Wroński, 23.03.2016

 

zaCo

ŚRODA, 23 MARCA 2016

Gliński do Olejnik: Mamy dopiero zmianę władzy, a pani krzyczy o oponach. Kraj po PO jest w stanie makabrycznym

20:55
Screenshot 2016-03-23 at 20.11.51

Gliński do Olejnik: Mamy dopiero zmianę władzy, a pani krzyczy o oponach. Kraj po PO jest w stanie makabrycznym

Jak mówił dziś w „Kropce nad i” Piotr Gliński:

„Przejęliśmy państwo niedawno, po 8 latach nieodpowiedzialnych rządów. Wprowadzanie nowych procedur, nowych ludzi na odpowiedzialne stanowiska, zabiera czas. Pamięta pani, jakie były walki między służbami w związku z wprowadzaniem ustaw regulujących ich funkcjonowanie. Nie działały żadne praktycznie służby. Jeśli chodzi o Komendanta Głównego Policji, to on był sprawdzany przez służby, które działały jeszcze w starym stylu, to był efekt tego, że nie był sprawdzony dostatecznie szczegółowo. To jest czepianie się, mamy dopiero zmianę władzy, a pani krzyczy o oponach”

Wicepremier stwierdził ponadto:

„Zastaliśmy kraj w stanie makabrycznym. U mnie w ministerstwie. U mnie 20% pracowników jest zatrudnionych na śmieciówkach. Wystąpiłem do pani premier o specjalne, dodatkowe fundusze z rezerwy, żeby ucywilizować tę sytuację. To jest w ogóle niezgodne z prawem, że ludzie są na śmieciówkach zatrudniani”

19:16
FT8

FT: Rząd Szydło szuka globalnych firm PR-owych, by naprawić reputację Polski

Jak pisze Henry Foy w FT, polski rząd zwrócił się do kilku globalnych firm PR-owych w Londynie by naprawić reputację kraju, nadszarpniętą wewnętrznym konfliktem o TK i masowymi protestami w kraju. Rząd szuka takiego wsparcia od kilku miesięcy:

„Warszawa używa pośredników m.in. ze spółek skarbu państwa, by od kilku miesięcy prowadzić nieformalne rozmowy z agencjami PR-owskimi w Londynie – mówią nam dwa źródła znające sprawę i rozmowy, które wywołało przekonanie niektórych członków rządu, że gabinet Szydło przegrywa globalną komunikacyjną wojnę”.

Jeden z rozmówców Foya mówi: „Oni [rząd Szydło] nie mają pojęcia jak to działa. Nie mają ani doświadczania, ani wiedzy”.

14:40
Screenshot 2016-03-23 at 13.54.42

PBSz: Jeśli elity UE myślą, że terroryzm zwalczą poprzez kolejny marsz czy podświetlanie budynków, to są strasznie naiwne

– Unia Europejska nie wyciąga wniosków z tego, co się dzieje. Jeśli elity europejskie myślą, że problem terroryzmu rozwiążą w ten sposób, że zorganizują kolejny marsz protestu, złożą kwiaty w miejscach, gdzie zginęły ofiary, czy też podświetlą budynki w barwach flag państw, które są atakowane, to to jest po prostu straszna naiwność – stwierdziła dziś w wywiadzie z Grzegorzem Jankowskim dla Superstacji premier Szydło.

14:33
Screenshot 2016-03-23 at 13.54.49

Premier Szydło: Nie widzę możliwości, by w tej chwili przyjąć w Polsce migrantów 

Polski rząd zmienia stanowisko ws. przyjęcia migrantów do Polski. Jak stwierdziła w wywiadzie z Grzegorzem Jankowskim dla Superstacji premier Szydło:

„Nie widzę możliwości, żeby w tej chwili migranci przyjechali do Polski (…) Poprzedni rząd zadeklarował, że będzie uczestniczył w przyjmowaniu uchodźców. Zgodził się na to, żeby kilka tysięcy osób mogło trafić do Polski na zasadzie dobrowolności. 28 krajów Unii Europejskiej zgodziło się na to, żeby poprzez relokację rozwiązać ten problem, który jest problemem nr 1 w Europie. Ale powiem bardzo wyraźnie: nie widzę możliwości, aby w tej chwili migranci do Polski przyjechali”

11:49
szydlo1aac

Szydło: Europa nie panuje nad tymi atakami. Terroryści zakpili sobie z porozumienia UE-Turcja.

Jak mówiła premier Szydło na konferencji „Wsparcie Społeczeństwa Obywatelskiego w Polsce – Nowe Otwarcie” w KPRM:

„To co wydarzyło się wczoraj w Brukseli, jest aktem terroru, ale też musimy jasno powiedzieć sobie: Europa nie panuje nad tymi aktami. Europa nie potrafi sobie poradzić z tym ogromnym kryzysem. Kiedy w piątek skończył się szczyt w Brukseli, przywódcy europejscy rozjeżdżali się do swoich stolic w przekonaniu, że wypracowali dobry kompromis, że znaleźli rozwiązanie kryzysu, bo udało się wypracować porozumienie z Turcją. Terroryści zakpili sobie po kilku dniach z tego porozumienia, pokazali Europie, że kolejne deklaracje, dokumenty, niewiele znaczą wobec tego co oni zamierzają robić”

Jak dodała:

Piękną rzeczą są gesty, łączenie się w solidarności. Europa dziś płacze. My dziś potrzebujemy przede wszystkim skutecznych działań, tej solidarności, która przekłada się w konkretne działania, jeżeli chcemy sobie poradzić z tym bezmiarem terroryzmu. Same gesty nie wystarczą. Być może trzeba wreszcie uderzyć pięścią w stół i powiedzieć: dość terroryzmowi. Bo zagrożone są nasze dzieci, zagrożone są nasze państwa. Bo wszyscy zaczynamy się bać. Europa nie może się bać. Musimy powiedzieć dość”.

ftRząd

300polityka.pl

Antykobiecy projekt

Agata Szczęśniak, 23.03.2016

Pikieta fundacji Pro - Prawo do Życia przed szpitalem im. dr. Biziela w Bydgoszczy. Aktywiści za miesiąc chcą rozpocząć zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy zakazującej aborcji

Pikieta fundacji Pro – Prawo do Życia przed szpitalem im. dr. Biziela w Bydgoszczy. Aktywiści za miesiąc chcą rozpocząć zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy zakazującej aborcji (ŁUKASZ ANTCZAK)

Barbarzyński projekt karania kobiet więzieniem za wstrzymanie ciąży trafi pod obrady parlamentu. Projekt karania Polek, które już i tak poruszają niebo i ziemię, żeby nie rodzić dzieci, których nie są w stanie wychować

Właściwie nie powinno to dziwić.

Prawa kobiet są walutą polityczną. Kupuje się za nią głosy i wizerunek. Służą takiej wymianie nie tylko w Polsce. Donald Trump niegdyś godził się, by kobiety wstrzymywały ciążę nawet w trzecim trymestrze, jako kandydat na prezydenta zapisał się do frakcji przeciwników prawa kobiet do wyboru.

Podobno za prawa kobiet można też kupić święty spokój. W każdym razie przez lata wierzyli w to tak zwani polscy liberałowie. Polska to – jak wiadomo – kraj pograniczny, a przez to dziwny, kraj, który ma pewne osiągnięcia w dziedzinie wynalazków językowych, co czasem przynosi Nobla z literatury, a czasem wyłącznie pomieszanie z poplątaniem.

Na przykład wtedy, kiedy demokracją nazywa się system, w którym kilkanaście procent społeczeństwa rządzi państwem w interesie własnym (tzw. demokracja szlachecka). Tak samo przez lata można było nazywać się „liberałem” i wątpić w prawo obywateli (kobiet i mężczyzn) do podejmowania decyzji o tym, z ilu osób mają się składać ich rodziny.

Kobiety ciąże wstrzymywały, wstrzymują i będą wstrzymywać. Robiły to w starożytności, robią to w XXI wieku. Ciąże zatrzymują mieszkanki Paryża i Hajnówki, Mińska Mazowieckiego i Budapesztu. Robią to bez względu na to, czy według prawa im wolno czy nie. Robią to niezależnie od tego, czy ich miejsce zamieszkania jest bastionem prawicy konserwatywnej czy centrowej. Czasem mamy szczęście być w związkach, w których troszczymy się o siebie nawzajem i o to, jak wygląda nasz seks. Ba, czasem to nawet sam mężczyzna zaproponuje zabezpieczenie (nieczęsto).

Czasem, jeśli antykoncepcja nie wystarczy, możemy ciążę wstrzymać bardzo wcześnie – przy użyciu pigułki „dzień po”. Czasem, niestety, pozostaje samotne stanie w kolejce po bilet do Berlina albo Bratysławy, gdzie można bez problemu wstrzymać ciążę.

W sprawie wstrzymywania ciąży to nie Jarosław Kaczyński został postawiony pod ścianą, ale Ryszard Petru, Grzegorz Schetyna i Paweł Kukiz. I jeszcze Mateusz Kijowski. Tylko Adrian Zandberg wyszedł natychmiast na środek pokoju i słusznie nazwał projekt skandalicznym.

Prawicowa prasa martwi się, czy PiS wybierze polityczny pragmatyzm (nieotwieranie kolejnego frontu) czy nakazy wiary (Michał Szułdrzyński, „Rzeczpospolita”). I niech to pozostanie zmartwieniem prawicy. To nie powinny być problemy opozycji, która i tak już nazbyt wiele czasu poświęca stanom umysłu partii rządzącej.

Opozycja nie może czekać na to, co zrobi Jarosław Kaczyński, i liczyć, że szef PiS pozwoli jej uniknąć trudnego tematu. Opozycja powinna niepokoić się raczej o wolność obywateli (kobiet i mężczyzn). I o to, żeby za świadome decyzje o naszym życiu rodzinnym nie groził nam nie tylko wstyd, ale też więzienie. Horrendalny, antyludzki, antykobiecy projekt to dla panów z opozycji prawdziwy sprawdzian liberalnych wartości.

Agata Szczęśniak – socjolożka, w latach 2005-12 wicenaczelna „Krytyki Politycznej”

czasem

wyborcza.pl

Joanna Mucha: Oni wyprowadzą nas z Unii

Renata Grochal, 23.03.2016

Jonna Mucha

Jonna Mucha (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Rządzący boją się Tuska, bo może zjednoczyć wokół siebie całą opozycję demokratyczną i zagrozić Kaczyńskiemu. Dlatego zostawią go w Brukseli.
 

RENATA GROCHAL: Warto było wybierać dwóch sędziów awansem do Trybunału Konstytucyjnego? Komisja Wenecka wytknęła, że to wy rozpoczęliście tę awanturę.

JOANNA MUCHA: Oczywiście, że nie warto. Popełniliśmy błąd. Ale to był tylko pretekst do tego, co zrobił PiS i Jarosław Kaczyński. Nawet gdybyśmy byli w tej sprawie czyści jak łza, oni i tak sparaliżowaliby Trybunał. Prezes od lat powtarza, że trzeba przezwyciężyć imposybilizm prawny. Dzisiaj zrobi wszystko, by zniszczyć Trybunał po to, by nie mógł zbadać niekonstytucyjnych ustaw, które są uchwalane: inwigilacyjnej, o ziemi czy o prokuraturze.

Czy PO skieruje swoich ekspertów do komisji, która ma być powołana w Sejmie do oceny opinii Komisji Weneckiej?

– Na razie nie wiemy, jak ma wyglądać ta komisja i jakie ma mieć cele. Ale nawet jeśli opozycja się tam znajdzie, bo pewnie tak będzie, to i tak będziemy tylko listkiem figowym dla działań PiS. Ta komisja to gra na czas, mydlenie oczu i próba sprawiania wrażenia w kraju i za granicą, że coś się dzieje. Tymczasem nic się nie wydarzy.

Jarosław Kaczyński chce przeczekać do grudnia, gdy kończy się kadencja prezesa Rzeplińskiego?

– Kaczyński liczy przede wszystkim na to, że Polacy przestaną się interesować Trybunałem Konstytucyjnym. Liczy, że emocje opadną, Polacy wyjadą na wakacje i nie będą wychodzić na marsze. Ale nie docenia tego, co się będzie działo w sądach. Sprawa Trybunału wybuchnie na nowo, gdy sądy zaczną orzekać na podstawie konstytucji, a nie wprowadzonych przez PiS ustaw. Jednak urzędy i instytucje, opanowane przez kadry „dobrej zmiany”, nie będą respektowały i realizowały orzeczeń sądowych. Dopiero wtedy będziemy mieli horrendum w Polsce.

Prezes ogłosił już w wywiadzie dla „Rz”, że orzeczenia Trybunału w sprawie ustawy inwigilacyjnej czy medialnej będą nieważne. Będziemy mieli dwa porządki prawne?

– W tym wywiadzie jest ważniejsza zapowiedź. Prezes rozważa wprowadzenie ustawy „dyscyplinującej”. Możemy się domyślić, że „dyscyplinowaniu” będą podlegali sędziowie. To już pachnie bardzo niebezpiecznie. Będą sądy, które zachowają się zgodnie z konstytucją, i takie, które będą orzekały zgodnie z linią rządową. Polscy obywatele, przekonani, że wyrok w ich sprawie zapadł z pogwałceniem konstytucji, zaczną się odwoływać do instytucji europejskich, żądać odszkodowań od polskiego rządu. A rząd tych wyroków nie wykona, zamiast tego będzie dyskredytował te instytucje i przedstawiał je jako te, które chcą ingerować w naszą suwerenność. Kiedy obserwuję to, co już się wydarzyło w naszych relacjach międzynarodowych, i myślę o tym, co jeszcze się wydarzy, jestem coraz bardziej przekonana o tym, że następna kampania wyborcza będzie się toczyła pod hasłem wyjścia Polski z Unii Europejskiej.

Czyli powołany właśnie w Sejmie zespół ds. oceny skutków wejścia Polski do UE ma Polakom obrzydzić Unię?

– To jest pierwszy element podważania sensu naszej obecności w UE. Polacy na tle innych krajów członkowskich wciąż należą do euroentuzjastów. Ten zespół ma zadanie, by Unię obrzydzać, pokazywać, że to jest twór, który zagraża naszej suwerenności. Europa właśnie weszła na ścieżkę dezintegracji. Realny jest scenariusz, że referendum w Wielkiej Brytanii zakończy się wyjściem Brytyjczyków z Unii. Jeśli tak się stanie, to konieczne będzie renegocjowanie budżetu UE. Pytanie, jak będzie wyglądał udział Polski w nowym budżecie. Jesteśmy na słabszej pozycji negocjacyjnej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Ale ewentualna porażka w tej sprawie byłaby paliwem do tego, by po raz kolejny powiedzieć, że Unia jest zła. Za trzy i pół roku, gdy wielki strumień środków europejskich dla Polski będzie na wykończeniu, PiS poprowadzi kampanię wyborczą pod hasłem wyjścia z Unii Europejskiej.

PO wejdzie do tego zespołu, by bronić Unii? Nieobecni nie mają racji.

– Oddaliśmy pole w sprawie Smoleńska i teraz nie możemy oddać pola eurosceptykom w kwestii Unii Europejskiej. Żeby nie okazało się za rok czy dwa, że jest już za późno, by odwrócić pewien tok narracji. Najbliższe lata zdecydują, czy Polska będzie krajem Europy Zachodniej czy Wschodniej.

Jak wyjść z pata związanego z Trybunałem?

– Nic się już w tej sprawie nie wydarzy. Jedynym wyjściem byłoby zastosowanie konstytucyjnych rozwiązań, czyli zaprzysiężenie trójki sędziów wybranych przez poprzedni parlament i opublikowanie wyroku TK z 9 marca. Ale PiS nie ustąpi, będzie tylko grał na czas. Dzisiaj trzeba pisać scenariusze na stan anarchii prawnej i zawieszenia ustroju. Nasz ustrój nie będzie już demokracją konstytucyjną, tylko jakąś formą ustroju, w którym pozostaną – miejmy nadzieję – demokratyczne wybory i atrapy instytucji demokratycznych. Natomiast wszystkie decyzje podejmować będzie większość parlamentarna, która łamie konstytucję, a w praktyce – Jarosław Kaczyński. Jest jeszcze wisienka na torcie. Proszę sobie wyobrazić, że PiS zmienia ordynację wyborczą, Trybunał Konstytucyjny orzeka, że zmiana jest niekonstytucyjna, rząd nie publikuje wyroku. Jak w takiej sytuacji będą wyglądały wybory i legitymacja do sprawowania władzy po nich?

Co zrobi opozycja?

– Codziennie zadaję sobie to pytanie, ale nie znajduję odpowiedzi. Na pierwszej demonstracji KOD w Lublinie mówiłam, że musimy się przygotować na długi marsz, co najmniej na cztery lata. Musimy stosować wszystkie narzędzia oporu, czyli uliczne protesty, musimy informować, edukować, rozmawiać, pokazywać zagrożenia. Wykorzystamy wszystkie instrumenty, mając pełną świadomość, że nie mamy wpływu na decyzje rządzących. Teraz występujemy do Parlamentu Europejskiego o przyjęcie rezolucji w sprawie Polski.

PO nie ma pomysłu na bycie w opozycji. Kopiujecie Kluby Obywatelskie od PiS, który ma swoje Kluby „Gazety Polskiej”.

– Ale Kluby Obywatelskie to właśnie realizacja tych działań, o których przed chwilą powiedziałam. Polacy przez ostatnie miesiące są rozdyskutowani, o polityce rozmawia się wszędzie. Musimy stworzyć miejsca, gdzie będziemy mogli przedstawić rzetelne informacje, wytłumaczyć to, co się dzieje na scenie politycznej. Polacy chcą rozmawiać, ale często nie chcą się wiązać z żadną partią. Kluby Obywatelskie wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom.

Prezes Kaczyński mówi, że PO chce obalić rząd na ulicy, co jest skrajnym awanturnictwem.

– Nie mamy zamiaru obalać rządu. Szanujemy wynik wyborczy. Ale PiS uzyskał w tych wyborach mandat do tworzenia rządu, nie uzyskał natomiast większości konstytucyjnej. PiS nie ma prawa zmieniać konstytucji, a de facto to robi. Tam, gdzie PiS uzurpuje sobie władzę, której nie uzyskał w wyborach, będziemy protestować.

Ale co wy możecie zrobić? Walec sejmowy jedzie pomimo waszych protestów.

– A jaką mamy alternatywę? Uważam, że dziś nie powinniśmy posuwać się do metod drastycznych: głodówek, strajków generalnych czy obywatelskiego nieposłuszeństwa na wielką skalę. Za wcześnie na takie gesty. Ludzie muszą zobaczyć, z jakim niebezpieczeństwem wiążą się rządy tej partii.

Potrzeba nam długofalowej szczepionki?

– Być może te cztery lata są niezbędne, żeby Polacy zrozumieli, jakim zagrożeniem są politycy z autorytarnymi zapędami. Bo dwa lata rządów PiS nie wystarczyły.

A co po Kaczyńskim?

– To jedno z najważniejszych pytań. Załóżmy, że siły demokratyczne wygrywają następne wybory i PiS jest w opozycji. Załóżmy, że przyjmujemy opcję powrotu do normalności. Przykład pierwszy z brzegu – elementem normalności powinno być to, że szefem komisji ds. służb specjalnych jest przedstawiciel opozycji. I pytam moich kolegów: „Oddalibyście stanowisko szefa komisji ds. specsłużb przedstawicielowi PiS?”.

Nie musi pani pytać, bo w zeszłej kadencji Sejmu przedstawiciel PiS nie był szefem komisji.

– Pytanie jest stare jak demokracja. Jak w ustroju demokratycznym poradzić sobie z siłami antydemokratycznymi? Nie znam dobrej odpowiedzi na to pytanie.

Można edukować ludzi, żeby nie głosowali na takie partie.

– Oczywiście. Ale pamiętajmy: po naszej stronie mamy racjonalne argumenty, a z drugiej – cyniczną grę na emocjach, strachu, zawiści, poczuciu wyższości wobec innych, obcych. To nie jest tylko polska specyfika. Ugrupowania podobne do PiS dochodzą do głosu w innych krajach. Rok 2015 był rokiem przełomowym nie tylko w Polsce. Rozpoczęły się procesy dezintegracyjne w UE. Ich celem jest budowanie nacjonalizmów, a nie integracja. Wczorajsze zamachy terrorystyczne w Brukseli, a wcześniej w Paryżu mogą wzmocnić tendencje izolacjonistyczne w krajach UE. Jeśli nastąpi Brexit, to rozpad Unii Europejskiej jest kwestią czasu.

Wróćmy do tego, co po Kaczyńskim. PO cofnie 500+? Podniesie wiek emerytalny, jeśli PiS go obniży? Obniży kwotę wolną od podatku, jeśli PiS podniesie ją do 8 tys. zł, co obiecał w kampanii?

– Program 500+ jest nie do cofnięcia. Żadna partia nie zdobędzie zaufania wyborców, jeśli nie zagwarantuje trwałości tego programu. Kiedy głosowałam przeciwko tej ustawie, miałam pełną świadomość tego, że raz wprowadzona pozostanie.

Dacie 500 zł wszystkim rodzinom, jak chciał Grzegorz Schetyna?

– Myślę, że przemodelujemy ten program, ale proszę nie pytać o szczegóły, dopiero piszemy nasz program. Wiele osób uważa, że PiS się wywróci przez ekonomię. To się może zdarzyć, bo w szale rewolucyjnym mogą wykonać nieostrożny ruch, który zagrozi systemowi bankowemu. Ale jestem bliższa przekonania, że PiS przez ekonomię się nie przewróci. Wycofają kolejne pieniądze z OFE, nie wszystkie, bo przewróciliby giełdę. Wezmą znacznie więcej dywidend ze spółek skarbu państwa i środki z Lasów Państwowych. Będą zmierzali w kierunku odwrócenia reformy emerytalnej, czyli rezygnacji z systemu zdefiniowanej składki na rzecz zdefiniowanego świadczenia, co pozwoli przenieść koszty emerytalne w przyszłość i uwolni środki w bieżących budżetach. Jest jeszcze NBP i węgierskie rozwiązanie dotyczące kursu walutowego – kolejne środki możliwe do pozyskania do budżetu. PiS może zrealizować dużą część swoich wyborczych obietnic, przerzucając koszty na przyszłość. Ale po nich zostanie spalona ziemia.

Czy rozliczycie PiS z antydemokratycznych działań, np. z nieopublikowania wyroku Trybunału, czy też odpuścicie jak Zbigniewowi Ziobrze?

– Rzetelne rozliczenie wszystkich bezprawnych działań jest niezbędne, ale bez rewanżyzmu.

Powstanie koalicja PO, Nowoczesnej i PSL, jeśli PiS przegra kolejne wybory?

– W następnych wyborach wszystkie siły demokratyczne powinny startować z jednej listy. Nie tylko partie opozycji parlamentarnej, ale także te poza parlamentem, jak SLD czy Partia Razem, oraz KOD. Spodziewam się majstrowania przez PiS przy systemie wyborczym. Wspólna lista to jedyna szansa, by odzyskać Polskę dla sił demokratycznych. To będzie wymagało trudnych negocjacji między partiami i innymi podmiotami, ale można tego dokonać.

Wyobraża sobie pani koalicję z bardzo liberalną Nowoczesną, która chce wprowadzić podatek liniowy, od czego już nawet Platforma odeszła?

– Wspólna lista nie oznacza, że będzie koalicja rządowa po wyborach. Ale ze współpracą z Nowoczesną nie mam problemu.

Na razie PO i Nowoczesna się zwalczają.

– Jeśli chodzi o obronę demokracji w Polsce, to musimy być razem. Programowo musimy się różnić. Na jednej płaszczyźnie będziemy współpracować, a na drugiej konkurować. Cała mądrość polityków musi polegać na tym, by odróżniać te płaszczyzny. Ostatnio to nie wychodziło najlepiej.

A może jesteście skazani na konflikt, bo walczycie o ten sam elektorat?

– To nie jest dokładnie ten sam elektorat. Nowoczesna przejęła najbardziej liberalny elektorat PO, który już do nas nie wróci.

Kaczyński mówi, że czeka na „realizacje prokuratorskie”. Jesteście przygotowani na zatrzymania polityków PO?

– Nie mam wątpliwości, że PiS sięgnie po takie metody, bo ich celem jest rozbicie i zdyskredytowanie opozycji, by nie można było na nią głosować. To może dobić nas i inne partie opozycyjne, ale może też dobić PiS. Pamiętamy sprawę Beaty Sawickiej. Ewidentne nadużycie władzy w celach politycznych zemści się. Wyborcy nie akceptują takich metod.

Dlaczego nie poparliście kandydatury Janusza Wojciechowskiego do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego? Daliście PiS pretekst, by nie poparł Donalda Tuska w staraniach o przedłużenie kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej.

– Po pierwsze, to jest miejsce dla Polaka, więc argument, że głosowaliśmy przeciw Polakowi, jest pozbawiony sensu. Po drugie, mieliśmy tylko jeden głos w komisji, a 12 posłów głosowało przeciw tej kandydaturze. To stanowisko powinno zostać obsadzone przez kandydata apolitycznego, tymczasem poseł Wojciechowski domagał się aresztowania prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Przypuszczam, że nie bez znaczenia były również niejasności dotyczące rozliczeń z Parlamentem Europejskim. Jeśli chodzi o Tuska, to przedłużenie jego kadencji zależy od decyzji wszystkich państw UE. Myślę, że jeśli uzyska taką propozycję, to PiS go poprze, bo będą się bali jego powrotu do kraju. Tusk wciąż może zjednoczyć wokół siebie całą opozycję demokratyczną i zagrozić Kaczyńskiemu.

JOANNA MUCHA

40 lat, posłanka Platformy Obywatelskiej od 2007 r. Była minister sportu i turystyki w rządzie Donalda Tuska. Wcześniej działała w Unii Wolności. Ukończyła studia na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Jest doktorem nauk ekonomicznych. Po studiach pracowała jako nauczyciel akademicki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Zasiada w sejmowej komisji finansów publicznych.

piSboiSię

wyborcza.pl

Odwołana premiera „Smoleńska”. Saramonowicz: Ktoś ważny obejrzał, ze strachu buty pospadały

WB, 23.03.2016

Antoni Krauze, reżyser filmu

Antoni Krauze, reżyser filmu „Smoleńsk” (Agencja Gazeta | Facebook.com/AndrzejSaramonowicz)

1. Saramonowicz interpretuje komunikat produkcji „Smoleńska”
2. Odwołanie premiery tłumaczono „trudnościami przy realizacji filmu”
3. Nie wiadomo, kiedy film „Smoleńsk” wejdzie do kin

 

Film „Smoleńsk” miał wejść do kin 15 kwietnia. Producent przełożył jednak premierę filmu i nie wyznaczono żadnej nowej daty.

– Ze względu na dobro filmu Antoniego Krauze pt. „Smoleńsk” zmuszeni jesteśmy przesunąć datę jego premiery. Z uwagi na trudności przy realizacji filmu i stopień technologicznego skomplikowania, dodatkowy czas jest niezbędny, by przedstawić widzom w pełni ukończone dzieło – oświadczył Maciej Pawlicki, producent filmu „Smoleńsk”.

 

„Rany boskie, na co nam to było”

Oświadczenie Pawlickiego skomentował Andrzej Saramonowicz, reżyser, scenarzysta i producent filmowy.

„Jeśli na kilka zaledwie dni przed premierą producent wycofuje film, powołując się na „trudności przy realizacji filmu i stopień technologicznego skomplikowania”, w mojej ocenie (oczywiście mogę się mylić, to tylko próba odczytania tego osobliwego komunikatu) oznacza to mniej więcej tyle: „ktoś bardzo ważny, ktoś, od kogo wiele w Polsce zależy, a komu z powodów osobistych szalenie zależało na tym filmie, obejrzał go na pokazie przedpremierowym i tak nas zrąbał od stóp do głów, że nam ze strachu buty pospadały, a teraz w panice zastanawiamy się, co dokręcić i jak przemontować, rany boskie, na co nam to było, ten lęk, który nam teraz towarzyszy, nie jest wart kasy, którą zarobiliśmy na produkcji” – pisze Saramonowicz.

 

odwołana

 

TOK FM

Amant jako dojarka.

http://natemat.pl/175137,dojna-zmiana-tym-razem-kuzyn-kaczynskiego-jest-oficerem-politycznym-w-tvp

dojna

Jan Maria Rokita Tomaszewski – pierwszy amant IV RP.

zachowujeSię

janMaria

http://www.plotek.pl/plotek/1,78649,19809292,pis-juz-wie-kto-dostanie-orla-2017.html#Czolka3Img#Prze

Pierwszy wydział prawa przyjmuje uchwałę ws. niepublikowania wyroku TK

es, 23.03.2016
Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego wzywa do opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
 

To pierwsza uchwała uniwersyteckiego wydziału prawa w sprawie publikacji wyroku Trybunału z 9 marca. „Odmowa opublikowania tego wyroku stanowi rażące naruszenie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która przepisem art. 190 ust. 2 zobowiązuje Prezesa Rady Ministrów do niezwłocznego publikowania przyjętych przez Trybunał Konstytucyjny orzeczeń” i „spowoduje chaos w funkcjonowaniu państwa” – stanowi uchwała przyjęta olbrzymia większością głosów (43 za, 2 przeciw, 5 wstrzymujących się).

W wyroku z 9 marca Trybunał uznał za niekonstytucyjną procedurę, którą narzucił mu PiS tzw. ustawą naprawczą: m.in. orzekanie w sprawie ustaw w składzie co najmniej trzynastoosobowym, większością 2/3 głosów i rozpatrywanie spraw w kolejności wpływu, nie wcześniej jednak niż trzy miesiące lub pół roku (dla ustaw) od momentu powiadomienia stron o wpływie sprawy. Także Komisja Wenecka, która badała tę ustawę, stwierdziła, że narusza ona standardy demokratycznego państwa prawa i paraliżuje działalność Trybunału Konstytucyjnego.

W przyjętej we wtorek uchwale Rada „wyraża głębokie przekonanie”, że sędziowie „będą kierować się postanowieniami Konstytucji i rozstrzygnięciami wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca”, także jeśli premier wyroku Trybunału nie opublikuje. „Odmowa opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego stanowi delikt konstytucyjny, za który osoby dopuszczające się naruszenia Konstytucji RP ponoszą odpowiedzialność konstytucyjną”.

Uchwałę, w imieniu Rady Wydziału podpisał dziekan prof. dr hab. Czesław Martysz.

Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpływają zawiadomienia obywateli o popełnieniu przez Prezesa Rady Ministrów przestępstwa niedopełnienia obowiązku polegającego na nieopublikowaniu wyroku Trybunału.

Premier Beata Szydło zapowiedziała, że go nie opublikuje. A prezes PiS Jarosław Kaczyński i minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro oświadczyli, że gdyby opublikowała – czeka ją odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu.

Zobacz także

pierwszy

wyborcza.pl

 

„Dobra zmiana” a Stany Zjednoczone. Historia miłosnego zawodu

Paweł Wroński, 23.03.2016

Prezydent Andrzej Duda i amerykańscy senatorowie spotkali sie w krakowskiej restauracji

Prezydent Andrzej Duda i amerykańscy senatorowie spotkali sie w krakowskiej restauracji (Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta)

Prezydent Andrzej Duda spotkał się w Krakowie z grupą amerykańskich senatorów, którzy reprezentowali interesy amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. Czy poprawa psujących się relacji z USA ze strony PiS-owskiego rządu będzie możliwa dzięki zawarciu korzystnych kontraktów zbrojeniowych? Czy możliwe jest, że w zamian za kontrakty USA przymkną oczy na łamanie zasad państwa prawa?
 

Nie wiadomo, ale PiS wyraźnie na to liczy. Ma przykład. We wrześniu 2006 roku prezydent George W. Bush nie chciał przyjąć przebywającego w USA premiera Jarosława Kaczyńskiego. Bushowi niewygodnie było ściskać rękę premiera, który stworzył egzotyczną koalicję z narodowcami Romana Giertycha i ze sławiącą PRL Samoobroną. Sytuacja się zmieniła, gdy ówczesny minister obrony narodowej Radosław Sikorski ogłosił, że nasz kraj wyśle do Afganistanu tysiąc żołnierzy. Było to słynne 30 minut rozmowy za tysiąc żołnierzy.

Pytanie, czy tego rodzaju „transakcyjna” polityka z USA jest możliwa. Raczej trudno ją sobie wyobrazić w sytuacji, w której Stany Zjednoczone nie prowadzą otwartej wojny, a władzę sprawują Demokraci ciągle kontestujący politykę George’a Busha. Jednak Barack Obama uważany przez część PiS-owskiego establishmentu za „lewaka” kończy kadencję.

Na razie wyraźnie widać, że rząd PiS jest Stanami Zjednoczonymi wyraźnie rozczarowany. Jeszcze w lutym podczas exposé szef MSZ słynny z proamerykanizmu Witold Waszczykowski wskazywał, że sojusz z USA to podstawa naszego bezpieczeństwa, a płynięciu w głównym nurcie UE przeciwstawiał bliskie związki z proamerykańską Wielką Brytanią.

Teraz politycy PiS nerwowo reagują na napomnienia o przestrzeganiu demokracji płynące z USA. Antoni Macierewicz podczas konferencji w toruńskiej szkole ojca Tadeusza Rydzyka stwierdził: „Ludzie, którzy budowali swoje państwo dopiero w XVIII wieku, będą nam mówili, co to jest demokracja?”. Prezes Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, komentując reakcję USA i Zachodu na sprawę TK, stwierdził, że budzi tam niechęć to, że Polską rządzą „w większości wierzący, praktykujący katolicy”. Te słowa pojawiły się w kontekście tekstu amerykańskiego „New York Timesa”, który w weekend pisał, że rząd Prawa i Sprawiedliwości przekroczył czerwoną linię: „Przeciwstawiając się orzeczeniom Trybunału Konstytucyjnego, rządzący stawiają się ponad prawem w drodze do autorytarnych rządów”. Wcześniej był list amerykańskich senatorów, a administracja amerykańska wysłała do Polski wieloletniego ambasadora w Warszawie Dana Frieda – gorącego republikanina, oraz Victorię Nuland – przedstawicielkę jastrzębiego skrzydła Demokratów. Z prezesem PiS rozmawiał ambasador USA Paul Jones.

Jeszcze kilka tygodni temu, po pierwszych negatywnych reakcjach amerykańskich na antydemokratyczne i antyeuropejskie działania PiS-owskiej administracji oraz prezydenta, szef MSZ Witold Waszczykowski tłumaczył to niekompetencją i nieporozumieniem. Usiłował zrzucić całą winę za negatywny obraz na byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego i jego żonę Anne Applebaum, których opinie słuchane są w Stanach Zjednoczonych. Obecne ochłodzenie relacji trudno już wytłumaczyć „dywersją określonych sił”, „lewackim spiskiem”. Jednak wyraźnie widać, że PiS-owska Polska nie podoba się w USA, i to nie tylko Demokratom.

Do tej pory PiS było zawsze mniej lub bardziej sceptyczne wobec Unii Europejskiej, ale kreowało się na pierwszego sojusznika Stanów Zjednoczonych. Tylko jakich? Gdy liderzy PiS nawiązywali do proamerykańskiej „linii Lecha Kaczyńskiego”, mieli na myśli okres miodowych relacji Lech Kaczyński – George W. Bush. Lech Kaczyński jako ugodzenie w geostrategiczne interesy naszego kraju traktował odrzucenie przez rząd Donalda Tuska pierwotnej wersji budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej pozbawionej jakiejkolwiek osłony. Tyle że to przeszłość.

Na razie wydaje się, że Jarosławowi Kaczyńskiemu przejściowo dobre relacje z USA nie są do szczęścia potrzebne. Kluczowy szczyt NATO w Warszawie jest już merytorycznie przygotowany. Stany Zjednoczone nie utworzą stałych baz w Polsce, co zapowiadał PiS, ale zwiększą obecność militarną. Prezydent Andrzej Duda może się spodziewać mniejszych lub większych despektów w relacjach. Braku spotkania bilateralnego z prezydentem Obamą podczas kwietniowego szczytu nuklearnego lub braku takiego podczas szczytu NATO w Warszawie (co byłoby niespotykane).

PiS nie przejmuje się dramatycznym spadkiem prestiżu międzynarodowego Polski, bo Kaczyńskiego interesuje wyłącznie polityka wewnętrzna i umacnianie własnej władzy.

Istotne jest to, że coraz mniej realna wydaje się agresja Rosji wobec Europy Środkowej. PiS może Moskwą straszyć w polityce wewnętrznej, ale faktycznie zdaje sobie sprawę, że jej możliwości militarne ograniczają się do Donbasu.

PiS liczy na powrót USA do „bushowskiej” polityki, jednak nic nie wskazuje na to, by taka Ameryka wróciła. Kandydat Republikanów Donald Trump zapowiada ograniczenie finansowania NATO, a Jeb Bush, brat George’e, który jako miejsce swojej wizyty przed ogłoszeniem kandydatury wybrał Warszawę, wycofał się z wyścigu.

pisNerwowo

wyborcza.pl