Tusk, 02.02.2017

 

Waldemar Mystkowski

Pisowski zamach nie udał się

W nocy z 11 na 12 stycznia BOR zza pleców Straży Marszałkowskiej miał dokonać zamachu na immunitet poselski. Piszę „zamach” i na „immunitet”, bo takie rzeczywiste jest znaczenie tego, co miało sie stać w sali posiedzeń Sejmu.

Cytat, który dobrze oddaje jakość intelektualną i moralną obecnej władzy. Jarosław Kaczyński 11 stycznia pytany, czy wobec posłów opozycji protestujących w sali sejmowej zostanie użyta siła, odpowiedział: „Będą podjęte odpowiednie działania, ale to nie moja decyzja”.

Kaczyński to wzorzec kłamstwa, bo to co dzieje się to tylko jego decyzja. Podejrzewam, że marszałek Sejmu Marek Kuchciński ma nawet na kartce napisane, którą nogą ma wstać z łóżka, gdy tego dnia rozpoczyna się sesja Sejmu. Taki to niezguła. Zaś prezes PiS po swoim odejściu powinien być odddzielony od swego brata na zawsze, aby go nie nawiedzał. Niech Lech spoczywa na Wawelu, a Jarosław mógłby zasilić zasoby biura miar i wag w Sevres, obok wzorca metra i kilograma, jego postać nadaje się do reprezentowania wzorca kłamstwa. Taki „ideał” wniósł do naszej polityki.

BOR zamach na nietykalność poselską miał zapięty na ostatni guzik. Straż marszałkowska sama nie dałaby rady wynieść posłów opozycji, choć ich wszystkich jest 150 chłopa. Siła zamachu miała spoczywać na BOR-owcach, których wyselekcjowano spośród tych, którzy pełnili służbę na placówce w Iraku.

Czyli służby, które powąchały proch. Pacyfikacja miała odbywać się pod pretekstem sprawdzenia pirotechnicznego sali posiedzeń. To mogło się zrodzić tylko w grafomańskiej (lub podobnej) głowie Kaczyńskiego. Wystarczy przeczytać fragmenty autobiografii prezesa PiS, aby wiedzieć z jakim kwadratowym umysłem mamy do czynienia, niestety ten umysł rządzi Polską i nas upodla.

Najpierw z Sejmu mieli być usunieci dziennikarze, a o godzinie 4 nad ranem miała rozpocząć się właściwa akcja. I do tego właśnie momentu wszystko toczyło się wg planowanego scenariusza. Nawet na Twitterze obsługujący konto Kancelarii Sejmu informował o kolejnych elementach zamachu. „Dodatkowo od godziny 2.00 odbywać się będą kontrole bezpieczeństwa prowadzone przez BOR w całym gmachu Sejmu” –pisano na koncie Kancelarii Sejmu.

BOR-owcy już oglądali śpiących w ławach posłów PO, wśród których byli: Andrzej Czerwiński, Marek Biernacki, Ireneusz Raś, Tomasz Cimoszewicz, Rafał Trzaskowski, Tomasz Głogowski, Jakub Rutnicki i Dorota Niedziela.

I coś nie wyszło. Anonimowy BOR-owiec dla Wirtualnej Polski o akcji powiedział: „Biuro było absolutnie gotowe do akcji, ale jakoś nie wyszło. Nie zgodził się Koschalke. Arek ma kręgosłup. Postawił się. To był faktyczny powód jego odwołania”.

Postawił się szef Straży Marszałkowskiej Arkadiusz Koschalke, który został potem zdymisjonowany. Mamy więc przykład, iż PiS nie może liczyć na służby siłowe. Tak wygląda sytuacja wśród dowódców zarówno w policji i w Wojsku Polskim. Dlatego wymieniani są wszyscy generałowie w WP i na ich miejsce awansowani oficerowie z mniejszą rangą. Czy będą wierni PiS? Wątpię.

Następnego dnia 12 stycznia Grzegorz Schetyna zakończył protest PO w sali sejmowej. Bardzo ważne pytanie: Gdyby dalej trwał protest, czy aktualne byłoby wejście BOR?

Inne jeszcze ważniejsze pytanie: Czy po siłowym wyniesieniu posłów PO, nie doszłoby w Polsce do protestów obywatelskich na skalę większą niż znane dotychczas? Śmiem na podstawie tego przykładu przypuszczać, że PiS rzuci przeciw Polakom służby siłowe? Czy dowódcy w policji i w wojsku odmówią wykonanie rozkazu przelewu krwi, jak szef straży marszałkowskiej A. Koschalke?

Powyższe zdarzenie, do którego jednak nie doszło, pokazuje, iż demolująca Polskę władza PiS stoi na glinianych nogach. Tak naprawdę nie mogą liczyć na służby siłowe, które w ostatniej chwili uchylają się od narzuconego im bezprawia. Dlatego zrozumiałe staje się, iż bezwolny politycznie, ale niezłomny propisowsko Andrzej Duda w Żaganiu napuszczał Polaków na Polaków: „Mam nadzieję, że państwo przyjedziecie, albo zbierzecie i pokażecie swoją postawą, że właśnie takiej polityki chcecie”. Pisowski tłum sterowany przez jakiegoś Brudzińskiego odpowiedział: „Przyjedziemy, przyjedziemy”.

Czy można profetycznie napisać, iż oto widać krew na rękach polityków PiS? Hm.

Tusk, UE i Trump

tym

Unia Europejska nigdy nie znalazła się w takim kryzysowym okrążeniu, jak dzisiaj. Szczególnie ostatnie zagrożenie jest najgorsze i niemal było nieprzewidywalne.

UE poradziła sobie z kryzysem w strefie euro, Brexit też nie wydawał się złowieszczony, kryzys z emigrantami był do przełknięcia, bo większe masy ludzkie przyjmowały najbogatsze kraje europejskie, ale to, co przyszło ze Stanów Zjednoczonych, nie było brane pod uwagę.

Nawet przy założeniu, iż Trump zwycięży w wyborach prezydenckich, wydawało się, że rozejdzie się to po demokratycznych kościach za Oceanem, a u nas będzie najwyżej jakąś niedogodnością, z którą sobie poradzimy.

Trump jednak okazuje się zapowiedzią zupełnie czego innego, niż demokracja za Oceanem dotychczas produkowała. Przede wszystkim Trump deklaruje, iż USA nie będą trwałym elementem zachodniej cywilizacji. Pokój w Europie zasadzał się na wspólnocie wartości wewnątrz UE i na gwarancjach USA.

Dotychczasowi wrogowie europejscy zostali przyjaciółmi, myślę o Niemczech, Francji i w jakimś sensie języczka u wagi tych europejskich potęg, Wielkiej Brytanii.

Europa bez gwarancji USA może okazać się naga, konsolidacja polityczna wewnątrzeuropejska ciągle znajdowała się przed decydującymi decyzjami. Klasyczna UE może pluć sobie w brodę, iż zdecydowała się na tak daleko posunięte rozszerzenie, które wszak ją osłabiło, a pojawiły się zagrożenie rozsadzające Unię od wewnątrz, najcjonalizmy, taki jak w Polsce reprezentowany przez PiS.

Unia musi się liczyć, że Trump zrobi deal z Putinem, co do strefy wpływów, wówczas więcej niż pewne, iż obecmy kształtUE nie utrzyma się i Polska powróci do swojej tradycyjnej sytuacji geopolitycznej.

Donald Tusk napisał list do 27 przywódców unijnych w sprawie przyszłości tego najbardziej wysuniętego w przyszłość projektu politycznego. Na świecie wre, w krajach UE też, ale nie w Polsce, bo władze mamy niezdolne do żadnego dialogu.

Europa ma męża stanu, jakim jest Donald Tusk, Polska ma zakopleksiałego prezesa PiS i jego marionetki, która albo są bezwolne, jak Andrzej Duda, albo nijakie, zagubione i niewiele rozumiejące, jak Beata Szydło.

Po 1989 roku mieliśmy ogromnie wiele szczęście, ZSRR jak na życzenie rozpadał się, Niemcy były nam przyjazne, jak nigdy w historii, elity polityczne potrafiły z siebie wygenerować to, co najwartościowsze, aż przyszedł kompletny kolaps w postaci prezesa i jego partii, Polska się zapada, maleje, wraca na peryferia bez znaczenia, gdzie będzie pomiatana.

Więcej >>>

Monika Olejnik („Kropka nad i” TVN24 )

Dwa pomniki Macierewicz już ma: żłobek i wrak tupolewa

02 lutego 2017

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Po co kupować drony i helikoptery, gdy ma się takie wunderwaffe jak kierowca, który szarżuje niczym Niki Lauda, i dyrektor, któremu kłania się każdy generał

 Nie ma wątpliwości, że to, co się stało nad Smoleńskiem, miało na celu pozbawienie Polski przywództwa, które prowadziło nas do niepodległości” – tak mówił Antoni Macierewicz. Od roku działa specjalna komisja powołana przez Macierewicza przy MON. Budżet roczny wynosi ponad 3,5 mln. Półtora miliona przeznaczone jest na pensje dla 21 członków. Niektórzy członkowie komisji zarabiają sto złotych na godzinę, niektórzy 87 złotych. Mają też pieniądze w budżecie na wyjazdy służbowe i na materiały.

Jak do tej pory nie znamy żadnych efektów pracy komisji. Jedyne, co pamiętam, to uśmiechniętego prof. Biniendę, który nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Powiedział tylko, że jest bardzo głodny, i polecał im pójście na lunch. Członkowie komisji nie pofatygowali się do Smoleńska, żeby zbadać wrak. Nie spotkali się z przewodniczącą MAK Tatianą Anodiną, choć to obiecywali. Nie słyszałam, żeby Rosjanie odmówili członkom komisji badania wraku.

Jedyne słowa, które padły, to takie, że komisja ma nadzwyczajne zdjęcia, które świadczą o rozpadzie samolotu w powietrzu. Tak powiedział „Gościowi Niedzielnemu” jej przewodniczący prof. Berczyński.

Wraku nie ma, dowodów na sfałszowanie czarnej skrzynki nie ma. Pozostają poprzednie ustalenia komisji, wedle których nastąpiła seria wybuchów w salonce prezydenckiej. Przez ten czas zburzono spokój rodzin, które zostały dotknięte tragedią w Smoleńsku. Wbrew niektórym dokonano ekshumacji. I do tej pory nikt nie powiedział, że są ślady świadczące o zamachu.

Zobacz: Parasol ochronny szefa MON – komentarz Rafała Zakrzewskiego

Nie słyszałam również o tym, żeby oficjalnie premier Szydło zwróciła się do Rosji o zwrot wraku. Nie słyszałam, żeby oficjalnie zrobił to prezydent Duda. Czy w ogóle dzwonił do Putina w tej sprawie? Na pytania dziennikarzy Putin odpowiada jak zwykle: „Wrak zostanie zwrócony, jak zostanie zakończone śledztwo”. Wiadomo, że robi to na złość Polakom, żeby nas zirytować, by polskie piekiełko trwało.

Minister obrony narodowej mówił, że komisja zbliży nas do prawdy, i jakoś tego nie widać. Szef MSZ obiecywał odwołanie się do instytucji międzynarodowych, które miały nam pomóc w odzyskaniu wraku. Ostatnio powiedział, że zwróci się do Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Tylko że to obie strony (czyli też Rosja) muszą się zgodzić, by Trybunał mógł to rozstrzygać.

Warto byłoby, żeby minister Waszczykowski, nim powiadomi opinię publiczną o swoich poczynaniach, zasięgnął opinii prawników. Obraziliśmy się na Komisję Wenecką, do której minister niegdyś się zwrócił, teraz może obrazimy się na Trybunał w Hadze.

Z działalności ministra obrony mamy apele smoleńskie, brak obiecanych helikopterów, dronów, za to pan minister może się poszczycić kierowcą, który jeździ niczym Niki Lauda, i dyrektorem, któremu generałowie kłaniać się mają.

Chyba jedyne, co mu się udało, to budowa żłobka w województwie pomorskim, na którego elewacji zawisła dziękczynna tablica: „Żłobek gminny w Czarnym powstał w ramach realizacji resortowego programu »Maluch« przy wsparciu ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, Agencji Mienia Wojskowego oraz burmistrza Czarnego Piotra Zagrodzkiego”. Na otwarciu było sześciu duchownych, biskup, trzech posłów.

nie

wyborcza.pl

Dezubekizacja, czyli ostatnia walka oficerów: chcą obronić się w sądzie przed ustawą Błaszczaka

Wojciech Czuchnowski, Leszek Kostrzewski, 03 lutego 2017

Funkcjonariusze CBŚ

Funkcjonariusze CBŚ (Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)

Zdezubekizowani funkcjonariusze służb mundurowych ślą masowo skargi do rzecznika praw obywatelskich. Szykują się też do batalii przed sądami. Do czasu wydania wyroków chcą wstrzymać proces obniżania emerytur i rent.

„Rozpracowywałem najbardziej niebezpieczne grupy przestępcze, mam Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi, a państwo odbiera mi uczciwie wypracowaną emeryturę” – to fragment jednego z listów b. policjanta do rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara.

Jego autor był oficerem, pracował w pionie kryminalnym. W 2007 roku odszedł na emeryturę ze stanowiska w CBŚ. Ma w życiorysie trzy miesiące służby w SB.

Jego skarga nie jest jedyna.

  • Oficer 2. był sportowcem w PRL, uprawiał swoją dyscyplinę na etacie w MSW. Zdobył sporą renomę. Teraz straci znaczną część renty.
  • Oficer 3. został ranny jako żołnierz jednostki specjalnej, która powstała w 1990 r. Wcześniej służył w formacjach PRL. Teraz jego renta zostanie zmniejszona do minimum – 730 zł na rękę.
  • Córka oficera 4. od urodzenia jest osobą z niepełnosprawnością. Jako rodzina funkcjonariusza nie mogła dostać zwykłej renty, ale rentę rodzinną z systemu mundurowego. Teraz dostanie 730 zł.
  • Oficer 5. to antyterrorysta. Uczestniczył w dziesiątkach działań bojowych, w likwidacji zorganizowanych grup przestępczych (m.in. pruszkowskiej, wołomińskiej, gangu obcinaczy palców), w odbijaniu zakładników. Wielokrotnie reprezentował polską policję za granicą. Przed 1990 r. był milicjantem i pracował jako operator maszyny cyfrowej w biurze C MSW w latach 1985-90. Będzie miał obniżoną emeryturę.
  • Oficer 6. to pirotechnik. Dzięki jego pracy powstał system szkolenia minersko-pirotechnicznego dla polskiej policji. Zabezpieczał pirotechnicznie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. W czasach PRL był jednak wykładowcą Akademii Spraw Wewnętrznych w Legionowie. Emerytura obniżona.
  • Oficer 7. od początku służby był w pionie kryminalnym. Jeden z pierwszych tzw. przykrywkowców. Przenikał do grup przestępczych, rozpracowując je od środka. Pozyskał i prowadził jako informatora członka grupy zorganizowanej, który stał się później słynnym świadkiem koronnym. Umożliwiło to m.in. rozbicie grupy pruszkowskiej. W 1989 r. trzy miesiące był w SB. Emerytura obniżona.

Nie zamierzają się poddawać

Tysiące emerytowanych funkcjonariuszy służb specjalnych, policji i innych formacji mundurowych od 1 października będzie miało obniżoną emeryturę. Niektórzy nawet do ustawowego minimum – 730 zł na rękę. Inni dostaną nie więcej niż 1,7 tys. zł.

MSWiA jeszcze pod koniec ubiegłego roku przygotowało projekt ustawy zakładający obniżki emerytur funkcjonariuszy służb i policjantów, którzy choć jeden dzień przepracowali w Służbie Bezpieczeństwa, instytucji podlegającej komunistycznemu MSW lub specsłużbach MON. Po poprawkach obniżki są jeszcze bardziej radykalne, bo projekt zmienili posłowie w parlamencie.

Podstawa wymiaru emerytury policyjnej będzie więc wynosić nie – jak planowano pierwotnie – 0,5 proc., ale… 0 proc. za każdy rok służby w organach bezpieczeństwa państwa w latach 1944-90; renty będą obniżane aż po 10 proc. za każdy rok pracy w PRL. Dotyczy to zarówno tych, którzy pracowali tylko w PRL, jak i tych, którzy służyli po 1990 roku. Ofiary dezubekizacji nie zamierzają się poddawać i masowo ślą skargi do RPO. Rzecznik może zaskarżyć ustawę do Trybunału Konstytucyjnego albo przystąpić do konkretnych spraw obywateli przed sądem. „Decyzji, które rozwiązanie wybrać, RPO jeszcze nie podjął” – czytamy na stronie rzecznika.

Emerytury i renty funkcjonariuszy mają być obniżane od 1 października.

Wygrana w sądzie, ale kiedy?

Większość osób, które dotknie dezubekizacja, chce zaskarżyć ją do sądu. Wiedzą, że do października nie ma szans na rozstrzygnięcie, więc będą się starali o zabezpieczenie pozwu. Chodzi o to, by do czasu wydania wyroku wstrzymać wykonanie decyzji o obniżeniu emerytury. – Co mi z tego, że wygram sprawę, jeżeli od października nie będę miał na spłatę rat kredytu – tłumaczy b. oficer BOR. Dzisiaj dostaje na rękę 5,5 tys. zł.

Funkcjonariusze są pewni wygranej. Powołują się m.in. na wyrok TK, który w 2010 r. stwierdził: „Każdy funkcjonariusz organów bezpieczeństwa Polski Ludowej, który został zatrudniony w nowo tworzonych służbach policji bezpieczeństwa, ma w pełni gwarantowane równe prawa z powołanymi do tych służb po raz pierwszy od połowy 1990 r., w tym równe prawa do korzystania z uprzywilejowanych zasad zaopatrzenia emerytalnego”.

Pierwsze skargi trafią do sądów, gdy Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA zacznie przekazywać poszczególnym osobom decyzje o obniżeniu świadczenia. Na razie nikt jeszcze nie dostał pisma w tej sprawie.

ostatnia

wyborcza.pl

WP: BOR miał siłą usunąć posłów okupujących salę plenarną

Edyta Bryła, 02 lutego 2017

Wokół budynków Sejmu postawiono szpaler policjantów

Wokół budynków Sejmu postawiono szpaler policjantów (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Portal „Wirtualna Polska” poinformował, że posłowie opozycji okupujący salę plenarną mieli zostać z niej usunięci siłą przez straż marszałkowską przy wsparciu borowców w nocy z 11 na 12 stycznia.

Według informacji Wirtualnej Polski z dwóch źródeł w Biurze Ochrony Rządu w nocy z 11 na 12 stycznia miała być przeprowadzona akcja wyniesienia siłą protestujących posłów. Najpierw usunięciu z Sejmu mieli być dziennikarze, a godz. 4 rano parlamentarzyści.

O podejrzeniach, że PiS zechce rozwiązać konflikt siłą, pisaliśmy 8 stycznia.

Akcja siłowa

Jak pisze WP, jeden z rozmówców z BOR powiedział, że „akcja miała być siłowa”. – Sala miała być oczyszczona pod pozorem sprawdzenia pirotechnicznego. W BOR była powszechna mobilizacja. Pościągali wszystkich z urlopów – relacjonował informator Wirtualnej Polski. Według niego do akcji miało być gotowych 50-60 borowców, którzy mieli wejść na salę sejmową „w asyście mundurowych straży marszałkowskiej”.

– Daliby radę. Posłowie nie mieliby ochoty się bić. Pościągali do Sejmu funkcjonariuszy, którzy pełnili służbę na placówce w Iraku – mówi rozmówca WP. Jego zdaniem BOR musiał być w gotowości do wsparcia liczącej ok. 150 funkcjonariuszy straży. – Gdyby na sali było 40-50 posłów, to strażnicy nie daliby rady, bo byłoby dwóch na jednego. A posłowie mogli szybko zadzwonić do innych, którzy śpią w hotelu poselskim – wyjaśnia.

O godz. 23.30 Kancelaria Sejmu informowała na Twitterze, że z „przyczyn bezpieczeństwa (m.in. kontroli pirotechnicznej)” zamknięta od północy do 7 rano będzie galeria prasowa. „Dodatkowo od godziny 2.00 odbywać się będą kontrole bezpieczeństwa prowadzone przez BOR w całym gmachu Sejmu” – zaznaczała w komunikacie kancelaria.

O godz. 1.30 straż marszałkowska zaczęła przeszukiwać budynki parlamentu i wypraszać ostatnich dziennikarzy. Zdaniem rozmówcy WP ze straży marszałkowskiej nie była to normalna procedura. – Według obecnych zasad dziennikarze nie muszą opuszczać gmachu w trakcie posiedzenia Sejmu – mówi WP jeden ze strażników. Wtóruje mu pracownik Kancelarii Sejmu. – Nie ma zwyczaju, by specjalnie wypraszać dziennikarzy ze względu na późną godzinę – wyjaśnia rozmówca WP.

Akcja odwołana

BOR pojawił się na sali sejmowej około 4 nad ranem. W sejmowych ławach spało wtedy kilkunastu posłów PO. Wśród nich: Andrzej Czerwiński, Marek Biernacki, Ireneusz Raś, Tomasz Cimoszewicz, Rafał Trzaskowski, Tomasz Głogowski, Jakub Rutnicki i Dorota Niedziela. – Funkcjonariuszy było chyba dziesięciu. Przesunęliśmy się, by mogli sprawdzić salę. Pytali o każdą pozostawioną na fotelach rzecz. Jeśli nie należała do nas, robili notatki – powiedział WP Cimoszewicz. – Funkcjonariusze działali profesjonalnie i byli wobec nas uprzejmi – dodał Marek Biernacki.

Oficer BOR: Biuro było absolutnie gotowe do akcji, ale jakoś nie wyszło. Nie zgodził się Koschalke [zdymisjonowany później komendant straży marszałkowskiej – WP]. Arek ma kręgosłup. Postawił się. To był faktyczny powód jego odwołania.

Według funkcjonariusza na wieść o planowanym udziale BOR w akcji w Sejmie w formacji „zapanowało przerażenie”. – Nie było wiadomo, o co chodzi. Użycie siły przez BOR w takiej sytuacji oznaczałoby koniec formacji i złamanie ustawy o BOR – tłumaczy oficer.

Zobacz: Crash test. Odcinek 20. Michał Szczerba o proteście opozycji

Ochrona posłów

Kpt. Grzegorz Bilski z zespołu prasowego BOR na pytania WP dotyczące planowanej akcji odpowiedział, że „obecność funkcjonariuszy BOR w Sejmie podyktowana jest wyłącznie zadaniami” określonymi w ustawie o BOR. – Wiele osób ochranianych przez BOR to parlamentarzyści, którym funkcjonariusze mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo – wyjaśnił Bilski.

Podkreślił, że zgodnie z tą ustawą „do zadań BOR należy prowadzenie rozpoznania pirotechniczno-radiologicznego obiektów Sejmu i Senatu”. – Ze względów bezpieczeństwa nie informujemy szczegółowo o formach i metodach realizacji tych czynności – dodał.

Biuro prasowe Sejmu nie odpowiedziało na pytania o akcję wysłane przez Wirtualną Polskę 23 stycznia. Według informacji WP tego samego dnia w siedzibie biura pojawił się odwołany komendant, któremu zakazano wypowiadania się w mediach. WP nie udało się z nim skontaktować.

Posłowie Platformy okupowali salę plenarną od 16 grudnia w proteście przeciwko planom wprowadzenia ograniczeń dla mediów w Sejmie i bezprawnie – ich zdaniem – przyjętemu budżetowi. Protest przerwali 12 stycznia. Arkadiusz Koschalke został odwołany z funkcji komendanta straży marszałkowskiej 19 stycznia bez podania wyraźnej przyczyny.

Politycy PiS kilkakrotnie zapewniali, że użycie siły wobec posłów opozycji nie jest brane pod uwagę. Jarosław Kaczyński pytany przez dziennikarzy 11 stycznia, czy należy wobec posłów zastosować środki przymusu bezpośredniego, odpowiedział: „Będą podjęte odpowiednie działania, ale to nie moja decyzja”.

bor

wyborcza.pl

akt. 02.02.2017

„Akcja miała być siłowa”. Ujawniamy kulisy planu usunięcia posłów opozycji z Sejmu
Posłowie opozycji okupujący salę plenarną mieli zostać z niej usunięci siłą przez straż marszałkowską przy wsparciu borowców w nocy z 11 na 12 stycznia – dowiedziała się Wirtualna Polska. Dwa źródła w BOR potwierdziły nam, że pretekstem do zaplanowanej na godz. 4 rano „akcji siłowej” było sprawdzenie budynku przez pirotechników. – W BOR była powszechna mobilizacja. Pościągali wszystkich z urlopów – mówi nasz informator. Dlaczego akcja się nie powiodła? – Sprzeciwił się komendant straży, który potem został odwołany – słyszymy.

Sejm, późny wieczór 11 stycznia. Na galerię dziennikarską górującą nad salą plenarną wchodzi oficer BOR. Lustruje wzrokiem śpiących tam kilkunastu posłów. Do funkcjonariusza dołącza trzech innych borowców. Nieśpiesznie idą opustoszałym korytarzem i znikają w gmachu Senatu.

W tym czasie w gabinecie marszałka Sejmu trwa narada polityków PiS. U Marka Kuchcińskiego są m. in. Jarosław Kaczyński, Beata Szydło, Mariusz Kamiński i Antoni Macierewicz. Do Sejmu przyjeżdża też wiceszef BOR Tomasz Kędzierski (odwołany w piątek szef Biura Andrzej Pawlikowski był wówczas na zwolnieniu lekarskim). Kędzierski rozmawia z szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem.

Według informacji Wirtualnej Polski z dwóch źródeł w Biurze Ochrony Rządu tego dnia miała być przeprowadzona akcja wyniesienia siłą protestujących posłów, a jej pierwszy etap polegał na pozbyciu się dziennikarzy z Sejmu.

„Najpierw z Sejmu wychodzi państwo dziennikarstwo, a o 4 rano wchodzimy na grubo”

Funkcjonariusz BOR: – Najpierw z Sejmu wychodzi państwo dziennikarstwo, a o 4 rano wchodzimy na grubo. Po wejściu na salę plenarną sprawdzamy ją pirotechnicznie, zgodnie z naszymi procedurami. Posłowie powinni się przesunąć. Straż dokonuje eksmisji posłów – mówi o zaplanowanej akcji oficer Biura.

Inny zaznacza, że „akcja miała być siłowa”. – Sala miała być oczyszczona pod pozorem sprawdzenia pirotechnicznego. W BOR była powszechna mobilizacja. Pościągali wszystkich z urlopów – relacjonuje informator Wirtualnej Polski.

Według niego do akcji miało być gotowych 50-60 borowców, którzy mieli wejść na salę sejmową „w asyście mundurowych straży marszałkowskiej”.

„Pościągali do Sejmu funkcjonariuszy, którzy pełnili służbę na placówce w Iraku”

– Daliby radę. Posłowie nie mieliby ochoty się bić. Pościągali do Sejmu funkcjonariuszy, którzy pełnili służbę na placówce w Iraku – mówi rozmówca WP.

Jego zdaniem BOR musiał być w gotowości do wsparcia liczącej ok. 150 funkcjonariuszy straży. – Gdyby na sali było 40-50 posłów, to strażnicy nie daliby rady, bo byłoby dwóch na jednego. A posłowie mogli szybko zadzwonić do innych, którzy śpią w hotelu poselskim – wyjaśnia.

Mija godz. 23. W gabinecie marszałka kończy się narada władz PiS. Od Marka Kuchcińskiego wychodzą kolejni politycy. Gmach parlamentu pustoszeje po trwającym cały dzień szturmie mediów. Dziennikarze po raz pierwszy od grudnia zostali wtedy wpuszczeni na zamkniętą ze względu na protest posłów opozycji galerię. Po korytarzu kręci się już tylko ekipa TVP.

Następnego dnia rano ma być wznowione rozpoczęte przez marszałka posiedzenie Sejmu. Posłowie Platformy deklarują, że nie przerwą trwającego od grudnia protestu i kolejną noc pozostaną na sali plenarnej.

Dziennikarze wyproszeni „z przyczyn bezpieczeństwa”

O godz. 23.30 kancelaria Sejmu informuje na Twitterze, że z „przyczyn bezpieczeństwa (m.in. kontroli pirotechnicznej)” zamknięta od północy do 7 rano będzie galeria prasowa.

„Dodatkowo od godziny 2:00 odbywać się będą kontrole bezpieczeństwa prowadzone przez BOR w całym gmachu Sejmu” – zaznacza w komunikacie kancelaria.

Godz. 1.30. Straż marszałkowska zaczyna przeszukiwać budynki parlamentu i wyprasza kilku ostatnich dziennikarzy. – Kończymy zaraz – rzuca do reporterów jeden z funkcjonariuszy.

Zdaniem rozmówcy WP ze straży marszałkowskiej nie była to normalna procedura. – Według obecnych zasad dziennikarze nie muszą opuszczać gmachu w trakcie posiedzenia Sejmu – mówi WP jeden ze strażników. Wtóruje mu pracownik kancelarii Sejmu. – Nie ma zwyczaju, by specjalnie wypraszać dziennikarzy ze względu na późną godzinę – wyjaśnia rozmówca WP.

Według informacji WP funkcjonariusze BOR zwracają uwagę, że nie mają dostępu do części pomieszczeń w Sejmie i nie mają na bieżąco informacji, ilu posłów wciąż protestuje.

Borowcy wchodzą o 4 rano

Około 4 nad ranem na sali sejmowej pojawia się BOR. W sejmowych ławach śpi wtedy kilkunastu posłów PO. Wśród nich: Andrzej Czerwiński, Marek Biernacki, Ireneusz Raś, Tomasz Cimoszewicz, Rafał Trzaskowski, Tomasz Głogowski, Jakub Rutnicki i Dorota Niedziela.

– Funkcjonariuszy było chyba dziesięciu. Przesunęliśmy się, by mogli sprawdzić salę. Pytali o każdą pozostawioną na fotelach rzecz. Jeśli nie należała do nas – robili notatki – mówi WP Cimoszewicz. – Funkcjonariusze działali profesjonalnie i byli wobec nas uprzejmi – dodaje Marek Biernacki.

Oficer BOR: Biuro było absolutnie gotowe do akcji, ale jakoś nie wyszło. Nie zgodził się Koschalke (zdymisjonowany później komendant straży marszałkowskiej – WP). Arek ma kręgosłup. Postawił się. To był faktyczny powód jego odwołania.

„Zapanowało przerażenie. To byłby koniec BOR”

Według funkcjonariusza na wieść o planowanym udziale BOR w akcji w Sejmie w formacji „zapanowało przerażenie”. – Nie było wiadomo, o co chodzi. Użycie siły przez BOR w takiej sytuacji oznaczałoby koniec formacji i złamanie ustawy o BOR – tłumaczy oficer.

– Jednego jestem pewny: nasze szefostwo by się w takiej sytuacji nie potrafiło postawić – dodaje inny.

Kpt. Grzegorz Bilski z zespołu prasowego BOR w odpowiedzi na pytania WP dotyczące planowanej akcji odpowiedział, że „obecność funkcjonariuszy BOR w Sejmie, podyktowana jest wyłącznie zadaniami” określonymi w ustawie o BOR.

– Wiele osób ochranianych przez BOR to parlamentarzyści, którym funkcjonariusze mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo – wyjaśnił Bilski.

Podkreślił, że zgodnie z tą ustawą „do zadań BOR należy prowadzenie rozpoznania pirotechniczno-radiologicznego obiektów Sejmu i Senatu”. – Ze względów bezpieczeństwa nie informujemy szczegółowo o formach i metodach realizacji tych czynności – dodał.

Biuro prasowe Sejmu nie odpowiedziało na pytania o akcję wysłane przez Wirtualną Polskę 23 stycznia. Według informacji WP tego samego dnia w siedzibie biura pojawił się odwołany komendant, któremu zakazano wypowiadania się w mediach. WP nie udało się z nim skontaktować.

Posłowie Platformy okupowali salę plenarną od 16 grudnia w proteście przeciwko planom wprowadzenia ograniczeń dla mediów w Sejmie i bezprawnie – ich zdaniem – przyjętemu budżetowi. Protest przerwali 12 stycznia. Arkadiusz Koschalke został odwołany z funkcji komendanta straży marszałkowskiej 19 stycznia bez podania wyraźnej przyczyny.

Politycy PiS kilkakrotnie zapewniali, że użycie siły wobec posłów opozycji nie jest brane pod uwagę. Mniej jednoznacznie wypowiedział się Jarosław Kaczyński. Pytany przez dziennikarzy 11 stycznia czy należy wobec posłów zastosować środki przymusu bezpośredniego prezes PiS odpowiedział: „Będą podjęte odpowiednie działania, ale to nie moja decyzja”.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,WP-ujawnia-plan-usuniecia-poslow-protestujacych-w-Sejmie-przez-BOR-i-straz-marszalkowska-Akcja-miala-byc-silowa,wid,18692092,wiadomosc.html?ticaid=1188e7

Ekspert: List Tuska to trafna diagnoza. Sytuacja UE jest najtrudniejsza od zimnej wojny

Michał Gostkiewicz
02.02.2017
– List do 27 państw UE to świadectwo europejskiego przywództwa Donalda Tuska. I trafna diagnoza rzeczywistości. Krytyka PiS to dowód braku pomysłu rządzących na politykę europejską – mówi dr Marcin Zaborowski, były szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Przed UE stoją wyzwania groźniejsze niż kiedykolwiek. Europa mierzy się z trzema zagrożeniami o dużej skali – alarmuje w liście do 27 państw UE Donald Tusk. Ze względu na funkcję Tuska w UE treść apelu uważnie przeczytał cały polityczny światek. Z Polski przyszła krytyka – ze strony premier Beaty Szydło oraz szefa MSZ. „Uważamy takie apele za niepotrzebne, nie na miejscu. (…) Jesteśmy troszkę zaniepokojeni” – skwitował Witold Waszczykowski. Zapytaliśmy eksperta ds. międzynarodowych o znaczenie listu szefa Rady Europejskiej.

Michał Gostkiewicz: Czy wizja problemów UE, jaką nakreślił Donald Tusk, jest Pana zdaniem trafna?

Dr Marcin Zaborowski:Bardzo. Po pierwsze wskazuje na kluczowe zagrożenia dla Unii Europejskiej: ekspansję Chin, agresywne działania Rosji, fundamentalizm islamski na Bliskim Wschodzie, upadające państwa jak Syria. Sytuacja geopolityczna Unii Europejskiej jest w tej chwili najtrudniejsza od czasów zimnej wojny. Fundamentalnym czynnikiem mającym wpływ na tę sytuację jest obecność w Białym Domu prezydenta, który nie tylko nie wspiera UE, a który raczej optuje za jej rozpadem.

Dr Marcin Zaborowski, b. dyrektor PISM (fot. Adam Stępień/AG)Dr Marcin Zaborowski, b. dyrektor PISM (fot. Adam Stępień/AG)

Trump gra na rozpad UE?

– Mówi o przyszłości UE w sposób negatywny. Takiego głosu z Waszyngtonu jeszcze nie było. Bez wsparcia USA nie doszłoby do integracji europejskiej. Stany zawsze ją wspierały ze względów geopolitycznych. A teraz się od UE odwracają.

Przyzwyczailiśmy się w Europie, że zawsze możemy liczyć wsparcie wojskowe USA.

– Można tak powiedzieć. Część państw europejskich żyła w błogostanie, wierząc, że USA zawsze będą w stanie nas uratować. Teraz Donald Trump mówi, że niekoniecznie tak będzie. Mało tego – po prostu wspiera eurosceptyków, którzy chcą rozpadu Unii. Pierwszą osobą, z którą się spotkał po wyborze, był lider UKiP Nigel Farage. Potem rozmawiał z Marine Le Pen i z liderem holenderskich faszystów. I mówił, że Brexit to dobra wiadomość.

Czy list Tuska nie zostanie przypadkiem odebrany w Waszyngtonie jak wypowiedzenie dyplomatycznej wojny?

– Raczej nie, zresztą kończy się w sposób dość koncyliacyjny. Tusk stwierdza, że geopolityczny Zachód jest w trudnej sytuacji, w przeszłości radziliśmy sobie z takimi sytuacjami, bo byliśmy zjednoczeni. USA wspierały Europę w okresie zimnej wojny, Europa wsparła Amerykanów w tzw. wojnie z terroryzmem. Trzydzieści tysięcy żołnierzy z Europy służyło w Afganistanie. Polska była obecna w Iraku. Europejczycy zrobili swoje dla USA. Tusk mówi: „Róbmy tak dalej. Jeśli Ameryka i Europa będą działały wzajemnie na swoją niekorzyść, ucieszą z tego nasi wspólni wrogowie”.

Prezydent USA Donald Trump (fot. Carlos Barria/Reuters)Prezydent USA Donald Trump (fot. Carlos Barria/Reuters)

Czy list należy uznać również za formę zaakcentowania przez Tuska jego wizji Europy przed rozpoczęciem kluczowej rozgrywki o drugą kadencję na stanowisku szefa Rady Europejskiej?

– List Tuska jest pierwszym przejawem przywództwa europejskiego, jakie widziałem w ciągu ostatnich paru lat. I mówię tu o wszystkich europejskich liderach. Zachód jest w defensywie jeśli chodzi o radzenie sobie z inwazją populizmu. Brakuje wizji i argumentów, jak iść do przodu. Uważam, że list Tuska jest naprawdę dobrym dowodem na to, że ta wizja, jak mamy sobie radzić w nowej rzeczywistości geopolitycznej po wyborze Trumpa i po Brexicie – przynajmniej u niego – istnieje, to jest ewidentne świadectwo przywództwa europejskiego.

Tusk wskazuje sposoby walki z demagogią i populizmem i bardzo trafnie diagnozuje sytuację Europy. Mnie czegoś takiego bardzo brakowało. Nie wykazali takiej inicjatywy ani Angela Merkel, ani Jean-Claude Juncker.

Tymczasem obecne władze Polski krytykują list, a szef MSZ Witold Waszczykowski wyraża zaniepokojenie…

– Polskie władze ewidentnie sobie nie radzą z rzeczywistością geopolityczną, w której funkcjonują. A ta rzeczywistość wygląda następująco: do władzy w Europie zachodniej dochodzą populiści, a w USA rządzi człowiek, który deklaruje, że podziwia Władimira Putina. W tej sytuacji Polska powinna zmierzać do zacieśnienia współpracy z innymi państwami europejskimi. Jesteśmy w sytuacji zagrożenia geopolitycznego. Znaczenie polityczne Rosji rośnie, pomoc dla Ukrainy maleje, w USA mamy nieprzyjaznego regionowi prezydenta, a Polska jest w tym wszystkim kompletnie ignorowana. Polski argument w światowej dyskusji nie istnieje. Rozwaliliśmy współpracę w Trójkącie Weimarskim, z Niemcami i Francją. Francuzów obraziliśmy w wyjątkowo demonstracyjny sposób. W Grupie Wyszehradzkiej się nas wstydzą, teraz ponoć jest tam polska prezydencja, ale nikt jej jakoś nie zauważył.

Szef MSZ Witold Waszczykowski (fot. Kuba Atys/AG)Szef MSZ Witold Waszczykowski (fot. Kuba Atys/AG)

Naprawdę wstydzą się nas w Grupie Wyszehradzkiej?

– Oczywiście. Czesi i Słowacy nie chcą mieć z nią nic wspólnego, jeśli nie muszą. Przyjadą na szczyt, ale się dystansują. To pan usłyszy i w Pradze, i w Bratysławie. Węgrzy, jedyni, na których mogliśmy teoretycznie liczyć, uprawiają totalne podlizywanie się Putinowi, a równocześnie rządzący tam Fidesz jest w Europejskiej Partii Ludowej. Viktor Orban umie się poruszać w Brukseli, potrafi przybrać twarz eurorealisty, a nie kogoś, kto chce rozwalać Unię. Nasi politycy tego zupełnie nie potrafią.

Czyli krytyka ze strony pani premier i szefa MSZ…

– To wyraz bezsilności i braku koncepcji na politykę europejską. Stoimy prawie na krawędzi, a rząd wykonuje krok do przodu. Przy tym wszystkim to partnerem może dla nas być chyba tylko Białoruś.

Dr Marcin Zaborowski. Były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (2010-2015).

Michał Gostkiewicz. Dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl. Stypendysta Murrow Program for Journalists (IVLP) Departamentu Stanu USA.

szydlo

weekend.gazeta.pl

Fizycy tworzą kryształy czasowe. Czym jest ta nowa forma materii?

Piotr Cieśliński, 01 lutego 2017

Fraktal

Fraktal (Kent Schimke/Flickr)

Kryształy czasowe robią w ostatnich dniach wielką karierę w mediach. Wymyślił je pięć lat temu amerykański noblista Frank Wilczek. To była porywająca i zdumiewająca idea, choć – jak się okazało – bardzo trudna do realizacji.

Od razu trzeba zaznaczyć, że nikomu jeszcze nie udało się stworzyć kryształów czasowych według pomysłu prof. Wilczka. I na razie wydaje się, że są one niemożliwe w świetle znanych praw fizyki.

Ale pomysł amerykańskiego noblisty nie poszedł na marne, bo udało się właśnie stworzyć coś, co jest ich namiastką. A przyczynili się do tego fizycy z Krakowa

Dwa zespoły fizyków – z Uniwersytetu Maryland i Uniwersytetu Harvarda – opublikowały prace, w których opisują stworzenie nowej formy materii. Nazywają ją „nieciągłym (lub dyskretnym) kryształem czasowym”.

W mediach opisywane jest to jak science-fiction i przełom dorównujący podróży na Marsa, ale o co w tym w ogóle chodzi?

Zacznijmy od początku, a więc cofnijmy się do 2010 roku.

Prof. Frank Wilczek wspomina, że pomysł przyszedł mu do głowy, kiedy przygotowywał wykład dla studentów. Był to pomysł szalony, ale prawdziwi geniusze wiedzą, że właśnie takie są warte namysłu

Noblista przemyślał sprawę, zrobił stosowne kalkulacje (sekundował mu w tym jego uczeń Alfred Shapere), a potem podzielił się nimi ze światem.

Spontaniczne łamanie symetrii. Z czym to się je

Jego idea była dość prosta (przynajmniej dla fizyków) i wykorzystywała znane i uniwersalne zjawisko, zwane spontanicznym łamaniem symetrii. Być może o nim nie słyszeliście, ale z pewnością się z nim zetknęliście. Bo to jest chyba najczęściej spotykane zjawisko przyrodnicze, a tak naprawdę cała klasa różnych zjawisk, dzięki którym istniejemy my, ludzie, atomy, jak i cały Wszechświat.

Mamy z nim na przykład do czynienia, kiedy schładzamy wodę. Poniżej pewnej temperatury traci ona swoją przestrzenną symetrię i zamienia się w lód. Z substancji, która w swej masie wygląda tak samo w każdym punkcie, robi się kryształ, który ma strukturę sieci.

Każdy kryształ zbudowany jest z powtarzających się tzw. komórek elementarnych. Cząsteczki zajmują ściśle określone miejsca, zwane węzłami sieci krystalicznej, i mogą jedynie drgać wokół tych położeń. W wodzie jest inaczej – tu panuje symetria ciągła, nie ma żadnych miejsc zabronionych dla cząsteczek, woda w każdym miejscu i w każdym kierunku wygląda tak samo.

Dlatego fizycy mówią, że w procesie zamiany wody w lód następuje spontaniczne złamanie (naruszenie) ciągłej symetrii przestrzennej

No właśnie – łamana jest symetria przestrzenna. Prof. Wilczek uświadomił sobie, że przecież za sprawą Alberta Einsteina już dawno temu do trzech wymiarów przestrzeni  dołączył też czwarty wymiar – czasu.

Kryształy czasowe: symetria złamana w czwartym wymiarze

Wilczek zapytał więc sam siebie, czy na podobieństwo krystalizacji przestrzennej (w wyniku której np. powstaje lód z wody) jest możliwa analogiczna krystalizacja w czasie, a więc spontaniczne złamanie symetrii w czasie?

Genialne pytanie. W wyniku takiej krystalizacji powstawałby kryształ czasowy.

Jeśli kryształ przestrzenny ma strukturę, która się powtarza periodycznie wzdłuż wymiarów przestrzennych, to kryształ czasowy miałby strukturę, która się powtarza co pewien okres czasu

Byłaby to forma materii, która po prostu wiecznie oscyluje lub wiruje. Jest periodyczna nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Czyli pewnego rodzaju mityczne perpetum mobile, choć nieużyteczne, bo niezdolne do wykonania żadnej pracy. Dlaczego? Ponieważ kryształ to struktura o minimalnym stanie energii, a więc nie można mu podebrać energii ani on sam nie wypromieniuje energii (dla niego już nie ma niższego poziomu energetycznego, na który może się „stoczyć”).

Jednym słowem, kryształy czasowe periodycznie oscylują, choć nie produkują energii ani jej nie zużywają

Analogiem – ale bardzo ułomnym – może być tarcza zegara. Co 12 godzin wskazówki znajdują się dokładnie w tym samym miejscu i zegar znajduje się dokładnie w takim samym stanie. Tyle że zegar nie jest kryształem czasowym, bo został nakręcony. Wpompowano weń energię. I z tego powodu nie znajduje się w najniższym stanie energii. Można go zatrzymać; a dopiero gdy znieruchomieje, osiąga swój najniższy poziom energetyczny.

Z kryształami czasowymi jest zaś na dokładnie odwrót – w najniższym stanie energii periodycznie się poruszają („krystalizują w czasie”). Można je zatrzymać („roztopić w czasie”), gdy je podgrzejemy, a więc dostarczymy energii.

To paradoks, bo wydaje się, że materia będąca w ruchu zawsze ma więcej energii niż nieruchoma. Frank Wilczek i Alfred Shapere wymyślili jednak taki hipotetyczny układ, który mógłby stać się kryształem czasowym. Swoje wnioski i obliczenia opublikowali w 2012 roku w „Physical Review Letters”. Ich artykuł wzbudził… zakłopotanie. Z jednej strony autorem był noblista, z drugiej – idea karkołomna i szalona, wprost niemożliwa.

Kto naruszył symetrię w czasie i stworzył nam Wszechświat?

Redakcja pisma poprosiła wtedy o komentarz prof. Jakuba Zakrzewskiego z Zakładu Optyki Atomowej Instytutu Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, który ostrożnie napisał, że jeśli kryształy czasowe istnieją, to mogłyby mieć intrygujące zastosowania – poczynając od precyzyjnych czasomierzy po kwantowe komputery.

Pytany przez dziennikarzy, czy to przełomowe odkrycie, czy błąd w logice, prof. Zakrzewski szczerze odpowiadał: – Nie wiem

Swój komentarz naukowiec zakończył filozoficznym pytaniem: „Czy postulowana cykliczna ewolucja Wszechświata mogłaby być manifestacją spontanicznego łamania symetrii, takiego samego, które stwarza kryształy czasowe? A jeśli tak, to kto jest obserwatorem wywołującym – przez pomiar – naruszenie symetrii w czasie?”.

Dziś prof. Zakrzewski mówi, że jego komentarz jest aktualny z jedną istotną poprawką –  już wiadomo, że kryształy czasowe nie mogą istnieć. W rozważaniach Wilczka i Shapere tkwił błąd. „Niestety, nie da się uzyskać  podstawowego stanu energii makroskopowego układu o niejednorodnej gęstości, w którym mielibyśmy do czynienia z wirowym lub cyklicznym ruchem”. To zostało udowodnione, oczywiście w ramach obowiązującej teorii.

Polski pomysł: dyskretne (nieciągłe) kryształy czasowe!

Ale raz narodzonej idei nie dało się tak łatwo zabić. Prof. Zakrzewski opowiada, że problem go zaciekawił – zainteresował nim Krzysztofa Sachę, ucznia i kolegę z sąsiedniego pokoju, z którym prawie codziennie dyskutuje.

Zaś prof. Sacha wymyślił, jak zmodyfikować pomysł Franka Wilczka, aby jednak można go było zrealizować. Przewidział efekt, który prowadzi do powstania „nieciągłych kryształów czasowych”. W wielkim uproszczeniu chodzi o takie układy, które mają dyskretną symetrię w czasie. Słowem, są od początku zmuszone do tego, aby się cyklicznie zmieniały w czasie – napędzane z zewnątrz promieniowaniem mikrofalowym lub laserowym o określonej częstotliwości. Taki układ oscyluje lub wiruje w takt tego zewnętrznego promieniowania.

Zobacz: Co blokuje polskich naukowców?

Prof. Krzysztof Sacha pokazał, że w sprzyjających warunkach w takich układach może nastąpić spontaniczne naruszenie tej wymuszonej dyskretnej symetrii i zacznie on nagle oscylować (powtarzać się) z jakąś inną częstotliwością. Zmieni swoją „strukturę czasową”, czyli przejdzie swego rodzaju przemianę fazową. (Tutaj można przeczytać pracę prof. Sachy z 2015 roku)

Ten koncept teraz zrealizowały w laboratorium dwa zespoły fizyków – z Maryland i Harvardu. Stworzyli układy atomów lub jonów, które wykazują kolektywny i cykliczny ruch, zachowując się jak nieznany dotąd nowy stan materii, odporny na niewielkie zakłócenia. Kto wie, do czego się to może w praktyce przydać. Myślę, że sami eksperymentatorzy jeszcze nie mają pojęcia. Choć oczywiście na końcu artykułu piszą, że tego typu nowe fazy materii mogą służyć do budowy pamięci w komputerach kwantowych.

– Te fazy, które teraz stworzyliśmy, są super fajne, bo są w stanie nierównowagi termodynamicznej – mówi Normal Yao, fizyk, który jako jedyny jest podpisany pod obiema pracami. – Przez ostatnie pół wieku wykorzystywaliśmy i badaliśmy fazy materii będące w stanie równowagi, takie jak metale czy izolatory. Teraz otwiera się przed nami całkiem nowe pole eksploracji.

A co z kryształami czasowymi prof. Wilczka, czyli niewymuszonym, spontanicznie tworzącym się i wiecznie wirującym perpetum mobile? Czy powinniśmy o tym zapomnieć?

Niekoniecznie. Niektórzy zwracają uwagę na to, że w przeciwieństwie do klasycznej teorii względności Einsteina – w fizyce kwantowej czas ma obecnie całkiem inny status niż wymiary przestrzenne. Być może dopiero wymarzona teoria wszystkiego – łącząca grawitację z mechanikę kwantową – doprowadzi do zespolenia czasu z przestrzenią. Może taka teoria dopuści istnienie prawdziwych kryształów czasowych i jeszcze nauczymy się je tworzyć. A może będzie na odwrót – ktoś stworzy kryształ czasowy i to będzie impulsem do stworzenia nowej teorii?

krysztaly

wyborcza.pl

Nadchodzą zmiany w abonamencie RTV. Ile zapłacimy? Wszystko, co trzeba wiedzieć

Amanda Grzmiel, 02 lutego 2017

Telewizja Polska jest głównym beneficjentem abonamentu RTV. Na zdjęciu obecny prezes TVP Jacek Kurski

Telewizja Polska jest głównym beneficjentem abonamentu RTV. Na zdjęciu obecny prezes TVP Jacek Kurski (Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Urząd skarbowy zajął na koncie radomianki Beaty Modzelewskiej ponad 1500 zł, bo przy wyprowadzce nie wyrejestrowała odbiornika. Za chwilę abonament będą jednak płacić wszyscy.

– Jestem po kilku operacjach, pracuję na dwóch etatach i dalej mam problemy finansowe. Teraz jeszcze to – mówi Beata Modzelewska.

W 2007 roku sprzedała w Radomiu mieszkanie, w którym miała zarejestrowany odbiornik telewizyjny. W zamieszaniu związanym z przeprowadzką zapomniała go wyrejestrować. – W nowym mieszkaniu nie miałam telewizora, uznałam, że i tak nie mam czasu na oglądanie – dodaje.

Ale 30 maja 2016 r. Poczta Polska wystawiła dokument informujący, że jej zadłużenie z tytułu niezapłaconego abonamentu to już ponad 1500 zł – czyli suma pięcioletnich składek plus ustawowe odsetki. Pismo przyszło na adres mieszkania, w którym Modzelewska nie mieszkała od 10 lat. A o jego istnieniu dowiedziała się dopiero w dzień ściągnięcia jej zadłużenia przez urząd skarbowy, czyli 8 września 2016 r. Nowy właściciel mieszkania, jak twierdzi Modzelewska, zarejestrował pod jej dawnym adresem swój telewizor.

Jeden lokal, dwie opłaty?

– Czyli z jednego lokalu mieszkalnego KRRiT pobierała dwie opłaty abonenckie – dodaje kobieta. – Po licznej wymianie pism i dokumentacji wyjaśniającej zaistniałą sytuację udało mi się wyrejestrować odbiornik, ale dopiero z początkiem listopada.

Kobieta myślała, że wraz ze sprzedażą mieszkania abonament przechodzi na nowego lokatora. Ale jak wyjaśnia Biuro Prasowe Poczty Polskiej w e-mailu przesłanym do redakcji, abonament jest niejako przypisany do osoby. „Zgodnie z zapisami Rozporządzenia Ministra Administracji i Cyfryzacji z dnia 17 grudnia 2013 roku w sprawie warunków i trybu rejestracji odbiorników radiofonicznych i telewizyjnych abonent niezwłocznie powinien powiadomić o zmianie danych zawartych w zgłoszeniu przy rejestracji odbiorników RTV. Zatem do abonenta należy obowiązek powiadomienia placówki Poczty Polskiej SA o zmianie nazwiska, nazwy firmy, miejsca zamieszkania, siedziby, miejsca używania odbiorników, zagubienia lub zniszczenia dowodu rejestracji czy o fakcie zaprzestania używania odbiorników. Samowolne zaprzestanie wnoszenia opłat abonamentowych i niedopełnienie formalności w powyższym zakresie powoduje powstanie zaległości w opłatach abonamentowych”.

Pani Beata wymienia korespondencję z Pocztą Polską i Krajową Radą Radiofonii i Telewizji, prosząc o ewentualny zwrot pieniędzy. Najpierw wysłała pismo do KRRiT, ale ta odesłała ją do Poczty Polskiej, tłumacząc, że to ona jest wierzycielem. Poczta skierowała panią Beatę z powrotem do KRRiT: „Należy oczekiwać na decyzję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w przypadku pozytywnej decyzji można ubiegać się o zwrot pobranych środków pieniężnych”. Beata Modzelewska raz jeszcze napisała listy i do KRRiT, i do Poczty Polskiej z zapytaniem, czy odzyska niesłusznie zajęte jej zdaniem pieniądze. Odpowiedziała tylko Poczta. „Dział Obsługi Abonentów nie otrzymał informacji z Krajowej Rady Radiofonii i TV dotyczącej umorzenia zaległości w opłatach abonamentowych. W związku z powyższym Pani wniosek dotyczący zwrotu wyegzekwowanych środków pieniężnych nie znajduje w chwili obecnej uzasadnienia i nie może zostać pozytywnie rozpatrzony” – pisze w liście Poczta Polska.

Pani Beata może zrobić jeszcze jedną rzecz. Zgodnie z prawem w wyjątkowych sytuacjach, jeżeli przemawiają za tym szczególne względy społeczne lub przypadki losowe (np. śmierć członka rodziny, długotrwała choroba, skutki klęski żywiołowej itp.), Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji może umorzyć lub rozłożyć na raty zaległości w płatności opłat abonamentowych oraz odsetki.

Wniosek wysyła się na adres: Biuro Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, departament budżetu i finansów, skwer Kardynała Stefana Wyszyńskiego 9, 01-015 Warszawa.

W sytuacji podziału płatności na raty KRRiT zazwyczaj przychyla się do otrzymanej prośby.

Prezes zapowiada nowe przepisy

Polacy abonamentu nie chcą płacić. I udają, że żadnych telewizorów nie mają. W sumie na 13,5 mln gospodarstw domowych zarejestrowane odbiorniki ma 6,5 mln, z czego połowa jest zwolniona z tej opłaty (bo np. ma ponad 75 lat).

Jarosław Kaczyński obiecał na antenie TVP Wrocław, że w ciągu kilku tygodni w Sejmie znajdzie się więc projekt ustawy uszczelniającej płacenie abonamentu.

Jeżeli nie Poczta, to kto może być skutecznym nadzorcą? – Urzędy skarbowe. Urząd skarbowy ma w sobie pewną powagę, którą każdy szanuje. To rozwiązanie jawi się jako najlepsze – wyjaśniał kilka dni później Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, na antenie Radia ZET.

Ile wyniesie nowy abonament? Teraz to 22,70 zł miesięcznie.

– Zakładamy, że wszyscy mają telewizory. Jest jednak problem polityczny, bo obywatele nie będą zadowoleni. Nikt nie lubi płacić podatku – mówił.

Skoro płaciliby go wszyscy, mógłby być dużo mniejszy. Prawdopodobnie będzie to między 6 a 8 zł miesięcznie.

Abonament ściągałyby urzędy skarbowe, wykorzystując prawdopodobnie bazy ewidencyjne PIT, CIT oraz dane z KRUS.

Ustawa wejdzie w życie raczej szybko. TVP ma bowiem poważne problemy finansowe.

Kto musi dziś płacić?

Gospodarstwo domowe, bez względu na to z ilu odbiorników korzysta.

Gospodarstwem domowym w rozumieniu ustawy o opłatach abonamentowych jest zespół osób mieszkających i utrzymujących się wspólnie lub jedna osoba utrzymująca się samodzielnie.

Trzeba pamiętać, że opłata dokonywana na rzecz telewizji kablowej, satelitarnej czy platformy cyfrowej nie zwalnia z obowiązku opłacania abonamentu.

Podobnie nie zwalnia z tego obowiązku fakt, że nie podoba nam się to, co w radiu czy telewizji jest nadawane.

Kto jest zwolniony z opłat?

Płacić nie muszą: inwalidzi (w tym inwalidzi wojenni i wojskowi, poszkodowani weterani oraz kombatanci będący inwalidami wojennymi i wojskowymi wraz z rodzinami), niepełnosprawni, osoby po 75. roku życia, osoby z rentą socjalną, osoby niesłyszące, niewidome, emeryci, bezrobotni, osoby otrzymujące zasiłek rodzinny.

Jeśli znajdujemy się na liście osób uprawnionych do zwolnienia, możemy z odpowiednim dokumentem stawić się na poczcie (tabela zwolnień).

Komu grożą kary?

Abonament muszą płacić wszyscy, którzy nie znajdują się w grupie zwolnionych z opłat. Za zwłokę w płatnościach zostają naliczone odsetki podatkowe.

Jeżeli ktoś zarejestrował odbiornik, ale przestał płacić, może do niego przyjść zawiadomienie z Poczty z nakazem zapłaty. Maksymalnie może to być naliczenie kary do pięciu lat wstecz, czyli około 1,4 tys. zł.

Jak wyrejestrować odbiornik?

Zrobimy to na miejscu lub przez internet. Trzeba udać się do urzędu Poczty Polskiej i wypełnić formularz, w którym deklaruje się, że nie mamy w domu ani odbiornika radiowego, ani telewizyjnego. Po wypełnieniu deklaracji od następnego miesiąca jesteśmy zwolnieni z obowiązku dokonywania opłat. Można też dokonać tego poprzez stronę internetową, wpisując swój numer identyfikacyjny, e-mail i hasło.

Czy kontrolerzy mogą wejść do domu?

Poczta wysyła swoich kontrolerów, nie mylmy ich z listonoszami. Na celowniku znalazły się mieszkania, w których ktoś wyrejestrował telewizor lub nigdy go nie zarejestrował.

W teorii, gdy kontroler stwierdzi, że ktoś używa niezarejestrowanego odbiornika RTV (radia lub telewizora), wyda nakaz rejestracji oraz nałoży karę w wysokości 30-krotności miesięcznej opłaty abonamentowej. Oznacza to, że kara wyniesie ponad 680 zł. W praktyce, nawet jeśli kontroler dziwnym trafem zapuka do drzwi Kowalskiego, ten po prostu może nie wpuścić go do lokalu. I ma do tego prawo. Tak przynajmniej wynika z korespondencji między Rzecznikiem Praw Obywatelskich a Kazimierzem Smolińskim, sekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa. Wiceminister napisał, że taka kontrola jest możliwa tylko pod warunkiem, że zgodzi się na to właściciel mieszkania.

zmiany

 

wyborcza.pl

Nagły zwrot w Trybunale. Sędzia wybrany przez PiS buntuje się przeciwko Przyłębskiej

OK, 02.02.2017

Piotr Pszczółkowski, Julia Przyłębska

Piotr Pszczółkowski, Julia Przyłębska (Gazeta.pl)

Czterech sędziów TK, w tym Piotr Pszczółkowski, stwierdziło, że prezes Julia Przyłębska naruszyła przepisy. Chodzi o zwołanie zgromadzenia sędziów ws. wygaśnięcia mandatu Andrzeja Wróbla, który odszedł z Trybunału.

Prezes TK zwołała na środę 1 lutego Zgromadzenie Ogólne Trybunału, aby stwierdzić wygaśnięcie mandatu Andrzeja Wróbla, który odszedł do Sądu Najwyższego. Czworo sędziów uważa jednak, że Julia Przyłębska zrobiła to niezgodnie z przepisami. Wydali w tej sprawie oświadczenie. Podpisał się pod nim także sędzia Piotr Pszczółkowski wybrany przez PiS do TK. Oświadczenie zamieściła Katedra Prawa Karnego UJ na swoim Facebooku.

Sędziowie  Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski, Małgorzata Pyziak-Szafnicka i Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz zwracają uwagę, że Julia Przyłębska  nie zachowała minimalnego „7-dniowego terminu, jaki musi upłynąć między zwołaniem a odbyciem ZO”. Ponadto nie powiadomiła też tych sędziów Trybunału, którzy są na urlopie. „Z wyżej wskazanych względów uważamy, że zebranie sędziów TK, które wbrew naszym zastrzeżeniom odbyło się 1 lutego 2017 r. o godz. 9.00, było zwołane z naruszeniem obowiązujących przepisów” – napisali sędziowie.

Oświadczenie sędziów Trybunału Konstytucyjnego dotyczące zwołania z naruszeniem przepisów prawa Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK na dzień 1 lutego (Warszawa, 1 lutego 2017 r.)

Załącznik do protokołu Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK
z dnia 1 lutego 2017 r.

W związku z pismem Pani Prezes z 30 stycznia 2017 r. dotyczącym zwołania, w dniu 1 lutego 2017 r. (środa) o godz. 9.00, Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego (dalej – ZO TK) w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu sędziego Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Wróbla z dniem 24 stycznia 2017 r., zwracamy uwagę:
– na niezachowanie minimalnego, 7-dniowego terminu przewidzianego w art. 7 ust. 3 ustawy z dnia 30 listopada 2016 r. o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (Dz.U. z 2016 r., poz. 2072, dalej – u.o.t.p.TK); odstępstwo od jego zachowania może nastąpić tylko w „szczególnie uzasadnionych przypadkach” (art. 7 ust. 4); uzasadnienie przedstawione przez Panią Prezes uważamy za nieprzekonujące,
– na brak powiadomienia – wbrew obowiązkowi wynikającemu z art. 7 ust. 3 u.o.t.p.TK – wszystkich sędziów o zwołaniu ZO TK. Na skutek tego zebranie, które odbędzie się 1 lutego 2017 r. nie może być potraktowane jako ZO, bowiem – zgodnie z art. 6 ust. 1 i u.o.t.p.TK – „Zgromadzenie Ogólne tworzą urzędujący sędziowie Trybunału, którzy złożyli ślubowanie wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. Fakt przebywania sędziego na urlopie wypoczynkowym może stanowić usprawiedliwienie jego nieobecności na ZO TK, natomiast nie pozbawia prawa do uczestniczenia w pracach tego organu TK. Dlatego powiadomienie wszystkich urzędujących sędziów o terminie ZO TK stanowi warunek konieczny uznania, że zebranie ma charakter ZO TK. Przewidziany w art. 7 ust. 3 u.o.t.p.TK 7-dniowy termin, jaki musi upłynąć między zwołaniem a odbyciem ZO TK, ma charakter gwarancyjny, gdyż umożliwia sędziom, nawet przebywającym na urlopie, skorzystanie z prawa uczestnictwa w organie TK,
Z wyżej wskazanych względów uważamy, że zebranie sędziów TK, które wbrew naszym zastrzeżeniom odbyło się 1 lutego 2017 r. o godz. 9.00, było zwołane z naruszeniem obowiązujących przepisów.

Sędziowie TK: Leon Kieres
Piotr Pszczółkowski
Małgorzata Pyziak-Szafnicka
Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz

Na stronie Trybunału pojawiło się oświadczenie w sprawie wczorajszego zgromadzenia. Pojawiają się tam zapewnienia m.in., że spełniono wymogi formalne dotyczące kworum (w zgromadzeniu udział wzięło 10 sędziów. Czterech przebywało na urlopie wypoczynkowym). Oddano 10 głosów, w tym 4 głosy nieważne.

Uchwała ZOSTK stwierdzająca wygaśnięcie mandatu sędziego nie posiada skutków konstytutywnych. Skutek prawny wywołuje zrzeczenie się urzędu przez sędziego. Uchwała nie ma też bezpośredniego związku z powołaniem Pana Andrzeja Wróbla na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego, które dokonywane jest w innym reżimie prawnym. Natomiast zgodnie z art. 18 ust. 3 ustawy z 30 listopada 2016 r. o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego (Dz. U. z 2016 r., poz. 2073) Prezes TK przesyła uchwałę Marszałkowi Sejmu. Stanowi ona formalną informację o fakcie zrzeczenia się urzędu przez sędziego i zwolnieniu stanowiska w składzie sędziów Trybunału – napisano w oświadczeniu.

Po wyborze następcy Wróbla w 15-osobowym TK będzie ośmioro sędziów wybranych przez obecny Sejm.

Zobacz także: Ustawa o zgromadzeniach uchwalona przez Sejm. Na sali okrzyki: „Hańba!”, „Komuna wróciła!”

nagly

gazeta.pl

CZWARTEK, 2 LUTEGO 2017

STAN GRY: Szułdrzyński: Świadectwo słabości PiS, Jasiński o rekordzie Orlenu, Wroński: Generałów tracimy jak na wojnie

— JUTRO PIERWSZA ROZMOWA MAZURKA W MAGAZYNIE DGP.

— WOJCIECH JASIŃSKI W SWOIM PIERWSZYM WYWIADZIE JAKO PREZES ORLENU O REKORDOWYCH WYNIKACH SPÓŁKI W 2016: “Finalnie uzyskaliśmy rezultaty finansowe znacząco wyższe, ale nie było zaskoczenia, raczej wielka satysfakcja z dobrze wykonanego zadania. Historycznie wysoki wynik zawdzięczamy w dużej mierze nowym regulacjom wprowadzonym przez rząd. Ograniczyły one w sposób drastyczny rozmiar szarej strefy i nareszcie sprawiły, że konkurencja na rynku paliw zaczęła być uczciwa. Jako zarządzający największą polską firmą paliwową mogę tylko podziękować ustawodawcom za skuteczność i rozwiązanie problemu, który od lat osłabiał sektor energetyczny w Polsce”.

— JASIŃSKI O INWESTYCJACH ORLENU W INNOWACJE: “Uważam, że w tym obszarze jest ogromny potencjał wzrostu, dlatego będziemy rozwijać innowacje tworzące wartość. PKN Orlen nie tylko ma na to pieniądze, ale i duże możliwości wdrożenia nowych pomysłów. W naszej strategii mówimy o wykorzystaniu zarówno wewnętrznej innowacyjności – za to odpowiadają odpowiednie zespoły w firmie, jak i innowacyjności zewnętrznej, którą opieramy na współpracy ze start-upami, ośrodkami badawczymi, polską nauką. Nie możemy dziś mówić o konkretach, ale w samym sektorze petrochemicznym możliwości rozwoju są praktycznie nieograniczone. Olbrzymi potencjał jest też w sprzedaży detalicznej, w procesach obsługi klienta i realizacji płatności. Innowacje będziemy jednak rozwijać w każdym z obszarów naszej działalności”.
http://www.rp.pl/Wywiady/302019852-Wojciech-Jasinski-prezes-PKN-Orlen-Pobilismy-rekord-sprzedazy-paliw.html

— 11 LAT TEMU przywódcy PiS, Samoobrony RP i LPR podpisali tzw. pakt stabilizacyjny. Ceremonia była transmitowana na żywo wyłącznie przez Telewizję Trwam, w odpowiedzi na co pozostałe media odmówiły uczestnictwa w ponownym podpisaniu paktu, które później dla nich zainscenizowano.

— MSZ ODNAWIA GRUPĘ DO SPRAW TRUDNYCH Z ROSJĄ – Paweł Wroński w GW: “Ale na razie reaktywacja idzie opornie. Nie wszyscy zaproszeni chcą współpracować z obecnym kierownictwem MSZ. Pierwsze spotkanie miało się odbyć w tym tygodniu, ale do niego nie doszło. Według nieoficjalnych informacji część zaproszonych do pracy dyplomatów i naukowców bardzo źle odebrała nagłą decyzję ministra Waszczykowskiego, aby z listy uczestników grupy wykreślić Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz, b. ambasador w Moskwie, b. wiceminister w MSZ i pracownicę Ośrodka Studiów Wschodnich”.
http://wyborcza.pl/7,75398,21322613,msz-odnawia-polsko-rosyjska-grupe-ds-trudnych-ale-nie-wszyscy.html

— CZYSTKA W FINANSACH – Piotr Mączyński i Anna Popiołek w GW: “Jak wynika z informacji „Wyborczej”, w środę rano odwołano najważniejsze osoby w Ministerstwie Finansów odpowiedzialne za podatki. Chodzi o dyrektorów departamentów zajmujących się VAT oraz podatkiem dochodowym Starych dyrektorów zastąpią ludzie z zewnątrz. Wśród nowych jest m.in. były dyrektor działu podatków w Banku Millennium”.
http://wyborcza.pl/7,155287,21320398,czystka-w-ministerstwie-finansow-dyrektorzy-departamentow-podatkowych.html

— ŁUKASZENKO STAŁ SIĘ PARTNEREM – RZ: “Demokracja już nie jest kluczową kwestią w relacjach z Białorusią”. http://www.rp.pl/Polityka/302019887-Lukaszenko-stal-sie-partnerem.html

— BEZPRECEDENSOWE ZBLIŻENIE POLSKO-BIAŁORUSKIE – Michał Potocki w DGP: “ak wielu kontaktów między oboma krajami nie było nigdy w historii. Czterodniowa wizyta delegacji z Mińska to kolejny dowód odwilży we wzajemnych relacjach Dla Alaksandra Łukaszenki Polska staje się najważniejszym partnerem w otwarciu na Zachód. Kolejny dowód to kończąca się dziś wizyta przedstawicieli białoruskiego parlamentu, którego wyboru Zachód nie uznaje ze względu na fałszerstwa wyborcze”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/541646,bezprecedensowe-zblizenie-polsko-bialoruskie-polska-bialorus-stosunki-msz-lukaszenko-waszczykowski.html

— RZĄD ROZCIĄGA MACKI INWIGILACJI – jedynka DGP: “Pod pretekstem walki z fałszywymi fakturami służby dostaną jeszcze większe uprawnienia do szpiegowania obywateli”.
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/541641,rzad-rozciaga-macki-inwigilacji-nowe-uprawnienia-sluzb-przemycone-w-ustawie-podsluchy-podsluchiwanie.html

— APTEKARZE WSTYDZĄ SIĘ ZA MISIEWICZA – SE.

— NIE BĘDZIE UJAWNIENIA MONITORINGU Z MISIEWICZEM PODJEŻDZAJĄCYM POD DYSKOTEKĘ – GW: “Wniosek „Wyborczej” nie spełnia odpowiednich przesłanek i nagranie z monitoringu miejskiego nie może nam być udostępnione. Nie udało się nam wydobyć nagrania, na którym podobno widać, jak Bartłomiej Misiewicz podjeżdża służbową limuzyną na prywatną imprezkę do białostockiego klubu nocnego”.
http://bialystok.wyborcza.pl/bialystok/7,35241,21322970,monitoring-nie-dla-naszych-czytelnikow-po-baletach-misiewicza.html

— POSEŁ JAKUBIAK, CHAM CZY DŻENTELMEN – w Fakcie zdjęcie posła Jakubiaka trzymającego posłankę Borowską za warkocz.

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Bielan o tzw. ustawie warszawskiej: Zapewniam, że nad tym projektem nie będziemy pracować w bardzo szybkim tempie
Gowin o tzw. ustawie warszawskiej: Ten pomysł wywołuje również moje kontrowersje
Bielan: Należy wrócić do sprawy wyłączenia Warszawy z Mazowsza
Ziobro: Warunkiem skutecznego działania są zmiany w KRS
Ziobro: Nie ulega wątpliwosci, że poprzedni rząd nie był zainteresowany sprawnym działaniem wymiaru sprawiedliwości
Jaki: Misiewicz jest wyjątkowo twardy w świetle tej całej nagonki medialnej
Jaki: Niewykluczone, że kolejne osoby będą aresztowane w sprawie reprywatyzacji
„Tak niestety mogę to odebrać” – Jaki na pytanie, czy Johann broni korporacji sądowniczej
Jaki: Jestem zwolennikiem, żeby sędziowie w znacznej części byli wybierani w wyborach powszechnych
Jaki: Z wielu rzeczy możemy się wycofać, ale na pewno nie z reformy sądownictwa
Polityczny plan czwartku: Szydło w Elektrociepłowni Gorzów, Szczerski rozpoczyna wizytę w USA
http://300polityka.pl/live/2017/02/02/

— RADZIWIŁŁ URATOWAŁ FOTEL – Fakt.

— PORADNIK ZAGROŻONEGO MINISTRA WG FAKTU: 1. Wykorzystaj przychylność właściwych mediów – “Sukcesów brak? POmogą antena i fale eteru o. Rydzyka”. 2. Pozbądź się balastu 3. Zastosuj metodę kija i marchewki”.
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/radziwill-uratowal-fotel-ministra/58lt7el

— JAK WALCZYĆ O WARSZAWĘ OD NARWI DO PILICY – jedynka Gazety Stołecznej.

— PIS WALCZY O WARSZAWĘ – RZ: “PiS stara się wygrać wybory na prezydenta stolicy nie zważając na interes własnego elektoratu”.

— WYBORY MOŻNA WYGRAĆ BEZ SZTUCZEK – Michał Szułdrzyński w RZ: “Propozycja nowego ustroju Warszawy to też świadectwo słabości PiS. Partia wie, że nie ma szans normalnie wygrać wyborów w Warszawie. Nie ma ani pomysłu, ani dobrego kandydata, który mógłby przekonać do siebie warszawiaków. Przewaga Hanny Gronkiewicz-Waltz nad Jackiem Sasinem w 2014 roku była tak duża, że może się okazać, iż przeprowadzona tak wielkim kosztem zmiana wcale nie doprowadzi do zwycięstwa PiS w stolicy”.

— PIS SIĘ POWINIEN ZASTANOWIĆ CO SIĘ STAŁO Z PARTIĄ – konkluzja Szułdrzyńskiego: “Zamiast majstrować przy ordynacji wyborczej, PiS powinno się zastanowić, co się stało z tą partią, skoro w 2002 roku w Warszawie wybory mógł wygrać Lech Kaczyński, zdobywając 70 proc. głosów. I to nie uciekając się do żadnych sztuczek”.
http://www.rp.pl/Opinie/302019888-Szuldrzynski-Wybory-mozna-wygrac-bez-sztuczek.html

— OSTATECZNIE PIS NA TYM STRACI – JAN ŚPIEWAK w SE: “ myślę, że ostatecznie okaże się, że PiS wprowadzając takie zmiany, więcej straci, niż zyska. Bo ludzie zagłosują na przekór, przeciwko tym, którzy będą im coś narzucać. Szczególnie, że przy tych zmianach będzie bardzo dużo chaosu. Wyborcy będą musieli jednocześnie wybrać burmistrza swojej miejscowości, radnego gminy, prezydenta Warszawy. Mogą nie wiedzieć, o co chodzi. Ja bym raczej szedł w stronę albo związku metropolitalnego, albo powołania odrębnego województwa stołecznego. Ale nie scentralizowanego molocha, który będzie bardzo trudny do zarządzania”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/to-absurdalny-absurdalny-pomysl-pis_944153.html

— SASIN ZAWSTYDZIŁ AMERYKĘ – komentarz GW: “Tak bezczelnej manipulacji wyborczej jak propozycja Sasina jeszcze w Polsce nie było. Poseł mógłby z biegu zaproponować zmianę słów „Snu o Warszawie” Niemena. Czemu nie mielibyśmy śpiewać „Gdybyś ujrzeć chciał nad Pilicą świt”, skoro Warszawa ma sięgać aż za Górę Kalwarię?”
http://wyborcza.pl/7,75968,21322552,posel-pis-jacek-sasin-zawstydzil-ameryke.html

— GENERAŁÓW TRACIMY JAK NA WOJNIE – Paweł Wroński w GW: “Polska w ostatnim dziesięcioleciu dwukrotnie straciła całe dowództwo sił zbrojnych. Po raz pierwszy w katastrofie smoleńskiej. Po raz drugi po roku rządów Antoniego Macierewicza”. http://wyborcza.pl/7,75968,21322583,generalow-tracimy-jak-na-wojnie.html

— ANNA SOBECKA CHWALI KURSKIEGO – jak mówi w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “Jako wieloletni członek Rady Programowej TVP byłam świadkiem rządów różnych prezesów i muszę przyznać, że prezes Jacek Kurski przez te kilkanaście miesięcy zrobił dla TVP więcej niż pozostali razem wzięci. Zdecydowanie jest to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu”.

— NIE BYŁO WOLI POLITYCZNEJ – SOBECKA O PRAWIE ABORCYJNYM: “Nie było woli politycznej. W naszym klubie nie było przymusu głosowania w tej sprawie i każdy podejmował decyzje według własnego sumienia. Jak widać zdania są podzielone w tej kwestii”. http://www.rp.pl/Kraj/302019849-Sobecka-PiS-podzielone-w-sprawie-aborcji.html#ap-1

— EMERYTURY CIACH PO CICHU – jedynka GW: “Policjanci, którzy choć jeden dzień pracowali w PRL, będą musieli przeżyć za emeryturę minimalną. Parlament zaostrzył bowiem „dezubekizacyjne” cięcia emerytur i rent. I takie cięcia podpisał prezydent Andrzej Duda”. http://wyborcza.pl/7,155287,21322620,emerytury-ciach-po-cichu-tysiace-mundurowych-bedzie-mialo-obnizona.html

— POLSKA POLITYKA RUSZYŁA W TEREN – RZ: “Ludowcy, wzorem PiS i PO, tworzą lokalne fora dyskusyjne. Polska polityka na dobre ruszyła w teren”. http://www.rp.pl/Polityka/302019886-PSL-tworzy-lokalne-fora-dyskusyjne.html

— DZIENNIKARZ ODSUNIĘTY BO ZIRYTOWAŁ POSŁA PIS – GW: “– Po audycji Czarnecki zadzwonił zdenerwowany do dziennikarza. Miał pretensje. Powiedział mu, że już więcej ze sobą rozmawiać nie będą – mówi nasz informator z rozgłośni”. http://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,21320336,dziennikarz-publicznego-radia-odsuniety-po-rozmowie-z-politykiem.html

— SE O ZAROBKACH SZEFA GABINETU MORAWIECKIEGO – WIĘCEJ NIŻ MINISTER: “Aż trudno w to uwierzyć! Szef gabinetu politycznego w Ministerstwie Finansów Mateusza Morawieckiego (49 l.) zarabia prawie 14 tys. zł! Tymczasem średnie wynagrodzenie zastępcy ministra finansów jest o ponad 2 tys. zł niższe – 11 641 zł”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/szef-gabinetu-politycznego-morawieckiego-zarabia-wiecej-niz-minister_944034.html

— NIE ŻADEN AUTORSKI PROGRAM PIS – SE O PROJEKCIE MALUCH+ – jak pisze Tomasz Walczak: “Ale z tym programem Maluch+ jest jak w tym starym dowcipie o samochodach rozdawanych na placu Czerwonym. To oczywiście prawda, ale to nie w Moskwie, lecz w Leningradzie, i nie na placu Czerwonym, ale na placu Rewolucji, i nie samochody, ale rowery. I nie rozdają, ale kradną. Już pomijam, że Maluch+ to nie autorski program PiS, ale kontynuacja programu PO-PSL. I żadnych 0,5 mld zł nie ma. Jest, jak w poprzednim roku, 151 mln zł i ma być utworzonych nie 12 tys. placówek, co podawały nawet „Wiadomości” TVP, ale tyleż miejsc w żłobkach. Przy 370 tys. dzieci rodzących się rocznie w Polsce i 93,5 tys. istniejących już miejscachach, te 12 tys. to kpina”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/tomaszwalczak-plusy-dodatnie-plusy-ujemne_944094.html

— ELŻBIETA RAFALSKA O WĄTPLIWOŚCIACH WS WCZEŚNIEJSZEGO PRZECHODZENIA NA EMERYTURĘ – mówi w rozmowie z SE: “ak wprowadzano wydłużony wiek emerytalny, to mówiono o przymusie pracy. My chcieliśmy od tego przymusu odstąpić, bo w wielu przypadkach jest to indywidualna decyzja. Jeśli przyszły emeryt będzie miał ten kalkulator emerytalny i będzie wiedział, że jak popracuje rok dłużej, to dostanie emeryturę większą o 50, 100 czy 200 zł, to on się zastanowi i sam podejmie decyzję. Jeżeli dostaje bardzo niską emeryturę, może będzie chciał popracować dłużej. Każdy z nas ma wybór i dokonuje tego wyboru, patrząc na swoją sytuację zdrowotną, osobistą, zawodową, materialną i jeżeli chce, to zostaje i kontynuuje pracę, a jeżeli nie, to odchodzi na emeryturę”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/elzbieta-rafalska-dluzsza-praca-to-wyzsza-emerytura_944151.html

— 3 CZERWCA – ogłoszono datę Parady Równości w Warszawie.

300polityka.pl

CZWARTEK, 2 LUTEGO 2017

14:29

HGW: PiS pcha Warszawę w kierunku Białorusi

– Jedne tylko słowa mi się cisną na usta. To nie moje słowa,to słowa Wojciecha Młynarskiego: Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? To pcha nas w kierunku Białorusi, a może nawet Moskwy. Europejska Karta Samorządu Terytorialnego mówi,że zmiany [granic] powinny być konsultowane, ew. powinno być referendum. A co powiedział Sasin? Że będą konsultacje w Sejmie. To jest naprawdę oburzające. Chcę powiedzieć, że mieszkańcy Warszawy i tamtych gmin powinni decydować o zmianach. Ja dziś proponuje mieszkańcom gmin, władzom, by na terenie swoim aby spytali się swoich mieszkańców, czy można dyskredytować cały dorobek. Chcę, by inne gminy podjęły konsultacje. My na pewno je podejmiemy w różnych formach. Czy jeden poseł z Ząbek będzie decydował o tym, co będzie się działo w Warszawie? Mieście, które miało swoją straszną historię – powiedziała na konferencji prasowej prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz.

CZWARTEK, 2 LUTEGO 2017

Halicki: Ustawa Jacka Sasina ma na celu przeniesienie wyborców PiS do miasta, gdzie PiS uczciwie wygrać nie może

14:09

Halicki: Ustawa Jacka Sasina ma na celu przeniesienie wyborców PiS do miasta, gdzie PiS uczciwie wygrać nie może

Od kilkunastu godzin rozmawiamy o ustawie posła Sasina. To jest chyba największy bubel jeśli chodzi o ustawy samorządowe, jaki mieliśmy w Sejmie. Dzisiejsza konferencja posła Sasina dokładnie obnaża, to czego w ustawie nie ma i obnaża intencje, słabość PiS. O co chodzi w ustawie, którą przygotował Sasin? Chodzi o to, by przenieść wyborców PiS do miasta, gdzie PiS uczciwie wygrać nie może. I by ta grupa miała kilkukrotnie silniejszy głos w Radzie Warszawa. Ta ustawa Jacka Sasina obnaża w sposób oczywisty nieuczciwość PiS –powiedział na konferencji prasowej w Sejmie Andrzej Halicki.

Halicki: Mam nadzieję, że PiS wycofa się z tego autorskiego pomysłu

Jest tylko jedna rzecz skupiająca uwagę autorów: ta ustawa kugluje i przedstawia zapis manipulacji wyborczych tylko w celu zagwarantowania sobie władzy. Albo możemy się spodziewać jeszcze gorszych ustaw naprawczych, znamy to z TK, albo mam nadzieję, że PiS wycofa się z tego autorskiego pomysłu uważając, że jest to nie do końca przemyślany projekt. Wygląda na to, że ten pomysł wzbudza tez kontrowersje wśród PiS. Proszę traktować wyborców poważnie, nikt nie da się nabrać na to, że te mapki mają służyć poprawie funkcjonowaniu aglomeracji. Bo jak spojrzymy na Podkowę Leśną, to widać tam dziurę. Nie twórzmy prawo na zasadzie: nam wolno dziś wszystko, aby przenosić wyborców jak kartofle w worku.

13:33

HGW o ustawie warszawskiej: To droga do obejścia rzeczywistych wyborów

Jak mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz, komentując projekt tzw. ustawy warszawskiej:

„Przede wszystkim to nie jest ani dobre dla gmin ościennych, ani dobre dla Warszawy. To będzie decydowanie na pl. Bankowym, co będzie np. w Legionowie czy Piasecznie, a Piaseczno nie będzie miało dużo do powiedzenia na swoim terytorium, natomiast będzie mogło mówić o Warszawie. To oczywiście droga do obejścia rzeczywistych wyborów, ponieważ w nowej radzie będzie 18 radnych Warszawy, a 32 spoza Warszawy. To po prostu twarda, cwaniacka walka o przejęcie władzy. Ponieważ mamy wspólny bilet bez ustawy, mamy ponad 600 mln zł od UE dla ponad 30 gmin, mamy współpracę, wspólne Parkuj i jedź, wspólne ścieżki rowerowe. Świetnie współpracujemy na podstawie tzw. ZiT-u”

12:50

Sasin: Ta ustawa nie zmienia niczego, jeśli chodzi o codzienne funkcjonowanie samorządów dla mieszkańców

– Ta ustawa nie zmienia niczego, jeśli chodzi o codzienne funkcjonowanie samorządów dla mieszkańców. Wszystkie sprawy, które mieszkańcy załatwiali w swoich samorządach będą załatwiać w tym samym miejscu. Przecięty obywatel w Warszawie czy pod Warszawą nie odczuje zmian – powiedział na konferencji prasowej w Sejmie Jacek Sasin.

12:44

Sasin: Będzie druga część ustawy, gdzie wszystkie kwestie techniczne będą zawarte

– Drugą częścią tej ustawy będzie ustawa wprowadzająca, gdzie wszystkie kwestie techniczne będą zawarte. Obie te ustawy będą procedowane jednocześnie. Całość prawa to są dwie ustawy. Ustawa zasadnicza, i będzie skierowana też ustawa regulująca kwestie przejściowe, techniczne. Obie te ustawy będą procedowane jednocześnie – zapowiedział Jacek Sasin.

11:57

Sasin: Tworząc aglomerację nie kierujemy się rachubami politycznymi

– Jeśli popatrzymy na wybory samorządowe, to okaże się w Warszawie wygrała PO. W podwarszwwskich gminach – zaledwie w 4 wygrali samorządowcy PiS. Wszędzie indziej wygrały osoby niezwiązane z PiS. Przykładnie wyników wyborów parlamentarnych do samorządowych ma się nijak. Przypomnę chociaż wynik PSL. Nie ma tu żadnej korelacji. My tworząc aglomeracje nie kierujemy się tego typu rachubami [politycznymi]. Nie będziemy kierować się w tworzeniu prawa rachunkami jednej lub drugiej partii – powiedział na konferencji prasowej Jacek Sasin.

11:51

Sasin: Dzięki tej ustawie Warszawa będzie mogła skutecznie konkurować z największymi aglomeracjami europejskimi

– Przewidujemy, że wszystkie gminy na tym obszarze zachowają swoją niezależność. Władze tych gmin będą wybierane przez mieszkańców na dotychczasowych zasadach. Będą te gminy miały swoje budżety. Ta ustawa nie dotyczy tego poziomu podstawowego. To co, zostanie z poziomu gmin przeniesione na poziom nowej jednostki metropolitalnej to jest komunikacja publiczna. Tak, aby można było dla nich stworzyć jednolity system. To się do dziś nie udało. Pamiętamy gorszące spory o jeden bilet. To się zmieni. Będzie jedna komunikacja zbiorowa, z jednym biletem. Ta komunikacja będzie zarządzana na poziomie metropolii warszawskiej. – mówił Jacek Sasin na konferencji prasowej o nowej ustawie o ustroju Warszawy.

Sasin: Chcemy ograniczyć biurokrację

To będzie związek gmin. Na poziomie gmin wszystko zostaje, jak dotychczas. Prezydent będzie wybierany na całym obszarze w wyborach bezpośrednich. Wsłuchujemy się w głosy komentatorów, polityków. Być może trzeba wrócić do proporcjonalnych wyborów do rady Warszawy. Ten głos do nas szczególnie – że być może ta konstrukcja rady spowoduje utrudnienie podejmowania decyzji. Deklarujemy chęć dalszej rozmowy w tej kwestii. My chcemy ograniczyć biurokracje. Ta ustawa zmniejsza liczbę radnych. Chcemy zrobić pierwszy krok w tym kierunku. Rada gminy Warszawy zostanie zmniejszona. Mamy nadzieję, że od nowej kadencji samorządu takie rozwiązanie będzie mogło zafunkcjonować. Dzięki tej ustawie Warszawa będzie mogła skutecznie konkurować z największymi aglomeracjami europejskimi.

PiS na konferencji przypominał też spot Jana Grabca, w którym rzecznik PO zapowiadał powołanie metropolii warszawskiej.

10:10

Kowal: Nie ma już liberalnej demokracji. Ona się skończyła wraz z trendami światowymi, które też wzmocniły PiS

Tego, co nazywamy liberalną demokracją, już nie ma. No i czas, żeby to ktoś sobie powiedział. Tak, jak Donald Tusk w gruncie rzeczy w swoim liście napisał, że Unii Europejskiej może jutro nie być, to ja mogę powiedzieć: liberalnej demokracji w takim rozumieniu, jak pan przywykł i w jakiej pan wyrósł, bo całe pana dorosłe życie było w tym, już nie ma. Będzie inny typ demokracji, będzie decydowała większość – mówił Paweł Kowal w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak mówił dalej:

„Ona się skończyła wraz z trendami światowymi, które też wzmocniły PiS, bo to się opiera na pewnych odczuciach ludzi. Proszę zwrócić uwagę, jaki jest dzisiaj język wobec przyjezdnych, jaki jest dzisiaj język wobec Ukraińców, jak to się zmieniło w ostatnich trzech, czterech latach”

Jeżeli będziemy, jeżeli się okażemy dojrzałym społeczeństwem, jeżeli elity polityczne będą dojrzałe, będzie demokracja, w której większość, która wygra będzie szanowała mniejszość, a mniejszość nie będzie musiała szukać, rozglądać się po świecie, bo nie będzie się za czym rozglądać, tylko po prostu będzie pewna tego, że jej podstawowe prawa zostaną uszanowane. No i tyle – dodał Kowal.

„Nie podejmuję się tutaj jakby wróżyć tego [co jest celem Jarosława Kaczyńskiego], bo nie wiem. Nie rozmawiałem dawno z Jarosławem Kaczyńskim. Jego strategicznym celem, takim metastragicznym celem zawsze była jakaś głęboka reforma”

10:03

Nitras do Dudy: Protesty rodziców to nie jest żaden jazgot

Jak mówił Sławomir Nitras na FB Live:

„Nie wiem, czy akurat protest w Szczecinie, ale myślę, że tak – pan prezydent Andrzej Duda miał na myśli mówiąc o jazgocie. Czy protest w innych szkołach to był dla niego jazgot. Chciałbym powiedzieć panu prezydentowi Dudzie, że to nie jest żaden jazgot. To jest protest ludzi, którzy martwią się o swoje miejsca pracy, to jest protest ludzi, którzy się martwią o szkołę swoich dzieci, to jest protest ludzi, którzy się martwią, że stabilny proces edukacji dzieci zostanie przez jakieś dziwne pomysły, rodem z PRL-u, zatrzymany, zahamowany, zaburzony. Dzieci mają jedno życie, dzieci mają jeden proces kształcenia i nie pójdą drugi raz do szkoły, choć ten pomysł zakłada, że można wrócić paradoksalnie z gimnazjum do podstawówki bo tak jest ta reforma napisana. Co ważne – ten protest, który odbywa się w Gimnazjum nr 7 im. Sybiraków to nie jest żaden jazgot. To głos Polaków, którzy proszą o wysłuchanie, którzy proszą o wzięcie pod uwagę ich argumentów, którzy proszą o to żeby nie robić eksperymentów na ich dzieciach, którzy proszą o to żeby pewna tęsknota za PRL-em a przypomnę, że to komuniści likwidowali gimnazja, żeby tęsknota za PRL-em, która w głowie Jarosława Kaczyńskiego wydaje się wzorem szkoły i nie zauważa on, że świat poszedł do przodu o co najmniej 50 lat, żeby nie była traktowana przez pana prezydenta, podobno wszystkich Polaków, jako jazgot, tylko jako protest a protestują ludzie po to, żeby ich wysłuchać, a nie po to, żeby popsuć Panu weekend na nartach”

300polityka.pl

Donald Tusk napisał list do 27 państw UE. Mówi już o nim cały świat. A Polska krytykuje

Redakcja
02.02.2017
Przed UE stoją wyzwania groźniejsze niż kiedykolwiek. Europa mierzy się z trzema zagrożeniami o dużej skali – alarmuje w liście do 27 państw UE Donald Tusk. I podkreśla, że Europa nie może być już pewna wsparcia USA. Publikujemy list szefa Rady Europejskiej w całości.

O tym liście już się dużo mówi. „Tusk widzi Trumpa jako zagrożenie dla Europy” – komentuje BBC. „To atak na najważniejszego sojusznika i gwaranta bezpieczeństwa wojskowego Europy” – grzmi wiceszef konserwatywnej amerykańskiej telewizji Fox News. „Donald kontra Donald: Tusk przeciw Trumpowi” – to „Foreign Policy”. „Tusk potępia ‚niepokojące deklaracje’ administracji amerykańskiej” – to już „Politico”.

Krytyka przyszła też… z Polski. „Nie zgadzam się z tym, o czym pisze na temat USA Donald Tusk w liście do przywódców europejskich – powiedziała premier Beata Szydło. „Uważamy takie apele za niepotrzebne, nie na miejscu. (…) Jesteśmy troszkę zaniepokojeni” – skwitował szef MSZ Witold Waszczykowski.

Skrajne reakcje nie dziwią. Treść apelu szefa Rady Europejskiej niesie niezwykle mocne polityczne przesłanie. I ze względu na pozycję Tuska w UE uważnie przeczytał je cały świat. Jego kontekst polityczny jest jasny – to najbliższy szczyt Rady Europejskiej na Malcie, gdzie Europa będzie próbowała zareagować na stawiane jej przez świat wyzwania. Publikujemy tekst listu Tuska w całości.

Donald Tusk na konferencji w Tallinie (fot. Ints Kalnins/Reuters)Donald Tusk na konferencji w Tallinie (fot. Ints Kalnins/Reuters)

Szanowni Państwo!

Abyśmy byli jak najlepiej przygotowani do naszych dyskusji na Malcie o przyszłości Unii Europejskiej mającej się składać z 27 państw członkowskich i wziąwszy pod uwagę rozmowy przeprowadzone z niektórymi z Państwa, chciałbym podzielić się pewnymi refleksjami, które – jak sądzę – większość z nas podziela.

Wyzwania, wobec których stoi obecnie Unia Europejska są groźniejsze niż kiedykolwiek od czasu podpisania Traktatów Rzymskich. Mamy dziś bowiem do czynienia z trzema zagrożeniami, które wcześniej – przynajmniej w takiej skali – nie występowały.

Pierwsze, zewnętrzne, związane jest z nową sytuacją geopolityczną na świecie i wokół Europy. Coraz bardziej, nazwijmy to, asertywne Chiny, szczególnie na morzach, agresywna polityka Rosji wobec Ukrainy i jej sąsiadów, wojny, terror i anarchia na Bliskim Wschodzie i w Afryce – w tym istotna rola radykalnego islamu – oraz niepokojące deklaracje nowej administracji amerykańskiej czynią naszą przyszłość w wysokim stopniu nieprzewidywalną. Po raz pierwszy w naszej historii coraz bardziej wielobiegunowy świat zewnętrzny staje się jawnie antyeuropejski lub, w najlepszym przypadku, eurosceptyczny. Szczególnie zmiana w Waszyngtonie stawia Unię Europejską w trudnej sytuacji; nowa administracja zdaje się kwestionować ostatnich 70 lat amerykańskiej polityki zagranicznej.

Drugie zagrożenie, wewnętrzne, wiąże się ze wzrostem nastrojów antyunijnych, nacjonalistycznych, coraz częściej ksenofobicznych, w samej Unii. Egoizm narodowy staje się dla wielu atrakcyjną alternatywą dla integracji, a tendencje odśrodkowe dodatkowo żywią się błędami tych, dla których ideologia i instytucje stały się ważniejsze niż interesy i emocje ludzi.

Trzecie zagrożenie to stan ducha proeuropejskich elit. Zanik wiary w sens politycznej integracji, uległość wobec populistycznych argumentów i zwątpienie w fundamentalne wartości liberalnej demokracji stają się coraz bardziej widoczne.

W świecie pełnym napięć i konfrontacji potrzebne są odwaga i determinacja i polityczna solidarność Europejczyków. Bez nich nie przetrwamy. Jeśli sami nie uwierzymy w siebie, w głęboki sens integracji, dlaczego inni mają w to uwierzyć? W Rzymie odnowić powinniśmy tę deklarację wiary. W dzisiejszym świecie państw-kontynentów z setkami milionów mieszkańców, każdy kraj europejski z osobna waży niewiele. Ale UE ma potencjał ludnościowy i gospodarczy, który czyni z niej równorzędnego partnera największych potęg. Dlatego najważniejszym sygnałem, jaki powinien popłynąć z Rzymu, jest gotowość 27 do bycia razem. Sygnał, że nie tylko musimy, ale i chcemy być razem.

Pokażmy naszą europejską dumę. Jeśli będziemy udawać, że nie słyszymy słów i nie dostrzegamy decyzji wymierzonych w UE i naszą przyszłość, ludzie przestaną traktować Europę jako swoją większą Ojczyznę. Co równie groźne, przestaną nas szanować globalni partnerzy. Obiektywnie nie ma żadnego powodu, aby Europa i jej liderzy przypochlebiali się mocarstwom zewnętrznym i ich przywódcom. Wiem, nie należy nadużywać argumentu godności w polityce, to często budzi konflikty i złe emocje. Ale dziś musimy upomnieć się mocno o naszą godność, godność zjednoczonej Europy. Niezależnie od tego, czy rozmawiamy z Rosją, Chinami, USA czy Turcją. Miejmy zatem odwagę być dumnymi z własnych osiągnięć, które uczyniły nasz kontynent najlepszym miejscem na Ziemi. Miejmy odwagę przeciwstawić się retoryce demagogów, którzy głoszą, że integracja europejska jest korzystna wyłącznie dla elit, że prości ludzie tylko na niej stracili i że każdy kraj z osobna poradzi sobie lepiej niż wszystkie razem.

Musimy patrzeć w przyszłość. To najczęściej powtarzane przez Was zalecenie w czasie naszych konsultacji w ostatnich miesiącach. Każdy zgodzić się musi z tym postulatem. Ale nie powinniśmy w żadnym wypadku zapomnieć o najważniejszych powodach, dla których 60 lat temu postanowiliśmy jednoczyć Europę. Słyszymy często argument, że pamięć o tragediach podzielonej Europy nie jest już argumentem, że nowe pokolenia nie pamiętają źródeł naszych inspiracji. Ale zanik pamięci nie unieważnia tych inspiracji i nie zwalnia nas z obowiązku nieustannego przypominania tragicznej lekcji z historii podzielonej Europy. Powinniśmy w Rzymie powtórzyć mocno te dwie oczywiste, choć zapomniane dziś prawdy: po pierwsze, zjednoczyliśmy się po to, by uniknąć kolejnej dziejowej katastrofy, a po drugie, że czas zjednoczonej Europy był najlepszym okresem w całej wielowiekowej historii Europy. Należy wyraźnie podkreślić, że rozpad UE nie doprowadziłby do przywrócenia mitycznej, pełnej suwerenności jej krajów członkowskich, ale do realnego uzależnienia każdego z nich od wielkich potęg światowych: Stanów Zjednoczonych, Rosji, Chin. Niezależni możemy być tylko razem.

Musimy zatem podjąć stanowcze i spektakularne kroki, które by zmieniły zbiorowe emocje i ożywiły dążenie do podniesienia integracji europejskiej na wyższy poziom. W tym celu musimy przywrócić obywatelom Unii poczucie bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego oraz dobrobyt społeczno-ekonomiczny. Wymaga to definitywnego uszczelnienia granic zewnętrznych Unii; usprawnienia współpracy służb odpowiedzialnych za zwalczanie terroryzmu oraz za utrzymanie porządku i spokoju na obszarze bez granic wewnętrznych; zwiększenia wydatków na obronę; wzmocnienia polityki zagranicznej Unii jako całości oraz lepszego koordynowania polityki zagranicznej poszczególnych państw; a także – co nie mniej ważne – sprzyjania inwestycjom, włączeniu społecznemu, wzrostowi, zatrudnieniu oraz korzystania ze zmian technologicznych i konwergencji zarówno w strefie euro, jak i w całej Europie.

Zmianę handlowej strategii USA wykorzystajmy intensyfikując rozmowy z zainteresowanymi partnerami, pilnując przy tym naszych interesów. Unia nie powinna rezygnować z roli handlowego supermocarstwa, otwartego na innych i równocześnie skutecznie chroniącego własnych obywateli i własne przedsiębiorstwa oraz pamiętającego, że wolny handel to uczciwy handel. Twardo powinniśmy także bronić ładu międzynarodowego opartego na regułach i prawie. Nie możemy też poddać się tym, którzy chcą osłabić lub unieważnić transatlantycką oś, bez której globalny porządek i pokój mogą nie przetrwać. Naszym amerykańskim przyjaciołom powinniśmy przypomnieć ich własne hasło: United we stand, divided we fall.

Sesja plenarna Rady Europejskiej (fot. The European Union)Sesja plenarna Rady Europejskiej (fot. The European Union)

Donald Tusk. Poseł na Sejm I kadencji, IV, V, VI i VII kadencji (2001-2014), w latach 1997-2001 senator i wicemarszałek Senatu, w latach 2001-2005 wicemarszałek Sejmu. Współzałożyciel Platformy Obywateskiej i jej przewodniczący w latach 2003-2014, w latach 2007-2014 prezes Rady Ministrów. Od 2014 przewodniczący Rady Europejskiej.

List Tuska można również przeczytać na stronie Rady Europejskiej.

Rozwiąż nasz wielki quiz europejski. Pytania ułożyliśmy razem z Jerzym Buzkiem.

 

tym

weekend.gazeta.pl

Tabliczka na cześć Macierewicza zawisła w… żłobku na Pomorzu. „Zadziałał, aby ten obiekt powstał”

WB, 02.02.2017

Tabliczka w przedszkolu w Czarnem

Tabliczka w przedszkolu w Czarnem (Urząd Miasta i Gminy Czarne)

W mieście Czarne na Pomorzu otwarto jeden z najnowocześniejszych żłobków w Polsce. I pewnie niewiele osób by się o tym dowiedziało, gdyby nie tablica, która zawisła w placówce.

 

Na początek było tradycyjne przecięcie wstęgi, a już po chwili odsłonięcie grafitowej tablicy. Gdy opadła czerwona wstęga, oczom zebranych ukazał się wyryty napis: „Żłobek gminny w Czarnem powstał w ramach realizacji resortowego programu ‚Maluch’ przy wsparciu ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, Agencji Mienia Wojskowego oraz burmistrza Czarnego Piotra Zabrockiego”.

– Ta tablica poświęcona jest tym wszystkim, którzy wpłynęli, zadziałali, że ten obiekt powstał – mówił podczas otwarcia obiektu burmistrz miasteczka, cytowany przez TVN24. Budynek został gminie przekazany przez Agencję Mienia Wojskowego.

Uroczystość otwarcia też była nie byle jaka. Jak podaje lokalny serwis weekendfm.pl, na inaugurację przyjechało aż 6 duchownych, w tym biskup, trzech posłów i „spora liczba dygnitarzy z wicewojewodą pomorskim na czele”. Księża poświęcili żłobek i nowy samochód placówki.

Zdaniem władz Czarnego, żłobek jest najnowocześniejszy w Polsce, o czym świadczy montaż takich technologii jak zaawansowany system sygnalizacji pożaru czy system telewizji dozorowej. Placówka powstała dzięki dofinansowaniu z programu „Maluch plus”. Kolejny program z plusem w nazwie ma wspierać inwestycje w żłobki i inne instytucje opieki nad dziećmi do lat 3. – W roku 2017 powstanie ponad 12 tys. nowych miejsc w żłobkach – informowała minister Elżbieta Rafalska.

tabliczka

gazeta.pl