorganizowania. Lepszego za te same pieniądze.
Pan mówi jak manager. To nie są słowa, które wywołują emocje.
– My nie rozmawiamy na poziomie emocji. To – jak rozumiem – wywiad racjonalny.
Tak, tylko chodzi o to, jak się nazywa pewne problemy. Ludzie lubią, jak się nazywa pewne problemy, które ich bolą. Ziobro mówi: sądy niesprawiedliwe, sędziowie to elita, oni nigdy bogatego nie ukarzą. Was ukarzą, a bogatego nie.
– W tym przekazie nie ma nic pozytywnego. Mam trochę chyba inny elektorat. Ludzie czują, że PiS jest koszmarny, ale Polska nie jest państwem dobrze zorganizowanym. Trzeba odsunąć PiS od władzy, przywrócić normalny porządek demokratyczny i lepiej zorganizować Polskę za te same pieniądze.

******

Balcerowicz

Petru zaczyna nasze spotkanie od szybkiego postawienia trzech szklanek, do których nalewa wodę. Dokładnie w ten sam, charakterystycznie powtarzalny sposób każde spotkanie zaczynał Leszek Balcerowicz.

Ma pan kontakt z Leszkiem Balcerowiczem?
– Sporadyczny.
Co on mówi?
– Dawno nie rozmawialiśmy. Wydaje mi się, że Balcerowicz jest po prostu przejęty sytuacją, która jest w kraju. Tak ogólnie bym to określił. Jest zaniepokojony.
Jest dzisiaj anachroniczny?
– Nie chcę za bardzo wchodzić w ten temat. Jest bardzo nowoczesny. Jest na Twitterze aktywny, itd. Jest bardzo przejęty sytuacją w kraju.
Wiele osób mówi, że on od kilkunastu lat powtarza to samo, a czasy się zmieniły.
– Nie jest moją rolą oceniać profesora Balcerowicza, z którym współpracowałem wiele lat.
Czy on jest punktem odniesienia?
– Zbieram punkty odniesienia w zależności od sytuacji – mamy sytuację gospodarczą, ukraińską, mamy kwestie Trybunału, natomiast pamiętajmy, że na końcu dnia biorę ryzyko decyzyjne i mój błąd jest moim błędem.
Słucha pan młodych intelektualistów, kto jest punktem odniesienia?
– Nie chciałbym podawać nazwisk, bo staram się stworzyć grupę ekspertów mojego pokolenia. Mam bardzo dużo sensownych ludzi, którzy przez to, że okrągły stół narzucił nam rytm, ekspertami są ci, którzy mają 65-70 lat, bo wtedy mieli 40 parę, jak padała komuna. Naszą rolą jest to, żebyśmy zbudowali na bazie 40-latków zaplecze intelektualne.

*****

Wygram w Końskich

Robicie badania? Co z nich wynika?
– Upraszczając: badamy postrzeganie poszczególnych liderów, czy nasz przekaz trafia. Ponoć pokazuje, że coś mówimy, a ludzie co innego słyszą. To trzeba skorygować. Zdjęcie postrzegania w danym momencie. Istotnie zmienił się nasz wizerunek po wejściu do parlamentu. Uzyskaliśmy istotnie wyborców w grupie 60+. Był mega przyrost. Oni nie głosowali na nas, ale to był drugi wybór, być może bali się utraty głosu. Druga kwestia – istotnie zmienił się wizerunek po marszach KOD. Z partii korporacyjno-biznesowej na szeroko-masową, gdzie mamy dobry kontakt z ludźmi. Chodzi o postrzeganie, jak jesteśmy postrzegani w tym kryzysie, itp. No i swing vote. Czyli ci, którzy byli na nas skłonni zagłosować, dlaczego nie są w stanie.
A twardy elektorat?
– Nie mogę zrobić takiego błędu, jak Platforma, czyli zapomnieć o własnym elektoracie. Nie wolno zawieść swojej bazy. Przecież na Nowoczesną zagłosował bazowy elektorat PO. Nie można go zawieść – przedsiębiorcy, nauczyciele, lekarze, wolne zawody, artyści. Ci ludzie muszą czuć reprezentację.
Schetyna mówił, że w Końskich wygrywa się wybory, a nie na Wilanowie.
– Wygram w Końskich. Jeżeli będą wszystkie elementy razem: program, sposób bycia, wizerunek, szansa, nadzieja. My chcemy być nadzieją, a PiS nigdy nie będzie nadzieją.

*****

60 pompek

Biega pan jeszcze?
– Mam zrekonstruowane więzadło.
Cały czas?
– Chodzę na siłownię i mam ćwiczenia, żeby odtworzyć. Jestem bardzo dobrze sfitowany, natomiast nie mogę biegać.
Ile pan podnosi kilo?
– Nie wiem. Robię inne ćwiczenia. Pompek zrobię dużo.
Ile?
– 60. To dużo czy mało?
Dużo, jeśli ciągiem.
– Nie chciałbym więcej deklarować.
A Schetyna zrobiłby?
– Nie rozmawialiśmy o tym.

*****

Rutte mi zawsze mówi: wyjmuj portfel, jak robisz zdjęcie

Kończymy rozmowę, bo Petru się spieszy na jakieś spotkanie. Towarzyszący nam Jakub Szymczuk prosi szefa Nowoczesnej o jeszcze kilka ujęć na stojąco.

– Rutte [premier Holandii] mi zawsze mówi: wyjmuj portfel, jak robisz zdjęcie.

Ludzie mówią: jak on może walczyć o władzę i to, że będzie kontrolował budżet, skoro jego partia nie potrafi zarządzać swoimi pieniędzmi i decyzją PKW traci subwencję? – zagadujemy na odchodne.

– PiS też stracił w 2007 i o tym się nie mówi. Podeszli do tego administracyjnie. Tam nie było przestępstwa. A zostało potraktowane, jakby te pieniądze pochodziły z przestępstwa.

Fot. Jakub Szymczuk

300polityka.pl

PONIEDZIAŁEK, 2 STYCZNIA 2017

STAN GRY: Szułdrzyński: Mediator pilnie potrzebny, GW: Zysk z PiS na prezydenta Poznania, Gowin: Prawica musi być gotowa na powrót Tuska

— 6 TEMATÓW POLITYCZNEGO STYCZNIA – piszemy na 300POLITYCE. http://300polityka.pl/news/2017/01/01/6-tematow-politycznego-stycznia/

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Szymański: To nie tylko wyzwanie dla Niemiec, ale i dla całej UE, by przywrócić obywatelom poczucie bezpieczeństwa
Bielan: Nowe propozycje dot. obecności mediów w Sejmie będą kompromisowe
Bielan: Jeżeli ktoś ma większość, to ma kworum
Waszczykowski o TVP Polonia: Białorusini nauczą się polskiego
Bielan: Nie mogę ujawniać wszystkiego, ale mam pewne nadzieje na zakończenie tego konfliktu
Waszczykowski o Tusku: Chciałbym, aby pozostawał jak najdalej od Polski
Bielan: Chciałbym, żeby przed 11 stycznia doszło do kompromisu
Waszczykowski: Martwię się o wizerunek Polski. Chciałbym, aby Polska miała stabilny wizerunek
Kosiniak-Kamysz: Jestem gotowy do spotkania z Jarosławem Kaczyńskim i liderami partyjnymi
Kosiniak-Kamysz: Zawieszenie protestu w Sejmie na czas rozmów to byłby gest dobrej woli
http://300polityka.pl/live/2017/01/02/

— WYDAWCA TADEUSZ ZYSK KANDYDATEM PIS NA PREZYDENTA POZNANIA? – jak pisze wielkopolska GW: “Najszybciej swojego kandydata zamierza ogłosić PiS. Być może stanie się to nawet w ciągu najbliższych kilku tygodni. Koncepcje w partii są dwie: wystawienie ponadpartyjnej osoby związanej np. z Akademickim Klubem Obywatelskim – albo postawienie na doświadczonego polityka. W tej pierwszej opcji kandydatem może zostać Tadeusz Zysk, który kieruje własnym wydawnictwem, a od katastrofy smoleńskiej jest blisko PiS i startował już z listy tej partii do Sejmu (bez powodzenia). – Potwierdzam, że taka propozycja została mi złożona i bardzo poważnie biorę ją pod uwagę. Część środowiska bardzo mnie do tego namawia, ale sprawa nie jest jeszcze rozstrzygnięta – przyznaje Zysk”.

— MEDIATOR PILNIE POTRZEBNY – pisze w komentarzu RZ Michał Szułdrzyński: “Choć wcześniejsza mediacja Andrzeja Dudy zakończyła się fiaskiem, prezydent – który w zeszłym tygodniu odesłał do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zgromadzeniach publicznych – wysyła sygnały, że uważa, iż głosowanie nad budżetem budzi jego wątpliwości. Pytanie tylko, czy po tym, gdy we wszystkich dotychczasowych konfliktach trzymał stronę PiS, może stać się dla opozycji wiarygodnym mediatorem. Ktokolwiek jednak mediacji by się podjął, jest ona potrzebna. Nie tylko rządzącym i opozycji. Ale przede wszystkim Polsce”.

— PRAWICA MUSI BYĆ GOTOWA NA POWRÓT TUSKA – mówi Jarosław Gowin w rozmowie z SE: “ – Zmiany wewnątrz europarlamentu i pewne przetasowania w polskiej polityce zmniejszają szansę Tuska na kolejną kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej. Dlatego jego scenariusz powrotu do polskiej polityki jest całkiem realny. Sądzę, że Tusk chciałby stanąć na czele całej opozycji w wyborach 2019 roku. Jeżeli to się spełni, to również my, politycy Zjednoczonej Prawicy, powinniśmy być gotowi i poszerzać swoje szeregi. Nie ukrywam, że prowadzę rozmowy z różnymi środowiskami tzw. prawicy wolnorynkowej o zacieśnieniu współpracy.
– Z Kukiz’15? Środowiskiem Korwin-Mikkego?
– Cenię wielu ludzi z Kukiz’15 i partii Wolność Janusza Korwin-Mikkego, jednak mówiąc o zacieśnianiu współpracy, mam na myśli środowiska wolnorynkowe nie tyle polityczne, co organizacje, stowarzyszenia i think tanki”.

— NADAL WIDZĘ CIEŃ SZANSY, BY PRZED 11 STYCZNIA ZNALEŹĆ POROZUMIENIE – mówi dalej Gowin: “Nadal widzę cień szansy, by przed 11 stycznia znaleźć porozumienie. Dalsza eskalacja konfliktu może przynieść pewne korzyści partiom opozycyjnym. Czy zaszkodzi, czy pomoże obozowi rządzącemu, jest sprawą otwartą. Z całą pewnością zaszkodzi jednak Polsce”.

— MAŁE SZANSE NA KOMPROMIS – mówi Krzysztof Łapiński w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “ – Potrzebny jest konsensus. Opozycja musiałaby przestać blokować mównicę i fotel marszałka, a jej liderzy zadeklarować, że takich nieregulaminowych środków nie będą używać.
– Blokowania fotela nie było. A w czym ustąpiłby PiS?
– Wiem, że to pewnie już nierealne, ale w innej sytuacji można by się umówić, że poprawki budżetowe przyjmuje Senat, by potem Sejm je przegłosował. To opierałoby się na dżentelmeńskiej umowie wszystkich ugrupowań.
– Ta próba porozumienia jest już nieaktualna?
– Chyba jesteśmy w takim momencie, że są małe szanse na kompromis. Sprawy zaszły za daleko i żadna ze stron nie może już się cofnąć. Wszyscy czekają na to, co się wydarzy 11 stycznia w Sejmie”.

— KUCHCIŃSKI POWINIEN UDOSTĘPNIĆ WSZYSTKIE NAGRANIA – mówi dalej Łapiński: “Marszałek Kuchciński powinien udostępnić wszystkie nagrania. Inaczej opozycja będzie ciągle podawać w wątpliwość to, że było kworum. Te głosowania będą się za nami ciągnąć. Zawsze ktoś będzie mógł podważyć ich ważność, bo nie ma zapisu nagrań z jakiejś kamery. Sprawa Trybunału Konstytucyjnego wypaliła się i na niej opozycja już nie pociągnie. Nagle wyskoczyła sprawa mediów i głosowań w Sali Kolumnowej. Niepotrzebnie dostarcza się opozycji paliwa”.

— ATMOSFERA CIĄGŁEGO KONFLIKTU NIE SPRZYJA PIS – jeszcze Łapiński: “ – A czy rządzenie w atmosferze ciągłego konfliktu sprzyja PiS?
– Nie. Nie po to szliśmy do wyborów, pokazując się jako partia, która daje Polakom stabilizację i spokój, żeby teraz rządzić w atmosferze konfliktu. Polacy bardzo sobie cenią święty spokój i stabilizację. Na dłuższą metę nie będą się im podobały polityczne zawieruchy. Pytanie, kogo za nie obarczą winą. Czy uznają, że to wina opozycji dążącej do anarchizacji czy nasza, bo nie potrafimy tych konfliktów wygasić”.

— SCENARIUSZE NA KRYZYS – tytuł w RZ: “Prezydent nie wyklucza skierowania ustawy budżetowej do TK. Wkrótce ma się nią zająć Senat, co tylko utrudni rozwiązanie parlamentarnego sporu”.

— PODWYŻKI DLA WŁADZY, DLA LUDZI DROŻYZNA – tytuł na jedynce SE.

— NIECH SYN POGODZI KACZYŃSKIEGO Z OPOZYCJĄ – Jan Duda w SE: “Wierzę, że wraz z nowym rokiem prezydent zażegna kryzys w Sejmie. Życzę synowi siły, wytrwałości, cierpliwości w tym całym sporze. Na nowy rok życzę synowi, aby pogodził PiS, pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego z opozycją, która wywołała konflikt w Sejmie. Niech to się stanie dla dobra Polski, bo Polacy mają dość tych targów i kłótni. Opozycja nie może paraliżować prac Sejmu. Życzę Polsce, aby ta wojenka się skończyła. Ważne, żeby wszyscy działali na rzecz dobra wspólnego. Dobrze, że jest dyskusja, ale nie może być tak, jak jest teraz, że opozycja okupuje Sejm!”.

— MARSZAŁEK KUCHCIŃSKI PRZYZNAJE: TO NIE PUCZYŚCI ZAMÓWILI KANAPKI – tytuł w Fakcie.

— ŚPIEWY SĄ NIE NA MIEJSCU – mówi Grzegorz Schetyna w rozmowie z Agnieszką Burzyńską w Fakcie: “ – Protest nie może mieć formuły, która pokazuje brak powagi. To jest kwestia zmęczenia formą tego trudnego protestu. Brałem udział w wielu strajkach i wiem, że to specyfika każdego tego typu protestu.
– Podobały się panu śpiewy Joanny Muchy?
– Nie. Uważam, że wszystko ma swoje miejsce i swój czas. Śpiewy są nie na miejscu. Mam do tego dystans i nie uważam, że to jest najlepsze miejsce, żeby w tak spektakularny sposób dokumentować swoją obecność na sali sejmowej”.

— NIE WIDZĘ OSOBY, KTÓRA MOGŁABY PODJĄĆ SIĘ ARBITRAŻU – mówi dalej Schetyna: ” – Poszedłby pan na mediacje do prezydenta?
– Tak. Zadeklarowałem mu, że jeżeli to miałoby służyć autentycznemu rozwiązaniu problemu i intencje byłyby zgodne z moim widzeniem tej sprawy, czyli z tym, że ten konflikt trzeba w końcu rozwiązać, czyli przyjąć budżet zgodnie z prawem. Jeśli wychodzi się z takich założeń to można rozmawiać.
– Ale teraz to jest niemożliwe?
– Uważam, że to bardzo, bardzo trudne. Dzisiaj nie widzę takiej instytucji ani osoby, która mogłaby się podjąć skutecznej rozmowy i arbitrażu”.

— KONFLIKT BĘDZIE TRWAŁ, ON SAM NIE ZGAŚNIE – jeszcze Schetyna: “Zobaczymy. Uważam, że ten konflikt będzie trwał. On sam nie zgaśnie. To znaczy, że doprowadzimy do równoległej rzeczywistości, że część Sejmu większościowego czyli klub parlamentarny PIS wraz z kilkoma posłami Kukiza będą obradowali w Sali Kolumnowej a my będziemy czekać na Sali Plenarnej na wznowienie przerwanej sesji sejmowej z 16 grudnia”.

— WIDZĘ W GRONIE PIS LUDZI, KTÓRZY CHCIELIBY SIĘ DOGADAĆ, ALE PREZES NA TO NIE POZWALA – mówi Tomasz Siemoniak w rozmowie z SE: “Nowy rok to nadzieja. Patrzę jednak na przyszłość pesymistycznie. Obecnie rządzący, a szczególnie prezes Jarosław Kaczyński, nie dopuszczają do wiadomości istnienia słowa kompromis. Widzę w gronie PiS ludzi, którzy chcieliby się dogadać, ale prezes na to nie pozwala. Weźmy Marka Kuchcińskiego. Przez lata był wicemarszałkiem, był lubiany i szanowany przez polityków PO, dał się poznać jako osoba kulturalna, łagodna. Widać pod jak ogromną jest dziś presją, bo musi działać wbrew swojej naturze. Życzyłbym, żeby politycy PiS umieli być bardziej niezależni od prezesa”.

— HARATALI BEZ TUSKA – pisze SE: “Tradycyjnie 31 grudnia dawni pracownicy Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych ,”Świetlik” żegnają rok na boisku. W meczu zwykle uczestniczył Donald Tusk (60 l.). Przez siedem lat były premier utrzymywał się z pracy fizycznej w spółdzielni – mył kominy w kombinatach i rafineriach, malował wielopiętrowe konstrukcje. Niestety, tak jak ostatnio szef Rady Europejskiej nie przyleciał z Brukseli do Gdańska na mecz sylwestrowy”.

— PETRU I SCHETYNA UCIEKLI Z SEJMU NA SYLWESTRA – tytuł w SE.

— O PAŃSTWIE TEORETYCZNYM ZA RZĄDÓW PIS – Paweł Wroński w GW: “O państwie teoretycznym mówił szef MSW poprzedniego rządu. Miał na myśli brak współdziałania resortów. Dodał, że jeśli takie współdziałanie istnieje, państwo zyskuje zadziwiającą skuteczność. PiS z zadziwiającą skutecznością zmienia dziś Polskę w państwo teoretyczne”.

— MODLITWA DO BIŻKA ELIT III RP – O MORAWIECKIM I PKB – pisze w GW Witold Gadomski: “W końcu ubiegłego roku wicepremier Mateusz Morawiecki sfrustrowany spadającym tempem gospodarki oświadczył, że wzrost PKB to „bożek gospodarczych elit III RP”. Nie wątpię jednak, że sam się do tego bożka modli i jeśli jego prośby zostaną wysłuchane, ogłosi sukces polityki swego rządu”.

— WYGLĄDA NA TO, ŻE PIS-OWI UDAŁO SIĘ SPACYFIKOWAĆ ”STARYCH” SĘDZIÓW – pisze w GW Ewa Siedlecka: “Dr. Ryszard Balicki, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Wrocławskiego, widzi możliwość osądzenia nowych ustaw bez udziału dublerów i prezes Przyłębskiej. – Jeśli będzie wniosek o kontrolę zgodności z konstytucją, to Trybunał musi rozpoznać go bez udziału osób bezpośrednio zainteresowanych treścią rozstrzygnięcia. Czyli bez osób włączonych zaskarżonymi przepisami do orzekania. I bez sędzi Przyłębskiej, bo wyrok zdecyduje o ważności jej wyboru na prezesa. Taki wniosek o wyłączenie mogą złożyć wnioskodawcy. Skoro sędziowie Stanisław Biernat, Andrzej Rzepliński i Piotr Tuleja wyłączyli się w grudniu 2015 r. od orzekania w sprawie nowej ustawy o TK, bo uczestniczyli, jako eksperci, w pracach Sejmu nad nią, to nie wyobrażam sobie, by w sytuacji znacznie bardziej oczywistej przyjęto inny standard – mówi dr Balicki. Tak powinno być. Ale jak będzie? Dr Balicki jest świadomy, że to prezes Przyłębska wyznaczy skład sędziowski rozpatrujący wniosek o wyłączenie jej i pozostałych osób. Wszystko wskazuje więc na to, że PiS-owi udało się ostatecznie spacyfikować “starych” sędziów””.

— ARMIA W BUDOWIE – pisze w RZ Marek Kozubal: “W przyszłym roku nasza armia urośnie o kilka tysięcy żołnierzy. Będziemy świadkami pierwszej defilady nowego rodzaju wojsk – obrony terytorialnej. W Rzeszowie, Lublinie, Siedlcach i Białymstoku rusza nabór do tej formacji. Zaczną też być formowane brygady WOT na terenie Mazowsza (w Ciechanowie i Radomiu) oraz w Olsztynie. W większości będą składały się z ochotników. Oprócz karabinów otrzymają oni nowoczesne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych Piorun i drony. Będą ich szkolili żołnierze wojsk specjalnych. Wojska Obrony Terytorialnej do 2019 r. będą liczyły ponad 53 tys. żołnierzy. Armia zwiększy też liczbę osób przygotowanych do obrony państwa. W 2017 r. przeszkoli 46,5 tys. osób, o 7,5 tys. więcej niż w minionym roku”.

— KIEROWCY POD LUPĄ – tytuł na jedynce RZ: “Policyjna drogówka wystawia coraz więcej mandatów za rozmowę przez komórkę w czasie jazdy. W 2012 r. ukarano za to wykroczenie tylko 42 tys. kierowców, podczas gdy w 2015 r. było ich już prawie 120 tys., a w 2016 r. (I połowa) 51,3 tys.”.

— POLITYCZNE POLOWANIE NA ŻUBRY – GPC: “Politycy opozycji i największe media w Polsce od kilku dni próbują wywołać awanturę o odstrzał żubrów w Puszczy Boreckiej. Do grona najbardziej oburzonych należy Tomasz Cimoszewicz, którego ojciec Włodzimierz jako minister spraw zagranicznych organizował polowanie na żubra m.in. królowi Hiszpanii Juanowi Carlosowi”.

— KONRAD PIASECKI NA TWITTERZE: “Jeśli rzeczywiście „lider opozycji” postanowił w szczycie protestu wyjechać na urlop to powiedzieć o tym „strzał w stopę” to powiedzieć mało”.

— JACEK NIZINKIEWICZ NA TWITTERZE: “Ryszard Petru na wakacjach w Portugalii walczy o #WolnySejm i #wolneMedia. Polityka w krótkich spodenkach”.

300polityka.pl

Szopka noworoczna w TVP, czyli Sikorski jako „pan Applebaum”, a Rzepliński gada z penisem. Wolski: „Nic bym nie zmienił”

Agnieszka Kublik, 02 stycznia 2017

'Szopka Noworoczna' na antenie TVP

‚Szopka Noworoczna’ na antenie TVP (Fot. vod.tvp.pl)

Marcin Wolski, satyryk „Gazety Polskiej” i od paru miesięcy szef TVP 2, wrócił na antenę telewizji publicznej ze swoją „Szopką noworoczną”. Telewizja reklamowała program jako „zabawę, gdzie można się zdrowo pośmiać, ale z dobrodusznością”. A co zobaczyliśmy?

„Szopki noworoczne” Marcina Wolskiego gościły w TVP od 1989 do 2009 r. Potem zaczęła je pokazywać Telewizja Republika, pierwszy raz w 2013 r. W ostatniego sylwestra znów TVP. To miał być wielki powrót Wolskiego na antenę telewizji publicznej.

„Szopka”, według nieoficjalnych informacji z Woronicza, kosztowała sporo, bo ok. 700 tys. – To więcej niż średnio jeden odcinek kostiumowego serialu – mówi „Wyborczej” jeden z byłych dyrektorów z Woronicza. Na jeden odcinek „Czasu honoru” trzeba wydać ok. 500 tys. zł, nieco więcej na jedno przedstawienie teatru telewizji. Zapytaliśmy TVP o koszty „Szopki”. – Informacja o kosztach produkcji TVP jest objęta tajemnicą przedsiębiorstwa – dostaliśmy odpowiedź. W telewizji szacują, że najdroższa była grafika komputerowa, bo w „Szopce” oprócz Jerzego Zelnika nie było znanych aktorów (zagrali m. in.: Jacek Borkowski, Aleksandra Ciejek-Ziemkiewicz, Aldona Struzik, Tadeusz Chudecki, Jan Kulczycki, Zbigniew Lesień, Mariusz Odwarzny, Marta Jaoko, i Andrzej Rosiewicz). No i sam autor Marcin Wolski.

Oglądalność „Szopki w muzeum” wyniosła 774 tysiące widzów (5,3 proc. udziałów w rynku).

Wolski jeszcze przed sylwestrem zapowiadał: – Mogę zdradzić, że nowa szopka będzie bliższa dziennikowi telewizyjnemu Jacka Fedorowicza. Będą to lekko zmodyfikowani, ale prawdziwi politycy. U mnie muszą być piosenki, ale już bez lalek, bez kukieł jak kiedyś. Trochę za późno się do tego jednak zabieramy.

Scenariusz? Tak opisywała go TVP: „Akcja ‚Szopki Noworocznej’ tym razem została umieszczona w muzeum. Grupa zwiedzających, oglądając wystawione dzieła sztuki, komentuje wydarzenia polityczne i społeczne, które miały miejsce w ciągu kilku ostatnich lat”.

„Szopka” była podobna do „Wiadomości”

W dziele Wolskiego – tak jak w dzienniku TVP – opozycję wyśmiewano i poniżano, rząd – wychwalano.

Były żarty z b. premier Ewy Kopacz: autor sugerował, że kobiety mają mniejsze predyspozycje do rządzenia, a Kopacz ma braki intelektualne. Donald Tusk z obrazu nazwał Kopacz „wielkim nic”. A Michał Kamiński (były doradca premier Kopacz) pytał: „Ładną ją zrobić łatwo, lecz jak zrobić mądrą?”.

A gdy Andrzej Duda wychwalał Beatę Szydło, padło zdanie: „Choć kobieta, to prawdziwy stanu mąż”.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel pojawia się w bawarskim stroju. Razem z uchodźcami śpiewa na melodii „Tomorrow Belongs To Me” – to piosenka ze słynnego „Kabaretu” Boba Fosse’a, w którym śpiewa ją młody nazista.

O Tusku było wiele żartów. – Z Brukseli linę rzucił ktoś. I chociaż twardy jestem gość, miałem za mało szans, by nadal w kraju trwać – śpiewa szef Rady Europejskiej w jednej ze scen. Odpowiada mu chór: – Uciekaj skoro świt, inaczej będzie wstyd, dopóki nie zna nikt tajemnic twych.

Tusk: – Tam będzie kasa i nieróbstwo, i splendory. Tu polskie piekło, nienormalność, syf i kłam. I choćby miało paść PO, nie bardzo mnie przejmuje to, bo macki PiS-u nie dosięgną mnie aż tam.

Chór radzi, by Donald Tusk „uciekał, póki NIK nie zacznie węszyć”.

Gdy „PO odsuwa się w mrok”, śpiewa podobizna Jarosława Kaczyńskiego, „Budapeszt się ziścił w Warszawie”: Jeżeli rządzić, to indywidualnie.

Komorowski jest „otoczony bezpieką”, Niesiołowski „chętnie przywróci Lenina”.

Były szef MSZ Radosław Sikorski pojawia się w mundurze rosyjskiego generała jako „Pan Applebaum”, co miało eksponować żydowskie nazwisko jego żony, słynnej amerykańskiej dziennikarki Anne Applebaum. Sikorski komentował to na Twitterze: „Nie ma problemu, tylko potem nie ryczcie, kaczyści, jak was będą nazywać antysemitami”.

Prezydent USA Barack Obama został przedstawiony na obrazie jako niewolnik na polu bawełny.

Andrzej Rzepliński, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego, pojawił się w rysunku Rolanda Topora. Były prezes TK rozmawia tam ze swoim penisem. – Trybunały stają jeszcze okoniem – mówi i wtedy podnosi się jego rysunkowy członek.

„Przyszedł rok, który może posłużyć naprawie” – śpiewają aktorzy. „Ach, jakie będą cuda, gdy nastanie Duda”.

Wolski: Nic bym nie zmienił

Gdy muzealny portier – negatywna postać „Szopki”, przeciwnik PiS – nazywa rządzących „marionetkami prezesa”, pozostałe postacie stają w obronie władzy. – Wywiązują się z każdej obietnicy! – zapewniają. Po tym premier Beata Szydło, wystylizowana na „Damę z gronostajem”, śpiewa piosenkę pochwalną o 500+, które „zapewni tylko PiS”.

– Nie zwolnimy, aż zrobimy z naszej Polski raj – śpiewa reszta rządu. – Przed karą nie uchowa się nikt – zapewnia Zbigniew Ziobro. – Wyrastamy na potęgę – marszowym tonem śpiewa Antoni Macierewicz. – I z Arabem damy radę – wtóruje mu chórek w mundurach.

Ale były żarty nie tylko z polityków, również np. z żony b. prezydenta Bronisława Komorowskiego. – Jak się Bronek poprztyka z Donkiem, to się zawsze może schować za swą bujną żonkę – mówił jeden z aktorów, żartując z wyglądu byłej pierwszej damy. A w tle obraz z nagą Komorowską.

Pytam Marcina Wolskiego, czy jest ze swojej „Szopki” zadowolony, czy coś by zmienił?

Wolski: – Pyta mnie pani jako artystę czy publicystę?

– Jako autora.

Wolski: – Jako artysta zmieniłbym wszystko, bo artysta jak może, to zmienia i po raz setny, zawsze można lepiej. Natomiast jeśli chodzi o ton, to nie, nic bym nie zmienił.

– Nawet w żartach z wyglądu byłej pierwszej damy?

Wolski: – A widziała pani karykatury, które są ładniejsze od wizerunku? To jest przywilej karykatury. Nie wiem, jak ona sama odbiera swój wizerunek.

– A premier Beata Szydło? Ma figurę dobrą do karykatury?

Wolski: Wie pani, nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

– A nad figurą byłej pierwszej damy się pan zastanawiał?

Wolski: – Nie zastanawiałem się, to jest temat objęty żartem. Przepraszam, nie mogę rozmawiać.

Jerzy Fedorowicz, szef senackiej komisji kultury, aktor i reżyser, pisał na Twitterze: „Czekam na reakcję prezydenta Andrzeja Dudy i pierwszej damy na obrzydliwe obrażanie ich poprzedników w chamskiej TVP”.

– To była żenada totalna – ocenia Fedorowicz w rozmowie z „Wyborczą”. – Poziom chamstwa był wyjątkowy.

Szef KRRiT Witold Kołodziejski (z rekomendacji PiS) twierdzi, że „Szopki” nie oglądał, sprawy nie zna i nie chce rozmawiać, czy to jest temat dla Krajowej Rady, odsyła do biura prasowego.

„Szopka” spodobała się m.in. autorom portalu wPolityce. Piszą tam tak: „Grupa zwiedzających, oglądając dzieła sztuki, komentuje wydarzenia polityczne minionego roku i ostatnich lat. Marcin Wolski zaserwował nam ostre teksty, wspaniałe aranżacje, piękną otoczkę, a przede wszystkim dużo humoru!”.

Do KRRiT już wpłynęła, 1 stycznia, skarga na „Szopkę” Wolskiego. Zatem Rada musi się tym programem zająć. Jak informuje nas Joanna Kryńska z biura Rady, teraz „KRRiT zgodnie z procedurą zwróci się o materiał i stanowisko do nadawcy”.

Wydanie powtórkowe „Szopki w muzeum” w niedzielę śledziło 1 mln 40 tys. widzów (8,4 proc. udziałów).

Centrum informacyjne TVP na pytanie, czy jest zadowolone z programu, odpisało: „władze TVP są zadowolone z produkcji, które przyciągają widzów”.

 

ile

wyborcza.pl

PiS podłączyło się przed wyborami pod nienawiść do obcych. Po wydarzeniach w Ełku ma przez to coraz większy problem

WYWIAD
Rozmawiał Michał Wilgocki, 02 stycznia 2017

W Ełku w sylwestra przed kebabem zginął 21-latek. Wybuchły zamieszki, policja zatrzymała ponad 20 osób

W Ełku w sylwestra przed kebabem zginął 21-latek. Wybuchły zamieszki, policja zatrzymała ponad 20 osób (Tomasz Waszczuk / PAP)

– Wydarzenia w Ełku można porównać do sytuacji pogromowych w przed- i powojennej Polsce – w Przytyku, Mińsku Mazowieckim czy Kielcach. Oczywiście z takim zastrzeżeniem, że rozwścieczony tłum na razie rzuca kamieniami, a nie zabija – mówi historyk Piotr Osęka.

W sylwestrową noc po awanturze w barze z kebabem w Ełku zginął 21-letni mężczyzna. Został zabity przez pracującego w lokalu Tunezyjczyka, wcześniej – jak podaje prokuratura – próbował wynieść z lokalu napoje bez płacenia.

W niedzielę w Ełku przed barem wybuchły zamieszki. Ponad 100 osób skandowało antyimigranckie hasła, w stronę budynku poleciały kamienie. Policja zatrzymała najbardziej krewkich.

W tym samym czasie w Lubinie doszło do kolejnego rasistowskiego incydentu. Nieznani sprawcy zdemolowali elewację restauracji prowadzonej przez Hindusa. Namazali mu na elewacji hasła: „Fuck ISIS” i „fuck islam”. Z roku na rok rośnie w Polsce liczba przestępstw z nienawiści. W 2013 r. było ich 835. W 2014 – już 1365. Wzrost miał związek z decyzją ówczesnego prokuratora generalnego, który wydał wytyczne, jak prowadzić postępowania o przestępstwa z nienawiści. Ale przestępstw nadal przybywało. W 2015 r. mieliśmy ich aż 1548.

Na Facebooku i Twitterze popularnością cieszy się zdjęcie kebabu w Ełku z powybijanymi szybami. Podpis brzmi: „Noc Kryształowa”. Przesada?

Piotr Osęka, historyk, profesor w Instytucie Studiów Politycznych PAN: Porównanie zupełnie na wyrost. Noc Kryształowa nie była działaniem spontanicznym, ale zaplanowanym przez nazistów. W dodatku zginęły wtedy dziesiątki osób, tysiące pobito i osadzono w obozach koncentracyjnych. Nie banalizujmy tamtej tragedii.

Użyłbym raczej porównania do sytuacji pogromowych w przed- i powojennej Polsce – w Przytyku, Mińsku Mazowieckim czy Kielcach. Oczywiście z takim zastrzeżeniem, że rozwścieczony tłum na razie rzuca kamieniami, a nie zabija.

Co się wydarzyło w Ełku? Przeczytaj naszą relację

A może zacząć?

– Język pogromowy, nienawiści do „ciapatych” i „asfaltów”, narasta od lat. PiS podłączyło się w kampanii wyborczej pod tę nienawiści i był to jeden z głównych czynników, który pomógł im wygrać wybory. Powiedzieli: „Premier Kopacz chce nam sprowadzić 200 tys. uchodźców, którzy mogą zostać terrorystami, a my do tego nie doprowadzimy”. Teraz w PiS są zakładnikami emocji, które rozbudzili. Skoro raz się do nich odwołali, to – by nie stracić wiarygodności – nie mogą się wycofać. Nie mogą potępić ksenofobii i rasizmu, bo użyliby języka przeciwników politycznych.

Minister Mariusz Błaszczak mówi, że w kontekście zamachów terrorystycznych zrozumiałe są „obawy” mieszkańców Ełku.

– Gdyby teraz w Polsce zaczęły wybuchać pogromy, PiS musiałby coś z tym zrobić. A to będzie problem i policji, i ministra Błaszczaka, który nieroztropnie podsyca nastroje i usprawiedliwia sprawców.

Bardzo mnie też uderzyło, że minister mówi, że schwytano „mordercę”. Powinien chyba rozsądniej dobierać słowa, bo nie wierzę, że nie wie, jaka jest różnica między morderstwem, a zabójstwem. Używając tego słowa podsyca nienawiść, eskaluje sytuację i tworzy złowrogi obraz sprawcy, o którym wiele przecież jeszcze nie wiemy.

W tę narracje też wpisują się chętnie prawicowe media. Na Niezależna.pl przeczytałem, że w Ełku zginął „Polak”. Do tej pory, kiedy ktoś ginął w bójce, media pisały o tym, że zginął „dwudziestolatek” albo „młody człowiek”. A tu dziennikarze ustawiają konflikt w sposób nacjonalistyczny.

Ten język może rozhuśtać emocje.

– Oczywiście. Ale na razie to, co się stało w Ełku, nie jest sytuacją pogromową, raczej odwetową. Tych mamy w ostatnich latach wiele, ale nie miały do tej pory podłoża rasistowskiego. Raczej chuligańsko-kibicowskie. Dość przypomnieć zamieszki we Wrocławiu czy Legionowie, gdzie – wskutek albo nadużycia siły, albo nieszczęśliwego wypadku – z rąk policjantów ginęli ludzie.

Rolą władzy jest tonować nastroje. W XX-leciu międzywojennym to się działo w sposób naturalny, bo antysemickiej retoryki używał obóz narodowo, polityczny przeciwnik władzy. Ale z drugiej strony, wiele takich działań było pozornych. Dobrym symbolem jest wypowiedź premiera Sławoja Składkowskiego, który powiedział, że na bojkot ekonomiczny Żydów może się zgodzić, ale na agresję – już nie.

Jaki mechanizm działa, kiedy dochodzi do pogromu?

– W Przytyku przed wojną było tak, że bojówka narodowa zaczęła atakować na targu stragany Żydów. W myśl hasła, by nie kupować u Żyda. Zaatakowani Żydzi odpowiedzieli agresją, tłum rzucił się do demolowania. Jeden z Żydów użył broni palnej, zabił napastnika, co rozsierdziło tłum. Doszło do demolowania sklepów, mieszkań, wywlekania Żydów z domów, bicia i poniżania. Reakcja policji była spóźniona i za słaba.

Z kolei w pogromach powojennych dużą rolę odegrała absurdalna pogłoska, że Żydzi porywają dzieci, rytualnie je mordują, a z ich krwi robią macę. Taki pogląd był popularny w XIX w., w czasach szalejącego przedwojennego antysemityzmu praktycznie go nie było, a po wojnie wrócił ze zdwojoną siłą. Zwłaszcza w Kielach pogromy na żydowskiej ludności, ocalałej z Holocaustu, miały dramatyczny przebieg.

Środowiska kibicowskie, o których pan mówi, mogą zyskać potężnego sojusznika. Pójdą za nimi „młodzi, wykształceni z dużych miast”, wśród których poziom rasizmu jest niejednokrotnie niewiele mniejszy?

– Na pewno rośnie przyzwolenie na język ksenofobiczny. Furorę robi hasło „koniec z polityczną poprawnością”, wzięte na sztandary przez radykalną prawicę na całym świecie. To hasło rozszyfrowane oznacza: nienawidzimy obcych i w końcu możemy o tym mówić otwarcie.

Wcześniej rasiści musieli się chować z rasizmem, teraz coś pękło i społeczny ostracyzm przestał obowiązywać. Ale mimo wszystko trudno mi sobie wyobrazić, że aptekarz, urzędnik czy młody nauczyciel pójdzie podpalać budkę z kebabem. Prędzej zrobi to zaprawiony w ulicznych bójkach kibol, a oni dadzą mu za to lajka na Facebooku.

Zobacz też: Niechęć do uchodźców zemści się na Polakach – prof. Krzemiński

 

blaszczak

wyborcza.pl

c1kmjgixgaed5rr

PONIEDZIAŁEK, 2 STYCZNIA 2017

Zaremba: PiS zastanawia się czy rękami prezydenta nie odłożyć reformy edukacji

15:06
duda10000v

Zaremba: PiS zastanawia się czy rękami prezydenta nie odłożyć reformy edukacji

Przed nowym rokiem Jarosław Kaczyński usłyszał od prezydenta Dudy, że ten rozważa dwa weta: wobec ustawy o zgromadzeniach i ustawy o edukacji – pisze Piotr Zaremba na wPolityce.pl:

„W tym pierwszym przypadku chodziło nie tyle o weto polityczne, ile o odesłanie nowego prawa do Trybunału Konstytucyjnego. Niemniej prezes PiS zareagował niezadowoleniem. Natomiast możliwość weta wobec ustawy edukacyjnej wywołała gorączkowe, nadal ciągnące się narady w otoczeniu Kaczyńskiego. Wielu polityków PiS namawia go do nie naciskania prezydenta aby zmienił zdanie. Pojawia się obawa przed wiosennym strajkiem nauczycieli. Posłowie terenowi i samorządowcy obawiają się nieustających kłopotów z przekształcaniem szkół i zwalnianiem nauczycieli. Minister Zalewska próbuje ostatnio rozwiewać te obawy, ale przekonanie, że reforma jest robiona na kolanie, utrwaliła się w wielu umysłach”

Decyzję trzeba podjąć szybko i jest to jeden z najbardziej dramatycznych dylematów obecnej ekipy rządowej. Oczywiście nie można też wykluczyć weta prezydenta dokonanego wbrew Kaczyńskiemu. Wtedy tak czy inaczej nie da się go w Sejmie obalić. Ale dylemat ma dziś PiS a nie pałac prezydencki – pisze dalej Zaremba.

Prezydent Duda już przed świętami sugerował, że nie jest zadowolony z reformy edukacji. W rozmowie z 300POLITYKĄ mówił: – Jeżeli chodzi o reformę edukacji, też ją obiecywałem. Ale ona musi być dobrze zrobiona. Tak, żeby nie doprowadziła do żadnych istotnych zaburzeń, jeżeli chodzi o sytuację dzieci.

Podejmę w tym zakresie decyzję, jak dostanę ustawę – dodał PAD.

14:18

Lubnauer o wyjeździe Petru: Od dawna wiedzieliśmy, że go wtedy nie będzie

– Od dawna wiedzieliśmy, że go wtedy nie będzie. Dyżury trwają, w Sylwestra było 7 osób. Wcześniej miał zaplanowane inne spotkanie Ryszard Petru. My nie planowaliśmy tego protestu, część ważnych spotkań po prostu pozostała. To był wyjazd w towarzystwie wiceprzewodniczącej partii. To był krótki wyjazd, który miał na celu załatwienie zaplanowanych spraw – powiedziała w wypowiedzi dla TVP Info Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.

14:05

Petru dla 300: Nie ma specjalnego krzesełka dla Donalda Tuska

Wydaje mi się, że to bardzo mało prawdopodobne. To nie tak, że on wraca i jest krzesełko, które czeka na niego. Nie ma specjalnego krzesełka dla Donalda Tuska. Musiałby wrócić do Platformy. Z tego, co słyszałem, to nie ma miejsca dla niego – tak Ryszard Petru w rozmowie z 300POLITYKĄ odpowiedział na pytanie, czy Donald Tusk odegra jeszcze jakąś rolę w polskiej w polityce.

Cała rozmowa tutaj

13:06

Strzał w stopę, polityka w krótkich spodenkach – komentatorzy w sieci o wizerunkowym problemie Petru

Wspólne zdjęcie Ryszarda Petru z Joanną Schmidt to w social media jeden z kluczowych tematów poniedziałku. Komentatorzy są zgodni – wyjazd lidera Nowoczesnej w szczycie sejmowego protestu to więcej niż strzał w stopę i kompromitacja.

Jeśli rzeczywiście „lider opozycji” postanowił w szczycie protestu wyjechać na urlop to powiedzieć o tym „strzał w stopę” to powiedzieć mało

Ryszard Petru na wakacjach w Portugalii walczy o i . Polityka w krótkich spodenkach.

@JacekCzarnecki1 nie. To kompromituje faceta, który myślał, że polityka to PR i sondaże.

@domidlugosz to kompromituje faceta który nazwał partie Nowoczesna a zapomniał że każdy ma telefon i każdy może wrzucić zdjęcie do sieci.

Wygląda na to, że lot Petru i Schmidt do Portugalii to nie fake. Telefon prezesa faktycznie odbiera portugalska skrzynka głosowa.

Nowoczesna może nie udźwignąć tych wszystkich sukcesów swego lidera

Jak wiadomo powroty z urlopów bywają bardzo bolesne….

11:54

PO: PiS po zamachu na TK i edukację postanowił urządzić zamach na społeczeństwo obywatelskie i organizacje pozarządowe

Jak mówił Józef Lassota na briefingu w Sejmie:

„Obecna władza planuje „uporządkować” tę sprawę, czyli skrajnie upartyjnić przez to, że dzisiaj chce spowodować, aby wszystkie środki wspomagające działalność obywateli w organizacjach pozarządowych przechodziły przez jeden centralny organ, jakim jest planowane powołanie Narodowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Jeśli rząd planuje organizować rozwój społeczeństwa obywatelskiego, to kompletne nieporozumienie. To się mieści w konwencji, jaką obserwujemy od roku, gdzie wszystko chce się scentralizować. Nie może być niczego, co jest poza bezpośrednią kontrolą rządzących. Nie tylko syndrom, ale metoda, zwyczaj Misiewiczów wprowadzany jest do organizacji pozarządowych”

Państwowy nadzór nad organizacjami społecznymi to rozwiązanie znane z Rosji, gdzie finansowane są tylko organizacje popierające rząd – dodał. Jak mówiła Joanna Kluzik-Rostkowska:

„Trudno się oprzeć wrażeniu, że PiS po zamachu na TK, na edukację postanowił również urządzić zamach na społeczeństwo obywatelskie, na organizacje pozarządowe. Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego to oksymoron. Albo mamy społeczeństwo obywatelskie, albo mamy państwowy nadzór nad społeczeństwem obywatelskim”

09:59
szymanski2

Szymański: To nie tylko wyzwanie dla Niemiec, ale i dla całej UE, by przywrócić obywatelom poczucie bezpieczeństwa

– Fala terroru [z 2016 r]. prowadzi na pewno olbrzymi poziom niepokoju do społeczeństw europejskich, które przyzwyczaiły się przez lata do tego, że żyją w bezpiecznym świecie. Niemcy są – jak myślę – ostatnim dużym krajem, który jest w trakcie spotkania ze fenomenem terroryzmu. Niemcy są w roku wyborczym, co może przynieść jeszcze większe wstrząsy i jeszcze większą dozę niepewności. To nie tylko wyzwanie dla Niemiec, ale też dla całej Europy, by przywrócić obywatelom UE poczucie bezpieczeństwa. To nasze wspólne wyzwanie, by Europa uzbroiła się lepiej wobec nowych zagrożeń bezpieczeństwa – powiedział w „Salonie politycznym Trójki” Konrad Szymański.

Szymański: Polsce zależy na tym, by w Europie nie dochodziło do większej destabilizacji

Z całą pewnością Polsce zależy na tym, by w Europie nie dochodziło do większej destabilizacji. Dziś alternatywą w przypadku Niemiec wobec Merkel mogą być pomysły polityczne, które z polskiego punktu widzenia nie byłyby tak dobre. Mamy poczucie, że Berlin jest elementem nowego ułożenia spraw w Europie. Z Merkel byłoby to lepsze, niż z jakimś nowym przywództwem.

08:40

Bielan: Wiem, że będzie próba odwołania Schetyny. Mógłby go zastąpić Trzaskowski

To politycy [Platformy], którzy grają na bessę, obniżkę notowań Platformy, bo liczą, że dzięki temu Grzegorz Schetyna będzie musiał podać się do dymisji. W połowie roku planowany jest kongres programowy, który stosunkowo prosto można – według statutu Platformy – przekształcić w kongres wyborczy. Wiem, że będzie próba odwołania Grzegorza Schetyny. Mówi się nawet o potencjalnych następcach. Np. że Rafał Trzaskowski mógłby zastąpić Schetynę na funkcji szefa PO – mówił Adam Bielan w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:34

Bielan: Nowe propozycje dot. obecności mediów w Sejmie będą kompromisowe

– W każdym parlamencie są ograniczenia przy poruszaniu się mediów. Ograniczenia w polskim parlamencie ostatnio wprowadzał marszałek Komorowski, uniemożliwiając wchodzenie dziennikarzy w kuluary. Z tego, co wiem, na spotkaniu marszałka Senatu z dziennikarzami padła deklaracja, że do momentu wprowadzenia rozwiązań kompromisowych, działają stare zasady. Z tego, co wiem, do 6 stycznia mają być przedstawione nowe propozycje. Kompromisowe – mówił Adam Bielan w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:30

Bielan: Jeżeli ktoś ma większość, to ma kworum

– Dla wszystkich naszych słuchaczy kworum to również większość. Jeżeli ktoś ma większość, to ma kworum, jeżeli wszyscy posłowie są na sali, a prawie wszyscy byli + kilku posłów opozycji, o których wiadomo – mówił Adam Bielan w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:28

Waszczykowski o TVP Polonia: Białorusini nauczą się polskiego

Nie ma pieniędzy na tą inicjatywę. Stanęły przed nami nowe wyzwania. Biołorusini nauczą się polskiego [aby oglądać TVP Polonia]. Dlatego, że tam żyje kilkaset tysięcy Polaków. Wydajemy na TVP Polonia, na Biełsat. Tylko nie tyle, bo nas nie stać. Ja byłem na Białorusi, rzeczywiście byłem zaskoczony porządkiem – powiedział o kontrowersjach wokół finansowania TV Biełsat Witold Waszczykowski w „Porannej Rozmowie” RMF.

08:28

Bielan: Nie mogę ujawniać wszystkiego, ale mam pewne nadzieje na zakończenie tego konfliktu

Zobaczymy, jak będzie. Nie mogę ujawniać wszystkiego, ale mam pewne nadzieje na zakończenie tego konfliktu, które łączą się z moim doświadczeniem życiowym. Nie mogę niczego ujawniać. Toczą się rozmaite rozmowy, mam nadzieję, że one zakończą się sukcesem. Jeżeli nie, jesteśmy przygotowani na rozmaite warianty rozwoju wydarzeń – mówił Adam Bielan w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak dodał, w Senacie mają plan B i C.

08:23

Waszczykowski o Tusku: Chciałbym, aby pozostawał jak najdalej od Polski

– Tusk na razie nam w niczym nie pomógł. Chciałbym, aby od zła i głupoty pozostawał jak najdalej od Polski. On jest ikoną tego, co napisał [w tweecie]. Będziemy krajem, który będzie bardzo aktywny w dyskusji o przyszłości UE. W tych kwestiach Tusk nam nie pomaga – powiedział w „Porannej Rozmowie RMF” Witold Waszczykowski.

08:22

Bielan: Chciałbym, żeby przed 11 stycznia doszło do kompromisu

– Chciałbym, żeby przed 11 stycznia doszło do kompromisu, więc nie chcę snuć czarnych wizji. Jarosław Kaczyński mówi rzeczy oczywiste, natomiast liczymy na to, że do 11 stycznia przynajmniej część liderów opozycji pójdzie po rozum do głowy. Być może świąteczny okres, wyciszenia, kontaktu z wyborcami, nie tylko tą warszawką, która przyszła 16 grudnia pod Sejm, być może to sprawi, że przynajmniej część polityków opozycji wycofa się – mówił Adam Bielan w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:12
w1

Waszczykowski: Martwię się o wizerunek Polski. Chciałbym, aby Polska miała stabilny wizerunek

– Jest to walka o demokrację w Polsce bezprzymiotnikową. Ja bym chciał, by demokracja była normalna. Opozycja chce mieć ideologiczną, która dominuje w niektórych krajach Zachodu. My chcemy demokracje taką, że jak się wygrywa wybory, to można normalnie rządzić. Martwię się o wizerunek Polski. Chciałbym, aby Polska miała stabilny wizerunek. Chciałbym, aby prawo było przestrzegane – powiedział w „Porannej rozmowie” RMF Witold Waszczykowski.

300polityka.pl

Ewa Siedlecka

Wygląda na to, że PiS-owi udało się spacyfikować „starych” sędziów

02 stycznia 2017

Sędzia Julia Przyłębska

Sędzia Julia Przyłębska (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Trybunał Konstytucyjny A.D. 2017. Jutro wchodzą w życie nowe przepisy regulujące działanie Trybunału Konstytucyjnego. Działalność orzecznicza Trybunału będzie wznowiona. Co dalej?

19 grudnia, w dniu końca kadencji prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, prezydent podpisał pakiet ustaw o Trybunale. 20 grudnia mianował sędzię Julię Przyłębską p.o. prezesa, a dzień później – prezesem TK. Ale ustawa wprowadzająca na dwa tygodnie zawiesiła działalność orzeczniczą Trybunału. Chodziło o to, by uniemożliwić Trybunałowi osądzenie nowych ustaw przed ich wejściem w życie.

Od jutra Trybunał może orzekać. Jest w nim ośmiu „starych” sędziów, czterej sędziowie wybrani przez PiS i trzej dublerzy, których – wedle opublikowanych przez PiS wyroków z 3 i 9 grudnia 2015 r. – Sejm wybrał bezprawnie, bo na zajęte już miejsca. Jeśli więc jakiś wyrok zapadnie z udziałem dublerów – w świetle prawa będzie on nieważny, bo wydany z udziałem osób nieuprawnionych (art. 379 kpc, który stosuje się też do TK). Zwracają na to uwagę prawnicy, a niektórzy sędziowie już zapowiadają, że nie będą ich uwzględniać.

Co to oznacza dla Trybunału?

Po pierwsze: autorzy wniosków i skarg do TK, z obawy o nieważność wyroku, będą wnioskować o wyłączenie ze składu dublerów. Nie ma obowiązku uwzględnienia takiego wniosku, więc można się spodziewać, że sprawy, które będą mieli sądzić dublerzy, będą wycofywane.

Po drugie: prawdopodobnie Trybunał będzie służył władzy PiS do autoryzowania podejrzanych konstytucyjnie ustaw. Już czekają na rozpatrzenie wnioski RPO w sprawie m.in. ustawy „inwigilacyjnej”, antyterrorystycznej, o służbie cywilnej, prokuraturze, obrocie ziemią. Można się spodziewać następnych, w tym dopiero planowanych (PiS zapowiada np. reformę sądownictwa). Całkiem prawdopodobne, że prezydent Andrzej Duda będzie je posyłał do TK przed podpisaniem, żeby ten je podżyrował. Już zrobił tak z ustawą o zgromadzeniach – choć całkiem możliwe, że po to, by Trybunał ją obalił i, już jako przejęty przez PiS, uwiarygodnił się w oczach opinii publicznej.

Po trzecie: można się spodziewać, że „starzy” sędziowie odmówią orzekania w składach z dublerami. Wtedy będzie problem z osądzeniem wniosków prezydenta, bo w ich przypadku musi być tzw. pełny skład, minimum 11 sędziów (PiS-owskich jest – z dublerami – siedmiu). Tu jednak szlak przetarł „stary” Trybunał: kiedy PiS-owscy sędziowie odmówili orzekania, osądził 11 października przepisy o wyborze prezesa TK nie w pełnym, tylko w pięcioosobowym składzie. Prezes Rzepliński powołał się wtedy na konstytucję: sytuacja, gdy Trybunał nie może sądzić, jest z nią sprzeczna.

Po czwarte: Można się spodziewać, że za odmowę orzekania w składach z dublerami „starzy” sędziowie będą pociągani do odpowiedzialności dyscyplinarnej. A to może się skończyć utratą urzędu.

Po piąte: wielu spodziewało się, że „starzy” sędziowie nie uznają Julii Przyłębskiej za legalnego prezesa (przepisy, na mocy których została wybrana, są mocno wątpliwe konstytucyjnie). I że za p.o. prezesa uznają wiceprezesa Stanisława Biernata. Ale sam Biernat w dniu mianowania Przyłębskiej powiedział dziennikarzom, że uznaje fakt jej wyboru. Prawdopodobnie tak odczytuje zasadę domniemania konstytucyjności przepisów: dopóki przepisy o wyborze Przyłębskiej nie zostaną obalone – uznaje, że jest wybrana legalnie. A osądzone być nie mogły, bo nie było ani wniosku o ich kontrolę, ani – do jutra – procedury sądzenia.

Dr. Ryszard Balicki, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Wrocławskiego, widzi możliwość osądzenia nowych ustaw bez udziału dublerów i prezes Przyłębskiej. – Jeśli będzie wniosek o kontrolę zgodności z konstytucją, to Trybunał musi rozpoznać go bez udziału osób bezpośrednio zainteresowanych treścią rozstrzygnięcia. Czyli bez osób włączonych zaskarżonymi przepisami do orzekania. I bez sędzi Przyłębskiej, bo wyrok zdecyduje o ważności jej wyboru na prezesa. Taki wniosek o wyłączenie mogą złożyć wnioskodawcy. Skoro sędziowie Stanisław Biernat, Andrzej Rzepliński i Piotr Tuleja wyłączyli się w grudniu 2015 r. od orzekania w sprawie nowej ustawy o TK, bo uczestniczyli, jako eksperci, w pracach Sejmu nad nią, to nie wyobrażam sobie, by w sytuacji znacznie bardziej oczywistej przyjęto inny standard – mówi dr Balicki. Tak powinno być. Ale jak będzie? Dr Balicki jest świadomy, że to prezes Przyłębska wyznaczy skład sędziowski rozpatrujący wniosek o wyłączenie jej i pozostałych osób.

Wszystko wskazuje więc na to, że PiS-owi udało się ostatecznie spacyfikować „starych” sędziów.

„Dobra zmiana” w Trybunale polega też na zniszczeniu jego pamięci instytucjonalnej: nowe przepisy przewidują zwolnienie – za rok – wszystkich pracowników Biura Trybunału (obsługa prawna). Zamiast Biura powstanie Kancelaria TK z nowymi ludźmi.

wyglada

wyborcza.pl

Szczerba: PiS cofa nas cywilizacyjnie

Szczerba: PiS cofa nas cywilizacyjnie

Mimowolny, acz główny bohater trwającego kryzysu parlamentarnego poseł PO Michał Szczerba, powiedział w programie PR24, że jedynie Kaczyński może go zakończyć. Obecna sytuacja to jego zdaniem skutek infantylnych działań marszałka Sejmu. Zaznaczył, że poseł Kaczyński mówiąc, iż „nie będzie powtórki głosowań budżetowych” zapowiada dalszą eskalację konfliktu. – „Zamiast przejrzystych zasad regulaminowych, przestrzegania ustawy o wykonywaniu mandatu posła, proponuje swoiste wygrywanie twardymi łokciami i swoistym cwaniactwem, a nie dialog i porozumienie, na które jesteśmy otwarci” – wyjaśnił poseł.

Przypomniał, że Prawo i Sprawiedliwość „szło do wyborów z hasłem pakietu demokratycznego, a po wyborach – w sposób cyniczny i świadomy – nie wdrożyło tego pakietu”. Szczerba uważa, że PiS wręcz torpeduje wszelkie działania opozycji, uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie, niszczy praworządność i reputację Polski na świecie, polityzuje wszystkie instytucje dotychczas niezależne, wkracza w działanie i ingeruje w skład władzy sądowniczej.

Szczerba podkreślił, że Platforma Obywatelska „nie może pozwolić sobie na to, by być swoistym kwiatkiem do kożucha” – na polskiej scenie politycznej. – „Mamy taki sam mandat społeczny wyrażony w demokratycznym głosowaniu jak PiS, a to, co robi PiS to cofanie cywilizacyjne” – podsumował.

p

Źródło: Gazeta Wyborcza

szczerba

koduj24.pl

Nabijał się z PO w TVP. Teraz przyszedł czas na PiS… ale tylko w internecie

bs, 02.01.2017

Kadr z filmu 'Ucho Prezesa - zwiastun'

Kadr z filmu ‚Ucho Prezesa – zwiastun’ (UchoPrezesa / https://www.youtube.com/watch?v=kmZmCkccX9o)

Mogło się wydawać, że satyra polityczna przeżywa głęboki kryzys i zostaliśmy skazani wyłącznie na prorządowe kabarety. Lider Kabaretu Moralnego Niepokoju przychodzi na ratunek z miniserialem o Kaczyńskim i PiS-ie.

Jest szansa, że powszechne zażenowanie po szopce „Szopce Noworocznej” i żartach z otyłości żony prezydenta Komorowskiego może zmyć miniserial „Ucho prezesa”. Stoi za nim doskonale znany publiczności Robert Górski, lider Kabaretu Moralnego Niepokoju.

Przez lata na antenie TVP Górski wspólnie z innymi kabareciarzami w zabawny sposób parodiował pierwszoligowych polityków Platformy Obywatelskiej w cyklu „Posiedzenie rządu”. Odcinki kończyły się słynnym już tekstem o „harataniu w gałę”.

Jednak przez ostatni rok ukazał się tylko jeden nowy odcinek, kpiący z zebrania członków KOD. Najwidoczniej nowy zarząd TVP nie widział miejsca dla analogicznej satyry z obecnego premiera i jego ministrów.

Od nowego roku, już bez wsparcia publicznych mediów, pojawi się miniserial „Ucho prezesa”. Górski wcieli się w nim w samego prezesa Kaczyńskiego, a akcja będzie toczyła się wokół jego gabinetu. Jak mówi sam autor w wywiadzie dla Niezależna.pl: „Nie ma w tym serialu nic zajadłego i chcę nim udowodnić, że można śmiać się z polityków bez złośliwości”.

Premiera pierwszych dwóch odcinków 9 stycznia na kanale UchoPrezesa.

nabijal-sie

gazeta.pl

Frasyniuk w więzieniu i Hala Suwerena. To nas czeka w 2017 roku?

Beata Maciejewska, 02.01.2017

Czy Władysław Frasyniuk trafi do więzienia?

Czy Władysław Frasyniuk trafi do więzienia? (MIECZYSŁAW MICHALAK)

Rok 2017 będzie rokiem wielkich zmian – zapowiadają wróżbici i politolodzy. W końcu zatrzęsie nawet Wrocławiem, bo dobra zmiana musi dojść i do nas.

Tak przynajmniej wynika z analizy przepowiedni Nostradamusa, Wernyhory i Prezesa. Nieprzypadkowo Agencja Reutera, publikując listę 10 nazwisk wartych obserwowania w tym roku, umieściła na niej – obok prezydentów USA i Rosji – Naczelnika Państwa Polskiego.

Warto obserwować, warto się przygotować. W prokuraturze widać ostatnio poruszenie. Niespokojne, bo Wrocław nie dość, że dał się już zdystansować Poznaniowi, który ma na rozkładzie Józefa Piniora, to na dodatek oskarżał nie tych, co trzeba. Prawdziwych patriotów, walczących „w interesie Narodu” – Piotra Rybaka (tego, co spalił kukłę Żyda na Rynku, fundując Polsce bezpłatną reklamę na całym świecie) i Justynę Helcyk z ONR. W przypadku Rybaka prokuratorzy mieli pecha, bo sąd ukarał „patriotę” surowiej, niż planowali, więc sprawę panny Helcyk, oskarżonej o wzywanie do nienawiści wobec muzułmanów i osób ciemnoskórych, wycofali na wszelki wypadek z sądu.

Słusznie, nie warto zadzierać z kobietą, u boku której stoi sam Michał Archanioł (co ujawniła na jednej z manifestacji), nie wspominając oczywiście o ministrze sprawiedliwości. Ale też nie może być tak, żeby wrocławska prokuratura demonstrowała tylko empatię wobec obywateli. Dla równowagi trzeba kogoś zamknąć.

„Dojna zmiana” w spółkach skarbu państwa. Historie „Misiewiczów”

Można w ramach odzyskiwania samorządów wyprowadzić w kajdankach jakiegoś prezydenta, choćby Rafała Dutkiewicza (nic to, że nie chce już kandydować – ustąpi dopiero w 2018, żadna łaska), albo niszczycielkę Matek Narodu Martę Lempart, liderkę Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Za nią na pewno Michał Archanioł się nie ujmie. Ale najbardziej pasowałby Władysław Frasyniuk.

Po pierwsze, recydywista. Wiadomo, nie siedział za niewinność, choć co poniektórzy pyszczą, że za Polskę. Za Polskę – przypomnijmy – to się szło pracować do prokuratury, w warunkach najwyższego ryzyka, jak poseł Piotrowicz, a nie do więzienia na wywczasy.

Po drugie, kapitalista, zapewne z tych, o których Naczelnik Państwa mówił, że „związani z partiami opozycyjnymi dzisiaj nie chcą podejmować różnego rodzaju przedsięwzięć gospodarczych, zyskownych dla nich. Bo uważają, że wrócą dawne czasy”.

Po trzecie, świętokradca. Człowiek, który o Naczelniku Państwa wyraża się per „dureń”, „bałwan”, „szkodnik”, powinien już dawno odpowiadać z paragrafu 196 kk: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając przedmiot czci religijnej…”. Można mu wlepić dwa lata. Na początek oczywiście.

A propos uczuć religijnych – trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że we Wrocławiu nie ma ich gdzie wyrażać. Rok 2017 powinien więc upłynąć pod znakiem właściwego urządzania przestrzeni publicznej. Na początek przydałoby się kilka pomników.

Smoleński to oczywista oczywistość. Pytanie tylko gdzie, bo Chrobrego trudno będzie posunąć, Rynek zajęty przez Fredrę, a reszta miejsc zbyt mało prestiżowa. Chyba żeby fontannę zlikwidować. Naprzeciwko Muzeum Pana Tadeusza nawet Lecha Kaczyńskiego można ustawić i wstydu przed Naczelnikiem nie będzie.

Należałoby też wreszcie załatwić sprawę uhonorowania Bolesława Krzywoustego za wyrżnięcie Niemców na Psim Polu, dzięki czemu słowiańskie Azory miały ucztę z germańskich trucheł. Od pół wieku czeka na pomnik i nic. Fundacja „Polskie Gniazdo” próbowała się przebić ze swoim projektem przez radę miejską, ale zamiast głowy Piasta wśród psów dostała jakąś fontannę. Na dodatek wynarodowieni historycy z UWr twierdzą, że ta bitwa to wymysł biskupa Kadłubka, ale przecież jakiś paragraf za „kłamstwo historyczne wymierzone w interes Narodu Polskiego” pewnie się w końcu znajdzie. Bat na historyków też, mają przecież pomagać Polakom wstać z kolan, a nie germanizować Wrocław pod pozorem badań naukowych.

Zanim jednak wstaną z kolan, warto by zorganizować intronizację Krzywoustego, bo nie uchodzi, żeby polski pogromca niemieckiego cesarza był tylko księciem. A poza tym intronizacje teraz są na topie i może by nawet prezydent Duda do nas przyjechał.

W kolejce czeka też pomnik Powrotu Ziem Zachodnich i Północnych do Macierzy, od lat blokowany przez radę miejską pod pretekstem, że to inicjatywa z okresu komunizmu, oraz Słupy Chrobrego. Jeśli nie teraz, to kiedy?

To również ostatni rok na realizację obietnic przedwyborczych. Nie, nie chodzi o kwotę wolną od podatku, a o zmianę nazwy Hali Stulecia. Radny PiS Tomasz Małek obiecywał na konwencji partyjnej już rok temu z okładem, że jak partia dojdzie do władzy, to zmieni nazwę Hali Stulecia na im. Józefa Poniatowskiego, bo dotychczasowa jest dowodem na zwycięstwo „opcji niemieckiej”. Wszystko wskazuje jednak na to, że obietnica zostanie skorygowana i hala, owszem, zmieni nazwę, ale na Halę Suwerena. Podobno Suweren rządzi i za wszystko odpowiada.

Przeciąg szykuje się też na wrocławskich ulicach. Instytut Pamięci Narodowej tworzy już listę patronów do wymiany, ale na pierwszy ogień pójdzie prawdopodobnie ulica Na Ostatnim Groszu, absolutnie niedopuszczalna, podważająca zaufanie, siejąca defetyzm. Zostanie zapewne ulicą 500 plus albo ulicą Planu Odpowiedzialnego Rozwoju. Bo w to, że w roku 2017 dużo rzeczy się rozwinie, raczej nikt nie wątpi.

Kościoły epoki PRL-u. Wielkie rzeczy budowane średniowiecznymi metodami [FOTO]ZOBACZ

 

wroclaw.wyborcza.pl

Jarosław Kaczyński dalej idzie w zaparte – komentarz na nowy rok Wojciecha Maziarskiego

Wojciech Maziarski, Zdjęcia: Miłosz Więckowski, Montaż: Michał Szyszka, 02.01.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21193125,video.html?embed=0&autoplay=1

PiS dalej będzie organizował głosowania w Sali Kolumnowej Sejmu i udawał, że spotkania klubu partii rządzącej to polski parlament – komentuje Wojciech Maziarski. I jak się otoczy murem, to może przegłosować wszystko, nawet, że nie będzie niczego – dodaje komentator Gazety Wyborczej.

wyborcza.pl

 

Kuźniar ostrzega: W Polsce budowany jest faszyzm. „Kaczyzm” to jego odmiana

jsx, 02.01.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,21192701,video.html?embed=0&autoplay=1
– Idziemy w tę stronę, ale nie wolno gasić ducha. Wierzę, że jednak kaczka orła nie pokona i próba budowy odmiany ustroju faszystowskiego nie uda się – oceniał prof. Roman Kuźniar w Poranku Radia TOK FM. – Polacy są wolnym narodem i nie pozwolą wziąć się za twarz – dodał.

– W wielu miejscach choroba tak naprawdę dopiero zapuszcza korzenie – mówił w Poranku Radia TOK FM prof. Roman Kuźniar, dyplomata, były doradca prezydenta ds. międzynarodowych. – Mam na myśli odwrót od demokracji, działania uzgodnionego między państwami – wyjaśnił.

– Prof. Guy Sorman twierdzi: jest odwrót od demokracji liberalnej, ale nie ma alternatywy jak faszyzm czy komunizm – zauważył Jan Wróbel. Kuźniar jednak nie zgodził się z taką tezą.

„Odmiana faszyzmu z instynktami neokomunistycznymi”

– W Polsce budowany jest faszyzm – zaznaczył. – „Kaczyzm” to odmiana faszyzmu. Trzeba spojrzeć na definicję faszyzmu takiego, jakim on był w latach 20. we Włoszech – dodał. Jak podkreślił, rozumienie faszyzmu w Polsce „skażone” jest niemieckim nazizmem.

– To, co w Polsce powstaje, to zdecydowanie jest forma ustroju faszystowskiego – powtórzył były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – „Kaczyzm” niewątpliwie jest odmianą faszyzmu, tylko z instynktami neokomunistycznymi – stwierdził.

Zdaniem Kuźniara, wprowadzany ustrój „wypełnia wszystkie elementy faszyzmu z lat 20.”. – A więc nacjonalizm, militaryzm, łączenie haseł lewicowych i prawicowych, silny antyliberalizm – wymieniał.

„Wierzę, że jednak kaczka orła nie pokona…”

– To, czego brakuje w tej koncepcji, to ekspansja terytorialna – mówił dyplomata. – Doktrynalnie to nie jest wyłożone, bo oni intelektualnie są bardzo słabi, natomiast ich rozumienie polityki państwa, stosunków zewnętrznych, sprzeciw wobec instytucji wielostronnych… Faszyści włoscy byli przeciwko Lidze Narodów, tak jak nasi są przeciwko Unii Europejskiej – dodał.

– Następuje etatyzm, przejmowanie przez państwo różnych gałęzi przemysłu, nacjonalizacja banków – kontynuował Kuźniar. – Idziemy w tę stronę, ale nie wolno gasić ducha. Wierzę, że jednak kaczka orła nie pokona i próba budowy odmiany ustroju faszystowskiego nie uda się – oceniał. – Polacy są wolnym narodem i nie pozwolą wziąć się za twarz – zakończył.

kuzniar

TOK FM

c1jym1-xgaas_nb

Skurwione Peru, czyli polityka z brukowca [VARGA]

Krzysztof Varga, 02 stycznia 2017

Mario Vargas Llosa

Mario Vargas Llosa (Fot. Adam Golec / Agencja Gazeta)

Polityka stała się domeną miernot, które chcą zrobić wyłącznie karierę i zarobić pieniądze, media dla zysku i zaszczytów będą służyć nawet obłąkanemu satrapie.

No, niestety, musimy to przyznać na samym początku, literacko nowa powieść Mario Vargasa Llosy „Dzielnica występku” to nie jest „Rozmowa w Katedrze ” tegoż autora. Peruwiański noblista nie sięgnął szczytów arcydzieła sprzed nieomal półwiecza, ale mam mocne przekonanie, że wcale takiej ambicji nie miał – być może w pewnym momencie chce się już po prostu pisać, a nie tworzyć epokowe dzieła. Nie jest „Dzielnica występku” też tak monumentalną i miażdżącą lekturą nie tylko jak „Rozmowa w Katedrze ”, ale i „Wojna końca świata”, „Święto kozła” bądź „Raj tuż za rogiem”, ale nie o to tu idzie. Idzie tu o to, że Vargas Llosa ponownie napisał powieść polityczną, po raz kolejny wypowiedział wojnę dyktaturze, co w przypadku „Dzielnicy występku” ma też naturalnie wymiar osobistej zemsty na Alberto Fujimorim, z którym wielki pisarz przerżnął wybory prezydenckie w roku 1990. Otóż najnowsza powieść tego najbardziej politycznego spośród wszystkich politycznych pisarzy iberoamerykańskich – a wszak wszyscy iberoamerykańscy pisarze byli polityczni, z Cortázarem, Garcią Márquezem, Fuentesem na czele – zajmuje się nie jedynie peruwiańską polityką, ale także sprostytuowaniem się mediów, władzą wchodzącą w perwersyjny i podły romans z brukowcami się Vargas Llosa tu zajmuje. Już spieszę donieść, o czym w „Dzielnicy występku” mowa.

Carlos Fuentes – trzeci tenor

Oto oligarcha Quique doświadcza wizyty oślizgłego redaktora brukowca „Destapes”, przynoszącego mu zestaw wielce kompromitujących zdjęć, zrobionych kiedyś owemu Quique na pewnym przyjęciu, które finalnie zamieniło się w ostrą orgię, nie tylko z dziewczętami, ale i narkotykami. Naturalnie dziennikarz (jakże słowo „dziennikarz” rozszerzyło swe znaczenie, dziś dziennikarzem największego łajdaka można nazwać) przystępuje do szantażu, a gdy roztrzęsiony Quique odmawia zapłaty, a dokładniej wsparcia finansowego dla podłej gazety, zdjęcia ukazują się na pierwszej stronie szmatławca. Po pomoc nieszczęśnik, który w zasadzie jest porządnym gościem i jedynie raz go poniosło seksualnie, zwraca się do zaprzyjaźnionego prawnika Luciano.

Mario Vargsa Llosa: Wolność i demokracja niszczą inteligencję [ROZMOWA]

Nieoczekiwaną konsekwencją publikacji jest zabójstwo redaktora (jakże słowo „redaktor” nam się zdewaluowało!) w sposób skrajnie brutalny. Okazuje się jednak, że to nie Quique ani Luciano kazał go zabić, ale demoniczny Doktor, szara eminencja rządu, będący w cieniu, ale niebywale wpływowy Mefistofeles peruwiańskiej polityki. Wydał wyrok, bo szantażysta przekroczył swe uprawnienia: miał jedynie wykonywać polityczne zamówienia i kompromitować tych przeciwników rządu, których Doktor mu precyzyjnie wskaże. Doktor zatwierdzał zawartość każdego numeru niepokornego wobec opozycji pisma, z pasją wręcz osobiście wymyślał nagłówki tekstów, znajdując w tym swoiste spełnienie. Doktor jest niebywale pracowity, przez co nieustannie niewyspany: „Tylko w nocy jestem w stanie skupić się na tym, co ważne, w dzień przerywają mi najróżniejszymi głupotami”. Zadaniem brukowych mediów jest wszak wyłącznie niszczenie, kompromitowanie, gnojenie wszystkich tych, którym autorytaryzm władzy się nie podoba, a nie szantażowanie ludzi, którzy przydać się mogą. Po śmierci redaktora naczelnego brukowca stery przejmuje bezwzględna, pozbawiona skrupułów, żądna krwi, a właściwie wszystkich możliwych ludzkich wydzielin, redaktorka zwana Kurdupelką, ze względu na swój nikczemny wzrost naturalnie. Kurdupelka z jeszcze większą pasją niż jej zamordowany szef zabiera się do niszczenia opozycji.

Vargas Llosa: Noblista i jego miłość w czasach popkultury

Zadziwiające – happy end w powieści Vargasa Llosy niebywale mnie ucieszył i podniósł na duchu, nawet jeśli jest to w istocie happy end naiwny, happy end utopijny, a może wręcz happy end frajerski. Zadziwiające, bo osobiście do szczęśliwych zakończeń zaufania nie mam, szczęśliwych zakończeń może nawet nie lubię, happy endy mnie mdlą, tajemnicę happy endu wyjaśnię zatem na koniec.

„Dzielnica występku” ma tę jednak niepodważalną zaletę, iż sięgnąłem znów do „Rozmowy w Katedrze ” i położyłem ją z czułością na biurku, tam gdzie rośnie stos książek wytypowanych do lektury premierowej bądź ponownej. Towarzyszy mi silne przekonanie, że znów „Rozmowę” po latach będę wkrótce czytał. „W jakim momencie Peru się skurwiło?” – zdanie wypowiedziane przez Santiago, bohatera „Rozmowy”, towarzyszyło mi w latach 80., gdym pierwszy raz po tę arcypowieść sięgał, towarzyszyło mi przy kolejnej lekturze, towarzyszyć mi będzie niewątpliwie przy czytaniu następnym. „Rozmowa w Katedrze ” dowodzi, że nawet jeśli literatura opowiada o tak egzotycznych sprawach jak sojusz zamordystycznego prawicowego reżimu z Kościołem katolickim w dalekim Peru, to lektura nawet w leżącej na drugim końcu świata Polsce może być pasjonująca. Bo Peru może być wszędzie.

Mario Vargas Llosa: Oburzeni mają rację

Zatem zachwycałem się kiedyś „Rozmową w Katedrze ” i ubolewałem nad losem Peru, Peru nigdy nie było mi tak bliskie jak podczas czytania tej powieści, dodawać chyba tu nawet nie trzeba, że wszyscy wówczas zagłębiający się w powieści Vargasa Llosy czytali ją jako książkę nie o „skurwionym Peru” wyłącznie. Wdrapałem się więc na najwyższą półkę mej biblioteki i zdmuchnąwszy kurz, wyciągnąłem „Rozmowę w Katedrze ” ale i inną książkę Vargasa Llosy, „Cywilizację spektaklu” mianowicie, żarliwy, pełen pasji, choć niewolny od naiwności esej przeciw sprostytuowaniu się kultury, mediów, polityki. Ja oczywiście wiem, że kultura, media i polityka prostytuują się od zarania dziejów, media, polityka i kultura puszczają się haniebnie od dnia swoich narodzin, ale chyba jeszcze nigdy nie upadały tak nisko jak dzisiaj, w każdym razie Vargas Llosa jest co do tego absolutnie przekonany. Poniekąd „Dzielnica występku” jest fabularną wersją „Cywilizacji spektaklu”, opowieścią o skurwieniu się nie tylko Peru. Owszem, odkrycia Vargasa Llosy nie są kopernikańskie, lecz może warto je tu zapodać: polityka stała się domeną miernot, które chcą zrobić wyłącznie karierę i zarobić pieniądze, media dla zysku i zaszczytów będą służyć nawet obłąkanemu satrapie, prasa ucieka od poważnych tematów w stronę plotek i skandali, żywiąc się najniższymi pragnieniami. Mówiąc krótko i klarownie: vanitas vanitatum et omnia vanitas.

Nowa książka Vargasa Llosy „Cywilizacja spektaklu”: Kultura końca świata [VARGA]

A na czym polega happy end „Dzielnicy występku”? Oto dziennikarze brukowca buntują się przeciw reżimowi i samemu wszechpotężnemu Doktorowi. Ogłaszając tekst „Zagrożona wolność wypowiedzi w Peru”, demaskują mechanizmy przemocy państwowej i manipulacji medialnej. Przestają być wiernymi psami gończymi władzy i wypowiadają posłuszeństwo rządowi, stając po stronie demokracji. Cóż piszą buntownicy, którzy jeszcze chwilę temu służyli Doktorowi i realizowali jego obłąkańcze plany, z pełnym cynizmem, ale może i w przekonaniu, iż stoją na straży prawdy i sprawiedliwości? Otóż – wiadomo, że w takich momentach nieprzezwyciężona potrzeba patosu zwycięża – piszą oni, że jeśli nie przeciwstawią się władzy, to „Peru pogrąży się jeszcze bardziej w piekielnej czeluści, w jaką popadło z winy autorytarnego, kleptomańskiego, manipulanckiego i kryminalnego systemu, który nad nami panuje”. Nieuchronnie zbliża się koniec wszechwładzy demonicznego Doktora.

Na tym polegają właśnie piękno i potęga literatury: można tworzyć utopijne scenariusze, a czytelnik ma niezbywalne prawo w to uwierzyć i mieć niezachwianą nadzieję na upadek dyktatury.

 

polityka

wyborcza.pl