W toalecie, 09.03.2016

 

ŚRODA, 9 MARCA 2016

Petru: Jeżeli PiS pójdzie w zaparte, to mamy kryzys jakiego Polska od 1989 r nie przeżywała

15:11
petru891

Petru: Jeżeli PiS pójdzie w zaparte, to mamy kryzys jakiego Polska od 1989 r nie przeżywała

Jak mówił w Sejmie Ryszard Petru:

„Dzisiejszy wyrok TK potwierdza nasze obawy o tym, że cała ustawa z końca grudnia była niekonstytucyjna. W tym momencie większość rządowa jest zobowiązana wykonać wyrok TK, i to w najbliższym czasie. Jeżeli tego nie zrobi, to mamy największy kryzys konstytucyjny w historii RP i tak naprawdę konstytucyjny zamach stanu. Czekamy na reakcję premier i większości rządowej w tej sprawie. Dotychczasowe sygnały wskazują, że nie uznają tego wyroku. Jeżeli to się potwierdzi, to pozostaje protest społeczeństwa obywatelskiego. Bo tak naprawdę oznaczałoby to, że nie chroni nas konstytucja. Stąd apel, byśmy 12 marca domagali się przywrócania ładu konstytucyjnego. Oczekuję od premier i od prezesa Kaczyńskiego odniesienia się do tego roku.

Jak dodał:

„Tak poważnej sytuacji w Polsce nie było od 1989 ro. Apeluję do większości rządowej, by się opamiętali, by poczuli historyczny moment tej chwili. Jeżeli PiS pójdzie w zaparte, to mamy kryzys jakiego Polska od odzyskania niepodległości nie przeżywała”

300polityka.pl

PiS kontra Polska

I wszystko jasne. Trybunał Konstytucyjny zmasakrował PIS-owską ustawę, która miała trybunał zdemolować. Orzeczenie jest legalne. Posiedzenie było legalne – nawet wybrani przez PIS sędziowie wzięli w nim udział. Kości zostały rzucone. Albo rząd opublikuje orzeczenie albo narazi się na akcję prokuratora, wyrok sądowy, a później – w przypadku premier Szydło i prezydenta Dudy – na Trybunał Stanu.

Za kilka dni ustawę PIS-u zmasakruje Komisja Wencka, bo masakruje ją każdy prawnik, który ma jakiekolwiek pojęcie o prawie. PIS zapewne ten werdykt też zignoruje.

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego otwiera drogę do badania konstytucyjności już przyjętych przez PIS ustaw – inwigilacyjnej, demolującej media publiczne, łączącej funkcję ministra sprawiedliwości z funkcją prokuratora generalnego, kasującą służbę cywilną. Oczywiście PIS i te orzeczenia zignoruje. Ale nie bez konsekwencji.

Jeśli to zrobi jeszcze bardziej zantagonizuje przeciw sobie opinię publiczną. Po pierwszych kpinach z KOD-u, dziś panowie Kaczyński i Duda oraz pomniejsi PIS-owcy zieją już wobec KOD-u nienawiścią i pogardą. To samo w sobie jest wielkim sukcesem tego społecznego ruchu. Władza wścieka się na KOD jak komuniści wściekali się na Solidarność.

Jeśli władza zignoruje to i ewentualnie kolejne orzeczenia TK, błyskawicznie pogłębi się międzynarodowa izolacja Polski. Za chwilę głos w sprawie sytuacji w Polsce zabiorą Parlament Europejski, Komisja Europejska i Rada Europy. Państwo polskie zostanie europejskim pariasem. Jasne i zapewne twarde stanowisko, zajmie też administracja amerykańska. To będzie bolało. Na początku władzę, potem obywateli. Niewykluczone jest nałożenie na Polskę sankcji. Ale jeszcze bardziej prawdopodobne jest „robienie Polsce wbrew” przy okazji setek mniej lub ważnych, a nawet najważniejszych kwestii.

Jeśli PIS dalej będzie łamał prawo, Polska stanie się szybko krajem podwyższonego inwestycyjnego ryzyka. To uderzy w inwestycje w Polsce i w giełdę. W dłuższej perspektywie uderzy to w polską gospodarkę, a więc w przeciętnych Polaków.

Czy PIS, czytaj pan Kaczyński, się tym przejmuje? Może nie, ale powinien sobie zdawać sprawę, że idzie na starcie z całym cywilizowanym światem. Pan Kaczyński może się zachowywać jakby był panem świata, którego nic nie obchodzi, ale na dłuższą metę Polacy powiedzą mu – dość. Presja ulicy będzie rosła. Presja międzynarodowa też. Pętla będzie się zaciskać.

Oczywiście bardzo łatwo byłoby przywrócić stan normalności. Zastosować się do orzeczenia trybunału. Ale Kaczyński tego nie zrobi. Złamałoby to bowiem całą logikę nieszczęsnej dobrej zmiany, czyli bolszewickiej w swej istocie rewolucji realizowanej przez Kaczyńskiego.

Jest oczywiste kto w tym starciu wygra. Wygrają obywatele, wygra demokracja. Ale nie sposób odpowiedzieć na pytanie jak długo to starcie potrwa. Wiadomo jednak, że Polskę i Polaków czeka okres wielkiej politycznej niestabilności. Wiadomo też, że obecne podziały między Polakami będą za chwilę jeszcze głębsze.

Tu nie będzie jednego krótkiego spięcia, krótkiej burzy, po której niebo się rozjaśni. Przeciwnie. Czeka nas bardzo długa wojna pozycyjna. Polska i Polacy wiele na niej stracą.

Widzę tylko trzy pozytywy takiej sytuacji. Rewolucja PIS-u się wypali. O PIS-owskich metodach ludzie zapomnieli po 8 latach. Może po czterech latach będą pamiętali lat 16. Po drugie, opozycja potrzebuje czasu, by opracować realny, wiarygodny program dla Polski. Po trzecie, właśnie tworzy się w Polsce, między innymi za sprawą KOD-u, prawdziwe społeczeństwo obywatelskie. Musi się ono jeszcze bardzo długo budować. Nie tylko po to, by pokonać PIS. Także po to, by już nigdy żadna władza drogą PIS-u nie poszła.

Niech PIS dalej obraża Polaków, którzy PIS-u nie lubią. Tylko ich, nas jednoczą. Suweren, to także my. Naród, to także my. Nikt nas z naszego kraju nie wygoni. PIS przeminie, Polska i Polacy pozostaną.

Głowy do góry, będzie dobrze.

piSkontra

naTemat.pl

Dyrekcja szkoły przejęła się napisem „Andrzej Dupa” w toalecie. Wszczęła śledztwo grafologiczne

past, 09.03.2016

Prezydent RP Andrzej Duda

Prezydent RP Andrzej Duda (Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Dzieciom zabrano zeszyty i porównywano ich pismo, później wzywano do dyrekcji. To wszystko przez wciąż powracając napis „Andrzej Dupa” w szkolnej toalecie – opisuje „Nowa Trybuna Opolska”.

 

Na drzwiach toalety w opolskiej podstawówce pojawił się wulgarny napis: „Andrzej Dupa”. Drzwi umyto, jednak ktoś pomazał je znów. I znów. W końcu dyrekcja zaczęła traktować napisy poważnie – podaje „Nowa Trybuna Opolska„.

Wszczęto wewnętrzne śledztwo. Najpierw nauczyciele zabrali uczniom zeszyty, by porównać pismo z tym z toalety. Później dzieci były grupkami wzywane na dywanik do dyrekcji.

„Gdyby, dajmy na to, przyjechała inspekcja…?”

„Nauczycielka powiedziała dzieciom, że trzeba znaleźć tego chuligana, bo jak by to było, gdyby, dajmy na to, przyjechała inspekcja i odkryła, że szkole nie po drodze jest z nową władzą” – powiedział „Trybunie” rodzic jednej z uczennic.

Dyrekcja z początku zapewniała, że chodzi tylko o walkę z wandalizmem Jednak później wicedyrektor Klaudia Tomczyk przyznała, że jest też wątek polityczny – dzieci same przyznały, że wulgarny napis może odnosić się do prezydenta Andrzeja Dudy – czytamy w „Trybunie”.

Ostatecznie winnego nie udało się znaleźć, napisy zostały ponownie zmazane z drzwi, a dzieciom zorganizowano pogadankę ze szkolnym psychologiem. Na razie nie udało nam się skontaktować ze szkołą.

A TERAZ ZOBACZ: Czy PiS wywiązał się z obietnic wyborczych? Sprawdziliśmy.

ŚledztwoGrafologiczne

gazeta.pl

 

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy PiS [NAJWAŻNIEJSZE PUNKTY]

mw, 09.03.2016

Prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński

Prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Trybunał Konstytucyjny uznał, że ustawa „naprawcza” PiS jest niezgodna z konstytucją. W całości, a także w wielu poszczególnych punktach. Co to oznacza?
 

1. Trybunał uznał, że ustawa jest niezgodna z zasadą poprawnej legislacji, m.in. z artykułami konstytucji stanowiącymi, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej” (art. 2), a „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa” (art. 7).

2. Ustawa jest również w całości niezgodna z artykułem 112: „Organizację wewnętrzną i porządek prac Sejmu oraz tryb powoływania i działalności jego organów, jak też sposób wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków organów państwowych wobec Sejmu określa regulamin Sejmu uchwalony przez Sejm” oraz z artykułem 119 u. 1: „Sejm rozpatruje projekt ustawy w trzech czytaniach”.

3. Artykuł dotyczący obowiązku podejmowania uchwał przez Trybunał większością dwóch trzecich głosów jest niezgodny z konstytucją „przez to, że uniemożliwiając organowi konstytucyjnemu, jakim jest Trybunał Konstytucyjny, rzetelne i sprawne działanie, oraz ingerując w jego niezależność i odrębność od pozostałych władz, naruszają zasady państwa prawnego”.

4. Artykuły dotyczące prawa prezydenta i ministra sprawiedliwości do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego Trybunału są również niezgodne z konstytucją .

5. Niekonstytucyjna jest także możliwość wygaszania mandatu sędziego Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm.

6. Ustawa zakładała również, że Trybunał powinien rozpatrywać ustawy według kolejności wpływania. To również niezgodne z konstytucją.

7. Projekt nowelizacji ustawy nie zakładał okresu vacatio legis. To TK także uznał za niezgodne z konstytucją.

Zobacz także

wyrokTrybunału

wyborcza.pl

 

Polityka nas dopadnie. Co wynika z naszego kryzysu konstytucyjnego

Witold Gadomski, 09.03.2016

Prof. Andrzej Rzepliński - Prezes Trybunału Konstytucyjnego.

Prof. Andrzej Rzepliński – Prezes Trybunału Konstytucyjnego. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wiele osób deklaruje, że nie interesuje się polityką. Niestety, nawet one muszą się liczyć z tym, że polityka zainteresuje się nimi.
 

– Jeśli obywatelom żyje się dobrze, to po co nam Komisja Wenecka? – retorycznie pyta były poseł Adam Hofman, któremu rzeczywiście żyje się dobrze dzięki zleceniom otrzymywanym od dawnych kolegów. Rozumowanie Hofmana jest typowe dla działaczy PiS. – Damy co miesiąc kilku milionom rodzin 500 zł lub więcej i to jest konkret. A konstytucja, Trybunał, łamanie przez rządzących prawa to abstrakcja i sprawy, na które można patrzeć z różnych punktów widzenia. To rozumowanie, aczkolwiek cyniczne (to nie PiS funduje program 500+, ale podatnicy), jest do pewnego stopnia prawdziwe i rozdawnictwo publicznych pieniędzy na krótką metę pozwala zyskać poparcie wyborców. Podkreślam – na krótką metę. Wbrew zdaniu Hofmana nawet ci, którzy nie interesują się polityką, muszą się liczyć z tym, że polityka zainteresuje się nimi.

Coraz bardziej prawdopodobny jest następujący rozwój wydarzeń. Kryzys konstytucyjny w Polsce się pogłębi, gdy Trybunał orzeknie, że tzw. ustawa naprawcza jest niezgodna z konstytucją, a rząd ten wyrok zlekceważy. Komisja Wenecka przedstawi druzgocącą opinię o działaniach rządu, która będzie podstawą do podjęcia niekorzystnych dla Polski kroków przez Parlament Europejski, a zwłaszcza Komisję Europejską i Radę Europejską. Ta ostatnia zażąda od Polski rozwiązania kryzysu konstytucyjnego i usunięcia przepisów, które łamią prawa uznawane w Unii za powszechnie obowiązujące. Rząd Kaczyńskiego reprezentowany przez panią Szydło odpowie, że Polska jest suwerenna i decyzje w jej sprawie zapadają w Warszawie, a nie w Brukseli. Ta twarda postawa być może nawet spodoba się części społeczeństwa, tym bardziej że kontrolowane przez rząd instrumenty propagandy, czyli TVP i PR, będą od rana do wieczora nakręcały „patriotyczną” atmosferę, sięgając do wzorców z PRL.

Rada Europejska nie będzie miała innego wyjścia, jak zastosować wobec Polski sankcje. Komisja Europejska zacznie od złożenia pozwu do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, wnioskując o nałożenie kary pieniężnej. Kolejnym krokiem będzie wstrzymanie części unijnych funduszy i zawieszenie udziału Polski w rozmaitych programach realizowanych w Unii Europejskiej. Rząd Kaczyński – Szydło będzie szukał poparcia wśród innych członków UE, licząc na to, że zablokuje w Radzie Europejskiej sankcje przeciwko Polsce. Obiecał to Kaczyńskiemu Viktor Orbán, ale zachodni partnerzy wytłumaczą węgierskiemu premierowi, że popieranie Polski mu się nie opłaci.

Jesienią tysiące polskich studentów, którzy nie interesują się polityką lub nawet głosowali na PiS czy Kukiza, dowie się, że plany wyjazdów na zagraniczne uczelnie w ramach programu Erasmus są nieaktualne. Tysiące przedsiębiorców mających obiecane wsparcie z funduszy unijnych dla swoich pomysłów otrzyma pisma, że niestety z planów nici.

Komisji Europejskiej nie podoba się podatek bankowy, który ma przynieść budżetowi 7 mld zł. Z oporem KE spotka się też wiele pomysłów zawartych w planie Morawieckiego. Komisja będzie miała zastrzeżenia do wykorzystywania publicznych pieniędzy do rozbudowy potencjału produkcyjnego przedsiębiorstw, a także do programu utrzymania górnictwa na państwowym garnuszku oraz do braku wiarygodnego programu naprawy finansów publicznych.

Te sporne sprawy można byłoby rozwiązać poprzez oficjalne i półoficjalne rozmowy z Brukselą, ale twarda postawa przywódcy PiS w sprawie kryzysu konstytucyjnego to uniemożliwi. Pozwy przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości będą się mnożyć, a sankcje wobec Polski będą eskalowały. Wcześniej czy później na porządku dziennym stanie sprawa pozostania Polski w Unii, a to będzie oznaczało, że polityka dopadła miliony Polaków pracujących poza granicami, miliony rolników otrzymujących dotacje, tysiące polskich przedsiębiorstw kooperujących z zachodnimi firmami, miliony Polaków wybierających się za granicę.

Ten ponury scenariusz to nie political fiction, ale konsekwencja wyboru, jakiego Polacy dokonali jesienią 2015 roku. W demokracji naród jest suwerenem, ale nawet suweren musi wziąć odpowiedzialność za swoje wybory.

pozwy

wyborcza.pl

 

Widzieliśmy zwiastun „Smoleńska”. Spisek goni spisek, a Jerzy Zelnik jako agent wywiadu czai się w krzakach

mast, 09.03.2016

Zwiastun filmu

Zwiastun filmu „Smoleńsk” (Kinoświat)

Budzący kontrowersje film Antoniego Krauzego wejdzie do kin 15 kwietnia. Dystrybutor wypuścił już zwiastun filmu, ale teraz zapowiedział, że materiał wymaga poprawy. Nam udało się zobaczyć trailer – jest pełen teorii spiskowych dotyczących katastrofy smoleńskiej.

 

Widzowie jeszcze nie wiedzą, czego dokładnie mogą spodziewać się po filmie „Smoleńsk” Antoniego Krauzego. Na razie w kinach mogliśmy zobaczyć zwiastun produkcji, której oficjalną premierę zaplanowano na 15 kwietnia.

I trzeba przyznać, że tych kilka krótkich fragmentów robi wrażenie. Przede wszystkim zawierają wyraźną sugestię, że za katastrofą stoi spisek. Naszej redakcji udało się obejrzeć zwiastun przed jednym z kinowych seansów.

„Prawda może nas przerazić”

Film traktuje o dziennikarskim śledztwie w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu. Nina – grana przez Beatę Fido dziennikarka pracująca dla dużej, komercyjnej stacji telewizyjnej – próbuje dowiedzieć się, jakie były jej przyczyny. Ale z trailera w zasadzie jednoznacznie wynika, że przyczyny katastrofy były inne, niż te ustalone w trakcie śledztwa rządowej komisji.

Zwiastun otwierają dokumentalne zdjęcia m.in. spod Pałacu Prezydenckiego i z przejazdu trumny z Lechem Kaczyńskim Krakowskim Przedmieściem. Następnie oglądamy już fragmenty właściwego filmu – m.in. sceny z kostnicy podczas identyfikacji zwłok przez rodziny ofiar. W zwiastunie pokazano krótką rekonstrukcję ostatnich chwil pasażerów prezydenckiego samolotu – kamera „przejeżdża” szybko wzdłuż pokładu tupolewa, filmując przestraszone twarze.

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

To, co najciekawsze, następuje jednak później. – Samolot uderzył w pancerną brzozę. Obrócił się na wysokości mniejszej niż długość własnego skrzydła. Taki jest wynik śledztwa – opowiada jeden z bohaterów Ninie, a w oczach aktorki widać przerażenie. – Naprawdę wierzy pani w te brednie? Panią nie interesuje, że przywieźli trumny zaplombowane? – mówi grana przez Aldonę Struzik wdowa po generale Błasiku, a w tle oglądamy scenę plombowania trumien. Ubrani na czarno mężczyźni zabijają wieka gwoździami. – po kryjomu, bez światła, z latarkami.

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

Insynuacji i spiskowych teorii jest tutaj więcej. – Operator TVP, który jako pierwszy nagrał materiał na miejscu katastrofy, zmarł w Moskwie, a materiał nigdy nie został pokazany – mówi bohater grany przez Andrzeja Mastalerza. Pod jego wypowiedź podłożono scenę, w której czyjaś dłoń gwałtownie łapie kamerzystę. W pobliskich krzakach czai się Jerzy Zelnik jako Tomasz Turowski – oficer wywiadu PRL i III RP. To wyraźna sugestia, że za tuszowaniem „prawdy” o katastrofie stały polskie służby specjalne.

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

W trailerze pojawia się także wątek samobójstwa Dariusza Szpineta – instruktora pilotażu i zawodowego pilota, który wypowiadał się o katastrofie smoleńskiej, kwestionując oficjalne ustalenia. A także sprawa przecięcia przewodów hamulcowych w samochodzie Artura Wosztyla, pilota Jaka-40. Porucznik Wosztyl lądował 10 kwietnia w Smoleńsku.

– Zaraz po tym, kiedy znaleziono ciało, prokuratura ogłasza, że to było samobójstwo. Które to już w tej sprawie? – pyta retorycznie głos z offu, komentując kolejne doniesienia filmowych mediów. Pojawia się także wypowiedź zagranicznego eksperta. A ten zastanawia się, jak Polacy mogą wierzyć, że „brzoza rozbiła taki wielki samolot”.

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

Zwiastun kończy znamienna scena: dłoń w białych rękawiczkach pakuje do czarnego worka różne przedmioty z pokoju hotelowego. – Prawdę znają tylko Amerykanie i służby innych krajów. Fakt, że teraz milczą, musi oznaczać, że prawda może nas przerazić – mówi w wywiadzie z Niną jeden z bohaterów-ekspertów. – Kiedyś baliśmy się pytać o to, co się stało w Katyniu, a teraz, co się stało w Smoleńsku – dodaje inna postać.

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

Zwiastun filmu „Smoleńsk”. Reż. Antoni Krauze/ Kinoświat

Dystrybutor poprawia zwiastun

Dystrybutorem filmu jest Kinoświat. Na razie zwiastun nie będzie pokazywany mediom – bo jak się dowiedzieliśmy – są do niego wprowadzane zmiany. Chodzi o kwestie techniczne fragmentów archiwalnych zamieszczonych w zwiastunie. Trzeba je poprawić.

Jak katastrofa w Smoleńsku zmieniła Polskę? Przeczytaj w wywiadach Teresy Torańskiej >>

zwiastun

gazera.pl

Bronisław Maj, autor „Neomonachomachii”: Zajmijcie się też Krasickim i Mickiewiczem [ROZMOWA]

Jarosław Sidorowicz, Małgorzata Skowrońska, 09.03.2016Bronisław Maj

Bronisław Maj (MICHAL LEPECKI)

Krakowscy prawicowcy twierdzą, że satyryczny spektakl krakowskiego poety obraził ich uczucia. Prokuratura już go przesłuchała. – Tekst poetycki oceniany z perspektywy ideologicznej i politycznej – to jest koniec. To jest rzeczywistość totalitarna – mówi Bronisław Maj
 

Krakowska prokuratura szuka biegłego, który oceni, czy satyryczne przedstawienie „Neomonachomachia” wyśmiewało wartości religijne i narodowe. Dochodzenie prowadzi policja, śledczy analizują zapis cyfrowy przedstawienia.

„Neomonachomachię” wystawił Teatr KTO na Rynku Głównym w październiku w ramach Nocy Poezji. Po zakończeniu artyści kilkakrotnie wychodzili wywoływani brawami publiczności, ok. 1,5 tys. osób. Jednak kilkunastoosobowa grupa gwizdała i skandowała: „Precz z komuną! Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!”.

Radny z PiS Ryszard Kapuściński na stronie Klubów „Gazety Polskiej” nazwał przedstawienie „niebywałym skandalem”, a wpis opatrzył tytułem „Horrendum na Rynku”. Napisał: „Wyjątkowo nędzne widowisko, w którym za cel postawiono sobie zhańbienie i sprofanowanie wszystkiego, co dla Polaka jest święte. Zapewne chodziło o obrzydzenie zbliżających się wyborów, które traktowane są jako zamach na dotychczasowe status quo”.

To właśnie Kapuściński jest wśród sześciu osób, które złożyły do prokuratury doniesienie. Oprócz „Legionów” wskazali na „haniebne” wykorzystanie melodii „Boże, coś Polskę” oraz kropidła i habitu (aktorzy występowali w strojach zakonnych). W choreografii aktorów dopatrzyli się ruchów kopulacyjnych. I zwrócili się o opinię prawną do Reduty Dobrego Imienia. To prawicowa fundacja zajmująca się „prostowaniem nieprawdziwych informacji na temat historii Polski”. W jej radzie zasiadają m.in. minister kultury Piotr Gliński, prof. Andrzej Nowak, historyk z UJ, czy satyryk Jan Pietrzak. Tymczasem twórców spektaklu w obronę wzięła konserwatywna chrześcijańska Fundacja im. Zygmunta Starego z Krakowa, zajmująca się m.in. ochroną polskich symboli. W liście do ministra sprawiedliwości jej prezes Krzysztof Budzanowski prosi Zbigniewa Ziobrę o „objęcie postępowania osobistym nadzorem”. „Przywołane zarzuty formułować mogą jedynie osoby, które mają podstawowe problemy ze zrozumieniem utworów literackich. Nie wolno jednak pozwalać na to, aby indywidualne ograniczenia intelektualne generowały normy interpretacyjne lub społeczne” – pisze Budzanowski. Jego zdaniem prokuratura powinna oddalić zgłoszenie.

Ministerstwo na razie nie chce komentować sprawy. A śledczy szukają etyka i religioznawcy, którzy ocenią sposób wykorzystania rekwizytów religijnych.

ROZMOWA Z BRONISŁAWEM MAJEM

Bronisław Maj – poeta, eseista, krytyk, w stanie wojennym i w latach 80. objęty zakazem druku, działał w wydawniczym drugim obiegu. Założyciel i redaktor naczelny niezależnego pisma „NaGłos”. Wykłada na UJ. Jego utwory przekładali m.in. Miłosz, Barańczak, Dedecius, Bodegard. Laureat m.in. Nagrody Kościelskich

Małgorzata Skowrońska: Dlaczego obraża pan uczucia religijne i patriotyczne?

Bronisław Maj: Ja? Wręcz przeciwnie. Zawsze i wszędzie bronię wartości religijnych i patriotycznych.

Prokuratura bada, czy w „Neomonachomachii”, sztuce, której jest pan współautorem, doszło do takiej obrazy. Chodzi o art. 257 kk, który za znieważenie z powodu przynależności narodowej lub wyznaniowej przewiduje karę do trzech lat więzienia.

– Jeśli mnie wsadzą, co mam nadzieję się nie stanie, głęboko niesprawiedliwe będzie to, że inni współautorzy sztuki – biskup Ignacy Krasicki i Adam Mickiewicz – się wykręcą. A ich frazy są obecne w przedstawieniu. Wystawiona przez Teatr KTO „Neomonachomachia” – w reżyserii współoskarżonego Jerzego Zonia – oparta jest na „Monachomachii” Krasickiego. Wykorzystałem też fragmenty „Konrada Wallenroda” Mickiewicza.

My bronimy w tym spektaklu wartości religijnych, patriotycznych i historycznych, nadużywanych przez uczestników życia politycznego wszelkiej maści. Nasza obrona wartości odbywa się za pomocą środków właściwych satyrze, które polegają na karykaturalnym i groteskowym wyolbrzymieniu pewnych zagrożeń. „Monachomachia” nie była przecież pochwałą opilstwa mnichów, ale w karykaturalnym skrócie pokazywała skutki takiego stanu.

Ryszard Kapuściński, radny z PiS, uważa, że w mieście Jana Pawła II wystawiono widowisko, w którym pohańbiono i wyśmiano Boga, honor i ojczyznę.

– Myśmy uprawiali na Rynku nie publicystykę, ale sztukę. Tekst jest pisany wierszem, stanisławowską oktawą: „Cudna Mamonno – ciebie uwielbiamy!/ I ciebie, Władzo, boś ty klucz do Kasy./ Władza i Kasa – bóstwa ukochane./ Słodka Mamonno, przyjm błaganie nasze!/ Władzy i Kasie – wznosimy ołtarze!/ Niech durny lud nam władzę odda w darze!”. Te słowa powtarzają się w trzech pieśniach wyrażających trzy współczesne i charakterystyczne postawy światopoglądowe i polityczne. Musiało to być wyraziste i rozpoznawalne.

A nasze Zakony przypominają raczej partie polityczne. Mnisi w czarnych habitach śpiewali na melodię „Boże, coś Polskę”. Czerwoni te same słowa wyśpiewali na melodię „Międzynarodówki”, a zakon Białych na melodię „My, pierwsza brygada”. Satyryczny pomysł właśnie na tym polegał, że ten sam tekst był podkładany do trzech wyciąganych na sztandary pieśni. To pokazywało nadużywanie i instrumentalne posługiwanie się wartościami.

„Neomonachomachia”, czyli „Śmiej się, Narodzie!… Z siebie tak się śmiejesz!”.Przeczytaj cały tekst satyrycznego spektaklu

A musiał pan pod religijną pieśń słowa o mamonie wykładać? To najbardziej ubodło zgłaszających obrazę do prokuratury.

– Oskarżyciele zdają się nie pamiętać, że pierwotnie była to nie pieśń religijna, ale hymn powstały na zamówienie wielkiego księcia Konstantego, adresowany do cara Aleksandra I, a wzorowany na angielskim hymnie „God Save the King”.

Prawica straciła poczucie humoru?

– Czy to jest prawica? Przedstawiciele poważnej prawicy bronią naszego spektaklu.

Może się jeszcze tego humoru nauczą?

– A nauczy pani kaczkę latać jak jaskółka? Wykorzystaliśmy właściwy satyrze mechanizm artystyczny. Jeśli ktoś tego nie rozumie, może trzeba wrócić do szkoły i przypomnieć sobie podstawy.

Czy po 1989 r. był pan przesłuchiwany przez prokuraturę?

– To mój pierwszy raz. I prawdę mówiąc, wcale mi nie do śmiechu. Siedzący naprzeciwko mnie komisarz – bo dochodzenie prowadzi policja – miał na biurku grubą teczkę z aktami naszej sprawy. Pewnie musiał też przeczytać cały tekst „Neomonachomachii”. A mógłby w tym czasie zajmować się prawdziwymi przestępstwami.

Przypomniały mi się przesłuchania w latach 80. Byłem w redakcji podziemnego pisma „Arka”. I z tego powodu byłem doprowadzany na ul. Mogilską, gdzie swoją siedzibę miała SB. Tyle że wtedy miałem świadomość, po co się to dzieje. Owszem, łamaliśmy wówczas obowiązujące prawo i wiedzieliśmy, jakie za to grożą konsekwencje, ale godziliśmy się podjąć ryzyko, żeby nigdy więcej takie rzeczy w moim kraju się nie działy. A tu po tylu latach historia się powtarza – staję przed prokuratorem za tekst artystyczny.

Nie przeraża mnie perspektywa procesu. Przeraża mnie perspektywa tego, co może się stać w przyszłości w Polsce. To zapowiada w groźny, choć groteskowy sposób jakieś dalsze kroki. Obyśmy nie obudzili się w dziwnej rzeczywistości.

Ma pan na myśli powrót cenzury?

– W ustawowe wprowadzenie cenzury nie wierzę, ale już w pokazowy proces o obrazę wartości – tak. Taka pokazówka może służyć temu, żeby przestraszyć artystów i pokazać im, że każde ich słowo czy gest mogą być zinterpretowane i wykorzystane przeciwko nim. To powoduje gorsze rzeczy niż formalna cenzura: wyprzedzający oportunizm i cenzurę wewnętrzną. Stan groźny dla każdej sztuki, wolności i demokracji. My już odczuliśmy na własnej skórze, co to znaczy. Nie będziemy już – Jerzy Zoń i ja – organizować Nocy Poezji.

Krakowski magistrat przestraszył się prawicowej bojówki?

– Sądzę, że nie chce mieć kłopotów. To się dzieje w sposób zawoalowany. Po prostu piętrzy się rozmaite utrudnienia, aż artyści sami rezygnują. Urzędnik myśli: po co narażać się władzy. Teatr KTO już raz zapłacił za „Neomonachomachię”. Arcybractwo – nomen omen – Miłosierdzia wyrzuciło aktorów z wynajmowanej siedziby. Na szczęście w tym przypadku urzędnicy miejscy znaleźli nowe miejsce dla niepokornego teatru.

Ku czemu zmierzamy?

– Wiadomo, że nie stawia się „Neomonachomachii” zarzutów natury artystycznej. Tekst poetycki oceniany z perspektywy ideologicznej i politycznej – to jest koniec. To jest rzeczywistość totalitarna.

Zmierzamy w kierunku niedobrej ideologizacji i totalizacji życia politycznego, co owocuje głębokimi podziałami. I nagle okazuje się, że czymś nienaturalnym są różnice poglądowe i światopoglądowe. Już nie jesteśmy obywatelami tego samego państwa, które tak samo szanujemy i kochamy, ale stajemy się – chyba świadomie – coraz silniej zantagonizowaną społecznością. Nie chcę używać wielkich słów, ale chyba wszyscy zaczynamy dostrzegać i czuć tę ideologiczną nienawiść i nietolerancję.

W opozycyjnej „Arce” działał pan z Ryszardem Terleckim, Janem Polkowskim, Ryszardem Legutką. Wszyscy są dziś po innej stronie politycznej barykady. Potraficie jeszcze ze sobą rozmawiać?

– Gdy się sporadycznie spotykamy, wciąż jest miło. Chociaż margines rzeczy i spraw, o których nie rozmawiamy, jest coraz większy. Co nie znaczy, bym przestał moich dawnych kolegów lubić i cenić.

Boi się pan?

– Bałem się przed 1989 r. Teraz się obawiam. Młodzi mówią, żeby emigrować. Tym, którzy nie chcą wyjeżdżać, zostają protesty. Protestujmy bez nienawiści, merytorycznie, jeśli się da, to z uśmiechem.

Chciałbym mieć prawo wystawiać takie spektakle bez lęku, że czeka mnie za nie sąd. Inaczej, jak mówi klasyk, noc idzie czarna.

Prawicowe bojówki walczą symbolami. Nie tak łatwo wygrać w takiej walce.

– Symbole to najbardziej dostępne i szybko działające narzędzie. O wiele łatwiej wznosić okrzyki, niż napisać sensowny esej. O wiele łatwiej wrzeszczeć, niż myśleć.

„Neomonachomachia” zarejestrowana przez jednego z prawicowych widzów:

To walka o rząd dusz?

– Oraz o to, gdzie znajdzie się granica tego, co wolno. Przecież społeczne przyzwolenie na działanie takich bojówek jest coraz większe, bo im bardziej oni krzyczą, tym skuteczniej przesuwają granice społecznej wrażliwości. To jest niebezpieczne. Tym bardziej że coraz częściej wrzask bojówki przekłada się na konkretne działania urzędowe.

Historycznie przypominają się, przy zachowaniu wszelkich proporcji, lata 30. W styczniu 1933 r. Hitlera wybrano na kanclerza, a jemu wystarczyło kilka miesięcy, by z państwa demokratycznego zrobić totalitarne. Na szczęście żyjemy w innym świecie i wierzę, że czegoś nas jednak XX wiek nauczył.

Ma pan ochotę napisać kolejną satyrę?

– Nie wiem, czy w mojej sytuacji nie trzeba będzie raczej pójść w stronę „Procesu” Kafki.

Zobacz także

prawicowcy

wyborcza.pl

 

List otwarty do Jarosława Kaczyńskiego, posła na Sejm RP

Anna Pasikowska, 09.03.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Grzegorz Skowronek / AG)

Modlę się szczerze, aby Bóg Panu wybaczył, bo sądzę, że wielu Polakom trudno będzie się na to wybaczenie zdobyć
 

Szanowny Panie Pośle!

Z ogromnym zdziwieniem wysłuchałam Pańskiego wystąpienia, wygłoszonego z okazji wyboru Pani Anny Anders na Senatora RP. Zdziwienie owo wynika z faktu, iż raczył Pan wygłosić swoją opinie na temat członków i sympatyków KOD-u, którą cytuję: „(…) To są ci sami, którzy mówili, że Polska to anachronizm. Ludzie od Palikota, to Palikot tak mówił. To ci sami, którzy chodzili do rosyjskiej ambasady ze skargami na Polaków, na PiS. To ci sami, którzy nie chcieli uznać, że masowe zabijanie Polaków w Katyniu i w innych miejscach to ludobójstwo. To ci sami, którzy uprawiali tzw. pedagogikę wstydu, próbując wmówić Polakom, że są właściwie winni wszystkiemu złemu co się stało w historii tej części Europy w ciągu ostatniego wieku. To ci, którzy złamali wszelkie reguły przyzwoitości, polskiej kultury po Smoleńsku, po śmierci prezydenta RP i tylu innych polskich obywateli, którzy lżyli tych, którzy zginęli, którzy – powtarzam – deptali wszystko, co w naszej kulturze jest święte. To oni się organizują, to oni tworzą KOD”.

Jestem od ponad dwudziestu lat nauczycielką języka polskiego w jednym z najlepszych wrocławskich liceów. Dziadek mój, major audytor w Armii Polskiej II RP, znajduje się na liście ofiar z Charkowa (był więźniem obozu w Starobielsku). Moja Mama była internowana w obozie w Gołdapi za działalność w Solidarności. Ja sama byłam członkiem założycielem pierwszej (nie zarejestrowanej z powodu stanu wojennego) organizacji NZS, a dzień 13 grudnia witałam na uczelni jako członek grupy zakładającej wolny uniwersytet, po studenckim strajku okupacyjnym.

Nigdy nie twierdziłam, Panie Pośle, że Polska to anachronizm. Dla mnie Polska to literatura, którą od wielu lat próbuję przybliżać młodym ludziom. To długie i często niełatwe lekcje, podczas których usiłuję wytłumaczyć moim uczniom, że dzieła Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza, ale też i Gombrowicza, Witkacego, Herlinga-Grudzińskiego – to ich dziedzictwo, to teksty, na które powinni znaleźć trochę czasu pomiędzy rozrywkami i zajęciami naprawdę ich interesującymi.

To nie Pan, tylko ja tłumaczę im aktualność „Dziadów” i „Kordiana”. To ja bronię romantycznych bohaterów, których postawy dla współczesnego młodego Polaka są trudne do zrozumienia i zaakceptowania. To również ja pokazuję im i tłumaczę podłość postawy Doktora z „Dziadów” i cieszę się, gdy uczą się na pamięć słynnej wypowiedzi Wysockiego – „Nasz naród jak lawa „.To ja, Panie Pośle, wbrew czasom, modom i nędznej pensji. Ja, zwykła polonistka.

To właśnie dlatego, że Polska nie jest dla mnie anachronizmem, tylko autentyczną, odczuwaną i przeżywaną wartością, wstąpiłam do KOD-u. Właśnie ze względu na szacunek dla moich nieobojętnych wobec Jej losu przodków. I właśnie dlatego, że czytam i omawiam dzieła Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego i wielu, wielu innych, dla których Polska była prawdziwą wartością.

I dlatego, Szanowny Panie Pośle, z dumą noszę polską, biało-czerwoną flagę na manifestacjach KOD. A ponieważ jestem praktykującą chrześcijanką, modlę się szczerze, aby Bóg Panu wybaczył, bo sądzę, że wielu Polakom trudno będzie się na to wybaczenie zdobyć

Pozostaję z szacunkiem, Anna Pasikowska

modlę

wyborcza.pl

 

Maciej Stuhr do krytyków: Macie sejm, macie senat, macie prezydenta… dajcie wy nam się przynajmniej pośmiać

apa, 09.03.2016

Maciej Stuhr

Maciej Stuhr (Fot. AG)

Wystąpienia Macieja Stuhra podczas wręczania Orłów 2016 na widowni wywołało śmiech i burzę oklasków, a nagranie błyskawicznie rozeszło się po internecie. Od prawej części sceny politycznej aktorowi oberwało się szczególnie za zdanie „miało być poważnie, a państwo mają tu polew…”.

Publiczność na miejscu się śmiała, ale nie wszystkim przypadło to do gustu, bo te słowa przywołały bolesne wspomnienia i kojarzące się z nimi obrazy – tak Maciej Ziemiec zapowiedział w „Wiadomościach” materiał „Kwestia smaku” poświęcony wystąpieniu Macieja Stuhra.

” Wczoraj na rozdaniu Orłów 2016 sowiecka tłuszcza pękała ze śmiechu, gdy przewodzący tłuszczy błazen wyśmiewał Żołnierzy Wyklętych, Katastrofę Smoleńską i najnowszy powód do śmiechu – wypadek prezydenckiego samochodu” – napisał serwis Fronda.pl.

Jeszcze dalej poszła posłanka Krystyna Pawłowicz. „A jak tam ze zdrowiem Tatusia Szanownego Pana Aktora?” – napisała na swoim profilu na Facebooku, odnosząc się do choroby nowotworowej, z którą zmagał się Jerzy Stuhr.

Aktor do zarzutów odniósł się na swoim profilu na Facebooku. „Pani Krysieńko kochana! Panie Krzysztofie i wszyscy oburzeni! Macie sejm, macie senat, macie prezydenta, macie sądy, macie telewizję, swoje wiadomości, macie radio, rozjechaliście Trybunał Konstytucyjny, dajcie wy nam się przynajmniej pośmiać” – napisał.

paniKrysieńko

wyborcza.pl

 

top1009.03.2016

BARDZO WAŻNE! Gdyby PO wybrała 3 sędziów to Duda by ich także nie zaprzysiągł! Patrz wywiad JK dla Rzeczpospolitej 17.01.2016

od samego początku dążył do konfliktu w sprawie (fragment wywiadu JK 18.01.2016)

CdF5NqzVIAA3Jj-

oSzkolne

 

wnoszenie

Śledztwo w opolskiej podstawówce. Nauczyciele próbują ustalić, które z dzieci dopuściło się obrazy prezydenta Dudy

Nauczyciele starają się ustalić, który z uczniów dopuścił się obrazy prezydenta.
Nauczyciele starają się ustalić, który z uczniów dopuścił się obrazy prezydenta. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

W Szkole Podstawowej nr 9 w Opolu odbywa się śledztwo w sprawie bazgrołów na drzwiach jednej z toalet. Chodzi o regularnie pojawiający się na nich napis „Andrzej Du*a”, co ma jednoznacznie kojarzyć się z prezydentem. Błaha z pozoru sprawa przypomina policyjne dochodzenie z prawdziwego zdarzenia. Dzieci są przesłuchiwane, a napis na drzwiach został poddany analizom grafologicznym.

Jak podaje dziennik „Fakt”, o sprawie poinformowała jako pierwsza redakcja „Gazety Krakowskiej”. Na drzwiach jednej z damskich toalet nieustannie pojawia się, po czym jest zmywany, obraźliwy napis. Wciąż nie wiadomo, które z dzieci – o ile autorem nie jest dorosły – odpowiada za bazgroły.

Najpierw nauczyciele zabrali uczniom zeszyty, by porównać ich pismo z napisem na drzwiach. Potem były przesłuchania u dyrektora. Rodzice są zdania, że dyrekcja szkoły stara się koniecznie ustalić sprawcę ponieważ obawia się konsekwencji jakie mogą być wysunięte przez nową władzę z tytułu obrazy głowy państwa.

– Nauczycielka powiedziała dzieciom, że trzeba znaleźć tego chuligana, bo jakby to było, gdyby dajmy na to, przyjechała inspekcja i odkryła, że szkole jest nie po drodze z nową władzą – powiedział „Gazecie Krakowskiej” jeden z rodziców. Z kolei matka pewnej szóstoklasistki zwraca uwagę, że w ten sposób dojdziemy do absurdu, gdy każdy Andrzej w kraju będzie kojarzony z prezydentem. Swoje wątpliwości poparła faktem, że na jednym z bloków w okolicy widnieje obraźliwy napis „Andrzej, ty ch***”.

– Można mówić, że to szósta klasa, ale nazwiska głównych polityków w kraju już im się o uszy obijają. Mam jednak nadzieję, że nie chodziło tu o obrazę naszego prezydenta – mówi wicedyrektorka. Tymczasem przesłuchiwani uczniowie twierdzą, że jednak chodziło w tym przypadku o konkretnego Andrzeja, a mianowicie – o głowę państwa.

źródło: „Fakt”

wToalecie

naTemat.pl