KOD, 08.05.2016

 

Według prezydenta Dudy on i rząd dopiero się wdrażają. „Mam czas na zrealizowanie moich zobowiązań”

Prezydent Andrzej Duda mówi, że nadal się wdraża.
Prezydent Andrzej Duda mówi, że nadal się wdraża. fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

25 maja minie rok od wyboru Andrzeja Dudy, kandydata PiS, na stanowisko prezydenta RP. W sobotę wieczorem prezydent Duda udzielił obszernego wywiadu Dorocie Gawryluk z Polsat News. Zdaniem prezydenta zarówno on, jak i ministrowie rządu Prawa i Sprawiedliwości dopiero się wdrażają w swoje funkcje. – Ja też wdrażam się w swoją funkcję, coraz bardziej ją też rozumiem – powiedział prezydent Duda.

Prezydent Duda skrytykował dziennikarzy, którzy według niego zachowują się tak, jakby kadencja rządu właśnie się kończyła. – Ja mam czas na zrealizowanie moich zobowiązań. Staram się systematycznie je realizować. Państwo redaktorzy często zachowują się tak, jakby kadencja i praca prezydenta i rządu, nowo wybranego parlamentu właśnie się kończyła. Tymczasem ona niedawno się rozpoczęła. Na realizację obietnic wyborczych jest okres kadencji, w przypadku prezydenta jest to 5 lat, parlamentu 4 lata – mówił prezydent Andrzej Duda.

Właśnie dlatego, choć zdaniem prezydenta rząd w niektórych dziedzinach mógłby działać szybciej, to należy pamiętać, że dopiero się wdraża.

Według prezydenta kompetencje prezydenta powinny być rozszerzone między innymi o nominacje ministrów spraw zagranicznych i obrony. Prezydent chwalił także ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego i ministra obrony Antoniego Macierewicza, a także wyraził opinię, że za zaognianie sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego odpowiada jego prezes, prof. Andrzej Rzepliński. Z kolei Prawo i Sprawiedliwość, mówił prezydent Duda, próbuje zażegnać konflikt wokół TK.

Rok temu, w czasie debaty prezydenckiej, kandydat Andrzej Duda (PiS) zapowiedział, że jeśli zostanie wybrany, to w pierwszym roku urzędowania przygotuje i zgłosi dwie ustawy: pierwszą obniżającą wiek emerytalny i drugą podwyższającą kwotę wolną od podatku.

– Jeżeli bym tego nie zrobił, podam się do dymisji – obiecał wówczas obecny prezydent Andrzej Duda.

Z kolei w wywiadzie, którego udzielił na początku marca prezydent Duda poprosił dziennikarzy, by nie rozliczali go z obietnic w pierwszym roku prezydentury.

źródło: PolsatNews.pl

naTemat.pl

A rząd nie widział?

240 tysięcy osób. Robi wrażenie? A dodajmy, że choć taka masa ludzi przeszła przez Warszawę, nie było żadnych burd, żadnych awantur. Nie było agresji, nie było brutalności. Nawet prawicowe media nie bardzo miały się do czego przyczepić, więc ograniczyły się do inwektyw i lekceważenia.

Która to już tak duża manifestacja przeszła ulicami Warszawy? Przyznam, że gubię się w rachunkach. Jedno jednak wiem – jeśli ktoś był na jednej, to na pewno będzie chciał wziąć udział w kolejnej, bo nic tak nie ładuje akumulatorów w naszej tragiczno-groteskowej rzeczywistości jak bycie w tak dużej grupie uśmiechniętych, sympatycznych i życzliwych ludzi. To właśnieta dobra energia sprawia, że medialni wrogowie KOD-u jak bardzo by się nie starali, nie są w stanie przedstawić manifestantów jako agresywnego chamstwa – a po pierwszych manifestacjach próbowali, głównie przez fotomontaże, które szybko były demaskowane. Teraz co najwyżej tak jak Fronda ograniczają się do podsumowania nas, jakże niechrześcijańskim określeniem: „Świnie” oderwane od koryta ryczą jak lwy. Ale mają rację. Ryczymy jak lwy i będziemy ryczeć jeszcze głośniej, by w końcu rząd nas usłyszał. A nie jest to łatwe zadanie.
Teraz proponuję na chwilę cofnąć się w czasie. – Pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność. A przede wszystkim słuchanie obywateli. To są zasady, którymi będziemy się kierować. Koniec z arogancją władzy i koniec z pychą – obiecywała jeszcze w listopadzie premier Beata Szydło. A jak jest dziś? Ćwierć miliona obywateli Polski wyszło na ulice, a w tym czasie prezes partii rządzącej opowiada w Internecie o tym, że lubi bigos, a telewizja publiczna robi z tego relację. I to zdaje się było najważniejsze wydarzenie tego dnia dla większości członków rządu: – Nie muszę oglądać w telewizji takich marszy, bo w tym samym czasie była bardzo ciekawa audycja z Jarosławem Kaczyńskim – powiedział, chyba całkiem serio, Witold Waszczykowski, minister spraw zagranicznych. Czym jak nie arogancją władzy i pychą jest taka wypowiedź. Ćwierć miliona ludzi wyszło na ulicę a minister chwali się, że tego nie widział!
I na koniec uwaga zupełnie prywatna. Tradycyjnie już toczy się dyskusja na temat tego, ile osób wzięło udział w marszu. 240 tysięcy czy 45 tysięcy? Byłam w grupie animatorów i stałam na trasie marszu, pod pomnikiem Kopernika. Dobrze ponad dwie godziny przechodzili koło nas ludzie. Szli, szli, szli. Nie było widać końca. Panowie ministrowie, zostawcie w spokoju bigos Prezesa, patrzcie w naszą stronę, bo TU JEST POLSKA!
Iwona Leończuk

naTemat.pl

Minister Waszczykowski przyznał, że czat z Jarosławem Kaczyńskim miał odciągnąć uwagę od „hucpy” – marszu KOD i opozycji

Minister Witold Waszczykowski cieszy się z tego, że TVP Info zamiast relacjonować wielotysięczny marsz opozycji, skupiła się na czatowaniu Jarosława Kaczyńskiego.
Minister Witold Waszczykowski cieszy się z tego, że TVP Info zamiast relacjonować wielotysięczny marsz opozycji, skupiła się na czatowaniu Jarosława Kaczyńskiego. fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta

– Nie muszę oglądać w telewizji takich marszy, bo w tym samym czasie była bardzo ciekawa audycja z Jarosławem Kaczyńskim. Oglądałem jego czat internetowy – mówi minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

Jednocześnie min. Waszczykowski przyznał, że zorganizowanie czatu prezesa PiS o tej samej porze, gdy zaczynał się Marsz 7 maja, miało odciągnąć uwagę od manifestacji Komitetu Obrony Demokracji i partii opozycyjnych. Zdaniem ministra TVP może i powinna ignorować wielotysięczne protesty przeciwko polityce rządu, bo według niego są one oparte na fałszywym obrazie rzeczywistości. Z kolei czatowanie Jarosława Kaczyńskiego jest zdaniem ministra realną dyskusją na rzeczywiste tematy.

Zdaniem ministra PiS część osób uczestniczących w Marszu 7 maja tak naprawdę przyjechała do Warszawy na majówkę, a jedynie naprawdę niezadowoleni to ci, którzy przegrali wybory parlamentarne. Według Witolda Waszczykowskiego charakterystyczną cechą protestów KOD-u i opozycji jest hipokryzja.

Przykładem mają być słowa Grzegorza Schetyny, lidera Platformy Obywatelskiej, który mówi o dążeniu PiS do autorytaryzmu. – Powinien połknąć swój język, gdy to wykrzykuje – komentuje min. Waszczykowski, który zwraca uwagę na to, że w tym rzekomo autorytarnym państwie Schetyna piastuje lukratywne stanowisko szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych.

WITOLD WASZCZYKOWSKI

minister rządu PiS o demonstracjach KOD i opozycji

To jest zabawne. Trzeba o tym informować społeczeństwo, a ignorować protesty opozycji, bo są one po prostu hucpą.

Minister Waszczykowski skrytykował też prof. Andrzeja Zybertowicza, doradcę prezydenta Andrzeja Dudy, który wzywa rząd do powrotu do sposobu komunikacji partii Prawo i Sprawiedliwość ze społeczeństwem z czasów kampanii wyborczej.

– Obóz prawicy pokazał swojego lidera, który potrafi stanąć przez mikrofonem, przed komputerem i stworzyć elektroniczny Hyde Park, gdzie stawi czoła każdemu pytaniu – oceniał minister Waszczykowski. Jego zdaniem diagnoza prof. Zybertowicza rozjechała się z rzeczywistością.

źródło: wpolityce.pl

waszczykowski

naTemat.pl

10:51
Screenshot 2016-05-08 at 10.47.50

Brudziński o frekwencji na marszu: Platforma urządzała łapankę na działaczy

– Platforma urządzała łapankę na działaczy. Mega kompromitacja, mega porażka. Jak któryś z działaczy nie mógł jechać, musiał znaleźć na swoje miejsce kogoś innego – mówił Joachim Brudziński w „Kawie na Ławę”, nawiązując do frekwencji na marszu opozycji.

 

09:30
Screen Shot 2016-05-08 at 09.27.43

Grupiński: List Szałamachy to szukanie kozła ofiarnego

– To Rzepliński miałby zapłacić za fatalne rządy PiS – mówil w Radiu Zet Rafał Grupiński.

300polityka.pl

 

Ch7YM3OWUAMm3ei

 

Ch7XtpnXAAACG48

 

A kiedy przyjdą także po mnie. Poradnik praktyczny obywatela najgorszego sortu

Poradnik umieszczony na stronach KOD na Facebooku. Publikowane za zgodą autorów, 07.05.2016

Komitet Obrony Demokracji

Komitet Obrony Demokracji (Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Gazeta)

Po pierwsze – pan władza ma zawsze rację. Po drugie – patrz po pierwsze i dzwoń po adwokata. Po trzecie – nigdy nie ufaj, gdy w prokuraturze powiedzą: pogadajmy jak Polak z Polakiem.
 

Dawno temu w kraju zwanym PRL prawo skłoniło ludzi do szukania możliwości skutecznego oporu. Tak powstały rozliczne instrukcje postępowania szarego obywatela w razie konfrontacji z państwem. Najsłynniejsza z nich to „Obywatel a Służba Bezpieczeństwa”. Niniejsza praca jest próbą nawiązania do tamtej tradycji piśmienniczej.

I. Prawo stanowione i prawo ludowe

Podstawą działania sądów, prokuratury oraz rozmaitych służb są na razie ustawa o ustroju sądów powszechnych, prawo o prokuraturze i – nas interesujący najbardziej – kodeks postępowania karnego. Chociaż niektóre ich zapisy wydają się uniwersalne, jednak ich rozumienie może ulegać gwałtownej ewolucji. Na przykład do niedawna prezydent mógł ułaskawić tylko kogoś, kogo sąd uznał za winnego. Całkiem logiczne, a jednak okazało się, że choć prawo nie uległo zmianie, może ułaskawić każdego, kto popadł w konflikt z prawem lub jest o to podejrzany.

Wraz z demoralizacją państwa postępuje degradacja prawa pisanego na rzecz tzw. ludowej sprawiedliwości. Co lud – wolą swojego wybrańca – postanowi, to ma moc obowiązującą, niezależnie od ustaw. Jak powiada stara anegdota: „Jaki jest najkrótszy kodeks karny?

§ 1. Milicjant, tzn. „władza”, zawsze ma rację.

§ 2. W razie wątpliwości patrz § 1″.

Oczywiście za zmianami prawa zwyczajowego postępować będą zmiany prawa pisanego. Dlatego ten poradnik należy traktować z należytą dozą ostrożności – bo co obowiązuje dzisiaj, niekoniecznie będzie prawem jutro.

II. Manifestant – krzycz na władzę, nie na pana władzę

Na demonstracji – ale też w innych sytuacjach – twoim obowiązkiem jest wykonywać polecenia funkcjonariuszy. Nawet głupie czy nieuzasadnione, o ile nie są sprzeczne z prawem. Jeśli policjant każe ci kogoś uderzyć, odmawiasz, ale gdy nakaże stanąć na jednej nodze i złapać się za ucho, stajesz i się łapiesz.

Jeśli będziesz miał przy sobie niebezpieczne narzędzia, policja ma prawo skonfiskować je, a nawet usunąć cię ze zgromadzenia. Choć trudno uwierzyć, że jest taki zakaz, kiedy obserwuje się Marsze Niepodległości, nie możesz odpalać rac i w ogóle używać materiałów pirotechnicznych (art. 4 ustawy o zgromadzeniach).

Ustawa o policji (a także ustawy o innych służbach) mówi, że „w razie niepodporządkowania się wydanym na podstawie prawa poleceniom organów Policji lub jej funkcjonariuszy policjanci mogą stosować środki przymusu bezpośredniego”. W najłagodniejszej wersji grozi ci założenie kajdanek i zatrzymanie plus odpowiedzialność za czynne stawianie oporu: według art. 224 § 2 kk do trzech lat więzienia.

Władzy wolno wiele, ale nie wszystko. Jeśli funkcjonariusz zachowuje się bezprawnie, można – po wykonaniu jego polecenia – zażądać numeru służbowego i złożyć na niego skargę do przełożonemu. Najlepiej z zeznaniem świadka albo nagraniem zdarzenia. Przy czym na razie takiego scenariusza nie zakładamy, bo wielu policjantów mówi, że „wolą chronić uśmiechnięte manifestacje KOD-u niż marsze nazioli”. Dlatego do strzegących manifestacji odnosimy się życzliwie. To nie ZOMO, wykonują ważną i potrzebną pracę. Powitajmy ich uśmiechem, a na zakończenie manifestacji podziękujmy za ochronę.

III. Podejrzany – co możesz, jak im podpadniesz

Podejrzany to osoba, wobec której wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Jeśli mleko się wylało i siedzisz przed prokuratorem, odczytano ci zarzuty, pouczono co do twoich praw, to pamiętaj:

1. Masz prawo milczeć. Możesz odmówić składania wyjaśnień bez podania przyczyny oraz możesz odmówić odpowiedzi na konkretne pytanie bez podawania przyczyny (art. 175 § 1 kpk). Możesz kłamać, jeśli to twoja taktyka obrony.

2. Masz prawo do obrońcy (ale nie z urzędu, musisz go zorganizować sam). Bez jego obecności nie musisz składać wyjaśnień (art. 301 kpk). Pamiętaj jednak, że życie w Polsce to nie amerykański film. Tam podejrzany ma prawo do kontaktu z obrońcą bez obecności osób trzecich. Tu prokurator ma prawo do udziału w spotkaniu podejrzanego z obrońcą w ciągu pierwszych 48 godzin od zatrzymania.

3. Jeśli mimo twoich próśb adwokat (lub radca prawny, który też może bronić w sprawach karnych) na razie nie mają do ciebie dostępu, to nie dawaj się wciągnąć w rozmowę, niczego nie podpisuj. Niektórzy śledczy próbują okazywać podejrzanym współczucie, zrozumienie oraz przyjaźń. Nie wierz w to. To jest myśliwy, a ty jesteś jego zwierzyną.

4. Mieszkańcy IV RP dzielą się na podejrzanych i potencjalnie podejrzanych.

IV. Świadek – mniej niż zero

Nie ma bardziej niewdzięcznej roli procesowej niż rola świadka. Czeka godzinami na korytarzu. Wszyscy nim pomiatają. Wszyscy traktują go nieufnie. Zakładają, że pewnie będzie kłamał. Chcą go na tym przyłapać – a udowodnione kłamstwo w zeznaniach świadka stanowi przestępstwo samoistne. Świadek musi składać zeznania. Z pewnymi wyjątkami:

1. Możesz odmówić składania zeznań, jeśli jesteś osobą najbliższą dla podejrzanego (art. 182 § 1 kpk) – mężem, żoną, ojcem, matką, dzieckiem, bratem, siostrą, „osobą pozostająca we wspólnym pożyciu” etc.

2. Możesz odmówić składania zeznań, gdy w innej sprawie karnej jesteś oskarżonym o współudział w przestępstwie objętym tym postępowaniem (art. 182 § 3 kpk).

3. Możesz odmówić odpowiedzi na pytanie, jeśli odpowiedź mogłaby narazić na odpowiedzialność za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe ciebie lub osoby ci najbliższe (art. 183 § 1 kpk). Uważaj! Taka deklaracja może utwierdzić przesłuchującego w przekonaniu, że masz coś za uszami. Z drugiej strony za PRL zalecano powszechne stosowanie takiej podstawy odmowy zeznań.

Dobrą taktyką jest niepamięć. Za brak pamięci nie wolno nikogo karać, a niewinne: „Eee…nie pamiętam, panie prokuratorze, to było tak dawno”, nikomu jeszcze nie zaszkodziło.

Podsumowując: świadek musi się stawiać na wezwania, nie może kłamać i może nie pamiętać.

V. Rewizja – nic na gębę

Wciąż jeszcze – choć z wejściem w życie nowej ustawy „antyterrorystycznej” to się zmieni – obowiązuje art. 221 kpk, zgodnie z którym nie należy dokonywać przeszukań w porze nocnej, czyli pomiędzy 22 a 6 rano.

Funkcjonariusze, którzy przyjdą do twojego domu lub miejsca pracy, muszą mieć ze sobą postanowienie prokuratora o przeprowadzeniu przeszukania (art. 220 § 1 kpk). Muszą ci je okazać. Na to postanowienie adwokat (ale też ty, jeśli nie masz obrońcy) będzie mógł wnieść zażalenie (co nie wstrzymuje przeprowadzenia przeszukania). Ważna rada: natychmiast żądaj obecności adwokata. Jeśli nie masz swojego, wykorzystaj dyżury adwokackie. Weź kogokolwiek, nie bądź sam. Adwokat zna przepisy lepiej od ciebie i często lepiej od tych, którzy przeszukują. Oni się z nim liczą. Zachowa spokój, gdy ty możesz się zdenerwować. Dopilnuje formalności:

1. Postanowienie o przeprowadzeniu przeszukania – muszą je mieć i okazać. Musi określać jasno, czego szukają. Jeśli np. faktur z września, to nie powinni zabierać także tych z lipca.

2. Protokół z przeszukania. Każde słowo się liczy. Masz prawo żądać poprawek i uzupełnień oraz dokładnego spisu i opisu zakwestionowanych przedmiotów. Ten protokół zostanie w aktach na zawsze.

Pilnuj przeszukujących. Cały czas powinien im towarzyszyć ktoś z domowników, pracowników czy prawników. Nie po to, żeby coś nie zginęło – to w końcu państwowi funkcjonariusze – tylko żeby coś nowego się nie pojawiło, na przykład kompromitujące materiały albo podsłuch.

3. Nośniki. W wyniku przeszukania możesz stracić – jak również twoi domownicy czy pracownicy – wszystkie komputery, cyfrowe aparaty fotograficzne, zewnętrzne dyski i pendrive’y. Nie na zawsze, o ile nie pochodzą z przestępstwa, zostaną zatrzymane – ale nim wrócą do ciebie, będziesz w kłopotach. Pal diabli ulubioną grę, gorzej, jeśli utracisz dostęp do dokumentacji firmy, książki telefonicznej czy bankowości elektronicznej. Urząd skarbowy nie przyjmie twoich tłumaczeń, że nie możesz wyjaśnić transakcji sprzed dwóch lat, ponieważ CBA zabrało ci komputer. Zadbaj o kopie zapasowe, dobrze je schowaj oraz umieść w „chmurze” zarządzanej spoza polskiej jurysdykcji.

VI. Zatrzymanie, czyli kłopoty

Jeśli zostaniesz zatrzymany, natychmiast żądaj umożliwienia kontaktu z twoim obrońcą – adwokatem lub radcą prawnym (art. 247 § 1 kpk). Możesz też żą dać zawiadomienia osób najbliższych (art. 247 § 3 kpk). Zgodnie z art. 244 kpk w razie potrzeby przysługuje ci pierwsza pomoc lekarska.

Bez obrońcy nie prowadź żadnych rozmów. Pamiętaj: polują na ciebie! Nie przeceniaj swoich możliwości. Poczekaj na prawnika!

Jeśli zabierają cię z domu, ciepło się ubierz. W izbie zatrzymań może być bardzo zimno. Nawet latem noce są chłodne. Ciepła bielizna, polar, kurtka – to podstawa. Zabierz też szczoteczkę i pastę do zębów, grzebień, mydło, przybory do golenia, ręcznik, papierosy (zawsze to jakaś waluta) i książkę.

Jak długo to potrwa? Zgodnie z art. 248 kpk zatrzymany w ciągu 48 godzin musi być przekazany do dyspozycji sądu lub zwolniony. Po przekazaniu do dyspozycji sądu w ciągu 24 godzin zatrzymanego należy albo zwolnić, albo tymczasowo aresztować. Tak więc łącznie zatrzymanie nie może trwać dłużej niż 72 godziny. Potem wychodzisz albo… zostajesz.

VII. Tymczasowe aresztowanie. Na dłużej

Tymczasowe aresztowanie może być zastosowane tylko wobec podejrzanego. Na jakiej podstawie? Chociaż kpk wymienia tych podstaw wiele, w praktyce występują trzy, wymienione w art. 258 kpk. Są to: obawa ucieczki podejrzanego, obawa tzw. mataczenia, czyli nakłaniania innych do składania fałszywych zeznań, i w końcu zagrożenie surową karą. Decyduje sąd – który nie bada na rozprawie aresztowej materiału dowodowego, tylko rozważa, czy jest prawdopodobne spełnienie się którejś z trzech przesłanek. Możesz więc trafić za kraty tylko dlatego, że prokurator odpowiednio sformułował ci zarzut, a sąd przyjął domniemanie twojej winy. To sprzeczne z konstytucją, która jednoznacznie ustanawia domniemanie niewinności (bez prawomocnego skazania nie ma winnego), lecz niestety – zgodne z procedurą.

Jeśli do tego obrońca nie tylko nie mógł z tobą swobodnie, w cztery oczy i bez podsłuchu porozmawiać, ale także nie udostępniono mu akt twojej sprawy (prokurator może odmówić), a nawet uzasadnienia wniosku o areszt, to znalazłeś się w niezłej opresji. Nie trać jednak ducha. Prokuratorzy często popełniają proceduralne błędy. Wykorzystują to obrońcy i wtedy wychodzisz z sądu jako wolny obywatel. A ponadto, jak mawiali opozycjoniści w PRL: „Zamknąć mogą, wypuścić muszą”.

I zawsze pilnuj protokołów. Za ileś tam miesięcy czy lat, kiedy ruszy proces przed sądem, nikt nie będzie pamiętał, czy wyglądałeś schludnie i ładnie, czy nie. Czy mówiłeś potoczyście, czy z wahaniem. Przedmiotem oceny będzie protokół z przesłuchania. Tak więc poprawiaj, prostuj, odmawiaj, aż zapis odzwierciedli to, co chciałeś powiedzieć.

Kilka uwag z dziedziny bhp

1. Zaczepiony na ulicy, w barze, gdziekolwiek przez nieznane osoby podające się za funkcjonariuszy nie rozmawiaj nawet o pogodzie. Żą- daj formalnego wezwania na piśmie. Pamiętaj, – to mogą być przebierańcy. Konkurencyjna firma, dziennikarska prowokacja, zwykli bandyci.

2. Przez komórkę umawiasz się na spotkanie. Godzina i miejsce. Kropka. Żadnych rozmów, naiwnego szyfrowania, głupich przechwałek. Nagrają, zmontują, puszczą ci za trzy lata. Telefon to także mobilny szpieg, który może rejestrować rozmowy prowadzone w jego otoczeniu, jak najlepsza pluskwa z filmu sensacyjnego. Jeśli zabierzesz go ze sobą na spacer, ci, którzy cię śledzą, poznają całą twoją trasę. Co do metra i co do sekundy.

3. Komputer może zawierać wiele rzeczy, które mogą być wykorzystane przeciwko tobie: dokumenty, maile, listy połączeń, zapisy czatów. Jak się uprą, złamią wszystko, ale i tak szyfruj twarde dyski, zabezpiecz komputer mocnym hasłem, szczególnie ważne pliki szyfruj dodatkowo, stosuj pocztę, której serwery są za granicą (np. Google, Yahoo, Icloud). Rozmawiaj przez Skype’a lub Messengera, a nie przez połączenia głosowe w telefonach komórkowych czy stacjonarnych. Używaj oprogramowania komunikacyjnego dodatkowo szyfrowanego, np. Signal.

4. Nie daj sobie wmówić, że korzystanie z przynależnych praw pomaga terrorystom, handlarzom narkotyków czy pedofilom. Zarządzający serwisami typu Google czy Facebook w razie potrzeby odróżnią, czy chodzi o przestępstwo. Zdecydowana większość „wolnego świata” doskonale wie, że prokuratorzy i policjanci w naszym kraju są od teraz na usługach polityków PiS.

5. W kontaktach z prokuratorem, służbami czy policjantem bądź nieufny i podejrzliwy. Takie czasy.

Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W ”Magazynie Świątecznym” czytaj też:

Europa to nie obiad za darmo. Rozmowa z Guy Verhofstadtem
Ilu nam jeszcze potrzeba wojen, żeby się oduczyć nacjonalizmu? Amerykanom wystarczyła jedna domowa raz na zawsze

Egzekucja Żydów z Rędzin-Borku. „Cóż wam po życiu, kiedy już pieniędzy nie macie”
W Działoszycach i Miechowie o Żydów się nie pyta

Naznaczeni smoleńskiem. Rozmowa z Bogną Szymkiewicz
Życie jest niczym w porównaniu ze złożeniem kwiatów. Tak stanowi polski nakaz

Wielka Polska Europejska
Dopóki Anglik będzie mówił: „nasz Kraków”, Hiszpan: „nasz Paryż”, a Polak: „nasz Berlin”, nie będzie powtórki z Zagłady, nalotów dywanowych, Majdanka, łagrów, lochów Gestapo i katowni UB. Dlatego nie wyjdę z Europy

Republikanie w USA. Prawi jeźdźcy Apokalipsy
Jarosław Kaczyński mówi, że uczy się od Węgrów, ale politycznych mistrzów znalazł w Ameryce

Hey zobacz, wiosna za oknem
Kto się kłania Moskwie, kto podnóżkiem Ameryki jest, kto ma berło, kto koronę. Już nie chcemy słuchać tych historii. Rozmowa z Katarzyną Nosowską i Pawłem Krawczykiem

William Szekspir. Był czy go nie było?
400 lat temu urodził się najsłynniejszy angielski dramaturg. Mówimy jego językiem: o miłości i uchodźcach

Apki, które leczą
Dla dzieci z autyzmem używanie naszych aplikacji jest jak nauka gry na pianinie. Ćwiczysz po kilka godzin każdego dnia. Z czasem idzie ci coraz lepiej. Tyle że zamiast nut uczysz się czytać innych ludzi

koDnapisał

wyborcza.pl

 

kaczyńskiów

 

Ch62KmVUgAEVQM9

08.05.2016

top08.05.2016

Super-Kamiński czy super-Macierewicz?

Wojciech Czuchnowski, Gazeta Wyborcza, 07.05.2016

Minister koordynator służb Mariusz Kamiński i minister obrony Antoni Macierewicz w Sejmie, grudzień 2015 r.

Minister koordynator służb Mariusz Kamiński i minister obrony Antoni Macierewicz w Sejmie, grudzień 2015 r.(SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Minister koordynator służb Mariusz Kamiński z ministrem obrony Antonim Macierewiczem spierają się o to, który z nich będzie miał większą władzę nad służbami specjalnymi. W resorcie Kamińskiego powstał projekt dający więcej kompetencji b. szefowi CBA.
 

O projekcie – jako dokumencie, nad którym pracuje rząd i „eksperci PiS” – napisał wczoraj „Nasz Dziennik”, wspierający władzę PiS. Celem prac ma być powołanie superresortu nadzorującego działające w Polsce służby specjalne. Na czele miałby stanąć Mariusz Kamiński. „Nasz Dziennik” przytacza nawet nazwę – Ministerstwo Bezpieczeństwa Narodowego. W Polsce budzi to niezbyt szczęśliwe skojarzenia z komunistycznym Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego siejącym terror polityczny w czasach stalinowskich.

– Powiedziałbym, że jest to projekt części rządu i niektórych ekspertów, reszta jest albo przeciw, albo nic o tym nie wie – mówi „Wyborczej” polityk PiS, dodając, że „nazwa Ministerstwo Bezpieczeństwa jest idiotyczna i na pewno nie przejdzie”.

– Jeśli prace nad tym projektem wejdą w bardziej konkretną fazę, będzie to próba sił między Kamińskim a Macierewiczem i nie wiadomo, który z nich wyjdzie z tego zwycięsko – podkreśla nasz informator.

Na łamach „ND” o projekcie mówi Andrzej Lew-Mirski, zaufany prawnik Macierewicza. Jego udział w pracach oznaczałby, że pomysłodawcy powołania nowego ministerstwa starają się pogodzić ambicje ministra koordynatora i szefa MON. Nie wiadomo jednak, czy Lew-Mirski odgrywa tu kluczową rolę, czy też ma tylko pilnować interesów Macierewicza.

Co więcej, jeśli przeciek o powstającym projekcie wyszedł właśnie od Lwa-Mirskiego, mogłoby to znaczyć, że sprawa wymyka mu się spod kontroli.

Projekt Kamińskiego zakłada nadzór nowego ministerstwa nad wszystkimi służbami cywilnymi (ABW, Agencja Wywiadu, CBA), ale też wojskowymi, Służbą Wywiadu i Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. Trzy pierwsze są obecnie kierowane przez ludzi związanych z Kamińskim, ale na czele służb wojskowych stoją zaufani ludzie Macierewicza, wśród nich Piotr Bączek, szef SKW, w poprzednich latach uczestnik prac zespołu smoleńskiego, który przez dwie kadencje działał w Sejmie.

Gdyby powstało Ministerstwo Bezpieczeństwa, Macierewicz straciłby kontrolę nad SKW i SWW.

Ale czy nadzór nad służbami upolityczniłby się bardziej, niż jest to obecnie? Chyba bardziej już się nie da. Już dziś na czele każdej ze służb specjalnych stoją osoby, które w przeszłości otwarcie związane były z partią rządzącą. Kamiński i Macierewicz są wiceprezesami PiS i jego posłami. Nigdy dotąd po roku 1989 służby nie były w tak dużym stopniu kierowane przez partyjnych działaczy i sympatyków.

Nie wiadomo, w jakim zakresie – poza tym, że będzie bezpośrednio kierował agencjami – mają się w myśl projektu zwiększyć kompetencje Kamińskiego. „Nasz Dziennik” tego nie podaje, a Marek Opioła (PiS), przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych, mówi „Wyborczej”, że komisja nie ma żadnych informacji o takim projekcie.

A rząd? Szef MSWiA Mariusz Błaszczak pytany o projekt w radiowej Jedynce odpowiedział tajemniczo: – Program PiS stanowi o tym, że chcemy rzeczywiście doprowadzić do lepszej koordynacji działalności służb, ale ta sprawa w tym momencie nie jest omawiana. To są postulaty słuszne, natomiast to nie jest sprawa na dziś – podkreślił.

Bardziej stanowczy był później w Polsat News. – Nie ma takiego projektu – oświadczył.

W całej sprawie ważne są personalia. Zarówno Macierewicz, jak i Kamiński pokazali już, do czego są zdolni, gdy dostaną do ręki władzę nad resortami siłowymi i tajnymi służbami. W 1992 r. Macierewicz na czele MSW wysadził w powietrze rząd Jana Olszewskiego, próbując dokonać lustracyjnego zamachu stanu.

W czasie pierwszych rządów PiS dostał zadanie rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych. Napisany przez niego raport zawierał dziesiątki kłamstw i pomówień. Nie wykrył żadnego przestępstwa.

Młodszy o blisko dwie dekady Kamiński nie jest lepszy. W latach 2005–07 stał na czele CBA. Nadzwyczajne uprawnienia służb do zwalczania terroryzmu i mafii wykorzystywał do walki z politycznymi przeciwnikami PiS. Koalicyjny wicepremier Andrzej Lepper śledzony był za pomocą drona, którego przesłali nam Amerykanie do obserwacji islamskich ekstremistów.

Do inwigilacji Janusza Kaczmarka i Ryszarda Krauzego wykorzystano system rozpoznawania twarzy przeznaczony do operacji antyterrorystycznych. W akcji przeciwko posłance PO Beacie Sawickiej Kamiński sięgnął po współpracę z FBI zarezerwowaną dla realizacji operacji na szczeblu międzynarodowym. W wolnych chwilach Maciej Wąsik (jego ówczesny i obecny zastępca) odsłuchiwał sobie na bieżąco interesujące go podsłuchy.

Za łamanie prawa podczas operacji specjalnych CBA Kamiński z Wąsikiem dostali wyrok trzech lat więzienia, od którego wyratował ich ułaskawieniem przed rozpatrzeniem sprawy przez sąd drugiej instancji PiS-owski prezydent Andrzej Duda.

W projekcie superresortu Kamińskiego najlepsza jest nazwa, nawet jeśli tylko robocza – Ministerstwo Bezpieczeństwa Narodowego. Budzi grozę i wywołuje odpowiednie skojarzenia historyczne.

Służby z taką nazwą będą niezawodnym ramieniem partii.

Zobacz także

jestSpór

wyborcza.pl

 

Ludzie są wkurzeni i oburzeni. I ta złość im nie przejdzie

Jarosław Kurski, 07.05.2016

Marsz KOD i opozycji w Warszawie

Marsz KOD i opozycji w Warszawie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

To nie przypadek, że właśnie KOD jest na celowniku rządowej propagandy. Jarosław Kaczyński KOD się boi, bo go nie przewidział i go nie rozumie.
 

Gdy czoło pochodu dochodziło do placu Piłsudskiego, koniec tkwił jeszcze na placu Trzech Krzyży. Już przeminęły końcowe przemówienia, a ludzie nieustającą falą napływali na plac – dawniej Zwycięstwa, na którym w 1979 roku Jan Paweł II odprawiał mszę, po której „zstąpił Duch Święty i odnowił oblicze tej ziemi”.

Bogdan Borusewicz, który uczestniczył i w tamtym, i w tym wydarzeniu, twierdzi, że tylko wówczas i dziś ów symboliczny plac był równie gęsto zapełniony. Minimalizując liczbę uczestników marszu KOD i całej opozycji, rządowa propaganda i policja wystawia się na pośmiewisko. To zresztą bez większego znaczenia. Jarosław Kaczyński jest zbyt doświadczonym analitykiem, by nie odczytać politycznych znaków tej soboty. A są one dla niego bardzo poważne.

Po pierwsze: skala, konsekwencja i determinacja obywatelskiego oporu. Ludzie są wkurzeni i oburzeni. I ta złość im nie przejdzie. PiS nie ma co liczyć na syndrom zmęczenia, wypalenia, apatii i pogodzenia się z rzeczywistością. Ludzie przyjechali z najbardziej oddalonych zakątków Polski, niekiedy z bardzo małych miejscowości, własnym sumptem i za własne pieniądze.

Kaczyński, ów rzekomy polityczny geniusz i demiurg, swoją bezczelnością i arogancją przebudził Polaków. Rzekome bezmyślne i bezwolne lemingi są wściekłe i nie spoczną, dopóki nie odsuną PiS od władzy, bo rządy PiS odbierają jako – ni mniej, ni więcej – osobiste upokorzenie. A nad osobistą zniewagą nie przechodzi się do porządku dziennego.

Po drugie, KOD w ciągu pół roku z facebookowej inicjatywy oburzonych stał się potężnym ruchem obywatelskim, najszerszym wspólnym mianownikiem dla całej opozycji. KOD jako centrum antypisowskiego oporu to czarny sen Kaczyńskiego – bo oto na skonsolidowany wokół wodza obóz rządzący pojawia się antidotum: skonsolidowana opozycja o szerokiej formule, włącznie z organizacjami zawodowymi takim jak ZNP. PiS odpada więc premia za jedność, jeśliby chciał – co nie jest tajemnicą – przeforsować nową mieszaną większościowo-proporcjonalną ordynację wyborczą. To nie przypadek, że właśnie KOD jest na celowniku rządowej propagandy. Kaczyński KOD się boi, bo go nie przewidział i go nie rozumie.

Po trzecie wreszcie, średnia wieku uczestników marszu gwałtownie spadła. Widziałem bardzo wiele młodych twarzy, całe wielopokoleniowe rodziny, młode małżeństwa z dziećmi. To był przekrój społeczeństwa, a nie – jak poprzednio – raczej marsz weteranów pierwszej rewolucji „Solidarności”. Następnym razem przyjdą jeszcze młodsi.

Życzę Kaczyńskiemu, by nie przyjął do wiadomości żadnego z wymienionych tu argumentów. Życzę mu, by uwierzył we własną propagandę, że protestowali ludzie ogłupieni, zmanipulowani i niczego nierozumiejący. Niech wierzy, że to „komuniści, złodzieje”, broniący się układ, który „nie chce zaakceptować wyniku wyborów”. Im bardziej będzie wierzył w legendy swojego obozu, tym bardziej będzie nieobliczalny i tym szybciej władzę utraci.

Bo największym sprzymierzeńcem KOD jest właśnie jego – prezesa Polski – szaleństwo.

Zobacz także

czemu

wyborcza.pl