Wybielanie Erdogana i… Kaczyńskiego
Turcja Erdogana wcześniej wpadła na pomysł fundacji narodowej, mającej chronić wizerunek swego kraju, niż rząd Beaty Szydło. Nie wiem, ile setek milionów liry tureckiej idzie na obronę wizerunku Erdogana? U nas ma być to w skali rocznej 100 milionów złotych, aby wybielać Kaczyńskiego.
Właśnie Ambasada Turcji wybiela Erdogana przed Adamem Michnikiem, – chargé d’affaires napisała list do szefa „Wyborczej”, w którym nie zgadza się, iż pucz wojskowy miał być zainscenizowany i chodziło w nim o poszerzenie władzy przez Erdogana. Pani radcy Istem Cyrcyrodlu odpowiada Dawid Warszawski, który docenia wysiłki obrony wizerunku Turcji, tj. Erdogana. – Najlepiej byłoby, aby tureckiej demokracji broniły media miejscowe, nie tylko z więziennych cel. Tak się bowiem składa, iż przed puczem wojskowym, który nie był jakoby wyreżyserowany, 20 dziennikarzy, w tym najwybitniejszy opozycyjny żurnalista, zostało osadzonych w więzieniu.
Analogie Erdogana z Kaczyńskim są nieprzypadkowe, bo prezes w 2014 roku porzucił marzenie, aby być drugim Orbanem, a zostać drugim Erdoganem. Prezes wówczas ogłosił: – Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dzisiaj Turcja. Ten rodzaj wielkości jest do zdobycia. To wymaga najpierw zmiany władzy, a potem przebudowy polskich elit. I to we wszystkich dziedzinach.
Zasadnym więc jest pytanie, co stanie się po ostatecznej przebudowie prawa, mediów i służby cywilnej? Czy zainscenizowany zostanie pucz z Wojskową Obroną Terytorialną Antoniego Macierewicza czy z samym Wojskiem Polskim? Za daleko wybiegam, za bardzo się obawiam? Acz tylko pozornie wydaje się uspakajać w tej kwestii Leszek Balcerowicz, który także rozpatruje analogie Kaczyńskiego z Erdoganem, nazywając naszego despotę in spe – kieszonkowym Erdoganem.
PiS przeprowadza transformację, która jest w istocie anty-reformami i interwencjonizmem państwowym (powrotem do PRL-u), a te mają wewnętrzne hamulce w postaci spowolnienia gospodarczego i groźby załamania ekonomicznego. Na rosnącą indoktrynację nałoży się zwalczanie oponentów „dobrej zmiany”. Nie można mieć złudzeń, że PiS ucieknie się do użycia aparatu państwa, do represji.
Dyplomaci z ambasad tureckich Erdogana nie wybielą, acz Zachód Turcji nie porzuci, bo to zbyt ważny sojusznik geopolityczny. Żadne pieniądze Polskiej Fundacji Narodowej nie wybielą także Kaczyńskiego, ale geopolitycznie Zachód może wrócić do swojej praktyki i zwrócić niereformowalną Polskę do strefy wpływów Rosji. Oceniam nazbyt pesymistycznie? Oddam więc jeszcze raz głos L. Balcerowiczowi: – Z faktu, że trwała pisowska transformacja jest mało prawdopodobna, nie wynika, że można czekać z założonymi rękami na jej koniec. Po pierwsze dlatego, że jest to tylko prognoza, a w naukach społecznych z prognozami różnie bywa, bo pewnych zdarzeń nie da się przewidzieć. Po drugie dlatego, że im dłużej będzie ona trwać, tym gorzej dla Polski we wszystkich głównych wymiarach: państwa prawa, stabilizacji i rozwoju gospodarki, rzetelności mediów, poczucia bezpieczeństwa i komfortu w stosunkach z państwem, pozycji Polski w Unii Europejskiej i na świecie. Dlatego, korzystając z wolności obywatelskich, trzeba działać – w zorganizowany, systematyczny i narastający sposób. A tych wolności trzeba bronić jak źrenicy oka.
Waldemar Mystkowski
Siemoniak o Błaszczaku: to ciapa
STAN GRY: Biedroń: Trzeba dotrzeć do beneficjentów 500+, TK to fanaberia klasy średniej, Kamiński: topniejący bałwanek Schetyna
— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Grupiński: TK może na niejawnym posiedzeniu uznać, że ustawa o TK jest niekonstytucyjna. Jest taka ścieżka
Kwiatkowski: Ustawa o TK nie wpłynęła do KPRP. PAD się z nią zapozna, wsłucha się w głosy i podejmie decyzję
http://300polityka.pl/live/2016/07/23/
— TEN CHAM TO POSEŁ! – jedynka Faktu o Pyziku.
— ZROBILI Z SEJMU SPELUNĘ – Fakt o zachowaniu na sali sejmowej.
— PONIEWAŻ NIE UDAŁO SIĘ ODWOŁAĆ NIKOGO Z RZĄDU, WIĘC OPOZYCJA ZACZĘŁA ODWOŁYWAĆ SAMA SIEBIE – Michał Ogórek w GW: “Ponieważ opozycji nie udaje się odwołać nikogo z rządu, zaczęła odwoływać samą siebie. Idzie jej o niebo lepiej. Ale aby odnieść pełen sukces, odwołanie to musiałoby być totalne – jak zapowiadała – i objąć całą opozycję”.
— MICHAŁ KAMIŃSKI NA FB: “Dzieki za wszystko. Za dobre slowa. Dam rade, chociaz nie jest łatwo gdy zawodzą ci, na których liczyłeś”.
— SCHETYNA TO TOPNIEJĄCY BAŁWANEK – mówi Michał Kamiński w rozmowie z SE: “To nie jest przypadek, że Schetyna jako jedyny polityk nie był krytykowany w trakcie debaty o audycie rządu PO. PiS oszczędza Schetynę, bo stanowi dla nich wielką wartość. Dlatego, że Schetyna jest fatalnym i śmiesznym przywódcą PO. Widział pan taki piękny filmik na YouTube o bałwanku, który topnieje? Schetyna jest tym bałwankiem. Ten bałwanek, który topnieje, leży w interesie PiS”.
— PANI PREMIER JEST LOJALNYM CZŁONKIEM PO – KAMIŃSKI DALEJ W SE: “Pani premier jest lojalnym członkiem PO i myślę, że tak zostanie. Teraz będę aktywnym posłem opozycji. W PO nie dawano mi czasu na przemówienia w Sejmie. Może będziemy mieli koło poselskie lub klub”.
— NAJBLIŻSI WSPÓŁPRACOWNICY SCHETYNY NIE WYCHODZĄ Z TVP – mówi Kamiński SE: “Żadnego dowodu na to nie ma. Telewizja publiczna należąca do PiS nie zaprasza mnie. Mam szlaban. Najbliżsi współpracownicy Grzegorza Schetyny nie wychodzą z TVP. Jeżeli Jacek Kurski i TVP nie są zainteresowani sukcesem PO, to dlaczego wciąż widzę panów Witczaka i Kierwińskiego w TVP? PiS uważa, że ci goście szkodzą PO”.
— STAMBUŁ W WARSZAWIE – pisze Jarosław Kurski na jedynce GW: “Skala represji po tureckim puczu dowodzi, że władza absolutna demoralizuje absolutnie. Wiara w samoograniczenie się satrapy jest naiwna. PiS też nie ograniczy się sam, skoro usuwa demokratyczne hamulce władzy. Nie mam złudzeń, że coś powstrzyma człowieka osobiście uczciwego, ale pielęgnującego urojone krzywdy, przekonanego o wyłączności swoich racji”.
— Z TUSKIEM O PROGRAMIE TELEWIZYJNYM ROZMAWIAŁEM TYLKO RAZ – mówi Juliusz Braun w rozmowie z Elizą Olczyk w RZ: “ – Nie uwierzy pani, ale z Donaldem Tuskiem rozmawiałem o programie telewizyjnym tylko raz, na widowni Teatru Wielkiego. Chciał, żebyśmy wyświetlili konkretny film dokumentalny dotyczący wojny, bo go widział i bardzo mu się podobał. Innych interwencji nie było.
– Żadnych pretensji, telefonów od PO? Nic?
– Czasami zdarzały się pretensje, dlaczego czegoś nie pokazaliśmy. Dlatego pilnowałem dobrych kontaktów z rzecznikiem rządu, żeby nam nie uciekały wydarzenia. Kiedyś Małgorzata Wyszyńska, wówczas szefowa „Wiadomości”, miała wielkie pretensje, bo dyrektor anteny zwrócił jej uwagę, że prezydent Bronisław Komorowski był w obozie koncentracyjnym Mauthausen i należało to pokazać. Moim zdaniem dyrektor miał rację, a nie ona”.
— LIS NIE PRZEKRACZAŁ GRANIC OBIEKTYWIZMU DZIENNIKARSKIEGO – mówi dalej Braun:” – Pan nie miał wątpliwości co do programu Tomasza Lisa? Nie podzielał pan opinii prawicy, że był stronniczy?
– Nie. Po pierwsze, to było zaledwie 40 minut raz w tygodniu z wielu godzin programu na wszystkich antenach. Po drugie, Lis jest barwną osobowością, wyostrza tezy, ale moim zdaniem nie przekraczał granic obiektywizmu dziennikarskiego.
– Nawet wtedy, gdy posłużył się fałszywym kontem córki Andrzeja Dudy, żeby krytykować kandydata PiS na prezydenta? Program Jana Pospieszalskiego zawiesił pan przed wyborami, a Lisa tylko upomniał.
– Pospieszalski zrobił rzecz karygodną – wprowadził do programu pytanie do telewidzów: czy zagłosujesz na kandydata powiązanego z WSI. Ale nie za to został zawieszony. Podjąłem decyzję, żeby na dzień przed ciszą wyborczą nie wprowadzać Pospieszalskiego na antenę. Chodziło o to, żeby nie nakręcił jakiejś afery, która ze względów kalendarzowych byłaby nie do odkręcenia. A trzeba pamiętać, że jego program był emitowany w czwartek wieczorem, a od piątku od północy obowiązywała cisza wyborcza przed wyborami prezydenckimi”.
— WCIELIŁBYM SIĘ W POSTAĆ KACZYŃSKIEGO, KTÓRY GŁASZCZE KOTA I DO KTÓREGO PRZYCHODZĄ JEGO PODDANI – mówi Robert Górski w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RZ: “ – Ja mam czyste sumienie – zawsze starałem się kpić z rządzących i robiłem to przez lata, Kabaret Moralnego Niepokoju był więc w tej mierze kabaretem antyrządowym i taki powinien pozostać.
– Ale posiedzeń rządu nie będziesz robił.
To nie miałoby sensu, bo Beata Szydło nie jest postacią, która organizuje życie polityczne w Polsce. Wcieliłbym się raczej w postać Jarosława Kaczyńskiego, który głaszcze kota i do którego przychodzą, bijąc pokłony, jego poddani.
– Poddani?
– No, tak to wygląda. Człowiek, który ogląda rodeo i za którym biegnie prezydent, by mu podać dłoń, jest wręcz stworzony do kabaretu. Pierwszy zauważył to Marcin Wolski, ale u niego on był takim szczekającym chomikiem. Teraz to raczej lew albo coś groźniejszego od lwa”.
— POLITYCY PLATFORMY BYLI W OGROMNEJ WIĘKSZOŚCI MYDŁKOWACI – mówi dalej Górski: “ – Kiedyś tłumaczyłeś mi, że nikt się nie śmieje z Tuska i PO, ty wtedy również nie, bo oni są teflonowi.
– I ich żarty się nie imały. Tak było, aż teflon zszedł.
– PiS od razu nie jest teflonowy, nie ma miesiąca miodowego?
– To nie o miesiąc miodowy chodzi. Politycy Platformy byli w ogromnej większości mydłkowaci, nieokreśleni. Oczywiście jest Stefan Niesiołowski i wiadomo, na czym on polega, ale taki Halicki, Kidawa-Błońska, a nawet przez długi czas Schetyna to postaci bez wyrazu, nijakie. Nie mają cech charakterystycznych, a Czarnecki czy Brudziński…”.
— TWIERDZA SŁUPSK – tytuł rozmowy GW z Robertem Biedroniem, zapowiadanej na jedynce Gazety.
— BIEDROŃ O DUDZIE: “Niestety, miałem nadzieję, że Andrzej Duda będzie miał odrobinę siły, która pozwoli wybić mu się na niezależność. Tym bardziej że bycie głową państwa w Polsce daje ten komfort, że nie trzeba oglądać się na swoje zaplecze partyjne czy polityczne, co pokazał np. Aleksander Kwaśniewski czy Bronisław Komorowski. Teraz niezależność może być trudna, bo skoro dał się zwasalizować Jarosławowi Kaczyńskiemu, ludzie wyczuli już w nim słabość. Bardzo mi go żal. Jesteśmy kolegami. Pracowaliśmy razem, jeździliśmy jednym samochodem do telewizji. Lubię go”.
— PARĘ STÓW ZA ZRZECZENIE SIĘ WOLNOŚCI – BIEDROŃ O 500+: “Kaczyński dał im pięć stów w zamian za zrzeknięcie się wolności, czyli obietnicę, że nie będą krzyczeli, kiedy zamyka TK, kiedy wprowadza ustawę inwigilacyjną i tysiące innych rzeczy. A oni nie wyjdą na ulice i nie będą krzyczeli. Musimy znaleźć sposób, by dotrzeć do serc i umysłów tych, którzy są beneficjentami programu 500 plus i z tego powodu głosują na PiS”.
— POPULIZM ALE Z PUNKTU WIDZENIA KLASY ŚREDNIEJ – BIEDROŃ JESZCZE O 500+: “- Oczywiście, że to jest populizm, tyle że tylko z perspektywy klasy średniej. Kolejne rządy będą musiały ten program utrzymać”.
— TAKIE FANABERIE JAK TRYBUNAŁ – Biedroń w GW: “Póki nie zapewnimy wszystkim bezpieczeństwa socjalnego, nie ma w ogóle mowy, by rozmawiać z nimi o takich fanaberiach jak Trybunał Konstytucyjny czy wolność prasy. Nie myśli chyba pani, że mieszkańcy ul. Długiej masowo czytają „Gazetę Wyborczą”.
— BIEDROŃ O TYM DLACZEGO NIE CHODZI NA KOD: “- Ale mocno wspieram i kibicuję. Brakuje mi jednak otwarcia na mieszkańców takich jak z ulicy Długiej. To banał, ale nie będzie wolnego społeczeństwa i wolnej Polski bez szacunku i godności dla wszystkich ludzi”.
— BIEDROŃ O SWOJEJ I JAŚKOWIAKA KANDYDATURACH NA PREZYDENTA: “Nie będzie jednak dylematu: Jaśkowiak czy Biedroń, bo na ile znam Jacka, będzie prezydentem Poznania, a ja Słupska”.
— KEMPA ZAWINIŁA, DUDOWĄ SKRZYWDZILI – Fakt o zawieszeniu projektu podwyżek.
— PIS DOBIJA TK – komentarz GW.
— PIS KAZAŁ POPRAWIĆ RADZIWIŁŁOWI REFORMĘ ZDROWIA – pisze w GW Judyta Watoła: “Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, ogólny zarys reformy jednak powstał. Radziwiłł przedstawił go na „koleżeńskim” spotkaniu z członkami PiS, ale szkic się nie spodobał”.
— KURSKI ROZMAWIA PRZEZ TRZY TELEFONY – SE.
— URODZINY W WEEKEND: Katarzyna Lubnauer, Waldy Dzikowski, Robert Kropiwnicki, Artur Celiński , Maciej Zauszkiewicz, Paweł Sito.
Kardynał Dziwisz o potrzebie ŚDM: w Europie zagrożony jest dziś pokój
21 lip. 2016
– Światowe Dni Młodzieży to otwarcie się na współczesnego człowieka, na współczesną młodzież – mówi kardynał Stanisław Dziwisz pytany o to, po co tak naprawdę są organizowane. Podkreśla, że ŚDM nie zamykają się przed nikim: ani przed wyznawcami innych religii, ani przed niewierzącymi. – Są dla wszystkich – podkreśla. I zaprasza: „przyjdźcie, zobaczcie i bądźcie razem”. – Ile przyjaźni powstaje, ile małżeństw – zachęca. Wskazuje też, że to dni jedności i pokoju, a pokój we współczesnej Europie jest zagrożony.
W co wierzą katolicy?
Zbliżają się Światowe Dni Młodzieży. Do Polski przyjadą tysiące katolików z wielu krajów. Wprawdzie formalnie do konfesji katolickiej przynależy ogromna większość społeczeństwa, to jednak katolików, to znaczy osoby znające i wierzące w dogmaty katolickie, a nie wierzące w to wszystko, z czym dogmaty te są sprzeczne, jest naprawdę garstka. Nie jest wcale tak łatwo spotkać w Polsce katolika. W czasie ŚDM będzie to bodajże łatwiejsze. Może warto z tej okazji powiedzieć sobie, kim są katolicy, to znaczy, w co wierzą. Nie są to bowiem poglądy banalne ani typowe. Co więcej dotyczą one spraw, które są dla ogromnej większości z nas, również tych, którzy wierzą w Boga i chodzą do kościoła, na tyle egzotyczne, że nawet się nad nimi nie zastanawiamy. Otóż więc katolik, to ktoś, kto wierzy następująco:
Kościół katolicki jest ustanowiony przez Jezusa, który był zapowiadanym w Biblii Mesjaszem, czyli Chrystusem. Kościół ten jest święty i tylko on jest depozytariuszem prawdziwej wiary, czyli prawdziwego i ostatniego przymierza Boga ze swym ludem. Żadne zbrodnie dokonywane przez Kościół w przeszłości nie umniejszają jego świętości. Kościół przygotowuje świat na powtórne nadejście Chrystusa, który królować będzie na całej Ziemi. Tylko, ci, którzy się nawrócą na wiarę Chrystusową i przystąpią do Kościoła, mogą wejść do Królestwa Bożego i dostąpić zbawienia.
Bóg jest doskonale prosty i jest jeden, jedyny. Jednocześnie jest On prawdziwie i realnie w sobie podzielony na trzy Osoby. Między absolutną jednością tych trzech Osób a absolutną jednością i prostotą bytu Bożego nie ma sprzeczności logicznej. Bój jest jeden w trzech osobach. Jeśli nie można tego pojąć, to dlatego, że przekracza to nasze możliwości i jest Bożą Tajemnicą.
Bóg jest istotą czysto duchową i bezcielesną. Jednocześnie jednak Bóg ma ciało, które zostało wniebowzięte i które spożywa się jako hostię. Między bezcielesnością Boga i jego cielesnością nie ma sprzeczności – jest to Tajemnica.
Nie wolno oddawać czci boskiej ani ludziom, ani przedmiotom. Każdy lud, który to czyni, popełnia grzech idolatrii (czczenia idoli, czyli bałwanów). Wyznania, które oddają cześć boską jakimś osobom bądź oddają na wpół boską cześć swoim przywódcom są fałszywe i „sekciarskie”. Wyjątkiem jest religia katolicka, która oddaje cześć boską Jezusowi z Nazaretu, który żył na ziemi dwa tysiące lat temu, był cieślą, lecz przed kilka lat działał też jako żydowski kaznodzieja i nauczyciel. Był on bowiem nie tylko człowiekiem, lecz jednocześnie Bogiem, to znaczy jedną z trzech Osób Boskich – Synem Bożym. Dowodem na to są dokonywane przez Niego cuda, w tym wskrzeszanie umarłych. Jezus jest jedynym człowiekiem, któremu oddawanie czci boskiej nie jest idolatrią, a co więcej – jest obowiązkiem każdego człowieka, który chciałby liczyć na zbawienie. Nie ma bowiem zbawienia poza Kościołem, a więc dla nie-katolików. Okazywanie czci i posłuszeństwa najwyższemu kapłanowi Kościoła katolickiego, namiestnikowi Jezusa Chrystusa, czyli rzymskiemu papieżowi, jest obowiązkiem duchownych i świeckich katolików. Osoby poświęcające się życiu konsekrowanemu w szczególny sposób ślubują wierność i posłuszeństwo Bogu oraz następcy św. Piotra, czyli papieżowi, oraz pozostałej zwierzchności hierarchicznej. Podobne zachowania w innych wyznaniach (zwłaszcza mających niezbyt wielu wiernych i niezbyt długą tradycję), a więc oddawanie czci przywódcom religijnym oraz pełne podporządkowanie się im i posłuszeństwo, jest formą zniewolenia. W katolicyzmie jest odwrotnie – takie zachowanie jest szczególną formą praktykowania wolności.
Bóg jest niepojęty, ale ma pewne cechy króla oraz ojca. Można Go więc nazywać Królem i Ojcem. Bóg rządzi bowiem światem jak Król i opiekuje się nim, jak dobry Ojciec. Bóg jest jednak tak nieprzystępny, budząc w wiernych bojaźń, że najlepiej zwracać się do niego w modlitwie o łaski i zmiłowanie poprzez pośredników – matkę Jezusa Marię bądź innych świętych, czyli osoby, których zbawienie zostało potwierdzone przez uczynione przez nie cuda i uznane przez Stolicę Apostolską. Rolą świętych jest wyjednanie łask u Boga. Mają oni bowiem swego rodzaju „wpływ” na Boga, łagodząc jego słuszny gniew.
Człowiek jest istotą grzeszną. Grzeszy nieustannie z powodu popełnionego w raju grzechu pierworodnego. Grzech ten przenosi się z pokolenia na pokolenie w drodze prokreacji. Seksualność ma w nim swoje źródło, będąc aktywnością, poprzez którą przenosi się na następne pokolenia. Dlatego stanem szczególnie wzniosłym jest zachowanie wstrzemięźliwości seksualnej (dziewictwo). Dwie osoby, tj. Maria, matka Jezusa, oraz sam Jezus, nie tylko nie uprawiali seksu, lecz ponadto byli uwolnieni spod działania grzechu pierworodnego. Oni dwoje nigdy nie popełnili żadnego grzechu i przebywają w niebie wraz ze swymi ciałami. Wszyscy inni ludzie są niepoprawnymi grzesznikami i śmiertelnikami, których ciała obrócą się w proch. Dlatego muszą nieustająco przepraszać Boga za swoje grzechy. Miłosierny Bóg wciąż jednak wybacza im, a wielu obdarza największą łaską, łaską zbawienia. Pozostali znajdą się w piekle, jak na to zasługują. Nie jest naszą rzeczą wiedzieć, dlaczego w jednych Bóg znajduje upodobanie, a innym odmawia swej Chwały. Nie ma wszak człowieka, który własnymi siłami, z mocy własnych uczynków, bez Bożej pomocy „zasłużyłby” na zbawienie.
Wszyscy ludzie są niepoprawnie grzeszni, niemiej jednak osoby ochrzczone otrzymują w sakramencie chrztu specjalne łaski, które stawiają je moralnie i metafizycznie wyżej, ponad wszystkimi nieochrzczonymi, co zapowiada ich zbawienie. Tylko osoby ochrzczone mogą dostąpić zbawienia i tylko ochrzczeni mogą dojść do świętości. Wraz z chrztem katolik otrzymuje łaskę cnót teologicznych (wiary, miłości i nadziei), które są swego rodzaju wyższym stopniem moralności. Ponadto chrzest uwalnia człowieka spod wpływu szatana. Gdyby te siły dopadły człowieka w przyszłości, można je odeprzeć za pomocą egzorcyzmów. Nieochrzczeni pójdą do piekła i dlatego trzeba szerzyć Dobrą Nowinę i nakłaniać wszystkich ludzi do przyjęcia katolicyzmu. Jest to bowiem jedyny ratunek dla ich dusz.
Wszyscy katolicy, żyjący i nieżyjący, tworzą Kościół – świętą wspólnotę, opartą na „świętych obcowaniu”. Wszystkie potęgi ziemskie muszą kiedyś ugiąć się przed majestatem Boga i Jego Kościoła. Przeznaczeniem Kościoła jest objąć całą Ziemię, a wszyscy ziemscy królowie i cesarze muszą kiedyś ukorzyć się przez Królem królów – Jezusem Chrystusem. Zanim to nastąpi, należy z cierpliwością i poszanowaniem podchodzić do wyznawców innych niż katolicka religii, gdyż niektóre inne religie są wyrazem naturalnego objawienia i poszukiwana po omacku tego, co Bóg dał nam w swoim Objawieniu, tj. w Piśmie Świętym. Z czasem wszyscy przyjmą Słowo Boże i porzucą swoje fałszywe bądź naiwne wierzenia.
Jest tylko jeden Bóg, w trzech Osobach, niemniej jednak świętość rozlewa się na całe niebo i świętych. Niebo pełne jest aniołów i pełna jest ich również ziemia. Anioły są doskonalsze od człowieka, są istotami świętymi (z wyjątkiem aniołów upadłych – diabłów), niemiej jednak to człowiek i jego zbawienie znajdują się w centrum dziejów świata. Każdy ma swojego anioła stróża, ziemią całą zawiadują aniołowie jako wysłannicy Boży, niemniej jednak to wokół człowieka – jego upadku i zbawienia – toczy się święta historia stworzenia. Cała przyroda istnieje również dla człowieka i ze względu na niego – gwiazdy na niebie, zwierzęta i rośliny.
Bóg jest jeden, lecz modlić należy się do wszystkich świętych istot, w tym do ludzi, którzy dostąpili świętości, gdyż Bóg znalazł w nich największe upodobanie. Należą do nich zwłaszcza sam Jezus, jego Matka oraz apostołowie.
Ze względu na grzechy popełniane przez Żydów, Bóg, aby przebłagać siebie, zesłał na ziemię swojego Syna, którego śmierć na krzyżu stała się najwyższą Ofiarą. W wyniku tej Ofiary gniew Pana został przebłagany, a śmierć została zwyciężona. Wszyscy, którzy uwierzyli w Syna Bożego mogą mieć nadzieję (ale nie pewność), że nie umrą naprawdę i zupełnie, lecz po śmierci odżyją – najpierw jako istoty bezcielesne, a potem, po zmartwychwstaniu ciał, jako istoty cielesne, obdarzone doskonałymi i nieśmiertelnymi ciałami. Ci, którzy spodobają się Bogu, cieszyć się będą wiecznym życiem w raju. Bóg przedwiecznie przeznaczył jednych do raju, innych zaś skazał na potępienie. Katolik ma nadzieję, że on i ci, którzy są mu bliscy, zostali przez Boga wybrani do raju. Nie może tego sprawić ani wpłynąć na decyzję Opatrzności, niemniej jednak ma prawo modlić się o zbawienie swoje i innych, wyrażając w ten sposób absolutne oddanie, wiarę, miłość oraz nadzieję na zbawienie.
Śmierć zupełna byłaby czymś najgorszym, co mogłoby się zdarzyć. Wiara katolicka stanowi, że śmierć nie jest zupełna. Po śmierci zaczyna się nowe życie – dla tych, którzy poszli za Jezusem i spożywają jego krew i ciało. Dlatego symbolem katolicyzmu – religii życia – są zwłoki Jezusa rozpięte na krzyżu.
Jezus był – jako Mesjasz – Żydem z rodu Dawidowego (jak zapowiedziano w Biblii), ściśle wykonującym Prawo i nauczającym Tory. Był przyjacielem biednych i nieprzyjacielem bogaczy. Stronił od polityki i nie szukał ziemskich przywilejów. Choć nazywał się królem Żydów, to powiadał, że Jego królestwo jest nie z tego świata. Kościół Chrystusowy idzie za swoim Panem i naśladuje Go. Jednak wymogi świata doczesnego i misja Kościoła zmusiły go do przyjęcia form politycznych, od których Jezus się odżegnywał i które nie będą właściwe Królestwu Bożemu. Dlatego Kościół przyjął ustrój monarchii, z papieżem jako królem, posiadał i nadal posiada własną państwowość i własne terytoria. Dwór papieski, jego przepych, złoto, purpura i wszelkie luksusy, w jakie opływa hierarchia kościelna, są wyrazem potęgi Kościoła i służą Bożej chwale. Potęga materialna Kościoła jest znakiem jego potęgi duchowej i zapowiedzią jego zwycięstwa na całej ziemi.
Kościół uznaje Pięcioksiąg Mojżesza i inne pisma Starego Testamentu za objawione. Niemiej jednak nakazy Prawa, zawarte w Starym Testamencie, nie obowiązują katolików. Można bowiem wywnioskować z niektórych wypowiedzi Jezusa, że zakaz jedzenia wieprzowiny, nakaz świętowania szabasu (soboty) i kilkaset innych nakazów i zakazów biblijnych zostało zniesionych. Żydzi, którzy nie uwierzyli w Jezusa jako zapowiadanego Mesjasza przestrzegają swych praw daremnie – ich Przymierze z Bogiem zostało bowiem zastąpione Nowym Przymierzem; warunki starego Przymierza w dużej części już nie obowiązują. Obowiązuje jednak dekalog, z tą różnicą, że nakaz świętowania soboty został zamieniony na nakaz świętowania niedzieli – na pamiątkę Zmartwychwstania Pańskiego.
Chrześcijanie powinni być jednością. Rozbicie chrześcijaństwa jest tragedią i karą Bożą. Kiedyś chrześcijanie na powrót się zjednoczą pod berłem papieskim. Chrześcijanie byli prześladowani w Cesarstwie Rzymskim, a także w innych czasach i miejscach. Kościół miał wielu męczenników, zamordowanych za to, że odmawiali oddawania czci innym bogom bądź głosili Ewangelię wśród pogan. Osoby zamordowane przez Kościół za to, że odmawiały nawrócenia na katolicyzm, chrztu i oddawania czci Jezusowi bądź za to, że namawiały wyznawców innych wyznań do ich porzucenia, nie są męczennikami i nie zasługują na cześć i pamięć. Chrześcijaństwo jest religią miłości – ofiary prześladowań trwających przez kilkanaście stuleci – „innowiercy”, „poganie”, „heretycy”, Indianie itd. – nie odbierają chrześcijaństwu ani Kościołowi tego należnego mu tytułu. Jest to bowiem Kościół ustanowiony przez samego Boga, który jest miłością.
Kościół jest jedynym uprawnionym depozytariuszem Prawdy objawionej. Papież i święte sobory mają niepodzielną władzę interpretowania Słowa Bożego, a każdy katolik ma obowiązek z czcią i pokorą przyjmować wszelkie prawdy wiary, dogmaty i doktryny, tak jak zostały one przez Kościół święty ogłoszone i podane do wierzenia.
Wiele ideologii i poglądów zasługuje na potępienie. Kościół ma prawo i obowiązek jawnie odrzucać i potępiać liberalizm, ateizm, pogaństwo, New Age itd. Nikt jednak nie ma prawa publicznie potępiać doktryn katolickich i katolickich nauk moralnych. Symetria w tym względzie byłaby czymś niedopuszczalnym. Katolicy mają prawdo do tego, by wszyscy, a zwłaszcza rządy państw, w których działa Kościół, mówiły o katolicyzmie i Kościele wyłącznie z szacunkiem.
Dzieje ludzkości naznaczone są koniecznością – panuje w nich prawo Boże i rządzi nimi Boży plan. Kiedyś, w Królestwie Bożym na ziemi, nie będzie już państw, klas, własności prywatnej, nierówności społecznych. Kościół poprowadzi ludzkość ku paruzji, a więc ku przyjęciu powtórnie schodzącego z nieba Jezusa Chrystusa i nastaniu Królestwa. Jeśli ktokolwiek chciałby dążyć do stanu powszechnej równości, braterstwa i miłości poza Kościołem, jest bluźniercą, komunistą i zasługuje na najwyższe potępienie.
I tak dalej. Jest jeszcze bardzo wiele równie ciekawych poglądów, które składają się na wiarę katolicką. Państwo polskie właśnie wydało prawie pół miliarda zł na imprezę promującą te przekonania (nie wszystkie, bo niektóre z nich Kościół, z dość oczywistych względów, „trzyma pod korcem”, niechętnie się nimi chwaląc), organizowaną przez Stolicę Apostolską za pośrednictwem polskiego episkopatu. To nie tak wiele – na samo propagowanie tych poglądów w publicznych przedszkolach i szkołach Polska wydaje trzykroć tyle – każdego roku! Nie wiem, czy znacie jakichś katolików, to znaczy osoby, które naprawdę wierzą w to wszystko, o czym tu wspomniano i w wiele innych rzeczy, o których tu nie wspomniano. Jeśli jednak znacie, to zapytajcie ich, czy są pewni, że Bogu podoba się akurat to wyznanie i skąd tę pewność czerpią?
KEMPA KONTRA DUNIN. „OKO” ROZSTRZYGA STARCIE O ŚDM
STANISŁAW SKARŻYŃSKI23 LIPCA 201
tur Dunin (PO) i Beata Kempa (PiS) w Sejmie przedstawili sprzeczne opinie na temat wydatków na Światowe Dni Młodzieży. OKO.press sprawdza, czy rację ma poseł Platformy, czy szefowa kancelarii Beaty Szydło
Chodzi o pieniądze, które Polska wydaje na organizację Światowych Dni Młodzieży. Artur Dunin pytał, czy politycy podjęli decyzję o poniesieniu kosztów przeprowadzenia Światowych Dni Młodzieży, które w innym wypadku poniósłby organizator. Beata Kempa odpowiedziała, że Polska nie finansuje imprezy, a wydatki wynikają z obowiązków państwa wobec obywateli.
OKO.press konsekwentnie dokumentuje wydatki na Światowe Dni Młodzieży. Zespół śledczy „OKA” policzył, że na organizację imprezy budżet, samorządy, instytucje publiczne i spółki Skarbu Państwa przeznaczyły blisko pół miliarda złotych.
Przeczytaj też:
PUBLICZNA OFIARA NA ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY
Wbrew tezie Beaty Kempy tylko niewielka część tych wydatków zostałaby przez Polskę poniesiona niezależnie od postawy władz publicznych (oczywiście zakładamy, że ŚDM odbyłyby się w Polsce). Decyzja o organizacji spotkania papieża z młodzieżą w Polsce oznaczałaby jakieś koszty (policji, wojska, służb specjalnych i samorządów oraz te wynikające z oficjalnej wizyty głowy Państwa Watykańskiego), ale władze RP sięgnęły do kieszeni podatników zdecydowanie głębiej.
Czy to prawda, że to państwo polskie w dużym stopniu będzie finansować przebieg Światowych Dni Młodzieży pomimo faktu, iż nie należy to do jego zakresu obowiązków, a do organizatorów?
TO PRAWDA. POLSKA PŁACI ZA ORGANIZACJĘ ŚWIATOWYCH DNI MŁODZIEŻY.
Światowe Dni Młodzieży wyjęto spod regulacji dotyczących imprez masowych. Gdyby nie to, koszty związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczestnikom ŚDM musiałby ponieść organizator. Już za rządów PO-PSL zarezerwowano 100 milionów złotych na sfinansowanie dodatkowych kosztów policji, wojska, Straży Granicznej i BOR.
Kolejne wydatki z pieniędzy publicznych państwo przejęło, uchwalając wiosną 2016 r. specustawę o ŚDM. Państwo polskie zobowiązało się w niej zapewnić opiekę medyczną uczestnikom wydarzenia i dofinansować: obsługę medialną, przewozy kolejowe, prace melioracyjne, utrzymanie czystości. W ustawie nie wskazano źródeł finansowania tych wydatków. „Zadania związane z przygotowaniem ŚDM (…) powinny być finansowane (…) jako zadania statutowe” – twierdziło PiS w uzasadnieniu ustawy.
Państwo polskie nie finansuje przebiegu tego wydarzenia. Zaplanowano w budżecie środki na zapewnienie bezpieczeństwa, porządku publicznego i zabezpieczenia medycznego. Jest to konsekwencja realizacji przez państwo podstawowych obowiązków wobec obywateli.
NIEPRAWDA. POLITYCY ZDECYDOWALI, ŻE POLSKA WYDA DUŻO WIĘCEJ NIŻ BY MUSIAŁA.
Można wyliczyć też szereg innych pozycji z kosztorysu, które trudno uznać za obowiązkowe wydatki na bezpieczeństwo publiczne. Kilka przykładów: TVP wystąpiła z wnioskiem o państwową dotację w wysokości 31 milionów złotych na transmisje ŚDM. Krakowski samorząd za „własne zadania” uznał sfinansowanie noclegów pielgrzymów w szkołach (9,6 mln) i wynajęcie 2 tysięcy przenośnych toalet (2 mln). Ponadto, z pieniędzy podatnika zostaną sfinansowane działania promocyjne wokół ŚDM. To m.in. z budżetów miasta Kraków czy Polskiej Organizacji Turystycznej sfinansowano produkcję szeregu spotów reklamujących ŚDM. Polacy zapłacili także za koncerty, spotkania promocyjne oraz serię dokumentów o Małopolsce, której produkcja kosztowała ponad 2,1 mln zł.
Przy okazji warto wspomnieć o wydatkach spółek Skarbu Państwa, które szefowa kancelarii premiera nazwała… darem serca. OKO.press informowało o tym na Facebooku.
7 powodów, dla których był to najgorszy tydzień PiS od wyborów
To był najgorszy wizerunkowo tydzień PiS od wyborów. Od 7 dni partia rządząca na własne życzenia tkwi w gigantycznym komunikacyjnym chaosie na wielu płaszczyznach. I w – przeciwieństwie do innych kryzysów – ten nie był wywołany wydarzeniami w kraju. Nie było żadnego strajku, nowych problemów z kopalniami, pielęgniarkami itd., nikt nie rozbił też miasteczka namiotowego pod KPRM. PiS na własne życzenie – w chwili, gdy trwa najpoważniejszy od lat kryzys PO – tworzy nowe polityczne problemy, których nie potrafi szybko i skutecznie rozwiązać. Obóz władzy skutecznie odwrócił uwagę od dużych problemów opozycji.
Chaos z podwyżkami dla R-ki. PiS bez żadnego przygotowania, zaskakując polityków we własnym klubie parlamentarnym, zaproponował podwyżki o dużej skali. I to w sytuacji, gdy już jedną z linii ataku opozycji była informacja, że w rządzie jest aż 118 wiceministrów. Kolejne dni i godziny to pogłębijający się chaos, pokazujący dysfunkcje całego obozu rzadzacego. Politycy PiS chodzili do mediów z przekazem, który zmieniał się o 180 stopni już kilka godzin poźniej – bez żadnego wyjaśnienia. W pewnej chwili Jacek Sasin stwierdził nawet, że Elżbieta Bieńkowska miała rację w nagranej wypowiedzi o pensjach dla wiceministrów. PiS ostatecznie znalazło sie pod ostrzałem nawet ze strony publicystów konserwatywnych mediów (jak wPolityce).
W partii zauważono, że nawet prezes Kaczynski “zaskiwał się” przy projekcie z podwyżkami, bo jeszcze w czwartek rano deklarował, że będzie nowy projekt – tylko ze wzrostem wynagrodzeń dla wiceministrów – ale ostatecznie zrezygnowano i z tego. W ten sposób PiS pokazało, że w krytycznych chwilach nikt – ani KRPM, ani Kaczyński, ani klub – nie panuje nad sytuacją i nie planuje na kilka kroków do przodu.
Koryto Plus – termin, który stowrzył Paweł Kukiz i który błyskwicznie stał się symbolem całego kryzysu na długo przylgnie do Prawa i Sprawiedliwości. I – co gorsza dla obozu władzy – pierwszy raz opozycja znalazła skuteczny sposó na budowanie kontry do kluczowych programów społecznych PiS. Rządzący kilkukrotnie wycofywało sie z kontrowersyjnych projektów (prawo łowieckie, podatek obrotowy, zamieszanie z prawem wodnym), ale nigdy w tak społecznie wrażliwym temacie i z takim politycznymi kosztami.
Konflikt o apel smoleński przy rocznicy Powstania. Spór wokół apelu smoleńskiego i rocznicy Powstania Warszawskiego nabrał w tym tygodniu nowego wymiaru. W poniedziałek nawet Marta Kaczyńska – na łamach “wSieci” – sprzeciwiła się pomysłowi MON. To zagwarantowało, że ten spór był fatalnym wizerunkowo dla PiS tematem, którym media mogły zajmować się w ostatnich dniach. Tu też pojawiły się głosy na prawicy (np. Piotr Zaremby) krytyczne wobec postawy rządu.
Fuck off. Gest posła Pyzika szybko stał się dla opozycji symbolem władzy PiS i całej dobrej zmiany. W ten sposób kolejna nocna awantura w Sejmie – jedno z dziesiątków od przejęcia przez PiS władzy – stała się czyms więcej niż tylko wzmianką w serwisach informacyjnych. Sprawą dodatkowo pogorszyła rzecznik klubu PiS Beata Mazurek, która zamiast łagodzić sytuację, na konferencji prasowej usprawiedliła zachowanie posła “chamstwem Platformy”. Pyzik nie przeprosił za swoje zachowanie, co dodatkowo wzmacniło budowany przez opozycję wizerunek PiS jako aroganckiej partii władzy. Sytuacji nie poprawiły też kuriozalne tłumacznia kolegów i koleżanek Pyzika, którzy twierdzili, że poseł poprawiał sobie okulary.
Kuchciński odbiera głos opozycji. Najbardziej liberalny marszałek – jak nazwał siebie kiedyś Marek Kuchciński – w tym tygodniu, w trakcie głosowania poprawek do ustawy o TK, odebrał prawo opozycji do zadawania pytań. W konsekwencji PO zapowiedziała – trzeci raz w tej kadencji – złożenie wniosku o odwołanie Marka Kuchcińskiego. Wygląda na to, że wniosek tym razem faktycznie został złożony, a następny polityczny sezon rozpocznie się awanturą o odwołanie marszałka Sejmu. Tak czy inaczej, Kuchciński de facto zanegował deklaracje swojej partii – politycy PiS wielokrotnie mówili o wprowadzeniu pakietu demokratycznego i zwiększeniu praw opozycji.
Wiek emerytalny i bunt ministrów. Wielokrotnie zdarza się, że porządek obrad posiedzenia rządu jest modyfikowany. Nie ma zresztą większego znaczenia, czy rząd zająłby stanowisko do prezydenckiego projektu dot. obniżenia wieku emerytalnego w tym czy kolejnym tygodniu – w Sejmie rozpoczęła się przerwa wakacyjna i komisje zbiorą się dopiero we wrześniu. Przeciąganie tej sprawy skończyło się jedynak jedynkową publikacją “Gazety Wyborczej”, sugerującej, że część ministrów jest przeciwko odwróceniu reformy 67. Co charakterystyczne, wymienieni w artykule ministrowie – m.in. Paweł Szałamacha – nie chcieli jednoznacznie zdementować tej informacji, tylko po prostu atakowali GW. Ostatecznie rząd zajął pozytywne stanowisko, ale kilkudniowego chaosu medialnego w tej sprawie z całą pewnością można było uniknąć.
Waszczykowski wspiera Trumpa w dyskusji o roli NATO. Wywiad Donalda Trumpa dla NYT, w którym kandydat GOP na prezydenta podważył rolę NATO, spotkał się z ostrą reakcją na całym świecie. Najostrzej zareagowali liderzy państw bałtyckich, ale swoje oświadczenie – co jest bezprecedensowe – opublikował nawet sekretarz generalny NATO. W Polsce rząd – a konkretniej minister Waszczykowski – zbudowali przekaz, że Trump miał racje mówiąc, że artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego nie działa automatycznie. I chociaż ta wypowiedź nie została odnotowana w mediach światowych tak, jak slowa min. Błaszczaka po tragedii w Nicei czy min. Zalewskiej o sprawcach zbrodni w Jedwabnym, to jednak mogła wzbudzić co najmniej zdziwienie u sojuszników z NATO, którzy na słowa Trumpa zareagowali w zupełnie inny sposób.
Komisja śledcza z Suskim i Piętą. PiS planowało, aby w komisji śledcze znaleźli się tylko młodzi posłowie, ktorzy będą mogli pracować na budowę innego wizerunku partii i wesprzeć PiS w nadchodzących kampaniach – nie tylko samorządowej. Ten scenariusz został zrealizowany tylko częściowo. W komisji ze strony PiS znaleźli się też partyjni weterani jak Marek Suski i Stanisław Pięta, którzy – mimo swojego politycznego doświadcznia – będą budować taki, a nie inny wizerunek komisji.
Michał Kolanko, Michał Olech
PiS dobija Trybunał Konstytucyjny
PiS dobija Trybunał Konstytucyjny (&Fot. Joanna Dzikowska / Agencja Gazeta)
PiS metodycznie zawłaszcza i ubezwłasnowolnia kolejne niezależne instytucje. Wczoraj dobił Trybunał Konstytucyjny atakowany przezeń od kilku miesięcy „ustawami naprawczymi”.
Dla przeciętnego Polaka, zwanego dziś chętnie „suwerenem”, Trybunał to organ abstrakcyjny. Jednak uchwalenie w piątek trzeciej już pisowskiej ustawy pozbawia nie tylko państwo, ale także obywateli największej zapory chroniącej przed rządem totalnym.
Ustawa odbiera Trybunałowi ustrojowe znaczenie i go obezwładnia. Pozwala czterem sędziom opóźnić wydanie orzeczenia nawet o pół roku. W jakim celu? Otóż dziś PiS ma w Trybunale trzech sędziów. Ustawa wprowadza do orzekania trzech kolejnych nominatów sejmowej większości, ale Trybunał nie potwierdził legalności ich wyboru. Mając sześciu sędziów, PiS będzie mógł blokować wyrok w sprawie nowej ustawy o TK, jeśli ktoś ją zaskarży.
PiS będzie mógł też wskazać jednego z trzech kandydatów, spośród których w grudniu prezydent wybierze następcę prezesa Andrzeja Rzeplińskiego. Następcę zapewne bliskiego PiS. Mając „swojego” prezesa i kolejnych nowych sędziów, w przyszłym roku partia Kaczyńskiego zdobędzie większość w Trybunale i zrobi z nim, co zechce.
Przyjęta wczoraj ustawa pozwala bałamucić Komisję Wenecką, która w marcu zaleciła, by Sejm i rząd odblokowały Trybunał. Najważniejszych zaleceń Komisji PiS nie uwzględnił – rząd nie publikuje wyroków, prezydent nie przyjmuje ślubowania od trzech sędziów legalnie wybranych za czasów PO-PSL. Władza będzie jednak mamić Komisję tym, że wycofała się z innych niekonstytucyjnych przepisów. I tym, że trzecia ustawa „naprawcza” jest „tymczasowa”.
W ocenianiu zgodności przepisów z konstytucją Trybunał mogą zastąpić sędziowie Sądu Najwyższego i sądów powszechnych. Ale i na nich przyjdzie kolej. Po wakacjach spodziewana jest nowa ustawa, która zwiększy kontrolę rządu nad sądami. Zapewne nastąpi też uderzenie w Sąd Najwyższy. Może dopiero wtedy, gdy zabraknie niezależnych sędziów, „suweren” się przebudzi – bo nie będzie już miał do kogo się odwołać w obronie praw obywatelskich.
Kluczowe jest teraz to, jak postąpi Trybunał, gdy nowa ustawa zostanie zaskarżona. Czy podporządkuje się nowym paraliżującym go przepisom? Czy jednak – jak w marcu, gdy badał zgodność z konstytucją poprzedniej ustawy „naprawczej” – oprze się na samej konstytucji? Komisja Wenecka potwierdziła, że miał do tego prawo.
Jeśli tym razem nie dopuści do pracy pisowskich sędziów „dublerów”, narazi się na klincz i reakcję prokuratury. Jeśli jednak ulegnie i przyjmie dyktat, zgodzi się na unieważnienie sądu konstytucyjnego i podeptanie państwa prawa.
List. Ambasada Turcji pisze do Michnika
Do poniedziałku tureckie władze zatrzymały ponad 7,5 tys. osób, w tym 6 tys. wojskowych. Na zdjęciu: budynek sądu w Ankarze, w którym śledczy przesłuchują 27 generałów uczestniczących w puczu (BURHAN OZBILICI/AP)
Szanowny Panie Redaktorze,
ze smutkiem czytam wiadomości i komentarze związane z zamachem stanu w Turcji, które w ostatnich dniach ukazały się w Państwa gazecie.
W tym krwawym zamachu zginęło 208 tureckich obywateli, ponad 1400 zostało rannych, z wojskowych samolotów i helikopterów zostały zbombardowane budynki publiczne, m.in. turecki parlament. Próba umniejszania zamachu, komentarze sugerujące jego wyreżyserowanie celem poszerzenia władzy przez prezydenta Turcji są – mówiąc najdelikatniej – niesprawiedliwe i sprzeczne z faktami. To nie było przedstawienie. Mówimy o ludziach, którzy zginęli; o budynkach, które zostały zbombardowane; o wysokich rangą wojskowych i szefie Sztabu Generalnego, który został zdradzony przez najbliższych współpracowników i był przez nich przetrzymywany; o zbombardowanym hotelu, w którym spędzał wakacje prezydent Erdogan, oraz o czołgach, które otworzyły ogień do cywilów.
Pucz został zdławiony dzięki woli narodu, który bohatersko wyszedł na ulice w obronie demokracji, oraz dzięki podjętym bezzwłocznie zdecydowanym działaniom sił bezpieczeństwa. Również tureckie media opowiadające się za demokracją odegrały bardzo istotną rolę.
W rezultacie tego wydarzenia naród turecki zjednoczył się. Cztery partie, które posiadają mandaty parlamentarne, zgodnie potępiły zamach i nie zważając na różnice światopoglądowe, opublikowały wspólne oświadczenie.
Przewrót przeprowadzony został przez niewielką grupę oficerów, z pominięciem standardowej procedury wydawania rozkazów. Ustalono, że znamienita większość członków Tureckich Sił Zbrojnych, z wojskowymi najwyższej rangi na czele, była przeciwna przeprowadzeniu go.
Puczyści, którzy brali udział w próbie zamachu stanu, zostali zatrzymani zaraz po jej zdławieniu. Wszczęte w ich sprawach dochodzenia zostaną przeprowadzone przez niezawisłe organy sądowe zgodnie z międzynarodowymi zobowiązaniami Turcji i obowiązującym w Turcji prawem, z zachowaniem pełnego poszanowania praworządności i zasad sprawiedliwości.
Istnieją konkretne dane, które potwierdzają, że za tym krwawym przewrotem stała Organizacja Terrorystyczna Fethullaha Gulena (FETO). Warto zwrócić uwagę na zeznania jednego z oficerów, który był członkiem FETO i ujawnił kulisy puczu. Przyznał się, że wziął udział w zamachu na polecenie tej organizacji. W celu ujawnienia powiązań z FETO w instytucjach publicznych wszczęte zostały wielowątkowe śledztwa. Nie ma żadnych wątpliwości, że i one zostaną przeprowadzone zgodnie z zasadami praworządności.
Oczekujemy, że w tych trudnych dniach przyjazne nam kraje – nasi sojusznicy – poprą demokrację i okażą solidarność z narodem tureckim, a także odniosą się z szacunkiem do wymiaru sprawiedliwości, który będzie dążył do ukarania puczystów i powiązanych z nimi osób.
Łączę wyrazy szacunku
Istem Cyrcyrodlu, Radca-Minister, Chargé D’Affaires A.I.
W pełni należy się zgodzić z panią radcą Istem Cyrcyrodlu, gdy opisuje dramatyczny i krwawy przebieg nieudanego na szczęście puczu oraz gdy podkreśla bohaterstwo i determinację zwykłych obywateli, mediów oraz instytucji państwa w stawianiu zamachowcom oporu. Demokraci na całym świecie wyrażają uznanie dla tureckiego społeczeństwa za jego odwagę i radość z powodu zwycięstwa nad przemocą, która, niezależnie od kraju, zagraża przecież wszystkim. Zaś dziennikarze na całym świecie, w tym redakcja „Wyborczej”, dokładają wszelkich starań, by o tych wydarzeniach informować rzetelnie i obiektywnie.
Pani radca pisze, że wiadomości i komentarze „Gazety Wyborczej” na temat puczu czyta „ze smutkiem”, i zarzuca nam „próbę umniejszenia znaczenia zamachu”. Nie powołuje się jednak na konkretne artykuły, co uniemożliwia odniesienie się do zarzutów. Doniesienia z Turcji były przez cztery kolejne dni głównym materiałem zagranicznym na naszych łamach; redakcja wysłała tam specjalną korespondentkę. Choć zawsze można zrobić więcej, nie wydaje się, by można było nam zarzucić „umniejszanie znaczenia”.
Pani radca ma również za złe „komentarze sugerujące jego [tzn. zamachu] wyreżyserowanie celem poszerzenia władzy przez prezydenta Turcji”. Takie podejrzenia wysuwali komentatorzy na całym świecie, w tym czołowy turecki obrońca praw człowieka Cengiz Candar. Nie było powodu, by je ocenzurować; należy jednak się cieszyć, że – jak się obecnie wydaje – zapewne były one nieuzasadnione.
Pani radca pisze też, że postępowania w sprawie puczystów „przeprowadzone zostaną przez niezawisłe organy sądowe”. Niestety, można w to, po czystce prawie 3 tysięcy prokuratorów i sędziów, wątpić; już wcześniej zresztą były powody, by krytykować przestrzeganie przez Turcję zasad praworządności, i „GW” o tym pisała. Podobne obawy wyrażały i wyrażają organizacje praw człowieka oraz władze państw demokratycznych. Będziemy bacznie obserwować wszelkie zagrożenia praworządności w Turcji – podobnie zresztą jak na przykład w Polsce, choćby ich skala była inna.
Pani radca twierdzi wreszcie, że „istnieją konkretne dane, które potwierdzają, że za tym krwawym przewrotem stała Organizacja Terrorystyczna Fethullaha Gulena (FETO)”. Redakcja rada byłaby je poznać: do tej pory owa tajemnicza organizacja, jakoby turecka, lecz o angielskim akronimie, istnieje jedynie w ekstrawaganckiej publicystyce prorządowych tureckich publicystów i w budzących wątpliwości prawne aktach oskarżenia równie prorządowych tureckich prokuratorów. Przyznanie się do członkostwa przez aresztowanego spiskowca, który wie, że grozić mu może retroaktywnie wprowadzona kara śmierci, nie wydaje nam się wystarczającym dowodem, choć nie wątpimy, że będą też następne, podobne spektakularne zeznania.
Bardziej poważnie traktujemy słowa rzecznika prezydenta, Ibrahima Kalina, który uzasadniając żądanie ekstradycji mieszkającego w USA domniemanego przywódcy domniemanej FETO, powiedział: „Wyślijcie go do Turcji, by się poddał procesowi sądowemu; jeśli udowodni, że jest niewinny, będzie mógł wrócić”. Szczególnie zaś poważnie traktujemy sytuację naszych kolegów, odważnych i rzetelnych tureckich dziennikarzy. 20 z nich, w tym wybitnego dziennikarza śledczego Cana Dundara, jeszcze przed zamachem osadzono w więzieniu. Opłakujemy zabitego przez puczystów fotografa Mustafę Cambaza z prorządowej gazety „Yeni Safak” i niepokoimy się losem aresztowanych po zdławieniu puczu redaktorów Leventa Keneza i Gulizara Bakiego z opozycyjnej gazety „Meydan”. Niepokoi nas też pozbawienie licencji 25 rozgłośni radiowych i telewizyjnych.
Pani radca ma rację, gdy pisze, że „tureckie media, opowiadając się za demokracją, odegrały bardzo istotną rolę” w stłumieniu puczu. Mamy nadzieję, że nadal będą mogły bronić demokracji, nie tylko z więziennych cel.
Dawid Warszawski, „Gazeta Wyborcza”
Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.
W Magazynie Świątecznym:
Pokój z kuchnią Roberta Biedronia
Będziemy wolnym społeczeństwem, jeżeli będziemy się wspierać, rozumieć, rozmawiać. Inaczej zawsze się znajdzie ktoś, kto nas zniewoli. Dorota Wodecka rozmawia z Robertem Biedroniem
Niech papież zobaczy naszą głupotę. Rozmowa z dominikaninem o. Józefem Puciłowskim
Co będzie z nami, jak wyjedzie papież? Edukować, nie wierzyć w propagandę. I nie przyzwyczajać się do tego co dookoła Z O. Józefem Puciłowskim rozmawiają Małgorzata Skowrońska i Michał Olszewski
Turcja. Allahu Akbar, Erdogan Akbar
Ludzie klaskali na widok czołgów. Ale z okien na ulicę nie wyszli, bo czołgów było mało, a rozjuszonych zwolenników prezydenta bardzo dużo. Rozmowa z Garethem Jenkinsem
USA. Tylko pieniądze i krew
Epidemia przemocy w USA będzie trwać, bo Amerykanie nie dokonują rozrachunku z własną morderczą historią
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Ostatni Homo sapiens: narodziny hybrydy
Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków jest ostatnim wcieleniem Homo sapiens
Colin Firth o filmie „Geniusz”: Dżentelmen to nie ja, czyli pod prysznicem w kapeluszu
– Nie chcę wyjść na zgreda, ale kiedy młodzi ludzie mówią, że w internecie można znaleźć wszystko, odpowiadam: „Tak, ale zarazem nie można znaleźć niczego” – mówi aktor, który w „Geniuszu” zagrał Maxwella Perkinsa, słynnego redaktora m.in. Hemingwaya
Trump. Człowiek Putina w Białym Domu
Hollywood straszyło, straszyło, aż wykrakało. Putin właśnie instaluje za oceanem swojego prezydenta
Niech papież zobaczy naszą głupotę. Rozmowa z dominikaninem o. Józefem Puciłowskim
Małgorzata Skowrońska, Michał Olszewski: Do jakiego Kościoła przyjedzie Franciszek?
O. Józef Puciłowski: Będziecie pewnie zdziwieni: do wielobarwnego, otwartego, młodego, pełnego entuzjazmu. To papież zobaczy na własne oczy.
Natomiast ufam, że jego współpracownicy i może jacyś paskudni dziennikarze wyjaśnią, że to nie jest cała prawda. Gdyby nasz Kościół był mądry i naprawdę rozentuzjazmowany, nie byłoby pewnie tej sytuacji w kraju, jaka jest obecnie.
Chciałbym, żeby papież zobaczył, że hierarchowie polscy, władze uczelni katolickich, dziekani wydziałów teologicznych, tak licznych u nas przecież, nie zabierają głosu na temat potwornego kłamstwa, które dzieje się obecnie w Polsce, ostatnio dzień w dzień.
A mają taki obowiązek, ponieważ powinni stać nie tylko po stronie prawdy objawionej, ale również po stronie prawdy historycznej i zwykłej przyzwoitości. Co mówię nie tylko jako dominikanin, ale również czynny historyk.
Jakie kłamstwo?
– Jeżeli minister edukacji Anna Zalewska kłamie w żywe oczy na temat Jedwabnego i Kielc, jeżeli rzecznik rządu unika odpowiedzi na konkretne pytanie o osoby, które wprowadziły Polskę do NATO , to mamy do czynienia z oszustwem.
Rząd powinien trzymać się prawdy. Tymczasem mam czasem wrażenie, że urzędnicy i ministrowie przechodzą specjalne szkolenie polityczne, tak jak kiedyś członkowie PZPR. Dzięki temu potrafią stanąć przed kamerą, przed milionami ludzi, i zwyczajnie kłamać, zasuwać bujdy albo nie mówić nic. Inna, pozornie odległa sprawa: angażowanie wojska do spraw smoleńskich. Przy każdej okazji i w każdym miejscu. Czy przy okazji rocznicy chrztu Polski również powinniśmy odczytywać apel ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej?
Kościół ma swoje miejsce w społeczeństwie jako edukator, nauczyciel moralności. Tego w Polsce brakuje i nie mam pewności, czy papież ten brak zobaczy.
Nasz Kościół jest niemy, nie odzywa się, nie reaguje.
Kościelna lekcja polityki: hołd i omerta [BARTOŚ]
Biskupi nie milczą – skarżą się, że katolicyzm jest w Polsce prześladowany.
– My się generalnie ciągle boimy. Większość naszych hierarchów boi się liberalizmu, gender i jeszcze licho wie czego. Gdyby apostołowie tak się zachowywali jak dziś Kościół w Polsce, dotąd siedzielibyśmy w grajdołku nad Jordanem. Nigdy nie wyszlibyśmy w świat, żeby się z nim zmierzyć, żeby z nim dyskutować.
Jeśli uważamy, że Zachód jest tak paskudny i parszywy, idźmy, nawracajamy, jak pierwsi apostołowie, którzy poszli w pogański świat. Oczywiście ja nie uważam, żeby był aż tak paskudny i aż tak parszywy. Tylko ważne zastrzeżenie: apostołowie nie posługiwali się językiem nienawiści, tylko językiem miłości i dobroci.
Ale nasze, polskie, myślenie o Kościele korzeniami tkwi w „Trylogii” Sienkiewicza: jesteśmy wielcy, heroiczni, prześladowani przez obcą większość. I zapominamy, że w rzeczywistości Jan Kazimierz nie składał swoich ślubów na Jasnej Górze, tylko we Lwowie. Niby mały szczegół, a znaczący. „Trylogia” jest wspaniała, ale nie można na niej kończyć edukacji historycznej, że o religijnej nie wspomnę.
Racja kościelna, racja publiczna. Polska PiS-u zmierza ku teokracji
Kościół w Polsce ma ogromny potencjał, ma elity, szansę rozwoju, świetnie gospodarzy na terenach przyznanych przez państwo. Ma przyszłość, co widać w naszych klasztorach. U nas ludzi nie ubywa. Wokół słychać narzekania, że coraz mniej wiernych. Tu, u dominikanów, jest ich coraz więcej, nawet więcej niż kiedyś. Dlaczego? Spowiadamy od 8 do 20, bez przerwy. Mamy co godzinę mszę. Do krakowskiego kościoła przez długi czas przychodziły same służące z mieszczańskich domów, a teraz się to zmieniło. Najważniejsze są kadry, że posłużę się klasykiem. Najlepiej takie, które mają studia, wiedzę o świecie.
Nasz Kościół ma też misję ewangelizacyjną. Jeżeli pójdziemy w świat z naszą głupotą narodowopolską, nie przekonamy nikogo do siebie. To jest język obcy dla ludzi. Naszym zadaniem jest głoszenie ewangelii i miłości.
Powiem mocno: polski Kościół zaprzepaścił ducha misyjnego Jana Pawła II wraz z jego wielką otwartością. Zamiast tego słyszę biskupa, który oficjalnie straszy nas multikulti. Ludzie, zacznijcie ewangelizować, mówcie mniej takich rzeczy!
Jak doszło do tego, że jedną z najwyraźniejszych postaci Kościoła katolickiego w Polsce jest ksiądz Międlar?
– To nie zaczęło się wczoraj. Ten człowiek miał nad sobą przełożonych, władze zakonne. Naprawdę nikt w zakonie nie zauważył, na kogo zapowiada się Międlar? W zakonie wiemy doskonale, o czym mówią nasi bracia, klerycy. Owszem, czasem zdarzają się przykre niespodzianki, ale na pewno kłopot z tym księdzem nie zaczął się w momencie święceń. On jako ksiądz miał już wyraźne poglądy. Mam znajomych na wrocławskim Oporowie, gdzie Międlar sprawował posługę. Wsiadali do samochodu i jechali szukać innej mszy, bo nie dało się tego wytrzymać.
Ksiądz Jacek Międlar. Kapłan od nienawiści
Sprawa kolejna, równie bulwersująca: czy białostocka katedra, zgadzając się, by Międlar wygłosił tam kazanie, nie wiedziała, kogo wpuszcza? Nie jestem w stanie w to uwierzyć. Zazwyczaj proboszczowie mają pojęcie, kto stanie przed ołtarzem. Jeżeli w przypadku Białegostoku tak się nie stało, to opiekunowie katedry popełnili grzech, pozwalając, by świątynia została opluta. Nie przez media, które opisały wydarzenia.
To ksiądz Międlar opluł kościół.
W czasie wizyty papieża Franciszka Kościół schowa księży Międlara i Oko, biskupów straszących gender i multikulti.
– Dlatego właśnie mówię, że papież zobaczy Kościół radosny i kolorowy. A potem wyjedzie, my zaś powrócimy do codzienności.
Skąd bierze się opór części katolickich elit przed tym, co mówi Franciszek? Odkąd został wybrany na papieża, w Polsce rośnie opór przeciwko jego naukom. Tomasz Terlikowski pyta o mandat papieża do wygłaszania opinii na temat rodziny.
– Terlikowski nie jest na szczęście reprezentantem Kościoła. Ciekawe swoją drogą, że robi złą robotę, a mimo to nie jest krytykowany przez hierarchię.
Ale nie powiedziałbym, że papież jest w Polsce sekowany czy niewidzialny. Myślę, że po prostu jest wymagający. Mówi dziwne rzeczy o imigrantach, rozwodach, małżeństwie, wielodzietności, ekologii. I mało jest intelektualistów w rodzaju bp. Grzegorza Rysia, dla którego słowa Franciszka są po prostu częścią życia. Papież nie mówi pięknych, okrągłych zdań jak Benedykt XVI. To praktyk, który zna ludzi i chce być blisko nich.
Schizma w polskim Kościele. Franciszek nie jest ich papieżem
Dlaczego „dziwne”? Dla nas jasne i proste. Na przykład o zagrożeniach związanych z niszczeniem środowiska i ociepleniem klimatu…
– Ale o czym państwo mówią? U nas jest Puszcza Białowieska, którą chce wycinać wierzący minister. Działanie w sprawie Białowieży jest z ducha antypapieskie, ale dobrze pokazuje pewną charakterystyczną korelację – papież sobie gada, a polski katolik robi sobie, co chce.
Ciekawe zresztą, że teksty papieskie nie doczekały się jakiejś porażającej liczby omówień czy komentarzy w Polsce. My tu po prostu mamy inne zainteresowania.
Kardynał Robert Sarah, który chce wprowadzić liturgię przedsoborową, jest fetowany na łamach „Naszego Dziennika” bardziej niż Franciszek. Jest mądry, lepszy, bo odpowiada opcji, która w naszym Kościele istnieje: zachowawczej.
Ksiądz Janusz Pasierb powiedział kiedyś, że po soborze msza święta stała się jak nabożeństwa majowe czy czerwcowe, czyli spotkaniem zrozumiałym dla wszystkich. Okazuje się, że w polskim Kościele narasta tęsknota za księdzem odwróconym tyłem do ludzi.
Kto może otworzyć oczy Franciszkowi?
– Mam nadzieję, że w jego otoczeniu są ludzie, którzy mówią mu, co dzieje się w Polsce. Były nuncjusz Celestino Migliore mógłby odegrać taką rolę, bo to był ktoś, kto się orientował bardzo dobrze w polskich sprawach. Liczę jeszcze na ojca Wojciecha Giertycha, dominikanina, który jest papieskim teologiem. W Watykanie jest wciąż wielu naszych księży. Ufam, że ktoś przytomny przy papieżu się znajduje.
Ale pytacie mnie, jakbyśmy przeżywali w polskim Kościele kataklizm, a przecież jeszcze tak nie jest. Dzieje się u nas dużo dobrego, wystarczy zwrócić uwagę na bardzo dobre rozwiązania eliminujące ryzyko pedofilii. Rozmawiamy w Krakowie, gdzie wokół kardynała Dziwisza działają bardzo mądrzy hierarchowie: Ryś, Damian Muskus, Roman Pindel. Nadal istnieje środowisko „Tygodnika Powszechnego”, o które powinniśmy jak najmocniej dbać. Chcę przez to powiedzieć, że ten obraz nie może być czarny.
A jednocześnie dzieje się niefrasobliwie głupio i właśnie tę niefrasobliwą głupotę papież powinien w końcu zobaczyć.
O. Grzegorz Kramer: Wystawiam nos, więc po nim dostaję
W orędziu do Polaków Franciszek wezwał do miłosierdzia. Trafi do Polaków, którzy podburzani przez część polityków, głównie prawicowych, żądają odgrodzenia nas od uchodźców? Hejtują ich, nienawidzą.
– Jestem pół-Węgrem i muszę powiedzieć, że Polska nie jest jakimś wyjątkiem. Na przykład na Węgrzech biskupi straszą oficjalnie imigrantami, używając triady „zakazać, nie wpuszczać, wyrzucić”. U nas takich głosów wśród hierarchów jednak nie ma. W sprawie uchodźców nasi biskupi zachowują się przyzwoicie, jasno deklarując, że mamy wobec nich chrześcijańskie obowiązki. Zupełnie inaczej widzi to społeczeństwo.
Nie jestem hurraoptymistą czy naiwniakiem w sprawie uchodźców. Oczywiście, że trzeba imigrantów dokładnie sprawdzać, od tego są władze. Ale czy naprawdę nas na to nie stać? Pani premier mówiła o milionie Ukraińców w Polsce. Polacy przyjmowani byli przez Węgrów w czasie wojny, pracują na Zachodzie, dobrze się mają. Dlaczego nie moglibyśmy choć odrobinę się podzielić swoim dobrobytem? To również kwestia pewnego pragmatyzmu: możemy czekać na inwazję albo na to, aż ktoś nas zmusi do ich przyjęcia. Możemy jednak, dopóki jest jeszcze czas, zmierzyć się z problemem w sposób pokojowy, przyjmując tych ludzi do naszych społeczności.
Nie mam nic przeciwko Arabom, muzułmanom.
Ojciec był zaskoczony falą protestów przeciwko uchodźcom? Tłumami młodych ludzi ubranych w koszulki husarii, biało-czerwone, z orłami? Maszerowali również blisko waszego krakowskiego klasztoru.
– To jest klęska także nasza, Kościoła. Przecież ta młodzież jest katechizowana od przedszkola. Gdzie byli katecheci i czego ją uczyli? – pytam. W tym momencie powinien zabrać głos Kościół instytucjonalny i takie czyny potępić.
Boję się, że będzie tego więcej i więcej. Od tego tylko iskra… Podobną klęskę czuję, oglądając kiboli na stadionie. Katolicy biją ludzi – w XXI wieku.
Wszyscy byli edukowani religijnie w szkole, chrzczeni, bierzmowani. Teraz dojdzie religia na maturze. Gdzie jest to religijne wychowanie?
Trzeba wychowywać, przekonywać, nawet potępiać czyny. Bardzo głośno, jednoznacznie. Dla takich ludzi nie ma miejsca w religii katolickiej. Róbcie, co chcecie, ale nie udawajcie, że jesteście katolikami. Jeżeli kogoś wykluczać, to właśnie takich. To oni szkodzą Kościołowi i społeczeństwu. Za faszystowskie, rasistowskie, głupie, szkodliwe wypowiedzi.
Powiem, bo wiąże się to z uchodźcami: dookoła rośnie po raz kolejny marzenie o wielkiej Polsce katolickiej. Z pełnym przekonaniem twierdzę, że to byłaby klęska. Myśmy przez większość swego istnienia byli krajem Żydów, luteranów, prawosławnych, katolików. I to było piękne.
Czym może się skończyć budowanie religijnego przymusu, pokazuje przykład Węgier: moja pierwsza ojczyzna ogłosiła się pod koniec lat 30. Królestwem Matki Bożej, mimo że mieszkało w niej ponad 60 proc. katolików, a cała reszta to protestanci, kalwini, ewangelicy i Żydzi.
Chwilę później przyszły ustawy antyżydowskie, które Kościół zaakceptował, a potem przyszedł Auschwitz i Kościół węgierski też milczał, gdy 400 tys. Żydów jechało pociągami do gazu.
Może po prostu wyłazi z nas chłopska pazerność? Ciągnąć z Unii – jak najbardziej, ale już oddać trochę pola innym – za nic w świecie. Tu jest miedza i wara od mojego.
– Wyłazi, i to jak! Powiedziałbym, że to brzydka mentalność rustykalna. Dlaczego tak się dzieje, to już sprawa dla socjologów. Kościół ma inne zadanie: musi pokazać, że tej pazerności nie po drodze z wiarą.
Ta nasza pazerność idzie w parze z poczuciem osamotnienia: że nie mamy sojuszników w Europie, że Unia zagraża polskiemu katolicyzmowi i polskiej państwowości. Skąd się to uczucie bierze?
– Skoro przez dziesięciolecia było się narodem wybranym, przez całe wieki, aż od obrony Jasnej Góry, to potem trudno uznać, że inni mogą być tacy sami, albo lepsi. Moja mama, która była kalwinką, a potem katoliczką, zawsze mówiła, że Polacy to tacy Żydzi Nowego Testamentu. Taki naród wybrany. Tyle że to poczucie, że jesteśmy jasną gwiazdą Europy, od której zacznie się nawracanie krajów multikulti, wyrodziło się w coś niedobrego. W coś, nad czym niedługo może być trudno zapanować.
Czy doświadczenie węgierskie przydaje się w opisie współczesnej Polski? Sándor Márai w swoich „Dziennikach” pisze, że to, co się stało na Węgrzech po 1939 r., było efektem wieloletniego procesu, na który złożyła się m.in. niemoc intelektualistów. Widzi ojciec podobieństwa?
– Widzę, i to potęguje mój strach przed przyszłością. Mam jakiś mandat, żeby wypowiadać się w tych sprawach, nie tylko z racji pochodzenia, ale też dlatego, że przez wiele lat wykładałem na Węgrzech historię III Rzeszy. Na Węgrzech intelektualiści byli albo schowani, albo wyrzucani z kraju. Przypomnijmy sobie historię Alberta Szent-Györgyiego de Nagyrápolta, odkrywcy witaminy C – wyodrębnił ją zresztą z papryki. Ten wybitny naukowiec musiał opuścić ojczyznę, bo dla władz był Żydem, mimo że był kalwinem.
Dlaczego na Węgrzech przeszły ustawy antyżydowskie? Zanim episkopat się połapał, co się stało, a przypomnijmy, że biskupi zasiadali wówczas w izbie wyższej parlamentu, zło już się stało.
Czy nasza historia zatacza koło? Nie trzeba nawet uciekać się do porównań z przedwojennymi Węgrami. W połowie lat 70. działał ojciec w polskiej opozycji demokratycznej. Są jakieś wspólne elementy?
– Myślę o tym cały czas. Chciałbym powiedzieć, że przypomina mi się bolszewizm, ale to jest jednak inna forma. Dzieje się w Polsce coś, co nosi znamiona prawicowego zamachu stanu. Trójpodział władzy zostaje przekreślony, fałszowana jest przeszłość, ktoś, kto nie ma władzy konstytucyjnej, kieruje krajem. Mamy zamach na historię, naukę, media, Trybunał Konstytucyjny. Nawet zwykły „Teleexpress” kłamie w żywe oczy.
„Gazeta Wyborcza” nie jest, jak się próbuje Polaków przekonać, szmatą, tylko bardzo istotną częścią opinii publicznej, TVN nie ma misji ewangelizacyjnej, bo mieć nie musi, jest natomiast ciekawą stacją informacyjną.
Jak to bezprawie, które obecnie się dokonuje, nazwać? Bardziej przypomina mi nowa Polska początki faszyzmu w wykonaniu Franco czy Pinocheta. I boję się tego, co nastąpi za jakiś czas, zarówno w Polsce, jak i wewnątrz Kościoła.
Gościliśmy ostatnio hiszpańskiego dominikanina, który powiedział: myśmy tę lekcje przerabiali i mamy teraz efekt – absolutną laicyzację. W Polsce kiedyś nastąpi reakcja na obecne wydarzenia i wahadło wychyli się w drugą stronę. Ze szkodą dla Kościoła.
Na razie trzeba głośno mówić, że mamy do czynienia z elementami zamachu stanu.
Co ojciec czuł, oglądając rocznicę Radomia ’76? Półnadzy mężczyźni z wzniesionymi pięściami i przekaz, że KOR tworzyli Macierewicz oraz Naimski z pomocą Kuronia i Jana Józefa Lipskiego. O całej reszcie milczenie.
– Ja też pomilczę. Co tu mówić? Jak człowiek zacznie komentować kłamstwa, to kłamstwo w pewnym momencie nabiera cech szlachetności. Dobroć dobrocią, ale może czasem trzeba dać po mordzie, słowami, żeby człowiek otrzeźwiał.
Gdzie i kiedy popełniliśmy my, katolicy, błąd?
– Nie chcę brać wszystkich grzechów społecznych na ramiona duchownych, ale jakąś odpowiedzialność za obecny kształt społeczeństwa ponosimy. Jest nas 30 tys. Jest wiele miejsc, w których ksiądz ma wielki autorytet. Czy wykorzystujemy go do poszukiwania Boga, do głoszenia prawdy, choćby była niewygodna? Czasem ambona staje się miejscem zupełnie doraźnych rozgrywek politycznych, podczas gdy młodzi, krytyczni ludzie szukają w Kościele czego innego.
Skąd w ojcu takie poczucie winy?
– Bo to wina Kościoła, że wielu z tych głosujących na „dobrą zmianę” w ostatnich wyborach to katolicy. Czy katolicy nie wiedzą, że Jarosław Kaczyński to człowiek przewrotny? Nie rozumieją wszystkich tych kłamstw, zafałszowań, jakich dopuszczono się przy okazji szczytu NATO?
To jest wina Kościoła, że tylu ludzi głosowało na PiS. Nie potrafiliśmy i nie chcieliśmy ich powstrzymać.
PiS może wykorzystać propagandowo papieską pielgrzymkę? W Krakowie nieoficjalnie słychać, że jego politycy zabiegają o to, by Franciszek wspólnie z Andrzejem Dudą odwiedził grób Lecha Kaczyńskiego.
– Jeśli taki plan istnieje i powiedzie się, Franciszek, nawet nie mając świadomości, weźmie udział w nobilitacji religii smoleńskiej. I potem na wszystkich rocznicach smoleńskich pojawią się zdjęcia papieża błogosławiącego grobowiec śp. prezydenta. Chcemy tego? Czy to nam pomoże?
Ciemną przyszłość ojciec przed nami rysuje. Można w ogóle upatrywać jakiejś szansy w wizycie Franciszka?
– Poza tymi, o których mówiliśmy? Dla nas to szansa na odświeżenie pamięci o nauczaniu Jana Pawła II. Dziś nawet dominikańscy klerycy, gdy mówię o Wojtyle, patrzą na mnie, jakbym cytował Piusa X.
Ta wizyta potrwa pięć dni. Co dalej?
– Niewiele tu wymyślę: edukować. Nie przez przypadek w Polsce reformy zaczęły się od Komisji Edukacji Narodowej. Edukacja, za którą idzie krytyczne myślenie, potrafi zmieniać rzeczywistość. Przecież owoce Komisji nasi przodkowie zbierali aż do powstania listopadowego. Właśnie dlatego, że postawiliśmy na szkolnictwo, polskie społeczeństwo przetrwało aż tak długo. Zapędy nacjonalistyczne zaczęły się przecież dopiero od końca XIX w.
I coś jeszcze: nie wierzyć w propagandę. Nie przyzwyczajać się do tego co dookoła.
* Józef Puciłowski OP – urodził się w 1939 r. na Węgrzech. Ojciec był Polakiem, matka Węgierką. Wychowany w wyznaniu kalwińskim, po przeprowadzce do Polski w wieku dziesięciu lat przeszedł na katolicyzm, który wyznawał ojciec. Pracę doktorską obronił na Uniwersytecie Wrocławskim w 1977 r. Działał w duszpasterstwie akademickim i Klubie Inteligencji Katolickiej, wraz z Maciejem Ziębą organizował Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej, w ramach których wykładali opozycjoniści. Był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa; przesłuchiwany w stanie wojennym za to, że w prywatnej korespondencji (pisanej zresztą po węgiersku) źle się wyraził o ówczesnej władzy.
Już wtedy był klerykiem zakonu dominikańskiego, do którego wstąpił w 1981 r. Śluby wieczyste złożył w 1986 r., a święcenia kapłańskie przyjął rok później. Pracował w klasztorach w Gdańsku i Szczecinie. Był duszpasterzem studentów i artystów, wykładał historię Kościoła, m.in na UJ, Katolickim Uniwersytecie Węgierskim, w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Ojców Dominikanów w Krakowie. W latach 1996-2004, przez dwie kadencje, pełnił funkcję wikariusza generalnego zakonu dominikanów na Węgrzech.
Od 2004 r. mieszka w Krakowie. Jest autorem m.in.: „Myśląc głośno…” (1997), „Między martwym a żywym” (1999 r., z przedmową Tadeusza Mazowieckiego). Publikuje w „Więzi”, „Tygodniku Powszechnym”, „W Drodze”. Tłumaczy też książki z języka węgierskiego na polski
Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.
W Magazynie Świątecznym:
Pokój z kuchnią Roberta Biedronia
Będziemy wolnym społeczeństwem, jeżeli będziemy się wspierać, rozumieć, rozmawiać. Inaczej zawsze się znajdzie ktoś, kto nas zniewoli. Dorota Wodecka rozmawia z Robertem Biedroniem
Niech papież zobaczy naszą głupotę. Rozmowa z dominikaninem o. Józefem Puciłowskim
Co będzie z nami, jak wyjedzie papież? Edukować, nie wierzyć w propagandę. I nie przyzwyczajać się do tego co dookoła Z O. Józefem Puciłowskim rozmawiają Małgorzata Skowrońska i Michał Olszewski
Turcja. Allahu Akbar, Erdogan Akbar
Ludzie klaskali na widok czołgów. Ale z okien na ulicę nie wyszli, bo czołgów było mało, a rozjuszonych zwolenników prezydenta bardzo dużo. Rozmowa z Garethem Jenkinsem
USA. Tylko pieniądze i krew
Epidemia przemocy w USA będzie trwać, bo Amerykanie nie dokonują rozrachunku z własną morderczą historią
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Ostatni Homo sapiens: narodziny hybrydy
Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków jest ostatnim wcieleniem Homo sapiens
Colin Firth o filmie „Geniusz”: Dżentelmen to nie ja, czyli pod prysznicem w kapeluszu
– Nie chcę wyjść na zgreda, ale kiedy młodzi ludzie mówią, że w internecie można znaleźć wszystko, odpowiadam: „Tak, ale zarazem nie można znaleźć niczego” – mówi aktor, który w „Geniuszu” zagrał Maxwella Perkinsa, słynnego redaktora m.in. Hemingwaya
Trump. Człowiek Putina w Białym Domu
Hollywood straszyło, straszyło, aż wykrakało. Putin właśnie instaluje za oceanem swojego prezydenta
Kronika Dobrej Zmiany: Kaczyński na liście oszukanych przez PiS
Prezes PiS udaje (?), że nie wie, jakie ustawy szykuje jego partia, Macierewicz idzie na starcie z Powstańcami a poseł PiS w sprawie Trybunału pokazuje wszystkim środkowy palec – czyli w kraju „dobrej zmiany” tydzień jak co tydzień.
Podwyżki, których nie było
Dyskusja o zbyt niskich płacach w Polsce dotarła na rządowe szczyty. Rząd postanowił zaradzić problemowi – na razie w ograniczonym zakresie. Z poselskiego (ale wróbelki ćwierkają, że tak naprawdę projekt opracowano w rządzie) klubu PiS wyszedł projekt znacznych podwyżek pensji dla rządzących: premier Szydło, prezydenta Dudy, ministrów oraz posłów i senatorów. I pewnie można by przekonać Polaków, że w stosunku do ponoszonej odpowiedzialności członkowie rządu zarabiają za mało. Może nawet do takich podwyżek, jakie próbował przeforsować sobie rząd (portal „Oko.press” wyliczył, że w stosunku do średniej krajowej wedle nowych stawek, Beata Szydło byłaby drugim najlepiej zarabiającym szefem rządu po Viktorze Orbanie). Ale PiS postanowił to zrobić po swojemu: przepchnąć „na chama” (projekt został zaprezentowany w nocy), bez wcześniejszych konsultacji i nie oglądając się na innych.
Efekt? Rwetes i protesty oraz pospieszne wycofanie się PiS z projektu, kiedy tylko wybuchła chryja. Ale co jest w tym najzabawniejsze? Nieudolna próba przekonywania wszystkich naokoło o dwóch rzeczach: że to była tylko prywatna inicjatywa posłów oraz że wściekł się na nią Jarosław Kaczyński, bo rzekomo nic o niej nie wiedział. Tyle że prezes PiS głosował za dalszą pracą nad ustawą. Albo więc ktoś tu kłamie, albo w istocie prezes kontroli nad partią nie ma.
Nowy szef IPN i przewodnik na Światowe Dni Młodzieży, czyli „polityka historyczna” w rozkwicie
Nowym szefem IPN został dr Jarosław Szarek. Do historii ma jednak stosunek specyficzny. Twierdzi na przykład, że zbrodni w Jedwabnem dokonali Niemcy a Polaków… tylko wykorzystali jako wykonawców (cokolwiek według Szarka miałoby to znaczyć).
Wybór Szarka i jego wypowiedź zbiegły się z wydaniem przez MSZ broszurki „Ambasador polskości. 1050 rocznica chrztu Polski” z okazji Światowych Dni Młodzieży. Wydawnictwo to jest dostępne po polsku i w kilku innych językach i jest przeznaczone zarówno dla pielgrzymów jak i goszczących ich Polaków. To krótki przewodnik, głównie polskiej historii. Tyle tylko, że część ważnych wydarzeń wycięto, tak samo jak i „niewygodnych” postaci dla obecnej władzy (np. Wałęsę czy Bartoszewskiego).
Te dwa wydarzenia pokazują jedno. O ile można było się łudzić, że koniec z „pedagogiką wstydu” to dla prawicy po prostu inne rozłożenie akcentów, to teraz wiadomo, że chodzi o zwykłe zafałszowanie historii. Po raz kolejny okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak „polityka historyczna” – jest albo polityka, albo historia.
Trybunał znów „naprawiony”
PiS ponownie przepchał swoją ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. I już po raz drugi ma ona go „naprawić”. Debata była wyjątkowo burzliwa (choć w tym Sejmie to już chyba norma). Oryginalnymi środkami wyrazu popisał się poseł PiS Piotr Pyzik. Jako argumentu ostatecznego w dyskusji z posłem PO Tomaszem Cimoszewiczem, użył wysuniętego środkowego palca. Jak tłumaczy to PiS? Ustami Beaty Mazurek, rzeczniczki prasowej Klubu PiS, partia rządząca przekonuje, że winne są… „chamstwo i agresja” PO. Paradoksalnie w pewien sposób to prawda. Na punkcie Platformy i tym, co z nią związane w PiS-ie rzeczywiście mają jakąś niezdrową obsesję. Przecież jeszcze przed środkowym palcem Pyzika był tzw. audyt.
Apel smoleński czyli Powstańców bój ostatni
Powstańcy warszawscy znów walczą. Tym razem z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem. Uparł się on by na siłę uszczęśliwić weteranów i w najważniejszym dla nich dniu obok nazwisk ich poległych kolegów odczytać listę ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Powstańcy apelują (nomen omen): nie mieszajmy tych dwóch spraw. Ale Macierewicz nie ustępuje. Zaprosił Powstańców na konsultację, ale Ci odpowiedzieli, że wszystko co maja do powiedzenia opisali już w liście do MON. Impas trwa.
Doskonale całą tą w sumie żenującą, choć przede wszystkim smutną sytuację podsumował w emocjonalnym komentarzu na antenie TOK FM Piotr Kraśko: „To nie jest zaszczyt dla Powstańców Warszawskich, że stanie obok nich asysta wojskowa. To jest zaszczyt dla asysty wojskowej, że może stanąć obok Powstańców! To nie jest zaszczyt dla Powstańców Warszawskich, że spotkają się z jakimkolwiek ministrem obrony narodowej. To jest zaszczyt dla ministra obrony narodowej!”
Czytaj także: W PiS mówią po angielsku lepiej niż Obama a prezes i minister edukacji uczą nowej historii starych dziejów – czyli kolejny tydzień Dobrej Zmiany.
Trump. Człowiek Putina w Białym Domu [APPLEBAUM]
Donald Trump (FOT. J. SCOTT APPLEWHITE / AP)
Odwiecznym tematem w amerykańskiej kulturze popularnej jest tajny spisek organizowany z zagranicy, a zmierzający do przejęcia kontroli nad Ameryką. W „Manchurian Candidate”, „Kandydacie mandżurskim”, filmie z 1962 roku, przedstawiono chiński spisek mający doprowadzić do zamachu stanu. Być może też miłośnicy paranoidalnych thrillerów pamiętają powieść „Lucky Bastard” z 1998 roku, w której kontrolę nad prezydentem USA sprawuje agent radziecki, przypadkowo będący jego żoną.
Teraz jednak jest rok 2016. Rzeczywistość przerasta fikcję i oto pojawił się kandydat na prezydenta, który ma bezpośrednie i pośrednie powiązania z zagranicznym dyktatorem, Władimirem Putinem, i promuje jego strategie. To jednak żadna tajemnica, żadna zmowa, żaden spisek. Nikogo nie zahipnotyzowały ani nie zwerbowały obce służby. Marine Le Pen, przywódczyni francuskiego Frontu Narodowego, otwarcie przyjmuje rosyjskie pieniądze. Tak samo w kampanii Trumpa rozgłasza się jego powiązania z Rosją, nie ponosząc żadnych poważniejszych politycznych kosztów.
Skalę biznesowych powiązań kandydata z Rosją przedstawił między innymi Franklin Foer w magazynie „Slate”. Trump wielokrotnie próbował swoich sił w świecie postradzieckim, inwestując wraz z oligarchami w Rosji i Azerbejdżanie, organizując wybory Miss Universum w Moskwie, starając się przyciągnąć rosyjskie pieniądze na swoje projekty w Ameryce Północnej. Otoczył się też ludźmi powiązanymi ze skorumpowanym światem rosyjskiego biznesu. Przyjął jako doradcę w sprawach polityki zagranicznej Cartera Page’a, który ma związki z Gazpromem i popierał inwazję na Ukrainę. Szef kampanii wyborczej Paul Manafort przez wiele lat pracował na rzecz Wiktora Janukowycza. Manafort, kiedy mieszkał w Kijowie, miał mnóstwo czasu, żeby przyswoić sobie udoskonaloną przez Kreml taktykę dezinformacji: korzystanie z oprychów na zebraniach wyborczych, odnoszenie się do skrajnych emocji – te osierocone matki na konwencjach Trumpa – oraz oczywiście korzystanie z fałszywych portali i z trolli internetowych.
Rosja w oczywisty sposób bierze udział w kampanii Trumpa. Niedawna kradzież materiałów Narodowego Komitetu Demokratów była dziełem rosyjskich hakerów. Rosyjskie media państwowe i społecznościowe, wraz z mnóstwem fałszywych portali i kont o rosyjskich źródłach na Twitterze, aktywnie popierają Trumpa. Nie twierdzę, żeby cokolwiek z tego miało znaczenie decydujące. Jakie z pewnością się opłaca.
Bo jeżeli nawet Trump nie zostanie prezydentem, to i tak jego kandydatura doprowadziła do realizacji dwóch szczególnie ważnych celów rosyjskiej polityki: podważając reputację USA jako stabilnej demokracji, osłabiono moralny wpływ Ameryki, a niszcząc relacje Amerykanów ze sprzymierzeńcami, zniweczono ich siłę.
Trump powtarza te argumenty, których używa rosyjska telewizja państwowa, od wątpliwości co do suwerenności Ukrainy do podważania przywódczej roli USA w demokratycznym świecie. Na początku tygodnia zespół prowadzący kampanię milionera nakłonił Republikanów do rozmiękczenia stanowiska w sprawie pomocy Ukrainie, a w środę Trump powiedział „New York Timesowi”, że Stany Zjednoczone powinny się martwić o własny „bałagan”, zamiast występowania w obronie demokracji za granicą. W tym samym wywiadzie podał w wątpliwość fundament stabilizacji transatlantyckiej, czyli artykuł 5. NATO – stwierdził, że jeżeli Rosja dokona agresji, zastanowiłby się, nim przystąpiłby do obrony sprzymierzeńców.
Taki język podważa wartość Sojuszu jako czynnika odstraszającego, toteż sekretarz generalny NATO, osoba tak apolityczna, jak tylko można sobie wyobrazić, wydał oświadczenie, w którym zadeklarował, że „solidarność wśród sprzymierzeńców jest jedną z kluczowych wartości NATO”. A prezydent Estonii przypomniał, że inwestuje w siły zbrojne ponad 2 proc. PKB, i wysłał wojsko do Afganistanu.
Trudno wyjaśnić, jak zdumiewająco brzmią słowa Trumpa dla Europejczyków, którzy wierzyli w amerykańskie wartości i gwarancje bezpieczeństwa. Trudno też przesadzić w ocenie ich wagi. Jeżeli NATO nie będzie siłą odstraszającą, nic nie powstrzyma Rosji przed destabilizowaniem państw europejskich, co, jak już udowodniła, jest skłonna czynić. A jeżeli USA skupią uwagę na własnym „bałaganie”, to nie będą w stanie pełnić funkcji przykładu czy inspiracji, a dyktatorzy będą mogli spać spokojniej.
A jaka jest reakcja w kraju? Co robią Republikanie, niegdyś rzecznicy demokratycznego internacjonalizmu i amerykańskiej potęgi? Newt Gingrich, niegdyś zwolennik ekspansji NATO, swobodnie potraktował uwagi Trumpa, który zlekceważył Estonię jako „jakieś miejsce na przedmieściach Sankt Petersburga”. Wszyscy zajęli się innymi sprawami.
Wiem; zdaję sobie sprawę z tego, że dla amerykańskich wyborców większe znaczenie mają przemówienie Teda Cruza i plagiat popełniony przez Melanię Trump niż gwarancje, które zapewniły Europie bezpieczeństwo przez siedem dziesięcioleci. Lecz być może właśnie w taki sposób kończy się era globalnych wpływów USA: nie wybuchem, lecz wzruszeniem ramion i skomleniem.
Przełożył Andrzej Ehrlich
*Anne Applebaum – amerykańska pisarka i publicystka, zdobywczyni Nagrody Pulitzera za książkę „Gułag” (C) 2016 „The Washington Post”
Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.
W Magazynie Świątecznym:
Pokój z kuchnią Roberta Biedronia
Będziemy wolnym społeczeństwem, jeżeli będziemy się wspierać, rozumieć, rozmawiać. Inaczej zawsze się znajdzie ktoś, kto nas zniewoli. Dorota Wodecka rozmawia z Robertem Biedroniem
Niech papież zobaczy naszą głupotę. Rozmowa z dominikaninem o. Józefem Puciłowskim
Co będzie z nami, jak wyjedzie papież? Edukować, nie wierzyć w propagandę. I nie przyzwyczajać się do tego co dookoła Z O. Józefem Puciłowskim rozmawiają Małgorzata Skowrońska i Michał Olszewski
Turcja. Allahu Akbar, Erdogan Akbar
Ludzie klaskali na widok czołgów. Ale z okien na ulicę nie wyszli, bo czołgów było mało, a rozjuszonych zwolenników prezydenta bardzo dużo. Rozmowa z Garethem Jenkinsem
USA. Tylko pieniądze i krew
Epidemia przemocy w USA będzie trwać, bo Amerykanie nie dokonują rozrachunku z własną morderczą historią
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Ostatni Homo sapiens: narodziny hybrydy
Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków jest ostatnim wcieleniem Homo sapiens
Colin Firth o filmie „Geniusz”: Dżentelmen to nie ja, czyli pod prysznicem w kapeluszu
– Nie chcę wyjść na zgreda, ale kiedy młodzi ludzie mówią, że w internecie można znaleźć wszystko, odpowiadam: „Tak, ale zarazem nie można znaleźć niczego” – mówi aktor, który w „Geniuszu” zagrał Maxwella Perkinsa, słynnego redaktora m.in. Hemingwaya
Trump. Człowiek Putina w Białym Domu
Hollywood straszyło, straszyło, aż wykrakało. Putin właśnie instaluje za oceanem swojego prezydenta
Grupiński: TK może na niejawnym posiedzeniu uznać, że ustawa o TK jest niekonstytucyjna. Jest taka ścieżka
Grupiński: TK może na niejawnym posiedzeniu uznać, że ustawa o TK jest niekonstytucyjna. Jest taka ścieżka
Jak mówił Rafał Grupiński w „Śniadaniu w Trójce”:
„Vacatio legis wynosi 14 dni, sprzeczności z Konstytucją i z wcześniejszymi wyrokami są zapisane na twardo, w związku z tym TK ma taką sytuację, że ma 14 dni, żeby rozstrzygnąć, jak ma działać. Czy łamać Konstytucję czy też nie. Sytuacja jest bez wyjścia. TK może oczywiście, w związku z wcześniejszymi orzeczeniami – jest taka ścieżka – bo nie jest w stanie zwołać prawidłowo rozprawy w ciągu 14 dni, żeby orzec niekonstytucyjność. Jest taka ścieżka, że jeśli się przyjmuje, że wcześniejsze rozstrzygnięcia były oczywiste i decydujące, że może na niejawnym posiedzeniu w ciągu 14 dni rozstrzygnąć, że ta ustawa jest niekonstytucyjna. Nie wiem, czy się na to zdecydują. Byłoby dobrze, gdyby PAD skierował ustawę do TK, by rozstrzygnięto tę sprzeczności, które są w nią wpisane, w stosunku do wcześniejszych ustaw”
Kwiatkowski: Ustawa o TK nie wpłynęła do KPRP. PAD się z nią zapozna, wsłucha się w głosy i podejmie decyzję
Jak mówił Adam Kwiatkowski w „Śniadaniu w Trójce”:
„Ta ustawa [o TK] jeszcze nie wpłynęła. Zostały przyjęte przez Sejm większość poprawek, które zaproponował Senat i tak, jak zawsze prezydent najpierw zapozna się z tą ustawą, wsłucha się w głosy, które docierają z różnych stron, a następnie podejmie decyzję”
Stambuł w Warszawie
– Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dzisiaj Turcja – ogłosił Jarosław Kaczyński w 2014 r.(AMMAR AWAD / REUTERS / REUTERS)
Dziś Kaczyński zdobył już pełnię władzy, bez kontroli konstytucyjnej i odpowiedzialności. PiS przeprowadza we wszystkich dziedzinach „redystrybucję godności” (wedle przepisu Maxa Webera). Partyjna nomenklatura wiernych beneficjentów władzy ma żywotny interes w jej trwaniu. Brak przesłanek, że fascynacja Kaczyńskiego Erdoganem ustała po stłumieniu w Turcji puczu, gdy represje i czystki obejmują tysiące sędziów, prokuratorów, nauczycieli, urzędników, którzy tamtej „dobrej zmianie” zawadzają. Erdogan robi to bez sprzeciwu Zachodu. Makiaweliczna skuteczność! Prezes ma się od kogo uczyć.
Od 2003 r. raz zdobytej władzy Erdogan nie oddał. Niszczy sądy, trybunały, media, opozycję. Rozprawia się z internetem, na co w Polsce nikt jeszcze się nie poważył, ale nowe ustawy pozwalają inwigilować ludzi w sieci i zamykać strony internetowe.
Erdogan zawraca z laickiej, prozachodniej drogi wyznaczonej przez Atatürka, ojca nowoczesnej Turcji. Zmienia kraj w nacjonalistyczno-religijną satrapię. Zamierza wprowadzić karę śmierci i zawiesić członkostwo w Radzie Europy. Turcja staje się rewersem demokracji.
– Bardzo potężne siły dążą do tego, żeby Polska nie była tym, czym mogłaby być. Trzeba się temu przeciwstawić – snuł wizję osaczenia Jarosław. Podobnie o Turcji mówi Recep. „Wielkość” obu krajów chcą oprzeć na tradycyjnych wartościach, które liberalne, kosmopolityczne elity rzekomo brukają. Stąd flirt z religijnymi radykałami – katolickimi i muzułmańskimi.
Dumny naród turecki i jego prezydent odrzucają „pedagogikę wstydu”, nie dadzą sobie wcisnąć odpowiedzialności za ludobójstwo Ormian, bo mordowali nie Turcy, tylko jacyś „antyormianie”, a sprawy „skomplikowane były”. Turcja nie da się poniżać, ambasady pisać będą protesty w obronie jej dobrego imienia. Ministrowie Zalewska i Waszczykowski oraz prezes Szarek będą zachwyceni.
Turcja to strategiczny aliant w NATO, więc USA pogodziły się z porzucaniem przez nią demokracji. W Warszawie naruszenie jej standardów wytknął rządowi Obama, ale dla Trumpa, jeśli zostanie prezydentem, turecki status Polski nie będzie problemem.
Skala represji po tureckim puczu dowodzi, że władza absolutna demoralizuje absolutnie. Wiara w samoograniczenie się satrapy jest naiwna. PiS też nie ograniczy się sam, skoro usuwa demokratyczne hamulce władzy. Nie mam złudzeń, że coś powstrzyma człowieka osobiście uczciwego, ale pielęgnującego urojone krzywdy, przekonanego o wyłączności swoich racji.
Obywatele nie mogą przestać się dopominać demokratycznych praw. Nie mogą się znieczulać na zło, bo jutro obudzimy się w Budapeszcie, a pojutrze w Stambule.
Kaczyński, kieszonkowy Erdogan [BALCEROWICZ]
Dobre i złe transformacje
W skład ekonomii instytucjonalnej, mojej głównej dziedziny pracy naukowej, wchodzi m.in. problem zmiany ustrojów oraz czynników, które się za nimi kryją. Większe ustrojowe zmiany można podzielić na dobre i złe transformacje. Dobre to przechodzenie od gorszego do lepszego systemu instytucjonalnego, złe – odwrotnie, od lepszego do gorszego.
Ale według jakich kryteriów można dzielić transformacje na dobre i złe? Uważam, że należy uwzględnić trzy wymiary:
1. Jaki jest poziom rządów prawa?
2. Demokracja: czy władza jest wybierana w regularnych i uczciwych wyborach (co wymaga szerokich wolności obywatelskich), czy też jest niewybieralna.
3. Jaki jest zakres wolności gospodarczej (której rdzeń stanowią własność prywatna i swoboda umów).
Można empirycznie udowodnić, że duże różnice czy zmiany ustrojowe w tych trzech zakresach silnie różnicują lub zmieniają jakość życia w kraju, zarówno pod względem ekonomicznym(poziom zamożności), jak i nieekonomicznym (długość życia, poczucie bezpieczeństwa w stosunkach z organami państwa i z innymi ludźmi itp.).
Dobre transformacje to z definicji takie, które poprawiają ustrój przynajmniej wedle jednego kryterium, nie pogarszając go w innych wymiarach. Taka transformacja zdarzyła się dzięki upadkowi socjalizmu, bardzo złego ustroju, w naszej części świata, a Polska była dotąd jej liderem. Tę transformację wyróżnia to, że poprawa objęła wszystkie trzy wymiary. W Chinach ograniczyła się ona głównie do rozszerzenia wolności gospodarczej, co dało szybki wzrost gospodarki od 1970 do 2015 r. Dalszy szybki wzrost gospodarczy tego kraju stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Od paru lat przyglądam się złym transformacjom, tzn. takim, które pogarszają przynajmniej jeden z wymiarów ustroju bez poprawy w innych. Z historii znamy drastyczne przykłady takich przemian, np. rewolucja bolszewicka w Rosji czy maoistowska w Chinach. Ostatnie lata dostarczają nam przykładów dużo mniej drastycznych, ale bardzo pouczających i ostrzegających, a mianowicie: pogarszanie się systemu, który, przynajmniej na początku, jest demokratyczny. W takich przypadkach nie następuje przewrót, są wolne wybory, po których następuje ustrojowy regres.
Przykłady obejmują przejście od Rosji Jelcyna do Rosji Putina, orbanizm na Węgrzech, opanowanie państwa przez Erdogana w Turcji, peronizm w Argentynie, chavizm w Wenezueli. Nie ma oczywiście w tej książce miejsca na analizę poszczególnych przypadków. Mogę tu tylko powiedzieć, że wszystkie obejmowały silne ograniczenia lub wręcz zniesienie demokratycznej konkurencji, regres w poziomie praworządności oraz ograniczenie wolności gospodarczej przez wzrost zawsze upolitycznionego interwencjonizmu z nacjonalizacją niektórych firm (Rosja, Argentyna, Wenezuela, Węgry). Taki ruch zaspokaja potrzebę władzy rządzących polityków, umożliwia obsadzanie stanowisk swoimi ludźmi, a wierzącym etatystom daje złudzenie, że umacniają wzrost gospodarczy.
Analizując wymienione przykłady, zastanawiam się, co decyduje o trwałości złych transformacji, tzn. o tym, jak długo gorszy ustrój się utrzyma. Samo rozpoczęcie złych przemian może wynikać ze splotu czynników, z których niektóre – tak jak w przypadku zwycięstwa w Polsce PiS – nie musiały się zdarzyć. Główne pytanie brzmi: jeśli zła transformacja się rozpocznie, to jak szybko da się ją zatrzymać i odwrócić?
***
Zastanawiając się nad tym pytaniem, dochodzę do wniosku, że długotrwałe złe transformacje wynikały ze splotu kilku czynników.
Po pierwsze, musi się pojawić i działać przez dłuższy czas jakiś uzdolniony i pozbawiony skrupułów demagog. Takim był np. Peron w Argentynie, a obecnie są Putin w Rosji, Erdogan w Turcji czy Orban na Węgrzech.
Po drugie, ów demagog musi zbudować silną i trwałą organizację. W najtrwalszych złych przemianach to organizacja żyje dłużej niż jej twórca, np. peronizm w Argentynie.
Po trzecie, musi istnieć duża baza społeczna – spora część społeczeństwa, które demagog i jego organizacja mogą zmobilizować, by demokratycznie zdobyć władzę, a następnie – niekoniecznie demokratycznie – ją utrzymywać. Mobilizacja jest – w różnych proporcjach zależnych od sytuacji – kombinacją agresywnej, nienawistnej propagandy skierowanej przeciw oponentom oraz rozdawnictwo posad i pieniędzy. Tak np. jeśli idzie o propagandę, to Orban mobilizuje ludzi ze wsi i mniejszych miast przeciwko „establishmentowi” w Budapeszcie. Erdogan politycznie zmobilizował bardziej konserwatywną – w sensie religijnym – ludność Anatolii i skierował przeciw mniej religijnemu establishmentowi dominującemu w tureckiej polityce od czasów Atatürka. Chávez w Wenezueli, wielbiciel Kuby, operował agresywną retoryką antykapitalistyczną i antyamerykańską oraz masowym socjalnym rozdawnictwem. Putin stawał się coraz bardziej antyzachodni, akcentował wielkość i suwerenność Rosji i – korzystając z wysokich cen ropy i gazu – dużo rozdawał poprzez budżet.
I wreszcie czwarty czynnik: rozszerzone rozdawnictwo musi być utrzymane, czyli mieć trwałe źródło finansowania, inaczej zdobyta klientela może się odwrócić od populisty. Rozszerzonego rozdawnictwa nie da się utrzymać, jeśli było ono finansowane przejściowymi dochodami, które zwykle pochodzą z podbitych cen surowców eksportowanych przez dany kraj. Tak było w Rosji, Wenezueli czy Argentynie. Sytuacja rządzącego populizmu dodatkowo się komplikuje, jeśli jego polityka godzi w gospodarkę poprzez chaos, niepewność prawną, wzrost upartyjnionego interwencjonizmu i wrogość wobec zagranicznego kapitału. Skrajnym przypadkiem jest tu Wenezuela za czasów Cháveza i jego następcy – Moralesa. Mniej skrajnym jest Rosja Putina, w której wzrost interwencjonizmu i własności państwowej doprowadził do stagnacji jeszcze przed agresją na Ukrainę oraz spadkiem cen ropy i gazu. Nawiasem mówiąc, plan Morawieckiego bardzo przypomina pod względem proponowanego wzrostu etatyzmu plan Putina. A teraz Putin przyciśnięty sytuacją może wznowić prywatyzację.
Oczywiście, w niektórych przypadkach rządzący populizm może próbować kompensować spadek rozdawnictwa rosnącą indoktrynacją poprzez kontrolowane przez siebie media oraz rosnącymi represjami według zasady: jeśli się nie da ludzi przekupić, to trzeba ich ogłupić i zastraszyć. W takim kierunku zmierza Rosja Putina i chyba też Turcja Erdogana. Ale w krajach, gdzie aparat państwowy nie jest w pełni opanowany przez rządzący populizm i/lub społeczeństwo obywatelskie jest mocniejsze, strategii a la Putin nie da się zastosować. Świadczą o tym przegrane przez populistów w 2015 r. wybory w Argentynie i Wenezueli. Trzeba jednak dodać, że kilkanaście lat ich rządów doprowadziło oba kraje do ruiny.
***
Czytelnik dawno się domyślił, że powyższy szkic na temat złych transformacji pisałem z myślą o Polsce pod rządami PiS-u. Każdy może sobie wyrobić opinię, jak wyglądają i będą wyglądać w naszym kraju czynniki, od których zależy trwałość polskiej transformacji. Ja uważam, że – na szczęście dla Polski – wyglądają one dużo gorzej dla PiS niż odpowiednie siły np. w Turcji, Argentynie, Wenezueli, na Węgrzech, nie mówiąc już o Rosji Putina. Jarosław Kaczyński jest mniej uzdolnionym demagogiem niż np. Peron, Orban czy Erdogan. PiS nie musi być silną i trwałą organizacją. Baza społeczna PiS-u jest mniejsza niż np. baza Erdogana w Anatolii i bardziej chwiejna. I wreszcie PiS nie może rozszerzać rozdawnictwa bez rosnących problemów w finansach państwa i/lub dużego wzrostu podatków. A to uderzyłoby w całe społeczeństwo, a w tym – w jego bazę.
Na to się nałożą rosnące problemy gospodarcze wynikające z zastępowania prorozwojowych reform antyreformami, zwłaszcza rosnącym interwencjonizmem. Nie sądzę, by – na dłuższą metę – PiS zdołał skompensować brak dalszego rozdawnictwa rosnącą indoktrynacją i używaniem aparatu państwa do zwalczania politycznych oponentów. Lepiej jednak założyć, że będzie próbować. Nie należy mieć złudzeń co do Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudy, Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobry, Mariusza Kamińskiego czy Mariusza Błaszczaka. Wszelkie przypadki używania aparatu państwa przeciw oponentom muszą być nagłaśniane wraz z nazwiskami sprawców.
Z faktu, że trwała pisowska transformacja jest mało prawdopodobna, nie wynika, że można czekać z założonymi rękami na jej koniec. Po pierwsze dlatego, że jest to tylko prognoza, a w naukach społecznych z prognozami różnie bywa, bo pewnych zdarzeń nie da się przewidzieć. Po drugie dlatego, że im dłużej będzie ona trwać, tym gorzej dla Polski we wszystkich głównych wymiarach: państwa prawa, stabilizacji i rozwoju gospodarki, rzetelności mediów, poczucia bezpieczeństwa i komfortu w stosunkach z państwem, pozycji Polski w Unii Europejskiej i na świecie.
Dlatego, korzystając z wolności obywatelskich, trzeba działać – w zorganizowany, systematyczny i narastający sposób. A tych wolności trzeba bronić jak źrenicy oka.
Tytuł i lead od redakcji
Fragment książki Leszka Balcerowicza „Trzeba się bić z PiS o Polskę”, która ukazała się wiosną tego roku nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne
Leszek Balcerowicz – ur. w 1947 r., wicepremier w rządach Mazowieckiego, Bieleckiego i Buzka, ojciec transformacji ustrojowej w III RP. Były prezes NBP, założyciel Forum Obywatelskiego Rozwoju, kawaler Orderu Orła Białego.
Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.
W Magazynie Świątecznym:
Pokój z kuchnią Roberta Biedronia
Będziemy wolnym społeczeństwem, jeżeli będziemy się wspierać, rozumieć, rozmawiać. Inaczej zawsze się znajdzie ktoś, kto nas zniewoli. Dorota Wodecka rozmawia z Robertem Biedroniem
Niech papież zobaczy naszą głupotę. Rozmowa z dominikaninem o. Józefem Puciłowskim
Co będzie z nami, jak wyjedzie papież? Edukować, nie wierzyć w propagandę. I nie przyzwyczajać się do tego co dookoła Z O. Józefem Puciłowskim rozmawiają Małgorzata Skowrońska i Michał Olszewski
Turcja. Allahu Akbar, Erdogan Akbar
Ludzie klaskali na widok czołgów. Ale z okien na ulicę nie wyszli, bo czołgów było mało, a rozjuszonych zwolenników prezydenta bardzo dużo. Rozmowa z Garethem Jenkinsem
USA. Tylko pieniądze i krew
Epidemia przemocy w USA będzie trwać, bo Amerykanie nie dokonują rozrachunku z własną morderczą historią
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Unia Europejska – siedem kroków jak ją ratować
Ostatni Homo sapiens: narodziny hybrydy
Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków jest ostatnim wcieleniem Homo sapiens
Colin Firth o filmie „Geniusz”: Dżentelmen to nie ja, czyli pod prysznicem w kapeluszu
– Nie chcę wyjść na zgreda, ale kiedy młodzi ludzie mówią, że w internecie można znaleźć wszystko, odpowiadam: „Tak, ale zarazem nie można znaleźć niczego” – mówi aktor, który w „Geniuszu” zagrał Maxwella Perkinsa, słynnego redaktora m.in. Hemingwaya
Trump. Człowiek Putina w Białym Domu
Hollywood straszyło, straszyło, aż wykrakało. Putin właśnie instaluje za oceanem swojego prezydenta