Strzembosz, 06.07.2016

 

top06.07.2016b

 

top06.07.2016

 

Matka Boża Częstochowska patronką 2017 roku? Chcą tego senatorowie PiS-u

mk, 06.07.201

Czestochowa , Jasna Gora. Abp Stanislaw Gadecki podczas uroczystosci ku czci Matki Bozej Krolowej Polski

Czestochowa , Jasna Gora. Abp Stanislaw Gadecki podczas uroczystosci ku czci Matki Bozej Krolowej Polski(Fot. Grzegorz Skowronek / AG)

• Jest projekt uchwały o ustanowieniu roku 2017 Rokiem Koronacji Matki Bożej
• Pod projektem podpisało się 22 senatorów Prawa i Sprawiedliwości
• W 2017 r. przypada 300. rocznica koronacji Jasnogórskiego Obrazu

Przyszły rok może zostać ogłoszony Rokiem Koronacji Matki Bożej Częstochowskiej, Królowej Korony Polskiej – informuje „Rzeczpospolita”. Projekt uchwały w tej sprawie wniósł senator Czesław Ryszka z Prawa i Sprawiedliwości. Pod propozycją podpisało się także 21 senatorów PiS.

Wcześniej w Sejmie ustalono, że w 2017 roku Polska będzie miała aż sześciu patronów. Jakich?

 

Piłsudski, Kościuszko, rzeka Wisła… I to nie koniec. Sejm wybrał patronów 2017

Sem wybrał patronów 2017 rokuFot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Data jest nieprzypadkowa. 8 września przyszłego roku przypada 300. rocznica koronacji Jasnogórskiego Obrazu Matki Bożej, Królowej Korony Polskiej. Wtedy obraz udekorowano papieskimi diademami.

„Koronacja stała się okazją do wielkiego dziękczynienia Matce Bożej Jasnogórskiej za Jej opiekę nad polskim narodem, wpisała się w ciąg bezprecedensowych wydarzeń, związanych z czcią oddawaną Matce Bożej w Rzeczypospolitej” – czytamy w projekcie uchwały.

„Doświadczenia przeszłości uczą nas, w kim szukać oparcia, kto jest tym największym sprzymierzeńcem Kościoła i Narodu. To, co się nawiązało między Matką Bożą, Matką Kościoła, Królową Polski a Kościołem i Narodem w Polsce jest swego rodzaju przymierzem” – piszą senatorowie.

Zdaniem senatorów, ustawienie 2017 roku rokiem 300-lecia koronacji będzie:

Znaczącym wkładem w propagowanie patriotycznej i religijnej tradycji Rzeczypospolitej, będzie lekcją polskiego dziedzictwa i argumentem edukacyjnym dla młodego pokolenia

Senat ma prawo przyznać w każdym roku trzy patronaty: osoby, wydarzenia i rocznicy. Termin składania projektu uchwał w tej sprawie upływa 31 października.

matkaBoża

TOK FM

ŚRODA, 6 LIPCA 2016

19:02
13532927_1222455677794786_8067435277400791073_n

Petru w sobotę podejmie 7 premierów roboczym śniadaniem

Ryszard Petru i Hans van Baalen, przewodniczący europejskich liberałów- ALDE organizują w sobotę robocze w ramach Szczytu NATO. W spotkaniu weźmie udział 7 premierów, ministrowie spraw zagranicznych i ministrowie obrony, zrzeszeni w ALDE.

W spotkaniu wezmą udział premierzy: Belgii, Danii, Estonii, Finlandii, Luksemburga, Holandii oraz Słowenii. Zaproszenie na spotkanie otrzymał również Justin Trudeau, premier Kanady.

17:43
amberGold1

Brejza: Poprzemy komisję i będziemy wnioskować o jej rozszerzenie o Amber Platinimu, jakim są SKOK-i

Jak mówił Krzysztof Brejza na debacie o powołaniu komisji śledczej ds. Amber Gold:

„Komisja powinna powstać i zbadać sprawę niesamowitej afery SKOK-ów. W samych tylko SKOK Wołomin i Wspólnota ucierpiało 120 tysięcy Polaków. Bankowy Fundusz Gwarancyjny środki wypłacił. Okoliczności blokowania tej ustawy przez polityków związanych ze SKOK-ami nie zostały jeszcze wyjaśnione. SKOK-i to jest ewidentny styk polityki, mediów i zastraszania parlamentarzystów. Obok Amber Gold mieliśmy Amber Platinium – system Amber SKOKÓW, 4 mln złotych wypłat z BFG i kilkanaście razy więcej klientów SKOK-ów, którzy ucierpieli. Są na tej sali posłowie PO, którym SKOK-i wytaczają sprawy. Jako PO poprzemy tą komisję i będziemy wnioskować o jej rozszerzenie o to Amber Platinium, jakim są SKOKi”

17:38

Wassermann o komisji ws. Amber Gold: Pytań jest wiele. Wyjaśnienie tych mechanizmów leży w interesie całego społeczeństwa

Jak mówiła Małgorzata Wassermann w Sejmie:

„W ciągu 3 lat od działalności tej firmy doszło do pokrzywdzenia ok. 18 tys. obywateli na kwotę przekraczającą 850 mln zł. Powstaje pytanie, jak mogło dojść do tak licznych zaniedbań ze strony tak wielu opisanych w uchwale instytucji? Prawem, ale i obowiązkiem Sejmu jest uzyskiwanie informacji o działalności organów instytucji publicznych oraz jej działalności. Chcę wyraźnie podkreślić, że komisja śledcza w ogóle nie będzie oceniać prywatnego podmiotu, jakim jest grupa spółek Amber Gold. W tym zakresie toczy się postępowanie przed sądem karnym, które rolą będzie odpowiedź na pytanie,czy oskarżeni małżeństwo P. wyczerpali znamiona przestępstwa i ew. skazanie ich w przypadku udowodnienia winy. Rolą zaś komisji jest ustalenie, dlaczego żadna z szeregu instytucji powołanych do kontroli tego typu podmiotów nie dopełniła należycie swojego obowiązku. Oskarżony Marcin P. z mocy prawa nie mógł pełnić funkcji prezesa spółki, a mimo to przez okres prawie 3 lat figurował w Krajowym Rejestrze Sądowym jako prezes Amber Gold”

Jak mówiła dalej:

„Trzeba wyjaśnić, dlaczego urzędnicy podlegli ministrowi finansów wykazali się taką biernością. Kolejny organ, który wykazał się wyjątkową biernością i nieudolnością, to prokuratura. Powstaje pytanie, dlaczego prokuratura – mimo, iż posiadała uzasadnione podejrzenie przestępstwa, zawiadomienia złożonego przez wysoko wyspecjalizowany organ, jakim jest NF – tak konsekwentnie odmawiała zajęcia się sprawą”

Na końcu powstaje pytanie, co stało się z tak ogromną kwotą pieniędzy, którą wyłudzili oskarżeni. Pytań jest bardzo wiele. Wyjaśnienie tych mechanizmów leży w interesie całego społeczeństwa, które często za drobne błędy przy prowadzeniu działalności gospodarczej, jest karane wysokimi sankcjami. Jesteśmy to również winni 18 tys. obywateli oraz ich rodzin, którzy wyniku tej piramidy finansowej utracili majątki swojego życia – dodała posłanka PiS.

15:23
kopac1

Kopacz o obywatelskim projekcie dot. aborcji: Próba naruszenia kompromisu to kolejny etap radykalizacji życia publicznego

Jak mówiła była premier Ewa Kopacz na konferencji prasowej parlamentarzystek PO:

„Powodem naszego spotkania jest złożenie do laski marszałkowskiej projektu obywatelskiego zakazującego całkowicie aborcji. Obowiązujący kompromis, który wielu nazywa konserwatywnym był wypracowywany od 1993 roku i żadna ekipa polityczna nie miała do tej pory, by ten kompromis naruszać. Dziś ta próba to kolejny etap radykalizacji życia publicznego w Polsce. Dziś ustawą nie można zastąpić sumienia każdej z nas. Ja wiem, że ci którzy dziś rządzą, ci którzy chcą układać nam życie wg ich scenariusza, dziś chcą zastąpić sumienie polskich kobiet”.

300polityka.pl

Prezydent odmówił powołania 10 sędziów. Jest reakcja Krajowej Rady Sądownictwa. Stanowcza

TS, PAP, 06.07.2016

Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• Prezydent odmówił powołania 10 kandydatów na urząd sędziego
• Kandydatów wskazała Krajowa Rada Sądownictwa
• KRS: „Potrzebne spotkanie z prezydentem ws. nominacji sędziów”

Krajowa Rada Sądownictwa dostrzega pilną potrzebę wyjaśnienia zasad współdziałania w procedurze nominacyjnej sędziów. I apeluje o spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą. „Takie współdziałanie nie jest jednak możliwe bez transparentności podejmowanych czynności na wszystkich etapach procesu nominacyjnego” – wskazała KRS w swoim stanowisku.

Dowiedz się więcej:

O co chodzi w sporze Dudy z KRS?

W zeszłym tygodniu KRS otrzymała postanowienie prezydenta Andrzeja Dudy o odmowie powołania 10 kandydatów wskazanych przez Radę do pełnienia urzędu sędziego. Postanowienie prezydenta RP nie zawiera uzasadnienia – informowała wówczas KRS.

Co jeszcze znalazło się w oświadczeniu KRS?

„Zaistniała sytuacja pozbawiła Radę możliwości poznania przyczyn odmowy powołania sędziów przez prezydenta” – wskazała KRS w stanowisku. Zostało ono przekazane do Kancelarii Prezydenta. Rada ma nadzieję, że termin spotkania zostanie wyznaczony w niedługim czasie.

Jakie jest stanowisko Kancelarii Prezydenta ws. niepowołania sędziów?

Szef biura prasowego Kancelarii Marek Magierowski wskazuje, że prezydent może, ale nie musi powoływać sędziów wskazanych przez KRS. – To jest prerogatywa osobista prezydenta – twierdzi. – Pan prezydent także nie może opiniować sędziów i nie będą podane powody, dla których ci sędziowie nie zostali powołani – dodaje Magierowski.

prezydent

gazeta.pl

Kaczyński nie będzie tylko prezesem? „Wszystkie opcje są otwarte”

Maciej Orłowski, 06.07.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Wszystkie opcje są otwarte i skoro uzyskałem na kongresie [Prawa i Sprawiedliwości] bardzo duże poparcie, to będę te poparcie egzekwował. W jaki sposób, zobaczymy. Ja się nigdzie nie spieszę. Ale też w żadnym wypadku nie można przyjąć takiej sytuacji, że będę zawsze tylko tym, który bierze na szczękę ciężkie ciosy i w innych kontekstach nie występuje – mówił dziś w Radiu Koszalin prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Rozmowa Kaczyńskiego w Radiu Koszalin to jego pierwsze publiczne wystąpienie po sobotnim kongresie Prawa i Sprawiedliwości, na którym ponownie został wybrany na prezesa PiS. W swoim wystąpieniu przed działaczami tłumaczył wówczas, dlaczego nie został premierem.

– Od 26 lat, od chwili powołania Porozumienia Centrum, byłem przedmiotem nieustannej obróbki ze strony zwolenników III RP. Było wiadomo, że jeśli zgodnie z normalnymi regułami obowiązującymi w partiach będę kandydatem na premiera, to główny atak będzie na mnie. Trzeba było się uchylić, taka była potrzeba, potrzeba służenia zwycięstwu – mówił prezes PiS, a członkowie jego partii nagrodzili go oklaskami na stojąco. – Dziękuję, proszę państwa, to jest dość szczególna sytuacja, jak klaszczecie, że nie jestem premierem – zażartował prezes.

Kaczyński: Dzisiaj tylko biorę na szczękę ciężkie ciosy

Do jego wystąpienia nawiązał dziś Łukasz Mężyk w Radiu Koszalin. – Panie prezesie, mówił pan po kolejnym wyborze na prezesa PiS, że chce pan być rzeczywistym, faktycznym szefem obozu zmian. Na co to się przekłada w języku polityki? – zapytał Kaczyńskiego.

– To była taka reakcja na coś, co zresztą też już powiedziałem w trakcie wystąpienia, kiedy powiedziałem o swoim wycofaniu się i dostałem wielkie brawa. Powiedziałem: kochani, to nie jest tak, że powinno się dawać brawa szefowi partii za wycofywanie się. I to po prostu powiedzenie, że wszystkie opcje są otwarte i skoro uzyskałem na kongresie bardzo duże poparcie, to w związku z tym będę to poparcie egzekwował. A w jaki sposób, zobaczymy – powiedział prezes PiS. I dodał:

– Ja się nigdzie nie spieszę, nigdzie nie wybieram, ale też w żadnym wypadku nie można przyjąć takiej sytuacji, że będę zawsze tylko tym, który bierze na szczękę ciężkie ciosy i w innych kontekstach nie występuje. Bo to tak dzisiaj troszeczkę wygląda. To jest sytuacja, którą przyjąłem świadomie, bo uważam, że to jest w interesie Polski, no bo zwycięstwo PiS jest w interesie Polski. Ale nie zawsze musi tak być – stwierdził.

Prezes PiS dodał, że „pod koniec roku zostanie dokonana ocena rządu”. – Nie wiem, czy będzie rekonstrukcja. Wierzę, że nie będzie powodu do rekonstrukcji, że ‚tabory podciągną’ i wszystko będzie szło jak trzeba. Jak nie będzie szło jak trzeba, to wtedy zmiany będą konieczne – ocenił.

Kaczyński zreformuje UE? „Już w tym kierunku pracuję”

Kaczyński wypowiedział się także o Brexicie i jego potencjalnych konsekwencji dla Unii Europejskiej. Jego zdaniem „trzeba znaleźć równowagę między UE jako organizacją regionalną a uprawnieniami suwerennych państw narodowych”. – Zamiast mówić „nic się nie stało” albo „to się nie udało, skoro to lekarstwo nie przyniosło efektów, to dajmy więcej lekarstwa”, to może jednak zmienić terapię i podjąć inne działania – przekonywał.

Jak dodał, „już w tym kierunku pracuje”. – Mam za sobą lekturę pewnych przygotowań, opracowań i rozmowę z bardzo wybitnym przedstawicielem nauki prawa europejskiego. Mam nadzieję, że porozumiemy się co do pracy nad nowym kształtem traktatów europejskich. Czy to będzie coś zupełnie innego, czy daleko idąca zmiana tego, co jest, to trudno mi powiedzieć, ale trzeba to przedłożyć europejskiej opinii publicznej. Dzisiaj mogę powiedzieć, że to budzi zainteresowanie różnych ważnych europejskich polityków – ocenił.

Prezes PiS przyznał, że przygotowywane przez niego prace nad reformą Unii Europejskiej „zajmą trochę czasu” i na pewno nie zakończą się „z dnia na dzień czy nawet z tygodnia na tydzień”. Zapewnił, że znajdzie forum, aby wyjść z tymi propozycjami i przyznał, że to „bardzo ambitne przedsięwzięcie”.

– Ale to nie jest tylko kwestia mojej propozycji, ale też przejęcia tego przez państwo polskie. Przecież to nie chodzi o to, żebym się prezentował z jakimiś pomysłami, tylko o to, żeby Polska dynamicznie i z pomysłem weszła w tę politykę – propozycję z mojej strony już usłyszała pani premier. Będę o tym rozmawiał również z szefem MSZ. Pani premier jest za moimi propozycjami. Tę chorobę, na którą zapadła UE, trzeba leczyć – ale skuteczną metodą, a nie przez dodawanie trucizny – stwierdził.

Zobacz także

naCo

wyborcza.pl

Bardzo mocny wstępniak „New York Times’a” przed wizytą Obamy w Polsce. Kaczyński jak „klon Putina”

past, 06.07.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• Amerykański dziennik krytykuje polski rząd w artykule wstępnym
• Przed szczytem NATO „NYT” zaleca Obamie upomnienie Kaczyńskiego
• Wg. dziennika prezes PiS „zachowuje się coraz bardziej jak klon Putina”

„Polska zbacza w złym kierunki” – brzmi tytuł artykułu wstępnego dzisiejszego „New York Times’a”. Opiniotwórczy amerykański dziennik podkreśla, że w obliczu Brexitu i agresywnej polityki Władimira Putina NATO „musi pokazać jedność”.

„Prezydent Obama i inni przywódcy muszą sprawić, że Jarosław Kaczyński zrozumie, iż zachowywanie się coraz bardziej jak klon Putina nie jest przekonującym pokazem jedności” – czytamy w artykule.

Lewicowo-liberalny dziennik zauważa, że Kaczyński wzywa do pokazywania, że NATO jest silne. „Jednak sam nie wykazuje zainteresowania obawami sojuszników o autorytarne tendencje własnego rządu” – ocenia dziennik.

„Do czasu objęcia władzy przez partię Kaczyńskiego, Polska była przykładem rozwoju demokracji. Dlatego atak Kaczyńskiego na niezależne sądownictwo, media i służby bezpieczeństwa wywołał niepokój w Unii i NATO” – czytamy w „NYT”.

„Polski rząd musi usłyszeć, że sojusz, od którego żąda ochrony, polega nie tylko na obronie terytorium, ale również – a być może nawet bardziej – na obronie wspólnych wartości” – podkreśla dziennik.

kaczyński

gazeta.pl

ŚRODA, 6 LIPCA 2016

Kaczyński w Radiu Koszalin o tym, że “wszystkie opcje są otwarte”, reformie UE, rekonstrukcji rządu, HGW i Magierowskim, który późno wstał

To powiedzenie, że wszystkie opcje są otwarte i że skoro uzyskałem na kongresie bardzo duże poparcie, to w związku z tym będę to poparcie egzekwował – powiedział Jarosław Kaczyński, pytany o swoje słowa z kongresu o tym, że chce być ”rzeczywistym szefem obozu zmian”. W rozmowie z Łukaszem Mężykiem w Radiu Koszalin, prezes PiS przyznał, że do rekonstrukcji rządu wcale nie musi dojść. Skrytykował też Marka Magierowskiego oraz odniósł się do krytyki ze strony Jadwigi Staniszkis oraz Ryszarda Bugaja.

Oto główne wątki z rozmowy.

“WSZYSTKIE OPCJE SĄ OTWARTE”: “To była taka reakcja [słowa o rzeczywistym szefie obozu zmian] na coś, co powiedziałem w trakcie wystąpienia, kiedy powiedziałem o swojej wycofaniu, to dostałem wielkie brawa. To nie tak, że szefowie partii powinni się brać za wycofywanie się. To powiedzenie, że wszystkie opcje są otwarte i że skoro uzyskałem na kongresie bardzo duże poparcie, to w związku z tym będę to poparcie egzekwował. A w jaki sposób? Zobaczymy. Nigdzie się nie śpieszę, nie wybieram, ale też w żadnym wypadku nie można przyjąć takiej sytuacji, że będę zawsze tym, który bierze na szczękę ciężkie ciosy i w innych kontekstach nie występuje. To sytuacja, którą świadomie przyjąłem, bo to jest w interesie Polski, bo zwycięstwo PiS jest w interesie Polski, ale nie zawsze tak musi być”.

O TYM, CO POLSKA POWINNA ZAPROPONOWAĆ UNII PO BREXICIE: “Stanowisko szefów MSZ Niemiec i Francji było bardzo niebezpieczne. Trzeba szukać nowych rozwiązań. Trzeba iść w kierunku, żeby znaleźć równowagę między UE jako organizacją regionalną, a uprawnieniami suwerennych państw narodowych. W gruncie rzeczy o to jest spór i to nie spór tylko w Anglii, ale także we Francji, Holandii, Austrii. Jest taki nastrój też w Czechach, nawet w Niemczech, ta sprawa stawała kiedyś w Trybunale, który suwerenność ograniczył, mimo że Niemcy nie muszą się o swoją suwerenność martwić. Zamiast mówić “nic się nie stało”, albo “to się nie udało, skoro to lekarstwo nie przyniosło efektów, to dajmy więcej lekarstwa”, to może jednak zmienić terapię i podjąć inne działania. Już w tym kierunku pracuję. Mam za sobą lekturę pewnych przygotowań, opracowań i mam za sobą rozmowę z bardzo wybitnym przedstawicielem nauki prawa europejskiego i – mam nadzieję – że porozumiemy się co do pracy nad nowym kształtem traktatów europejskich. Czy to będzie coś zupełnie innego, czy daleko idąca zmiana tego, co jest, to trudno mi powiedzieć, ale trzeba to przedłożyć europejskiej opinii publicznej. Dzisiaj mogę – zresztą wspominałem o tym na kongresie – powiedzieć, że to budzi zainteresowanie różnych ważnych europejskich polityków”.

“ZNAJDZIEMY FORUM, ŻEBY WYJŚĆ Z MOIMI PROPOZYCJAMI, PANI PREMIER JE JUŻ ZNA”: “Jeżeli te prace się zakończą, bo to na pewno nie jest z dnia na dzień, czy nawet z tygodnia na tydzień, to zajmie trochę czasu, to bardzo ambitne przedsięwzięcie, to znajdziemy takie forum, żeby z tym wyjść. Ale to nie jest tylko kwestia mojej propozycji, ale też kwestia przejęcie tego przez państwo polskie. Przecież to nie chodzi o to, żebym się prezentował z jakimiś pomysłami, tylko o to, żeby Polska dynamicznie i z pomysłem weszła w tę politykę; propozycję z mojej strony już usłyszała pani premier. Będę o tym rozmawiał również z szefem MSZ. Pani premier jest za moimi propozycjami. Tę chorobę, na którą zapadła UE, trzeba leczyć – ale skuteczną metodą, a nie przez dodawanie trucizny”.

“WIERZĘ, ŻE NIE BĘDZIE POWODU DO REKONSTRUKCJI RZĄDU”: “Pod koniec roku zostanie dokonana ocena rządu. Nie wiem, czy będzie rekonstrukcja, wierzę, że nie będzie powodu do rekonstrukcji, że ‘tabory podciągną’ i wszystko będzie szło jak trzeba. Jak nie będzie szło jak trzeba, to wtedy zmiany będą konieczne”.

O IDEALNYM SYSTEMIE WYBORCZYM: “W Polsce dobrym systemem wyborczym byłby taki, który mógłby połączyć z jednej strony mocne legitymizowanie posłów, którzy działają w terenie, a z drugiej strony mechanizm wprowadzania do parlamentu dużej liczby ludzi, którzy może mają mniejszą siłę, jeśli chodzi o możliwość uzyskiwania bezpośredniego poparcia, ale mają za to bardzo dobre kwalifikacje. Bo parlament musi mieć legitymizację, która wyraża się w poparciu dla partii, ale musi też dysponować odpowiednią liczbą fachowców”.

“RZECZNIK PÓŹNO WSTAŁ”: O KRYTYCE TEMPA PRAC NAD TK PRZEZ MARKA MAGIEROWSKIEGO: “Pan rzecznik prezydenta dziś chyba późno wstał i nie wiedział, że to nie wynikało z żadnych planów PiS, tylko z tego powodu, że KOD wycofał swój projekt ustawy. Konstytucjonaliści uznali, że trzeba wszystko zacząć od początku. Gdyby nie to, to wszystko byłoby w porządku. W ogóle zarzucanie parlamentowi, że pracuje w nocy, jest niepoważne, tak parlamentu pracują. Takie zarzuty nie powinny padać z ust ludzi poważnych”.

“DLA MNIE TO NIEPOJĘTE”: O KRYTYCE STANISZKIS I BUGAJA: “Ludzie zmieniają poglądy. Ja nie rozumiem stanowiska dziś mojej koleżanki. Nie rozumiem też stanowiska Ryszarda Bugaja. Po prostu nie rozumiem. Nie posądzam ich o to, by nie rozumieli sensu starcia o TK. Dlatego nie jestem w stanie pojąć stanowiska pani profesor i pana profesora”.

“ZNANA Z NĘDZNYCH ZACHOWAŃ”: O HANNIE GRONKIEWICZ-WALTZ: “To osoba z wrogiego nam obozu, bardzo zaangażowana w zwalczanie nas. Znana ze skandalicznych, małostkowych i nędznych zachowań, to osoba całkowicie skompromitowana, nie powinna mieć miejsca w życiu publicznym”.

O WOJEWÓDZTWIE ŚRODKOWOPOMORSKIM: “Podtrzymuję deklaracje, tylko na czym polega problem? Jest sprzeciw i ze strony Gdańska, i Szczecina, tam też wchodziło w grę. Nie widać jakiegoś mocnego poparcia ze strony elit, a jeżeli chodzi o pewne regiony, to ze strony społeczeństwa. Np. w okolicach Słupska czy w Słupsku poparcia dla tej idei nie ma. Jeżeli takie poparcie będzie, to my tę sprawę podejmiemy, bo uważamy, że środkowe Pomorze jest poszkodowane z tego, że nie ma środka władzy, władzy wojewódzkiej. To tworzy taką lukę, która może się zmieniać. Bez woli mieszkańców, elit, tego zrobić się nie da”.

kaczyńskiwRadiu

300polityka.pl

Dlaczego w ogóle coś istnieje? Wyniki eksperymentu przybliżają nas do rozwiązania zagadki

Michał Rolecki, 06.07.2016

Super-Kamiokande to wielki cylinder wypełniony 50 tys. ton krystalicznie czystej wody i otoczony 11 146 fotodetektorami rejestrującymi najmniejszy błysk światła. Taki błysk oznacza, że przybywające z kosmosu neutrino trafiło w cząsteczkę wody.

Super-Kamiokande to wielki cylinder wypełniony 50 tys. ton krystalicznie czystej wody i otoczony 11 146 fotodetektorami rejestrującymi najmniejszy błysk światła. Taki błysk oznacza, że przybywające z kosmosu neutrino trafiło w cząsteczkę wody. (SHOHEI SUZUKI/AP)

Najnowsze wyniki pomiarów neutrin, eksperymentu prowadzonego w Japonii, przybliżają fizyków do rozwiązania zagadki istnienia materii we Wszechświecie.

Neutrina (i ich antycząstki, antyneutrina) występują w trzech rodzajach: elektronowe, mionowe i taonowe. Wiemy, że neutrina jednego rodzaju mogą zamieniać się w inne – proces ten nazywany jest oscylacją neutrin.

W eksperymencie T2K prowadzonym w Japonii akcelerator J-PARC w Tokai wysyła wiązkę neutrin, które odbierane są przez detektor Super-Kamiokande, oddalony o 295 km. Rozpoczęto go w 2010 r., ale przerwano po trzęsieniu ziemi w 2011 r. (tym samym, które uszkodziło elektrownię atomową w Fukushimie).

Dopiero w 2013 r. zespół ogłosił, że 28 neutrin mionowych wysłanych z Tokai zostało odebranych w Kamiokande, ale po drodze zamieniły się elektronowe. Było to kolejne potwierdzenie oscylacji neutrin, czyli tego, że cząstki te mogą się zmieniać w locie same z siebie (za odkrycie oscylacji neutrin przyznano ubiegłoroczną nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki). W odkryciu brali też udział Polacy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

Fizycy przeprowadzili później taki sam eksperyment z antyneutrinami mionowymi, żeby sprawdzić, czy zachowują się tak samo. Jeśli prawa fizyki są symetryczne, antycząstki powinny zachowywać się tak samo, jak odpowiadające im cząstki (to nieco bardziej skomplikowane, bo ściślej biorąc, antycząstki powinny zachowywać się tak samo jak odbicie zwykłych cząstek w lustrze).

Na poniedziałkowej konferencji w Londynie Hirohisa Tanaka z Uniwersytetu w Toronto ogłosił pierwsze sensacyjne wyniki tego eksperymentu. Okazuje się, że antyneutrina zachowują się inaczej niż neutrina! Do tej pory zaobserwowano 32 neutrina mionowe zamieniające się w elektronowe – i tylko cztery przemiany jednego rodzaju antyneutrina w drugi (mionowego w antyelektronowe).

To oznacza, że fizycy zaobserwowali różnicę między zachowaniem materii a antymaterii. Liczby cząstek i ich przemian są niewielkie, ale na tyle znaczące, że szansa na zaobserwowanie takiej anomalii, gdyby symetria między materią i antymaterią jednak istniała, wynosi tylko 5 proc. To znaczy, że na 95 proc. nie jest to statystyczna fluktuacja. Zwykle fizycy nie ogłaszają odkrycia, zanim pewność jest dużo, dużo wyższa (np. rzędu 99,95 proc.) Ale na tym samym spotkaniu ogłoszono także wyniki podobnego eksperymentu NoVA prowadzonego w Stanach Zjednoczonych, które są z grubsza zgodne z japońskimi.

Dlaczego w ogóle istnieje materia?

To bardzo ważne odkrycie, które może pomóc odpowiedzieć na ważkie filozoficzne pytanie: dlaczego istnieje raczej coś niż nic?

Trapi ono nie tylko filozofów, ale też fizyków. W Wielkim Wybuchu powinna powstać dokładnie taka sama ilość materii jak antymaterii. A to oznacza, że wszystko powinno było zniknąć – anihilować, pozostawiając tylko promieniowanie.

Ale przecież istnieją galaktyki, gwiazdy, planety, i istniejemy my, a wszystko to składa się z materii. Najwyraźniej w Wielkim Wybuchu powstała nadwyżka materii nad antymaterią i nie doszło do ich całkowitej anihilacji. To dość dziwne, prawa fizyki są bowiem bardzo symetryczne. Jeśli zamienimy wszystkie cząstki na antycząstki i dokonamy lustrzanego odbicia wszystkich procesów, to Wszechświat powinien wyglądać tak samo jak przedtem. Nic się nie powinno zmienić.

Pierwsze oznaki tego, że w świecie cząstek jednak nie ma takiej symetrii (tzw. symetrii CP), pojawiły się w 1957 r., kiedy fizycy zauważyli, że oddziaływanie słabe łamie idealną symetrię praw fizyki. W 1964 r. potwierdzono eksperymentalnie, że niektóre cząstki (kaony) rozpadają się inaczej niż ich antycząstki, za co James Cronin i Val Fitach otrzymali w 1980 r. nagrodę Nobla.

Po latach teoretycznych wyliczeń okazało się, że to złamanie symetrii jest jednak za słabe, aby wyjaśnić całą nadwyżkę materii nad antymaterią – może odpowiadać tylko za niewielką jej część. Fizycy poszukiwali więc innych naruszeń symetrii.Wyniki japońskiego eksperymentu T2K mogą oznaczać, że znaleziono brakujący element układanki.

Odpowiedź na odwieczne pytanie prawdopodobnie brzmi: istniejemy, bo oddziaływanie słabe łamie symetrię CP. Choć można podejrzewać, że ta odpowiedź zapewne nie zadowoli filozofów.

Zobacz także

dlaczego

wyborcza.pl

ŚRODA, 6 LIPCA 2016

„Schetyna, nie paktuj z PiS!” – trwa pikieta pod Biurem Krajowym PO

14:59
Slack for iOS Upload (3)

„Schetyna, nie paktuj z PiS!” – trwa pikieta pod Biurem Krajowym PO

Przy ulicy Wiejskiej 12, gdzie swoją siedzibę ma Biuro Krajowe PO – a gdzie dziś o 15:00 rozpocznie się także polityczny zarząd PO – trwa pikieta zorganizowana przez ludzi związanych z Komitetem Obrony Demokracji. Krytykują oni Grzegorza Schetynę za próby negocjacji z PiS-em ws. wspólnego przejęcia większości w sejmiku dolnośląskim.

„Schetyna, nie paktuj z PiS!”, „Nie dla koalicji PO-PiS” – takie transparenty można zobaczyć na Wiejskiej.

Ewa Kopacz zapowiadała na ubiegłotygodniowym wyjazdowym klubie PO we Wrocławiu, że będzie domagała się wyjaśnień w związku z negocjacjami, które Schetyna i jego współpracownicy prowadzili z wiceprezesem PiS Adamem Lipińskim.

Rozmówcy 300POLITYKI spodziewają się ostrego starcia pomiędzy zwolennikami Schetyny i grupą skupioną wokół byłej premier.

Slack for iOS Upload (2)

300polityka.pl

Ekspresowe prace nad ustawą o TK. Szydło: Jesteśmy bardzo konsekwentni, dotrzymujemy słowa. Ja dotrzymuję słowa

kospa, 06.07.2016

Beata Szydło: Jesteśmy bardzo konsekwentni, dotrzymujemy słowa. Ja dotrzymuję słowa

Beata Szydło: Jesteśmy bardzo konsekwentni, dotrzymujemy słowa. Ja dotrzymuję słowa (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Posłowie pracowali nad projektami po to, żeby wreszcie wypracować taki projekt ustawy, który wypełni m.in. te zalecenia, te uwagi, które skierowała do nas również Komisja Wenecka – przekonuje Beata Szydło. A poseł PiS Marek Ast pytany o sens poprawki zgłoszonej przez PiS, za którą sam głosował, odpowiada: – Trudno jest mi w tej chwili powiedzieć.

Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka projektem ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zajmowała się do godz. 3.30 w nocy. W większości złożona z polityków PiS zarekomendowała przyjęcie projektu przygotowanego przez partię rządzącą. – Po co wam ten cyrk? – pytał Grzegorz Furgo (Nowoczesna). A Robert Kropiwnicki (PO) zwracał uwagę, że prace komisji „to nie wyścig w obieraniu ziemniaków”.

Szydło: Wszystkim nam zależy, by rozwiązać problem Trybunału

Podczas konferencji prasowej tuż przed posiedzeniem rządu Beata Szydło była pytana przez dziennikarzy, czy tak powinny wyglądać prace nad tak ważną ustawą. – Wszystkim nam zależy – i miałam też do tej pory takie przekonanie, że również i opozycji – na tym, żeby rozwiązać problem TK – odpowiedziała.

I dodała: – Pojawiły się projekty ustaw, które zostały skierowane do komisji i pracowali nad nimi posłowie po to, żeby wreszcie wypracować taki projekt ustawy, który wypełni m.in. te zalecenia, te uwagi, które skierowała do nas również Komisja Wenecka. My jesteśmy tutaj bardzo konsekwentni, dotrzymujemy słowa, ja dotrzymuję słowa również dotyczącego tego, o czym mówiliśmy w dialogu z Komisją Europejską, że szukamy konstruktywnych rozwiązań. W związku z tym zależy nam na tym, żeby ta ustawa wreszcie została przyjęta.

Zdaniem premier „wszystko wskazywało na to, że prace idą w dobrym kierunku i że można się porozumieć”. – Nie chcę oceniać pracy Sejmu, bo to nie jest moją rolą, natomiast z tego, co mi wiadomo, jeden z projektów został wycofany, w związku z tym ze względów formalnych trzeba było tę pracę przeprowadzić jeszcze raz – oceniła. – Jeszcze raz podkreślę – wszystkim nam, również opozycji, powinno zależeć, żeby konflikt wokół TK się zakończył, w związku z tym jest konieczne przyjęcie tej ustawy.

Wcześniej nocne prace skrytykował rzecznik prezydenta Marek Magierowski, który stwierdził, że „można te prace prowadzić nieco w innym trybie, w nieco innym terminie, za dnia”. – Nie ma aż takiej potrzeby, żeby procedować nad ustawą o 3.30 w nocy – ocenił.

O co chodzi w poprawce Pawłowicz? Ast: Trudno mi w tej chwili powiedzieć

Tempo prac pokazuje choćby wypowiedź członka komisji sprawiedliwości i praw człowieka Marka Asta. Wśród szeregu przyjętych przez posłów poprawek jest również zaproponowana przez Krystynę Pawłowicz (PiS). Zakłada ona odroczenie spraw, które czekają już na swoje rozpatrzenie przez TK, a złożonych na wniosek posłów, na pół roku od wejścia w życie ustawy. Wśród takich spraw znajduje się choćby tzw. ustawa inwigilacyjna.

Za poprawką głosował m.in. właśnie Ast. Reporterka TVN24 zapytała posła PiS, o co chodzi w tej poprawce. – Trudno jest mi w tej chwili powiedzieć. Myślę, że bardziej trzeba by z panią profesor porozmawiać – odpowiedział.

– Ale głosował pan za tą poprawką i nie wie pan, za czym pan głosował? – dopytywała dziennikarka.

– Ale oczywiście, że tak. Głosowałem za poprawkami, które zgłaszaliśmy jako klub. Natomiast w tej chwili rzeczywiście jesteśmy parę godzin po zamknięciu prac komisji, więc trudno mi się do wszystkich poprawek ustosunkować – stwierdził Ast.

Na uwagę, że może gdyby nie narzucono takiego tempa prac, łatwiej byłoby się zapoznać z założeniami projektu, Ast odparł: – Znałem wszystkie poprawki, z pełnym przekonaniem nad nimi głosowałem i zaręczam, że projekt, który wypracowaliśmy, jest projektem kompromisowym, projektem, który po prostu z jednej strony jest krokiem do tyłu, a z drugiej strony – rozwiąże problem Trybunału.

Przewodniczący komisji Stanisław Piotrowicz (PiS) nie wyklucza, że jeszcze dziś odbędzie się drugie czytanie projektu.

Zobacz także

pytają

wyborcza.pl

Nagie piersi Madonny (i dokładnie zakryte nogi). Mistrzowie w Muzeum Narodowym w Krakowie [RECENZJA, ROZMOWA]

Anna Arno, 06.07.2016

Hans Memling, Matka Boska karmiąca, 1480, olej na desce

Hans Memling, Matka Boska karmiąca, 1480, olej na desce

Wystawę „Maria Mater Misericordiae” – przegląd wizerunków Madonny w sztuce – można podziwiać z perspektywy pielgrzyma, okiem historyka, antropologa. To wyzwanie w kraju, gdzie Matce Boskiej jest poświęcone są sanktuaria i niemal każda kapliczka.

Na przygotowaną przez polskich i włoskich kuratorów ekspozycję przyjechały arcydzieła – jak pełna wdzięku terakota Andrei della Robbii i zadziwiający rzeźbiarską precyzją rysunek Andrei Mantegni – ale największe wrażenie robią prace mniejszych mistrzów wypożyczone z prowincjonalnych muzeów.

U schyłku średniowiecza Maryja pośredniczyła między niebem a ziemią, była zdolna załatwić niemal każdą sprawę. Na obrazie Balda de Serofiniego przybiera rolę boskiej policjantki: rózgą przepędza szatana, który usiłował wyrwać dziecko z objęć matki. Czcią otaczano jednak łagodniejsze wizerunki: czułej matki, która troszczy się o swoje przybrane, grzeszne dzieci.

Madonna Miłosierdzia szeroko rozkłada poły szaty. W ich cieniu chronili się zakonnicy, członkowie bractw, mieszkańcy miast. W dziele anonimowego artysty z regionu Marche (obok) płaszcz Maryi jest uszyty z białego bisioru jak starotestamentowy Namiot Przymierza.

Łono Madonny ukazano jak w atlasie anatomicznym: została w nie wpisana mandorla, a w niej błogosławiące Dzieciątko. Madonna stała się więc prefiguracją tabernakulum i została utożsamiona z Kościołem (pod jej płaszczem gromadzą się wierni).

Zmysłowa dewocja

Dewocyjne obrazy bywały zadziwiająco zmysłowe. Anonimowy naśladowca Piera della Francesca ukazał Maryję olbrzymkę górującą nad jałowym krajobrazem. Z błotnistej ziemi wynurzają się figurki grzeszników ze złożonymi błagalnie dłońmi, a Maryja odsłania piersi i zrasza cierpiących swym mlekiem.

Na obrazie Barnaby da Modena pod połami błękitnego płaszcza mieszczą się biskupi w mitrach, zakonnicy, mieszczanie i żebracy w łachmanach. Na zewnątrz anioły bożego gniewu strzelają z łuku i kładą trupem grzeszników. Ten obraz zamówiło Bractwo Miłosierdzia w Genui jako wotum dziękczynne za uratowanie miasta od zarazy.

Wizerunek Matki Bożej w opiekuńczym płaszczu rozpowszechnił się po epidemii dżumy, która w 1348 r. zabiła ponad połowę mieszkańców Sieny i Florencji. „Nikt nie opłakiwał zmarłych – zapisał kronikarz – każdy oczekiwał bowiem własnej śmierci”.

Jednym z najstarszych dzieł na wystawie jest ikona karmiącej Maryi Królowej. Jeszcze bizantyjska w wyrazie, hieratyczna postać w bogato zdobionej szacie ma schematyczne rysy. Siedzące na jej kolanach Dzieciątko – kilkuletnie, jak bywa w najdawniejszym malarstwie – odchyla głowę, aby chwycić pierś.

Poruszające są te pierwsze próby połączenia królewskiej godności Maryi i jej ludzkiego ciepła. Na XIII-wiecznej ikonie z Aversy nagi Jezus przypomina niezdarnie wyciosaną drewnianą figurkę. Madonna podaje mu stożkowatą pierś, która wydaje się oddzielona od ciała. Oto obrazy epoki przejściowej: u schyłku starożytności ikona Maryi z Dzieciątkiem była teologicznym świadectwem, a nieokreślony wiek Jezusa – dowodem jego boskiej natury. W średniowieczu, gdy te dogmaty się ustabilizowały, na powrót zaczęto podkreślać dziecięce cechy małego Jezusa.

Jezus – niemowlak

Przejmujące wrażenie robi silnie uszkodzona Madonna Giotta. Zachowała się delikatna karnacja Maryi, podkreślone wypukłości i cienie. Widać ogromny postęp w porównaniu z rysami bizantyjskich Madonn. Nie ma śladu po główce dzieciątka, zostały za to dłonie: jedna głaska policzek matki, druga ściska jej palec. To nie są gesty zgodne z teologicznym schematem, tak zachowuje się prawdziwe niemowlę.

Przedstawienie Matki Boskiej Czułej (Eleusy) też ma początek w bizantyjskiej tradycji. Na nowogrodzkiej ikonie dzieciątko przytula się do policzka matki. Naturalny gest niesie teologiczne przesłanie: oto znak miłości Chrystusa do Kościoła. Twarz matki jest poważna, bo przewiduje śmierć na krzyżu. Pod koniec średniowiecza ten typ przedstawienia przyjął się we Włoszech.


Donatello, „Matka Boska z Dzieciątkiem”, 1420-1430, rzeźba z terakoty

Mistrzami czułych, ludzkich Madonn byli sieneńczycy. U Nadda Ceccarellego odziana w karmazynową suknię Maryja wydaje się posągowa. Tymczasem Dzieciątko ssie pierś, ale odwraca się przy tym zaciekawione, spojrzeniem zaczepia widza.

Wizerunek Madonny karmiącej wywodzi się ze scen Bożego Narodzenia, w których Maryja często siedzi wprost na ziemi. Teologowie dowiedli, że cnotahumilitas (pokory) pochodzi od słowa humus (ziemia). Ten rodzaj przedstawienia propagowali franciszkanie, a wizerunki skromnej Matki Boskiej często zamawiały bractwa religijne – miały zachęcać ich członków do dobroczynności.

Na niewielkim obrazie Francescuccia Ghisiego Madonna siedzi na rozłożonym na ziemi dywaniku, ma jednak na sobie drogocenne suknię i płaszcz: kontrast między przepychem szat a postawą Maryi pouczał wiernych, że pokora prowadzi do nieba. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że tęczowe skrzydła aniołów Lorenza Monaco po prostu sprawiały wiernym przyjemność. A artysta nie mógł pozwolić, by Królowa Niebios siedziała na gołej ziemi, i dał jej czerwoną poduszkę.

Mimo że kilka obrazów tradycyjnie uważano za portrety Maryi namalowane przez św. Łukasza, wierni dociekali, jak wyglądała Matka Boska. W kazaniu o urodzie Maryi XV-wieczny dominikanin Gabriel Barletta spekulował na temat koloru jej włosów. Renesansowi rzeźbiarze potrafili wyczarować wizerunki Madonny, które zdawały się żywe, choć przedstawiały niebiańsko doskonałe kobiety.

Matka Boska niezbędna

Przejmującym dopełnieniem są piety – raz jeszcze matka trzyma w ramionach syna, już dorosłego. W renesansowej tradycji, której kulminację stanowi watykańskie dzieło Michała Anioła (w Krakowie można obejrzeć kopię), Maryja jest młodą kobietą, sprawia wrażenie Oblubienicy ściskającej martwe ciało ukochanego. Przejmująco ludzki Imago Pietatis pokazał wenecjanin Cima da Conegliano – skamieniała z bólu Maryja głaszcze włosy siedzącego na skraju sarkofagu Jezusa: jakby był cierpiący, ale nieumarły, jakby zaraz miał się obudzić.

Jeszcze większe wrażenie robi dramatyczna kompozycja nieznanego praskiego mistrza, z krakowskiego kościoła św. Barbary. Umęczone ciało Jezusa spoczywa na kolanach matki, jest dla niej zbyt długie i ciężkie. Dramatycznie wyostrzone rysy i kształty podkreślają ludzki wymiar misterium zbawienia.

Matka Boska, poza tym że wprowadzała zmysłowość w świat chrześcijańskiej wyobraźni, była i pozostaje wiernym niezbędna: śmiertelna kobieta jako łączniczka między niebem a ziemią, rozumiejąca słabości i wybaczająca.

Rozmowa z prof. Piotrem Krasnym z Instytutu Historii Sztuki UJ, współautorem wystawy „Maria Mater Misericordiae”

Martyna Nowicka: Dlaczego to do Maryi przez wieki zwracali się wierni?

Piotr Krasny: Z męskością kojarzono stałość, surowość, sprawiedliwość – a po co prosić o coś Boga Ojca, jeśli wiadomo, że nie zmieni zdania? Kobiety postrzegano jako wyrozumiałe, nic więc dziwnego, że chętniej kierowano prośby do Maryi i to mimo że w Biblii ani Maryja, ani jej działania nie są „miłosierne”. To przymiotnik, którym określa się Boga, w obrazowaniu zadziałały więc schematy postrzegania płci, nie teologia.

W XIX w. te schematy zaczynają się zacierać, a koncept Boskiego miłosierdzia w katolicyzmie przesuwa się na Chrystusa. Widać to nie tylko na obrazach, ale także w praktykach kościelnych – przed cudownymi obrazami maryjnymi coraz częściej stawia się najświętszy sakrament. „Maria Mater Misericordiae” to przypomnienie gorliwości i praktyk, które już minęły.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Maryja jakoś specjalnie nie interesowała wiernych, bo wszystko było skupione wokół Chrystusa. Dlatego nie zaistniał wtedy kanon przedstawień maryjnych, który można by wykorzystać w późniejszych wiekach – w obrazowaniu Maryi można zauważyć ogromną dowolność i zmienność. To w tych wizerunkach widać najlepiej społeczne poszukiwania i potrzeby, bo za każdym razem artyści, przedstawiając Matkę Boską, przedstawiali też własną kulturę. Gdyby spojrzeć, kto na tych XIV-wiecznych obrazach chowa się pod płaszczem Maryi przed gniewem Bożym, zyskalibyśmy pewnie interesujący przekrój społeczny. Dlatego to wystawa nie tylko religijna, ale także ukazująca przemiany kulturowe.

Skąd więc ta potrzeba pokazywania Maryi jako matki miłosierdzia i niezwykła trwałość tego motywu?

– Szczególnie wyraźnie jego początki widać za czasów cesarza Konstantyna Wielkiego. Jego przejście na chrześcijaństwo, poza możliwymi powodami osobistymi, było przede wszystkim polityczne. Koncepcja cesarza-boga przestała działać, Konstantyn prezentował się więc jako Boży pomazaniec, a Bóg chrześcijański stał się takim supercesarzem. Dlatego pokazywano go głównie jako sprawiedliwego sędziego, który za dobre wynagradza, a za złe karze – to z kolei nie zachęcało do wchodzenia z nim w osobiste relacje.

Na wystawie jest sporo obrazów z XIII i XIV w. To wtedy nastąpił kolejny rozkwit kultu miłosierdzia?

– Tak, wynikał on z trzech powodów. Pierwszy to działanie franciszkanów i dominikanów, którzy propagowali koncepcję indywidualnej modlitwy. Poza tym jest to okres wczesnokapitalistycznego rozwoju Włoch: jest nowy podział pracy, rosną fortuny kupców i bankierów. Z punktu widzenia ludu to próżniacy, którzy nie zarabiają własnymi rękoma. Oni sami też nie czują się w porządku w oczach Boga – szczególnie jeśli zajmują się lichwą, potępioną wyraźnie w Starym Testamencie. W sukurs przychodzi werset z Ewangelii św. Mateusza: „miłosierni miłosierdzia dostąpią”. Zakładają więc liczne bractwa miłosierdzia, pierwsze publiczne systemy opieki zdrowotnej. A te potrzebują logotypów.


Autor nieznany, Matka Boska Orantka, XII w., mozaika

A na nich oczywiście Matka Boska?

– Tak, do tego malowana przez najlepszych malarzy. Niektóre bractwa miłosierdzia działają do dziś, a na włoskich karetkach widnieje napis „Misericordia”, czasem wizerunek Madonny w płaszczu opiekuńczym.

Trzecim powodem rozpowszechnienia maryjnego kultu były bez wątpienia epidemie czarnej śmierci, postrzeganej wtedy jako kara za grzechy.

Skoro w przedstawieniach widać kulturowe przemiany, to czy znajdziemy wśród nich takie, które dziś mogą szokować?

– Wiele pokazanych na wystawie karmiących Madonn ma niezwykle, z dzisiejszego punktu widzenia, obnażone piersi. Samo karmienie ma bogatą symbolikę – w Kościele wschodnim przypomina o boskim macierzyństwie, na Zachodzie kojarzy się z czułością i miłosierdziem. W tym geście zawiera się też karmienie, po prostu, własnym ciałem. Pokazujemy przedstawienia, na których z odsłoniętych piersi Maryi tryska mleko, które chłodzi dusze czyśćcowe, przynosząc im wytchnienie. Po soborze trydenckim (1545-63) powoli one znikają, ale nie z powodu zakazu Kościoła – po prostu zmienia się postrzeganie kobiecego ciała. W średniowieczu i renesansie za gorszące uważano nie nagie piersi, ale nogi. Dziś jest inaczej.

Czy to wystawa przede wszystkim dla wierzących?

– Dzieła, które wybraliśmy na wystawę, to po prostu bardzo dobra sztuka. Dostarczą doznań estetycznych każdemu, niezależnie od jego stosunku do głębokiego, ideowego przekazu. Niezależnie od osobistego stosunku do wiary czy wyznania trzeba zaznaczyć, że dla Europejczyków religia ma kluczowe znaczenie. To ona przez wieki kształtowała naszą kulturę, o czym coraz więcej mówi się też we współczesnej humanistyce. Postsekularyzm, czyli nurt współczesnej filozofii, który się tym zajmuje, wiąże się z przekonaniem, że niemożliwe jest mówienie o kulturze europejskiej bez religii chrześcijańskiej. Tę jedność i ogromny wpływ religii na kulturę i vice versa widać także na wystawie.

Wystawa „Maria Mater Misericordiae”, kuratorzy: Piotr Krasny, Giovanni Morelli, Muzeum Narodowe w Krakowie, do 9 października

Zobacz także

 

wyborcza.pl

ŚRODA, 6 LIPCA 2016

Gasiuk-Pihowicz zdradza, kto będzie przedstawicielem .N w komisji śledczej i mówi: Ustawa PiS o TK to laurka dla Obamy

gasiuk2602-640x480

Nowoczesna zarekomenduje do komisji śledczej ws. Amber Gold posła Witolda Zembaczyńskiego – przyznała w rozmowie z 300POLITYKĄ i RDC Kamila Gasiuk-Pihowicz.

6-2-1-1-1 – najprawdopodobniej tak będzie wyglądał skład osobowy komisji śledczej którą Sejm może powołać jeszcze dziś wieczorem. W praktyce oznacza to, że PiS w komisji będzie mieć 6 przedstawicieli, PO – 2, a pozostałe kluby po 1. PiS zmieniło zdanie w tej sprawie, bo pierwotnie komisja miała liczyć 9 posłów, ostatecznie będzie 11-osobowa.

Posłanka Nowoczesnej w rozmowie z 300POLITYKĄ mówiła też projekcie ustawy PiS o TK, nad którym pracowała w nocy komisja sprawiedliwości: – Nie mam żadnej wątpliwości, że powstaje ustawa, która ma być laurką przygotowaną dla prezydenta Baracka Obamy, która ma świadczyć o tym, jak w Polsce się świetnie żyje i wypracowuje ustawy na drodze kompromisu z opozycją. A rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej – przekonuje Gasiuk-Pihowicz.

Jak dodaje:

„Jasno nam postawiono, że ustawa musi być procedowana do końca tego posiedzenia, to wynikało wprost z pisma marszałka Kuchcińskiego. Przewodniczący również wyartykułował takie zobowiązanie, że ustawa zostanie uchwalona do końca tego posiedzenia Sejmu. Wczoraj mieliśmy maksymalnie 47 godzin na uchwalenie tej ustawy. Wiemy już w stu procentach, że polityczny sprint zastąpił tu jakąkolwiek rozwagę i odpowiedzialność. Nikt tu nie dba o jakość prawa, o rozwiązania najlepsze dla obywateli. PiS przepycha kolanem prawo dobre dla swojej partii”

Gasiuk przekonuje ponadto:

„Ta ustawa ma na celu sparaliżowanie działania Trybunału. Nawet subtelne zmiany, które zostały wprowadzone przez PiS, to są zmiany zupełnie kosmetyczne, natomiast mechanizm zmierzający do paraliżowania, nadal pozostaje. To wszystko było szyte grubymi nićmi. Chodzi o to, żeby wszystko było w rękach PiS-u. To koniec trójpodziału władzy. PiS wprowadzając tę ustawę osiągnie swój cel. Żadna z niekonstytucyjnych ustaw, jak ustawa antyterrorystyczna czy o obrocie ziemią, nie będzie mogła być sprawdzona co do swojej konstytucyjności za tego parlamentu, bo będzie musiała poczekać kilka lat w swojej kolejce”

W ustawie zapisano między innymi, że pełny skład orzekający Trybunału będzie wynosił 11 sędziów. Wyroki mają zapadać zwykłą większością głosów, a nie jak wcześniej proponowano większością 2/3. W toku prac komisji zrezygnowano z przepisu umożliwiającego prezydentowi lub Prokuratorowi Generalnemu zgłaszanie sprawy jako szczególnie zawiłej, co wymagałoby orzekania w pełnym składzie TK. W projekcie pozostał przepis o wyznaczaniu terminu rozpraw na podstawie kolejności wpływu spraw. Dodatkowo przyjęto poprawkę umożliwiającą zgłoszenie przez czterech sędziów TK sprzeciwu wobec projektowanego wyroku w sprawie o doniosłym charakterze. Skutkowałoby to odroczeniem narady ostatecznie nawet o sześć miesięcy.

gasiuk

300polityka.pl

Komorowski: Obama będzie pytał Dudę o praworządność

05-07-2016

Andrzej Duda Barack Obama Bronisław Komorowski

 źródło: PAP

Jak prezydent Andrzej Duda będzie odpowiadał Obamie na pytania o praworządność w Polsce? Rozmowa z byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim.

Karolina Lewicka:To Pan zapraszał Obamę na szczyt NATO, ale to Andrzej Duda będzie z nim wkrótce rozmawiał, także – co zapowiedział zastępca rzecznika amerykańskiego Departamentu Stanu, Mark Toner – o naszej praworządności…

Bronisław Komorowski: Wiem jedno – że do tej pory to polscy prezydenci oraz szefowie MON i MSZ mieli moralne prawo do przypominania NATO i UE jako całości, że oba te wielkie projekty politycznie zostały zbudowane na demokratycznych fundamentach państw prawa. Teraz to inni, m.in. Sekretarz Generalny NATO czuje się zobowiązany nam tę wiedzę wykładać. To smutne.

Ameryka ma problem z nami, ale chyba gorzej, że rząd PiS ma problem z Ameryką…

Ministrowie polskiego rządu lekceważący życzliwych nam i zatroskanych o stan polskiej demokracji amerykańskich senatorów, byłego prezydenta i męża obecnej kandydatki na ten urząd itd. itp. Stany Zjednoczone tworzą trzy czwarte potencjału NATO i są podstawowym gwarantem naszego europejskiego bezpieczeństwa. Musimy więc liczyć na to, że życie zmusi obecną ekipę władzy w Polsce do weryfikacji swojego postępowania i do obrania jednego, stałego, stabilnego kursu na Zachód.

Na razie odwracamy się od Zachodu plecami.

Tracimy politycznie, gospodarczo i wizerunkowo. Bo Polska uchodziła nie tylko za wzór gorliwości sojuszniczej, ale i za przykład państwa, które dbając o własną wolność i bezpieczeństwo, kieruje się przy tym ideami i normami, kluczowymi także dla naszych partnerów.

Zaś każda akcja rodziła reakcję – z trudem wywalczona przeze mnie jako Ministra Obrony Narodowej w 2001 roku decyzja o rozpoczęciu przyspieszonej modernizacji polskiej armii dała nam natowski plan czyli strategię obrony naszego kraju na wypadek agresji.

Zwiększenie finansowania armii do 2 proc. PKB – w czasach, kiedy pozostałe państwa cięły wydatki militarne, podpierając się Fukuyamą i jego modnymi opowieściami o końcu historii – budowało naszą wiarygodność. Gdy Rosja napadła na Ukrainę, okazało się, że to my mieliśmy rację, przewidując rodzaj i kierunek zagrożeń, choć wcześniej oskarżano nas o antyrosyjską histerię…

…wtedy, kiedy mówiliśmy NATO: „Uwaga grupa! Kierunek – wschód! Tam musi być zagrożenie”.

Rosja – na nieszczęście dla nas, dla Europy i dla siebie samej – wybrała zły sposób budowania własnej pozycji w świecie. Choć był – jeszcze kilka lat temu – moment, kiedy wydawało się, że trwale wkroczy na drogę demokratyzacji i modernizacji.

To, co mnie obecnie niepokoi, to brak odpowiedzi NATO na zmienioną rosyjską doktrynę militarną, w której pojawiła się gotowość do prewencyjnego użycia broni jądrowej w przypadku konfliktu.

To, co mnie obecnie niepokoi, to brak odpowiedzi NATO na zmienioną rosyjską doktrynę militarną, w której pojawiła się gotowość do prewencyjnego użycia broni jądrowej w przypadku konfliktu. Nie jestem pewien, czy polskie władze w ogóle ten problem podniosły w ramach przygotowań do szczytu w Warszawie.

W ogóle na świecie źle się dzieje. Brexit może zachwiać Unią Europejską…

To, co niepokoi, to równoległe występowanie sytuacji kryzysowych. Wciąż daje o sobie znać kryzys gospodarczy, wciąż trwa konflikt rosyjsko-ukraiński, który stawia pod znakiem zapytania poczucie bezpieczeństwa naszej części świata. Kryzys migracyjny, który jest efektem nie tylko syryjskiej wojny, destabilizacji sytuacji politycznej w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, ale i naturalnego dążenia ludzi do lepszego życia. Teraz doszedł jeszcze kryzys związany z decyzją Wielkiej Brytanii do wyjścia z projektu Europa.

Warto przypomnieć, że gdy kładziono fundamenty pod projekt integracji europejskiej, to czyniono to z myślą o uniknięciu następnych konfliktów między europejskimi krajami. Sprowadzało się to do zasady „nie było Europy – była wojna, jest Europa – nie ma wojny”. Dzisiaj Europa na naszych oczach słabnie, więc ryzyko konfliktów wojennych rośnie.

Polska – co Antoni Macierewicz ogłosił poza granicami kraju – zaangażowała się w walkę z ISIS. Do Iraku i Kuwejtu lecą samoloty F-16 i około dwustu żołnierzy, także elitarnej jednostki GROM. Wniosek zaakceptował prezydent Andrzej Duda. Jak Pan ocenia tę decyzję?

Udział polskich żołnierzy w misjach pokojowych ONZ i NATO jest oczywistością. Tu jednak nie mamy do czynienia ani z misją pokojową, ani z misją natowską. Niedawno wyszliśmy z Iraku i Afganistanu, wydawało się więc, że ostatecznie odeszliśmy od ogłoszonej przed laty przez Ministra Spraw Zagranicznych poprzedniego rządu PiS polityki ekspedycyjnej. Niepokoi mnie perspektywa ponownego wciągnięcia Polski w konflikt bez jasnego międzynarodowego mandatu. Niepokoi możliwość powrotu do polityki ekspedycyjnej.

Czytaj też: Polscy żołnierze jadą na wojnę. „To strategiczny błąd”

Koniec z taką polityką – to z kolei powiedział Pan, trzy lata temu – żołnierze wracają do domu i koncentrują się na obronie naszego terytorium.

I gdybym teraz miał decydować, dążyłbym raczej do zwiększenia naszego zaangażowania np. w obronę krajów sąsiednich w ramach procesu wzmacniania wschodniej flanki NATO, a unikałbym wysyłania żołnierzy na wojnę z islamistami. Ucząc się na własnych i cudzych błędach, warto dzisiaj oszczędnie i ostrożnie angażować się militarnie w następną wojnę.

Niepokoi mnie perspektywa ponownego wciągnięcia Polski w konflikt bez jasnego międzynarodowego mandatu. Niepokoi możliwość powrotu do polityki ekspedycyjnej.

A jeśli Włosi lub Hiszpanie – w odpowiedzi na naszą bierność – wykażą równy brak zainteresowania wobec flanki wschodniej?

NATO nie jest od rozwiązywania wszystkich problemów na całym świecie – jest od obrony terytorium państw członkowskich, także Włoch i Hiszpanii. Tymczasem ryzykujemy kolejne uwikłanie się w wojnę poza obszarem NATO i nie w ramach misji natowskiej. Powtórzę za Barackiem Obamą: nie jestem przeciwnikiem wojen, jestem przeciwnikiem głupich wojen.

Trzeba jeszcze raz podkreślić, że tu nie chodzi o misję NATO, ale o koalicję organizowaną ad hoc  przez konkretne kraje. O ile misja polskich okrętów wojennych na Morzu Śródziemnym to operacja Unii Europejskiej, misja szkoleniowa w Iraku to działanie na życzenie państwa irackiego, o tyle misja bojowa polskich samolotów takiego mocnego mandatu mieć nie będzie.

To ma być ukłon w stronę NATO w zamian za wzmocnienie flanki wschodnie. Koniec z papierowym bezpieczeństwem – chwali się minister obrony.

Każdy lubi się chwalić, niektórzy nawet cudzymi zasługami. Zwiększanie obecności wojsk NATO na naszym terytorium jest procesem. Trwa od lat. To były decyzje o obecności amerykańskich żołnierzy w 32. bazie lotnictwa taktycznego w Łasku czy o budowie tarczy antyrakietowej w Redzikowie. Szczyt Sojuszu w Newport zaowocował szpicą i ćwiczeniami Anakonda 16. Wreszcie wzmocnienie flanki wschodniej czterema batalionami to pokłosie warszawskiej deklaracji Baracka Obamy sprzed dwóch lat. Nawet te wysłane na Bliski Wschód F-16 kto inny kupił i kto inny wyszkolił pilotów. Chyba, że obecny MON uważa, że nauczyli się wszystkiego w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Rząd PiS konsumuje dorobek lat poprzednich – i bardzo dobrze! Bo jeśli chodzi o bezpieczeństwo państwa, powinna dominować polityka kontynuacji, a nie ciągłych nowych początków. Swoich sukcesów PiS na tym polu jeszcze nie ma.

A jako sukces traktuje Pan rotacyjne bazy – w sumie około czterech tysięcy żołnierzy – w Polsce, Estonii, Litwie i Łotwie? Bo zapewne taki będzie efekt tego szczytu.

Nie mylmy pojęć, to nie będą bazy, ale rotacyjna obecność żołnierzy. Obecność jednego batalionu na naszym terytorium nie ma, oczywiście, istotnego znaczenia dla przebiegu ewentualnych operacji obronnych, ale jest istotna politycznie – nie tylko jako element odstraszania przeciwnika, ale też jako zewnętrzny wyraz determinacji: jesteśmy gotowi do solidarnej obrony, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Sukcesem – także Polski, która się za tym konsekwentnie opowiadała – jest utrzymanie jednoznacznie militarnego charakteru NATO. To będzie kolejne osiągnięcie na drodze ku wzmocnieniu wschodniej flanki, a więc i Polski.

Przed wojną na Ukrainie mówiono o strategicznej próżni w jakiej znalazło się NATO.

Ale teraz Sojusz jest w dość dobrej kondycji, jeśli chodzi o jego potencjał. Umiejętnie wyciąga wnioski z zajęcia przez Rosję Krymu i z walk w Donbasie. Poszczególne kraje członkowskie zwiększają poziom finansowania sił zbrojnych. Możemy powiedzieć, z uzasadnioną satysfakcją, że idą naszym tropem, bo my zrobiliśmy to już w 2001 roku. Zapadają kolejne decyzje, budowane są procedury w oparciu o większy automatyzm uruchamiania procesów dowódczych.

Ale politycy nie chcieli oddać decyzji w ręce wojskowych, choćby w kwestii użycia wojsk szpicy.

Pewnie słuszny jest generalny pogląd, że wojna jest zbyt poważną sprawą, by zostawić ją samym wojskowym, pytanie tylko, czy politycy zajmujący się wojskiem mają wystarczające kwalifikacje i wiedzę. To nie tylko nasz bolesny problem. Musi być balans między szybką reakcją obronną a potrzebą świadomego działania państw współtworzących NATO. To odwieczny problem wszystkich sojuszy, w ramach których państwa rezygnują z cząstki swojej suwerenności, mając przecież nie tylko wspólne interesy – wszak inaczej na problem rosyjskiego zagrożenia zapatrują się Włochy, a inaczej Polska. I to jest  pytanie do obecnie rządzących, którzy nieustannie mówią o Polsce niesuwerennej, bo oddającej część kompetencji Brukseli. Tymczasem tak, jak na rzecz Unii oddajemy część naszej suwerenności politycznej czy ekonomicznej, tak na rzecz NATO – militarnej. Czy to także PiS chce kwestionować?

Niemal cała Europa robi w tył zwrot – od integracji do renacjonalizacji, od globalnej wioski do wspólnot plemiennych.

Widoczna jest pokusa zachowywania się w ten właśnie sposób, pokusa, przed którą stoją politycy i społeczeństwa. Jedni jej ulegają, podsycając lęki i wrogość wobec każdego Innego, na szczęście są i tacy, którzy odwołują się do konieczności pogłębienia współpracy i współzależności w ramach Unii Europejskiej. Polska nie może być poza głównym nurtem integracji, a wracają dla nas złe scenariusze „twardego jądra Europy”. Wraca pomysł na pogłębienie integracji, ale w ograniczonym już wymiarze geograficznym, być może bez Polski. Dlatego w niebezpiecznym świecie nie możemy sami wypisywać się z głównego nurtu, bo naprawdę zostaniemy sami albo jeszcze gorzej, bo sam na sam z Rosją putinowską.

Ale to podstawowy cel i prezydenta Dudy i szefa polskiej dyplomacji, Witolda Waszczykowskiego. Wciąż słyszymy, że trzeba zakończyć politykę płynięcia w głównym nurcie, że trzeba prowadzić suwerenną politykę zagraniczną, że Polska musi mieć swój nurt.

Żeby obaj Panowie się nie zdziwili, gdy ów własny nurt wyniesie nas na polityczne, ekonomiczne i militarne obrzeża Unii Europejskiej. A czasy są takie, że znów stoimy przed wyborem drogi na kolejne lata – pójdziemy albo z Europą, albo samotnie.

Polityka zagraniczna obecnego rządu jest niekonsekwentna. PiS szamoce się między potrzebą schlebiania własnym, antyeuropejskim wyborcom, a ogromną większością Polaków opowiadających się za Polską w Unii. Między racjonalnością, która Polakom podpowiada, że samotni nie będziemy ani bogaci ani bezpieczni, a mrzonkami w rodzaju Międzymorza, jako alternatywy dla Unii Europejskiej. To szamotanie się dotyczy niemal wszystkich obszarów polityki zagranicznej, np. raz w Berlinie widzimy hitlerowskiego najeźdźcę, by za chwilę zapewniać o wieczystej przyjaźni obu państw, raz Pani Premier wyprowadza sztandary unijne ze swojej Kancelarii, a kiedy indziej w Parlamencie Europejskim zapewnia o swoim entuzjazmie dla Europy zjednoczonej. Trochę śmieszno i trochę straszno…

Czytaj też: Czy Rosjanie wiedzą, że manipuluje nimi putinowska propaganda?

komorowski

newsweek.pl

 

PiS boi się prezydenta Poznania

Piotr Żytnicki Gazeta Wyborcza, 06.07.2016

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania (Fot. ukasz Cynalewski / Agencja Gazeta)

By zaatakować prezydenta Jacka Jaśkowiaka, propagandyści publicznej telewizji – trudno tu bowiem mówić o dziennikarzach – musieli uciec się do manipulacji i pominąć niepasujące do ich tezy fakty.

Publiczna telewizja wzięła na celownik prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, bo na główne obchody 60. rocznicy Czerwca 1956 r. nie wpuścił wojskowej orkiestry i kompanii honorowej.

W piątkowych „Wiadomościach” TVP informacja o tym „skandalu” była najważniejszym newsem po powrocie polskich piłkarzy z Euro 2016. Prawicowy publicysta Michał Karnowski mówił, że prezydent Poznania podąża drogą Janusza Palikota. Chwilę później Krzysztof Wyszkowski, były opozycjonista, sympatyk PiS, mówił w TVP Info, że to „dziki wyskok dziwnego człowieka” i „gest antypolski”. – Prezydent Poznania prowadzi prywatną wojnę z rządem. Wystawia na pośmiewisko państwo polskie. To chamstwo – stwierdził w niedzielę, także w TVP Info, europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

W telewizji sterowanej ręcznie przez polityka PiS Jacka Kurskiego nic nie dzieje się przypadkiem. Ten zmasowany atak na prezydenta Poznania pokazuje, jak bardzo PiS boi się Jacka Jaśkowiaka, który staje się symbolem oporu wobec obecnej władzy.

By zaatakować Jaśkowiaka, propagandyści publicznej telewizji – trudno tu bowiem mówić o dziennikarzach – musieli uciec się do manipulacji i pominąć niepasujące do ich tezy fakty. Widzowie nie dowiedzieli się więc, że do tej „antypolskiej” postawy prezydenta doprowadził minister obrony Antoni Macierewicz. To na jego polecenie w apelu pamięci oprócz ofiar Czerwca 1956 r. miały być odczytane także nazwiska ofiar katastrofy smoleńskiej. Jaśkowiak prosił Macierewicza, by z tego zrezygnował, argumentując słusznie, że jedno z drugim się nie wiąże. Nie doczekał się odpowiedzi, więc – jako gospodarz i organizator obchodów – postanowił zastąpić żołnierzy harcerzami, a wojskową orkiestrę – miejską. Miał do tego prawo. To nie była uroczystość państwowa.

Mimo to jeszcze w dniu obchodów politycy PiS z wojewodą wielkopolskim na czele próbowali groźbą i szantażem zmusić urzędników Jaśkowiaka do wpuszczenia wojska, choć nie mieli ku temu żadnych podstaw prawnych. Urzędnicy zastraszyć się nie dali, więc reżimowa telewizja przypuściła atak.

Wsparł ją jeszcze – ośmieszając się niestety – polityk PiS Jacek Sasin. W „Rzeczpospolitej” zasugerował, że poznaniaków, którzy gwizdami powitali prezydenta Dudę, przywieziono autokarami podstawionymi przez Jaśkowiaka. Poznaniacy kpili potem, że to prawda, bo przyjechali komunikacją miejską, za którą odpowiada prezydent Poznania.

Jaśkowiak swoją nieustępliwością, obroną konstytucji, ale też uchodźców, aktywnym uczestnictwem w demonstracjach KOD, przebojem wbił się do krajowej polityki. Jest świeżą krwią w poobijanej po ostatnich wyborach Platformie Obywatelskiej. Podczas rocznicy Czerwca 1956 r. mówił: „Deptanie wolności, praw obywatelskich i politycznych, rządy wbrew społeczeństwu, zniewalanie sumień prędzej czy później prowadzą do katastrofy. Niech tragiczny czas Poznańskiego Czerwca uczy nas, że każde nadużycie władzy zwiastuje początek jej końca”.

Jaśkowiak nie tylko nie uległ PiS-owskim naciskom, ale miał też odwagę wbić szpilę obecnej władzy. Niektórzy publicyści już widzą w nim kandydata na prezydenta Polski, rozważają, czy lepszy będzie Jaśkowiak, czy prezydent Słupska Robert Biedroń. To pokazuje, jak bardzo urósł w siłę poznański prezydent.

Nie wystraszył się obraźliwych napisów na murze swojego domu ani gróźb polityków PiS, że krzycząc na demonstracjach: „Precz z kaczyzmem”, zaszkodzi Poznaniowi, co od razu nasunęło myśl, że rząd może zakręcić kurek z unijnymi pieniędzmi.

Ta postawa wydaje się szczególnie cenna, gdy widzimy, jak wobec nowej władzy ustawiają się mniejsze samorządy. W Gorzowie Wielkopolskim prezydent Jacek Wójcicki, podobnie jak Jaśkowiak wywodzący się z ruchów miejskich, wszedł właśnie w koalicję z PiS, oddając stanowisko wiceprezydenta i szefa rady miejskiej. W Rzeszowie wywodzący się z SLD prezydent Tadeusz Ferenc chciał porzucić PO i też wejść w koalicję z PiS. Nie udało się, bo dostał czarną polewkę.

Jaśkowiak na szczęście nie patrzy, skąd wieje wiatr. Dlatego jest dla PiS tak groźny.

Zobacz także

PiSboi

wyborcza.pl

 

Tylko projekt PiS ws. Trybunału. Komisja głosami posłów PiS zarekomendowała go o godz. 3.30

jagor, PAP, 06.07.2016

B. komunistyczny prokurator (oskarżał w stanie wojennym) Stanisław Piotrowicz przewodniczy Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka

B. komunistyczny prokurator (oskarżał w stanie wojennym) Stanisław Piotrowicz przewodniczy Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

• Komisja zarekomendowała projekt ustawy w oparciu o propozycje PiS
• Zdaniem opozycji doszło do naruszenia procedury legislacyjnej
• Drugie czytanie projektu możliwe jeszcze w tym tygodniu

Za projektem głosowało 15 posłów komisji, przeciw było sześciu, nikt nie wstrzymał się od głosu. Posiedzenie komisji w nocy z wtorku na środę trwało siedem i pół godziny i zakończyło się około godz. 3.30. Komisja przyjęła ponad 30 poprawek zgłoszonych przez PiS i zbliżających projekt wyjściowy do poprzedniego sprawozdania komisji. Teraz projekt trafi ponownie do drugiego czytania, które może się odbyć jeszcze w tym tygodniu, w trakcie bieżącego posiedzenia Sejmu.

Co jest w nowym projekcie PiS?

Wśród poprawek wprowadzonych do projektu PiS znalazły się zapisy o tym, aby z wnioskiem o zbadanie sprawy w pełnym składzie mógł występować jedynie prezes TK, skład orzekający w danej sprawie, albo grupa trzech sędziów, a nie – jak proponowano w projekcie wyjściowym – także prokurator generalny, albo prezydent.

Ponadto zrezygnowano z zapisu, aby w wyjątkowych sytuacjach orzeczenia Trybunału mogły być podjęte większością 2/3 głosów. Przewidziano też, że podczas narady w pełnym składzie nad wyrokiem 4 sędziów może zgłosić sprzeciw wobec projektu wyroku, gdy zagadnienie jest ważne ze względu ustrojowych lub porządku publicznego. Wtedy naradę odraczałoby się o 3 miesiące. Na kolejnej naradzie ci sędziowie proponowaliby propozycję rozstrzygnięcia. Jeśli na ponownej naradzie ponowie 4 sędziów złożyłoby sprzeciw, znów nastąpią 3 miesiące odroczenia, po czym odbywałaby się kolejna narada i głosowanie.

Wprowadzono także – już wcześniej zgłaszane przez podkomisję – propozycje przepisów przejściowych. Zgodnie z nimi po wejściu w życie nowej ustawy opublikowane miałyby zostać wyroki wydane przez TK od 10 marca. Zapis ten nie obejmuje wyroku z 9 marca o niekonstytucyjności grudniowej nowelizacji ustawy o TK autorstwa PiS.

Duda nie wypełnia konstytucyjnego obowiązku wobec 3 sędziów

W innej z poprawek przewidziano, że sędziów TK, którzy złożyli ślubowanie wobec prezydenta, a do dnia wejścia w życie planowanej ustawy nie podjęli swych obowiązków, prezes TK będzie musiał włączyć do składów orzekających i przydzielić im sprawy.

Obecnie – jak czytamy na stronie TK – trzech sędziów wybranych 8 października przez poprzedni Sejm: Roman Hauser, Andrzej Jakubecki i Krzysztof Ślebzak„oczekuje na złożenie ślubowania”, a trzech wybranych 2 grudnia, od których ślubowanie odebrał prezydent Andrzej Duda: Henryk Cioch, Lech Morawski i Mariusz Muszyński – „oczekuje na podjęcie obowiązków sędziowskich” (prezes Andrzej Rzepliński nie dopuszcza ich do orzekania).

Zobacz też: PiS przygotowało ustawę, która sparaliżuje Trybunał >>>

We wtorek Sejm przeprowadził drugie czytanie projektu nowej ustawy o TK – powstałego po rozpatrzeniu projektów PiS, PSL, Kukiz’15 oraz obywatelskiego projektu zgłoszonego przez KOD. Za bazowy projekt jeszcze podczas prac podkomisji uznano propozycje PiS. Jednak w drugim czytaniu swój projekt wycofał KOD. Spowodowało to konieczność ponownego omówienia pozostałych projektów.

Opozycja: Złamano procedury

Posiedzenie komisji rozpoczęło się we wtorek o godz. 20. Godzinę później – po dyskusji – w głosowaniu komisja zdecydowała o ponownym omówieniu projektu PiS.

Zdaniem opozycji oznaczało to naruszenie procedury, gdyż – w jej ocenie – powinno odbyć się ponowne pierwsze czytanie projektu PiS na plenarnym posiedzeniu Sejmu lub komisja powinna omawiać od nowa łącznie wszystkie trzy projekty.

tylko

gazeta.pl

Prof. Adam Strzembosz: Z Rzeplińskiego można zrobić wroga ludu. Ale sprawdził się jako prezes

mo, 05.07.2016

Prof. Adam Strzembosz

Prof. Adam Strzembosz (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

– Pan Rzepliński sprawdził się jako prezes. Nie daje się podporządkować innym władzom, a w szczególności władzy wykonawczej, i po męsku broni trójpodziału władz i niezależności Trybunału. Oczywiście można z niego zrobić wroga ludu, mówić, że zajmuje się działalnością polityczną. Każda działalność publiczna ma swoje echo polityczne – mówił w TVN 24 prof. Adam Strzembosz, były prezes Sądu Najwyższego.

Prof. Adam Strzembosz to były pierwszy prezes Sądu Najwyższego i były przewodniczący Trybunału Stanu. Dziś był gościem Moniki Olejnik w „Kropce nad i” w TVN 24. Dziennikarka pytała go o dzisiejsze wystąpienie prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego w Sejmie, podczas którego krytykował sposób prac nad nowym projektem ustawy o TK.

Jego wystąpienie krytykowali z kolei posłowie Prawa i Sprawiedliwości: poseł Stanisław Piotrowicz ocenił, że prezes TK zachowuje się jak szef opozycji, a poseł Krystyna Pawłowicz powiedziała, że prof. Rzepliński powinien był uzgodnić swoje wystąpienie z innymi sędziami.

Strzembosz: Zarzuty PiS są humorystyczne

– Dla mnie to są zarzuty dość humorystyczne – komentował Strzembosz. – Po pierwsze, przez osiem lat siedziałem w Sejmie, miałem prawo głosu poza kolejnością i we wszystkich sprawach, które uznałem za istotne, zwłaszcza dla Sądu Najwyższego, zabierałem głos, a moi koledzy nawet nie wiedzieli, że jestem tego dnia w Sejmie. To jest uprawnienie prezesa SN czy TK, że wypowiada własne poglądy, a nie poglądy Trybunału, bo przecież Trybunał nie ma takiej formy wypowiedzi sejmowej ani SN. Więc ten zarzut jest naprawdę niepoważny – mówił były prezes Sądu Najwyższego.

– Jeżeli chodzi o to, czy pan prezes Rzepliński występuje jako lider opozycji. Broniąc tego, czego powinien bronić, czyli niezawisłości funkcjonowania TK, broni tego, czego broni również w jakiejś mierze opozycja czy inne gremia. Ale przecież nie jest jej szefem. To znowu niepoważne – ocenił prof. Strzembosz.

„Pan Rzepliński sprawdził się jako prezes”

– Dlaczego prezes Rzepliński stał się wrogiem PiS? Jarosław Kaczyński mówi, że Andrzej Rzepliński jest przeciwnikiem demokracji, łamie konstytucję. O co tu chodzi? – dopytywała dziennikarka.

– Pan Rzepliński sprawdził się jako prezes. Nie daje się podporządkować innym władzom, w szczególności władzy wykonawczej, którą w pewnym sensie reprezentuje pan Jarosław Kaczyński, chociaż formalnie nie jest jej członkiem. Broni trójpodziału władz i niezależności TK poważnie, po męsku, tak jak tego po prezesie TK należałoby oczekiwać. Oczywiście można z niego zrobić wroga ludu, mówić, że zajmuje się działalnością polityczną. Każda działalność publiczna ma swoje echo polityczne, ale przecież przewodniczący Trybunału nie jest z istoty politykiem i nie w tym charakterze działa – tłumaczył.

„KOD ma jednak jakieś uznanie u PiS”

Monika Olejnik zapytała także swojego gościa o skierowanie przez posłów Prawa i Sprawiedliwości ich własnego projektu ustawy o TK do ponownych prac. PiS wniósł do swojego projektu osiem autopoprawek: wycofuje się m.in. z konieczności rozpatrywania niektórych spraw większością 2/3 głosów czy z umożliwienia prokuratorowi generalnemu i prezydentowi wnioskowania o rozpatrzenie sprawy w pełnym składzie. Stało się to po tym, jak Komitet Obrony Demokracji wycofał swój projekt ustawy o TK z prac Sejmu na znak protestu przeciwko całkowitemu pomijaniu ich propozycji.

– Jestem zaskoczony tą decyzją. To świadczy o tym, że KOD ma jednak jakieś uznanie u PiS. Jeżeli wycofanie ich projektu jest taką dobrą nauczką dla ustawodawcy, że musiał jednak to uwzględnić… Oczywiście ze względu na opinię publiczną. Bo opinia publiczna wtedy by zobaczyła, że ten koncyliacyjny sposób procedowania nad nową ustawą o TK właściwie sprowadza się do tego, że jeden z projektów, zgłoszony przez KOD, w ogóle nie jest poważnie brany pod uwagę. To co to za koncyliacja. Tu się cofnęli – stwierdził Strzembosz.

Zobacz także

prof.Adam

wyborcza.pl