Niebywałe. Sędzia-uzurpator Muszyński był oficerem wywiadu III RP. I to zataił kandydując na stanowisko sędziego TK.
Z imprezy „Super Expressu”.
Dwa najtrudniejsze lata w politycznej karierze. Jak Donald Tusk poradził sobie w Radzie Europejskiej?
Donald Tusk jest pierwszym Polakiem, który zajmując wysokie stanowisko w UE ma wpływ na to, w jakim kierunku podąża Europa. Następnego „Tuska” na tym stanowisku nie będzie przez długie dekady. O ile w ogóle przetrwa Unia Europejska jaką znamy.
Kilka dni przed wyborami w USA szef Rady Europejskiej cytował na Twitterze swoją żonę, która powiedziała, że „jeden Donald wystarczy”. Chodziło oczywiście o Trumpa, ale polska prawica wyzłośliwia się teraz na Tusku parafrazując na różne sposoby dość niezręczne powiedzenie pani Tusk. Wystarczyć ma owszem jeden Donald – tyle, że Trump. Tusk zaś miałby odejść z Brukseli po pierwszej, 2,5 letniej kadencji która kończy się w połowie 2017 roku.
1 grudnia przypada druga rocznica objęcia stanowiska szefa Rady Europejskiej przez b. polskiego premiera. To były najtrudniejsze lata w historii Unii i zarazem dwa najtrudniejsze lata w politycznej karierze Tuska, może z wyjątkiem ciężkich chwil w październiku 2005 roku kiedy przegrał wybory prezydenckie z Lechem Kaczyńskim. Jesienią 2014 roku rozmawiałem z ludźmi z otoczenia Tuska zabranymi do Brukseli. Spodziewali się trudnych lat i ostrej jazdy – jako wyzwania wymieniali spójność Unii, kryzys strefy euro i Rosję. Nikt nie sądził jednak, że za kadencji polskiego premiera dojdzie do trzech potężnych kryzysów – gospodarczego, kiedy latem 2015 r. Grecja stanęła na krawędzi bankructwa i o mało nie wyleciała ze strefy euro, humanitarnego – kiedy jesienią 2015 r. po „otwarciu drzwi” przez Niemcy do UE przybyło ponad milion uchodźców i politycznego, po brytyjskim referendum o wyjściu z Unii w czerwcu 2016 r.
Każdy z nich z osobna mógłby rozsadzić Unię od środka – zaś wszystkie trzy, następujące po sobie w krótkich odstępach czasu, wywróciły Europę do góry nogami. Jeśli do tego doliczyć wybór najbardziej antyeuropejskiego prezydenta USA naszych czasów – Donalda Trumpa, serię zamachów terrorystycznych w Europie, które nadwątliły podwaliny strefy Schengen i wszczęcie przez Komisję Europejską procedury kontroli demokracji i rządów prawa przeciwko Polsce, można zaryzykować twierdzenie, że Donald Tusk może być ostatnim szef Rady Europejskiej, bo za jego kadencji Unia Europejska rozsypie się na kawałki. Perspektywa bycia grabarzem Europy zapewne przeraża b. premiera, tym bardziej że w Polsce postrzegany jest przez niektórych jako grabarz PO, którego odejście otworzyło drogę do zwycięstwa PiS.
Czytaj także: Donald Tusk ostro do Brytyjczyków: Będziecie mieli „twardy” Brexit albo… żaden
Kluczowy – dla Tuska i Europy – będzie następne 12 miesięcy. W pierwszej połowie 2017 roku odbędą się wybory w dwóch ważnych krajach członkowskich Unii – Holandii i Francji. W obu może wygrać skrajna prawica, przy czym zwycięstwo Marine Le Pe nad Sekwaną oznaczać będzie początek końca Unii, gdyż szefowa Frontu Narodowego zapowiedziała ogłoszenie referendum na temat wyjścia ze Wspólnoty. Wiosną rozpoczną się negocjacje w sprawie Brexitu i stanie się mniej więcej jasne jaki rodzaj relacji z Kontynentem wybiera Londyn. Jesienią rozstrzygnie się los Angeli Merkel, która prawdopodobnie po raz kolejny ubiegać się będzie o fotel kanclerza. Nawet jeśli po raz kolejny wygra, to będzie osłabiona, wypalona i sparaliżowana ogromnymi oczekiwaniami liberalnego świata, który po wygranej Trumpa namaścił ją do roli przywódczyni Zachodu.
W międzyczasie – wiosną 2017 – rozstrzygnie się los samego Tuska. W przypadku jego poprzednika, Hermana van Rompuya, przedłużenie kadencji na kolejne dwa i pół roku było czystą formalnością. Decyzja w tej sprawie zapadła jednogłośnie, gdyż przeciwko Belgowi nie stanął żaden kontrkandydat i żaden z krajów UE nie miał większych zastrzeżeń do jego pracy. W przypadku Tuska może być inaczej – zastrzeżenia co do drugiej kadencji przewodniczącego zgłasza rząd jego własnego kraju ustami szefa partii rządzącej. W historii EU to rzecz bez precedensu. Formalnie Polska nie może jednak zablokować przedłużenia kadencji Tuskowi. Głosowanie w tej sprawie (o ile w ogóle do niego miałoby dojść, gdyż w wypadku takich nominacji preferowana jest jednomyślność) odbywa się kwalifikowaną większością – 55 proc. czyli 15 państw UE, stanowiących co najmniej 65 proc. ludności UE). Gdyby rząd PiS chciał utrącić Tuska, musiałby zbudować koalicję kilka krajów, w tym jednego większego. To wydaje się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę izolację Polski w UE i epokę lodowcową w stosunkach z Francją. Nawet potencjalnie największy sojusznik PiS w UE – Viktor Orban nie wystąpi raczej przeciwko Tuskowi. Choćby dlatego, że się z nim koleguje a odkąd doszedł do władzy nad Dunajem Polak – najpierw jako premier, potem jako szef Rady Europejskiej – bronił go przed atakami ze strony liberałów Verhofstadta i europejskiej lewicy
Odejście Tuska nie byłoby też korzystne dla samej Unii – ktokolwiek by go nie zastąpił musiałby przynajmniej przez rok „uczyć” się wszystkiego na nowo, a Europy nie stać teraz na eksperymenty. Mówiąc kolokwialnie, przez dwa lata b. polski premier bardzo się wyrobił. Całkiem nieźle radzi sobie z prowadzeniem szczytów Unii, znacznie skrócił ich obrady, ma dobre kontakty z przywódcami, nauczył się trudnej sztuki wypracowywania kompromisu (pokazuje to przykład sankcji wobec Rosji) i jako polityk pochodzący z nowego państwa członkowskiego – jest gwarantem spójności Unii, która coraz bardziej rozchodzi się w szwach. Żeby odesłać Tuska, trzeba by znaleźć kogoś równie „mocnego”, kto byłby gotów go zastąpić, a kolejki chętnych jakoś nie widać.
Kilka tygodni temu usłyszałem od jednego z dziennikarzy z grona brukselskich weteranów, że kanclerz Merkel zastanawia się ponoć czy aby nie zostać szefową Rady Europejskiej. Niezależnie od tego ile było w tej plotce prawdy, myślę, że niemiecka kanclerz nie opuści swego kraju w tak trudnym momencie, kiedy Niemcy muszą zatrzymać tsunami populizmu w Europie. Poza tym, choć Tusk w kilku zasadniczych sprawach różni się z Merkel (np. w kwestii uchodźców), doskonale rozumie się z szefową niemieckiego rządu. Kolejne 2,5 roku „przewidywalnego” Polaka w Brukseli jest więc w interesie Niemiec i całej Unii.
Otwarty sprzeciw rządu PiS wobec przedłużenia kadencji Donalda Tuska byłby katastrofalnym błędem. Po pierwsze utrwaliłby stereotyp Polski jako kraju marginalnego i nieprzewidywalnego. Po drugie naraziłby Europę na mini-kryzys personalny. Po trzecie region Europy Środkowej straciłby jedynego rzecznika swych interesów w Brukseli. Niestety Jarosław Kaczyński, który mówi wprost, że byłego premiera nie poprze, nie kieruje się w polityce zagranicznej interesami Polski czy regionu, tylko swymi animozjami. Panie prezesie, niech się pan dobrze zastanowi, zanim podejmie pan w tej sprawie ostateczną decyzję.
Czytaj także: Jak Kaczyński chce się zemścić na Tusku? Szykuje się proces stulecia
Państwo i społeczeństwo obywatelskie. Próba siły
wtorek
Premier Beata Szydło w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” zapowiedziała wielkie porządkowanie społeczeństwa obywatelskiego zorganizowanego w organizacjach społecznych. Po artyleryjskim przygotowaniu łżepropagandy w mediach publicznych czas na konkrety, czyli rozwiązania prawne.
Nadchodzi czas próby – jestem pewien, że przyniesie skutki przeciwne do zamierzonych przez władzę.
O trzecim sektorze w Polsce pisano już wiele, najbardziej krytycznie o jego problemach wypowiadali się sami jego animatorzy. Problemy największe to grantoza, projektoza i będący jej skutkiem projektariat, szczególna forma prekariatu. Te patologie nie są jednak cechą szczególną trzeciego sektora, tylko powielają model upowszechniający się wraz neoliberalizacją państwa i sektora publicznego, który świadczenie usług publicznych powierza rynkowi i właśnie trzeciemu sektorowi – w poszukiwaniu większej efektywności (czytaj – by zaniżyć koszty). Nie chodzi jednak tylko o cięcie kosztów i wysługiwanie się sprekaryzowaną pracą organizacji społecznych, wnoszą one nie tylko pracę, ale i kompetencje, jakich często nie mają pracownicy sektora publicznego.
Ten aspekt funkcjonowania trzeciego sektora nie jest istotą społeczeństwa obywatelskiego. Jego istotą jest chęć zrzeszania się obywateli, by realizować ważne dla siebie zadania. W świecie idealnym wolni obywatele czynią to w czasie wolnym, angażując do działania prywatne zasoby. Co sugeruje, że muszą mieć zarówno czas wolny, jak i zasoby materialne. W Polsce po 1989 r. brakowało jednego i drugiego, więc szybko rozwijający się trzeci sektor równie szybko się profesjonalizował. W odpowiedzi na tę ewolucję powstały także odpowiednie, wypracowywane przez wiele lat w dialogu między władzą i przedstawicielami organizacji społecznych regulacje prawne. Wraz z nimi uporządkować się udało także praktyki współpracy jak np. konkursowy tryb przyznawania dotacji i zleceń.
Obecna władza uznała, że wprowadzi do tego świata nowe porządki. Prowadzona w mediach publicznych ohydna łżepropaganda polegająca na insynuacjach, półprawdach i wyszukiwaniu wydumanych korupcyjnych powiązań jednoznacznie pokazuje intencje planowanych zmian. Porządkowanie ma być podporządkowaniem społeczeństwa obywatelskiego państwu. To oczywiście absurdalny pomysł: można próbować podporządkować wspomniany trzeci sektor, odpowiednio zmieniając zasady finansowania ze środków publicznych. Społeczeństwo obywatelskie, jeśli istnieje, podporządkować się nie da, bo jego istotą jest właśnie autonomia wobec państwa i rynku.
Nadchodzi więc czas próby i odpowiedzi na pytanie, jaki jest poziom autonomii Polaków i ich zdolność do zrzeszania się w niezależne, zdolne do autonomicznego działania struktury. Historia podpowiada, że każda próba kontroli i ograniczania tej autonomii wywoływała przeciwny do założonego celu skutek. Zawsze kończyło się „zmową powszechną przeciw rządowi”, jak pisał Edward Abramowski. Warto więc przypomnieć jego słowa sprzed ponad stu lat wyważone w „Ideach społecznych kooperatyzmu”:
Najdalej idące konstytucje państwa demokratycznych, najszerzej pojęte przedstawicielstwa ludowe nie osiągają nigdy i nigdy osiągnąć nie mogą takiego zabezpieczenia wolności człowieka, takiego poszanowania woli jednostki wobec zbiorowości, jaka charakteryzuje stowarzyszenie. W żadnej też formie organizacji państwowej nie znajdujemy takiej łatwości przystosowywania się do warunków i potrzeb, do nowo powstającej idei i ruchów, jak w stowarzyszeniach. Dlatego śmiało możemy twierdzić, że wobec mnożących się ciągle zagadnień życia ludzkiego, wobec jego rosnącej zmienności, bogactwa typów i kierunków, wobec rozwoju indywidualizmu grup i jednostek, poddających się coraz trudniej pod ogólne normy, ten typ organizacji społecznej, który przedstawiają stowarzyszenia, jest typem przyszłości, dziedzicem nowożytnego Państwa. Owe skromne „ustawy” rozmaitych kooperatyw spożywców rolnych, kredytowych, na które przyzwyczailiśmy się patrzyć lekceważąco, traktować jako politykę zaściankową małych czynów i małych ludzi, kryją w sobie jednak zarodek nowej myśli politycznej, mogącej wyrugować w przyszłości wszelkie „konstytucje” i „przedstawicielstwa” państwowe jako zbyteczny przeżytek niewoli.
Ten tekst nic nie stracił na aktualności, przeciwnie. Stowarzyszenia, o których pisze Abramowski, nie są dziełem ustaw, lecz woli chcących współdziałać jednostek. Władza może zmieniać ustawy, na wolę ludzi wpływu nie ma. Przeciwnie, im bardziej będzie próbować naciskać, tym większa będzie reakcja w postaci samoorganizacji kontrspołeczeństwa. Dysponuje ono dziś nieporównanie większymi możliwościami koordynacji działań i zasobami niż kiedykolwiek. I działa coraz częściej poza jakimkolwiek ładem instytucjonalnym. Wyraźnie pokazał to Kongres Kultury.
W poprzednim wpisie pisałem, że pomysły obecnej władzy mają znamiona zaprogramowanego samobójstwa. Majstrowanie przy społeczeństwie obywatelskim i próba jego podporządkowania państwu prowadzić może tylko do alienacji państwa i, paradoksalnie, do zwiększenia autonomii społeczeństwa. Trudno zrozumieć władzę, która sama przygotowuje „zmowę powszechną przeciwko rządowi”.
Centralne Biuro Antykorupcyjne uznało, że prezydent Lublina Krzysztof Żuk złamał przepisy antykorupcyjne, bo pełniąc swą samorządową funkcję, zasiadał także w radzie nadzorczej spółki PZU Życie, i złożyło do Rady Miasta wniosek o wygaszenie mandatu prezydenta. Żuk jest pewien, że prawa nie złamał i podkreśla, że niejasności najlepiej wyjaśni postępowanie sądowe, a w inicjatywie CBA dopatruje się motywów politycznych. Prezydent cieszy się dużą popularnością wśród mieszkańców Lublina, czego dowodzi społeczna mobilizacja w jego obronie, a także fakt, że w ostatnich wyborach samorządowych został wybrany na kolejną kadencję w pierwszej turze głosowania. W okresie jego prezydentury Lublin zrzucił stygmat miasta Polski B i stał się dynamicznie rozwijającą metropolią.
Główną (dla państwa PiS) wadą Krzysztofa Żuka jest jego związek z Platformą Obywatelską.
Narodowe Centrum Głupoty im. Beaty Szydło
wtorek
Zastanawiałem się, kiedy ten rząd przypnie sobie ośle uszy i odda gargantuicznej grotesce. Doczekałem się! Czegoś tak idiotycznego jak Narodowe Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego nie wymyśliłby nawet tow. Wiesław. Zupełnie jak z gagów Barei. To już nawet nie PRL, tylko jakiś ZSRR w satyrze Ilii Erenburga.
Ja nie wiem, czy geniusze doradzający Prezesowi oraz p. Szydło coś czytają czy już pożarli wszystkie rozumy i zasięgają opinii wyłącznie we własnych zacnych makówkach, ale zawsze jest ta szansa, że z chóru szyderstw za oknami ich pałaców dotrze do ich nadobnych uszek choć parę słów. Dlatego warto tłumaczyć i wyjaśniać. Bo jak mówią: człowiek gada, Pan Bóg słowa nosi. A nuż coś to da?
Wnosząc swój wkład do tego pełnego wiary dzieła, pragnę wyjaśnić Pani Premier bardzo szanownej, co to znaczy to całe „społeczeństwo obywatelskie”. Jako że wymyślił je niejaki Hegel, który lubił czynić trudnymi rzeczy w istocie swej proste, naprawię jego błąd i przeciwnie jego narowom rzecz wyłożę jak premierce na miedzy.
Otóż idea była kiedyś taka, że jest sobie lud głuchy i nieświadomy, który do żadnego życia społecznego i publicznego nie jest zdatny. Nad tym ludem jest zaś państwo – groźne i prawem stojące. I oto zagadka: co zrobić, żeby w takim kraju zakwitły wolność i pomyślność? Ano potrzeba do tego czegoś trzeciego, co znajdowałby się pomiędzy owym ludem a państwem i z czego państwo czerpałoby siłę, inspirację i kadry. To coś trzecie to właśnie „społeczeństwo obywatelskie”, czyli spontaniczne, wolne stowarzyszanie się obywateli dla prowadzenia pożytecznej działalności. Jedni założą spółkę i będą coś produkować, inni – uprawiać naukę, jeszcze inni – pomagać chorym, a ci najbardziej zaangażowani w sprawy publiczne… pozakładają partie polityczne. Tak, tak, partie polityczne to też „społeczeństwo obywatelskie”!
Za Hegla z demokracją było dość jeszcze krucho, lecz z biegiem czasu, gdy demokracji przybywało, wolne stowarzyszenia, czyli całe to spontanicznie organizujące się życie społeczne, stało się tą właśnie przestrzenią, w której najbardziej bezpośrednio spełniała się samorządność obywatelska i w której samo państwo uczyło się demokratycznych standardów. Z racji znaczenia, jakie mają dla demokracji te stowarzyszenia, które same zarządzane są demokratycznie, a przez swoją współpracę z państwem uczą je praktykowania demokracji, od paru dekad znaczenie zwrotu „społeczeństwo obywatelskie” uległo pewnemu zawężeniu. Wypadły z niego mało demokratyczne korporacje i zbyt blisko związane z rządem partie polityczne, a zostały głównie tzw. organizacje pozarządowe, czyli stowarzyszenia i fundacje działające na rzecz takiego czy innego dobra społecznego.
Sama istota rzeczy nie uległa jednakże zmianie: społeczeństwo obywatelskie jest wolne i spontaniczne, a jego relacje z państwem polegają na wolnej współpracy. W dobrze urządzonym społeczeństwie państwo chroni wolną działalność obywateli, dostarczając jej stosownych ram prawnych, a działalność obywatelska jest energią, dzięki której państwo może skutecznie działać w łonie samego społeczeństwa i koordynować ze sobą wszystkie czynniki i siły składające się na pomyślność kraju. Państwo wspiera się na aktywności społecznej obywateli, a jednocześnie jej służy. Sprzęgnięte ze sobą instytucje państwa i społeczeństwa obywatelskiego tworzą policentryczny i elastyczny system, którego działanie opiera się na swobodnej komunikacji, transparencji, demokratycznych procedurach i powszechnej woli współpracy aktywnych ludzi dobrej woli na rzecz wspólnej pomyślności. Taka to jest koncepcja. I częściowo działa (tylko częściowo, ale to już inna historia).
No to teraz wracamy do Narodowego Centrum… Otóż, miły rządzie, kochający Boga i inne centrale. Społeczeństwo obywatelskie z istoty rzeczy nie podlega centralizacji! Żadnej! Jest wolne, rozproszone, spontaniczne. Nie znosi żadnego centralnego zarządu. Centralizacja i kontrola jest dla wolnych stowarzyszeń drogą do przeistoczenia się w instytucje publiczne. I w pewnej mierze jest to nawet pożądane – państwo wszak wyłania się ze społeczeństwa obywatelskiego właśnie przez instytucjonalizację pewnych jego części. Jednakże objęcie wszystkich stowarzyszeń pragnących współpracować z rządem na różnych polach „opieką” ze strony jednej instytucji rządowej stanowi zaprzeczenie samej istoty społeczeństwa obywatelskiego i jego wolnych, pluralistycznych relacji z państwem.
Cała sztuka demokratycznej współpracy rządu ze społeczeństwem polega na tym, aby uniknąć w jej przebiegu partyjno-ideologicznej stronniczości i protekcjonalizmu, a więc tego, by faworyzowane organizacje stawały się skorumpowanymi przyczółkami środowisk władzy. Centralizm i klientyzm to najcięższe choroby społeczeństwa obywatelskiego, którym zapobiec można, jedynie odsuwając polityków partyjnych od wpływu na kształtowanie się relacji rząd–organizacje, a zwłaszcza uniemożliwienie im finansowania działalności wspierającej cele partyjne i ideologiczne, a więc działalności sprzyjającej utrwaleniu aktualnego układu władzy. Dlatego zdrowe procedury finansowania wybranych akcji czy projektów organizacji pozarządowych muszą mieć charakter konkursów, w których jak najmniej do powiedzenia mają funkcjonariusze państwa z partyjnego nadania, a jak najwięcej przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego – zasłużeni działacze i specjaliści o niepodważalnym autorytecie i zasługach.
Narodowe Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego samą swoją śmieszną, groteskową wręcz nazwą wskazuje, jakie są intencje rządu. A są one takie: objąć jak najściślejszą kontrolą i nadzorem finansowanie organizacji ze środków publicznych; scentralizować i skoordynować działania wszystkich organizacji z agendami rządowymi, tak aby finansowanie organizacji odpowiadało celom rządu i programowi rządzącej partii. Czyli, inaczej mówiąc, zlikwidować wolność i spontaniczność w działalności organizacji i w kształtowaniu się ich współpracy z różnymi sektorami władzy publicznej. Wziąć za pysk – żeby rzecz nazwać po imieniu.
Organizacje będą odtąd klientami rządu, grzecznymi i posłusznymi, czekającymi na granty jak pokojowe pieski na ciasteczko. Te grzeczne i wytresowane, bardzo usłużne i posłuszne Bogom, honorom i ojczyznom, a zwłaszcza mające dobre układy i dojścia do miłościwie panującej Partii – Centrala nagrodzi sowicie. Resztę pogoni. A już najlepiej, żeby fundacje i stowarzyszenia miały w swoich szeregach zasłużonych działaczy PiS – wtedy będą mogły liczyć na największe względy i granty.
Na pierwszym miejscu będą, rzecz jasna, Rydzyk i jego kościelni akolici. O, to będzie najtłustsze „społeczeństwo obywatelskie”, mające przy Narodowym Centrum miejsce parkingowe tuż koło głównego wejścia. Potem będą ci wszyscy od „wyklętych”, od pisowsko-endeckiego patriotyzmu, od przebieranek, od różnych tam „samoobron”, „tradycji”, strzelania, ganiania po lasach, polowania itp. Dalej pójdą ci od oświaty patriotycznej i bardzo nabożnej, od zwalczania dżenderu, aborcji, gimnazjów, szczepionek i innej cholery, a ostatni promil dotacji, całe sto tysięcy, pójdzie na takie tam michałki-frajerki, z jakiejś ugrzecznionej centro-prawicy, żeby potem się chwalić, że pluralizm jest za PiS jak ta lala.
Centrala przypilnuje, aby żaden grosz nie przedostał się na cokolwiek, co mogłoby pomimo dofinansowania rządowego nadal mienić się niezależnym, cokolwiek krytycznego wobec PiS albo Kościoła. Pani Szydło i jej narodowo-centralnym doradcom nawet nie mieści się w głowie, że rząd mógłby finansować swoich krytyków. To przecież nielogiczne i absurdalne! No to macie, kochanieńcy, taką oto lekcję WOZ: miarą demokratyzmu rządu i siły społeczeństwa obywatelskiego jest to, na ile rząd taki zdolny jest finansować działalność środowisk mu niechętnych i na ile środowiska te, biorąc pieniądze od rządu, mimo to zdolne są zachować niezależność. Niesamowite, co? Ależ ta demokracja porąbana!
PS Czekam na Narodowe Centrum Prokreacji. Zgłaszam się na odźwiernego.
Teraz NGO-sy, czyli jak PiS porządzi 20 lat
wtorek
Rząd ludowy dba o lud (póki dba), a nie o jakieś endżiousy czy trybunały. To jasne i nikt, kto głosował na PiS i prawicę – albo nie głosował w ogóle, bo miał dosyć polityki – nie może być zaskoczony. I nie może mówić, że nie o to mu chodziło.
Do władzy doszli ludzie, którzy mają w nosie wszystko prócz swego interesu politycznego. W interesie politycznym PiS leży bycie u władzy przez co najmniej 20 lat. Powiedział to otwartym tekstem szef państwa pisowskiego.
Co to znaczy, że Kaczyński chce rządzić 20 lat? To znaczy, że zakłada, iż wygra trzy czy cztery kadencje z rzędu. I że nie bierze pod uwagę, że wyborcy mogą się rządami PiS zmęczyć, bo w Polsce łaska wyborców, nawet socjalnoroszczeniowych, na pstrym koniu jeździ.
Gorzej, oznacza to też, że jak zmęczenie rządami PiS zacznie rosnąć, to pisowska władza tak zorganizuje wybory, by wynik był dla niej korzystny, choćby nawet w sondażach i w rzeczywistości szło ku katastrofie.
Poligon doświadczalny to dzisiaj sprawa organizacji społecznych, a zaraz potem wyborów samorządowych. Kto zakłada, że będzie rządził co najmniej 20 lat, ten musi unieszkodliwić wszystko, co tym planom może przeszkodzić.
Najpierw sparaliżować Trybunał Konstytucyjny, teraz NGO-sy, nad którymi rząd nie ma obecnie bezpośredniej kontroli politycznej, następnie samorządy na wszystkich szczeblach, w końcu niezależne politycznie od PiS media, instytucje kultury i życia publicznego. Oraz całkowicie sparaliżować opozycję parlamentarną i pozaparlamentarną – tę jej część, która nie jest przybudówką obecnej partii rządzącej.
Jest też droga na skróty, która pozwoli osiągnąć ten sam cel. To przyspieszone wybory parlamentarne. Jeśli naczelnik dojdzie do wniosku, że może zaryzykować, zaryzykuje. Stawką w tej grze jest zdobycie parlamentarnej większości pozwalającej zmienić konstytucję.
W tym kontekście wezwania lidera Nowoczesnej do podjęcia akcji politycznej na rzecz przyspieszonych wyborów mogą się okazać na rękę PiS. To samo dotyczy podobnych inicjatyw lewicowych.
Opozycja ryzykuje tu więcej niż PiS, bo jeśli naczelnik zdobyłby większość konstytucyjną, miałby demokratycznie uzyskane przyzwolenie na doszczętne zniszczenie demokracji parlamentarnej, a także gospodarki wolnej od politycznej kontroli państwowej. Naczelnik już napiętnował przedsiębiorców, nad którymi PiS nie panuje.
Cel PiS jest taki, by zastąpić system otwarty i pluralistyczny państwem jednej partii, jednego przywódcy, jednego wyznania i jednego światopoglądu. Tych, którzy nie ulegną, czeka status obywateli drugiej kategorii. PiS tego nawet nie kryje, wystarczy słuchać i czytać. Taki będzie ostateczny efekt „dobrej zmiany”.
Po roku jej rządów nikt nie powinien się łudzić, że to jest zmiana służąca demokracji – naturalna i normalna. Nie, ta zmiana służy tylko PiS i jego interesom. I będzie coraz bardziej dokuczliwa dla tych, którzy na PiS nie głosowali i go nie popierają, czyli większości obywateli Polski.
Jezuita zawsze w punkt
Agnieszka Gozdyra Retweeted Franciszek Smóda
Powiedzcie, że to się nie wydarzyło. A jeśli się wydarzyło, to co to było?
Prawdziwe zdjęcie Jarosława, przed korektą dentystyczną. Sprzed lat. Idealna ilustracja do słów Schetyny.
OSKARŻA PAN @HannaZdanowska O KREDYT, KTÓRY SPŁACIŁA. ALE NIE MÓWI O POCHODZENIU SWOJEGO. I ucieka z konferencji prasowej bez odpowiedzi…
STAN GRY: RZ: Mała firma zapłaci 2 tys za niby uproszczenia Morawieckiego, GW: Koniec OFE to koniec GPW, Fakt: Reforma emerytalna może zostać odłożona
— CAŁOŚĆ OSZCZĘDNOŚCI Z OFE RZĄD ZABIERZE NA FUNDUSZ REZERWY DEMOGRAFICZNEJ – Anna Popiołek w GW: “Ministerstwo Pracy chce zabrać całość naszych oszczędności z OFE i przenieść do państwowego Funduszu Rezerwy Demograficznej. To oznacza, że część spółek, których akcje mają w portfelu fundusze, zostanie znacjonalizowana”.
— NACJONALIZACJA TO KONIEC GPW – dalej Popiołek: “To nie koniec. Przejęcie akcji spółek przez państwowy fundusz spowodowałoby katastrofę na giełdzie na długie lata. Nikt by nie wiedział, kiedy rząd sięgnie po te akcje, więc od GPW odwróciliby się wszyscy poważni inwestorzy. Sama zapowiedź mogłaby spowodować taki spadek cen akcji na giełdzie, że ludzie, którzy mają środki w OFE, straciliby znaczną część swoich oszczędności”.
— PLAN MORAWIECKIEGO DO KOSZA – pisze jeszcze Popiołek: “Jeśli Ministerstwo Pracy wygra teraz bój z wicepremierem Morawieckim i jednak zabierze wszystkie pieniądze z OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej, to wielki plan inwestycyjny wicepremiera można będzie wrzucić do kosza, bo oszczędności mają być jednym z filarów inwestycji. A jeśli zniechęcimy przyszłych emerytów do samodzielnego oszczędzania, to za kilka-kilkanaście lat żaden rząd nie da rady pomóc ani emerytom, ani ich rodzinom utrzymywanym z biedaemerytur”.
— GUS POTWIERDZA ZAPAŚĆ W INWESTYCJACH – GW: “W ciągu trzech kwartałów 2016 r. spadek inwestycji średnich i dużych firm pogłębił się do 9,1 proc. Nie wydają pieniędzy na nowe maszyny, urządzenia czy linie produkcyjne, choć zarobiły na czysto o 11,5 proc. więcej niż rok temu, a poduszka pieniężna rośnie i rośnie. Firmy śpią na pieniądzach. Na rachunkach bieżących i lokatach trzymają ponad 246 mld zł. Nie kwapią się jednak z wydawaniem pieniędzy. W pierwszym półroczu 2016 r. (w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku) spadek w inwestycjach realizowanych przez firmy zatrudniające ponad 50 pracowników sięgnął 7 proc. Po trzech kwartałach tego roku jeszcze bardziej się pogłębił – wyniósł 9,1 proc. (firmy przeznaczyły na inwestycje w tym okresie blisko 80 mld zł)”.
— WICEPREMIER MORAWIECKI JUŻ NIE JEST ZAKOCHANY – Fakt: “To oznacza wiele nieprzespanych nocy dla ministra finansów, wicepremiera Mateusza Morawieckiego. – Już raczej nie powie, że jest zakochany w tym budżecie – mówią nam jego koledzy z rządu”.
— ROZWAŻANE ODŁOŻENIE REFORMY EMERYTALNEJ O ROK – DALEJ FAKT: “Dlatego gabinet premier Beaty Szydło (53 l.) przygotowuje coraz więcej scenariuszy na wypadek, jeśli gospodarka nie ruszy z kopyta. To np. odroczenie reformy emerytalnej o kwartał – tak by obowiązywała dopiero od 2018 r. Albo wprowadzanie ograniczenia możliwości dorabiania dla wszystkich emerytów, tak by skutecznie zniechęcić Polaków do przechodzenia wcześniej na emeryturę”.
— FIRMY ZAPŁACĄ ZA KONSTYTUCJĘ DLA BIZNESU – tytuł na jedynce RZ: “Tylko 50 proc. wydatków na firmowe samochody będzie można wrzucić w koszty. Przeciętna mała firma zapłaci za te niby uproszczenie około 2 tys. zł rocznie”.
— JANUSZ SZEWCZAK W SE O KWOCIE WOLNEJ:
„”Super Express”: – Miało nie być podniesienia kwoty wolnej od podatku w 2017 roku. Niespodziewanie przegłosowany już projekt zniknął jednak z Senatu i w ciągu tygodnia rząd ma tę kwotę podnieść. To prawda?
Janusz Szewczak: – Jest taka możliwość.
– O ile?
– Może to być 800, może 1000 zł w skali roku. Czyli do 4, może trochę ponad 4 tys. zł.”
— KWOTA WOLNA ZAMIAST PODATKU JEDNOLITEGO – SZEWCZAK: „ięcej, są nawet kraje w Afryce, w których ta kwota jest wyższa niż w Polsce! I te pieniądze z reguły wracają i tak do budżetu przez rynek, nie uciekają z systemu podatkowego. I decyzja o podnoszeniu co rok kwoty wolnej od podatku jest moim zdaniem kwestią wyboru między tym a tym jednolitym podatkiem.
– Wyższa kwota wolna od podatku kosztem jednolitego podatku?
– Moim zdaniem tak. Jednolity podatek to olbrzymie wyzwanie. I trzeba go wprowadzać spokojnie, profesjonalnie. Wszystko prowadzi do pytania o to, co będzie z polskim systemem podatkowym”.
— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Miller: Olejniczak miał być kandydatem SLD na prezydenta. Wycofał się, mówiąc, że może za 5 lat
Miller: Uważam Morawieckiego za interesującego kaznodzieję, który chodzi z dobrą nowiną, ale nic z tego nie wynika
Miller: Umieszczanie mnie w obozie dobrej zmiany to niezdolność do wyrwania się z prymitywnego myślenia. Prostackie
Siemoniak: Byłem świadkiem spotkania Schetyna-Protasiewicz. Ale emocje na Dolnym Śląsku były zbyt duże
Siemoniak: Nie rozumiem powodów odejścia Marka Sowy
Radziwiłł: Nie ma dzisiaj takiej osoby w Polsce, która potrzebowałaby marihuany do leczenia i jej nie dostaje
Radziwiłł: Nie mamy dobrego miernika, jak jest z tymi kolejkami, ale jakiejś radykalnej zmiany nie ma
Polityczny plan wtorku: polsko-izraelskiego konsultacje międzyrządowe, Klub Obywatelski PO w Lublinie
http://300polityka.pl/live/2016/11/22/
— SPRAWA ZDANOWSKIEJ WAŻNIEJSZA NIŻ KONFLIKT O TRYBUNAŁ – LUDWIK DORN W GW: “Uważam tę sprawę za alarmującą, może nawet ważniejszą niż konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. Opozycja powinna objąć ją kontrolą parlamentarną przy wykorzystaniu wszystkich środków: interpelacji, zapytań w sprawach bieżących, wniosków o informację bieżącą na posiedzeniu Sejmu, a przede wszystkim odrębnych posiedzeń komisji do spraw służb specjalnych i komisji sprawiedliwości”.
— DORN O CZERWONYM ŚWIATEŁKU OSTRZEGAWCZYM WS AUTORYTARYZMU – dalej w GW: “W swoich wypowiedziach publicznych odnosiłem się dotąd z dystansem do stwierdzeń, że obecny obóz władzy tworzy państwo autorytarne i policyjne. Dziś muszę stwierdzić, że w tej kwestii w ciemnym i długim tunelu zapaliło się czerwone światełko ostrzegawcze”.
— KOMISJA W PATOLOGIĘ – tytuł na jedynce RZ: “Możliwość zawieszania trwających postępowań sądowych, uchylanie nawet starych decyzji o zwrocie nieruchomości, decydowanie o odpowiedzialności majątkowej urzędników to tylko niektóre uprawnienia, jakie dostanie specjalna komisja ds. reprywatyzacji. “Rzeczpospolita” poznała szczegóły projektu ustawy o powołaniu komisji, która ma zbadać decyzje reprywatyzacyjne stołecznych urzędników. Jej powstanie PiS zapowiedziało miesiąc temu”.
— DOŚWIADCZENIE UCZY, ŻE JAK PIS CHCE COŚ ODPOLITYCZNIĆ, KOŃCZY SIĘ TO SKRAJNYM UPARTYJNIENIEM – pisze w RZ Michał Szułdrzyński: “Na razie znamy tylko fragment wywiadu, ale przedstawiona w nim propozycja utworzenia Narodowego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego każe stawiać poważne pytania. Centrum ma “gromadzić wszystkie pieniądze, które są w tej chwili w różnych resortach i wydawane na różne cele”. Premier zapewnia, że celem jest większa przejrzystość w przyznawaniu dotacji i ograniczenie wpływu polityków na stowarzyszenia i fundacje. Doświadczenie uczy jednak, że jak PiS chce coś odpolitycznić, kończy się to skrajnym upartyjnieniem – dość przywołać przykłady służby cywilnej, telewizji publicznej czy Rady Mediów Narodowych. A przejrzystość? PiS na razie podąża w przeciwnym kierunku, np. wprowadzając kolejne utrudnienia w pracy dziennikarzy w parlamencie”.
— RZĄD KŁADZIE ŁAPĘ NA TRZECIM SEKTORZE – jedynka GW.
— ATAK NA SPOŁECZEŃSTWO OBYWATELSKIE – tytuł w GW.
— EWA SIEDLECKA O WSPIERANIU NGO-SÓW PRZEZ PAŃSTWO – pisze w GW: “Cele z góry łatwo przewidzieć: „wychowanie patriotyczne”, promowanie rodzicielstwa, kult smoleński. Wiadomo też, czego z pewnością władza nie wesprze: działań na rzecz równości, praw człowieka, samorządności”.
— SIEDLECKA O ROLI TVP W SPRAWIE NGO-SÓW: “Społeczeństwo zostało odpowiednio przygotowane na informacje o centralizacji NGO-sów. Rządowa telewizja przez dwa tygodnie publikowała materiały „ujawniające” jak najbardziej jawne finansowanie niektórych organizacji za czasów PO. Sugerowała, że dostawały je organizacje „związane” z poprzednią władzą, często dzięki powiązaniom rodzinnym”.
— WYKAŃCZANIE NGO-SÓW PATENT KREMLA – GW.
— SZYDŁO MÓWI ORWELLEM – Piotr Stasiński w GW: “Pan Jourdain nie wiedział, że mówi prozą, a premier Szydło nie wie, że mówi Orwellem. Ale przecież wie, co mówi. Mianowicie, że PiS sobie sprawi społeczeństwo, na jakie zasługuje i jakiego potrzebuje. Obywatele! Przecież oni mówią, co nam szykują. Czemu im nie wierzycie?”
— KWAŚNIEWSCY ZNÓW MAJĄ KŁOPOTY – Fakt o CBA.
— APARTAMENTY Z PGNIG POD LUPĄ PROKURATURY – czytamy w GPC: “Jan Krzysztof Bielecki, prezes Rady Ministrów w 1991 r. i bliski współpracownik Donalda Tuska, oraz były minister łączności Krzysztof Kilian nabyli po upustach luksusowe apartamenty od spółki z grupy państwowego giganta gazowego. Okoliczności sprzedaży mieszkań bada prokuratura – ustaliła „Gazeta Polska”.
— GPC O DOKTORACIE BYŁEGO PREZESA ARP WOJCIECHA DĄBROWSKIEGO: “W jaki sposób Dąbrowskiemu udało się łączyć kierowanie strategicznymi przedsiębiorstwami ze studiami doktoranckimi? Jak długo i kiedy pisał swoją rozprawę doktorską? Nie wiadomo. Były prezes PGZ nie odbierał telefonu. Nie odpowiedział też na prośby o kontakt”.
— FAKT O CHAOSIE ZALEWSKIEJ: “Prace nad zmianami w oświacie, zakładające m.in. likwidację gimnazjów, trwają już od 9 miesięcy. Tyle że nawet koledzy minister edukacji Anny Zalewskiej (51 l.) nie mają pewności, czy reforma będzie na czas. Ani czy podstawy programowe są już gotowe. Powód? Bo szefowa MEN wprowadza jeden wielki chaos!”.
— BUNT W MATECZNIKU PIS – GW o wyborach w Nowym Sączu: “- Wystąpienie Janczyka delegaci przyjęli bez entuzjazmu, by nie powiedzieć, że chłodno – opowiada jeden z uczestników regionalnego zjazdu PiS. – Jeszcze gorzej zareagowali na przemowę prezydenta Nowaka. Został wybuczany i w takiej atmosferze schodził z mównicy – dodaje”.
— REWOLUCJA ŻYWIENIOWA W SEJMIE – tytuł w RZ: “PiS zdecydował się na zmianę restauratora przy ul. Wiejskiej, by poprawić obniżający się prestiż tamtejszych lokali”.
WTOREK, 22 LISTOPADA 2016
Trzaskowski: Gdy rządziliśmy, to nie robiliśmy tego samego co PiS. A to słyszę czasami od lewicy i Nowoczesnej
– Ja się nie zgadzam z porównywaniem rządów PO z rządami PiS. To jest nadużycie. Możemy mówić, że były błędy – bo były. Ale ja to słyszę czasami – ze strony lewicy i Nowoczesnej – że robiliśmy to samo co PiS. Nie, nie robiliśmy tego samego. Nigdy nie było pogardy dla TK, niszczenia służby cywilnej. Wysyłania en bloc ludzie nieprzygotowanych do rządzenia. Tusk robił awantury, gdy dowiadywał się, że ktoś zatrudniał ludzi nieprzygotowanych. A teraz Kaczyński i Szydło mówią: fantastycznie. Ja się pod tym znakiem równości nie podpisuję –mówił w Lublinie, na spotkaniu Klubu Obywatelskiego Rafał Trzaskowski.
Trzaskowski: Mam nadzieję, że porozumienie opozycji nadejdzie szybko
– Jesteśmy świadomi, że musi być porozumienie wszystkich partii politycznych. Zwłaszcza, że prawdoponie będzie zmiana ordynacji wyborczej. Na pewno wszyscy się pod tym podpisujemy. I mam wrażenie, że szefostwo naszej partii też. I Nowoczesna tez dobrze wie. Chociaż my tłumaczymy, i naszym kolegom oraz kolegom z Nowoczesnej, że powinnismy się zająć PiS a nie sobą, no ale konkurujemy. Wydaje mi się, że ten moment porozumienia nadejdzie. Ja jestem zwolennikiem tego, aby ten moment porozumienia nadszedł szybko. I [że będziemy] nie jako jedna partia, ale za porozumieniem – mówił na spotkaniu klubu obywatelskiego w Lublinie Rafał Trzaskowski.
Trzaskowski: W Nowoczesnej jest mnóstwo dobrej energii, ale nie ma tam ludzi doświadczonych w zarządzaniu państwem
My wiemy, ze nie będziemy rządzić samodzielnie. My w tej rywalizacji z Nowoczesna chcemy pokazać swoje atuty. A niewątpliwie mamy jako PO bardzo wielu specjalistów, którzy są przygotowani do rządzenia. I są z rożnych pokoleń. W Nowoczesnej jest mnóstwo dobrej energii, fajni ludzie, sympatyczni, ale nie ma tam ludzi, którzy mają wielkie doświadczenie w zarządzaniu państwem – mówił Trzaskowski w odpowiedzi na pytanie o zasadność powołania gabinetu cieni.
Poza Trzaskowskim w spotkaniu biorą udział Joanna Mucha, Sławomir Nitras, Agnieszka Pomaska, Cezary Tomczyk i Paweł Olszewski.
W sobotę marsz poparcia dla prezydent Hanny Zdanowskiej
O 13:00 w sobotę odbędzie marsz poparcia dla prezydent Hanny Zdanowskiej. Jak piszą na FB organizatorzy wydarzenia:
„Kochani! Na niedzielnym spontanicznym spacerze było nas blisko 1000 osób. W radosny, energiczny sposób zademonstrowaliśmy swoje poparcie dla prezydent Hanna Zdanowska i sprzeciw wobec przejmowania samorządów przez PiS za pomocą prokuratury, służb i prokuratora generalnego.
Dostaliśmy setki telefonów, maili i wiadomości, aby spotkać się jeszcze raz i jeszcze głośniej, jeszcze dosadniej, jeszcze mocnej powiedzieć politykom PIS-u , ze jesteśmy #MuremZaHanka”
Sprawa Hanny Zdanowskiej stała się w ostatnich dniach jednym z głównych tematów polskiej polityki.
CBOS: Polacy źle oceniają sytuację w kraju. Ale jedna grupa jest z niej wyjątkowo zadowolona
Najnowszy sondaż CBOS ws. nastrojów społecznych (Fot. Kancelaria Prezydenta RP)
• Jedna trzecia respondentów (36 proc.) jest przeciwnego zdania
• Według ośrodka bieżącą sytuację w kraju najlepiej oceniają wyborcy PiS
CBOS opublikował raport z listopadowego badania nastrojów społecznych w Polsce. 47 proc. ankietowanych uważa, że ogólna sytuacja w kraju zmierza złym kierunku. Przeciwnego zdania jest 36 proc. respondentów. Co szósty uczestnik sondażu (17 proc.) nie miał zdania. To wyniki zbliżone do badania z października. Analitycy CBOS zwracają uwagę, że niezadowoleni z kierunku rozwoju sytuacji w Polsce są przede wszystkim respondenci o lewicowych poglądach politycznych, niepraktykujący religijnie, z wyższym wykształceniem. Zdecydowanie dobrze sytuację w Polsce oceniają wyborcy PiS-u (79 proc. opinii pozytywnych).
Rząd robi krzywdę Zalewowi Wiślanemu. Przekop Mierzei Wiślanej to niewybaczalny błąd
Błaszczak, pogromca inwalidów
Było jacuzzi, teraz czas na futro jenota. Poseł Tarczyński z PiS znowu zaskakuje „skromnością”
Dominik Tarczyński z PiS w płaszczyku z futrem jenota (www.twitter.com/D_Tarczynski)
„Ciekawe” zdjęcie na profilu Tarczyńskiego pojawiło się kilka dni temu jako część dyskusji dot. jego ubioru. Na fotografii poseł ubrany jest w czerwony płaszczyk z kołnierzem z futra jenota. To jednak nie wszystko. Polityk dowcipnie skomentował opublikowane zdjęcie.
Mój sweterek i moda a’la Szejnfeld są passe. Teraz polecam czerwony płaszcz z Jenotem – napisał Tarczyński.
Płaszczyk bliski ludziom
PiS stworzył swój wizerunek na sloganie „partia bliska ludziom”. Przeciwnością takiego podejścia miał być świat bogatej polityki, którą wg PiS lansowali przedstawiciele PO. Poseł Tarczyński po raz kolejny podważył ten wizerunek publikując zdjęcie w wartym kilka tysięcy płaszczu.
Komentarz dotyczący zmiany stylu nawiązywał do różowego swetra, w którym poseł wystąpił kilka lat temu. Intensywny kolor oraz obcisły fason ubrania i wtedy wywołały lawinę komentarzy. Sweter powrócił w dyskusji na Twitterze, do której Tarczyński postanowił dołączyć.
Wpis posła PiSu tym razem także wzbudził kontrowersje. Na tweeta odpowiedziało m.in. Stowarzyszenie Otwarte Klatki. Obrońcy praw zwierząt zachęcili w komentarzu posła, do zgłębienia tematu skąd pochodzi jego futrzany kołnierz.
Tarczyński odpowiedział: „Nie noszę, w pełni popieram, bo to mój kumpel”. W następnym komentarzu obiecał pomóc stowarzyszeniu w uwolnieniu jenotów hodowanych na futra oraz podał swój numer telefonu.
Czy w takim razie zdjęcie w sklepowym lustrze było tylko żartem?
Historia lubi się powtarzać
To nie pierwszy raz kiedy Tarczyński podważa wizerunek PiSu. W styczniu polityk podbił internet publikując zdjęcie z jacuzzi jednego z najdroższych salonów SPA w Warszawie. Fotografia miała pokazywać wypoczynek zmęczonego posła po ciężkim dniu pracy. Wywołała jednak serię negatywnych wypowiedzi dot. rozrzutności polityka z „partii bliskiej ludziom”. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
W przypadku jacuzzi polityk na wszystkie komentarze odpowiedział bardzo krótko:
Tym razem do sprawy podszedł podobnie. Na jedno z pytań dotyczących płaszcza odpisał:
Agnieszka Gozdyra
http://zycienakocialape.blogspot.com/2016/11/smierc-i-koniec-swiata.html
Śmierć i koniec świata
Byli jak Filemon i Bonifacy ze słynnej dobranocki. Nierozłączni. Rychu był dla Marcela wzorem i punktem odniesienia. Wyrozumiałym ojcem, a czasem matką. Ile razy znajdowałam na jego piersi wyciamkane kępki futra, bo młody przez długi czas cierpiał na coś w rodzaju choroby sierocej. Ssał więc kawałek Ryśkowej sierści i w ten sposób się uspokajał. Odzywał się wyłącznie do niego. Ze mną nie porozumiewał się głosem. Partnerem do rozmowy był dla niego wyłącznie drugi, starszy kot.
Od początku było wiadomo, że Marcel jest trochę inny. Wycofany. Ostatni do miski, przepraszający, że żyje. Schodzący wszystkim z drogi. Jedyny chłopak w miocie. Uratowany wraz z matką i rodzeństwem z mroźnej piwnicy. Kotka z odmrożonymi łapami, kilka kocich dziewczyn i on. – Może byś go wzięła – zapytała pewnego razu moja przyjaciółka, która całe to stado znalazła i przygarnęła. – Szukam dla niego dobrego domu.
Najpierw nie byłam pewna. Ale przecież trzeba mieć kota „na zakładkę”. I jeśli ta kocia gapa ma się gdzieś życiowo odnaleźć, to Rysiek – z jego charakterem – będzie idealny jako wychowawca.
Tak się stało. Przeżyli wspólnie kilka dobrych lat. Prawdziwa kocia przyjaźń.
Potem nagle przyszła straszna zima, kiedy okazało się, że Ryś odchodzi. Dwa koszmarne tygodnie. Najpierw niepewność i nadzieja, że to jednak nie to, że jeszcze nie teraz. Błaganie o jakąkolwiek szansę dla niego. Szukanie specjalistów i coraz bardziej zasępione miny lekarzy. – To USG nie wygląda dobrze, ale dam pani skierowanie do doktora X, tam jest lepszy sprzęt. Nocne jazdy na kroplówkę, gdy kot słabł. Diagnoza. Dobrze, spróbujemy operacji, ale musi się pani przygotować, że jeśli będzie zbyt słaby, to pogłębimy narkozę. Pogłębimy narkozę… dobrze rozumiem? Nie wybudzi się? Nie.
Jego ostatnia noc w domu, gdy wzięłam go z kliniki, by nie musiał być sam w szpitalnej klatce. Dojechaliśmy, wniosłam go opatulonego. Spróbował pójść do kuwety. Nie był w stanie. Chwiejący się, płaczący – dosłownie – z bólu kot, kiedyś wielki i wspaniały, dziś umierający na moich oczach. Upadł w łazience. Więc błyskawicznie, nosidło z koca, by sprawić jak najmniej bólu i pędem do auta. Szaleńcza jazda z powrotem do kliniki, żeby tylko ulżyć w cierpieniu. Poczekaj, jeszcze nie teraz, zaraz będziemy na miejscu.
A w domu zostaje przerażona kupka nieszczęścia, która od wielu dni nie rozumie, co się dzieje i której rozpada się znany dotąd świat. Bo przyjaciel znika na długie godziny, a gdy wraca, nie jest już sobą. Bo trzeba patrzeć na jego umieranie.
Rysiek nie wybudził się z narkozy, zgodnie z przewidywaniami lekarzy. Wymęczone nowotworem ciało nie podołało. Koty chorują w milczeniu. Jak bardzo więc musiał cierpieć, skoro w pewnych momentach jęczał z bólu, a mnie przystawało serce. Proszę mu coś dać, on tego nie wytrzyma. Daliśmy mu przed chwilą, nie można teraz więcej. I ten moment, gdy pozwolono mi wejść, by się z nim pożegnać przed operacją. Poznał mnie i zamiauczał ostatni raz.
Potem wróciłam do domu. Usiadłam na podłodze w przedpokoju i wyszedł do mnie przerażony Marcel. Pamiętam to pytające spojrzenie, wielkie oczy. Nie ma go, zostaliśmy sami – powiedziałam. Wtedy odezwał się do mnie po kociemu. Po raz pierwszy w życiu do mnie, nie – jak zwykle – do Ryśka. I dopiero wtedy się poryczałam.
Schetyna: Jestem w Kołobrzegu, by rozmawiać o zagrożeniu ze strony Komitetu Centralnego PiS dla samorządu
Schetyna: Jestem w Kołobrzegu, by rozmawiać o zagrożeniu ze strony Komitetu Centralnego PiS dla samorządu
– Przyjeżdżam tu aby spotkać się z marszałkami, samorządowcami by porozmawiać o zagrożeniu [ze strony] polityki rządu, Komitetu Centralnego PiS dla samorządu. To jest najgorszy z możliwych wzorców starych czasów, ta chęć centralizacji i zabrania niezależności. Podważanie pozycji tych, którzy dobrze zarządzają. Gdzie jak nie tu, właśnie z marszałkami województw rozmawiać o tym zagrożeniu. I odpowiedzialności za państwo, gdy to jest ideologiczne, gdy jest agresywne. To wtedy od samorządów będzie dużo zagrażań. W kontekście zabierania pieniędzy dla NGO też będzie dużo zależeć od samorządów. Np. poprzez tworzenie budżetów partycypacyjnych. To ważny moment. PiS po rozpoczęciu wojny z TK, ta wojna dobiega końca, a teraz widzimy dalszy ciąg walki z władzą sądowniczą. Samorządy są zaraz za tym – powiedział w Kołobrzegu Grzegorz Schetyna.
Nitras i Pomaska o podwyżkach OC: Żądamy od premier Szydło natychmiastowej interwencji w tej sprawie.
– Chcieliśmy państwa poinformować o tym, co się dzieje z ubezpieczeniami OC. Mamy do czynienia z drastycznymi podwyżkami. To jest obowiązkowe ubezpieczenie. Podwyżki średnio sięgają 36%, a nawet 500%. Powinna się tym zainteresować premier Szydło. Niestety tak nie jest. UOKiK bagatelizuje tę sprawę – mówiła Agnieszka Pomaska na konferencji w Sejmie.
Nitras: Żądamy od premier Szydło natychmiastowy interwencji w tej sprawie
Skala podwyżek w przyszłym roku sięgnie 100%. W tym wszystkim dochodzi do naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. To formuła opisana w prawie. W takiej sytuacji UOKiK mają obowiązek wszcząć postępowanie. Zadamy od premier Szydło natychmiastowy interwencji w tej sprawie. Niech zmusi UOKiK do wszczęcia postępowania. Ta sprawa jest bardzo podobna do kredytów frankowych. Ta sprawa dotyczy dwudziestu-paru milionów Polaków. Obowiązkiem rządu jest dbanie o interesy obywateli. Podwyżka OC to klasyczna zmowa, rząd musi interweniować
Błaszczak: Teraz będzie normalnie. Wszystkie NGO-sy będą miały równy dostęp do środków publicznych
– To jest umożliwienie wszystkim organizacjom pozarządowym równego dostępu do środków publicznych. Wcześniej tak nie było. Konkursy, to jest taka formuła, którą można wszystko uzasadnić. Praktyka była taka, że te same organizacje dostawały wsparcie. A były organizacje, które wsparcia otrzymać nie mogły. Teraz będzie normalnie. Każdy takie wsparcie będzie otrzymywał. Jest czymś nieodpowiednim, gdy 70% budżetu tych organizacji jest przeznaczane na płace. Takie organizacje powinny przeznaczać pieniądze na cele społeczne. A nie na wynagrodzenia – mówił o zmianach w finansowaniu NGO-sów Mariusz Błaszczak w „Salonie politycznym Trójki”
Błaszczak: Kryteria będą sprawiedliwe, otwarte
Kryteria będą sprawiedliwe, otwarte i takie, które pokażą że każda z organizacji pozarządowych ma możliwość ubiegania się o dotacje. Dziś fundacje koncentrują się nie na mecenacie, a na pozyskiwaniu. Powinny skoncentrować się na mecenacie.
Siemoniak: Trwa obława na samorządowców. CBA i prokuratura działają politycznie
– Trwa obława. Wyraźnie to widać, bo nie jest to pierwsza sprawa. Zaczęło się od kontroli wszystkich urzędów marszałkowskich, takie działanie ewidentnie publiczne. Potem był prezydent Lublina, teraz prezydent Łodzi. Myślę, że rację ma Ludwik Dorn, który dziś w jednej z gazet powiedział, że to jest czerwony alarm, bo sprawa Zdanowskiej jest prywatna, zamknięta w tym sensie, że spłaciła ten kredyt. Wyraźnie widać, ze CBA i prokuratura działają politycznie i mają człowieka, a dopiero wtedy znajdują paragraf – mówił w „Porannej rozmowie RMF” Tomasz Siemoniak.
Miller: Uważam Morawieckiego za interesującego kaznodzieję, który chodzi z dobrą nowiną, ale nic z tego nie wynika
– Jeżeli premier Morawiecki mówi, że to najlepszy rok od chyba 20 lat w sensie rozwoju, to komiczne. On mówi w momencie, w którym PKB spada w dół z prędkością promu kosmicznego. Za czasów SLD PKB było od 5 do 7%. To wysokość niewyobrażalna dla obecnej władzy. W Morawieckiego nie wierzę. Uważam go za interesującego kaznodzieję, który chodzi z dobrą winą, opowiada o niej, ale nic z tego dalej nie wynika, a dobrej nowinie potrzebne są skutki i fakty, których nie ma – mówił Leszek Miller w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.
„Gazeta Polska” na tropie „kłamstwa smoleńskiego”. Jedna teoria goni drugą, sensacja – sensację
fot. Marta Kondrusik
W Smoleńsku był zamach, eksplozje rozerwały samolot, Tusk utrudniał wyjaśnianie przyczyn katastrofy – takie twierdzenia od lat pojawiają się w artykułach „Gazety Polskiej”. Przypominamy okładki „GP” i „GPC”, które prezentowały sensacyjne, zmieniające się – i dotąd niepotwierdzone – teorie dotyczące tragedii pod Smoleńskiem. Co więcej, część tych teorii wyklucza się nawzajem.
W zeszłym tygodniu „Gazeta Polska Codziennie” opublikowała swoje „przełomowe” ustalenia ws. katastrofy smoleńskiej. „GPC” napisała, że „samolot Tu-154M, którym leciała delegacja do Katynia 10 kwietnia 2010 r., uderzył w ziemię kołami”. Tym samym zakwestionowała wnioski komisji Jerzego Millera, która uznała, że tupolew zderzył się z ziemią „w pozycji odwróconej”. „Raporty Millera i Anodiny (szefowej MAK – przyp. red.) mijają się z prawdą” – napisał dziennik.