Baby górą!
– Rewolucje wywołują baby! Gdy bieda osiąga ten pułap, że już naprawdę nie da się nic do garnka włożyć, kobiety podnoszą taki jazgot, że ich mężowie wolą iść walczyć, niż tego słuchać – taką teorię w latach 80. wygłosił wykładowca na zajęciach z ochrony środowiska (studiowałam geografię). I od razu dodał, że on w tym momencie należy do klasy bab, ponieważ żona wygoniła go w kolejkę po płyn Lugola – rzecz miała miejsce po awarii w Czarnobylu. – Wrzask w tej kolejce był taki, że na pewno coś się w kwestii ochrony środowiska zmieni – do takiej konkluzji doszedł.
W zeszłym tygodniu nasze życie polityczne znów przyspieszyło. Tym razem za sprawą aborcji. Biskupi zaapelowali do rządu o wprowadzenie całkowitego zakazu przerywania ciąży (zupełnie tak jakby teraz aborcja była dozwolona). Premier Beata Szydło na pytanie o to odpowiedziała, że popiera tę inicjatywę. Najważniejszy człowiek w kraju, czyli Prezes Jarosław Kaczyński też dodał swoje trzy grosze: – W tych sprawach jako katolik podlegam nauce, którą głoszą biskupi i co do tego nie ma wątpliwości. I dodał, że na pewno większość klubu PiS będzie za.
To wystarczyło. W weekend przez Polskę przeszła fala protestów. Wkurzone baby (i faceci należący w tej akurat sprawie do klasy bab) wyszły na ulice. Mało tego! Protest wszedł do kościołów, bo ludzie masowo i ostentacyjnie wychodzili w czasie odczytywania listu biskupów.
Dziś premier Beata Szydło zaczęła tydzień od zapewnienia, że nie ma tematu zakazu aborcji, a ona wypowiadała się w tej sprawie prywatnie – tak na przyszłość, to może niech daje sygnały, kiedy przestaje być premier, np. przepinając broszkę na drugą stronę. Tak więc punkt dla nas. Wreszcie!
W sobotę w czasie pikiety KOD pod siedzibą KPRM czytaliśmy Konstytucję RP. „Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski…” – słowa preambuły głośno wybrzmiały w Alejach Ujazdowskich. I tego akurat dnia nabrały szczególnego znaczenia. Bo tego akurat dnia wielu obojętnych do tej pory ludzi zrozumiało, że walka o Trybunał Konstytucyjny czy o naszą konstytucję to nie jest fanaberia.
Zapytałam w grudniu moją młodą koleżankę z pracy, czy wybiera się na marsz KOD. – Nie mam czasu na głupoty – odpowiedziała lekceważąco. W tę niedzielę była pod Sejmem, a dziś zapytała mnie kiedy będzie następna demonstracja KOD. Bo tak to jest jak ostro wkurzy baby. My naprawdę potrafimy walczyć o swoje. A upokorzenia mają swoją granicę. Tak więc strzeż się, dobra zmiano. Już idziemy!
Iwona Leończuk
W „Wiadomościach” o tym, jak Niemcy obrażają premier Szydło. „Porównana do nazistów”
2. W klipie Beata Szydło została pokazana obok m.in. Orbana i Le Pen
3. „To agresywna próba dezawuowania polityków, z którymi Berlin toczy spory”
„Wiadomości” poinformowały, że w materiale niemieckiej telewizji ZDF premier polskiego rządu została obrażona i – poprzez zmontowane ujęcia – porównana do nazistów. – W programie dotyczącym problemów imigrantów i braku tolerancji nawiązano do Nocy Kryształowej, czyli urządzonego przez nazistów pogromu Żydów – zapowiedział prowadzący program Michał Adamczyk.
– Polską premier pokazano obok takich polityków, jak Marine Le Pen, Viktor Orban czy Recep Erdogan. Niemiecki film mówi o nich, jako o liderach, którzy są zdolni budować mury przed uchodźcami – mówił reporter Klaudiusz Pobudzin.
Satyryczna piosenka
Po takiej zapowiedzi można się spodziewać naprawdę poważnego materiału i poważnych oskarżeń w kierunku premier Szydło.
Wyemitowany w ZDF materiał to jednak krótki, satyryczny klip, stylizowany na piosenkę zespołu Rammstein. Wokalistę gra w nim Jan Bohmermann, satyryk, prowadzący programu typu late night show i twórca kilku podobnych piosenek, m.in. „V for Varufakis”, która przyniosła mu popularność poza Niemcami.
W piosenkce „Be Deutsch!” zdjęcie Beaty Szydło pojawia się w 1:37 minucie. Ujęcie trwa niecałą sekundę.
„Faszyzm, hitleryzm, ksenofobia…”
– Politycy, którzy są tam pokazani, ich obrazy, to są przedstawiciele tego, czym kiedyś były Niemcy, a więc faszyzmu, hitleryzmu, ksenofobii, populizmu, nacjonalizmu, nazimu można powiedzieć. I są współczesne Niemcy, które z tamtym nie mają nic wspólnego, bo oni reprezentują otwartość, humanitaryzm, liberalizm, tolerancję – mówi w materiale Pobudzina Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
Zdaniem samego reportera klip jest „agresywną próbą dezawuowania polityków, z którymi Berlin toczy spory”. Kolejny komentator, prawicowy dziennikarz Cezary Gmyz, uważa z kolei, że Angela Merkel i „wspierający ją dziennikarze” usiłują „zbudować tak naprawdę mur separacji, nierówności między poszczególnymi społecznościami europejskimi”.
„Niemiecki chamski debilizm”
Inny prawicowy dziennikarz, Łukasz Warzecha nazwał teledysk „niemieckim chamskim debilizmem”. Premier Beata Szydło odpowiedziała mu, przedstawiając pokrótce historię swojej rodziny.
W materiale „Wiadomości” pojawiła się też wzmianka o (wyemitowanym przed kilkoma miesiącami) wideo niemieckiej telewizji ARD, która – jak mówi reporter – „kpiła z premier polskiego rządu Beaty Szydło i prezesa Jarosława Kaczyńskiego”.
Materiał „Wiadomości” podsumowuje historyk prof. Stanisław Żerko: – To, co się dzieje w Polsce jest w niemieckich mediach przedstawiane w sposób bardzo jednostronny. Media niemieckie w większości sprzyjają opozycji i są mniej lub bardziej niechętne obecnemu rządowi.
„Nie stosujemy chamskiej propagandy”
Tymczasem na Twitterze programu przez cały dzień trwa burza. Osoba obsługująca konto programu zarzucała innym użytkownikom kłamstwa, groziła, że będą musieli przepraszać, a także zapewniała, że „Wiadomości” nie stosują „chamskiej propagandy”
W trakcie „Wiadomości” dyskusje trwały nadal. Osoba prowadząca konto stwierdziła, że „niektórzy Tłyterianie inaczej zrozumieli” informację dotycząca spadku oglądalności programu.
Ziobro po spotkaniu z sekretarzem Rady Europy: Schetyna powinien sobie wziąć jego uwagi do serca
Zbigniew Ziobro relacjonował dziś dziennikarzom przebieg spotkania z sekretarzem generalnym Rady Europy na temat TK:
„Rozmawialiśmy o sytuacji pana prezydenta Obamy, pan Jagland bardzo dobrze analizował sytuację, wskazując na podobieństwa i różnice między sytuacją w Polsce, a w USA, tam również Republikanie kontestują i nie akceptują wyboru dokonanego przez prezydenta Obamę, uzasadniając to brakiem legitymacji demokratycznej ze strony prezydenta, którego kadencja dobiega końca i nie ma on już mocnego potwierdzenia demokratycznego, który uzyska przyszły prezydent (…) Rozmawialiśmy o innym kryzysie konstytucyjnym, we Włoszech, gdzie też jest spór co do wyboru sędziów do sądu konstytucyjnego”
„Podzielam ocenę Jaglanda”
Minister sprawiedliwości mówił ponadto:
„Pan Jagland zdaje sobie sprawę z zawiłości tego konfliktu, główną przyczynę widząc w sferze politycznej, a także rozwiązanie w tej sferze. I ja podzielam jego ocenę. Z uznaniem mogę powiedzieć kolejny raz o propozycji Jarosława Kaczyńskiego, który zaproponował wspólne spotkanie z opozycją, by rozpocząć dialog bez warunków wstępnych. Chcemy pragmatycznego kompromisu”
Ziobro zaapelował też do lidera PO:
„Chciałbym zaapelować w szczególności do pana Grzegorza Schetyny, który wydaje się być w swoich wypowiedziach mniej skłonny do szukania kompromisu, by zastanowił się i wziął do serca wypowiedzi pana Jaglanda, który wskazuje, iż polityczny kompromis i dialog jest najlepszą drogą do rozwiązania konfliktu wokół TK”
Jagland: Istnieje obowiązek publikowania werdyktów TK
Jak powiedział na konferencji prasowej sekretarz generalny Rady Europy:
„Istnieje obowiązek publikowania werdyktów TK. Co się stanie, jeśli nie uda się wypracować porozumienia? Skarga może trafić do Trybunału [w Strasburgu], ten Trybunał ma tu ostateczną jurysdykcję”
Szef Rady Europy z wizytą w Polsce. „Trybunał Konstytucyjny jest sparaliżowany”
2. Podczas konferencji prasowej mówił o paraliżu TK
3. Rada Europy obawia się skarg do Trybunału w Strasburgu
– Z troską patrzymy na sytuację w Polsce jeśli chodzi o rządy prawa, zasadę trójpodziału władz i funkcjonowania w sposób autonomiczny poszczególnych instytucji państwowych – mówił na konferencji Thorbjoern Jagland. Ocenił, że obecnie Trybunał Konstytucyjny w Polsce jest sparaliżowany, co – według niego – oznacza, że „nie istnieje w Polsce system, który byłby faktycznym wykonaniem prawa i stał na straży wykonania prawa”.
– Patrzymy na to z troską ponieważ uważamy, że może to zrodzić potencjalnie nowe wnioski i skargi składane do Trybunału w Strasburgu, który i tak jest przeciążony pracą. To sytuacja, której chcielibyśmy uniknąć – poinformowano.
Apel do parlamentu
Jagland w imieniu Rady Europy, wraz z Komisją Wenecką, zaapelował do polskiego parlamentu, by „w oparciu o opinię Komisji Weneckiej starano się wypracować pole do kompromisu”. – Oczywiście najlepszą drogą jest rozwiązanie parlamentarne i to jest dobra podstawa do tworzenia konstruktywnych rozwiązań – ocenił Jagland. Dodał, że podczas spotkań z przedstawicielami polskich władz został poinformowany, że tego typu działania zostały już podjęte.
– Nasze stanowisko jest bardzo jasne. Chodzi o wzięcie odpowiedzialność i powzięcie kroków, które pozwolą na zlikwidowanie paraliżu TK – dodał.
Rada nie szuka winnych
Nie jesteśmy tu by kogokolwiek oskarżać czy winić. Nie jestem sędzią, nie osądzam tego, co się wydarzyło. Natomiast oczywiste jest, że jeżeli kraj ma jakiś problem to trzeba się zwrócić do Parlamentu Europejskiego. W ten sposób można kraj wyciągnąć z problemu – mówił Jagland, powołując się na swoje wieloletnie doświadczenie jako parlamentarzysty.
Zauważył przy tym, że do zachęca do tego Komisja Wenecka w swojej rekomendacji. – Jest dobra sposobność do uczynienia takiego kroku – mówił.
Władza niszczy władzę sądowniczą
Minister Ziobro wielokrotnie wypowiadał sięw temacie nowych kompetencji i konsekwencji, które wyciągnie wobec sędziów i prawników (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
Państwo prawa zakłada jako warunek konieczny respektowanie zasady podziału władzy. To jest fundament demokracji, swoiste minimum, które oznacza, że istnieją określone pola działania dla każdej z władz: ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej. Inaczej było w okresie komunistycznym, w którym – warto przypomnieć – zasada trójpodziału nie była respektowana, a władzą najwyższą był Sejm jako domniemany reprezentant ludu pracującego miast i wsi (czytaj: PZPR).
Konsekwencją podziału władz w państwie demokratycznym jest wzajemne respektowanie swych kompetencji wyznaczających pola aktywności każdej z władz. Ustawodawca ani rząd nie mogą zmieniać wyroków sądowych, sądy nie mogą ustanawiać ustaw i podejmować decyzji administracyjnych, rząd nie może ingerować w przebieg postępowań sądowych etc. Zasada trójpodziału władzy jest opisana w podręcznikach prawa konstytucyjnego jako podstawa funkcjonowania współczesnego państwa prawa.
Podporządkowanie się władzy publicznej wyrokom sądowym stanowi od czasu Magna Charta Libertatum, a więc od 800 lat, ważny element europejskiej kultury prawnej. Król uznał, że podlega prawu i respektuje wyroki niezawisłych sądów jako ograniczenie swej władzy. To jest też powód, dla którego w zeszłym roku w całej Europie obchodziliśmy 800-lecie Magna Charta i przypominaliśmy jej znaczenie dla ukształtowania się naszej wspólnej europejskiej tradycji.
W naszym kraju z bliżej nieokreślonych powodów ta rocznica nie została praktycznie zauważona. A szkoda, ponieważ stwarzała okazję do przypomnienia ważnych prawd na temat istoty państwa prawa, które stanowią dzisiaj – jak wynika z rzeczywistości, w której żyjemy od pewnego czasu – prawdy dalekie od oczywistości i coraz częściej kwestionowane.
Zerwanie z zasadą trójpodziału
Symbolicznym momentem tego zakwestionowania było słynne już dzisiaj wystąpienie sejmowe marszałka seniora o przewadze woli narodu nad prawem, które już wprost zrywało z zasadą trójpodziału i miało uzasadnić podejmowanie przez władze ustawodawczą decyzji, które nie znajdowały swojej podstawy w konstytucji. Wtedy chodziło o uchwały unieważniające powołanie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Ich nieskuteczność zresztą została następnie wyraźnie stwierdzona w wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Kolejnymi aktami destrukcji podziału władzy było wstrzymywanie publikacji wyroku TK z 3 grudnia 2015 r. dotyczącego wyboru sędziów przez Sejm poprzedniej kadencji i niewykonanie do dzisiaj tego wyroku – prezydent odmawia przyjęcia ślubowania od trzech sędziów.
Próbą wkroczenia przez władzę ustawodawczą w kompetencje władzy sądowniczej była ustawa z 22 grudnia 2015 r., która nie dość, że oznaczała paraliż sądu konstytucyjnego, to jeszcze narzucała m.in. kolejność rozstrzygania spraw (co samo w sobie było rozwiązaniem bezprecedensowym w państwie prawa). Przewidywała również możliwość ingerowania w niezależność sądu przez przyznanie prezydentowi RP oraz ministrowi sprawiedliwości uprawnień do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów sądu konstytucyjnego.
Wyrok Trybunału uznający tę ustawę w całości za niezgodną z konstytucją nie został uznany przez władzę wykonawczą, co stanowi już jawne pogwałcenie podstawowych zasad podziału władzy i podważenie mocy obowiązującej konstytucji. Elementem tej „rewolty” władzy wykonawczej wobec władzy sądowniczej jest z pewnością odmowa publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Groźby ministra Ziobry
W najwyższym stopniu niepokojące są kolejne działania władzy wykonawczej, które stanowią pogwałcenie zasady podziału władzy i oddalają nasz kraj od standardów demokratycznych. Są to wypowiedzi i groźby ministra sprawiedliwości (wywiad w radiowej Trójce 23 marca 2016 r.) pod adresem sędziów, którzy zdecydują się na uznawanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego – przez władzę określanego jako „opinia”.
Minister nie wyklucza sankcji dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy będą się stosować do konstytucyjnej zasady, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne i wiążące. Wypowiedź ta jest szczególnie niepokojąca, budzi zdumienie i oznacza, że nasz kraj znajduje się na równi pochyłej, jeśli chodzi o respektowanie podstaw rządów prawa.
Dziwi mnie brak reakcji środowisk prawniczych na tego rodzaju wypowiedzi. Minister sprawiedliwości sformułował tezę – po raz pierwszy w historii państwa prawa – wedle której sędziowie, którzy respektują prawo, a więc postępują zgodnie ze swoim obowiązkiem konstytucyjnym, mogą podlegać sankcjom dyscyplinarnym.
Wypowiedź ta ma kilka wymiarów. Po pierwsze, stanowi jawną próbę wywierania presji na niezawisłych sędziów, dotyczącą prerogatyw i ich konstytucyjnego statusu.
Po drugie, minister zastępuje sędziów w określaniu tego, co jest obowiązującym prawem, i tego, co ma stanowić podstawę orzekania. To najbardziej bezpośrednie wkraczanie we władzę sędziowską, jakie można sobie wyobrazić.
Po trzecie, stanowi to jawne łamanie konstytucji, a przede wszystkim jej art. 178 ust. 1, który stanowi, że sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji oraz ustawom.
To sytuacja dramatyczna – celowo używam tego sformułowania – gdy o oczywistościach i rudymentach należy przypominać w kontekście działań ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym.
Prokuratura i prezes Trybunału
Kolejnym, równie drastycznym przejawem naruszania zasady podziału władzy i autonomii władzy sądowniczej jest wszczęcie postępowania wyjaśniającego przez prokuraturę w związku z decyzją prezesa Trybunału Konstytucyjnego o rozpoznaniu tzw. ustawy naprawczej z pominięciem jej zaskarżonych przepisów proceduralnych.
Po raz pierwszy w historii zdarza się, że w sprawie decyzji procesowych podejmowanych przez najwyższą władzę sądowniczą wszczynane jest prokuratorskie postępowanie wyjaśniające. Nie trzeba analizy prawniczej, aby dostrzec, jak jawne jest to pogwałcenie zasady separacji władz w państwie.
Nie stanowi w najmniejszym stopniu przekonującego uzasadnienia teza ministra sprawiedliwości, że prokuratura ma obowiązek zbadania składanych do niej doniesień obywateli. Doniesienia te już raz były badane i wszczęcia postępowania odmówiono. Nie ma bowiem żadnej wątpliwości, że w tym przypadku prokurator nie dysponuje żadnymi kompetencjami pozwalającymi na sprawdzenie prawidłowości czynności procesowych prezesa TK.
Teza przeciwna oznacza bezpośrednie zakwestionowanie konstytucji i rządów prawa.
*Prof. Marek Safjan – w latach 1997-2006 był sędzią i prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Od 2009 r. orzeka w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Premiera vloga „KODING” autorstwa Młodego KOD 🙂 http://youtu.be/aL_nyci18h4 #MłodyKOD #Youth4KOD
Ani kroku wstecz!
Jarosław Kaczyński (Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)
Nie wiadomo, na ile było to celowe, a na ile sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie da się więc przewidzieć, jakie mogą być skutki wewnętrznych i zagranicznych protestów i nacisków. Nie wiadomo też, czy inicjując spotkanie z liderami opozycji, prezes szukał zgody z większością społeczeństwa i opozycją. Nie wiemy, czy gotów jest przywrócić praworządność, czy symuluje chęć porozumienia, by zmniejszyć koszty marszu ku władzy absolutnej. Można tylko spekulować, na jakie ustępstwa jest gotów i co musi się stać, by podwładnym w rządzie i parlamencie polecił odblokować TK.
Skoro nie wiemy, w jakim stopniu prezes świadomie dokonuje pełzającego zamachu, zachowując tylko pozory legalności, a w jakim stara się sterować kryzysami, które wytwarza jego popędliwe działanie, nie wiemy też, czy realne jest porozumienie, które przywróci ustrój konstytucyjny, czy też jesteśmy skazani na to, by ku praworządności iść długą drogą konfliktów o nieobliczalnych skutkach.
Ta niepewność zastawia na opozycję pułapkę. Jeśli deklaracje o woli porozumienia opozycja przyjmie za dobrą monetę, może się to przyczynić do łagodnego przywrócenia praworządności, ale może też odegrać tak tragiczną rolę jak 70 lat temu odegrał Stanisław Mikołajczyk, pomagając władzy w tworzeniu pozorów i mimo woli ułatwiając krzepnięcie dyktatury.
Jeśli zaś opozycja odrzuci ofertę szukania kompromisu, może się stać bezsilna. Zostanie przez władzę obciążona odpowiedzialnością za kryzys, a faktycznie za upadek polskiej demokracji.
Nie jest to jednak pułapka bez wyjścia. W podobnej sytuacji był Lech Wałęsa po stanie wojennym. Władza proponowała kompromisy, czasem nawet pozornie atrakcyjne. Wałęsa demonstrował wolę porozumienia i akceptował ideę kompromisu. Miał tylko jeden warunek – legalizację „Solidarności”. Bez tego nawet oferta kierowania oficjalnymi związkami i częściowo wolnych wyborów była nie do przyjęcia. Osiem lat trwał w uporze – ale wygrał. I dzięki niemu wygrała Polska.
Rolę „Solidarności”, symbolu i instytucjonalnej gwarancji praworządności, gra teraz Trybunał. Opozycja może się z władzą spotykać, rozmawiać, ale nie może tworzyć wrażenia, że zaakceptuje jakikolwiek stan, w którym PiS nie podporządkuje się trzeciej władzy – Trybunałowi i sądom. Bez niej demokratyczne państwo prawa nie istnieje.
Jarosław Kaczyński sam musi posprzątać bałagan, który narobił. Może to zrobić, nakazując respektowanie wyroków Trybunału lub doprowadzając Sejm do przywrócenia ustawy o TK w jej poprzednim brzmieniu. Dopiero wtedy, kiedy to się stanie, będzie można dyskutować o tym, jak poprawić państwo prawa w Polsce, jak reformować Trybunał.
Do tego czasu wszystkie nowe pomysły tylko zamulają obraz. Póki się to nie stanie, czy ktoś widzi „światełko w tunelu”, czy nie – to jego prywatny problem. Jarosławowi Kaczyńskiemu nie można „dać szansy” innej niż powrót do respektowania konstytucji.
Kiedyś powtarzaliśmy jak mantrę: „Nie ma wolności bez » Solidarności «”. Dziś to: „Nie ma wolności bez praworządności”. Polska demokracja żadnej innej szansy nie ma.
List do Episkopatu: Kobieta papież Wam pomoże
Księża (Fot. Marcin Onufryjuk)
KATARZYNA MORTOŃ. Politolożka. Specjalistka ds.budowy potencjału społeczeństwa obywatelskiego&mediów Przedsiębiorczyni. Nauczycielka tańca, choreografka, trenerka.Mam taką fantazję. Wyobrażam sobie, jak wchodzę na Wasze świętobliwe debaty o Bogu i moralności i wywracam stoły, przy których siedzicie do góry nogami. Nie robię tego w szale emocji i nie jestem pół naga. Nic też nie wykrzykuję. Stoły wywracam świadomie, w pełnej powadze, adrenalina nie skacze mi nawet o ton. Następnie, wyobrażam też sobie, jak uprzejmie każe się Wam wszystkim iść przebrać w jakiejś normalniejsze ubrania. Normalniejsze ubrania, czyli nie te dostojne czarne suknie, które nadają Wam dostojeństwa, tworząc iluzję autorytetu i moralnej władzy. Jeśli mamy rozmawiać, ubierzcie się w coś zwykłego, co przypomni mi i Wam, że jesteście tylko ludźmi. Jak już wracacie w koszulach w kratę i dżinsach, wówczas proszę Was, abyście rozproszyli się po sali i nie stali w grupie. Tym samym odczarowujemy kolejną iluzję: bandy dominujących mężczyzn, która trzyma się razem i o wszystkim decyduje. Teraz podajcie swoje imiona, każdy z osobna: Tomek, Mirek, Andrzej. Z każdym z Was też osobno rozmawiam. Najpierw z Tobą Tomku. O tym, jak wyglądało Twoje życie, jakie miałeś relacje z rodziną, jak objawiło się Twoje powołanie, jak rozumiesz Boga oraz dlaczego i na jakiej podstawie uważasz, że wiesz lepiej, co jest dla mnie lepsze, jeśli zostanę zgwałcona.Taka wizualna dekonstrukcja w naszych relacjach, drogi Episkopacie – Tomku, Andrzeju czy Mirku – jest istotna z punktu widzenia psychologicznego dla mnie i dla Was. Jest istotna dla dynamiki naszej rozmowy, w której muście sobie przypomnieć, że jesteśmy partnerami i nikt z nas nie jest bardziej boski. Czy Szanowny Episkopat uważa, że moja propozycja partnerskiej relacji, rozmowy, jeden na jeden, byłaby wyrazem braku szacunku? Czy w ogóle umiecie rozmawiać z kobietą w innej zależności niż odgórna edukacja i moralizatorstwo? Myślę, że czas przestać się w kółko odrealniać i wrócić do tego, co jak uważam, Bóg, jeśli jest, bardzo by pochwalał, czyli empatia, słuchanie innych ludzi, oraz refleksja nad poczuciem własnej nieomylności.Spróbujmy przejść na ty. Możemy? Jesteście przecież przesiąknięci miłością Boga, a Bóg się nie wywyższa. Ty też się nie wywyższaj Mirku. Nie udowadniaj mi, że musisz nosić sutannę, mówić z ambony, aby być wielkim i mądrym. Zejdź do mojego poziomu. Tutaj i teraz. Ty i ja.Co myślisz o dzieciach? Wybrałeś ich nie mieć, dla Boga jak rozumiem. Wyboru tego nie kwestionuję – widzisz – był Twój. Był Twój Mirku, Andrzeju i Tomku. Nie będziecie Tworzyć ”jedynej słusznej” komórki rodzinnej, spełniać powinności ludzkiej, bo o to jest coś dla Was większego niż to. W Waszych sercach i umysłach zrodziło się coś, co Wy sami zdefiniowaliście jako ”powołanie”. Siedzicie przede mną we flanelowych koszulach, drapiecie po głowach, ale spokojnie – ja nie poddam Was ocenie, nie będę kazać się Wam się z tego przecież tłumaczyć. Nie kwestionuję Waszych zdolności poznawczych, nie wmawiam Wam szaleństwa. Sami rozumiecie, że jest to wyrozumiała postawa, bo co ja mogę o tym wiedzieć? O powołaniu? Nam kobietom – powołanie zdarza się tylko do pewnego poziomu. Kościół katolicki nie zezwala kobiecie być księdzem. Zapomniałam dlaczego. Możesz mi Tomku przypomnieć? Coś jest ze mną nie tak? Nie czuję powołania? Nie czuję Boga? Nie mogę być jego posłannikiem? Czy jak to było?Teraz tak. Mirek, słuchaj. To teraz wyobraź sobie, że zostałeś zgwałcony, albo Twoje życie jest poważnie zagrożone, albo nosisz w sobie dziecko bez głowy. To znaczy możesz to sobie emocjonalnie wizualizować czy nie? Próbowałeś kiedyś, chociaż? Mało masz kobiet wokół siebie, więc rozumiem, że ”powołanie” sprawia, że Twoja empatia i inteligencja emocjonalna jest niezwykle rozbudowana? Czy ta ocena sytuacji i tego, co jest dobre a co złe oparta jest na czymś zupełnie innym? Jak taka decyzja w Tobie zapada? Opowiedz mi proszę, bo szczerze mnie to ciekawi. Być może zdobyłeś się na badania opinii? Porozmawiałeś z ofiarami gwałtów, z ich psychologami? Własnymi rękoma wyjąłeś z łona upośledzony płód bez szans na przeżycie? Czy też trzymałeś za rękę mężczyznę, któremu żona zmarła przy porodzie?A teraz odwróćmy sytuację i porozmawiajmy o czymś, o czym ja potencjalnie nie mam pojęcia. O Twoich wyborach. Czemu nie? Przecież Ty rozmawiasz o moich. Rozumiem, że nie uważasz się za lepszego ode mnie? Jesteśmy przecież przed Bogiem równi. Nie zapominaj o tym. Porozmawiamy o tym, co ja sądzę byłoby dla Ciebie lepsze. Bo widzisz, ja też czuję powołanie, tylko w Twoim kościele nie ma miejsca dla mnie. Nie mogę zostać Twoim papieżem, choć wewnętrznie czuję, że dokładnie tak powinno się stać. Uważam, że Twoim papieżem powinna być kobieta i powinna Ci ona wytłumaczyć raz jeszcze, jak się bardzo pomyliłeś co do rozumienia Twojego powołania. Jak się czujesz z tą propozycją? Wyobraź sobie jak bardzo ułatwiłoby Ci to sprawę. W końcu mógłby Cię oświecić ktoś, o kogo sprawach i roli w społeczeństwie wypowiadasz się nieustannie. Myślę, że przyszedł czas, aby rolę się odwróciły Mirku, Tomku, Andrzeju, Episkopacie. Czas na chwilę skończyć z Twoimi opiniami na tematy, o których bardzo mało wiesz i powywracać odwieczną narrację, w której grupa odrealnionych mężczyzn z niezweryfikowanym ”powołaniem” nakazuje coś kobiecie, tak jak powywracałam stoły w mojej początkowej fantazji.Katarzyna Mortoń, koordynator KOD International, www.StuffByMorton.blox.pl to jej blog o społeczeństwie, człowieku i polityce.
Jeszcze w czwartek Beata Szydło popierała całkowity zakaz aborcji. Dziś? „Nie ma tematu”
Beata Szydło (Fot. Agencja Gazeta)
2. Odmawia odpowiedzi na to, czy popiera zakaz, choć w zeszłym tygodniu nie odmówiła
W niedzielę w polskich miastach demonstrowali przeciwnicy zaostrzania i tak już radykalnego prawa aborcyjnego. Opinia publiczna żyje sprawą od kiedy w środę episkopat opublikował list z żądaniem dalszego ograniczenia praw kobiet ws. decyzji dotyczących ciąży. List został w niedzielę odczytany we wszystkich kościołach – w wielu, w ramach protestu, wierni w tym momencie demonstracyjnie wychodzili z mszy.
W Sejmie jest już projekt zaostrzenia ustawy – dzień po publikacji komunikatu biskupów prezes PiS zapowiedział, że większość jego klubu poprze zakaz. Oczywiście, dyscypliny nie będzie, ale posłowie znają stanowisko prezesa, a głosowania w Sejmie są jawne. W Polskim Radiu wtórowała mu premier Beata Szydło.
Na tym etapie mogę powiedzieć o tym, jaka będzie moja decyzja, natomiast w tej chwili nie mogę rozmawiać o całości projektu ustawy, dlatego że tej ustawy jeszcze nie ma (…). Jeżeli chodzi o moje zdanie, zdanie Beaty Szydło – tak, ja popieram tę inicjatywę – powiedziała.
Szydło: Dziś nie ma takiego tematu
Dziś, podczas wizyty w Szczecinie, dziennikarka spytała premier, czy jest za tym, by polskie nastolatki rodziły dzieci. – Jestem zdziwiona takim natężeniem tego tematu. Ponieważ w tej chwili polski rząd nie pracuje absolutnie nad żadnymi zmianami, jeżeli chodzi o tę ustawę. Nie ma tej ustawy. Jest inicjatywa obywatelska, o której się mówi – stwierdziła.
– Jeżeli pani mnie pyta o moje prywatne zdanie, to nie ma ono w tej chwili żadnego znaczenia. Wypowiadałam się do tej pory tylko prywatnie i podkreślałam to, że to moje prywatne opinie. Nigdzie nie znajdzie pani mojej wypowiedzi oficjalnej, jako premiera. Nie ma w tej chwili w Polsce takiego tematu – powiedziała Beata Szydło.
Projekt, który premier popiera „jako Beata Szydło”, przewiduje zmiany w Kodeksie karnym i wprowadzenie pojęcia „zabójstwa prenatalnego”. Komentatorzy ostrzegają, że jego wejście w życie może doprowadzić nie tylko do odebrania kobietom prawa decyzji ws. ciąży w najbardziej dramatycznych sytuacjach, ale i m.in. do ograniczenia badań prenatalnych i niektórych metod antykoncepcji.
Polska ustawa antyaborcyjna jest najbardziej restrykcyjna w Europie. Weszła w życie w 1993 na mocy tzw. kompromisu aborcyjnego. Przewiduje możliwość legalnego przerwania ciąży w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża zdrowiu lub życiu kobiety, gdy powstała w wyniku gwałtu albo gdy stwierdzono ciężkie uszkodzenie płodu.
Dlaczego młodzi wyszli protestować z Razem, a nie z KOD
Burza wokół planowanego zakazu aborcji pokazała kilka ciekawych rzeczy.
Po pierwsze, Partia Razem ma przewagę nad KOD w protestach w sprawach światopoglądowych. Razem jest partią polityczną i w swoim programie ma wprost zapisaną aborcję na życzenie, dofinansowanie do in vitro czy związki partnerskie. KOD nie jest partią, tylko stowarzyszeniem. Pod swoim parasolem skupia wiele partii, od konserwatywnego PSL, przez PO, po Barbarę Nowacką i jej lewicowe stowarzyszenie Inicjatywa Polska. Jak przekonywał do tej pory KOD, sprawy światopoglądowe go nie interesują, Komitet wychodzi na ulice, kiedy rządzący łamią prawo.
Mimo że w ostatni weekend KOD organizował protesty w kilkunastu miastach w Polsce, nigdzie nie protestował wyraźnie przeciwko aborcyjnym planom rządu. Zarząd KOD wydał tylko w niedzielę rano dość enigmatyczne oświadczenie, w którym stwierdził: „Niepokoi nas każda próba podporządkowania prawa jednej wizji ideologicznej (…). Popieramy wszelkie protesty przeciw zaostrzeniu zakazu przerywania ciąży”.
KOD na razie broni więc status quo sprzed wyborów. Jeśli pójdzie dalej, to zaraz dostanie łatkę lewackiego ruchu. Po niedzielnym proteście prawica już rzuciła się na Razem. Jeszcze kilka miesięcy temu prawicowe media pisały z sympatią o Razem, że nie jest w antypisowskim bloku. W niedzielę portal wPolityce.pl o proteście Razem pisał: „Groteskowa akcja lewaków przeciw obronie życia”.
Po drugie, protest pod Sejmem był największym protestem w krótkiej historii Razem. I – w przeciwieństwie do protestów KOD – w większości protestowali 20-, 30-latkowie. Młodzi manifestowali nie dlatego, że nagle wczytali się w program Razem i zaczęli się z nim identyfikować, tylko dlatego, że rządzący chcą im wejść do sypialni. Trybunał Konstytucyjny, ustawa o służbie cywilnej czy ułaskawienie byłego szefa CBA młodych nie porwały. W tych tematach większą moc mobilizacyjną ma KOD. Ale w sprawach światopoglądowych to Razem może zgarnąć rząd młodych dusz. 20-latkowie zorientowali się, że „dobra zmiana” może ograniczyć im dostęp do aborcji (nawet kosztem życia matki), in vitro, pigułki „dzień po” czy antykoncepcji.
Ich zdziwienie dobrze opisuje znany feministyczny napis, który na niedzielnym proteście był na wielu transparentach: „I can’t believe i still have to protest this shit” (Nie wierzę, że ciągle muszę oprotestowywać takie gówno).
Mateusz Kijowski w USA: Jeśli PiS zmieni prawo o demonstracjach, wyjdziemy na ulice nielegalnie. Mamy doświadczenia z lat 80.
Mateusz Kijowski (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)
Od kilku spotkań w Nowym Jorku rozpoczęła się kilkudniowa wizyta Mateusza Kijowskiego, lidera Komitetu Obrony Demokracji, w Stanach Zjednoczonych. Składa się ona przede wszystkim z oficjalnych rozmów z amerykańskimi politykami, środowiskami akademickimi i innymi opiniotwórczymi osobami. Specjalne miejsce w programie wizyty mają spotkania z amerykańskimi Polakami, aktywistami KOD.
Z nowojorską grupą Kijowski spotkał się w prywatnym mieszkaniu jednej z jej inicjatorek. Było na nim obecnych kilkanaście osób, m.in.: Agata Endo Nowicka, ilustratorka i rysowniczka, inicjatorka pierwszej nowojorskiej demonstracji KOD, Monika Fabijańska, przez wiele lat pracująca w dyplomacji, czy Jacek Duda – koordynator nowojorskiej części amerykańskiej podróży Kijowskiego.
– Stany Zjednoczone są dla Polski krajem szczególnym – mówił nowojorskim działaczom szef KOD. – Dlatego tu jesteśmy i dlatego będziemy chcieli spotkać się zarówno z przedstawicielami tutejszych władz, jak i z mieszkającymi tu Polakami. Ci pierwsi bardzo interesują się sytuacją w Polsce, ci drudzy mogą być ważnymi propagatorami naszych idei wśród Polaków w Polsce. To działa na bardzo prostym poziomie – dla wielu Polaków opinie ludzi mieszkających w Stanach są bardzo ważne, dlatego chcemy pozyskać tu jak najwięcej autorytetów, które będą przekazywały nasz punkt widzenia.
Przeciwwaga dla Maxa Kolonki
– I staną się przeciwwagą dla tego, co robią Matthew Tyrmand i Max Kolonko – dopowiadali nowojorscy aktywiści KOD. – Prawica doskonale rozumie ten mechanizm i bardzo skutecznie go wykorzystuje, m.in. za sprawą tych dwóch osób, ale nie tylko ich. Idee KOD w Stanach słabo przebijają się do wiadomości mieszkających tu Polaków. Sprawnie działają tu Kluby „Gazety Polskiej”, które monopolizują przekaz dotyczący tego, co się dzieje w Polsce. Polonijna prasa zdominowana jest przez prawicę, która posuwa się do jawnej cenzury albo zwykłych kłamstw, takich jak niedawny wywiad z rzekomymi przedstawicielami KOD, którzy tak naprawdę nigdy nie mieli nic wspólnego z tym ruchem. Nic dziwnego, że Polonia ma w świecie i w Polsce opinię środowiska skrajnie konserwatywnego i ortodoksyjnie katolickiego. W dużej części rzeczywiście tak jest.
Nowojorscy aktywiści KOD zastanawiali się, jak mogą pomagać organizacji swoimi działaniami w Stanach.
– Nasze pierwsze doświadczenia pokazały, że bardzo mocnym narzędziem są listy do senatorów – mówili. – Dlatego będziemy je dalej pisać. Dla amerykańskich polityków Trybunał Konstytucyjny to świętość, więc argumenty mówiące o jego zdemontowaniu bardzo do nich trafiają. Efektownym i efektywnym narzędziem byłoby połączenie rozproszonych geograficznie sił amerykańskiego KOD i pokazanie jego prawdziwej siły. Myślimy o „marszu na Waszyngton”, zjeździe wszystkich sympatyków z całego kraju i manifestacji pod siedzibą Kongresu albo pod Białym Domem. Jeśli przyjedzie około tysiąca osób, a to jest możliwe, taka demonstracja z pewnością odbiłaby się szerokim echem w politycznych kręgach amerykańskiej stolicy.
Kijowski odpowiadał podczas spotkania na pytania dotyczące sytuacji w Polsce i planów KOD dotyczących działalności ruchu w najbliższym czasie.
– Jeśli PiS zmieni prawo dotyczące demonstracji, będziemy wychodzić na ulice nielegalnie, mamy dużo doświadczeń z lat 80. – zapowiadał. – Między demonstracjami chcemy się skupić na pracy u podstaw: spotkaniach dyskusyjnych, edukacyjnych, samokształceniowych, przygotowywaniu i wprowadzaniu w życie programów szkolnych, alternatywnych wobec tych oficjalnych. Głównym celem tych wszystkich działań będzie przygotowanie Polaków do kolejnych wyborów. Przed poprzednimi nie rozmawialiśmy o wartościach i o tym, co nas łączy, i skończyło się tak, jak się skończyło.
Kijowski w Senacie USA
W planach amerykańskiej podróży Kijowskiego kolejnymi punktami będą Waszyngton i Chicago. W stolicy szef KOD weźmie udział w spotkaniu zorganizowanym przez organizację Freedom House, poświęconym sytuacji w Polsce. W Senacie spotka się z przedstawicielami Komisji Spraw Zagranicznych, w tym – z autorami listu do polskich władz. W Departamencie Stanu będzie rozmawiał z członkami sekcji: spraw europejskich oraz demokracji i praw człowieka.
– Zaczęło się od zaproszenia ze strony Freedom House – opowiadał. – Ale kiedy okazało się, że wybieramy się do USA, coraz więcej środowisk zaczęło wysyłać sygnały, że także są zainteresowane rozmowami dotyczącymi sytuacji w Polsce. Zaczęliśmy więc prowadzić intensywne działania dyplomatyczne, żeby spotkać się z ważnymi osobami amerykańskiego życia politycznego i intelektualnego. Po nowojorskich rozmowach z przedstawicielami środowiska naukowego mogę powiedzieć, że są oni dość dobrze zorientowani w tym, co się dzieje w Polsce, widać, że uważnie śledzą zachodzące w ostatnim czasie zmiany. Spotkania w Waszyngtonie pozwolą nam ocenić, jak to wygląda wśród najwyższych kręgów amerykańskiej polityki.
W pewnym momencie nowojorskie spotkanie z aktywistami KOD zostało przerwane. Okazało się, że ktoś włamał się na stronę internetową ruchu i podmienił umieszczone tam treści na zdjęcie hakera z symbolami ruchu Anonymous. Kijowski ani przez moment nie stracił zimnej krwi.
– Która jest teraz godzina w Polsce? – zapytał tylko. – Trzecia w nocy? Spokojnie, do rana nasi ludzie sobie z tym poradzą.