Meller, 05.03.2016

 

05.03.2016, 09:44
Gasiuk

Nowoczesna: Dokonania pana Ziobry: śmierć Barbary Blidy i zapaść polskiej transplantologii

– Dokonania pana Ziobry: śmierć Barbary Blidy i zapaść polskiej transplantologii –stwierdziła Kamila Gasiuk-Pihowicz w radiowej „Trójce”, pytana o połączenie funkcji ministra sprawiedliwości z funkcją prokuratora generalnego.

Posłanka Nowoczesnej zapowiedziała na jutro na 14:00 wystąpienie Ryszarda Petru w Sali Kolumnowej w Sejmie.

300polityka.pl

Ziobro łączy funkcje Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Co to oznacza?

dżek, PAP, 04.03.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,145400,19716781,video.html?embed=0&autoplay=1
– Prokurator generalny wraca pod jurysdykcję resortu sprawiedliwości; zmiany te mają przywrócić wiarę i zaufanie do wymiaru sprawiedliwości, dać poczucie, że państwo należycie wywiązuje się z obowiązku dbania o bezpieczeństwo – mówiła wczoraj premier Beata Szydło.

 

Minister sprawiedliwości ocenił, że rozwiązania przyjęte w nowej ustawie o prokuraturze wzmacniają jej odpolitycznienie w stosunku do stanu, jaki był dotychczas. Zaznaczył, że „najgorsze są tzw. naciski niejawne i to co się dzieje za kulisami i zamkniętymi drzwiami, gdy opada kurtyna i nikt nie wie, co się dzieje”. – Dobre są natomiast sytuacje, gdy mamy do czynienia z transparentną decyzją, jawną, jasną, za którą przełożony w stosunku do podwładnych bierze odpowiedzialność. I ta ustawa daje taką ścieżkę – powiedział.

Podczas sejmowych prac nad reformą Ziobro mówił, że rząd musi mieć wpływ i chce odpowiadać za bezpieczeństwo obywateli. Zapowiedział także skierowanie wszystkich prokuratorów do prowadzenia postępowań. – Wiem, że niektórym nie będzie się to podobało, bo do tej pory zajmowali się przenoszeniem teczek z biureczka na biureczko. Ale my nie jesteśmy od zapewniania im komfortu, tylko od dbania o bezpieczeństwo. Najważniejsze są bezpieczeństwo Polaków i skuteczność pracy prokuratury – mówił.

Powrót do przeszłości

Prokuratura została uniezależniona od resortu sprawiedliwości przed sześcioma laty – prokurator Seremet zaczął urzędowanie z początkiem kwietnia 2010 r. Oddzielenie tych funkcji było realizacją programu wyborczego PO. Rozdział od początku krytykowało PiS, wskazując, że minister za pośrednictwem prokuratury powinien móc wpływać na politykę karną. Przywrócenie połączenia tych funkcji PiS zapowiadało w kampanii wyborczej. Sejm i Senat obie ustawy – nowe Prawo o prokuraturze i przepisy wprowadzające to prawo – przyjęły w końcu stycznia. Projekty formalnie zostały zgłoszone jako poselskie przez posłów PiS. Prezydent Andrzej Duda podpisał je 12 lutego. Zgodnie z ustawami od 4 marca dochodzi m.in. do połączenia stanowisk ministra sprawiedliwości i szefa prokuratury; więcej praw uzyskuje minister-prokurator generalny. Za miesiąc – od 4 kwietnia – zlikwidowana ma zostać natomiast odrębna prokuratura wojskowa.

Co może PG?

Prokurator Generalny uzyskuje prawo bezpośredniego kierowania prokuraturą, może wydawać zarządzenia, wytyczne i polecenia. PG może też zwrócić się do odpowiednich służb o przeprowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych, jeżeli są w związku z toczącym się śledztwem. PG mógłby też „w szczególnie uzasadnionych wypadkach” znosić klauzule tajności nałożone przez inne instytucje (obecnie tylko wytwórca tajnego materiału może uchylić klauzulę, którą nałożył).

 

Co się zmieni?

W miejsce Prokuratury Generalnej ma być powołana Prokuratura Krajowa; w miejsce prokuratur apelacyjnych – prokuratury regionalne. Jeden z przepisów stanowi, że z dniem wejścia ustawy w życie wygasają kadencje prokuratorów powołanych do pełnienia funkcji w jednostkach prokuratury powszechnej.

W Prokuraturze Krajowej będą mogły być prowadzone śledztwa w sprawach „o obszernym materiale dowodowym, a także zawiłych pod względem faktycznym lub prawnym” – niezależnie od ich właściwości miejscowej i rzeczowej, o czym będzie decydował Prokurator Generalny.

Na poziomie PK funkcjonować też ma Wydział Spraw Wewnętrznych, którego zadaniem będzie prowadzenie postępowań przygotowawczych w sprawach „najpoważniejszych czynów przestępnych popełnionych przez sędziów, prokuratorów i asesorów”.

Ustawa znosi obowiązującą obecnie kadencyjność funkcji kierowniczych w prokuraturze. Zachowana będzie odrębność prokuratorów IPN – pracują oni dziś w pionie lustracyjnym oraz w śledczym, ścigającym zbrodnie komunistyczne i hitlerowskie.

Obecną Krajową Radę Prokuratury ma zastąpić – złożona wyłącznie z prokuratorów – Krajowa Rada Prokuratorów przy PG. Prokuratorskie postępowania dyscyplinarne mają stać się jawne. Jawne mają być też prokuratorskie oświadczenia majątkowe.

Interes społeczny a bezkarność

Zapisano też, iż „nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego działanie lub zaniechanie prokuratora podjęte wyłącznie w interesie społecznym”. Jak – w odpowiedzi na krytykę opozycji – wskazywało MS, przepis nie oznacza braku odpowiedzialności prokuratorów, gdyż „w żadnym wypadku nie zwalnia on prokuratora od odpowiedzialności karnej”.

W ustawie zawarto też przepis, który upoważnia Prokuratora Generalnego do ujawniania informacji z postępowań nie tylko organom państwa, ale też „w szczególnie uzasadnionych przypadkach” innym osobom.

– Jeżeli zaistnieje potrzeba przekazania informacji z toczącego się postępowania, np. o przygotowywanym akcie terroru, o którym prokurator dowie się w toku śledztwa, to w chwili obecnej – to jest błąd zapewne niezamierzony, ale taki został wprowadzony w 2009 r. – żaden prokurator nie ma prawa przekazać tej informacji np. oficerowi łącznikowemu FBI czy innej zaprzyjaźnionej służbie – uzasadniał potrzebę takiego rozwiązania wiceminister sprawiedliwości Bogdan Święczkowski.

W okresie rządów PO-PSL przez kilka lat trwały prace nad nową ustawą Prawo o prokuraturze. Nie została ona jednak przyjęta przez ówczesny rząd. Dotychczasowa ustawa pochodzi z 1985 r. i była wielokrotnie nowelizowana.

Zobacz także

ziobrołączy

TOK FM

Są na świecie rewolucje…

Partią rządząca – PiS – pod pretekstem dobrej zmiany przeprowadza rewolucję. Rewolucja to przewrót. Obalanie istniejącego porządku, tworzenie nowego ładu, wymiana elit. Zastąpienie starego systemu wartości nowym. Rewolucja nie zważa na swoje dzieci. Karmi ambicje i aspiracje wybranych. Pozostali to mięso armatnie. Idą za przywódcami, bo uwierzyli w tanie obietnice i proste rozwiązania.

Dzisiejsza większość parlamentarna przeprowadza właśnie w Polsce rewolucję. Likwidowane są kolejne fundamenty systemu demokratycznego. Znamy tę listę już wszyscy na pamięć. Ale dla porządku warto przypomnieć. Zlikwidowano ostatnio:
– niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego,
– wolne publiczne media,
– niezależność służby cywilnej,
– apolityczność i niezależność prokuratury,
– prawo do prywatności.
Trwają prace nad:
– odebraniem nam prawa własności do ziemi,
– naruszeniem naszych praw wyborczych,
– naruszeniem samorządności placówek badawczych i naukowych.

To zapewne tylko niektóre projekty. Przecież o większości z nich dowiadywaliśmy się w ostatniej chwili. Co jeszcze trzyma na zapleczu władza? Jakimi pomysłami nas uszczęśliwią współcześni rewolucjoniści?

W odpowiedzi na rewolucję, której oczywiście raczej nikt nie chce, można przyjąć jej metody działania, próbować użyć przeciwko niej jej własnej broni. Pojawia się jednak ważna przestroga. Nie rozmawiaj z idiotą, bo najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem. Co zatem robić? Jak żyć?

Jeżeli zrozumiemy dodatkowo, że rewolucja jest nadaktywna, rozedrgana, szarpana emocjami, histeryczna – zrozumiemy, że reakcja musi być zupełnie inna. Potrzebna jest rozwaga, mądrość, refleksja, wyważenie, merytoryczna dyskusja i niewzruszona konsekwencja. Tylko używając naszego języka możemy pokazać swoje wartości. I nadać im odpowiednią wagę. Siła mądrości, spokoju, konsekwencji i szerokiej współpracy – tutaj leży klucz do przyszłości. Jasnej i pogodnej przyszłości.

Procesy historyczne mają swoją logikę. Każda akcja wywołuje reakcję. Procesy społeczne nie znikają. Muszą się rozwijać i zmierzać do kulminacji. A każdy ich uczestnik kreuje swoją w nich rolę.

W Rewolucji Francuskiej byli jakobini i żyrondyści. Był Robespierre i Danton. W Rewolucji Październikowej bolszewicy i mienszewicy. Był Lenin i Trocki. A w każdej z nich były tysiące ludzi, którzy po prostu stracili życie, rodziny, majątek, a przede wszystkim godność. Z drugiej strony stanąć po stronie Ludwika XVI czy po stronie Cara Mikołaja II, Rządu Tmczasowego czy Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich?

W naszej historii również mamy wiele przykładów sytuacji trudnych i niejednoznacznych. Wystarczy przypomnieć niekończące się dyskusje o Powstaniu Warszawskim czy spory wokół Okrągłego Stołu.

Każdy we własnym sumieniu musi sobie odpowiedzieć zawsze, gdzie stoi, co popiera i jakie cele chce osiągać. Co spowodowało, że jest tu, gdzie jest i robi to, co robi? Jakie działania wspiera i jakie osiągnie efekty?

W zakończonym wielkim sukcesem ruchu „Solidarności” lat osiemdziesiątych oprócz milionów bezimiennych często dzisiaj bohaterów również byli Ci, którzy ten ruch budowali i Ci, którzy chcieli się załapać. Ci, którzy prowadzili dyskusję i Ci, którzy walczyli o stołki, popularność, pozycję, uznanie. Powstały wtedy przecież również różne inne niż „Solidarność” organizacje i ruchy. Pojawiali się też uzurpatorzy, próbujący zrobić karierę na zawłaszczeniu nazwy, znaku i przede wszystkim etosu stworzonego przez miliony.

Każdy ma prawo do własnych ambicji, własnych aspiracji, własnych przemyśleń i strategii. Każdy też ma prawo do własnych ocen i decyzji.Ważne tylko, żeby robić to we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność. Walka o państwo prawa pod kradzionym sztandarem wygląda jednak mało poważnie…

 

naTemat.pl

Józef Stalin: jak hartowała się stal

Stanisław Zasada, 05.03.2016

Józef Stalin

Józef Stalin (Fot. ITAR-TASS/DIOMEDIA)

Najbardziej złościło mnie śledzenie alumnów, rewizje w pokojach, donosy. Wie pan, stałem się rewolucjonistą przez protest przeciw jezuickim metodom. No i tyle się nasłuchałem w seminarium o niesprawiedliwości, o pierwszych chrześcijanach.
 
– Józefie, kim ty właściwie jesteś?
– Pamiętasz cara? No to ja jestem jak car.
– Lepiej, żebyś był popem.1. Rok 1931. Józef na Kremlu udziela wywiadu niemieckiemu pisarzowi. Emil Ludwig pyta przywódcę Związku Sowieckiego o młodość. Konkretnie – o pobyt w seminarium.

– Stałem się rewolucjonistą przez protest przeciw reżimowi znęcania się i przeciw jezuickim metodom – odpowiada dyktator.

Najbardziej złościło go śledzenie alumnów, rewizje w pokojach, donosy.

2. – Soso! Soso! – kobieta nawołuje chłopca o podziobanej ospą twarzy. Znowu nie wrócił na czas do domu – dostanie tęgie lanie.

Matka miała ciężką rękę.

– Czemu mnie tak biłaś? – zapyta jako dorosły.
– Żebyś wyszedł na ludzi.

Biografowie będą się zastanawiać, czy na okrucieństwo Stalina miały wpływ cielesne kary w dzieciństwie.

3. W szkolnej kaplicy rozbrzmiewają przeciągłe prawosławne pieśni. Soso ma dziesięć, może jedenaście lat i anielski głos. Reszta uczniów leży krzyżem.

Kiedy ksiądz kompletuje chórek, mały Dżugaszwili jest zawsze wśród wybrańców. Dawid Suliaszwili – wśród tych, co leżą krzyżem. Zazdrości.

Obaj zostaną bolszewikami, zakochają się w tej samej kobiecie. Czarnowłosa Jekatierina Swanidze wyjdzie za Ioseba, urodzi mu syna. Józef poświęci go w wojnie z Hitlerem. A potem wyśle do łagru szkolnego kolegę zazdrosnego o anielski głos.

Upadek Berlina. Jak Stalin dobił Hitlera

4. „Raczej taka większa wioska” – notuje Maksym Gorki. Kończy się XIX stulecie, ulubiony pisarz Stalina wędruje po Kaukazie. Zatrzymał się właśnie w Gori, zapyziałej mieścinie na wschodzie Gruzji.

W górnej części miasta stoi drewniana chałupa (potem ją obmurują i zrobią muzeum). Ponury szewc Besarion Dżugaszwili i jego żona Ketewan wynajmują ciasną izbę. Nie klepią biedy – on ma zakład. Ale jest smutek – pusta kołyska przypomina o Michale i Grzegorzu. Zmarli krótko po urodzeniu.

6 grudnia 1878 roku Ketewan rodzi trzeciego syna. Pop chrzci chłopca imieniem Ioseb. Maleństwo jest cherlawe. Matka nie wyobraża sobie przeżywać trzeci raz żałoby, składa Bogu ślub: jeśli syn przeżyje, odda go na księdza. Nazywa go zdrobniale Soso. Czasem mówi Soseło. Po gruzińsku to tyle, co „maleńki Soso”.

Na chłopca czyhają niebezpieczeństwa i choroby. Gdy ma sześć lat, zapada na ospę. Ślady zostaną na całe życie. Nawet carscy żandarmi będą o nim pisać w raportach: „Dziobaty”. Raz omal nie zginął pod kołami końskiej bryczki. Po wypadku łokieć źle się zrósł. Niedowład. Na portretach będzie trzymał w lewej ręce fajkę, żeby ukryć kalectwo.

Stalin zabija nocą

5. Zachowanie – wzorowy. Historia święta – celujący. Katechizm prawosławny – celujący. Liturgia – celujący. Język staro-cerkiewno-słowiański – celujący. Z arytmetyki i greki – piątki.

Takie świadectwo przynosi na zakończenie szkoły cerkiewnej w Gori. Dostanie rekomendację do seminarium i stypendium – 5 rubli. Matka jest dumna.

6. – Rodzice byli prostymi ludźmi, ale traktowali mnie całkiem nieźle – powie Stalin Ludwigowi.

Koloryzuje. W ciasnej izdebce nie dzieje się dobrze. Ojciec pije, znęca się nad żoną i synem. Kiedy wraca do domu, Soso ucieka do sąsiadów. Raz ojciec ciśnie nim o ziemię – chłopiec siusia krwią.

Besarionowi w głowie się nie mieści, że syn ma być księdzem. – Chcesz, żeby został metropolitą? – szydzi z żony. – Będzie szewcem jak ja.

Przepije zakład, zostawi żonę z dzieckiem, wyjedzie z Gori i przepadnie gdzieś bez wieści. Carskim śledczym rewolucjonista Dżugaszwili raz będzie mówił o ojcu, że „jest włóczęgą”, innym razem – że „zginął w pijackiej bójce”. W końcu wyprze go z pamięci.

Matce wybaczy ciężką rękę. Sprzątała po obcych domach, prała, nawet wyuczyła się fachu – została krawcową. Wszystko dla Soso. To dzięki matce nie miał najgorzej – gdy inne dzieciaki musiały pracować, on się uczył.

7. Szkrab jeszcze. Babcia kolegi czyta Ewangelię, tę o pojmaniu Jezusa w oliwnym ogrodzie. Apostołowie chcą bronić Mistrza, rybak Piotr odcina komuś ucho. „Schowaj miecz!” – Jezus poskramia go i daje się aresztować jak baranek.

– Dlaczego Jezus nie wyciągnął miecza? – pyta zgorszony Soso.

Nie wie jeszcze, że pewien brodaty mężczyzna dawno znalazł odpowiedź: „Religia jest opium dla ludu”. W drugiej połowie XIX wieku idee Karola Marksa rozlewają się po Rosji. Grunt jest podatny – samodzierżawie trzyma się mocno. „Naród niewolników. Wszyscy są niewolnikami, od góry do dołu” – grzmi radykał Nikołaj Czernyszewski.

Rodzimych rewolucjonistów jest cały wysyp, różnej maści. Aleksander Hercen chce budować chłopski socjalizm, Michaił Bakunin woli anarchizm, a Gieorgij Plechanow zaufa Marksowi.

Żeby trafić do ludu, rosyjscy rewolucjoniści sięgają po religijną retorykę – wykreślą z niej tylko Boga. Siergiej Nieczajew napisze nawet „Katechizm rewolucjonisty”. Jedno z przykazań: „Nasza sprawa jest straszna – musimy zburzyć wszystko i wszędzie”.

8. Tyflis – tak wtedy nazywa się Tbilisi. Nie to, co zapyziałe Gori: po ulicach jeździ konny tramwaj, tu i ówdzie kaukaskie stroje, ale kobiety noszą kapelusze prosto z paryskich salonów, mężczyźni spacerują z laseczkami jak londyńscy dżentelmeni.

W knajpach pije się gruzińskie wino, a na zakonspirowanych zebraniach młodzi idealiści dyskutują, jak obalić carat. Z różnych stron kraju ściągnęło tu sporo buntowników. Na peryferiach imperium łatwiej knuć niż w Moskwie czy Petersburgu.

Na tajne spotkania przychodzą klerycy z prawosławnego seminarium. Wrażliwość na krzywdę bardziej ich pociąga niż suche dogmaty, które klepią na wykładach skostniali profesorowie. Z seminaryjnych murów wyjdzie wielu rewolucjonistów.

9. Wrzesień 1894 roku. Naukę w seminarium w Tyflisie rozpoczyna Josif Wissarionowicz Dżugaszwili. Używa już rosyjskiej wersji imienia i nazwiska – takie są wymogi w carskim szkolnictwie. Dostał dach nad głową i darmowy wikt. 5 rubli ze stypendium starcza na czesne i odzież. To, co zaoszczędzi, wysyła matce.

Seminarium traktuje jak więzienie. Pobudka, modlitwy, posiłki, sen – wszystko na dzwonek. Do tego rusyfikacja gruzińskich studentów. Wieczorami ludzie bawią się na ulicach, leje się wino, a klerycy siedzą za murem. Nie wolno czytać świeckich książek, atmosfera podejrzliwości, donosów, za najmniejsze przewinienie – kara.

Rok przed przyjściem Ioseba alumni zrobili strajk – nie chodzili na zajęcia. Władze zamknęły na jakiś czas szkołę, prowodyrów usunięto.

10. – Boga nie ma, okłamują nas! – kleryk Dżugaszwili pokazuje koledze książkę Karola Darwina. U Marksa wyczytał, że „religia jest opium dla ludu”.

Z seminaryjnych zakazów alumni nic sobie nie robią – wielu trzyma w szafkach trefne książki. Josif czyta pod kocem dzieła marksistów i Victora Hugo.

Najbardziej pochłania go powieść Aleksandra Kazbegiego „Ojcobójca”. Bohaterem jest Koba, kaukaski Robin Hood. Gdy Josif zostanie rewolucjonistą, przylgnie do niego pseudonim „Koba”. Jego ulubiony.

Wiąże się z kółkiem socjaldemokratów. Imponują mu: mają zapał, chcą zmienić niesprawiedliwy świat. Jak pierwsi chrześcijanie, o których tyle słyszy na wykładach.

Oleg Khlevniuk, biograf Stalina: „Dla młodego seminarzysty wszechogarniający charakter marksizmu, prawie religijny w swojej uniwersalności, był niezwykle atrakcyjny. Wypełniał lukę w światopoglądzie utworzoną przez rozczarowanie religią”.

11. Gdy już rozsiądzie się na dobre na Kremlu, jego siepacze będą burzyć cerkwie, kościoły, synagogi i meczety. Duchownych – rozstrzeliwać albo wysyłać do łagrów.

Podobno przy budowie Biełomorkanału harował katorżniczo na pół oślepły gruziński duchowny. Współwięźniom pochwalił się, że chrzcił Stalina. Dali mu przydomek „Chrzestny”.

Na razie pracuje na przyszły życiorys:

„Wychowanek Dżugaszwili czyta zakazane książki”.
„Wychowanek Dżugaszwili wydał nielegalną gazetkę”.
„Ordynarne zachowanie wobec inspektora”.
„Rewizja u Józefa Dżugaszwilego – szukano zakazanych książek”.

Wychowawcy tępią bezbożne idee jak zarazę. Po to są rewizje w pokojach. Każde nieposłuszeństwo zapisują w „dzienniku obserwacji wychowanka”. Gruzin ma bogatą kartotekę.

12. „Towarzyszu Soso, w pewien sposób ma pan u mnie dług wdzięczności – z pewnością pamięta pan, jak wyrwałem inspektorowi seminarium nielegalną literaturę, którą w czasie przeszukania skonfiskowano z pana szuflady, za co zostałem wydalony z seminarium”.

List przychodzi na Kreml w czerwcu 1951 roku. Józef jest już starcem, ale powinien pamiętać, co stało się pół wieku wcześniej w Tyflisie. Znowu miał kipisz – w szafce znaleźli notatnik, w którym zapisywał złote myśli rewolucjonistów. Kleryk Kelbakiani wyrwał inspektorowi notes i wrzucił do kibla. Kelbakiani wyleciał z seminarium, Dżugaszwili dostał miesięczny zakaz wychodzenia na miasto.

„Towarzyszu Soso! Gdyby wiedział pan, jak bardzo ubogi jestem obecnie, z pewnością nie zostawiłby mnie pan bez opieki. Zestarzałem się, nie mam dochodów i jestem w potrzebie. Niech mi pan pomoże” – błaga teraz staruszek Kelbakiani.

Nie wiadomo, czy pomógł.

13. Maj 1899, letnia sesja. Wszyscy zakuwają, a kleryk Dżugaszwili się obija. Do egzaminów nie podchodzi. Profesorowie skreślają go z listy studentów.

„Wyleciałem za propagandę marksizmu” – będzie się przechwalał. O tym, że nie poszedł na egzamin, nie wspomina. „Za marksizm” brzmi lepiej.

Już wcześniej opuścił się w nauce, nie przyjeżdżał do domu na wakacje. Bał się matki?

Nie wszystko jeszcze stracone – po czterech latach studiów teologicznych wolno uczyć religii w szkole. A po poprawie starać się o powrót do seminarium. Jeszcze może zostać popem.

Josif ma jednak inne plany. Już wsiąka w rewolucję.

14. Listy do matki są czułe:
„Cześć, kochana mamo! Jak Ci się powodzi, jak się czujesz?”.

Jak każdy dobry syn obsypuje ją upominkami:
„Wszystkiego najlepszego, kochana mamo! Wysyłam Ci szal”.

Martwi się jej zdrowiem:
„Zanim weźmiesz leki, pokaż je lekarzowi, bo musi ustalić dla Ciebie dawkowanie”.

Każdy list kończy gruzińskim życzeniem:
„Obyś żyła dziesięć tysięcy lat”.

Czasem się tłumaczy, że ją zaniedbuje:
„Dawno nie było od Ciebie listów. Musisz być na mnie zła, ale cóż mogę na to poradzić? Naprawdę jestem bardzo zajęty”.

Od wybuchu rewolucji w 1917 roku odwiedzi ją tylko dwa razy – w ciągu 20 lat.

15. Ten drugi raz – w 1935 roku. Ketewan jest już ciężko chora, dobiega osiemdziesiątki. Dyktator zdaje sobie sprawę, że więcej może jej nie zobaczyć.

Pożegnalnej rozmowie przysłuchuje się lekarz. To wtedy syn spyta matkę, czemu go biła w dzieciństwie, a matka żałuje, że nie został popem. Wszystko w żartobliwym tonie.

Stalin pozwala, żeby rozmowę upublicznić – potrzebuje ocieplenia wizerunku.

16. 1937 rok. 13 maja Ketewan umiera. Do żałobnego wieńca tyran każe przypiąć szarfę: „Mojej najdroższej matce od jej syna Ioseba Dżugaszwilego (Stalina)”. Na pogrzeb nie przyjedzie. Znów nie ma czasu – trwa Wielki Terror.


Stalin. Nowa biografia
Oleg Khlevniuk
Znak

Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W ”Magazynie Świątecznym” czytaj:

Andrzej Wajda: Bezczelny jestem trochę
Świat się zmienia, chcemy czy nie chcemy, a my mamy odwracać się od niego, siedzieć w papuciach przy kominku i czytać Sienkiewicza? Z Andrzejem Wajdą rozmawia Donata Subbotko

Paweł Adamowicz: Przeżyliśmy PRL, przeżyjemy i Kaczyńskiego
Nie ma wolności bez solidarności z drugim człowiekiem, wykluczonym czy tym, któremu grozi wykluczenie. Trzeba w sobie na nowo odtworzyć tę solidarnościową twarz. Odkurzyć ją i praktykować. Z Pawłem Adamowiczem, prezydentem Gdańska, rozmawia Dorota Wodecka

Mizoginia. Drżyjcie, czarownice wracają
Potrzebny nam jest masowy ruch, mnóstwo silnie brzmiących kobiecych głosów, które rozbiją przebiegłą mizoginię. Tę, która pieści ego milionów mężczyzn, realizuje bilionowe zyski w przemyśle medialnym i rozwesela masy

Czy to koniec Europy?
Jak przekonać ludzi, którzy są dziś przeciw wszystkim politykom, od lewa do prawa, do wspólnej Europy i demokracji? Z politologiem Janem Zielonką rozmawia Maciej Stasiński

Ukraina według oligarchów
„Będziemy płacić podatki, inwestować w rozwój gospodarki i tworzyć miejsca pracy, nie będziemy opłacać polityków” – obiecują ukraińscy oligarchowie. Cudowne nawrócenie grzeszników czy zamach stanu miliarderów?

Władysław Strzemiński. Zabiło go wszystko, co kochał
Przyboś napisze: „Plaga socrealizmu dotknęła najokrutniej Strzemińskiego”. Kim był bohater najnowszego filmu Andrzeja Wajdy?

Bot, czyli ekstaza niewolnika
Życie jako niekończąca się transmisja przenoszona drogą cyfrową

Hummus czy gotowana głowa wielkiej ryby?
To nie jest lista knajp najlepszych ani nawet tych polecanych, lecz kilka miejsc w Tel Awiwie, do których zawsze było mi po drodze

jakoDziecko

wyborcza.pl

Słaba głowa Ziemkiewicza

Stanisław Skarżyński, 05.03.2016

Rafał Ziemkiewicz

Rafał Ziemkiewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Rafał Ziemkiewicz w uniesieniu wywołanym upamiętnianiem żołnierzy wyklętych umieścił na swoim koncie w serwisie społecznościowym „Wilki” – brutalny, smutny jak cholera wiersz z przedostatniego tomu Zbigniewa Herberta.
 

Stanisław Skarżyński – socjolog, dziennikarz. Doktorant w ISNS UW. Współpracuje z Radiem ZET i „Res Publiką Nową”.

(…) Już nie zostanie agronomem
„Ciemny”, a „Świt” – księgowym
„Marusia” – matką, „Grom” – poetą
posiwia śnieg ich młode głowy

Nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą wieczność
w głębokim śniegu wiecznie konać (…)

Ziemkiewicz uznał jednak w swojej pysze, że słowa Herberta wymagają objaśnień. Dodał więc komentarz: „Tego wiersza nie rozumie kto nie wie, że odpowiada na głupie słowa Miłosza moczopędny środek narodowy – patriotyzm(pisownia oryginalna)”. Tu raz jeden trzeba docenić Ziemkiewicza – bo to jest totalnie imponujące, ile bredni on jest w stanie upchnąć w tak ograniczonej przestrzeni, jaką daje swoim użytkownikom Twitter.

Po pierwsze, Miłosz nigdy nie pisał, że patriotyzm jest środkiem moczopędnym. Napisał za to w kpiarskim, autoironicznym wierszu „Toast” następujące słowa:

Nie znoszę ludzi, którym nazbyt słabe głowy
Zamąca moczopędny trunek narodowy.
Ich mieszanina jęków od czasów Popiela
Jątrzy mnie i do cierpkich wyrażeń ośmiela.

Pal licho, że Ziemkiewicz Miłosza nie czytał i cytuje go – byle jak – pewnie z internetu. Pal licho, że relacje Herberta z Miłoszem to jest długa i złożona historia, w której nie chodzi o „głupie uwagi”, ale o poważny spór tytanów polskiej kultury o stosunek do polskiej i europejskiej tradycji kultury. Spór, który bywał bardzo ostry, w którym zdarzały się wycieczki osobiste, ale jednocześnie spór, po którym został gruby tom listów i który zakończył się zgodą. Cytuję Katarzynę Herbert za tekstem Marka Zaleskiego w „Tygodniku Powszechnym”:”ich ostatnia, telefoniczna rozmowa była przyjacielską pogawędką, jakby nic się między nimi nie zdarzyło. – Wszystko sobie wybaczyliśmy i pogodziliśmy się – miał powiedzieć Miłosz”.

No ale trudno, być może Ziemkiewiczowi wypada tego wszystkiego nie wiedzieć.

Gorsze jest to, że uznając „Wilki” za fragment dyskusji między Herbertem a Miłoszem, Ziemkiewicz oczernił swój autorytet. W przeciwieństwie bowiem do polskiej prawicy i Rafała Ziemkiewicza akurat Zbigniew Herbert miał tyle taktu i kultury, by nie wykorzystywać zmarnowanych żywotów pokolenia AK do własnych potyczek – czy poetyckich, czy partyjnych, to naprawdę wszystko jedno.

O opinii Herberta niech świadczy to, że w tym samym wierszu, w „Wilkach”, przewidział postacie w rodzaju Ziemkiewicza – który na walkę z komunizmem się co prawda jakoś nie załapał, ale załapał się za to na nagrodę literacką w czasie stanu wojennego – ale na Twitterze jest gotów kilkadziesiąt lat później pouczać, jak należy rozumieć poezję Herberta.

„Nie nam żałować – gryzipiórkom / i gładzić ich zmierzwioną sierść” – upomina poeta zza grobu Ziemkiewicza.

Być może się mylę, ale sądzę, że Herbertowi o to właśnie chodzi, by niedouczeni publicyści w wolnej Polsce nie wycierali sobie gęby biografiami postaci z polskiego podziemia.

A w „Toaście” wtóruje mu Miłosz:

Takimi poetami lepiej grodzić płoty,
Niż cieszyć się, że rośnie już gromada ciołków
Politycznie pojętnych i skłonnych do hołdów.

Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W ”Magazynie Świątecznym” czytaj:

Andrzej Wajda: Bezczelny jestem trochę
Świat się zmienia, chcemy czy nie chcemy, a my mamy odwracać się od niego, siedzieć w papuciach przy kominku i czytać Sienkiewicza? Z Andrzejem Wajdą rozmawia Donata Subbotko

Paweł Adamowicz: Przeżyliśmy PRL, przeżyjemy i Kaczyńskiego
Nie ma wolności bez solidarności z drugim człowiekiem, wykluczonym czy tym, któremu grozi wykluczenie. Trzeba w sobie na nowo odtworzyć tę solidarnościową twarz. Odkurzyć ją i praktykować. Z Pawłem Adamowiczem, prezydentem Gdańska, rozmawia Dorota Wodecka

Mizoginia. Drżyjcie, czarownice wracają
Potrzebny nam jest masowy ruch, mnóstwo silnie brzmiących kobiecych głosów, które rozbiją przebiegłą mizoginię. Tę, która pieści ego milionów mężczyzn, realizuje bilionowe zyski w przemyśle medialnym i rozwesela masy

Czy to koniec Europy?
Jak przekonać ludzi, którzy są dziś przeciw wszystkim politykom, od lewa do prawa, do wspólnej Europy i demokracji? Z politologiem Janem Zielonką rozmawia Maciej Stasiński

Ukraina według oligarchów
„Będziemy płacić podatki, inwestować w rozwój gospodarki i tworzyć miejsca pracy, nie będziemy opłacać polityków” – obiecują ukraińscy oligarchowie. Cudowne nawrócenie grzeszników czy zamach stanu miliarderów?

Władysław Strzemiński. Zabiło go wszystko, co kochał
Przyboś napisze: „Plaga socrealizmu dotknęła najokrutniej Strzemińskiego”. Kim był bohater najnowszego filmu Andrzeja Wajdy?

Bot, czyli ekstaza niewolnika
Życie jako niekończąca się transmisja przenoszona drogą cyfrową

Hummus czy gotowana głowa wielkiej ryby?
To nie jest lista knajp najlepszych ani nawet tych polecanych, lecz kilka miejsc w Tel Awiwie, do których zawsze było mi po drodze

słabaGłowa

wyborcza.pl

KOD odcina się od nienawistnych komentarzy po wypadku prezydenckiej limuzyny. „Nie dajmy się sprowokować!”

mast, 05.03.2016

KOD odcina się od nienawistnych komentarzy po wypadku prezydenckiej limuzyny

KOD odcina się od nienawistnych komentarzy po wypadku prezydenckiej limuzyny (Agencja Gazeta/ Mario)

1. KOD: Odcinamy się od komentarzy wyrażających radość z powodu wypadku
2. Wcześniej pojawił się obrazek z rzekomą dyskusją na stronie organizacji
3. Zdaniem KOD-u taka wymiana zdań nigdy nie miała miejsca

 

Komitet Obrony Demokracji wydał oświadczenie, w którym odcina się od komentarzy na Facebooku, wyrażających radość z powodu wypadku limuzyny prezydenta.

Wcześniej po internecie krążył obrazek, przedstawiający rzekomą dyskusję sympatyków KOD-u na profilu organizacji. Pod adresem Andrzeja Dudy padają tam bardzo mocne słowa, a komentarze pełne są rozczarowania, że prezydentowi nic się nie stało.

Nie jest jasne, czy obrazek jest prawdziwy

„Dyskusja nigdy nie miała miejsca na żadnej z grup czy stron administrowanych przez KOD” – czytamy w oświadczeniu. „Wyrażamy oburzenie z powodu posądzania nas o tak niskie zachowania. I cieszymy się, że Panu Prezydentowi nic się nie stało oraz życzymy bezpiecznych podróży i szerokiej drogi w przyszłości” – dodają członkowie Komitetu. W całości stanowisko organizacji można przeczytać na jej stronie internetowej.

Do sprawy rzekomego wpisu odniósł się także szef KOD-u Mateusz Kijowski. Na Facebooku napisał, że nie jest jasne, czy obrazek przedstawia prawdziwy zapis rozmowy, ani czy osoby, które ewentualnie mogły wpis napisać, rzeczywiście są członkami Komitetu. I zaapelował do sympatyków o „szczególną uwagę”. „Nie dajmy się sprowokować! Nie dajmy się ponieść emocjom! Nie dawajmy pretekstów do ataków na KOD” – napisał Kijowski.

zdecydowana

gazeta.pl

 

Trolle z proputinowskiej partii podszywają się pod KOD i usiłują go skompromitować. PiS to podchwytuje

Bianka Mikołajewska, Gazeta Wyborcza, współpraca Agata Polcyn, 18.12.2015

12 grudnia, manifestacja sympatyków prawdziwego Komitetu Obrony Demokracji we Wrocławiu

12 grudnia, manifestacja sympatyków prawdziwego Komitetu Obrony Demokracji we Wrocławiu (Fot. Jędrzej Nowicki/Agencja Gazeta)

Działacze proputinowskiej partii Zmiana założyli w internecie fałszywy Komitet Obrony Demokracji. A prawicowe media i politycy powtarzają publikowane tam kłamstwa, by skompromitować prawdziwy KOD
W ubiegłym tygodniu, dwa dni przed warszawskim marszem Komitetu Obrony Demokracji, ruch i jego założyciela Mateusza Kijowskiego zaatakowali w Sejmie posłowie PiS. Wojciech Szarama oskarżał Kijowskiego, że na Facebooku groził zastrzeleniem Jarosława Kaczyńskiego. – Mowa nienawiści, napędzana przez osoby, które nie chcą uznać wyniku wyborów w naszym kraju, osiągnęła już apogeum – wołał z mównicy sejmowej Szarama. Przypominał, że „nawoływanie do zamachów jest przestępstwem”. I wzywał Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej, który zapowiedział wcześniej swój udział w marszu KOD, by „ustosunkował się do słów swojego współpracownika”.

fejkowy

wyborcza.pl

 

„Rząd PiS jest zirytowany”. USA naciska na cofnięcie zmian w Trybunale Konstytucyjnym grożąc ochłodzeniem stosunków

Czerwiec 2015 r. Prezydent-elekt Andrzej Duda i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
Czerwiec 2015 r. Prezydent-elekt Andrzej Duda i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

„Wall Street Journal” informuje, że amerykańcy dyplomaci, którzy niedawno odwiedzili Polskę, postawili rządowi ultimatum: albo zastosuje się do opinii Komisji Weneckiej, albo stosunki między USA a Polską znacznie się ochłodzą. Osoba będąca blisko negocjacji mówi: rząd jest zirytowany stanowiskiem USA.

Departament Stanu, czyli amerykański MSZ, ujmuje sprawę dyplomatycznie.

MARK TONER

rzecznik prasowy Departamentu Stanu USA

Prowadzimy szczery, otwarty dialog z Polską o wielu różnych sprawach, w tym o kształcie i jakości jej demokracji. (…) To rozmowa którą prowadzimy i będziemy kontynuować. Czytaj więcej

To nie pierwszy raz, gdy USA podnosi stan polskiej demokracji. Po raz pierwszy Amerykanie wyrazili swoje zaniepokojenie nieco ponad miesiąc po wyborach, również w związku z polityką PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego. Zapowiadali wówczas, że będą się przyglądać sprawie i jak widać, robią to.

Nieoficjalna informacja o groźbie ochłodzenia polsko-amerykańskich relacji, w przypadku gdy PiS zlekceważy opinię Komisji Weneckiej, przychodzi na cztery miesiące przed lipcowym szczytem NATO w Warszawie.

I choć oficjalnie Departament Stanu zapowiada, że zamierza zwiększać, a nie zmniejszać swoją obecność militarną w sojuszniczej Polsce, to w kuluarach szepcze się o tym, że w związku z napiętą sytuacją na linii Warszawa – Waszyngton to wcale nie musi być takie pewne.

 

naTemat.pl

Meller w punkt o wypadku prezydenta. „W naszym wariatkowie połowa widzi zamach, a połowa ma bekę”

jsx, 05.03.2016

Marcin Meller

Marcin Meller (ARTUR KUBASIK, facebook.com)

Marcin Meller w krótkich słowach opisał reakcje na wczorajszy wypadek samochodu prezydenta Dudy. „Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy żyjemy w domu wariatów, oto najnowszy dowód”, napisał na Facebooku dziennikarz. Trudno się z nim nie zgodzić…

 

W czasie piątkowego przejazdu prezydenckiej kolumny autostradą A4 w okolicach Lewina Brzeskiego w samochodzie prezydenta uszkodzeniu uległa opona. Auto, którym jechał, wpadło w poślizg i zsunęło się do rowu. Prezydentowi ani żadnej z towarzyszących mu osób nic się nie stało.

W Internecie natychmiast zawrzało. Zaczęły pojawiać się teorie spiskowe, incydent stał się także okazją do niewybrednych żartów. Celnie spuentował to niezawodny Marcin Meller.

gdybyKtoś

„Gdyby ktoś miał wątpliwości czy żyjemy w domu wariatów, oto najnowszy dowód. Samochód prezydencki ma kraksę. W normalnej rzeczywistości powinniśmy się wszyscy przejąć i oczekiwać wyjaśnień dotyczących funkcjonowania ochrony głowy państwa. A w naszym wariatkowie połowa widzi zamach, a połowa ma bekę”, napisał dziennikarz. Krótko i celnie.

marcinMeller

gazeta.pl

piotrWitwicki

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1708117956098634&id=1654925721417858