Marsz Godności, 19.06.2016

 

top19.06.2016

Duda wysyła polskich żołnierzy do Iraku i Kuwejtu. Brudziński: Działaczy ISIS trzeba pozabijać

Polscy żołnierze podczas manewrów Anakonda
Polscy żołnierze podczas manewrów Anakonda twitter.com/mon_pl

Decyzja Andrzeja Dudy o wysłaniu polskiego kontyngentu do Kuwejtu i Iraku podzieliła uczestników programu „Kawa na ławę”. Perspektywą zabijania terrorystów zachwycony był Joachim Brudziński z PiS. Rafał Trzaskowski z PO krytykował moment ogłoszenia decyzji.

– Z ISIS nie sposób walczyć ulotkami tylko bronią. Trzeba ich pozabijać – argumentował Joachim Brudziński z Prawa i Sprawiedliwości. Polityk rządzącej frakcji dodał, że nasz kraj już uczestniczy w tej wojnie i jest członkiem koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Brudziński przypomniał, że wysyłamy żołnierzy z zadaniem szkolenia, nie w celach bojowych.

Mniej entuzjazmu przejawiał Rafał Trzaskowski z Platformy Obywatelskiej, któremu nie spodobał się termin ogłoszenia decyzji. Jak powiedział, dyplomacja ceni ciszę. Jego zdaniem lepszym pomysłem, byłoby ujawnienie tych informacji po szczycie NATO i ŚDM. Dodał też, że udział wojskowy pomorze w budowaniu wiarygodności Polski.

Ostrzej pomysł skrytykował Adam Szłapka z Nowoczesnej. Najwięcej wątpliwości wzbudził fakt, że sprawy nie przedyskutowano podczas Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

– PiS pozornie zajmuje się bezpieczeństwem Polaków. Wprowadza ustawę antyterrorystyczną, mimo że nie wpłynie ona na bezpieczeństwo, a jednocześnie wystawia nas na strzał, wysyłając żołnierzy do Iraku. Nasi partnerzy doskonale by zrozumieli, gdybyśmy taką decyzję ogłosili po szczycie NATO – powiedział.

To skontrował Piotr Zgorzelski z PSL, według którego tematu nie poruszono na RBN, ponieważ zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego jest na tyle duże, że nie trzeba nad nim dyskutować.

– Bezpieczeństwo ponad wszystko. Serce boli, gdy trzeba wysyłać naszych synów na wojnę, ale nie jesteśmy bańką i trzeba podchodzić do tego z rozsądkiem – stwierdził polityk PSL.

Decyzji prezydenta kategorycznie sprzeciwił się przedstawiciel partii Kukiz’15, Tomasz Rzymkowski.

– Jest to zły ruch. Nie ma sensu uczestniczyć w wojnach USA. Nie ma to nic wspólnego z kontyngentem, który będzie stacjonował w Europie. Nie przynosi to nam żadnej korzyści, a Polska stanie się widocznym celem dla terrorystów zwłaszcza w obliczu zbliżającego się szczytu NATO i ŚDM – skomentował.

Źródło: TVN24

dudawysła

naTemat.pl

„Brexit może wywołać efekt domina w Europie Wschodniej”. Niemcy o „cichym porozumieniu” Kaczyńskiego

S.Scheithauer / Andrzej Pawlak Deutsche Welle, 19.06.2016

Prezes PiS rządzi i dzieli - w Sejmie nie wydarzy się nic bez jego akceptacji. Na zdjęciu: Jarosław Kaczyński w otoczeniu najbliższych współpracowników z klubu PiS w Sejmie, 9 grudnia 2015 r.

Prezes PiS rządzi i dzieli – w Sejmie nie wydarzy się nic bez jego akceptacji. Na zdjęciu: Jarosław Kaczyński w otoczeniu najbliższych współpracowników z klubu PiS w Sejmie, 9 grudnia 2015 r. (JACEK MARCZEWSKI)

Minister spraw zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn obawia się, że Brexit może znaleźć naśladowców w Europie Wschodniej i wzywa do zwarcia szeregów w UE. Jego zdaniem mogło dojść do porozumienia, w którym wziął udział Jarosław Kaczyński – pisze niemiecka gazeta „Tagesspiegel am Sonntag”.

– Nie jest wykluczone, że Brexit doprowadzi do efektu domina w Europie Wschodniej – powiedział Jean Asselborn w wywiadzie dla „Tagesspiegel am Sonntag”. Szef luksemburskiego MSZ wyraził przy tym przypuszczenie, że być może doszło do jakiegoś cichego porozumienia między premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Jak stwierdził dosłownie: – Wydaje się, że w swej krytycznej postawie wobec UE działają ręka w rękę.

„Historyczna pomyłka”

Zdaniem Asselborna, premier Cameron „popełnił historyczną pomyłkę” zgadzając się na referendum ws. przynależności Wielkiej Brytanii do UE pod wpływem ostrych różnic zdań w tej kwestii w łonie Partii Konserwatywnej. Wykluczył przy tym możliwość negocjacji na temat powrotu Zjednoczonego Królestwa do Unii. – Jeśli Brytyjczycy zdecydują się na Brexit, to stanie się on faktem dokonanym – podkreślił z naciskiem Asselborn.

Minister spraw zagranicznych Luksemburga zaapelował do członków Unii Europejskiej aby niewzruszenie trzymali się kursu integracji. Także w razie Brexitu należy „kontynuować ten europejski projekt pokojowy” powiedział, zwracając się przede wszystkim do sześciu państw, które powołały do życia EWG: Belgii, Francji, Holandii, Luksemburga, RFN i Włoch. Asselborn weźmie udział w spotkaniu szefów dyplomacji tych państw w Berlinie w dwa dni po brytyjskim referendum. Jego mottem i przesłaniem skierowanym do innych musi być: „Nie mniej, tylko więcej Europy”.

Francja o ew. Brexicie

W znacznie ostrzejszym duchu wypowiedział się francuski minister gospodarki Emmanuel Macron. W wywiadzie dla paryskiego dziennika „Le Monde” oświadczył, że w razie Brexitu Wielka Brytania „sama skaże siebie na izolację”, a „jej znaczenie na arenie polityki światowej będzie można porównać do tego, jakim, cieszy się obecnie Guernsey”, jedna z Wysp Normandzkich posiadająca status dependencji korony brytyjskiej.

Dlatego, podkreślił Macron, przed referendum należy wysyłać pod adresem Londynu tylko jasne i nie budzące wątpliwości sygnały. Brexit wiąże się dla Wielkiej Brytanii z nadzwyczaj poważnymi następstwami: „albo jesteście w UE, albo poza nią”.

Kampania wznowiona

Tymczasem w niedzielę, po krótkotrwałej przerwie spowodowanej zamordowaniem posłanki Partii Pracy Jo Cox, wznowiono kampanię przed czwartkowym referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

http://vdt.dw.com/index.php?rss=http://rss.dw.com/xml/pol-veu-VdT_Player_620&w=620&d=1&lg=pl&ps=pause

be

gazeta.pl

Janusz Gajos boi się Kaczyńskiego. „Zobaczyłem w wyobraźni 60-letniego chłopca, który realizuje swoje marzenie”

Janusz Gajos boi się Kaczyńskiego. "Zobaczyłem w wyobraźni 60-letniego chłopca, który realizuje to swoje marzenie"
Janusz Gajos boi się Kaczyńskiego. „Zobaczyłem w wyobraźni 60-letniego chłopca, który realizuje to swoje marzenie” Fot. Renata Dabrowska / Agencja Gazeta

Jarosław Kaczyński odpowiedział, że chciałby być emerytowanym zbawcą narodu – powiedział w rozmowie z Koduj24 Janusz Gajos, zapytany o moment, w którym zaczął obawiać się prezesa PiS. O co chodziło Kaczyńskiemu?

Janusz Gajos odniósł się do sytuacji politycznej w Polsce. Zapytany przez autorów strony Koduj24 o obawy wobec Jarosława Kaczyńskiego, aktorodparł, że te pojawiły się u niego już w latach 90. Obejrzał wtedy wywiad, który z Kaczyńskim przeprowadziła Teresa Torańska. Obecny prezes PiS zdradził, że marzy mu się funkcja „emerytowanego zbawcy narodu”.
– Chciałem zrozumieć, co miało znaczyć stwierdzenie „emerytowanym” i dlaczego takim właśnie zbawcą chciałby być? Dlaczego 45-letni, dojrzały mężczyzna poważnie mówił o takim akurat marzeniu. Czyżby chciał być zbawcą bez względu na wszystko i za wszelką cenę? – wspominał.W dalszej części rozmowy Gajos zdradził, jaki obraz Kaczyńskiego pojawił się wtedy w jego wyobraźni.

– Nagle zobaczyłem w wyobraźni 60-letniego chłopca, który realizuje to swoje marzenie. Ratuje z opresji jakąś wyimaginowaną księżniczkę i zaraz potem w papierowej koronie, z drewnianym mieczem u boku oddala się w jakiś czarodziejski, tylko jemu znany świat – stwierdził Gajos.

Aktor odniósł się także do słów Krystyny Jandy, która powiedziała, że wystarczy jeden rzucony kamień, jedna kropla krwi i zakończy się tragedią. Gajos stwierdził, że ma nadzieję, że nie dojdzie do niczego nieodwracalnego. Dodał, że w Polsce są tłumy rozsądnych ludzi, które są w stanie zapobiec najgorszemu.

– Ludzie chcą po prostu spokojnie żyć i pracować. Jestem przekonany, że jest nas większość i „że damy radę” – powiedział.

Źródło: Koduj24

https://www.youtube.com/watch?v=G8BsvOmIAtI

januszGajos

naTemat.pl

 

„Do Rzeczy” węszy kolejny spisek. A na okładce Macierewicz w pełnym rynsztunku naciera na…

OK, 19.06.2016

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

1. Na okładce nowego numeru „Do Rzeczy” jest Antoni Macierewicz
2. Szef MON siedzi na koniu – w stroju husarza naciera z kopią na Turka
3. Tygodnik pisze o jego walce o pokaz bitwy pod Wiedniem na ŚDM

Jarosław Kaczyński w stroju Supermana nie wystarczył – Polsce potrzebny jest kolejny bohater. W tej roli tygodnik „Do Rzeczy” widzi Antoniego Macierewicza – szef MON na koniu, w zbroi husarza i z kopią owiniętą biało-czerwoną flagą, niczym Jan III Sobieski, naciera na leżącego na ziemi Turka.

Jak głosi podpis umieszczony obok jego podobizny trwa „bitwa o polską chwałę”.

Okładka tygodnika fot. dorzeczy.pl

„Kto się wstydzi zwycięstwa nad niewiernymi?” – pyta redakcja tygodnika i zapowiada, że w poniedziałkowym numerze uderzy w lewicę, która nie chce, by podczas Światowych Dni Młodzieży pokazywać rekonstrukcję bitwy pod Wiedniem – ten pomysł popierało MON oraz Antoni Macierewicz.

„Lewica uznała za niestosowne upamiętnianie zwycięstw chrześcijan nad muzułmanami. Dlaczego?” – pyta „Do Rzeczy”. W najnowszym numerze na pewno znajdziemy odpowiedzieć na to pytanie.

doRzeczy

gazeta.pl

Gajos bez litości o rządach PiS i Kaczyńskim. „Ktoś chce mi wmówić, że jestem durniem”

OK, 19.06.2016

Janusz Gajos

Janusz Gajos (Albert Zawada/Agencja Gazeta)

1. Janusz Gajos udzielił wywiadu Magdzie Jethon z portalu koduj24.pl
2. Skrytykował w nim PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego
3. Przyznał, że nie godzi się na „dobrą zmianę”, bo Polska jej nie potrzebuje

PiS i Jarosław Kaczyński nie mogą liczyć na poparcie Janusza Gajosa. Aktor, w rozmowie z Magdą Jethon z portalu koduj24.pl, przyznał, że jest poważnie zaniepokojony tym, co dzieje się obecnie w polskiej polityce i nie zgadza się na „dobrą zmianę” proponowaną przez Prawo i Sprawiedliwość.

– Boję się, bo znowu ktoś chce mi wmówić, że jestem durniem, który nie rozumie, że wszystko, co się ostatnio dzieje, dzieje się dla mojego dobra – powiedział.

„Polska w ruinie?” – to brednia

Gajos ostro wypowiedział się na temat lansowanej przez PiS teorii, według której Polska – po latach rządów PO i PSL – potrzebuje gruntownej naprawy.

–  Przecież większość z nas nie wierzy w brednie typu – „Polska w ruinie”, nie chce spokojnie słuchać wyzwisk i obelg tylko dlatego, że ma inne zdanie na temat tej „dobrej zmiany” – stwierdził aktor.

Kaczyński w papierowej koronie i z drewnianym mieczem

Gajos przypomniał również wywiad Teresy Torańskiej z Jarosławem Kaczyńskim. W latach 90. mówił on, że w przyszłości chciałby być „emerytowanym zbawcą narodu”. – Chciałem zrozumieć (…) dlaczego 45-letni, dojrzały mężczyzna poważnie mówił o takim akurat marzeniu. Czyżby chciał być zbawcą bez względu na wszystko i za wszelką cenę? – zastanawiał się aktor. W końcu stwierdził:

Nagle zobaczyłem w wyobraźni 60-letniego chłopca, który realizuje to swoje marzenie. Ratuje z opresji jakąś wyimaginowaną księżniczkę i zaraz potem w papierowej koronie z drewnianym mieczem u boku oddala się w jakiś czarodziejski tylko jemu znany świat. Od tego czasu zacząłem się naprawdę bać

Cały wywiad z Januszem Gajosem można przeczytać na stronie koduj24.pl.

gajos

gazeta.pl

 

Mądrość na niedzielę.

ClTf-S1WIAAt6EF

Zbliża się Noc Kupały, Episkopat jak co roku wkracza do akcji

ClTDqP8XIAA5CVW

 

My wysłaliśmy swoich na ćwiczenia na teren ISIS Oby oni w odpowiedzi nie wysłali swoich „na ćwiczenia” Pewnie rząd 1000-lecia ma plan „na +”

 

NIEDZIELA, 19 CZERWCA 2016

Brudziński: Tekst „Gazety Wyborczej” to suchar. Nie będzie żadnej dymisji

11:51
brudzinski1

Brudziński: Tekst „Gazety Wyborczej” to suchar. Macierewicz jest najbrutalniej po Kaczyńskim atakowanym politykiem

Jak mówił w „Kawie na ławę” Antoni Macierewicz:

„Macierewicz jest po Kaczyńskim jest politykiem najbrutalniej atakowanym przez te środowiska, które tu reprezentuje Rafał Trzaskowski. Ta tyrada o tym najlepiej świadczy. To jest suchar Gazety Wyborczej. Moim zdaniem problem leży zupełnie gdzieś indziej. To co robi Gazeta Wyborcza, moim zdaniem ma inne przyczyny. Wkrótce będziemy obchodzić rocznice powtarzania KOR. GW od 25 lat próbuje wygumkować Macierewicza i Naimskiego z KOR. Zostali zasileni kolejnymi miliardami Sorosa, będą mieli za co płacić odszkodowania w sądzie. Prawdziwym twórcą polskiej niepodległości jest Macierewicz. Nie będzie żadnej dymisji. Macierewicz perfekcyjnie koordynował przygotowania do ćwiczeń Anakonda, jednych z największych ćwiczeń tego typu w ostatnich latach. Doprowadzimy do sukcesu szczytu NATO”

Jak mówił wcześniej Adam Szłapka:

„Minister powinien podać się dymisji. Te informacja dyskwalifikują wiele działań ministra Macierewicza. Teraz oczywiście nie powinniśmy robić żadnych gwałtownych ruchów. Mamy szczyt NATO. Po szczycie, minister sam powinien wyciągnąć wnioski”.

Rafał Trzaskowski krytykował Macierewicza:

„Takie sprawy trzeba wyjaśniać. Mamy do czynienia z absolutną hipokryzją. Antoni Macierewicz jest tą osobą, która zawsze wszystkich atakowała, szukała spisków. Teraz najważniejsze jest to, by to wyjaśnić. Te zarzuty obalają największy mit: człowieka który zawsze walczył z układem. Teraz trzeba dać szansę ministrowi, by to wyjaśnić. Bo inaczej to wygląda na najgorszą możliwą hipokryzją”.

11:15
trzask11111

Rzymkowski z Kukiz’15: Wysyłanie polskich żołnierzy to serwilizm wobec Waszyngtonu. Duda wchodzi w buty Kwaśniewskiego

Jak mówił w „Kawie na ławę” poseł Kukiz’15 Tomasz Rzymkowski:

„To jest bardzo zły ruch. Stajemy się widocznym celem przed szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży. Wysyłanie polskich żołnierzy nie ma żadnego celu, jest to serwilizm wobec Waszyngtonu. Wchodzimy w buty Aleksandra Kwaśniewskiego. To jest identyczna sytuacja. Zupełnie bez sensu, za szybko. Znowu stajemy się prymusem USA w Europie Środkowo-Wschodniej.

Jak mówił poseł Trzaskowski:

„Ten moment ogłoszenia jest wysoce nieroztropny. Można było rozmawiać o tym i podjąć decyzję po szczycie NATO. Ja jestem zaskoczony momentem ogłoszenia tego. Mam nadzieję, że nie będziemy celem”

09:57
Zrzut ekranu 2016-06-19 o 09.14.34

Robicie nam krzywdę, najwyższy czas przestać – Barbara Dolniak o asyście wojskowej. 4 tematy z programu Moniki Olejnik

***

Tekst GW o Antonim Macierewiczu – Halicki o żonie Macierewicza

– Mówiło się też o żonie Antoniego Macierewicza w podobnym kontekście. [tekst dotyczy związków byłego polityka prawicy, współpracującego z Macierewiczem Roberta Luśni z SB] – Andrzej Halicki. 

***

Polskie samoloty bojowe na misji

– Straszycie ludzi zagrożeniem, a byliście przeciwni ustawie antyterrorystycznej – Jarosław Sellin.

– Nie wysyłamy ludzi na wojnę. – Marek Magierowski.  – Nie jest to też urlop wypoczynkowy– Marek Sawicki– Ołówkiem mamy walczyć z terrorystami? Karykaturą? – Magierowski.

***

Asysta wojskowa podczas obchodów Czerwca w Poznaniu

– Nie mam zdania. Przez wiele lat próbowano przemilczeć te ofiary i było to bardzo smutne i dotkliwe. Nie czuję się na siłach, by oceniać ani od strony politycznej ani moralnej. – Magierowski.

– Nigdy się nie wypowiadałam na temat katastrofy smoleńskiej. W tej katastrofie zginął mój mąż. Robicie nam krzywdę, najwyższy czas przestać. – Barbara Dolniak.

***

Brexit

– Wierzę, że nie zdecydują się na tak drastyczny krok, na szczęście tamtejsze instytuty badania opinii publicznej nie cieszą się wielką wiarygodnością. Europa nie może soibie pozwolić na kolejny kryzys. Nasz ból głowy co dalej z kilkuset tysiącami Polaków na Wyspach. To największy dla nas problem prawny, proceduralny. – Marek Magierowski.

– Najbardziej obawiam się, że reakcją na Brexit będą wezwania polityków europejskich: Więcej Europy w Europie, a to doprowadziło do referendum brytyjskiego. – Marek Magierowski.

– Po Brexicie, będzie Polexit. – Andrzej Halicki.

– To Grzegorz Schetyna zgłosił nieodpowiedzialny pomysł referendum. – Jarosław Sellin.

ClTHrS0WgAAXO5U

300polityka.pl

Podróż za jeden uśmiech? Poseł Jarosław Kaczyński podróżował po kraju helikopterem policji

Podróż za jeden uśmiech? Poseł Jarosław Kaczyński podróżował po kraju helikopterem policji
Podróż za jeden uśmiech? Poseł Jarosław Kaczyński podróżował po kraju helikopterem policji Fot. Joachim Brudziński / Twitter

Chyba nikogo dzisiaj w Polsce nie dziwi, że Jarosław Kaczyński bierze udział w najważniejszych państwowych uroczystościach. Tym bardziej, jeśli otwarty w Świnoujściu gazoport otrzymuje imię jego brata. Dziwi jednak to, że szef PiS skorzystał ze śmigłowca należącego do policji.

Joachim Brudziński „wkopał” swojego szefa. Zamieścił na Twitterze zdjęcia, na których widać dokładnie, że Jarosław Kaczyński siedzi w policyjnej maszynie. Trzeba przyznać, że zdjęcia wyszły bardzo dobrze i polityk na jednym z nich zastosował nawet specjalny filtr.

razem

Ale dziennikarze nie poznali się na sztuce fotografii i pytają, jakim prawem szef PiS, formalnie nie pełniący żadnej publicznej funkcji, podróżuje policyjnym helikopterem.

Nie wiadomo, czy Kaczyński odleciał ze Świnoujścia aż do Krakowa, czy w Poznaniu przesiadł się do samolotu. „Faktowi” nie udało się tego potwierdzić, a politycy PiS nie są skorzy do komentarzy. Być może Kaczyński skorzystał z uprzejmości ministra Błaszczaka, który też brał udział w uroczystościach. Przynajmniej nie podróżują już samochodami ze sparciałymi oponami. To z pewnością dobra zmiana.

premier

Premier @BeataSzydlo uczestniczy w uroczystości odsłonięcia tablicy i nadania im. Lecha Kaczyńskiego Terminalowi LNGpic.twitter.com/G0aWV2QTZd

@PremierRP@BeataSzydlo Czy PiS zapłacił za wożenie posła Kaczyńskiego policyjnym helikopterem?

Rząd PIS Premiera Jarosław Kaczyńskiego rozpoczą budowę i rząd PIS @BeataSzydlo kończy te inwestycje.

źródło: „Fakt

podróż

naTemat.pl

Zapracowaliśmy na te podziały [BEYLIN]

Marek Beylin, 18.06.2016

Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta

Jeśli chcemy uporać się z pogardą jako instrumentem polityki, nie wystarczy zajmować się tym, co robi PiS. Od lat godność Polakom odbiera cały system społecznych wrogości.

Szanujmy przeciwników i tych, od których oddzielają nas poglądy, styl życia, wartości. Nawet jeśli oni widzą w nas to, co najgorsze – te mnożące się wezwania dowodzą, że coraz więcej z nas pragnie przekroczyć plemienne podziały, widząc ich niszczycielską siłę.

Chodzi nie tylko to, by wyjść z pułapki, w jaką wpędzili nas Jarosław Kaczyński i jego ludzie, organizując od lat orgię mowy nienawiści. Z sukcesem. Podsycanie plemiennych podziałów okazało się świetnym sposobem spajania własnego obozu. W dodatku mowa nienawiści zaraziła wielu przeciwników PiS-u, co tylko pogłębia polskie wrogości. I zmniejsza szanse na pokonanie tej partii, wszak chodzi o to, by chociaż część tych, którzy głosowali na ugrupowanie Kaczyńskiego, przeciągnąć na drugą stronę, a nie odpychać ich i przyklejać do tamtego obozu za pomocą obelg.

Byłoby jednak wielkim błędem, gdybyśmy z Kaczyńskiego uczynili twórcę takiej polityki. Rozwinął on jedynie to, co tkwiło od zarania w polskiej demokracji. Dlatego apele o okazywanie szacunku zwolennikom obecnej władzy, o traktowanie ich jak równoprawnych współobywateli wyrastają nie tylko z palącej potrzeby, by wymknąć się z oków polityki pogardy, korzystnej dla PiS-u. W takich głosach przejawia się też pragnienie, żeby oczyścić polską demokrację z mowy nienawiści i wzajemnych wykluczeń, z których owe dyskursy wyrastają.

To piekielnie trudne, zwłaszcza że nie sprzyjają temu czasy. Pogarda i wykluczanie stały się częstym narzędziem polityki w wielu demokracjach, czego dowodzi choćby sukces Trumpa w USA i ksenofobicznych partii w Europie. Kto nie ze mną, ten niegodny, głupi, podejrzany – takie wzory propagowane nie tylko przez PiS, lecz także przez część elit w całym demokratycznym świecie rozpalają złe namiętności i zmieniają stosunki społeczne, każąc traktować z niechęcią podszytą strachem tych, którzy wydają się odmienni lub obcy.

W Polsce przeciwdziałanie tym mechanizmom jest tym trudniejsze, że po 1989 r. niewiele robiono, by je łagodzić. Gorzej, nierzadko używano ich do politycznej mobilizacji. O ile pamiętam, jedynie w części Unii Demokratycznej, a później w UW, dostrzegano to niebezpieczeństwo, tyle że te środowiska zajmowały się głównie tym, by pośród konfliktów stabilizować elementarne reguły demokracji. Nie miały sił ani czasu, żeby uporać się z dodatkowymi zagrożeniami.

Jako zbiorowość przeoczyliśmy więc, że społeczna pogarda i wzajemne wykluczanie to naturalny, choć trujący efekt nagłej demokratyzacji i szokowego wprowadzenia gospodarki rynkowej.

Polska demokracja ma potężne sukcesy, zakorzeniła się w naszym życiu i dogłębnie je zmieniła, zbudowała nasze aspiracje i nadzieje. Ale ma też na koncie liczne zaniechania, a jedno z ważniejszych polega na zlekceważeniu tego, jak trudno funkcjonować w świecie różnic.

Bijąca w oczy wielość wartości, poglądów, stylów życia, nadziei i rozczarowań to fundamentalne doświadczenie demokracji. Wcale nie łatwe, bo oznacza permanentne życie pośród „innych”, mniej lub bardziej głośnych i przez to przykrych.

Starsze demokracje radziły sobie z tym, tworząc wiele instytucji mających te „inności” oswajać i sklejać w społeczną wspólnotę. Szkoły, armia, związki zawodowe, parafie, stowarzyszenia, część partii upowszechniały nie tyle formalny pluralizm i tolerancję, lecz coś nie mniej ważnego: poczucie wspólnego losu i zdolność do wcielania się w „innych” oraz pojmowania ich racji. Nawet przy niezgodzie na nie. Co sprawiło, że nawet wielkie kryzysy społeczno-polityczne na Zachodzie, jak ten w 1968 r., dawały się w końcu przekształcać w negocjowalne konflikty.

W Polsce poprzestaliśmy w dużej mierze na budowaniu formalnego pluralizmu, zgodnie z którym każdy powinien tolerować odmienne postawy i poglądy, ale nie musi się w nie wczuwać ani ich rozumieć. Taki pluralizm zachęcał raczej do pielęgnowania własnych wolności osobno, wśród sobie podobnych, niż do tworzenia wspólnego społeczeństwa. A jeśli dodać do tego brak instytucji uczących, jak żyć wraz z „innymi”, a nie obok nich, demokratyczne doświadczenie wielości musiało zaowocować rozkwitem wrogich separacji społecznych.

Długo by je wyliczać, gnębią nas one od 1989 r., wzmacniane dodatkowo przez wzory czerpane z PRL-u i wcześniejszych tradycji autorytarnych, nacjonalistycznych i elitystycznych. Współczesną Polskę najbardziej zatruły wrogie separacje między bogatymi i biednymi, między tymi, którym się powiodło, i tymi, którzy zostali na marginesach przemian. Ci z sukcesem nader często uważali przegranych za pasożytów winnych swych niepowodzeń i, rzecz jasna, doczekali się odpłaty – popularne stało się populistyczne przekonanie, że kariery finansowe wyrosły ze złodziejstwa i korupcji.

Jednak w tej grze wzajemnego odrzucenia i pogardy znacznie większą odpowiedzialność ponoszą silniejsi – beneficjenci przemian. A ostrości tym podziałom dodawała rozpowszechniona ideologia – brutalna mutacja liberalizmu – która z silnego, drapieżnego konsumenta czyniła wzorcowego człowieka epoki.

Ale rozjeżdżały nas też inne wrogie separacje, choćby między wierzącymi i niewierzącymi oraz lepszymi i gorszymi Polakami. Wielką odpowiedzialność ponoszą za to Kościół i wielu polskich konserwatystów, tak jak mają na sumieniu odrzucanie praw kobiet i mniejszości, zwłaszcza seksualnych. I traktowanie tych, którzy się o takie prawa upominają, jako wrogów polskiej wspólnoty. Zawiniło też uważające się za lewicę SLD, które sprawnie lawirowało pośród tych wrogich separacji i korzystało z nich, zamiast im przeciwdziałać.

Jeśli więc chcemy się dziś uporać z plemiennością w polityce i pogardą jako jej instrumentem, musimy nie tylko zająć się tym, co robi PiS, lecz także objąć naszą pracą cały system społecznych wrogości, od lat odbierających godność rzeszom Polaków. Czeka nas wielka robota.

Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W Magazynie Świątecznym:

Antoni Macierewicz, jego firma i jego TW. Czego nie wiemy o pogromcy „układu”
Minister obrony zasiada w radzie fundacji Głos, gdzie prezesem zarządu jest Robert Jerzy Luśnia – wieloletni współpracownik Antoniego Macierewicza i peerelowskiej bezpieki. Luśnia był też wiceprezesem spółki Herbapol Lublin, której pieniędzmi samowolnie płacił firmie Macierewicza

Steffen Möller: Polak, Niemiec – dwa bratanki
Polska ma 16 województw, Niemcy – 16 landów. Jeśli Polak i Niemiec jadą na północ, to nad morze. Jeśli na południe, to w góry. A jeśli poznaniak jedzie „na wschód”, to mu współczują, bo wyprawia się do Azji, czyli do Warszawy. To samo myślą moi rodzice o Berlinie, który leży dla nich równie blisko Uralu

USA. Karabin święty jest i basta
Po każdej masakrze Amerykanie na gwałt się zbroją. Najchętniej w te karabiny, których używał zabójca

Brexit. Owca chce do Unii. Aberystwyth – oni chcą zostać w Unii
Bitwa o Brexit. Może gdyby nie Polacy, mój syn znalazłby jakąś pracę – mówi szczerze Andy. – Ale w Walii akceptujemy wszystkich. No, poza Anglikami

Chiny. Nowe szaty cesarza
Gdy cztery lata temu Xi Jinping został przewodniczącym Chin, chciano widzieć w nim reformatora. Ale on czerpie inspiracje z Mao

Jedenaste: nie narzucaj
To jest dobre, tamto złe, sprawa jest jasna: mężczyzna odwołuje się do uniwersalnych zasad. Co jest dobre, a co złe? To zależy, trzeba pomyśleć o wszystkich zainteresowanych – rozważa kobieta. Także wtedy, gdy zajdzie w ciążę

Chodzić szybciej, jeszcze szybciej. Tydzień z życia pielęgniarki
Żebym nie musiała, patrząc rodzicowi w oczy, mówić: „zaraz”, „chwilę”, „nie teraz”, „proszę poczekać”

Słowami odmieńca. Najpierw jest pogarda, potem Orlando
„Tego ścierwa nikomu rozsądnemu nie żal” – skomentowała masakrę w Orlando Anna T., Polka. Czy jeśli któreś z jej dzieci jest homoseksualne i ujawni się za kilkanaście lat, też nazwie je ścierwem i wyrzuci z domu?

Olga Drenda: Opowiem wam o duchach transformacji
Przejściowa „niedokończona dekada”, już nie lata 80., a jeszcze nie w pełni 90., była przez pewien czas trochę zapomniana. Ale dzięki temu wpadanie do tej dziury czasowej jest naprawdę fascynujące. Z Olgą Drendą rozmawia Arek Gruszczyński

byłoby

wyborcza.pl

Prezes PiS: „Można zapytać, czy to przypadek”. Terminal LNG otrzymał imię Lecha Kaczyńskiego

Prezes PiS: "Można zapytać, czy to przypadek". Terminal LNG otrzymał imię Lecha Kaczyńskiego
Prezes PiS: „Można zapytać, czy to przypadek”. Terminal LNG otrzymał imię Lecha Kaczyńskiego Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta

Od soboty terminal LNG w Świnoujściu nosi imię prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na uroczystości otwarcia stawił się cały pierwszy szereg najważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości, z Jarosławem Kaczyńskim na czele.

W Świnoujściu był dziś prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i Marta Kaczyńska. Ale to właśnie obecność brata zmarłego prezydenta i jego przemówienie należały do najważniejszych punktów uroczystości.

– To niezwykła chwila (…), moment, kiedy po raz pierwszy w Polsce wielki obiekt zostaje nazwany imieniem mojego śp. brata. Można zapytać, czy to przypadek, że dotyczy to gazoportu. Nie, to z całą pewnością nie przypadek – pytał Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS podkreślał, że to właśnie jego brat poświęcał bardzo wiele uwagi bezpieczeństwu energetycznemu. Na początku kadencji zmarłego prezydenta, bezpieczeństwo było – w opinii Jarosława Kaczyńskiego – zagrożone. Decyzja o budowie gazoportu miała tę sytuację zmienić.

prezes

– W imieniu swoim, partii, której jestem szefem i myślę, że każdego polskiego patrioty, chce powiedzieć: dziękuję Panie Prezydencie – powiedział Jarosław Kaczyński.

Politycy Platformy Obywatelskiej podkreślają zaś, że gazoport powstał za ich kadencji. Prawo i Sprawiedliwość natomiast, jak zauważa Sławomir Neumann, wybudowało pamiątkową tablicę.

źródło: TVN24bis.pl

prezesPiS

naTemat.pl

Pilne! Prezydent podpisał postanowienie o wysłaniu polskich żołnierzy do walki z Państwem Islamskim

Pilne! Prezydent podpisał postanowienie o wysłaniu polskich żołnierzy do walki z Państwem Islamskim
Pilne! Prezydent podpisał postanowienie o wysłaniu polskich żołnierzy do walki z Państwem Islamskim Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Andrzej Duda podpisał postanowienie o wysłaniu dwóch kontyngentów polskich żołnierzy do walki z ISIS. Wezmą udział w operacji Inherent Resolve od 20 czerwca do 31 grudnia. Misje mają mieć charakter szkoleniowy.

Decyzja Andrzeja Dudy została podjęta na wniosek premier Beaty Szydło. Polski kontyngent w Kuwejcie będzie liczył do 150 żołnierzy i pracowników. Liczebność w Iraku wyniesie maksymalnie 60 osób. Żołnierze mają nie angażować się w działania bojowe.

W Kuwejcie działania podejmą cztery polskie samoloty F-16, a w skład kontyngentu w Iraku wejdą żołnierze Wojsk Specjalnych. Ich głównymi zadaniami ma być doradztwo, szkolenie sztabów oraz poddziałów specjalnych sił zbrojnych.

źródło: RMF24.pl

prezydent

naTemat.pl

A lud roboczy wytrzeszcza oczy [CZUCHNOWSKI]

Wojciech Czuchnowski, 18.06.2016

Beata Szydło

Beata Szydło (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

Wystarczy dać ludziom to, co od dawna im się należało: godną płacę za uczciwą pracę. PiS to zrozumiał i będzie dalej wygrywał.

Listopad 2013 r. „Wyborcza” drukuje cykl reportaży o tym, jak w Polsce pracuje się na głodowych stawkach. Dziennikarze zatrudniają się przy pakowaniu towarów, w ochronie, sprzątaniu. Opisują codzienność setek tysięcy ludzi skazanych na płace rzędu 5-6 zł za godzinę. Brutto. Smutny rekord to oferta 2,5 zł. Dla porównania przytaczamy dane z krajów Unii, w których większość ma wyznaczone godzinowe minimum: od 4 euro w Grecji i Hiszpanii, przez 8 euro w Niemczech, do 9 euro we Francji.

Porównujemy je z pensją minimalną. Stawki godzinowe biorą się z prostego przelicznika: minimalna w danym kraju pensja jest dzielona na ustawowe 40 godzin pracy w tygodniu.

Robimy podobne przeliczenie. Ówczesne polskie minimum to 1600 zł brutto. A więc dolna stawka godzinowa powinna wynosić 10 zł brutto (wtedy 2,5 euro), co w przeliczeniu na ustawowe 160 godz. miesięcznie dawałoby właśnie 1,6 tys. zł.

CZYTAJ TEŻ: Kaczyński nie tylko z biedy. Dlaczego ludzie głosują na prawicę?

Będzie inicjatywa. Wpadamy na pomysł akcji: namówimy rząd, by wprowadził obowiązkowe 10 zł jako minimum za godzinę.

Idziemy z tym do ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza z koalicyjnego PSL. Pokazujemy mu teksty naszych reporterów, przykłady wyzysku. Reaguje entuzjastycznie. Mówi, że ustalenie najniższej „godzinówki” na w miarę godnym poziomie „to dobry pomysł”. Fragment tekstu z czołówki „Wyborczej”: Minister: „W resorcie będzie opracowana inicjatywa legislacyjna. Czy rząd poprze projekt? Nieoficjalnie wiadomo, że oponować może minister finansów Jacek Rostowski, który uważa, że jeśli pracodawca nie może zapewnić płacy minimalnej, to lepiej dać pracę za 70 proc. najniższej pensji, niż nie dać jej w ogóle”.

Kosiniak-Kamysz mówi, że część pracodawców spróbuje ominąć dolny próg, ale „najważniejsze, żeby ukształtował się zwyczaj: godna płaca to kwestia przyzwoitości”.

Potem w „Wyborczej” rozważamy, czy 10 zł za godzinę to dużo. „W porównaniu z większością krajów Unii to stawka najniższa nie tylko w przeliczeniu złotych na euro, ale również w zestawieniu siły nabywczej godziny pracy z ceną np. 1 litra benzyny E95. Przy założeniu, że w całej Europie litr E95 kosztuje około 6 zł, Grek za godzinę pracy kupi nieco ponad 2,5 litra benzyny, Hiszpan 3 litry, Francuz aż 6 litrów, Brytyjczyk za swoje 6 funtów (ok. 30 zł) 5 litrów. Polak za 10 zł mógłby nabyć 1,6 litra najtańszego paliwa. Ale często musi pracować za znacznie mniejsze pieniądze”.

CZYTAJ TEŻ: Tanie państwo bije w twarz

„Nie ma klimatu dla takich rozwiązań”. Cykl „Wyborczej” o najniższej płacy trwa kilkanaście dni. Potem czekamy na obiecaną inicjatywę ministerstwa. Aha, w międzyczasie na łamach „Faktu” Kosiniak-Kamysz ogłasza, że wprowadzi 10 zł za godzinę.

Mijają tygodnie, w ministerstwie przestają odbierać telefony. Sprawę wyjaśnia nieoficjalna rozmowa z jednym z urzędników. Wcześniej pełen entuzjazmu, teraz mówi, że prawnicy resortu znaleźli „przeszkody nie do przejścia”. Dodaje, że w rządzie „nie ma klimatu dla takich rozwiązań”.

Jeszcze przez kilka miesięcy dopytujemy, co z projektem. Jeden z polityków PO, ważny minister, mówi, że nie będzie gazeta pouczać rządu, co jest istotne. „Jakbyśmy was słuchali, to nie wygralibyśmy dwa razy wyborów” – dodaje.

To okres, gdy ministrowie i politycy rządzącej koalicji wydają służbowe pieniądze na spotkania w lokalach dla snobów. Rachunki najczęściej przekraczają wartość minimalnej pensji. Atmosferę – znaną z nielegalnych nagrań – można podsumować cytatem z Marka Hłaski: „A lud roboczy wytrzeszcza oczy”.

Kapitał: 12 ZŁ. Historia tej porażki ma ciekawe zakończenie. Tuż przed wyborami premier Ewa Kopacz zapowiedziała nagle… wprowadzenie stawki minimalnej: 10 zł za godzinę. Równocześnie obiecało to PiS. Potem podbili do 12 zł. Kilkanaście dni temu wprowadzili to w życie. 12 zł minimum za godzinę będzie obowiązywało od 2017 r. Przestrzegania minimum będzie pilnować Państwowa Inspekcja Pracy. Przy okazji do 2 tys. wzrośnie pensja minimalna.

Przeliczmy teraz te 12 zł na kapitał polityczny. Ochroniarz, który nagle zacznie lepiej zarabiać, zagłosuje na władzę, która mu to zapewniła. Podobnie jak czytelnik tabloidu, gdy przeczyta, jak dzielni inspektorzy PIP ukarali nieuczciwego szefa, bo kombinował, jak płacić ludziom mniej, niż się należy.

Oczywiście na władzę, która polepszyła jej warunki bytu, zagłosuje też rodzina z programu „500 plus” i ta, która w „Mieszkaniu plus” zobaczy szansę na godniejsze życie.

Słyszę z wielu stron, że ci wszyscy ludzie zostali lub zostaną „przekupieni”. I protestuję. Nikt ich nie przekupił. Po prostu ktoś przy władzy wreszcie zwrócił na nich uwagę.

CZYTAJ TEŻ: Konduktor, który nigdy nie śpi

Ceny europejskie, zarobki polskie. Od ponad ćwierć wieku rządzący przyzwyczaili nas do następującej argumentacji: musi być tak, jak jest, bo nadrabiamy zapóźnienia z okresu komunizmu, nasza praca jest mniej wydajna niż na Zachodzie, a w bogatych krajach Europy dysproporcje między zarobkami klas niższych i elity są równie duże albo jeszcze większe.

Kolejne ekipy przegapiły moment, w którym to wszystko stało się nieaktualne. Argument o nadrabianiu, nawet jeśli jest dalej w grze, coraz trudniej zaakceptować. Ile można „nadrabiać”? Ile lat można zwalać wszystko na poprzedni system, na wojnę albo na zabory? To już nie działa.

Mało wydajna praca? Jakiś żart. Z wszelkich statystyk wynika, że pracujemy najciężej w Europie. A jakość tej pracy potwierdzają sukcesy wielkich firm – Opla, Fiata, Ikei – które przenoszą do Polski produkcję właśnie ze względu na wydajność i profesjonalizm naszych pracowników. Potwierdzają to również małe prywatne sukcesy tych z nas, którzy wyjeżdżając do pracy za granicą, widzą tam, że są cenieni i pożądani.

Dysproporcje zarobków? Rzeczywiście są na całym świecie. Problem w tym, że robotnik niemiecki, włoski, francuski czy brytyjski może sobie za swoją pensję pozwolić na wynajęcie domu lub porządnego mieszkania, przyzwoity nowy samochód i wakacje dla rodziny. Pewnie zazdrości bogatszemu urzędnikowi czy biznesmenowi posiadłości, limuzyny i willi nad ciepłym morzem, ale sam nie czuje się pariasem.

Polski pracownik może o takiej dysproporcji tylko pomarzyć. Jeździ kilkunastoletnim złomem, o wakacjach dawno zapomniał, a wynajęcie mieszkania lub spłata kredytu pochłania ponad połowę jego dochodów. W Warszawie na przeciętny czynsz komercyjny osoba zarabiająca średnią krajową musi pracować 16 dni. W Londynie sześć, a w Berlinie cztery.

Ludzie potrafią liczyć. Widzą, że ceny większości produktów i usług mamy takie same jak na Zachodzie, a zarobki nawet pięć razy niższe. Widzą, ile warta jest ich praca „tam”, a ile „tutaj”. Dlatego wyjeżdżają. I nie mogą zrozumieć, jak to się ma do frazesów o życiu we „wspólnej Europie”.

To cud, że nie było w Polsce rewolucji. Cud, że przez tyle lat ludzie to znosili. Ale w końcu nie wytrzymali. Padło na Platformę i PSL, ale mogło paść na jakikolwiek inny rząd. Bo żaden, łącznie z lewicowymi, nie miał oferty dla najgorzej zarabiających.

To nas zrujnuje! Platforma dosłownie w ostatniej chwili zrozumiała, że jeśli nie wprowadzi do programu pakietu socjalnego, przegra. Dlatego we wrześniu Ewa Kopacz obiecała, że rodziny z dziećmi będą mogły wspólnie rozliczać PIT. Nareszcie! Przez całe lata państwo miało gdzieś, czy podatnik ma na utrzymaniu tylko siebie, czy też jego dochód dzielony jest na niepracujące dzieci, w przyszłości też podatników.

Ale było już za późno. Ludzie nie uwierzyli w socjalne nawrócenie Platformy. Przecież jeszcze kilka miesięcy przed wyborami mieli przykład, jak rząd broni pracowników. Gdy Niemcy zażądali, by polscy przewoźnicy płacili swoim kierowcom jadącym przez Europę 8,5 euro za godzinę, rząd i większość mediów stanęły po stronie przedsiębiorców. To 8,5 euro miało mieć apokaliptyczne skutki: zakłócić handel między naszymi krajami, podnieść taryfy i wyeliminować z rynku polską branżę transportową, bo właściciele firm nie będą przecież w stanie tyle płacić.

W całej sprawie rząd dostrzegał spisek firm niemieckich, które „przegrywają konkurencję z tańszymi przewoźnikami z Europy Środkowo-Wschodniej”. I pewnie o to chodziło, tyle że przy okazji nikt nie zadał sobie pytania, czy aby polscy kierowcy spędzający całe tygodnie na zagranicznych trasach zarabiają tyle, by nie musieli się wstydzić.

Pisałem wtedy o scenach na parkingach przy wielkich autostradach przecinających Europę. „Tirowiec niemiecki, austriacki, włoski, francuski czy grecki odpoczywa, pijąc kawę w restauracji, w której może sobie pozwolić na kupno przyzwoitego posiłku. Ma pieniądze, bo za ciężką pracę z dala od domu dostaje przyzwoitą stawkę. Ma czas, bo nie może przekroczyć określonej normy godzin za kierownicą.

Na tym samym parkingu jego polski (ale też ukraiński czy białoruski) kolega koczuje przy samochodzie, gotując na maszynce chińską zupkę i najpodlejszą kawę. Odkąd Niemcy masowo wprowadzili płatne toalety (1-2 euro za wejście), sika do plastikowej butelki. Kombinuje też, jak oszukać tachograf, by policja nie zobaczyła, że jechał dłużej niż ustawowe 9 godz., po których należy odpocząć”.

Zrobimy wam Zachód. Wiem, jak PiS wygra kolejne wybory. Rok przed dadzą 500 zł na każde dziecko, nie tylko drugie i kolejne. I obiecają, że po zwycięstwie pięć stów dostanie też ucząca się młodzież po 18. roku życia. Potem ogłoszą program zrównania płac z pensjami w Europie Zachodniej. A jeszcze muszą przeprowadzić reformę ZUS, tak by wrócił system sprzed 2000 r. To konieczne, bo obecnemu za dziesięć lat grozi katastrofa.

Tak działając, partia Jarosława Kaczyńskiego porządzi nawet trzy kadencje. Zwłaszcza gdy opozycja będzie wyśmiewać 500 plus, sprzeciwiać się stawce minimalnej i gardłować o „kupowaniu wyborców”. W PiS tylko na to czekają, niech przeciwnik pogrąży się sam.

Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W Magazynie Świątecznym:

Antoni Macierewicz, jego firma i jego TW. Czego nie wiemy o pogromcy „układu”
Minister obrony zasiada w radzie fundacji Głos, gdzie prezesem zarządu jest Robert Jerzy Luśnia – wieloletni współpracownik Antoniego Macierewicza i peerelowskiej bezpieki. Luśnia był też wiceprezesem spółki Herbapol Lublin, której pieniędzmi samowolnie płacił firmie Macierewicza

Steffen Möller: Polak, Niemiec – dwa bratanki
Polska ma 16 województw, Niemcy – 16 landów. Jeśli Polak i Niemiec jadą na północ, to nad morze. Jeśli na południe, to w góry. A jeśli poznaniak jedzie „na wschód”, to mu współczują, bo wyprawia się do Azji, czyli do Warszawy. To samo myślą moi rodzice o Berlinie, który leży dla nich równie blisko Uralu

USA. Karabin święty jest i basta
Po każdej masakrze Amerykanie na gwałt się zbroją. Najchętniej w te karabiny, których używał zabójca

Brexit. Owca chce do Unii. Aberystwyth – oni chcą zostać w Unii
Bitwa o Brexit. Może gdyby nie Polacy, mój syn znalazłby jakąś pracę – mówi szczerze Andy. – Ale w Walii akceptujemy wszystkich. No, poza Anglikami

Chiny. Nowe szaty cesarza
Gdy cztery lata temu Xi Jinping został przewodniczącym Chin, chciano widzieć w nim reformatora. Ale on czerpie inspiracje z Mao

Jedenaste: nie narzucaj
To jest dobre, tamto złe, sprawa jest jasna: mężczyzna odwołuje się do uniwersalnych zasad. Co jest dobre, a co złe? To zależy, trzeba pomyśleć o wszystkich zainteresowanych – rozważa kobieta. Także wtedy, gdy zajdzie w ciążę

Chodzić szybciej, jeszcze szybciej. Tydzień z życia pielęgniarki
Żebym nie musiała, patrząc rodzicowi w oczy, mówić: „zaraz”, „chwilę”, „nie teraz”, „proszę poczekać”

Słowami odmieńca. Najpierw jest pogarda, potem Orlando
„Tego ścierwa nikomu rozsądnemu nie żal” – skomentowała masakrę w Orlando Anna T., Polka. Czy jeśli któreś z jej dzieci jest homoseksualne i ujawni się za kilkanaście lat, też nazwie je ścierwem i wyrzuci z domu?

Olga Drenda: Opowiem wam o duchach transformacji
Przejściowa „niedokończona dekada”, już nie lata 80., a jeszcze nie w pełni 90., była przez pewien czas trochę zapomniana. Ale dzięki temu wpadanie do tej dziury czasowej jest naprawdę fascynujące. Z Olgą Drendą rozmawia Arek Gruszczyński

starczy

wyborcza.pl

 

ClSy81fWEAIkMUM

„Ratujmy kobiety”, „Za godność naszą i waszą”. Marsz Godności przeszedł ulicami Warszawy

ŁR, 18-06-2016

uczestnicy marszu

Marsz Godności Kobiet na ulicach Warszawy. Manifestacja organizowana jest w obronie praw, które gwarantuje kobietom konstytucja  /  fot. Paweł Supernak  /  źródło: PAP

„Prawa człowieka prawami kobiet” – to hasło Marszu Godności – Protestu Kobiet, który przeszedł ulicami Warszawy. Wydarzenie organizowane jest po raz pierwszy, a jego celem jest przypomnienie, że kobiety są podmiotem prawa na równi z mężczyznami.

„Prawa człowieka prawami kobiet” – to hasło Marszu Godności – Protestu Kobiet, który rozpoczął się w sobotę w Warszawie. Marsz organizowany jest po raz pierwszy, ma przypomnieć, ze kobiety są podmiotem prawa na równi z mężczyznami.

– Jesteśmy tu, aby bronić praw kobiet! – mówiła na rozpoczęcie marszu jedna z organizatorek, Irina Ovcinicov. – Jesteśmy tu, bo przychodzi chwila, że trzeba stanąć na ulicy i powiedzieć: „Dość!” Dość ignorowania naszych najbardziej podstawowych praw, dość przemocy wobec kobiet, dość ignorowania naszego prawa do ochrony zdrowia i życia. Chcemy, by wreszcie gwałciciele trafiali do więzień, chcemy, żebyśmy nie były obwiniane – to my jesteśmy ofiarami. Chcemy, żeby kobiety samotnie wychowujące dzieci nie musiały walczyć o alimenty. Chcemy mieć dostęp do najnowszych zdobyczy medycyny – in vitro jest dla nas. A przede wszystkim żądamy zaprzestania wszelkich prób zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej” – mówiła.

Jej zdaniem politycy powinni się wstydzić, że kobiety muszą wychodzić na ulicę i walczyć o swoje prawa.

Marsz rozpoczęto od uczczenia pamięci Joe Cox, brytyjskiej parlamentarzystki działającej m.in. na rzecz praw kobiet, zabitej kilka dni temu. Marsz zaczął się na Placu Zbawiciela. Przejść ma ulicą Marszałkowską – aż do wejścia do Ogrodu Saskiego.

 

Na transparentach można było przeczytać m.in. napisy: „Ratujmy kobiety”, „Życie wolne od przemocy prawem kobiet”, „Za godność naszą i waszą” czy „Dosyć hipokryzji! Żądamy poszanowania praw kobiet”, a także „Szacunek do kobiet wyssałem z mlekiem matki”.

Wielu uczestników marszu przyniosło na marsz róże, a część ma na ręce narysowany symbol Wenus – znak płci żeńskiej.

Organizatorki marszu nie chcą być wiązane z żadnymi konkretnymi organizacjami ani ruchami politycznymi. – To kobiety, które spontanicznie się skrzyknęły i postanowiły pokazać sprzeciw wobec pewnych tendencji, które daje się zauważyć od kilku lat – powiedziała o organizatorach Aleksandra Różdżyńska, rzeczniczka prasowa marszu.

– Chcemy pokazać, że kobiety są podmiotem wobec prawa równym z mężczyznami. O tym się trochę zapomina, kiedy np. pojawiają się projekty bezwzględnie zakazujące aborcji. Chcemy przypomnieć, że kobiety mają głos i że trzeba się z nimi liczyć – dodała rzeczniczka.

Czytaj też: Niektóre kobiety popierają zabijanie dzieci? Tę odpowiedź trzeba zobaczyć

ratujmy

Newsweek.pl

Rocznice, rocznice

Przed nami okrągłe rocznice protestów w Poznaniu, w Radomiu i Ursusie oraz powstania Komitetu Obrony Robotników. Zasługują na pamięć. Oby nie były pretekstem do kolejnych manipulacji naszą najnowszą historią.

Minister Macierewicz już szykuje manipulację rocznicą krwawo stłumionych przez władzę ludową wystąpień przeciwko niej w Poznaniu w 1956 r. To wtedy padły osławione słowa premiera Cyrankiewicza, że ręka na tę władzę podniesiona będzie odcięta. W starciach protestujących z milicją, SB i wojskiem zginęły dziesiątki ludzi, w tym uczeń Romek Strzałkowski, który stał się symbolem tamtego zrywu.

I oto czytam, że minister Macierewicz wydał polecenie, by podczas każdej uroczystości patriotycznej urządzać apel pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. Co Poznań i Radom mają wspólnego ze Smoleńskiem? Chyba tylko tyle, że są przedmiotem pisowskiej polityki historycznej.

Nie szkodzi, że żadna z ofiar katastrofy samolotu prezydenckiego nie brała udziału w protestach sprzed 60 i 40 lat. Ważne, by urabiać przy każdej okazji w społeczeństwie przeświadczenie, że tamte protesty i o wiele późniejsza katastrofa lotnicza należą do historii polskiego patriotyzmu.

Nie mam nic przeciwko czczeniu pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. Ani przeciwko lekcjom patriotyzmu. Czy jednak koniecznie przy każdej okazji, jak chce obecny rząd? Może nie wszyscy w Poznaniu i Radomiu sobie tego życzą? Może woleliby, by tych spraw nie łączyć. Nie dlatego, że nie są patriotami, tylko dlatego, że mogą uważać, iż się nimi manipuluje.

Łączenie wydarzeń poznańskich czy radomskich z tragedią smoleńską może być przeciwskuteczne. Jednych oburzy, innych obrazi, bo chcieli wziąć udział w innej uroczystości. Z kultem smoleńskim jest jak z kultem papieskim: jeśli będzie nadużywany, ulegnie banalizacji.

Co do rocznicy korowskiej, to nie spodziewam się, niestety, niczego dobrego. Inicjatorów akcji obrony robotników znieważano w Radomiu już za wolnej Polski. Działo się to w obecności byłego członka KOR Zbigniewa Romaszewskiego, który nie reagował. Już wtedy podziały ideowo-polityczne w obozie dawnej Solidarności boleśnie i upokarzająco dały znać o sobie.

KOR zaczął być przedstawiany w propagandzie prawicowej jako coś bez większego znaczenia dla odrodzenia niepodległej Polski, dla zwycięstwa Solidarności, do którego się przecież przyczynił. Dziś do władzy doszli ludzie (w tym były członek KOR Antoni Macierewicz), którzy zechcą pomanipulować i przy prawdzie o Komitecie Obrony Robotników. Ciekawe, jak daleko się w tym posuną. Prezydent Kaczyński świętował 30. rocznicę KOR. Czy prezydent Duda też będzie świętował?

podczas

szostkiewicz.blog.polityka.pl

Macierewicz musi odejść!

„Gazeta Wyborcza” przynosi sensację: „Minister obrony zasiada w radzie fundacji Głos, gdzie prezesem zarządu jest Robert Jerzy Luśnia – wieloletni współpracownik Antoniego Macierewicza i peerelowskiej bezpieki. Luśnia był też wiceprezesem spółki Herbapol Lublin, której pieniędzmi samowolnie płacił firmie Macierewicza”.

Artykuł Tomasz Piątka z 17 czerwca szczegółowo opisuje zawartość biznesowego szamba, w którym pływają Luśnia – bezsprzeczny płatny konfident bezpieki – oraz Macierewicz, pierwszy lustrator RP i pogromca tajnych współpracowników SB. Trudno przeczytać artykuł Piątka, tak odpychająca moralnie jest jego treść. Ale ta treść to twarde fakty. Jest afera. I ta afera z pewnością będzie miała ciąg dalszy. Kaczyński nie będzie mógł jej zignorować. Musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jego ekscentryczny wojownik, niszczący kontrwywiad wojskowy, napadający nocą na biuro NATO, opowiadający banialuki o Smoleńsku i czyniący dwudziestoletniego studenta swoim doradcą, a obecnie zapowiadający wydanie karabinów narodowcom, jest dla niego samego bezpieczny. Czy może miarka się przebrała?

Że Macierewicz był w młodości komunistą i miłośnikiem Che Guevary, a w lewicowym KOR tulił się do lewej ściany, to wiadomo. Kilkanaście lat później gryzł już prawą ścianę. Cóż, poglądy, poglądy. Gdy jednak dowiadujemy się, że ten nieprzejednany antykomunista i pogromca wszelkiej maści agentów od wielu lat aktywnie współpracuje i kręci biznesy z ubeckim donosicielem, to sprawa Macierewicza staje w nowym świetle. Koniec już z wszelkim „ale”: szalony, radykalny, ekscentryczny, ale za to prawdziwy antykomunista. Ten dualistyczny wizerunek legł w gruzach. Został demoniczny cynik, który dla nakarmienia swych urojeń i megalomanii gotów jest na wszystko i wszystko potrafi sobie wytłumaczyć. Bo nie wątpię, że usłyszymy, iż pan Luśnia w istocie był Konradem Wallenrodem, wielce zasłużonym w niszczeniu komuny od środka.

Istnieje kilka hipotez tłumaczących, dlaczego Kaczyński trzyma Macierewicza. Pierwsza powiada, że Macierewicz coś na niego ma. Nie wierzę. Machinacje z przejęciem „Tygodnika Solidarność” i spółką „Telegraf”, jak również folwark PiS ze spółką „Srebrna” w roli głównej, to odgrzewane kotlety. Gdyby zaś było coś z innej beczki, to od dawna byłyby przynajmniej plotki na ten temat. Zresztą dla wyznawców Kaczyńskiego nic się nie liczy. Skoro nie przeszkadza im otaczanie się przez Kaczyńskiego aktywnymi działaczami peerelowskiego reżimu, zasłużonymi w zwalczaniu opozycji (jak Piotrowicz czy Kryże), skoro nie przeszkadza im groteskowy nepotyzm (posady dla kuzynów, kierowców, a nawet ojca makijażystki), to cóż jeszcze mogłoby im przeszkodzić?

Druga hipoteza głosi, że Kaczyński straszy Macierewiczem Polaków i sam PiS: jeśli mnie obalicie, to władzę przejmie Antek i wtedy jeszcze do mnie zatęsknicie. Może coś w tym jest…

Trzecia hipoteza mówi, że Kaczyński potrzebuje Macierewicza na wypadek, gdyby trzeba było wyprowadzić wojsko i bojówki na ulice. Znów nie wierzę. To nie są metody prezesa ani jego kota.

Czwarte wyjaśnienie jest takie, że Macierewicz jest terapeutą Kaczyńskiego, pomagającym mu wypierać ze świadomości oczywistą prawdę, że w Smoleńsku nie było żadnego zamachu, a katastrofa jest znakomicie wyjaśniona i udokumentowana, z żałosnymi wnioskami. Nieprzyjmowanie do wiadomości najbardziej oczywistych faktów przez Kaczyńskiego może przerażać, ale czy od razu z tego powodu Macierewicz musi być ministrem obrony?

Sądzę, że sprawa jest banalna. Macierewicz jest po prostu tak silny w PiS, że mu się należy. Zwykła feudalna praktyka – musiał dostać, to dostał. A do tego Antek da się lubić – z tą fajeczką, uśmiechem od ucha do ucha. Zresztą kogo ma Kaczyński do lubienia, jak nie Macierewicza? Może Ziobrę?

Nie możemy tej sprawy odpuścić. Dziennikarstwo śledcze w Polsce rozkwita – niczego już nie da się na dłuższą metę ukryć. Ani biznesików pana Szydły, ani konszachtów pana Macierewicza. Będą krzyczały okładki i strony tytułowe gazet. Będzie huczał internet. Ale pokusa, żeby przeczekać, aż sprawa przyschnie, nadal będzie silna.

Dlatego musimy pokazać Kaczyńskiemu, że uparte osłanianie Macierewicza będzie jak trzymanie trupa w szafie. Wstrętne konszachty PiS z aparatem represji PRL niszczą tę partię od środka, czyniąc z niej coraz bardziej klub sierot po upadłej komunie, tęskniących za komunistycznymi porządkami – z przewodnią siłą narodu i jej pierwszym sekretarzem. To się Kaczyńskiemu w żaden sposób nie opłaca. Czu chce zostać zapamiętany przez historię wyłącznie jako peerelowska kontrrewolucja?

Czas zawołać gromko: „Macierewicz musi odejść!”. Niech ten głos usłyszy ulica, a może wtedy, wzmocniony przez tysiące gardeł, dotrze na Nowogrodzką. A tam zostanie poddany zimnej kalkulacji. Oby z dobrym skutkiem. Prezesie, tak niewiele już możemy żądać w kraju, w którym jawny gwałt na konstytucji szyderczo usprawiedliwia się pokazywaniem przypadkowo wybranego jej artykułu, w kraju, w którym media publiczne są z mocy prawa tubą partyjnej propagandy, w którym minister sprawiedliwości może degradować prokuratorów i straszyć sędziów. Niewiele od Pana oczekujemy.

Ale skoro podaje się pan za wroga komuny, to niechże pan nie upokarza nas wszystkich i nie poniża samego siebie tolerowaniem w swoim otoczeniu konfidentów bezpieki. Są jakieś granice, nawet w endeckiej egzaltacji. W pewnym momencie traci się twarz – nawet tę, którą ogląda się w lustrze.

macierewiczMusi

hartman.blog.polityka.pl