Waldemar Mystkowski
Nikczemny PiS dekomunizuje wielkiego Hasiora
PiS to specyficzna formacja polityczna, z wielu względów trudna do opisania. Na pewno ta trudność nie bierze się z jej bogactwa intelektualnego bądź duchowego, ale z ubogości. A jak wiadomo problemem jest opisanie ubogiego wnętrza, bo adekwatny byłby minimalizm, ale tak nie jest.
Dlatego mamy takie trudności z uchwyceniem fenomenu Jarosława Kaczyńskiego, który bredzi to samo od 1989 roku, dokumentem biedy wewnętrznej prezesa jest jego tzw. autobiografia „Porozumienie przeciw monowładzy…”
I ta ubogość zrównuje wszystko z sobą. Jesteś ciut wyższy od prezesa (nie chodzi o wzrost, ale wyższości o wiele ważniejsze), prezes zrównuje wszystko do siebie. Stąd narodził się ten jego gorszy sort, gdyż takim językiem posługuje się człowiek pełen kompleksów, uważając, że inni są tak samo marni jak on. Wyzywa innych, a tak naprawdę siebie. Jest to rewanżyzm psychologiczny.
Jednym z takich rewanżyzmów jest dekomunizacja, postkomunizm. Acz ten termin winien mieć tylko jedno zastosowanie do polityków i idei, które istniały przed 1989 rokiem i były z różnym skutkiem, bądź bez skutków, przeniesione do Polski suwerennej.
Dekomunizacja jednak zostaje rozszerzona przez ludzi pokroju Kaczyńskiego na wszystko, co jest poza ich zasięgiem, a poza zasięgiem PiS jest ogromny obszar rzeczywistości, bo – jako napisałem – jest to specyficznie uboga formacja, ale tym bardziej groźna. To talibowie w stosunku do inności, lepszości, bogactwa.
Oto czytam, iż zdekomunizowana ma być słynna rzeźba Władysława Hasiora „Organy”, która dostała od komuchów tabliczkę z treścią, iż jest pomnikiem poświeconym „synom Ojczyzny poległym na Podhalu w walce o utrwalenie władzy ludowej”.
A jaki artysta miał wpływ, że przyszedł jakiś pisowiec (przepraszam: pezetpeerowiec) i przybił tabliczkę z taką treścią? Organy, jak pozostałe dzieła Hasiora, są naszą wspólną wielkością, bo taka jest rola artysty, wywyższa wszystkich. Jaką winą Hasiora jest, iż przyszło mu tworzyć w tamtym marnym czasie? Taką samą winą, jak tworzyć jest dzisiaj w czasie władzy PiS, o czym już przekonują się polscy artyści i pisarze.
Tym bardziej mnie boli taki stosunek do Hasiora, iż to mój jeden z ojców, z którym miałem szczęście debatować w marnym komuszym czasie przy czymś mocniejszym. Nasi talibowie, jak ich plemienni odpowiednicy w Afganistanie, w zapędzie zrównania wszystkiego do swej nikczemności, niszczą pomniki naszej wielkości. Tam Buddę, tutaj Hasiora.
Akurat pisząc to trafiłem na filmik z TV Parlament z wystąpienia jednego z naszych talibów na temat dekomunizacji, który nazywa to wizją PiS. Poważnie, A mówi to Mateusz Morawiecki, wicepremier: „My walczymy cały czas z postkomunizmem. Komunizm też nie skończył się 4 czertwca 1989 roku. Ale postkomunizm trwa. Postkomunizm to ciąglość instytucji, ciągłość sądów, chociażby tak niewinnie brzmiących jak uczelnie wyższe. I dzisiaj wiemy, jak bardzo nam utrudnia to prowadzenie naszych różnych działań, również gospodarczych”.
Mówi to facet w roku 2017. Taki marny jest intelektualnie. Nie potrafi niczego stworzyć, tylko zwalać swoją impotencję na postkomunizm. Morawiecki jest specyficznym talibem wśród talibów PiS, ale w dalszym ciągu kimś wewnętrznie ubogim, o czym świadczą powyższe jego słowa.
Jakiekolwiek zostaną ruiny po PiS, a zostaną, nie chciałbym aby następcy zwalali na talibów PiS. Burzą, niszczą, pomniejszają nas, ale to minie, jak każda marność.
>>>
Toruń w ofierze Kościołowi
W grodzie Kopernika Kościół nie ma powodów do narzekania. Na ostatnich urodzinach Radia Maryja prezydent miasta Michał Zaleski przemawiał czołobitnie,
W grodzie Kopernika Kościół nie ma powodów do narzekania. Na ostatnich urodzinach Radia Maryja prezydent miasta Michał Zaleski przemawiał czołobitnie, mówiąc o „pięknej ewangelizacji, która płynie z Torunia”. Nie dziwi więc jego ostatnia inicjatywa, w ramach której złożył do Rady Miasta projekt uchwały przekazującej Kościołowi prawie hektar ziemi na nowym osiedlu z 99-procentową bonifikatą.
Prezydent Zaleski postanowił przekazać Kościołowi działkę przy ul. Konrada Grasera 5 wartą 1,6 mln zł w dzierżawę wieczystą na 99 lat bez przetargu i z 99-procentową bonifikatą, czyli za 16 tys. zł. Ustalił też pierwszą opłatę w wysokości 25 proc. ceny nieruchomości, która po uwzględnieniu zniżki wyniosła 4031,33 zł. W kolejnych latach parafia będzie płacić za dzierżawę do miejskiej kasy 48,38 zł rocznie (sic!). Na gruncie ma stanąć… czytaj więcej
FILIP KONOPCZYŃSKI, MAGDALENA CHRZCZONOWICZ, 5 LUTEGO 2017
Mason i heretyk Kościuszko. Dziś byłby żołnierzem wyklętym. Przez Macierewicza
W 2017 r. mija 200 rocznica śmierci Tadeusza Kościuszki (a 4 lutego rocznica urodzin), dlatego przypominamy tekst o żołnierzach wyklętych przez wojska Antoniego Macierewicza. Nie świętujemy sami – rok 2017 został przez polski Sejm ustanowiony rokiem Tadeusza Kościuszki. Patron, zdaniem parlamentarzystów, „uosabiał najlepsze wartości: tolerancję i równość”
W lipcu 2016 r. Ministerstwo Obrony Narodowej sfinansowało produkcję filmu, który promował Polskę i wojsko na Światowych Dniach Młodzieży. Podobno polska armia była i jest wojskiem chrześcijańskim. Nieprawda. Żołnierze ginęli za Polskę w imię różnych wartości: chrześcijańskich, oświeceniowych, innych religii i narodowości, judaistycznych, a nawet masońskich.
Sprawdzamy jedna po drugiej tezy, które w wojskowym filmiku wygłosił ksiądz kapitan Ireneusz Biruś. Sprowadził całe dzieje polskiej armii do kolejnych wcieleń chrześcijańskich wartości i wciąż tych samych chrześcijańskich symboli, utożsamiając je przy okazji z polską tożsamością narodową.
Przekaz filmu ministerstwa pod wodzą Antoniego Macierewicza bierze w nawias neutralność (w Konstytucji – „bezstronność”) światopoglądową państwa. Jakby nie obowiązywał zapis Konstytucji (art. 26.2): „Siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli” albo art 25 ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego: „Wszystkim osobom pełniącym służbę wojskową, a także ich rodzinom, zapewnia się swobodę spełniania lub niespełniania, zależnie od ich woli, praktyk religijnych”.
Zmieniają się czasy, zmienia się technika, a te symbole, które były wyryte na zbrojach husarii do dzisiaj widnieją na sztandarach wojska polskiego.
RACZEJ FAŁSZ. SYMBOLE SIĘ ZMIENIAŁY, NIE ZAWSZE NA SZTANDARACH BYŁ BÓG.
Film sugeruje, że dewiza „Bóg, Honor, Ojczyzna” towarzyszyła polskiemu wojsku od czasów husarii.
To nieprawda.
Dopiero w 1937 r. polskie wojsko przyjęło „Bóg, Honor Ojczyzna” za oficjalną dewizę. Wcześniej oficjalnym hasłem wojska odrodzonej Polski było „Honor i Ojczyzna”, które nawiązywało do haseł z ostentacyjnie ateistycznej epoki rewolucji francuskiej i ery napoleońskiej, z jego dewizą „Honor et Patrie”.
Za dyktatury sanacji w 1937 r. dodano słowo „Bóg”. Miało to związek z generalnym „zwrotem na prawo” w polskiej polityce tego okresu i przejmowaniem przez sanację haseł endeckich. Inwokacja do Boga pojawiła się np. w Konstytucji Kwietniowej z 1935 r. (w konstytucji z 1921 r. jej nie było) i w przysiędze prezydenckiej.
W 1955 r. dewizę zastąpiono zdaniem „Za naszą Ojczyznę Polską Rzeczpospolitą Ludową”. W III RP przywrócono maksymę z końca lat 30. i od 1993 r. oficjalne hasło polskich sił zbrojnych znowu brzmi „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Ponadto wojsko polskie od samego początku państwa było wieloreligijne i wielonarodowe. Za Rzeczpospolitą walczyli i umierali: poganie, żydzi, muzułmanie i bezwyznaniowcy.
To w pierwszych wiekach rycerze naszej ojczyzny, idąc na bój szli z pieśnią „Bogurodzica” na ustach.
RACZEJ FAŁSZ. NIE WIADOMO, CO ŚPIEWALI WOJOWIE PIERWSZYCH PIASTÓW.
Bogurodzica została spisana w XV wieku, a pochodzi najprawdopodobniej z przełomu XIII i XIV wieku (choć niektórzy twierdzą, że jest nawet o stulecie starsza). Wtedy państwo polskie miało już prawie 300 lat. Co śpiewali wojowie pierwszych Piastów niestety nie wiadomo.
Historia wojska polskiego ściśle związana jest z chrześcijaństwem. (….) Nasza historia jest prawdziwym świadectwem wartości wypisanych na sztandarach wojska polskiego.
RACZEJ FAŁSZ. W POLSKIM BYŁO WIELU NIECHRZEŚCIJAŃSKICH ŻOŁNIERZY.
Kapelan twierdzi, że polskie wojsko od początku tworzone było w oparciu o chrześcijańskie wartości, a hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” (ewidentnie rozumiany jako „Bóg chrześcijański”) oddaje charakter polskiej armii na przestrzeni dziejów. Sugeruje, że ci, którzy zbrojnie walczyli o Polskę, robili to w imię tych zasad. To także nieprawda.
Jest wiele przykładów niechrześcijańskich armii i niechrześcijańskich żołnierzy, którzy tworzą historię polskiej wojskowości. Poczynając od pogańskich wojów (Słowian i wikingów) w drużynie Mieszka, przez wyznających szamanizm lub islam tatarów z czasów wojen z Zakonem Krzyżackim, po żydowskich ochotników z okresu Insurekcji Kościuszkowskiej.
W polskiej armii służyli też tacy, którzy poglądów religijnych nie mieli wcale. Żołnierze i rebelianci umierali w historii Polski za różne wartości: chrześcijańskie, oświeceniowe, narodowościowe, a także judaistyczne.
Poniżej krótki przegląd znanych z historii „żołnierzy wyklętych” przez chrześcijaństwo, którzy są bohaterami polskiej wojskowości.
Poczet żołnierzy wyklętych
1. Tadeusz Kościuszko – heretyk, mason. Bohater wojny o niepodległość USA, naczelnik Insurekcji 1794 r. nie był katolikiem. Był deistą – uznawał więc (przynajmniej publicznie) istnienie boskiego elementu, ale wierzył, że ponadnaturalne moce nie mają wpływu na życie ludzi i losy świata. Jest to sprzeczne z doktryną katolicyzmu (które uznają boskie interwencje, siłę modlitwy, wstawiennictwo świętych, czy cuda), czy większości nurtów chrześcijańskich.
Był też nieprzejednanym wrogiem przywilejów Kościoła katolickiego i był z Kościołem w sporze politycznym. Hierarchia kościelna ochoczo popierała Targowicę, co zresztą wzbudzało oburzenie warszawskiego ludu. Gniew ulicy doprowadził do śmierci kardynał Michała Poniatowskiego (brat króla). Najprawdopodobniej został otruty, a jego ciało wywleczone przez lud Warszawy na ulicę i w ten sposób „ukarane” za zdradę narodu. Pisze o tym Jarosław Marek Rymkiewicz w „Wieszaniu”.
Kościuszko był antyklerykałem czynnym: gdy brakowało materiałów na polskie mundury, naczelnik rozkazał: „wszelkie sukno zdatne z kościołów ma być zabrane”.
Kościuszko był piewcą wartości oświeceniowych, liberalnych i promujących tolerancję. Walczył w rewolucji amerykańskiej, popierał francuską, prywatnie był masonem. W życiu uczuciowym uchodził za libertyna (choć nic nie wiadomo o tym, aby był rozpustny). Nigdy się nie ożenił, choć miał wiele miłości i romansów, to niewątpliwie nie przejawiał szacunku wobec sakramentu małżeństwa (przynajmniej cudzego).
Przeczytaj też:
Tajemnicza promocja MON
2. Stefan Mustafa Abramowicz – muzułmanin. Jak pisze portal kresy.wm.pl:
Stefan Mustafa Abramowicz urodził się 20 stycznia 1915 roku w Klecku koło mickiewiczowskiego Nowogródka w rodzinie polskich Tatarów. (…) Młody Mustafa uczył się w dwóch szkołach jednocześnie powszechnej polskiej i muzułmańskiej, gdzie poznawał arabski i czytał Koran.
Od 1937 roku służył w 1. Tatarskim Szwadronie 13. Pułku Ułanów Wileńskich w Nowej Wilejce. Po wybuchu II wojny światowej, walczył z Niemcami na Mazowszu i Lubelszczyźnie. 27 września 1939 roku dostał się do niewoli sowieckiej. Osadzony w obozie jenieckim dla szeregowców w Kozielsku. Po dwumiesięcznym śledztwie został skierowany do prac przy naprawie dróg i remoncie lotnisk w rejonie Lwowa i Przemyśla. Zwolniony przez Sowietów na mocy układu Sikorski – Majski wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych formowanych w ZSRR. W kwietniu 1942 r. wraz z całą armią dostał się do Iranu.
Po przeszkoleniu służył jako czołgista w 1. Pułku Ułanów Krechowieckich. Od kwietnia 1944r. uczestniczył w walkach II Korpusu Polskiego we Włoszech. Walczył m.in. o Monte Cassino. Zdemobilizowany został w styczniu 1947 roku w stopniu starszego ułana. Pozostał na emigracji, w Wielkiej Brytanii.
3. Insurekcja Kościuszkowska i Berek Joselewicz – żydzi. W trakcie Insurekcji Kościuszkowskiej wielu żydów – mieszkańców Rzeczpospolitej – czynnie lub finansowo (pacyfizm do dziś jest obowiązkiem ortodoksyjnych wyznawców judaizmu) wspierało antyrosyjską rewoltę. Alex Starozynski w fascynującej biografii Kościuszki „Książę Chłopów” pisze, że „oprócz chłopów pańszczyźnianych i mieszczan u Naczelnika służyło sześć regimentów tatarskich, a w niektórych polskich oddziałach do dwudziestu procent stanowili Żydzi”.
Berek Joselewicz, który jako handlarz spędził trochę czasu w rewolucyjnym Paryżu, był ochotnikiem w armii polskiej okresu insurekcji. Sformułował także – jak pisze Starozynski – pierwszy żydowski oddział od czasów biblijnych. Był to 500-osobowy oddział konnych dragonów składający się z mieszkających na Pradze (Szmulkowiznie) Żydów. Walczył w obronie Warszawy, po upadku powstania zbiegł z Polski, by we Włoszech wstąpić do Legionów Dąbrowskiego i bić się o niepodległość Polski w armii Napoleona. Służył w oddziałach Księstwa Warszawskiego, poległ pod Kockiem, walcząc z Austriakami.
Joselewicz był gorliwym polskim patriotą, a źródło jego postawy można wywodzić co najmniej z trzech elementów: polskiej tradycji niepodległościowej, filozofii oświecenia oraz tradycji judaistycznej. Pisał o Kościuszce jako o nowym Królu Dawidzie – Mesjaszu (w rozumieniu tradycji żydowskiej, nie chrześcijańskiej) – tym, pod którego dowództwem Żydzi zbrojnie wystąpią z niegodziwością i uzyskają wolność.
Kościuszko w opisie Joselewicza określany jest podobnie do Mesjasza – pomazańca – (greckie „christos”) i starotestamentowego „Lwa Judy”. Był więc tym, czym dla Boba Marleya Cesarz Etiopii Hajle Selasje, w Polsce spopularyzowany przez reportaż Ryszarda Kapuścińskiego „Cesarz”.
4. Powstańcy Styczniowi – żydzi.
Warszawscy żydzi opowiedzieli się także po stronie polskich patriotów przy okazji Powstania Styczniowego.
Jak podaje portal powstaniestyczniowe.nck.pl: W okresie przedpowstaniowym jednym z pierwszych istotnych aktów zbratania obu narodów był pogrzeb pięciu poległych podczas manifestacji 27 lutego 1861 r. w Warszawie. Wzięli w nim udział, obok duchownych katolickich i protestanckich, warszawski rabin Ber Meisels oraz dwóch postępowych kaznodziejów: Markus Jastrow oraz Izaak Kramsztyk. Ta wzbierająca fala patriotyzmu ogarnęła też żydowskie głowy. W synagogach zdarzały się wygłaszane kazania i spotkania modlitewne w intencji ojczyzny. Śpiewano m.in. przetłumaczoną na jidysz pieśń „Boże, coś Polskę…”. Podczas manifestacji 8 kwietnia 1861 roku na Placu Zamkowym młody Żyd Michał Laudy, przejmując krzyż od rannego zakonnika sam został śmiertelnie postrzelony.
5. Ateiści, socjaliści
Krzysztof Kamil Baczyński – wybitny polski poeta, który zginął z bronią w ręku na początku Powstania Warszawskiego także prawdopodobnie nie spełniałby nowych, wyśrubowanych standardów polskiej armii. Z pochodzenia był pół Żydem, a z przekonań zadeklarowanym socjalistą (działał w organizacji „Spartakus” prowadzonej przez Polską Partię Socjalistyczną) i najprawdopodobniej ateistą. Baczyński nie był żadnym wyjątkiem. Polscy socjaliści (zarówno o rodowodzie PPS-owskim, jak i innym) tworzyli konspirację podczas II wojny światowej, brali też udział w Powstaniu Warszawskim.
Janusz Korczak – ateista. Korczak nie jest bohaterem w sensie militarnym, choć w sensie szerszym – jest bohaterem największego wymiaru. Korczak (wł. Henryk Goldszmit) był polskim oficerem, który jako lekarz zgłosił się na ochotnika w kampanii 1920 r. Mimo że z przekonania był pacyfistą, to jako polski patriota chciał pomóc Marszałkowi Piłsudskiemu w pokonaniu Sowietów. W zasadzie od razu stał się ofiarą jednej z najczarniejszych kart polskiego antysemityzmu. Ok. 17 tys. polskich żołnierzy i oficerów – w tym ochotników – zostało internowanych w obozie w Jabłonnej. Uzasadniano to przekonaniem, że Polacy żydowskiego pochodzenia stanowić będą zagrożenie i potencjalną „piątą kolumnę” podczas boju z komunistami. Co prawda po interwencji socjalistycznego wicepremiera Ignacego Daszyńskiego po 25 dniach obóz rozwiązano, nie powstrzymało to antysemickiej czystki w polskiej armii. Zwalniano ze służby osoby, które w dokumentach zadeklarowały narodowość żydowską.
Aż do wybuchu II wojny światowej był ofiarą antysemickich nagonek organizowanych przez zwolenników narodowej demokracji i innych „obrońców prawdziwej polskości”. Ostatecznie został wyrzucony z radia – narodowcy zarzucali mu „zażydzanie” fal polskiego eteru. Pretekstem była „demoralizacja” – w wieczornej audycji poruszył temat nocnego moczenia się dzieci.
4 lutego 2016 roku minister obrony narodowej podpisał nowelizację rozporządzenia MON z 2012 roku ws. organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), która rozszerzyła skład komisji o 18 nowych członków. Spośród członków KBWLLP powołano nową podkomisję, która miała zbadać okoliczności tragedii smoleńskiej.
„Mija sześć lat od momentu, który nazwano największą tragedią po II wojnie światowej. Była to największa tragedia lotnicza w dziejach lotnictwa światowego. Skala tragedii była związana także z tym, jak ówcześni rządzący potraktowali poległych. Jak się z nich naśmiewali, jak ich wyszydzali. Jak ich porzucili, jak się za nimi nie ujęli, oddając badanie i śledztwo w obce ręce” – mówił rok temu podczas uroczystości szef resortu obrony.
Szefem podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej został dr Wacław Berczyński, który wcześniej współpracował już z Zespołem Parlamentarnym ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
W składzie nowej podkomisji weszli:
Wacław Berczyński, przewodniczący
Bogdan Gajewski, zastępca przewodniczącego
Kazimierz Nowaczyk, sekretarz zespołu
prof. Jan Obrębski
Wiesław Binieda
Janusz Bujnowski
Wiesław Chrzanowski
Szczepan Cierniak
Marek Dąbrowski
Zdzisław Gosiewski
Kazimierz Grono
Ewa Anna Gruszczyńska-Ziółkowska
Marcin Gugulski
Jacek Kołota
Beata Majczyna
Bogdan Nienałtowski
Piotr Stepnowski
Grzegorz Szuladziński
Janusz Więckowski
Krystyna Zieniuk
Andrzej Ziółkowski
Podkomisja smoleńska nic nie zbadała
Maciej Lasek, były wiceprzewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych, uważa, że „z każdym miesiącem podkomisji wypadają z ręki kolejne argumenty do dalszej pracy. Najwyższy czas, żeby powiedzieć: myliliśmy się, zostaliśmy wprowadzeni w błąd, może przez polityków, fakty są nie do obalenia, przepraszamy”.
Według Laska podkomisja nie zajęła się nawet rzekomymi podstawami do wznowienia śledztwa. „Nie byli w ciągu tego roku nawet w Smoleńsku, żeby obejrzeć wrak, żeby przeanalizować szczątki, a wcześniej przecież wielokrotnie mówili, że ten wrak jest kluczowy do określenia przyczyny” – uważa.
ROBERT JURSZO, 5 LUTEGO 2017
Rok z życia Podkomisji ds. Spisków i Konfabulacji. Zamach jak mgła, rozwiewa się
Miała „przebić się przez kurtynę kłamstwa”. Zamiast tego albo powtarza znane ustalenia, albo nimi manipuluje. Posuwa się do pustych oskarżeń i konfabulacji. Rok temu zaczęła istnieć tzw. podkomisja smoleńska.
Rok temu minister obrony Antoni Macierewicz powołał w MON Podkomisję ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego, czyli katastrofy prezydenckiego Tupolewa pod Smoleńskiem w kwietniu 2010 r.
Ma wykryć „prawdziwe” przyczyny katastrofy. W poprzedniej kadencji Sejmu Macierewicz zorganizował „smoleński” zespół parlamentarny, który na kolejnych konferencjach dowodził, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu. Media wiele pisały o braku kwalifikacji ekspertów Macierewicza. Teraz większość ekspertów tego zespołu przeszła do nowej podkomisji.
Jej przewodniczącym został dr inż. Wacław Berczyński, a zastępcami dr inż. Kazimierz Nowaczyk i prof. Wiesław Binienda. Sekretarzem jest prof. dr hab. inż. Jan Obrębski. Poza prezydium, podkomisja ma również 19 członków oraz 3 ekspertów.
Jednym z tych ostatnich jest Frank Taylor, który miał być członkiem brytyjskiej komisji badania wypadków lotniczych. Okazało się to jednak nieprawdą, ale Taylorowi nie przeszkadza to w wypowiadaniu się na temat katastrofy smoleńskiej.
Na początku prac nowej podkomisji zapowiadano wiele, w tym oględziny wraku samolotu, przedstawienie dowodów na fałszowanie zapisów czarnych skrzynek a także wskazanie na przekłamania w raporcie rządowej komisji Millera, która badała katastrofę w 2010 i 2011 roku. Ale co tak naprawdę osiągnięto? Ujmując rzecz najkrócej: nic.
Nowe stare fakty
Podkomisja spotkała się z dziennikarzami tylko raz – 15 września 2016 r.
„Jesteśmy w trakcie analizy, która jest bardzo żmudna” – mówił Kazimierz Nowaczyk, wiceprzewodniczący podkomisji. „Ale już znaleźliśmy sygnał niesprawności pierwszego silnika, niesprawność pierwszego generatora, niesprawność obu wysokościomierzy radiowych” – powiedział.
To zaskakująca wiadomość, to samo Nowaczyk mówił już w 2012 r., na co zwrócili uwagę dziennikarze TVN24. Albo zapomniał, albo liczył na krótką pamięć dziennikarzy. W dodatku te informacje są w raporcie komisji Millera i nie dowodzą zamachu.
„Przepisany” raport
Podkomisja zaatakowała też Jerzego Millera, szefa komisji rządowej. Manipulując fragmentem stenogramu z jednego z jej posiedzeń zarzuciła mu naciski na członków komisji by polski raport był zgodny z rosyjskim.
„Minister rządu polskiego na polecenie premiera instruuje komisję, jak ma przebiegać badanie wypadku lotniczego. Dla mnie jest to szokujące” – komentował Wacław Berczyński, przewodniczący podkomisji. Potem na dowód puszczono fragmenty nagrań, m.in. ten: „Nasze ustalenia zostaną zderzone z ustaleniami rosyjskimi. I jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie do tego cała teoria spiskowa. A w związku z tym albo zadbamy […] o spójność, albo sami sobie ukręcimy bicz na własne plecy”
A tak było naprawdę. Miller w rozmowie z TVN wskazał, że ustalenie dotyczyło tylko i wyłącznie tego, że raport powinien być napisany według tych samych reguł redakcyjnych, co raport rosyjski. Po co? Właśnie po to, by łatwo czytelne były różnice pomiędzy wnioskami strony polskiej i rosyjskiej.
W żaden sposób nie chodziło więc o „przepisanie” raportu służb Federacji Rosyjskiej, a słowa Millera nie były żadną polityczną instrukcją, jak chce je widzieć podkomisja.
I rzeczywiście, komisja Millera zgłosiła ponad 100 uwag do raportu rosyjskiego, są aneksem do polskiego raportu rządowego. Różnice w ustaleniach komisji Millera i rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego były znaczące i dotyczyły m.in. oceny przyczyn wypadku.
Informacje te były znane już w lipcu 2011 r. Tymczasem 21 października 2016 r. Antoni Macierewicz mówił, że komisja Millera „potrzebowała 15 miesięcy na przepisanie raportu MAK”. OKO.press stwierdza, że ta wypowiedź jest fałszywa.
Przeczytaj też:
„Smoleńsk”. To nie był zamach, to były zamachy
Wybiórczość jako zasada metodologiczna
Nieprzekonująco wypadają również inne wnioski podkomisji prezentowane 15 września 2016 r. Na przykład kategoryczne stwierdzenie, że Dowódcy Wojsk Lotniczych gen. Andrzeja Błasika nie było w kabinie pilotów w czasie tragicznego lądowania na lotnisku pod Smoleńskiem. Odwołuje się do „Opinii w zakresie fonetyczno-lingwistycznej analizy zapisów dźwiękowych samolotu”. To analiza rozmów zapisanych przez rejestrator dźwięków w kabinie pilotów. Ale ta opinia wskazuje jedynie na to, że nie można wykluczyć jego tam obecności, bowiem urządzenia rejestrujące dźwięk w kabinie zapisały również głosy osób, które nie należały do załogi.
Dziennikarze TVN zauważyli również, że podkomisja – próbując obalić tezę o obecności gen. Błasika w kokpicie – wskazuje na to, że jego ciało odnaleziono wśród szczątków innych pasażerów. To prawda, ale jednocześnie milczeniem pomija fakt, że obok leżał również martwy członek załogi. Podkomisja wtedy powinna wyciągnąć wniosek, że członka załogi również nie było w kabinie. Ale tego nie robi.
Pod koniec stycznia tego roku rozpoczęły się zapowiadane próby z modelem samolotu w tunelu aerodynamicznym, ale na razie podkomisja nie informuje o ich wynikach. W mediach już jednak pojawiają się głosy ekspercie, że te doświadczenia będą miały raczej niewielką wartość poznawczą. Dlaczego? Skala modelu (1:100) jest po prostu bardzo mała, co czyni wyniki raczej mało użytecznymi.
Przeczytaj też:
Katastrofa smoleńska. 24 teorie spiskowe
Walnąć w brzozę
W głowach komisji narodził się jeszcze szalony pomysł. Miano zakupić na Słowacji Tu-154M, który planowano – w ramach eksperymentu – zderzyć z drzewem zamocowanym na dachu samochodu. Chodziło o weryfikację hipotezy, że skrzydło tupolewa złamało się gdy lecący za nisko samolot zaczepił o brzozę. Według ekspertów Macierewicza, skrzydło powinno przeciąć brzozę, a nie odwrotnie. I poświęcili dowodzeniu tego wiele bezowocnych wysiłków. Całe szczęście odstąpiono od tego, m.in. ze względu na zagrożenie dla kierowcy samochodu. OKO.press pochwala taką rozsądną decyzję.
„Głównie ze względów bezpieczeństwa. Łatwo to sobie wyobrazić: pędzące auto, przecież ktoś musiałby je prowadzić. Nie sposób przewidzieć, jak mogłoby się to zakończyć. Poza tym zorganizowanie takiego eksperymentu to ogromne koszty. Nie wspominając o tym, że nie mamy samolotu, którego moglibyśmy użyć w takim doświadczeniu” – tłumaczył „Wyborczej” Berczyński.
Ataki zamiast dyskusji
Biorąc pod uwagę te i inne przykłady, o których tu nie piszemy, trudno dojść do przekonania, że podkomisja przez rok zrobiła cokolwiek pożytecznego.
Co na to sama podkomisja?
„Ataki na podkomisję smoleńską pokazują, jak wielkie są obawy wobec wyników jej prac i ujawniania prawdy”
– czytamy słowa Macierewicza na stronie internetowej podkomisji. „Raz jeszcze postanowiono ją zaatakować i zdeprecjonować, nie słuchając, co podkomisja ma do powiedzenia”.
Jak się finansuje teorie spiskowe
Podkomisja nie pracuje niestety za darmo. W kwietniu 2016 r. planowano, że jej budżet w tamtym roku wyniesie ok. 3,5 mln zł. Potem kwota ta została w zwiększona do blisko 4 mln zł. Na same wynagrodzenia przeznaczono 2,2 mln zł!
Według informacji udzielonych przez MON dla radia TOK FM, członkowie zespołu za godzinę pracy mieli zarabiać od 25 zł do 100 zł netto. Najwięcej – do 8 tys. zł miesięcznie – miał dostawać Berczyński. Inni członkowie – 6-7 tys. zł.
W budżecie jest też 300 tys. zł na ekspertyzy, i 1,3 mln zł na podróże służbowe w kraju i zagranicą. Planowano m.in. również wyjazd do Rosji celem obejrzenia wraku.
Ostatecznie jednak do tego nie doszło, a członkowie komisji i szef MON podawali w tej sprawie sprzeczne informacje. Według Macierewicza z zaproszeniem miała wystąpić Tatiana Anodina, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego i autorka rosyjskiego raportu. Zaś Berczyński przyznał, że to on zwrócił sie o spotkanie.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe wyniki pracy podkomisji – kwota budżetu rocznego była zdecydowanie „zawyżona”.
Źle, bo nie było zamachu
Powstanie podkomisji było efektem wcześniejszych działań Macierewicza z okresu, gdy PiS nie był jeszcze u władzy. 8 listopada 2011 r. stanął na czele składającego się niemal tylko z posłów PiS Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku, zwanego „zespołem Macierewicza”. Do 2014 r. grupa wydała 4 publikacje, a wnioski szły w jednym zasadniczym kierunku: to był zamach.
„Katastrofa w Smoleńsku była prawdopodobnie skutkiem zamachu a nie awarii i świadczą o tym wszystkie znane nam fakty” – mówił w 2013 r. w wywiadzie dla tygodnika „wSieci”.
Dlatego raport komisji Millera Macierewicz od początku uważał za manipulację.
„Dzisiaj znamy skalę […] zaniechań, ale trzeba powiedzieć, że już w trakcie prac komisji pana ministra Millera wskazywano na liczne nieprawidłowości, błędy, a także fakty, które przesądzały o tym, iż wyniki opublikowane nie są zgodne z obiektywnym przebiegiem wydarzeń” – mówił 4 lutego 2016 r.
Przy tej okazji oskarżał o konszachty z Moskwą i Putinem ówczesnego premiera Donalda Tuska i członków jego rządu.
„Pojawia się pytanie, skąd minister Sikorski 30 minut po tragedii wiedział, że wszyscy zginęli, skoro jeszcze wtedy nie odnaleziono ciał ofiar katastrofy? I dlaczego już wówczas mówił o błędzie pilotów, zgodnie z rosyjską propagandą” – pytał.
Ustalenia komisji Millera niepodważone
Jerzy Miller był w latach 2009 – 2011 ministrem MSWiA, potem był wojewodą małopolskim. Działająca w latach 2010-2011 pod jego przewodnictwem rządowa komisja przygotowała „Raport końcowy z badania zdarzenia lotniczego nr 192/2010/11 samolotu Tu-154m nr 101 zaistniałego dnia 10 kwietnia 2010 r. w rejonie lotniska Smoleńsk Północny”. A oto jej zasadnicze ustalenie: przyczyną wypadku były błędy załogi.
Oto główne z nich:
- – wyznaczenie na dowódcę samolotu niedoszkolonych pilota i nawigatora,
- – zejście przez pilota poniżej minimalnej wysokości zniżania,
- – zbyt szybkie opadanie (7-8 m/s, prędkość zniżania nie powinna być większa niż 5 m/s od wysokości 500 m do 200 m i 3 m/s poniżej 200 m),
- – nieuwzględnienie fatalnych warunków atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią,
- – zbyt późna decyzja o rezygnacji z lądowania (odejściu na drugi krąg).
To wszystko doprowadziło do zderzenia z brzozą, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, utraty sterowności samolotu i zderzenia maszyny z ziemią. Wcześniej samolot obrócił się „na plecy” i uderzył o podłoże najbardziej delikatną częścią, czyli górnym poszyciem kadłuba. Powiększyło to rozmiary zniszczeń. Inną ich przyczyną był jeden z silników, który „przeorał” kabinę pasażerską.
Wykluczono jakoby katastrofa była wynikiem zamachu.
Podkomisji smoleńska Macierewicza nie jest w stanie tego obalić. Więc PiS powoli zmienia taktykę i zarzuca poprzedniemu rządowi złamanie procedur przy organizacji wizyty i przez to pośrednią odpowiedzialność za katastrofę. A sam Macierewicz przestał głosić hipotezy zamachowe.
No to może do Hagi
Rząd Beaty Szydło mimo szumnych zapewnień, że natychmiast sprowadzi wrak samolotu do Polski, nic w ciągu tego roku od Moskwy nie uzyskał. Najnowsza inicjatywa polskiego MSZ to skierowanie skargi do Trybunału w Hadze przeciwko Rosji o zwrot wraku. Problem w tym, że Rosja jurysdykcji tego Trybunału nie uznaje.
Jarosław Kaczyński spotkał się z premierem Słowacji
Kaczyński spotkał się z premierem Słowacji
Prezes PiS Jarosław Kaczyński spotkał się w niedzielę z premierem Słowacji Robertem Fico. Zdjęcie ze spotkania pojawiło się na oficjalnym koncie partii na TT.
Jak poinformował wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński, spotkanie odbyło się w Starym Smokowcu w Tatrach:
„Pokot”. Olga Tokarczuk: Świętowanie ludzi, hekatomba zwierząt [WYWIAD]
„Do Rzeczy” nr 6: Jarosław Kaczyński w ostrym wywiadzie dla „Do Rzeczy”: Muszę sam być opozycją wobec rządu
05.02.2017
– Marzymy o większości konstytucyjnej – mówi Jarosław Kaczyński, prezes PiS, w rozmowie z Kamilą Baranowską.
Na łamach „Do Rzeczy” również:
– Werdykt grafologów z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna badających akta agenturalne TW „Bolka” pośrednio potwierdził znany od lat fakt – Lech Wałęsa był agentem SB – stwierdza Sławomir Cenckiewicz w artykule „Wałęsa, czyli «Bolek»”.
– Jak ustaliło „Do Rzeczy”, z sejfu mazowieckich struktur KOD mogły znikać pieniądze i protokoły publicznych zbiórek. Nikt z organizacji nie potrafi ich odnaleźć – pisze Marcin Makowski w tekście „Tajemnica sejfu KOD”.
– Konflikt w zakonie kawalerów maltańskich i jego siłowe rozwiązanie przez papieża mogą wydawać się nieistotne
z punktu widzenia całego Kościoła. Jednak w tej sprawie skupiają się wszystkie cechy tego pontyfikatu i wyzwania, jakie on rodzi –zauważa Tomasz P. Terlikowski w artykule „Maltańskie zamieszanie”.
– Zwrot w retoryce dotyczącej Ukrainy ma posłużyć rządowi jedynie jako wewnętrzne narzędzie. Jednak i tak
przyniesie korzyści – przekonuje Tomasz Kwaśnicki w tekście „PiS przestawia wajchę”.
– Elżbieta II panuje od 65 lat. Żaden brytyjski monarcha nie zasiadał na tronie tak długo – pisze Grzegorz Drymer
z Londynu w artykule „Szafirowy jubileusz Elżbiety II”.
– Czy wstrzymanie sprzedaży działki pod budowę terminalu kolejowego w Łodzi oznacza koniec budowy centrum logistycznego łączącego nas z Chinami? Niekoniecznie, ale to dowód na to, że współpraca z Chińczykami to nie sielanka – zauważa Stefan Sękowski w tekście „Nadal na chińskim szlaku”.
Na łamach nowego „Do Rzeczy” również Piotr Gocieko MichalinieWisłockiej i seksie w PRL, Łukasz Warzecha o rozbrojonej Polsce oraz Piotr Semka o gdańskim Muzeum II Wojny Światowej.
Dlaczego ta sprawa jest istotna
Władze Sopotu Jacek Karnowski chcą przyjąć i ugościć dzieci z ogarniętego wojną syryjskiego Aleppo (rezolucję w tej sprawie przyjęli jeszcze w grudniu ubiegłego roku). Pomóc chcieli szczególnie sierotom, którym wojna zabrała rodziców.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji odmówiło przyjęcia dzieci. Tłumaczyło:
„Podstawową kwestią przy ewakuacji ofiar wojny domowej w Syrii jest problem z ustaleniem ich tożsamości i wyeliminowanie zagrożeń, które mogłyby mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo Polaków.”
Nie zgadzamy się z tym uzasadnieniem. 10 chorych, słabych dzieci, które przeżyło piekło wojny nie jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski.
Zwracamy się do polskiego rządu, żeby, w zgodzie z chrześcijańskimi wartościami, okazał współczucie i pozwolił władzom Sopotu przyjąć 10 sierot z Aleppo.
Sopot od początku chciał pomóc dzieciom z Aleppo. Takie są fakty
„Muszę sam być opozycją wobec rządu” – Do Rzeczy zapowiada wywiad z Kaczyńskim
„Muszę sam być opozycją wobec rządu” – Do Rzeczy zapowiada wywiad z Kaczyńskim
Rozmowa Kamili Baranowskiej z Jarosławem Kaczyńskim tematem okładkowym nowego „Do Rzeczy”. Prezes PiS mówi m.in., że „marzymy o większości konstytucyjnej”.
Trzaskowski o zmianach w KRS: PiS ma alergię na wszystko, co niezależne
– PiS ma alergię na wszystko, co niezależne. Zaczęło się od TK, później prokuratura, teraz sędziowie. I samorząd oczywiście. Chodzi o upolitycznienie, by mieć sędziów na swoim pasku. Niektórzy prokuratorzy zachowują się w sposób dziwny, publikując zdjęcia ludzi, którzy demonstrowali przed Sejmem. Próbujecie przejąć wszystkie instytucje państwa. To jest tak jak z samorządami – powiedział w „Kawie na ławę” Rafał Trzaskowski.
Zybertowicz: PAD na pewno wsłucha się uważnie w perspektywę sędziego Johanna
– PAD na pewno wsłucha się uważnie w perspektywę sędziego Johanna, którego bardzo ceni. W obecnym systemie w Polsce nie ma żadnego sposobu na rozliczenie sędziów, którzy działają wbrew prawu. Problem polega na tym, że dominujące stanowiska sędziowskie od lat sprzeciwiają się próbom reformy – mówił w „Kawie na ławę” Andrzej Zybertowicz.
Jaki o zmianie ustroju Warszawy: Debata się zaczyna. Jeżeli referendum się odbędzie, to weźmiemy pod uwagę te głosy
– Teraz będzie czas na konsultacje i będziemy je brali pod uwagę. Będzie debata w Sejmie. Chcemy rozważyć wszystkie za i przeciw. Przypominam, że kiedyś głównym hasłem PO była ustawa metropolitalna. Przypominam cytat z posła Halickigo z 2015: „[Metropolia] jest niezbędna”. Uważam dokładnie tak samo jak PO. Stolica Polski musi być silna. Budapeszt, Praga, Londyn to jest najwyższa kategoria samorządowa. Jeżeli referendum się odbędzie, to weźmiemy pod pod uwagę te głosy, ale ta debata dopiero się zaczyna – mówił w „Kawie na ławę” Patryk Jaki o zmianie ustroju Warszawy.
Trzaskowski o liście Tuska: Ja bym tu zachował większą dozę dyplomacji
– Ja mam w sobie gen ostrożności, byłem wiceministrem spraw zagranicznych. Ja bym takich słów nie wymówił. Ja bym tu zachował większą dozę dyplomacji – powiedział Rafał Trzaskowski w „Kawie na ławę” o liście Donalda Tuska m.in o zagrożeniu, jakie niesie za sobą dla Europy Donald Trump.
Po słowach Kurka, że może opuścić program, Szefernaker wychodzi ze studia Radia Zet i Polsat News
Paweł Szfernaker opuścił studio Radia Zet i Polsat News. Wcześniej protestował przeciw niedopuszczania go do głosu. Po wygłoszeniu opinii o przebiegu programu, jeden z prowadzących, Bartosz Kurek stwierdził do polityka PiS: „Może pan też wyjść ze studia”, po czym Szefernaker powiedział:
– Jeżeli państwo zamierzacie rozmawiać o takich gniotach jak wymyślona sprawa 10 sierot i nie dopuszczać mnie do głosu, to ja muszę opuścić program.
Mówił też, że w tematach programu otrzymał sms-em od stacji informację, że jednym z tematów programu będzie list Donalda Tuska, choć prowadzący upierali się, że nie chcą o tym rozmawiać.
Wcześniej mówił:
– Tusk był złym premierem i jest złym szefem Rady Europejskiej. Wystarczy spojrzeć na jego niedawny list.
Wtedy przerwał mu dłuższą tyradą poseł PSL Krzysztof Hetman a prowadzący nie pozwolili ministrowi z KPRM dokończyć kwestii poparcia Polski dla Tuska, bo chcieli rozmawiać o metropolii warszawskiej.
– Zna pan artykuł 11 projektu ustawy o metropolii? Nie zna pan, więc o czym pan cche ze mną rozmawiać?
– mówił Szefernaker do Marcina Kierwińskiego z PO.
Szefernaker: W Polsce nie ma problemu uchodźców, bo rząd się zmienił
– Tusk poniósł dwie ogromne porażki: nie rozwiązanie problemu uchodźców i Brexit. W Polsce nie ma problemu uchodźców, bo rząd się zmienił. Szczyt na Malcie mówił w tej sprawie językiem PiS.
– mówił Paweł Szefernaker w Radiu Zet.
Ścigaj z Kukiz’15: To dobrze pomyślany ruch PR-owy Karnowskiego
– To dobrze przemyślany ruch PR-owy Karnowskiego. Słyszałam Janinę Ochojską, która mówiła, że w tej sprawie nie istnieje kategoria 10 sierot, tylko są rodziny. My pomagamy bezpośrednio organizacjom charytatywnym.
– mówiła Agnieszka Ścigaj z Kukiz’15.
Hetman z PSL: I tak widzę pewien progres w PiS, bo dzieci nie są już nazywane terrorystami
– I tak widzę pewien progres w PiS, bo dzieci nie są już nazywane terrorystami. W tej chcieli na terenie Europy przebywa kilka tysięcy sierot i nie trzeba sięgać aż po Aleppo. Jakiejś części tej dzieci powinniśmy pomoc. Mamy wynikające z historii zobowiązania.
– mówił Krzysztof Hetman z PSL w Radiu Zet.
Sadurska: Gdy się chce wywołać emocje, mówi się o dzieciach
– Gdy się chce wywołać emocje, mówi się o dzieciach. W piśmie nie było mowy o dzieciach, tylko o rodzinach. Jeżeli chcemy rozmawiać o konkretach, to piszmy konkretne pisma. Już był taki przypadek, zapewnienia mieszkania rodzinom i one wszystkie opuściły nasz kraj. Mówię to na przykładzie fundacji, która ściągała chrześcijan z Syrii. Prezydent uważa, że trzeba pomagać tam, gdzie ci ludzie się znajdują.
– mówiła szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska w Radiu Zet.
Kierwiński: Do normalnego gestu solidarności nie trzeba rozwiązywać całego problemu UE
– Trzeba odczarować to mityczne zagrożenie ze strony syryjskich rodzin. Słyszę, że rządzący sprowadzają temat do gigantycznego zagrożenia. Do normalnego gestu solidarności nie trzeba rozwiązywać całego problemu UE.
– mówił Marcin Kierwiński w Radiu Zet.
Szefernaker: To polityczne dno, brać ofiary w Syrii jako polityczne żywe tarcze
– Nie było w piśmie mowy o 10 sierotach. Była prośba żeby rząd zorganizował przyjazd uchodźców do Sopotu. Posłowie PO wykorzystują sprawę do celów politycznych. To polityczne dno, brać ofiary w Syrii jako polityczne żywe tarcze. UE powinna sprawę załatwić systemowo, żeby pomóc ludziom na miejscu. Nie jest to problem 10 osób i jednej gminy nadmorskiej w Polsce. Za rządów PiS zostały znacznie zwiększone nakłady na pomoc międzynarodową.
– mówił w Radiu Zet minister w KPRM Paweł Szefernaker.
Kleofas Wieniawa
Kaczyński w Toruniu
Jarosław Kaczyński uciekł na uczelnię Rydzyka, aby przedstawić swoje pomysły na gospodarkę. Dlaczego do Torunia? Uczelnia wszak podrzędna, bez znaczenia. Ano dlatego, iż na innych uczelniach musiałby spotkać się z fachowcami i zostałby wyśmiany.
A tak się śmieje z nas. Zaś redemptorysta wyciągnie kolejne dziesiątki milionów z budżetu państwa. Kaczyński wziął ze sobą Mateusza Morawieckiego, ktory tylko potakuje i jest największym rozczarowaniem obecnego rządu. Mógł wszak także Kaczyński udać się na uczelnię Morawieckiego i wśród historyków przedstawić swoje pomysły na kapitał.
Prezes PiS ma na względzie kapitał patriotyczny, bo ten obcy „ma działanie kolonialne”. Polityka była kolonialna (kondominium), przestała nią być, gdy PiS objął władzę, teraz trzeba odbić przedsiębiorstwa zagraniczne, aby je znacjonalizować.
Znamy to z historii. Nie odbije się technologii, bo ją trzeba wypracować i to wielowiekową pracą głów. Kaczyński jest zaprzeszły i widać, iż nie nabył wiedzy poprzez zasiedzenie w polityce (od 1989 roku), nie poszerzył swoich horyzontów, a wręcz je zawęził.
I tak chce zawężać Polskę. Lecz nie pomogą mu ucieczki do Torunia, ani nacjonalizowanie. Jak to powiedział o. Rydzyk: „Wielkość człowieka liczy się liczbą jego nieprzyjaciół”. Nie będą znęcał się nad językiem polskim ojca dyrektora, którego wrogiem jest mowa ojczysta. Wielcy Polacy byli przyjaciółmi Polaków i działali w interesie Polski, a Kaczyński zdołał tylko umniejszyć Polskę, straciliśmy na znaczeniu. Liczba nieprzyjaciół rośnie Kaczyńskiemu ciągle i ciągle, gdy nie starczy środków prawnych, bo Kaczyński coraz więcej serwuje bezprawia, pozostaną wrogom środki inne.
Nie raz w historii do władzy poprzez procedury demokratyczne dochodziły neptki – i narody dawały sobie z nimi radę. Czas myśleć, co po Kaczyńskim, czas myśleć, aby w prawie nie mogło działać bezprawie, bo tak dzisiaj funkcjonuje Polska.
Minister wyszedł ze „Śniadania w Radiu ZET”. „Jeżeli mają państwo zamiar podawać gnioty, jak o 10 sierotach…”
Na koniec programu „Śniadanie w Radiu ZET” miała być rozmowa o pomyśle PiS na metropolię warszawską, ale rozmówcy ciągle sobie przerywali. Prowadzącym, Joannie Komolce i Bartoszowi Kurkowi, nie udało się opanować docinków między politykami, głównie Szefernakerem i Marcinem Kierwińskim z PO.
Szanowni państwo, ale w tym programie nie da się rozmawiać. Po raz kolejny mi państwo przeszkadzają. Nie da się rozmawiać – oburzał się Szefernaker.
– Może pan nie uczestniczyć w dyskusji, może pan też wyjść – stwierdził Kurek.
Bardzo dziękuję za dzisiejsze spotkanie. Nie dali mi państwo dzisiaj powiedzieć moich argumentów. Jeżeli mają państwo zamiar podawać takie gnioty, jak o 10 sierotach i rozmawiać tylko z panem Kierwińskim… – rzucił na odchodne Szefernaker.
Wcześniej minister Beaty Szydło krytykował Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej. Stwierdził, że w SMS, który dostał przed programem była informacja, że rozmowa będzie dotyczyć również listu Tuska do przywódców państw. Prowadzący chcieli jednak skierować już rozmowę na plany wobec metropolii warszawskiej. Wtedy zaczęli się przekrzykiwać Szefernaker, Kierwiński oraz Krzysztof Hetman z PSL.
Cały program można zobaczyć na stronie radia. Fragment, o którym mowa, zaczyna się ok. godz. 9.50.
A TERAZ ZOBACZ: Mateusz Morawiecki: „Nie jestem czarodziejem Gandalfem”
R. Hojda, sympatyk #KOD: Nasza Warszawa to wspólna jest sprawa. https://www.facebook.com/mywyja/photos/a.171921753292382.1073741829.168736133610944/178686819282542/?type=3&theater … 11. 02, g.12.00, pl.Bankowy https://www.facebook.com/events/712760732222830/ …
Już wiadomo gdzie się podziała Anna Maria Anders. Niedostępna dla wyborców senator PiS tańczy w Miami
04.02.2017
Wszyscy zaniepokojeni o senator PiS mogą odetchnąć z ulgą. Anna Maria Anders żyje i ma się dobrze. Na Twittera trafiło zdjęcie, które pokazuje, że polityk Prawa i Sprawiedliwości świetnie się bawi, ćwicząc poloneza w Miami.
Zdjęcie senator PiS opublikował Michał M. Lisiecki, wydawca „Wprost”. Opatrzył je komentarzem, że są to przygotowania do 45. Międzynarodowego Polonez Balu w Miami.
„Gdy startowała jako polityczna spadochroniarka w wyborach uzupełniających do Senatu na Podlasiu, wspierało ją pół rządu z Beatą Szydło na czele. Do Suwałk i Łomży przyjechał dla niej sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Mandat zdobyła i… słuch w regionie po niej zaginął. Senator Annę Marię Anders łatwiej spotkać dzisiaj w Bostonie, czy Londynie niż w Białymstoku. Wyborcy mogą się czuć oszukani. Zresztą o jej pracy i aktywności w wyższej izbie parlamentu też niewiele wiadomo.
Córka generała Andersa zdobyła mandat z wyborach uzupełniających do Senatu, które odbyły się 6 marca ubiegłego roku. Z poparciem PiS startowała z okręgu wyborczego nr 59 obejmującego także m.in. Łomżę i Suwałki” – pisał w naTemat Jarosław Karpiński.
Czy polityka i taniec idą ze sobą w parze? Twórcy przedwojennego polskiego filmu „Pani minister tańczy” (1937) byli przekonani, że tak. „Akcja tego filmu rozgrywa się w swawolnym państwie operetki, gdzie politykę zastępuje melodia, a humor jest jedyną racją stanu” – napisali na planszy otwierającej dzieło, które warto obejrzeć.