Beata Szydło najeżdżana
W ostatnich dniach częściej niż o premier Beacie Szydło słyszymy o jej orłach ministrach, którzy przysparzają kłopotów, czyli o Antonim Macierewiczu czy Witoldzie Waszczykowskim. Wieść gminna niesie, że pani premier nie radzi sobie, że w gabinecie będą zmiany. W rządzie śledzą każdy gest prezesa. Jarosław Kaczyński podnosi rękę do góry. I co to będzie? W rządzie starają się czytać zamiary, co też znaczy ta ręka. A prezes tą podniesioną ręką drapie się po głowie. Jest ulga, ale to też coś przecież mogło znaczyć itd.
W PiS mówi się dużo, że Szydło nie radzi sobie ze stołkiem. Ostatnia rządowa narada miała miejsce w nocy. Ta pora dobowa jest jak zmora. W nocy PiS obala prawo i Konstytucję, Andrzej Duda podpisuje lub zaprzysięga, a teraz rząd naradza się. Zauważmy – rząd Szydło nie rządzi, tylko się naradza, bo wszyscy przeciw nim knują: Komisja Europejska, Komisja Wenecka, KOD, opozycja.
Do tego knucia dostosował się PiS, w którym knują ministrowie przeciw ministrom. Rządowe knucie wcale nie jest wymysłem prasowym, ale faktem. Ostatnia nocna narada miała scenariusz: huzia na Józia, a za Józia robiła premier Szydło. Chcą się jej pozbyć. Kaczyński orzekł, iż ostatnie wpadki mocno obciążają PiS. Dymisje są ponoć pewne.
Szydło patrzy krzywo na Mateusza Morawieckiego, bo o nim się głośno mówi, że zostanie premierem, więc zastanawia się, czy to już. Na Morawieckiego z kolei krzywo patrzy najbliższe otoczenie prezesa, szczególnie słynny zakon Porozumienia Centrum. Morawiecki to dla nich nuworysz, zatem życzą mu najgorszego.
Notowania Antoniego Macierewicza sporo straciły z powodu jego misia Misiewicza, więc minister obrony krzywo patrzy na Mariusza Kamińskiego, który zawiaduje służbami specjalnymi, otworzone zostało kilkadziesiąt śledztw. Macierewicz jest pełen obaw, które są skierowane przeciw niemu.
W rządzie PiS krzywo patrzą na siebie. A ta krzywizna potem przekłada się na życie polityczne w kraju. Niestety, krzywa jest zjazdem w dół.
Jakby tego było mało, Dudzie odmówili udziału w uroczystościach 40. rocznicy powstania KOR wybitni opozycjoniści z powodu, iż nie wypełnia obowiązków głowy państwa, łamie Konstytucję. KOR-owcy napisali: – „Nie chcemy świętować rocznicy powstania KOR razem z Panem”.
Atmosfera w sferach władzy jest depresyjna, najeżdżają na Szydło, Dudzie odmawiają. Wszyscy knują przeciw sobie, a jeszcze niedawno głowa państwa mówiła o wspólnocie. Tymczasem są to marzenia ściętej głowy, acz sytuacja jest rewolucyjna, gdyż wszyscy czekają na kolejny gest Robespierre’a z Nowogrodzkiej. A może niczym Neron – komu kciuk w dół? A komu w górę?
Waldemar Mystkowski
Budujmy mosty, a nie mury!
Czy wkurza Cię, kiedy biją w tramwaju profesora, bo mówił po niemiecku?
Czy wkurza Cię, kiedy władza szanuje tylko tych obywateli, którzy myślą i żyją według jej zaleceń?
Czy wkurza Cię, kiedy artyści, naukowcy, studenci z innych kontynentów boją się chodzić po polskich ulicach?
Czy wkurza Cię, kiedy odbierają Ci historię Twojej rodziny?
Czy wkurza Cię, kiedy w filmach czy spektaklach linia polityczna jest ważniejsza niż wymiar artystyczny?
Czy wkurza Cię, kiedy politycy chcą wyprowadzić Cię z wspólnoty europejskiej, odebrać dumę z osiągnięć całego narodu, zepchnąć na margines cywilizowanego świata?
Czy wkurza Cię, kiedy mówią Ci, że inni są lepsi od Ciebie?
Czy wkurza Cię, kiedy w rodzinie nie możesz szczerze porozmawiać, bo stykasz się z polityczną agresją?
Czy wkurza Cię, kiedy reforma edukacji jest chaotyczna i nieprzemyślana?
Czy wkurza Cię, kiedy władza likwiduje wszystkie mechanizmy kontroli samowoli polityków?
Czy wkurza Cię, kiedy w zapale wymieniania kadr w firmach państwowych zaczynają już wymieniać tych, których sami przysłali, bo już wszyscy inni zostali wymienieni?
Jeżeli Twoje wkurzenie na dzielenie Polski i Polaków narasta, przyjdź w sobotę 24 września na marsz Jedna Polska Dość Podziałów. Spotykamy się pod Trybunałem Konstytucyjnym (al. Szucha 12a w Warszawie) i idziemy na Krakowskie Przedmieście, gdzie zakończymy marsz koncertem.
Warto przyjść, spotkać ludzi, którzy też są wkurzeni. I przekonać się, że powinniśmy się różnić i spierać, ale nigdy dzielić i walczyć. Niech Polska będzie dobrym miejscem dla wszystkich!
22.09.2016
Krzysztof Mieszkowski (NOWOCZESNA) w czasie debaty na temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej!
CZWARTEK, 22 WRZEŚNIA 2016
Kopacz: Na tej sali nikt nie dostał mandatu do tego, by decydować za ludzi
Jak mówiła w Sejmie Ewa Kopacz:
„Tu na tej sali, nikt nie dostał mandatu do tego, by ludzi uszczęśliwiać na siłę, za nich decydować. Żaden z 460 posłów nie jest od tego by decydować za Polki i Polaków. A wy macie taką manierę. Tam gdzie czegoś nie rozumiecie, to zamykacie, bo się boicie. Rozdajecie pieniądze na prawo i lewo, to szukacie pieniędzy w in vitro, w rezydenturach. Mówicie, że to dla waszego dobra”
Rosa o ustawie o in vitro: Antykobieca, antyludzka, antyrodzicielska
Jak mówiła o poselskim projekcie ustawy o in vitro posłanka Monika Rosa z Nowoczesnej:
„To tak naprawdę likwidacja in vitro w Polsce. Zapłodnienie metodą in vitro będzie niemożliwe przy stosowaniu zapisów w tej ustawie. To jest ustawa antykobieca, antyludzka, antyrodzicielska, anty-zdroworozsądkowa. Sprawi, że będą cierpiały kobiety, cierpiały rodziny, dzieci się nie będą rodzić”
Jak dodała:
„Tak ważny projekt, ale czy były konsultacje społeczne? Czy zapytaliście kogokolwiek o zdanie? Nikogo nie zapytaliście”
Kopacz: Każde dziecko urodzone z metody in vitro jest ważniejsze niż wasza władza na tej sali
Jak mówiła w trakcie sejmowej dyskusji o ustawie ograniczającej stosowanie metody in vitro była premier Ewa Kopacz:
„Dzięki temu programowi uchwalonemu przez poprzednia koalicje urodziło się ponad 6 tys. dzieci. Uważam, ze to najskuteczniejsza metoda leczenia niepłodności. Nie ma takiego kraju, w którym ta metoda byłaby zakazana. Teraz chciałabym powiedzieć o czymś szczególnym, o waszym egoizmie. O chęć udowodnienia, że wasza wola, wasze poglądy sa ważniejsze niż szczęście innych ludzi. Jak wielkim trzeba być egoista, by chcieć narzucania swojej woli stawiać wyżej niż szczęście dzieci i rodziców. Panowie Kukiz i Kaczyński, każde dziecko urodzone z metody in vitro jest ważniejsze niż wasza władza na tej sali. Tak bardzo chcecie być ważni, tak bardzo chcecie decydować za innych, że w tej pogoni za tą waszą władzą, jak mali jesteście, jak nieistotnie w porównaniu z tymi, którzy są dla swoich rodziców całym szczęściem i całym światem”
Jak dodała, klub PO zgłasza wniosek o odrzucenie projektu w I czytaniu. Wcześniej poseł Tomasz Latos stwierdził, że nad ustawą powinny toczyć się prace w komisji.
Władysław Frasyniuk: Nie ma zgody na święty spokój
Dopóki nie strzelają, trzeba wychodzić na ulice i protestować, mówi Władysław Frasyniuk w rozmowie z Magdą Jethon.
Magda Jethon: 4 czerwca w czasie ostatniego marszu KOD porwał Pan tłumy, ludzie byli zachwyceni. No i co dalej?
Władysław Frasyniuk: Dalej trzeba konsekwencji i determinacji. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że w Polsce mamy trzy możliwości: albo zapiszemy się do PiS i będziemy tym suwerenem, który dostanie miejsca w radach nadzorczych, w spółkach skarbu państwa, będziemy w sekcie „smoleńskiej” – mówiąc krótko załapiemy się na tę hordę, która dewastuje państwo polskie i liczy na obrywy przy okazji buszowania po Polsce, albo możemy stanąć tam, gdzie są ci, którzy odwołują się do wielkiej, polskiej tradycji wolności; tradycji szacunku dla drugiego człowieka, zdolności do wspólnego działania, bo przecież to wspólne działanie w „Solidarności” zakończyło się największym, współczesnym sukcesem Polski, czyli odzyskaniem niepodległości. Jest jeszcze trzecia droga to emigracja. Najgorsze wyjście to wybór świętego spokoju. Powiedzmy sobie jednak uczciwie, a mówię to do wszystkich tych, którzy uważają, że ważny jest tzw. święty spokój, że święty spokój jest nawozem dla wszystkich totalitarnych władz, więc apeluję: nie dajcie z siebie zrobić nawozu dla pisowskiej formacji, która na końcu tylko się Wami pożywi.
– Apeluje Pan do tych, o których mówił Stefan Kisielewski w słynnym cytacie: że próbują się urządzać w d..ie?
– To prawda. Zawsze jest taka obawa i takie ryzyko, a przypomnę, że jesteśmy społeczeństwem okaleczonym przez biedę i cierpienie; mamy wypisaną w głowie mądrość „pokorne ciele dwie matki ssie”. Swego czasu zadaliśmy temu kłam i dziś warto odwołać się do tej wielkiej tradycji solidarnościowej. Być człowiekiem przyzwoitym, który reaguje na chamstwo, prostactwo, reaguje na ten język komunistyczny, język zniewagi, dzielenia, opluwania tej części społeczeństwa, która chce pozostać w Unii Europejskiej, chce pozostać wierna wartościom, ideom demokracji liberalnej.
– Dla wielu bycie przyzwoitym to z jednej strony pojęcie emocjonalne, a z drugiej jednak abstrakcyjne. Ludzie chcą konkretów… Co by Pan mógł powiedzieć tym, którzy szli w pierwszych pochodach KOD-u, a teraz już im się nie chce, bo opadły te pierwsze emocje?
– Żeby obudzić emocje potrzebne jest przywództwo, które mówi twardym językiem. Odwołałbym się do piosenki Kazika, której tytułu nie będę cytował, bo ona akurat nie dotyczy polityków, ale powiedziałbym: – Człowieku, „czy ty to widzisz, czy się nie wstydzisz”, przyjdź na marsz 24 września i stań po stronie przyzwoitych ludzi, stań tam, gdzie stoi społeczeństwo, gdzie stoją ludzie, którzy są wierni ideałom Sierpnia, pragną być wolni i żyć w wolnym kraju. Uwierz, że możesz być współgospodarzem własnego kraju. Po drugiej stronie masz „onych”, którzy urządzają się na ciepłych posadkach, którzy będą żądali prowizji, tantiem, ślepego posłuszeństwa, którzy donoszą, którzy staną się szybko kapusiami tego systemu. Stań po stronie przyzwoitych ludzi, bo to „siara” tak naprawdę być po tamtej stronie. Jak nie chcesz stanąć po naszej stronie, to będziesz nawozem dla PiS.
– Przywołał pan Kazika, to ja przywołam Hołdysa, który napisał ostatnio bardzo krytyczny list do opozycji. Czytał Pan?
– Tak.
– I co?
– Patrzę z przerażeniem, że przez trzydzieści parę lat nie nauczyliśmy się bycia społeczeństwem obywatelskim i nie mamy odruchu reagowania na to, co niszczy wspólnotę, państwo, wartości i szacunek do państwa prawa. My się tego szacunku dla państwa prawa cały czas uczymy. Chcę też powiedzieć jasno, że nie ma kontr-lidera, który byłby skutecznym przeciwnikiem dla Jarosława Kaczyńskiego. Ale przypominam, komunę obalił ruch społeczny, a nie partie polityczne. KOD jest jedyną organizacją, która ma zdolność mobilizowania społeczeństwa. KOD to my wszyscy. Nie Mateusz Kijowski, nie ci, którzy należą do stowarzyszenia, my wszyscy jesteśmy KOD-em i musimy to sobie szczerze powiedzieć. Słowo, które stało się mottem mojego życia, usłyszałem pierwszy raz w areszcie śledczym. To kryminalista powiedział mi po pierwszej rozróbie – „Władek, tu jest taka zasada, umiesz liczyć – licz na siebie”. Tylko nasza aktywność, tylko nasza mobilizacja w rodzinie, w kamienicy, pracy, na ulicy, spowoduje, że ten dramatyczny scenariusz skrócimy. Bo ja nie martwię się o to, że zdewastują państwo, że będziemy dramatycznie biednym krajem, nie martwię się o to, że nas pokłócą z UE – jesteśmy w stanie wszystko to odpracować. Natomiast te podziały, które tworzy Kaczyński, ten język obelżywy, ta agresja, która w tej chwili już jest w poprzek naszych rodzin, to pokolenia będą musiały minąć, żebyśmy się stali znowu społeczeństwem, znowu tymi, którzy będą mogli powiedzieć „My, naród”. Nie ma narodu, nie ma społeczeństwa. Jesteśmy tak potwornie podzieleni. Ten podział, którego dokonała komuna jest niczym przy tym podziale, który mamy w tej chwili. Nie można udawać, że kogoś to nie dotyczy, dotyczy to nas wszystkich. I wszyscy zapłacimy za to cenę, a największą cenę będzie płaciło to pokolenie, które jeszcze nie bardzo wie, dlaczego miałoby się zaangażować, które ma 30 lat. To oni przez następne trzydzieści lat będą ponosili koszty tej beztroskiej, niekompetentnej polityki Jarosława Kaczyńskiego. Przypomnę, że w 80 r. biedni, polscy robotnicy wpisali na listę postulatów kompetencje! a nie legitymację partyjną. Tyle lat minęło i ten postulat cały czas jest niezrealizowany. Straszną cenę płacimy za wyjście z zapaści komunistycznej. Jeszcze większą cenę będziemy płacili za zapaść dokonaną przez Kaczyńskiego.
– Obwinia Pan jednego człowieka?
– Tak, bo to Kaczyński jest tym, który ma największe zasługi w budowaniu wojny polsko – polskiej. To on wymyślił sobie, że łatwiej jest uruchomić negatywne emocje, łatwiej nimi grać niż tymi pozytywnymi. A wiadomo, że cierpienie i bieda demoralizują ludzi, więc on na tej demoralizacji, na tym poczuciu krzywdy, cały czas gra.
– Dziesięć lat temu z okazji 26 rocznicy Wydarzeń Sierpniowych dostał Pan od Lecha Kaczyńskiego Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Lech Kaczyński wręczając te odznaczenia powiedział: „Jest dla mnie wielkim, pewnie niezasłużonym zaszczytem, że akurat mnie przypadło odznaczać ludzi, którzy tworzyli polską historię”. Co się stało przez te dziesięć lat?
– Gdyby żył Leszek Kaczyński, myślałby podobnie, jak ja, mimo że on zawsze powtarzał, że Jarek jest mądrzejszy od niego. W tej chwili największym polskim przekleństwem jest to, że Lech Kaczyński nie żyje i nie może zabrać głosu. Tymczasem koszmarna grupa idiotów, duża część karierowiczów w PiS próbuje mówić za niego i grać na traumie Jarosława Kaczyńskiego. Tak po ludzku współczuję Jarkowi, ale obawiam się, że Macierewicz jest w stanie wbić go także w taką traumę, że nie tylko zabili Leszka, ale zabili także ich mamę.
– Znał się Pan z braćmi Kaczyńskimi, kiedy ostatni raz rozmawiał Pan z Jarosławem Kaczyńskim?
– Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawiałem ostatni raz na 25-leciu „Solidarności”, czyli przy poprzedniej wizycie Obamy. Kiedy przyszedłem do budynku, o ile dobrze pamiętam, Kancelarii Rady Ministrów, gdzie mieliśmy spotkanie z prezydentem Obamą, to wszedłem i zobaczyłem taki obrazek: stadko ludzi skupionych wokół Tadeusza Mazowieckiego i samotnie stojący Jarosław Kaczyński. Przywitałem się ze stadkiem przy Tadeuszu Mazowieckim i pomaszerowałem do Jarosława Kaczyńskiego. Później największą sensacją było to, że Jarosław Kaczyński nie tylko ze mną ciepło rozmawiał, ale też zaczął się uśmiechać i wszyscy byli ciekawi, co też mu powiedziałem, że wywołałem radosny wyraz na jego twarzy. Proszę mnie nie pytać, co powiedziałem, bo to jest bez znaczenia. Ja nie mam obaw przed rozmową z Jarosławem Kaczyńskim. Uważam, że jest człowiekiem cynicznym, ale gdzieś tam w środku stara się zachować elementy przyzwoitości. On na pewno nigdy sam nie weźmie pieniędzy. Na pewno będzie reagował, kiedy jego ludzie będą czerpali korzyści majątkowe z pośrednictwa w kontaktach z władzą. Aczkolwiek też mam absolutnie świadomość, że Jarosław Kaczyński, który wie, że partia musi być bogata, ma także taki obszar cynizmu, który sprawia, że nie zawaha się i sięgnie po każde pieniądze dla partii, co przez lata robił od Srebrnej, przez Telegraf. Boję się Kaczyńskiego, bo boję się jego cynizmu i boję się też dlatego, że jest człowiekiem oderwanym od rzeczywistości. To nie jest ktoś, kto żyje w realu. Jego spojrzenie na Europę jest spojrzeniem człowieka, który zna Europę z książek historycznych, do tego z roku 1938, a nie 2016. Kaczyński nie rozumie gospodarki, nie rozumie procesów społecznych, do tego ma potworny kompleks, wynikający miedzy innymi z nieznajomości języków. Jest człowiekiem, który boi się Europy. Ta nieznajomość procesów gospodarczych oczywiście będzie powodowała, że wokół niego będą gromadzili się ci trzydziestolatkowie, którzy nie są tak ideowi, jak Kaczyński, nie postrzegają swojej obecności w polityce jak on, tylko marzą o tym, żeby ktoś ich skorumpował i to od razu za pierwszym razem i to za duże pieniądze.
– Powiedział Pan, że po stronie opozycji nie ma wyrazistego przywódcy. Może to Pan powinien nim być?
– Jestem przekonany, że jest taki przywódca, tylko on się jeszcze nie objawił. Myślenie, że Władysław Frasyniuk spełni te oczekiwania to błąd. Musi się pojawić nowe, nowocześnie myślące pokolenie. Ja nie uważam się za człowieka starej daty, ale wydaje mi się, że ktoś, kto stanie na czele polskiego społeczeństwa musi być absolutnie współczesnym, nowoczesnym, dobrze komunikującym się człowiekiem. Mam pewne cechy przywódcze, ale to są cechy człowieka w opozycji, a my potrzebujemy przywódcy na miarę Tadeusza Mazowieckiego, który po obaleniu Kaczyńskiego, dokona trudnych reform razem ze społeczeństwem, bo naprawdę koszty poniesiemy olbrzymie, obawiam się, że podobne do tych po zdewastowanej gospodarce komunistycznej. Potrzebujemy więc człowieka o wielkiej sile charakteru, mądrości i cierpliwości, bo te podziały dotkną trzy następne pokolenia.
– Często dzisiaj ludzie mówią: po co chodzić na marsz KOD, przecież Kaczyński ma gdzieś nawet bardzo liczebne marsze. Zawsze je umniejszy i powie, że nie mają znaczenia.
– A to nieprawda. Już sam fakt, że kłamie, powoduje pewien dyskomfort nawet w jego obozie. Nikt nie wymyślił lepszej metody. Dopóki nie strzelają, trzeba wychodzić na ulice i protestować. Pochodzę z Wrocławia i jestem wielkim zwolennikiem decentralizacji państwa, ale w sprawie protestu uważam, że każdy protest w Warszawie waży cztery razy więcej niż protest w moim rodzinnym mieście, w Gdańsku czy Krakowie. Szkoda, że 4 czerwca na marszu nie było więcej ludzi niż 7 maja. Uważam, że 4 czerwca powinien być dociśnięciem pedału, powinno być nas w Warszawie pół miliona ludzi. To był chyba brak wyczucia, że wtedy ten marsz zdecentralizowali. Są tacy, którzy zawsze przyjadą do Warszawy za swoje własne pieniądze. A pozostali, niech zrobią w mniejszym gronie demonstrację, bo to również jest ważne, żeby w każdym miejscu widać było sprzeciw wobec zakłamaniu, podziałom społecznym, obrażaniu ludzi.
– A co Pana najbardziej obraża?
– Za czerwonego wszystkie obraźliwe słowa już usłyszałem. Dziś też mamy sojusz z czerwonym, bo Kaczyński odwołuje się do mentalności peerelowskiej, z ta różnicą, że wtedy nie było sojuszu czerwonego z brunatnym, bo tym jest tolerancja dla faszystowskich zachowań. To jest dla mnie wielki szok, że w kraju, w którym zginęło 6 milionów obywateli z rąk faszystów, tolerowany jest ruch, który swoje powitanie zaczyna od sieg heil – to jest jakaś totalna porażka. Ci sami ludzie odwołują się do polskiej tradycji, w której ludzie oddawali życie, żeby żyć w wolnym kraju. To jest jakiś polski obłęd, polskie piekło.
– Z czym jeszcze nie może się Pan pogodzić?
– Z postawą Kościoła, który do tej pory stał zawsze po stronie aspiracji społecznych, a teraz stanął murem po stronie władzy. To Kościół uruchamia i wzmacnia te nacjonalistyczne, ksenofobiczne środowiska. Mam wrażenie, przy całej krytyce różnych orientacji politycznych w Polsce, że Kościół jest jedną z najbardziej zagubionych instytucji. Paradoksalnie najsilniej słychać z tego środowiska wołanie „kasa”, a dopiero po przecinku, wiara. To jest poważny problem dla nas, ludzi, którzy pamiętają, że przez lata Kościół był miejscem także dla niewierzących, taką wyspą wolności, nadzieją, że przyzwoitość ma swoje miejsce, gdzie może się spotkać.
– To co się stało z Kościołem?
– Zagubiony, bez wartości, zdemoralizowany także przez państwo polskie, które tworzyło różnego rodzaju systemy przywilejów, ulg dla Kościoła, który dzięki temu robił niezłe interesy w szarej strefie.
– Uważa Pan, że Polska może za chwilę znaleźć się w takim momencie, w którym słynny cytat z „Wesela” Wyspiańskiego – „Miałeś chamie złoty róg” – będzie bardzo aktualny?
– On już jest aktualny, dlatego że polityka demoralizowania społeczeństwa i pustego rozdawnictwa, myślę o programie 500 plus, zadłużania państwa i próba realizowania takich postulatów, jak obniżenie wieku emerytalnego, skończy się katastrofą gospodarczą. Niestety rosnąca zamożność, siła polskich przedsiębiorstw, które sobie już nieźle radzą na rynku europejskim, może być za chwilę mocno podważana. W Europie stajemy się trędowatym państwem, które po wyjściu Wielkiej Brytanii, po zamachu w Turcji staje się poważnym problemem. To może nas drogo kosztować. Chociaż optymistycznie raz jeszcze powtórzę, my to wszystko nadrobimy. Pokazaliśmy, że potrafimy ciężko pracować i nawet, jeśli nie obalimy Kaczyńskiego, to Kaczyński zabije się o betonowy mur z napisem „gospodarka”. Natomiast martwię się o te kolejne pokolenia zdewastowane przez chamski, brutalny język Kaczyńskiego.
– Pan też używa mocnego języka…
– Mam świadomość, że używam często bardzo ostrego języka i że to także przyczynia się do tych podziałów, ale jestem głęboko przekonany, że na chamstwo trzeba odpowiadać równie twardym językiem.
– To jednak prowadzi do eskalacji.
– Nie ma wyjścia. Mam świadomość i zawsze w uszach dźwięczą mi słowa Tadeusza Mazowieckiego – „Władku, jak wszyscy będziemy tak radykalni, jak wszyscy będziemy krzyczeć, to już nikt niczego nie zrozumie” – otóż ja uważam, że musi być grupa osób, która odpowiada ostro Kaczyńskiemu i nie możemy stać się zakładnikami tak zwanej poprawności politycznej, bo Kaczyński ma to w d… i uważa to za słabość.
– Kto dziś może próbować stawić czoła Kaczyńskiemu?
– Moim zdaniem tylko KOD ma zdolność do mobilizowania społeczeństwa. KOD nie powinien się aż tak bardzo przejmować swoimi strukturami, wyborami. Przypomnę, że „Solidarność” w dziewięć miesięcy stała się bardzo sprawną organizacją. KOD musi się dobrze zorganizować i podzielić kompetencje, Mateusz Kijowski ma być liderem, a nie organizatorem stowarzyszenia KOD.
– Co ma teraz robić przeciętny, przyzwoity obywatel?
– Powinien co krok protestować przeciwko temu, co się wokół niego i jego rodziny dzieje, w szkole, w przychodni zdrowia. Wszędzie tam, gdzie ma do czynienia z kłamstwem, z chamstwem musi reagować. To można robić w różny sposób. Ostatnio reagował szef Instytutu Adama Mickiewicza Paweł Potoroczyn. To bardzo inteligentny, bardzo spokojny i kulturalny człowiek, który uważa że na kłamstwo trzeba reagować. Jedni robią to tak, jak Potoroczyn, a inni tak, jak ja, wszystko zależy, z kim rozmawiamy.
– To może Władysław Frasyniuk powinien rozmawiać z Kaczyńskim?
– Ja uważam, że zawsze warto rozmawiać i jeśli byłaby możliwość rozmowy z Kaczyńskim to trzeba rozmawiać.
– No to trzeba rozmawiać…
– Trzeba.
– Podjąłby się Pan?
– Zawsze, zawsze trzeba rozmawiać.
– No to trzeba wziąć telefon i zadzwonić…
– Nie wiem, czy Jarosław Kaczyński ma telefon komórkowy, różnych rzeczy nie ma, prawa jazdy nie ma, czegoś nie ma…
– Można zadzwonić na stacjonarny, do sekretariatu na Nowogrodzką…
– Och! Powiem tak, ostatnio pojawiłem się w jednym z urzędów publicznych i miły, sympatyczny urzędnik urzędu opanowanego przez kierownictwo PiS powiedział: „Drogi panie Władku, nie bardzo wiem, czy pana obsługiwać, czy najpierw wykonać telefon, że pan się tutaj, w tym urzędzie pojawił”. To było żartobliwie, a wracając do Nowogrodzkiej to mam wrażenie, że sekretarka słysząca, kto dzwoni poparzyłaby sobie dłoń, wypadłaby jej słuchawka z ręki, bo uznałaby, że ten dzwonek, który się odezwał, to dzieło szatana.
– Sprawdzimy?
– Możemy sprawdzić. Natomiast generalnie rzecz biorąc Władysław Frasyniuk i jego pokolenie powinno być zapleczem dla młodych. My mamy duży bagaż pozytywnych doświadczeń. Jesteśmy tym pokoleniem, które odniosło sukces. Mam wrażenie, że KOD i społeczeństwo, zwłaszcza to młodsze pokolenie, powinno korzystać z naszych doświadczeń, rozmawiać z nami, słuchać i robić swoje.
– Umówmy się, że kiedy następnym razem Jarosław Kaczyński zrobi lub powie coś, co oburzy Władysława Frasyniuka, to Władysław Frasyniuk zadzwoni do sekretariatu Kaczyńskiego i spróbuje z nim porozmawiać.
– Z przyjemnością, chciałbym mu powiedzieć, że to, co robi ze swoim bratem jest obraźliwe także dla jego brata. Ostatnio była promocja słynnej książki Kaczyńskiego, później były różne interpretacje, całe społeczeństwo się spierało, czy Jarosław Kaczyński powiedział, że Lech Kaczyński był ważniejszy od Wałęsy? Otóż tego nie powiedział. Kaczyński w swoim wystąpieniu popełnił wielką niegrzeczność albo okazał się człowiekiem niezwykle zapatrzonym w siebie. Otóż powiedział: „ja jestem ojciec – bóg, ja zesłałem Lecha Kaczyńskiego do współpracy z Lechem Wałęsą. I kiedy mój brat powiedział, że niedobrze byłoby, gdyby Wałęsa został prezydentem, to ja ojciec, bóg, spowodowałem, że Wałęsa tym prezydentem został”. To było nie tylko obraźliwe wobec Lecha Wałęsy, ale także wobec własnego brata, którego potraktował jak agenturę swoich własnych interesów. Tak kocha brata. Myślę, że ktoś mu to powinien powiedzieć. Może teraz ktoś mu doniesie.
– Może… Jest jeszcze jedna rola dla Władysława Frasyniuka. Zna się Pan dobrze z Ryszardem Petru i z Grzegorzem Schetyną, wszyscy jesteście z Wrocławia. Czy mógłby Pan im powiedzieć, żeby przestali się zajmować sobą, a zainteresowali się Polską?
– Obu panom mogę tylko tyle powiedzieć, że wróg jest gdzie indziej i jakby chcieli kiedyś przyjść do „Centrum Historii Zajezdnia” w dawnej zajezdni nr 7 we Wrocławiu, gdzie był historyczny strajk „Solidarności” dolnośląskiej, to zobaczą tam zdjęcia, a na nich wszyscy razem, mimo różnic, Morawiecki, Frasyniuk, młodzież z NZS, intelektualiści i ludzie Kościoła. Oni są tam razem, dlatego odnieśli sukces, dlatego Wrocław w tamtym czasie był twierdzą. I mówię do was: Grzesiu i Rysiu, macie wielką szansę zapisać się w historii, kupcie ten los, dajcie nam i Panu Bogu szansę. Tylko razem może nam się udać.
CZWARTEK, 22 WRZEŚNIA 2016
Kopacz odpowiada Szydło ws. SSP: To było naprawdę żenujące. Skompromitowała się
W rozmowie z dziennikarzami w Sejmie Ewa Kopacz odpowiedziała na zarzuty premier Szydło w sprawie spółek skarbu państwa i 8 lat rządów PO:
„To było żenujące, naprawdę. Z całą sympatią dla premier, bo wiem jaka jest jej sytuacja, że niekoniecznie ma poparcie w swoim zapleczu politycznym. Premier Szydło się skompromitowała. Przez tylko 11 miesięcy proszę przeanalizować co si wydarzyło w SSP: nepotyzm, zmienianie pod kolegów prawo, by bez konkursów przyjmować kolegów na intratne posadki. O czym my w ogóle mówimy”
Wielichowska: PO nie pozwoli, żeby ciąże w XXI wieku prowadził prokurator, a nie lekarz
Jak mówiła Monika Wielichowska z PO prezentując na posiedzeniu połączonych sejmowych komisji projekt uchwały dot. kompromisu aborcyjnego:
„Dzisiaj w Polsce obowiązuje ustawa z 1993 roku, która nazywana jest kompromisem. Aborcja to bardzo trudny, złożony i bolesny temat, który dzieli Polki i Polaków. Ten temat ponownie pojawił się kilka miesięcy temu. Trudno milczeć i nie zabierać głosu, kiedy tempa i kształtów nabiera projekt, który zmusza kobiety do heroizmu. Jest sprawą jasną, że kiedy pojawia się projekt, który krzywdzi kobiety, to powstaje też projekt, który przepisy liberalizuje. I tak do tego tematu wkracza polityka. Tej politycznej wojny można było uniknąć. Czekaliśmy 5 miesięcy aż marszałek zwoła posiedzenie połączonych 3 komisji. W uchwale zwróciliśmy się do wszystkich stron debaty o szacunek dla wypracowanego w wolnej i demokratycznej Polsce kompromisu politycznego, który zawarty był w styczniu 1993 roku. U źródeł tego porozumienia stoi dla nas uznanie, że życie jest fundamentalnym dobrem człowieka, a troska o życie należy do podstawowych obowiązków państwa”
Jak dodawała:
„Rozwiązania zawarte w ustawie, która funkcjonuje, są akceptowane przez większość społeczeństwa, mimo wielu różnic wśród obywateli. Klub Platformy Obywatelskiej oczekuje od wszystkich polityków szacunku dla wszystkich obywateli – tych, którzy wyznają wartości konserwatywne, jak i tych, którzy wyznają wartości liberalne. Klub PO nie pozwoli, żeby ciąże w XXI wieku prowadził prokurator, a nie lekarz”
Szydło do opozycji: Chcieliście sprzedać wszystko, likwidować stocznie, nawet kolejkę na Kasprowy Wierch
Jak mówiła w Sejmie premier Beata Szydło:
„Zabiorę głos w dyskusji, która od dłuższego czasu jest wywoływana przez posłów opozycji, przez tych polityków, którzy przez ostatnie 8 lat brali odpowiedzialność za sprawy, za zarządzanie majątkiem skarbu państwa i tych polityków, którzy ich w tym wspierali. Grupy interesów i afery, które przez te 8 lat przetoczyły się przez Polskę są niebotyczne. My przyszliśmy po to, żeby te sprawy uporządkować. Ale przede wszystkim uchronić majątek skarbu państwa przed tym, co wy chcieliście zrobić. Sprzedać wszystko, likwidować stocznie, kopalnie, prywatyzować szpitale, PKP Energetykę, nawet kolejkę na Kasprowy Wierch postanowiliście sprywatyzować. A wszystko to robili ci wyłaniani w transparentnych konkursach menadżerowie”
Jak dodawała:
„Nie powstrzymacie nas przed ochroną majątku skarbu państwa i przed tym, żeby to Polacy decydowali, czy szpitale są dostępne dla wszystkich, czy dla fałszywych menadżerów, którzy na tym biznes zbijają. My, w przeciwieństwie do was, potrafimy wyciągać wnioski, szukać rozwiązań, ale nadrzędnym naszym celem jest ochrona majątku państwowego”
Vx >> Vy, czyli znów o Smoleńsku [ORLIŃSKI]
Wojciech Orliński (Fot. Marcin Klaban / Agencja Gazeta)
Pewnie nie przeczytają tego felietonu. Trudno. Użyję przykładu smoleńskich teorii, żeby Państwu pokazać, za co kochałem (i właściwie do dzisiaj kocham) tę naukę.
Piękno fizyki polega w skrócie na tym, że gdy pierwszy raz patrzymy na jakiś problem, najpierw wydaje nam się, że nic z tego nie rozumiemy.
Geniusze patrzyli tak na największe zagadki przyrody. Uczniowie w szkole patrzą na zadanie o równi pochyłej. Ale mechanizm jest podobny.
Nagle wołamy „eureka!” i okazuje się, że rozwiązanie jest bardzo proste. Dostrzegamy, że energia kinetyczna na dole musi być równa potencjalnej na górze albo że suma prądów wpływających do węzła musi się równać sumie prądów wychodzących, albo że jakieś dwie siły się równoważą.
Rozwiązywanie szkolnego zadania z fizyki trzeba zacząć od chwili refleksji. Jeszcze zanim zapiszemy pierwsze równanie, warto spróbować sporządzić sobie mentalne wyobrażenie badanego układu (np. rysunek).
Pytania, które zadaje zespół Macierewicza albo Antoni Krauze, pokazują, że ci ludzie nie sporządzili takiego modelu. Stąd wątpliwości typu: „czy uderzenie brzozy mogło spowodować katastrofę”, „czy upadek z tak małej wysokości mógł spowodować takie obrażenia”, „dlaczego nie było krateru”, „dlaczego nic się nie stało, gdy pilot powiedział odchodzimy„.
Pytania o „krater” i o „małą wysokość” zdradzają, że ktoś sobie wyobraża katastrofę tak, że wisi sobie samolot i potem nagle ktoś przecina sznurek i bach, samolot spada. Pionowo w dół, z niewielkiej wysokości.
Tupolew tymczasem leciał praktycznie poziomo. Jego prędkość rozkładała się na składową poziomą i pionową, Vx i Vy. Fizyk napisałby, że Vx >> Vy (to oznacza: Vx jest znacznie większe od Vy, tak znacznie, że tę drugą wartość możemy pominąć).
O 6:40:52 (czasu UTC) dowódca powiedział „odchodzimy” i zaczął wykonywać ten manewr 5,5 sekundy później. Powoli, bo to nie jest myśliwiec F-22, tylko stateczny samolot pasażerski.
Może i by się to udało, ale o 6:41:00 tupolew uderzył o pierwsze z wielu drzew. Nie, nie o „pancerną brzozę”.
Ta słynna brzoza została uderzona dwie sekundy później jako kolejne z wielu drzew i krzewów. Ale to przy niej tupolew stracił około jednej trzeciej skrzydła.
Gdyby taka utrata skrzydła wydarzyła się na bezpiecznej wysokości, pilot być może by z tego wyszedł. W 2003 roku kapitan Eric Gennotte wylądował w Bagdadzie airbusem A300, który był jeszcze bardziej uszkodzony, bo dostał rakietą przeciwlotniczą.
Kapitan Protasiuk nie miał na to czasu. Jego samolot nie tylko nabierał przechyłu (bo nagle jedno ze skrzydeł miało siłę nośną o jedną trzecią większą od drugiego), ale nadal uderzał o kolejne obiekty. O 6:41:07,05 wszyscy zginęli.
Fiksacja na punkcie tej jednej brzozy nie ma sensu. Raport Millera nie przedstawia jej jako głównej przyczyny katastrofy. Gdyby nie ona, tupolew uderzyłby o coś innego, trochę dalej, bo nic innego nie robił przez ostatnie 6,5 sekundy.
Skoro Vy jest zaniedbywalne, proponuję je pominąć i skupić się na Vx. Tupolew praktycznie poziomo poruszał się z szybkością ok. 270 km/godz. – jak samochód sportowy na zamarzniętym jeziorze (mam znajomych, którzy robią takie rzeczy, żeby na lodzie „kręcić bączki”).
Wyobraźmy sobie, że kierowca tego samochodu we mgle stracił orientację i nagle odkrył, że jest kilkadziesiąt metrów od brzegu.
Chce zawrócić. Ale samochód sportowy na lodzie jest bezwładny tak jak samolot pasażerski w powietrzu. Nie może tak po prostu stanąć w miejscu, musi wykonać manewr trwający kilka sekund. W ciągu jednej robi 75 metrów.
Na domiar złego zaczyna uderzać o zamarznięte krzaki. Większość nie robi mu krzywdy, ale wpływają na tor pojazdu, więc kierowca, skupiający się na niebezpiecznym manewrze, dodatkowo musi walczyć z tym, że raz nim szarpie w lewo, a raz w prawo.
Zamarznięty konar uszkadza mu koło. W innych warunkach może by jakoś się z tego wykaraskał, ale teraz traci panowanie nad pojazdem i w niekontrolowanym obrocie wali o brzeg. Zabija go jego własna energia kinetyczna, której nie zdążył wytracić.
Czy będzie krater? Nie, bo Vx >> Vy. Skąd tak duże uszkodzenia? Bo 270 km/godz. to zabójczo dużo. Czy zabił go „pancerny konar”? Nie, tak naprawdę sam na siebie wydał wyrok, podejmując ryzykowne zachowanie we mgle.
Wideo „Dużego Formatu”, czyli prawdziwi bohaterowie i prawdziwe historie, Polska i świat bez fikcji. Wejdź w intrygującą materię reportażu, poznaj niezwykłe opowieści ludzi – takich jak Ty i zupełnie innych.
W ”Dużym Formacie” czytaj:
Kocham tę robotę, nie chcę w niej umierać. W sobotę w Warszawie protest pracowników służby zdrowia
Pacjent zadzwonił na policję, powiedział, że w szpitalu przyjmuje pijany lekarz. Chodziło o mnie. Pracowałam wtedy bez przerwy ponad dobę. Dmuchałam. Byłam trzeźwiusieńka
Mały krawczyk z Aleppo. Syryjskie dzieci pracują w Turcji jak niewolnicy
Mama nie krzyczy, jak nic nie zarobię. Wie, że się staram. Mam dziewięć lat i troje młodszego rodzeństwa
Z zakupów się nie spowiadam, czyli kto chce handlu w niedzielę
A od czego jest państwo? Żeby człowieka uchroniło przed tym, co złe. Przed narkotykami chroni, przed jazdą po pijanemu, to i polską rodzinę powinno chronić przed konsumpcją
Handel w Niemczech: niedziela jest święta
Mamy trzy niedziele w roku, gdy wszystkie sklepy są otwarte. I wiesz co? Kręcą się tu ludzie, oglądają, ale sprzedaży nie ma
O czym szumią drzewa? Orliński pyta o tajne układy w lesie
Drzewa myślą, czują, planują i rozmawiają ze sobą – twierdzi Peter Wohlleben, heretyk leśnictwa, w swoim bestsellerze „Sekretne życie drzew”
40 lat opiekuję się chorym synem. Stare matki niepełnosprawnych dzieci
Pracowałam nocami. Grosza zasiłku nie wzięłam. Dziś mam 750 zł emerytury i żadnej pomocy
List gończy. Czarnecki o odbieraniu polskich dzieci w Norwegii
Nie mogłam w to uwierzyć. Norweski sąd powierzył opiekę nad dziećmi ojcu, którego polski prokurator już wtedy uważał za pedofila
Japońska cybercelebrytka. Światełko w moim życiu
Pojawiła się w popularnym programie „Late Show with David Letterman”, była supportem na koncercie Lady Gagi, a Givenchy stworzył dla niej specjalną kreację haute couture
Rugby po gruzińsku. Gra, uczta, grób [FOTOREPORTAŻ]
Lelo ma nawet 3 tysiące lat. W czasach pogańskich, piłka symbolizowała słońce. Z Dymitrem Kutzem, dziennikarzem i fotografem, rozmawia Maciej Czarnecki
Czy Rosjanie urządzają przyjęcia? Polecamy reportaże w książkach
O pożytecznych idiotach, uprzejmych strażnikach, wolności w górach i starym reportażu
Anne Applebaum, minister Waszczykowski i kłamstwa. Ściema, którą ma kupić „ciemny lud”
Przez 42 sekundy minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski opowiadał w środę wieczorem na antenie TVP Info o karze, jaka rzekomo spotkała jedną z najbardziej znanych amerykańskich komentatorek politycznych. Miała ją spotkać za to, że ośmieliła się skrytykować rząd PiS.
– Myślę, że najlepszym komentarzem jest to, że jeden z istotnych think tanków, czyli zespołów analitycznych w Waszyngtonie, Central Europe Policy Analysis, który zatrudniał do tej pory panią Anne Applebaum, po tym artykule zwolnił ją ze współpracy. Uznał, że jest to niedopuszczalna ingerencja w wewnętrzne sprawy państwa, które jest przedmiotem zainteresowania tego think tanku. Więc jest to najlepszy komentarz, zwolnienie pani Anne Applebaum, odsunięcie od współpracy, również zerwanie z nią umowy na realizację jednego z najbliższych seminariów międzynarodowych, w którym również Polacy mieli uczestniczyć – mówił Waszczykowski.
Poszło o tekst , który ukazał się 19 września w „Washington Post”, zatytułowany „In Poland, a preview of what Trump could do to America” („Wyborcza” opublikowała go w środę ). Applebaum pisze w nim, że na przykładzie Polski można pokazać, jak spiskowe teorie – w tym przypadku dotyczące katastrofy smoleńskiej – mogą pomóc w zdobyciu władzy, a po jej przejęciu – w zwalczaniu prawdy.
To wywołało wściekłość najpierw „niepokornych” dziennikarzy z portali takich jak wPolityce.pl (wspólne przedsięwzięcie braci Karnowskich i firm kontrolowanych przez SKOK, czyli de facto senatora PiS Grzegorza Biereckiego), i Niezalezna.pl (należy do spółki Słowo Niezależne, wspólnego przedsięwzięcia Tomasza Sakiewicza i spółki Srebrna, kontrolowanej przez Instytut im. Lecha Kaczyńskiego; przez lata członkiem zarządu Słowa Niezależnego był Michał Rachoń, kiedyś gwiazda telewizji Republika, dziś TVP Info).
Potem do ataku wyruszyły „Wiadomości”, zarzucając Applebaum – wbrew faktom i dowodom – manipulacje dotyczące głównie obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie tupolewa podczas lądowania w Smoleńsku.
Propagandowa nagonka to jednak nic przy słowach ministra Waszczykowskiego, który reprezentuje nie tylko rząd Beaty Szydło, ale i nas, wszystkich obywateli Polski. Pal licho, że szef dyplomacji pomylił nazwę think tanku – naprawdę jest to Center for European Policy Analysis (CEPA). Gorzej, że informację o zwolnieniu Applebaum wyssał z palca.
Jeszcze w środę w nocy czasu polskiego CEPA opublikowała dwa identyczne oświadczenia w serwisie Twitter – po angielsku i polsku:
Dla jasności: @anneapplebaum jest i pozostaje stałym współpracownikiem CEPA, współkieruje programem nt. rosyjskiej propagandy @imielski
Akurat tak się złożyło, że również wczoraj Rada Mediów Narodowych wybrała finalną czwórkę kandydatów na nowego prezesa TVP. Jest wśród nich obecny szef Telewizji Publicznej Jacek Kurski, który w 2005 r. – przed wejściem do studia w Radiu TOK FM, w obecności Wiesława Władyki, Tomasza Wołka i Katarzyny Kolendy-Zaleskiej – mówił: „Z tym Wehrmachtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud to kupi” (chodziło o rzekomą dobrowolną służbę dziadka Tuska w hitlerowskim wojsku). Kilka lat potem stwierdził zaś: „Będę bulterierem Kaczyńskich. Nie zawiodą się na mnie”.
Jak widać, nie tylko Jacek Kurski postanowił wcielać w życie te dwie maksymy.
Nocny najazd na Szydło. Narzekają i knują w PiS
22.09.2016
Nocna narada kierownictwa PiS nie była przyjemna dla premier Beaty Szydło (53 l.). W partii huczy od plotek o dymisjach, a i zwolenników wymiany szefa rządu przybywa z każdym dniem.
Ostatnie dwa tygodnie zamiast oczekiwanego przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego (67 l.) „podciągnięcia taborów”, zwarcia szeregów i pójścia do przodu przyniosły serię wpadek, które mocno obciążają PiS. Co będzie dalej?
– Dymisje są przesądzone. Pytanie, kiedy i w jaki sposób zostaną przeprowadzone. Wygląda na to, że Beata Szydło nie wie, jak to zrobić – mówi nam jeden z członków rządu.
W Warszawie było już mocno po zmierzchu i padał pierwszy tej jesieni deszcz, gdy w siedzibie PiS obradowały ścisłe władze tej partii.
Atmosfera nie jest dobra. Za dużo jest otwartych frontów. Krzywym okiem patrzą na siebie wiceprezesi Mariusz Kamiński (51 l.) i Antoni Macierewicz (68 l.). Szydło nieufnie na Mateusza Morawieckiego (47 l.). A na tego ostatniego najbliższe otoczenie prezesa.
Jak ustalił Fakt, prezes Kaczyński namawia Morawieckiego by ten wziął tekę premiera. Najbliżsi prezesowi chcą oczywiście, by to sam Kaczyński został szefem rządu. Ten jednak to wyklucza. Problem w tym, że wyklucza to teraz i Morawiecki. – Doradcy przekonali go, że nie jest jeszcze gotowy – mówi nasz rozmówca z PiS.
Jednak i tak złość wszystkich koncentruje się na jednej osobie – Beacie Szydło. To ona sobie nie radzi, ona „nie rządzi”.
– Musi wreszcie pokazać, czy nadaje się na to stanowisko – mówi nam jeden z uczestników narady. Czasu na to ma jednak chyba coraz mniej…
Była premier współczuje Szydło. Dlaczego?
Biorą się za ludzi wyrzuconego ministra. Podejrzewają nawet korupcję
”Złość w PiS skupia się na Beacie Szydło”
– Jak państwo wiedzą, że unikam cytowania tabloidów, ale zrobię wyjątek dla ?Faktu?, który opisuje, że w nocy odbyła się narada kierownictwa PiS – mówiła w TOK FM Dominika Wielowieyska. I nie była ona przyjemna dla premier Beaty Szydło. W partii huczy od plotek o dymisjach. Mają być one przesądzone, kwestią jest tylko to, kiedy zostaną ogłoszone. Atmosfera jest nienajlepsza. Krzywo mają patrzeć na siebie Mariusz Kamiński i Antoni Macierewicz, a także Beata Szydło i Mateusz Morawiecki. Tego drugiego Jarosław Kaczyński widzi na stanowisku premiera. – I tak złość wszystkich koncentruje się na Beacie Szydło – komentowała w Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska.
Tekst o pluciu na odległość, czyli grabienie liści w Świebodzinie
Rzeczywiście widok plujących, toczących pianę, krzykliwych wrogów dobrej zmiany oderwanych od koryta w Nowym Jorku musi zmrozić serce każdego prawdziwego Polaka. Wizja jest tak sugestywna, że nawet Dominika Wielowieyska, pytała w TOK FM byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego jak ocenia oplucie limuzyny prezydenta. Obecnie rozpowszechnia tę wizję armia internetowych najemników PiS.
Wedle prawicowych mediów, do takiego wybuchu wściekłości doprowadziła „koderów” postawa żony prezydenta Agaty Dudy, która do protestujących skandujących „marionetka” przesłała buziaczki.
Tu relacja „Gazety Polskiej Codziennie”: „Ten sympatyczny gest rozwścieczył ich jeszcze bardziej. Jak relacjonuje prezydencki urzędnik Marcin Kędryna, jeden z uczestników protestu opluł limuzynę głowy państwa”.
I tu mamy mały problem. Bo limuzyna była wówczas w Nowym Jorku. A Marcin Kędryna nagrywał filmik z Kombinatu Rolnego w Świebodzinie.
Zapytałem na Twitterze prezydenckiego PR-owca, jak mu wychodzi relacjonowanie wizyty prezydenta w Nowym Jorku prosto ze Świebodzina. Czy posiada dar bilokacji? Odpowiedział, że istnieje taki wynalazek jak telefon – tu załączył hasło z Wikipedii. Czyli Marcin Kędryna nie relacjonował, ale otrzymał informację z drugiej ręki.
Zapytałem więc, kto do niego telefonował z Nowego Jorku. Może sam prezydent Andrzej Duda? Pytałem, czy może dostał polecenie, by „wrzucić temat” oplucia limuzyny. Marcin Kędryna był bardzo niechętny w wyjaśnieniach. Na koniec stwierdził, że nikt do niego nie telefonował i wraca do grabienia liści.
Kilka lat temu szalejąca w internecie „Celina ze Swarzędza” – przypadkowy świadek opisywała jak brutalnie meksykańscy marynarze zaatakowali kobietę w ciąży na plaży w Gdyni, a stanęła w jej obronie grupka kibiców Ruchu. W rzeczywistości to kibice Ruchu zaatakowali meksykańskich elewów szkoły morskiej.
„Celina ze Swarzędza” wprowadziła w błąd kilka rozgłośni radiowych, jeden tabloid, a na koniec nawet policję, która twierdziła, że jest inna wersja wydarzeń.
To pokazało jak dzięki internetowi i domniemanemu „naocznemu świadkowi” można robić z dziennikarzy, policję i opinię publiczną idiotów.
Teraz za „Celinę ze Swarzędza” robią służby prasowe prezydenta.
Dlaczego nie pójdziemy do prezydenta Dudy
Prezydent Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
Szanowny Panie Prezydencie,
Dziękujemy za zaproszenie na spotkanie z okazji 40. rocznicy powstania Komitetu Obrony Robotników. Cieszymy się, że pamięta Pan o tej rocznicy. Jesteśmy bowiem dumni z naszej działalności w KOR-ze i opozycji demokratycznej.
Nieustannie wówczas apelowaliśmy do władz o przestrzeganie prawa i konstytucji, nawet takiej, jaka wtedy obowiązywała. Tym bardziej dziś przestrzeganie demokratycznie już uchwalonej konstytucji uważamy za fundament naszej obywatelskiej postawy.
Naszym zdaniem łamie Pan polską konstytucję i wspiera rząd w paraliżowaniu Trybunału Konstytucyjnego, który jest jej strażnikiem. To zaprzeczenie ideałów, o które walczyliśmy w Komitecie Obrony Robotników i opozycji. Nie chcemy świętować rocznicy powstania KOR razem z Panem.
Mimo naszego szacunku dla majestatu urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej nie możemy przyjąć Pana zaproszenia.
Z poważaniem
Seweryn Blumsztajn, Marek Beylin, Magda Bocheńska, Jacek Bocheński, Andrzej Celiński, Wojciech Celiński, Jan Cywiński, Anna Dodziuk, Witold Drukier, Maryla Hopfinger, Jerzy Jedlicki, Adam Michnik, Ewa Milewicz, Leszek Moczulski, Paula Sawicka, Danuta Stołecka, Joanna Szczęsna, Zofia Winawer, Rafał Zakrzewski
List Waldemara Kuczyńskiego do prezydenta Dudy
Panie Prezydencie,
ze szczerą przykrością muszę odmówić przybycia na organizowaną przez Pana uroczystość z okazji 40 rocznicy utworzenia Komitetu Obrony Robotników, na którą mnie Pan zaprosił. Nie do przyjęcia jest bowiem dla mnie sposób w jaki pełni Pan ten ważny i zaszczytny urząd Trzeciej Rzeczpospolitej. Pańskie działania wobec Trybunału Konstytucyjnego są drastycznym złamaniem Konstytucji na którą Pan przysięgał obiecując strzec jej przestrzegania. Niezaprzysiężenie trzech zgodnie z nią wybranych sędziów a odebranie przysięgi od trzech wybranych wbrew Konstytucji jest przywłaszczeniem sobie władzy, której nie dostał Pan w ramach mandatu udzielonego Mu przez wyborców. To się nazywa uzurpacją władzy. W oparciu o nią podpisuje Pan ustawy, których szereg rozstrzygnięć jest niezgodne z Ustawą Zasadniczą i są fragmentem zmieniania ustroju przez Jarosława Kaczyńskiego bez posiadania wymaganej do tego celu większości Konstytucyjnej. W tym stanie rzeczy moja obecność mogłaby wyglądać na pogodzenie się z tym co robi Pan i szef Pana formacji politycznej i uwiarygadnianie tego. Na to nie mogę przystać.
Pozostając jednak ciągle z nadzieją, że zmieni Pan sposób postępowania i pełnienie urzędu, przesyłam wyrazy uszanowania.
Waldemar Kuczyński
Obywatel Trzeciej Rzeczpospolitej
List Haliny Flis-Kuczyńskiej do prezydenta Dudy
Panie Prezydencie,
Dziękuję za zaproszenie na spotkanie z okazji 40 rocznicy powstania KOR.
Trudno byłoby mi je przyjąć, dlatego, że nie uznaję za właściwy sposobu sprawowania przez Pana funkcji prezydenta Rzeczypospolitej.
W tym przypadku przeszkodą równie istotną jest fakt, że członkiem KOR w Pana obozie politycznym jest Antoni Macierewicz, którego poglądy dzisiejsze i poczynania uważam za szkodliwe dla kraju, a sądzę , że właśnie on będzie bohaterem spotkania.
Z tych dwu powodów przyjęcie zaproszenia jest dla mnie niemożliwe.
Z nadzieją , że może czas przyniesie odmianę
Halina Flis-Kuczyńska