Błaszczak, 15.12.2016

 

 

 

top15-12-2016

 

 

Poseł Kaczyński dzieli się opłatkiem

Poseł Kaczyński dzieli się opłatkiem

Czyż dobro nie jest zaraźliwe, a zwłaszcza dobro pisowskie, czyż nie jest jak plaga egipska, czyż to nie dżuma i cholera?
Jarosław Kaczyński udzielił opłatkowego wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym wyraził życzenie, aby nam się dobrze powodziło. Prezes PiS jest znany ze szczodrobliwości, więc to „nam” rozszerzył na opozycję.

Zdziwieni? Więc proszę zamknąć buzię – elemencie animalny, gorszy sorcie. Opłatek, a więc zaraz wigilia, element animalny będzie mówić w tę jedyną noc w roku, zapewnia to prezes, który ponadto rozdaje prezenty. Opozycja dostała od Kaczyńskiego – a dokładnie lider – takie oto zapewnienie: „Osobiście uważam, że lider opozycji powinien mieć taki status jak wicepremier”.

Czy Ryszard Petru zobaczy w związku z tym „światełko w tunelu”? A co powie Grzegorz Schetyna, przecież to jego ugrupowanie ma największy klub parlamentarny? A może Władysław Kosiniak-Kamysz poczuje wolę prezesa. PSL tworzył poprzednią koalicję rządową i stanie w szranki „statusu”?

Co znaczy status? Wszak to prestiż społeczny, a nie oficjalna funkcja. Może zatem należy czytać tak, jak to zrobił rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec, który – skądinąd dowcipnie (czyt. inteligentnie) zauważył, że „sterowanie rządem i prezydentem nie wystarczy, Jarosław Kaczyński chce sterować gabinetem cieni”.
A jak Kaczyński ten status wicepremiera motywuje? „Takie rozwiązania należy wprowadzić i wierzę, że przyczynią się do tego, że dyskurs polityczny w Polsce dzięki temu się zmieni. Dziś jest on na poziomie czystego szaleństwa”. Nie mówi tego ani Beata Szydło, ani Andrzej Duda, mówi poseł i prezes.

Mówi do elementu animalnego, że nie jest elementem animalnym, bo to czyste szaleństwo? Czyżby prezes się przyznał, że dotknęło go szaleństwo i coś z nim zrobi. Moja wiedza na ten temat jest taka, że szaleństwem – zwłaszcza czystym – zajmują się wiadomi lekarze, a czasami pielęgniarze, jak szaleniec zanadto się rzuca.
Waldemar Kuczyński podejrzewa prezesa, że przechodzi mutację poprzedniego reżimu, w którym partia „sprawowała kierowniczą rolę w państwie, a bratnie partie opozycyjne uprawiały krytykę konstruktywną”. To nie żart. Więc Kosiniak-Kamysz powinien być dowartościowany „statusem jak wicepremier”. ZSL miał swoich wicepremierów pod kierownictwem innej partii.

Można zadać pytanie, mając na uwadze, iż status (prestiż) nie tylko wicepremiera, ale premiera in spe ma Schetyna w powołanym gabinecie cieni, zatem: Czy na łasce prezesa powinno mu zależeć? Jedźmy dalej – czy to nie jest zagranie z rodzaju „czystego szaleństwa” public relations: „Chciałem im dać, ale oni nie chcieli, niewdzięcznicy!”. A tym samym obarczenie współodpowiedzialnością opozycji, zwłaszcza za to, co się nie udało. Bo wiadomo, że udało się tylko dzięki PiS. Co złe to wina opozycja. Klasyka.

Ten opłatek Kaczyńskiego może nie spodobać się wicepremierom Morawieckiemu, Gowinowi, Glińskiemu, gdyż prezes dorzucił im kolegę, acz nie znają jego nazwiska.

Dla swojego klubu parlamentarnego i Pisiewiczów/Misiewiczów (czyli prezesów spółek państwowych) prezes zrobił wigilię w Sali Kolumnowej Sejmu. Jak dobry ojczulek pogłaskał wszystkich po głowie za „dobrą zmianę” i przyznał retoryczny order. Taki order nazywany jest kartoflanym. Kto dostał tego kartofla? Tak! Stanisław Piotrowicz, który zdaniem prezesa „ataki zniósł z godnością i spokojem, za co należy mu się order”. Czyż Kaczyński to nie ludzki pan? Wicepremier dla opozycji, order z kartofla dla najwierniejszego żołnierza Piotrowicza, który – słowa prezesa PiS – „jest teraz twarzą zmian demokratycznych w Polsce”.

Ale to nie koniec opłatkowych prezentów prezesa. Jego dobroć przechodzi na innych, działa jak zaraza. Np. Kaczyński jest chory na coś, to się brata z tobą i ty się zarażasz. O tej zarazie opłatkowej napisał na Twitterze Adam Bielan: „Członkowie prezydiów Sejmu i Senatu po rozmowie z J. Kaczyńskim podjęli decyzję o przekazaniu premii na cele charytatywne”. Tak zarazili się dobrem prezesa Kuchciński i Karczewski, że zrzekli się zasłużonych premii – przyznanych sobie samym – za pracę nocną nad ustawami o demolce Trybunału Konstytucyjnej, tudzież innych „zmianach demokratycznych”. Czyż dobro nie jest zaraźliwe, a zwłaszcza dobro pisowskie, czyż nie jest jak plaga egipska, albo idąc za słowami Mateusza Morawieckiego, czyż to nie dżuma i cholera?

Publika może się emocjonować, kto skorzysta na tym „celu charytatywnym”. Zaraz po opłatku wigilijnym odbędzie się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Czyżby prezes nakazał wrzucić Kuchcińskiemu i Karczewskiemu do puszki WOŚP? A może na stole wigilijnym wolne nakrycie przeznaczone zostanie dla symbolicznego uchodźcy, zwłaszcza w kontekście tragedii ludobójstwa w Aleppo?

Czy wy też daliście się nabrać na opłatek prezesa? Przełamiecie się z nim?

Waldemar Mystkowski

posel

Koduj24.pl

Kleofas Wieniawa

Gen. Różański nie może patrzeć jak osłabiana jest obronność Polski

gen-rozanski-zlozyl-dymisje

Osłabianie Polski w kwestii obrony miltarnej trwa w najlepsze. Kolejna cegiełka z tego muru wypadła, podał się do dymisji ogólnodowodzący generał sił zbrojnych gen. Mirosław Różański. Dowódca w najlepszym wieku dla sprawowanej funkcji, bo rocznik 1962.

Czy można mu się dziwć? Nie! A jednak to jest wojsko, rozumiem go, iż ministrem jest człowiek od chorych, paranoicznych teorii, ale chodzi o Polskę, a nie o Antoniego Macierewicza, który nie tylko ze względu na język polski, jakim się posługuje, ale jakie treści wygaduje, najwyżej nadaje się na pacjenta.

To jest bardzo zły okres dla Polski, ale on minie, szybciej niż nam się wydaje. Może dojść do sytuacji, iż dowództwo NATO zwróci uwagę, iż osobnik sprawujący funkcję ministra obrony powinien siedzieć/leżeć w innym gabinecie, a nie ministerialnym, podobnie mogą ocenzurować rozbrajanie Polski generałowie amerykańscy.

Chyba że dojdzie do klasyki alianckiej, iż nikt nie chce umierać za Gdańsk, widząc, kto jest minitrem i w czasie kryzysowej sytuacji zgodzą się na nową Jałtę. Możliwe,k bo następuje samowykluczenie Polski ze wszelkich gremiów nowoczesności świata.

Nie znam kwestii dymisji głównodowodzącego generała, ale nie wydaje mi się, aby ją przyjmował minister, gdyż zwierzchnikiem sił jest prezydent. Minister nawet nie jest od kontrasygnaty. Chyba, że ta władza kolejny raz łamie Konstytucję.

W obecnym układzie politycznym Polskę toczy bardzo, ale to bardzo poważna choroba. To nie tylko paranoja smoleńska, to coś o wiele głębszego.

Więcej >>>

CZWARTEK, 15 GRUDNIA 2016

Po rozmowie z Kaczyńskim wicemarszałkowie oddają premie

23:13

Po rozmowie z Kaczyńskim wicemarszałkowie oddają premie

Członkowie prezydiów Sejmu i Senatu przekażą premie na cele charytatywne – poinformował na Twitterze wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Stało się to – jak napisał – po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim.

Członkowie prezydiów Sejmu i Senatu po rozmowie z J. Kaczyńskim podjęli decyzję o przekazaniu premii na cele charytat

300polityka.pl

Jarosław Kaczyński: Nie chcemy podnosić podatków

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Nie mamy żadnego planu podwyższenia podatków! Mówię wyłącznie o tym, by obowiązujące podatki po prostu płacono – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jarosław Kaczyński.

Jaki PiS ma plan w sprawie zmiany podatków? Mieliśmy całkiem sprzeczne wypowiedzi ze strony rządu, a podatnicy, głównie przedsiębiorcy, bardzo się obawiają.

Na pewno musimy opanować sferę informacyjną. To największa słabość naszego rządu, bo takie sprawy powinny wypływać dopiero wtedy, gdy są całkowicie gotowe, a one takie nie są. Na pewno nie chcemy uderzać w przedsiębiorców, wręcz przeciwnie, chcemy ich zachęcić do inwestycji i innowacyjności.

Z jednej strony chcemy im pomóc, ale z drugiej nie możemy się godzić na niską tendencję do inwestowania i innowacji. Teza o tym, że spora grupa naszych przedsiębiorców traktuje swoje firmy jak folwark pańszczyźniany, jest bez wątpienia godna uwagi.

Jak?

Regulacjami prawnymi, które będą bronić pracownika. Jak choćby podniesieniem płacy minimalnej, walką z umowami śmieciowymi, które powinny być docelowo wyeliminowane. W ogóle musimy odejść od gospodarki opartej na niskiej płacy. Niepokojąca jest też tendencja części przedsiębiorców do przechodzenia na status rentierów w dość młodym wieku: „Dorobiłem się, a teraz korzystam z życia i wydaję pieniądze…”.

Ale jak kogoś na to stać, chce go pan zmusić do pracy?

Ja się zbliżam do siedemdziesiątki i dalej mam ochotę pracować. Nie mam żadnego majątku, ale bym sobie skromnie przeżył.

Jak pan chce to zmienić? Zachętami czy represjami?

Nie będzie żadnych represji, choć można sobie wyobrazić podatki od nieczynnego kapitału, ale niczego takiego nie planuję. Ale problem istnieje, bo pozytywny dla społeczeństwa jest taki przedsiębiorca, który chce się rozwijać, inwestować. Takich jest bardzo wielu.

Jest pan zwolennikiem jednolitego podatku od osób fizycznych?

Wydatki państwa rosną bardzo szybko, ale wpływy budżetowe już nie. 500+, obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej to olbrzymie koszty. Czy uda się je zrównoważyć po stronie wpływów?

W tym roku pieniędzy jest więcej niż trzeba, ale ważny jest rok przyszły. Wiedząc, jakie sumy wypływają z systemu podatkowego, powinno się to osiągnąć bez dużego wysiłku. Ale nie idziemy na szaleństwo, wzrost dochodów z VAT jest istotny, ale musi być jeszcze większy. Jeszcze nie zastosowaliśmy najbardziej radykalnych metod.

Jakich metod?

Choćby takich jak na Słowacji. Mamy tu duże pole do działania, ale będziemy to rozkładali na etapy. Chcemy przesunąć duże środki do tych grup społecznych, które nie tylko nie zyskały na transformacji, ale wręcz straciły.

Odbędzie się to kosztem podwyższenia podatków dla najlepiej zarabiających?

Nie mamy żadnego planu podwyższenia podatków! Mówię wyłącznie o tym, by obowiązujące podatki po prostu płacono. Problemem jest nie tylko VAT, ale też niska ściągalność CIT, a nawet PIT. Szara strefa jest jeszcze większa, niż myśleliśmy na początku.

Powiedział pan niedawno, że przedsiębiorcy z przyczyn politycznych i złej woli nie chcą inwestować… Te słowa wywołały oburzenie.

Mówiłem o konkretnym przypadku, chodziło o zakup mięsa świń w związku z afrykańskim pomorem. Akurat rozmawiałem o tym z ministrem Jurgielem. Dysponujemy sumą 100 milionów złotych i nie bardzo jest jak ją wydać. Przedsiębiorcy powinni być tym zainteresowani – a nie są. Była to więc wypowiedź związana z konkretną sytuacją.

Ale zostało to odebrane jako ocena ogólna. Tymczasem problemem jest spadek inwestycji publicznych.

Tak, są wielkie kłopoty z inwestycjami publicznymi. Proszę pamiętać: jak do władzy doszli nasi polityczni przeciwnicy, to dzięki śp. Grażynie Gęsickiej wszystko było przygotowane i ułożone z Brukselą. Przyszli na gotowe. A i tak w pierwszym roku wydali tylko miliard z nowej perspektywy finansowej. A kiedy my wygraliśmy wybory, przyszliśmy na zupełnie puste pole. Nic nie zostało zrobione. Różnica jakości tych dwóch władz jest gigantyczna. Wszystko trzeba od początku załatwiać. W samorządach wojewódzkich też jest niechęć i nie ma co tego ukrywać. Bo nasze rządy oznaczają ogromną zmianę w obiegu pieniądza. Chcemy zlikwidować niesprawiedliwe przydzielanie środków finansowych. A to narusza interesy.

Zajmijmy się kwestią personalną. W wywiadzie dla Onetu nazwał pan sprawę Misiewicza, asystenta ministra Macierewicza, „nieszczęsną”. A ten pan właśnie wrócił na stanowisko szefa gabinetu politycznego i rzecznika prasowego MON. Coś się zmieniło? Studia skończył w dwa miesiące?

Proszę o to pytać ministra Macierewicza. Ani nie jestem premierem, ani dyktatorem, nie wszystko, co się dzieje, musi mi się podobać. Nie mam aż takiej władzy, a nawet gdybym ją miał, to musiałbym uznać, że ministrowie o dorobku takim jak Antoni Macierewicz powinni mieć pewien poziom autonomii. Ale to od państwa się dowiedziałem, że pan Misiewicz powrócił.

We wrześniu, kiedy przeprowadzono zmiany w rządzie i odchodził minister skarbu Dawid Jackiewicz, mówił pan, że jeśli będą jakieś nieprawidłowości w spółkach Skarbu Państwa, to trzeba je będzie wypalać gorącym żelazem. Od tej deklaracji minęły prawie trzy miesiące. Czy coś się w tej sprawie dzieje?

Ten proces trwa. Nie zajmuję się nim bezpośrednio, ale z całą pewnością zmian jest dużo, co nie zawsze zresztą wynika z patologii. Czasem okazuje się, że dana osoba nie jest właściwie przygotowana do pełnienia swojej funkcji, czasem są przesunięcia między poszczególnymi spółkami. Te zmiany trwają wszędzie tam, gdzie dostrzegliśmy choćby niebezpieczeństwo nieprawidłowości.

Pojawiły się jakieś działania tam, gdzie złamano prawo?

Procesowe? Przecież ja jestem zwykłym posłem, nie wchodzę w działania wymiaru sprawiedliwości. Trzymam się na dystans. Wiem tylko, że pewne postępowania są prowadzone.

Zapowiadano też przeprowadzenie audytu.

Audyt trwa. Niektóre spółki, zasłaniając się prawem, kodeksem handlowym, nie chciały udostępniać dokumentów, ale o ile wiem, w tej chwili wszystkie te papiery zostały ściągnięte i trwa ich przegląd.

Sytuacja w spółkach Skarbu Państwa ma swoje przełożenie polityczne. Czy Adam Lipiński, jeden z ważniejszych polityków PiS, a przedtem PC, zapłacił swoją pozycją w partii za wspieranie ministra Dawida Jackiewicza?

To są bajki. Adam Lipiński nie miał z tym nic wspólnego, jego sytuacja w PiS się nie zmieniła.

Ale Lipiński utracił część władzy w regionie dolnośląskim, m.in. na rzecz minister Anny Zalewskiej.

To była decyzja ogólnopolska. Zastanawialiśmy się, czy robimy organizacje wojewódzkie, mielibyśmy wtedy jakby 16 Kaczyńskich. Nie mogliby jednak równocześnie pełnić funkcji państwowych, bo musieliby przyjeżdżać z rana do pracy, choć (śmiech) w moim przypadku to nie jest świt, i pracować, do kiedy trzeba, nad sytuacją w województwie, tak jak ja pracuję nad sytuacją w Polsce. Przydałby się taki drugi poziom zarządzania partią. Ale kiedy przeanalizowaliśmy sytuację personalną i napięcia, które by się wtedy pojawiły, to doszliśmy do wniosku, że na tym etapie tego nie należy robić. Byłoby więcej szkody niż pożytku.

Chodzi o konkurencję wewnętrzną, konflikty liderów regionalnych?

Nie. Albo musielibyśmy wycofać z rządu wielu cennych ludzi, albo też dać na te stanowiska ludzi, co do których nie byłoby gwarancji, że się sprawdzą. Nie ze złej woli, tylko z braku odpowiedniego doświadczenia czy uwikłania w miejscowe konflikty. Dlatego zdecydowaliśmy się utrzymać strukturę, w której okręgi wyborcze są jednocześnie okręgami partyjnymi. To oznacza mniej obowiązków i mniejszą władzę. Dlatego też na Dolnym Śląsku wróciliśmy do takiego podziału. To nie miało nic wspólnego z Adamem Lipińskim.

Część spółek znalazła się w kompetencjach Mateusza Morawieckiego, szykowane są zmiany na GPW, władza wicepremiera rośnie. Jak pan ocenia jego funkcjonowanie w rządzie? Są efekty?

Będę to mógł ocenić może za rok. Wtedy będę wiedział, czy ten projekt, przygotowany przez niego i innych bankowców jeszcze przed wyborami, funkcjonuje. Proces zdobywania przez wicepremiera Morawieckiego uprawnień trochę się przedłużył. Czy ta obecna struktura jest dobra? Być może ją też będziemy korygowali. Zobaczymy. Wicepremier Morawiecki ma już sporo instrumentów i może działać.

Dlaczego ten okres się przedłużał?

To zwykle trochę trwa, to kwestia interesów. Polska jest resortowa i nic się na to nie da na razie poradzić. Różne opory trzeba było przełamywać i różne osoby były temu przeciwne, ale te osoby odeszły już z rządu.

To premier Beata Szydło nie była entuzjastką tej zmiany. Czy teraz są dwa ośrodki władzy w rządzie?

Ja byłem premierem. I wiem, że premier to jest premier. Nie można tego porównywać z wicepremierem, nawet mającym dwa silne resorty. Pani premier na pewno była pod pewnym naciskiem Ministerstwa Finansów, może i innych. Ale w końcu podjęła właściwą decyzję. I ja bardzo się z tego cieszę.

Ich współpraca układa się dobrze?

Ja w ciągu ostatniego roku raz byłem w Kancelarii Premiera…

Ale Mateusz Morawiecki bywa na Nowogrodzkiej.

Bywa. Ale pani premier też. Może nawet częściej. Takie rzeczy jak współpraca w rządzie trzeba by obserwować na miejscu, ale nie wydaje mi się, żeby był tutaj problem.

Jak pan ocenia transakcję, której dokonało PZU i Polski Fundusz Rozwoju – zakupu od UniCreditu Banku Pekao SA? To jest prawdziwa repolonizacja?

Nigdy nie miałem wątpliwości: kapitał ma narodowość. Jeśli chcemy się rozwijać, jeśli centrum naszej polityki ma być rozwój Polski, to musimy mieć własny kapitał i własną bankowość, może nie w 100 procentach, ale w większości. Musimy dążyć do zmiany charakteru naszej gospodarki, bo jest on anachroniczny. Co prawda ten anachronizm był jednym z elementów sytuacji, która uchroniła nas przed kryzysem, ale na dłuższą metę musimy tę sytuację zmienić. Trzeba radykalnie zwiększyć tendencję do inwestowania i do innowacji. I chodzi tu o polski kapitał, a nie obcy.

 

rp.pl

czv_3haxcae9hvp

Precz z komuną!

14.12.2016
środa

Kiedy Stanisław Piotrowicz skanduje w Sejmie „Precz z komuną!”, to jak gdyby krzyczał „Precz ze mną!”. Absurd? Absurd, ale w takiej absurdalnej rzeczywistości żyjemy.

„Precz z komuną!” – wołają dziś ludzie od Kukiza, z Platformy, od Kaczyńskiego, ba, on sam, a właściwie nie sam, tylko z Brudzińskim, zadowoleni wrzeszczą: „Komuniści i złodzieje, cała Polska z was się śmieje”. Na trasie marszu KOD w rocznicę 13 grudnia stała grupa spod znaku „Gazety Polskiej”, która wyzywała kodowców od „komuchów”, „zomowców” i „pachołków Rosji”. Brakowało tylko „gestapo”.

Podczas kiedy jedni dekomunizują lektury szkolne, ulice i pomniki, pożal się Boże minister obrony wymyślił, żeby Kiszczaka i Jaruzelskiego pozbawić tytułów generalskich. Dlaczego nie? Żeby do sprawy stale nie powracać, zamknąć ją raz na zawsze, proponuję pozbawić „panów” Jaruzelskiego i Kiszczaka za jednym zamachem obywatelstwa polskiego, tytułu prezydenta, ministra, ministranta, dowódcy zwiadu, sybiraka, wszystkich orderów i odznaczeń, a zwłoki ekshumować i zwrócić ambasadzie rosyjskiej. Albo po prostu wysłać do Rosji. Wystarczy zaadresować „Moskwa. Kreml”.

Tu dygresja. Mój przyjaciel, który urodził się w sowieckim więzieniu w Moskwie, ale od lat mieszka w Szwecji, napisał świetną książkę „Byłem dzieckiem Gułagu”. Kiedy w trakcie pracy nad książką nie mógł wycisnąć z Rosji pewnych dokumentów dotyczących ojca, skazanego i straconego na Łubiance, zdesperowany napisał list do Putina. Urzędniczka na poczcie w Sztokholmie nie chciała przyjąć listu, gdyż nie zawierał dokładnego adresu. – A pani myśli, że nie wystarczy napisać: „Król Karol Gustaw, Sztokholm”, żeby list dotarł? – zapytał Julek. To urzędniczkę przekonało, i nie dość, że list dotarł, to jeszcze w odpowiedzi nadeszły z Moskwy kserokopie dokumentów. Koniec dygresji.

Obserwując obyczaje polityczne w naszym kraju, trudno oprzeć się wrażeniu, że im dalej od komunizmu, tym walka z nim się zaostrza. Podobnie Stalin twierdził, że im bliżej socjalizmu, tym walka klasowa bardziej się zaostrza, czytaj: trzeba być jeszcze bardziej bezlitosnym i okrutnym. Jaki sens ma dzisiaj skandowanie „Precz z komuną”, skoro komuny w Polsce nie ma, i to od dawna?

„Komuch” jest epitetem, wszedł do słownika, podobnie jak „Targowica”, chociaż prawdziwego komucha trzeba by ze świeczką szukać. Jak trafnie zauważył profesor Jan Sowa, socjolog i antropolog kultury (autor m.in. książki „Inna Rzeczpospolita jest możliwa”), słowo „komuch” zaczyna odgrywać rolę podobną do słowa „Żyd”.

Jedno i drugie jest synonimem wszelkiego zła. „Ty, komuchu” niewiele się różni od „Ty, Żydzie”. Do pewnego stopnia zaczynają to być synonimy. Ten, kogo wyzywają od Żydów, wcale nie musi być Żydem, ba, może być nawet antysemitą albo Żydem – antysemita, podobnie jak „komuch”, może w rzeczywistości być zatwardziałym i zasłużonym antykomunistą. Typowy przykład stanowi środowisko „Gazety Wyborczej”, w którym nie brakło działaczy opozycji antykomunistycznej, a dzisiaj prawica uznaje ich za postkomunistów.

Dawno już zauważono, że mamy w Polsce antysemityzm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów. Jedno i drugie ma dużą przyszłość. Niestety, słowo „Polak” też nie wszędzie i nie w ustach każdego jest komplementem. Ale to już inna sprawa. Na razie – precz z komuną!

komuch

 

sterowanie

 

waldemar-kuczynski

passent.blog.polityka.pl

CZWARTEK, 15 GRUDNIA 2016

Lewandowski o Tusku: Jest jak silnik diesla, powoli się rozkręcał, ale jak zaczął to zyskał zaufanie

20:40
IMG_2609

Lewandowski o Tusku: Jest jak silnik diesla, powoli się rozkręcał, ale jak zaczął to zyskał zaufanie

Jest obranym liderem, który zmaga się z pewną spuścizną, którą ja uważam za korzystną dla Polski, chociaż Polacy jak Brytyjczycy  i Grecy zatęsknili za wielką zmianą i zobaczymy jak się na tym przejadą. Jak wygląda to w wydaniu polskim to widać. Tusk dba o interes Polski dbając o solidarność i zwartość UE, bo to polisa dla pokoleń. Młody jest, wróci. Jest jak silnik diesla, powoli się rozkręcał, ale jak zaczął to zyskał zaufanie – mówił Janusz Lewandowski w programie Moniki Olejnik.

20:31
IMG_2616

Lewandowski: Polska była łamistrajkiem negocjując poza UE z Londynem

Polska była łamistrajkiem negocjując poza UE z Londynem. Nic dziwnego, że nas podejmują czerwonym dywanem. Jeżeli się umawiamy, że negocjujemy w 27 krajów to robimy to siłą 27 krajów. Anglikom bardzo zależało, żeby ktoś się pojawił w roli łamistrajka – mówił Janusz Lewandowski w KnI.

20:18
IMG_2614

Olejnik do Lewandowskiego o słowach nt Aleppo: Niech pan powie to było głupie, idiotyczne, wstydzę się tego

To jest kłamstewko – mówił o zinterpretowniu swojej wypowiedzi o Aleppo. Tak wyglądała wymiana zdań pomiędzy Moniką Olejnik a europosłem PO Januszem Lewandowskim.

OLEJNIK: Zbulwersował pan wielu swoją wypowiedzią. Niech pan powie to było głupie co powiedziałem, idiotyczne, wstydzę się tego.

LEWANDOWSKI: Trzeba być skończonym idiotą żeby to porównywać, ja tego nie powiedziałem.

OLEJNIK: No to niefortunnie to pan wytłumaczył.

LEWANDOWSKI: Parlament patrzy i powinien patrzeć na Aleppo. Trzeba tak dobierać terminy, żeby można się było skupić na Warszawie.Tylko media publiczne tak to zinterpretowały

OLEJNIK: Polityk powinien wiedzieć, że taki skrót myślowy bywa niedobry. Internet też to tak odebrał a to jest prawdziwe medium publiczne.

LEWANDOWSKI: Moje słowa były doskonale zrozumiałe dla wszystkich, oprócz mediów publicznych.

300polityka.pl

Kaczyński na wigilii klubu PiS: Piotrowicz to poseł na medal

Agata Kondzińska

15 grudnia 2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wygranych wyborów samorządowych, a potem kolejnych parlamentarnych, życzył politykom PiS na spotkaniu opłatkowym w Sejmie Jarosław Kaczyński. Wychwalał też posła Stanisława Piotrowicza, który zdaniem prezesa partii „ataki zniósł z godnością i spokojem, za co należy mu się order”.

Politycy PiS spotkali się w czwartek wieczorem w Sali Kolumnowej Sejmu. Szef klubu parlamentarnego Ryszard Terlecki szczególnie witał „naszych najdroższych prezesów spółek i banków”. Na sali byli bowiem Andrzej Jaworski (były poseł PiS, dziś w zarządzie PZU) i Maks Kraczkowski (były poseł, dziś wiceprezes PKO BP).

Ale najważniejsze było wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Według naszych rozmówców Kaczyński chwalił rok „dobrej zmiany”. Mówił, że to był bardzo dobry, ale trudny rok. Przekonywał, że PiS z empatią podeszło do wielu grup społecznych dotychczas wykluczonych. I zapowiedział, że nadal będzie to robić. – Mówił, że będziemy wyrównywać szanse. Prezes wskazywał na program 500 plus i „Mieszkanie plus” – opowiada polityk PiS.

Nasi rozmówcy mówią, że Kaczyński określił dwa najważniejsze zadania dla PiS na przyszły rok. To reforma edukacji i reforma służby zdrowia.

Wiele czasu prezes PiS poświęcił też obronie posła PiS Stanisława Piotrowicza, prokuratora w czasie stanu wojennego, byłego członka egzekutywy PZPR, który w 1982 r. podpisał akt oskarżenia wobec opozycjonisty z Jasła.

– Kaczyński mówił, że Piotrowicz był niesprawiedliwie atakowany, że należy mu się order, ale niestety prezes nie może mu go przyznać. Podkreślał, że nasz poseł i kolega był szkalowany, a przecież Piotrowicz pomógł dwóm osobom. Chwalił go, że znosił to z godnością i spokojem. Przypomniał, że Piotrowicz jest teraz twarzą zmian demokratycznych w Polsce – opowiada nam jeden z uczestników spotkania.

Na sali był też widywany na miesięcznicach smoleńskich ksiądz. Apelował do posłów PiS, by nie dali się podzielić, przestrzegał ich, że takie próby mogą być. – Musicie stać przy dobrym pasterzu premierze Jarosławie Kaczyńskim. Nie tylko stać. Musicie go też słuchać! – mówił ksiądz.

Zobacz: Dlaczego PiS tak chroni Stanisława Piotrowicza?

kaczynski

 

wyborcza.pl

Marek Górlikowski

Wałęsa w telewizji – sensacja z domu wariatów

15 grudnia 2016

Lech Wałęsa w jednej z sal sejmowych, 13 grudnia

Lech Wałęsa w jednej z sal sejmowych, 13 grudnia (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Nic Kaczyńskiego nie cieszy tak jak przyjęcie jego reguł gry, reguł domu wariatów, który buduje w Polsce. Jedną z nich jest gumkowanie Wałęsy.

Robert Brylewski pokazał w publicznej TVP milionom widzów koszulkę z Lechem Wałęsą. Natychmiast portale, Facebook, Twitter i media antyrządowe obiegła ta sensacyjna wiadomość. Odkryte na koszulkach muzyków portrety Lecha Wałęsy, Jacka Kuronia i Henryki Krzywonos-Strycharskiej na koncercie zespołu Kryzys z okazji rocznicy stanu wojennego! Duma, radość, zaskoczenie, wdzięczność!

Nie cieszę się, bo myślę, że ta radość z portretu Wałęsy pokazana w PiS-owskiej telewizji mówi o nas coś niepokojącego. Mówi, że eksperyment psychologiczny, jaki na narodzie robi Jarosław Kaczyński, przynosi mu to, co chciał. Z wolna zapominamy o normalnym świecie, gdzie podobizny Kuronia, Strycharskiej i Wałęsy nie sposób przyjmować z wypiekami zakazanej fascynacji na twarzy. Obawiam się, że zaczynamy przypominać bohaterów „Lotu nad kukułczym gniazdem” – oniemiałych z zachwytu na widok morza, gdy na chwilę z domu wariatów porywa ich autobusem niezłomny McMurphy.

Nic Kaczyńskiego nie cieszy tak jak przyjęcie jego reguł gry, reguł domu wariatów, który buduje w Polsce. Jedną z nich jest gumkowanie Wałęsy. Cieszyłbym się, gdy Robert Brylewski nie musiał rozpinać kurtki, pod którą ukrywa podobiznę Wałęsy, tylko otwarcie w niej przyszedł. Zresztą występował obok budynku Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, gdzie jest biuro Lecha Wałęsy. To norma. Wariactwem jest robienie sensacji z czegoś oczywistego.

Zobacz: „Zrobiłem swoje”. Owacje dla Lecha Wałęsy na klubie PO

To sukces PiS-u, tak jak to, że nie zostało już żadne święto narodowe, które Polacy obchodzą bez kłótni. 1 sierpnia, 11 listopada i 13 grudnia obowiązuje zasada „wybuczamy i prosimy o wybuczenie”. Tymczasem nie ma symetrii między rządami PiS-u dziś a PZPR-u 13 grudnia 1981 r. Nie róbmy tego, choćby ze względu na młode pokolenie, które nie głosowało, oraz to, które nie głosowało na PiS. Dla nich te paralele są nieczytelne i obojętne.

Punktujmy ten rząd, demonstrujmy, spisujmy czyny Misiewiczów, tropmy Macierewicza, ale czas zrozumieć, że „Portret nieznanego mężczyzny z wąsem (II połowa XX wieku)” Jacka Fedorowicza dziś trąci myszką, bo mamy wiek XXI.

W sfilmowanym przez Milosza Formana „Locie nad kukułczym gniazdem” jest scena, gdy wcielający się w rolę McMurphy’ego Jack Nicholson pyta: „Co wy sobie myślicie, że jesteście stuknięci?”. Pacjenci milczą. On odpowiada: „Nie jesteście! Też mi się tak zdaje”.

nic

wyborcza.pl

Rząd oszukuje górników

Rząd oszukuje górników

Wbrew zapewnieniom PiS kopalnie będą likwidowane.

Na Śląsku górniczy gniew przybiera na sile. Perspektywa likwidacji kopalń, obawa o utratę miejsc pracy i godziwych zarobków oraz poczucie, że rządzący wodzą górników za nos, szafując nierealnymi obietnicami i po prostu kłamiąc, prowadzi nieuchronnie do eskalacji sprzeciwu. A przecież przed wyborami parlamentarnymi Beata Szydło składała – jak się teraz okazuje – obietnice bez pokrycia.

 

W 35 rocznicę stanu wojennego 150–osobowa grupa górników Kopalni Węgla Kamiennego Makoszowy w Zabrzu, demonstrowała przed siedzibą Spółki Restrukturyzacji Kopalń, paląc opony. Zagroziła też strajkiem i unieruchomieniem całego Śląska. Ze środy na czwartek górnicy Makoszowy zrobili pierwszy krok i rozpoczęli protest. W czwartkowy ranek pierwszych dwudziestu górników nie wyjechało na górę, rozpoczynając okupację kopalni. Po godzinie piętnastej grupa protestujących zwiększyła się do 35 osób. Wszystko wskazuje na to, że liczba ta stopniowo będzie rosnąć. Jak poinformował nas Artur Banisz, szef NSZZ „Solidarność” kopalni, środowa wizyta górniczej delegacji w Sejmie skończyła się niczym. Pojechali tam na zaproszenie posłów PO i wysłuchali wystąpienia jednego z nich na posiedzeniu parlamentarnego zespołu do spraw górnictwa i na tym koniec. Niczego nowego wizyta do sprawy nie wniosła. Zdaniem Banisza, minister energii Krzysztof Tchórzewski unikał kontaktu z zabrzańską delegacją, ale podczas specjalnego briefingu uspokajał nastroje i zapewniał, że górnicy będą mieli zapewnioną pracę. – „To jest dobra dla górników wiadomość” powiedział Tchórzewski. „Komu i w jakim celu zależy, by w okresie przedświątecznym, po Barbórce, siać ferment, siać zamęt, straszyć i opowiadać rzeczy zmyślone”– pytał dodatkowo wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.

„To już są nie pierwsze zapewnienia rządzących” – powiedział nam informator pragnący pozostać anonimowym. – „Słyszeliśmy już wiele obietnic, ale jak dotąd żadna nie została zrealizowana. Rządzący bazują na strachu ludzi, bo tak naprawdę to nie mówią, że zamykają kopalnie. Mówią tylko, że wstrzymują nieopłacalne wydobycie. Nie używa się słowa „zamykamy”… Chcą doprowadzić do tego, żeby załoga sama opuściła zakład i wtedy oni w białych rękawiczkach dopną swego. Kopalnia sama się zamknie. Do tego będzie można nawet dorobić taką teorię, że „my chcieliśmy ratować kopalnię, ale załoga odeszła”… Od dwóch lat już jesteśmy oszukiwani na różne sposoby, a ludzie mają zobowiązania finansowe, za coś muszą żyć, więc każdy w końcu będzie się ratował jak może. Sytuacja jest dla nas całkowicie niejasna” – kontynuuje. – „Rzecz w wysokości kwot dofinansowania strat produkcyjnych. Słyszeliśmy ciągle jakieś inne kwoty. Docelowo Bruksela przeznaczyła ponoć na realizację programu naprawczego jeszcze w tym roku około 400 mln zł. Z tego, co wiemy „skonsumowano” 130 mln. Mało tego -staliśmy się rentowni, a więc zgodnie z założeniami Komisji Europejskiej powinniśmy mieć prawo dalej działać” – mówi nasz informator. – „To samo usłyszeliśmy podczas zorganizowanej w Sejmie konferencji prasowej, kiedy przedstawiciele górniczej delegacji zapewniali, że kopalnia Makoszowy zrealizowała już program naprawczy i – jak mówił związkowiec z kopalni Makoszowy Andrzej Chwiluk „od stycznia 2017 r. może normalnie funkcjonować”. Żadnych dopłat więcej nie potrzebuje. Więc o co chodzi?” – pytają górnicy.

Związkowcy i cała załoga są tak dalece zdeterminowani, że postanowili zorganizować wewnętrzne referendum, w którym pracownicy mieli odpowiedzieć na pytanie, czy chcą zostać w kopalni Makoszowy, czy chcą odejść w ramach alokacji do innych kopalni. Zdaniem NSZZ Solidarność frekwencja wyniosła 84 proc., a 98 proc. głosujących opowiedziało się za pozostaniem w macierzystym zakładzie. Pytamy więc szefa NSZZ Solidarność Makoszowy, co będzie dalej? Artur Banisz odpowiada – „klamka zapadła, będziemy protestowali”.

Jak powiedział nasz informator, już w czwartek rano przyjechał do kopalni Makoszowy szef sekcji górniczej Solidarności Jarosław Grzesik, by ukonstytuować sztab protestacyjno-strajkowy. – „Podobnie jest w kopalni Krupiński. Mamy nadzieję, że po zawiązaniu sztabu pozostałe kopalnie solidarnie włączą się do protestu. Powszechnie wiadomo, że na liście likwidacyjnej jest 7 kopalń, a mówi się nawet o czternastu. Zupełnie nie wiadomo, co będzie np. z „Wieczorkiem”.
Wszyscy zdają sobie sprawę, że jak łatwo pójdzie z Krupińskim i Makoszowy, to będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem domina… Reszta posypie się w błyskawicznym tempie i bieda górnikom zajrzy w oczy. Złą prognozą dla obecnych działań braci górniczej jest to, że zapowiadany na piątek marsz protestacyjny nie odbędzie się, ponieważ władze Zabrza nie wyraziły na to zgody.

Jolanta Pędziwiatr

rzad

koduj24.pl

7 najlepszych kryminałów 2016 roku

… czyli ruszam z podsumowaniem roku zaczynając od gatunkowej rozrywki

Niestety, nie był to szczególnie wybitny rok dla kryminału. Przede wszystkim nie pojawił się żaden tytuł, który rozłożyłby mnie na łopatki. Poza Ivą Procházkovą, nie pojawiło się też żadne nowe, obiecujące nazwisko. W dodatku jedna z najbardziej oczekiwanych powieści z tego nurtu okazała się niewypałem najwyższego kalibru. Tak, mam na myśli „Lampiony”Katarzyny Bondy. To było jedno z największych rozczarowań tego roku.

Kryminały co prawda niezmiennie są na fali, ale wraz z tą popularnością trafia na rodzimy rynek istna masa pozycji o, pisząc delikatnie, miernej jakości. I to nie tylko płynąca z zagranicy, ale także tworzona tu, nad Wisłą. Proszę mi na przykład odpowiedzieć jak autor, który publikuje – jednego tylko roku – bodajże siedem książek (!), może przekuć tę imponującą liczbę tytułów w ich najwyższą jakość? Tak, chodzi mi o Remigiusza Mroza.

Co jeszcze? Czekałem w tym roku niecierpliwie, i z dużą nadzieją, na drugi kryminał meksykańskiego autora Martina Solaresa. Jego ubiegłoroczne, świetne „Czarne minuty” były na rynku rzeczywiście czymś oryginalnym i świeżym. O tym czy podobnie będzie z jego „Nie przysyłajcie kwiatów” dowiemy się jednak dopiero 11 stycznia 2017 r., bo na ten dzień przeniesiono, zaplanowaną początkowo na listopad tego roku, premierę.

Moją subiektywnie wyselekcjonowaną siódemkę tworzą więc w dużej mierze książki autorów bardzo dobrze już znanych. Rzecz by można nawet – żelaznych pewniaków. Wśród nich przede wszystkim gwiazda szkockiego kryminału Ian Rankin. Z polskiego podwórka doceniany też nie od wczoraj, Mariusz Czubaj. Także coraz bardziej popularny Norweg Jørn Lier Horst, Słowak Dominik Dán, no i Wojciech Chmielarz, którzy jak dla mnie jest już w ścisłej czołówce rodzimego kryminału. Stawkę zamyka Fin Antti Toumainen oraz Czeszka Iva Procházková. Ich książki to dwie największe niespodzianki tego roku.

Na koniec chciałbym jeszcze dodać, że o finałową siódemkę otarły się dwa tytuły: powracający do sprawdzonego bohatera i wysokiej formy Marek Krajewski z „Mockiem” oraz Alex Marwood z „Zabójcą z sąsiedztwa”.

A tak pisałem wcześniej o wyróżnionych (kolejność alfabetyczna):

Wojciech Chmielarz – „Osiedle marzeń”
Wydawnictwo Czarne, 368 str.

http://mikolajmarszycki.natemat.pl/195633,10-ksiazek-pod-choinke

Mariusz Czubaj – „R.I.P.”
Wydawnictwo Albatros, 393 str.

http://mikolajmarszycki.natemat.pl/193237,kryminalny-western-w-polskich-realiach

Dominik Dán – „Grzech nasz codzienny”
Media Rodzina, przełożyła Małgorzata Brzozowska, 447 str.


http://mikolajmarszycki.natemat.pl/185557,7-kryminalow-na-wakacje

Jørn Lier Horst – „Szumowiny”
Smak Słowa, przełożyła Milena Skoczko, 327 str.

http://mikolajmarszycki.natemat.pl/191449,walka-o-sprawiedliwosc

Iva Procházková – „Mężczyzna na dnie”
Wydawnictwo Afera, przełożyła Julia Różewicz, 410 str.

http://mikolajmarszycki.natemat.pl/185557,7-kryminalow-na-wakacje

Ian Rankin – „Święci Biblii Cienia”
Wydawnictwo Albatros, przełożył Lech Z. Żołędziowski, 445 str.

http://mikolajmarszycki.natemat.pl/185557,7-kryminalow-na-wakacje

Antti Tuomainen – „Czarne jak moje serce”
Wydawnictwo Albatros, przełożyła Edyta Jurkiewicz-Rohrbacher, 286 str.

http://mikolajmarszycki.natemat.pl/181473,czarne-jak-finski-kryminal

Aktualnie czytam:

ZOBACZ TAKŻE:

naTemat.pl

CZWARTEK, 15 GRUDNIA 2016, 17:40
21:56

Kaczyński o jednolitym podatku: Jestem zwolennikiem, ale nie wiem, czy to się w ogóle uda

Jestem [zwolennikiem jednolitego podatku od osób fizycznych]. Ale dziś nie mamy jeszcze dojrzałego projektu w tej sprawie, bo to nie byłoby łatwe przedsięwzięcie. Nie wiem, czy to się w ogóle uda. To zadanie dla rządu, który musi przygotować odpowiedni projekt – mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

21:45

Kaczyński o kongresie PiS: Mamy to w planach, ale przesunęliśmy to na luty

Mamy to w planach, ale przesunęliśmy to na luty. Na przeszkodzie stanęły między innymi choroby osób odpowiedzialnych za przygotowanie kongresu. Przedstawimy nowy dokument, nową propozycję, być może właśnie wtedy pokażemy nasz projekt uregulowania statusu opozycji. I naprawdę nie chcemy ograniczać jej praw. Ale wolelibyśmy, by nie nawoływano do nieprzestrzegania prawa, bo to już jest przestępstwo – mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Czu0nm-XAAE2TbJ.jpg-large

Giuliani spotkał się z Kaczyńskim

Według informacji 300POLITYKI ponad dwie godziny trwało spotkanie byłego republikańskiego burmistrza Nowego Jorku Rudy’ego Giuliani z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.

Przebywający w Polsce Giuliani w rozmowie z Bartoszem Węglarczykiem powiedział wcześniej „każdy kraj inaczej sobie układa podział władzy, od demokracji parlamentarnej po monarchie konstytucyjne”, co może być wskazaniem, że USA odstąpią od szerszego komentowania sprawy TK, czego zresztą spodziewali się obserwatorzy.

Giuliani odwiedził dziś Warszawę z okazji rocznicy powstania działającej m.in. w Polsce kancelarii prawnej Greenberg Traurig. To ważna wizyta o tyle, że Giuliani ma bliskie relacje z prezydentem elektem Donaldem Trumpem, w którego kampanię Giuliani się zaangażował wbrew republikańskiemu establishmentowi. To pierwsza wizyta tak wpływowego polityka GOP w Polsce po listopadowych wyborach prezydenckich.

17:28

Kaczyński dla RZ: Piotrowicz nikomu nie zrobił krzywdy, a dwóm osobom pomógł

Nie! Wiem dobrze, jako działacz Komitetu Helsińskiego w PRL, że wielu sędziów i prokuratorów nam pomagało. Ówczesny minister sprawiedliwości organizował specjalne narady na których udzielał reprymend nie dość gorliwym. Krzyczał na nich za to, że działają zbyt wolno, że odstępują od trybu doraźnego. Tłumaczenia posła Piotrowicza wydawały mi się więc wiarygodne. Dziś, kiedy wiem więcej na ten temat, wiem, że tak po prostu było. Nikomu nie zrobił krzywdy, a dwóm osobom pomógł – powiedział Jarosław Kaczyński w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, pytany o to, czy Stanisław Piotrowicz nie jest obciążeniem dla PiS.

17:19

Kaczyński dla RZ: Lider opozycji powinien mieć status jak wicepremier

Osobiście uważam, że lider opozycji powinien mieć taki status jak wicepremier. Takie rozwiązania należy wprowadzić i wierzę, że przyczynią się do tego, że dyskurs polityczny w Polsce dzięki temu się zmieni. Dziś on jest na poziomie czystego szaleństwa – powiedział Jarosław Kaczyński w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, pytany co miał na myśli mówiąc, że trzeba „ucywilizować” opozycję.

czurggmwiaamhfa

 

czuvojowiaar9ng

300polityka.pl

Gen. Mirosław Różański odchodzi. Dymisja najważniejszego dowódcy w polskiej armii

Łukasz Woźnicki, Paweł Wroński, 15 grudnia 2016

Generał Mirosław Różański

Generał Mirosław Różański (Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

– Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz przyjął rezygnację gen. Mirosława Różańskiego, dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych – dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa.

Według informacji IAR gen. Mirosław Różański zrezygnował z funkcji przed końcem kadencji. Na stanowisku miał być do 2018 r. Rezygnacja została już przyjęta przez ministra obrony – podał IAR.

Gen. Różański był najważniejszym dowódcą w polskiej armii. Kierował Dowództwem Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, któremu podlegają wojska podczas pokoju. Pełnił tę funkcję od połowy 2015 r.

Już w czasach rządów PO był znany z niezależności. Po zmianie władzy negatywnie wypowiadał się o koncepcji budowy obrony terytorialnej, która ma być wyłączona z łańcucha dowodzenia siłami zbrojnymi i będzie bezpośrednio podlegała ministrowi obrony. W czerwcu, podczas podsumowania roku na stanowisku dowódcy, apelował, by nowo tworzone jednostki włączyć do struktury sił zbrojnych RP.

Na BIQdata.pl zobacz, co na wyposażeniu ma polska armia

Generałowie NATO chcą Różańskiego

To Różański w czerwcu tego roku zorganizował największe ćwiczenia Sił Zbrojnych RP – Anakonda 16 – które poprzedziły szczyt NATO w Warszawie i zakończyły się organizacyjnym sukcesem.

Generałowie NATO podczas wystąpień po Anakondzie 16 wychwalali Różańskiego, zdając sobie sprawę z jego skomplikowanej sytuacji. Od miesięcy w wojsku mówiło się bowiem, że „generał odpowiedzialnie wykonuje swoje obowiązki, ale sprawa wydaje się przesądzona” i straci stanowisko.

– Wojsko musi być modernizowane nie tylko w wymiarze technicznym, lecz także personalnym – mówił w listopadzie minister obrony Antoni Macierewicz na uroczystości wyznaczenia na stanowiska służbowe 57 oficerów. Zmiany personalne obejmowały m.in. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. Dowódcy generalnego jednak na uroczystość nie zaproszono.

Z czego znany jest Różański

Różański był drugim szefem Dowództwa Rodzajów Sił Zbrojnych utworzonego w 2014. Jest pancerniakiem. Był m.in. dowódcą 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. To on przekształcił ją w tzw. cyfrową brygadę, w której po raz pierwszy wprowadzono nowe zasady dowodzenia oparte na systemach komputerowych.

Wprowadzał do wojsk zmechanizowanych rosomaki. Jest znany jako twórca unikalnego nowoczesnego systemu szkolenia snajperów wykorzystującego doświadczenia z Iraku i Afganistanu. W przeszłości był także pełnomocnikiem ministra obrony ds. reformy dowodzenia.

 

dymisja

wyborcza.pl

Sąd Najwyższy o ustawie dezubekizacyjnej: „Ma charakter represyjny”. PiS opowiada o biblijnej sprawiedliwości

Wojciech Czuchnowski, 14 grudnia 2016

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak (SŁAWOMIR KAMIŃSKI/AGENCJA GAZETA)

Ustawa dezubekizacyjna cofnięta do komisji. Sąd Najwyższy uznał, że łamie konstytucję. Wcześniej poseł PiS Janusz Śniadek mówił w Sejmie o „starotestamentowej sprawiedliwości”, jaką jego partia chce wymierzyć funkcjonariuszom służb PRL.

PiS chciał w ekspresowym tempie przegłosować projekt obniżenia emerytur i rent funkcjonariuszom MSW oraz MON, którzy chociaż jeden dzień przepracowali w służbach PRL. Sejm miał zatwierdzić go jeszcze w środę wieczorem. Ale ok. 21 marszałek Sejmu Marek Kuchciński ogłosił, że ustawa zostanie ponownie skierowana do komisji. Powodu nie podał, jednak decyzja najprawdopodobniej ma związek z opinią Sądu Najwyższego, który zmiażdżył projekt autorstwa szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka. „Nie ma żadnych podstaw, by dyskwalifikować okres służby w organach Państwa Polskiego po 31 lipca 1990 r. osób pozytywnie zweryfikowanych. Projektowany akt prawny ma charakter represyjny” – napisała prezes SN Małgorzata Gersdorf. Jej opinię sejmowa komisja spraw wewnętrznych dostała już po przegłosowaniu zmian.

Nie wiadomo, co będzie dalej z projektem Błaszczaka. Na razie protesty służb mundurowych i opozycji sprawiły, że PiS wycofał się z niektórych zapisów. Przesunięto datę, od której ma obowiązywać ustawa. W pierwszej wersji był to 31 lipca 1990 r., co oznaczałoby objęcie dezubekizacją osób, które do MSW i MON przyszły już w czasie, gdy premierem był Tadeusz Mazowiecki. Poprawka przyjęta przez sejmową komisję spraw wewnętrznych mówi już o dacie 12 września 1989 r. (tego dnia Mazowiecki wygłosił przed Sejmem exposé).

Inna poprawka ratuje od dezubekizacji zawodowych strażaków i milicjantów, którzy kształcili się w Akademii Spraw Wewnętrznych MSW, uznanej za „organ państwa totalitarnego”. Obcięciem świadczeń nie zostaną też ukarani wykładowcy ASW pracujący tam na Wydziale Prawa.

Zobacz: Jarosław Kurski do Jarosława Kaczyńskiego: stajesz się partyjnym kacykiem, zamordystą

Do czasu zabrania głosu przez Sąd Najwyższy reszta została tak jak w pierwotnym projekcie Błaszczaka.

Dezubekizacją mają więc być objęci np. pracownicy administracji w służbach PRL, twórcy systemu PESEL oraz Biuro Ochrony Rządu, które nigdy nie podlegało lustracji. Przeciwko wyłączeniu BOR-u spod ustawy był wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński.

W środę w Sejmie dezubekizacji bronili Błaszczak i Śniadek. – Trzeba przyznać, że to twarda ustawa, wymierzana sprawiedliwość jest raczej w duchu Starego Testamentu – mówił Śniadek. Dodał, że ludzie, którzy „decydowali się na pracę w aparacie represji, robili to z pobudek materialnych”.

Opozycja (PO, Nowoczesna i PSL) przypomniała wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2010 r. TK orzekł, że funkcjonariuszom, którzy pozytywnie przeszli weryfikację i pracowali dla niepodległej Polski, można obniżyć świadczenia za czas pracy w PRL, ale nie za okres po upadku komunizmu. Podobną opinię powtarza teraz sejmowa komisja ds. służb specjalnych kierowana przez Marka Opiołę (PiS). Jej eksperci przekazali Sejmowi uwagi, w których stwierdzają, że zapis o odebraniu świadczeń mundurowych za pracę dla III RP „budzi poważne wątpliwości pod kątem zgodności z Konstytucją RP”. Opinia Sądu Najwyższego idzie tu najdalej.

Ustawa dezubekizacyjna ma obowiązywać od października 2017 r. i objąć 32 tys. funkcjonariuszy i 12 tys. żołnierzy lub ich rodziny. Na odebraniu im wyższych rent i emerytur rząd chce zyskać ponad 700 mln zł rocznie.

pis-zapowiada

wyborcza.pl