Płk Mazguła o obronie konstytucji
O „dobrej zmianie” zaczynają mówić przedstawiciele resortów siłowych. Śląscy policjanci wystosowali list do Beaty Szydło ws. pseudokibiców, czyli kiboli. Zajął w tej sprawie głos Mariusz Błaszczak, wg którego list ten jest natury politycznej. Istny Kubuś Puchatek: „Myślenie nie jest łatwe, ale można do niego się przyzwyczaić”
Czy do Błaszczaka można się przyzwyczaić? Każdy musi sobie na to pytanie odpowiedzieć. Masz w domu kogoś takiego, jak Błaszczak. Czy byś się przyzwyczaił?
To jest jeden resort siłowy, który mówi „dobrej zmianie” – nie tędy droga. Ważniejszy, a na pewno głośniejszy jest resort z ministrem Antonim Macierewiczem. Czy można przyzwyczaić się do Macierewicza, a zwłaszcza do jego Misiewicza? Acz ten ostatni to istny nieuk, jednak postanowił podciągnąć się w nauce w szkole u Rydzyka, która jest odpowiednikiem komuszych kursów markistowsko-leninowskich.
Do Macierewicza nie może się przyzwyczaić płk Adam Mazguła, który na wieść, iż przybudówka pisowska ministrowi obrony przyznała tytuł Patrioty Roku 2016, zapytał: „A jakiego państwa?”.
Płk Mazguła udzielił symtomatycznego wywiadu dla portalu naTemat.pl, taki Macierewicz powinien po nim poczuć, iż po plecach chodzą mu ciarki, podobnie prezes PiS, mimo że otoczył się szczelnym kordonem ochroniarzy.
Mazguła mówi o wojsku w kontekście „dobrej zmiany”: „Jak jednak już wcześniej apelowałem, nie może być tak, że demokracja wyłania władzę, która ją zniszczy. Obywatele musza być strażnikami demokracji, jeśli podstawowe mechanizmy jej ochrony zawiodą. Jeśli więc w przyszłości zostaną przez władzę przekroczone kolejne granice, w tym głównie te w atakach na konstytucję, może zdarzyć się różnie.”
Wojsko zatem miałoby być obrońcą konstytucji. Czyżbyśmy mieli w kraju władzę, jak w republice bananowej, którą może zmieść tylko resort siłowy? Tak było do niedawna w Turcji, ale Erdogan uprzedził wojskowych, inscenizując pucz.
Do Macierewicza przyzwyczaił się Jarosław Kaczyński. Nie łudźmy się, że go pozbędzie się z rządu za D’Amato, caracale, czy za zastęp Misiewiczów. Macierewicz ma misję stworzenia alternatywy wojskowej, gdy zawiodą rzeczywiści wojskowi (a zawiodą, jak zawodzą policjanci). Alternatywą jest Obrona Terytorialna. Tak je określa płk Mazguła: „Te siły nie są związane żadnymi przysięgami, ani żadnymi mechanizmami blokującymi. To w zasadzie luźny związek przeróżnych organizacji paramilitarnych z Antonim Macierewiczem w roli ich zwierzchnika.(…) sama w sobie nie ma większego znaczenia militarnego. Co innego z jej znaczeniem politycznym.”
Wracamy do punktu wyjścia, tj. do „natury politycznej”. Dobra zmiana nie po to wzięła władzę w demokratycznych procedurach, aby ją oddać, tworzy mechanizmy, które demokrację blokują. Zablokowany został Trybunał Konstytucyjny. Wojsko zostaje pozbawione swojego najważniejszego elementu w czasie pokoju – odstraszania wroga. Bo tym jest rozbrajanie, rezygnacja z caracali.
Chcą nas przyzwyczaić do Błaszczaka i Macierewicza. I przede wszystkim do prezesa. „Demokracja nie może wyłaniać władzy, która ją zniszczy!” Na naszych oczach demokracja jest niszczona, codziennie przybywa nam dowodów. Do tego nie można się też przyzwyczaić.
Suwerenek cofa czas
Właśnie mija pierwsza rocznica wyborów parlamentarnych 2015 roku. Nie sposób nie przypomnieć najważniejszego chyba hasła używanego w tamtej kampanii: „Pamiętaj! 25 października 2015 cofamy czas o godzinę, nie o 40 lat.” Niestety, nie udało się…
Już w pierwszych dniach po wyborach było widać, że cofamy czas. Odwoływanie uchwał Sejmu poprzedniej kadencji, to był HIT. Dlaczego się ograniczać? Można by przecież wszystkie „reformy” prowadzić w tym samym trybie.
Podporządkowanie mediów publicznych rządzącej partii?Wystarczyłoby odwołać kilka decyzji z ostatnich 27 lat – wycofać jakieś ustawy, rozporządzenia, decyzje.
Służba cywilna bezpartyjna i profesjonalna? A cóż to za nowinka? Komu to potrzebne? Trzeba się wycofać. Kiedyś tak nie było.
Prokuratura podporządkowana władzy politycznej i umożliwienie politycznie motywowanych śledztw? Do tego umożliwienie karania prokuratorów za niezależność i szacunek dla prawa zamiast uległości wobec przełożonych? Ale to proste! Trzeba tylko unieważnić kilka niepotrzebnych aktów prawnych.
Nieograniczona inwigilacja obywateli? Ależ co za problem! Prawa człowieka też można unieważnić. W końcu nie zawsze obowiązywały. A nawet kiedy mieliśmy oficjalnie ratyfikowane konwencje, nie udostępnialiśmy ich treści obywatelom, żeby nie wyobrażali sobie zbyt wiele. Tak czy inaczej należało cofnąć ratyfikację. Tak byłoby skuteczniej i szybciej.
Prawo własności? Żeby każdy mógł sprzedać własną ziemię rolną czy lasy komu zechce? A po co to? Kiedyś potrzebne było wykształcenie rolnicze. Warto to przywrócić. Tylko kilka unieważnień i jesteśmy w domu. No, trzeba tylko pamiętać o ważnym wyjątku – kościół może więcej.
Wolność do gromadzenia się i zrzeszania? Prawo do prywatności, do wolności i do nietykalności? Wolność wyznania i poglądów? Wolność przemieszczania? Prawo do ochrony danych osobowych? Do informacji publicznej? Do obrony i nietykalności? Do rzetelnego procesu? Zachowania tożsamości i języka narodowego dla mniejszości?
To się wszystko da odwołać. Trzeba tylko wycofać nieodpowiedzialne i niegodne decyzje Sejmów poprzednich kadencji. Właściwie to po prostu trzeba cofnąć czas. Tylko czy 40 lat wystarczy? 40 lat temu kierunek zmian już był wytyczony. Było po Poznaniu, a potem Radomiu, Ursusie, Płocku. Działał już KOR. Czy 40 lat wystarczy? Z drugiej strony 40 lat temu wpisano do Konstytucji PRL przewodnią rolę partii. Chyba nie warto by cofać się wcześniej, bo taki zapis jest całkiem praktyczny.
Suweren to ostatnio często używane słowo. To społeczeństwo czy ktoś sprawujący najwyższą władzę w jego imieniu?
Na Prawo i Sprawiedliwość (trzeba by tych słów używać w cudzysłowie)głosowało 18,5% uprawnionych do głosowania. Niecałe 51% uprawnionych w ogóle poszło do urn. Podjęli decyzję za całego suwerena. Ale czy chcieli cofania czasu? Czy to, co robi dzisiaj suwerenek to realizacja ich marzeń i aspiracji?
Suwerenek czyli ktoś, kto głosami mniejszości rości sobie prawo decydowania o nas wszystkich.
Czy Polacy na to pozwolą? Paradne. Żeby nie powiedzieć – żałosne…
Rozsądnie byłoby pozować ze szpadlem.
Macierewicz nie zdementował tezy o sprzedaży mistrali Rosji. A do sprawy odniósł się nawet producent okrętów
• Zgoda producenta mistrali byłaby konieczna, by odsprzedać okręty
• To już kolejna strona dementująca twierdzenia ministra Macierewicza
Najpierw Rosja i Egipt, a teraz producent mistrali zaprzecza, że okręty zostały lub mają zostać odsprzedane Rosji. W zeszłym tygodniu szef MON Antoni Macierewicz mówił, że Egipt sprzedał je za jednego dolara. Jednak producent okrętów, firma DCNS poinformowała, że władze Egiptu nie wystąpiły z prośbą o zgodę na reeksport – podaje TVN24 BiŚ. Przy takich transakcjach dot. sprzętu wojskowego producent zastrzega sobie prawo do decydowania, czy i komu kupiec może odsprzedać sprzęt. Pomimo tych głosów Macierewicz nie wycofał się z tego, co powiedział. Zażądał za to od Rosji wyjaśnień w sprawie rzekomego zakupu okrętów.
Dowiedz się więcej:
Gdzie pojawiła się informacja o sprzedaży Mistrali Rosji?
W trakcie dyskusji nt. zakupu śmigłowców od Francji pojawił się argument, że Francuzi w ramach solidarnej postawy przeciw Rosji odmówili sprzedania temu krajowi przygotowanych dla niego trzech okrętów typu mistral. Rzekomo rekompensatą za to miał być kontrakt na sprzedaż Polsce caracali. Już we wrześniu 2015 roku ta informacja pojawiła się na niszowych rosyjskich i rosyjskojęzycznych portalach. Zaczęła pojawiać się ponownie w październiku tego roku. O rzekomej transakcji za dolara milczały też rosyjskie agencje informacyjne. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
.@rzeczpospolita na jutro
Nie kombinuj PiS-ie. Patrzymy Wam na ręce.
Cimoszewicz: Przymusowe ekshumacje to rodzaj moralnego barbarzyństwa ze strony prokuratury
Jak mówił w „Faktach po Faktach” w TVN24 Włodzimierz Cimoszewicz:
„Jeżeli rodziny ofiar mają wątpliwości co do prawidłowej identyfikacji pochowanych ich krewnych, to mają prawo wnieść o ekshumację i sprawdzenie. We wszystkich pozostałych przypadkach osobiście uważam to za rodzaj moralnego barbarzyństwa ze strony prokuratury. Twierdzenie, że takie prawo obowiązuje jest tylko kpiną z setek ludzi, ich najgłębszych, uzasadnionych uczuć. Prokuratorzy zachowują się tchórzliwie wobec polityków, nie mówiąc politykom jednej prostej prawdy: tutaj nie ma najmniejszych śladów na to, że katastrofa przebiegła z innych powodów i w inny sposób niż zostało to ustalone. Będą więc wykopywali szczątki tych nieszczęsnych ofiar tylko po to, żeby szukać czegoś, czego nie znajdą. Będą potem robili sensację z jakiś trzeciorzędnych kwestii, które nie będą miały żadnego związku z katastrofą”
Cimoszewicz: Każdego dnia z ust prezydenta padają niemądre słowa
Jak mówił w TVN24 Włodzimierz Cimoszewicz:
„Jestem szczerze i głęboko zmartwiony tym, że każdego dnia z ust prezydenta padają niemądre słowa, często będące oskarżeniami. To wszystko świadczy o braku chęci, być może umiejętności, do autorefleksji. To również świadczy o pyszałkowatości, o przekonaniu o własnej nieomylności”
Cimoszewicz: Macierewicz swoimi działaniami szkodzi Polsce i jej bezpieczeństwu
Jak mówił w „Faktach po Faktach” w TVN24 Włodzimierz Cimoszewicz:
„Można odnieść wrażenie, że minister Macierewicz nie pamięta, że jest ministrem obrony i że to do czegoś zobowiązuje – do odpowiedzialności za słowo, działanie, decyzje. Mamy sytuację, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Europy i Polski, gorszą niż wcześniej. Ta sytuacja wymaga większej współpracy sojuszniczej, lojalności, odpowiedzialności, powagi. W moim przekonaniu minister swoimi działaniami szkodzi Polsce i bezpieczeństwu Polski”
Cimoszewicz: PO nie ma żadnej koncepcji. Nowoczesna formą zewnętrzną bez wewnętrznej treści
Jak mówił w „Faktach po Faktach” w TVN24 Włodzimierz Cimoszewicz:
„To jest niestety istotny problem. Opozycja jest ciągle zdezorganizowana i słaba. Przy czym są różne słabości różnych ugrupowań. W moim przekonaniu Platforma Obywatelska ciągle przypomina zamroczonego zawodnika po ciężkim, faulującym ciosie. Nie podniosła się z kolan, nie ma żadnej strategicznej koncepcji budowania swojej wiarygodności, odzyskiwania poparcia społecznego”
„Nowoczesna formą zewnętrzną”
„W przypadku partii, która jest pewnym pozytywnym zaskoczeniem, czyli Nowoczesnej, mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Z jednej strony jest tam grupka bardzo utalentowanych polityków, widocznych na ekranach telewizorów czy przy mównicy sejmowej. Z drugiej strony tej partii prawie nie ma w terenie. Dzisiaj jakby się odbywały wybory lokalne, to okazałoby się, że ta partia jest ciągle formą zewnętrzną niż jakąś tam wewnętrzną treścią”
Płk Adam Mazguła dla naTemat: Jeżeli władza przekroczy granice, to wojsko może kiedyś stanąć w obronie konstytucji
Na liście wrogów Antoniego Macierewicza płk rez. Adam Mazguła musi zajmować pierwsze miejsce. Czołową lokatę z pewnością ma też na czarnej liście całej ekipy „dobrej zmiany”. Bo publicznie powątpiewa, czy wiceprezes PiS to polski patriota. Głośno mówi w imieniu żołnierzy, którzy mają dość upolitycznienia i klerykalizacji armii. I staje w pierwszym szeregu opozycyjnych demonstracji. – Nawet, gdyby spotkało mnie za to coś złego, będę wiedział, że to, co robiłem, było warto robić – mówi w rozmowie z naTemat.
Zapytał Pan, jakiego państwa patriotą jest Antoni Macierewicz. Na prawdę ma Pan podejrzenia, iż nie chodzi o Polskę?
Płk rez. Adam Mazguła: Specjalnie zdałem to pytanie prowokacyjnie. I nie chcę dawać odpowiedzi. Ją powinni chcieć odnaleźć w wojsku, w samym MON. Powinny jej poszukać służby specjalne. A także partia rządząca i ci wszyscy, którzy na Prawo i Sprawiedliwość głosowali.
Które z działań Antoniego Macierewicza powinny najbardziej niepokoić?
Przede wszystkim bardzo niepokoi mnie on sam. Boję się tego, że szefem MON jest obecnie człowiek, który zrobił karierę na likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych i na zdobytych przy tej okazji materiałach, którymi teraz zastrasza konkurencję w swojej partii i przeciwników politycznych.
Bardzo niepokoi mnie również to, co Antoni Macierewicz robi ze sprawą katastrofy smoleńskiej. To wszystko nie pozwala brać go za człowieka myślącego normalnie. Tak mówiliby o każdej innej osobie, do której nie trafiają naprawdę podstawowe fakty. W przypadku Antoniego Macierewicza i jego poglądów na wydarzenia w Smoleńsku jest z jakiegoś powodu inaczej.
Czy jednak żołnierz – nawet w stanie spoczynku – powinien tak ostro recenzować pracę ministra obrony?
A kto ma to robić?! Wielokrotnie już apelowałem do różnych osób i środowisk, by wykazali się patriotyzmem w tej sprawie. Prosiłem o to tak prezydenta, jak i członków tych wszystkich grup paramilitarnych, które cieszą się teraz takim uznaniem ministra obrony narodowej. I nikt nie chciał zabrać głosu. Podobnie było z mediami, które teraz może i uważniej patrzą Antoniemu Macierewiczowi na ręce, ale na początku podchodziły do tego z dystansem.
Zatem, kto ma zabierać głos, jak nie żołnierze? Przecież nie zrobią tego cywile, którzy gdzieś tam cicho siedzą za biurkami i nie zdają sobie sprawy z tego, co się naprawdę dzieje. I tak bardzo mocno dziwię się, że tej krytyki ze strony wojska brakuje. Bo gdzie podziali się generałowie, choćby ci w stanie spoczynku? Dlaczego tylu ludzi milczy? Jaki mają w tym interes?
Kim jest płk rez. Adam Mazguła?
Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w Rembertowie, Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Opolskiego i podyplomowych studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Służył na różnego szczebla stanowiskach dowódczych. W latach 2003-2004 był szefem Grupy Wsparcia Rządu w irackiej prowincji Babilon. Odpowiadał tam za odtworzenie administracji publicznej, systemu bezpieczeństwa i rządów prawa po upadku reżimu Saddama Husajna. W tej roli kładł szczególny nacisk na rozbicie procederu wykorzystywania irackich kobiet i dzieci. Zainicjował powołanie w Iraku organizacji odpowiedzialnych za działania na rzecz praw człowieka i praw kobiet.
Czy wśród wojskowych, którzy pozostają w służbie czynnej nastroje są podobne do tych, które Pan prezentuje?
Odebrałem już bardzo wiele takich sygnałów. Dlatego traktują swoją obecną aktywność jako pracę także w imieniu tych, którzy nie mogą mówić otwarcie ze względu na fakt, iż są w służbie czynnej. Szczególnie w imieniu młodszego pokolenia wojskowych, które nie może już znieść tego ciągłego poniżania armii i robienia sobie żartów z jej modernizacji. Proszę mi wierzyć, ludzie w wojsku mają tego wszystkiego serdecznie dość.
Wielu przeciwników obecnej władzy marzy, by to wojsko stanęło w obronie konstytucji, na straży której stać przysięgał każdy żołnierz. To realny w Polsce scenariusz?
To się może kiedyś zdarzyć… Jednak na pewno nie w tej chwili. Musimy pamiętać, że tzw. „dobra zmiana” jest niestety wyborem podjętym demokratycznie. I to całkiem niedawno. W związku z tym, wojsko nie może występować przeciwko demokratycznie wybranym władzom. Na razie pozostaje więc czekać.
Jak jednak już wcześniej apelowałem, nie może być tak, że demokracja wyłania władzę, która ją zniszczy. Obywatele musza być strażnikami demokracji, jeśli podstawowe mechanizmy jej ochrony zawiodą. Jeśli więc w przyszłości zostaną przez władzę przekroczone kolejne granice, w tym głównie te w atakach na konstytucję, może zdarzyć się różnie.
Spójrzmy więc także w drugą stronę. Obrona Terytorialna nazywana jest prywatną armią PiS.. Użycie tych sił w celach politycznych jest możliwe?
Jest to jak najbardziej realny scenariusz. Szczególnie z tego względu, iż te sił nie są związane żadnymi przysięgami, ani żadnymi mechanizmami blokującymi. To w zasadzie luźny związek przeróżnych organizacji paramilitarnych z Antonim Macierewiczem w roli ich zwierzchnika. I proszę zwrócić uwagę, iż on do tego projektu dobrał sobie szczególnie przyjaznych mu ludzi, którzy bezwzględnie zechcę realizować jego rozkazy. Obrona Terytorialna jest istotnym elementem obronności w ogóle, ale sama w sobie nie ma większego znaczenia militarnego. Co innego z jej znaczeniem politycznym.
Często krytykuje Pan nie tylko upolitycznienie armii, ale i rolę jaką odgrywa w niej Kościół.
Księża w armii są niezwykle potrzebni. Jednak mowa tu przede wszystkim o sytuacjach kryzysowych, gdy żołnierz jest ranny, czy umiera. Kapelani są naprawdę bardzo potrzebni w niektórych sytuacjach, ale w roli wsparcia! Powinni spełniać rolę zabezpieczenia w przypadku tego wszystkiego, co żołnierzom jest potrzebne w sferze duchowej.
Nie może być natomiast tak, że Kościół jest jakby zwierzchnikiem dowódców, głównym inspiratorem ich działań. Decyzje, które zapadają w armii powinny być absolutnie wolne od wszelkich tego typu czynników. Ksiądz nie może decydować za dowódcę, co ma się dziać w jednostce.
Wpływ biskupów na Wojsko Polskie naprawdę jest tak znaczący?
Proszę tylko spojrzeć na warstwę symboliczną… Nawet najmniej znaczące imprezy organizowane są z udziałem biskupów. I przy każdej takiej okazji zarówno dowódcy, jak i przedstawiciele władzy klęczą przed kapłanami. Minister obrony narodowej wręcz ostentacyjnie klęka przed każdym napotkanym krzyżem i jest wyjątkowo dumny ze swojej działalności w zakresie współpracy z Kościołem. Nie ma dziś żadnego poszanowania dla konstytucyjnej zasady, iż państwo i Kościół są autonomiczne i wzajemnie niezależne.
Powinniśmy też pamiętać o tym, co oznacza założenie munduru. Mundur to oznaka służby ojczyźnie. Ma on oznaczać właśnie to, że ten, kto go zakłada, stoi na straży konstytucyjnych praw. Po to się go właśnie nosi. A jeśli ktoś chce służyć przede wszystkim Bogu, a nie państwu, to powinien zakładać sutannę. Łączenie jej z mundurem to błąd.
A z takich błędów rodzą się poglądy takie, jak ten, który usłyszałem ostatnio na pewnym spotkaniu z biskupem. Stwierdził on, że „Wojsko Polskie to wojsko chrześcijańskie”. Cóż to ma znaczyć?! To znaczy, że nie jest narodowe i nie ma bronić państwa i obywateli, tylko wiarę? Nie zgadzam się na to. Wojsko musi być obrońcą wszystkich obywateli.
Decyduje się Pan na bezpardonową krytykę Antoniego Macierewicza, całej „dobrej zmiany” i Kościoła, który ją namaścił do rządzenia, a tę rozmowę przeprowadzamy na proteście kobiet… Czy nie obawia się Pan, że ktoś zaraz powie, że właśnie z takich ludzi trzeba oczyścić armię?
Jestem na emeryturze, ze mnie jej już nie muszą oczyszczać. Niech mówią i robią, co chcą. Nie boję się ich krytykować także dlatego, że spływa do mnie całą masa podziękowań i zachęty do dalszego działania. Nawet, gdyby spotkało mnie coś złego, co przy tej władzy nie jest nierealną obawą, to będę wiedział, że to, co robiłem, było warto robić.
Czy PiS pomógł Amber Gold? PO przypomina głosowanie w sprawie kontroli nad instytucjami finansowymi
Małgorzata Gosiewska o ekshumacjach: Uniknęlibyśmy tej rozmowy, gdyby państwo polskie w 2010 dochowało procedur
Małgorzata Gosiewska o ekshumacjach: Uniknęlibyśmy tej rozmowy, gdyby państwo polskie w 2010 dochowało procedur
Jeśli prokuratura podjęła decyzję o ekshumacji, to znaczy, że śledztwo tego wymaga. Uniknęlibyśmy tej rozmowy, tego wszystkiego, gdyby państwo polskie w 2010 dochowało procedur, które w takich sytuacjach obowiązują. Jak np. procedury dot. poległych żołnierzy na misjach. Tych procedur wtedy nie dochowano. To nie my upolityczniamy tę sytuacje. Zróbmy to w tym roku, zamknijmy ten temat. – mówił o ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej Małgorzata Gosiewska w programie „Cztery strony” TVP Info.
Bo prezes TK nie prosi… Rząd Szydło ma nowy powód odmowy publikacji wyroków Trybunału
Pedofilia w Kościele. Ofiara: Kuria chciała mnie zdyskredytować [CYKL ZŁY DOTYK W KOŚCIELE]
Narodowcy szykują się na zadymę 11 listopada. Zaatakują inne marsze w stolicy? „Trzeba rozj… tę pedalską grupę i po sprawie”
STUHR W NEWSWEEKU PORÓWNUJE KACZYŃSKIEGO DO HITLERA!
24 października 2016
Jerzy Stuhr udzielił wywiadu tygodnikowi Newsweek. Oto najważniejsze wypowiedzi artysty!
„W grudniu ubiegłego roku zmienił się w Polsce ustrój. A przynajmniej poważnie zmutował. Ustawami o Trybunale Konstytucyjnym Prawo i Sprawiedliwość zlikwidowało trójpodział władzy i przeszło od demokracji do dyktatury”.
Porównanie Kaczyńskiego do Hitlera…
„Hitler też miał tę umiejętność. Wiedział, jak dobrać. Jak od siebie uzależnić. Jak uwikłać. Zbuntowałeś się? Myślisz, że ja cię do więzienia wsadzę? Nie, chodź, mam dla ciebie specjalne zadanie, tylko jak podskoczysz, to ci wyciągnę takie rzeczy, że jesteś na całe życie skończony”.
PiS nie ma wstydu…
„My jesteśmy z kultury wstydu. Nie robimy pewnych rzeczy, bo nie chcemy się potem za siebie wstydzić. A dla ludzi „dobrej zmiany” to żaden problem. Czy pan wiceminister od widelca się wstydzi? Nie sądzę. Rąbnął głupotę roku, obraził Francuzów, ośmieszył Polaków i chodzi dumny jak paw. Bo wszyscy o nim mówią już drugi tydzień. A ta pani, która nazwała sędziów Sądu Najwyższego grupą kolesi, to czy ona się wstydzi? Zdaje się, że pełni jakąś zaszczytną funkcję w swojej partii, jest rzecznikiem? A pan od dyplomacji, który o Komisji Weneckiej powiada, że nie życzy sobie jej wycieczek do naszego kraju? Czy on się wstydzi? Albo pan, który twierdzi, że Amerykanie mogą się uczyć od nas demokracji. Jest ministrem obrony naszego kraju. No skoro tak, to każdą głupotę można u nas powiedzieć bez mrugnięcia powieką. Ta władza zaraziła nam Polskę bezwstydem”.
Posłanka PiS: Należałoby się przyjrzeć jeszcze raz umowie zakupu gazet lokalnych przez Grupę Polska Press
– Nie chcę wypowiadać się na temat ewentualnego wykupu, ponieważ nie uczestniczę w takich pracach, ani nic o nich nie wiem. Należałoby się natomiast przyjrzeć jeszcze raz umowie zakupu gazet lokalnych przez Grupę Polska Press. Z pewnością konieczny jest wniosek o zbadanie tego zakupu przez Urząd Antymonopolowy – mówi Barbara Bubula w rozmowie z wPolityce.pl.
Posłanka PiS przyznaje, że „jest zwolenniczką stworzenia ustawy, która zapobiegałaby nadmiernej koncentracji i monopolizacji mediów”.
Duda: Moja żona w żadną awanturę wciągnąć się nie da. Wielowieyska: A Kaczyńska powiedziała to, co myśli. Miała odwagę
W przeglądzie prasy Dominika Wielowieyska pochyliła się nad wywiadem z Andrzejem Dudą dla „wSieci”. Odpowiedzi prezydenta jej zdaniem „coś wnoszą, jeśli chodzi o naszą wiedzę na temat planów obozu rządzącego”.
Uważam, że należało skierować do komisji projekty obu ustaw obywatelskich, a więc także propozycję środowisk lewicowych. Tym bardziej, że obiecywano poważne traktowanie wszystkich projektów społecznych. Nie dziwię się tym posłom PiS, w tym Jarosławowi Kaczyńskiemu, którzy właśnie tak głosowali. To było rozwiązanie, które być może pozwoliłoby na uniknięcie całego niepotrzebnego zamieszania
– mówi w rozmowie prezydent. – Mamy tutaj z jednej strony krytykę PiS, a z drugiej strony hołd dla Jarosława Kaczyńskiego, który głosował jak głosował – oceniała Wielowieyska.
Dalej Duda podkreśla, że jest „przeciwny jakiejkolwiek formie karania kobiet”.
Jednocześnie jestem zdania, że dzieci z zespołem Downa lub inną niepełnosprawnością powinny być zdecydowanie chronione. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Dziś tzw. kompromis aborcyjny ich nie chroni
– Z tego fragmentu można wnieść, że jeśli Sejm uchwali ustawę, która zaostrza prawo antyaborcyjne, tzn. ograniczy możliwość legalnej aborcji, to prezydent taką ustawę podpisze – podkreśliła publicystka.
– „Moja żona w żadną awanturę wciągnąć się nie da” – to a propos, że nie wypowiedziała się w ogóle w sprawie planów zmiany ustawy antyaborcyjnej. „To ja jestem politykiem, nie ona, ona jest pierwszą damą” – przytaczała Wielowieyska.
„Protesty w obronie zachowania konsensusu jak najbardziej uzasadnione”
– To jakby Duda sugerował, że Maria Kaczyńska kiedyś dała się wciągnąć w awanturę polityczną, bo nie bała się wypowiedzieć swojego zdania – dodała, przypominając, że Kaczyńska opowiedziała się za obowiązującym kompromisem. – Ja sądzę inaczej, Maria Kaczyńska nie wciągnęła się w żadną awanturę, po prostu powiedziała to, co myśli, miała taką odwagę – mówiła Wielowieyska.
– Wywiad niewnoszący specjalnie nic nowego poza kwestią ustawy antyaborcyjnej – podsumowała prowadząca Poranek. – Prezydent zadeklarował podpisanie ustawy zaostrzającej, co oznacza, że protesty w obronie zachowania konsensusu są jak najbardziej uzasadnione, ponieważ wydaje się, że władza zmierza do tego, by to zmienić – zaznaczyła.
Macierewicz Patriotą Roku. Zdziwiony wojskowy pyta: „A jakiego państwa?”
Antoni Macierewicz odebrał w weekend Nagrodę im. Kazimierza Odnowiciela „Patriota Roku 2016”. Szef MON, podczas gali w Operze Krakowskiej, dziękował swojej rodzinie i politykom, ale „najwyższe wyrazy wdzięczności i podziwu” przekazał o. Tadeuszowi Rydzykowi. W trakcie uroczystości kolejne osoby chwaliły Macierewicza za jego „odwagę” oraz niestrudzoną walkę „o wolność i prawdę”. Specjalną mowę pochwalną na cześć Macierewicza wygłosił prof. Janusz Kawecki, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
„Patriota Roku? A jakiego państwa?”
Nagroda dla Macierewicza zaskoczyła jednak Płk. Adama Mazgułę. Dowódca w stanie rezerwy, który m.in organizował administrację w jednej z prowincji w Iraku zapytał na Twitterze: „Patriota Roku – a jakiego państwa?”.
To nie pierwszy post Mazguły o Antonim Macierewiczu. We wrześniu pisał: „Macierewicz mentalnie nigdy nie był MON, ale ministrem wojny z narodem. To skrajna nieodpowiedzialność i ignorowanie bezpieczeństwa Polski”.
Zobacz także: „Macierewicz jako minister obrony, to spełnienie marzeń Kremla”
Rodziny apelują o wstrzymanie ekshumacji ofiar. Błaszczak odpowiada: „Gdyby Donald Tusk zadbał…”
• Jego zdaniem są konieczne, ponieważ katastrofa nie została wyjaśniona
• Nie zadbał o to ówczesny premier Donald Tusk – przekonywał Błaszczak
– Ekshumacje to decyzja prokuratora, który chce wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej. Nie byłoby tych ekshumacji, gdyby Donald Tusk, który był premierem w czasie, kiedy doszło do tragedii, zadbał o wyjaśnienie przyczyn katastrofy. Nie zrobił tego – powiedział szef MSWiA Mariusz Błaszczak w Polsat News. Błaszczak był pytany, czy ekshumacje są konieczne. O ich powstrzymanie apelują rodziny części ofiar.
Dowiedz się więcej:
O co apelują krewni ofiar?
„Po sześciu latach od tych strasznych dni stajemy samotni i bezradni wobec bezwzględnego i okrutnego aktu: nasi Bliscy mają być wyciągnięci z grobów, wbrew uświęconemu tabu, aby nie zakłócać spokoju zmarłym, pochowanym z najwyższą czcią. My, rodziny, od miesięcy bezskutecznie wyrażamy swój sprzeciw wobec zapowiedzi tego niezrozumiałego i niczym nieuzasadnionego przedsięwzięcia. Dzisiaj staje się ono faktem” – czytamy w liście otwartym krewnych części ofiar katastrofy smoleńskiej.
Kto podpisał się pod apelem?
Pod listem podpisało się ponad 200 krewnych ofiar katastrofy smoleńskiej. Są tam podpisy członków rodzin: Ewy Bąkowskiej, Leszka Deptuły, Grzegorza Dolniaka, Artura Francuza, Jarosława Florczaka, Pawła Krajewskiego, Andrzeja Kremera, Barbary Maciejczyk, ks. Adama Pilcha, Katarzyny Piskorskiej, Agnieszki Pogródki-Węcławek, Arkadiusza Rybickiego, Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, Leszka Solskiego, Jolanty Szymanek-Deresz, Wiesława Wody, Edwarda Wojtasa.
Osoby z lewicowymi poglądami dbają o sylwetkę, więc mają problemy z zajściem w ciążę? Prof. Chazan, spójrzmy na badania!
Prezent z serca narodu [SZCZYGIEŁ]
Wiedza i wiara redaktora Ziemca
Eksmisje Plus, czyli ciemna strona programu mieszkaniowego PiS. Ciężarne, niepełnosprawni i renciści na bruk?
Prawie uzbrojona armia,prawie magister Misiewicz i prawie piłkarze w gazetach! #najkrótszyprzeglądprasy Więcej w PŚ w @Radio_TOK_FM
KRZYSZTOF ZIEMIEC I “TĘPI KONIUNKTURALIŚCI”. Komentarz Elżbiety Królikowskiej-Avis
Napisano 23.10.2016
W ostatnim „Plusie Minusie” Krzysztof Ziemiec opublikował felieton, rekapitulujący rok rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ten urodzinowy materiał jest typowy dla wielu innych, które pojawiają się ostatnio w prasie lewicowej i konserwatywnej, z jednego choćby powodu. Ziemiec nie tylko nie wspomina na początku o osiągnięciach partii rządzącej, aby potem przejść do wpadek – prawdę mówiąc koncentruje się głównie na tych drugich. Dokładnie jak media liberalne.
Już sam tytuł mówi o felietonie wszystko: „Dobra zmiana hoduje tępych koniunkturalistów”. Jakby ich przedtem nie było, i w nadmiarze, podczas ostatnich 8 lat rządów PO. I już na początku pojawia się pytanie: jeśli podsumowanie roku, to dlaczego felietonista koncentruje się wyłącznie „na tym, czego rząd nie zrobił w przestrzeni publicznej”, cokolwiek by ta „przestrzeń publiczna” miała znaczyć. W podsumowaniach sięgamy zwykle – po dżentelmeńsku, dla sprawiedliwości i równowagi – po minusy, ale także po plusy. Zaraz potem pada zarzut o „ostentacyjne demonstrowanie poczucia wyższości zwycięzców” oraz „politycznego rewanżyzmu”. Jak subiektywne jest to odczucie, dowodzi fakt, że ani ja, ani wielu innych kolegów po prawicy, jakoś tego nie zauważyli. Owszem, obie te postawy pojawiły się, ale w 2005 roku, w 2015 roku PiS najwyraźniej odrobił swoją pracę domową. A już sugestia „politycznej oferty współdziałania dla opozycji, żeby nie czuła się upokorzona”, to idealistyczny nonsens, nie praktykowany nawet przez najstarsze demokracje. Polityka jest jak powiedział Platon „dla ludzi mężnych i cnotliwych”, ale także silnych i twardych, realistów i pragmatyków, to nie jest zabawa dla ministrantów. W Wielkiej Brytanii, owszem, partia konserwatywna od czasu do czasu współpracuje z labourzystowską opozycją i prosi o poparcie przy głosowaniu ustaw o tzw. charakterze ponadpartyjnym np. ograniczenie korupcji, sprawy bezpieczeństwa publicznego, służba zdrowia czy fala imigracyjna. Ale to wszystko, co można zaoferować opozycji! Przegrała wybory parlamentarne, obywatele odrzucili jej propozycje, musi się z tym pogodzić. I p o k o j o w o organizować się do przyszłych wyborów. Powtarzam, pokojowo, a nie to siłą, to sposobem próbować destabilizować kraj, sabotować wszystkie bez wyjątku inicjatywy rządowe, wciąż wyprowadzać ludzi na ulicę, powodować informacyjny chaos. Bo to już nie ma nic wspólnego z demokracją.
Nie mogę wyliczać wszystkich osiągnięć Prawa i Sprawiedliwości, bo nie ma ani miejsca, ani potrzeby. Więc tylko najważniejsze projekty: 500+, mieszkanie +, obniżenie wieku emerytalnego, za to podwyższenie minimalnej emerytury, bezpłatne leki dla 75+ / na Wyspach od 60+, ale to wciąż bogaty kraj/, mobilizacja NATO, zmiany myślenia Unii o imigrantach, rewitalizacja Grupy Wyszechradzkiej, /z czego zaczyna wynikać nowa jakość i nowa siła/, próby powstrzymania dekadencji polskiej kultury / czego Europie nie udało się zrobić z kinem, dziś destrukcyjnym i nihilistycznym/. To, o czym pisze – zresztą z dużą przesadą – Krzysztof Ziemiec, czyli „hodowaniu tępych koniunkturalistów”, to tylko efekt uboczny procesu sanacji państwa. A czy w czasach II Rzeczpospolitej było inaczej? To niby skąd się wziął bestseller „Kariera Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgi – Mostowicza? Zresztą z powodzeniem przeniesiony na amerykańskie duże ekrany pt. „Wystarczy być”, i doskonale przez Amerykanów zrozumiany. Owszem, nastąpił „szturm ludzi, związanych z władzą na wpływowe stanowiska”, ale po pierwsze, to jest światowa i historyczna prawidłowość – autor felietonu zobaczy wkrótce, co się będzie działo w Stanach Zjednoczonych, jeśli prezydentem zostanie Donald Trump. Ponadto, te stanowiska obejmują zwykle ludzie, którzy w przeszłości dobrze się zapisali w swoich zawodach i na swoich polach działania. Wiem, to już widać, że nie wszyscy się sprawdzają, patrz: część Rady Mediów Narodowych, i rozumiem, że w jakimś momencie nastąpi ich wymiana. Albo jeden z ministrów, zresztą wielki patriota i porządny człowiek. Ale kiedy idzie, przed nim kroczy jego Wielkie Ego, a pan minister za nim. Sama byłam świadkiem, kiedy podczas uroczystości na pomorskim poligonie, najpierw trzymał długi speech, a potem 3 razy przerywał krótkie wystąpienie amerykańskiego generała! Gospodarz – gościowi! I ten minister i przynajmniej kilku posłów partii rządzącej powinni trzymać się z daleka od mediów, ponieważ każde ich słowo, to prezent dla Gazety Wyborczej i TVN24. A, przy okazji, należałoby skończyć z „łapankami” na korytarzach sejmowych, gdzie zaskoczeni i nieprzygotowani politycy zwykle mówią głupstwa, które stają się potem refrenem dnia mediów mainstreamowych. W brytyjskim parlamencie nie ma „łapanek”, jest trawnik przed Pałacem Westminsterskim oraz studio parlamentarne.
Ale powracając do wątku głównego: trzeba dostrzec także ministrów Morawickiego, Mariusza Kamińskiego, Konstantego Radziwiłła, dwie „ministry” Streżyńską i Rafalską, nie licząc młodych, Patryka Jakiego i Bartosza Kownackiego. Przykładem pracy nad sobą niech będzie Mariusz Błaszczak, i efekty jego pracy przy Szczycie NATO i Swiatowych Dniach Młodzieży. A także szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski. Zapraszam do lektury kilkudniowej agendy tego ministra, dziś na Węgrzech, jutro w Kanadzie, pojutrze w Singapurze, i przysłuchania się co i jak mówi. Dumna z niego byłaby Wielka Brytania, i to nie tylko dziś, kiedy kolegą Waszczykowskiego „po resorcie” jest cynik i telewizyjny performer Boris Johnson. A więc proszę – mniej ogólników, a więcej faktów. Mniej łzawego idealizmu, więcej wyważenia i pragmatyzmu.
I jeszcze jedno, niechże polscy publicyści konserwatywni, w tym Krzysztof Ziemiec, nie pozwalają sobie wciskać przez mainstream kitu typu „dziennikarz nie ma poglądów”. Owszem, ma. To jeszcze jeden lewicowy mit, suflowany konserwatystom przez liberałów. Spójrzcie tylko na Guardiana, La Stampę, Washington Post, Zuddeutsche Zeitung czy Gazetę Wyborczą. Czy opublikowane tam materiały dowodzą, że ich autorzy nie mają poglądów? Wręcz przeciwnie. Mają i nie zamierzają zostawiać ich na progu redakcji, choć namawiają do tego dziennikarzy konserwatywnych. To dlatego Observer i post-komunistyczna Morning Star różni się od Timesa czy Daily Maila. Owszem, należy ciągle nawoływać do obiektywizmu, trzymania się prawdy i faktów – ale nie w relacji do poglądów politycznych, lecz wysokich standardów dziennikarskich! Jednak te zasady powinny przecież obowiązywać obie strony. Tylko w krajach, gdzie demokracja jest młoda i świeża jak „spring union” czyli szczypiorek na wiosnę, konserwatyści pozwalają się tak ogłupiać lewicowymi mądrościami. A co do kolegi Ziemca, który zaleca „zwycięzcom na rocznicę spojrzeć na siebie z dystansu”, życzę mu, nie tylko na rocznice, tego samego.
Elżbieta Królikowska-Avis. 23 pażdziernika 2016
Czarny protest nie pod kurią
Czemu czarne protesty w obronie praw kobiet nie gromadzą się pod siedzibami władz kościelnych? Jak dotąd nie słyszałem o takim przypadku. Ale może jest w tym jakaś logika?
No bo biskupi prawa nie stanowią. Wpływają na prawodawców z ambon, a częściej zakulisowo. Pośrednio przez katolickie ruchy, zrzeszenia, instytucje, media. Dobrze umieją się nimi posługiwać, osiągają sukcesy. Ale w parlamencie nie zasiadają. Prawo stanowią posłowie i senatorowie, w konsultacji albo bez konsultacji, z zainteresowanymi środowiskami.
I słusznie protesty odbywają się przed Sejmem, instytucjami państwa czy siedzibami partii dążącymi do całkowitego zakazu legalnej aborcji.
Na czarnych protestach słyszymy, że kobiety nie boją się biskupów i polityków. Ale protesty i marsze omijają rezydencje biskupie. Tak jakby istniała jakaś niepisana umowa, żeby tej linii nie przekraczać. Mogą być co najmniej dwa tego powody.
Pierwszy: bo to będzie odebrane jako akcja konfrontacyjna, a tego czarne protesty mogą nie chcieć. Drugi – że osobom organizującym protesty zależy na zachowaniu ich obecnego charakteru. Ponad różnicami światopoglądowymi czy politycznymi.
Protesty mają moc, gdy są obywatelskie. Gdy gromadzą pod hasłem obrony praw kobiet do podejmowania decyzji, kiedy i czy chcą rodzić dzieci, a nie pod hasłami ideologicznymi, antyreligijnymi. Bo wśród osób popierających czarne protesty są też osoby wierzące. A wielu z nich może wystarczyć zachowanie tzw. kompromisu aborcyjnego.
Ruch czarnych protestów musi wypracować swój kompromis między żądaniem legalnej aborcji z powodów sytuacji życiowej kobiety a żądaniem utrzymania obecnego prawa z trzema wyjątkami od zakazu aborcji. Podstawą mogłaby być właśnie obrona praw kobiet.
Tymczasem mamy rodzaj jednostronnego zawieszenia broni. PiS obawia się społecznych protestów, których nie potrafi propagandowo spacyfikować lub skompromitować. Takim protestem jest ruch w sprawie obrony praw kobiet, zauważony także poza Polską.
Dlatego PiS w zakulisowym przymierzu taktycznym z kierownictwem Kościoła zawiesił sprawę zaostrzenia prawa antyaborcyjnego i zapewnia, że nie ma dziś żadnych planów w tej sprawie. Na jak długo? Zależy to od tego, czy ruch czarnych protestów wygaśnie.
Pochody nie wystarczą
Jak słychać, manifestacje w obronie kobiet nie cieszyły się zbyt dużą frekwencją, mimo że tym razem pogoda dopisała. Ciekaw jestem, co o tym myślą organizatorki (-rzy) i uczestnicy (-czki).
Co do mnie, to uważam, że demonstracje powinny być od wielkiego dzwonu, np. 11 listopada, czy organizowane z powodów niecierpiących zwłoki, natomiast na co dzień potrzebna jest systematyczna, wytrwała praca u podstaw.
W pełni zgadzam się z jedną z ostatnich (wrzesień 2016) wypowiedzi Andrzeja Wajdy, że strona przegrana w ostatnich wyborach, czyli Platforma, Komorowski i spółka, przegrała na własne życzenie, przez zaniechanie, lenistwo, pychę. Dopiero teraz widać, że demokracja nie jest dana raz na zawsze, trzeba o nią dbać na co dzień.
Jak? Na pewno nie wystarczą manifestacje i demonstracje uliczne, na których frekwencja – bądźmy szczerzy – maleje. Obok głośnych protestów, manifestacji etc. potrzebna jest także praca od podstaw. Mam na myśli na przykład działalność edukacyjną, która byłaby odtrutką na propagandę oficjalną, jaką na każdym kroku sączy władza, podając nową, poprawną politycznie wersję historii, prawa, literatury, stosunków międzynarodowych.
Temu trzeba przeciwstawić spotkania, wykłady i dyskusje w różnych miejscach – od szkół (po godzinach lekcyjnych) po mieszkania prywatne, a także w internecie, tak jak to robi OKO.press.
Kilka osób, które mają głowę na karku, mogłoby zaproponować cykl odczytów (pogadanek?), ich tematykę, a także autorów, inni mogliby zająć się poszukiwaniem lokali, promocją spotkań. Działacze opozycji demokratycznej przed 1989 r. powinni przypominać, jak to było naprawdę, nie brak jeszcze historyków gotowych dać własną (a niekoniecznie „poprawną politycznie według IPN”) lekcję historii Polski XX-XXI wieku, są krytycy sztuki gotowi przypomnieć dzieje cenzury, teatru, filmu, literatury, wyobrażam sobie rozmowy o tym, co dzieje się w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Rosji, na Węgrzech, chętnie posłuchałbym krytyków literackich, ich opinii o prozie – od Twardocha do Wildsteina, medioznawców o zabiegach władzy, by zniszczyć media opozycyjne, a także o TVP, TVN, Polsacie, TV Republika i Trwam, politologów o stosunkach państwo – kościoły, o przyczynach porażki Platformy, dyplomatów (zwłaszcza byłych, bo czynnym nie wolno) i historyków o polskiej polityce zagranicznej, ekonomistów – o sytuacji gospodarczej, rozpiętości dochodów, innowacyjności, prawników o niezawisłości sądów, o dyspozycyjności prokuratorów. Chętnie posłucham socjologów, religioznawców, psychologów, dziennikarzy.
Im bardziej będą ograniczane media opozycyjne, tym większa będzie rola przedsięwzięć prywatnych i nieoficjalnych, choć ich „sprawcy” muszą się liczyć z szykanami. Widać ogromny spis tematów, zapraszam blogowiczów do sugestii tematycznych, autorskich, organizacyjnych. Posłuchajmy Andrzeja Wajdy – nie czas siedzieć z założonymi rękami.