Safjan, 30.12.2016

 

Głowa Kuchcińskiego na ołtarzu Kaczyńskiego

Głowa Kuchcińskiego na ołtarzu Kaczyńskiego

Marek Kuchciński zdaje się, że może zmienić funkcję z marszałka Sejmu na kozła ofiarnego. Jest drugą osobą w państwie, może być pierwszym kozłem PiS. Wiele na to wskazuje, bo nie ma dobrego rozwiązania dla jego sytuacji.

Opozycja żąda udostępnienia zapisu z kamer w Sali Kolumnowej, w której 16 grudnia głosowana była ustawa budżetowa, zdarzenie już jest nazywane Nocą Kryzysu. Opozycja może sobie żądać, a Kuchciński odpowiedzieć jak szatniarz z Barei: „Nie udostępnię zapisu i co mi zrobicie?”

Ale ponoć prezydent ma wątpliwości, a usłyszeliśmy to z ust jego rzecznika Marka Magierowskiego, który poinformował w TVN24, że „zaszły nowe okoliczności”. Chodzi o te głosy, które zaprotokołowane są w ilości 65, a dziennikarze TVN doliczyli się tylko 56. To są te okoliczności.

Jeżeli dorzucimy do tego, iż w sondażu dla „Newsweeka” większość Polaków chce dymisji Kuchcińskiego, to możemy z nadzieją oczekiwać, że marszałek Sejmu weźmie swoją drugą głowę w państwie w swoje ręce i złoży ją na ołtarzu świętego spokoju prezesa.

I do tego chyba to zmierza, acz PiS zechce obudować to ideologią „wina opozycji i KOD-u”. No, bo skąd u Dudy pojawiły się wątpliwości, gdyby ich nie miał Jarosław Kaczyński? Wszak prezydent nie ma takich przywar, jak wahanie, prezes każe, on się nie waha w sprawie wahania.

Na niekorzyść Kuchcińskiego działają też wątpliwości warszawskiej prokuratury, która zastanawia się, czy ścigać Kuchcińskiego, czy też nie. Jest sześć wniosków, aby dobrać się do marszałka jako drugiej głowy w państwie, pierwszy wniosek już nazajutrz po Nocy Kryzysu 17 grudnia został złożony przez Nowoczesną, ale prokuratura do dzisiaj się zastanawia. Nie zastanawiała się prokuratura, aby ścigać obywateli, którzy zakłócali wydobycie się z Sejmu w owej nocy 16 grudnia prezesa PiS i jego posłów. Cztery dni po zdarzeniu wszczęto śledztwo.

Kuchciński jest zagrożony z trzech artykułów Kodeksu Karnego, dwóch artykułów ustawy o prawie prasowym i z jednego artykułu ustawy o dostępie do informacji publicznej. Nie są one takie lekkie, bo wolność Kuchcińskiego jest zagrożona nawet karą do 5 lat więzienia.

Kuchciński więc, ma czego się bać. A nuż Kaczyńskiemu odwróci się sympatia do starego druha, jak niegdyś do Ludwika Dorna, który zresztą też był marszałkiem Sejmu. Prezes Dorna dzisiaj nie lubi i chętnie by go posadził, ale nie może, zaś Kuchcińskiego jeszcze dzisiaj lubi, ale może nie lubić go jutro, więc ten wizjoner może dojść do wniosku: niech sobie Kuchciński posiedzi, choć dzisiaj go lubię, a jutro mogę go przestać lubić, jak Dorna.

Kuchciński ma prawo bać się o swoją wolność i swoją głowę drugą w państwie, która może podlegać politycznej dekapitacji. Coś wisi w powietrzu i tak mi się widzi, że to głowa Kuchcińskiego, bo wątpliwości Dudy nie są przypadkowe, a tym bardziej wahania prokuratury, tj. Zbigniewa Ziobry.

Potoczy się głowa Kuchcińskiego, czy też nie potoczy? Oto jest pytanie.

Waldemar Mystkowski

glowa

koduj24.pl

 

Kuchciński tłumaczył się prezydentowi przez głosowanie w Sali Kolumnowej. Duda wciąż ma wątpliwości

OK, PAP, 30.12.2016

Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta)

• Andrzej Duda ma wątpliwości ws. głosowania nad ustawą budżetową
• Powiedział o tym szef jego biura prasowego Marek Magierowski
• Przyznał też, że wiele wyjaśniłyby nagrania ze wszystkich kamer

Prezydent Andrzej Duda ma wątpliwości ws. głosowania nad ustawą budżetową – powiedział w tvn24 szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski. Chodzi m.in. o to, czy na sali było kworum. Magierowski tłumaczył, że „zaszły nowe okoliczności”. Przyznał też, że wiele w tej sprawie mogłoby wyjaśnić ujawnienie nagrań z Sali Kolumnowej. Kancelaria Sejmu poinformowała dziś jednak, że nie udostępni nagrań z trzeciej kamery.

Dowiedz się więcej:

Co o działaniach Dudy mówił szef jego biura?

Marek Magierowski przypomniał, że marszałek Sejmu Marek Kuchciński przekonywał prezydenta, iż podczas głosowania nad ustawą budżetową było kworum i wszyscy posłowie, którzy chcieli wziąć w nim udział, zostali do niego dopuszczeni. Jednak ostatnio „pojawiły się nowe okoliczności”, które wywołują wątpliwości Andrzeja Dudy – mówił Magierowski. Chodzi o materiał tvn24, w którym podano, że podczas jednego z głosowań 16 grudnia do kworum mogło zabraknąć 9 głosów. Czy Andrzej Duda zwróci się do marszałka o ujawnienie nagrań ze wszystkich kamer z Sali Kolumnowej? – Jeżeli będą takie możliwości prawne, jeżeli pan marszałek Kuchciński na to się zdecyduje, to być może to wiele by wyjaśniało panu prezydentowi również – powiedział Magierowski.

Jak wyglądało głosowanie nad ustawą budżetową?

Głosowania, w tym to nad ustawą budżetową, 16 grudnia zostały przeniesione do Sali Kolumnowej. Wcześniej opozycja blokowała mównicę sejmową uniemożliwiając prowadzenie obrad. Protest był następstwem wykluczenia z posiedzenia posła PO Michała Szczerby oraz planowanych przez Kuchcińskiego zmian zasad pracy dziennikarzy w Sejmie. Opozycja uznała głosowania nad budżetem za nielegalne; domaga się ich powtórzenia na sali plenarnej Sejmu. Od 16 grudnia posłowie PO i Nowoczesnej stale, rotacyjnie przebywają na sali obrad. Ich akcja ma potrwać do 11 stycznia, na kiedy to zaplanowane jest kolejne posiedzenie Sejmu.

Jakie zarzuty ma opozycja wobec głosowań w Sali Kolumnowej?

Posłowie PO zwrócili się do marszałka Sejmu o zapis wszystkich kamer rejestrujących obraz na Sali Kolumnowej z 16 grudnia. Decyzja PO to pokłosie wtorkowego materiału „Faktów” TVN. Podano w nim, że w jednym z głosowań do kworum mogło zabraknąć 9 głosów. W materiale pokazano m.in. fragmenty nagrań z kamery, która 16 grudnia wieczorem transmitowała obraz z Sali Kolumnowej do internetu oraz nagrań, które sporządzili telefonami komórkowymi posłowie opozycji. Politycy PiS twierdzą, że opozycja opiera się na niepełnym materiale z Sali Kolumnowej bądź nim manipuluje

Dlaczego nagranie z trzeciej kamery nie zostanie udostępnione?

Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu poinformowało w piątek, że w Sali Kolumnowej znajdują się trzy kamery – dwie z nich rejestrują obrady; trzecia jest kamerą bezpieczeństwa. „Nagranie wykonane z tej kamery zostało zabezpieczone i pozostaje w dyspozycji Straży Marszałkowskiej. Należy zaznaczyć, że ten materiał wideo, ze względu na procedury bezpieczeństwa i ochrony kompleksu sejmowego, może zostać przekazany wyłącznie organom wymiaru sprawiedliwości na ich wniosek” – podało biuro.

Zobacz także: Wykluczeni posłowie. Zobacz, za jakie zachowania marszałkowie Sejmu karali dotąd polityków

kuchcinski

gazeta.pl

Kuchciński – do dymisji, ale „w pakiecie”

Kuchciński - do dymisji, ale „w pakiecie”

Sondaż SW Research dla „Newsweeka” pokazał dobitnie, że większość Polaków ma już dość awantur i uważa, że w związku z kryzysem parlamentarnym marszałek Sejmu Marek Kuchciński powinien podać się do dymisji. Tylko co piąty ankietowany jest przeciwnego zdania. Badanie sondażowe wyraźnie sugeruje, że ponad połowa respondentów z ulgą przyjęłaby dymisję marszałka Sejmu, co może budzić poważne zaniepokojenie w sercach i umysłach naczelnych władz Prawa i Sprawiedliwości. Jak wiadomo partia ta ma w obecnym parlamencie pozycję dominującą, dopóki więc władze tej formacji nie podejmą decyzji o zmianie marszałka Sejmu, dopóty Marek Kuchciński będzie tkwił w marszałkowskim fotelu – komentuje prof. Jacek Knopek z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK w Toruniu.

Podobnie w opinii dr hab. Roberta Alberskiego, politologa z Uniwersytetu Wrocławskiego, Kuchciński stanowi obecnie dla PiS spore obciążenie. Z jednej strony, jego ostatnie działania związane z ograniczeniem możliwości działania mediów i blokadą sali posiedzeń są krytycznie oceniane i dlatego większość badanych opowiada się za jego dymisją. Z drugiej jednak strony, takie żądania zgłasza także opozycja, a więc PiS czuje się w obowiązku bronić swojego marszałka, nawet wbrew opinii publicznej. – „Sądzę, że przy najbliższej okazji Jarosław Kaczyński dokona jednak zmiany na tym stanowisku, choć zapewne zostanie to dokonane niejako „w pakiecie”, przy okazji innych przegrupowań w obozie władzy – przewiduje Alberski.
(Źródło: Newsweek)

 

koduj24.pl

MAGDALENA CHRZCZONOWICZ, DANIEL FLIS, 30 GRUDNIA 2016

Sześć wniosków o ściganie Kuchcińskiego. Prokuratura zwleka z rozpoczęciem śledztwa

Warszawska prokuratura wciąż zastanawia się, czy rozpocznie śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez marszałka Kuchcińskiego 16 grudnia. Mimo że w ekspresowym tempie wszczęła postępowanie w sprawie przemocy wobec posłów

Zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Marka Kuchcińskiego złożyli posłowie Ryszard Petru (.N), Cezary Tomczyk (PO) i Krzysztof Brejza (PO), Fundacja Akcja Demokracja, Stowarzyszenie „My, naród” i jedna osoba prywatna – poinformował OKO.press rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Nowoczesna swój wniosek przygotowała już w sobotę 17 grudnia.


Przeczytaj też:

„Kuchciński nie dopełnił obowiązków, poświadczył nieprawdę”. Nowoczesna zawiadamia prokuraturę

DANIEL FLIS  18 GRUDNIA 2016


Zgłaszający powołują się na trzy artykuły Kodeksu Karnego, dwa artykuły z ustawy Prawo prasowe i jeden artykuł ustawy o dostępie do informacji publicznej.

Jednym ze zgłaszających jest Fundacja Akcja Demokracja, która zawiadomienie oparła na analizie opublikowanej przez OKO.press 17 grudnia. Apel do prokuratury o wszczęcie śledztwa w tej sprawie podpisało już ponad 20 tys. osób (wciąż można złożyć podpis tutaj).


Przeczytaj też:

Kuchciński wielokrotnie łamał wczoraj Regulamin Sejmu. Za 16 grudnia grożą mu trzy lata więzienia

DANIEL FLIS  17 GRUDNIA 2016


Kodeks Karny

„Art. 231.1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Art. 270.1. Kto w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

„Art. 271.1. Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Prawo prasowe

„Art. 43. Kto używa przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia dziennikarza do opublikowania lub zaniechania opublikowania materiału prasowego albo do podjęcia lub zaniechania interwencji prasowej – podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

„Art.44.1. Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasowa – podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”.

Ustawa o dostępie do informacji publicznej

„Art. 23. Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.


Przeczytaj też:

Prokuratura zajęła się blokującymi Sejm. W 2012 r. odrzuciła takie same zarzuty wobec Solidarności

DANIEL FLIS  23 GRUDNIA 2016


30 grudnia 2016 prokuratura nas poinformowała, że wciąż nie ma decyzji o wszczęciu (lub nie) postępowania karnego w tej sprawie.

Natomiast już 20 grudnia, cztery dni po wydarzeniach w Sejmie, wszczęto śledztwo w sprawie stosowania przemocy i wywierania wpływu na czynności urzędowe posłów w związku z „uniemożliwieniem im poruszania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia” z art. 191 § 1 kk i z art. 224 § 1 kk.

 

OKO.press

Arabka Kaczyńskiego.

z20502550ihmemy

 

z21134186ihto-bez-watpienia-najlepsze-memy-jakie-powstaly-w

 

marcin-krol

 

c09tg7bweaeijw5

PIĄTEK, 30 GRUDNIA 2016

STAN GRY: GW: Czyżby PAD jednak się wahał ws edukacji? Sakiewicz: Zanim na następnym zakręcie się okaże, że tego rządu naprawdę nie ma już kto bronić

— 364 DZIEŃ ROKU.

— BOGUSŁAW BANASZAK KANDYDATEM PIS NA CZŁONKA TRYBUNAŁU STANU. http://300polityka.pl/live/2016/12/30/boguslaw-banaszak-kandydatem-pis-na-czlonka-trybunalu-stanu/

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Petru: Piotr Duda występuje jak ZOMO przy pierwszym sekretarzu Kaczyńskim
Sasin: Nie widzę żadnego powodu ani możliwości, żeby robić krok wstecz
Petru: Rozmawiałem wczoraj ze Schetyną. Z naszej strony nie będzie koncesji, jeśli oni idą na ostro
Sasin o budżecie: Nie można w nieskończoność głosować tej ustawy jeszcze raz, bo komuś się to nie podoba
Petru: Budżet został przyjęty niezgodnie z prawem i z fałszerstwami
Sasin: Samorozwiązanie parlamentu? To jakaś bzdura. Równie dobrze można złożyć wniosek o przywrócenie monarchii
Szefernaker: Większość osób, które protestują w Sejmie, nie wiedzą, dlaczego tam siedzą
Magierowski o budżecie: Prezydent może podjąć decyzję dopiero, gdy ustawa trafi na jego biurko
http://300polityka.pl/live/2016/12/30/

— ZANIM SIĘ OKAŻE, ŻE TEGO RZĄDU NAPRAWDĘ NIE MA JUŻ KTO BRONIĆ – TOMASZ SAKIEWICZ W GPC: “W życiu każdy ma to, co sobie wypracuje. Skoro media, również tzw. prorządowe, chcą promować KOD, będą miały wszędzie KOD. Gdyby wolały mieć kluby „GP”, to by je promowały. Może czas to zmienić, zanim na następnym zakręcie się okaże, że tego rządu naprawdę nie ma już kto bronić?”

— SAKIEWICZ O POZORNEJ SILE KOD: “Skąd zatem bierze się jego pozorna siła? Z mediów. To one kreują KOD na wielką i poważną organizację, pozwalają w jego szaty przebierać się czy to Platformie, czy Nowoczesnej, czy innym partiom. Tymczasem istnieje w Polsce autentyczny i ogromny ruch społeczny, który ma rozbudowane struktury terenowe zarówno w kraju, jak i na świecie. Są to kluby „Gazety Polskiej”. Ile razy dziennie słyszą Państwo z mediów, również publicznych, o KOD-zie, a ile razy o klubach „GP”?”

— PIS PRZEKROCZYŁ W TYM ROKU WIELE GRANIC, ALE OPOZYCJA TEŻ – pisze w komentarzu RZ Michał Szułdrzyński: “PiS przekroczył w tym roku wiele granic, wojując z Trybunałem Konstytucyjnym, pokazał, na jak wątłych podstawach oparta była wiara w wieczność liberalno-demokratycznego ładu w Polsce. Ale równocześnie, wprowadzając projekt 500+, był pierwszym ugrupowaniem w historii III RP, które zerwało z imposybilizmem i zaczęło prowadzić realną politykę społeczną zamiast rozdawania wymyślonej ćwierć wieku temu ciepłej zupy dla bezrobotnych. Wszelkie granice przekroczyła też w Polsce opozycja. Ma ona święte prawo nie zgadzać się z działaniami PiS, ale wygląda na to, że nie tylko nie pogodziła się ze zwycięstwem Kaczyńskiego, ale nawet nie bardzo rozumie powody, dla których to on wygrał wybory”.

— BIAŁORUŚ ZASKAKUJE PORZĄDKIEM – tytuł wywiadu RZ z Stanisławem Karczewskim: “Byłem zaskoczony tym, że ten kraj wygląda tak dobrze. Zauważa się duży porządek i dobrze rozwiniętą infrastrukturę. Odwiedziłem szpital onkologiczny i moi koledzy lekarze z Białorusi mówili, że ten szpital jest na światowym poziomie. Mogę potwierdzić, że tak jest. Nie mam wiedzy, jak wygląda cała służba zdrowia, ale rozmawiałem z lekarzami Polakami, którzy tam pracują, i mówili, że ta służba sobie radzi. Białorusini są bardzo zdolnym narodem. Przeglądałem niedawno listę osób, które uzyskują stypendia przeznaczone dla Polaków mieszkających za granicą na studia na polskich uniwersytetach medycznych. Białorusini zajmują pierwsze miejsce na tej liście dzięki dobrym wynikom w nauce. Nasza delegacja była też w Narodowej Akademii Nauk Białorusi oraz na uniwersytecie w Mińsku, gdzie spotkałem się z bardzo liczną grupą studentów. Były to interesujące spotkania”.

— BYĆ MOŻE JESTEŚMY ŚWIADKAMI NAJWAŻNIEJSZEJ ROZGRYWKI OSTATNICH LAT – Paweł Wroński w GW: “Być może jesteśmy świadkami najważniejszej rozgrywki w historii polskiego parlamentaryzmu ostatnich lat. Istotą demokracji parlamentarnej są bowiem jawność, przejrzystość i udział opozycji w parlamentarnym procesie stanowienia prawa”.

— CZY KACZYŃSKI CHCE BYĆ POLITYKIEM, KTÓRY ZAKOŃCZY DEMOKRACJĘ PARLAMENTARNĄ? – konkluzja Wrońskiego: “Przyjęcie rozwiązania „siłowego” oznaczałoby jednak, że każde kolejne posiedzenie Sejmu mogłoby się odbywać w Sali Kolumnowej bez udziału opozycji lub jej części. I przy protestach ulicy, które PiS mógłby próbować zdusić. Oznaczałoby to jednak załamanie parlamentarnej demokracji w Polsce, bo do tego prowadzi wykluczenie opozycji z procesu stanowienia prawa w parlamencie. To ostatecznie podważałoby kryteria Kopenhaskie z 1993 r., czyli zasady demokratycznego państwa przyjęte przez Polskę podczas przyjęcia traktatu akcesyjnego UE. Pytanie, czy Jarosław Kaczyński chciałby być tym politykiem, który po 27 latach skończy z demokracją parlamentarną w Polsce. To dylemat, przed którym stoi”.

— WOJCIECH CZUCHNOWSKI W GW O TAŚMACH I ZWYCIĘSTWIE PIS: “Stało się tak, jak chciał Falenta. Sienkiewicza „odpalono”, a afera w ogromnym stopniu przyczyniła się do wyborczego zwycięstwa PiS w 2015 r. Wspierające tę partię media do końca kampanii dostawały kolejne nagrania kompromitujące PO”.

— CZUCHNOWSKI PYTA CZY TO NOWA FORMA OMIJANIA PRAWA PRZEZ SŁUŻBY: “Czy służby zgadzały się, by ich informator zakładał nielegalne podsłuchy? Czy korzystanie z agentury, by prowadzić inwigilację bez pozwolenia sądu, to nowa metoda pracy służb? Proces Falenty i wspólników odsłonił tylko wierzchołek afery. Jej szerszy kontekst dalej jest niewiadomą”.

— POLITYCZNY ALFABET WEDŁUG RZECZPOSPOLITEJ: Aaby dostać 500 zł, Antoni Macierewicz, Apel smoleński, Czarny protest, Dobra zmiana, Kornik drukarz, Kornik drukarz, Kryzys parlamentarny, czyli pucz, Misiewicze, NATO w Warszawie, Reforma edukacji, Reprywatyzacja warszawska, Trybunał Konstytucyjny, Zgromadzenia publiczne i cykliczne.

— CZY DUDA SIĘ WAHA WS REFORMY ZALEWSKIEJ? – Justyna Suchecka w GW: “Czy dociera to też do prezydenta Andrzeja Dudy, który jeszcze nie złożył podpisów pod Prawem oświatowym, choć wiemy, że wiele innych ustaw PiS podpisywał „niezwłocznie”? Czyżby prezydent jednak się wahał, a nie tylko odgrywał wahanie? Musi się liczyć nie tylko z sondażami, ale również z tym, że wiosną dojdzie do strajku w oświacie – Związek Nauczycielstwa Polskiego jest zdeterminowany, by reformę powstrzymać. I z tym, że wściekłość rodziców będzie tylko narastać, a nie maleć. Bo złe wieści dopiero się rozchodzą, a na własnych skórach ich efekty odczujemy 1 września 2017 r. I nie osłabną, a nawet ze zdwojoną mocą uderzą w rządzących w roku 2019 tuż przed wyborami parlamentarnymi, gdy w szkołach średnich spotkają się ostatni absolwenci gimnazjów i pierwsi z podstawówek według Zalewskiej”.

— CZAS NIESPODZIANEK W GOSPODARCE – tytuł na jedynce RZ: “Wzrost PKB znacznie zwolnił, ale bezrobocie jest rekordowo niskie. Niespodziewany boom w nieruchomościach. Inwestycje zagraniczne rosną”.

— PREZYDENT DUDA POSTAWIŁ SIĘ PIS – tytuł na jedynce Faktu.

— PIERWSZA TAKA DECYZJA PREZYDENTA DUDY – tytuł w Fakcie.

— EWA SIEDLECKA O DECYZJI DUDY – USTAWKA – jak pisze w GW: “Ustawka może być bardzo finezyjna: Trybunał Konstytucyjny ma tę ustawę obalić. I w ten sposób przejęty przez PiS Trybunał ma się uwiarygodnić w oczach opinii publicznej. Ale zaskarżenie może posłużyć do odebrania wiarygodności „starym” sędziom TK”.

— MONIKA OLEJNIK O KACZYŃSKIM – pisze w GW: “Kaczyński skarży się Reutersowi: „Porównują mnie do I sekretarza [PZPR]. Ale on miał duży budynek i setki pracowników”. Pan prezes ma malutki budynek na Nowogrodzkiej i morze ochroniarzy, a najważniejsze osoby w państwie to jego pracownicy. Zabawna była niby-konferencja, na której zebrały się najważniejsze osoby w państwie, a pierwszy został powitany i przemówił poseł Kaczyński. Szarmancki prezes nie ustąpił nawet kobiecie, premier Beacie Szydło”.

— KRYZYSOWY PLAN SZEFA PSL – FAKT.

— DEMOKRACJA CHYBA ZOSTAŁA OCALONA – mówi Jacek Sasin w rozmowie z SE: “Chciałoby się powiedzieć, że będzie dobrze. Ta próba siłowego obalenia władzy, siłowego, czyli inaczej niż za pomocą kartki wyborczej nie udała się, demokracja chyba została ocalona. Nie udało się zerwać Sejmu, który ostatnie posiedzenie, bardzo ważne, budżetowe, zakończył z sukcesem”.

— OPERACJA UPORZĄDKOWANIA OBECNOŚCI MEDIÓW W SEJMIE NIE ZOSTAŁA PRZYGOTOWANA TAK, JAK POWINNA – dalej Sasin: “Nie będę pana przekonywał, że cała operacja uporządkowania obecności mediów w Sejmie – choć powiedzmy uczciwie, nie było żadnego pomysłu wyrzucenia dziennikarzy z Sejmu, ale plany uporządkowania bezhołowia, które obserwujemy na co dzień, ujęcia tego w jakieś cywilizowane ramy – nie została przygotowana tak, jak powinna. Powinna być dyskusja z dziennikarzami, mediami, próba szukania konsensusu. Ja wierzę, jestem zresztą przekonany, bo dziennikarze to ludzie racjonalni, i jak się im racjonalne propozycje przedstawi, to oni tę propozycję przyjmą. I wierzę, że sprawa zakończy się 6 stycznia, gdy marszałek Karczewski przedstawi takie propozycje, które znajdą uznanie środowiska dziennikarskiego”.

— MAREK SAFJAN O KONTROLI ROZPROSZONEJ KONSTYTUCYJNOŚCI – pisze w GW: “Identyfikując możliwe ryzyko rozproszonej kontroli konstytucyjności, należy zadbać o to, by je maksymalnie zredukować, skoro taka kontrola stanie się jedynym instrumentem ochrony praw i wolności. Nacisk musi być położony na kształtowanie właściwych nawyków i postaw sędziowskich w ramach sędziowskiej wykładni prawa. Z jednej strony – otwarcie się na wykładnię prokonstytucyjną, systemową, funkcjonalną. Z drugiej – dbałość, by w przypadku pojawiania się ryzyka sprzeczności w orzecznictwie ostateczny głos należał do Sądu Najwyższego. To można zapewnić przez kierowanie pytań prawnych przez sądy”.

— JAK NA PIWO, TO Z KUKIZEM – w Fakcie sondaż Grupy Żywiec i Millward Brown: “1. Paweł Kukiz (53 l.) 58,2 proc. (przed rokiem też nr 1 z poparciem 55,4 proc. badanych) 2. Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej (52,2 proc. – w 2015 r. był czwarty) 3. Andrzej Duda, prezydent RP (52 proc. – w poprzedniej edycji był drugi) 4. Robert Biedroń, prezydent Słupska (48,4 proc. – spadek z trzeciego miejsca) 5. Piotr Liroy-Marzec, poseł klubu Kukiz’15 (45,8 proc., z pierwszej piątki wypchnął Ryszarda Petru)”.

— POLACY CHCĄ SIĘ BAWIĆ Z KWAŚNIEWSKIM – sondaż w SE: “Zaskoczenia chyba nie ma! Spośród najbardziej znanych polityków to z Aleksandrem Kwaśniewskim (62 l.) Polacy najchętniej spędziliby szaloną noc sylwestrową. Były prezydent, który jest bohaterem wielu memów imprezowych, został liderem sondażu przeprowadzonego przez Instytut Pollster dla se.pl i Nowej TV”.

— SONDAŻ DLA SE: Aleksander Kwaśniewski – 24%, Paweł Kukiz – 18%, Andrzej Duda – 14%, Beata Szydło – 7%, Donald Tusk – 7%.

300polityka.pl

PIĄTEK, 30 GRUDNIA 2016

Petru o skróceniu kadencji Sejmu: Przekonam Schetynę, że w takiej sytuacji takie wnioski się popiera

11:58

Petru o skróceniu kadencji Sejmu: Przekonam Schetynę, że w takiej sytuacji takie wnioski się popiera

Jak mówił Ryszard Petru na briefingu w Sejmie:

„Rozmawiałem wczoraj z Grzegorzem Schetyną na ten temat. Mamy inne zdania i ten wniosek może być złożony dopiero wtedy, kiedy wszystkie inne formy poszukiwania rozwiązania ulegną falsyfikacji. Nie są potrzebni mediatorzy, potrzebna jest koncepcja, jak możemy rozwiązać kryzys państwa tak naprawdę. Piłka jest po stronie PiS-u, bo z ich strony musi być jakikolwiek sygnał, że chcą rozmawiać i ja takiego sygnału nie dostałem. Jeżeli wszystkie inne sposoby komunikacji okażą się nieskuteczne i marszałek rozpocznie takie posiedzenie jakby nigdy nic, albo gorzej, przeniosą posiedzenie na salę fałszerstw, czyli do kolumnowej, to nie może być innej formy komunikacji ze społeczeństwem, tylko próba skrócenia kadencji i taki wniosek zgłoszę. Przekonam Schetynę, że w takiej sytuacji takie wnioski się popiera. Byłbym zdziwiony, gdyby opozycja nie poparła wniosku o skrócenie kadencji Sejmu”

10:35
kosiniak

Kosiniak-Kamysz: Propozycja PSL idzie pośrodku. To pierwszy krok do rozwiązania kryzysu

Jest zainteresowanie tą propozycją. To jest pierwszy krok. Bez spotkania i bez deklaracji, że chcemy rozwiązać ten kryzys, z każdej ze stron – ze strony rządzących i opozycji – nie będzie rozwiązania sytuacji. To się sprowadza do udziału czterech liderów opozycji, dwie partie są na Sali plenarnej, dwie, czyli my i Kukiz’15 nie uczestniczą w tym proteście, ale też mają swoje określone oczekiwania i czterech przedstawicieli z partii rządzącej, marszałek Marek Kuchciński i trzech liderów – Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin. Czyli jest takie cztery na cztery. To stwarza możliwość komfortowej rozmowy, zarówno dla rządzących, jak i dla opozycji – powiedział w „Sygnałach Dnia” PR1 Władysław Kosiniak-Kamysz.

Kosiniak-Kamysz: Ta propozycja idzie pośrodku

Ta propozycja wynika z analizy stanowiska rządu, ale też postulatów opozycji. Ona idzie pośrodku, jest pierwszym krokiem do rozwiązania kryzysu. Dobrze że inne propozycje też przedstawiają swoje propozycje. Z tego może wyjść coś dobrego

09:21

Bogusław Banaszak kandydatem PiS na członka Trybunału Stanu

Na pierwszym styczniowym posiedzeniu Sejm dokona wyboru uzupełniającego członka Trybunału Stanu. Kandydatem PiS na to stanowisko jest prof. Bogusław Banaszak. Zgodnie z wstępnym harmonogramem, do wyboru dojdzie w piątek, 13 stycznia, w bloku głosowań między 9:00 a 11:00.

Prof. Banaszak w tym roku został przedstawicielem Polski w Komisji Weneckiej. Przygotowywał także ekspertyzy ws. TK. Tak charakteryzuje go Wikipedia:

„Przygotowywane przez niego ekspertyzy – korzystne dla Prawa i Sprawiedliwości – były wykorzystywane przez tę partię podczas kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego (m.in. w jednej z nich uznał, że TK powinien orzekać o konstytucyjności ustawy o zmianie ustawy o TK z 22 grudnia 2015 w oparciu o nią samą). Wylansował także zasadę tzw. autonomii parlamentarnej, podnosząc ją do rangi naczelnej normy konstytucyjnej. 30 marca 2016 został powołany przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego w skład Zespołu Ekspertów do Spraw problematyki Trybunału Konstytucyjnego, który otrzymał za zadanie podjęcie kwestii powodujących kryzys w działalności TK (zespół złożył raport 1 sierpnia 2016). W październiku 2016 przygotował opinię dla Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w której uznał, że uchwała o projekcie budżetu Trybunału Konstytucyjnego na 2017 jest nieważna, gdyż Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK podjęło ją w niewłaściwym składzie, tj. bez trójki sędziów wybranych przez Sejm VIII kadencji w listopadzie 2015”

08:46

Petru: Piotr Duda występuje jak ZOMO przy pierwszym sekretarzu Kaczyńskim

– Kaczyński I sekretarzem, a tu oddziały ZOMO. W takiej formie występuje Piotr Duda. Rolą Piotra Dudy jest obrona praw pracowniczych, a nie przykrywanie czapkami opozycji czy protestów ulicznych, spontanicznych. Duda ma zająć się swoją robotą związkową, a nie przekrywaniem czapkami. Nie słyszałem, by to było rolą zwiazku – powiedział w „Salonie politycznym Trójki” Ryszard Petru.

08:36

Sasin: Nie widzę żadnego powodu ani możliwości, żeby robić krok wstecz

– Nie widzę żadnego powodu ani możliwości, żeby robić jakiś krok wstecz, bo jeśli poważnie traktujemy instytucje państwa, to ustawa raz przegłosowana nie może być głosowana w nieskończoność. Żeby była reasumpcja, muszą być powody do reasumpcji – mówił Jacek Sasin w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:34

Petru: Rozmawiałem wczoraj ze Schetyną. Z naszej strony nie będzie koncesji, jeśli oni idą na ostro

– Rozmawiałem ze Schetyną wczoraj. Nie będzie z naszej strony żadnych koncesji, jeśli oni idą na ostro. Jeśli 11 stycznia marszałek Sejmu rozpocznie posiedzenie jakby nigdy nic, to naszej zgody na to nie będzie. My będziemy stanowczo protestować – powiedział w „Salonie politycznym Trójki” Ryszard Petru.

08:29

Sasin o budżecie: Nie można w nieskończoność głosować tej ustawy jeszcze raz, bo komuś się to nie podoba

– Nie może mnie pan namawiać do tego, żeby łamać prawo. Ustawa została prawidłowo przyjęta przez Sejm. Nie można teraz w nieskończoność głosować tej ustawy jeszcze raz, bo komuś się to nie podoba – mówił Jacek Sasin w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:26
PetruWroc

Petru: Budżet został przyjęty niezgodnie z prawem i z fałszerstwami

– Zmiana władzy w 2017 r. jest realna. Wystarczy skrócenie kadencji Sejmu i wygrana opozycji. Wystarczy, aby PiS zagłosował za. Jeśli Jarosław Kaczyński jest tak przekonany, że ma 50% poparcia i dąży do zwarcia, to jest pytanie jak je chce zakończyć. Budżet został przyjęty niezgodnie z prawem i z fałszerstwami. Jestem przekonany, że Sala Kolumnowa była salą fałszerstw – powiedział w „Salonie politycznym Trójki” Ryszard Petru.

08:25
sasin3012

Sasin: Samorozwiązanie parlamentu? To jakaś bzdura. Równie dobrze można złożyć wniosek o przywrócenie monarchii

To jakaś bzdura [wniosek o samorozwiązanie Sejmu]. Nie ma żadnych powodów, żeby taki wniosek składać i głosować. Równie dobrze można by złożyć wniosek o przywrócenie monarchii w Polsce. To absurdalny wniosek – mówił Jacek Sasin w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:16

Szefernaker: Większość osób, które protestują w Sejmie, nie wiedzą, dlaczego tam siedzą

Opozycja codziennie zmienia zdanie. Trudno znaleźć cel. Myślę, że większość z tych osób, które tam protestują, nie wiedzą, dlaczego tam siedzą. Należy zadać pytanie: skoro w tym roku, bez rewolucyjnych zmian w prawie, do budżetu wpłynęło blisko 15 mld zł więcej z uszczelnienia podatków, to znaczy, że ktoś te pieniądze stracił. To ci ludzie, którzy oszukiwali Polaków – mówił Paweł Szefernaker w „Gościu poranka” TVP Info.

08:01

Magierowski o budżecie: Prezydent może podjąć decyzję dopiero, gdy ustawa trafi na jego biurko

– Wszystkie opcje są rozważane. Prezydent zbiera opinie, wyjaśnienia. Wysłał list do marszałka Kuchcińskiego. Przypominam, że prezydent może podjąć decyzje dotyczące ustaw dopiero, gdy ta ustawa wpływa na jego biurko – powiedział o dalszych posunięciach PAD ws. budżetu Marek Magierowski w „Sygnałach Dnia” PR1. Powtórzył też, że prezydent jest gotowy zaangażować się w mediację dot. kryzysu parlamentarnego.

07:55
szefernaker3012_2

Szefernaker: My się nie cofniemy. Będziemy dalej realizować obietnice wyborcze

Totalna opozycja wszystko będzie krytykować, my będziemy robić swoje. Tak, jak zapowiedzieliśmy, realizujemy obietnice wyborcze. Jestem przekonany, że wielu grupom, którym przez 25 lat żyło się bardzo źle, w tej chwili odczuwają, że jest rząd, który realizuje obietnice wyborcze, które mają realny wpływ na ich życie. My się nie cofniemy. Będziemy dalej realizować obietnice wyborcze – mówił Paweł Szefernaker w „Gościu poranka” TVP Info.

300polityka.pl

Macierewicz: Pan prezydent Putin przeraził się. Rok 2017 przyniesie rozwikłanie tajemnicy smoleńskiej

Łukasz Woźnicki, 30 grudnia 2016

Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz: - 'Putin przeraził się, że prezydent Trump będzie chciał pomóc Polsce odzyskać wrak. Że sekcje zwłok mogą ujawnić, kto naprawdę był sprawcą tej tragedii. Że komisja badająca katastrofę jest coraz bliżej prawdy. Dlatego postanowił wprowadzić w błąd całą światową opinię publiczną'

Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz: – ‚Putin przeraził się, że prezydent Trump będzie chciał pomóc Polsce odzyskać wrak. Że sekcje zwłok mogą ujawnić, kto naprawdę był sprawcą tej tragedii. Że komisja badająca katastrofę jest coraz bliżej prawdy… (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Putin przeraził się, że prezydent Trump będzie chciał pomóc Polsce odzyskać wrak. Że sekcje zwłok mogą ujawnić, kto naprawdę był sprawcą tej tragedii. Że komisja badająca katastrofę jest coraz bliżej prawdy. Dlatego postanowił wprowadzić w błąd całą światową opinię publiczną – oświadczył szef MON Antoni Macierewicz.

Antoni Macierewicz odniósł się do niedawnych słów Władimira Putina w swoim cotygodniowym komentarzu„Głos Polski” nagrywanym dla Radia Maryja. W najnowszym odcinku skomentował konferencję prezydenta Rosji z 23 grudnia dla 1,4 tys. dziennikarzy. Odpowiadając na pytania, Putin mówił o przyczynie katastrofy smoleńskiej. – Osobiście czytałem rozmowę pilota i człowieka z ochrony prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie wiem, który wszedł do kabiny. I żąda, żeby lądować – mówił.

Nie wiadomo, skąd Putin wziął taką wersję wydarzeń. Gdyby była potwierdzona autentycznymi nagraniami, wskazywałaby, że wina za tragedię w Smoleńsku spada wyłącznie na znajdujących się na pokładzie tupolewa ludzi prezydenta Polski i być może jego samego. „Może jednak gospodarz Kremla, świadomie lub nie, w sposób absolutnie odbiegający od rzeczywistego obrazu wypadków interpretuje rozmowę dowódcy samolotu z Mariuszem Kazaną, dyrektorem protokołu dyplomatycznego MSZ” – zauważał Wacław Radziwinowicz, były korespondent ‚GW’ w Moskwie. „Albo Władimir Putin jest źle poinformowany, albo próbuje rozdmuchać ogień smoleńskiej wojny polsko-polskiej” – dodawał.

Antoni Macierewicz ma inne wytłumaczenie. – Oznacza to po prostu, że prezydent Putin wie, co się naprawdę zdarzyło. Tak bardzo boi się wykrycia prawdy, że postanowił wprowadzić w błąd całą światową opinię publiczną – oświadczył minister w swoim „Głosie Polskim”.

– Tekst, który przywołał pan prezydent Putin, niewątpliwie nigdy nie dotarł do Polski. Żadna z instytucji państwowych: ani Komisja Badania Wypadków Lotniczych, ani prokuratura, ani jakakolwiek inna instytucja – nigdy takiego tekstu, czy tym bardziej zapisu głosowego, nie miała w ręku. Cóż to ma znaczyć? O co tu chodzi? W czym rzecz? Dlaczego Putin uznał za stosowne wprowadzać w błąd światową opinię publiczną? – pytał Macierewicz.

– Niewątpliwie chodzi przede wszystkim o prezydenta elekta Donalda Trumpa, bo to właśnie Trump zobowiązał się podczas kampanii wyborczej, że pomoże Polsce w wyjaśnieniu tragedii smoleńskiej i odzyskaniu wraka samolotu, a także czarnych skrzynek – odpowiadał. Rzeczywiście, w listopadzie Trump w rozmowie z TVP Polonia zapowiedział pomoc w sprowadzeniu wraka do Polski.

– Wydaje się, że pan prezydent Putin przeraził się tym, że może dojść do działań ze strony prezydenta Stanów Zjednoczonych. Przeraził się tym, że badanie realizowane podczas sekcji zwłok może ujawnić dowody wskazujące na to, kto naprawdę był sprawcą tej straszliwej tragedii. Przeraził się pracą Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która coraz bliżej jest prawdy pokazującej, jak rzeczywiście doszło do dramatu smoleńskiego. Władimir Putin za wszelką cenę próbuje narzucić całej opinii w Polsce i na świecie swoją wersję wydarzeń oskarżającą prezydenta Kaczyńskiego oraz polskich pilotów za dojście do katastrofy smoleńskiej – mówił szef MON.

Zobacz: Będzie dużo „dealów” Trumpa z Putinem – Marcin Bosacki w 3×3

Według Macierewicza wystąpienie Putina „zawiera przyznanie, że Rosja ma dowody na to, co naprawdę zdarzyło się i  kto naprawdę jest odpowiedzialny za tę tragedię”. – Czy to jest optymistyczna wiadomość? Można powiedzieć, że w pewnym sensie straszna, ale też sprawiająca, iż możemy dzisiaj wskazać: rok 2017 z pewnością przyniesie rozwikłanie tej straszliwej tajemnicy i pozwoli na nowe otwarcie w stosunkach zarówno międzynarodowych, jak i wewnętrznych – powiedział Macierewicz.

– Już nawet wielcy zwolennicy Putina uświadomili sobie, jak straszliwie złą rolę odkrywali przez ostatnie lata i byli tylko narzędziem rosyjskiej rozgrywki przeciwko  Polsce. To sprawia, że jest nadzieja: Polacy się w przyszłym roku zjednoczą wokół programu socjalnego, politycznego i ideowego, jaki niesie wielka koalicja patriotyczna skupiona wokół PiS – dodawał.

szef

wyborcza.pl

Andrzej Andrysiak: Kraj z bulwarówki

30.12.2016

Jarosław Kaczyński w jednym wyprzedził swoich przeciwników: pierwszy zrozumiał, że polskiej polityce nie potrzeba debaty, ścierania się poglądów, dyskusji i sporów o pryncypia, lecz tabloidyzacji. Dopiero gdy uznasz obywateli za kompletnych głupców, gdy zobaczysz w nich zdegenerowane moralnie miernoty, a nie istoty myślące, przestaniesz się odwoływać do rozumu.

W 2016 r. furorę zrobił termin postprawda. Polityka była post, internet był post, media i wybory także. Postprawda to taki nowiutki eufemizm na kłamstwo, w którym to, co nieprawdziwe, podane jest na tacy razem z prawdami, tak że odbiorca jedno i drugie uznaje za wiarygodne. Kiedyś taką działalność nazywano tradycyjnie manipulacją, dziś, w czasach internetu, gdy kłamstwa, półprawdy i manipulacje rozchodzą się z prędkością błyskawicy, stworzono na taką działalność odrębną kategorię. I tak Donald Trump wygrał, bo zmieszał prawdę z nieprawdą i zrobił ludziom taki mętlik, że nie potrafili już odróżnić dobrego od złego. Austriacki populista o mało nie wygrał w wyborach prezydenckich, bo kłamał tylko w co trzecim zdaniu, a nie w każdym. A Wyspiarze zagłosowali za brexitem, bo zgłupieli zupełnie i dali się omamić gościom o mentalności hejterów.

Krążyła więc w 2016 r. ta postprawda po świecie, prężąc się dumnie i szczerząc zęby z satysfakcją – i jest w tym opisie pewna racja, ale do Polski pasuje on tylko w części. Wiarygodniejszy, bliższy ciału i naszej duszy jest inny, bardziej swojski. Modny może nie za bardzo, ale pasuje aż nadto. Bo jeśli Polskę Anno Domini 2016 można jakoś sensownie opisać, to jedynie kategoriami z tabloidów. Coś się w nas w roku dobrej zmiany przełamało – w wyborcach, politykach, ekspertach, dziennikarzach – i już nie myślimy o świecie, ale się nim emocjonujemy. Bez refleksji, za to z nerwami napiętymi do granic. Bez prawdy, za to mieszając wyobrażenia z faktami.

Mieliśmy już drugą RP, mieliśmy trzecią, kilka lat temu o mało nie zaserwowano nam czwartej. A tu niespodziewanie, niezauważalnie, zafundowaliśmy sobie kolejną – bulwarówkową.

Nie mają skrupułów, mają umiejętności

Dla niewtajemniczonych: bulwarówka, inaczej zwana tabloidem, to specyficzny rodzaj gazety, zwykle dziennika, skierowanego to mniej wykształconego odbiorcy. Wiele tam zdjęć, mało tekstu, wszystko opakowane w emocjonalno-sensacyjnym tonie. Trochę prawdy, trochę wymyślonych historii, dużo wykrzykników, a najwięcej populizmu. Przy czym ten ostatni nie oznacza pochylania się z troską nad losem zwykłego człowieka, a schlebianie najniższym instynktom i gustom. Taka prasa ma swoją tradycję, pierwsze bulwarówki wydawano już w XIX wieku, a w przedwojennej Polsce cieszyły się wielkim powodzeniem. Dziś dwie takie największe rodzime gazety to „Fakt” i „Super Express”.

Choć bulwarówki są głośne i robią wokół siebie wiele szumu, ich wpływ na debatę publiczną jest mizerny. Redaktorzy takich gazet oczywiście się z tym stwierdzeniem nie godzą, podnoszą argumenty o ujawnionych skandalach i patrzeniu władzy na ręce, ale w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że ich to tak naprawdę interesuje, kto z kim pił wódkę, jak bardzo się stoczył i kto komu w jakie nieodpowiednie miejsce włożył rękę. Nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie bulwarówki są bardzo silne, to nie „The Sun” czy „Daily Mirror”, ale opiniotwórczy „Guardian” ujawnił aferę Panama Papers (zbiór dokumentów podatkowych kancelarii prawniczej z Panamy, która zajmowała się optymalizacją podatkową dla polityków, urzędników i biznesmenów z całego świata) czy aferę PRISM (program amerykańskich służb pozwalający masowo podsłuchiwać rozmowy, w którym biorą udział między innymi Microsoft, Facebook i Google; sprawa ujrzała światło dzienne dzięki Edwardowi Snowdenowi). Bulwarówki mogą zniszczyć politykowi karierę, opowiedzieć się w wyborach za albo przeciw, ale nie mogą i nie dotykają prawdziwej polityki. Bo ona ich nie interesuje.

Wielu bulwarówki robi, wielu w takich mediach pracuje, ale najlepsi w tej grze są cynicy. Nie akceptują norm i są przekonani o wrodzonej parszywości natury ludzkiej. Są świadomi, że w ich robocie stawką nie jest rzetelny opis świata ani docieranie do prawdy, a jedynie zabawa i pieniądze. Uważają, że ich odbiorcy nie należą do najbardziej lotnych, więc można im wcisnąć każdą bzdurę. Nie mają skrupułów, za to mają umiejętności. Oczywiście na zewnątrz do swojej działalności dorabiają ideologię, więc wciąż perorują o szacunku dla prostych ludzi, trosce o zwykłych Polaków, dziennikarstwie zrozumiałym, a nie zarozumiałym. Choć świat w ich mediach jest prosty, oni wcale prości nie są.

Coś ten opis państwu przypomina? Macie już jakąś twarz przed oczami? No to nie będzie niespodzianki – o Jarosława Kaczyńskiego tu chodzi. Wielu powtarza, że lider Prawa i Sprawiedliwości to polityczny geniusz, że jego umiejętności analityczne i biegłość w kuluarowych grach jest niebywała, ale dziwny to geniusz, co przegrał wybory osiem razy z rzędu, a gdy w końcu zdobył władzę, przez rok niczym innym się nie zajmuje jak zniechęcaniem do swojej partii kolejnych grup społecznych i zawodowych. Ale jeśli w czymś Kaczyński swoich przeciwników wyprzedził, jeśli coś zrozumiał pierwszy, to właśnie to, że polskiej polityce nie potrzeba debaty, ścierania się poglądów, dyskusji i sporów o pryncypia, ale tabloidyzacji. Trochę prawdy, dużo kłamstwa, mało faktów, wiele krzyku. Jedni określą to słowem „manipulacja”, inni, a przecież tych jest wielu – nazywaniem rzeczy po imieniu. Mówieniem, jak jest. Przemawianie do wyborców głosem tabloidów okazało się tak skuteczne, że dziś, po roku rządów PiS, inna polityka jest niemożliwa. Zrozumiała to także opozycja. No bo kto woli słuchać dywagacji ekonomistów nad budżetem, jeśli może obejrzeć dwutygodniową relację na bieżąco z blokowania mównicy?

PiS, cudowne dziecko tabloidów

Wiele lat temu, gdy na polski rynek prasowy wchodził dziennik „Fakt” spędziłem wieczór z towarzystwie kilku jego redaktorów. Rozmawialiśmy o sukcesie, którym okazało się wprowadzenie gazety, o różnicach w pracy redakcji, gdy w pewnym momencie do jednego z nich zadzwonił telefon. Redaktor odebrał, dłuższą chwilę słuchał rozmówcy, w pewnym momencie mu przerwał. „Jasne, rozumiem. Więc robimy tak: z tego pierwszego ludka robisz dobrego, z tego drugiego złego. Pisz”.

Zapamiętałem tę scenę, bo to właśnie sedno robienia bulwarówki. I sedno naszej obecnej polityki. Musi być dobry i musi być zły. I musi być instancja, która rozstrzyga, kto jest po której stronie. Dziś tę funkcję w partii rządzącej pełni jednoosobowo lider PiS. To on strąca w otchłań, to on wynosi na szczyty. Stąd na pierwszej linii frontu takie osobniki, jak były prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz. Jest twarzą walki z Trybunałem Konstytucyjnym nie dlatego, że ma ku temu najlepsze predyspozycje, ale dlatego, że tak zdecydował Jarosław Kaczyński. W ten sposób wysyła on sygnały, w tym przypadku nie tyle do wyborców, ile do własnej partii: patrzcie, to ja decyduję, kto jest na górze. Każdego mogę wynieść, gdy przyjdzie mi taka ochota, każdego mogę zakopać. Jak ów redaktor bulwarówki właśnie.

Wielu może uznać, że przecież nic się wielkiego nie zmieniło, że to Donald Tusk przez siedem lat swoich rządów wyniósł polityczne naparzanki do rangi jedynej skutecznej metody uprawiania polityki. Ale nie o naparzanki tu chodzi. Dopiero, gdy uznasz obywateli za kompletnych głupców, gdy zobaczysz w nich zdegenerowane moralnie miernoty, a nie istoty myślące, dopiero wtedy przestaniesz się do rozumu odwoływać. Wtedy możesz z poważną miną głosić każdą głupotę. Czy jesteś premierem, prezydentem, szeregowym posłem czy ministrem. Możesz powtarzać każdą brednię, bo prawda jest już nieistotna. Istotne jest to, co instancja odwoławcza uzna za prawdę.

W tak rozumianej polityce nie ma czasu, sił i potrzeb, by coś tłumaczyć bądź do czegoś przekonywać.

500 plus jest dobre, bo daje wytchnienie zwykłym ludziom, a kto uważa inaczej, ten tymi ludźmi gardzi. Że nie tylko do zwykłych ludzi ono trafia, że można by je rozdysponować rozsądniej, że są grupy, które tych pieniędzy nie otrzymują, choć gwoli sprawiedliwości powinny? Oto nasza odpowiedź: takie gadanie to zamach, kłamstwo i nieczyste intencje. Dyskutować nie będziemy, bo dyskusje są dla mędrków. Zwykły człowiek wie, jak jest.

Likwidacja gimnazjów jest konieczna, bo tam przemoc, wynarodowienie i testomania. A że gimnazja wyrównują szanse edukacyjne, że się sprawdziły, co potwierdzają zewnętrze badania, i lepiej kształcą niż stary system? To złośliwość, atak, obrona lobby i reakcja samorządowej kliki, ot co. Nie ulegniemy, bo tego chce suweren.

Podobnie z polityką międzynarodową – dopiero teraz dźwiga nas z kolan, zbyt wielkim narodem jesteśmy, by w tej pozycji tkwić, każdy uczciwy Polak chce wstać, bo przecież na klęczkach niewygodnie, a i pozycja nie najbardziej nobliwa. Że tu chodzi o interesy, umiejętność negocjacji i pozyskiwanie sojuszników? Odpowiadamy: takie poglądy to zdrada, kondominium i obcy kulturowo element, nic nas, jedynych prawdziwych Polaków, z tej drogi nie zgoni, póki my żyjemy.

To nie jest li tylko pogarda dla drugiej strony, to metoda polityczna, doprowadzona do perfekcji, przez to zabójczo skuteczna.

Wielu publicystów i politologów wspomina o Polsce podzielonej na pół, o dwóch społeczeństwach wyznających różne wartości, posługujących się innymi językami i nieposiadających wspólnego kodu kulturowego. Twierdzą oni, że ten podział wykorzystał Jarosław Kaczyński i że to on go wyniósł do władzy. Ale może być inaczej: to dzięki stabloidyzowanej polityce udało się PiS-owi uwypuklić owo pęknięcie, wykorzystać je do zbudowania silnego narodowego obozu.

I wiele by taka odpowiedź tłumaczyła. Przecież nie jesteśmy jedynym na świecie podzielonym społeczeństwem. Francuzi, Brytyjczycy, Amerykanie – tam także polaryzacja jest ogromna, także publicyści używają figury „dwóch społeczeństw”. A jednak coś ich trzyma razem, że się nie pozabijali. W ubiegłotygodniowej „Gazecie Świątecznej” filozof kultury Andrzej Leder opowiadał o wspólnocie politycznej, którą przeciwstawił wspólnocie narodowej. Mówił, że „to rodzaj struktury, która wyłoniła się po wielkich wojnach domowych w Europie. Najpierw w XVII w. po wojnach religijnych, a potem w XX w. po wojnach ideologicznych. Wspólnota polityczna polega na tym, że strony, które mogą się nienawidzić i nie czuć żadnego innego związku poza wspólnotą losu, uznają, że nie będą się wzajemnie zabijać czy wsadzać do więzień. To kapitalna decyzja. Są wtedy zmuszone istnieć w jednym organizmie politycznym, skoro żyją – i chcą żyć – obok siebie. (…) Bezpośrednia przemoc zastępowana jest konfliktem politycznym w obrębcie demokratycznej reprezentacji”.

Tak rozumiana wspólnota polityczna istniała także w Polsce po 1989 r., dopóki stabloidyzowana polityka jej nie zanegowała. Bo tabloidyzacja jest przeciwieństwem wspólnoty. Konflikt w obrębie demokratycznego sporu jest dla niej mało widowiskowy, a potyczki między równoprawnymi uczestnikami mało zajmujące. Taka polityka potrzebuje złego i dobrego bohatera, bez tego podziału nie ma racji bytu.

Konflikt to konieczność

Dopiero ten sposób uprawiania i rozumienia polityki tłumaczy, dlaczego PiS z taki mozołem i zaangażowaniem w ciągu ostatniego roku zrażał do siebie kolejne grupy. Partia Jarosława Kaczyńskiego na starcie miała duży kredyt zaufania nawet u tych, którzy na nią nie głosowali. Po ośmiu latach rządów Platformy i sprawnej kampanii wyborczej niejeden podchodził do PiS jeśli nie z sympatią, to ostrożną nadzieją. A jednak, zamiast prób przeciągania na swoją stronę, PiS tworzył kolejne fronty. Trybunał, prokuratorzy, sędziowie, nauczyciele, samorządowcy, policjanci, dziennikarze, mali przedsiębiorcy, duży biznes… Gdziekolwiek się obejrzeć, tam pożoga.

Dlaczego? Głupi są? Tacy nieporadni? Nie, po prostu działają w systemie, który takich ruchów wymaga. Konflikt to konieczność. Tabloid nie znosi kompromisu, a debata to jego wróg śmiertelny. Gdy nie ma emocji, krzyku, spisków, afer i wrogów – nie ma polityki.

Spójrzmy na bilans tego roku. Poza 500 plus niewiele się PiS udało, ale narzucić metodę polityczną – owszem. A zwykle jest tak, że kto określa zasady gry, na starcie ma fory. PiS nie musi już niczego tłumaczyć, wyjaśniać, przekonywać ani wyborcom, ani opozycji czy opinii publicznej. Nawet najbardziej karkołomna decyzja nie zmusza go do szukania sprzymierzeńców. Cokolwiek zrobi, cokolwiek planuje, nie podlega to merytorycznej weryfikacji. Bo merytoryczność w debacie jest nieobecna. Nikt jej nie wymaga, nikt za nią nie tęskni. A gdy nie ma merytoryki, gdy rozum nie jest już instancją odwoławczą, hulaj dusza, piekła nie ma. Są tylko racje. Moralne, dziejowe, historyczne, narodowe. W tej grze PiS jest mistrzem.

Zrozumiała to w końcu opozycja. Na początku pogubiła się zupełnie, grała na własnym boisku, na innych zasadach, niestety, publiczność się jej grą nie ekscytowała. Stała obok i śledziła PiS-owskie ataki, bo tam przynajmniej coś się działo. To była surowa lekcja. Gdy wicepremier Mateusz Morawiecki wchodził na scenę, machając publiczności przed nosem planszami i zestawem słusznych haseł, opozycja mruczała o progu zadłużenia i zasadach unijnego rynku. Gdy PiS zaatakował trybunał, ona opowiadała o sensie demokracji. A już recenzowanie programu 500 plus przez pryzmat kłopotów budżetu państwa, gdy obok PiS wołał o skorumpowanych elitach, które zapomniały o zwykłym człowieku, było już nie tyle karkołomne, ile niemądre.

Dopiero ostatnio opozycja odkryła, co to za gra. Że najważniejsza jest okładka i chwytliwy tytuł. Dobre zdjęcie, mocne hasło. Więc blokuje mównice i ulice, krzyczy o zamachu na demokrację, straszy więzieniem i sądami. Demonstruje i wzywa. Dopiero teraz rozemocjonowani wyborcy siedzą do czwartej nad ranem wpatrzeni w telewizor, bo coś ich tam w środku szarpnęło. I oczekują więcej. Tabloidy mają swój urok, nawet najbardziej rozumne umysły czasami do nich zaglądają.

To miał być rok dobrej zmiany. Dla wielu pewnie jest. Przecież wciąż setki tysięcy ludzi wolą „Fakt” i „Super Express” od przeładowanych literami „Dziennika Gazety Prawnej” czy „Rzeczpospolitej”. Prawo i Sprawiedliwość rządzi pewnie najlepiej, jak umie, metodą, którą uznało za najskuteczniejszą. Może wie o nas coś, czego sami sobie jeszcze nie uświadamiamy? Może w tym tkwi nasz największy problem, że polityki nie traktujemy poważnie. Nie rozumiemy jej, nie cenimy, więc taką ją nam PiS serwuje, jaką potrafimy przyswoić?

dziennik.pl

Szykują nam cuda nad urną. Koniec z PKW i ciszą wyborczą, powtórka głosowania, jeśli będzie za dużo nieważnych głosów

Paweł Kośmiński, 30 grudnia 2016

Ruch Kontroli Wyborów chce, żeby urny były nadzorowane przez kamery

Ruch Kontroli Wyborów chce, żeby urny były nadzorowane przez kamery (ADAM STĘPIEŃ)

To propozycja Ruchu Kontroli Wyborów przygotowana dla liderów PiS.

Jak piszą jego założyciele, Ruch powstał „w odpowiedzi na niespotykaną w historii skalę nieprawidłowości w trakcie wyborów samorządowych w 2014 r.”. Przy następnych głosowaniach RKW „ściśle współpracował” z powołanym przez PiS Komitetem Obrony Wyborów (kierował nim Marek Kuchciński). Szefem RKW jest Józef Orzeł – znajomy Jarosława Kaczyńskiego z czasów jego pierwszej partii Porozumienia Centrum. Niedawno Ministerstwo Spraw Zagranicznych w konkursie przyznało RKW 1,5 mln zł dotacji.

Teraz działacze Ruchu zwracają się z propozycją zmian w systemie wyborczym. Skierowali ją do prezydenta Andrzeja Dudy, premier Beaty Szydło, marszałków Sejmu i Senatu, szefa Klubu Parlamentarnego PiS oraz prezesa Kaczyńskiego. Piszą, że „ciężka praca” ich wolontariuszy była „jednym z czynników, które umożliwiły wygraną Pana Prezydenta [Dudy], a także – po 8-letniej przerwie – PiS”.

Co proponuje RKW?

Działacze chcą: *uchylenia kodeksu wyborczego i napisania go od nowa, co oznaczałoby wygaśnięcie kadencji Państwowej Komisji Wyborczej oraz komisarzy okręgowych; * zastąpienia dotychczasowych państwowych, sądowych i samorządowych organów wyborczych „społecznymi komisjami”, w ich skład mieliby wejść przedstawiciele partii i „stowarzyszeń rejestrowych występujących w roli obserwatorów”; * likwidacji ciszy wyborczej i głosowania listownego na terenie w kraju (byłoby możliwe jedynie za granicą); * rozpatrywania wszystkich protestów wyborczych przez tylko jeden sąd; * automatycznej powtórki wyborów, jeśli liczba głosów nieważnych wyniosłaby 5 proc.

RKW chce zmienić też przebieg wyborów. Głosowania miałyby się odbywać w soboty i być rejestrowane przez co najmniej dwie kamery. Pod okiem kamer odbywałoby się też przewożenie urn (półprzezroczystych) do komisji okręgowych. W konwoju jechałaby: policja, przedstawiciele obwodowych komisji i mężowie zaufania. Mężów już w poprzednich wyborach PiS wysyłał do niemal wszystkich komisji.

Liczenie głosów odbywałoby się publicznie w powyborczą niedzielę, zwaną przez RKW „Narodowym Świętem Demokracji”. Mają to robić członkowie komisji okręgowych, bo ci w obwodowych – zdaniem RKW – byli „często nieprzeszkoleni lub wręcz przeszkoleni do oszukiwania”.

RKW w liście do najważniejszych osób w państwie podkreśla, że koncepcję zmian opracował na prośbę marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Ten miał ją wyrazić podczas warszawskiego zjazdu RKW pod koniec listopada. Zapytaliśmy o to w biurze marszałka. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Szef klubu PiS Ryszard Terlecki zastrzega, że o postulatach RKW nie słyszał, a datowanego na 19 grudnia pisma jeszcze nie widział. – Mieliśmy mało wiarygodne wyniki wyborów, ale nie wiem, czy już 5 proc. głosów nieważnych powinno decydować o powtórce głosowania – zastanawia się w rozmowie z „Wyborczą”. – Różne środowiska zgłaszają różne postulaty. I o nich zawsze warto rozmawiać – podkreśla.

– W wyborach samorządowych mieliśmy wiele nieprawidłowości: kilkanaście procent nieważnych głosów. Coś na pewno z tym trzeba zrobić – dodaje wicemarszałek Senatu Adam Bielan.

Zdaniem socjologa Jarosława Flisa część propozycji technicznych (kształt urn, nagrywanie głosowania) zasługuje na dyskusję, niektóre – jak likwidacja ciszy wyborczej – są racjonalne. – Ale stworzenie zupełnie od nowa systemu wyborczego to materia niezwykle delikatna, poważna decyzja polityczna. Wymaga czasu i zaufania, a obecna atmosfera wzajemnej podejrzliwości w polityce zupełnie temu nie służy – mówi Flis.

– Z kolei wprowadzenie zasady, że przy 5 proc. nieważnych wyborów należałoby powtórzyć wybory, to już kompletna bzdura – ocenia Flis. – Na przestrzeni wieloletnich obserwacji wiemy już, jak wyborcy głosują, dlaczego wrzucają puste karty – np. na znak protestu. Można się założyć o spore pieniądze, że w następnych wyborach samorządowych na pewno będzie powyżej 5 proc. nieważnych głosów. A przy powtórzeniu wyborów frekwencja spadnie – dodaje Flis.

Takie rozwiązanie mogłoby więc premiować partie o zdyscyplinowanym elektoracie.

RKW twierdzi, że wymiar sprawiedliwości i organy samorządowe, kluczowe dla procesu wyborczego, są zdominowane przez „ugrupowania wrogie i opozycyjne wobec Państwa”. „W tej sytuacji prawdopodobieństwo dokonania skutecznych fałszerstw przez przeciwników Dobrej Zmiany jest bardzo duże i może skutkować przegraną w kolejnych wyborach samorządowych oraz ponownym odsunięciem PiS i Pana Prezydenta” – ostrzega RKW.

Zobacz także: Cała Polska dziś się śmieje ze słów Jarosława Kaczyńskiego o „puczu” – komentuje Jarosław Kurski

szykuja

wyborcza.pl

Monika Olejnik, „Kropka nad i” TVN 24

Kaczyński skarży się Reutersowi: „Porównują mnie do I sekretarza [PZPR]. Ale on miał duży budynek i setki pracowników”

30 grudnia 2016

Prezes PiS Jarosław Kaczyński: 'Porównują mnie do I sekretarza [PZPR]. Ale on miał duży budynek i setki pracowników'

Prezes PiS Jarosław Kaczyński: ‚Porównują mnie do I sekretarza [PZPR]. Ale on miał duży budynek i setki pracowników’ (Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta)

A pan prezes ma malutki budynek na Nowogrodzkiej i morze ochroniarzy, a najważniejsze osoby w państwie to jego pracownicy.

Prezes Kaczyński wyznaje Reutersowi, że większość decyzji w państwie jest podejmowana bez jego woli i świadomości.

Trudno w to uwierzyć! Chyba jedyną taką decyzją było zamówienie przez marszałka Sejmu Kuchcińskiego kanapek, które zresztą stały się dowodem na pucz. Tak prezes nazwał bunt opozycji, choć wojskowych jako żywo po stronie protestujących posłów i posłanek nie widać.

Ale jak prezes powie, że to, co się wydarzyło w Sejmie, to był pucz, to trzeba się tego trzymać. I już.

Kaczyński skarży się Reutersowi: „Porównują mnie do I sekretarza [PZPR]. Ale on miał duży budynek i setki pracowników”.

Pan prezes ma malutki budynek na Nowogrodzkiej i morze ochroniarzy, a najważniejsze osoby w państwie to jego pracownicy.

Zabawna była niby-konferencja, na której zebrały się najważniejsze osoby w państwie, a pierwszy został powitany i przemówił poseł Kaczyński. Szarmancki prezes nie ustąpił nawet kobiecie, premier Beacie Szydło.

Zobacz: Jarosław Kaczyński umie tylko dzielić i konfliktować ludzi – Barbara Nowacka w 3×3

Prezes Kaczyński niczym Robin Hood rozdaje to, co zostało zabrane przez poprzednie elity, jak twierdzi: „elity się buntują, bo zagrabiały i dzieliły się między sobą”.

Czy naprawdę większość decyzji jest podejmowana bez wiedzy prezesa, skoro mówi: „dla realizowania własnej wizji gotów jestem na cenę, jaką jest spowolnienie wzrostu ekonomicznego”. Po takich słowach powinno się zatrząść w Ministerstwie Finansów, ale nic nie słychać.

W wywiadzie dla „wSieci” prezes krytykuje dzisiejszych przeciwników za to, że są opozycją totalną, jednocześnie zapomina, jak to sam był w opozycji totalnej. Wyprowadzał ludzi na ulice, protestował przeciwko rządowi, a hasła na manifestacjach urągały przyzwoitości. Opozycja totalna pod wodzą Kaczyńskiego bojkotowała prezydenta i wiele razy demonstracyjnie opuszczała salę sejmową.

W tymże wywiadzie prezes mówi, że „Nowoczesna i PO chciały sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny”. Siła na ulicach owszem była – w mundurach żandarmerii wojskowej i policji.

Prezes koncentruje się na opozycji, a czy nie powinien zastanawiać się, dlaczego najważniejsi generałowie, cenieni przez NATO, podają się do dymisji? Może dlatego, że szef MON chce stworzyć leśną armię?

W mijającym roku 2016 największym wrogiem był Trybunał Konstytucyjny. Został już tylko szkielet, a minister sprawiedliwości grozi, że jeżeli sędziowie nie będą wykonywać wyroków nowego Trybunału, to będą mieli dyscyplinarki.

Po raz pierwszy władza uderza w niezawisły sąd. Czy po to trzeba było połączyć funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego?

A może po to, żeby dowiadywać się o różnych rzeczach, bo skąd Kaczyński ma informacje na temat Donalda Tuska? Pytany przez dziennikarzy, czy były premier powinien startować na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej, odpowiada: „Wedle mojej wiedzy może stanąć w obliczu zarzutów karnych i wedle mojej wiedzy nie chodzi tylko o Smoleńsk”. Ciekawe, skąd ta wiedza? Kto szepce prezesowi do ucha?

To był trudny rok, rok rozhuśtanych emocji i łamania praworządności.

Rok 2017 może być nie lepszy, bo łakomstwo prezesa nie zna granic.

 

wyborcza.pl

prof. Marek Safjan*

Życie bez Trybunału będzie trudne, ale są sposoby

30 grudnia 2016

Sędziowie Zgromadzenia Ogólnego Trybunału Konstytucyjnego, 20 IV 2016 r.

Sędziowie Zgromadzenia Ogólnego Trybunału Konstytucyjnego, 20 IV 2016 r. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Co mają uczynić sądy i jaka będzie sytuacja ludzi oczekujących od organów wymiaru sprawiedliwości ochrony swych praw i wolności? Trzeba poszukać rozwiązań alternatywnych dla kontroli Trybunału

Data 20 grudnia 2016 r. zapisze się być może w historii jako data końca systemu kontroli konstytucyjności prawa sprawowanej przez ponad 30 lat przez Trybunał Konstytucyjny. Jest to konsekwencja włączenia do orzekania nielegalnie wybranych sędziów i przeprowadzenia procedury powołania na stanowisko prezesa TK w sposób niezgodny z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał wskazał, że prezesem może być jedynie osoba, która ma za sobą głosy większości składu.

Jedynie kontrola konstytucyjności nowego prawa o TK przeprowadzona bez udziału osób, których personalnie te przepisy dotyczą (a więc trzech sędziów dodatkowych i nowo mianowanej prezes Trybunału), mogłaby uzdrowić sytuację. Jeżeli to nie nastąpi, to wyroki TK wydawane w nieuprawnionym do orzekania składzie będą dotknięte wadą. Ale będą funkcjonować w przestrzeni prawnej.

W tej sytuacji pojawia się ważne pytanie: co mają uczynić sądy i jaka będzie sytuacja ludzi oczekujących od organów wymiaru sprawiedliwości ochrony swych praw i wolności konstytucyjnych?

Konieczne będzie w takiej sytuacji poszukiwanie rozwiązań alternatywnych dla kontroli konstytucyjności przez Trybunał. Najważniejszym instrumentem stanie się rozproszona kontrola konstytucyjności sprawowana przez sądy powszechne, administracyjne, Sąd Najwyższy i NSA. Jednak nawet jeśli uda się uratować niezależną kontrolę poprzez aktywność sądów badających w konkretnej sprawie zgodność tej lub innej regulacji z konstytucją, to koszty takiego zabiegu będą niezmiernie wysokie. I warto o tym pamiętać, ponieważ owe koszty składają się także na dramatyczne konsekwencje wynikające z paraliżu Trybunału Konstytucyjnego.

Zobacz także: Koniec kadencji Rzeplińskiego. KOD zebrał się pod Trybunałem

Po pierwsze, nie zapominajmy, że nasz system prawny został zbudowany na podstawie koncepcji kontroli scentralizowanej – a więc skupionej w sądzie konstytucyjnym. Taki system w państwach o innej kulturze prawnej niż anglosaska (gdzie jest system prawa precedensowego) jest gwarancją przewidywalności i stabilności prawa.

Przy systemie kontroli rozproszonej (co stanie się zapewne koniecznością) człowiek, idąc do sądu, nie będzie w stanie przewidzieć, czy sąd zastosuje przepis, czy uzna go za sprzeczny z konstytucją. Siłą rzeczy musi to podważać zaufanie do prawa i radykalnie zmniejszać bezpieczeństwo prawne.

Po drugie, istnieje poważne ryzyko rozbieżności orzecznictwa sądów powszechnych, które różnie będą oceniały konstytucyjność tego samego przepisu. Nie może temu w pełni zapobiec system kontroli sprawowany przez Sąd Najwyższy. W naszym systemie nie istnieje formalne związanie jednych sądów rozstrzygnięciami innych, także wyższych instancji.

Natura norm konstytucyjnych o szerokich, niedookreślonych zakresach może takie ryzyko wzmacniać.

Bezpośrednie zastosowanie konstytucji przez sądy w konkretnej sprawie nie powoduje sytuacji, w której, jeśli sąd uzna przepis za niezgodny z konstytucją, to znika on z porządku prawnego. Będzie dalej obowiązywał i sądy mogą go rozbieżnie interpretować i oceniać.

Można sobie wyobrazić, że niektóre sądy uznają np. za niezgodne z konstytucją korzystanie w procesie karnym z „owoców zatrutego drzewa” (dowodów zdobytych nielegalnie), a inne – że przepis pozwalający na to nie łamie konstytucyjnego prawa do obrony. Zapadną odmienne wyroki, co będzie nierównym traktowaniem osób w podobnych sytuacjach. To samo może się dziać z przepisem prawa podatkowego, którego ocena jest niestety przedmiotem częstych kontrowersji, a spory dotyczą milionów, a nawet miliardów złotych.

Po trzecie, nie podzielam optymizmu prof. Ewy Łętowskiej („Nie strzelać w Trybunał bronią atomową”, „Wyborcza”, 28 grudnia), że sądy będą mogły pomijać wyroki Trybunału Konstytucyjnego wydane z udziałem bezprawnie wybranych sędziów, dzięki skonstruowaniu takiego wzorca konstytucyjnego, który pozwoli na uniknięcie bezpośredniej kolizji z wyrokiem Trybunału. Uważam, że czasem uda się to zrobić, a w wielu wypadkach niekoniecznie (np. w wypadku wyroku Trybunału zapadającego w postępowaniu ze skargi konstytucyjnej i ustalającego zgodność z różnorodnymi wzorcami konstytucyjnymi). I będzie to koniec końców prowadzić do odmowy zastosowania wyroku Trybunału.

Uważam taki scenariusz za możliwy, a nawet konieczny w pewnych wypadkach (ze względu na nielegalny skład orzekający TK). Jednak nie ma co ukrywać: taki stan rzeczy prowadzi do anarchizacji prawa i podważa bezpieczeństwo prawne.

Po czwarte, bezpośrednie stosowanie konstytucji jest bardzo trudne. Wymaga od sędziów dużych umiejętności interpretacyjnych, wyobraźni i kreatywności, a jednocześnie samoograniczenia się, aby nie przekraczać granic władzy sędziowskiej. Dotychczas uwzględnianie kontekstu konstytucyjnego w praktyce sądowej nie było niestety powszechne, o czym świadczy niewielka liczba pytań prawnych kierowanych do TK.

Po piąte, stan rozproszonej kontroli konstytucyjności może się utrwalić także po powrocie normalności. Jeszcze trudniejsze stanie się odbudowywanie autorytetu Trybunału i bardzo prawdopodobne będą nieustanne napięcia pomiędzy sądami a Trybunałem, co jest zawsze czynnikiem destabilizującym.

Identyfikując możliwe ryzyko rozproszonej kontroli konstytucyjności, należy zadbać o to, by je maksymalnie zredukować, skoro taka kontrola stanie się jedynym instrumentem ochrony praw i wolności. Nacisk musi być położony na kształtowanie właściwych nawyków i postaw sędziowskich w ramach sędziowskiej wykładni prawa. Z jednej strony – otwarcie się na wykładnię prokonstytucyjną, systemową, funkcjonalną. Z drugiej – dbałość, by w przypadku pojawiania się ryzyka sprzeczności w orzecznictwie ostateczny głos należał do Sądu Najwyższego. To można zapewnić przez kierowanie pytań prawnych przez sądy.

Funkcje sądów najwyższych – Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz Sądu Najwyższego – muszą ulec wzmocnieniu w zakresie kontroli jednolitości orzecznictwa. Kontrola konstytucyjności powinna być bronią używaną ostrożnie, starannie i tylko wtedy, kiedy brak będzie innych mechanizmów i instrumentów ochrony konstytucyjnie gwarantowanych praw.

W państwie prawa od sędziów zależy bardzo wiele. Najważniejszym postulatem pozostaje niezależność i niezawisłość. Sędziowie nie mogą się bać podejmowania decyzji zgodnie z ich sumieniem i przekonaniem. Kiedyś pewien sędzia zadał mi pytanie, co ma zrobić, jeśli zastosowanie konstytucji w jakiejś sprawie może spowodować kłopoty w jego dalszej karierze. Odpowiedziałem, że jeżeli ma się bać, to niech zrezygnuje z funkcji sędziowskiej.

*Prof. Marek Safjan – ur. w 1949 r., prawnik. W latach 1997-2006 był sędzią i prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Od 2009 r. orzeka w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej

zycie

wyborcza.pl